Poniższy wpis jest dość brutalny w swojej wymowie, więc delikatniejsze osoby proszę o zaprzestanie czytania w tym miejscu. Pozostali Czytelnicy robię to na własne ryzyko :-)
Kiedyś wiele lat temu przeczytałem następującą informację:
„Głęboko w dżungli naukowcy odkryli plemię, którego członkowie byli przekonani, że świat kończy się na granicy ich terytorium. Ludzie Ci byli tak głęboko o tym przeświadczeni, że kategorycznie odmawiali jakichkolwiek wypraw poza ten znany im teren, który uznali za swój. Kiedy próbowano siłą wywieźć kilka osób poza te granice, aby im pokazać, że istnieje całkiem normalny świat poza ich małym skrawkiem ziemi, to ludzie ci….. tracili zdolność widzenia czegokolwiek i tylko płaczliwym głosem prosili, aby przetransportować ich z powrotem do ich znanego świata. Tam całkiem normalnie odzyskiwali wzrok”
Ta historia ma dwie poważne wady:
- po pierwsze mimo wysiłku nie mogę sobie przypomnieć, gdzie ją czytałem, więc podanie źródła jest niemożliwe
- po drugie, nie mogąc prześledzić źródła nie mogę nawet zagwarantować, że jest ona prawdziwa
Po co więc w ogóle ją przytaczam?
Czynię to, bo niestety często w bardzo podobny sposób obserwuję takie zjawiska wokół siebie i to w kilku aspektach
Poznaję ciągle wielu zdolnych i przesympatycznych ludzi, którzy w nie mniejszym stopniu niż ci nieszczęśni „dzicy” są niewolnikami swoich wyobrażeń o świecie i o tym co jest na nim możliwe.
Dopóki poruszam się z nim na ich „terytorium”, to jest wszystko w porządku, najwyżej jestem świadkiem różnych form narzekania na tzw. „ciężkie życie”. W momencie, kiedy próbuję ich choćby mentalnie wywieźć ze znanego im świata, to zaczyna się prawdziwa jazda, co czasem możecie zaobserwować to nawet na tym blogu. Inteligentni i wykształceni (?) ludzie zdają się wyłączać nie tyle wzrok jak ci tubylcy, ale cały proces postrzegania i myślenia, koncentrując się głównie na pokazaniu, że ta rzeczywistość o której im opowiadam lub wręcz pokazuję w praktyce jest iluzją. Niektórzy zamiast tego po prostu atakują mnie w przeróżny sposób, inni uważają za wyjątkowego człowieka, któremu „się udało”.
Nic bardziej błędnego!! Jestem dość normalnym mężczyzną w zaawansowanym średnim wieku :-) Dość dobrze komunikuję i jak się postaram, to wymyślam czasem oryginalne rozwiązania różnych problemów. Poza tym mam dość kiepską pamięć i ciągle spotykam ludzi, którzy są lepsi/bardziej wykształceni ode mnie. Wielu z tych młodszych ma kolosalną przewagę nade mną, kiedy porównamy jaki ja byłem w ich wieku. Do tego mam hedonistyczne skłonności i nie lubię się przepracowywać. Zaliczyłem i zaliczam swoja porcję błędów, potknięć i wpadek. I moje życie jest życiem naprawdę! A nawet jakby to było złudzenie, to od około 25 lat żyję na własny rachunek w tak atrakcyjnej iluzji, że lepiej niech tak zostanie!!! :-) I to bez bogatej rodziny, „pleców”, protekcji, kumoterstwa, oszustwa itp.
No ale piszę ten post nie po to, aby się chwalić :-) To jest post, abyście przeanalizowali samych siebie i jeśli odkryjecie w sobie coś z tych dzikich, to podjęli odpowiednie działania i to szybko!!!
Jeżeli ta analiza nie wykaże u Was żadnej „ślepoty”, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesteście kompletnie ślepi i macie poważny problem!! Dla Waszej informacji, ja mimo wielu lat pracy nad sobą ciągle odkrywam u siebie takie „kwiatki”, jak te o których piszę w tym poście, więc wcale nie jestem lepszy!
No jak, zmotywowałem Was do działania? :-)
Jako materiał pomocniczy postarajcie się wyobrazić sobie siebie w rzeczywistości, w której:
Nie macie problemów finansowychizarabiacie na życie robiąc to co lubicieipracując tyle, ile naprawdę chcecieiprzebywając w miejscach, które Wam odpowiadają klimatycznie, kulturowo itp.imacie wokół siebie ludzi, którzy w pozytywny sposób oddziałują na Wasze życieimacie czas na próbowanie i uczenie się różnych rzeczy, które Was interesująimacie w Waszym życiu wystarczająco dużo (czyli naprawdę dużo :-)) bliskości, intymności i dobrego seksu.
Obserwujcie uważnie własne reakcje, kiedy wyobrażacie sobie siebie w takiej rzeczywistości.
Jeżeli te reakcje są negatywne, to zastanówcie się dlaczego i jaki to ma wpływ na Wasze życie?
Jeżeli są pozytywne to zapytajcie, ile z tych punktów funkcjonuje już w Waszym życiu.
Przy tych, które nie funkcjonują zapytajcie dlaczego właściwie nie? Co Was powstrzymuje i jak długo chcecie jeszcze czekać?
Oczywiście mogą wśród Was znaleźć się osoby, które powiedzą, że te powyższe punkty nie są dla nich ważnymi elementami spełnionego życia. To jest całkowicie w porządku, bo to Wasze życie, które możecie kształtować według Waszych kryteriów. Ten post nie jest w takim przypadku przeznaczony dla Was i możecie sobie darować bliższą analizę.
Pozostałym życzę ciekawych przemyśleń i zapraszam do dyskusji w komentarzach.
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Sky is the limit.
Ludzie posiadają naturalny mechanizm komfortu poruszania się w znajomym obszarze bo jest znany i komfortowy. Wystarczy tylko „odważyć się” zrobić dosłownie krok „za granicę” aby szybko i łatwo przekonać się, że „tam też jest świat” i to najczęściej niosący inne możliwości. Wystarczy na chwilę wyjść ze swojej strefy komfortu.
Yeah, jestem pierwszy!
Tak naprawdę chciałem się przywitać z autorem i ze wszystkimi czytelnikami bloga. Od kilku miesięcy jestem stałym czytelnikiem publikacji bieżących i czasami cofam się do poprzednich, aby nadrobić nie wiedzę.
Jeżeli chodzi o komentarz, ze swojej strony dodamy tyle, że jest to prawda, niestety, tak jest, ale mam to szczęście skupić wokół siebie kilka osób które starają się być open-mind.
Jeszcze raz witam i pozdrawiam serdecznie.
Marcel
Faktycznie mocny w swym wyrazie wpis, ale też trochę otwierający oczy. Muszę się z Tobą zgodzić, część ludzi ma klapki na oczach i nie widzi nic poza swoim światem. Jest też duża grupa osób, która za Chiny Ludowe nie chcą wyjść ze swojej strefy komfortu.
Ja też kiedyś do tej grypy należałam całą sobą. Nie wiem czy teraz dalej tak jest, wiem że powoli otwieram oczy na świat. Daleko mi pewnie do 'przebudzenia’, ale czuję że jestem na dobrej drodze.
Jeśli chodzi o te pytania, niestety nie wywołały one u mnie pozytywnych odpowiedzi i emocji. Dużo pracy przede mną.
'Codziennie rób jedną rzecz, której się boisz’ – powoli, ale to bardzo powoli wcielam tę dewizę w życie.
Dziękuję bardzo za ten wartościowy wpis i za cały ten blog. Jest on jedną z tych rzeczy, dzięki którym przejrzałam na oczy.
Pozdrawiam ;)
Wasp
Podczas wyobrażeń skupiłem się szczególnie mocno (automatycznie, po prostu do głowy przyszły obrazy czytając post) na jednym z punktów (którym dokładnie pozwolę sobie zostawić dla siebie :-) ). Myślę, że to oznacza, że albo:
– teraz uważam, że ta czynność/wypełnianie tego punktu będzie mi sprawiać najwięcej radości i satysfakcji
– teraz mi tego najbardziej brakuje.
Ponadto zauważyłem po analizie u siebie ślepotę w momentach, w których ktoś wyraźnie chce mnie pokierować bez wyraźnej mojej zgody na to. Ślepnę, kiedy słucham wykładów skierowanych bezpośrednio do mnie na temat tego, dlaczego moja decyzja życiowa jest decyzją złą. Domyślam się, że wynika to z faktu, że mam wielką chęć do tego, by wszystko co się w moim życiu dzieje wynikało z moich przemyśleń, a nie przyjmowania gotowców! Zdaję sobie sprawę, że takie moralizatorskie wykłady często mógłbym w jakiś sposób wykorzystać, ale poprzez moją ślepotę zamykam umysł. Zniechęca mnie forma, treść nie dochodzi do głowy. Może coś by z tym zrobić?
Tyle mojej szczerości – może ktoś zastanowi się jak to jest z tym u niego, wiec ten komentarz wniesie jakąś wartość. :)
Teraz z kolei zadam pytanie do Alexa. Piszesz:
„Obserwujcie uważnie własne reakcje, kiedy wyobrażacie sobie siebie w takiej rzeczywistości.
Jeżeli te reakcje są negatywne, to zastanówcie się dlaczego i jaki to ma wpływ na Wasze życie?”
Wyobrażając siebie w takiej idealnej rzeczywistości poczułem się naprawdę dobrze (dzięki :-)). Dlaczego uważasz, że ktoś mógłby się poczuć źle? Z czego to mogłoby wynikać? Mam swoją odpowiedź na to pytanie, ale chciałbym sprawdzić czy pokryje się ona z Twoją.
Ja tez nie wiem, dlaczego miałabym się poczuć źle w takiej idealnej sytuacji. W
Aczkolwiek idealny obraz jest – jak to bywa z ideałami – niemożliwy do zrealizowania w większości przypadków. I to niemożliwy w najbardziej obiektywny sposób.
Co do pierwszej części artykułu – ja mam odwrotne wrażenie – chwilami czytając tego bloga mam wrażenie, że Alex dopasował swoją filozofię do osobistych upodobań. I dopóki jemu to pasuje, to ok.
Ale nie podoba mi się sztuczna próba narzucenia tej samej filozofii ludziom o zupełnie innych potrzebach, marzeniach i oczekiwaniach.
Witam wszystkich,
„Specyficzna ślepota” w moim odczuciu to efekt w dużej mierze wychowania. Jeśli od przedszkola narzuca sie sposoby zachowania i wychowania karząc przy tym za „błędy w myśleniu”, a nie wychowuje i analizuje popełnione – na tym etapie życia drobne – błędy to jednostka dochodzi do wniosku: jeśli będę robił tak jak jest powiedziane – nie sparzę się. Nieliczni nastolatkowie z okresy swojego buntu przeciw wszystkim i wszystkiemu są w stanie wyciągnąć jakieś sensowne doświadczenia – moim zdaniem w dużej mierze dlatego że niewielką wagę przykłada się do trudnego w tym okresie dialogu z nimi. Potem człowiek dorasta, wpada w jakiś schemat – lepszy lub gorszy dla niego – i tak naprawde boi sie wyzwań i zmian, bo wie czym takie indywidualne wybryki, skoki na głęboką wodę można by rzec, mogą się skończyć.
Moim zdaniem, gdyby przykładać się – naprawdę – do wychowania „małolatów” to efekt byłby inny zupełnie. wyrastali by z nich ludzie którzy wiedzą że przy odpowiednim wybalansowaniu ryzyk i przy świadomym bilansie potencjalnych zysków i strat łatwiej jest podejmować w życiu decyzje „wycieczek na obce terytorium”. tymczasem mam wrażenie że żyjemy w czasach gdzie ludzkie nastawienie w tym temacie jest mocno spolaryzowane – większość mniej lub bardziej szczęśliwa z tym co ma nie próbuje niczego zmieniać, natomiast zdecydowana mniejszość to ostrzy rewolucjoniści którzy przy dążeniu do rzeczywistości którą Alexie opisaleś w swoich punktach powyżej pali mosty i pozostawia pożogę. Brakuje charakterów, ktorzy uśredniają te dwa podejścia. Robią swoje, ale chcą coś zmienić systematycznie do tego dążą.
Oczywiście nie wszystko w życiu musi sie udać (od razu ;-) nie próbować tego zmienić – kolosalny błąd.
Alex, post fajny ale czy zaraz „brutalny, mocny” (po co te marketingowe triki)- nie, jest jak najbardziej na miejscu. Może komuś pomoże w podjęciu jakiejś ważnej decyzji życiowej. Niestety wiem, że nie wszyscy z tego skorzystają i nadal będą narzekać, że jest ciężko. To pewne jak słońce… .
@Magdalaena – nie widzę aby Alex narzucał komukolwiek swoja filozofię. Jeśli twierdzisz, że dopasował swoją filozofie do osobistych upodobań to chyba dobrze? Nie ma problemów (przynajmniej oficjalnie), żyje tak jak chce i z kim che, robi to co lubi.
Sytuacja raczej do pozazdroszczenia – jeśli to jest rzeczywiście prawda.
Jednocześnie zauważ, że nikt nikogo nie trzyma przy ekranie kompa i nie każe czytać tej lektury rano i wieczorem. Wolny kraj wolny wybór.
Pozdrawiam
T
Magdaleno
„Aczkolwiek idealny obraz jest – jak to bywa z ideałami – niemożliwy do zrealizowania w większości przypadków. I to niemożliwy w najbardziej obiektywny sposób.” Czy poniosłaś już nieodwracalną klęskę w ich realizacji, że masz tą pewność. Jeśli udało się 1 osobie to jest to obiektywnie istnieje szansa na sukces.
„Co do pierwszej części artykułu – ja mam odwrotne wrażenie – chwilami czytając tego bloga mam wrażenie, że Alex dopasował swoją filozofię do osobistych upodobań. I dopóki jemu to pasuje, to ok.” Sugerujesz że powinien dopasować Swoją filozofie do Cudzych upodobań, lub do jakiś nadrzędnych wzorców?
„Ale nie podoba mi się sztuczna próba narzucenia tej samej filozofii ludziom o zupełnie innych potrzebach, marzeniach i oczekiwaniach.” To zostawię Alexowi, ale powiem że już bym wyrzucił z zakładek i RSS-a.
Alex,
dzięki za ten post. Spina sie z tym, co jest mi teraz bliskie i bardzo dla mnie wazne.
FanBiznes,
od teorii na temat „jak ludzie mają” ważniejsze i bardziej „niosące” jest w moim przekonaniu wykonanie (a moze wielokrotne nawet) tego ćwiczenia i podpowiedzenie sobie – jak to jest konkretnie u mnie. :-) Inaczej będziemy pisać teoretyczne rozprawy zamiast zmieniać życie.:-)
Paweł Kuriata,
napisałeś: „Podczas wyobrażeń skupiłem się szczególnie mocno (…) na jednym z punktów (…). Myślę, że to oznacza, że (…).”
Gratulacje! Tak naprawdę to wedlug mnie oznacza przede wszystkim (w kontekscie tego postu), że sobie to wyobraziłeś, czyli nie jestes tu „slepy”. :-), oznacza że dopuszczasz taką możliwość – chodzi o osiągnioęcie efektu końcowego. A o to wedlug mnie chodzi, zeby zobaczyć siebie w „efekcie koncowym”, a po tem – skoro wiadomo, ze można – to czas to zrobić. :-)
Co do „Ślepnę, kiedy słucham wykładów skierowanych bezpośrednio do mnie na temat (…)”, to tu raczej gluchniesz :-) A poważnie – akurat ta kwestia gluchnięcia na czyjeś rady sięga do postu o radach pociotkow i temu podobnych :-)a wykracza poza ten post.
Pozwólcie, że podzielę kilkoma myślami o tym, co mnie ostatnio nieco pochlonęlo.
W ostatnich tygodniach zajmowalam się zarowno tym, by zobaczyć siebie m.in. w tych rzeczywistosciach, które „podpowiada” w poście Alex , a dalej – by znaleźć drogę do tego, aby te wizje przekształcic w realny wymiar. Musiałam do tego przyjąć, że są one wykonalne. :-) Skoro mogłam je sobie wyobrazić – pomyślałam, że sa do wykonania. Z dnia na dzien nabieralam przekonania.
Kiedy znalazlam odpowiedź i na pytanie „co” i wyobrazilam sobie siebie w tym, poczulam, jakie to ma być, to potem zadawalam sobie pytanie „jak to zrobić”. Tutaj wylazła największa slepota. :-) Niewiele odpowiedzi znalazłam i bylam sobie w stanie je wyobrazic. Czasem byla po prostu pustka i takie bolesne „nie wiem, npo nie wiem jak”. Znalazlam jednak to, od czego mogę zacząć. I mam przekonanie, że gdy wyjdę kawalek wedlug tego „jak”, o ktorym wiem i ktory widzę, to zobaczę inne „jaki”. Będę widziala nowe „jaki”, czytala o nowych „jakach” i będę spotykala rożnych „Jaków”, ktorzy podpowiedza kolejne „jak”, co pozwoli mi znaleźć się w tej rzeczywiostosci z mojego wyobrażenia. :-)
Po drodze (w procesie myślenia o tej wyobrażonej przyszlości) potrzebowalam udowodnić sobie samej, że osiągniecie stanu pożądanego konkretnym jednym przypadku jest możliwe. Wcześniej bardzo dlugo myślałam, że nie, co mnie hamowalo przed dzialaniem. I to bardzo ciekawe doswiadczenie.
Chodzilo o finanse. Jeszcze wcale nie tak dawno nie chciałam tworzyć żadnych wyobrażeń przyszlości w tej sferze, bo nie bylam w stanie sobie tego wyobrazić pozytywnie – wolałam zatem tego nie robic. :-) Jedynie snulam marzenia, a to coś zupełnie, zupelnie innego.
Tym razem stawiłam temu czola, a gdy pojawialy się myśli „nie da się” – siegnęlam po Excel, zrobilam wyliczenia i sama się zdziwilam! Bo to jest wykonalne i bardzo realne!. Dlaczego wcześniej tak nie zrobilam? Bo „wiedziałam z gory”, ze się nie da. To ta slepota. :-)
Zrobiłam to teraz, żeby samej siebie „nie sabotować”, zeby nie burzyć swoich wyobrażeń dawnymi typowymi haslami „no tak, ale to się nie da, to tylko marzenie” lub jak ktoś mi kiedys powiedział : „no to sobie pomarzyliśmy, a teraz wracajmy do rzeczywistosci”. :-)
Teraz zaczął się dla mnie czas realizacji. Krok po kroku, a raczej kroczek po kroczku.
Mam teraz wizję, ktorą sobie przywołuję, którą sobie wypisalam na dużym arkuszu papieru i powiesiłam na drzwiach od szafy w sypialni, zeby mieć przed oczami, gdy sie budzę i zaczynam kolejny dzień (wczoraj wieczorem powisiłam), żeby mnie „wzmacniala w drodze”.
Zdaję sobie sprawę, ze są inni ludzie, dla których ten czas pewnie bylby krótszy (ja na tym etapie tego krótszego sobie nie umiem wyobrazić, niemniej nie mowię, ze jest to niemozliwe, tylko ja tu jeszcze tego nie widzę), droga nieco inna (bez wartościowania), niemniej ja nie tworzę uniwersalnego wzorca, a jedynie zaczęlam swoją drogę w realizacji swojego bardzo dobrego życia.
Pozdrawiam, Ewa
@Magdalena, napisałaś:
„Ale nie podoba mi się sztuczna próba narzucenia tej samej filozofii ludziom o zupełnie innych potrzebach, marzeniach i oczekiwaniach.”
Czy ten oto cytat może służyć Ci jako przykład, że to co piszesz jest oderwane od realiów?
„Oczywiście mogą wśród Was znaleźć się osoby, które powiedzą, że te powyższe punkty nie są dla nich ważnymi elementami spełnionego życia. To jest całkowicie w porządku, bo to Wasze życie, które możecie kształtować według Waszych kryteriów. Ten post nie jest w takim przypadku przeznaczony dla Was i możecie sobie darować bliższą analizę.”
Witam,
Wykonałam pracę domową ;)i wyobraziłam sobie siebie w sytuacjach, które opisujesz. I muszę przyznać, że obraz ten nie tylko bardzo mi się podoba a wręcz jest zachwycający. Podobnie jak Paweł nie rozumiem czemu to miałoby wywołać negatywne emocje. W końcu żal, że tak nie jest to nie jest negatywnym uczuciem. Bo motywuje by coś z tym zrobić.
Tak sobie myślę, że mimo iż w zasadzie w najbliższej przyszłości mam szansę zrealizować tylko jeden z tych punktów (nagroda dla tego kto zgadnie który ;) :))to i tak dobrze, że bardzo dokładnie znam odpowiedzi na inne pytania. To już chyba niezły początek :).
Magdalaena napisałaś:
„Ale nie podoba mi się sztuczna próba narzucenia tej samej filozofii ludziom o zupełnie innych potrzebach, marzeniach i oczekiwaniach.”
A mogłabyś wskazać dokładnie w których momentach Alex robi coś takiego?
Może ja ślepa jestem? :)
Ja mam takie dziwne doświadczenie powiązane z tym tematem.
Dla mnie naturalnym jest, że się rozwijam. Moje umiejętności i kompetencje idą sobie powoli do góry. Zdarza mi się, że osoby, z którymi spotykam się sporadycznie, traktują mnie jako cześć swojego terytorium (nawiązując do historii Alexa).
Gdy podczas spotkania zauważają zmianę we mnie, zachowują się jak wspomniane plemię i żądają zmiany na stare. Wpadają w małą panikę, że jest inaczej :) Nie ważne czy jest lepiej, czy gorzej – jest inaczej, więc szybko to zmień, na tak jak było.
Wniosek: Nie każdy chce się rozwijać. Niektórzy nawet z tym walczą i to nie tylko u siebie!
Człowiek to zabawna istota :)
Tadeo „@Magdalaena – nie widzę aby Alex narzucał komukolwiek swoja filozofię. Jeśli twierdzisz, że dopasował swoją filozofie do osobistych upodobań to chyba dobrze? Nie ma problemów (przynajmniej oficjalnie), żyje tak jak chce i z kim che, robi to co lubi.”
Dopóki jets to kwestia życia Alexa, to nie ma sprawy.
Ale nie podoba mi się, jeśli chce według swoich indywidualnych zasad oceniać innych szczególnie
np. „Poznaję ciągle wielu zdolnych i przesympatycznych ludzi, którzy w nie mniejszym stopniu niż ci nieszczęśni „dzicy” są niewolnikami swoich wyobrażeń o świecie i o tym co jest na nim możliwe.” Dla mnie to jest bardzo negatywna ocena.
Enitaplap „Czy poniosłaś już nieodwracalną klęskę w ich realizacji, że masz tą pewność.”
Nie – na pierwszy rzut oka widzę, że to niemożliwe.
„Jeśli udało się 1 osobie to jest to obiektywnie istnieje szansa na sukces.” Nie. Są osoby, których marzenia są wzajemnie możliwe do pogodzenia. Ale dla wielu – zaryzykowałabym twierdzenie, że dla większości – obiektywne warunki np. rynek każą wybrać jedną z wielu opcji.
Magdalaeno
Mogłabyś rozwinąć to „Nie”, drugi rzut oka i/lub głębsza analiza tematu może to zmienić.
Wielu zaryzykowałbym twierdzenie, że większość nawet nie spróbowała. Wielu z tej większości za szybko się poddało, inni sami spowodowali swoje niepowodzenie bez ingerencji środowiska.
PS: Gdyby większość naprawdę próbowała, rzeczywiście większość próbowała mały jej procent nie musiałby wybrać jednej z wielu opcji, ale zarazie wybierają opcję domyślną. Nawet mój średni oryginalny i wielki pomysł jest odbierany jako dziwactwo którego nie chce im się przemyśleć lecz od razu nakłaniają za podążaniem za stadem.
Pozdrawiam, Enitaplap.
średnio orginalny i niezbyt wielki, przepraszam nie przeczytałem przed wysłaniem
*narazie – ot jak zrobić literówkę odległą o 5 klawisz :)
Ewa W.,
Już wiele zdarzyło się tak, że dopiero czytając Twoje wypowiedzi docierał do mnie pełen sens tego co napisał Alex. Już kilka osób wspominało tu o tym samym. Podziwiam twoją umiejętność jasnego i precyzyjnego wyrażania myśli. Czekam z niecierpliwością na Twój post gościnny. Mam nadzieję się czegoś nauczyć :)
Napisałaś:
„Kiedy znalazlam odpowiedź i na pytanie “co” i wyobrazilam sobie siebie w tym, poczulam, jakie to ma być, to potem zadawalam sobie pytanie “jak to zrobić”. Tutaj wylazła największa slepota. Niewiele odpowiedzi znalazłam i bylam sobie w stanie je wyobrazic. Czasem byla po prostu pustka i takie bolesne “nie wiem, npo nie wiem jak”. Znalazlam jednak to, od czego mogę zacząć. I mam przekonanie, że gdy wyjdę kawalek wedlug tego “jak”, o ktorym wiem i ktory widzę, to zobaczę inne “jaki”. Będę widziala nowe “jaki”, czytala o nowych “jakach” i będę spotykala rożnych “Jaków”, ktorzy podpowiedza kolejne “jak”, co pozwoli mi znaleźć się w tej rzeczywiostosci z mojego wyobrażenia. ”
Bardzo dziękuję za te „jaki” :) Teraz jak już o tym przeczytałam to droga niewielkich kroków po wykonaniu których czekają odpowiedzi na kolejne pytania jest tak oczywista, że nieprawdopodobne że się na to nie wpadło samemu. A jednak! Mnie też ograniczało i zamykało drogę wyjścia z strefy komfortu właśnie to, że chciałabym osiągnąć zadowalający mnie stan od razu.
Konrad,
Po tym, co napisałeś mnie przyszedł do głowy zupełnie inny wniosek niż Twój, a mianowicie „Omijać tych ludzi szerokim łukiem” :-)
Magdalaena,
„idealny obraz jest – jak to bywa z ideałami – niemożliwy do zrealizowania w większości przypadków” – nawet jeśli tak, to przecież nikt tu nie pisał nigdzie o idealnym obrazie, a o obrazie satysfakcjonującego w wielu obszarach życia.:-)
To co przytoczyłaś jako przykład na ocenianie innych przez Alexa (odpowiadając Tadeo) jest tylko i wyłącznie diagnozą, a nie oceną drugiego człowieka. :-) Czy lekarz ocenia człowieka czy stawia diagnozę na podstawie swojej wiedzy medycznej i oglądu pacjenta?
Magdalaena – text Alexa zacytowany przez Ciebie nie jest wg mnie oceną lecz spostrzeżeniem. A to nie to samo co ocena.
Ale pozostawiam to Alexowi do skomentowania.
T.
Witam wszystkich bardzo serdecznie,
@Magdalaena – „dla większości – obiektywne warunki np. rynek każą wybrać jedną z wielu opcji” – otóż moim zdaniem jest to klasyczne pomylenie środka z celem. Oczywiście, że jeśli gramy w pokera to albo ja wygram albo przeciwnik, często jest tak z rynkiem, albo ja zdobędę zlecenie albo konkurencja. Jednak zdobycie zlecenia nie jest celem w sobie. Człowiek przywiązuje się do sposobu w jaki realizuje swoje potrzeby i ten właśnie a nie inny sposób zaczyna z czasem traktować jako potrzebę samą w sobie. Np. potrzebuje mieć pracę zamiast potrzebuje pieniędzy/zajęcia/uzniania.
Zgadzam się z treścią postu, bardzo wartościowy. Chciałbym tylko dodać małe ostrzeżenie. Otóż nie należy zbytnio przywiązywać się do wizji idealnego życia. Taka wizja równie dobrze może stać się nową klatką.
@Ewa
Dziękuję Ci za dobre słowa! :)
Napisałaś:
„kwestia gluchnięcia na czyjeś rady sięga do postu o radach pociotkow i temu podobnych :-) a wykracza poza ten post.”
Tutaj się nie zgodzę. Jak już wspomniałem takie rady często mogą zadziałać u mnie pozytywnie i pouczająco pod warunkiem, że we właściwy sposób bym je wykorzystał, a u mnie górę biorą emocje. Stąd stwierdziłem, ze jestem ślepy, a teraz mi zwróciłaś uwagę, że głuchy. :-)
Małgorzata,
Cieszę się, że to co napisałam Cię „poprowadziło” krok dalej. I dziękuję za miłe słowa.
Co do „jaków” – sama ich nie wymyśliłam – po długim czasie dotarło do mnie coś, co kiedyś ktoś mi powiedział. Nie jest tak naprawdę ważne, czy sami na coś wpadamy, czy inni nam podpowiadają – ważne, czy słuchamy i korzystamy. :-)
Podobnie stosunkowo niedawno, gdy toczyłam wewnętrzne dyskusje na temat planów, przyszłości etc, usłyszałam: „po prostu zacznij to robić”. Ależ ja wtedy byłam zła! „Co to za podpowiedź! Gdybym wiedziała, jak mam to zrobić, to bym zrobiła! Też mi rada.” – tak myślałam i obruszałam się wewnętrznie (a i zewnętrznie „strzeliłam focha” – pamiętam i teraz mi wstyd). Czułam się „zbywana”, choć teraz wiem, że to była tylko moja rzeczywistosć_sub. Aż do mnie dotarło z opóźnieniem. Mocno dotarło. :-). Że jak nie ruszę swoich „czterech liter” i nie zacznę działać, to nie ma mowy, żebym posunęła się dalej, a z każdym krokiem wykonanym we właściwym kierunku będę bliżej. I nikt mi nie da dokładnej instrukcji obsługi mnie i mojego życia, bo mną nie jest. A jeśli nawet będę szła zygzakiem, wolniej niż chciałam, chwiejnie, potykając się, to jak utrzymam właściwy kierunek – dojdę tam, dokąd chcę. Idąc nabiorę sprawności.:-)
Kluczem dla mnie stało się wyobrażenie „siebie w miejscu – celu”, do którego naprawdę chcę dojść i wyobrażenie siebie czymś realnym, osiągalnym, „moim”. To „miejsce” jest właśnie tą wyobrażoną rzeczywistością, czyli efektem odrobienia lekcji, do której zachęca w tym poście Alex.
Bolesne było zestawienie tych dwóch rzeczywistości – tej wyobrażonej i tej obecnej.
Miałam na początku negatywne uczucia, a także osłabiające myślenie, że za późno, że żal, że moje życie tak nie wygląda, że wielu już chciało, a niewielu osiągnęło, złość na siebie (mało konstruktywne), że w moim wieku to już nie zdążę, że rzucam się „z motyką na słońce”. Na początku sama ograniczałam sobie zakres tego wyobrażanego „przyszłego szczęścia”, bo moja niewiara w możliwość osiągnięcia tego sprawiała, że wolałam pomniejszać cel, żeby dysproporcje nie były aż takie. I próbowałam „upiększać” obecną rzeczywistość wbrew swoim prawdziwym odczuciom.
Aż sobie uświadomiłam, że to jak podróż w znane jedynie z opowiadań i zdjęć miejsce. Przecież nie bronie się przed oglądaniem pięknych zdjęć i słuchaniem ciekawych historii! Przypomniałam sobie zatem wszystkie uczucia związane z moją taką podróżą sprzed niespełna dwóch lat. Swoje niepokoje, ale i radość, podekscytowanie, wzruszenie, poczucie szczęścia, wolności. Pomyślałam teraz, że to właśnie taka podróż do miejsca znanego z opowiadań i zdjęć. Tylko w miejscu zdjęć – jestem ja w swojej wyobrażonej rzeczywistości, a w miejscu opowiadań innych ludzi – m. in. to, o czym Alex czasem pisze w postach, a co wskazuje na jego zadowolenie z życia. Zachciało mi się naprawdę chcieć:-) Poczułam tę samą ekscytację, ciekawość, energię.
Pozdrawiam, Ewa
Moje życie jest w chwili obecnej znacznie bardziej satysfakcjonujące niż 10 lat temu, i trochę spoczęłam na laurach. Cały czas mam marzenia i plany, ale za mało energii poświęcam na wprowadzenie ich w życie przez co czasem nie dostrzegam prostych rozwiązań, które mogą mnie przybliżyć do moich celów. W momencie olśnienia jest mi czasem wręcz głupio, że wcześniej na coś nie wpadłam. Taki przykład: chcę zbudować dom, ale nie mam na to gotówki. Od dwóch lat niezobowiązująco myślę o tej budowie, sporo wolnego czasu poświęcam na studiowanie branżowej literatury, zarysowuję zeszyty hipotetycznymi planami, nękam firmy wykonawcze o opisy technologii i cenniki, itd. Traktowałam to jako hobby, a że przy okazji pracuję w branży budowlanej pozwala mi to również bardziej cieszyć się pracą. I dopiero ostatnio dotarło do mnie ile warte jest nasze mieszkanie i że pieniądze uzyskane ze sprzedaży spokojnie pozwolą zrealizować budowę. Wiele się w tym zakresie nie zmieniło w ciągu dwóch lat, ale wpadłam na to dopiero teraz. Normalnie ślepota.
Przeczytałem post kilka godzin temu, więc „przetrawiłem” go trochę bardziej.
Zastanawiam się nad pytaniami, które napisałeś poniżej pod „Jako materiał pomocniczy postarajcie się wyobrazić sobie siebie w rzeczywistości, w której”. Sądzę, że to jest kluczowe do zrozumienia tego co Ty chcesz przekazać nam Czytelnikom.
Wobraźcie sobie, że w 2010 roku postrzeganie przeze mnie świata zmieniło się diametralnie. Chodzi mi o to, że przez całe wakacje jeździłem stopem po europie, gdzie:
– spotkałem różnych ludzi, rozmawiałem z nimi (podejrzewam że być może 20 różnych narodowości – a spotkałem setkę ludzi!!!)
– przejechałem z różnymi ludźmi ponad 7000 kilometrów, poznając przy tym jak one żyją .. na prawdę było to dla mnie niebywałe przeżycie, a zarazem odkrycie jak różne mogą być style życia, zawody i podejścia:)
– spotkałem ludzi ze wszystkich klas społecznych, wiekowych, nawet śmiertelnie chore
Dzięki temu, mogę napisać że jeszcze bardziej przejrzałem na oczy. Zdaję sobie sprawę także, jak mniej więcej jest u Alexa. Atrakcyjnie wygląda właśnie taka perspektywa.
Życie to wyścig szczurów. Problem w tym, że nawet jak go wygrasz to dalej jesteś szczurem. Alex, napisz jak z tym jest u Ciebie? Jak wydostać się z wyścigu?
Analogicznie, chcesz pokazać nam że da się wydostać z wyścigu i zacząć naprawdę delektować się życiem. Tak zrozumiałem ten post.
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
@Ewa W
„Po tym, co napisałeś mnie przyszedł do głowy zupełnie inny wniosek niż Twój, a mianowicie “Omijać tych ludzi szerokim łukiem” :)”
Widzisz, a ja to trochę inaczej potraktowałem. W wolnym czasie trenuję Aikido. Mój sensej ma świetną umiejętność opowiadania historii tak, że stają się pouczającą przypowieścią. Kiedyś po treningu wyszła pewna opowieść. Sensej ją „przejął” i opowiedział wszystkim…
W Japonii, w zatłoczonym metrze, pijany Europejczyk zaczął się awanturować. Jednak, tuż obok, był inny przypakowany i obeznany w sztukach walki Europejczyk. Chciał swoją siłą zneutralizować potencjalnego wroga. Jego wędrówkę do celu trzymała dłoń, położona na jego ramieniu, przez sympatycznego starego Japończyka. Na jego twarzy było widać spokój i uśmiech. Dziaduszek podszedł do awanturnika i zaczął z nim rozmawiać. Siedli spokojnie razem. Okazało się, że jest pijany, bo przeszedł największą tragedię w swoim życiu. Ta rozmowa pomogła mu się wziąć w garść.
Czy gdyby dziadek nie ingerował, rezultat byłby lepszy (zarówno teraz, jak i w skutkach w przyszłości)? Czy nie doszłoby do odwetu?
Dlaczego przytoczyłem tę przypowieść? Staram się właśnie mieć podobny dystans. W opisywanej wcześniej sytuacji postąpiłem na wzór Japończyka. Rozładowałem pewien ładunek (do czego nie potrzebowałem nawet argumentów), a w rezultacie osoba mnie zaakceptowała.
Każdy ma jakiś problem, swoje wady i ograniczenia. Warto o tym pamiętać. Czasami wystarczy „zrozumienie, które rozładowuje”. Zawsze przecież (jak się okaże, że jednak nie) można podziękować i odejść :)
FanBiznes
No cóż, to o czym piszę w tym poście to nie jest nawet fizyczne wyjście ze strefy komfortu, lecz zaledwie mentalne.
Marcel
Witaj na naszym blogu :-)
Właściwe osoby wokół nas to bardzo ważny czynnik, zwłaszcza długoterminowo.
Wasp
Piszesz: „Jeśli chodzi o te pytania, niestety nie wywołały one u mnie pozytywnych odpowiedzi i emocji. „
To jest dość typowa reakcja, nie przejmuj się tym. Ważnym jest, aby wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski i podjąć jakieś działania.
Paweł Kuriata
Piszesz: „zauważyłem po analizie u siebie ślepotę w momentach, w których ktoś wyraźnie chce mnie pokierować bez wyraźnej mojej zgody na to. „
Któż z nas lubi być kierowany bez własnej zgody?
Pytasz: „Dlaczego uważasz, że ktoś mógłby się poczuć źle? „
Ja tego nie powiedziałem :-) Pisałem o negatywnych reakcjach,a to nie to samo. Negatywną reakcją jest na przykład uznanie tej przedstawionej wizji za nierealistyczne mrzonki.
Magdalaena
Piszesz: „Ja tez nie wiem, dlaczego miałabym się poczuć źle w takiej idealnej sytuacji. „
Zobacz co powyżej napisałem Pawłowi.
Dalej stwierdzasz: „ idealny obraz jest – jak to bywa z ideałami – niemożliwy do zrealizowania w większości przypadków. I to niemożliwy w najbardziej obiektywny sposób. „
To jest właśnie jedna z negatywnych reakcji, które miałem na myśli :-)
Dalej piszesz: „chwilami czytając tego bloga mam wrażenie, że Alex dopasował swoją filozofię do osobistych upodobań. „
Abstrahując od tego, co nazywasz „filozofią”, to ten blog jest odzwierciedleniem mojego bardzo subiektywnego postrzegania świata i radzenia sobie w nim. Nigdy nie udawałem, że jest czymś innym.
Nie bardzo jasne jest dla mnie, kiedy piszesz: „nie podoba mi się sztuczna próba narzucenia tej samej filozofii ludziom o zupełnie innych potrzebach, marzeniach i oczekiwaniach. „
Jeżeli masz na myśli ten post, a nawet cały blog, to gdzie ja coś takiego robię?
XC
Generalnie zgadzam się z tym, co napisałeś, za wyjątkiem, kiedy piszesz o „uśrednianiu podejść”. Bo tak naprawdę nie chodzi o uśrednianie, lecz wybór tego najbardziej skutecznego, a może ono nie mieć nic wspólnego z każdym z tych wymienionych przez Ciebie ekstremów.
Tadeo
Nie bardzo mogę zgodzić się z Tobą, że określanie tego postu mocnym i brutalnym jest trikiem marketingowym (po co?)
Dla Ciebie może taka analiza i związane z tym wnioski, to jest przysłowiowe „małe piwo”, dla wielu osób jest to bardzo nieprzyjemna i ciężka do przełknięcia pigułka. Tak było tez i dla mnie za pierwszym razem.
Gwoli ścisłości nie napisałem nigdzie że nie mam problemów w ogóle :-) te miewamy wszyscy i można to wyczytać też i z tego postu. W tym ćwiczeniu pisałem o wyobrażeniu sobie, że nie masz problemów finansowych, a to akurat jest dość łatwa część.
Enitaplap
Dziekuję za dość trafną odpowiedź Magdalaenie
Ewa W
Proszę bardzo :-) Ciesze się, że pojawia się on na czas w czyimś życiu.
Dziękuję za opis jak Ty zabrałaś się za „niemożliwe”
Małgorzata
Żal, że tak nie jest jest de facto negatywnym uczuciem, choć oczywiście może stanowić początek działań we właściwym kierunku. A o to chodziło mi w tym poście.
Konrad
Ciekawy punkt widzenia, warto się nad tym zastanowić. To potwierdza chyba moją tezę, że trzeba starannie selekcjonować sobie otoczenie.
Magdalaena
Kiedy piszę: „Poznaję ciągle wielu zdolnych i przesympatycznych ludzi, którzy w nie mniejszym stopniu niż ci nieszczęśni „dzicy” są niewolnikami swoich wyobrażeń o świecie i o tym co jest na nim możliwe.” to jest to po prostu obserwacja, nie ocena. To podobnie, gdybyś na podstawie określonych przesłanek powiedziała „ ten człowiek ma nadwagę”.
Rozróżniasz pojęcia obserwacja i ocena?
Dalej piszesz: „Ale dla wielu – zaryzykowałabym twierdzenie, że dla większości – obiektywne warunki np. rynek każą wybrać jedną z wielu opcji. „
Jeżeli te opcje są kiepskie, to jet to właśnie to niewolnictwo (mentalne) o którym piszę w poście.
Małgorzata
Nawiązując do Twojej wypowiedzi dla Ewy W, pisałem w głównym poście „..ciągle spotykam ludzi, którzy są lepsi/bardziej wykształceni ode mnie ..”
To dotyczy też tego blogu :-)
Ewa W
teraz dopiero zobaczyłem, że odpisałaś Magdalaenie używając bardzo podobnej argumentacji :-)
Dziękuję, muszę na przyszłość czytać wszystkie komentarze zanim zacznę odpowiadać na te pierwsze :-)
Tadeo
Tobie tez dziękuję za trafne odpisanie Magdalaenie
Zenon Ziębiewicz
Piszesz: „Otóż nie należy zbytnio przywiązywać się do wizji idealnego życia. Taka wizja równie dobrze może stać się nową klatką. „
Myślę, że nie należy zbytnio przywiązywać się do czegokolwiek, bo życie jest bardzo dynamicznym procesem, ale to już inny, szeroki temat
Magda
Ciesze się, że przejrzałaś na oczy, choć w tym wypadku poczekaj może z budową domu, aż opublikuję taki post o specyficznych wierzeniach niektórych mieszkańców wysp na Pacyfiku :-) To będzie dopiero bomba :-)
Kamil
Bardzo dziękuję za interesujący komentarz. Taka podróż rzeczywiście rozszerza horyzonty, a przy okazji można sobie różne rzeczy załatwić :-)
Jeden szczegół: wyścig szczurów jest tylko jedną z opcji, niektórzy lubią się ścigać całe życie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex napisałeś „Nie bardzo mogę zgodzić się z Tobą, że określanie tego postu mocnym i brutalnym jest trikiem marketingowym (po co?)” Drogi Alexie no właśnie… po co??? :)
Rób swoje bo robisz dobrą robotę :) a co do piwa to z chęcią – może kiedyś będzie okazja…
pozdrawiam
T
Alex W. Barszczewski:
„Kiedy piszę: „Poznaję ciągle wielu zdolnych i przesympatycznych ludzi, którzy w nie mniejszym stopniu niż ci nieszczęśni „dzicy” są niewolnikami swoich wyobrażeń o świecie i o tym co jest na nim możliwe.” to jest to po prostu obserwacja, nie ocena. To podobnie, gdybyś na podstawie określonych przesłanek powiedziała „ ten człowiek ma nadwagę”.
Rozróżniasz pojęcia obserwacja i ocena?”
Rozróżniam, ale uważam, że to co piszesz, to jest właśnie bardzo negatywna ocena. Jak sobie wyobrażasz neutralne nazwanie kogoś „niewolnikami swoich wyobrażeń” ?
Z nadwagą nie jest to tak widoczne, ale w języku polskim słowo „otyły” oznacza tak naprawdę obrzydliwego grubasa, a nie po prostu osobę o BMI powyżej 30.
„Dalej piszesz: „Ale dla wielu – zaryzykowałabym twierdzenie, że dla większości – obiektywne warunki np. rynek każą wybrać jedną z wielu opcji. „
Jeżeli te opcje są kiepskie, to jest to właśnie to niewolnictwo (mentalne) o którym piszę w poście.”
To znaczy, że jeśli ktoś ma niemożliwe do zrealizowania marzenia, to jest to po prostu jego wina i możesz go bezkarnie obrażać?
Z najprostszych rozwiązań – jeśli ktoś chciałby wykonywać wybraną przez siebie pracę na etacie w wymiarze powiedzmy 20 godzin tygodniowo i dostawać za to pensję 10.000 zł netto, to IMHO powinien zweryfikować swoje oczekiwania z sytuacją na rynku pracy i wybrać to, co jest dla niego najważniejsze. Ale Ty chyba uważasz, że jest mentalnym niewolnikiem ?
Oczywiście, że jest to Twój blog i możesz pisać co chcesz, ale nie chcę żebyś Ty (i Twoi fani) myślał, że naprawdę wypowiadasz się w sposób neutralny i nieraniący innych. Albo że prezentujesz proste rozwiązania podstawowych problemów życiowych, a jeśli ktoś z nich nie korzysta, jest idiotą.
Kiedy wcześniej wypowiadałam się na temat koniecznych kompromisów – niektórzy komentujący nie chcieli mi uwierzyć – tak jakby niewyobrażalna była dla nich opcja fajnej pracy, która wiąże się z ograniczeniami.
Być może faktycznie istnieją ludzie, którzy skończyli nudne dla siebie studia, a teraz wykonują pracę, której nienawidzą, ale mimo wszystko COŚ ich blokuje przed próbą zmiany tego stylu życia. A marzą o tym, żeby być wolnym, porzucić pracę w korporacji, zostać freelancerem i wyjechać na stałe do ciepłych krajów.
To jest taki stereotypowy obrazek z zakresu life designu, który jednak jako to stereotyp jest mocno złudny. (o jego kryzysie polecam te teksty : http://restlesslikeme.com/designing-the-hate-lifestyle http://www.rentier-blog.pl/dlaczego-nie-prowadze-dluzej-bloga-o-lifestyle-designie ).
Moim zdaniem większość ludzi ma znacznie „normalniejsze” marzenia – marzą o dającej satysfakcję konkretnej pracy, o stabilizacji zawodowej, o dobrych relacjach z innymi, o zdrowiu, małżeństwie. I ich marzenia to jest właśnie taki program maksimum, bo zdają sobie sprawę z tego, że zdobycie wszystkiego nie jest realne, a na pewno nie zależy wyłącznie od ich wysiłków.
Spróbuj przyłożyć marzenia innych osób do uogólnień i uświadom sobie, jak bardzo nie pasują.
Tadeo
Sympatycznie mi odpisałeś :-) niemniej to, co pisałem o brutalności tego postu dla wielu ludzi to było całkiem serio. Tak naprawdę to zdecydowałem się na pisanie takich rzeczy dopiero po rozmowach pod postami „O czym tu pisać” i „Jak chcemy dyskutować”. Od tego momentu Czytelnicy zażyczyli sobie, abym pisał też posty, które mogę być bolesne, ale jesli ten „potencjał bólu” jest duży, to będę ostrzegał przed tym an początku postu, niezależnie od tego, czy jakieś jednostki odbiorą to jako chwyt marketingowy, czy tez nie.
Magdalaena
Na moje pytanie, czy rozróżniasz pojęcia obserwacja i ocena piszesz: „Rozróżniam, ale uważam, że to co piszesz, to jest właśnie bardzo negatywna ocena. „
Jeśli twierdzisz tam MIMO tego co napisałem Ci zarówno ja, jak i Ewa W i Tadeo, to mamy różnicę postrzegania właściwie wykluczającą dalszą rzeczową dyskusję.
To widać dalej w Twoich słowach: „To znaczy, że jeśli ktoś ma niemożliwe do zrealizowania marzenia, to jest to po prostu jego wina i możesz go bezkarnie obrażać? „
Jeżeli ktokolwiek czuje się moimi słowami obrażony, to proszę niech natychmiast przestanie czytać ten blog, bo to oznacza, że wzajemnie nie pasujemy do siebie. Podkreślam, że nie ma w tym żadnej oceny kto jest gorszy, kto lepszy, po prostu nie pasujemy.
Dalej piszesz: „Oczywiście, że jest to Twój blog i możesz pisać co chcesz, ale nie chcę żebyś Ty (i Twoi fani) myślał, że naprawdę wypowiadasz się w sposób neutralny i nieraniący innych. „
Jeszcze raz podkreślam, że nie ma obowiązku czytania tego blogu, jest on przeznaczony dla dorosłych ludzi, którzy wiedza co robią zwłaszcza jak trafiają na post zaczynający się od słów: „Poniższy wpis jest dość brutalny w swojej wymowie, więc delikatniejsze osoby proszę o zaprzestanie czytania w tym miejscu. Pozostali Czytelnicy robię to na własne ryzyko „
Niestety ciśnie mi się na usta słowo „bzdura” kiedy czytam Twoje słowa: „ prezentujesz proste rozwiązania podstawowych problemów życiowych, a jeśli ktoś z nich nie korzysta, jest idiotą. „
Abstrahując od tego, czy rzeczywiście prezentuję proste rozwiązania problemów życiowych, to gdzie określiłem kogokolwiek jako idiotę???? Nie pomyliłas blogów???
Piszesz: „Kiedy wcześniej wypowiadałam się na temat koniecznych kompromisów – niektórzy komentujący nie chcieli mi uwierzyć …”
Czy ja jestem za to odpowiedzialny??
Do czego, w kontekście tego postu, ma służyć linkowanie do tamtych dwóch blogów jest dla mnie zagadką. Na przyszłość pisz proszę własnymi słowami o co Ci chodzi.
Piszesz: „Spróbuj przyłożyć marzenia innych osób do uogólnień i uświadom sobie, jak bardzo nie pasują. „
Co dokładnie masz na myśli przez uogólnienia?
Ciekawym jest też Twoje zdanie „większość ludzi ma znacznie „normalniejsze” marzenia”, bo pojawia sie kwestia tego, co jest normalne, no ale to juz nie jest temat tego postu.
Pozdrawiam
Alex
Magdalaena,
Napisałaś na poparcie tego, że rozróżniasz ocenę od obserwacji: „Z nadwagą nie jest to tak widoczne, ale w języku polskim słowo „otyły” oznacza tak naprawdę obrzydliwego grubasa, a nie po prostu osobę o BMI powyżej 30.” To wejdź do słownika i sprawdź, zanim napiszesz coś takiego, ja sprawdziłam słowo „otyłośc”: „nadmierne nagromadzenie tkanki tłuszczowej w organizmie”. A „otyły” słownik wyjaśnia jako: „gruby, cierpiący na nadwagę”. Wiec skąd Ci się wziął obrzydliwy grubas???? (oceniające i subiektywne – znam osoby o wadze około 150 kg, które dla ich partnerów wcale a wcale nie są obrzydliwe). To „pojechałaś” kolokwialnie mówiąc. :-)
Skoro słowo „otyły” jest oceniające, to powiedz mi, dlaczego określenia „otyłość” używa się w nomenklaturze medycznej : „otyłość brzuszna kobiet”, „leczenie otyłości”. ???
Być może dla ciebie człowiek otyły jest obrzydliwy, ale to już bardzo subiektywne odczucia, więc nie dodawaj ich i nie wpychaj do słownikowego znaczenia, bo to pachnie albo manipulacją, albo jest wynikiem braku elementarnej wiedzy i dobrej woli.
Dalej piszesz: „jak sobie wyobrażasz neutralne nazwanie kogoś „niewolnikami swoich wyobrażeń””. Jak to, jak? Właśnie pisząc: ”niewolnik swoich wyobrażeń”. Bo to właśnie jest neutralne (!) określenie. A że być niewolnikiem to coś, co nam się źle kojarzy i się nie podoba – to już zupełnie „inna para kaloszy”. Jak ktoś jest niewolnikiem, to jest niewolnikiem – bo to znaczy „nie jest wolny”. A „niewolnik swoich wyobrażeń” to oznacza ”człowiek, którego wolność ograniczają jego wyobrażenia”. Jeśli ktoś wychodzi na spacer i przechadza się w polu 5m x 5m mimo że mógłby iść i isć bez ograniczenia jeszcze kilkaset, a mówi, że sie nie da, bo jego pole 5×5 ogranicza siatka (siatki nie ma realnie, jest tylko w jego wyobrażeniu) która nie pozwala przekroczyć tego obszaru, to jest on niewolnikiem swojego wyobrażenia, więźniem w klatce 5×5. Jak na spacerniaku.
Piszesz: a „jeśli ktoś z nich nie korzysta, jest idiotą”. No, to sobie nieźle interpretujesz :-), skoro od nieoceniającego zwrotu „niewolnikami swoich wyobrażeń” doszłaś do swojego „idiota”.
Ciekawe wnioskowanie:
Alex napisał „Jeżeli te opcje są kiepskie, to jest to właśnie to niewolnictwo (mentalne) o którym piszę w poście.”
Ty na to: „To znaczy, że jeśli ktoś ma niemożliwe do zrealizowania marzenia, to jest to po prostu jego wina i możesz go bezkarnie obrażać?”
To nic nie znaczy poza tym, co zostało napisane!
a u Ciebie Alexa słowa „opcje są kiepskie” są tożsame z „ktoś ma niemożliwe do zrealizowania marzenia” i Alexa „to właśnie to niewolnictwo (mentalne)” dla ciebie oznacza: „ jego wina” „ bezkarnie obrażać”. Przecież to jakieś kompletne nieporozumienie!
Napisałam to, żebyś mogła spokojnie jeszcze raz sobie to przemyśleć. Dyskutować z Tobą na ten temat już nie będę.
Pozdrawiam, Ewa
Alex W. Barszczewski „Jeżeli ktokolwiek czuje się moimi słowami obrażony, to proszę niech natychmiast przestanie czytać ten blog, bo to oznacza, że wzajemnie nie pasujemy do siebie. Podkreślam, że nie ma w tym żadnej oceny kto jest gorszy, kto lepszy, po prostu nie pasujemy.”
Chwileczkę – czyli jeśli pan A napisze na swoim blogu, że „pedały są obrzydliwe”, a jeśli jacyś homoseksualiści czują się obrażeni, to po prostu mogą na jego stronę nie wchodzić ?
Nadal uważam, że określenia „mentalne niewolnictwo” itp. są obraźliwe.
„Abstrahując od tego, czy rzeczywiście prezentuję proste rozwiązania problemów życiowych, to gdzie określiłem kogokolwiek jako idiotę???? Nie pomyliłas blogów???” Nie pomyliłam. Może używasz opisowych określeń, ale sens wypowiedzi jest właśnie taki.
„a przyszłość pisz proszę własnymi słowami o co Ci chodzi.” Napisałam długi tekst, żeby dokładnie przedstawić, o co mi chodzi. A Ty wcale nie odniosłeś się od meritum, tylko albo odmawiasz dyskusji z osobą, która nie jest Twoim fanem albo masz zastrzeżenia do konkretnych sformułowań.
Ewa W: „To wejdź do słownika i sprawdź, zanim napiszesz coś takiego, ja sprawdziłam słowo “otyłośc” (…) Wiec skąd Ci się wziął obrzydliwy grubas????” Z tego jak ludzie tak naprawdę używają tego słowa i co się im z nim kojarzy.
„Skoro słowo „otyły” jest oceniające, to powiedz mi, dlaczego określenia „otyłość” używa się w nomenklaturze medycznej” No właśnie od dawna uważam, że w medycynie nie powinno używać się takich określeń (tak jak np. psychopata) i wielokrotnie to postulowałam. Ja sama ważę za dużo i taka postawa lekarzy bardzo mi się nie podoba.
„A że być niewolnikiem to coś, co nam się źle kojarzy i się nie podoba – to już zupełnie „inna para kaloszy”. Jak ktoś jest niewolnikiem, to jest niewolnikiem – bo to znaczy „nie jest wolny”. A „niewolnik swoich wyobrażeń” to oznacza ”człowiek, którego wolność ograniczają jego wyobrażenia”„
Ale Alex używa tego określenia wobec ludzi, którzy narzekają na swoje życie. Czy gdyby nazwał ich wprost w ten sposób nie poczuliby się urażeni ?
„Dyskutować z Tobą na ten temat już nie będę.” To nic dziwnego – od kiedy trafiłam na ten blog zorientowałam się, że żyjecie sobie w swoim własnym zamkniętym świecie wartości i słów. I wszystko byłoby dobrze, gdyby te Wasze dyskusje dotyczyły wyłącznie Was. Jeśli trafiam na obce forum hobbistyczne, to tam też nie rozumiem połowy żargonu i nie mam z tym problemu.
Ale Alex i część jego wiernych komentatorów używa języka właśnie w sposób, który opisałam. Pozornie neutralny („mentalny niewolnik” zamiast obraźliwego „idiota”), ale w rzeczywistości raniący i oceniający osoby o odmiennych wartościach i oczekiwaniach wobec życia.
Ewa W
Dziękuję Ci za tak dokładną interpretację mojej dotychczasowej dyskusji z Magdalaeną :-)
Jak widać, mamy różne progi uznania dalszej „dyskusji” z kimś za bezsensowną, co wzmiankuję tutaj tylko jako spostrzeżenie, bez wartościowania :-)
Jak będę miał chwilę czasu, to może napisze post z cytatami tej dyskusji i moimi wewnętrznymi przemyśleniami, aby ogół Czytelników mógł podpatrzeć moją strategię rozmowy i ewentualnego podejmowania decyzji o jej zakończeniu. No ale to już inny temat.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Alex
>>>poczekaj może z budową domu, aż opublikuję taki post o specyficznych wierzeniach niektórych mieszkańców wysp na Pacyfiku
Tylko pod warunkiem, że opublikujesz go w ciągu najbliższego tygodnia ;)
Witaj Alex,
„zarabiacie na życie robiąc to co lubicie
i
pracując tyle, ile naprawdę chcecie”
Te dwa punkty zajmowały, mój czas w ostatnim okresie ok. 2 lat. Spotkanie z Alexam i posty, które tu przeczytałam uświadomiły mi ( mimo wcześniejszego wewnętrznego buntu ), że nie tylko mogę to zrobić ale mam również narzędzia aby to zrobić. No to zrobiłam
Dlaczego wcześniej byłam ślepa? Bo miałam inne priorytety, co innego było ważne w moim życiu, bo praca była dla mnie zawsze na drugim planie, bo …. och mogę wymyśleć jeszcze wiele usprawiedliwień na swoją obronę ;-) włącznie z rozdzielaniem włosa na czworo.
Reszta punktów, wywołuje u mnie uśmiech zadowolenia. Do Twoich punktów Alex, potrzebuję dodać na swoje potrzeby: Jesteście szczęśliwi i macie fajną rodzinę, z która lubicie przebywać, rozmawiać, spędzać czas i dzielić się tym życiem hm… wcisnęłabym jeszcze zwierzaka ;-)
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Alex,
wg mnie niektóre komentarze są kolejnym wspaniałym przykładem na to jak opisywane przez Ciebie sytuacje wyglądają w praktyce. Są one tak doskonałym dopełnieniem Twoich postów, że momentami zastanawiam się czy aby przypadkiem nie jesteś ich autorem :) (to oczywiście żart!).
Alex, już kiedyś to napisałem – dziękuję za tego bloga!
Pozdrawiam serdecznie,
Przemek
Magdalaena
Jak ładnie manipulujesz pisząc akurat na moim blogu „jeśli pan A napisze na swoim blogu, że „pedały są obrzydliwe”, a jeśli jacyś homoseksualiści czują się obrażeni, to po prostu mogą na jego stronę nie wchodzić ? „
bo
po pierwsze nie używam słowa „obrzydliwy” a już na pewno nie w stosunku do drugiego człowieka.
– po drugie sugerowanie homofobii człowiekowi, który po 10 latach mieszkania w Berlinie ma znajomych o najprzeróżniejszych orientacjach seksualnych i uważa to za prywatną sprawę każdego człowieka jest bzdura.
Piszesz: „od kiedy trafiłam na ten blog zorientowałam się, że żyjecie sobie w swoim własnym zamkniętym świecie wartości i słów. „
Spotykam się z takim sformułowaniem od czasu do czasu. To jest jednoznaczny sygnał, ze nasze światy (rzeczywistości_sub) nie pasują do siebie i należy z tego wyciągnąć praktyczne wnioski.
Mój jest taki, że z całym szacunkiem moja dalsza dyskusja z Tobą jest marnowaniem czasu obydwu stron i zaśmiecaniem rozmowy w bardzo ważnym wątku. Proszę Cię też o powstrzymanie się od publikowania tutaj komentarzy takich jak te, które napisałaś pod tym postem. Czy Ci się to podoba, czy nie mamy tutaj pewne standardy dyskusji i Twój styl wypowiedzi ich nie spełnia. Ewa W dość dobrze wyjaśniła Ci dlaczego, nie muszę się chyba powtarzać.
Ewa W
Masz poczucie zmarnowanego czasu?
Magda
Na to jest chyba mała szansa :-(
Temat jest bardzo poważny i wymaga przemyśleń aby niechcący komuś nie zrobić kuku.
Monika Góralska
Cieszę się z tego, co napisałaś. Jest to jeszcze jeden przykład, że ktoś, kto ma w życiu całkiem inne wartości niż ja może skorzystać z czytania tego blogu :-)
twoja propozycja: „Jesteście szczęśliwi i macie fajną rodzinę, z która lubicie przebywać, rozmawiać, spędzać czas i dzielić się tym życiem „
jest zawarta w moim punkcie
„macie wokół siebie ludzi, którzy w pozytywny sposób oddziałują na Wasze życie”
który specjalnie został napisany tak ogólnie, bo różni ludzie bardzo różnie to realizują (jak np. Ty i ja)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Przemek Wolnik
Piszesz: „wg mnie niektóre komentarze są kolejnym wspaniałym przykładem na to jak opisywane przez Ciebie sytuacje wyglądają w praktyce.”
Cieszę się, że są Czytelnicy, którzy to dostrzegają :-)
Przy czym nie ma problemu jak ktoś ma całkowicie odmienne zdanie, bo to wzbogaca dyskusję. Problem pojawia się przy stylu jej prowadzenia i argumentacji. Pomyśl, że takie rzeczy bywają na porządku dziennym np. w pracy.
Dalej: „..momentami zastanawiam się czy aby przypadkiem nie jesteś ich autorem”
Ty żartujesz, ale czasem pojawiają się takie teorie spiskowe :-) Ludzie nie zdają sobie sprawy, że mam tyle ciekawych rzeczy do robienia, iż to co pisze tutaj jako „Alex W. Barszczewski” jest maksimum zaangażowania, do którego jestem skłonny na tym, hobbystycznym przecież blogu
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ja chciałbym podzielić się takim małym spostrzeżeniem dotyczącym „pewnego” fragmentu dyskusji i odnieść go do całości. Ostrzegam, że kontrowersyjnie!
Przy większości postów Alexa znajduje się klauzula ostrzegająca przed jego treścią. Już samodzielnie (używając inteligencji), trzeba rozciągnąć ją na dyskusję. Mówiąc wprost: czuj się co najmniej osobą nieinteligentną, jeżeli tego nie robisz! Możesz się za to do woli obrażać!
Dla mnie jest jasne, że blog Alexa to miejsce gdzie można „oberwać” mocną opinią. Właśnie takiego miejsca szukałem i dla mnie jest to wartość. Jest to jedyny(!) blog o takim charakterze, z pośród wielu, które czytuję. To nie są subtelne różnice.
Alex celowo zakreśla „grubą linią” zagadnienia, a nie dyplomatycznym, subtelnym i rozwodnionym przekazem, przy którym się zasypia, a czyta godzinami bez zrozumienia. Jeżeli słowa Alexa są dla kogoś obraźliwe – to świadczy o tym, że ktoś ma bardzo ubogie doświadczenie w kontaktach, albo dziwaczną ocenę (też można za to czuć się obrażonym).
„Bolą” opinie Alexa? Bo mają „boleć”! Zmuszać tym „bólem” do stanowczej refleksji. Czarno na białym. Uprzejmie proszę, by tej zalety nie niszczyć i nie wypaczać :)
Kończąc. Kontekst ma znaczenie. Alex to kontekst. Ten blog to kontekst. Konkretne wpisy też. Jeżeli ktoś nazwie mnie chamem – najpierw patrzę w jakim jest to kontekście (szeroko). Bo może jest to celna uwaga (o zgrozo, nawet pomocna!), a nie zniesławienie. Warto tego się nauczyć tu, a nie na bolesnej lekcji w życiu!
@Alex
>>>>Na to jest chyba mała szansa
Trudno. Nie sądzę, żeby Twój post miał zmienić fakt, że fascynuje mnie proces budowlany i chcę spróbować swoich sił jako project manager.
Witam,
Magdalaena
piszesz: „jeśli ktoś chciałby wykonywać wybraną przez siebie pracę na etacie w wymiarze powiedzmy 20 godzin tygodniowo i dostawać za to pensję 10.000 zł netto”
Rozumiem, że opisujesz tę sytuację jako przykład „marzeń niemożliwych do zrealizowania”. Mając takie marzenie ta osoba Twoim zdaniem powinna „zweryfikować swoje oczekiwania z sytuacją na rynku pracy i wybrać to, co jest dla niego najważniejsze.” Wnioskuję z tego, że Twoim zdaniem nie warto dążyć do realizacji takich marzeń – bo i tak nic z tego nie wyjdzie. Ponieważ wiem na pewno, że zdarzają się osoby, które za pracę na etacie w wymiarze 20 godzin tygodniowo (czyli – pół etatu) otrzymują wynagrodzenie bardzo podobne do wymienionego przez Ciebie (wiem na pewno = osobiście jakiś czas temu widziałam taki przypadek naliczając pensje w jednej z firm) moim zdaniem przyjęcie takiego założenia może być przykładem ślepoty na inną rzeczywistość, o jakiej pisze Alex.
W konsekwencji osobiście ograniczamy swoje dążenia do polepszenia własnej sytuacji.
Ewa W.
Dziękuję za podzielenie się osobistymi doświadczeniami. Też muszę się z czymś zmierzyć :-) przyda się odrobina zachęty :-)
Kamil Przeorski piszesz: „Życie to wyścig szczurów. Problem w tym, że nawet jak go wygrasz to dalej jesteś szczurem. Alex, napisz jak z tym jest u Ciebie? Jak wydostać się z wyścigu?”
Może na początek warto zamienić to przykre przekonanie na coś bardziej konstruktywnego.
Co powiesz na to, że życie jest pełnie możliwości?
Postrzegasz świat dokładnie tak jak o nim myślisz. Przestań traktować go, jako wyścig szczurów to od znikną z niego szczury. Po co będą miały wracać jak nikt nie będzie się nimi zajmować?
Magda piszesz: „Nadal uważam, że określenia „mentalne niewolnictwo” itp. są obraźliwe.”
To przestań uważać, że jest obraźliwe a życie od razu będzie prostsze i piękniejsze, a już na pewno będziesz się mniej przejmować.
O tym czy coś jest obraźliwe czy nie decydujesz Ty a nie ktoś, kto to wypowiada, Ty również ponosisz tego konsekwencje w postaci np. kiepskiego nastroju.
Tak samo łatwo jak można się obrazić, tak samo łatwo można się przestać obrażać.
Magda piszesz: „Trudno. Nie sądzę, żeby Twój post miał zmienić fakt, że fascynuje mnie proces budowlany i chcę spróbować swoich sił jako project manager.”
A jakie inne opcje rozważyłaś, które umożliwią Ci rozwijanie fascynacji procesem budowlanym oraz project managmentem?
Może są takie, gdzie nie musisz ponosić kosztów swoich błędów, które są nieodłącznym elementem procesu uczenia.
Życzę wszystkim i sobie powodzenia w zdejmowaniu ograniczeń w naszych umysłach. My je tworzymy i my je możemy zlikwidować, trzeba tylko chcieć.
Pozdrawiam, Artur
Bardzo ciekawy post (i moim zdaniem wcale nie brutalny), ale dyskusja pod nim jeszcze bardziej fascynująca, a zwłaszcza jej część, która rzeczywiście może służyć jako znakomita ilustracja tezy postawionej przez Alexa.
I zgadzam się, że problemem nie jest sama odmienność opinii, bo ona bardzo wzbogaca dyskusję, lecz styl argumentacji. Osobiście wolałabym, żeby więcej takie słowa, jak pojawiły się kilkukrotnie w wypowiedziach Magdaeleny, nie zagościły tutaj więcej, bo między innymi za to cenię sobie blog Alexa, że rozmowa nie schodzi tutaj poniżej pewnego poziomu.
Natomiast wracając do meritum: we mnie ta wizja budzi same bardzo pozytywne emocje, wcale nie uważam jej za jakiś wyidealizowany obraz, tylko tak moim zdaniem wygląda udane życie. W części mogę się już nią identyfikować, w pozostałej części – jestem na dobrej drodze do tego stanu. Zapewne zajmie mi to jeszcze trochę czasu, ale wierzę, że to możliwe i że zdążam we właściwym kierunku – tym bardziej, że kilka dni temu złożyłam wypowiedzenie :) i zaczynam pracę na własny rachunek.
Lektura blogu Alexa pomogła mi w tej decyzji, do której dojrzewałam już od dawna, ale kilka zamieszczonych tu postów ułatwiło poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Za co Ci Alexie serdecznie dziękuję :)
Alex,
ciekawe, że Twój materiał pomocniczy „przyszedł” do mnie już kilka razy z różnych stron i już we mnie pracuje. Co do tego plemienia, o którym piszesz, to bardzo często zachowuję się podobnie. Wynika to z lęków, obaw i pewnych ograniczeń. Na szczęście mam już tego świadomość. Jak sobie z tym radzę? Podobnie,jak opisała to Ewa W. Daję sobie trochę czasu (ale niezbyt dużo!) na pomarudzenie („Nie dam rady”, „Nie mam czasu”,”To za trudne”, „Źle się dziś czuję, dlatego…” itp.). Potem uruchamiam swojego Dorosłego, który mówi: „Tak, tak. Jesteś taka biedna… A skoro już to ustaliliśmy, to rusz 4 litery i weź się do roboty”. Czasem ten Dorosły odzywa się do mnie głosem innych osób, np. Twoim, Alexie. Jeśli dalej mam jakieś „ale”, to po prostu zamykam oczy i „skaczę”. Wiem, że takie wewnętrzne dialogi mogłyby się nigdy nie skończyć. Stąd ten metaforyczny skok. Na razie testuję go na drobnych,choć konkretnych sprawach. Dzięki temu kiedyś pierwszy raz odezwałam się na tym blogu, pojechałam na spotkanie z Alexem itd.
Sama sobie dostarczam takich prowokacji, żeby nie zesztywnieć, żeby iść do przodu. Dla mnie jest to nieodłączny element rozwoju osobistego.
Pozdrawiam.
@Artur Jaworski
Po pierwsze Magdalaena to nie Magda. Włożyłeś mi w usta nie moje wypowiedzi. Z tych do których zechciałeś się odnieść w swoim poście moja jest tylko jedna i ją skomentowałeś następująco:
>>>A jakie inne opcje rozważyłaś, które umożliwią Ci rozwijanie fascynacji procesem budowlanym oraz project managmentem?
Może są takie, gdzie nie musisz ponosić kosztów swoich błędów, które są nieodłącznym elementem procesu uczenia.
Oczywiście, że jest masa sposobów na „rozwijanie fascynacji”, o ile dobrze rozumiem to sformułowanie. Rozważyłam różne i cały czas z nich korzystam, ale mi to nie wystarcza. Chcę zrobić coś na własny rachunek i odpowiedzialność. Budowa nie będzie trwała wiecznie, i już się zastanawiam, co będę robiła potem. Jeśli Ty masz jakieś konkretne sugestie chętnie je usłyszę.
Przy okazji, odniosłam wrażenie, że Ty i Alex staracie się odwieść mnie od mojego planu. Ciekawa jestem dlaczego?
Artur Jaworski,
Nie jasno się wyraziłem. Zdanie o „wyścigu szczurów, w którym nawet jeżeli wygrasz to dalej jesteś szczurem” usłyszałem dość krótki czas temu. Nie wiem dlaczego, ale jakoś do mnie ono przemawia ale nic więcej.
Skojarzył mi się ten post z tą analogią, więc napisałem:).
Alex, skomentowałeś analogię ze szczurami, że niektórzy lubią się ścigać”. Ciekawe, muszę na nad tym pomyśleć:)
Witajcie :)
Od jakiegoś czasu czytam ten blog i utwierdzam się w przekonaniu że – właśnie – pasujemy do siebie :)
To o czym piszesz w tym poście jest bardzo interesujące – wiele z moich życiowych decyzji których nie popierało moje otoczenie czyniło mine stopniowo coraz bardziej szczęśliwą. Nie lubię wciskać się w schematy – nie dlatego że schematy same w sobie są złe ale tylko i wyłącznie dlatego że nie czuję się w nich dobrze. Jedna z najważniejszych – i chyba najbardziej krytykowanych decyzji – to moje zaangażowanie w pewien ruch społeczny którego podstawowym założeniem jest „codziennie bądź najlepszą możliwą wersją samego siebie”, wykraczanie poza własną strefę komfortu jest niemalże normą a poszukiwanie własnej niestandardowej ścieżki dażenia do tego czego chcemy – czymś zaskakująco często spotykanym. Jak również zwyczajna ludzka pomoc i dawanie siebie innym :) Wszysto to w imię dążenia do szczęścia.
Dlatego też wiele z tez i filozofii :P Aleksa jest mi tak bliskich. I cieszę się że tacy właśnie pozytywni ludzie istnieją.
Dzięki Alex :)
Mam szczęście kilka z tych początkowych założeń Aleksa spełniac w mniejszym czy większym stopniu – zwłaszcza otaczanie się pozytywnymi ludźmi – w końcu tego nigdy dość. T czego chcę się nauczyć – i co jest dla mojego dotychczasowego życia nowością – to łagodność. Bo dojrzałam do tego aby z siebie ją wydobyć, bo czuję że to dla mnie dobre.
Trochę kluczę więc przejde w końcu do sedna :) To o czym pisze Aleks jest bardzo prawdziwe – po prostu chyba każdy z nas ma jakieś granice poza którymi czai się niemożliwe choć tak naprawdę nie do końca wiemy dlaczego. I naprawdę warto „sięgać tam gdzie wzrok nie sięga” – odkrywać, doświadczać, poznawać. I choć czasem może się w nas zrodzić irracjonalny strach – to pamiętajmy że większość tego strachu to „rzecz nabyta”. Przyjrzyjmy się dzieciom – czy one stawiając pierwszy krok robią bilans zysków? Czy w nowym otoczeniu „tracą wzrok”? Nie :) One po prostu z zachłannie pochłaniają wszelkie nowe doświadczenia :) I tę część swojej dziecięcej natury warto sobie przypomnieć.
Jeszcze raz wielkie dzięki za ten tekst – bardzo podobny lata temu otworzył moje oczy. Efekt motyla można by rzec :)
Buzie
Koci
hej Kamil,
W każdym razie „wyszło” to z Ciebie jakby było Twoje ;)
No ale Ty już wiesz najlepiej jak jest :)
trzymaj się , Artur
Alex,
Tak, w tym rzypadku (Magdalaena)mam poczucie zmarnowanego czasu i przede wszystkim energii..
Ewa
Ewo W
Ta niedawno rozpoczęta selekcja Alexa wymaga dać takim osobą szanse przed wykluczeniem, twój wysiłek nie był zmarnowany, jakość komentarzy będzie to rekompensować.
@ Alex i wszyscy komentatorzy – Do tej pory nie wiem, dlaczego Wy uważacie, że mój sposób wypowiedzi jest nieodpowiedni, a nie chcecie się powstrzymać od zachowania, które jest dla mnie przykre ?
I jak Alexie wyobrażasz sobie merytoryczną dyskusję z kimś, komu przede wszystkim przeszkadza język jakiego używasz ?
Witam,
Magdalaeno, przeczytałam wszystkie Twoje komentarze i komentarze pozostałych czytelników i uważam, ze otrzymałaś bardzo szczegółowa informacje na temat rozbieżności w sposobach wypowiedzi. Mnie bardzo się nie podobają określenia, których użyłaś, delikatnie mówiąc są niegrzeczne i zdecydowanie nie ” pasują” do tego blogu.
Ja w życiu codziennym jeżeli spotykam się z dyskusją , która mi nie odpowiada lub jej nie rozumiem po prostu stosuję najprostsze rozwiązanie – przestaję w niej uczestniczyć z szacunku dla swojego i innych zdania.
Jak na razie ten sposób się sprawdza.
Ewo W. Dziękuję , za Twoje komentarze i za 'Jaki’
Pozdrawiam
Krysia
@ Magdalaeno
Dlaczego? Do prowadzenia merytorycznej dyskusji potrzeba kogoś kto odpowiada na argumenty ty używasz tylko takich natury emocjonalnej. To co dla ciebie jest przykre nie jest dla nas, a Ty narzucasz takie odbieranie słów nie tylko nam ale i reszcie społeczeństwa, tutaj preferujemy słownikowe znaczenie słów. Nie będziemy powstrzymywać się od przykrego dla Ciebie zachowania, bo jako jedyna osób które je tak odbiera nie musisz tu pisać, nie sądzę żeby na tym blogu ludzie byli zwolennikami poprawności ponad wszystko.
Co do sposobu Twojej wypowiedzi wystarczy to co inni napisali wcześniej, wystarczy przejrzeć i wyciągnąć wnioski.
Alex zabronił Ci publikować komentarzy takich jak poprzednie a ten to tylko pytanie, jednak w dalszą dyskusje z Tobą wchodzić nie będę. Ten tekst nie ma na celu obrażenie Ciebie tylko danie uczciwej odpowiedzi, czy cokolwiek z niego skorzystasz czy wystawisz się do ostatecznego odstrzelenia Alexowi to twoja sprawa.
Pozdrawiam Enitaplap.
Alex, ja Cię bardzo ładnie proszę, Ty weź napisz w końcu jakiś post, który w żaden sposób do mnie nie przemówi, nie poruszy, nie wywoła choćby najmniejszego ścisku w żołądku, ani nie skłoni do refleksji nad sobą.
Bo od pewnego czasu ilekroć czytam jakiś Twój post, za każdym razem nachodzą mnie myśli, że też bym tak chciała. Potrafić, móc, być, żyć w ten sposób. Równocześnie czuję się, jakbym sama stwarzała sobie pewnego rodzaju więzienie w postaci własnego umysłu. Jestem jednym z tych „dzikich”. Tyle że ja wiem, że istnieje świat poza moją bezpieczną strefą komfortu, że jest on realny, ale oglądam go tak jakby… przez mleczną szybę.
Czytam o Twoim życiu, i podejściu, o podejściu niektórych czytelników tego bloga (czy blogu?), ale… w życiu nie spotkałam nikogo takiego na żywo. Wiem, że istniejecie, macie swoje życie, rodziny, pracę. Ale równocześnie jesteście dla mnie czymś w rodzaju cudownej abstrakcji. Wasz sposób życia jest dla mnie abstrakcją, którą obserwuję tylko poprzez Wasze wypowiedzi. Wierzę w nie, ale tak naprawdę nie jestem w stanie sobie tego do końca wyobrazić, dotknąć, poczuć. Rozdziela mnie od Was ta wspomniana już przeze mnie mleczna szyba. Oczywiście niby mogłabym rozwalić ją młotkiem, ale boję się psuć coś, co jest dla mnie czymś znanym i pewnym, dla niepewnego stylu bycia pod tytułem „życie w całkowitej zgodzie ze sobą, swoimi wyobrażeniami, swoimi marzeniami”, o którym mam zaledwie mgliste wyobrażenie. Jestem jak ten mieszkaniec plemienia, który usłyszał o odległej cywilizacji, uwierzył w nią i zapragnął poznać, ale równocześnie bał się oddalić od miejsca swojego zamieszkania choćby o dziesięć kroków.
Ja nie boję się w aż tak ogromnym stopniu tego rzekomo strasznego, brutalnego świata, w którym każdy troszczy się tylko o siebie. W większym stopniu boję się, czy ja sama dam sobie w tym świecie radę. Mam swój klosz, pod którym mogę sobie siedzieć i egzystować i nikt mi nic nie zrobi. Skąd mam wiedzieć, czy wychodząc poza niego będę potrafiła się odnaleźć, pomimo przeszkód iść dalej przed siebie aż do celu? Tak, wiem, że wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Co więcej w pełni się z tym zgadzam. Nie boję się aż tak bardzo tego, czy po drodze nie spadnie na mnie deszcz. W większym stopniu boję się, czy nie zgubię się gdzieś w czasie mojej wędrówki. Nie ufam swojej życiowej orientacji w terenie. Jestem świetnym teoretykiem, ale gdy przychodzi co do czego, z praktyką jest już gorzej. Gdy na mojej drodze pojawia się przeszkoda, wyciągam mapę próbując wybrać najlepszą drogę ominięcia jej. Analizuję każdą z możliwych dróg aż mnie rozboli głowa, ale boję się podjąć jakikolwiek krok, bojąc się, że okaże się błędny.
Zauważyłam ostatnio, że we wszystkich moich wypowiedziach najczęstsze słowo, które się pojawia to… „boję się”. U mnie nie chodzi o ślepotę, ale o tchórzostwo. Ja także jestem dzikusem, tylko chyba trochę innej kategorii.
Przepraszam za tak długi monolog. Ale ostatnio zauważyłam, że pisząc dochodzę do nowych wniosków. A głupio tak pisać o swoich przemyśleniach do szuflady;).
Pozdrawiam serdecznie
Malwina.
Hej Maliwina,
Nasępisz Ci to jeszcze raz, zabierz się za profesjonalne pisanie :)
Jest taki dość powszechny schemat w naszym ludzkim (polskim?) zachowaniu. Dużo gadamy, planujemy i ze strachu potem nic nie robimy. Jak już tak się zasiedzimy w tym nierobieniu, to tym którzy coś zrobili przytykamy metkę „o tym to się udało, Ci to mają szczęście”
pozdrawiam i odwagi, Artur
Droga Malwino,
Czytam tego bloga od około 4 lat, i wiesz co Ci powiem?
Praktycznie wszystkie (nie chcę generalizować) osoby, o których piszesz: „o podejściu niektórych czytelników tego bloga (czy blogu?), ale… w życiu nie spotkałam nikogo takiego na żywo. Wiem, że istniejecie, macie swoje życie, rodziny, pracę”.
Poznałem właśnie przez tego bloga lub pośrednio. Z wieloma Czytelnikami nawiązałem kontakt zarówno na spotkaniach czytelników, jak i odzywając się przez bloga czy jakiś portal społecznościowy. Po nitce do kłębka:), a internet pozwala to zrobić o wiele szybciej i łatwiej.
Kamil
Magdalaeno,
Wiesz zastanawiam się od jakiegoś czasu jak Ci to przekazać innymi słowami.
To trochę przypomina mi sytuację gdy przychodzisz w odwiedziny do czyjegoś domu jako nowo poznana osoba i mówisz:
Dlaczego postawiliście tutaj tę szafę, niech ta szafa stoi tam bo jej widok tutaj jest dla mnie przykry.
Alex Ci odpowiada, że jak stoi tutaj to jemu jest wygodnie z niej korzystać ponieważ: ma łatwy dostęp do rzeczy, dużo światła i komponuje mu się z lampą – taką ma filozofie korzystania z szafy.
Na co ty stwierdzasz, ze nie będzie Ci narzucał gdzie ma stać Twoja szafa. I nie będziesz z nim rozmawiać dopóki tej szafy nie przestawi.
Tak to odbieram.
Monika
Konrad
Piszesz: „blog Alexa to miejsce gdzie można “oberwać” mocną opinią. „
No z tym obrywaniem, to chyba lekka przesada :-)
Bardzo lubię i cenie moich Czytelników, zwłaszcza tych wypowiadających się w komentarzach i staram się dość oszczędzająco przekazywać różne rzeczy.
Ewentualny „ból” nie jest tutaj celem samym w sobie.
Elżbieta
Dziękuję za podany przykład. Ja znałem jeszcze bardziej ekstremalny, ale nie wolno mi o tym mówić – wymogi poufności.
Artur Jaworski
Piszesz: „Przestań traktować go, jako wyścig szczurów to od znikną z niego szczury. „
Podoba mi się to :-)
Anna Meyer
Ciesze się, że nie jestem odosobniony w poglądzie na składniki na udane życie.
Powodzenia na nowej drodze!!
Anet.
Robisz jedną rzecz, która daje Ci przewagę nad wieloma innymi osobami, które chcą zmienić swoje życie – podejmujesz konkretne działania.
To jest decydujące i życzę Ci powodzenia z zbieraniu ich owoców.
Magda
Piszesz: „odniosłam wrażenie, że Ty i Alex staracie się odwieść mnie od mojego planu. „
Ja wcale tego nie chce, chętnie tylko pokazałbym Ci dodatkowy punkt spojrzenia :-)
Kocimiętka
Napisałaś : „ Przyjrzyjmy się dzieciom – czy one stawiając pierwszy krok robią bilans zysków? Czy w nowym otoczeniu “tracą wzrok”? Nie One po prostu z zachłannie pochłaniają wszelkie nowe doświadczenia I tę część swojej dziecięcej natury warto sobie przypomnieć. „
To jest bardzo ciekawe spostrzeżenie, dziękuję :-)
Ewa W
Jakaś korzyść jest, bo może paru innych Czytelników coś z tego wyniosło
Magdalaena
Pytasz: „jak Alexie wyobrażasz sobie merytoryczną dyskusję z kimś, komu przede wszystkim przeszkadza język jakiego używasz ? „
Jeżeli nie muszę, to w ogóle sobie nie wyobrażam. A w tym wypadku nikt z nas nie musi.
KrysiaS
Piszesz: „Ja w życiu codziennym jeżeli spotykam się z dyskusją , która mi nie odpowiada lub jej nie rozumiem po prostu stosuję najprostsze rozwiązanie – przestaję w niej uczestniczyć z szacunku dla swojego i innych zdania. „
To jest bardzo dobra metoda, jeśli mamy inne opcje :-)
Enitaplap
Piszesz: „Alex zabronił Ci publikować komentarzy takich jak poprzednie ..”
Ja tylko uprzejmie poprosiłem o powstrzymanie się :-)
Malwina
Piszesz: „Ty weź napisz w końcu jakiś post, który w żaden sposób do mnie nie przemówi, nie poruszy, nie wywoła choćby najmniejszego ścisku w żołądku, ani nie skłoni do refleksji nad sobą. „
Mógłbym to dla Ciebie zrobić, ale co wtedy powiedzą inni Czytelnicy? :-)
Dalej: „ilekroć czytam jakiś Twój post, za każdym razem nachodzą mnie myśli, że też bym tak chciała. Potrafić, móc, być, żyć w ten sposób. „
Uważaj, moje życie nie jest ani perfekcyjne, ani bezproblemowe :-) To oczywiście nie przeszkadza mi specjalnie delektować się nim ponadprzeciętnie dobrze, ale to inna sprawa :-)
Dalej: „w życiu nie spotkałam nikogo takiego na żywo. „
To akurat jest dość proste, wystarczy pojawić się na jakimś spotkaniu Czytelników lub Power Walk.
Mówisz o twoich obawach: „W większym stopniu boję się, czy nie zgubię się gdzieś w czasie mojej wędrówki. „
Moje doświadczenie życiowe w tym względzie:
Ludzie dzielą się na
tych którzy co najmniej raz, a najczęściej wielokrotnie się zgubili
tych, którzy akurat się gubią :-)
kłamców
żywe zwłoki, które nigdy naprawdę żyły :-)
Dalej piszesz: „Gdy na mojej drodze pojawia się przeszkoda, wyciągam mapę próbując wybrać najlepszą drogę ominięcia jej. Analizuję każdą z możliwych dróg aż mnie rozboli głowa, ale boję się podjąć jakikolwiek krok, bojąc się, że okaże się błędny. „
Tutaj polecam JEDNOCZESNE zastosowanie dwóch przysłów naszych sąsiadów:
„Probieren geht über Studieren“
oraz
„wsio wzmożno, tolko
astarożno”
Nawiasem mówiąc, bardzo ładnie piszesz, zdajesz sobie z tego sprawę?
Artur
Piszesz: „Jak już tak się zasiedzimy w tym nierobieniu, to tym którzy coś zrobili przytykamy metkę „o tym to się udało, Ci to mają szczęście” „
ja to słyszę bardzo często :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Dziękuję za ten post i materiał pomocniczy. Dla mnie największym problemem jest działanie. Od jakiegoś już czasu wiem jak chciałbym aby wyglądało moje życie. Jednak niewiele robię (choć jestem przekonany, że wiem jakie działania powinienem podjąć aby podążać w pożądanym przeze mnie kierunku) aby zrealizować własne cele. Między innymi ten post, jak i komentarz Ewy W., dał mi nową motywację do działania i mam tylko nadzieję że nie skończy się to słomianym zapałem.
Magdaleno pytasz: „@ Alex i wszyscy komentatorzy – Do tej pory nie wiem, dlaczego Wy uważacie, że mój sposób wypowiedzi jest nieodpowiedni”
Dla mnie Twój sposób dyskusji, korzystając z analogi, wygląda mniej więcej tak: „Alex twierdzi: 'w takim przypadku można powiedzieć, że ten człowiek jest gejem’ Ty mu odpowiadasz: 'Jak możesz pisać, że ktoś jest gejem! Czy jak spotkasz takiego młodego człowieka to powiesz mu prosto w oczy, że jest obrzydliwym pedałem, pederastą i pedofilem? Niby piszesz neutralnie, że jest gejem a tak naprawdę Ty (i Twoi fani) masz na myśli, że jest obrzydliwym pedałem’ ”
Więc powiem szczerze, że ten sposób argumentacji jest dla mnie nie do przyjęcia, jest obraźliwy i dodatkowo pachnie manipulacją i próbą wciśnięcia w usta komuś czegoś czego w ogóle nie powiedział.
Malwina,
Przyłączam się do opinii innych. masz dobrą rękę do pisania :)
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz.
Alex
Często w postach podajesz siebie za przykład osoby, której takie a nie inne podejście do życia zapewniło bardzo wysoki standard życia. Już od dawna noszę się z tym pytaniem – czy uważasz że KAŻDY może to osiągnąć? Przy otwartości umysłu i chęci rozwoju? Jakie warunki są do tego potrzebne? Ja nie uważam „że Tobie to się udało”. Ale może masz lepsze predyspozycje do osiągnięcia sukcesu? Może masz większy potencjał? I mówiąc potencjał mam na myśli cechy/umiejętności, na które trudno jest nam wpływać. Albo cechy których potrzeby rozwoju nie dostrzegamy. Albo cechy/umiejętności których rozwijanie zajmuje nam nieadekwatnie dużo czasu w stosunku do korzyści… To trochę nie na temat a raczej „na temat” kilku ostatnich postów a nie tylko tego:-)
A odnosząc się do specyficznej ślepoty to bliska jestem refleksji Malwiny. Ja również dostrzegam że istnieje inny świat niż ten mój ciasny, subiektywny. Również mnie on kusi ale jakoś nie czuję się gotowa wyruszyć na podbój tego świata. Jestem na początku drogi jeśli chodzi o rozwój osobisty i chyba za bardzo chciałabym nadać szybsze tempo temu rozwojowi… Chciałabym a boję się ;-)
@Ewa W:
dzieki za dokladny opis z „jak” i co dalej – nie zeby to byla dla mnie nowosc, ale zbyt czesto o tym zapominam jak ugrzezne na etapie, z ktorego nie widac dalszej drogi :)
Twoje wyjasnienie ma zdecydowanie wartosc motywujaca :))
@Alex:
gdyby nie Magdalaena nie byloby tak dobrej ilustracji tego, o czym pisales… (a co zreszta zauwazyli juz inni komentujacy).
Ale az ciekawa jestem czy odwazy sie tu dalej komentowac w podobnym tonie czy wezmie Twoja rade na serio i przestanie czytac bloga…
@Alex:
„żywe zwłoki, które nigdy naprawdę nie żyły” – czy moge uzywac tego okreslenia? Bardzo mi sie spodobalo :)
Janka,
z tym „Chciałabym a boję się” – powiem Ci jak to było u mnie.
Najpierw było „chciałabym a boję się” – to „chciałabym” to raczej marzenie niż decyzja.
Potem zadałam sobie pytanie czy ja tylko „chciałabym” czy naprawdę „chcę” (!)
I zaczęłam sobie mówić: „chcę tak, i jeszcze tak… I boję się”. Zaczęłam zastanawiać się,czego konkretnie się boję. Wtedy zdałam sobie sprawę, że brakuje mi po prostu gwarancji powodzenia. I dziś wiem, że takiej gwarancji nikt mi nie da – tylko ewentualnie ja sama.
Teraz im bardziej chcę, tym mniej się boję. Im bardziej skupiam się nad działaniem, tym mniej miejsca zostaje na strach. Chcę, bardzo chcę, niezależnie od trudności i obaw. Moje chcenie staje się większe od moich obaw.
Zacznij może od zmiany w myśleniu – przejdź z poziomu „chciałabym” (marzenie) do poziomu „chcę” (decyzja).
To wbrew pozorom nie jest tylko zabawa słowem, a wzmacnianie słowami swojego myślenia i siebie. Mnie pomogło, może i Tobie się przyda.
Jak nie „wyjdziesz z domu” i nie zaczniesz działać, to nic się nie zmieni, nawet jeśli mapę obejrzysz sto razy. Jak zaczniesz iść – masz szansę na zmianę. I to już jest coś. :-)
Nie trzeba od razu podbijać świata, wystarczy otworzyć drzwi, potem wyjść za próg, potem kawałek dalej.
Pozdrawiam, Ewa
Ewa, wskazałaś na coś istotnego a lekceważonego czasami przez nas samych. Piszesz: „Najpierw było “chciałabym a boję się” – to “chciałabym” to raczej marzenie niż decyzja.” Wypowiem się traktując wątek całościowo. Z mojej perspektywy postrzegam taki schemat jako przejaw myślenia życzeniowego. Cały mechanizm tego zjawiska jest interesujący; zazwyczaj (przynajmniej w moim przypadku) kończyło się na myśleniu życzeniowym bo nieuświadomiony strach przed nieznanym (bardzo ważne) był tak duży, że paraliżował mnie i uniemożliwiał podjęcie jakichkolwiek działań zmierzających do celu. Co więcej, gdy myślenie życzeniowe w konkretnym przypadku było przeze mnie samą intensyfikowane a w miarę upływu czasu nie widziałam żadnych zmian, zaczynałam robić rzeczy, które mnie jeszcze od celu oddalały (tu akurat opieram się na dość banalnym przykładzie dotyczącym utrzymanie zgrabnej sylwetki i poprawienia kondycji fizycznej). Do dziś łapię się jeszcze na takich życzeniowych schematach myślowych (w poważniejszych sprawach także (!) – niestety) i gdy szukam przyczyny tego zachowania to myślę, że w przeszłości na etapie mojego wychowania w domu zabrakło jakiejś ważnej lekcji, która nauczyłaby mnie przejęcia pełnej kontroli nad własnym życiem. Teraz uczę się tego sama, choć stare przyzwyczajenia bywają dość silne w swoim oddziaływaniu.
ps. To tak mianem małej dygresji odbiegającej od głównego tematu postu. Alex, jeśli masz coś przeciwko takim komentarzom nie nawiązującym bezpośrednio do wątku przewodniego to powiedz proszę. Wspominam o tym, bo zauważyłam ostatnio po Twoich odpowiedziach czytelnikom, że zwracasz na to nieco większą uwagę.
Pozdrawiam
Marta
Witaj Alex – człowieku, który ma wiedzę, zdolność jej przekazania i chęci do tego, czyli mentorze. Od jakiegoś czasu spoglądam na słowne przedstawienia kreacji Twojego umysłu, i ponieważ mam zdanie o Tobie jak w pierwszym zdaniu, więc postanowiłem dać wyraz moim myślom. Po przeczytaniu najnowszego postu zauważyłem moją ślepotę nie na świat zewnętrzny, lecz na świat, w którym obecnie jestem. Teraźniejszość jest dość typowa dla niezamożnego studenta, który właśnie konsumuje studencką kanapkę(chleb z chlebem popijany herbatą – ale nie kranówą, więc jest całkiem dobrze! ;-)) Nie przepadam za naszym krajem i uważam, że wystarczającym powodem do emigracji jest choćby moja niechęć do zimy – patriotyzm jest dla mnie oddaniem dla bliskich mi ludzi, a nie dla jakichkolwiek granic czy masy nieznajomych bytów. By zawitać do mojego Nowego Świata, czyli Ameryki Południowej i obszaru Morza Karaibskiego muszę skończyć studia, co jest dość problematyczne ze względu na moje niewolnictwo wobec znikomych funduszy i rodzinnych problemów. Jednakże wiem, że gdy uda mi się ukończyć studia jako mostowiec [jestem na budownictwie] sam charakter mojego zawodu wymusi na mnie podróżowanie od budowy do budowy mostu, wiec niby czemu miałbym jeździć za pracą w Polsce gdy mogę robić to w świecie ludzi bardziej żywych i otwartych (AP)? Pewna zabawna historia przypomina mi się co jakiś czas. Pewien inżynier budujący ropociągi gdzieś w dżungli Amazonki zaprzyjaźnił się z pobliskim plemieniem. Zrobił furorę wśród tamtejszych kobiet, gdyż to Indianki adorują Indian, czyli odwrotnie niż w „cywilizowanym” świecie; i będąc tak zaskoczone amorami mężczyzny każda go pożądała. Skończyło się to tym, że nasz inżynier zapłodnił pół plemienia i musiał ewakuować się, gdyż druga połowa chciała jego śmierci za to, że rodzą im się dzieci z niebieskimi oczyma i jaśniejszymi włosami. Nie wiem czy jest to prawda, ale pokazuje mi to, że życie może być przygodą, i to raczej tam 'gdzie jest lepiej’, czyli poza Polską, najlepiej w rejonie Latino. Jest szereg czynników klimatycznych, kulturowych, estetycznych, które powodują, że traktuję moją obecność tutaj jako przymus i nie widzę nic czego nie znalazłbym w lepszej wersji poza granicami Polski. To jest moja „specyficzna ślepota”, a nazywam ją tak, bo wiem, że dla mnie 'ja’ = 'inni ludzie’ i na pewno są tysiące świetnych ludzi w naszym kraju, a mimo to coś w środku mi mówi, że w Nowym Świecie są jeszcze lepsi. Czy to pułapka moich marzeń, moja ślepota?
@Alex: „No z tym obrywaniem, to chyba lekka przesada :-)”
No pewnie, że tak! :D Dlatego napisałem obrywaniem w cudzysłowie. Pobawiłem się w „mały felieton”, który miał pokazać temat trochę inaczej i innym stylem (może dla niektórych bardziej zrozumiałym?). Tym samym (w „obrywaniu”) nie chodziło mi o akt siły i agresji, ale kontrowersyjne zobrazowanie sposobu poznawczego. Na wszelki wypadek, trochę bardziej to rozwinę.
Marketing obecnie dodawany jest do wszystkiego jak pospolita przyprawa. Myślisz spokojnie, że Twoje życie jest wspaniałe. Wchodzisz na blog Alexa – a tu nagle (jak od „oberwania kamieniem”) okazuje się, że masz (albo „wiszą” nad Tobą) poważne kłopoty, np. kredyt na 30 lat, przy niestabilnej pracy; albo problemy z komunikacją i brakiem asertywności (bo siedzisz w pracy od 7 do 23 mimo innej woli).
Podobnie ma się nawiązanie do „bólu” – nie chodzi o ból (fizyczny/mentalny),a o dyskomfort i skuteczne budowanie świadomości. Ból fizyczny, jest klarownym sygnałem, że coś się dzieje nie tak. Dyskomfort łatwo przeoczyć lub zignorować. Jednak odkładanie pokonania przyczyny w czasie, zapracuje na prawdziwy ból i problemy. Dlatego chciałem przybliżyć to pisząc „ból”. Tyle słowem wyjaśnienia.
I jeszcze mała uwaga. Jeżeli ktoś szuka tu bólu, to jest masochistą i zdecydowanie powinien to przemyśleć i przeanalizować :) Oczywiście nie oceniam, zachęcam jedynie do refleksji :)
Alex – „Niektórzy zamiast tego po prostu atakują mnie w przeróżny sposób” Mam trochę inną refleksję – w naszym kraju długo nie będzie polityków na poziomie, chcących zrobić dużo dobrego dla całego kraju i społeczeństwa w długoterminowej perspektywie. Jeśli ludzi takich jak Ty się atakuje, to z politykami będzie/jest tak samo. Szczery, uczciwy człowiek chcący zmienić kraj i mówiący wprost ludziom fakty nie będzie przez ogół lubiany i nie zbierze większości głosów. W zmian do władzy wybierzemy tego, który powie nam że „wszystko może być jak jest” dorzuci parę obietnic.
ps Co do Twoich 7 podpunktów – to jeszcze dużo pracy przede mną. Głównie rozchodzi się o wiedzę/know how które mogę oferować na rynku i większą ilość ciekawych ludzi (w tym wspomnianych kiedyś „bliskich”…) wokół mnie.
Aj tam. Na codzień spotykam ludzi, którzy mimo, że otwiera im się oczy na świat nic nie chcą zmienić. Tak, to ta strefa komfortu. A może tak ma być o na tym polega różnorodność nasza ? Chcesz pieprzyć swoje życie ? OK your choice :) go on !
Ewa W.,
Dziękuję za wskazówki:-)
Piszesz: „Zacznij może od zmiany w myśleniu – przejdź z poziomu “chciałabym” (marzenie) do poziomu “chcę” (decyzja). […] Mnie pomogło, może i Tobie się przyda.” Oj przyda się przyda:-) Lubię Twoje komentarze i myślę że zarówno ten jak i wiele innych przydają się mnie i innym czytelnikom.
Dalej piszesz „Jak nie “wyjdziesz z domu” i nie zaczniesz działać, to nic się nie zmieni, nawet jeśli mapę obejrzysz sto razy.” Wiesz ja nawet jak się zastanowiłam to na różnych polach „wychodzę z domu” i te małe kroczki robię. Ale w tym wszystkim jest też ważne żeby widzieć cały czas ten główny cel. Bo jeśli go nie widzisz to kiepsko z motywacją i wiarą w powodzenie. A jak brakuje wiary to ciężko o sukces „mimochodem”;-) Odnosząc to do postu to właśnie zdałam sobie sprawę, że nigdy nie przerobiłam nawet w mocno ograniczonej formie pracy domowej zadanej tutaj przez Aleksa. Wiem tylko że chcę być szczęśliwa, przebywać z „fajnymi” ludźmi i zarabiać dużo pieniędzy. I nawet nigdy sobie nie doprecyzowałam co to znaczy „fajny” człowiek albo ile to jest „dużo” pieniędzy… I zastanawiam się dlaczego? Chyba dlatego że nauczyłam się oczekiwać od życia tylko ciut więcej niż mam obecnie. Nie stawiam sobie śmiałych celów więc nic dziwnego że ich nie realizuję. Teraz to do mnie dotarło. Może nie jest to „specyficzna ślepota” ale raczej „nawykowa krótkowzroczność”.
Magdalaena
napisałaś „idealny obraz jest – jak to bywa z ideałami – niemożliwy do zrealizowania w większości przypadków. I to niemożliwy w najbardziej obiektywny sposób.”
Zgadzam się z tym, że nie jest możliwe do realizacji to, co bezkrytycznie podpatrujemy u innych. Nie jest też możliwe, aby znaleźć własne szczęście wzorując się na tym, w jaki sposób znaleźli je inni. Co więcej – grozi nam długie błądzenie a nawet klęska, jeśli bezkrytycznie będziemy przyjmować rady, które innym sprawdziły się w życiu. Myślę, że to chciałaś przekazać i dla mnie jest to czytelne w Twoich wypowiedziach.
Tworzymy sobie jakieś wzorce życiowe, ideały, najczęściej wpatrując się w tych, którzy potrafią kreować swój wizerunek Człowieka Sukcesu. Ulegamy koncepcjom wygłaszanym przez autorytety. Co więcej – podporządkowujemy się im, całkiem nieraz bezwiednie, bezkrytycznie i bezwolnie. Szczególnie, że w naszej współczesnej rzeczywistości jesteśmy ciągle bodźcowani i poddawani całej masie wpływów. Większość z nich to niestety techniki manipulacyjne – trzeba więc naprawdę dużej wewnętrznej mądrości i świadomości siebie, aby im nie ulegać. I aby w tym wszystkim się nie pogubić.
Ważne jest to moim zdaniem, aby znaleźć siebie, znać siebie, rozumieć siebie. Aby wiedzieć, co dla mnie konkretnie jest wartością, co mnie ciągnie, jakie mam talenty, co mogę wykorzystać dla dobra siebie i innych ludzi. Pasja życia od tego zależy – czy żyjemy zgodnie ze sobą, czy cieszy nas to, co robimy. Może to być dobry stek, a może być wsparcie swoją obecnością i pracą ludzi umierających w hospicjum. Wszystko zależy, co dla kogo jest najważniejsze, jakie priorytety i wartości w życiu ceni i wybiera.
W swoim życiu poznałem też ludzi, dla których pieniądze, lekkie życie, dobry seks, dobre jedzenie, wcale nie były ważne. Gdy byłem w Indiach zobaczyłem wielu szczęśliwych ludzi medytujących w Ashramach. Cieszą się byciem z innymi ludźmi, poczuciem jedności, wspólnym świętowaniem. Dla mnie – to było jak zjawisko z innej czasoprzestrzeni. Zmieniło to moją perspektywę spojrzenia na własne życie. Nie zostałbym tam, nie mógłbym tak żyć. Ale tak żyć też można. I wielu ludzi tak żyje. Wiele rzeczy w sobie dostrzegłem od tego czasu i moje życie tutaj w Polsce stało się też bardziej twórcze, świadome i przynosi mi więcej radości to, co robię na co dzień.
Ważne moim zdaniem jest więc nie to, co ktoś robi, mówi, radzi nam czy pokazuje jako świetlaną przyszłość, która nas czeka. I nawet nie to, w jakim celu to robi, o co jemu chodzi. To jego sprawa. Istotne jest to, co my z rym robimy – na ile utożsamiamy się z czyimiś tezami, koncepcjami, na ile ulegamy wpływowi takiej osoby, na ile się od niej uzależniamy.
Wolność – to dla mnie słuchanie tego, co mówią inni, uczenie się od innych, ale szukanie odpowiedzi, rozwiązań, mądrości w sobie samym. Wszystko bowiem, co narzucimy sobie wbrew sobie, i tak nie będzie skutkowało – będzie budził się nasz wewnętrzny opór i nic nam z tego nie będzie wychodziło.
Tak więc – trzym się dzielnie Magdalaeno i żyj zgodnie ze sobą. :)
Pozdrawiam, Greg
Greg,
pozwól ze do tego co napisałeś dodam jeden mały kamyk od siebie:
Piszesz: „Może to być dobry stek, a może być wsparcie swoją obecnością i pracą ludzi umierających w hospicjum. Wszystko zależy, co dla kogo jest najważniejsze, jakie priorytety i wartości w życiu ceni i wybiera.”
Dobry stek nie wyklucza wsparcia kogoś, kto tego akurat potrzebuje. To wydaje mi się dość ważne, żeby nie tworzyć fałszywego obrazu, w którem jest „albo-albo”, czyli albo „jem dobre steki, mam swietną prace, dobry seks, wspaniałych przyjaciów” albo „jestem wrażliwy, działam jako wolontariusz w hospicjum, jestem otwartym na potrzeby innych życzliwym człowiekiem”.
Co do życia w zgodzie w własnymi wartościami, nie naśladowania „w ciemno” cudzych modeli życia – pełna zgoda. I dużo na ten temat na tym blogu juz też zostało napisane.:-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W.
to, o czym napisałem, moim zdaniem wyklucza myślenie „albo – albo”. Pisałem i myślałem o tym, że można „tak i tak”. I to jest zasadnicza różnica, bo jeśli myślimy w kategoriach „albo – albo” – to zawsze porównujemy jedną wersję z drugą i różnicujemy je jako lepszą czy gorszą (z naszego oczywiści e punktu widzenia).
A jeśli mamy dążyć do wolności, do szukania samego siebie i nie wzorowania się na innych, to wersja „monna tak” i „można tak” pozwala na istnienie różnic, bez potrzeby zwalczania się wzajemnie i przekonywania innych, że nasza wersja jest najbardziej ok.
Ewo, napisałem też zdanie wcześniej, którego nie zacytowałaś, a które jest znaczące dla kolejnego zdania:
„Pasja życia od tego zależy – czy żyjemy zgodnie ze sobą, czy cieszy nas to, co robimy. Może to być dobry stek, a może być wsparcie swoją obecnością i pracą ludzi umierających w hospicjum.”
I moja dalsza wypowiedź dotyczyła cieszenia się – czyli przeżywania radości w różnych sytuacjach. Ważne, aby umieć się cieszyć z tego, co się wybiera, czego się doświadcza. Co by to nie było. Stek, miska ryżu, piosenka, czy rozmowa z osobą cierpiącą.
Masz oczywiście prawo do intepretacji tego, co odebrałaś z mojej wypowiedzi, bo dla Ciebie to było ważne. Twoja wypowiedź pokazuje, że moja intencja była inna, a Twój odbiór – trochę inny. I tak to zwykle bywa, że słowom innych osób nadajemy swoje własne znaczenie.
Greg,
dziękuję za Twoje uzupełnienie i dodatkowe wyjaśnienie :-) – to co napisałeś teraz jest dla mnie ważnym dopełnieniem Twojego poprzedniego komentarza.
Jak widać nie zawsze to, co przekazujemy jest tak samo jasne i jednoznaczne dla czytającego, jak dla piszącego. :-) I nie jest to w tym przypadku „nadawanie innego znaczenia słowom innych osób”, bo przecież znaczenia słów nie zmieniłam, jedynie inaczej odczytałam to, co chciałeś przekazać.
Niezależnie od tego – dziękuję za dopowiedzenie i kilka dla mnie ważnych myśli.
:-)
Pozdrawiam, Ewa
Dzięki „nośności social media” dotarł do mnie taki link: http://kominek.blox.pl/2007/02/ZASLUBINY-Z-GLUPOTA.html Przykład jak w mocny i wulgarny sposób można opisać to o czym mówi Alex. De facto język Kominka w wielu przypadkach/grupach może być bardziej skuteczny niż wyważone i inteligentne posty Alexa. Pzdr
Maciej
Jak już linkujesz do takiej strony, to proszę zadaj sobie trudu aby własnymi słowami nieco skomentować współzależności, które widzisz :-)
Co do języka, to w „mocny i wulgarny” sposób potrafi to zrobić każdy przygłup, co najlepiej widać np. po niektórych politykach w telewizji.
Robienia tego w wyważony i kulturalny sposób trzeba się nauczyć i miedzy innymi po to jest ten blog. To potem bardzo procentuje w życiu, zwłaszcza jak ktoś chce wyjść poza tę grupę, co potrzebuje „mocno i wulgarnie” :-)
Pozdrawiam serdecznie z Eurocity Berlin-Warszawa
Alex
Hmm, zawsze zastanawiało mnie jakim cudem ten człowiek (mowa o Kominku) jest w stanie trafić do jakiejkolwiek kobiety, „przemówić jej do rozsądku” (pod koniec zalinkowanego wpisu wyraża taką nadzieję), uprzednio nazywając ją głupią c*pą. Tym bardziej dziwią mnie kobiety, które piszą pod takim postem peany na jego cześć, mówiąc jaki to jest wspaniały i jak to za jego zasługą zmienił się ich światopogląd. Nie mówię tego wszystkiego, bo czuję się obrażona albo coś w tym stylu, bo szczerze mówiąc średnio obchodzi mnie to, co sądzi o mnie ktoś taki. Raczej zdziwiona, zaciekawiona samym zjawiskiem. To taka mała dygresja.
Alex, co do mojego poprzedniego wpisu to jego pierwsze zdanie było żartem. Na pewno załapałeś, ale mówię to na wszelki wypadek, gdybyś jednak postanowił porzucić tego typu tematy;). Twój blog zawiera naprawdę dużo wartościowych informacji i jest moim zdecydowanie ulubionym, więc nie zmieniaj nic, proszę:). A jego dużym atutem jest właśnie między innymi to, że precyzujesz swoje myśli w kulturalny sposób.
Jeśli takie spotkanie, o jakim piszesz będzie organizowane, to chętnie się pojawię.
Bardzo dziękuję za komplement:).
Artur,
Taka metka jest okropnie krzywdząca. Na szczęście w moim otoczeniu nie spotykam się z taką postawą zbyt często, choć skłamałabym mówiąc, że wcale.
Co do pisania -bardzo mi miło, że tak twierdzisz:). Szczerze mówiąc trochę o tym myślałam w ostatnim czasie. Póki co ograniczę się do szuflady, a raczej folderu, ale za jakiś czas zamierzam zrobić z tym coś więcej:).
pozdrawiam
Malwina.
Witam wszystkich serdecznie.
Ponieważ jestem tutaj nowicjuszem to nieśmiało…chciałbym podzielić się (ze swojego doświadczenia) inną trudnością występującą podczas wychodzenia ze swojego świata.
Chodzi o „naukowców”…
W przypadku owego plemienia czynnikiem inicjującym proces byli naukowcy, którzy znaleźli to plemię.
W przypadku człowieka musi również wystąpić jakiś czynnik inicjujący i musi on zostać „podjęty” aby nastąpiło próba wyjścia.
W moim osobiście przypadku tym czynnikiem było uczucie „uderzania głową o sufit” obecnego osobistego świata i wrażenie jakiegoś zamknięcia w zbyt małym pudełku.
Po dośc długim czasie trwania w tym dyskomforcie proces ruszył dość dynamicznie. (to oczywiście moje subiektywne odczucie dziecka prującego bez kasku na motorowerze 30km/h:))
W tym momencie pojawia się kolejny „problem”: w jaki sposób względnie szybko przetestować (zweryfikować) inne światy pod kątem ich przydatności i atrakcyjności dla siebie.
… i stąd moje częste wizytowanie tego bloga.
Pozdrawiam
mario
Witajcie,
Chętnie podzielę się z Wami pewną historią która, choć wydarzyła się w zupełnie innej części świata na początku XX wieku, pokazuje podobne zjawisko do tego poruszanego w poście i jego konsekwencje:
„’A certain Greenland Eskimo, (…) was taken on one of the American North Polar expeditions a number of years ago. Later, as a reward for faithful service, he was brought to New York City for a short visit. At all the miracles of sight and sound he was filled with a most amazed wonder. When he returned to his native village he told stories of buildings that rose into the very face of the sky; of street cars, which he described as houses that moved along the trail, with people living in them as they moved; of mammoth bridges, artificial lights, and all the other dazzling concomitants of the metropolis.
„’His people looked at him coldly and walked away. And forthwith throughout the whole village he was dubbed „Sagdluk,” meaning „the Liar,” and this name he carried in shame to his grave. Long before his death his original name was entirely forgotten.
“When Knud Rasmussen made his trip from Greenland to Alaska he was accompanied by a Greenland Eskimo named Mitek (Eider Duck). Mitek visited Copenhagen and New York, where he saw many things for the first time and was greatly impressed. Later, upon his return to Greenland, he recalled the tragedy of Sagdluk, and decided that it would not be wise to tell the truth. Instead, he would narrate stories that his people could grasp, and thus save his reputation “
„’So he told them how he and Doctor Rasmussen maintained a kayak on the banks of a great river, the Hudson, and how, each morning, they paddled out for their hunting. Ducks, geese and seals were to be had a-plenty, and they enjoyed the visit immensely.
„’Mitek, in the eyes of his countrymen, is a very honest man. His neighbors treat him with rare respect.’
(historia pochodzi z jednego z wydań “The American Magazine” i jest autorstwa Carla Lomena, który swego czasu stworzył „reniferowe imperium” na Alasce)
Ale jako że jest to także blog praktyków to podrzucę też przykład z własnej praktyki z ostatnich dni:
Obecnie przebywam na wymianie w ramach programu Erasmus w Hiszpanii. Jednym z wielu bardzo różnorodnych aspektów Erasmusowego życia jest współdzielenie mieszkania z innymi studentami z wymiany. Z jednym z moich współmieszkańców dopiero ostatnio zacząłem próby nawiązywania bliższych kontaktów. W dwóch kolejnych rozmowach dotyczących ludzkich możliwości, w odpowiedzi na moje przykłady z życia i praktyki spotkałem się z zachowaniem opisanym w poście:
„Inteligentni i wykształceni (?) ludzie zdają się wyłączać nie tyle wzrok jak ci tubylcy, ale cały proces postrzegania i myślenia, koncentrując się głównie na pokazaniu, że ta rzeczywistość o której im opowiadam lub wręcz pokazuję w praktyce jest iluzją. Niektórzy zamiast tego po prostu atakują mnie w przeróżny sposób, inni uważają za wyjątkowego człowieka, któremu „się udało”.
W przypadku mojej rozmowy z owym współlokatorem skończyło się na nazwaniu mojego sposobu postrzegania świata egoistycznym i głupim, ciężkim wzdychaniem, argumentom że „mi się akurat udało” w połączeniu z niechęcią (głuchotą?:) wysłuchiwania moich argumentów i ciągłym wchodzeniem w pół słowa. A to wszystko przy luźnym podejściu do rozmowy i autentyczną ciekawością z mojej strony.
W związku z powyższym i z tym, że obecnie w całej Walencji jest potężny nadmiar wolnych pokoi do wynajęcia, postanowiłem nacisnąć „eject” i zmienić towarzystwo.
Efekt?
Przeprowadzka była kwestią kilku godzin, a w efekcie piszę do Was z pokoju z widokiem na palmy i morze śródziemne z bechmurnym niebem w tle, którego koszty wynajęcia są porównywalne ze stancjami w moim rodzimym mieście i w towarzystwie, które jak dotąd wydaje się o wiele bardziej życiowo i światopoglądowo kompatybilne.
Ale pewnie znowu mi „się udało” :)
pozdrawiam,
Michał
To taka moja najmojsza rzeczywistość, przyjemnie się czytało Alexie ;) Zastawiając się jednak chwilę dłużej, to w jednym punkcie ostatnio zauważam istotne braki (przykładając do rzeczywistych potrzeb).
Pozdrawiam wieczornie :)
Aleksandra Mroczkowska
notabene: Alexie, po tym poście natchnęło mnie, by zadać ci pytanie: ile czasu zajęło ci otaczanie się ludźmi, którzy w pozytywny sposób oddziałują na Twoje życie? Mam tu na myśli też etap „plewienia” z mało pozytywnych jednostek.
Alexie
„W momencie, kiedy próbuję ich choćby mentalnie wywieźć ze znanego im świata, to zaczyna się prawdziwa jazda”
Gdy pojawiłeś się w grupie modelarskiej i zaproponowałeś, w sposób nienachalny przecież, pomoc w formie doradztwa zareagowałem dwoma murami: po pierwsze pomyślałem „Kim jest ten gość, że ma mi mówić, jak żyć?”. Po drugie bałem się, że to kolejna próba (miałem wcześniej takie doświadczenia) wkręcenia mnie w jakiś niezdrowy układ. Mimo tych obaw polemizowałem z Tobą, mam nadzieję, że zawsze w granicach dobrego smaku. Byli jednak tacy, którzy stanowczo ową granicę przekraczali. Z prostej przyczyny – strachu! A strach (nie mylić z ostrożnością) jest złym doradcą.
„Przy tych, które nie funkcjonują zapytajcie dlaczego właściwie nie? Co Was powstrzymuje i jak długo chcecie jeszcze czekać?”
Wciąż nie znalazłem drogi, tej swoistej, mojej drogi. Szukam.
Pozdrawiam serdecznie
Piotr
Witam,
widzę sprzeczność w pierwszych dwóch punktach:
„Nie macie problemów finansowych
i
zarabiacie na życie robiąc to co lubicie”
Przerabiam ten problem od wielu lat. Odkąd sporo lat temu skończyłem 16 lat, marzę, by być pisarzem. W wieku szkolnym napisałem jedną powieść, którą pokazałem pewnej dziennikarce, a ta powiedziała mi wtedy, że mam talent. Czyli powinienem zarabiać na życie pisząc powieści. W Polsce żyć z pisania literatury jest niemożliwe. Tę kwestię rozwija m.in. artykuł: http://wyborcza.pl/1,75475,8974566,Napisales_ksiazke__Pozyjesz_100_dni.html.
Pracuję w zupełnie innej branży, z rygorem od-do, tak jak miliony ludzi i praca ta drenuje mnie na tyle, że nie mogę nic napisać po. Do pisania naprawdę jest potrzebny spokój, dużo spokoju; wiem, bo próbowałem to uporządkować. Pisarstwo jest dla mnie funkcją natchnienia – historie przychodzą do głowy i jeśli coś z nimi nie zrobię, odchodzą. A one przychodzą np. tuż przed zaśnięciem, kiedy oczy mi się same zamykają, albo w kościele, albo w czasie przerwy śniadaniowej. Niektóre pomysły, całe zdania, udaje mi się zanotować na gorąco, ale aby z tego powstało coś więcej, musiałbym systematycznie i dużo pracować nad tym – tylko nad tym. Za to nikt nie zapłaci, w najlepszym razie przez pierwsze kilka lat.
A może dobry pisarz to głodny pisarz? Już nieraz wyobrażałem sobie, że rzucam swoją pracę dającą mi względną stabilizację i idę za głosem pragnienia. Ale wtedy odrzucam punkt 1 programu, że nie mam problemów finansowych. Nie chcę ich mieć. Nie zafunduję ich ani sobie, ani tym bardziej swoim dzieciom. Może mógłbym zmienić pracę na taką, w której nie trzeba pracować, i w której dużo płacą, tak abym miał wreszcie czas i środki na pisanie? Albo założyć swoją firmę, z której pieniądze same będą rosły na koncie? Lubię wymyślać bajki. A życie to nie bajka. I nie mówię tego z pesymizmem, bo życie nie jest ani dobre, ani złe; tak jak prawa fizyki stawia nam tylko pewne wymagania.
A może jestem jeszcze na coś ślepy? Nie wykluczam tego. Wciąż nie tracę nadziei, że pewnego dnia przełamię tę sprzeczność, mimo że od wielu lat nie mogę. Jak na razie uważam, że przedstawiony w poście model życia nie zawsze się sprawdza, a życie potrafi zweryfikować najbardziej błyskotliwe teorie i programy pławiących się w mądrości coachów (tfu, jakie okropne słowo). Pozdrawiam wszystkich.
Malwina
Piszesz: „zawsze zastanawiało mnie jakim cudem ten człowiek (mowa o Kominku) jest w stanie trafić do jakiejkolwiek kobiety,..”
Kobiety są różne, zapewne są i takie, które potrzebują takiego traktowania :-)
Mario
Pytasz: „w jaki sposób względnie szybko przetestować (zweryfikować) inne światy pod kątem ich przydatności i atrakcyjności dla siebie. „
Nie mam ogólnie ważnej metody. Po prostu próbuję i staram się odcyfrować „wczesne znaki”
Michał Hubicki
Dziękuję za ciekawa historię. Ja na tym blogu mam często taki sam dylemat jak ten drugi Eskimos (Inuit) :-)
Jak bym pisał co możliwe jest naprawdę, to reakcje byłyby o wiele gwałtowniejsze od tych, które już widywaliśmy na blogu :-)
Gratuluję dobrego użycia „eject” :-) widzisz, że warto było.
Aleksandra Mroczkowska
Pytasz: „ile czasu zajęło ci otaczanie się ludźmi, którzy w pozytywny sposób oddziałują na Twoje życie? „
To jest ciągły proces, bo ludzie z naszego otoczenia (ci „dobrzy”) też wykruszają się w naturalny sposób.
PiotrP
Piszesz: „Wciąż nie znalazłem drogi, tej swoistej, mojej drogi. Szukam. „
Ja też :-) Tylko chyba nauczyłem sie, aby to szukanie było bardzo przyjemne :-)
Piotr Ś.
Piszesz: „widzę sprzeczność w pierwszych dwóch punktach:
“Nie macie problemów finansowych
i
zarabiacie na życie robiąc to co lubicie””
Widzisz sprzeczność, czy nie potrafisz tego pogodzić we własnym życiu? Bo to dwie różne rzeczy!
Dziwnym dla mnie jest Twoje stwierdzenie: „W wieku szkolnym napisałem jedną powieść, którą pokazałem pewnej dziennikarce, a ta powiedziała mi wtedy, że mam talent. Czyli powinienem zarabiać na życie pisząc powieści. „
W wieku szkolnym pewna młoda kobieta powiedziała mi że mam talent do całowania i jeszcze paru podobnych czynności :-). Czy to oznacza, że powinienem zarabiać takimi rzeczami??? W międzyczasie wypróbowałem wiele innych możliwości i niektóre z nich okazały się zarówno satysfakcjonujące jak i bardzo lukratywne. Co nie przeszkadza mi ciągle całować z wielką przyjemnością :-)
Rozumiesz, czy powinienem dokładniej wytłumaczyć?
Twoje problemy z pisaniem książki rozumiem, mam podobnie, bo moja musi konkurować z wieloma przyjemnościami życia :-)
Piszesz: „Może mógłbym zmienić pracę na taką, w której nie trzeba pracować, i w której dużo płacą..”
W polskiej rzeczywistości gospodarczej musiałbyś do tego być „krewnym lub znajomym królika” i to z umocowaniami politycznymi. Sprawiałoby CI to satysfakcję??
Dalej: „uważam, że przedstawiony w poście model życia nie zawsze się sprawdza …”
Jesteś pewien, że ten post przedstawia jakiś model życia??? Zrozumiałeś jego główne przesłanie???
Pozdrawiam
Alex
Drogi Alexie,
postaram się wyrażać bardziej precyzyjnie, tak abyś mógł lepiej zrozumieć co mam na myśli.
1. Piszesz „Widzisz sprzeczność, czy nie potrafisz tego pogodzić we własnym życiu? Bo to dwie różne rzeczy!” Nie potrafię tego pogodzić we własnym życiu, czyli z mojego punktu widzenia tkwi w tym sprzeczność. Nie mówię oczywiście za wszystkich.
2. Piszesz: „Dziwnym dla mnie jest Twoje stwierdzenie: „W wieku szkolnym…” Odwołując się do historii z wieku szkolnego chciałem powiedzieć, jak długo trwa ten wątek w moim życiu, nie że jest to jedyna przesłanka pozwalająca mi myśleć o pisaniu. W komentarzu do postu trudno opowiadać całe życie, ale pragnienie pisania uparcie powracało do mnie przez wszystkie późniejsze lata, mimo że starałem się nieraz je wyprzeć jako pragnienie nieżyciowe. Efektem tego jest mój dzisiejszy zawód związany z produkcją oprogramowania. Warto ponadto zauważyć, że porównanie, które zastosowałeś jest dość obrazowe, ale nieadekwatne. O ile z pisaniem zapewne można całkiem poważnie wiązać przyszłość zawodową (choć nie bez naiwności), o tyle nikt przytomny nie będzie wiązał swojej przyszłości zawodowej z całowaniem.
3. W moich zdaniach o pracy, w której nie trzeba pracować była aż nadto widoczna – moim zdaniem – ironia, nie zaś przekonanie, że chciałbym mieć taką pracę.
4. Piszesz: „Jesteś pewien, że ten post przedstawia jakiś model życia??? Zrozumiałeś jego główne przesłanie???”
Odebrałem Twój post jako zachętę do zmiany życia w taki sposób, aby uczynić je spełnionym, szczęśliwym, w czym przeszkadzają nam nasze własne ograniczenia. „Materiał pomocniczy” służy temu, aby zweryfikować czy potrzebujemy tej zmiany lub czy w ogóle potrzebę zmiany dostrzegamy. Czy możesz teraz odpowiedzieć sobie na swoje pytania?
W kontekście Twojego postu słowo „model” nie wydaje mi się wcale złe, bo ostatecznie zmiana życia w taki sposób, że na wszystkie punkty „materiału pomocniczego” odpowiemy twierdząco jest niczym innym jak przejściem od modelu życia niepełnego, sfrustrowanego do życia spełnionego, szczęśliwego.
I jeszcze jedno pomyślałem: wyjście ze swojego własnego małego terytorium może nie być jedyną granicą do pokonania. Wyzwania wyprzedzają nas o krok całe życie. Można poznać cały kraj, potem kontynent, świat, wreszcie ograniczeniem okaże się kosmos. Ciekawi mnie czy Ty aktualnie czujesz się całkowicie wyzwolony ze ślepoty?
Pozdrawiam,
Piotr
Alex,
wydaje mi sie, ze trudno wyjsc poza wlasne ograniczenia bez zewnetrznej stymulacji. Jezeli zmieniamy nasz punkt widzenia, to czesto na podstawie obserwacji, rozmow, wyjazdow. Warto zatem rozmawiac z innymi ludzmi i popdatrywac innych ludzi. Chociaz nie wykluczam mozliwosci zmiany swojej postawy na zasadzie eksperymentowania na sobie bez impulsu z zewnatrz :-)
pozdrawiam ze slonecznej Germanii :)
Gabi
Piotr Ś,
chyba jednak nie przeczytałeś tego postu z uważnościa. Dlaczego tak uważam? Bo wówczas zauważyłbyś ten tekst Alexa:
„ja mimo wielu lat pracy nad sobą ciągle odkrywam u siebie takie „kwiatki”, jak te o których piszę w tym poście, więc wcale nie jestem lepszy!”
Tu jest właśnie odpowiedź na pytanie, które zadałeś Alexowi, a mianowicie „Ciekawi mnie czy Ty aktualnie czujesz się całkowicie wyzwolony ze ślepoty?” :-)
Pozdrawiam, Ewa
Piotr Ś.
Dziekuje za wyjaśnienia.
Ad1) Radzę Ci w takich sytuacjach używać innego określenia, bo będziesz często niewłaściwie rozumiany
Ad2) Teraz rozumiem Twoje intencje. Co do nieadekwatności mojego porównania to zauważ że powiedziałem „ do całowania i jeszcze paru podobnych czynności „ :-) a ten zestaw teoretycznie dawałby tez możliwości przyszłości „zawodowej” :-)
Ad3) Piszesz: „ była aż nadto widoczna – moim zdaniem – ironia, nie zaś przekonanie„
Widzisz jak niebezpieczny jest ten sposób komunikowania? Lepiej mówic wprost to, co ma się na mysli albo uzywac metafor.
Ad4) Niestety tutaj rozminąłes sie z moimi intencjami. Zależało mi na tym, aby kazdy Czytelnik zweryfikował obszary swojej „ślepoty”, to bardzo mu pomoże niezależnie od tego jaki model zycia chce obrać
Co do Twojego pytania „czy Ty aktualnie czujesz się całkowicie wyzwolony ze ślepoty? „ to widze, że Ewa W juz Ci odpowiedziała :-)
Gabi
Piszesz: „trudno wyjść poza własne ograniczenia bez zewnętrznej stymulacji.”
Zgadzam się z Tobą. Dlatego dbam w moim życiu o intensywna i wszechstronna stymulację, czasem nawet z tym przesadzam :-) Oczywiście sama stymulacja bez refleksji i działania niewiele nam da, jest jednak dobrym początkiem.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ewa W., Alex: w ferworze dyskusji zapomniałem o tym zdaniu. Dziękuję za jego przytoczenie, bo ono daje mi odpowiedź na moje pytanie. Pozdrawiam.
Witaj Alex, temat wciąż dla mnie aktualny. Po pierwszym przeczytaniu poszerzyło się znacznie moje pole widzenia – dzięki temu jakość mojego życia sukcesywnie wzrasta, co oczywiście daje mi dużo radości i motywacji do dalszego działania. Co jakiś czas wracam do tego postu i przypominam sobie ile jeszcze przede mną :). Dziękuję! :D Pozdrawiam
Agata