Zadajecie sobie zapewne pytanie, co na tym blogu robi post o podrywaniu? :-)
No cóż, sprecyzujmy najpierw o czym dokładnie będziemy mówili.
Poniżej używam słowa podrywanie w znaczeniu “Takie podejście do obcej osoby i poprowadzenie z nią rozmowy, aby zdobyć jej zaufanie i skłonić ją do zrobienia czegoś, co dla obydwu stron będzie korzystne”:-) Ładna definicja? :-)
W tym miejscu należy jeszcze zdecydowanie podkreślić dwie rzeczy:
- „dla obydwu stron korzystne” ma być w zrozumieniu zarówno Twoim jak i tej drugiej strony!!
- przestrzegam też przed manipulacyjnym użyciem tego, co napiszę poniżej. Krótkoterminowo może dać to pewne rezultaty, ale brak uczciwości w kontaktach z innymi prędzej czy później mści się na nas.
Jak widać z definicji, samo podrywanie może oczywiście służyć do skutecznego poznawania osób płci przeciwnej, jednocześnie też jest niezwykle przydatne przy poszerzaniu kontaktów wszelkiego rodzaju, staraniu się o pracę, czy też w sprzedaży.
Zobaczmy więc, jak ten „podryw” wygląda w realnym świecie.
Bliższa obserwacja pozwala nam wyróżnić kilka strategii, które stosują przy tym różni ludzie.
- Najczęściej stosowana strategia „na zabłyśnięcie”
- Często stosowana strategia zastępcza, której popularne określenie (na Ru….na) nie jest poprawne politycznie (zwłaszcza po ostatnim rozszerzeniu Unii Europejskiej) i dlatego nie będzie tutaj przytaczane
- Metoda “na pretensje” (tak, tak!!!)
- I wreszcie najskuteczniejsza, a jednocześnie najrzadziej stosowana polegająca na daniu szansy na zabłyśnięcie osobie podrywanej
Omówmy teraz każdą z nich:
Metoda na zabłyśnięcie
Standardowy sposób młodych mężczyzn, oraz tych, którzy po latach spędzonych „grzecznie” nagle decydują się pojawić na „rynku” z metodami, które pamiętają ze swojej młodości.
„Na zabłyśnięcie” polega generalnie na tym, że podrywacz podchodzi do osoby podrywanej i stara się jej pokazać, jakim on jest jedynym w swoim rodzaju, wspaniałym i wyjątkowym człowiekiem.
Wielu mężczyzn postępuje tak pod wpływem kiepskich filmów, które obejrzeli, lub wczesnych doświadczeń z płcią przeciwną, które wynieśli ze szkoły. W tamtym wieku, kiedy to zazwyczaj podrywało się równie nieopierzone nastolatki, była to może skuteczna metoda, ale zawodzi ona na całej linii w stosunku do osób mniej, czy bardziej dojrzałych!!
Tak naprawdę to jest ona chyba najmniej skuteczna, szczególnie jeśli chodzi o „poderwanie” ciekawszych ludzi i dotyczy to nie tylko kontaktów damsko-męskich, lecz i towarzyskich, czy biznesowych.
Dla przykładu, czasem ktoś chce się ze mną spotkać na kawę, po czym w nieskończoność chwali się swoimi osiągnięciami i na tym polega większa część rozmowy :-) Jak myślicie, jaka jest szansa, że zechcę spotkać się z takim kimś jeszcze raz?
Aby było ciekawiej, to tę metodę stosuje też wiele firm i to całkiem poważnych. Zobaczcie typową prezentację sprzedażową przeciętnej firmy, która nie miała przyzwoitych szkoleń (najlepiej u mnie ;-)), a zapewne na drugim miejscu (po nieśmiertelnej, choć zabójczej agendzie) znajdzie się tam slajd opisujący „jacy to my jesteśmy wielcy i wspaniali” :-) Zakład?!! :-)
Dodatkową wadą jest to, że stosowanie metody na zabłyśniecie, często zdradza osobę podrywającą, jako kogoś mającego problemy z poczuciem własnej wartości, o czym tez powiemy sobie więcej przy innej okazji
Metoda na wyskamlanie
Czasem spotykana metoda, polegającą na tym, że osoba podrywająca podchodzi do obiektu podrywanego i stara się w tym obiekcie wzbudzić litość. Niektórzy faceci robią to z kobietami, spekulując na obudzenie w nich instynktów macierzyńskich, które maja spowodować, iż one, wiedzione nimi przygarną ich do siebie i przytulią (cokolwiek byśmy pod tym rozumieli :-)) Starają sie oni pokazać kobiecie: „zobacz jaki jestem biedny, niedoceniony, potrzebujący wsparcia….”
Kiedyś podobno była to metoda, która w Polsce skutkowała (mamy wiele przykładów w literaturze ), ale wierzcie mi, w dzisiejszych czasach większość nowoczesnych kobiet ma w nosie nieudaczników. Szczególnie dotyczy to Pań, które nie są zdesperowane, tych pozostałych tak, czy inaczej nie zalecam podrywać, chyba, że „problemy to Wasza specjalność”.
Czasem zdarza się obserwować tę metodę nawet w biznesie: „Panie, kup pan, bo to mi brakuje do targetu”, albo „daj mi podwyżkę, bo urodziło mi się dziecko, kupiłem meble itd.”, przeważnie z równie kiepskimi rezultatami. Zróbcie sobie tę przysługę i w trosce o Wasz image i samoocenę zrezygnujcie z takiego czegoś!
Metoda „na pretensje”
Metoda ta polega na próbie nawiązania kontaktu przez zarzuty stawiane poznawanej osobie. Wydaje się to być bardzo kontraproduktywne (i jest kontraproduktywne!!!), niemniej ciągle są osoby, które tego próbują. Kiedyś byłem świadkiem takiej scenki w pociągu. Siedzi sobie kobieta w przedziale i czyta książkę. Facet do niej z pretensją w głosie: ” takie ładne widoki za oknem, a pani czyta książkę!!??” Rezultatem było zdziwione spojrzenie i powrót do lektury.
Podobnie, jako administrator forum, na którym była angielska wersja software (co nie przeszkodziło w jego rozrośnięciu się do dziesiątków tysięcy postów) otrzymałem następującego maila, cytuje: ” chcę się zapisać do forum, ale to niedopuszczalne aby zamiast po polsku była tam angielska sieczka!!” – Moja reakcja – Delete and forget!!
Metoda „daj drugiej stronie zabłysnąć”
Jest to najskuteczniejsza, a jednocześnie, jak już wspomniałem najrzadziej stosowana strategia podrywania. W dużym skrócie polega ona na tym, aby dać drugiej stronie okazję do pokazania się z jak najlepszej strony. Nawiązując kontakt z obiektem podrywanym, zrób to tak, aby ta osoba mogła wykazać się, jaka jest inteligentna, oczytana, wyjątkowa. Tak naprawdę to większość ludzi posiadających w miarę zdrowe poczucie własnej wartości (innych nie warto podrywać!!!) uważa sie za kogoś jedynego w swoim rodzaju i danie im możliwości wykazania tego doskonale wpływa na ich samopoczucie. A jeśli ktoś czuje się doskonale przebywając i komunikując z Tobą, to będzie to przeżycie chętnie powtarzał i ze swojej strony robił wiele, aby do tych powtórek dochodziło. Korzystne dla nas, nieprawdaż?
Tyle czysto akademickich rozważań. Następnym razem, jeśli ten temat spotka się z zainteresowaniem, to napiszę jak w prosty sposób praktycznie dać zabłysnąć rozmówcy. Dla wielu z Was uświadomienie i nauczenie się tych sposobów może mieć równie zbawienny skutek, jaki miało kiedyś dla mnie :-)
PS: Wplecenie wątków o podrywaniu w ciąg postów o wychylaniu się może na pierwszy rzut oka wydawać się dziwne, niemniej te zagadnienia są bardzo pokrewne :-)
PPS: Kontynuacja tego wątku znajduje się tutaj
świetny news- aż chce się dodać coś od siebie. genialnie ; ).
Część druga, z praktycznymi wskazówkami jest już prawie gotowa :-)
Jak Ci się powyższe podoba zawsze możesz „wykopać” na http://www.wykop.pl :-)
Pozdrawiam i idę spać, jutro szkolę cały dzień
Alex
Odzdrawiam i życzę efektywnego oraz przyjemnego dnia. Lepiej będzie „wykopać” komplet rozważań, więc poczekajmy na pozostałą część tematu :).
Mała literówka w ostatnim akapicie 'Metody na zabłyśnięcie’: „Dodatkową wydą”
świetny tekst – szkoda tylko że się urywa w kulminacyjnym momencie
Paterson
Najpierw zobaczymy jakie jest zainteresowanie i od tego będzie też zależeć „kompletność” dalszych części. Jak wiesz, lubię pisać dla konkretnych, zainteresowanych ludzi (to mi zostało po treningach, które prowadzę). To mnie motywuje :-)
Daniel
Dziękuję, już poprawiłem
Devnul
Ciąg dalszy jest przewidziany i już w przygotowaniu, reszta patrz odpowiedź dla Patersona.
Do wszystkich
Na razie chodzi mi o to, aby każdy zastanowił się jak on to robi, bo już to doprowadzi go do interesujących wniosków i obserwacji zarówno u siebie jak i bliźnich. Pamiętacie cztery stopnie poznania?
Następnym razem porozmawiamy jak zrobić to dobrze, ale najpierw chcę zobaczyć w jakim kierunku pójdzie dyskusja :-)
*** Alex – a jesli ktos tego nie robi? :-P
jak dla mnie „podrywanie” kogos na sile nie ma absolutnie zadnego sensu – to takie narzucanie sie.. pomijam juz fakt, ze wchodzenie do czyjegos zycia z argumentem „bo co to ja nie jestem i co to ja nie moge” wydaje mi sie smieszne i niepowazne..
no i pozostaje jeszcze kwestia sposobu tego podrywu.. wiele osob probuje „kupic” znajomosc z druga osoba, np. jakimis uczynkami.. ja zrobie ci to i tamto zebys zobaczyl, jaki to ja nie jestem dobry i super.. a skoro jestem taki dobry i taki super, to przeciez warto sie ze mna znac, prawda? jak dla mnie to jest najzwyklejsze ponizanie sie.. trzeba tez umiec cenic swoja osobe :-)
(pomijam tu fakt osob, ktore *z natury* sa dobre i lagodne, a wszystko co robia – robia niezobowiazujaco.. ale takich osob jest naprawde bardzo malo, margines wrecz, wiec w naszych obserwacjach mozna je spokojnie pominac :-P)
Paql
Zgadzam sią z tym, co napisałeś ….. ale znowu nie to było tematem mojego postu :-)
Aspekt „starania się” o kogoś poruszymy w odrębnym poście bo i tu istnieje bardzo dużo fałszywych wyobrażeń i legend. Na razie piszę o absolutnym ABC sympatycznego poznawania nowych osób.
Pytanie do wszystkich:
Jaki jest Wasz stosunek do podrywania (w znaczeniu użytym w głównym poście)?
Pozdrawiam
Alex
*** Alex – widocznie wybiegam za bardzo w przyszlosc ;-) ale to tylko dla Twojego dobra (:-D), zebys i te kwestie poruszyl nastepnym razem ;-)
(z tym dobrem to oczywiscie zart, bo takie stwierdzenie jest nagminnie uzywane przez rozne osoby (szczegolnie w stosunkach rodzic-dziecko))
a moj stosunek do podrywania? hmm.. za duzo osob robi to na sile probujac za wszelka cene wszystkim i kazdemu z osobna przypasc do gustu.. wiadomo, oczywiscie, ze kazdemu sie nie dogodzi i czesc osob *musi* pozostac (z tych czy innych wzgledow) poza naszym „zasiegiem”..
wiadomo, ze nie kazdego da sie poderwac w sposob „cywilizowany” (czyli przez pozwolenie zablysniecia tej osobie).. co w takim razie z tymi osobami? czy warto sie w ogole nimi interesowac? a jesli tak, to czy nie bedzie to mialo dla nas jakis (niemilych) nastepstw w przyszlosci (zgaduje: np. taka osoba ma taki, a nie inny charakter/temperament, zachowauje sie w taki, a nie inny sposob, itp.)?
Hej wszystkim,
Temat mnie interesuje, a jakie ja mam podejscie do „podrywania”? Nie mam zadnej swiadomej strategii „podrywania” dlatego post i dyskusje w temacie pokaza jak najlepiej to robic co pewnie zaoszczedzi sporo wysilkow gdybym mial dochodzic do wszystkiego sam jak Zos Samos ;-), z gory wszystkim dziekuje :-)
Alex mam jeszcze do Ciebie troche prywatne pytanie. Alex posiadasz skrzynke email w domenie Gmail.com, czy tylko GMX? Odpowiedz na tutaj na forum lub ew. mozesz poslac mi email’a.
Pozdrawiam
Kamil
Witam Ciebie Alex po długiej nieobecności w komentarzach (bynajmniej nie na samym blogu) jak i wszystkich bywalców tego blogu.
Z tematem trafiłeś jak dla mnie w bardzo dobrym momencie :). Jak zobaczyłem temat w moim agregatorze RSS to roześmiałem się na głos, ale do rzeczy.
Najpierw powiem o tym jakie strategie u mnie ostatnio występowały. Jak przemyślałem chwilę moje postępowanie w stosunku do jednej osoby okazało się, że bardzo delikatnie, ale jednak, pojawiła się metoda „na wyskamlanie”, następnie jak bym nie spojrzał zdarzały się i zdarzają teksty metody „na pretensje”. Nie były to metody skuteczne jak zauważyłem i dość szybko i bardzo nieświadomie (jak zresztą poprzednich) użyłem metod „daj drugiej stronie zabłysnąć” i sam trochę zabłysnąłem. Z przechwalaniem się i dowartościowywaniem w ten sposób nie mam problemów więc to było rzeczywiście trochę.
Temat mnie jak najbardziej zainteresował. Co do samego podrywu w sensie przedstawionym w głównym wątku mój stosunek jest bardzo pozytywny. Oczywiście jeżeli tak jak powtarzasz używa się takich technik w sposób nie szkodzący innym; z chęcią przyniesienia korzyści sobie jak i tej drugiej osobie. W końcu stosunki międzyludzkie są bardzo ważną częścią naszego życia i jeżeli mamy pozytywne doznania w tej sferze nasze samopoczucie bardzo na tym zyskuje. To już jest korzyść dla obu stron :).
paql:
Jeżeli mówimy o podrywaniu zgodnie z tym jak zdefiniował to Alex to nie widzę powodu dla którego niemieli byśmy tego robić. Oczywiście nic na siłę, ale rozwijanie swoich kontaktów osobistych to ogólnie pozytywna „działalność”, a czy robimy to bardziej umiejętnie czy mniej to już inna sprawa.
A co do „kupowania” znajomości drugiej osoby poprzez „jakieś uczynki” to chciałbym wyrazić bardzo stanowczy sprzeciw wobec poglądu prezentowanego przez Ciebie, że jest to poniżanie się. Nie mówię tu o jakimś usługiwaniu osobie którą pierwszy raz widzimy. Jeżeli jednak znam kogoś i widzę, że do tej osoby mam pozytywny stosunek to dlaczego nie mam pomóc jej w czymś, wykonać dla niej jakiejś przysługi czy to z własnej woli czy to na jej prośbę. Uważam, że takie postępowanie w życiu zaprocentuje.
Zgadzam się z Tobą w tym, że nie ze wszystkimi musimy zacieśniać stosunki, czasem wystarczy świadomość, że taka osoba istnieje choć czasem i to za blisko :)
Pozdrawiam
Radek
Cześć.
Skoro piszesz : cyt. „lubię pisać dla konkretnych, zainteresowanych ludzi” więc odzywam się. Jestem konkretnym zainteresowanym dalszymi częściami człowiekiem i stałym czytelnikiem :)
Pozdrawiam.
Roman.
Alex,
zachodzi teraz ważne pytanie – jakie metody są najlepsze, aby umożliwić drugiej osobie pokazanie się z dobrej, inteligentnej strony?
Alex, czyżby zainspirował ten wpis Scott Ginsberg?
Napisał coś w stylu marketing/sprzedaż a podrywanie…
PS Widzę śródtytuły ;-)
Czy w takim razie metoda „daj komuś zabłysnąć” jest jedyną sensowną metodą (w sensie społecznej aprobaty a nie skuteczności). Inaczej mówiąc – czy przedstawiona lista jest zamknięta?
Ja bym zaryzykował stwierdzenie, że każda z metod jest tak samo skuteczna – pod warunkiem zastosowania jej na odpowiednim typie człowieka. I tutaj jest całe „clue” – jak zorientować się z kim mamy do czynienia?
I niekoniecznie mam tu na myśli podrywanie w sensie randkowania.
Witam, w ramach wychylenia się chciałbym dorzucić swoje 2 grosze J
Jestem osoba dosyć nieśmiałą i nie będę ukrywać, z pewnym problemem dotyczącym poczucia własnej wartości (wpływ toksycznego otoczenia od najmłodszych lat życia). Anyway, pod koniec podstawówki nauczyłem się zasady „zakładania maski” tj. Jeśli nie potrafię się zaprezentować nowo poznanej osobie w sposób atrakcyjny, bo się takim nie czuje i większość ludzi z którymi mam kontakt takim mnie nie odbiera, to lepiej jest zachowywać się jak ktoś inny kto mi imponuje. Kiedy już udało mi się zdać maturę okazało się, że znalazłem się w nieco mniej agresywnym otoczeniu i już nie muszę na siłę udawać kogoś innego. Trochę poprawiła się moja własna samoocena i postawiłem na prawdziwość. Teraz, wole nie maskować na siłę jaki jestem i od początku w każdej sytuacji być sobą (co mi na razie wychodzi tak sobie, ale pracuje nad tym). Zamiast wkładania maski wole „uczesać i ładnie ubrać” swoją osobowość, czyli zaprezentować się od najlepszej strony. Oczywiście to nie działa tak dobrze na niektórych ludzi przy pierwszym kontakcie jak udawanie ale na dłuższą metę jest o wiele lepsze, jest prawdziwe. To taka uwaga dla ludzi, którzy, podobnie jak ja, być może to samo robią ale zastanawiają się nad tym czy lepiej włożyć maskę żeby zdobyć sympatię jakiejś wyjątkowo atrakcyjnej osoby czy, tak jak tego naprawdę pragną, być sobą i też osiągnąć zamierzony rezultat.
I na koniec, bo się rozpisałem, jeszcze jedna sprawa. Dobrze jest chyba zastosować w umiarkowanych proporcjach połączenie pierwszej i ostatniej techniki. Delikatnie się samemu pokazać z dobrej strony nakłaniając drugą osobę do tego samego. Inaczej może być tak, że trafimy na sytuację w której to ktoś nas będzie podrywał (a będziemy myśleć, że jest na odwrót) i będzie starał nas się nakłonić do zabłyśnięcia, a my będziemy starać się zachować za bardzo skromność.
Pozdrawiam
Dziękuję za interesujące głosy w dyskusji.
prowadzę do 17 bardzo intensywne szkolenie „top gun”, więc odpowiem później
Alex
Jestem w wieku w ktorym podobno taki temat powinien przykuc niezmiernie silnie moja uwage. Przykul!
Widze ciekawa dyskusje, ale jakos nie faktow. Doloze wiec pare faktow, ktore sam zaobserwowalem:
– Metoda na zabłyśnięcie
Dokladnie jak napisal Alex, porazka na calej lini. Stosowana malo agresywnie ( jak tez sam probowalem ja stosowac ) moze wzbudzic zainteresowanie nasza osoba, ale raczej nie to 'glebsze’ do ktorego dazymy. Moral: Wychylimy sie jak najbardziej, ale ciagle bedziemy jedna z glow wystajacych z okna pociagu ( nasza ulubiona metafora ).
– Metoda “na pretensje”
Tutaj nie zgadzam sie z toba Alex, metoda dobrze prowadzona moze byc skuteczna. Dzieki polaczeniu jej z metoda pierwsza udalo mi sie zainteresowac druga osobe, jak rowniez znam przyjaciela ktory z jej pomoca – nie powiem dzieki niej bo raczej nie dzieki niej – odnalazl milosc swojego zycia, przynajmniej takie mamy rokowania. Tak wiec, byc moze niezbyt agresywnie zaserwowana zaczepka moze jak najbardziej prowadzic do ciekawych dyskusji. Naturalnie druga strona musi miec jakikolwiek element samo krytyki tudziez poczucia humoru.
Co do reszty metod nie znam przykladow z zycia na ich potwierdzenie badz obalenie, ale wszystko wyglada tak jak opisuje to Alex. 'Testowane 'na wartosciowych osobach, co do innych obawiam sie ze bardzo rozne moga byc metody ekhm 'podrywania’, ale nie wiem czy kogokolwiek to interesuje ; )
@ Bellois: Dobre pytanie!
@ Adam: Jestem obecnie licealista, i twoja opinia o czasach policealnych to dla mnie kamien z serca..
Witajcie,
Chciałem tylko zaznaczyć, że podrywanie partnera (lub potencjalnego partnera) biznesowego wygląda zasadniczo inaczej niż podrywanie partnera życiowego. PB nie będzie od nas wymagał (na ogół) wyłączności na relację w przeciwieństwie do PŻ.
Alex, do skorzystania z najskuteczniejszego sposobu w/g tego wpisu trzeba mieć punkt zaczepienia z daną osobą. Wspólny temat, coś co wiemy o tym człowieku. Jeśli go nie ma, to można go sobie stworzyć :) np. przez wywołanie dyskusji metodą 'na pretensję’. Co o tym sądzisz?
Witam
zachwycony jestem stroną.
Chce zwrócić uwagę na dwie sprawy
1. Strategia na pretensje wydaje mi się pomysłem ludzi … nieskutecznych, bo jak można zyskać znajomość (a więc wyższy „poziom” relacji od nieznajomości) przy pomocy pretensji, które obniżają ten poziom do ujemnego „nie chce Cię widzieć.
2. Zabłysnąć można też negatywnie… Lepiej wobec tego dać zabłysnąć drugiej osobie.
bardzo ciekawe :-) Tylko trochę ogólne – czekam na bardziej szczegółowy opis (szczególnie tej ostatniej metody) : )
Problemem może być tylko „Jak tu zacząć?” … ;]
Alex W. Barszczewski Says:
Pytanie do wszystkich:
Jaki jest Wasz stosunek do podrywania (w znaczeniu użytym w głównym poście)?
Metody „daj drugiej stronie zabłysnąć” używam już od ponad roku, dowiedziałem się o niej w bezpośrednim kontakcie z Alexem. Wymaga jak każda nowa umiejętność treningu, a jak już na używamy jej na poziomie nieświadomym to jej skuteczność jest porażająca. W relacjach interpersonalnych fajnie sprawdza się poprowadzenie drugiej osoby w kierunku tej metody, szczególnie jeżeli druga strona stosuje na nas inną opisaną w poście przez Alexa.
Moim upgrejdem do powyższej metody jest umiejętność mówienia komplementów. Czyli, jeżeli mamy ochotę powiedzieć komuś (szczery!!) komplement to wybierzmy element w który podrywany zainwestował swój czas i energię. Takim elementem na pewno nie jest kolor oczu czy wzrost (coś, na co podrywany nie ma wpływu), ale nowo zakupione buty czy ciekawie kolorystycznie dobrana garderoba na pewno tak. Skutek jest wielokrotnie większy.
Artur Jaworski
Właśnie skończyłem trening moich „pistoletów” i muszę tylko szybko przestawić się mentalnie (przez pół dnia byłem brutalnym, bezlitosnym negocjatorem :-)), aby odpowiedzieć na Wasze komentarze
Paql
Zgódźmy się, że prawie każdego interesującego człowieka możemy w ten sposób bliżej poznać, najwyżej czasem konieczny nakład z naszej strony może być niewspółmiernie duży.
Kamil
Mam oba adresy, za każdym razem imie kropka nazwisko w domenach gmail.com i gmx.com
Radosław
Nie przejmuj się rezultatami Twoich retrospekcji :-) Ja ze wstydem muszę przyznać, że w różnych etapach życia stosowałem wszystkie opisywane tutaj metody, aż wpadłem na tę najskuteczniejszą.
Robienie dobrych uczynków dla innych to dla mnie normalna rzecz, pod warunkiem że nie stoją za tym konkretne oczekiwania rewanżu, bo wtedy nie byłoby to z mojego punktu widzenia eleganckie.
Roman
Dziękuję za deklarację zainteresowania :-)
Bellois
Te konkretne metody obiecałem opisać w następnym poście na ten temat. Zacząłem go już pisać, czekam tylko na więcej głosów z Waszej strony, aby skoncentrować się na tym, co da Wam najwięcej.
Krzysiek
Z tego, co na szybko znalazłem w Google Scott Ginsberg ma 27 lat. Ja o tych metodach mówiłem na szkoleniach już w roku 1993 (o czym może zaświadczyć kilku obecnych dyrektprów i prezesów :-)), czyli miał on wtedy ok 14 lat. To chyba rozwiązuje kwestię kto u kogo mógł szukać inspiracji :-)
Konrad
Dobrze byłoby abyś sprecyzował co masz na myśli sensowności metody w sensie społecznej aprobaty. Wtedy chętnie wypowiem się na ten temat, nie zdając się na własne spekulacje. Inaczej zaprzeczałbym temu co napisałem w poście http://alexba.eu/2006-12-01/szacunek-i-zaufanie-u-innych/wiedza-i-domysly/
Zwróć uwagę, że ja piszę o podrywaniu inteligentnych, dojrzałych i posiadających poczucie własnej wartości ludzi. W tym konkretnym przypadku metoda czwarta jest bezkonkurencyjna. W innych też działa ona wystarczająco dobrze, aby zalecać jej używanie.
Adam
Któż z nas nie był kiedyś osobą nieśmiałą?? Ja z pewnością byłem dość „beznadziejnym” przypadkiem i to do 28-29 roku życia :-)
To dobrze, że postanowiłeś postawić na autentyczność, nawet jeśli część ludzi nie potrafi tego właściwie docenić. Pozostanie Ci wystarczająco dużo, którzy będą Cię akceptować takim, jakim jesteś.
Nie podzielam Twojego poglądu o mieszaniu pierwszej i drugiej metody, chyba że mamy tutaj jakieś nieporozumienie. Ja co prawda „wychylam się”, ale robię to nie aby komuś zaimponować, lecz aby zrobić pozytywną różnicę. W „podrywaniu” zdecydowanie stosuję metodę czwartą.
Jako ciekawostkę, to mogę dodać, że życiu często uprawiam understatement, co z jednej strony zapewnia, że mam wokół siebie ludzi, którzy robią to dla mnie jakim jestem, ale z drugiej prowadziło do różnych zabawnych zaskoczeń. :-)
Mazz
Myślę, że ten temat powinien przykuć uwagę większości ludzi, niezależnie od wieku :-)
Chodzi przecież o tak ważną sprawę, jak nasze bliższe kontakty społeczne.
Hmmmm, mam wątpliwości co to tego, co piszesz o połączeniu metody „na zabłyśnięcie” z metodą „na pretensje”. Znam wiele interesujących kobiet w wieku 22-45 lat i każda „spuściłyby na drzewo” faceta, który próbowałby na niej takiej kombinacji. Tak więc byłbym niezwykle ostrożny w zalecaniu jej.
RomeoAD
Na czym polega ta zasadnicza różnica? kwestie wyłączności (lub też nie) występują zarówno w wypadku partnera biznesowego, jak i życiowego. W obydwu przypadkach występuje znacznie szerszy wachlarz możliwych oczekiwań, niż się przeciętnemu człowiekowi wydaje.
Tworzenie wspólnego punktu z obcym człowiekiem, poprzez wywoływanie dyskusji metodą „na pretensję” to jeden ze zdecydowanie gorszych sposobów. Pomyśl w jaki sposób prezentujesz się wtedy drugiej stronie? Jako osoba szukająca dziury w całym? Krytykująca, gdzie da się skrytykować? Jakich ludzi takim nastawieniem przyciągniesz, a jakich odstręczysz?
Willbe
Cierpliwości, to będzie w następnym odcinku :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Alexie,
Temat bardzo ciekawy i chętnie przeczytam następną część, która niejako lepiej przybliży czwartą metodę. Sam może nie mam zbyt dużego doświadczenia w zdobywaniu zarówno partnerów biznesowych jak i życiowych. Wiąże się to po części z moją nieśmiałością (choć z tym jest coraz lepiej) która czasami bardzo utrudnia komunikację. Najczęściej stosowaną przeze mnie metodą jest chyba na zabłyśnięcie. Zresztą nie tak dawno temu chciałem właśnie zawrzeć bliższą znajomość z jedną koleżanką z uczelni (która była na innym roku niż ja) ale niestety tu włączyła się moja nieśmiałość i nawet zwykłego część za bardzo nie mogłem wydusić… (a co dopiero mówić o próbie zabłyśnięcia) Co ciekawe nie mam takiego problemu gdy w kręgu moich przyjaciół pojawia się nowa nieznana mi osoba. Wtedy nie mam jakoś większych problemów z nawiązywaniem kontaktów. Podobnie też nie czułem żadnego skrępowania na spotkaniu czytelników Twojego blogu w Warszawie (które swoją drogą było bardzo udane) Problem z nieśmiałością pojawia się dopiero przy chęci poznania całkowicie obcej osoby na terenie powiedzmy neutrealnym… Wracając zaś do owej koleżanki to jak już wspomniałem kombinowałem jak by tu zabłysnąć i nie chodziło mi raczej o pokazanie jaki to ja jestem super i w ogóle a jaka to ty jesteś malutka przy mnie. Takie zachowanie nie leży w mojej naturze. Jeżeli wiem, że komuś z przyjaciół / znajomych mogę pomóc to zazwyczaj staram się to zrobić i jest to pomoc bezinteresowna. Ostatnio np. pomogłem przyjacielowi zakupić domenę i użyczyłem mu miejsca na moim serwerze i do głowy by mi nie przyszło wywyższać się z tego powodu czy też traktować całą sprawę w kategoriach to teraz jesteś mi winien przysługę. Podobnie pomagałem jednej znajomej z roku zaliczyć ćwiczenia pascala i nie oczekiwałem za to jakiejkolwiek rekompensaty co ją nieco zdziwiło (ostatecznie otrzymałem od niej drogą tabliczkę czekolady gdyż głupio jej było, czy też może raczej czuła się nieco nieswojo, z tego powodu że poświęciłem jej tyle czasu a nic za to nie chciałem (a mi po prostu głupio by było nawet czegoś wymagać w zamian gdyż ta pomoc w żadnym wypadku nie stwarzała mi problemów, a raczej miło mi było że mogłem komuś pomóc i nie czułem się też jakoś lepszy od niej z tego powodu)
W każdym razie chętnie poczytam dalsze posty zarówno z serii o wybijaniu się w życiu jak i rozwinięcie ostatniego tematu po metodach podrywania (choć niejako, jak zresztą wspomniałeś w postscriptum, te tematy się ze sobą w jakiś tam sposób wiążą)
Pozdrawiam serdecznie.
Swietny post!!! Nie lubie sie komukolwiek narzucac wiec metoda na zablysniecie 2 osoby jak dlamnie jest idealna :)
Czekam niecierpliwie na kontynuacje!
Pozdrawiam.
Artur
Miło mi, że znalazł się choć jeden „naoczny świadek” skuteczności tej metody :-)
Z komplementami jestem ostrożny w myśl biblijnej zasady „nie sądź, abyś nie był osądzony”, ale to znowu osobny temat. nawiasem mówiąc, kto by przypuszczał, że Biblia zawiera istotne wskazówki do podrywania (serio!!)
Grzegorz
Tobie odpiszę nieco później
Pozdrawiam
Alex
Opisalem metode na zablysniecie, to prawda, ale nie popieram jej, czego zreszta nigdzie nie stwierdzilem. A co do metody na pretensje, znam jej lagodniejsze oblicze polegajace podobnie na prawieniu uwag, jednak nie do konca wymierzonych w druga osobe. Pozwala to wciagnac do dyskusji. Wiec przyklad ktory podales wygladalby raczej w sposob : „niezwykle interesujaca musi byc ksiazka ktora pani czyta, skoro odciaga pania od tak pieknych widokow za oknem”. Naturalnie przyklad ten jest strasznie sztuczny, przynajmniej w moim odczuciu wiec raczej nie odnioslby duzego sukcesu, ale mysle ze bardziej widac przez niego o co mi chodzi.
Wciaz nie upieram sie ze ta metoda jest najlepsza, mowie tylko ze czasem sie sprawdza jako poczatek dyskusji. Szczerze mowiac trudno mi znalesc inny pomysl na jej rozpoczecie, niz nawiazanie do jakiegos wyraznie widocznego elementu zwiazanego z druga osoba.
Aczkolwiek jestem sklonny do poprawy i czekam podobnie jak duza czesc innych czytelnikow na rozwiniecie cudownej metody numer cztery!
@Grzegorz K.
Zadziwiajace, wyswiadczylem podobna przysluge kilku kolezankom z klasy i moja nagroda zupelnie niepotrzebna rowniez stala sie tabliczka czekolady : D
czyzby jakis rodzaj kobiecej podswiadomosci?
Grzegorz K i Mazz
Może koleżanki o których napisaliście próbowały Was poderwać stosując opisaną przez Alex’a metodę „pozwól innym zabłysnąć”. Wydaje mi się, że jednym ze sposobów na pozwolenie komuś zabłysnąć, jest poproszenie go o pomoc.
Alex
Gdy pisałem o „zaprocentowaniu” to nie miałem na myśli tego, że później czegoś oczekuję w zamian. Jeżeli mogę to pomagam i nie oczekuję w zamian nic. Choć nie do końca. Postępując tak kieruje się przekonaniem, że może kiedyś i ja będę potrzebował mniejszej lub większej pomocy i wtedy znajdzie się ktoś, wcale nie z kręgu osób którym pomogłem i poda mi pomocną dłoń. Choć jak na razie dobrze radzę sobie sam :).
Pozdrawiam
Radek
Artur:
„Może koleżanki o których napisaliście próbowały Was poderwać…”
Hmmm… w moim przypadku to akurat chyba było wykluczone gdyż skądinąd wiem, że koleżanka była już zajęta… i wydaje mi się, że po prostu zwróciła się do osoby którą uważała, że będzie umiała jej zwyczajnie najlepiej pomóc (tak się składało, że dzięki mnie i jeszcze jednemu koledze chyba jakieś 3/4 grupy zaliczyło te ćwiczenia)
Artur Jaworski:
„Jaki jest Wasz stosunek do podrywania (w znaczeniu użytym w głównym poście)?”
Jak najbardziej pozytywny… Zresztą czy mógłby być inny? Cóż złego jest w poznawaniu nowych interesujących ludzi, zwłaszcza jeżeli można wynieść pozytywną wartość dodatnią z takiej relacji… :) Choć przez wielu ludzi może być to nieco zaniedbywane. Ja sam byłem raczej samotnikiem jeszcze kilka lat temu. Później poznałem wspaniałych ludzi wśród których czułem się naprawdę dobrze i bardzo sobie cenię ich przyjaźń (zresztą to dzięki nim z moimi kontaktami międzyludzkimi nie jest tak źle jak było kiedyś) Teraz powoli (między innymi dzięki temu blogowi) uświadamiam sobie jak ważne i budujące może być rozszerzanie swojej liczby kontaktów. Wcześniej raczej nie zwracałem na to za dużej uwagi tzn. dobrze się czułem (i czuje nadal) w grupie tych przyjaciół których mam i nie czułem potrzeby jakichś dalszych poszukiwań acz właśnie choćby takie spotkanie alexowe z czytelnikami pozwala uświadomić sobie, że czasami jest dobrze poszukać dalej gdyż to daje szersze horyzonty a niekiedy zapewnie i możliwości także…
Jeszcze zaś uzupełniając moją poprzednią wypowiedź to metody na pretensje nigdy nie stosowałem i raczej bym nie zastosował, na wyskamlanie też nie stosowałem aczkolwiek wydaje mi się, że kiedyś w pewnych warunkach mógłbym ją zastosować (tzn. teraz po przeczytaniu tego artykułu i tak bym jej nie zastosował – chodziło mi raczej o tą możliwość gdyby ten post nie powstał) Natomiast metoda na zabłyśnięcie drugiej osoby raczej nie przyszła by mi do głowy i pewnie nigdy bym o niej nie pomyślał i raczej sam nadal próbował zabłysnąć… (metodę tą mógłbym pewnie zastosować tylko przypadkiem i nieświadomie zupełnie)
Pozdrawiam serdecznie.
Wydaje mi sie, ze podrywam ludzi w jeszcze inny sposob. Moja strategia jest entuzjazm. Duzo umiechu, duzo energii, duzo optymizmu i pozytywow. W takim kontakcie raz jedna osoba ma szanse na zablysniecie, raz druga. Czasem tylko moj interlokutor, czasem tylko ja. Nie ma skamlen, nie ma pretensji, tylko wlasnie ten entuzjazm. Ale moze tylko mi sie wydaje, ze to inna strategia?
*** Alex – jest tylko maly problem z tym duzym zaangazowaniem sie w poznawanie nowej osoby.. nie wydaje mi sie, aby taki sposob byl potrzebny.. gdy poznaje kogos nowego (niestety w tej chwili nie mam takich mozliwosci), to zawsze staram sie byc mily, ale jednoczesnie neutralny.. oznacza to, ze nie jestem gotow zrobic dla tej osoby wszystkiego, gdyz, najzwyczajniej w swiecie, nic o tej osobie nie wiem.. a dlaczego nie wiem? bo widocznie ta osoba nie pozwolila mi na to.. wiec jakiekolwiek stosunki z ta osoba (poza naturalna dla mnie grzecznoscia i kultura) nie wchodza w gre.. jak dla mnie potrzebny jest pewien sygnal, impuls, ze osoba ta ma w stosunku do mnie przyjacielskie zamiary.. nie wiem jak to dokladnie opisac, ale potrafie to wyczuc ;-) moze w ten sposob, ze im coraz bardziej milo miedzy nami, tym coraz bardziej lody puszczaja i kazda ze stron jest gotowa posunac sie krok w przod w „robieniu dobrze” drugiej osobie ;-)
natomiast nie wyobrazam sobie sytuacji, abym ja sie „scieral” dla kogos inego bez zauwazalnego sygnalu, ze ta osoba rowniez jest mi przychylna! nie mowie tu o przyslugach oko-za-oko, ale np. za jakas mila uwage w moim kierunku, itp. jesli widze, ze takiej reakcji nie ma, to po prostu daje sobie spokoj z taka osoba i traktuje ja tak jak na poczatku, czyli z lultura, ale neutralnie :-)
jakis czas temu poznalem, zupelnie przypadkowo, pewna osobe w internecie.. przez ten czas widzialem juz sie z nia kilka razy, jestesmy w stalym i nieustajacym kontakcie telefoniczno-smsowym.. na czym rozwinela sie (glownie) nasza znajomosc? z mojej strony wlasnie na nabytej(!) kulturze w stosunku do nieznajomych osob, a z jej strony – na takim wlasnie malym „akcencie”.. polegalo to na tym, ze zauwazylem, ze moje zdanie liczy sie dla tej osoby (mimo krotkiego okresu naszej znajomosci), czego wczesniej bardzo mi brakowalo.. mi to sie bardzo podobalo, a wiec bylem sklonny coraz wiecej (z)robic dla tej osoby :-) a ze tamta osoba z natury jest bardzo mila i naprawde swietnie sie z nia spedza czas – nasza znajomosc trwa w najlepsze i sadze, ze to bedzie znajomosc do konca :-) i tu chyba ma zastosowanie metoda „pozwol komus zablysnac”, ale z przeciwnej strony ;-)
jeszcze mam coś do zrobienia, więc pewnie napiszę więcej później ….. może za wyjątkiem małej uwagi do Paql: Please, czytaj uważnie to co napisałem i jeśli dyskutujesz ze mną, to proszę odnoś się do tego.
jeśli chcesz wprowadzić własne rozważania (co zawsze jest pożądane) to rozdziel je wyraźnie od dyskusji z moimi stwierdzeniami :-)
do usłyszenia później
Alex
Witam;)
Wchodziłam na ten post dzisiaj jakieć 3 razy i za każdym razem coś/ ktoś odrywał mnie od tego, by w nim choć jednozdaniowo zaistnieć, ponieważ owy tekst jest świetnym wytrychem do rozmów nt. naszego całego życia – jak się prezentować, komu, co przekazywac sobą, jak skutecznie „odziałowywać” na innych i … Więc choćby, niczym błysk fleszy pojawiam się!!!
Moje podrywanie polega na strategii kwiatowego dywanika;) – piękny komplement, „neologizm”, który usłyszałam od swoich znajomych, a zarazem odbiorców moich zawodowych treści. Ponoć owy kwiatowy dywanik tworzy się wokól rozmówców, kiedy to roztaczam przed nimi kolejne słowa, kolejne uśmiechy, ogólnie kolejną część siebie. Marta mówiła o tym, jako o energii, entuzjazmie i to podzielam w 100%, bo skoro mój towarzyski nick to: kwiatowy dywanik:)))
btw – ta strategia, o której Alex wspomina, jako niepoprawnej politycznie znana mi jest pod psedonimem: na prosiaka:)))
Pozdrawim ciepło wraz ze swoją chwilą relaksu, życząc wszystkim samych sukcesów w czarowaniu innych swoją osoba:)
A co z tymi co, z natury, po prostu nie podrywają?
Idę przez moje życie w kierunku moich celów (przynajmniej taką mam nadzieję), robiąc swoje i będąc sobą.
Poznaję różnych ludzi. Jednych lepiej, innych gorzej. Część w tym życiu pozostaje, część nie…
*** Alex – szczerze mowiac, to za bardzo Cie nie rozumiem :-/
jesli dodaje jakis komentarz pod wpisem to zawsze *staram sie*, aby, przynajmniej luzno, byl on zwiazany z tematem, aby zwrocic uwage na inne aspekty sprawy.. bo samo pisanie „tak, zgadzam sie z tym co napisales” nie wydaje mi sie zbyt konstruktywne ;-) skoro nie odnosze sie bezposrednio do wpisu to oznacza to, ze zgadzam sie z nim i nie ma o czym mowic.. no, chyba ze interesuja Cie komentarze typu „taaa – pierwszego i drugie rodzaju nie znalem, trzeciego tez nie, ale przypadkowo kilka razy zastosowalem, a czwarty to normalna sprawa u mnie”? :-P
poza tym w ostatnim swoim komentarzu nie widze nic „nie od rzeczy” :-O pierwsza czesc jest to odpowiedz na Twoj komentarz z godz. 1709 (choc tutaj nie do konca wiedzialem o co Ci dokladnie chodzi) oraz rozwiniecie mojej mysli, druga czesc to odpowiedz i rozwiniecie do komentarza *** Radosława Stawiarskiego z godz. 0806, a ostatnia czesc to moje doswiadczenie w oparciu o jedna moich tez, ze aby znajomosc „zadzialala” (pozytywnie, oczywiscie), to musi byc wspoldzialanie obydwu stron..
Paql
Dam Ci mały przykład. Piszesz (wytłuszczenia moje).
„*** Alex – jest tylko maly problem z tym duzym zaangazowaniem sie w poznawanie nowej osoby.. nie wydaje mi sie, aby taki sposob byl potrzebny.. gdy poznaje kogos nowego (niestety w tej chwili nie mam takich mozliwosci), to zawsze staram sie byc mily, ale jednoczesnie neutralny.. oznacza to, ze nie jestem gotow zrobic dla tej osoby wszystkiego, gdyz, najzwyczajniej w swiecie, nic o tej osobie nie wiem.. ”
Gdzie ja wspominam o „dużym zaangażowaniu” , gdzie ja piszę o „zrobieniu dla tej osoby wszystkiego”
Dlatego proszę Cię o wyraźne rozgraniczanie, kiedy odnosisz się do mojej wypowiedzi, a kiedy dodajesz coś od siebie.
Nawiasem mówiąc to tym „robieniem wszystkiego” też trzeba się będzie zająć :-)
Smoku
Podrywanie nie ma nic wspólnego z niebyciem sobą, wręcz przeciwnie, im bardziej jesteś sobą, tym lepsze długoterminowe efekty. Możesz naturalnie iść przez życie nie „podrywając”, to przecież Twój wybór.
Ja wybrałem drogę szybkiego nawiązywania kontaktu z wszystkimi możliwymi ludźmi wokoło. To, oprócz wielu korzyści daje Ci niezwykłą wprawę w robieniu tego, gdy potrzeba :-)
Marta, Aleksandra
W tym entuzjazmie i kwiatowym dywaniku to komu dajecie na początek więcej mówić i o czym? :-)
Nawiasem mówiąc cieszę się, że i Panie wypowiadają się na ten temat. Ciekawe byłyby też Wasze wrażenia z byciem podrywanym przy użyciu różnych metod :-)
Do usłyszenia później
Alex
*** Alex – w swojej wypowiedzi odnosnie sporego poswiecenia sie w celu poznania drugiej osoby odnioslem sie do tego fragmentu Twojej wypowiedzi:
„Zgódźmy się, że prawie każdego interesującego człowieka możemy w ten sposób bliżej poznać”
(tutaj, niestety, za bardzo nie skojarzylem o ktorym fragmencie piszesz – czy to chodzi o „Twoje metody” czy o pozytywne nastawienie?).. ale pisalem rowniez i o tym fragmencie:
„najwyżej czasem konieczny nakład z naszej strony może być niewspółmiernie duży.”
tutaj moje wnioski sa takie, jak napisalem w jednym z wczesniejszych komentarzy :-)
ciesze sie, ze zauwazyles fragment o „robieniu wszystkiego” :-) wlasnie o to mi chodzi, aby po przeczytaniu Twojego wpisu zwrocic uwage na cos, co nie zostalo w nim ujete (niewazne czy umyslnie czy przez niedopatrzenie).. to rokuje nadzieje, ze po pierwsze moze to doprowadzic do ciekawej dyskusji pod, a po drugie (tak jak w tym przypadku) zwroci Twoja uwage i zacheci do zajecia sie dana kwestia w przyszlosci :-) bo naprawde ciekawie czyta sie Twoje artykuly, a rozmowa z Toba (jak i z innymi czytelnikami) jest naprawde bardzo interesujaca i na poziomie :-)
co sie zas tyczy rozgraniczenia, to ok – nastepnym razem postaram sie przyjac rozgraniczenie artykul/cos od siebie (aczkolwiek wychodze z zalozenia, ze jesli zgadzam sie z artykulem (i ogolnie z wszystkim) i nie mam w tej kwestii nic do dodania – to nawet nie wspominam o tym tylko wprowadzam swoje rozwazania) ;-)
pozdrawiam :-)
Bardzo dobry tekst, czekam niecierpliwie na część praktyczną.
Tradycyjnie już skomentuję treść uciekając się do osobistych przeżyć. Nie należę do osób atrakcyjnych fizycznie. Mimo to nigdy nie narzekałem na brak zainteresowania płci przeciwnej, przy czym związki z paniami były zawsze następstwem dłuższego lub krótszego okresu znajomości. Zastanawiałem się co widzą we mnie kobiety. Zapytane odpowiadały w dwojaki sposób: „Bo umiesz słuchać”, „Bo nadajesz na tych samych falach”
Alex odpowiadając rzetelnie na Twoje pytanie należałoby najpierw rozróżnić z kim mamy przyjemność konwersować:) Mówimy o klientach podczas rozmów biznesowych, uczestnikach szkoleń, rodzinie, znajomych, mężczyznach/kobietach naszego życia?:)
Ogólna zasada może być taka: daj jak najwięcej mówić Twojemu rozmówcy:), im więcej ci powie, tym szybciej zrozumie, że chce z Tobą poprzebywać troszkę dłużej. „Clue” jest w tym, jak zrobić, by chciał mówić?!:)
Nigdy nie ukrywałam, że mała gaduła ze mnie, tym bardziej, że testy na osobowość w tym czynniku prawie zawsze zahaczają o górną częsć skali:)))
Natomiast aktywne słuchanie/empatia również mieści się w moim relacyjnym repertuarze;) i zajmuje bardzo ważne miejsce!!!!!!
A Panie wypowiadaja się na pewno dlatego, że temat był ogólny, intrygujący i jedna z tych Pań lubi się wypowiadać na każdy temat, ale o tym już wiemy:))
Jeśli chodzi o moje wrażenia o bycie podrywaną, to z przyjemnością podzielę sie swoimi refleksjami, tylko pytanie do Was – podrywaniem w jakim kontekście?:)
Jeżeli ktoś chciałby się podszkolić w zakresie podrywania płci przeciwnej (głównie kobiet), to proponuje techniczki NLP – z tego, co zauważyłam ostatnio (a dopiero się wdrażam), można się nieźle ubawić czytając kolejne recepty jak „wyhaczyć lachona”, a Marto nam pozostaje zobaczyć jakie to metody i wytworzyć sobie „pancerz obronny”:)))
Aleksandro, a co z osobami, które nie mają w zwyczaju gadulstwa, lub mają własne bariery, aby się otworzyć przed obcymi? Jak sobie z takim kimś poradzić? ;)
Alex, podrywanie w tym aspekcie nie ma szans na bycie czymś negatywnym, skoro, jak sam napisałeś, obie strony wynoszą z tego korzyści. No chyba, że istnieje trzecia strona, która będzie pokrzywdzona… :D
Z własnego doświadczenia też powiem, że źle postawione oczekiwania bardzo szybko mogą popsuć dane podrywanie. Dość często efektem tego (bądź zbyt wysokich oczekiwań postawionych sobie) staje się metoda `na wyskamlanie’. Dlatego warto odpuścić sobie postawę, że coś z danego spotkania musi wyjść na rzecz założenia, że cokolwiek się zdarzy, to i tak jestem do przodu.
Ciekawe jest też pomaganie innym. Sam bardzo lubię to robić, bo uważam, że szczęśliwa buźka jest bardzo dobrym wspomagaczem dla własnego samopoczucia. A dana osoba wyniesie z tego też jakąś korzyść, więc plus podwójny. A trzeci sukces będzie wtedy, jeśli dzięki temu ta osoba kiedyś będzie chciała pomóc mi kiedyś. ;)
Piotrze
Kiedy opuszczamy grupę wiekową nastolatków (i nastolatek), to przy odpowiednim podejściu wartości inne niż „żurnalowy” wygląd zewnętrzny zaczynają nabierać coraz większego znaczenia.
Ważne jest, aby były to wartości rzeczywiste, a nie „wirtualne”, bo to szybko wychodzi na jaw..
Aleksandra
Myślę, że niezależnie od tego z kim konwersujemy, to generalnie działają te same zasady, bo zawsze są to ludzie i jako tacy, jesteśmy dość podobni.
Aktywne słuchanie, o którym wspominasz, to cenne narządzie i trochę wspomnimy o nim w następnym odcinku.
Możesz podzielić się Twoimi wrażeniami z bycia podrywaną w każdym kontekście, da to naszym męskim Czytelnikom wartościowy punkt widzenia :-)
Nie zalecaj nikomu uczenia się NLP w celu podrywania kobiet. Jeśli ktoś czuje, że musi stosować takie triki, to jest to ogłoszenie bankructwa własnej męskości. Wszystkie metody wykraczające poza zwykłe usprawnienie komunikacji (a do tego wystarczy aktywnie słuchać) to trochę tak, jakby ktoś upijał kobietę, aby zaciągnąć ją do łóżka, bo na trzeźwo ona by tego nigdy z tym delikwentem nie zrobiła. Zdaję sobie sprawę, że są osoby zarabiające pieniądze na uczeniu technik manipulacyjnych różnych zakompleksiałych nieudaczników, którzy myślą, że bez ich stosowania skazani byliby na robienie sobie dobrze we własnym zakresie :-) No ale to już jest temat na bardzo otwartą rozmowę „między nami mężczyznami”, więc może nie tutaj :-)
Michał
Podejście do drugiego bez konkretnych oczekiwań daje nam duży luz i elastyczność postępowania, co jest kluczem do sukcesu :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
tym razem dodam komentarz scisle zwiazany z artykulem ;-)
wydaje mi sie, ze zadna z tych metod sama w sobie nie jest ani gorsza, ani lepsza (jak probujesz to pokazac, *** Alex) – kazda znajdzie swojego amatora i tylko od niego bedzie zalezec czy bedzie ona skuteczna czy nie.. zarowno „metoda na wyskamlanie” jak i „na pretensje” moze zadzialac bardzo dobrze, tak samo jak i metoda „daj drugiej stronie zablysnac” moze okazac sie w nieodpowiednich rekach totalnie nieskuteczna.. dotyczy to zarowno nadawcy, jak i odbiorcy.. :-)
nie zgodze sie rowniez z argumentem (ktory padl tutaj lub pod wczesniejszym artykulem – albo z moja pamiecia jest juz naprawde zle), ze „przeciez zajmujemy sie ludzmi na poziomie”.. wydaje mi sie, ze to podzial zupelnie nie na miejscu, majacy pokazac „jacy my to nie jestesmy ukulturalnieni i w ogole” – wedlug mnie bardzo sztuczny.. przeciez w naszych kontaktach spot(y)kamy sie zapewne i z jednymi, i z drugimi (niekoniecznie z naszej wlasnej woli)! wszystko zalezy od naszego odbioru – jedni (jak widac w komentarzach) stosuja mix metod, inni tylko jedna (niekoniecznie ta ostatnia).. „metody” to tylko narzedzie, a dobre wykorzystanie go/ich zalezy tylko od operatora ;-)
*** Alex – wlasnie spojrzalem na Twoj ostatni komentarz o NLP..
szczerze mowiac to mam o nim tylko jako-takie pojecie (wiem ze dzwonilo, ale nie wiem w ktorym kosciele :-P), ale dlaczego od razu negujesz stosowanie tej metody (co wskazuje, ze zapewne nie bedziesz chcial sie zajac tym tematem)?
moze by warto zrobic jakies male glosowanie nt. checi blizszego poznania tego zagadnienia? moze warto zapytac „czytaczy” tego bloga co o tym sadza? w koncu „Vox populi, vox Dei” ;-)
dziwie sie troszke (ale tylko troszke), ze odgornie wyznaczasz sobie tematy, o ktorych piszesz.. w koncu jakos tutejszych komentarzy jest na niezlym ;-) poziomie i chyba warto przestawic innym „czym to (NLP) sie je”? kazdy bedzie mial prawo ocenic czy ta metoda jest dobra czy zla.. a tak to nie pozwalasz czytelnikom na wybor „co jest dobre, a co zle”, po prostu wykladasz kawe na lawe i niejako (ze wzgledu na swoj autorytet) nakierowujesz innych na swoj sposob myslenia.. a troche myslenia i konstruktywnej rozmowy (a zapewne taka by byla pod takim artykulem) na pewno nikomu nie zaszkodzi ;-)
sytuacje mozna porownac do przyjecia urodzinowego – bedzie duzo gosci, kupuje cukierki.. spora czesc osob lubi kukulki, ktorych ja nie lubie.. czyli co – jesli ja ich nie lubie, to nikt ich nie bedzie jadl? ;-)
Paql
Możesz mieć dowolne zdanie na ten temat i stosować każdą z tych metod. To przecież Twoja sprawa. Ja na tym blogu dzielę się moimi doświadczeniami i obserwacjami, każdy może z nich skorzystać, albo i nie.
„przecież zajmujemy się ludźmi na poziomie” nie był argumentem, lecz przyjętym przez mnie założeniem. Każdy z nas może przyjmować dowolne założenia, jeśli chodzi o szeroko rozumianą klasę ludzi z którymi chce mieć do czynienia. Czy uważasz to za podział na miejscu, czy też nie to Twoja sprawa, tak samo jak jest moją dobór ludzi, których chcę mieć blisko siebie. Wolność wyboru to wspaniała sprawa :-)
Pozdrawiam
Alex
Aleksandra:
„Jeśli chodzi o moje wrażenia o bycie podrywaną, to z przyjemnością podzielę sie swoimi refleksjami, tylko pytanie do Was – podrywaniem w jakim kontekście?:)”
Hmmm… myślę, że niezależnie od sytuacji, osób czy kontekstów Twoje uwagi zawsze mogą wnieść coś pozytywnego do dyskusji więc optowałbym za tym abyś się jakoś specjalnie nie ograniczała… :)
Pozdrawiam serdecznie.
Ps. Aleksie, mam nadzieję, że nie zapomniałeś o mnie… :)
*** Alex – jeszcze napisze o tym NLP cos, co mi umknelo (i chyba Tobie tez, bo nic o tym nie wspomniales) :-)
nie wydaje mi sie, aby to byl temat stricte „meski”.. poprzez przekazanie nam tutaj Twojej widzy kazdy moglby dowiedziec sie czegos nowego i wyrobic sobie wlasne zdanie na ten (zapewne bardzo interesujacy) temat.. nie rozumiem tez dlaczego kobiety nie mialyby wziac udzialu w tej dyskusji? dzieki temu moglibysmy nie tylko poznac ich stosunek do tego, ale takze moglyby one nauczyc sie pewnych „zagran” stosowanych przez mezczyzn (niekoniecznie czytajacych tego bloga) – wszak o NLP mozna sie dowiedziec nie tylko tutaj ;-) tworzenie jakis sztucznych barier i rozroznienia na tematy meskie/zenskie nie wydaje mi sie poprawne! kto bedzie chcial to przeczyta, kto sie (nie) bedzie z tym zgadzac – zamiesci swoj komentarz pod ;-) o tematach trudnych/kontrowersyjnych tez warto mowic.. tak jak sam pisales: „wolnosc wyboru to wspaniala sprawa” ;-)
pozdrawiam :-)
p.s. a wzgledy moralne proponuje zostawic kazdemu do osobistych przemyslen ;-)
Alex nawet nie wiesz jak bardzo uradowałam się swoim nieprecyzyjnym komunikatem, który wywołał, jak się okazuje, bardzo pożądaną reakcję. Zapytasz z jakich to powodów? Raz – zwróciłeś na mnie większą uwagę niż dotychczas (my kobiety tak właśnie mamy – potrzeby pozytywnego feedbacku i skupienia na sobie należytej uwagi mężczyzn), dwa – nawet użyłeś „na mnie” bold-u;)
Ale poważniej…
Alex moja informacja była szpileczką wymierzoną w trzewia takiego NLP, a dokładniej ludzi, którzy nauczają i się uczą technik, w celu powiększenia swoich podboi w życiowym „lachonarium” (tekst w żadnym wypadku nie ma być obraźliwy, a jest wspomnieniem jednego z dobrych gagów kabaretowych).
Może, aby przekaz był bardziej rzetelny dodam jeszcze, że szyje się ze mnie psycholog, a jako osoba o dużych potrzebach informacji zgłębiam również i techniki NLP, nawet tą działkę ze „sztuką uwodzenia”, ale to chyba bardziej prywatnie. Teraz jestem pewna, ze zrozumiesz mnie i mój mało udany sarkazm. Już nie tyle patrzę na to przez pryzmat Kodeksu Etycznego Zawodu Psychologa, ale z pozycji kobiety, dla której taka manipulacja jest rzeczywiście poniżej godności! Dobitność Twojego komunikatu jest dla mnie ok.!:)
I tu głupotą byłoby się nie przyznać, że użyłam zwrotu „to proponuje techniczki NLP”, który tak naprawdę nie miał zachęcać do korzystania z tych technik, tylko do pokazania, że owe chwyty mogą wywoływać uśmiech na twarzy kobiety, na mojej twarzy. Pytanie tylko czy uśmiech jest reakcją rozbawienia, zażenowania, czy zdenerwowania kobiecego, która może czuć, że jest pojona „%” ? Spróbujcie odpowiedzieć sobie sami;)))
2 refleksja – mówisz Alex, że tak naprawdę nieważne z kim rozmawiamy, ponieważ istnieją takie złote recepty komunikacji (przynajmniej tak to rozumiem). I tu się zgadzam!:) Biorąc jednak pod uwagę Twoje pytanie do mnie i Marty:
„W tym entuzjazmie i kwiatowym dywaniku to komu dajecie na początek więcej mówić i o czym? :-)” przedstawiłam to w ten sposób: „odpowiadając rzetelnie na Twoje…” – rzetelnie tzn. odpowiedzieć ci o czym pozwalam rozmawiać (pozwalam – zabrzmiało dość makiawelistycznie!) Ogólną zasadę przedstawiłam, natomiast nie wiem dlaczego „wycięło się” parafrazowanie, więc i ponownie się zgadzam, że ogólne zasady istnieją;)
Mam nadzieję, ze nie wprowadziłam za dużo chaosu, a toż dlatego, ze ciężki dzień za mną i na pewno przed mną ciężki wieczór. Troszkę to dziwne, że już dość automatycznie wchodzę na alexba.eu, by tylko zobaczyć czy mam możliwość poczytania Waszych opinii:)
Michale
Czytając Twoją wypowiedz tak sobie myślę, że świetnie sobie radzisz;), a gadulstwo samo w sobie nic nie gwarantuje – jak to kiedyś Krasicki powiedział „Wiesz dlaczego dzwon jest głośny? Bo we wnętrzu jest próżny”.
Michale pomaganie innym, chęć powodowania u ludzi uśmiechu jest czymś pięknym i jestem głęboko przekonana, że zyskasz sobie wielu zwolenników, a przede wszystkim zwolenniczek;)
Nawet dziś przypomniałam sobie pewne zdanie pewnej pani psycholog, która powiedziała mi kiedyś, żebym w życiu prywatnym pomagała tylko tym, którzy będą chcieli tej pomocy, bo inaczej przekształci się w to lawinę pretensji. I Tobie Michale życzę, byś miał grono, na które będziesz oddziaływać uśmiechem, i które będzie prosić Cię o pomoc – czy to w jawny, czy lekko poplątany sposób.
Jeśli jednak z jakiś powodów uważasz, że chciałbyś być bardziej odważny w stosunku do obcych osób, to sobie myślę czemu nie!;) Pamiętaj jednak, że nic na siłę, nic czego nie akceptujesz, co powoduje, że będziesz czuł się jak „przebrany w inne ciuchy”.
Michale jeśli napisałbyś troszkę więcej, to tak sobie myślę, ze moglibyśmy nt. temat podyskutować;), do czego zapraszam wszystkich!:)
A co do podrywania…
Jako szkoleniowiec na sali – choć trudne, to ogólnie niedopuszczalne!:)
Nietuzinkowe komplementy i zainteresowania mężczyzn, taniec, skupienie uwagi i przede wszystkim na odpowiedniej części ciała, brak narzucania – to może być preludium;)
Zagrywki typu – „maleńka czy bolało, jak spadałaś z nieba?” wywołują u mnie reakcje, które odpowiednio dobitnie wskazują poziom mojego poczucia humoru;)
Mam nadzieje, że zaczniemy dzielić się sposobami:))))))
Pozdrawiam z iście zimnego Wrocławia,
Aleksandra
Jeszcze raz do Paql :-)
Ja nie neguję stosowania NLP (które znam od dość dawna – mój dyplom z Southern Institute of NLP, który leży gdzieś w szafie pochodzi z początków lat dziewięćdziesiątych – co ty wtedy robiłeś? :-)). Napisałem tylko, o czym świadczy jeśli ktoś musi wykorzystywać różne dość skuteczne techniki manipulacyjne do podrywania kobiet, mam przecież prawo wyrażać własne zdanie, nieprawdaż?
Przytaczana przez Ciebie dewiza “Vox populi, vox Dei” nie ma zastosowania w żadnej dziedzinie mojego życia i to po lekturze moich postów powinno być właściwie całkiem jasne :-)
Przy doborze tematów kieruję się przede wszystkim praktyczną przydatnością dla Czytelników (opieram się przy tym na własnym doświadczeniu), oraz dostępnym czasem, bo jak już wspominałem ten serwis jest dla mnie miłym hobby. Nie narzucam nikomu mojego punktu widzenia, nie zabraniam też szukać innych informacji gdzieś w sieci, co nie przeszkadza mi prowadzić ten blog tak, jak uważam za stosowne. Pozwól że na tym zakończę dalsze wywody tego typu w tym miejscu.
Jeśli masz jakieś ciekawe propozycje, to możesz je zaproponować w specjalnym wątku http://alexba.eu/2006-04-09/tematy-rozne/zadaj-pytanie-badz-zaproponuj-temat/ i tam też zapraszam Cię do wypowiedzi na ich temat.
Grzegorz
Nie zapomniałem o Tobie, dwa dni prowadziłem bardzo intensywne szkolenie a do teraz przekomarzałem się z Paql :-)
Zaraz zabiorę się za odpowiedź Tobie
Alex
Nieźle!!
Ja tu piszę niemal „administracyjne ” komentarze, a w międzyczasie pojawiają się takie ciekawe wypowiedzi!! :-)
Szykuje się dłuższy wieczór na blogu!
Do zobaczenia za chwilę
Alex
Grzegorzu;)
Nie będę sie ograniczać, ponieważ nie lubię, tylko proszę postaw się w mojej sytuacji – gaduła! Jakbym zaczęła, to trudno byłoby skończyć:)))) Tak i stricte jest z komunikacją – temat woda…
Podrywanie tak…? Krótko i na temat!:) Hmmm…
„Problem” w tym, że ja w każdym człowieku znajdę pozytywy, więc potencjalnie każdy może mnie poderwać:)))) – koleżeńsko, jako mężczyzna kobietę, jako klient, wspólpracownik, etc
Dla mnie ważna jest otwartosć na wszelkie przejawy życia, wolność dana drugiemu człowiekowi w jakiejkolwiek relacji, intencja wyrażona wprost, charyzma, ogólnie rozumiany profesjonalizm – wiem, ze mogę polegać i uśmiech – na dłuższą metę uciekam od wampirów energetycznych:)
To chyba tak na szybciutko, jednak bardzo szczerze!:)
Witam wszystkich
Dodam jedną istotną rzecz:
Daj zabłysnąć drugiemu człowiekowi, niezależnie od tego że jest to skuteczna metoda podrywania, to jest to dość niezawodna metoda ułatwiająca poznanie innych ludzi (niezależnie od płci). Krótko mówiąc, czy to w trakcie spotkania na stopie osobistej czy zawodowej, to człowiek, który gadulstwem wypełnia czas nie robi na mnie (i nie tylko nam mnie) wrażenia osoby towarzyskiej, a robi wrażenie gaduły !!!
Mowa jest jak pole minowe, im więcej mówisz tym więcej jest szans, że wysadzisz się w powietrze :-)
P.S. Aleksandra, ta wzmianka o gadulstwie nie jest skierowana przeciwko Tobie. Tu dajesz się po prostu poznać jako osoba, która ciekawie pisze.
Pozdrawiam wszystkich
Ewa
Grzegorz
Witaj w klubie ludzi, którzy byli za młodu nieśmiali :-) Taka cecha nie musi być problemem na całe życie, co więcej, ktoś, kto przechodził przez taką fazę lepiej może zrozumieć problemy i zahamowania innych. To z kolei ułatwia dotarcie do wielu osób :-)
Jeśli jesteś głównie nieśmiałym przy poznawaniu całkowicie obcych ludzi (co jest dość rozpowszechnione), to najlepiej zrób z tego poznawania całkiem normalną i codzienną sytuację. Czyli zagaduj w sympatyczny sposób napotykanych w życiu codziennym. Jeśli masz opory to pomyśl, co masz do stracenia. Jeśli się do kogoś nie odezwiesz, to dana osoba znika z Twojego życia. Jeśli ją zagadniesz i nic z tego nie wyjdzie, to też znika z pola widzenia, czyli nie masz gorszej sytuacji niż poprzednio. Dodatkowo jesteś o jedno doświadczenie bogatszy :-) A mówimy teraz o tzw. „worst case”!!
W tym wszystkim bardzo ważne jest, abyś pozostał sobą i nie próbował stosować jakichkolwiek tanich trików, które zaleca tak wielu samozwańczych „guru od podrywania” :-)
Więcej napiszę na ten temat w następnym poście
Pozdrawiam
Alex
Aleksandro
Wygląda na to, że Twoja pierwotna propozycja zwrócenia uwagi na NLP była „podpuszczeniem”, za które ja zapłaciłem długim tłumaczeniem Paql, dlaczego na tym blogu nie chcę się zajmować takimi technikami :-)
Ja raczej staram się wypowiadać wprost, bez takich zabiegów, co owocuje tym, że ludzie, którzy mnie znają wiedzą że mogą mieć 100% zaufanie do bezpośredniości tego, co mówię. To bardzo ułatwia wiele kontaktów, bo nikt nie musi mieć się na baczności znając moją zasadę „no games”. Jeśli chodzi o moje nastawienie do meritum, to już widzimy, że mamy bardzo podobne i dziękuję Ci, że pokazałaś Twoje (jako kobieta) Czytelnikom tego blogu.
Na razie też już skończę, to był długi dzień
Pozdrawiam serdecznie z wrocławskiego Raddissona
Alex
Alex, może nazwanie tego 'na pretensję’ nie jest najszczęśliwszym sformułowaniem. Aczkolwiek zauważyłem, że warto czasami sprowokować dyskusję z inną, nieznaną osobą w celu znalezienia tego punktu zaczepienia. Najłatwiej jest to zrobić poprzez pewnego rodzaju konflikt poglądów – niekoniecznie mając pretensję.
W sumie o tego typu zarzucanie haczyka na osobę podrywaną mi chodziło, niezbyt precyzyjnie się wyraziłem.
A wracając do różnic między relacjami z partnerami życiowymi i biznesowymi – ja sobie nie wyobrażam związania się z dokładnie jednym partnerem biznesowym (nie mówię o przypadku pracy w służbach specjalnych oczywiście), gdyż wiązanie się tylko i wyłącznie z jednym klientem to jak gra w totolotka polegająca na skreślaniu ciągle tych samych numerów, bez wielokrotnego obstawiania. Oczywiście nie wykluczam czasowo takiej sytacji.
Pozdrawiam!
Alex, mam do Ciebie pytanie nie związane bezpośrednio z tematem, a jednak w pewnien sposób go dotykające. Co sądzisz o metodach NLP? Ja sam podchodzę do nich trochę z pozycji szkiełka i oka. Po prostu nie wierzę, że kilka prostych rytuałów może sprawić, że inni ludzie będą zachowywać się tak, jak sobie tego życzymy. Z drugiej strony spotkałem wielu rozsądnych ludzi, którzy NLP byli wprost zachwyceni i twierdzili, że to „naprawdę działa”. To jak to w końcu, według Ciebie, jest? Nie pisz proszę, że prawda, jak zwykle, leży po środku, bo nie usatysfakcjonuje mnie taka odpowiedź ;-)
*** Alex – no ladnie – teraz wychodzi na to, ze jestem pierwszym paliwoda na tej stronce? :-P heh..
1991 rok? hmm.. w tym czasie bylem jeszcze malym oseskiem (choc juz nie tak malym) ;-) ale to przeciez o niczym nie swiadczy, prawda? :>
o NLP juz nie bede nic mowic, bo widze, ze w tym temacie mamy zupelnie odmienne zdanie i zadna ze stron nie przekona drugiej (chociaz mam nieodparte wrazenie, ze ja podalem znacznie wiecej argumentow „za” niz Ty „przeciw”) ;-)
poruszyl tu ktos kwestie dobrych uczynkow :-) musze przyznac, ze ja tez bardzo lubie, kiedy ktos usmiecha sie dzieki mnie – to chyba najwieksza najwieksza za cos, co sie zrobilo :-) chociaz, tak jak pisalem gdzies wczesniej, moj krag blizszych znajomych ogranicza sie doslownie do kilku osob.. mimo wszystko zawsze staram sie (w miare mozliwosci, oczywiscie ;-)) robic wszystko najlepiej jak tylko moge :-)
RomeoAD
Czy nazwiemy tę metodę „na pretensję”, czy też „na konflikt” to niewiele zmienia to w samej istocie rzeczy. Nie chcę zarzucać haczyka, który może niechcący zranić.
Piszesz:” a sobie nie wyobrażam związania się z dokładnie jednym partnerem biznesowym ”
Ograniczenie Twoich relacji do jednego tylko człowieka byłoby tak samo niekorzystne dla twego rozwoju i na dłuższą metę niebezpieczne, jak posiadanie jednego partnera biznesowego. I tu i tu relacje te mogą mieć naturalnie różne formy i czas trwania.
Przykład z totkiem nie jest całkiem dobry, bo czy typujesz za każdym razem tę samą serię liczb, czy też za każdym razem inną nie ma to wpływu na prawdopodobieństwo wygranej, gdyż losowane serie są tzw. wydarzeniami niezależnymi (o ile dobrze sobie przypominam z rachunku prawdopodobieństwa)
M.Moczyrog
W NLP jest trochę bardzo skutecznych tzw. interwencji (mam nadzieję że tak nazywa się to też i po polsku), którymi możesz pozmieniać dość sporo rzeczy u siebie i innych. Pominąwszy jakieś traumatyczne historie, bardzo łatwo jest np. wymienić komuś reakcję na określony bodziec na bardziej efektywną
Na przykład czasem zdarza się mieć uczestnika, który w obliczu przełożonego, czy określonego klienta nagle czuje i zachowuje się niepewnie i to za każdym razem. Sama wymiana takiego zachowania na bardziej skuteczne to często kwestia kilku minut (używając Visual Swish). Podobnie działa wiele innych metod wywodzących się z tej szkoły. Przy całym zachwycie nad NLP (szczególnie w Polsce, gdzie dużo rzeczy jest spóźnionych o wiele lat) do myślenia powinno dawać kilka faktów takich jak:
znam pewnego człowieka, który od ponad pięciu lat, będąc na różnych stanowiskach usiłował zamówić u mnie szkolenie z NLP w biznesie, czego ja odmawiałem twierdząc, że w danych sytuacjach trzeba zrobić zupełnie coś innego, aby osiągnąć najlepsze rezultaty. W międzyczasie jest on regionalnym prezesem w dużym międzynarodowym koncernie i ciągle jeszcze mówię mu „są inne rzeczy, które posuną Cię dalej niż szkolenie z NLP” :-)
sam używam NLP tylko marginalnie, co najwyżej ucząc początkujących jak nawiązać dobry kontakt z innym człowiekiem (to jest bardzo proste a jednocześnie przydatne), czy też do pojedynczych interwencji jak opisałem wcześniej. Ta wstrzemięźliwość nie przeszkadza mi być, według moich klientów, jednym z najskuteczniejszych trenerów i coachów biznesowych w kraju.
Nasuwają Ci się jakieś wnioski?
Wracając do tematu tego wątku pisałem już o tym, że używanie jakichkolwiek technik manipulacyjnych (z NLP, czy innych) w celu „zdobycia” kobiety świadczy tylko o wewnętrznej nędzy „zdobywcy”, który co prawda czysto anatomicznie zazwyczaj jest wyposażony w męskie narządy płciowe, ale to już wszystko na temat jego „męskości”. To jest temat na drugą część postu „Jesteś autentykiem, czy pozłacaną wydmuszką”
Paql
jeśli chodzi o NLP to „let’s agree to differ” :-)
Cieszę się, że podobnie jak ja lubisz rozświetlać życie innych ludzi, którzy uśmiechają się dzięki tobie. To jest najbardziej obiecująca droga z wszystkich
Pozdrawiam serdecznie i idę pod prysznic, bo za godzinę startuję ze szkoleniem
Alex
Alex
Owo „podpuszczenie” było zupełnie unaware!:) Stwierdzenie „techniczki” i „ubawić”, „wyhaczyć lachona”, „pancerz obronny” miał wskazywać – „ok, uczcie się chłopcy!, ale co z tego, jak w dłuższej perspektywie czasowej te wasze techniczki to klops!” To jest zupełnie tak, jak wchodząc z kimś w związek udajemy, ze jest się jakoś określony (pomijam te początkowe flirciarskie zaloty, ponieważ to wskazane;)), a tak naprawdę to są tylko jego chęci bycia takim, bądź taka mimikra do osoby, z którą chcemy być. Ile kobiet będzie trwać w takim zwiazku? Pomijam naturalnie swoiste „patologie”.
W kwestii dyskusji z paql – osobiście się z tego bardzo cieszę! Przynajmniej wiemy więcej o sobie nawzajem, wiemy o Tobie i Twoim podejściu i to jest super:)
Należę również do osób, dla których intencje wyrażone wprost są dewizą w życiu:) Wierzę, że takie będą na tym blogu!:) Do reszty wypowiedzi nie będe sie odnosić, ponieważ mam wrazenienie, że mówimy o tym samym, po prostu innymi słowami;)
Dziękuję!:)
RomeoAD
Twoja technika, o której wspominasz może skutkować i w to nie wątpię – różni ludzie, rózne potrzeby na pewnych etapach. Zastanowiłabym się jednak nad tym co tak naprawdę chcemy osiagnąć. Jeśli myślisz o prowokacji w postaci zaczepnego tekstu, który wyrywa osobę z jej świata, w którym jest, to sobie myślę, że ok! Tylko później wykorzystaj to konstruktywnie, a nie „pretensjonalnie”. W dłuższej perspektywie czasowej kto z nas lubi przebywać w towarzystwie z osobą, przy której odczuwa się negatywne emocje, przy której czuje sie gorszy, zarzucony jakimś „konfliktem”? I do tego dochodzi jeszcze pierwsze wrażenie – przecież to zaledwie pierwszych kilka sekund, które decyduje w duzym stopniu jak nas odbiorą;)
Ewo
Twój post jest trafem w 10:) W zaden sposób mnie to nie uraziło, ponieważ to moje „gadulstwo” raczej nie traktuje pejoratywnie;) A sama świadomosć nt. pewnej tendencji do mówienia tak naprawę już daje szanse na to, że mogę odebrać to za negatywne, mogę się hamować i to zmienić (z reszta dodajmy do tej mieszanki empatię!). Szczególnie w biznesie nie wyobrazam sobie podobnej sytuacji, o której wspominasz, a każda osoba, która wręcz modeluje głos, by jej nie przerwać i chodzi, jak katarynka, wywowłuje u mnie błogość umysłu – czekam, słucham, potakuję, patrzę i mówię coraz spokojniej…
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim efektywności oraz efektowności w procesie komunikowania:)
Aleksandra
Komwntarzy jak zwykle multum. Ponieważ również piszę o podrywaniu więc wrzucę kamyczek do ogródka. Metoda „na zabłyśnięcie” stosowana w naiwny i oczywisty sposób, jest nieskuteczna i to zarówno w biznesie jak i w uwodzeniu (jeśli mamy do czynienia z profesjonalnym „przeciwnikiem”. W tym momencie należało by sięgnąć do metod „chwalenia się” pośrednich. Podam taki przykład. Kiedyś poderwałem kobietę na kartę telefoniczną. Było to trochę czasu temu, gdy jeszcze komórki nie były tak popularne. Zamiast mówić dziewczynie, że jestem modelem (odebrała by to jako właśnie chwalenie się), pożyczyłem jej kartę telefoniczną z przyklejonym moim zdjęciem (taśmą dwustronną). Trochę pracy włożonej w taka kartę zwróciło mi się z okładem :). Sama zapytała, czy jestem modelem, skoro jestem na karcie telefonicznej. Wystarczyło, że powiedziałem, że tak, ale nie lubię się tym chwalić.
W biznesie staram się postępować podobnie. Z referencjami wychodze tylko w momencie, gdy klient o nie poprosi. Sam staram się go przekonać do moich usług jedynie (mam nadzieję – fachową) rozmową.
Pozdrawiam
Tomek
Aleksandro, ta kwestia barier to bardziej sprawa tego, że jeszcze nie wymyśliłem, bądź nie popatrzyłem jakiegoś bardzo skutecznego sposobu reagowania na osoby, które z jakichś powodów nie mają zamiaru okazywać zbytnio swoich uczuć. I mam wrażenie, że to mógłby być temat na osobną dyskusję, że podkradnę cichcem słowa Aleksa. ;)
A może to tylko ja oczekuję więcej wizualnych reakcji na moje zachowanie? W gruncie rzeczy przydałoby się, tak, aby raz na jakiś czas potwierdzić, albo obalić moje przypuszczenia…
Mam także wrażenie, że pokładasz we mnie więcej pozytywnej energii, niż mnie samemu często zdarza się to robić. W każdym razie, dziękuję za tego kopa, postaram się przekazać go dalej. :D
Cóż, w sprawie pomagania, to nie robię niczego na siłę… Chociaż czasem wydaje mi się, że jestem nieco za miękki, bo jak ktoś mnie poprosi, to zazwyczaj mu pomagam. :) Jednakże, z drugiej strony nie jest to powiązane z jakimiś dużymi stratami osobistymi – cóż, mogę sobie pozwolić na takie bezkarne pomaganie, o :)
Odwaga, czy nie – aktualnie jestem dopiero w fazie testowania różnych możliwości rozwoju, więc czasami miewam nawet wrażenie, że miło by było pozakładać różne maski i pooglądać reakcje ludzi – toż to prawie serial edukacyjny… ;)
A jeszcze inna sprawa, że jestem nieco nieśmiały – najprawdopodobniej sentencje `jedynej poprawnej odpowiedzi’ i `nie wychylaj się’ odcisnęły na mnie swe piętno. Ale staram się to zmienić i póki co, liczę te swoje malutkie sukcesy, które kiedyś może nawet urosną.
Alex, co do NLP, mam podobne zdanie do Twojego – to, co wiem o tych technikach pozwala mi twierdzić, że to dość ładne narzędzie do kształtowania siebie, ale do manipulacji innymi to chyba nigdy bym go nie wykorzystał.
Samemu udało mi się skorzystać z kotwiczenia raz i to dość półświadomie, choć zaraz po tym, jak to zrobiłem, zorientowałem się w tym, co udało mi się zdziałać. Od tamtego momentu, jak się lekko uśmiecham i nieco przymykam powieki, to doznaję uczucia, jakobym zwiększył nieco swoją kontrolę nad sytuacją. Wszystko dzięki Prison Break, hyhyhy ;)
Wreszcie, co do technik, to każda może zaskutkować, z tym, że w tej ostatniej mamy największe prawdopodobieństwo na: po pierwsze – bycie zapamiętanym, po drugie – lepszy `materiał’, jeśli potraktować aż tak paskudnie przedmiotowo ogół ludzkości. ;)
Chyba jeszcze coś miałem dorzucić, ale temat mi zanikł gdzieś pośród komentarzy.
Post daje dużo myślenia, szczególnie jeśli chodzi o ostatni sposób podrywu ;). Jest to 'umiejętność słuchania’ jak widać.
Sam mogę powiedzieć ze probowałem wszystkich tych 'technik’ w moim życiu z różnymi efektami, ale jeśli chodzi o ostatnią hm… muszę nad nią pomyśleć i ją wprowadzic na stałe.
Wobec rozmówcy mamy: – szacunek – pokorę – nie przerywanie wypowiedzi – … –
Efekt: – wzbudzamy coraz wiekszy szacunek u rozmówcy –
Czy chodzi o taki tok rozumowania?
Aleksandro, pisząc 'Jeśli myślisz o prowokacji w postaci zaczepnego tekstu, który wyrywa osobę z jej świata, w którym jest, to sobie myślę, że ok!’ trafiłaś w sedno. To miałem na myśli pisząc o konflikcie poglądów.
*** Alexandra – uff! a juz myslalem, ze wprowadzam tu tylko zamet :-D
*** Piotr – napisales, ze umiejetnosc sluchania/nie przerywania wypowiedzi zjednuje nam ludzi.. i wlasnie – chcialbym sie zapytac jak to jest u was? wiadomo – przerywanie nie jest zbyt kulturalne, ale ja (pomimo swojej ogolnej kultury, hehe) w taki sposob prowadze rozmowe, ze zawsze sie wcinam w pol zdania.. tzn. jesli ktos cos mowi i ja sie z tym nie zgadzam, to przynajmniej „zaznaczam” ten fragment rozmowy wstawka w stylu „no nie do konca”, „teoretycznie tak”, itp. z reguly jednak od razu sie wcinam i rozpoczynam dyskusje na sporny temat..
wiem ze jest to malo kulturalne, ale robie to z tego powodu, ze po wygloszeniu kwestii przez kogos czesto mam problemy z powrotem do tych kwestii, z ktorymi sie nie zgadzam (nie pamietam wszystkich szczegolow rozmowy) :-/ oczywiscie – swoja metode moge usprawiedliwic tym, ze gorsze od tego (wg mnie) jest nawijanie jak katarynka (to zadna aluzja do *** Aleksandy :-D) i nie danie dojscia do slowa wspolrozmowcy, ale to nie o to tu chodzi..
moze wartoby poruszyc to (tzn. skuteczne i „nieinwazyjne”) metody „przerywania” wspolrozmowcy w ktoryms z nastepnych wpisow, *** Alex? (o ile nie zostalo to juz gdzies tutaj poruszone, bo, niestety, nie za bardzo mam czas aby zaglebic sie w archiwum, nad czym ubolewam :-/)
Tomek
W tym podrywaniu na kartę telefoniczną użyłeś zmylenia drugiej strony, co jest z mojego osobistego punktu widzenia nie w porządku. Normalnie nie ma konieczności uciekania się do takich sztuczek.
W biznesie nie używam referencji, bo klienci znajdują mnie w 100% poprzez propagandę mówioną
Michał
Daj sobie prawo do robienia pomyłek, bycia niedoskonałym i „blamowania się”. Wtedy żyje się luźniej i ciekawiej.
Piotr
Z grubsza, ale tylko z grubsza o to chodzi. Jutro jadę do Warszawy, więc może po drodze napiszę ten następny odcinek
Paql
Pisałem Ci, że do proponowania nowych tematów mamy specjalny wątek http://alexba.eu/?s=zaproponuj
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Do paql
To co piszesz o przerywaniu w pół zdania, to raczej jest kultura wypowiedzi, ale……. paql spójrz na temat, 'podrywanie’.
Ja tutaj nie przerywam z innego powodu, by podrywany obiekt w tym momencie stal sie dla mnie celem do którego używam pewnej techniki.
Ja mam wzbudzic jego zaufanie do mnie. Poprzez to, że widzi jak jest słuchany bo gdy ten etap z 'celem’ przejdę, moje kontrargumenty będą bardziej do przyjecia przez 'cel’ niż wtedy gdy zaufania by do mnie nie miał.
Zresztą sam czekam na nast post o powyższym temacie od Alexa, dobre do przemyśleń.
pozdrawiam
*** Piotr – jesli chodzi o „podrywanie” (niezalezne od kontekstu) to rzeczywiscie – kontrargumenty moga bardziej trafiac do wspolrozmowcy „po” niz „w trakcie” – po czesci zgadzam sie z Toba :-)
ale co wtedy, jesli dany „obiekt” (jesli juz mowimy o „urabianiu” wspolrozmowcy) nie jest naszym „celem”? ;-) znam osoby, z ktorymi nie da sie rozmawiac w ten sposob (dlatego powyzej napisalem, ze zgadzam sie z Toba, ale tylko w czesci) – albo im przerwiesz w polowie, albo pojada po tematach jak walcem :-D w takim przypadku jest to chyba jedyna metoda po pierwsze na obrone przed slowotokiem (ktory nie musi byc nielogiczny), a po drugie – na dojscie do slowa :-) wszak trudno jest odpowiedziec np. na 30 argumentow przedstawionych w ciagu 5 minut (przynajmniej mi) :-P
pozdrawiam ;-)
Gdzieś tam wysoko pisałem o społecznej aprobacie „metod” podrywania. Po przeczytaniu wszystkich komentarzy utwierdzam się w myśli, że tylko metoda „daj drugiej stronie zabłysnąć” gwarantuje brak zażenowania w przyszłości (wyobraźmy sobie, jak reagowaliby ludzie gdyby usłyszeli, że poderwałeś/aś partnera na „wyskamlanie”)
Wprowadzę jeszcze troche zamętu poruszając dwie sprawy. Pierwsza – ciekawy jest fakt, że wciąż widać przyzwyczajenie społeczne, że to faceci powinni podrywać. W innych krajach jest zdecydowanie inaczej.
A druga sprawa – według mnie jest jeszcze jedna metoda podrywania – „na rozbudzenie ciekawości”. W zależności od człowieka wspomniana ciekawość musi być pobudzania mocno lub bardzo mało (patrz przykładowo na nieszczęsny przypadek Simona Mola)
Konrad
Opisując te najróżniejsze techniki spodziewam się, że ich świadomość wśród Czytelników wzrośnie i wszelkie manipulacyjne i oszukańcze metody prezentowane na wielu stronach w internecie i najprzeróżniejszych kursach przestaną być cool, bo wiadomo będzie, że ich stosowanie to oczywisty objaw różnych słabości.
Jeśli chodzi o fakt rzekomego podrywania kobiet przez mężczyzn to jest to brak zorientowania w „realiach rynku”. W Polsce mianowicie jest znacznie więcej, mówiąc kolokwialnie, fajnych kobiet niż mężczyzn. O tych ostatnich jest wśród świadomych kobiet dość spora konkurencja, ale to znowu jest temat na osobny post :-)
Opisz proszę jak wyobrażasz sobie podrywanie „na rozbudzenie ciekawości” nie podpadające pod któryś z opisanych przeze mnie przypadków
Pozdrawiam
Alex
PS: Zobaczyłem w logach, że ktoś wrzucił ten post na Wykop (dziękuję :-))
Jeśli ktoś z Was uważa, że ta cała dyskusja jest ciekawa i chce ja „kopnąć” w górę to zapraszam tutaj http://wykop.pl/link/13640/typowe-strategie-podrywania.html
Mnie samemu nie wypada :-)
Jeśli miałbym poruszać się wśród tutaj zaproponowanych opcji to jestem za opcją „błyszczeć”. W sensie być atrakcyjnym dla drugiej osoby. Czy to ma się sprowadzać właśnie do słuchania, bycia dobrym partnerem, lub innych umiejętności, przedstawienia tego kim się aktualnie jest i co się ma do powiedzenia ;) Być atrakcyjnym :)
Dobrej nocy
Umiejętność słuchania jest najlepszą zaletą rozmówcy. Dlatego jeśli chodzi o wartościowe kontakty to mam to szczęście, że sama mi się włącza. To przewrotność, że aby zainteresować sobą (lub ofertą) drugą osobę (klienta) najlepiej jak sama odkryje nasze (jej) zalety. My umiejętnie komunikując możemy naprowadzać rozmówcę na temat.
W moim przypadku zapoznanie się przeważnie jest związane z pomocą drugiej osobie. Nigdy nie miałem śmiałości „zagadać” i nadal mnie to gnębi. Na szczęście świat jest mały i nierzadko kontakt sam się nawiązuje przez znajomych, czy tak po prostu. Dużo uśmiechu oraz zrozumienia, trochę dystansu i nigdy „na chama”, a reszta to już tylko my. Bycie sobą wystarczy!
Mam jeszcze tylko uwagę. Zawsze należy być szczerym, jeśli się chce zbudować trwały kontakt czy w życiu osobistym czy biznesie. Nie raz udało mi się uniknąć kłopotów, a przy okazji poznać fantastycznych ludzi (lub zadowolić klienta), gdy nie udało mnie się przyłapać na kłamstwie. Dlatego tak często słyszę na ulicy „Dzień dobry!”, „Cześć, dobrze Cię widzieć!”, albo „Szkoda, że Pan już tam nie pracuje…” co jest bardzo miłe i czego wszystkim życzę.
Pozdrawiam Arek
ps. (proszę dołączyć do poprzedniego komentarza jeśli można) Ja również niecierpliwie czekam na dalszą cześć. Chętnie skonfrontuję swoje obserwacje i zachowania w tym temacie.
Moje wieloletnie doświadczenie w podrywaniu (:P) wymaga ode mnie abym dodał swoje 3 grosze. Po pierwsze ważne jest aby być ze sobą w zgodzie, a nie ubierać się w przytoczone w dyskusji „cudze ciuszki”. Uważam, że najważniejsze to uwypuklić i rozwinąć pozytywne cechy swojej osobowości (np. otwartość, umiejętność słuchania, toleranca, śmiechowość), jak i zminimalizować te negatywne (pycha, wywyższanie się, egoizm, pyskatość). Można również próbować zamienić te negatywne w pozytywne mp. pyskatość w wygadanie. Wasz wybór :)
Co do skutecznego podrywania to mam kilka swoich zasac (zachęcam tutaj do polemiki):
1. Odważ się – Carpe diemniby pasuje, ale za słabe w wyrazie, Carpe omnis lepiej oddaje znaczenie :) co z tego że dziewczyna bardzo Ci sie podoba, byl bys dla mniej ciekawa znajomoscia (a moze i kims wiecej) jak nie dasz jej szansy aby Cie poznala? Nawet jeżeli odmówi to co strasznego się stanie? Jeżeli się nie odważysz to i tak jej nie poznasz, więc tak naprawdę nie masz nic do stracenia.
2. Zacznij rozmowę w sposób ciekawy – ważne jest aby odezwać się w sposób ciekawy, ale zgodny z twoja osobowością. Uważam się za osobę dość dowcipną i tak przełamuję pierwsze lody :) Np. zwyczajne „cześć, jestem wiesiek” sprawiło, że dziewczyna śmiała się przez dobre 5 minut :) przyniosło to ciekawą i bardzo sympatyczną znajomość. Powiedziała mi że jestem jedyną normalną i wyluzowaną osobą którą dziś poznała, co bardzo miło było mi usłyszeć :) Jeżeli np wypracujesz sobie jakąś techinkę, która nie jest zgodna z twoja osobowością, będziesz manipulował i kręcił – to szybko wyjdzie to na wierzch, w końcu ile można udawać? No chyba że twoim celem jest jednodniowa znajomość, nie będę oceniał kwestii moralnych takiego postępowania.
3. Zachowaj takt najtrudniejsza sprawa. Sam nie wiem gdzie jest granica dobrego smaku i pewnie nieraz ją przekraczam. Cóż, mam tutaj zdanie podobne do Machiavelliego – lepiej zrobić coś i żałować, niż nic nie zrobić, a i tak żałować.
Nie będę oryginalny ale też byłem kiedyś strasznie nieśmiały :) Zawsze mnie zastanawiało dlaczego fajne dziewczyny z mojej szkoły (obecnie jestem na studiach) spotykają się z … no średnio fajnmi osobami mówiąc łagodnie. Wydaje mi się, że dlatego że tamte się odważyły, a Ci „fajni” nie mieli na to odwagi. Być może była to również kwestia „pozycji” w hierarchii szkolnej. Jest to oczywiście tylko jeden z wielu czynników, ale uważam że dość istotny. Od kiedy zaczałęm się zastanawiać i wypracowałem sobie te złote zasady moje życie osobiste nabrało niezłych rumieńców :) Tym bardziej, że moim celem nie jest zacięgnięcie kogoś do łóżka, tylko poznanie fajnej osoby. Kończy się to co prawda różnie, ale to chyba nic zdrożnego prawda? :)
Alexie – Świetny Blog :)
PS. Kiedy wrzucisz te „interesujące książki”? Cierpliwość twoich czytelników ma swoje granice :P
Tomek, Arek, Michał
Dziękuję Wam za interesujące komentarze.
Arku
O tej „śmiałości” zagadania obcej osoby napiszę może wkrótce, choć powoli widać, że tematu starczyłoby na całą książkę :-)
Ta szczerość i otwartość o której wspomniałeś są kluczowe w dłuższych relacjach!
Mój biznes bez tego nie istniałby w obecnej (bardzo dla mnie korzystnej) formie.
Michał
Masz rację z byciem sobą, jak i zresztą w pozostałych punktach. Warto tylko zwrócić uwagę, że mając dowolny zestaw cech charakteru będziemy dla pewnej grupy ludzi atrakcyjni, a dla innej nie. Zanim zaczniemy zmieniać te cechy warto zastanowić się nad tą grupą docelową.
Dział „interesujące książki” spadł chwilowo bardzo daleko na liście moich priorytetów, pisałem o tym już kiedyś.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
paql
Tak jak napisałeś co by bylo gdyby rozmówca byl bardziej gadającą katarynką albo amatorem słowotoku, to w zupełności sie zgodze, tutaj nie da się słuchać. Przerwać trzeba a najlepiej z takim pyszałkiem nie rozmawiać ale wiadomo, rożnie bywa.
Jak pisałem o rozmówcy to raczej o przeciwieństwie tego co powyżej opisałem jak wcześniej ty w poście z 23.03
Witam!
Dzisiaj przeczytałem coś, co stwierdziłem, że jest warte zanotowania na blogu Alexa i padło na ten post. Ogólnie chodzi o wpływ stereotypów na nasze zachowanie. Warto ich się pozbyć, bo podswiadomie mogą robić z nas idiotów lub inną dywersję.
W tym przypadku chodziło o stereotyp „głupiej” blondynki. Wielu mężczyzn automatycznie staje się głupszymi, gdy rozmawiają z blondynką. Nawet wypadali gorzej w testach na inteligancję, gdy wcześniej byli konfrontowani tylko ze zdjęciem blondynki :)
Mądrego podrywania ;)
Tomek
Metoda „na wyskamlanie” jest bardzo skuteczna. Przekonałem się o tym na własnej skórze, kiedy to straciłem szanse u kobiety, z którą to miałem bardzo poważne plany i bardzo poważne szanse. Instynkt macierzyński i opiekuńczy u kobiety jest czymś nie do przecenienia.
Na obozie jeździeckim byliśmy we dwoje „przodownikami pracy”. Z wielką radością wykonywaliśmy dużo więcej niż od nas oczekiwano, a praca dla innych niosła nam wiele radości, i zdawało się, że zaczynamy czuć do siebie miętę. :-)
I wtedy stał się anty-cud: ;-). Nierozważny kolega dolał gazoliny do żaru, chcąc rozpalić ogień na nowo. Gazolina zapaliła się, kanister wybuchł, a kolega stał się żywą pochodnią. Dokonałem „bohaterskiego czynu” ;-) i zdołałem ugasić na nim ubranie i włosy zanim zaczęło przypiekac się jego ciało.
Inny kolega uratował nasz dobytek. Opływaliśmy potem obaj w glorii bohaterstwa.
A „moja ukochana” zajęła się rannym. Są dziś wspaniałym małżeństwem i moimi bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Pewne warianty metody „na wyskamlanie” są niezwykle skuteczne. :P
Marcunio
Naprawdę chciałbyś być z kobietą, która zainteresowała się Tobą z litości??
Poza tym ten kolega nie skomlał, tylko wykazał się rekordowym brakiem wyobraźni. Może takiej cechy charakteru potrzebowała u partnera tamta kobieta?
Moja rada: Popróbuj innych metod w życiu, będziesz miał przegląd ile i co „złowisz” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
Osobiście strategią „na wyskamlanie” się brzydzę. Absolutnie nie interesuje mnie litość jako spoiwo moich relacji z innymi ludźmi.
Chcę podkreślić, że ta metoda jest SKUTECZNA.
P.S. Dzięki za radę :-). Obecnie łowy odłożyłem na później. Dużo później ;-)
Marcunio
Skuteczność tej metody ogranicza się do pewnej, coraz bardziej zawężającej się grupy kobiet. Poza tym jest pytanie co od takich osób dostajesz.
Nieco upraszczając, możesz pójść do pracy, ale możesz też i wyżebrać zasiłek socjalny. Ja tam z moimi umiejętnościami wolę popracować :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Cześć Alex!
Napisałeś:”W Polsce jest znacznie więcej, mówiąc kolokwialnie, fajnych kobiet niż mężczyzn.”
Jak myślisz czym to może być spowodowane?
Jak wygląda sytuacja w innych krajach?
Pozdrawiam!
Maciej Kasprzak
Maciej
Myślę (ale to jest tylko moja spekulacja), że to rezultat trochę pokopanego „programowania”, które otrzymują młodzi mężczyźni w młodości.
W innych krajach nie mam tyle „materiału porównawczego”
Pozdrawiam
Alex
Po kilku spotkaniach już wiem, jak rozmawiać i staram się o tym pamiętać zarówno w kontaktach ze „starymi” znajomymi jak również nawiązując nowe znajomości. To naprawdę działa!!! Braki w komunikacji ma tak wiele osób a wystarczy tak niewiele zmienić aby poprawiły się relacje z innymi :).
Warto to robić i wprowadzać małe zmiany!!!
Wiecie co, powiem tylko tyle że niektórzy mężczyźni próbują takich metod, że nawet nie da się ich opisać… CO byśmy zrobiły bez nich, faceci są poprostu potrzebni i jedyni w swoim rodzaju:)
Mam pewien problem normalnie nie radze się w ten sposób ale jak to mówią wszystkiego warto spróbować. Chodzi tutaj o pewną koleżankę z którą mam bardzo dobre relacje chociaż może trochę się popsuły ogólnie nie jestem pewien czy jej się podobam czy nie to bardzo fajna miła dziewczyna jednak ja jestem trochę nieśmiały i jej uroda trochę mnie onieśmiela nasze kontakty w pewnym stopniu przypominają metodę daj drugiej stronie zabłysnąć jest dla mnie miła czasem o coś mnie prosi w pewnym stopniu daje się mi wykazać jeśli mógłbym liczyć na jakąś radę to z góry dziękuję
Arku,
Czy możesz konkretniej i czytelniej napisać co mamy Ci doradzić? :)
pzdr
WW
Ooo, jakie duże zainteresowanie tematem ;) Przewijam i przewijam, a komentarzom końca nie ma :)