Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Firmy i minifirmy, Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Jak zrobić z Alexa „otwieracz drzwi”? :-)

Pamietacie post „Historia pewnej rekomendacji”? Jak dobrze się to potem skończyło dla tego Kolegi?
Takie historie pojawiają się u mnie nierzadko, a dziś chcę Wam opowiedzieć o tym, jak ktoś kogo nie widziałem na oczy „załatwił sobie” że opis jego działalności wylądował w rękach jednego z najbardziej pasujących ludzi w Polsce.
  • Na początku był mail, jeden z wielu, jakie otrzymuję. Właśnie ten mail był dobrze napisany i dlatego chcę go szczegółowo omówić.
  • Potem był mój telefon, czy mogę ten mail po prostu wydrukować i przekazać właściwej osobie
  • Potem, traf chciał że tylko 24 godziny  później miałem prywatne, niebiznesowe spotkanie z właściwą osobą, podczas którego powiedziałem „ wiesz, mam tutaj opis czegoś ciekawego, co mogłoby pasować do Waszego biznesu. Nie znam człowieka osobiście ale zgodził się na wydrukowanie maila wysłanego do mnie i przekazanie go Tobie. Zobacz i wyrób sobie zdanie sam”
  • Mój rozmówca przeczytał, zapytał czy może zabrać wydruk ze sobą i powiedział „przyjrzymy się temu. Powiem Ci co z tego wyszło”. To ostatnie to jest nawiasem mówiąc ważny element, jak dostajesz od kogoś cynk, to daj mu potem feedback co z tego wyszło.
  • Potem wyleciałem na Gypsy Time
  • cdn. (oby :-))
Kluczowym w tym wszystkim był naturalnie mail od Czytelnika, przyjrzyjmy się mu bliżej. Otrzymałem zgodę na jego publikacje ale zostałem poproszony o zanonimizowanie  wszelkich informacji dotyczących Autora i jego serwisu, stąd te wszystkie X-y w tekście (a szkoda, bo bardzo ciekawe)
„Witaj Alex,
Od kilku lat jestem stałym czytelnikiem Twojego bloga. W komentarzach podpisuję się zwykle jako XXXX.”
Bardzo wazne przedstawienie się na samym początku. Mówi mi „od kilku lat jestem członkiem Twojej „rodziny” a nie przypadkowym człowiekiem. Możesz sprawdzić co mówiłem i w jaki sposób sie wypowiadałem”
To jest bardzo ważny element, bardzo często pomijany. Zwracanie się do mnie po imieniu potwierdza, że człowiek zna mnie z blogu :-)
„Zachęcony kilkoma postami, między innymi tymi dwoma:
http://alexba.eu/2009-05-05/rozwoj-kariera-praca/zadowolenie-byle-czym/
http://alexba.eu/2007-11-19/rozwoj-kariera-praca/studnia/
wziąłem sprawy w swoje ręce i postanowiłem spróbować wykopać swoją studnię zanim na dobre zachce mi się pić.”
Autor pokazuje, że rzeczywiście czyta mój blog i pozwala mi prześledzić,  jak powstała idea, o której zaraz usłyszę.
„Od około roku czasu prowadzę wraz z bratem bloga (a w zasadzie mały serwis) związany z  XXXXX (plus dokładny opis, przyp. Alexa)
Mamy również jedyną w kraju bazę danych XXXXX. Możemy pochwalić się wywiadami z największymi sławami polskiej sceny XXXXX. Tak, nawet totalni amatorzy mogli porozmawiać z XXXXXXX :). Brat studiuje dziennikarstwo więc wydaje mi się, że w kwestii merytorycznej nie mamy się czego wstydzić. Z zawodu jestem programistą więc stworzenie całości od strony technicznej było świetną zabawą i oderwaniem od pracy na etacie.”
Tutaj mieliśmy całą serię istotnych informacji takich jak:
  • nie jest to tylko pomysł lub prototyp, lecz funkcjonujący serwis. To robi ogromną różnicę dla kogoś takiego jak ja!!! Moje nastawienie do teoretyków znacie :-)
  • bardzo dobry opis o co w serwisie chodzi i dlaczego jest on „purpurową krową”
  • zręczne pokazanie paru osiągnięć
  • pokazanie, że team prowadzący, mimo tylko dwuosobowego składu ma niezbędne kompetencje merytoryczne i techniczne
„Wbrew opinii innych udało nam się osiągnąć coś czego nie mają nawet wielkie serwisy internetowe o XXXXX. XXXXX jest niszą w XXXXX, którą ludzie interesują się dopiero od niedawna. Szansa stworzenia czegoś dużego przynoszącego spore zyski z reklam, płatnego contentu, sklepu… jest bardzo duża. Pomysłów jest mnóstwo. Moje plany sięgają nawet momentu gdzie stworzymy własne XXXXXXX.”
Dalsza część pokazująca:
  • więcej „purpurowości” projektu
  • fakt, że team potrafim naprawdę coś konkretnego osiągnąć
  • fakt, że dotychczasowe wyniki są bardzo zachęcające, a projekt ma potencjał

Tego nigdy za wiele pod warunkiem że jest to prawdziwe i wiarygodne. jedyna uwaga, to zamiast „udało nam się osiągnąć” (gdzie brzmi element szczęśliwego przypadku) lepiej byłoby napisać „osiągnęliśmy”

„Śledząc Twojego bloga, którego uważam za bardzo wartościowego, nie trudno się domyślić, że znasz wiele osób z różnych dziedzin. Zarówno tych z wyższych lig jak i tych niższych. Dlatego mam pytanie. Czy znasz może jakąś osobę / firmę skłonną zainwestować pieniądze w rozwój takiego serwisu? Nie oczekuję ryby ale bardzo chętnie przyjrzę się wędkom, które mógłbyś posiadać. Każda rada czy wskazówka gdzie zacząć szukać będzie mi bardzo pomocna.”
Bardzo zręcznie napisane, czego Autor maila chce ode mnie. Właściwie postawione główne pytanie, ale też podanie mi celów zastępczych na wypadek, gdyby moja odpowiedź na to pierwsze była „nie znam”. Autor gra na wiele mozliwych szans, a nie na te jedyną największą.Wiele osób w biznesie i w życiu spina się na osiągnięcie konkretnego celu, nie widząc, że coś innego, co mogliby łatwo dostać tez znacząco posunie ich do przodu.
„Co mogę zaoferować w zamian? Jestem specjalistą w dziedzinie programowania. Służę radą przy tworzeniu serwisów internetowych oraz innych aplikacji. Mogę pomóc w wyborze technologii czy podsunąć konkretne rozwiązanie w kwestiach technicznych. Gdyby na jakiejś „biznesowej kolacji”, o których nie raz pisałeś na blogu, ktoś potrzebował konsultacji to chętnie pomogę o ile będzie się to mieściło w ramach moich kompetencji. Bardzo chętnie napiszę też na Twojego bloga swoją historię jako programisty, od czego się zaczęło i w jaki sposób wspinam się w górę aby dojść do tego co robię obecnie (póki co jestem liderem małego zespołu w firmie, w której pracuję).”
Ładnie napisany blok, co Autor może zaoferować mi w zamian. Akurat w moim przypadku niepotrzebny, bo jak już komuś pomagam, to robię to „za darmo”, ale świadczy o charakterze, a poza tym jest dobrym opisem kompetencji Autora na wypadek, gdybym ten mail posłał dalej :-)
A takie forwardowanie całego maila (oczywiście za zgodą jego autora)zdarza się często ludziom, którzy są zajęci innymi sprawami ale chcą coś dobrego dla Was zrobić. Pamiętajcie więc pisząc taki tekst, zredagujcie go tak, aby był odpowiednio przekonywujący tez dla osoby docelowej. Ja, gdybym nie mógł po prostu wydrukować maila Czytelnika i przekazać go dalej, to chyba „odpuściłbym” całą sprawę, bo miałem wtedy dość własnych na głowie.
„Jeśli chciałbyś z tego maila wykorzystać cokolwiek do swojego bloga to proszę bardzo.”
Dobre pociągnięcie, wiadomo, że jak mogę jednocześnie pomóc wielu ludziom, to będe bardziej zmotywowany do podjęcia działania :-)
„Gdyby łatwiej było Ci oddzwonić zamiast pisać to tutaj jest mój nr telefonu: XXXXXXXX. Możesz zadzwonić nawet w nocy jeśli będzie tak dla Ciebie wygodniej. To mi zależy na wskazówkach więc jedna nieprzaspana noc może być tego warta.”
Niezwykle ważny element, podanie różnych możliwości kontaktu. Ja czytam osobiście wszystkie maile skierowane do mnie ale mam spory kłopot z odpisywaniem obszerniejszymi tekstami, bo….. bardzo nie lubię pisać!!!! Dlatego czasem trwa to długo, bo trzeba się wstrzelić w rzadki moment kiedy mam czas i wenę na indywidualną korespondencję. Podanie telefonu znacznie ułatwia sprawę, kilkoro z Was przeżyło już ten szok, że napisali mi maila z telefonem i 20 minut później mieli mnie już w słuchawce, często dzwoniącego  z innego kontynentu :-)
Tak więc przypominam, telefon to jest konieczność, jeśli nie ufasz mi na tyle, aby go przekazać to nie pisz w poważniejszych sprawach wymagających mojego zaangażowania.
Ostatnie zdanie jest też bardzo ładną deklaracją, że Autorowi zależy.
Co wyniknie dalej z tej całej akcji nie wiemy. Nie wszystkie próby takie jak ta opisana kończą się powodzeniem, taka jest kolej rzeczy w biznesie. Ważne jest, aby próbować dużo i często, a powyższy mail jest dobrym przykładem jak to zrobić. No może za wyjątkiem literówki w ostatnim zdaniu :-) Use your spell checker!!
Zapraszam do dyskusji i pytan w komentarzach
PS: te „blabla , blabla” w wersji dźwiękowej to są linki do mojego blogu, nie słowa Autora maila!! :-)

______________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy

Jak wyróżnić się w morzu „prostytutek”

Ostatnio rozmawialiśmy o podziale naszych dostawców na prostytutki i zaangażowanych partnerów. Zarówno z postu, jak i późniejszej dyskusji dość jednoznacznie wynikło, iż w wielu dziedzinach przeważają prostytutki i prawie nikt nie jest z tego powodu szczęśliwy. Co za wspaniała okazja do wyróżnienia się na takim rynku! Pamiętacie, jak pisaliśmy o „purpurowej krowie”? Prawdziwe zaangażowanie i troska o dobro klienta może być takim wyróżniającym czynnikiem, który pomoże nam odnieść sukces na dowolnym rynku.

Ja się za to zabrać? Potrzebujemy następujących składników:

1) musimy rzeczywiście robić coś bardzo dobrego dla klienta dostarczając mu większej wartości niż to, co jest „normalne”

2) klient musi być tego świadom, że otrzymuje coś niezwykłego

3) klient musi doceniać takie rzeczy

Ad 1)   Z moich obserwacji wynika, że ten punkt jest bardzo łatwy do spełnienia dla pewnej grupy ludzi, a jednocześnie dużą trudnością dla innych. Głównym czynnikiem tutaj jest postawa. Aby sprawdzić, do której grupy należysz przyjrzyj się Twojemu podejściu do stosunków damsko-męskich, bo pewne wzorce postępowania mają tendencje do powtarzania się w różnych dziedzinach życia. Tutaj możemy łatwo wyróżnić dwa typy ludzi:

1) tacy, którzy aktywnie i z własnej inicjatywy starają się, aby za każdym razem było to dla partnera /partnerki coraz głębsze i intensywniejsze przeżycie
2) ci, którzy „odwalają” swoje, aby potem dostać to, co potrzebują

Nie oczekuję, że ktoś otwarcie przyzna się do przynależności do tej drugiej grupy, ale jeśli patrząc na siebie całkowicie uczciwie stwierdziliście, że tak jest, to zastanówcie się intensywnie jak to zmienić. Takich ludzi jest dość sporo (niezależnie od płci) i niestety ich postawa utrudnia im osiąganie większych sukcesów zarówno prywatnie jak i zawodowo (szczególnie metodami „żeglarskimi”).Jeżeli już mamy właściwą postawę, to jeszcze pozostaje nam „drobiazg” w postaci umiejętności zrobienia naprawdę czegoś dobrego dla klienta. Tutaj nie ma chyba innej drogi, jak własna permanentna edukacja, zarówno poprzez, w przeciwieństwie do „chodzenia na studia”, prawdziwe studiowanie naszej dziedziny z wszelkimi jej nowościami, jak też ćwiczenie naszej umiejętności praktycznej aplikacji zdobytej wiedzy. Do tego dochodzi zainteresowanie problemami i wyzwaniami klientów, najlepiej poprzez regularne kontakty z nimi. Ja dla przykładu regularnie spotykam się całkowicie na luzie z wieloma managerami różnych szczebli i z różnych dziedzin – moi rozmówcy dostają ode mnie różne rekomendacje książkowe, pomysły i nowinki „for free”, mam mam aktualny obraz z czym w danym okresie boryka się dana branża. Potem jak idę na poważną rozmowę, to zdecydowanie wiem o czym mówię, a to nie tylko pozwala mi występować bardziej suwerennie, lecz też podnosi zaufanie partnera do mnie.

Ad 2) Ten postulat wcale nie jest taki trywialny. Wielu z nas zakłada milcząco, że jeśli robimy coś wyjątkowego dla klienta, to on automatycznie to zauważy i doceni. Przy tym wszystko jedno, czy tym klientem jest firma zewnętrzna, dział we własnej formie, czy tez po prostu nasz przełożony. W rzeczywistości te osoby często nie będąc ekspertami w naszej dziedzinie często nie zdają sobie sprawy, na czym polega szczególność tego, co akurat my im dostarczamy. Potem czujemy się niedocenieni i niedowartościowani! Tutaj trzeba podjąć pewne „działania edukacyjne”, tłumacząc takiemu klientowi na czym polega wyjątkowość tego, co dla niego robimy i, co najważniejsze, jakie on z tego będzie miał korzyści. To należy naturalnie odróżnić od nachalnego „lansu” i trudno mi dawać Wam teraz ogólne, zawsze słuszne wskazówki w tym względzie. Chętnie zajmę się jednak konkretnymi przypadkami, jeśli takie się pojawią w komentarzach.

Ad 3) Może się zdarzyć, że dostarczacie klientowi rewelacyjnych rozwiązań, podczas kiedy mamy do czynienia z „galerą”, albo z zadufanym w sobie osobnikiem, któremu jest wszystko jedno jakie rezultaty będziecie osiągać. Wiele firm, rozgląda się tylko za tanimi „prostytutkami”, bo ich management, albo osoba decydująca nie są specjalnie uzależnieni od konkretnych rezultatów, albo za „celebrytami”, bo to jakoś poprawia poczucie własnej wartości decydentów. W takich przypadkach zastosujcie biblijne „nie rzucaj pereł przed wieprze”. To może skończyć się dla Ciebie dużą frustracją, a po co Ci takie doznania. Poszukaj sobie lepiej innych klientów, na pewno tacy gdzieś są.

Tyle bardzo ogólnego zasygnalizowania tematu.

Jeżeli chcecie wejść dalej w szczegóły i przedyskutować to głębiej, to zapraszam do wypowiadania się w komentarzach

Komentarze (38) →
Alex W. Barszczewski, 2009-04-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Dziesięć minut przyjemności

Ostatnio w Berlinie miałem life coaching z pewnym obiecującym młodym człowiekiem, który oprócz biegłej znajomości 4 języków (w tym chińskiego) i dużego doświadczenia w międzynarodowym biznesie jest zapalonym tancerzem tango, jednym z tych tancerzy, którzy potrafią przetańczyć całą noc wędrując z jednej milonga do drugiej.

W trakcie naszej rozmowy w którymś momencie powiedziałem mu, że mam taką zasadę, która mówi: „Każdy człowiek, który zadał sobie trudu aby wejść ze mną w pozytywną interakcję powinien na tym być „do przodu””.

Na to mój rozmówca stwierdził : „Wiesz, u nas w tango jest też taka zasada, że podczas tych dziesięciu minut, kiedy tańczysz z jedną partnerką starasz się, aby było to dla niej przyjemne przeżycie. Wszystko jedno, czy dobrze do siebie pasujecie, czy też nie całkiem, czy styl tańca drugiej osoby Ci leży, czy też nie, przez te dziesięć minut starasz się zrobić z tego przyjemne przeżycie dla drugiej strony„

Pomyślałem sobie, że kiedyś zalecałem Wam rzucanie w życie innych ludzi promienia słońca. Oczywiście cały czas zachęcam Was gorąco do robienia tego!  Zdają sobie jednak sprawę, że takie postępowanie wymaga pewnego minimum proaktywności i uwagi na to co się dzieje wokoło. W naszym, czasem zabieganym życiu nie zawsze jesteśmy do tego zdolni. Dlatego proponuję Wam coś jeszcze prostszego, a mianowicie zastosowanie tej zasady tanga w codziennym życiu, w stosunku do ludzi, z którymi tak czy inaczej macie jakieś interakcje.

I tak:

  • Jeżeli macie z kimś interakcję w biznesie, to oprócz rzeczowego załatwienia nawet trudnej sprawy starajcie się, aby Wasza rozmowa była dla drugiej strony w miarę przyjemna. W normalnej praktyce biznesowej jest mnóstwo ludzi, którzy zatruwają Waszemu rozmówcy czas, zróbcie tę pozytywną różnicę.
  • Jeśli wdajecie się w pogawędkę ze znajomym, lub nieznajomym, to też aktywnie starajcie się, aby pozostawiła ona na rozmówcy miłe wrażenie. To ogranicza nam możliwości wylewania naszych żalów na innych, ale tego i tak nie powinniście robić.
  • Jeżeli załatwiacie coś w urzędzie, hotelu lub sklepie, to też aktywnie zadbajcie o to, aby kontakt z Wami był dla drugiej osoby miłym epizodem, nawet jeżeli mówimy o zestresowanej kasjerce w hipermarkecie
  • Jeżeli idziecie z kimś do łóżka, wszystko jedno czy z wielkiej miłości, czysto hedonistycznych pobudek, czy też powodów leżących gdzieś pomiędzy, to zadbajcie o to, aby dla partnera/partnerki było to naprawdę przyjemne przeżycie (w tym przypadku mam nadzieję, że dłuższe  niż 10 minut :-)). To właściwie powinno być zrozumiałe samo przez się, ale np. słyszałem od wielu kobiet wręcz  niewiarygodnie brzmiące historie o facetach typu „wejść-dojść-wyjść”.

To wszystko jest bardzo proste i dziwię się, że wiele osób tego nie robi. Napisałem ten post z egoistycznych pobudek, bo odkąd przeniosłem się do Polski jeszcze bardziej mi zależy na tym, aby atmosfera różnych codziennych zdarzeń z innymi ludźmi była sympatyczna. To na razie w kraju nie wygląda jeszcze najlepiej, ale jest już postęp. Przyśpieszmy go, dając na co dzień dobry przykład. Poza tym, jest to łatwy sposób, aby pozytywnie się wyróżnić. Zachęcam!!

Komentarze (58) →
Alex W. Barszczewski, 2009-01-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pozwól sobie na normalność cz.1

Niedawno pisałem o byciu „Purpurową Krową”, więc ten tytuł spowoduje zapewne, że niektórzy Czytelnicy pomyślą „coś się Alexowi pomieszało” :-)
Z tego też powodu śpieszę z wyjaśnieniem że „normalność” o którą mi chodzi absolutnie nie wyklucza bycia „purpurowym”, zresztą zaraz zobaczycie.
Do napisania tego tekstu skłoniła mnie notka prasowa o wizycie, którą w Krakowie złożył współzałożyciel Google Sergey Brin, a w szczególności jej początek, który brzmiał (wytłuszczenia moje):

„Jak wygląda człowiek wart 18 mld dolarów? Jak wyluzowany turysta. Czarne crocksy, luźne spodnie, sportowa bluza. Na spotkanie przychodzi z białą foliówką, która okazuje się… torbą z hotelowej pralni. W środku najpotrzebniejsze rzeczy, m.in. MacBook Air. W trakcie rozmowy jest miły, uśmiechnięty, mówi spokojnie, a kiedy temat schodzi na jego pasje – z młodzieńczym entuzjazmem. Ani śladu ekscentryzmu czy poczucia wyższości.”

To bardzo dobry przykład takiej „normalności” – bycia bezpretensjonalnym człowiekiem niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy znani i ile pieniędzy mamy na koncie. Porównajmy to z licznymi rodzimymi „gwiazdami” zachowującymi się w stosunku do „pospólstwa” jak primadonny i przechwalającymi się publicznie swoimi „porszakami” lub podobnymi „dobrami” :-) Czyż nie jest to żałosne?

Ostatnie dwa zdania napisałem nie po to, aby kogokolwiek wytykać palcami (bo to nie w stylu tego blogu), lecz abyśmy sami przyjrzeli się sobie i zastanowili, w kierunku jakiej postawy się skłaniamy. Jak tak rozglądam się wokoło, to niestety jeszcze zbyt często widzę tę chęć pokazania „jestem lepszy od ciebie”. To może mieć częściowo korzenie w polskiej tradycji („zastaw się, a postaw się”), częściowo w niekorzystnych wzorcach, którymi karmią nas mass media i opery mydlane. Niezależnie od przyczyn warto sprawdzić jakim kursem sami płyniemy, aby go ewentualnie jak najszybciej skorygować. To może otworzyć Wam całkiem nowe, nieosiągalne wcześniej możliwości w życiu.

Aby ubiec potencjalne zarzuty, że Sergey to przecież Rosjanin wychowany w USA przytaczam kilka przykładów z rodzimego podwórka:

  • jeden z moich znajomych (obecny na znanej liście tygodnika „Wprost”) odkąd go znam porusza się samochodami zdecydowanie nie odpowiadającymi jego statusowi (ostatnio był to pięcioletni samochód pewnego szwedzkiego producenta – ok, wersja „sportowa” :-))
  • tenże sam człowiek, niezwykle błyskotliwy i w dyskusji ze znajomymi posiadający cięty język jest w stosunku do innych ludzi niezwykle uprzejmy i miły. Wyraża się do nich z szacunkiem, pierwszy mówi „dzień dobry” i „dziękuję”. Stara dobra szkoła.
  • inna znana mi osoba z pierwszej setki to człowiek, którego można przyłożyć do przysłowiowej rany, niezwykle miły i uprzejmy. Kiedyś usłyszałem od tej osoby takie stwierdzenie. „wszyscy znajomi wokoło kupują prywatne samoloty, ale na ch…. mi samolot? co mam przez to udowodnić?”
  • kiedyś odwiedziłem jednego z największych w Polsce dealerów Mercedesa (nawiasem mówiąc też niezwykle kulturalny i skromnie wyrażający się pan). W przejściu minęliśmy człowieka ubranego w rozciapciane adidasy, takież dżinsy i podobną bluzę. Po pozdrowieniu właściciel szepnął mi do ucha „to jeden z moich najlepszych klientów. On nie musi już nikomu nic udowadniać”
  • znam paru CEO kilku naprawdę i znaczących dużych firm, którzy mimo niewątpliwych sukcesów oraz „zabójczej” wręcz skuteczności w biznesie są osobami bardzo bezpośrednimi i ciepłymi w normalnym kontakcie, nie próbującymi udawania kogoś, kim nie są. Nigdy w rozmowie z nimi nie masz wrażenia, że stawiają się powyżej Ciebie

Aby jeszcze raz podkreślić, powyżej opisane osoby mają bardzo duże sukcesy i są tak dobre, że nie chciałbym, znaleźć się kiedykolwiek w pozycji ich przeciwnika. Ich lekceważenie spraw materialnych i postawa wobec innych są wynikiem wyboru, a nie konieczności. To oznacza że można i tak, nawet w Polsce
A teraz kolej na Ciebie drogi Czytelniku. Zadaj sobie dla własnego dobra dwa pytania:

  • na ile staram się wywrzeć wrażenie na innych ludziach poprzez „specjalne” rzeczy materialne, które nabywam (typowe zachowanie ludzi o słabym poczuciu własnej wartości)?
  • na ile staram się pokazać innym, że są ode mnie gorsi, mniej ważni (typowe zachowanie parobków z awansu społecznego)?

Pamiętaj, że odpowiedź zachowasz dla siebie, więc możesz sobie pozwolić na szczerość.

Zapraszam wszystkich do dyskusji w komentarzach :-)

Komentarze (137) →
Alex W. Barszczewski, 2008-07-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czy jesteś Purpurową Krową, czy zwykłą Krasulą?

Znacie termin „purpurowa krowa”? Jeśli nie to polecam lekturę bardzo dobrej książki Setha Godina pod takim tytułem („Purple Cow„), a tak na szybko wyjaśnijmy sobie o co w tym wszystkim chodzi, szczególnie w kontekście naszych rozważań o karierze i sukcesie życiowym.
Jeśli rozejrzymy się po firmach i uczelniach, to stwierdzimy, że większość ludzi w danym środowisku jest w gruncie rzeczy do siebie bardzo podobna. Podobne poglądy na życie, podobny zestaw umiejętności, podobne podstawowe zainteresowania, podobne mieszkania na kredyt i ich wyposażenie (też często na kredyt), czy też podobni partnerzy życiowi. Trochę przypomina to wielkie pastwisko, na którym spokojnie pasą się setki podobnych, brązowych krów. Ta uniformizacja jest częściowo wynikiem tępiącej indywidualność polskiej szkoły, częściowo wpływu rodziców wychowanych w czasach, kiedy „wychylanie się” poza powszechnie uznane normy mogło być niebezpieczne, częściowo bardzo niekorzystnego wpływu oglądania polskiej telewizji. W rezultacie mamy dość smutny widok jednolitej brunatnej masy, której wielu członków, często bardzo inteligentnych i utalentowanych ludzi, marzy o czymś specjalnym w życiu. Ci marzący najwyraźniej nie zdają sobie sprawy, że aby coś specjalnego osiągnąć ważnym jest, abyśmy sami byli w jakiś sposób „specjalni”, a nie „standardowymi” jednostkami łatwo wymienialnymi na podobne „standardowe” trybiki. Brak tej świadomości bardzo często prowadzi tylko do frustracji.
W rzeczywistości, jeśli chcesz wybić się z tej masy, to wskazanym jest, abyś pod jakimś względem był taką „purpurową krową”, której kolor wyraźnie odcina się od wszystkiego, co widać na pastwisku. Nie chodzi tu bynajmniej o wygląd zewnętrzny, lecz o unikalny zestaw cech i umiejętności Twojej osoby oraz skuteczne komunikowanie ich światu.
Dlatego mam teraz dla Was, drodzy Czytelnicy kilka poważnych pytań, na które każdy powinien sobie sam odpowiedzieć i wyciągnąć wnioski:

  • czy w ogóle jesteś purpurową krową, czy na chwilę obecną typowym przedstawicielem mlecznej lub mięsnej krowy rasy brązowej?
  • jeśli Twój dominujący kolor to brąz, jaką cenę przyjdzie Ci długofalowo za to zapłacić, zwłaszcza jeśli chodzi o konkurencyjność w poszukiwaniu środków utrzymania, czy też odpowiedniego partnera w życiu?
  • jeśli odpowiedź na to ostatnie pytanie nie podoba Ci się, to co konkretnego zamierzasz zrobić, aby w rozsądnym czasie nabrać nieco „purpury”?
  • jeśli jesteś „purpurową krową”, to na czym ten kolor w Twoim konkretnym wypadku polega i jak skutecznie komunikujesz go światu?
  • co robisz, aby z biegiem czasu ta purpura nie zblakła, a wręcz przeciwnie nabrała jeszcze większego nasycenia?
  • co robisz, aby znaleźć pracodawców, bądź partnerów życiowych szukających dokładnie tego odcienia?

Odpowiedź na powyższe pytania i podjęcie właściwych działań może zrobić w Waszym życiu ogromną różnicę, zwłaszcza w perspektywie 10 i więcej lat. Chwilowo, przy ciągle jeszcze niezłym rozwoju gospodarczym bycie zwykłą brązową krową, pasącą się w stadzie podobnych osobników może zdawać się dobrym rozwiązaniem, ale ten spokój może okazać się bardzo złudny. Wahnięcie koniunktury, połączenia i przejęcia firm, rosnąca skokowo inflacja mogą łatwo spowodować, że ze spokojnego przeżuwania na pastwisku zrobi się walka o przetrwanie. „Purpurowe” krowy będą w tym samym czasie w zupełnie innej pozycji i znacznie łatwiej poradzą sobie z przeciwnym wiatrem.
Na zakończenie dwie dygresje:

  • część kobiet i mężczyzn szuka jako partnera (przepraszam za to uproszczenie) krowy do dojenia (ostatni czasownik jest użyty metaforycznie – możecie sobie pod niego podłożyć różne rzeczy :-)) i u takich osób bycie „purpurową krową” znacznie zmniejsza Twoje szanse. Jako purpurowa krowa, z wieloma niezwykłymi możliwościami które dzięki temu możesz osiągnąć, jesteś trudniejszy do utrzymania „w zagrodzie”, a co za tym idzie mniej atrakcyjny dla osoby, która będzie szukała przede wszystkim łatwego i stabilnego źródła (pieniędzy, mieszkania, prestiżu, seksu – niepotrzebne skreślić :-)). Czy to jest taka wielka wada, to każdy z Was musi sam zadecydować, bo jest też wielu ludzi szukających partnerów w zupełnie innych, dla mnie znacznie atrakcyjniejszych, celach
  • wiele firm też poszukuje tylko zwykłych brązowych krów dających trochę mleka i nadających się na bitki. Dla wielu z nich jako „purpurowa” krowa będziesz zbyt kolorowy aby Cię zatrudnić. Całe szczęście, że na świecie nie brakuje interesujących i intratnych zajęć, które odbywają się poza tymi „fermami”, trzeba tylko dobrze poszukać.

Jak zwykle pamiętajcie, że przedstawione powyżej przemyślenia są subiektywne i opierają się na doświadczeniach moich i sporej grupy osób. To, że funkcjonują one doskonale w zarówno w moim życiu, jak i wielu innych ludzi nie musi oznaczać, że są optymalne dla każdego. Dlatego „use your judgement” :-)

PS: Ten post napisałem zainspirowany listami kilku młodych Czytelników, którzy swoją odmienność polegającą na posiadaniu umiejętności w bardzo „egzotycznym” zestawieniu interpretowali jako poważny mankament utrudniający im karierę. Nic bardziej błędnego, trzeba tylko znaleźć właściwy rynek!!

Komentarze (142) →
Alex W. Barszczewski, 2008-06-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Dla przyjaciół z HR, Firmy i minifirmy, Rozważania o szkoleniach, Rozwój osobisty i kariera

Jak być dobrym klientem i dlaczego warto

Ostatnio dyskutowaliśmy kwestię łatwości i „przyjemności” robienia interesów z nami, kiedy jesteśmy „dostawcami”. Dziś spójrzmy na tę sprawę w sytuacji, kiedy jesteśmy klientami. Teoretycznie mówi się „klient nasz pan”, „klient może wszystko” i niestety wielu z nas stosuje się do tej zasady aż do przesady, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym.

W życiu zawodowym ekstremalnym przykładem takiego zachowania są niektórzy kupcy francuskich hipermarketów, którzy są znani z traktowaniu dostawców jak śmieci i poniżaniu ich na wszelkie możliwe sposoby (na marginesie odradzam rozpoczynanie tego rodzaju „kariery”, po kilku latach nabierasz takich nawyków, które mogą bardzo utrudnić Ci sukces w czymkolwiek innym)

W życiu prywatnym takim przykładem są osoby, które będąc np. w restauracji są wiecznie niezadowolone i znajdują swoistą przyjemność w czepianiu się i krytykowaniu, traktując przy tym personel jak swojego rodzaju podludzi. To bardzo rozpowszechnione zachowanie wśród osób z „szybkiego awansu gospodarczego” i stanowi dość pewny wskaźnik środowiska z jakiego wywodzi się taki człowiek.
Teoretycznie obie postawy prowadzą do „sukcesu”, choć spojrzawszy na jego cenę (ktoś staje się d…. kiem i to zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym :-)) nie jest to sukces godny pozazdroszczenia. Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt, o którym napiszę kilka akapitów później.

Czy tak musi być? Czy mając „przewagę” bycia klientem powinniśmy ją do końca wykorzystywać?

Niekoniecznie.

Zacznijmy od kilku przykładów moich klientów i co z tego wynika.

Typowa sytuacja szkoleniowa wygląda tak, że klient zleca dostawcy przeprowadzenie szkolenia, wyznacza miejsce, załatwia jakiś catering. Przed szkoleniem klient oczekuje, że jakoś dotrzesz do niego aby przeprowadzić wszelkie konieczne rozmowy i to twoja sprawa jak to zrobisz. Wielu klientów wymaga od trenerów mnóstwa pracy papierkowej, sprawozdań, relacji itp. Taki jest standard i nikogo to nie dziwi.
Teraz spójrzmy na kilka zachowań moich klientów:

  • Zamiast w standardowym pokoju hotelowym klient nie proszony o to lokuje mnie w superiorze i to nie na kilka nocy lecz podczas działań, które w sumie trwały kilka miesięcy
  • Klient, oprócz standardowych ustaleń dotyczących szkoleń pyta mnie jakie mam osobiste preferencje kulinarne, względnie jakie jedzenie chciałbym mieć podczas treningów
  • Klient nie tylko przysyła mi bilety lotnicze, abym mógł dolecieć na kilkugodzinne spotkanie, ale odbiera mnie samochodem z lotniska a potem zawozi na nie z powrotem
  • Klient nie tylko zapewnia mi przyzwoity nocleg w trakcie szkoleń, lecz też zarówno dzień przed jak i po (abym nie musiał się śpieszyć), jak też w czasie przypadających w trakcie „akcji” weekendów
  • Cała robota papierkowa z niektórymi klientami ogranicza się do wystawienia faktury (która jest niezwłocznie i bezproblemowo płacona). Zawarcie „kontraktu” polega na uścisku dłoni (czasem wirtualnym, bo przez telefon), a cała „sprawozdawczość” z mojej strony na długiej rozmowie osobistej, bądź telefonicznej z zainteresowanymi managerami
  • Klient jest moim „sprzedawcą” i nie żądając niczego w zamian powoduje, iż zjawia się u mnie inny klient wart bardzo dużych pieniędzy

Jak już wspomniałem wcześniej, są to rzeczy wykraczające poza normalną praktykę i większość szkoleń mogłaby obejść się i bez nich. Z drugiej strony generują one u mnie ogromny kapitał dobrej woli i to powoduje dla przykładu że:

  • robiąc cokolwiek dla takich klientów „staję na głowie”, aby zmaksymalizowań rezultat dla nich
  • jak mają jakąś pilną potrzebę, a ja pełny kalendarz, to aby im pomóc jestem gotów pracować po nocach, albo negocjować z innymi ewentualne przesunięcie terminów (nikt tego nie lubi)
  • jak potrzebują coś, na co chwilowo nie mają budżetu to moja odpowiedź brzmi „don’t worry” :-)
  • jak potrzebują np. jakiegoś krótkiego wystąpienia i pytają o cenę, to moja odpowiedź brzmi „nie żartuj”
  • jak potrzebują szkolenia ludzi, którymi się normalnie nie zajmuję, to mimo tego mogą liczyć na moje współdziałanie

Robi to różnicę? Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy stawka dla nich jest bardzo duża, a zasoby ograniczone?

Odpowiedzcie sobie sami. To jest też ten dodatkowy aspekt, o którym wspominałem na początku.
Część z Was może teraz pomyśleć „dobrze, ale ja nie jestem firmą i nie mam firmy”, co to ma wspólnego ze mną?

Ma bardzo wiele, bo nawet jako osoba w 100% prywatna jesteś klientem w różnych sytuacjach. Można uznać cię za miłego i dobrego klienta?

Dla przykładu podam Ci parę faktów:

  • W hotelach i restauracjach jestem bardzo uprzejmy dla personelu, pierwszy mówię „dzień dobry” , „dziękuję” i „do widzenia”
  • Będąc np. w restauracji nawiązuję kontakt wzrokowy i uśmiecham się do obsługującego mnie człowieka (sygnalizuję, że dostrzegam tego drugiego jako istotę ludzką). Większość ludzi w Polsce tego nie robi wystawiając sobie jednoznaczne świadectwo do jakiego środowiska przynależą!!!!
  • Staram się w różnych miastach, w których częściej przebywam jeździć tymi samymi taksówkami. zazwyczaj płacę takiemu taksówkarzowi pewną sumę z góry i potem „wyjeżdżamy” ją kilkoma lub kilkunastoma kursami. Dla mnie to nie robi różnicy, dla tego człowieka często tak.
  • Jeśli któryś z moich mniejszych stałych dostawców ma kłopoty z płynnością finansową, to często mówię mu „wystaw mi pokwitowanie na zaliczkę na poczet przyszłych zleceń” i daję pieniądze których akurat potrzebuje. Oczywiście bez odsetek :-)
  • Jeśli mogę być „kichaczem” dla moich dostawców (i naturalnie życzą oni sobie tego) to „kicham” na potęgę :-)

Czyż nie są to rzeczy, które (zwłaszcza punkty 1, 2 i 5) każdy z Was mógłby robić?

Jeśli tak, to kto z Was robi to regularnie i bez konieczności przypominania sobie o tym? Zróbcie dla samych siebie uczciwą analizę i podejmijcie odpowiednie kroki. Stawka jest i dla Was bardzo wysoka, bo generalnie możemy ludzi podzielić na cztery grupy:

  • większość, która mniej czy bardziej walczy o przetrwanie będąc o kilka pensji oddalona od katastrofy finansowej
  • ludzi, którzy jak czołg idę przez życie gromadząc dobra materialne – to działa dopóki idą jak czołg, nie ma czasu na relaks, a jak w tym czołgu coś się zepsuje to jest katastrofa
  • ludzi, którzy używają różnych nieczystych metod od działalności przestępczej począwszy na oszukiwaniu innych skończywszy – nawet mając duże pieniądze też trudno naprawdę się odprężyć bo ciągle masz ryzyko „wpadki”
  • ludzie, którzy spokojnie i uczciwie żyją sobie w dobrobycie i mając wysoką jakość życia bez szarpania się i bezsennych nocy („żeglarze” w jednym z moich wcześniejszych postów)

Jeżeli chcesz w przyszłości zaliczać się do tej ostatniej grupy, to zdecydowanie musisz robić parę rzeczy inaczej niż ta większość. Jedną z nich jest to, o czym napisałem w tym poście i życzę Wam skutecznego stosowania tego w życiu.

PS: Jeśli ktoś pomyśli, że zalecane podejście może prowadzić do wykorzystywania nas przez innych to zalecam zapoznanie się z opisaną kiedyś na tym blogu strategią Tit-for-Tat

Komentarze (34) →
Alex W. Barszczewski, 2008-06-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025