Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Gościnne posty

Dusza inżyniera

Dziś zapraszam do przeczytania kolejnego postu gościnnego. Jego autorem jest Tomasz Ciamulski, znany Czytelnikom tego blogu z wielu interesujących komentarzy. Tym razem na prośbę kilku z Was Tomek napisał poniższy tekst, do którego przeczytania serdecznie zapraszam

________________________________________________________________

Wpis ten zainicjowany został w poście Czy jesteś Purpurową Krową, czy zwykłą Krasulą? jako rozwinięcie odpowiedzi na jeden z komentarzy Piotra [PMD], zawierający stwierdzenie: „wykształcenie techniczne uważam za dobrą inwestycję, natomiast pracę “w zawodzie” za taki-sobie wybór.” i analizę niedogodności, jakie napotyka w swoim życiu inżynier. Ja, jeśli mam jakieś dylematy, to są one innej natury. Dzielę się więc swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami jako osoba, która wewnętrznie identyfikuje się dość mocno z techniką. Między wierszami podsumuję znane mi i dostępne publicznie informacje na temat rozwoju high-tech w Polsce (ze względu na specyfikę branży część istotnych osiągnięć objęta jest tajemnicą).

Narodziny inżyniera :)

W swoim życiu znajduję potwierdzenie, że to kim jestem wynika silnie z wpływu otoczenia. Mój ojciec to rzemieślnik, a w zasadzie „złota rączka”, i od dzieciństwa obracałem się w różnego rodzaju środowisku „technicznym” (majsterkowałem, budowałem modele itd). Kolejne zdarzenia sprawiły, że ukierunkowałem się na elektronikę. Za czasów szkoły średniej (technikum) naprawiałem wszelkie sprzęty elektroniczne znajomym, a nawet budowałem od podstaw np. wzmiacniacze akustyczne. Miałem przy tym ogromną frajdę i raczej nie myślałem wtedy o dokładnej wizji przyszłej pracy, wykształcenia i kariery. Dalej było podobnie, w miarę możliwości dobierałem zajęcia, ludzi i miejsca, które najbardziej sprzyjały rozwojowi i utrzymaniu jak największej satysfakcji z tego co robię (fun factor). Na ile to się udało?

Studia

Wspominam je miło (PW-EiTI), dużo wniosły do mojego rozwoju i obecnych kontaktów np. kilkunastu interesujących kolegów, którzy rozproszyli się po kraju i świecie robiąc ciekawe rzeczy. Jako elektronik mogłem uzyskać dostęp do sprzętu, który jest trudno dostępny amatorom (kosztowny). Owszem, można narzekać na poziom wyposażenia laboratorium czy sensowność programu nauczania, ale jak się chce to można znaleźć dużo. Nie czekałem na szansę, tylko sam jej sobie poszukałem. Główny kierunek wybierałem nie tylko w moim mniemaniu ciekawy ale także przyszłościowy. Może być to ważny moment decyzyjny dla studenta, porównywalny ze strategicznymi działaniami firmy. W tym punkcie nie rozumiem tych, którzy decydują losowo lub po najmniejszej linii oporu, a nie jest to zjawisko rzadkie. Ja postawiłem na analizę elektromagnetyczną (EM) i elektronikę wysokoczęstotliwościową (microwaves). Ponadto, ważne było od kogo będę się uczył. Przyjrzałem się aktywności naukowej i pozauczelnianej potencjalnych promotorów i wybrałem profesora o najszerszych osiągnięciach międzynarodowych oraz kontaktach z przemysłem. W międzyczasie założył on firmę (QWED) i sądząc po jego uprzedniej aktywności nie zdziwiło mnie to. Ja też na tym skorzystałem i podtrzymujemy wspaniałą współpracę, na różnych płaszczyznach, do dzisiaj. Nie wiem kiedy trzeba zacząć, żeby być inżynierem, ale warto zastanowić się, czy edukacja techniczna jest konsekwencją rozwijania naszych pasji, czy ma służyć za sposób na zarabianie pieniędzy lub etap przejściowy w karierze. Nie wiem jaka jest wartość 'treningu’ na studiach technicznych jako okresu przejściowego. Miałem wrażenie, że wielu kolegów bez pasji technicznych męczyło się na laboratoriach. Wykonywali logiczne czynności i wnioskowanie ale chyba nie czuli tego. Warto zastanowić się, czy nie jest to strata czasu. Może to działa nieco inaczej w przypadku zajęć czysto programistycznych, bez zaangażowania w typową inżynierię ze sprzętem i technologiami. Dla mnie samo programowanie jest interesujące ale służy tylko za środek pomocniczy (dygresja-tutaj zaczyna robić się miszmasz pojęciowy, co uważamy za inżynierię i technologie)

Praca w Polsce

Jako student wykonywałem prace zlecone dla QWED na luźnych zasadach, co doskonale wzbogacało moją naukę (rozwój symulatora FDTD jak też prace projektowe w mikrofalach). Rozmyślając o pozostaniu tylko w tej branży po studiach stwierdziłem, że jest ona przyszłościowa, ale jeszcze za mało rozwinięta, nie tylko w Polsce, ale także Europie. Można było znaleźć pojedyncze, ciekawe oferty tylko w niektórych krajach. Jednak nie oznacza to jej nieużyteczności, gdyż w USA jedna agencja może podać ponad 1000 ofert! W nowych technologiach jesteśmy niestety w tyle za USA, ale zmiany postępują szybko. Ciągnęło mnie do przemysłu i znalazłem ciekawą, małą firmę R&D: TechLab 2000. Z perspektywy czasu widzę (ponad 6 lat jako projektant), że mała firma (20-30 osób), która skupia ambitnych ludzi i zajmuje się zaawansowanymi technologiami, zapewnia merytoryczny 'fun factor’ na wysokim poziomie. Korporacje stać np. na szkolenia, ale są one mało przydatne w R&D. Można nauczyć się obsługi istniejących urządzeń i systemów, ale nie tworzenia nowych. W mniejszej firmie codzienne zajęcia obejmują wiele dziedzin, od planowania i projektowania, poprzez programowanie, po pomiary sprzętowe. Dla mnie super. Specyfika działalności TechLab 2000 to raczej skuteczne dążenie do realizacji wyznaczonych celów i nie widzę tu jakiś barier merytorycznych. Jako biuro projektowe firma otwarta jest na realizację dość dowolnych pomysłów klientów zewnętrznych oraz własnych. Pomimo dużej różnorodności i innowacyjności projektów wszystkie udaje się realizować. Specjalizacją firmy są urządzenia kryptograficzne (ochrona informacji), w tym zestaw interopercyjnych telefonów szyfrujących (analogowe, cyfrowe, komórka). Niektóre, specyficzne sprzętowe moduły kryptograficzne opracowane były jako jedne z pierwszych na świecie. Działa na rynku krajowym jak i za granicą. QWED jest przykładem biznesu zbudowanego na konkretnej, rzetelnej wiedzy. Grupa naukowców równolegle opracowuje nowe rozwiązania na światowym poziomie oraz steruje implementacją w produkcie komercyjnym (huge fun factor), zatrudniając pracowników w siedzibie pozauczelnianej. Żal było mi rozstawać się z nimi po studiach, więc po ok. rocznym przystosowaniu do pracy w przemyśle (dużo nowej nauki praktycznej) rozpocząłem 'hobbistyczną’ pracę nad doktoratem. Oznaczało to wypracowanie sobie redukcji dydaktycznych obowiązków doktoranta na uczelni (m.in. rezygnacja z głodowego stypendium). W 80% doktorat opracowałem w drodze do/z pracy – jakże miło mijał mi czas godzinnych dojazdów pociągiem z podwarszawskiej miejscowości :) Nie było to nic wielkiego, ale zawsze trochę nowej działalności w EM oraz przedłużenie/poszerzenie kontaktów z interesującymi ludzmi. Co ciekawe, w Polsce osiągnięcia QWEDu doceniono po nagrodzie europejskiej. Jeśli zrobimy coś o konkretnej wartości, ale innowacyjnego, to szybciej zostanie zauważone i docenione za granicą i nie jest to odosobniony przypadek. Prawie cała sprzedaż to eksport. Produkty QWEDu używane są także w USA, nawet w instytucjach rządowych.

Praca za granicą

Z czasem QWED zaczął dodatkowo uczestniczyć w europejskich projektach R&D i tuż po doktoracie pojawiło się ciekawe zajęcie związane z dziedziną mikrofalową. Projekty takie mają tą cenną dla mnie cechę, że stanowią mieszankę zajęć naukowych (uczelnie) i praktycznych, przy współpracy z partnerami przemysłowymi. Paradoksalnie, w dalszej pracy nad elektromagnetyzmem przydały mi się zaawansowane doświadczenia programistyczne z TechLabu. Prawdopodobnie bez tej pracy byłoby znacznie trudniej, a tak przez 1 rok mogłem osiągnąć niezły poziom w rozwijaniu symulatora EM do wersji równoległej, działającej na różnych komputerach wieloprocesorowych. Drugi etap to wykorzystanie rozwiniętego narzędzia do rozwiązywania złożonych problemów w mikrofalach. Spodobała mi się ta forma działalności, ale w kolejnym projekcie chciałem zajrzeć także do większej firmy. W mojej branży używa się bardzo drogiego oprogramowania i sprzętu. Duża firma może pozwolić sobie na więcej. Mając głębsze doświadczenie jako researcher w jednej z metod analizy EM mogę łatwiej poznawać słabe i mocne strony innych tego typu narzędzi. Większości takiej wiedzy nie da się znaleźć w manualu ani supporcie danego narzędzia. Obecnie nadal łączę 'applied research’ dla firmy z poszerzoną działalnością na lokalny uniwersytet, wydział fizyki – dwa miejsca pracy z luźnym podziałem czasowym, w zależności od bieżących potrzeb. Początkowo nie planowałem wyjazdu za granicę, ale nie żałuję tego ruchu. Kraje bardziej rozwinięte mają większą świadomość inwestycji w R&D i mogą stwarzać dogodniejsze warunki. Doświadczenia takie przydają się także do przekonania, że z naszymi kompetencjami nie jest tak źle jak nam się czasami może wydawać. Cenię też sobie pobyty na uniwersytetach, gdzie obrony rozpraw doktorskich odbywają się z wyszczególnionym oponentem, najczęściej z dobrej uczelni z innego kraju. Przysłuchując się bardzo merytorycznej dyskusji z oponentem można w 1h dowiedzieć się sporo o nowych aspektach nauki i techniki.

Co dalej?

Jak dotąd moimi działaniami kieruje głównie pasja i rozwój bez gubienia 'fun factor’. Nie wiem jak długo tak się da, oby jak najdłużej. Z drugiej strony, cała sytuacja wygląda na coraz bardziej skomplikowaną. Sprzyja to rozwojowi, ale działalność jest rozproszona, nie pozwala na skupienie się nad konkretnym produktem lub technologią. Stoję w rozkroku między R&D w przemyśle a uczelniami, do tego zaliczam próby działalności na własną rękę. Duża swoboda wyboru dalszej drogi, ale mam wrażenie, że nadszedł czas na jakieś rozwiązanie docelowe. Może uproszczę tę pajęczynę i skupię się na jednym. Może skomplikuję bardziej – wszak mam jeszcze drugą rękę :) Drugi dylemat – rozwodzenie się nad pracochłonnymi szczegółami ogranicza efektywność postępu. Żeby zrobić coś większego nie wykluczam, że będę przechodził do swego rodzaju „zarządzania” R&D. Dużo potrzebnej mi na ten temat wiedzy mogę znaleźć na blogu Alexa, stąd moja obecność tutaj. Jak to zrobić, żeby nie poświęcać przyjemności tworzenia? Ale nawet jeśli będę przechodził na wyższe poziomy abstrakcji, to czysta technika nie będzie dla mnie mniej istotnym ogniwem. Nadal od czasu do czasu chętnie 'powącham’ sprzęt od środka lub naprawię sobie urządzenie domowe i najlepiej jeśli da się to zrobić metodą „MacGyver’a” (śrubokręt+drucik) :) W kontekście tym podkreślę jeszcze znaczenie posiadania umiejętności fundamentalnych dla inżyniera. Okazuje się, że trójwymiarowe modelowanie dostępne w nowoczesnych symulatorach EM można wykorzystać nie tylko w elektronice, ale także w innych przemysłach, gdzie fale/energię elektromagnetyczną można użyć np. do grzania, suszenia, wspomagania procesów chemicznych czy obrazowania. Jeśli chodzi o programowanie, gdybym zatrzymał się powiedzmy na Java, to trudno byłoby mi zaimplementować efektywne przetwarzanie równoległe, wymagające znajomości architektury i zarządzania pamięcią maszyn, od których odcina nas wirtualna maszyna Java. Więcej o „duszy inżyniera” można poczytać tutaj: „My real concern here is not with the economics of skilled manual work, but rather with its intrinsic satisfactions.” Na marginesie, tekst ten rzuca także światło na kreowanie potrzeb i kredyty, które zabiły dawniej powszechniejszy styl życia, powracający obecnie pod hasłem semi-retirement. Chętnie odpowiem na dodatkowe pytania. Zapraszam serdecznie do dyskusji.

____________________________________________________________

Prywatnie Tomek ma dwójkę dzieci. Od prawie 3 lat przeżywa wraz z rodziną miłą przygodę skandynawską, najpierw Szwecja, obecnie Norwegia. Obecne, główne zajęcie to praktyczne wdrażanie efektów badań naukowych do rozwiązywania złożonych problemów w przemyśle elektronicznym, w szczególności miniaturyzacja i problemy kompatybilności elektromagnetycznej (EMC) w technologii MMIC.

Komentarze (26) →
Alex W. Barszczewski, 2008-07-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Project manager – mrówka w silosie czy polityk?

Nie bójcie się, w tym poście nie będę Was zachęcał do kandydowania w wyborach :-)

Jeśli akurat jesteście, bądź planujecie zostanie project managerem, to warto zastanowić się nad jakiego rodzaju projektami macie pracować i jakie umiejętności do tego będą Wam niezbędne. Istnieje oczywiście całe mnóstwo wiedzy i metodologii na ten temat (np. PMBOK, PRINCE2 itp.) i wielu managerów ma za sobą takie kursy. Dopóki taka osoba pracuje wewnątrz dużego silosu wielkiej korporacji przy względnie autonomicznych projektach, to takie kompetencje zapewne wystarczają.

Ciekawie zaczyna się dziać wtedy, kiedy taki projekt trzeba zrobić na zewnątrz, wchodząc w bezpośrednie interakcje z klientami, poddostawcami czy zewnętrznymi partnerami. W realnym życiu sytuacje w takich przedsięwzięciach rzadko układają się tak, jak w podręcznikach i często jesteśmy skonfrontowani z wyzwaniami, których nie można rozwiązać przy pomocy techniki. Typowymi przykładami takich komplikacji może być np. sprzedanie przez sprzedawców rozwiązania, którego nie da się zrealizować, rozgrywki personalne i wewnętrzna walka o wpływy u klienta, totalny niedobór stojących do dyspozycji zasobów, czy utrata współpracowników posiadających umiejętności kluczowe dla realizacji danego projektu. W takich przypadkach bardzo często nie ma jednego, uniwersalnego rozwiązania i decydująca jest umiejętność „dogadania się” z innymi ludźmi, aby uratować projekt wart być może miliony złotych.
Problem polega na tym (a wiem to z kontaktów z wieloma PM-ami pracującymi w różnych firmach) , że klasyczne oferowane w tym kierunku szkolenia (nawet te, wieńczone dyplomami renomowanych instytucji) w całkowicie niewystarczającym stopniu przekazują kursantom praktyczne umiejętności i postawy niezbędne w takich problematycznych okolicznościach. Oferowana wiedza jest oczywiście przydatna, lecz jak to określił jeden z bardzo cenionych przeze mnie PM-ów „klasyczna wiedza jest dla PM-a jak umiejętność pisania i czytania – prawdziwa sztuka zaczyna się wtedy, kiedy musisz działać jak zręczny polityk”.

Dokładnie taką samą tendencję widzę obserwując trudne przypadki, z którymi pojawiają się na szkoleniach moi uczestnicy (ostatnio większość to byli wykształceni PM-owie). Oznacza to, że coraz bardziej potrzebna jest pewna umiejętność, którą mało kto szkoli w sposób zadowalający i to jest oczywiście szansą dla tych, którzy takową posiadają.

Stąd moja gorąca rada dla wszystkich z Was, którzy zajmują się tym tematem: Trenujcie takie umiejętności przy każdej nadarzającej się okazji! To może już wkrótce zrobić dużą różnicę w Waszym życiu zawodowym, zwłaszcza kiedy nie chcecie być dalej anonimowym trybikiem w wielkiej maszynie.

PS: Użycie słowa „polityk” w tytule nie sugeruje, że macie stosować metody używane przez niektórych przedstawicieli tej warstwy w Polsce. To byłoby dla Was na dłuższą metę niezwykle kontraproduktywne!!!

Powodzenia!!!

Komentarze (37) →
Alex W. Barszczewski, 2007-10-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Generalista, czyli umiejętne zastosowanie Zasady Pareto

Patrząc wokół nas widzimy bardzo silny trend w kierunku coraz większej specjalizacji. Ludzie wokół nas specjalizują się na potęgę, często poświęcając na to wiele czasu i energii. Jak zwykle w takiej sytuacji bardzo nasila się konkurencja i coraz trudniej się w niej wybić.

Wielu z Was zadaje sobie zapewne pytanie, czy można jakoś ominąć, bądź przeskoczyć ten wyścig i przed podobnym zagadnieniem stanąłem już ładnych parę lat temu. Może moje doświadczenia przydadzą się komuś do wypracowania własnego rozwiązania na życie, u mnie funkcjonuje to całkiem dobrze :-)

Zacznijmy od obydwu definicji specjalista-generalista

Tradycyjne określenie tych dwóch terminów sprowadza się do nieco przerysowanego „specjalista to człowiek, który wie wszystko o niczym, a generalista to ten, który wie nic o wszystkim” :-)
W rzeczywistości te ekstrema nie występują, a przynajmniej nie spotkałem się z nimi :-)
Generalistą nazywam w takim przypadku osobę, która nie posiadając specjalistycznej wiedzy „aż do dna” jest nieźle zorientowana w różnych zagadnieniach. Przez „nieźle” rozumiem, zgodnie z zasadą Pareto, że ma on te 20% wiedzy i umiejętności w każdej z tych dziedzin, które dają mu 80% możliwości działania w niej (całkiem nowe podejście do uczenia się, nieprawdaż :-)).

Jeśli teraz powiemy (upraszczając), że specjalista inwestując 100 procent swojego czasu zdobywa wiedzę wartą 100 jednostek, to generalista, umiejętnie dobierając to, czego się uczy zdobywa umiejętności warte znacznie (teoretycznie 5 razy) więcej. Cały trik polega na właściwym dobraniu tych 20% z każdej dziedziny oraz takiej kombinacji tych ostatnich, która jest rzadka i poszukiwana na rynku. Wtedy praktycznie nie masz konkurencji a jeśli potrafisz zrobić Twoim działaniem dużą różnicę to klienci gotowi są płacić wręcz nieprzyzwoite pieniądze za Twoje usługi :-)

Jak zrobić to w praktyce?

Zacznij od jednej dziedziny, którą lubisz, co jest warunkiem koniecznym aby przez całe lata robić coś naprawdę dobrze. W niej wykorzystaj Twoje doświadczenie, aby określić które 20% maksymalnie zwiększa Twoją skuteczność i nie żałuj wysiłków aby zdobyć te umiejętności. To da Ci niezłą bazę, pozwalającą zarabiać na życie a czas, który zaoszczędzisz zainwestuj w poznawanie kolejnej interesującej Cię dziedziny. W tej znów znajdź kluczowe 20% i opanuj je. Potem powtarzaj tę procedurę kilka razy :-)

Pamiętaj, że chodzi o zdobywanie umiejętności praktycznych, więc cała seria formalnych studiów (kilka fakultetów) nie jest właściwym rozwiązaniem !!!

Tam będą uczyć cię teoretycznie i „całościowo” marnując Twój czas zapychaniem Ci głowy dużą ilością inteligentnie brzmiącego „mułu informacyjnego”

W rezultacie możemy dojść do sytuacji kiedy:

  • specjalista zna 100% jednej dziedziny dające mu 100 możliwej skuteczności
  • generalista zna:
    – 20% dziedziny A dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny B dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny C dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny D dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny E dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie

O ile tych procentów generalisty nie możemy po prostu dodawać :-) to już na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że przy odpowiednim doborze A,B,C,D i E oraz zdobywanych „kawałków” umiejętności wartość rynkowa takiego człowieka będzie całkiem duża :-)

To, co opisałem powyżej to oczywiście spore uproszczenie rzeczywistej sytuacji, bardziej chodziło mi o opisanie zasadniczej idei. Proporcje pomiędzy poszczególnymi dziedzinami nie muszą (i prawdopodobnie nie będą) równe, nie jest też konieczne aby było ich pięć. W naszą „A” jako główną specjalność możemy zainwestować więcej niż 20% czasu a te ostatnie 20% można na przykład porozdzielać na dużą liczbę innych zagadnień, co znacznie powiększy nasze zrozumienie świata. Taką właśnie drogę obrałem w 1991 i jak mówią Amerykanie „I never looked back”. Nie jest to droga dla każdego i nie każdą karierę da się skonstruować w ten sposób. Mimo tego, dla inteligentnych i ciekawych życia osób jest to bez wątpienia podejście warte rozważenia i uwzględnienia, bo robienie przez całe lata tego samego byłoby dla nich bardzo frustrujące. Stosując je można też, jak już wspomniałem, zarabiać uczciwie bardzo konkretne pieniądze, co jest dodatkowym „cukierkiem” całej sprawy.
Jeśli chcecie wiedzieć więcej, to zapraszam do dyskusji.

Komentarze (57) →
Alex W. Barszczewski, 2007-09-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pozycjonowanie się c.d.

Dziś dotarła do mnie najnowsza książka Setha Godina „the dip”

Na samym początki jest w niej kilka stwierdzeń, które warto zacytować w kontekście naszych dyskusji:

„Ktokolwiek będzie miał zamiar zatrudnić cię, kupić od ciebie, polecić cię, głosować na ciebie lub zrobić cokolwiek chcesz aby zrobił będzie się zastanawiał, czy jesteś najlepszym wyborem”

To prawda, czyż sami tak nie robimy?

i dalej, a propos bycia najlepszym na świecie dla takich ludzi (czyli oczko niżej on postulatu bycia jedynym w swoim rodzaju):

„Najlepszy jako: najlepszy dla nich, właśnie teraz, w oparciu o to, w co wierzą i co wiedzą. Na świecie w znaczeniu: w ich świecie, świecie do którego mają dostęp”

Myślę, że jeśli zastąpimy w powyższych cytatach słowo „najlepszy” przez „jedyny w swoim rodzaju” to będziemy mieli niezłe uzupełnienie naszych uprzednich rozważań.

Nawiasem mówiąc sama książka nieco mnie rozczarowała. Mały format i tylko 76 stron tekstu (za prawie 13 USD), do tego jak dla mnie za mało konkretnego „mięsa” w podstawowym temacie, a mianowicie kiedy jest mądrze zaprzestać działań w obliczu trudności, a kiedy nie. To co autor napisał można by zawrzeć w dłuższym poście na blogu, albo artykule.

Z drugiej strony, jak tak patrzę na książkę składającą się tylko z ok 90000 znaków, to napisanie jej nie zdaje się to być tak czasochłonnym przedsięwzięciem :-) Może jednak zabiorę się kiedyś za tę, którą mam w głowie (tę dla facetów :-))

Komentarze (20) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jeszcze o pozycjonowaniu się

W komentarzach do mojego poprzedniego postu kilku Czytelników wyraziło obawę, czy stanie się unikalnym w w tym co robimy nie niesie ze sobą ryzyka nadmiernej specjalizacji. Mogłoby to odciąć nas od źródła dochodów, gdyby nagle zmieniła się sytuacja prawna, czy gospodarcza
Teoretycznie tak może się wydarzyć, choć jest to rzeczywiście tylko możliwość, a nie nieuchronna konieczność. Przede wszystkim nikt nie każe nam cały czas zajmować się wyłącznie jedną dziedziną, choć pewna koncentracja na naszym „temacie głównym” z pewnością może przyśpieszyć moment stania się „całą listą” u naszych klientów. Zaczynając od zera mamy niewiele do stracenia i wtedy warto „sprężyć się” aby możliwie szybko osiągnąć punkt, kiedy rynek cieszy się, że istniejemy. Potem możemy pozwolić sobie na nieco większy luz.

Dla zilustrowania jak można to praktycznie zrobić przytoczę mój osobisty przykład. Warto przy tym zaznaczyć, że nie jest to jedyna możliwa droga, może nawet nie najlepsza – po prostu ta, którą znam i która funkcjonuje :-)

  1. pracujesz intensywnie nad zagadnieniami które Ciebie interesują a jednocześnie zaspokajają jakieś ważne potrzeby rynku dostarczając mu poważnych rezultatów.(najlepiej żeby te ostatnie miały też wymierną wartość finansową)
  2. starasz się znaleźć na to konkretnych klientów
  3. cały czas pracujesz intensywnie nad udoskonaleniem tego co dostarczasz (tutaj zbyt wielu ludzi przedwcześnie spoczywa na laurach
  4. stajesz się tą wspomnianą „listą” u kilku poważnych odbiorców Twoich usług
  5. jeśli jesteś „jedynym w swoim rodzaju” i duzi klienci potrzebują tego, co dostarczasz, to możesz liczyć na bardzo konkretne wynagrodzenia. Jeśli np. w wyniku przygotowania przez Ciebie ekipa klienta zdobędzie kontrakt na 10-20 milionów (nie mówiąc już o poważniejszych sprawach), to bardzo relatywizuje to wysokość faktur, które potem wystawiasz :-)
  6. teraz możesz zdecydować, że zostajesz całkiem normalnym człowiekiem (czyli rezygnujesz z kupowania wielu rzeczy tylko po to, aby pokazać „na co Cię stać” robiąc tym wrażenie na innych) i dzięki temu możesz sobie pozwolić na luksus niepracowania w pełnym wymiarze czasu i zainwestowania sporej jego części w inne sprawy. To umożliwia nie tylko cieszenie się życiem, lecz też rozszerzenie zakresu tematów, na których się znasz. Dzięki temu unikasz wspomnianego na początku ryzyka nadmiernej specjalizacji stwarzając przy tym nowe sposobności

Jeśli interesuje Was jak ja to robię w chwili obecnej, to proszę bardzo, oto typowy podział roku mojego życia:

  • ok. 30% czasu poświęcam na pracę za którą otrzymuję pieniądze
  • ok. 20% czasu zużywam na przeprowadzanie badań związanych z tym co robię zawodowo, oraz dalsze doskonalenie poziomu i skuteczności moich usług. Kiedyś był to większy odsetek ale w międzyczasie jestem umiem już dość dużo :-)
  • ok. 25% czasu idzie na obserwację i antycypowanie trendów wraz z wynikającymi z nich nowymi możliwościami, eksperymentowanie z różnymi ciekawymi rzeczami i zdobywanie umiejętności w „nieprzydatnych” chwilowo dziedzinach, które mnie po prostu interesują. Dodajmy do tego też działalność pro bono i hobby jak np. ten blog :-)
  • ok 25% czasu spędzam na delektowaniu się życiem na wszelkie możliwe, nie podpadające pod powyższe kategorie sposoby

W ten sposób po pierwsze nieustannie rozwijam się optymalizując to, co robię, a jednocześnie zdobywam bardzo cenne szerokie umiejętności i kontakty, które stwarzają duży dodatkowy potencjał, który mogę użyć w razie konieczności, bądź gdybym miał po prostu ochotę na zmiany :-)
O korzyściach nie muszę chyba nikogo przekonywać.

Naturalnie opisałem powyżej pewien konkretny przypadek, potraktujcie to jako przykład, a nie wzór do ślepego naśladowania. Tak czy inaczej życzę Wam abyście kiedyś samotnie okupowali „listę” u jakiegoś klienta, a przynajmniej u bliskiego Wam człowieka. To bardzo dobra pozycja w życiu.

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak chcesz się pozycjonować w życiu zawodowym?

Czas na napisanie pierwszego „normalnego” postu na nowym serwerze :-)

Zacznijmy od dwóch cytatów:

” We do not merely want to be the best of the best, we want to be the only ones who do what we do.”
Jerry Garcia

„Who else is on the list?” Danny Ocean
„He is the list!!” Rusty Ryan
w filmie „Ocean’s Eleven”

Jak to wygląda z Tobą drogi Czytelniku?

Spójrz na siebie oczami Twoich klientów (bo masz jednego, bądź kilku klientów niezależnie od tego, czy pracujesz na własny rachunek, czy na etacie ). Postrzegają Cię oni jako łatwego do zastąpienia dostawcę („jeden z wielu”), czy też jesteś dla nich jedyną osobą na liście ludzi, którzy wchodzą w rachubę jeśli potrzeba jest czegoś bardzo istotnego dla ich biznesu?

W tym pierwszym przypadku znajdujesz się w bardzo rozpowszechnionej i dla Ciebie dość niekorzystnej sytuacji, której większość z nas doświadcza na jakimś etapie swojego życia (i bardzo wielu ludzi niestety przez całe życie)

Będąc z kolei „całą listą” masz mniej czy bardziej naturalny monopol u swojego klienta i jeśli traktujesz go przyzwoicie, to na ogół nie potrzebujesz z nim ani specjalnie negocjować, ani spisywać skomplikowanych umów. W takiej konfiguracji kwestia konkurencji też staje się czysto teoretyczną możliwością :-) To jest niezwykle wygodna pozycja i z własnego doświadczenia polecam ją każdemu, kto chce zadać sobie trudu, aby do niej dojść. Będąc w niej o wiele łatwiej osiągnąć wysoką jakość życia, bo przynajmniej kwestie ekonomiczne możemy rozwiązać stosunkowo prosto :-)
Znalezienie się w takiej sytuacji nie jest zazwyczaj dziełem przypadku, raczej wymaga pewnych konsekwentnych inwestycji we własne umiejętności. Takie inwestycje dobrze jest poczynić możliwie w młodym wieku, co niestety mało kto robi koncentrując zamiast tego swoje wysiłki na zadłużaniu się na potęgę i „stabilizacji” życiowej, co razem jest często początkiem wieloletniej „kariery” niewiele tylko lepszej od tej niewolnika w starożytnym Rzymie. Zdaję sobie sprawę, że to ostatnie zdanie jest dość kontrowersyjne, niemniej oddaje ono dość dobrze mój pogląd na tę sprawę, zwłaszcza kiedy widzę ludzi dzielnie walczących z przeciwnościami losu, do których powstania walnie się sami przyczynili.

Gwoli ścisłości warto dodać dodać, że ja też wystartowałem stosunkowo późno z nastawieniem iż chcą być unikalnym w tym co robię (około trzydziestki). Nie należy więc przedwcześnie spisywać się na straty, aczkolwiek w obliczu nadchodzących zmian w gospodarce (patrz np. post „Pobudka!!„) i faktu, że następna recesja przyjdzie na pewno lepiej nie tracić za dużo czasu :-)

Ciekawe jakie jest Wasze nastawienie do tej sprawy i kto z Was jest już w drodze do zostania „unikalnym dostawcą”?

PS: Warto dodać, że praca to nie wszystko i w życiu prywatnym dobrze jest mieć taki „naturalny monopol” u partnera/partnerki. No ale to już odrębna historia :-)

Komentarze (43) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?

Zarówno na tym blogu, jak i w wielu innych miejscach pojawią się często kwestia sensu spędzania kilku lat na wyższej uczelni. Ostatnio byłem też o to pytany w różnych rozmowach, więc w tym poście pozwolę sobie opisać mój osobisty pogląd na tę sprawę.
Szczególnie młodszym Czytelnikom zwracam przy tym uwagę, że poniżej znajdą odzwierciedlenie wyłącznie moich własnych przemyśleń, które w żadnym razie nie pretendują do miana jedynej słusznej prawdy i zawsze powinniście spojrzeć na to przez pryzmat własnych marzeń, predyspozycji oraz skali wartości.

Czy warto studiować?

Na początek musimy sobie odpowiedzieć na pytanie po co chcemy studiować?
Tutaj widzę 3 możliwości:

  1. chcemy studiować dla przyjemności
  2. chcemy studiować dla rozwoju osobistego
  3. chcemy studiować w celu uzyskania kwalifikacji potrzebnych do zapewnienia sobie i osobom bliskim odpowiednich środków na dobre życie w bliższej i dalszej przyszłości

W tym pierwszym przypadku, jak wiadomo różni ludzie mają różne potrzeby, więc każdy musi sam zadecydować, czy formalne studia wyższe dają mu tę przyjemność czy też nie. Za moich (bardzo) dawnych czasów studia były praktycznie jedynym dobrym miejscem na luźne i ciekawe życie, stąd może tak wielu ludzi studiowało bardzo długo :-) . Dziś mamy w tym aspekcie dużo innych atrakcyjnych alternatyw, zarówno jeśli chodzi o sposób zarabiania (wtedy praca w spółdzielni studenckiej to oznaczała sporą „kasę”) jak i samego spędzania czasu.

Jeśli chodzi o rozwój osobisty, to też jest to kwestią indywidualnych wyobrażeń i dążeń. Każdy rozumie pod tym określeniem coś trochę innego i należałoby najpierw koniecznie podyskutować o jego kryteriach. Dopiero potem możemy powiedzieć czy dla samorozwoju w znaczeniu danego człowieka warto iść na studia, czy nie.
Niezależnie od tego warto zauważyć, że na wielu polskich uczelniach studenci są lekceważeni i traktowani z góry przez tzw. kadrę nauczającą. Taki kilkuletni „trening” powoduje niestety przyzwyczajanie się do tego rodzaju traktowania, co oczywiście źle wpływa na poczucie własnej wartości i asertywność młodego człowieka. Drugą niedobrą rzeczą, którą wynoszą studenci z takich studiów to podświadome wzorce postępowania wobec innych – często tak, jak byli traktowani w szkole i na uczelni, tak traktują potem bliskich i podwładnych w pracy. No ale to znowu szeroki temat, który możemy podjąć w osobnym wątku.

Trzeci motyw pójścia na studia jest bardzo istotny (pamiętacie kartkę na biurku Clintona „economy first stupid”?)
Tutaj mamy znowu następujące główne przypadki:

  1. Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do wykonywania zawodu reglamentowanego przez państwo lub powołane prze nie instytucje (lekarz, adwokat, farmaceuta, notariusz, psychoterapeuta itp.). Tutaj nie ma dyskusji, musisz przejść przez studia, najlepiej na naprawdę dobrej uczelni. Przygotuj sie na trudną i długą drogę, której uwieńczenie może znacznie odbiegać od Twoich młodzieńczych wyobrażeń.
  2. Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do zostania naukowcem bądź księdzem. Tutaj, o ile jestem dobrze zorientowany, też nie masz innej alternatywy jak formalne studia (znów możliwie jak najlepsze).
  3. Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do wybrania kariery w branży Hi-Tech (hardware, software, zaawansowane technologie, konstrukcja itp:). Tutaj naprawdę dobre studia na wysokim poziomie mogą być bardzo pomocne a w wielu wypadkach wręcz konieczne. Problem jest ze znalezieniem takich w Polsce, choć słyszałem o 2 uczelniach, gdzie podobno jest odpowiednio wysoki poziom. Cały temat w wypadku programistów był dość intensywnie dyskutowany w wątku „Na ile programiście przydają się studia” i „Rekrutacja w dużej firmie IT w Polsce„
  4. Jeśli marzysz o karierze, w którejś z wielkich międzynarodowych firm konsultingowych, to według mojego stanu wiedzy nie masz innego wyjścia jak skończyć odpowiednie studia na wysokim poziomie
  5. Jeśli marzysz o karierze w administracji unijnej, albo wyższych szczeblach krajowej, to posiadanie dyplomu będzie zapewne warunkiem, aby się zakwalifikować (abstrahujemy od chwilowej sytuacji w kraju)
  6. Jeśli Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do wykonywania zawodu poza tymi powyższymi grupami to znowu musimy rozważyć dwa przypadki:

Przypadek 1: Jeśli Twoim zamiarem jest zostanie trybikiem w maszynerii mniejszej, czy większej korporacji i pracowanie tam przez 52 tygodnie w roku (minus miesiąc urlopu, weekendy i święta) za mniejsze lub większe pieniądze (częściej raczej mniejsze), to zrób jak najszybciej jakiekolwiek studia, bo inaczej Cię do takiej firmy nie przyjmą. Zaakceptuj to, że dużo czasu na studiach spędzisz ucząc się faktów o wątpliwej przydatności praktycznej i niekoniecznie najbardziej aktualnych metod postępowania w rożnych przypadkach (a czasem wręcz szkodliwych – to moja obserwacja z niektórych szkoleń). Większość studiów jest ukierunkowana na zapamiętywanie faktów i linearne myślenie, więc jeśli masz kreatywny umysł, który lubi pracować równolegle i asocjacyjnie, to będziesz chwilami bardzo cierpiał (to piszę też z własnego doświadczenia).

Zaakceptuj to, że studia dadzą Ci niewiele przydatnych w praktyce zawodowej umiejętności interpersonalnych (przywództwo, skuteczna komunikacja), chyba że przy okazji będziesz się udzielał w różnych organizacjach studenckich. To ostatnie daje czasem zadziwiająco dobre rezultaty, co mogłem kilkakrotnie obserwować u uczestników moich szkoleń). Generalnie (ale są oczywiście wyjątki – kilka takich osób znam osobiście) środowisko akademickie w Polsce jest bardzo oderwane od realiów „prawdziwej” gospodarki, więc nawet jeśli skończysz uczelnię z przekonaniem że coś umiesz, to w dobrej firmie bardzo boleśnie doświadczysz, ile jeszcze musisz się nauczyć.
Gwoli ścisłości, należy powiedzieć, że znam sporo wybitnych jednostek, które obrały „drogę pracy w dużej korporacji” i mimo słabości systemu szkolnictwa odniosły tam pełen sukces, więc niekoniecznie jest to ślepa uliczka.
Tak czy inaczej postaraj się dostać do bardzo dobrej firmy. Taki pracodawca zainwestuje w Ciebie zatrudniając ludzi, którzy przy odrobinie szczęścia nauczą Cię jak skutecznie komunikować, być prawdziwym przywódcą (co jest ważne nawet w rodzinie), przekonywać, radzić sobie z konfliktami i wiele innych pożytecznych rzeczy, o których duża część kadry akademickiej nie ma zielonego pojęcia (przynajmniej od strony praktycznej)

Przypadek 2:
Mamy z nim do czynienia, jeśli możesz uczciwie i z pełnym przekonaniem powiedzieć o sobie że:

  • gdzieś głęboko w Twoim sercu tli się pragnienie życia w zupełnie inny sposób niż większość społeczeństwa
  • ciągle jeszcze masz duże marzenia o tym co mógłbyś robić i przeżywać (nie tylko posiadać) w życiu
  • jesteś niepokorną dusza, która ceni sobie wolność i niezależność
  • zdajesz sobie przy tym sprawę, że powyższe ma swoją cenę i jesteś gotów ją zapłacić
  • chcesz mieć więcej wolnego czasu niż 1 miesiąc urlopu, 52 weekendy i parę świąt (aby robić rożne rzeczy, które uważasz za ciekawe i pożyteczne)
  • jeśli słysząc Twojego znajomego chwalącego się wysokością swoich zarobków, w naturalny sposób chcesz zastanawiać się, czy rozmówca ma na myśli stawkę miesięczną, tygodniową, czy też dzienną :-)
  • to wszystko powyżej chcesz osiągać w uczciwy sposób, wnosząc konkretną wartość dodaną w życie innych ludzi (pojedynczych, albo korporacji)
  • jesteś przygotowany na to, że droga może być bardzo wyboista (ale na pewno będzie ciekawa)
  • jesteś gotów uczyć się całe życie i znajdywać w tym przyjemność
  • w życiu ważne są dla Ciebie rezultaty, a nie usprawiedliwienia

Jeśli WSZYSTKIE te punkty pasują do Ciebie, to możesz rozważyć inną opcję, do której niekoniecznie musisz ukończyć jakiekolwiek formalne studia.
Aby z tej opcji skorzystać zastanów się naprawdę intensywnie co z całego serca chciałbyś robić w życiu, a potem zostań ekspertem w tej dziedzinie. Masz do tego 3 sposoby działania, które w miarę możliwości powinieneś zastosować jednocześnie:

  • znajdź sobie mentora – kogoś, kto w tym co chcesz robić jest bardzo dobry i zostań jego uczniem (tak uczono się kiedyś, zanim kształcenie stało się masowe). Nie jest to aż takie trudne jak się wydaje, jeśli spełniasz warunki o których wspomniałem powyżej. Temat mentora już poruszaliśmy, jeśli będzie to Was interesować, to możemy go pociągnąć w następnych postach.
  • równolegle studiuj z całych sił samemu. Naucz się choćby angielskiego i korzystaj z dostępnej w tym języku przebogatej literatury na wszelkie możliwe tematy. Język obcy może się też przydać, jeśli okaże się że Polska jest za małym, bądź nieodpowiednim rynkiem na to, w czym jesteś ekspertem. Staraj się jak najszybciej wykorzystywać i weryfikować zdobywaną wiedzę na praktycznych zastosowaniach
  • cokolwiek byś nie studiował zainwestuj wiele czasu w rozwój Twoich umiejętności interpersonalnych – w dzisiejszych czasach i przy obraniu tej drogi życia są one wręcz konieczne.

Tyle moich rozważań na temat studiów wyższych.

Podkreślam że podział na powyższe grupy nie jest w żadnym wypadku forma wartościowania którejkolwiek z nich!!! W każdej z tych grup znam wspaniałych i bardzo ciekawych ludzi, z którymi znajomość wzbogaca moje życie i jestem im za to bardzo wdzięczny.

Oczywiście nawet bardzo pokręcona droga edukacji nie wyklucza osiągnięcia sukcesów w życiu. Przykład mojej historii opiszę troszkę później w komentarzu (bo post i tak jest już rekordowo długi)

Komentarze (163) →
Alex W. Barszczewski, 2007-05-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Mentor – jak go szukać

Dzisiaj powiemy sobie parę słów o szukaniu mentora i kwalifikowaniu się u niego.

Z Waszych komentarzy wynikają następujące zagadnienia :

  • jak znaleźć mentora
  • jak się u niego zakwalifikować

To pierwsze zagadnienie zależy w dużej mierze od tego, w jakiej dziedzinie takiego przewodnika poszukujemy. Generalnie należy się rozglądnąć za ludzmi, którzy są w takich dziedzinach bardzo dobrzy. Itak:

  • jeśli chcemy nauczyć się prowadzenia firmy, poszukajmy kogoś, kto z powodzeniem i od lat prowadzi przedsięwzięcie podobnej skali
  • jeśli chcemy nauczyć się negocjacji, poszukajmy kogoś, kto ma duże osiągnięcia na tym polu
  • jeśli chcemy poprawić nasze relacje, uczmy się od kogoś, kto ma dobre relacje
  • itd…

Jasne, że to brzmi banalnie, niemniej wielokrotnie obserwuję ludzi idących za „nauczycielami”, którzy sami potrzebowaliby intensywnego treningu. To nawiasem mówiąc dotyczy też wielu trenerów, psychologów i psychoterapeutów :-)
Jeśli chcemy nauczyć się jakiejś konkretnej, w miarę wyizolowanej umiejętności, to wystarczy jeśli nasz mentor w tym jest dobry. Nie musi nam wtedy odpowiadać jego ogólny styl życia, podejście czy nawet sposób komunikacji. Nie chodzi o znalezienie anioła, lecz kogoś od kogo możemy się po prostu nauczyć. Ja kilkakrotnie miewałem mentorów, których styl i podejście do życia były odmienne od mojego i po obopólnym zaakceptowaniu tego faktu nie mieliśmy żadnych problemów.
Trochę inna jest sytuacja, kiedy widzimy kogoś i myślimy „ja też tak chciałbym żyć”. W takich przypadkach konieczne jest porównanie obopólnych preferencji, systemów wartości i wielu innych czynników naszego życia. Inaczej łatwo możemy wmanewrować się w bycie kiepską kopią kogoś innego, zamiast rozwinąć się jako unikalna jednostka ludzka. Piszę to, bo czasem musze zwracać na to uwagę mentorowanym.
W szukaniu należy najpierw pomyśleć gdzie można takie jednostki znaleźć i potem zacząć przebywać na odpowiednich „rejonach łowieckich”. Gdzie to jest, to będzie zależało od wybranej przez nas dziedziny, więc trudno tu dawać jakieś ogólne wskazówki. W kontakcie z mentorem istotne jest obopólne poznanie (skąd inaczej chcesz wiedzieć, że to jest TEN człowiek) i tutaj istotne zapewne jest, abyście byli sympatycznymi i otwartymi ludzmi (patrz bądz miłym człowiekiem)
W tych pierwszych kontaktach dobrze jest zadawać wiele pytań i uważnie słuchać drugiej strony. To też brzmi banalnie, ale kilkakrotnie umawiałem się z potencjalnym „uczniem”, który mając godzine czasu ze mna 50 minut opowiadał o tym jaki to on jest wielki i wspaniały :-) Łatwo zrozumieć, że było to moje ostatnie spotkanie z tą osobą :-)
O tym jak zakwalifikować się u mentora, a szczególnie jak to wygląda u mnie opowiem w następnym poście.

Komentarze (13) →
Alex W. Barszczewski, 2006-10-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Nie rób tego sam – poszukaj mentora

Obserwując wielu ambitnych i zdolnych ludzi nie mogę się nadziwić, jak wielu z nich za wszelką cenę chce odkrywać wszystko samemu, płacąc oczywiście za wszelkie błędy jak też niepotrzebnie wydłużając czas dochodzenia do pewnej wiedzy i umiejętności. Pisałem już o tym ze zdziwieniem w poście „Syndrom Zosi Samosi„.
Myślę sobie, że może bliższe wytłumaczenie jak działa prawdziwy mentoring pomoże choć niektórym uświadomić sobie, że nie taki diabeł straszny. Jeśli w rezultacie choć kilku Czytelników poszuka sobie potem odpowiedniego mentora i dzięki temu odniesie sukces w życiu (według swoich własnych kryteriów), to pisanie tego małego cyklu będzie warte zachodu.

Zacznijmy może od definicji, co rozumiem używając słowa mentor. Mentor to osoba, która w danej dziedzinie (a najlepiej w szerokim ich zakresie) ma dużo wieksze doświadczenie od mentorowanego i gotowa jest się tym doświadczeniem ze swoim podopiecznym dzielić.
Do tego taki człowiek powinien posiadać wartościowe kontakty (pamiętacie „Twoja wartość rynkowa„) i być skłonnym do udostępnienia ich mentorowanemu.
Najciekawsze jest to, że dzielenie się może odbywać się całkowicie za darmo!

Jakimi motywami kierują się tacy ludzie?
Po pierwsze są to często ludzie, którzy posiadają, bądź zarabiają swoją działalnością wystarczającą ilość pieniędzy i nie zależy im na dalszej maksymalizacji w tym kierunku. Zamiast tego na przykład:

1) lubią brać udział w ciekawych i sensownych projektach
2) spłacają dług wobec świata, bo kiedyś im też ktoś znacząco pomógł (powiemy o tym za chwilę)
3) lubią mieć odczucie, że w jakiś sposób zmieniają ten świat na lepsze

Jak widać w takich przypadkach chodzi ewidentnie o dawanie prezentów, o ich przyjmowaniu dyskutowaliśmy w poście „Otrzymywanie prezentów”

Dla przykładu ja osobiście mentorując kogoś hobbystycznie (nie mylmy tego z moją działalnością zawodową) chętnie robię to za dwa zobowiązania mentorowanego, a mianowicie, że tak wszystko, co się nauczy będzie wykorzystywał w etycznych celach, oraz że tak samo pomoże komuś w przyszłości, a przynajmniej zrobi coś dobrego dla innego człowieka.
Niewielkie ryzyko, nieprawdaż?

Nastąpnym razem napiszemy sobie, jakie cechy powinien mieć dobry mentor i jak sie u takiego zakwalifikować.

Na ile interesuje Was ten temat?

Komentarze (26) →
Alex W. Barszczewski, 2006-09-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Na ile programiście przydają się studia

Witajcie po krótkiej przerwie. To były bardzo intensywne dwa tygodnie we Wrocławiu, które spędziłem trenując grupy managerów w ciągu dnia, spotykając się z różnymi interesującymi ludźmi wieczorami, tak, że nie za bardzo wystarczyło czasu i energii na pisanie sensownych postów, a innych przecież na tym blogu nie chcemy :-) Ten tydzień spędzam odpoczywając w Berlinie, więc nadrobimy trochę te zaległości.
Niedawno Marek Rafałowicz napisał wart przeczytania post o czynnikach konkurencyjności gospodarki. Z wynikłej dyskusji wyłoniły się dwa aspekty, którymi zajmę się wkrótce. Dziś chcę się tylko podzielić z Wami wynikami małej ankiety, którą zbierając materiały do odpowiedzi przeprowadziłem w przerwach szkoleń z uczestnikami, managerami, którzy na codzień prowadzą zespoły programistów i oczywiście wprowadzają nowo zatrudnionych. Doświadczenia i wynikające z nich opinie były nieco zróżnicowane, niemniej można było wyłonić parę ogólnych trendów, a mianowicie:

  • niezależnie od uczelni, praktycznie nikt, kto nie odbywał jakiś rozsądnych praktyk, bądź nie uczył się dodatkowo w inny sposób nie był w stanie rozpocząć pracy nad poważniejszymi zadaniami. Kandydaci, którzy posiadali te dodatkowe umiejętności praktyczne mieli kolosalny plus przy rekrutacji
  • są uczelnie w Polsce, na których studenci informatyki wykonują w ramach studiów konkretne projekty. Absolwenci takich uczelni stosunkowo szybko uczą się tego, co konieczne przy wykonywaniu pracy
  • są uczelnie, które pod hasłem informatyka sprzedają (dosłownie) studentom „wiedzę” teoretyczną, której przydatność w praktyce jest wysoce wątpliwa i jeśli student nie szukał w czasie „studiów” dodatkowych możliwości nauczenia się czegoś, to po ich ukończeniu „ma dyplom”, ale to już jest wszystko.
  • z drugiej strony sporo firm software’owych używa własnych, dość specyficznych technologii i wtedy standardem jest intensywne szkolenie wszystkich nowych pracowników. To nieco wyrównuje różnice pomiędzy powyższymi grupami, o ile dana jednostka naprawdę chce się uczyć.

Podaję powyższe bez wartościowania, po prostu może komuś się przyda. Jest to rezultat zapytania ok. 30 managerów, jeśli interesują Was takie rzeczy, to mogę przy najbliższej okazji zapytać następnych.

Interesująca dyskusja na podobny temat odbyła się też na blogu Ksawerego Skowrona. Warto przeczytać, nie tylko zresztą ten post.

Teraz idę zaczerpnąć troche świeżego powietrza, wieczorem wrócimy do tematów, które interesują szersze grono, nie tylko ludzi z IT

PS: Jak wynika z wywiadu w poście ” Rekrutacja w dużej firmie IT ” w wielu firmach przyjmą Was bez studiów, pod warunkiem, że będziecie naprawdę dobrzy.

Komentarze (78) →
Alex W. Barszczewski, 2006-09-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 1 of 212»
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Ile razy trzeba Ci powtarzać  (58)
    • Ewa W: Magdalena, piszesz:...
    • Magdalena: Ewo, Dziękuję za...
    • Ewa W: Magdalena, do Twojego...
    • Alex W. Barszczewski: Karol Ja mam...
    • Karol: Drodzy, Alexie, Przepraszam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Diana Cz.: Chyba nikt jeszcze o tym...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Znalazłem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • anja: Witam, Gratuluje wspaniałego...
    • Sokole Oko: Golden, Myślę, że...
    • golden: Witam Alexa i wszystkich...
  • Parę informacji o Biblioteczce  (74)
    • Kazik: Witaj Alexie, witajcie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Magdalena: W teorii wszystko wydaje...
    • Ewa W: Artur, dzięki, Masz rację...
    • Witek Zbijewski: Magdaleno Oczywiście...
    • Magdalena: Ewo W., Dziękuję za pomoc...
    • Artur: Hej Ewo, Piszesz: „zgodnie z...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Katarzyna: Sokole Oko Dziękuje za...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna: KrysiaS „Przeta...
    • KrysiaS: Sokole Oko, ankiety o...
    • Sokole Oko: KrysiaS, Bardzo dziękuję...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Ewa W: aw3k To wprawdzie kompletnie...
    • aw3k: Mógłbyś napisać krótką...
    • Witek Zbijewski: Łukasz – a...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Beata: Witaj Alex, Twój blog był dla...
  • List od Czytelnika  (19)
    • Witek Zbijewski: myślę, że KrysiaS...
    • Mateusz B,: Naszła mnie jedna myśl,...
  • Naucz się być zuchwałym!  (147)
    • Stella: Z uwagą przeczytałam wszystko...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Piotr Stanek: Witajcie Podzielę się z...
  • Dla Pań (i nie tylko)  (6)
    • Ewa W: Darek, dzięki za link....

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025