Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Jak zmieniać ludzi wokół nas, Motywacja i zarządzanie

W życiu liczą się nie chęci, lecz rezultaty

Powyższe zdanie powinno być właściwie oczywiste dla każdego dorosłego człowieka. Tym bardziej zaskakuje mnie ilość osób, które zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym hołdują nieszczęsnemu przekonaniu, które mówi:

BRAK REZULTATU + DOBRE USPRAWIEDLIWIENIE = REZULTAT

Mimo jego rozpowszechnienia jest to niezwykle kontraproduktywne nastawienie i jestem bardzo zdziwiony, że tylu ludzi marnuje sobie szanse życiowe koncentrując się na znalezieniu tego drugiego składnika powyższej „sumy”.

Nawet, jeśli sami nie stosujemy go to takie podejście często odbija się na nas, gdyż:

  • niektórzy podwładni zawodzą nas, często w niespodziewany sposób, co powoduje komplikacje i straty, za które potem my, jako managerowie jesteśmy odpowiedzialni
  • nasi bliscy zawodzą nas, co powoduje straty sięgające od drobnych nieprzyjemności, po zaprzepaszczenie życiowych szans wszelkiego rodzaju

Dla wyjaśnienia podkreślam, że pisząc „zawodzą nas” mam teraz na myśli wyłącznie niedostarczanie umówionego wcześniej rezultatu i ewentualne zastępowanie go mniej, czy bardziej przekonującymi usprawiedliwieniami.

Tolerowanie takiego stanu rzeczy jest dla nas też niezwykle niekorzystne, gdyż abstrahując od samych konsekwencji wspomnianych wyżej, „tresujemy” takie osoby nagradzając niepożądane zachowanie, a co za tym idzie zwiększając prawdopodobieństwo jego wystąpienia w przyszłości.

Co więc zrobić w sytuacji, kiedy druga osoba mówi nam:

Nie dostarczyłem (umówiony wcześniej rezultat) ponieważ („przeszkoda obiektywna”)

Na pierwszy rzut oka wygląda to na dobre usprawiedliwienie, ale pominąwszy parę ekstremalnych przypadków losowych, nigdy przenigdy nie akceptuj takiej wypowiedzi bezkrytycznie. Zbyt często będzie ona oznaczała, iż ktoś próbuje wykorzystać „przeszkodę obiektywną” jako pretekst do ukrycia własnego bezwładu, niewiedzy, czy też zwykłego lenistwa!!!

Tego tak nie można zostawić! Zamiast pogłaskać daną osobę po głowie i powiedzieć:

„No tak, rozumiem, nic się nie dało zrobić”

zapytajmy wprost (w zależności od charakteru tych „okoliczności obiektywnych”:

Jakie KONKRETNE działania podjąłeś, aby osiągnąć (umówiony wcześniej rezultat) mimo istnienia („przeszkoda obiektywna”)?

albo

Jakie KONKRETNE działania podjąłeś, aby usunąć („przeszkoda obiektywna”), lub zminimalizować jej wpływ na osiągnięcie (umówiony wcześnie rezultat)?

Jeśli teraz wykażemy choć odrobinę asertywności i będziemy obstawać przy uzyskaniu konkretnej odpowiedzi, to dowiemy się czy dana osoba rzeczywiście zrobiła wszystko, co możliwe, aby umówiony rezultat dostarczyć, czy też pomyślała „mam dobre usprawiedliwienie, po co się wysilać”. Będziecie zdziwieni, kiedy zobaczycie jak często mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem i co gorsza, dotąd tolerowaliśmy to.

Na zakończenie parę istotnych uwag:

  • Nawet jeśli zadajemy takie pytanie przyjaznym tonem głosu, to jest to bardzo brutalne wydobycie na wierzch prawdy. Niektóre osoby będą miały spory kłopot z taką konfrontacją, bo dotąd żyły we własnym wirtualnym świecie, gdzie ich dotychczasowa postawa była OK. Tak więc pytaj przyjaźnie :-)
  • Trzeba trochę uważać z osobami bliskimi. Najlepiej byłoby przetestować ich nastawienie („wynikowiec” czy „usprawiedliwiacz”) zanim staną się naszymi bliskimi, ale to nie zawsze jest możliwe. Jak już mamy, co mamy to przynajmniej dobrze jest wiedzieć na ile można drugą osobę potraktować jako prawdziwego, dorosłego partnera, a na ile musimy (?) zaakceptować fakt, że pod pewnymi względami jesteśmy w związku z dużym dzieckiem. Wnioski musicie już sobie wyciągnąć sami.

Opisane w poście postępowanie w przypadku wymówek jest „procedurą standardową” doświadczonych managerów i wielu z Was będzie ono zapewne znane. Napisałem o tym, bo szkoląc ostatnio początkujących widziałem, że mieli kłopoty z właściwą reakcją, więc pewnie przyda się i kilku Czytelnikom.

Komentarze (42) →
Alex W. Barszczewski, 2007-05-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Motywacja i zarządzanie

Gorący kartofel

Zastanawiacie się nad tym tytułem?

Słowo „kartofel” zdaje się mieć ostatnio w Polsce znaczenie polityczne, niemniej tutaj raczej będziemy go używali do załatwiania spraw w firmie.
Dość często dzwoni do mnie któryś ze znajomych i pyta co zrobić w sytuacji, kiedy jakaś osoba w ich firmie blokuje ważną decyzję. W tym blokowaniu często nie chodzi nawet o względy merytoryczne (co byłoby OK), lecz raczej o pokazanie „kto tu rządzi”, albo zwykłe lenistwo i niechęć decydowania (są i tacy managerowie). Co teraz zrobić w sytuacji, kiedy ta blokująca osoba nie jest naszym podwładnym, albo co gorsza chodzi o naszego przełożonego? Dla wielu tego typu ludzi coś takiego jak dobro firmy jest często abstrakcyjnym pojęciem, które pojawia się najwyżej wtedy, kiedy trzeba „zmotywować” (czytaj zmanipulować) pracownika. Tak nie powinno być, ale ciągle zdarzają sie tego typu dowody błędów rekrutacyjnych i to czasem na zdumiewająco wysokich stanowiskach.
Tutaj właśnie przydaje się tzw. gorący kartofel – coś, co nikt nie chce trzymać we własnych rękach. W firmie takim niepożądanym „towarem”, którego nikt nie chce być „właścicielem” są konkretne straty finansowe. Oznacza to, że jeśli ktoś z powyżej wspomnianych powodów rzuca Ci kłody pod nogi to:

  • w pierwszej kolejności trzeba przeliczyć efekty decyzji, bądź zaniechania tej osoby na konkretne pieniądze i tutaj potrzebujemy kwotę w złotówkach, a nie tylko ogólne stwierdzeni typu „dużo”. Tę kwotę, w razie potrzeby, musimy być w stanie uzasadnić więc nie bierzcie jej „z powietrza”. Ta liczba musi mieć, jak się mówi, ręce i nogi.
  • okaż zrozumienie dla decyzji osoby blokującej (zrozumienie a nie zgodę, to bardzo ważne). Nie przeskakuj tego punktu!!
  • delikatnie zwróć uwagę na fakt, że spowoduje to konkretne straty dla firmy i okaż zatroskanie co będzie, jeśli zwierzchnicy zaczną szukać osoby za nie odpowiedzialnej. Ważne jest, aby było to zatroskanie, pod żadnym pozorem nie powinno to sprawiać wrażenia groźby lub próby wywarcia nacisku. W wypadku, kiedy druga strona zapyta „chcesz mi grozić?” należy stanowczo zaprzeczyć (bo przecież nie chcemy nikomu grozić, chodzi nam o dobro osoby, z którą rozmawiamy).
  • pozwól „dojrzeć” myślom, które zasiałeś w głowie drugiej strony :-)

Ten prosty sposób postępowania spowodował już w wielu wypadkach „cudowne” skłonienie blokującego do „modyfikacji” jego decyzji i dobrze użyty jest bardzo skuteczny. Ze względu na delikatność zagadnienia (chcemy aby ktoś porzucił swoją dotychczasową strategie) wymaga on pewnego wyczucia, które dość trudno przedstawić na piśmie. Bądźcie więc ostrożni w jego stosowaniu i na początek lepiej może mylcie się po stronie „za mało” niż „za dużo”.

Pozostało jeszcze pytanie, czy lepiej zrobić to w formie pisemnej czy ustnej.

Jeśli macie z daną osobą w miarę dobrą relację, to lepiej zrobić to ustnie, bo nie zostawia to śladów. Po prostu załatwiasz co chcesz i po sprawie.

Jeśli nie masz dobrej relacji i w dodatku obawiasz się, że w przyszłości to Ty możesz zostać obwiniony za spowodowanie strat, które wyliczyłeś, to lepiej zrób to np. w formie e-maila, którego kopię sobie zachowasz. To zostawia wyraźny ślad na wypadek, gdyby w przyszłości ktoś chciał dochodzić jak naprawdę było. Pamiętaj, że ten mail ma być zatroskaniem a nie groźbą, inaczej wdajesz się w całkowicie niepotrzebną wojnę.

Życzę Wam powodzenia w używaniu tego sposobu (a najlepiej, gdybyście nigdy nie musieli go stosować), jeśli macie pytania bądź uwagi to zapraszam do komentarzy

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Zaproszenie

Jednym z zajęć, którym się zajmuję to trening negocjatorów biznesowych w dużych firmach. Profesjonalne negocjacje tego typu odbiegają dziś znacznie od stereotypu, który rozpowszechniony jest w społeczeństwie i na którym ciągle jeszcze robią spore pieniądze oderwani od praktyki szkoleniowcy. W obliczu wielokrotnego robienia interesu z tymi samymi partnerami nie możemy przecież stosować propagowanych przez nich różnych tanich chwytów manipulacyjnych, bo z mocnym partnerem zrobimy to może raz, ale potem możemy tę relację zapomnieć. Zresztą, jak wielokrotnie pokazuję na moich szkoleniach naprawdę niebezpieczni (w sensie skuteczności) negocjatorzy to wcale nie te typy o pokerowych twarzach stosujące książkowe triki, lecz ci ciepli, sympatyczni i empatyczni ludzie, którzy z uśmiechem na ustach umiejętnie poprowadzą drugą stronę tam, gdzie chcą.
Takie negocjacje, to jakby powiedział Saddam „matka wszelkiej komunikacji”. Wymagają one bardzo uważnego słuchania, umiejętności zadawania pytań, kombinowania, argumentacji i odporności na wszelkie, nie zawsze czyste zagrywki drugiej strony.
Nie tak dawno prowadziłem całą serię takich szkoleń dla ludzi, którzy sprzedają w Polsce produkty całkiem sporych koncernów i pomyślałem sobie, co by było, gdyby dać takie umiejętności odpowiednim młodym ludziom. Na ile powiększyłoby to ich szanse osiągnięcia sukcesu w życiu i to niezależnie co to słowo w konkretnym przypadku oznacza? Nie chodzi o to, aby w ciągu kilku dni wytrenować wytrawnych profesjonalistów (bo do tego trzeba praktyki), ale o danie kilku osobom umiejętności i wiedzy, które w decydujący sposób mogą pomóc im dalej. Stąd moja propozycja przeprowadzenia w Warszawie takiego 2 dniowego treningu dla max. 5 osób najlepiej gdzieś pomiędzy 27-30.06 (mój kalendarz nie bardzo pozwala na wcześniejszy termin).

Jakie są moje warunki:

  • eksperyment przeznaczony jest dla studentów wyższych lat studiów i młodych pracowników rozpoczynających karierę zawodową
  • chcę, aby uczestnikiem był ktoś robiący coś dobrego dla innych ludzi (nie musi to być na dużą skalę)
  • chcę, aby był to ktoś, kogo znam przynajmniej z aktywności na tym blogu
  • cała impreza jest oczywiście za darmo, uczestnik musi tylko dojechać i zapewnić sobie nocleg. W razie konieczności możemy też coś zaimprowizować z noclegiem, ale bez komfortów :-)
  • muszę być przekonany, że uczestnik wykorzysta zdobyte umiejętności w etycznych celach
  • uczestnik musi być przygotowany na pełne 2 dni bardzo intensywnego treningu typu „top gun” :-) Takie szkolenie to normalnie duża kwota pieniędzy, więc jak już coś takiego robię hobbystycznie, to chcę widzieć konkretne rezultaty
  • uczestnik będzie oczywiście mógł wykorzystywać wszystko czego się nauczył, zachowa jednak dla siebie metody treningu jakich używaliśmy (nie bójcie się, po prostu nie chcę uczyć innych trenerów, jak się to robi :-))
  • jeśli nam się spodoba, to zawsze możemy zrobić follow up
  • uczestnik zobowiąże się do zrobienia w przyszłości czegoś dobrego dla innego człowieka (zasada „podaj dalej„)
  • dopisane 9.04.07 – młodzi managerowie z mniejszych firm, które nie stać na zaangażowanie dobrego trenera mogą też się ubiegać
  • dopisane 9.04.07 – jeśli nie zażyczycie sobie inaczej, to zarówno Wasze aplikacje jak i udział w eksperymencie pozostaną naszą tajemnicą

Jeśli chciałbyś/chciałabyś wziąć udział w tym eksperymencie to proszę o napisanie do mnie wiadomości na adres alex.barszczewski (at) gmx.com ze słowem EKSPERYMENT w temacie i uzasadnieniem, dlaczego akurat Ty miałbyś się w nim znaleźć.

Wszelkie pytania proszę z kolei umieszczać w komentarzach.

Zapraszam wszystkich zainteresowanych

PS: Umówmy się, że termin zgłoszeń trwa najpóźniej do 15 maja, albo do zebrania kompletu odpowiednich kandydatów

PPS: dopisane 9.04.07 – teraz uświadomiłem sobie, że jeden z naszych Kolegów ma spore biuro w Warszawie. Jeśli moglibyśmy z niego skorzystać, to liczba osób może wynieść 6, co dałoby optymalną wielkość grupy.

Komentarze (62) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Trudne sytuacje z drugim człowiekiem cz. 4

Porozmawiajmy na temat tego, co zrobić, jeśli mamy naładowaną emocjami sytuację z innym człowiekiem.

Dziś skoncentrujemy się na sytuacji, kiedy powodem podniesionego głosu, badź atakującej nas postawy rozmówcy jest wewnętrzna niewiara w skuteczność jego komunikacji, jeśli zrobiłby to uprzejmie i normalnie. Jak już wiemy, jest to niezwykle rozpowszechniony problem wielu ludzi i nauczenie się właściwej reakcji przyda się każdemu.

Co robić w takim przypadku?

Najprościej mówiąc dać rozmówcy do zrozumienia, że to co on mówi dociera do nas :-)
Wielkim błędem jest często spotykane zamienienie się w słup soli w sytuacji, kiedy ktoś nas tak atakuje. Rozmówca odbiera wtedy jeden wyraźny sygnał: brak reakcji na to co on mówi. W takiej sytuacji większość ludzi ma strategię prostego zwiększania intensywności bodźca, co prowadzi do niepotrzebnej eskalacji negatywnych emocji.

Należy postąpić wręcz przeciwnie, wejść w podobny stan emocjonalny i aktywnie słuchać partnera. Znacie technikę aktywnego słuchania? Jeśli nie, to polecam zapoznanie się z nią i zastosowanie właśnie w takich sytuacjach. W przyrodzie działa zasada ekonomii środków i jeśli pokazujemy rozmówcy, że to, co mówi dociera do nas, to na ogół jego poziom agresji zmniejsza się.

Bardzo ważną sprawą jest to wspomniane wejście w podobny stan emocjonalny, choć tutaj trzeba koniecznie zwracać uwagę na pewien istotny szczegół: jeśli rozmówca jest podekscytowany, to powinniśmy też wejść w taki stan, niemniej takie emocje nigdy nie powinny być skierowane w stronę osoby, lecz na przedmiot problemu.

Aby to zilustrować posłuchajcie pewnej dość starej, ale autentycznej historii, która przydarzyła sie kiedyś w pewnej lokalnej gazecie w Austrii.

Gazeta ta otrzymała nowoczesny, jak na ówczesne czasy, system komputerowy, który eliminował całkowicie zecernię. Dzieki temu systemowi redaktorzy mogli pisać swoje teksty na terminalach, to było komputerowo składane i szło od razu do druku. Dzisiaj normalna sprawa, wtedy tamten system był dość niedojrzyły technicznie i terminale, na ktorych pracowali dziennikarze zawieszały sie, bądź psuły z niepokojąca częstotliwością. Pracujący pod presją czasu redaktorzy (gazeta szła do druku wieczorem) dostawali ataków szału i te przenosili na techników, którzy pojawiali się celem dokonania naprawy.

Brzmiało to mniej więcej tak (w przetłumaczeniu na polski):

Redaktor podniesionym głosem: „K……. ten p……… terminal znowu nie działa!!! jak k…. w takich warunkach można pracować, ten sprzęt powinni wyp………!!!!!!!”

Technik spokojnym głosem: ” niech się pan uspokoi, to tylko drobna awaria. Zaraz ją naprawię a w międzyczasie może pan przecież kontynuować na tym terminalu z sąsiedniego biurka”

Redaktor z krzykiem. „co pan sobie tu wyobraża!!!! ja tutaj muszę natychmiast dokończyć ten p…… artykuł, a ten p…… sprzęt znowu sie sp…..!!! Wy tu k…. nic nie robicie!!!” i tak głośna i bezproduktywna dysputa trwała dość długo. Łatwo zrozumieć, że stosunki między obydwoma grupami były dość napięte :-)

Nauczyliśmy techników innego zachowania i wyglądało to mniej więcej tak:

Redaktor podniesionym głosem: „K……. ten p……… terminal znowu nie działa!!! jak k…. w takich warunkach można pracować, ten sprzęt powinni wyp………!!!!!!!”

Technik podniesionym, przyśpieszonym głosem i żywo gestykulując: „rzeczywiście k…… znowu się sp……!!!! ale wie pan co, ja go zaraz k…. naprawię a pan niech siada tu, tu obok i pisze !!!”

Redaktor złorzecząc na sprzet siadał przy terminalu na biurku obok i pisał :-)

Jest to dość ekstremalny przypadek ze starych czasów i myślę, że nie będziecie skonfrontowani z takim słownictwem, jednak dobrze ilustruje on zasadę: wejdź w stan emocjonalny rozmówcy, z tym że jeśli to jest agresja, to Twoja agresja nigdy nie kieruje się na partnera, tylko na przyczynę problemu.

Takie wejście w stan wewnętrzny, a jednocześnie zachowanie kontroli nad sytuacją wymaga oczywiście odrobinę treningu, więc nie póbujcie tego od razu w jakiś naprawdę ważnych sytuacjach.

Pamiętajcie też mój disclaimer: robicie to na własne ryzyko :-)

Komentarze (11) →
Alex W. Barszczewski, 2006-07-01
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Trudne sytuacje z innym człowiekiem cz.2

Po małej przerwie wracamy do naszej dyskusji o metodach postępowania w trudnych sytuacjach.

Ostatnio powiedzieliśmy sobie, że na ogół maksimum tego, co może zrobić inny człowiek, to wprawić powietrze w określone drgania. Te drgania wpadając w nasze ucho uruchamiają specjalny program, który powoduje, że czujemy się źle, agresywnie itp.

Jak teraz odzyskać kontrolę nad swoimi emocjami?

Osobiście znam trzy sposoby:

1) najskuteczniejszy to udział w specjalnym seminarium, podczas którego np. przez 2 doby jesteś bombardowany wyzwiskami, publicznie ośmieszany itp. To jest metoda bardzo hardcore, aczkolwiek niezwykle skuteczna. Wadą jest to, że prowadzący musi bardzo dobrze wiedzieć co robi, bo inaczej uczestnicy mogą potem wymagać intensywnej psychoterapii :-)

Sam brałem dawno temu udział w czymś takim jako uczestnik i nie tylko nie mogłem spać w trakcie szkolenia, ale też kilka nocy potem :-) Niemniej dziś werbalnie nikt nie może zrobić mi krzywdy. Sam robie czasem na wyraźne życzenie grupy, którą znam taki trening „top gun”, ale nie jest to sposób dla każdego.

2) Można, po zidentyfikowaniu każdego z tych specyficznych bodźców (bo na każdego człowieka działają trochę inne wypowiedzi), powymieniać komuś reakcje prostymi metodami NPL jak np. łączenie kotwic albo, o dziwo, visual swish. Jeśli ktoś to potrafi robić to jest to bardzo proste (czasem wymieniam moim uczestnikom całą onieśmielającą reakcję na trudnego szefa na coś bardziej konstruktywnego :-))

3) ostatnia metoda trwa najdłużej, za to każdy może ją we własnym zakresie zastosować. Pierwszą rzeczą jest dokładne uświadomienie sobie, na jakie wyrażenia pod naszym adresem reagujemy agresją. To jest najtrudniejsza część ćwiczenia, bo zazwyczaj te związki przyczynowo-skutkowe leżą w tzw. zakresie nieuświadomionym każdego z nas (blind spot w JOHARI Window). W tym wyszukiwaniu bardzo pomocni są bliscy nam ludzie, którzy znają nasze „wrażliwe punkty”.

Kiedy mamy już taką małą „kolekcję” to wybieramy jeden z nich (ten najczęściej występujący) i próbujemy przyłapać się na tym, że zareagowaliśmy na niego. Pierwsze kilka razy spowoduje to z pewnością jeszcze większą frustrację, bo uświadomimy sobie, jak łatwo ktoś nami zamanipulował.

Ciekawa rzecz dzieje sie około 5-6 razu, nagle „przyłapujemy sie” zanim zareagujemy emocjonalnie. Wtedy uświadamiamy sobie, że ktoś po prostu usiłuje przejąć kontrolę nad naszym stanem wewnętrznym i to takimi prymitywnymi środkami!!. Wtedy możemy spokojnie wykonać w myśli stary, ale ciągle jeszcze aktualny gest Kozakiewicza :-)

Oczywiście mówimy tutaj o reakcji wewnętrznej, o tym jak zareagować na zewnątrz powiemy sobie następnym razem.

Proszę o zrozumienie, jeśli potrwa to parę dni – mam akurat bardzo gorący okres w sprawach zawodowych.

PS: Parą ciekawych kwestii zostało poruszonych w różnych komenterzach i tam też na nie odpowiedziałem.

Komentarze (16) →
Alex W. Barszczewski, 2006-06-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Trudne sytuacje z innym człowiekiem cz.1

Dziś zgodnie z życzeniem Pawła rozpoczniemy rozważania o radzeniu sobie w trudnych, często naładowanych negatywnymi emocjami sytuacjach z innymi ludźmi. Jest przy tym w gruncie rzeczy wszystko jedno, czy mają one miejsce w pracy, czy też w życiu prywatnym (jeśli ktoś robi takie rozróżnienie :-))

Pierwszą i najważniejszą rzeczą, z którą musimy sobie w takim przypadku poradzić jest …… własna reakcja emocjonalna. Zaden człowiek nie lubi, kiedy ktoś inny ma do niego pretensje, badź  stawia mu zarzuty, niemniej moje obserwacje wykazują, że my Polacy jesteśmy na tym punkcie szczególnie wrażliwi i łatwo wpadamy w gniew.
Tak więc pierwsze zadanie dla każdego z Was polega na uważnej samoobserwacji, jak reagujecie wewnętrznie, kiedy ktoś atakuje Was werbalnie w dowolny sposób. Przy tym należy obserwować własną reakcję zarówno w sytuacji, kiedy te zarzuty są uzasadnione, jak i wtedy, kiedy są całkowicie bezpodstawne.

Jeśli zrobicie powyższe naprawdę rzetelnie, to zapewne większość z Was stwierdzi, że na ogół takie wypowiedzi budzą w nas silne reakcje emocjonalne, takie jak żal, poczucie niższości, czy tez agresja. Tak zostaliśmy wytresowani w dzieciństwie i tak długo, jak będziemy reagować zgodnie z tymi automatycznymi programami, to możemy zapomnieć o skutecznym radzeniu sobie z takimi sytuacjami, a także zaakceptować znaczne obniżenie odczuwanej przez nas jakości życia.
Na podstawie czego twierdzę, że jest to zachowanie nam wytresowane? Zróbcie taki mały eksperyment: Podejdźcie do dowolnego niemowlęcia (najlepiej wyjaśniając wcześniej cel tej próby jego rodzicom :-) ) i powiedzcie mu cokolwiek obraźliwego. Zobaczcie, czy to niemowlę się oburzy, czy też popatrzy na Was i się uśmiechnie. Podobnie będzie, jeśli w normalny sposób powiecie coś niezwykle obraźliwego osobie dorosłej, lecz zrobicie to w jakimś egzotycznym języku :-) Czy potrzeba jeszcze jakiś dowodów na to, że nasze emocjonalne reakcje na słowa wypowiadane przez innych to czysty software w naszym mózgu, a nie coś z czym przychodzimy na świat??
To dobra wiadomość, bo jak wiadomo w każdym komputerze (też tym znajdującym się między naszymi uszami) łatwiej zrobić update oprogramowania, niż zmienić coś, co jest, jak mówią komputerowcy „hard wired” w hardware.
Cała sprawa jest warta świeczki, bo wyobraźcie sobie, jak wyglądałoby Wasze życie, jeśli nikt bez Waszej zgody nie mógłby słowami negatywnie wpłynąć na Wasz stan wewnątrzny! Ja mam taką wygodną sytuację od wielu lat i uwierzcie mi, że ogromnie podnosi to wspomnianą wcześniej jakość życia i to bez konieczności wydawania pieniędzy, kupowania czegokolwiek, czy cieżkiej pracy.
Zmotywowani? No to do roboty!! :-)

Pierwszą rzeczą, którą musimy sobie uświadomić, to fakt, że abstrahując od bezpośredniej przemocy fizycznej, wszystko co drugi człowiek może w komunikacji z nami zrobić, to wprowadzić powietrze wokół nas w pewne określone drgania, które nazywamy słowami. Tak, tak, to jest naprawdę wszystko (OK, może robiąc jakiś wyraz twarzy, czy gestykulując dołożyć do tego zmiany w wiązce fotonów trafiającej do naszych oczu). Całą resztę, wszelkie zmiany emocjonalne i fizjologiczne w naszym organiźmie (jak np. zaczerwienienie skóry, podniesienie poziomu adrenaliny, wzmożone wydzielanie kwasów żołądkowych itp. reakcje) wytwarzamy sobie sami!! Są to zazwyczaj tak skomplikowane reakcje i procesy, że sztuczne wywołanie ich z zewnątrz wymagałoby użycia całej kombinacji różnych chemikalii i podania ich nam dożylnie w ściśle określonych proporcjach i właściwej kolejności. Takiej możliwości nasz przeciętny rozmówca nie ma, jedyne co mu pozostaje to właśnie ta wspomniana wcześniej fala powietrza. Smutnym faktem jest to, że w przypadku wielu ludzi to wystarczy, aby zmienić im ich stan wewnętrzny na znacznie gorszy.
Część ludzi stara się to zmienić, walcząc z występująca reakcją emocjonalną, bądź starając się ją stłumić. To z jednej strony jest mało skuteczne, z drugiej wręcz szkodliwe dla zdrowia, bo ta stłumiona negatywna energia wcale nie ginie, tylko zaczyna obracać się przeciwko nam. Każdy doświadczony lekarz mógłby wymienić całą paletę schorzeń, od wrzodów na żołądku, po takie rzeczy jak niektóre odmiany raka, które można w prostej linni odnieść do tłumionych latami negatywnych emocji. Tak więc nie róbcie sobie tego!!
Z drugiej strony to, że potrafimy się porządnie wkurzyć, to jest cenna umiejętność, która w pewnych sytuacjach może nawet uratować nam życie, więc nie próbujmy jej zlikwidować. Problem polega nie na tym, że mamy taki program, lecz na tym, że w wiekszości przypadków przyciski kontrolne mają w rękach (w rezultacie tresury uprawianej przez społeczeństwo) inni ludzie. I jeśli chcemy przestać być bezwolną marionetką w ich rękach i odzyskać własną suwerenność, to właśnie od odzyskania tej kontroli powinniśmy zacząć.
Ten post zrobił się trochę długi, więc jak to konkretnie zrobić opowiemy sobie w następnym odcinku. Na razie zostawiam Wam te przemyślenia do przetrawienia :-) Jeśli macie jakiekolwiek pytania, czy wątpliwości to zapraszam do zamieszczenia ich w komentarzach.

PS: Już dzieci w USA mają taki wierszyk: „Sticks and stones can break my bones, but words never hurt me”.
Czego i Wam z całego serca życzę!

Komentarze (29) →
Alex W. Barszczewski, 2006-06-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozważania o szkoleniach, Rozwój osobisty i kariera

Reakcja na pretensje klienta

Właśnie  czytając różne blogi natknąłem sie w „Tako rzecze Shrew” na zadziwiający mnie opis reakcji niektórych firm i ich reprezentantów na sytuacje trudne z klientem. Według obserwacji Patrycji spora część „biznesmenów” i sprzedawców na słowa krytyki reaguje ……. milczeniem.

Wedlug autorki jest to zabójcze z punktu widzenia PR i tutaj bez wątpienia należy z nią się zgodzić. Dodatkowo widzę jeszcze gorszy problem gdzieś indziej, a mianowicie w kwestii braków jeśli chodzi o absolutne podstawy komunikacji międzyludzkiej.

To jest ten „niewłaściwy instynkt” o którym pisze, a który tak naprawdę jest bardzo powszechną nieumiejętnością konstruktywnej reakcji na pretensje innego człowieka.

Właśnie dlatego porządny trening z tego zakresu musi zawierać ćwiczenia z radzenia sobie w każdej sytuacji konfliktowej, również tej naładowanej negatywnymi emocjami. I to nie pseudofilozoficzne, książkowe rozważania, lecz prawdziwą konfrontację z rozjuszonym, a jednocześnie sprawnym językowo przeciwnikiem. U mnie np. uczestnicy muszą praktycznie poradzić sobie z tak wulgarnym językiem i tak agresywną forma przekazu rozmówcy, że wszystko, co spotka ich potem w prawdziwym życiu jest znacznie prostsze do rozwiązania. Sam się czasem dziwię, skąd, przy moim  normalnie kulturalnym sposobie wyrażania się, biorę czasem na treningach taki język :-)

Dlaczego ten brak reakcji jest taki zły? Rzecz polega na tym, iż na ogół nasi rozmówcy wybierają agresywną i głośną forme przekazu, gdyż nie wierzą że normalna i spokojna dałaby pożądany rezultat. Dotyczy to zarówno sytuacji w pracy jak i w rodzinie (pomyślcie o rodzicach krzyczących na dzieci i odwrotnie). Jeśli teraz w sytuacji konfliktowej ktoś zwraca sie do nas, a my nie okazujemy żadnej reakcji, to druga strona zakłada (często podświadomie), że musi zwiększyć intensywność bodźca, co prowadzi do dalszej eskalacji problemu. Wyjście polega na okazaniu zainteresowania problemem rozmówcy i wykazaniu się chęcią wypracowania rozwiązania. W ten sposób możemy nawet potencjalnie niekorzystną dla nas sytuację obrócić na naszą korzyść.

I to wszystko trzeba na treningu zrobić nie teoretycznie, ale praktycznie, na oryginalnych przypadkach osób trenowanych, przerabiając też wszelkie emocjonalne „wort case scenarios”. Przy braku tego, właściwie należałoby zażądać od prowadzącego zwrotu honorarium i wypłacenia odszkodowania za zmarnowany czas uczestników.

I jeszcze jedno: pisząc „okazaniu zainteresowania ” mam na myśli autentyczne zainteresowanie, a nie udawanie go!!

PS: Kto ma prawdziwą władzę i posłuch nie musi podnosić głosu. Pamiętacie Don Corleone z „Ojca Chrzestnego”? On nie podnosił glosu, nie walił pięścią w stół, cichym, ochrypłym glosem spokojnie prosił o różne rzeczy.

Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2006-06-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 2 of 2«12
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Ile razy trzeba Ci powtarzać  (58)
    • Ewa W: Magdalena, piszesz:...
    • Magdalena: Ewo, Dziękuję za...
    • Ewa W: Magdalena, do Twojego...
    • Alex W. Barszczewski: Karol Ja mam...
    • Karol: Drodzy, Alexie, Przepraszam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Diana Cz.: Chyba nikt jeszcze o tym...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Znalazłem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • anja: Witam, Gratuluje wspaniałego...
    • Sokole Oko: Golden, Myślę, że...
    • golden: Witam Alexa i wszystkich...
  • Parę informacji o Biblioteczce  (74)
    • Kazik: Witaj Alexie, witajcie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Magdalena: W teorii wszystko wydaje...
    • Ewa W: Artur, dzięki, Masz rację...
    • Witek Zbijewski: Magdaleno Oczywiście...
    • Magdalena: Ewo W., Dziękuję za pomoc...
    • Artur: Hej Ewo, Piszesz: „zgodnie z...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Katarzyna: Sokole Oko Dziękuje za...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna: KrysiaS „Przeta...
    • KrysiaS: Sokole Oko, ankiety o...
    • Sokole Oko: KrysiaS, Bardzo dziękuję...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Ewa W: aw3k To wprawdzie kompletnie...
    • aw3k: Mógłbyś napisać krótką...
    • Witek Zbijewski: Łukasz – a...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Beata: Witaj Alex, Twój blog był dla...
  • List od Czytelnika  (19)
    • Witek Zbijewski: myślę, że KrysiaS...
    • Mateusz B,: Naszła mnie jedna myśl,...
  • Naucz się być zuchwałym!  (147)
    • Stella: Z uwagą przeczytałam wszystko...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Piotr Stanek: Witajcie Podzielę się z...
  • Dla Pań (i nie tylko)  (6)
    • Ewa W: Darek, dzięki za link....

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025