Witajcie drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy!!
Tym razem zostawiłem Was przez wyjątkowo długi okres czasu, tak długi że różnymi kanałami zacząłem otrzymywać zapytania, czy wszystko u mnie w porządku.
Dziękuję Wam wszystkim za tę troskę, to bardzo miło wiedzieć, że tak dużej grupie ludzi nie jest obojętne co się ze mną stanie :-)
Obiecuje, że może za wyjątkiem jednej wyprawy w lutym 2011 nie pozostawię Was tak długo w niepewności.
Jeśli ktoś, kto jest przy życiu tak długo się nie odzywa, to zasadniczo są dwie możliwości:
- powodzi mu się bardzo źle i nie chce tym obciążać innych
- powodzi mu się tak dobrze, że nie ma czasu i/lub energii aby dzielić się tym ze światem :-)
Całe szczęście, że w moim przypadku zdecydowanie chodziło o tę drugą ewentualność (tak naprawdę to powinienem pisać w czasie teraźniejszym bo ten stan trwa nadal :-))
Oczywiście w międzyczasie miałem też kilka ambitnych i wymagających projektów w nowymi klientami, w tym jednym zagranicznym. To co potem wygląda jak przysłowiowa bułka z masłem, wymagało dużej koncentracji na tym, co się robi zarówno w fazie przygotowań, jak i samego przeprowadzenia. Tym bardziej, że chodziło przy tym tez o sprawy, na rozwiązywanie których nie ma instrukcji :-) Tak mi zleciało kilka tygodni, ale najciekawsze jest to, co robiłem w międzyczasie i potem.
W którymś momencie powiedziałem sobie: „Rozwiązujesz czasem bardzo skomplikowane zagadnienia u swoich klientów korzystając ze swojego rozumu i dostępnych, często ograniczonych zasobów. Co by było, gdybyś konsekwentnie zastosował ten sposób myślenia i działania dla dalszego polepszenia jakości Twojego życia?”
Od słowa do czynu :-) Zacząłem od analizy zasobów, która miedzy innymi wykazała następujące:
- generalnie, według mojego stanu wiedzy, jestem w dość dobrym zdrowiu :-)
- nie mam żadnych długów do spłacenia
- poza kilkoma bezproblemowymi dla mnie gentleman’s agreement nie mam znaczących zobowiązań jakiegokolwiek rodzaju
- mogę skorzystać z dwóch „baz”, jednej w Berlinie a drugiej nad polskim morzem
- nie muszę się troszczyć o zamówienia na drugą połowę roku, niektórzy klienci nawet zapłacili z góry aby mnie „zaklepać”
- nie mam potrzeby lansowania sie lub błyszczenia posiadaniem rzeczy materialnych, co utrzymuje moje koszty na niskim poziomie
- generalnie, jak już chcę, to potrafię dość dobrze używać mojego umysłu :-)
- potrafię łatwo nawiązywać kontakty z bardzo różnymi ludźmi
Przegląd wykorzystania powyższych wykazał spore marnotrawstwo niektórych i niewystarczające użycie tych dwóch ostatnich :-) O tym pierwszym problemie napiszę wkrótce.
Dalej sprawa była już względnie prosta :-) Ci z Was, którzy pracują jako managerowie znają ten proces: mamy sytuacje obecną, określone zasoby, sytuacje pożądaną i tzw. „gap” (lukę miedzy tym co jest a tym co chcemy aby było) który chcemy domknąć.
Dobra strategia może być dość ogólna w kwestii celów, ale powinna bardzo klarownie definiować priorytety, które w moim przypadku brzmiały bardzo prosto:
- interesujące i zróżnicowane przeżycia zarówno fizyczne jak i intelektualne
- dobre zdrowie i kondycja fizyczna aby móc maksymalnie delektować się punktem pierwszym :-)
- dobry i pozytywny stan ducha
- unikanie „efektu tunelowego„
Te prościutkie założeniu umożliwiały łatwą ewaluacje każdej mozliwości, bo kto chciałby przy 30C bawić się w długie analizy? :-)
Jaki jest tymczasowy (bo Gypsy Time jest dopiero na półmetku) rezultat tych działań? Tutaj szczegółowa relacja kłóciłaby się z moją zasadą nieupubliczniania życia prywatnego, a w dodatku spowodowałaby konieczność uprzedniego sprawdzania pełnoletniości czytających :-)
Dlatego opiszmy to może porównując mnie do sytuacji dziecka, które na wakacje zamieszkało w Disneylandzie z wolnym wstępem na wszystkie atrakcje :-)
Istotną różnicą w stosunku do tegoż dziecka jest fakt, że nie chodzi przy tym wyłącznie o tzw.” płytkie przyjemności” które stosunkowo szybko mogą się znudzić, lecz też o takie, które dotykają nas głęboko w każdym aspekcie bycia człowiekiem, powodując w nas przy tym pozytywne zmiany .
Uważni Czytelnicy zauważą pewnie, że nie wykluczam tych „płytkich”, bo przecież i z nich składa się nasze życie! A przecież chcemy żyć pełnia życia, nieprawdaż?
Ciekawym efektem ubocznym jest redukcja mojej w miarę stałej od kilku lat (nad)wagi o ponad 10 kg i to bez żadnych diet! Wystarczyło trochę rozsądku przy jedzeniu i urozmaicona (oraz zazwyczaj bardzo przyjemna) aktywność fizyczna :-)
Jakie wady wykazało opisane powyżej podejście?
- czasowo zaniedbałem ten blog i pisanie innych tekstów
- sterta książek do przeczytania nie zaczęła maleć
Z tego wynikają następujące korekty na drugą połowę lata:
- pewne wyrównanie proporcji między hedonistycznym a intelektualnym podejściem w wyborze aktywności danego dnia, bo chyba przesadziłem z tym pierwszym :-)
- odrobina dyscypliny przejawiającej się w wyznaczeniu sobie codziennego pensum czasu przeznaczonego na czytanie i pisanie. Zobaczymy jak mi z tym pójdzie
Dziś właśnie jest pierwszy dzień tego skorygowanego podejścia, stąd mój tekst na blogu.
Nie było jego zamiarem „pochwalenie się” jak dobrze mi się teraz żyje. Bardziej zależy mi na tym, aby wielu z Was czytając ten post uświadomiło sobie że napisał go człowiek, który:
- z Waszego punktu widzenia jest w dość zaawansowanym wieku, a więc pod wieloma względami możecie pobić go na głowę sprawnością i energią (to piszę serio!!)
- żyje w Polsce
- pracuje głównie w Polsce nie korzystając z żadnych „układów”, po prostu zarabia dostarczając klientom realna i znaczącą wartość dodaną
- płaci w Polsce normalne podatki i ZUS bez nielegalnego kombinowania i przekrętów
Wniosek z tego taki, że jeżeli taki gość jak ja potrafi to zrobić, to Wy, najdalej w perspektywie kilku lat tym bardziej!! Trzeba tylko uświadomić sobie gdzie jesteśmy i co naprawdę jest dla nas ważne, a potem samodzielnie używać swojego mózgu ! I unikać niepotrzebnego rozpraszania zasobów!
Jeżeli ktoś ma podobne priorytety do moich, to wiele wskazówek znajdzie na blogu, zarówno we wpisach, które zamieściłem, jak i w tych, które planuję.
Wszystkim życzę realizacji waszego wymarzonego życia i zapraszam do wypowiedzi w komentarzach
Witam!
Tak długo „Stabilność emocjonalna” była ostatnim Twoim wpisem, że byłam skłonna posądzić kogoś o grzebanie mi iGooglowym podglądzie blogów i poprzestawianie okienek, gdy niespodziewanie wskoczył „Grypsy time” :)
Nie miałam wątpliwości, że nieobecność jest spowodowana tym, że „powodzi się tak dobrze” (i dobrze!). Miałam nawet obawę, że może tak dobrze, że uznasz powrót do blogowania za zbędny w swoim życiu – ze stratą dla wielu Czytelników.
Dzięki za kolejny kipiący dobrą energią post i życzę równie udanej drugiej połowy wakacji (trzymam kciuki za dyscyplinę i realizację planów)!
Pozdrawiam
Magda
Jak dla mnie post bardzo trafiony – zbiliża się 1 sierpnia i wtedy zamierzam wdrożyć kilka pomysłów – zgodnie z „terorią schodów”, tak by z dniem 1 września móc dokonać korekty i wprowadzić poprawki w życie.
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI Alex!
Fajnie się czyta tak optymistyczne posty. Bez wątpienia jesteś człowiekiem który „się ustawił”. :)
Ja mam 25 lat i nie mam zielonego pojęcia co zrobić z życiem w dodatku, mam obawy przed byciem wolnym strzelcem, bądź założeniem firmy, wiec zostanę jedynie prostym zjadaczem chleba na etacie :D
Będzie krótko – inspirujesz mnie od dawien dawna do kroczenia własną ścieżką. Ten post kolejny już raz pokazał mi, że warto!
Życzę udanej korekty, więcej książek na koncie i chęci do częstszego dzielenia się wiedzą :)
Serdecznie pozdrawiam!
Bartek
Takie posty inspirują mnie do działania :)
Zmotywowało mnie to do zrobienia sobie podobnej analizy i zauważyłem, że niektóre zasoby też powinienem lepiej wykorzystywać przez co jakość całego życia powinna znacząco wzrosnąć.
Dzięki Alex!
Jak dobrze znów Cię 'słyszeć’ Alex :) Przynajmniej co dwa dni od ponad miesiąca moim oczom ukazywała się 'stabilność emocjonalna’, ale cierpliwość się opłaciła i dzisiaj ten wypełniony pozytywną energią 'Gipsy time’ od razu spowodował pojawienie się uśmiechu na mojej twarzy :)
Ale proszę, nie zostawiaj już Nas na tak długo samych sobie :)
A nie kusi się jeszcze jedna 'baza’, ale w bardziej egzotycznym miejscu? Ja od dawna mam taki dalekosiężny cel i wiem, że uda się go zrealizować, bo Berlin Berlinem, ale plaża i palmy jakoś bardziej oddziałują na moją podświadomość :) To chyba przez to, że od zawsze – a to już (albo i nie już :)) 19 lat – mieszkam na typowym blokowisku, oczywiście w mieście.
Alex, napisałeś ważną rzecz odnośnie priorytetów:
„-interesujące i zróżnicowane przeżycia zarówno fizyczne jak i intelektualne
-dobre zdrowie i kondycja fizyczna aby móc maksymalnie delektować się punktem pierwszym
-dobry i pozytywny stan ducha
-unikanie “efektu tunelowego“”
Co zrobić, gdy pracujesz przez lata nad każdym z punktów, gdy wchodzisz w relację z bardzo inteligentną, pozytywną osobą, która ma jedną wadę – „nie unika efektu tunelowego”.
Poważnie mam wrażenie, że stanęłam w miejscu na drodze powolnego (ale zawsze!) rozwijania cech ww.
Pozdrawiam, Agnieszka.
Wspaniale, że jest wszystko w najlepszym porządku i dużo radości w tym poście gości. Ja myślałem, że po prostu jesteś bardzo zapracowany, później podejrzenia zaczęły padać na mój czytnik RSS, no ale dzisiejszy post wszystko wyjaśnił. :D
Pozdrawiam :)
Witam!
Szczerze mówiąc trafiłem tu trochę przypadkiem, ale od razu stwierdziłem, że zostaję na dłużej;-)
Miło posłuchać kogoś, kto jest prawdziwie zadowolony ze swojego życia. Wśród otaczających nas malkontentów taki głos pozwala „odkłamać” rzeczywistość.
Dzięki za to jakże inne spojrzenie. Dla mnie osobiście nie nowe, ale trochę zapomniane i przykurzone.
Pozdrawiam, Marcin
Wraz z przeczytanym tekstem odebralem zdrowa porcje pozytywnej energii. Teraz ide podzielic sie nia z moimi sasiadami. A mieszkam na wschodnim wybrzezu Anglii (Blog ma zasieg! to sie nazywa efekt motyla).
To i ja przywitam Cię z powrotem na „naszym” blogu.
(Ile razy dziennie można patrzeć na te kulki ze stabilności, dobrze, że jest coś nowego)
Cieszę się, że tryskasz energią – pierwsza część wpisu.
Dla drugiej części wpisu (dla takich wpisów) odwiedzam blog.
Pozdrawiam
Witaj Alex,
Cóż, ten post sobie dodam do zakładek, jak znów trafię na kogoś kto narzeka, że „jest źle” to mu to prześlę :) BullsEye i tyle. Motywujący post.
Mi też się Gypsy Time kończy, bardzo miłym akcentem, za tydzień wyjazd do Norwegii turystycznie, aktywnie, szybko, ciekawie, nie do końca pewnie (jak auto po drodze wysiądzie to pozostaje złomować i samolotem wracać ;) ) a po powrocie… Pełne ręce roboty. Bardzo pełne. Co ciekawe – „okazje” przyszły same i zawodowe i turystyczne, wystarczyło trochę ogarnąć się i purpurę wydobyć na zewnątrz :) Nadal trochę za dużo losu w tym wszystkim, ale wszak „co dobre przychodzi mi łatwo”, nieprawdaż? :D
—
Witaj Cyryl,
Hmmm… A ja mam 24 jeszcze (we wrześniu się zrównamy), w maju własną firmę założyłem, która do tej pory zajmowała się dwoma rzeczami
1) zapewnieniem mi ciągłości ZUS, w razie potrzeby skorzystania z „darmowej” służby zdrowia, bo w „pewną” emeryturę nie wierzę, lepiej zadbać samemu.
2) generowaniem kosztów pod przyszłe przychody – czyli wszelakie koszta jakie ponosiłem, gdy poszukiwałem zleceniodawców – co też z kosztami się wiąże.
Od sierpnia zaczynam współpracę z dwoma firmami, w nowych dla mnie branżach, mam dokładnie to samą świadomość jak na etacie – sprawdzę się, to będzie dobrze. Tyle, że wtedy ta świadomość była złudzeniem, teraz realnie zarobię co wypracuję.
A maj-sierpień jeden z lepszych „Gypsy Time” w moim życiu… Towarzyskim ;) Parę mocnych zmian światopoglądowych, na lepsze.
Nie wiem jakie masz doświadczenia zawodowe, jeśli brak – etat na początek może być, by się „ogarnąć”. Ja po tych hmmm… 6 latach w sumie, stwierdziłem definitywnie – już nie. Przy własnej firmie masz większą paletę możliwości ORAZ jesteś traktowany jak partner, nie jak robotnik. Wiadomo, że większa odpowiedzialność, że pod prąd, ale jesteśmy dorośli, nieprawdaż?
Biorąc pod uwagę promocję 2-letnich niskich składek ZUS… Głupio nie ruszyć z miejsca.
pozdrawiam serdecznie
WW
Witam wszystkich,
Ja również zdecydowałem się w tamtym roku na założenie firmy. Plany były śmiałe, choć zostało to zweryfikowane przez życie. Początki były trudne, ale cały czas jest coraz lepiej. Nie poddawajcie się mimo trudności, na osiągnięcie sukcesu trzeba trochę czasu. Alex napisz jak ty startowałeś, z jakimi problemami się zmierzyłeś.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysiek G.
Witam wszystkich.
Takie spojrzenie na swoje życie „z boku” co pewien czas może przynieść b. dobre efekty, polecam wszystkim :)
Zastanawia mnie jeden fragment:
„Czytelnicy zauważą pewnie, że nie wykluczam tych “płytkich”, bo przecież i z nich składa się nasze życie! A przecież chcemy żyć pełnia życia”
Trochę czepiam się dla zasady bo też doceniam „płytkie przyjemności”, ale nie podoba mi się sposób argumentacji. Czy naprawdę chcemy dotykać absolutnie wszystkich składników życia? Również tych złych?
I przy okazji mam drugie pytanie(może nawet ważniejsze), czy takie czepianie się ma sens? :) Bo, jak napisałem wcześniej, zgadzam się z wnioskiem, ale nie do końca z sposobem dojścia do niego, więc jakby się uprzeć to efekt jest ten sam :)
Proszę o odpowiedź każdego kto ma coś do powiedzenia, nie tylko Autora.
Alex,
Co chcesz powiedzieć pisząc:
„Obiecuje, że może za wyjątkiem jednej wyprawy w lutym 2011 nie pozostawię Was tak długo w niepewności.” ?
pozdrawiam, Artur
Co prawda ja swój wiek po 50 wyobrażam sobie inaczej jak na wypełnianiu kolejnych projektów od klientów, raczej na przyhamowanie (z pracą, nie z aktywnym życiem), ale ten post pokazuje, że nie ma co się bać upływu lat, bo dużo rzeczy przemija, ale rekompensuje to przede wszystkim doświadczenie i wiedza, więc równowaga w przyrodzie jest jak zwykle zachowana. :)
Jak dobrze Cię „usłyszeć” Alexie :) Twój post to jak promień słońca w nasze życia, pewnie nie jedne czytelnik czytając tego optymistycznego posta uśmiechał się do monitora jak ja ;)
Czasem taki przegląd zasobów wynika z ostrych zakrętów w życiu. Jak u mnie parę miesięcy temu. Dopiero nazwanie tego przez Ciebie w ten sposób, uświadomiło mi, że taki przegląd trochę nieświadomy, mimowolny mam za sobą. Na zmianę na raz wszystkiego co jest do poprawy brakuje mi godzin w dobie, ale plan na najbliższe parę miesięcy jest. Jak się dostanie od życia w tyłek, to trzeba wykorzystać tego kopniaka do rozpędzenia się i zwojowania świata, a nie- trzymać się za tyłek i płakać, że boli? Right? ;) Right! :)
Witam
Tego lata testuję zbliżone do opisanego w poście podejścia do celów i strategii – znacznie prostsze niż często stosowałem do tej pory (m.in. bez list konkretnych zadań).
Zgrubny kompas z najważniejszymi priorytetami (strategia) i podstawowe intencje co do osiągnięć (cele) przynoszą wiele pozytywnie zaskakujących mnie rozwiązań i wydarzeń. O istnieniu niektórych nie miałem pojęcia, więc nie mogły znaleźć się na szczegółowej liście zadań do wykonania. Elastyczne i otwarte podejście do rozmów ze znajomymi także generuje nową jakość w kontaktach!
Z życzeniami wspaniałej reszty lata
Tomek
Witaj Alex :)
Dobrze Cie widzieć (czytać:)). Najbardziej zainspirował mnie ten fragment na dole, mówiący o tym, że jeśli Ty tak możesz, to czemu nie ktoś inny. No właśnie, tylko cały szkopuł w tym aby mądrze dysponować swoimi zasobami.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego kontynuowania Gipsy Time :). We wszelkich jego formach i odmianach ;)
Pozdrawiam
Marcin
Czesc Alex, ciesze sie ze wrociles :) – google reader byl jakos tak pusty bez postow od Ciebie.
Czytam twoje posty regularnie i niektore z nich sa dla mnie bardzo inspirujace. Takie jak ten np. Wlasnie zabieram sie do zrobienia listy moich zasobow i celow porzadanych :)
Dzieki i pozdrawiam!
Witajcie
Magda U.
Dziekuję za trzymanie kciuków za moją dyscyplinę :-) W tej kategorii na pewno nie jestem wzorem do naśladowania i wszelkie wsparcie się przyda :-)
Kuba
Powodzenia we wdrażaniu pomysłów.
Cyryl
Nie można „ustawić się” na trwale we współczesnym świecie, bo rzeczywistość ciągle się zmienia. To, co możemy to mieć parę dobrych strategii, spory zakres umiejętności i oczy otwarte na sposobności. Jak miałem 25 lat to nie miałem o życiu zielonego pojęcia a do tego byłem zakompleksionym człowiekiem. Mimo tego ani jednego dnia nie przepracowałem na etacie!!! Ty też tak możesz!
Bartek Popiel
Warto, choć czasem nie wygląda na to :-)
Kamil Salomon
Taka analiza jest przydatna, bo często widzimy marnotrawstwo wokoło, a nie dostrzegamy własnego.
Mateusz
Pytasz: „A nie kusi się jeszcze jedna ‘baza’, ale w bardziej egzotycznym miejscu? Ja od dawna mam taki dalekosiężny cel i wiem, że uda się go zrealizować, bo Berlin Berlinem, ale plaża i palmy jakoś bardziej oddziałują na moją podświadomość „
Ja też tak kiedyś miałem ale ….. znudziło mi się :-) Wspominałem już, że mam ciągle łódkę na Florydzie, ale po w sumie 2 latach mieszkania na niej (zimami) nie chce mi się tak daleko latać. Na Kanary jest bliżej, a też jest ciepło :-)
Nawiasem mówiąc większość ludzi w Polsce mieszka w blokowiskach, nawet jak nazywają się one „apartamentowce” :-)
Agnieszka Ryczko
Pytasz: „Co zrobić, gdy pracujesz przez lata nad każdym z punktów, gdy wchodzisz w relację z bardzo inteligentną, pozytywną osobą, która ma jedną wadę – “nie unika efektu tunelowego”. „
To zależy jak się ten efekt przejawia. Jeżeli to ja miałbym być tym tunelem, to trzeba zachować ostrożność, jeśli chodzi o inne sprawy, to włącza się zasada „nie udzielaj konsultacji bez zlecenia” :-)
Jwojtas
To nie Twój czytnik tylko RSS w mojej głowie sie zaciął :-)
Marcin
Witaj na naszym blogu :-)
Grzesiek
To miło wiedzieć, że nasze teksty są czytane i dyskutowane w tak różnych miejscach, dziękuję :-)
Witold W. Wilk
„Gypsy Time” bardzo dobrze robi na wiele rzeczy, nieprawdaż? :-)
Powodzenia w Twojej nowej działaności
Krzysiek G.
Piszesz: „Alex napisz jak ty startowałeś, z jakimi problemami się zmierzyłeś. „
Z tego zrobiłaby się cała książka :-)
Jako przykład problemów, to zaczynając pisać dla klientów (bardzo dobre) software w Austrii zostałem ukarany grzywną za robienie tego bez odpowiednich uprawnień (skończone studia informatyczne lub 4 lata praktyki egzamin) :-) Narzekacie na Polskę, ale tutaj byłoby to niemożliwe.
Kajetan Walczak
Odnosząc sie do mojego zdania:
„“Czytelnicy zauważą pewnie, że nie wykluczam tych “płytkich”, bo przecież i z nich składa się nasze życie! A przecież chcemy żyć pełnia życia”
napisałeś:
„Czy naprawdę chcemy dotykać absolutnie wszystkich składników życia? Również tych złych? „
W tym poście pisze o delektowaniu się życiem, a więc zakładam, że mówimy o tych jego przyjemnych stronach. Tego tez dotyczy wspomniane przez Ciebie zdanie.
Artur Jaworski
W lutym 2011 wyruszam na 5 tygodni na małą wyprawę, która może zaprowadzić mnie w mejsca bez dostępu do internetu :-)
Paweł Kuriata
Ja też nie wypełniam „kolejnych projektów od klientów”, raczej robię to, co mnie interesuje – rzeczy naprawdę ciekawe i w miarę możliwości lukratywne :-)
Upływu lat nie należy się bać, ale możliwie dobrze korzystać z każdego dnia, bo nie wiemy ile tak naprawdę ma ich każdy z nas.
Żaneta
Wielu z nas, idąc przez życie przyjmuje na siebie niepotrzebny balast upodabniając się do załadowanej „z czubem” ciężarówki. Ostre zakręty są niezłą okazją, aby to wszystko spadło, trzeba tylko odpowiednio szybko jechać :-)
Tomasz Ciamulski
|Dlatego ważna jest świadomość własnych priorytetów a nie kurczowe trzymanie sie wyznaczonych celów. Dziękuję za życzenia! :-)
Grąbkowski Marcin
Piszesz: „Najbardziej zainspirował mnie ten fragment na dole, mówiący o tym, że jeśli Ty tak możesz, to czemu nie ktoś inny. „
Nie tylko ten post, cały blog jest pisany z takim założeniem :-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i jeszcze raz dziekuję za życzenia
Alex
Alex, podasz jakieś przykłady tych gentelman’s agreements? Ciekaw jestem, jakiego typu wzajemne zobowiązania podjąłeś w swoim życiu i jakie są tego konsekwencje (może miałeś też jakieś nieudane doświadczenia tego typu w przeszłości). Pytam, bo sam bardzo ostrożnie podejmuję długoterminowe zobowiązania; dbam o niezależność własną oraz niezależność osób, z którymi utrzymuję kontakt (=unikam osób które są zależne od innych, co zazwyczaj interpretuję jako niezaradność życiową). Poza przyjaźnią i troską o bliskich nie ma w moim życiu „zobowiązań” wobec innych; czasami zastanawiam się, jak by to było… i czy warto do tego dążyć? Stąd moje pytanie o przykłady z Twojego życia :)
Witajcie
Odbiegam nieco od ogólnego toku dyskusji, jednak interesuje mnie wpływ drugiej osoby (tu: partner) na nasze działania, plany.
Alex, napisałeś:
„Jeżeli to ja miałbym być tym tunelem, to trzeba zachować ostrożność, jeśli chodzi o inne sprawy, to włącza się zasada „nie udzielaj konsultacji bez zlecenia”.
Szczerze powiedziawszy nie do końca rozumiem. Możesz rozwinąć myśl? -> „jeśli to ja…”, „nie udzielaj konsultacji…”.
Ogólnie wydaje mi się, że można w życiu zrobić paru osobom wiele przykrości, co jest nieuniknione, gdy stawiamy nasz rozwój, dobre samopoczucie ponad inne sprawy. Nie zawsze udaje się pogodzić osobistą strategię z celami kogoś innego.
Pozdrawiam
Witam Wszystkich czytelników oraz Alexa!
Ja również w ostatnim czasie zaniedbałem bloga, również z tych samych powodów co Ty. Ze względu na zbyt duży natłok pracy połączonej z rozrywką (moja praca to moje hobby) zacząłem zaniedbywać swoje życie osobiste.
Zrobiłem sobie rachunek sumienia, podsumowałem aktualne zasoby, które posiadam, sprawdziłem w którym jestem miejscu, zaplanowałem drogę oraz zacząłem działać :)
Dołożyłem do swojej jednak malejącej sterty książek kilka świetnych tytułów z Amazona i czekam na długoterminowe efekty :)
Co więcej, poprzez polecenie Twojego bloga Alexie mojemu teamowi z firmy, zacząłem zauważać pozytywne zmiany w sposobie myślenia i działania, co również przekłada się na wzrost jakości mojej firmy, oraz wzrost wiarygodności mojej osoby.
Jeszcze gdyby pogoda była w miarę stabilna ;-) byłoby idealnie!
Pozdrawiam serdecznie,
Piotr
Witaj po długiej przerwie Alex!
Jak wielu Twoich czytelników nie mogłam doczekać się kolejnego posta. Właśnie ta tęsknota pchnęła mnie do dodania pierwszego komentarza ;-)
Dzięki studiowaniu Twojego bloga poukładałam sobie wiele rzeczy w moim życiu, doceniłam swoje naturalne talenty i postanowiłam je wykorzystać w życiu zawodowym.
Tegoroczne lato jest dla mnie czasem wielu pozytywnych zmian, osiągania prawdziwej samodzielności i pełni odpowiedzialności za własne decyzje. Nie ukrywam, że lektura Twojego bloga utwierdza mnie w przekonaniu, że idę właściwą drogą ;-)
Dziękuję, że jesteś!
Pozdrawiam ciepło,
Joasia
Alex, piszesz że nie przepracowałeś nawet jednego dnia na etacie. Nie wątpię też że odniosłeś sukces.
Ale czy Twoja droga będzie dobra dla kogoś innego?
Ja pracuję na etacie, zarabiam tak mało że po opłaceniu mieszkania nie wystarcza na jedzenie.
Szukam innej pracy, jestem bankowcem, doradcą klienta z wieloletnim doświadczeniem w kilku bankach, zarabiam 1400 zł netto (miesiecznie, żeby nie było).
Założe się że nie przeglądasz ofert pracy, ja robię to codziennie, dominują oferty dla agentów ubezpieczeniowych i przedstawicieli bankowych na własnej działalności.
Żadnej podstawy, tylko prowizja, typowa akwizycja.
Co poradzisz ludziom w mojej sytuacji, takim którzy miesięcznie zarabiają mniej, niż Ty za godzinę (tak przypuszczam).
Pewnie każesz wziąć sprawy we własne ręce.
Mam rzucić pracę? Założyć firmę?
Dziecku powiem że dostanie jeść dopiero jak tatuś coś zarobi?
Stary, to jest Polska, tutaj ludzie żyją na skraju nędzy. Może z Twojego poziomu tego nie widać, ja widzę ludzi, którzy wydają 3 zł dziennie na jedzenie a i tak wystarcza im do 20-stego kasy.
Xulu zaraz usłyszysz tutaj, że sam jesteś sobie winien bo założyłeś rodzinę i masz dzieci.
Trzeba było najpierw się dorobić a potem … no właśnie. Najlepiej nie mieć dzieci bo w ten sposób uzależniasz się.
Najważniejsze w życiu to być wolnym, niezależny, widzieć koniec swego nosa i cały czas się rozwijać ;)
Witam :)
Michał Mech:
Uśmiałem się z tego sarkastyczno-ironicznego tonu :). Szerszy komentarz pozostawię Alexowi:).
Od siebie tylko dodam, że nie podzielam Twoje punktu widzenia, bo chcę mieć dzieci, rodzinę itd, itp.
Xulu:
Ile masz lat?. Po tylu latach zarabiasz tylko 1400 netto?. Powiem Ci, że doskonale wiem co mówisz, bo pracowałem za 1300 netto niecały rok temu (mam 29 lat, angielski (znajomość bardzo dobra – czytam, piszę, mówię itd). Poza tym bardzo dużo czytam, staram się inwestować w siebie nadwyżki finansowe. Fakt nie posiadam rodziny (jeszcze).
Xulu pozwolę sobie zacytować kogoś:
„For things to change, you have to change” – Jim Rohn
Potwierdzam, sprawdzone w życiu :).
Pozdrawiam
Marcin
Jakub Petrykowski
To są bardzo różne gentleman agreements :-)
Z kilkoma klientami jestem umówiony, że coś dla nich zrobię, kilka osób wie, że gdyby podwinęła im się noga, to mają linę asekuracyjną, moja mama ma dożywotnio zero problemów finansowych itp.
Kwestia własnej niezależności i wolności wybory jest dla mnie bardzo ważna, ale powyższe sprawy nie stanowia problemu.
Agnieszka Ryczko
Pisząc zdanie: „Jeżeli to ja miałbym być tym tunelem, to trzeba zachować ostrożność, jeśli chodzi o inne sprawy, to włącza się zasada „nie udzielaj konsultacji bez zlecenia”. „ miałem na mysli nastepujące sytuacje:
1)ja staję się całą a przynajmniej przeważająca zawartością życia partnera – bardzo niebezpieczne i potencjalnie szkodliwe dla obydwu stron
2)jeżeli ktoś inny robi sobie „tunelowe życie” niezwiązane ze mną to się w to nie wtrącam
Piszesz: „Nie zawsze udaje się pogodzić osobistą strategię z celami kogoś innego. „
jeżeli w tym jest spora rozbieżność to lepiej poszukać kogoś innego
Piotr J. Synowiec
Dziękuję za miły feedback. To już kolejny team, który ma lekturę blogu jako zalecane zajęcie :-)
Joasiu
Dziekuję za ciepłe słowa i życzę Ci wiele powodzenia we wprowadzaniu pożądanych przez Ciebie zmian
Xulu
Witaj na naszym blogu :-)
Odpowiedzmy po kolei.
Pytasz: „Ale czy Twoja droga będzie dobra dla kogoś innego? „
Niekoniecznie. Nie zmienia to faktu, że opis mojego podejścia i działań może zawierać cenne wskazówki dla kogoś, kto chce zbudować sobie interesujące życie według własnych wyobrażeń. Po to w ogóle piszę ten blog.
Piszesz o swojej sytuacji materialnej. Opowiem Ci bardzo krótko jak zaczynałem w Austrii:
Mieszkałem w Graz w takiej trochę lepszej piwnicy (doprowadzona zimna woda do umywalki, ubikacja na korytarzu. Jeżeli jako nie umiejący negocjować obcokrajowiec w tak drogim kraju jak Austria płaciłem za mieszkanie (w przeliczeniu) niecałe 200 zł miesięcznie to możesz sobie wyobrazić jak komfortowy był mój „apartament” :-)
Ogrzewany był piecem na olej opałowy na który nie było mnie stać, a w takim piecu nie da się palić czymkolwiek innym, poza ewentualnie zużytym olejem silnikowym :-)
Nie mogłem liczyć na żadne wsparcie, przyjaciele zostali za „żelazną kurtyną”
To był czas poważnego kryzysu gospodarki, pracy brakowało nawet dla Austriaków, a Polaków, po fali przestępstw i rozrób raczej nie lubiano.
Żywność kupowałem głównie w sieci Hofer (to jest austriacki Aldi) i do dziś potrafię wyczarować sporo pożywnych potraw z tak urozmaiconych składników jak olej, cebula, jajka i tanie puszki z rybami :-)
Porównaj to z Toja sytuacja, kiedy masz stałą pracę, zapewniona opiekę medyczną a nawet zasiłek dla bezrobotnych jakby coś się przydarzyło.
Moja rada dla ludzi takich jak Ty: Czytaj bardzo uważnie to, co napisałem przez te kilka lat na blogu. Nie ma tam co prawda jednej „patentowej” recepty, przy pomocy której w mgnieniu oka zmienisz Twoje życie, ale za to mnóstwo użytecznych narzędzi, które mnie i wielu innym pomogły w osiągnięciu obecnej, dość komfortowej sytuacji życiowej mimo dość kiepskiej sytuacji wyjściowej.
Piszesz: „Stary, to jest Polska, tutaj ludzie żyją na skraju nędzy „
W każdym kraju jest warstwa takich ludzi, którzy zresztą znaleźli się w złej sytuacji z bardzo różnych powodów. Czemu ma służyć przytaczanie takiego przykładu, podobnie jak tego ludzi, którzy wydają 3 zł dziennie?
Michał Mech
Napisałeś: „… usłyszysz tutaj, że sam jesteś sobie winien bo założyłeś rodzinę i masz dzieci.
Trzeba było najpierw się dorobić a potem … no właśnie. Najlepiej nie mieć dzieci bo w ten sposób uzależniasz się.
Najważniejsze w życiu to być wolnym, niezależny, widzieć koniec swego nosa i cały czas się rozwijać „
jeżeli to jest Twoja osobista opinia, to proszę podkreśl to wyraźniej. Jeśli wkładasz te słowa w usta moje lub jakiegokolwiek Czytelnika to proszę nie rób tego więcej!
Xulu,
w Polsce ludzie żyją na różnym poziomie, nie tylko na takim, jaki wskazujesz (porozglądaj się).
Ten blog i podejmowane przez jego Aautora aktywności poza blogiem (w tym spotkania z czytelnikami czy warsztaty dla start-upów realizowane bezpłatnie)służą m.in, temu, by nie być skazanym na takie życie, jakie przedstawiasz pisząc o nędzy Polaków.
Michał Mech,
Twój komentarz jest jednym z tych, które (niestety)utwierdzają mnie w przekonaniu, że wyższe wykształcenie nie jest gwarancją umiejętności czytania ze zrozumieniem…
Warto poćwiczyć, bo to umiejętność bardzo w życiu przydatna (nie tylko w biznesie).
Pozdrawiam, Ewa
Xulu
Mam wrażenie że znalazłeś się w trudnej sytuacji i nie za bardzo wiesz jak z niej wyjść.
Odpowiedz sobie, na pytanie co robisz żeby zmienić swoją sytuację, jakie działania podejmujesz?
Czego tak naprawdę pragniesz w życiu i co musi się stać żebyś zaczął coś zmieniać?
Kiedyś pomagałem człowiekowi wychodzić z bezdomności, wiesz co było najtrudniejsze? Sprawić żeby on sam chciał zmienić swoją sytuację.
Wypisz sobie swoje cele, ustal czas w jakim będziesz je realizował. Zrób sobie taki plan, zarówno krótko, jak i długoterminowy i zacznij zmieniać swoje życie.
Życzę powodzenia i trzymam kciuki.
Witaj Alexie!
O jak dobrze czyta się takie posty! Fajnie jest wiedzieć, że komus jest fajnie, zwłaszcza komus fajnemu. :) Ciesze się.
I mnie się poprostowało po nie najlepszym okresie.
Oglądałem w TV, jak ludzie kierując sięe złymi emocjami, jakimś fanatyzmem wykrzykują z zaciśniętymi pieściami. Cóż za marnowanie własnego życia. Ale to ich życie i ich sprawa. :)
Pozdrawiam gorąco!
Piotr
Michał napisał:
„Xulu zaraz usłyszysz tutaj, że sam jesteś sobie winien bo założyłeś rodzinę i masz dzieci. (…) Najważniejsze w życiu to być wolnym, niezależny, widzieć koniec swego nosa i cały czas się rozwijać ;)”
Michale, Alex przedstawia tu pewien sposób na życie, pewną wizję. Nikogo do niej nie zmusza, ani też nie pisze, że jego droga jest jedyną dobrą. Lubię czytać ten blog, nieraz z niego czerpię, choć mój sposób na zycie jest odmienny. Mam ukochanego synka, hobby i bywam nieprzyzwoicie leniwy… i z tego czerpię szczęście. Znam też swoją wartość i nie reaguję frustracją, gdy czytam rady Alexa, czy innych czytelników – bo nie odbieram ich jak ataki na mój styl życia.
Pomyśl o tym
Pozdrawiam
PiotrP
@Xulu
Tylko pytanie, czy Ty się urodziłeś z tym wykształceniem, z dzieckiem i w tej sytuacji, w której jesteś? Jeśli nie tzn. że tam właśnie podążyłeś. Jak wnioskuję z Twojego komentarza, to miejsce Ci nie odpowiada. Kogo winisz? „System”? :-)
Dlaczego piszesz: „Mam rzucić pracę? Założyć firmę?”.
Jest mnóstwo sposobów na zmianę krok po kroczku, powoli, rzucenie pracy i założenie własnej firmy to krok radykalny.
No i rozumiem Twój komentarz prawie jak „nie da się”… Zero samokrytyki, a cała wina na „system”.
Miło, że wróciłeś Alex :)
Szczerze mówiąc sam się zastanawiałem czy nie wysłać pytania o to czy coś złego się nie stało. Jednak w ostatni dzień jaki sobie dałem na oczekiwanie pojawił się ten post. Dobrze wiedzieć, że wracasz do regularnego blogowania i że wszystko jest u Ciebie w porządku. Sam też muszę przeprowadzić analizę własnych zasobów i możliwości ich optymalnego wykorzystania. Tym bardziej, że mam pewne plany i cele które chciałbym z powodzeniem zrealizować w tym roku.
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz Kudybiński.
Alex: dzięki za przykłady tych zobowiązań.
Piszesz, że ważne są dla Ciebie niezależność i wolność wyboru; jednocześnie, jak zwróciłeś uwagę w poście powyżej, masz znaczące zasoby.
O ile dobrze wnioskuję z wszystkiego, czego dotąd nauczyłem się z bloga i spotkań o Twoim podejściu do życia, zasoby te nie pojawiły się w Twoim życiu fartem, a raczej pracowałeś nad ich uzyskaniem i takim zorganizowaniem swoich relacji i wartości rynkowej, aby mieć właśnie dużą swobodę pozwalającą na komfortowe wykorzystanie tychże.
Ciekawi mnie jakie opcje rozważałeś, gdy po raz pierwszy osiągnąłeś ten stan. Wyobrażam sobie, że był taki moment w Twoim życiu, gdy pomyślałeś coś w stylu: „wow, jest naprawdę nieźle. moja ciężka praca i uczenie się dały mi tak wiele! Umiem dużo [w porównaniu z tym, co umiałem X lat temu], wciąż dużo się uczę, znam dużo super ludzi, mam dobrą pozycję na rynku i pomysły na jej umocnienie, mam dużo czasu i energii do robienia czegoś fajnego. Co teraz?” Uświadomiłeś sobie ilość dostępnych zasobów oraz swobodę, i postanowiłeś żyć tak, a nie inaczej – jak rozumiem, tworząc mieszankę: trenowanie innych w komunikacji jakieś hobby ciepłe kraje relacje z ludźmi (jak właściwie kultywowane? to też bardzo ciekawe, jak lubisz spędzać czas poza rozmawianiem z innymi i uczeniem innych :) blogowanie i edukacja wokół.
Przecież osoba o Twoich możliwościach może bardzo wiele różnych rzeczy. Prowadzić własne firmy, inwestować w firmy innych, zakładać szkoły czy udzielać się np. w organizacjach pozarządowych.
Wybrałeś swoją drogę – ale jakie inne rozważałeś, i co zadecydowało o wykształceniu takiego stylu życia, do którego doszedłeś? Bo że Ci on odpowiada i lubisz go, to się daje zauważyć.
Pytam trochę z podtekstem :) Otóż sam dochodzę w życiu do punktu, w którym moje zasoby i swoboda są znaczące [jak na moje dotychczasowe doświadczenia i wyobrażenia]; stoję przed serią wyborów takiego typu, jak opisałem wyżej. Wróciłem do Polski po dłuższym pobycie za granicą, ze swobodą, dużą dozą optymizmu, nowymi umiejętnościami, otwartym podejściem do innych ludzi, zmienionym spojrzeniem na otoczenie, zaskakująco dużą dawką patriotyzmu, który mam ochotę przelać w konkretne usprawnienia naszej polskiej rzeczywistości (może w obszarze edukacji); zastanawiam się, gdzie i jak zamieszkać i jak spożytkować swoją energię.
Jeśli masz na ten temat jakieś przemyślenia (tj jak wybrałeś swoją ścieżkę i jakie inne ścieżki rozważałeś), to bardzo chętnie poczytam. Piszę tutaj, bo może to być interesujące dla wielu innych Czytelników.