Kochaj/polub, zmień albo porzuć :-)
Większość z Was w tej czy innej formie słyszała o tej zasadzie i na pewno wielu z Was stosuje ją w codziennej praktyce (prawda??? :-))
Całe podejście „Love it, change it or leave it” ma oczywiście znaczenie w wypadku czegoś, co nam przeszkadza. W oczywisty sposób, jeśli coś jest po naszej myśli, przynosi nam subiektywnie odczuwalne korzyści tu i teraz, a wręcz dostarcza przyjemności, to „kochamy to” :-)
Problem zaczyna się wtedy, jeśli coś nam nie odpowiada. Mam nadzieję, że wśród Czytelników tego blogu niewiele jest osób, które w takiej sytuacji myślą „takie jest życie” i cytując H.D.Thoreau „prowadzi życie w cichej desperacji” znajdując się w bardzo nieprzyjemnym stanie zawieszenia i bezsilności! Reszta zapewne proaktywnie próbuje zmienić istniejące okoliczności, albo podejmując działania w celu zmiany niepożądanego czynnika, albo po prostu porzucenia istniejącego stanu rzeczy i poszukania innej opcji. To jest znacznie skuteczniejsze od wspomnianego zrezygnowanego poddawania się, niemniej jest tu możliwe pewne ulepszenie, które na przestrzeni lat ogromnie przyczyniło się do poprawy jakości mojego życia w każdym jego aspekcie :-)
Moja wersja (i kolejność działań) brzmi:
- Ignore it !!!
- love it,
- leave it (ulubiona opcja, jak coś mi bardzo nie pasuje :-))
- change it,
Ten pierwszy punkt oszczędził mi w przeszłości mnóstwo energii, czasu i innych zasobów!
Stosowanie go w praktyce nie jest jednak sprawą całkiem trywialną, dlatego pozwólcie, że wyjaśnię to nieco szerzej.
Prawdopodobnie każdy z Was też ma taki filtr, kiedy uznajemy sprawy nawet niezbyt nam pasujące za niewarte naszego zachodu a nawet uwagi i przestajemy się nimi przejmować. Problem polega na tym, że u wielu ludzi ten filtr jest:
- albo źle ustawiony i w rezultacie przejmujemy się (i zajmujemy) czymś wyłącznie dlatego, bo tak jesteśmy przyzwyczajeni i/lub tak wytresowałonas społeczeństwo i różne jego instytucje.
- albo został ustawiony w czasach, kiedy mieliśmy inne potrzeby oraz obraz świata i pozostawiony w takim stanie do dziś
W rezultacie, zamiast skoncentrować się na tym, co posuwa nas do przodu, dostarcza radości i energii wiele osób marnotrawi czas i środki, które można by lepiej wykorzystać gdzieś indziej na przejmowanie się i próby zmiany czegoś, co właściwie można by zlekceważyć i pominąć. To szczególnie dotyczy większości młodszych Czytelników, bo ta grupa wiekowa ma najsilniejsze skłonności do nieuświadomionego poddawania się programom i oczekiwaniom otoczenia. W tym temacie warto też zajrzeć do postu http://alexba.eu/2011-02-09/rozwoj-kariera-praca/nasza-osobista-wolnosc-2/
Oczywiście decyzja co z rzeczy, które nam nie pasują możemy (a nawet powinniśmy) ignorować jest trudna i każdy z Was musi podejmować ją osobiście, to przecież chodzi o Wasze indywidualne samopoczucie. Tutaj nie liczcie na to, że ktoś przyjdzie i powie Wam dokładnie gdzie postawić granice.
Jedyne, co mogę zrobić, to kilka rad jak sobie ten wspomniany wcześniej filtr eksperymentalnie ustawiać tak, aby pasował do osób, którymi dziś jesteście. Jeśli mówimy o eksperymentowaniu (a innej dobrej drogi nie ma) to zajrzyjcie wcześniej do postu http://alexba.eu/2012-12-03/rozwoj-kariera-praca/3-zasady-eksperymentowania-dla-pokolenia-y-i-nie-tylko/ aby niechcący nie zrobić sobie krzywdy.
Eksperyment polega na tym, aby w różnych sytuacjach życiowych spróbować zignorować elementy, które nam przeszkadzają (najlepiej jeden naraz, choć czasem można to zrobić hurtem :-)) koncentrując się jednocześnie na pozytywnych aspektach tego, co aktualnie przeżywamy lub robimy. Obserwujcie jak się przy tym czujecie, może okaże się, że rezultat końcowy jest tylko minimalnie gorszy od sytuacji idealnej. Jeśli rzeczywiście jakiś czynnik bardzo nam przeszkadza, to trudno, teraz już wiemy na pewno i czas na kolejne doświadczenie. Warto przy tym zauważyć, że zgodnie z zasadą Paracelsusa, która mówi: „wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną – to tylko kwestia dawki” dobrze jest poeksperymentować też z różnymi „dawkami” czynnika przeszkadzającego. W rezultacie możemy dokładnie ustawić sobie filtr tak, aby kompletnie ignorować „porcje” z którymi możemy żyć, a wszystko inne potraktować w myśl zasady zacytowanej w tytule. Jaka oszczędność czasu i dobre wykorzystanie potencjalnych sposobności!! :-)
Mam dla Was do tego kilka, częściowo zabawnych przykładów, które, aby nie przedłużać tego tekstu przytoczę w następnym poście jeśli będzie Was to interesować.
Na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach uprzedzając, że temat wcale nie jest taki łatwy i oczywisty, na jaki wygląda. Ja zajmuję się takim eksperymentowaniem ponad 20 lat i bardzo podobają mi się rezultaty, więc z czystym sumieniem mogę napisać że warto.
Najnowsze komentarze