W dyskusji pod postem o
szybkiej selekcji ludzi, z którymi mamy do czynienia pojawiło się kilka głosów, świadczących, że część z Was zrozumiała mnie nieco inaczej niż zamierzałem.
Wielu Czytelników zastanawiało się na przykład, jak odciąć się od niepasujących osób, które znają bliżej od dłuższego czasu.
U mnie ten problem raczej nie występuje, bo selekcja, o której pisałem dokonywana jest na samym początku znajomości a nie po miesiącach, czy latach. Dlatego nazwałem to „szybką selekcją”.
Po namyśle zdecydowałem, że może najlepiej w cyklu postów opiszę jak ja to konkretnie robię, wtedy każdy będzie mógł sobie wziąć i dopasować to, co mu odpowiada.
Zanim przejdziemy do szczegółów mam kilka bardzo ważnych uwag. Proszę o ich dokładne przeczytanie, bo zrozumienie ich będzie konieczne w dalszej dyskusji.
Pierwszą rzeczą jest fakt, że nie biegam po świecie z jakąś „checklistą” na której odhaczam punkty dodatnie lub ujemne i po przekroczeniu pewnej ilości tych ostatnich naciskam klawisz „game over”. Raczej czynię to dość intuicyjnie i aby napisać ten post musiałem intensywnie zastanowić się jak ja to właściwie robię. Tak więc tekst poniżej jest rezultatem swojego rodzaju „reverse engeneering”, kiedy na podstawie moich zachowań starałem się odtworzyć i opisać mechanizmy nimi rządzące. To jest istotne, bo inaczej mógłby powstać fałszywy obraz Alexa – komputera, który bezdusznie odrzuca ludzi.
Drugą rzeczą jest to, iż odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka. Jedynym kryterium jest kompatybilność do mnie, co w którymś momencie dokładniej wyjaśnię. Jest na świecie prawdopodobnie mnóstwo wartościowych i interesujących ludzi, z którymi pozytywna komunikacja będzie dla mnie niemożliwa, lub co najmniej znacznie utrudniona. I lepiej będzie jak ją sobie darujemy.
To nic nie mówi o tym, czy ktoś jest „lepszy” lub „gorszy”, tak jak niepasowanie pewnego klucza do określonego zamka nic nie mówi o jakości każdego z nich.
Trzecie, wspomniana kompatybilność nie oznacza takich samych poglądów!!! Mam wielu bliskich znajomych, zarówno prywatnie jak i biznesowo, którzy w wielu sprawach mają kompletnie inne poglądy niż ja, to nam nie przeszkadza dopóki szanujemy naszą odmienność i komunikujemy jak cywilizowani ludzie.
Po tym istotnym wstępie przejdźmy do konkretów.
Generalną zasadą, którą się kieruję, jest wyeliminowanie z mojego bliskiego otoczenia osób niepasujących już na samym początku znajomości.
To wiąże się z najmniejszymi problemami natury emocjonalnej, nie pojawiają się też inwestycje jakiegokolwiek rodzaju, które powodowałyby, że będzie nam szkoda podjąć niezbędne decyzje „bo już tyle w tę relację włożyliśmy”.
Pierwszą rzeczą, którą robię to ……. pozwalam innym na zdyskwalifikowanie mnie jako bliskiego znajomego :-)
To ma tę zaletę, że nie wymaga żadnych specjalnych działań z mojej strony i oszczędza mi sporo czasu i środków na zadawanie się z ludźmi, z którymi nie jest mi „po drodze”.
Jak to robię? Bardzo prosto :-) po prostu jestem sobą i raczej nie udaję nikogo innego. Pisze „raczej” bo czasem wciągam brzuch i wypinam klatę, ale któż nie ma chwil słabości :-)
Ponieważ niektóre moje podejścia do życia są, delikatnie mówiąc, dość nietypowe, to wielu ludzi uznaje mnie za dziwaka, dziwoląga, albo wręcz stukniętego faceta, z którym lepiej się nie zadawać. W ten sposób niepasujące osoby same usuwają się z mojego życia i nawet nie muszę ich „selekcjonować” :-) Wygodne i ekonomiczne, nieprawdaż?
Dodatkowym „narzędziem”, które do tego wykorzystuje jest ten blog. Jako że wypowiadam się na nim otwarcie o bardzo wielu różnych sprawach jest to kopalnia informacji o tym, jakim jestem człowiekiem i jakie mam poglądy na wiele spraw życiowych. Tak wiec, jak poznaje kogoś nowego, to gdzieś tam dość szybko przemycam informację, że taki blog prowadzę i ktoś zainteresowany może mnie tam „podejrzeć”. Potem patrzę jaki jest efekt tej lektury :-)
Z punktu widzenia selekcji istotne są następujące przypadki:
- ktoś po poczytaniu moich wypowiedzi nie kontynuuje znajomości ze mną. To jest ciąg dalszy tej autoselekcji o której wspomniałem wyżej
- ktoś po przeczytaniu wyraża się z pogardą lub brakiem szacunku o mnie, tym blogu lub jego Czytelnikach. Wtedy ja, jak w myśliwcu odrzutowym naciskam przycisk „eject” katapultujący daną osobę (z mojego życia oczywiście)
- ktoś wykazuje kompletny brak zrozumienia dla idei tego blogu. Eject!!! Ten brak zrozumienia może przejawiać się np. w pytaniu „Nie szkoda Ci czasu na takie bzdury?”, albo „Jak możesz się tak publicznie obnażać?” :-) :-) Z tym „obnażaniem” się to jest ciekawa sprawa, bo uważni Czytelnicy zauważą, że jestem bardzo powściągliwy jeśli chodzi o fakty z mojego życia prywatnego, a jeśli ktoś otwartą dyskusję o poglądach nazywa w ten sposób, to nie bardzo jest z mojej bajki :-)
Poza blogiem rzeczą dyskwalifikującą jest też, jeśli widzę, że ktoś nie szanuje ludzi o tzw. „niższym statusie społecznym” i np. z wyższością odnosi się do kelnerów, pokojówek, konduktorów, kasjerów, sprzedawców i…… osób młodszych wiekiem. Eject!!!
Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty :-)
Osobiście jestem bardzo otwartym człowiekiem i powyższe kryteria chyba wyczerpują listę tych, przy wystąpieniu których „kasuję ludzi na dzień dobry” (względnie pozwalam się kasować :-))
Oczywiście potem selekcja idzie dalej, bo chodzi o zakwalifikowanie się do jednej z 2 grup:
- bliższa znajomość
- niezobowiązujące kontakty społeczne
No ale o tym napiszę w następnym odcinku/odcinkach.
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania lub uwagi to zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Dalsze odcinki będą, jeśli temat okaże się dla Was interesującym.
Najnowsze komentarze