Zastanawialiście się kiedyś, że bardzo przydałby się sposób na szybką ewaluację sposobu myślenia drugiego człowieka?
Tenże sposób ma ogromny wpływ na przydatność danej jednostki do różnych zadań, czy stanowisk, niestety poznanie go zajmuje zazwyczaj trochę czasu. Jak ten czas skrócić? Wystarczy uważnie sluchac jak dana osoba tłumaczy różne rzeczy, począwszy od błahostek, typu spóźnienie na spotkanie, po sprawy tak zasadnicze jak wytłumaczenie, dlaczego znajduje się ona w danej sytuacji życiowej, bądź zawodowej. Dokładna analiza struktury i sposobu tych tłumaczeń potrafi powiedzieć nam bardzo wiele o tym człowieku.
Nie wierzcie mi na słowo, po prostu zacznijcie pytać i zwracajcie uwagę na otrzymywane odpowiedzi. Bedziecie zdumieni, co można w nich rozpoznać przy odrobinie słuchania i wnikliwości. I istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że dokładnie taki sam wzorzec myślenia występuje u tej osoby w wiekszości dziedzin życia.
Dwa cytaty z dzisiejszych wiadomości na Onecie (Gosiewski w Trójce):
1. „PO winna temu, że Samoobrona może wejść do rządu”
2. „Polityk PiS uważa, że prezydent Lech Kaczyński nie ponosi odpowiedzialności za przyznanie Wojciechowi Jaruzelskiemu Krzyża Zesłańców Sybiru. Szef klubu parlamentarnego PiS winą obciąża szefa Urzędu do spraw Kombatantów Jana Turskiego.”
Pozdrawiam,
Marek Rafałowicz
Marku
to jest wszystko jeszcze tzw. małe piwo i można by znaleźć mnóstwo przykładów ubóstwa intelektualnego i osobowościowego wielu znanych postaci polityki, czy mediów. Tylko po co? Tylu już ludzi dowartościowuje się dokopując tym dinozaurom, ja nie odczuwam potrzeby dołączania się do tego grona, choć mógłby to być temat na interesujący i poczytny blog.
Zamiast tego skoncentrujmy się na tym, abyśmy byli w stanie żyć szczęśliwie i według naszych wyobrażeń i to całkowicie niezależnie od wyników jakichkolwiek wyborów w jakimkolwiek kraju. Tak jak mówia Amerykanie: „mind your own business”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Jak tak patrzę na ludzi, których mam przyjemność szkolić w czołowych polskich firmach, to widze za 5-7 lat tylko dwa scenariusze:
1) ci młodzi zmiotą tych dinozaurów
2) albo te dinozaury bądą sobie rządziły w dość pustym kraju :-)
Alex,
Nie było moim celem im dokopać. Popełniłem zbytni skrót myślowy, moja wina. Chodzi mi tylko o rodzaj podanego przez nich wytłumaczenia obecnej sytuacji. Ich reakcja jest przejaskrawionym przykładem jednym ze spotykanych sposobów tłumaczenia się. Choć nie wiem, na ile w tym przypadku świadczy o ich osobowości.
Ja zaproponowane przez Ciebie ćwiczenie najpierw przeprowadziłem na sobie :-). Jak ja tłumaczę się w różnych niewygodnych dla mnie sytuacjach? Ze zgrozą odkryłem, że zdarza mi się odruchowo szukanie winnych. Podejrzewam, że to jakiś odruch obronny. Jak pytają się czemu jest źle, to ciężko mi się oprzeć pokusie powiedzenia „to nie ja!” a najłatwiej się bronić mówiąc „bo on…”. Walczę z tym, bo „kto to zrobił?” i „jak to się stało?” nie są dobrymi pytaniami, gdy trzeba gasić pożar, ale czasami diabeł wyłazi.
Pozdrawiam,
Marek
Marku
Wiele osób wpada w tryb tłumaczenia się, kiedy w ten, czy inny sposób czują się zaatakowani. To wynika z kiepskich wzorców komunikacji w szkole i w mediach, które ogląda ciągle wielu ludzi. Dorośli mężczyźni wpadają wtedy w rolę przyłapanego sztubaka :-)
Są lepsze reakcje, o których napiszę w wolnej chwili
Pozdrawiam
Alex
Witam. A propos tlumaczenia sie i swoich porazek przypomina mi sie historyjka, która slyszalem od Wayn’a Dyer’a, a wyglada ona mniej wiecej tak:
„Wrocil facet do domu wieczorem i wszedl do ciemnej sypialni, po czym zgubil gdzies kluczyki od auta, upadly mu gdzies pod nogi. Wiec szuka w tym ciemnym pokoju, nie moze znalezc, wyglada przez okno i mysli. „Kurcze przeciez tam na zewnatrz jest latarnia i jest widno, tam poszukam na pewno znajde.” Wiec wychodzi nasz bohater i szuka tych kluczykow na zewnatrz domu. Przechodzi obok sasiad i pyta co sie stalo, wiec on tlumaczy, ze zgubil kluczyki i ich szuka. Sasiadz proponuje pomoc i szukaja razem. Po chwili jednak widzi, ze ich tam nie ma i pyta naszego bohatera gdzie zgubil te kluczyki, a on na to „No jak to gdzie, (wskazujac palcem na dom) tam w sypialni!”.
Tak mi sie wydaje, ze duza liczba osob szuka winnych wszedzie indziej tylko nie w sobie. Osobiscie rowniez staram sie z taka postawa walczyc :).
Pozdrawiam
Marcin
Witam serdecznie,
pobawiłam się troszeczkę w archeologa i spaceruję sobie po starych postach na Twoim blogu Szanowny Autorze i natknęłam się na post, który dał mi wiele do myślenia.
Proponujesz:
„Wystarczy uważnie sluchac jak dana osoba tłumaczy różne rzeczy, począwszy od błahostek, typu spóźnienie na spotkanie, po sprawy tak zasadnicze jak wytłumaczenie, dlaczego znajduje się ona w danej sytuacji życiowej, bądź zawodowej.”
Poruszyłeś tutaj bardzo ważną dla mnie kwestię, na którą jakiś czas temu zwrócił mi uwagę mój mąż.
Otóż kiedyś miałam w zwyczaju nieustannie tłumaczyć się ze swoich potknięć czy przewinień kreując przeróżne historyjki, które tak naprawdę nigdy nie miały miejsca (wiem, wiem-a fe!). Był to we mnie nawyk, który wyrobiłam sobie już jako małe dziecko (!) i do którego przyzwyczaiłam siebie i moje otoczenie (tu błąd moich rodziców, którzy zamiast pomóc mi się takiego 'bajerowania’ pozbyć, albo ignorowali to, albo obracali w żart – 'ach ta nasza córcia i jej wyobraźnia’).
Życie pokazało, że czym skorupka za młodu…
Już jako dorosła osoba nadal nie widziałam nic złego w takiej postawie (tłumaczyłam się tym, że nigdy nie 'kręcę’ w poważnych sprawach, a te moje drobne 'zmyślanki’ nie robią przecież innym wielkiej krzywdy…). Trwało to do momentu, kiedy usłyszałam od męża 'dość’ i powiedział mi wprost jak bardzo nie podoba mu się takie moje zachowanie oraz, że sobie tego kategorycznie nie życzy. I wtedy otworzyły mi się oczy. Zobaczyłam, że w środowisku byłam uważana za osobę niesłowną, za osobę, którą nie do końca bierze się serio itp. Fakt, że mimo wszystko byłam bardzo lubiana i towarzyska uśpił moją 'czujność’. Zauważyłam również, jak ciężko mi jest się pozbyć takiej łatki, na którą solidnie przez lata sobie pracowałam. Dziś już unikam tłumaczeń, które nie są zgodne z prawdą (choć nie zawsze mi się to udaje:/). W sumieniu czuję się lepiej. Powoli buduję swój wizerunek jako osoby wiarygodnej. Staram się nie wymyślać historyjek w stylu -jechałam tramwajem i był wypadek i dlatego jestem 20 min po czasie. Uczę się mieć odwagę powiedzieć wprost-guzdrałam się i wyszłam z domu za późno. Mea culpa. Nie jest to łatwe, ale ziarnko do ziarnka… Poza tym zauważyłam ciekawą zależność (nic odkrywczego, ale gdy to w pełni do mnie dotarło, to mnie mocno poruszyło ) – staranność w drobnostkach przekłada się na staranność w sprawach naprawdę istotnych. To podobnie jak z pieniędzmi – kto nie uszanuje złotówki, nie uszanuje i milionów…
Warto nad sobą pracować. I w tych rzeczach wielkich, jak i w tych maleńkich.
Pozdrawiam i dziękuję za te słowa sprzed lat :)
Ps ciekawe jakim okazałeś się Aleksie „prorokiem” w tej kwestii:
„Jak tak patrzę na ludzi, których mam przyjemność szkolić w czołowych polskich firmach, to widze za 5-7 lat tylko dwa scenariusze:
1) ci młodzi zmiotą tych dinozaurów
2) albo te dinozaury bądą sobie rządziły w dość pustym kraju :-) ” ???
@Agnieszka,
Rzeczywiście krótki artykuł jednocześnie bardzo wartościowy.
Zauważyłem już dawno, że wartościowi przełożeni-szefowie docenią jak mówi się prosto z mostu „zawaliłem”.
Tad Witkowicz, świetny seryjny przedsiębiorca i polonus mówi, że jeżeli chcesz dowiedzieć się w jakiej kondycji jest dana firma to idź do ludzi z działu IT, programistów etc. – oni mają tendencję mówić prosto z mostu „jak jest”. Widać to także jak to wielu technicznym-umysłom utrudnia nawiązywanie bliskich znajomości z kobietami :-) … Po drugiej stronie są najlepsi sprzedawcy w firmie, bajerują i są bardziej dyplomatyczni nakierowani na dobrą samoprezentację ;-)