Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Red Bull kontra fundacja, czyli dwa wypadki PR-owe

Właśnie rzuciłem okiem na kilka dostępnych w internecie polskich gazet i ze zdziwieniem przeczytałem informację, że firma Red Bull zamierza zakazać małej śląskiej fundacji wspomagającej dzieci używania nazwy „Dodaj Dzieciom Skrzydeł”. Ze zdziwieniem, bo przy całym zrozumieniu dbałości o własny slogan reklamowy atakowanie fundacji wspierającej dzieci świadczy o niezwykle małej wrażliwości społecznej osoby, która taką decyzję podjęła. Może to jest kolejny przypadek zjawiska, które opisywałem już dwa lata temu? Tak, czy inaczej firma niezwłocznie trafia na moją osobistą „czarną listę” bojkotowanych przedsiębiorstw. Nawiasem mówiąc polecam każdemu założenie takiej listy – świadomość, że nie jesteśmy bezwolnymi konsumentami produktów i usług firm o praktykach, które są wątpliwe z naszego punktu widzenia dobrze robi na samopoczucie :-). Trochę szkoda mi jest osoby, która będąc rzecznikiem prasowym musiała z imienia i nazwiska firmować takie działanie. Google nie zapomni!!!
No ale to nie koniec. Wiedziony ciekawością odnalazłem stronę tej fundacji i tutaj kolejna niespodzianka. Najpierw otwiera się strona na której możesz wybrać punkt „Fundacja”, „Numer Konta”, „Kontakt”, „Galeria Sztuki” (!!!???)

Po naciśnięciu „Fundacja” otwiera się nieco przydługie i patetyczne („ludzie o wielkim sercu i równie wielkiej odwadze”) intro, a potem strona główna na której czołowym miejscu jest wielka czerwona informacja, „przekaż 1% podatku” na cele tejże fundacji. Jeśli jestem tam pierwszy raz, to wolałbym najpierw dowiedzieć się, co takiego konkretnego ta fundacja robi. Powyżej jest jeszcze możliwość wyboru „Galeria Handlowa” (!!!), „Galeria Sztuki” (!!!), „Możesz pomóc!”. Co na stronie o pomocy dzieciom robi (nieużywana na razie) Galeria handlowa, czy też komercyjna Galeria Sztuki???? Tyle pierwsze (niekorzystne wrażenie). Część odwiedzających już w tym momencie daruje sobie i pójdzie na inną stronę. Ja z ciekawości zajrzałem do tej Galerii. Na samym początku natknąłem się na obrazy o cenie wahającej się pomiędzy 0 a 400.000 zł a po dalszym poszukiwaniu natrafiłem na wzmiankę, że „Każdy zakup realizowany przez Państwa w Galerii Sztuki MALECHA wspiera działanie Fundacji Grażyny Malecha „dodaj dzieciom skrzydeł…”.” Jako potencjalny darczyńca bardzo chciałbym wiedzieć, na czym dokładnie to wsparcie ma polegać. Jaki procent dochodu galerii idzie na potrzeby biednych dzieci, najchętniej zobaczyłbym opublikowane sprawozdanie roczne z wyszczególnionymi pozycjami. takich informacji brak, a przynajmniej ja nie moglem się ich doszukać. Ode mnie taka instytucja nie dostanie żadnych pieniędzy!!

Dlaczego o tym piszę? Zdaję sobie sprawę, że wśród Czytelników tego blogu są zarówno ludzie gotowi wspierać innych, jak i tacy, którzy takie wsparcie będą kiedyś organizować. Tym pierwszym polecam uważne przyjrzenie się organizacjom, którym chcecie przekazać Wasze pieniądze. Tym drugim zalecam gorąco: nie mieszajcie dobroczynności z własnym biznesem, a jeśli już taka kombinacja jest nieunikniona, to wykażcie maksimum przejrzystości w tym, co robicie. Inaczej potencjalni sponsorzy, którzy dysponują większymi środkami będą omijać Was z daleka.

PS: Ten pomysł z osobistą czarną listą firm jest naprawdę warty polecenia :-)

Komentarze (34) →
Alex W. Barszczewski, 2008-03-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing

Ryba która kosztowała 500 000 euro

Jeden z moich austriackich przyjaciół jest nie tylko bogatym człowiekiem, lecz także smakoszem i miłośnikiem dobrego jadła i picia. W Austrii jest sporo dość niepozornie wyglądających lokali w których można naprawdę smakowicie zjeść i doskonale pamiętam, jak już w latach osiemdziesiątych, kiedy pracowaliśmy nad software dla jego firmy, to prawie co wieczór rezerwował on całą salę w pewnym Gasthaus (gospoda) gdzie cały management brał udział w prawdziwej uczcie :-)

Tak mu zostało do dzisiaj, z tym że od kilkunastu lat takie spotkania odbywają się w innej gospodzie, gdzie szef osobiście gotuje dla niego i jego gości najróżniejsze specjały. Ostatnio z ciekawości zapytałem ile pieniędzy pozostawił on w tym nowym lokalu w ciągu tych ostatnich piętnastu lat. Konserwatywne licząc wyszło mu w przeliczeniu około pół miliona euro, oczywiście rozłożone na cały ten okres, a spora część tej sumy została wliczona w koszty reprezentacyjne :-)

Austriacy tacy jak on na ogół niechętnie zmieniają swój ulubiony Gasthaus więc zapytałem go, jak do tego doszło, że porzucił ten poprzedni. Odpowiedź była frapująca: ” Z powodu jakiejś grupy musiałem długo czekać na jedzenie, a jak je w końcu podano to ryba była zimna!”

To wydarzenie, plus brak właściwej reakcji ze strony personelu (nawet nie właściciela) spowodował, że mój przyjaciel powędrował sobie gdzieś indziej, a za nim (jak dotąd) pół miliona euro.

Co możemy z tej historii wyciągnąć dla nas?

  • często niewielkie i w gruncie rzeczy banalne przyczyny mogą mieć bardzo duże skutki („the butterfly effect”)
  • jeśli mamy dobrych klientów, to w wielu wypadkach warto koncentrować się na jak najlepszym zaspokajaniu ich potrzeb (polecam „The Pursuit of WOW!„), bo wartość takiegoż klienta w ciągu wieloletniej relacji może być bardzo znaczna
  • warto sobie uświadomić, którzy z naszych klientów są tymi kluczowymi

Piszę ten post ku przestrodze, bo jeśli rozejrzymy się to zobaczymy że sporo firm wokół nas tak samo jak ten pierwszy Gasthaus dba o pozyskanie nowych klientów bardziej, niż o wyjątkowe zadowolenie już istniejących, nie zdając sobie do końca sprawy z prawdziwych kosztów takiego postępowania.
Dużym firmom, zwłaszcza w sytuacji monopolu albo oligopolu na rynku (np. telekomunikacja) i ze względu na skalę takie postępowanie często dłużej „uchodzi na sucho”. Mają one też odpowiednie zasoby (pieniądze i ludzi), aby wiele rzeczy przeforsować samą swoją masą.
Dla nas jako pojedynczych osób może to być długoterminowo bardzo kontraproduktywne, zwłaszcza jeśli posiadamy już dobrych „klientów” z którymi korzystnie współpracujemy.

Nawiasem mówiąc napisałem „klientów” w cudzysłowie, bo dotyczy to nie tylko relacji gospodarczych, lecz też i prywatnych. W tych ostatnich często zdarza się, że ich postrzegana „wartość” spada tylko dlatego, że ją już „mamy”, ale o tym napiszę przy okazji :-)

Na razie zalecam Wam przyjrzenie się jak wygląda u Was kwestia relacji pomiędzy zdobywaniem nowego biznesu a ponadprzeciętnym się zaspokajaniem potrzeb istniejących klientów. Uświadomienie sobie tego i ewentualna optymalizacja proporcji mogą być bardzo ważne.
Jeśli interesuje Was jak to jest u mnie, to proszę bardzo:

  • wysiłki w celu zdobycia nowego biznesu – prawie zero
  • wysiłki w celu dostarczenia optymalnych rezultatów istniejącym klientom – prawie cała reszta :-)

W rezultacie same oszczędności na nieistniejącym marketingu pozwalają mi na całkiem niezłe życie, a nowi klienci znajdują mnie sami.

Może dla niektórych z Was jest to model wart rozważenia.

Komentarze (24) →
Alex W. Barszczewski, 2007-10-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Dbaj o kichaczy i zostań jednym z nich

Niektórzy z Was zapewne zastanawiają się, co ma oznaczać to słowo użyte w tytule, więc zacznijmy od niego :-)
W marketingu wirusowym idee, produkty czy usługi rozpowszechniają się w ten sposób, że ich zadowoleni „konsumenci” przekazują informacje o nich osobom ze swojego otoczenia. Te z kolei, po osobistym zapoznaniu się z „obiektem” takiego marketingu opowiadają to innym i w ten sposób, może (choć nie musi) dojść do lawinowego zakażenia szeroko rozumianego „rynku”.
Jeśli ten obiekt jest w dodatku czymś w miarę niepowtarzalnym i wywołującym u odbiorcy opisany przez Toma Petersa efekt „Wow!”, to metoda ta jest bardzo skuteczna. Piszę to z własnego doświadczenia, od 1992 roku „rozprzestrzeniam się” wyłącznie w ten sposób, co jest nie tylko wygodne, lecz też bardzo efektywne kosztowo :-)
Dlaczego o tym piszę? Cóż, po tym jak rozważaliśmy stanie się takim wyjątkowym obiektem warto zastanowić się jak „zainfekować” sobą jak największą część „rynku”. To ostatnie słowo piszę w cudzysłowie, bo niekoniecznie musi tutaj chodzić o rynek sensu stricto.
W takich działaniach szczególną rolę odgrywają ludzie, którzy nie ograniczają się do dania pozytywnej referencji kiedy się ich o nią zapyta, lecz ci, którzy sami z siebie, z własnej inicjatywy mówią o Tobie opowiadając to wszelkim potencjalnie zainteresowanym ludziom. Seth Godin nazywa ich „sneezers„, to dobre określenie, które pozwolę sobie używać tłumacząc je na język polski jako „kichacz” :-).
W tym kontekście mamy dwie rzeczy, na które należy zwrócić uwagę:

1) Jeśli jesteśmy naprawdę dobrzy, to warto mieć w swoim otoczeniu jak najwięcej kichaczy. Ci ludzie bardzo szybko i efektywnie rozpropagują nasze możliwości i osiągnięcia. To zadanie znalezienia takowych nie jest trywialne, bo większość Polaków ma tendencję do dzielenia się narzekaniem i negatywnymi obserwacjami, a to jest dokładnie odwrotność tego, co potrzebujemy. Jeśli więc na waszej orbicie znajdzie się pozytywny „kichacz”, to należy go rozpoznać i traktować z dużą atencją, to jest osoba, która może znacząco przyśpieszyć Waszą karierę!!
2) ze względu na wspomnianą już powyżej cechę Polaków kichacz jest zjawiskiem stosunkowo rzadkim. W związku z tym dobrym sposobem na pozytywne wyróżnienie się z tłumu jest zostanie jednym z nich :-) Jeśli widzimy coś, lub kogoś, kto robi cokolwiek wykraczającego poza szarą przeciętność (może to być w bardzo różnych aspektach i niekoniecznie muszą to być wielkie sprawy), to po spełnieniu warunków wymienionych poniżej zadajmy sobie trudu, aby takie osoby rozpropagować. To nie jest ani trudne, ani nie wymaga wiele wysiłku, a rezultaty dla obydwu stron mogą być bardzo korzystne. Ludzie z klasą, o których „kichasz” z pewnością docenią Twoje zaangażowanie i to czasem w stopniu znacznie większym, niż mogłoby nam się to wydawać.

Zanim jednak zaczniemy „zarażać” innych zwróćmy uwagę na kilka bardzo istotnych punktów:

  • musimy wiedzieć, czy dana osoba życzy sobie takiej reklamy. Nigdy nie zaszkodzi zapytać (ja tak robię), chyba ze sprawa jest oczywista (jak ktoś np. robi stronę w internecie to zapewne będzie się cieszyć z jak najszerszej publiczności)
  • uważamy przy tym na dotrzymanie tajemnicy zawodowej – ja na przykład nie wypowiadam się na zewnątrz o pracownikach moich klientów
  • mówimy tylko prawdę i nic ponadto!!! W końcu chodzi też o naszą osobistą wiarygodność!! Na szczęście w wielu wypadkach wystarczy po prostu zwrócenie uwagi innych na daną osobę lub serwis. Wielokrotnie bardzo pomogłem różnym ludziom mówiąc o nich innym „poznaj tego człowieka i porozmawiaj z nim, myślę że warto”. To nie było trudne i nie wymagało położenia na szalę całej mojej reputacji :-)

Proste, nieprawdaż? Dlatego zachęcam Was do wyświadczania takiej przysługi innym i to najlepiej od zaraz. Najpóźniej po kilku latach zobaczycie ile wygeneruje to dobrej woli w stosunku do Was!

A psik!!!! :-)

Komentarze (31) →
Alex W. Barszczewski, 2007-07-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing

Adblock śmiercią bezpłatnego internetu?

Niedawno natknąłem się na niewiarygodną dyskusję w polskim internecie wywołaną akcją mającą na celu skłonienie internautów do zaprzestania korzystania z plug-ins blokujących wyświetlanie reklam. Normalnie nie pisałbym o czymś takim na moim blogu, ale ostatnio ujawniło się u nas sporo młodszych Czytelników, więc parę przemyśleń może być dla nich przydatnych.

Pierwsza rzecz, to proszenie użytkowników (“klientów”), aby zaniechali robienia czegoś, co ci ostatni uważają za korzystne dla siebie. Już pisaliśmy kiedyś, że tak naprawdę znakomita większość z nas działa z egoistycznych pobudek i tego typu apele raczej przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Ja np. dzięki całej tej dyskusji jestem od wczoraj entuzjastycznym użytkownikiem Adblock Plus i paru mniej technicznie sprawnych znajomych poprosiło mnie o zainstalowanie takiej wtyczki :-) Jaki piękny przykład niezamierzonego marketingu wirusowego :-)
Zamierzeniom autorów akcji nie pomogło określanie użytkowników Adblock “złodziejami” “kradnącymi” za stron cenne zawartości bez oglądanie przynoszących dochód reklam (w sytuacji, kiedy nie ma takiego warunku pokazanego przy wejściu na stronę). To jest znacznie poniżej poziomu “jak mały Kazio wyobraża sobie marketing” i mam nadzieją, że nikt z Was nie wpadnie w życiu na podobny pomysł. Metoda “na wyskomlenie” jest bardzo nieskuteczna, o pozyskiwaniu “klientów” przez ich obrażanie już w ogóle nie mówiąc. I to nie tylko w biznesie, ale też i w życiu prywatnym!
Jeśli chodzi o ogólny wpływ adblocków na biznes internetowy, to omówienie go pozostawiam specjalistom z branży mediowej (może Moniko napiszesz coś na ten temat?). Tutaj zajmę się jeszcze tylko wyrażaną powszechnie obawą, iż wraz z rozpowszechnieniem tych dodatków znikną dostępne za darmo wartościowe treści w internecie.
Osobiście jakoś się tego nie obawiam bo:

  • dla dużych portali i firm znajdą się na pewno inne modele biznesowe, jako adaptacja do nowej sytuacji. Tak było, jest i będzie, nie tylko zresztą w biznesie internetowym
  • coraz więcej osób rozumie, że własny dobry serwis internetowy to przede wszystkim sposób budowania reputacji na rynku, która może przełożyć się na dochody w realnym życiu, które będą znacznie większe, niż te parę (w gruncie rzeczy) groszy, jakie przyniosłaby im reklama. Jako przykład Wykop kasuje za tydzień linku sponsorowanego 200 PLN, nawet Guy Kawasaki zarobił na reklamach w zeszłym roku zaledwie 4000 USD. Co to jest?? Ci ludzie dalej będą publikować swoją wiedzę nie patrząc na przychody z reklamy.
  • jeśli ktoś naprawdę nie ma pieniędzy, mając pomysł na użyteczny serwis, to przy dzisiejszych cenach hostingu (zwłaszcza w USA) bez problemu może znaleźć dobrą duszę, która mu to zasponsoruje. Aby zacząć zarabiać lepiej pójść ścieżką z poprzedniego punktu.
  • Są ludzie, dla których te, jak już wspomniałem niewielkie pieniądze z reklam są całkowicie bez znaczenia i będą oni kontynuować zamieszczanie interesujących treści wyłącznie pro publico bono. Dla niektórych z nich wstawianie obcych reklam byłoby antyreklamą dla nich samych, bo może powstać wrażenie, że jeśli potrzebują takich dodatkowych wpływów, to nie mogą być zbyt dobrzy (i odpowiednio opłacani) w ich głównej działalności. Ci autorzy dalej więc będą robić to za darmo.

Ja więc korzystam od 24 godzin z Adblock i śpię spokojnie. A Wy?

PS: Gdyby ktoś chciał pośledzić te dyskusje to są one tutaj: 1, 2, 3,

Komentarze (56) →
Alex W. Barszczewski, 2007-02-05
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing, Rozwój osobisty i kariera

Informuj klientów o tym co robisz

Jakie wnioski można wyciągnąć z tak banalnej czynności jak zakup paru koszul?

Posłuchajcie:

Kilka dni temu uznałem, że będę potrzebował kilku wyżej wymienionych elementów garderoby i przy mojej wielkiej niechęci do robienia zakupów zastanawiałem się jak to najbardziej bezboleśnie zrobić. Jest w Berlinie taki sklep, gdzie od lat kupowałem koszule, niemniej ostatnio był tam trochę mały wybór w tym rodzaju, który mi najlepiej pasuje (Eterna, standardowy krój, nieco krótsze rękawy). Zacząłem więc szukać w internecie i po chwili znalazłem sklep, gdzie nie tylko mogłem takie koszule kupić, ale jak się okazało, zestawić sobie jak z klocków Lego dokładnie takie, jakie chciałem i to za niewiele więcej pieniędzy. To mi się spodobało i postanowiłem tylko przy okazji zobaczyć te materiały w sklepie w realu, a potem zamówić w sieci. Będąc w centrum wpadłem do „mojego” sklepu i tam wdałem się w rozmowę ze sprzedawcą na temat ich ograniczonego asortymentu modeli z krótszymi rękawami. Na to on powiedział mi, że mogę sobie wybrać dowolne koszule, a oni za darmo przerobią je tak, jak chcę. Wprowadzili to od roku, bo okazało się to dla nich tańsze od trzymania zbyt wielu modeli, a klientom dało większy wybór. Dodał też, że można też u nich zamówić sobie takie „custom made” o których pisałem powyżej a cena okazała się niższa od tej ze sklepu internetowego!! Na moje pytanie, dlaczego nigdzie nie wisi jakakolwiek informacja na ten temat, nie potrafił odpowiedzieć. Mało brakowało, a przez taki drobiazg straciliby w ten sposób klienta, który robi u nich zakupy od prawie 10 lat zostawiając tam dość przyzwoite sumy pieniędzy!! I z pewnością nie jestem jedynym takim przypadkiem.

Jaki z tego morał dla nas?

Każdy z nas ma swoich klientów (ci zatrudnieni na etacie też :-)) i myślę, że prawie każdy w wyniku pracy nad sobą i zbierania doświadczeń ciągle rozszerza swoją „ofertę”. Moje pytanie brzmi: Co robicie, aby istniejący klienci dowiedzieli się o tych Waszych nowościach? Czy macie jakiś sposób nienachalnego informowania ich o tym, co aktualnie robicie, czy też, podobnie jak ten sklep macie nadzieję, że zainteresowani jakoś się dowiedzą? W tym drugim przypadku niestety potwierdza się powiedzenie, że nadzieja jest matką głupich!

W tym momencie pojawia się oczywiście zadanie, aby przyzwyczaić naszych klientów do tego, że jesteśmy cennym źródłem informacji i pomysłów. To generalnie wymaga, abyśmy kontaktowali się z nimi nie tylko wtedy, kiedy chcemy im coś sprzedać, lecz także, a nawet przede wszystkim wtedy, kiedy możemy po prostu zrobić dla nich coś dobrego. Reputację i zaufanie buduje się przez pewien czas, niemniej jest to bardzo opłacalna inwestycja i to zarówno dla nas, jak i dla drugiej strony (bo skraca im i uprasza cały proces decyzyjny oraz redukuje ryzyko popełnienia błędu). Typowa sytuacja Win-Win :-)

Aby nie być gołosłownym przytoczę jak wygląda to w moim osobistym przypadku. Od wielu lat mam koszty marketingowe, które w porównaniu do przychodów asymptotycznie dążą do zera. To powoduje skomplikowanie pracy dla mojego doradcy podatkowego :-) ale mnie bardzo cieszy, bo oznacza to, że pewną ilość mojego czasu, którą musiałbym poświęcić na zarobienie tych pieniedzy mogę spożytkować w inny, pasujący mi sposób.

W praktyce często wystarczy, że w jakiejkolwiek sprawie pojawię się w biurowcu jednego z klientów. Prawie zawsze spotykam kogoś na korytarzu lub w cafeterii i często na dzień dobry jestem pytany „nad czym nowym pracujesz?”. I tak np. wzmianka o tym nowym podejściu do szkolenia managerów, o którym wspominałem niedawno spowodowała u jednego z takich przypadkowych (ale znających mnie z wcześniejszych działań) rozmówców natychmiastowe zaproszenie na bardziej szczegółową rozmowę. W rezultacie rozważamy, jak na wiosne 2007 wprowadzić ten program też dla jego ludzi (bo dopiero wtedy mam na to czas). Podobnie niedawno, jeden z klientów, z którego firmą od 2 lat nie pracowałem, ale mimo tego na luzie informowałem go co robię, zadzwonił do mnie z informacją, że inna firma prawdopodobnie potrzebuje moich usług i chętnie skontaktuje mnie z jej decydentem (tak, tak, klienci to moja jedyna i najlepsza sales force :-)). To są tylko dwa ostatnie przykłady długiego ciągu wydarzeń, ktćre są następstwem praktycznego stosowania zasady, o której wspomniałem wyżej. Jasne, że jeśli sprzedajemy prymitywne surowce i tym podobne towary, to trudniej to zastosować, ale jeśli naszym „towarem” jest coś bardziej inteligentnego i złożonego (jak np. nasza siła robocza), to zastanówcie się, czy informujecie Wasz „rynek” na bieżąco o nowościach i ulepszeniach. Jeżli nie, to macie zadanie domowe, bo inni nie zasypują gruszek w popiele :-)

PS: Dla managerów, których podwładni mają kontakt z klientem – upewnijcie się, czy Wasi pracownicy też właściwie informują go o nowych możliwościach. Moje obserwacje wykazują, że ta sprawa często „leży na łopatkach”

PPS: Jeśli interesuje Was szersze rozwinięcie tego tematu, to proszę dajcie mi znać w komentarzach

Komentarze (7) →
Alex W. Barszczewski, 2006-09-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing

Na czym polega marketing wirusowy?

Znalazłem w internecie sympatyczny filmik ( QuickTime), który w 2:19 min tłumaczy na czym polega marketing virusowy (chyba tak nazywa się to po polsku :-))

Sama koncepcja funkcjonuje znakomicie, od kilkunastu lat jest to jedyna stosowana przez mnie forma marketingu!

Kiedy dokończę cykl o wpływie na postępowanie innych podyskutujemy sobie, jak wykorzystać ten sposób w przypadku każdego z nas, niezależnie od tego, czy jesteśmy freelancerami, czy pracownikami etatowymi.

Komentarze (2) →
Alex W. Barszczewski, 2006-04-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing, Rozwój osobisty i kariera

Gdyby dziś był ostatni dzień twojego życia ….

Firma Vodafone przeprowadza mały rebranding i na Zachodzie puszcza bardzo sympatyczny spot. Filmik przedstawia jętkę jednodniówkę, która mimo iż żyje tylko jeden dzień wcale nie jest z tego powodu nieszczęśliwa, robiąc z tego czasu to, co najlepsze. W konkluzji pada wypowiedź, że (w moim wolnym tłumaczeniu) „być może jest w tym lekcja dla nas, istot żyjących znacznie dłużej. Po prostu pomyśl: Gdybyśmy my tak delektowali się życiem jak ona, cóż za życie by to było!!”

Znalazłem dla Was angielskojęzyczną wersje tutaj. Piękny pomysł, doskonała realizacja. Coś warte obejrzenia i przemyślenia na dobry początek tygodnia.

Komentarze (19) →
Alex W. Barszczewski, 2006-04-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Dodatkowa mila – zapomniana koncepcja

W tak katolickim kraju jak Polska bardzo rozpowszechnione jest powiedzenie z Biblii „nastaw drugi policzek”, z którym ja osobiście mam dość spory problem. ( mimo bycia bardzo pokojowo nastawionym człowiekiem :-) )

Z drugiej strony mało kto zwraca uwagę na inny ciekawy wers, będący doskonałą wskazówką biznesową, a mianowicie Mateusz 5:41 ( cytuję za http://www.biblia.com.pl) ” A kto by cię przymuszał iść milę jedną, idź z nim i dwie”. Ta wypowiedź funkcjonuje np. w potocznym języku angielskim jako tzw. „extra mile”.

O co w tym chodzi? Może na początek maleńki rys historyczny: W starożytnym Rzymie istniało prawo, według którego  żołnierz rzymskich wojsk okupacyjnych mogł zażądać od każdego napotkanego mężczyzny, aby niósł mu ekwipunek na dystansie jeden ówczesnej mili. Młodzi chłopcy często wbijali koło drogi kołek w odległości 1 mili od domu. aby dokładnie wiedzieć, gdzie można było zrzucić ten niechciany bagaż. Jeśli ktoś niósł ten ekwipunek dalej, to była to rzecz bardzo niezwykła i stwarzała okazję do nawiązania rozmowy z wrogiem jak człowiek z człowiekiem.

Wracamy do czasów współczesnych. Bardzo wielu ludzi chcąc coś osiągnąć stara się zminimalizować swoje własne „koszty” w szerokim tego słowa znaczeniu. Bardzo wiele firm też minimalizuje „koszty”. W rezultacie znajdują się w grze pod tytułem „kto taniej”, czego typowym przypadkiem jest firma płacąca tylko tyle, aby pracownicy nie porzucili pracy, a pracownicy pracujący tylko tyle, aby z tej pracy nie być wyrzuconym :-)

To godne księgowego podejście do zagadnienia ma oczywiście tę wadę, iż znajdujemy się wtedy w ogromnej rzeszy innych i łatwo stajemy się jednym z wielu łatwych do wymienienia dostawców. Przejście tej dodatkowej mili pozwala nam wyróżnić się w bardzo pozytywny sposób i ułatwia nawiązanie specjalnej relacji z tym szeroko rozumianym „klientem” . I tutaj mam na myśli nie tylko układy biznesowe, ale też i prywatne. Bliżej na ten temat w następnym poście, teraz pędzę aby przejść kolejną „extra milę” dla kogoś, kto nic nie może zrobić dla mnie :-)

Komentarze (4) →
Alex W. Barszczewski, 2006-04-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing

Poprzez internet do kontraktu z Sony

Jeszcze jeden przykład, jakie możliwości daje internet: Praktycznie nieznana brytyjska piosenkarka Sandi Thom przez 21 kolejnych nadawała muzyke na żywo ze swojego mieszkania uzywając webcam i internetu. Jej poczatkowe audytorium ok 60 sluchaczy urosło w tym czasie do ponad 100.000 słuchaczy z całego świata dziennie. W rezultacie skończylo się to podpisaniem kontraktu z Sony/RCA, które to podpisanie też nadano na żywo w necie.

O muzyce się nie wypowiadam :-) reszta jest pięknym przykładem skuteczności marketingu wirusowego.

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2006-04-05
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing

Digital Lifestyle Day 06

W styczniu miał miejsce kolejny Digital Lifestyle Day organizowany przez Burda Media. Wtedy jeszcze nie bylo tego blogu, potem ja nie miałem czasu, więc nadrabiam to teraz, bo odbyło tam pare ciekawych dyskusji (po angielsku :-) ) które być może zainteresują niektórych z Was.

Strona glówna jest tutaj

Chcę zwrócić uwage na ciekawe wypowiedzi na temat citizen journalizm w panelu tutaj (szczególnie Dan Gillmor, Loic Le Meur – zignorujcie wprowadzającego, który pilnie potrzebuje coachingu z wystąpień publicznych :-) ). Ciekawym uzupełnieniem tego punktu widzenia jest rola profesjonalnych dziennikarzy w erze dialogu w mediach o której wspomina np. Krzysztof Urbanowicz w swoim blogu tutaj.

Dla zainteresowanych do czego zmierza telewizja interesującą dyskusję można znaleźć tutaj. W tym aspekcie ciekaw jestem jak z telewizją poprzez Internet poradzi sobie polska Krajowa Rada do spraw Radia i Telewizji :-)

Inną interesującą dyskusją panelową jest dyskusja na temat przyszłych trendów pomiedzy Marissa Mayer, Esther Dyson i Martin Varsavsky tutaj (tych nazwisk chyba nie muszę objaśniać)

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2006-03-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 2 of 2«12
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • List od Czytelnika  (19)
    • Elżbieta: Witam, Osobiście polecam...
    • Ewa W: Krysia S, tak, widziałam...
    • KrysiaS: Ewa W, napisałaś...
    • Stella: Witajcie Uważam Autorze...
    • Ewa W: Krysia S, być może tak jest...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • kleks: Hej Alex, Po przemyśleniach...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Ja...
    • kleks: Hej Alex. To mam na myśli:...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Wczoraj...
    • kleks: Ewo, piszesz: „Żeby mieć...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Agnieszka M.: Odpowiadam z...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • ms: Chodzi mi o to, ze moze dobrze...
    • Ewa W: Robert, Czy wszystko, czym...
    • Alex W. Barszczewski: Robert Tak jak...
    • Kleks: Alex napisałeś: „Metka...
    • Robert: @Alex „albo niewiele z...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Tomek P: To może być trochę strzał na...
    • Witek Zbijewski: Dużo zostało...
    • adamo: Witaj Mxx, chociaż już jestem...
    • moi: @Tomku, Rozwojem, mniej lub...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Witek Zbijewski: lektura bloga i...
    • Agap: Mój drugi kontakt z blogiem...
    • KrysiaS: Alex, dziękuję za to,ze...
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuję Wam...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Ev: Witek Zbijewski Tak, tak,...
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Agnieszka L: „Czy mi się...
  • Reakcja na pretensje klienta  (12)
    • Kamil Szympruch: Wiem, że mój...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025