Właśnie wróciłem z ogromnej party na ulicach Berlina, gdzie ponad milion ludzi kibicowalo Niemcom w meczu z Portugalią. Doskonała zabawa. Normalnie piłka nie interesuje mnie wcale, od czasu do czasu trzeba jednak przetestować coś nowego, a mieszkając tak niedaleko berlińskiej Fun Mile to prawie obowiązek :-)
No, ale nie o tym chcę pisać. W czasie meczu była taka sytuacja, kiedy to przy stanie 1:0 dla Niemców, w zamieszaniu pod bramką Portugalii jej obrońca skierował piłke do własnej siatki. Katastrofa!! Mecz o tak wysoką stawkę i taki błąd!! Co było interesujące, to reakcja kolegów nieszczęsnego zawodnika. Nie robili mu zarzutów, czy wręcz awantury. Przeciwnie, jeden ze współgraczy podszedł do niego i zaczął go pocieszać, jakby mówiąc „nie przejmuj się, teraz musimy grać dalej aby wygrać”. I cała drużyna bardzo walecznie starała się odrobić stratę.
Spójrzmy teraz na siebie. Jak często my, jako managerowie, członkowie zespołu w pracy, czy nawet partnerzy w życiu osobistym reagujemy w zupełnie inny sposób na mniejsze, czy większe błędy innych, demotywując ich, bądź nawet zniechącając kompletnie? Moja obserwacja wykazuje, że w większości przypadków ludzie odpowiadają na błędy drugiej strony agresją, zarzutami, obwinianiem, złością. I dzieje się tak często nie tylko w sprawach życia czy śmierci, ale też przy rzeczach względnie błahych. Do czego jest to dobre??? Jak wpływa to na dalsze nasze kontakty z ludźmi, z którymi często musimy „grać ten mecz” znacznie dłużej niż 90 minut???
Rita, tutaj masz przykład jednego z wielu szkodliwych programów i wzorców zachowań, które ciągle są powielane przez represyjne wychowanie w Polsce. Jak się dobrze zastanowimy, to znajdziemy mnóstwo takich przykładów wokół nas.
Moje zalecenie: Niech każdy intensywnie zastanowi się, kiedy i jak często reaguje negatywnie w takich sytuacjach. Dla mnie takie spojrzenie na siebie było kiedyś dużym szokiem i myślę, że jak zrobicie to uczciwie, to może być takim dla wielu z Was. Całe szczęście, że to jest tylko pierwszy krok ku lepszemu, bo potem macie możliwość, aby tę swoją reakcję zmienić. Wierzcie, że warto, żyje się znacznie lepiej i ma się lepsze relacje z innymi.
Powodzenia w samoanalizie i wprowadzaniu zmian!!
PS: Jak już to zmienimy u siebie, to możemy szukać partnerów, którzy też będą mieli takie spokojne i wspierające podejście do naszch błędów. To zmieni w dużym stopniu jakość Waszego życia.
Ja też oglądałem ten mecz, chociaż normalnie nie jestem wiernym kibicem tej dyscypliny. Ponieważ nie posiadam telewizora wybrałem się do pubu. Tak jak wielu, sądząc po komentarzach przy stolikach, w momencie strzelenia przez zawodnika portugalskiego samobójczego gola, również i ja myślałem przede wszystkim o tym, co przeżywa ów zawodnik w takim momencie, podczas tak ważnego meczu.
I chociaż widziałem zachowanie jego kolegów z zespołu (pocieszanie, klepanie po ramieniu etc.) zupełnie uciekło mi to zdarzenie jako ważny „szczegół” w kontekście pracy każdego menedżera. Proste, a jak efektywne, jak wpływające na motywację. Pomijam tutaj fakt, że jest to zachowanie bardzo przydatne społecznie i dotyczące praktycznie każdego człowieka, zachowanie, które powinno być już kształotowane bardzo wcześnie, jak nie w rodzinie to może przynajmniej w szkole.
Przyznaję, że zostałem zawstydzony przez Alexa, bo chociaż widzę tę samą sytuację, w tym wypadku zdarzenie podczas meczu, nie zauważam szerszego kontekstu. Życie codziennie dostarcza nam praktycznych lekcji do zastosowania od zaraz, w życiu menedżera też. Wystarczy tylko świadomie obserwować i wyciągać wnioski, szukać analogii i próbować stosować we własnej praktyce życiowej i zawodowej. Wydaje się to takie proste. A jednak nie do końca.
Żeby do końca nie było tak krytycznie w stosunku do własnej osoby postanowiłem wykorzystać komentarz Alexa jako inspirację oraz toczące się jeszcze World Cup 2006 i podzielić się obserwacjami właśnie ze wspomnianej imprezy w kontekście motywacji (też w relacji menedzer – pracownik).
Ci którzy oglądali mały finał Niemcy- Portugali na pewno zauważyli, że bramki niemieckiej bronił nie Lehmann (Nr 1 reprezentacji) a Nr 2 Kahn. Inicjatywa, aby tak się stało wyszła właśnie od Lehmanna. Moim osobistym zdaniem jest to doskonały przyład podzielenia się nie tylko odpowiedzialnością, a już ten fakt sam w sobie jest bardzo motywujący, ale podzielenie się także sukcesem. Wczorajsza gra Kahna była rewelecyjna. Był poprostu tam, gdzie powinien być. Widać było, że przystąpił on do meczu bardzo skoncentrowany i zarazem zmotywowany. Co by było gdyby puścił o jeden gol więcej niż przeciwnicy. Chciał wypaść jak najlepiej i udowodnić sobie i innym, że zasłużył na ten kredyt zufania, jakim obdarzył go Lehmann i Klinsmann (niemiecki coach), którzy nie musieli tego robić, tym bardziej, że dotychczasowe dobre występy kadry niemieckiej były m. in. zasługą bramkarza Nr 1 czyli Lehmanna. Tak na marginesie ciekaw jestem czy Lehmann oddałby miejsce w bramce gdyby gra toczyła się o 1 miejsce a nie o 3.
Druga obserwacja, to postawa niemieckiego coacha Klinsmanna. Na pewno zauważyliście, że osobiście dziękował, zresztą w sposób nie wymuszony, ale autentyczny i serdeczny, każdemu zawodnikowi schodzącemu z boiska. Poza tym jego zachowanie podczas całego meczu świadczyło o tym jak bardzo jest zaangażowany w to co dzieje się na boisku (spontaniczne reakcje, bieżąca obserwacaja) oraz w to co ma się na nim zadziać (chłodna kalkulacja, rozmowy z asystentami, przewidywanie wydarzeń – zmiana zawodników). Zachowywał się jak menedżer-coach w jednej osobie. I to przyniosło rezultaty. Tak na marginesie to Klinsmann w swoim kraju przed mistrzostwami wcale nie miał dobrej prasy. Był krytykowany m.in. za zbyt „amerykańskie” podejście do bycia coachem. Ale on robił swoje. Wierzył w to co robi i osiągnął niespodziewane rezultaty. Z tego co wiem, w Niemczech mówi się, że jest to jego początek jako coacha kadry narodowej, który poprowadzi ten kraj do Mistrzostwa Świata w 2010 w RPA.
Trzecia „motywacyjna” obserewacja, to ceremonia wręczenia brązowych medali Niemcom. Pomijam fakt kto tam był, bo byli tam m.in. Platini, Beckenbauer czy wreszcie sama pani kanclerz Merker. Mnie zaskoczyło i zrobiło na mnie wrażenie zachowanie tych ludzi. Wszysko odbyło się na dużym luzie w atmosferze serdeczności. Nie ograniczono się wyłącznie do suchego podania ręki i wręczenia medali. Każdy z VIP-ów znalazł czas na zamienienie kilku słów z zawodnikami i trenerami, a pani kanclerz z pękiem medali na ręku ściskająca Klinsmanna to był dopiero budujący widok, który na długo pozostanie w głowach, nie tylko zawodników, ale i Niemców.
Myślę, że wymienione zachowania zarówno zawodników, trenerów, jak również oficjeli są jak najbardziej do wykorzystania w zyciu, także tym w roli menedżera. Ja przynajmniej zamierzam to zastosować w swojej praktyce zresztą nie tylko zawodowej.
Przed nami wielki finał. Dziasiaj zamierzam go potraktować nie tylko jako wyłącznie miło spędzony przy piwie i w miłym towarzystwie czas. Planuję bardziej świadomą obserwację w trochę szerszym kontekście aniżeli sama gra, choć ta będzie pewnie sama w sobie bardzo ciekawa.
Alex, dziękuję bardzo za kolejną inspirację!
Serdecznie pozdrawiam,
Robert
PS 1. Czy nie uważacie, że nazywanie osoby odpowiedzialnej za polską kadrę narodową, mianem SELEKCJONERA jest samo w sobie demotywującym zjawiskiem. Przynajmniej dla mnie słowo selekcjoner w języku polskim ma negatywny wydźwięk. Osoba ta ma przecież TRENOWAĆ- COACHOWAĆ (brak odpowiednika w j.polskim) najlepszych, wybranych spośrówd wielu.
PS 2. Alex, jesteś tam na miesjscu i masz w związku z tym obserwacje z pierwszej ręki. Czy prawdą jest, że te Mistrzostwa zmieniły podejście i nastawienie do życia Niemców. Przynajmniej takie dochodzą komentarze prasowe.
Robercie
Właśnie wychodzę na wielki finał, jak bede w stanie to napiszę po party w nocy, jeśli nie to jutro po południu (mam rano spotkanie)
Dobrej zabawy!!
Alex
Cześć,
Ciekawym aspektem jest też zachowanie jakie indukujemy naszą reakcją w człowieku, który popelnił ten blad. Piszę to oczywiscie ze swojej perspektywy i nie wiem na ile jest to uniwersalne, ale uważam, że jeżeli w przypadku błędu spotykamy sie z nasilonym atakiem, to naturalna reakcją jest opór i wyszukiwanie argumentów usprawiedliwiających. Sporą część energii zużywana jest własnie na tę obronę, zamiast na próbe konstruktywnego naprawienia sytacji.
W przeciwnej sytuacji, jeżeli ja popełniłem jakiś błąd, a ktoś powie „O.K. zdarza się, gramy dalej” to czuję się zdecydowanie bardziej odpowiedzialny za to co się stało i jeszcze bardziej usiłuje naprawić sytuację.
Myślę, że ten przykład pozytywnego coachingu, który opisał Alex jest niesamowicie prosty i skuteczny, ale z drugiej strony tak jak napisał Robert, przelożenie tego na praktyke, życiową nie jest zawsze prostą sprawą.
Jesli chodzi o nastawienie Niemców do mistrzostw, to akurat tak sie sklada, że jestem teraz w Niemczech i muszę przyznać, że mnie troszke ta cala futbolowa goraczka irytuje. W gazetach WM, w telewzji WM, otwieram lodowke tez WM :) Fakt, ze nie jestem fanem piłki nożnej, ale stopien zmasowania w Niemczech wszystkiego co związane z mistrzostwami trochę mnie przytłacza (chyba z 90% wszystkich reklam opiera się o piłkę..).
Ciekawą rzeczą jest to, że ostatnio trafilem na badania ze stycznia 2006, które pokazują, że ponad 50% Niemców zalicza się do grupy „odrzucającej” mistrzostwa ( pdf z wynikami dostępny na stronie: http://www.tns-emnid.com/pdf/top-thema-semiometrie/TopThema01_06_Fussball_TNS.pdf -niestety tylko wersja niemiecka). Być może dużo się od stycznia zmieniło, albo po prostu przeciwnicy WM ulegli presji, ponieważ po tym co się działo na ulicach nie pomyślałbym, że piłkarskich abnegatów może być aż tyle. Kiedys w poradniku Spiegela dla obcokrajowców w Niemczech przeczytalem, ze Niemcy mają bardzo ambiwalentny stosunek do kwestii narodowościowych i raczej nie często można tu zobaczyć niemiecką flage – ostatnie parę tygodni zdecydowanie temu zaprzecza.
No ale pytanie bylo do Alexa, który na pewno ma zdecydowanie szerszy pogląd na tę sprawę :)
Pozdrawiam,
Greg
Robercie
To normalne, że patrząc na tę samą obiektywną rzeczywistość różni ludzie widzą różne rzeczy. To tak naprawdę jest też kwestia świadomości i wytrenowania w ich obserwacji. Nie zapomnij że ja to robię już naprawdę długi okres czasu, więc mam trochą wprawy :-)
Cieszę się, że ten post przynajmniej jednej osobie pomógł rozszerzyć sposób tego patrzenia.
Jeśli chodzi o Klinsmanna, to jest rzeczą oczywistą, że jego praca to tak samo zadanie managerskie, jak np. dyrygenta orkiestry symfonicznej, czy też kierownika sprzedaży :-) Tylko do polskiej reprezentacji jakoś to jeszcze nie dotarło, dlatego mamy selekcjonera i takie wyniki, jakie mamy :-)
Na pocieszenie, taki „management” zdarza się też w wielu polskich „firmach” (w ciudzysłowie, bo tylko umownie można używać w tamtych przypadkach tych słów).
Dobrze że piszesz, iż Klinsmann nie miał dobrej prasy w Niemczech. Rzeczywiście jego podejście było zbyt „amerykańskie” i wielu niedouczonych mądrali wytykało mu to miesiącami. Całe szczęście, wykazał się dużą konsekwencją, dzięki której mógł kontynuować po swojemu i pokazać, że cokolwiek by Niemcy o Amerykanach nie sądzili (a mają generalnie o nich kiepskie zdanie), to metody tychże Amerykanów funkcjonują. Nawiasem mówiąc, podejscie amerykańskich trenerów american football, albo baseball jest bardzo interesujące, sam kiedyś te metody intensywnie studiowałem. Ten temat możemy kiedyś rozwinąć.
Ciekawą sprawą było też docenienie wkładu wszystkich członków teamu, niezależnie od tego, czy był to któryś z gwiazdorów, czy też ostatni pomocnik masażysty, na oficjalnym pożegnaniu na Fun Mile w Berlinie (było nas ponad milion ludzi) wszyscy oni wystąpili w tych samych strojach i każda grupa otrzymała swoje podziękowanie. Tego też wielu managerów mogłoby się nauczyć!
Ciekawe jest to, co piszesz o zachowaniu podczas ceremonii wręczania medali :-)
Twoje zdziwienie jest odbiciem faktu, że (z całym szacunkiem) większość Polaków czerpie swoją wiedzę o Niemcach z filmów typu „Czterej pancerni” itp. albo z mediów, w których często piszą ludzie wiedzący niewiele lepiej i posługujący się tymi samymi stereotypami sztywnych i ponurych Prusaków. Do tego dochodzi dość powszechna nieznajomość języka niemieckiego poza poziom naprawdę podstawowy. Obecna rzeczywistość jest całkowicie inna i choć przykro mi to stwierdzić, to raczej Polacy mogą się od dzisiejszych Niemców uczyć luzu i umiejętności nieskrępowanej zabawy. Oczywiście że sa też rzeczy, które od Polaków mogą nauczyć się Niemcy (sam ostatnio przy coachingu nawrzucałem tutaj komuś:” chcesz to zrobić, to musisz przestać myśleć jak Niemiec i zacząć myśleć jak Polak, bo inaczej będzie z tobą krucho!”, no ale to już inna historia :-)
Myślę sobie, że będzie pożyteczne, jeśli przy okazji wystartuję tutaj nową kategorię postów pod tytułem „Wasz człowiek w Berlinie”, w której będę publikował różne ciekawostki i obserwacje z pierwszej ręki. Wielu ludzi szuka szczęścia w świecie, nie zdając sobie sprawy, jaką fantastyczną metropolię mają ok. 100 km od polskiej granicy.
Do Twoich PS:
1) Słowo selekcjoner pochodzi z czasów minionych i oczywiście ciągnie za sobą równie przestarzałą koncepcję, której rezultaty mogliśmy wszyscy oglądać.
To z tych samych czasów, co „zwis męski” – czyli we współczesnej polszczyźnie krawat :-)
2)To nie tak :-) Te mistrzostwa uświadomiły wielu ludzim spoza Niemiec, że mają totalnie niepasujące do rzeczywistości wyobrażenia o dzisiejszych Niemcach. To jest to zjawisko, o którym wspomniałem powyżej. Faktem jest, że wielu Niemców (i innych mieszkańców takich jak niżej podpisany) zmieniło swoje nastawienie do tej masowej imprezy. To ci, o których Greg pisał, że odrzucali mistrzostwa. Ja dla przykładu chciałem pierwotnie wyemigrować z miasta na czas Mistrzostw :-) Jak z ciekawości zobaczyłem, co sie dzieje na Fun Mile (zaczynała się ok. 900m od mojego mieszkania), to poza okresem, kiedy szkoliłem w Warszawie, chodziłem tam codziennie. Wiele już w życiu widziałem, ale ta atmosfera luzu i wspólnej międzynarodowej zabawy była rzeczywiście jednorazowa. Do tego wszystko tak zorganizowane, ze było bardzo bezpiecznie, a to jest dla mnie ważne.
Jeśli interesuje Was głębsza analiza stosunku Niemców do swojej tożsamości narodowej i jej symboli, to też możemy ten temat rozwinąć, ale musicie dać mi sygnał, że kogoś to naprawdę interesuje, bo sprawa jest troche złożona.
Greg
To podejście, o którym obaj piszemy jest dość łatwe w zastosowaniu, trzeba tylko pozbyć się tych automatycznych i szkodliwych reakcji, troche podobnie jak w przypadku reakcji na ataki werbalne. To jak jazda na rowerze – raz zrobisz dobrze, to funkcjonuje (prawie) zawsze potem.
Zrobiło się już późno, wiec na razie pozdrawiam
Alex
Mam przykre doświadczenia z byłymi przełożonymi, którzy w ogóle nie wykazywali tolerancji dla błędów podwładnych. Nie mogli bądź nie chcieli zrozumieć, że nie ma ludzi idealnych i nieomylnych. Co więcej, oni sami popełniali błędy… Przepraszam, w ich przypadku były to „pewne komplikacje”. ;)
Gdy sam zostałem szefem postanowiłem zmienić panujące na moim terenie działania złe zwyczaje. Pracownicy znają moje podejście – tylko ten, kto nic nie robi nie popełnia błędów. W sytuacji, gdy każdy błąd można naprawić (specyfika mojej pracy) nie widzę sensu wywoływania dodatkowych stresów. Efekt – jakość pracy nie tylko nie pogorszyła się, ale wręcz poprawiła.
Witam!
Taka ciut mała- myśle zabawna dygresja- selekcjoner to w nomenklaturze łowieckiej- a Janas, nasz już ex-selekcjoner narodowy…- jest myśliwym; więc selekcjoner to myśliwy, który potrafi selekcjonować, czyli wybierać sztuki zwierzyny nadające się do odstrzału, celem poprawy ogólnej jakości populacji danego gatunku…
Piotrze
O podejściu do błędów napiszę post jutro.
Bartek
Na razie odstrzelono polską szkołę prowadzenia reprezentacji :-)
Pozdrawiam
Alex
autoanaliza mowi :)
ze gdy owe bledy nie dotycza mojej sytuacji – a niech sie dzieje, usmiechajac sie bede punktowal i staral sie pomoc, jesli zalezy mi na osobie, jesli nie zalezy mozna skorzystac z sentencji, ktorej zwykl uzywac znajomy: 'sa dwa rodzaje problemow: Twoje i moje’ ;)
jesli natomiast owe bledy ciagna mnie w dol trzeba reagowac. w zaleznosci od sytuacji (stresowa, gdy ma sie skonczona ilosc czasu na dojscie do celu – przyklad meczu dobrze to ilustruje) nie od razu, bo przeciez w chwili, gdy problem zaistnial cel jest jasny jest jasny i trzeba poklepac po plecach, pokazac jeszcze raz wskazac dokad dazymy i krzyknac 'do dziela’. potem dopiero (najlepiej gdy emocje opadna), jesli analiza sprawy tak powie trzeba do sprawy powrocic
i znowu trzy grosze ;) heh dodam, ze latwo powiedziec, trudniej zrobic :) ale warto! :)
RM
Teraz mnie zmotywowałeś, do sprawdzenia, czy omówiłem już szczegółowo ten temat i jeśli nie to do napisania postu :-)
Alex,
Twój przykład dobrze oddaje podstawę pracy każdego managera.
Manager i zespół są od siebie zależni w bardzo wielu aspektach pracy.
Jeśli zespół odnosi sukces to menager również, jeśli w zespole źle się dzieje to manager również ma problem.
Naszym celem jest skupienie się na budowaniu pozytywnych relacji z podwładnymi tak, aby stworzyć im komfortowe warunki do realizacji powierzonych zadań i własnego rozwoju.
Tylko wtedy będą mogli osiągać prawdziwe sukcesy. (Tak jak niektóre drużyny na boisku).
MariuszZ
napisałeś : „Naszym celem jest skupienie się na budowaniu pozytywnych relacji z podwładnymi tak, aby stworzyć im komfortowe warunki do realizacji powierzonych zadań i własnego rozwoju.”
Dodajmy do tego jeszcze dostarczenie im odpowiednich zasobów do tej realizacji – z pustego nawet najbardziej zmotywowany Salomon nie naleje :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
100% racji :)