Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Dbaj o kichaczy i zostań jednym z nich

Niektórzy z Was zapewne zastanawiają się, co ma oznaczać to słowo użyte w tytule, więc zacznijmy od niego :-)
W marketingu wirusowym idee, produkty czy usługi rozpowszechniają się w ten sposób, że ich zadowoleni „konsumenci” przekazują informacje o nich osobom ze swojego otoczenia. Te z kolei, po osobistym zapoznaniu się z „obiektem” takiego marketingu opowiadają to innym i w ten sposób, może (choć nie musi) dojść do lawinowego zakażenia szeroko rozumianego „rynku”.
Jeśli ten obiekt jest w dodatku czymś w miarę niepowtarzalnym i wywołującym u odbiorcy opisany przez Toma Petersa efekt „Wow!”, to metoda ta jest bardzo skuteczna. Piszę to z własnego doświadczenia, od 1992 roku „rozprzestrzeniam się” wyłącznie w ten sposób, co jest nie tylko wygodne, lecz też bardzo efektywne kosztowo :-)
Dlaczego o tym piszę? Cóż, po tym jak rozważaliśmy stanie się takim wyjątkowym obiektem warto zastanowić się jak „zainfekować” sobą jak największą część „rynku”. To ostatnie słowo piszę w cudzysłowie, bo niekoniecznie musi tutaj chodzić o rynek sensu stricto.
W takich działaniach szczególną rolę odgrywają ludzie, którzy nie ograniczają się do dania pozytywnej referencji kiedy się ich o nią zapyta, lecz ci, którzy sami z siebie, z własnej inicjatywy mówią o Tobie opowiadając to wszelkim potencjalnie zainteresowanym ludziom. Seth Godin nazywa ich „sneezers„, to dobre określenie, które pozwolę sobie używać tłumacząc je na język polski jako „kichacz” :-).
W tym kontekście mamy dwie rzeczy, na które należy zwrócić uwagę:

1) Jeśli jesteśmy naprawdę dobrzy, to warto mieć w swoim otoczeniu jak najwięcej kichaczy. Ci ludzie bardzo szybko i efektywnie rozpropagują nasze możliwości i osiągnięcia. To zadanie znalezienia takowych nie jest trywialne, bo większość Polaków ma tendencję do dzielenia się narzekaniem i negatywnymi obserwacjami, a to jest dokładnie odwrotność tego, co potrzebujemy. Jeśli więc na waszej orbicie znajdzie się pozytywny „kichacz”, to należy go rozpoznać i traktować z dużą atencją, to jest osoba, która może znacząco przyśpieszyć Waszą karierę!!
2) ze względu na wspomnianą już powyżej cechę Polaków kichacz jest zjawiskiem stosunkowo rzadkim. W związku z tym dobrym sposobem na pozytywne wyróżnienie się z tłumu jest zostanie jednym z nich :-) Jeśli widzimy coś, lub kogoś, kto robi cokolwiek wykraczającego poza szarą przeciętność (może to być w bardzo różnych aspektach i niekoniecznie muszą to być wielkie sprawy), to po spełnieniu warunków wymienionych poniżej zadajmy sobie trudu, aby takie osoby rozpropagować. To nie jest ani trudne, ani nie wymaga wiele wysiłku, a rezultaty dla obydwu stron mogą być bardzo korzystne. Ludzie z klasą, o których „kichasz” z pewnością docenią Twoje zaangażowanie i to czasem w stopniu znacznie większym, niż mogłoby nam się to wydawać.

Zanim jednak zaczniemy „zarażać” innych zwróćmy uwagę na kilka bardzo istotnych punktów:

  • musimy wiedzieć, czy dana osoba życzy sobie takiej reklamy. Nigdy nie zaszkodzi zapytać (ja tak robię), chyba ze sprawa jest oczywista (jak ktoś np. robi stronę w internecie to zapewne będzie się cieszyć z jak najszerszej publiczności)
  • uważamy przy tym na dotrzymanie tajemnicy zawodowej – ja na przykład nie wypowiadam się na zewnątrz o pracownikach moich klientów
  • mówimy tylko prawdę i nic ponadto!!! W końcu chodzi też o naszą osobistą wiarygodność!! Na szczęście w wielu wypadkach wystarczy po prostu zwrócenie uwagi innych na daną osobę lub serwis. Wielokrotnie bardzo pomogłem różnym ludziom mówiąc o nich innym „poznaj tego człowieka i porozmawiaj z nim, myślę że warto”. To nie było trudne i nie wymagało położenia na szalę całej mojej reputacji :-)

Proste, nieprawdaż? Dlatego zachęcam Was do wyświadczania takiej przysługi innym i to najlepiej od zaraz. Najpóźniej po kilku latach zobaczycie ile wygeneruje to dobrej woli w stosunku do Was!

A psik!!!! :-)

Komentarze (31) →
Alex W. Barszczewski, 2007-07-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czy Polacy są więźniami tradycji?

Przeczytałem dziś interesujący tekst anonimowego trzydziestoparolatka na temat rodziny i kwestii posiadania dzieci.

Nie bardzo zgadzam się z jego postulatami zamieszczonymi w końcowej części wypowiedzi (np. „Ja chcę mieć czas, żeby być z moim dzieckiem – państwo i moja korporacja muszą mi to gwarantować.” itp.) niemniej zafrapował mnie opis sytuacji w jego rodzinie i presja rodziców na kontynuację przez syna „tradycyjnego” modelu życia, w którym nikt z zainteresowanych nie był naprawdę szczęśliwy.

Ten opisywany przez niego model „wychowania” był niestety typowy zarówno w moim pokoleniu jak i ewentualnie wśród ludzi nieco młodszych. Zdziwił mnie fakt, że najwyraźniej pokutuje to nadal, przynajmniej w pokoleniu autora tamtego tekstu.

Co prawda widzę wśród wielu młodych ludzi pewien schematyzm w podejmowaniu ważnych decyzji życiowych, niemniej brak mi bezpośrednich doświadczeń z realiami ewentualnej presji rodzinnej w dniu dzisiejszym. Stąd pytania do Was:
Jak jest teraz naprawdę? Na czym polegają ewentualne różnice?

Zdaję sobie sprawę, że Czytelnicy tego blogu nie stanowią próbki reprezentatywnej polskiego społeczeństwa, niemniej będę Wam wdzięczny za wypowiedzi.

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2007-07-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czy Google jest Twoim przyjacielem?

Pytanie zawarte w tytule dotyczy nie tyle Twoich osobistych relacji z tą firmą, lecz bardziej tego, co się pokaże jeśli ktokolwiek wrzuci w wyszukiwarkę Twoje imię i nazwisko.
Żyjemy w takich ciekawych czasach, że poznawszy kogoś ciekawego coraz więcej osób zagląda do netu, aby uzyskać o takim kimś bliższe informacje. I to dotyczy nie tylko spraw biznesowych, lecz także prywatnych. Co powie Google, jeśli ktoś wpisze tam Twoje personalia? W jakim towarzystwie się znajdziesz? Co powiedzą o Tobie Twoje wypowiedzi na forach i blogach? Co powie o Tobie Twoja całkowita nieobecność w Internecie?
Jeszcze w zeszłym roku uważałbym, że takie pytania miałyby praktyczne znaczenie np. w USA, a nie w Polsce. Dziś, choćby po doświadczeniach z tym małym, hobbystycznym blogiem widzę wyraźnie, że przyszło to do nas szybciej, niż myślałem. I nie chodzi tu nawet o fakt nawiązania ze mną kontaktu przez kilka niezwykle ciekawych osób, czy też cytowania mnie w prasie drukowanej.
Bardziej interesujące są „efekty uboczne” dotyczące wypowiadających się tutaj Czytelników. Sięgają one od zgłaszania mi, że ktoś po wielu latach odnalazł kogoś na tym blogu, po takie przypadki jak Seweryna, kiedy dziennikarz „Wprost” odnalazł go dzięki wywiadowi u nas, czy też Kuby, kiedy headhunter po przeczytaniu jego wypowiedzi dotarł do niego poprzez Galerię Czytelników i LinkedIn, aby złożyć mu niezwykle ciekawą propozycję pracy. Razem z komentarzami, które (niestety tylko w rozmowach telefonicznych) słyszę od kilku zaprzyjaźnionych dyrektorów, świadczy to o tym, iż wybrane miejsca w w Sieci czytywane są też przez bardzo zajętych ludzi na wysokich stanowiskach i pozytywne zaistnienie tam może stworzyć szanse do zrobienia sporego skoku w karierze. To samo dotyczy najwyraźniej przynajmniej niektórych headhunterów.
Jak wykorzystać te nowe możliwości?

  • Najlepiej byłoby, aby jeśli macie coś ciekawego do powiedzenia stworzyć na ten temat stronę, albo statyczną, albo lepiej własny blog. W tym drugim przypadku robimy to, jeśli jesteśmy gotowi pisać coś dla innych przez dłuższy okres czasu. Blog, który został zapoczątkowany, a potem zaniedbany (brak nowych postów) też świadczy o jego autorze, tyle że niekoniecznie w pozytywny sposób. Z tego warto sobie zdawać sprawę już na samym początku.
  • Jeśli z różnych powodów powyższe nie jest dla Ciebie praktyczne, to warto przynajmniej w mądry sposób wypowiadać się w miejscach o pewnej klasie i czytelnictwie, jak choćby (bez fałszywej skromności :-)) ten blog. W takim wypadku koniecznie podpisujcie komentarze pełnym imieniem i nazwiskiem, bo jak inaczej ludzie mają się dowiedzieć, że to są Twoje wypowiedzi?? Jeśli do tego masz możliwość zostawienia w takich miejscach Twojego profilu i danych kontaktowych, to zrób to koniecznie. Nie musisz tam publikować domowego adresu ani telefonu, niemniej jakaś możliwość skontaktowania się z Tobą musi być :-)

Tak więc na zakończenie mała rada: zobacz co mówi o Tobie Google i jeśli wynik Cię nie zadowala, to podejmij szybko jedno z powyżej opisanych działań. Szczęście lubi ludzi, którzy stwarzają mu sposobności!!

PS: Ostatnio byłem nieco mniej aktywny z powodu przeładowania zleceniami, jutro kończę ostatnie „oficjalne” (sprzedaż nowych mediów) szkolenie w tym sezonie, co pozwoli mi od przyszłego tygodnia wrócić do regularniejszego pisania, tym bardziej, że w kolejce czeka kilka interesujących tematów

Komentarze (65) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pozycjonowanie się c.d.

Dziś dotarła do mnie najnowsza książka Setha Godina „the dip”

Na samym początki jest w niej kilka stwierdzeń, które warto zacytować w kontekście naszych dyskusji:

„Ktokolwiek będzie miał zamiar zatrudnić cię, kupić od ciebie, polecić cię, głosować na ciebie lub zrobić cokolwiek chcesz aby zrobił będzie się zastanawiał, czy jesteś najlepszym wyborem”

To prawda, czyż sami tak nie robimy?

i dalej, a propos bycia najlepszym na świecie dla takich ludzi (czyli oczko niżej on postulatu bycia jedynym w swoim rodzaju):

„Najlepszy jako: najlepszy dla nich, właśnie teraz, w oparciu o to, w co wierzą i co wiedzą. Na świecie w znaczeniu: w ich świecie, świecie do którego mają dostęp”

Myślę, że jeśli zastąpimy w powyższych cytatach słowo „najlepszy” przez „jedyny w swoim rodzaju” to będziemy mieli niezłe uzupełnienie naszych uprzednich rozważań.

Nawiasem mówiąc sama książka nieco mnie rozczarowała. Mały format i tylko 76 stron tekstu (za prawie 13 USD), do tego jak dla mnie za mało konkretnego „mięsa” w podstawowym temacie, a mianowicie kiedy jest mądrze zaprzestać działań w obliczu trudności, a kiedy nie. To co autor napisał można by zawrzeć w dłuższym poście na blogu, albo artykule.

Z drugiej strony, jak tak patrzę na książkę składającą się tylko z ok 90000 znaków, to napisanie jej nie zdaje się to być tak czasochłonnym przedsięwzięciem :-) Może jednak zabiorę się kiedyś za tę, którą mam w głowie (tę dla facetów :-))

Komentarze (20) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jeszcze o pozycjonowaniu się

W komentarzach do mojego poprzedniego postu kilku Czytelników wyraziło obawę, czy stanie się unikalnym w w tym co robimy nie niesie ze sobą ryzyka nadmiernej specjalizacji. Mogłoby to odciąć nas od źródła dochodów, gdyby nagle zmieniła się sytuacja prawna, czy gospodarcza
Teoretycznie tak może się wydarzyć, choć jest to rzeczywiście tylko możliwość, a nie nieuchronna konieczność. Przede wszystkim nikt nie każe nam cały czas zajmować się wyłącznie jedną dziedziną, choć pewna koncentracja na naszym „temacie głównym” z pewnością może przyśpieszyć moment stania się „całą listą” u naszych klientów. Zaczynając od zera mamy niewiele do stracenia i wtedy warto „sprężyć się” aby możliwie szybko osiągnąć punkt, kiedy rynek cieszy się, że istniejemy. Potem możemy pozwolić sobie na nieco większy luz.

Dla zilustrowania jak można to praktycznie zrobić przytoczę mój osobisty przykład. Warto przy tym zaznaczyć, że nie jest to jedyna możliwa droga, może nawet nie najlepsza – po prostu ta, którą znam i która funkcjonuje :-)

  1. pracujesz intensywnie nad zagadnieniami które Ciebie interesują a jednocześnie zaspokajają jakieś ważne potrzeby rynku dostarczając mu poważnych rezultatów.(najlepiej żeby te ostatnie miały też wymierną wartość finansową)
  2. starasz się znaleźć na to konkretnych klientów
  3. cały czas pracujesz intensywnie nad udoskonaleniem tego co dostarczasz (tutaj zbyt wielu ludzi przedwcześnie spoczywa na laurach
  4. stajesz się tą wspomnianą „listą” u kilku poważnych odbiorców Twoich usług
  5. jeśli jesteś „jedynym w swoim rodzaju” i duzi klienci potrzebują tego, co dostarczasz, to możesz liczyć na bardzo konkretne wynagrodzenia. Jeśli np. w wyniku przygotowania przez Ciebie ekipa klienta zdobędzie kontrakt na 10-20 milionów (nie mówiąc już o poważniejszych sprawach), to bardzo relatywizuje to wysokość faktur, które potem wystawiasz :-)
  6. teraz możesz zdecydować, że zostajesz całkiem normalnym człowiekiem (czyli rezygnujesz z kupowania wielu rzeczy tylko po to, aby pokazać „na co Cię stać” robiąc tym wrażenie na innych) i dzięki temu możesz sobie pozwolić na luksus niepracowania w pełnym wymiarze czasu i zainwestowania sporej jego części w inne sprawy. To umożliwia nie tylko cieszenie się życiem, lecz też rozszerzenie zakresu tematów, na których się znasz. Dzięki temu unikasz wspomnianego na początku ryzyka nadmiernej specjalizacji stwarzając przy tym nowe sposobności

Jeśli interesuje Was jak ja to robię w chwili obecnej, to proszę bardzo, oto typowy podział roku mojego życia:

  • ok. 30% czasu poświęcam na pracę za którą otrzymuję pieniądze
  • ok. 20% czasu zużywam na przeprowadzanie badań związanych z tym co robię zawodowo, oraz dalsze doskonalenie poziomu i skuteczności moich usług. Kiedyś był to większy odsetek ale w międzyczasie jestem umiem już dość dużo :-)
  • ok. 25% czasu idzie na obserwację i antycypowanie trendów wraz z wynikającymi z nich nowymi możliwościami, eksperymentowanie z różnymi ciekawymi rzeczami i zdobywanie umiejętności w „nieprzydatnych” chwilowo dziedzinach, które mnie po prostu interesują. Dodajmy do tego też działalność pro bono i hobby jak np. ten blog :-)
  • ok 25% czasu spędzam na delektowaniu się życiem na wszelkie możliwe, nie podpadające pod powyższe kategorie sposoby

W ten sposób po pierwsze nieustannie rozwijam się optymalizując to, co robię, a jednocześnie zdobywam bardzo cenne szerokie umiejętności i kontakty, które stwarzają duży dodatkowy potencjał, który mogę użyć w razie konieczności, bądź gdybym miał po prostu ochotę na zmiany :-)
O korzyściach nie muszę chyba nikogo przekonywać.

Naturalnie opisałem powyżej pewien konkretny przypadek, potraktujcie to jako przykład, a nie wzór do ślepego naśladowania. Tak czy inaczej życzę Wam abyście kiedyś samotnie okupowali „listę” u jakiegoś klienta, a przynajmniej u bliskiego Wam człowieka. To bardzo dobra pozycja w życiu.

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak chcesz się pozycjonować w życiu zawodowym?

Czas na napisanie pierwszego „normalnego” postu na nowym serwerze :-)

Zacznijmy od dwóch cytatów:

” We do not merely want to be the best of the best, we want to be the only ones who do what we do.”
Jerry Garcia

„Who else is on the list?” Danny Ocean
„He is the list!!” Rusty Ryan
w filmie „Ocean’s Eleven”

Jak to wygląda z Tobą drogi Czytelniku?

Spójrz na siebie oczami Twoich klientów (bo masz jednego, bądź kilku klientów niezależnie od tego, czy pracujesz na własny rachunek, czy na etacie ). Postrzegają Cię oni jako łatwego do zastąpienia dostawcę („jeden z wielu”), czy też jesteś dla nich jedyną osobą na liście ludzi, którzy wchodzą w rachubę jeśli potrzeba jest czegoś bardzo istotnego dla ich biznesu?

W tym pierwszym przypadku znajdujesz się w bardzo rozpowszechnionej i dla Ciebie dość niekorzystnej sytuacji, której większość z nas doświadcza na jakimś etapie swojego życia (i bardzo wielu ludzi niestety przez całe życie)

Będąc z kolei „całą listą” masz mniej czy bardziej naturalny monopol u swojego klienta i jeśli traktujesz go przyzwoicie, to na ogół nie potrzebujesz z nim ani specjalnie negocjować, ani spisywać skomplikowanych umów. W takiej konfiguracji kwestia konkurencji też staje się czysto teoretyczną możliwością :-) To jest niezwykle wygodna pozycja i z własnego doświadczenia polecam ją każdemu, kto chce zadać sobie trudu, aby do niej dojść. Będąc w niej o wiele łatwiej osiągnąć wysoką jakość życia, bo przynajmniej kwestie ekonomiczne możemy rozwiązać stosunkowo prosto :-)
Znalezienie się w takiej sytuacji nie jest zazwyczaj dziełem przypadku, raczej wymaga pewnych konsekwentnych inwestycji we własne umiejętności. Takie inwestycje dobrze jest poczynić możliwie w młodym wieku, co niestety mało kto robi koncentrując zamiast tego swoje wysiłki na zadłużaniu się na potęgę i „stabilizacji” życiowej, co razem jest często początkiem wieloletniej „kariery” niewiele tylko lepszej od tej niewolnika w starożytnym Rzymie. Zdaję sobie sprawę, że to ostatnie zdanie jest dość kontrowersyjne, niemniej oddaje ono dość dobrze mój pogląd na tę sprawę, zwłaszcza kiedy widzę ludzi dzielnie walczących z przeciwnościami losu, do których powstania walnie się sami przyczynili.

Gwoli ścisłości warto dodać dodać, że ja też wystartowałem stosunkowo późno z nastawieniem iż chcą być unikalnym w tym co robię (około trzydziestki). Nie należy więc przedwcześnie spisywać się na straty, aczkolwiek w obliczu nadchodzących zmian w gospodarce (patrz np. post „Pobudka!!„) i faktu, że następna recesja przyjdzie na pewno lepiej nie tracić za dużo czasu :-)

Ciekawe jakie jest Wasze nastawienie do tej sprawy i kto z Was jest już w drodze do zostania „unikalnym dostawcą”?

PS: Warto dodać, że praca to nie wszystko i w życiu prywatnym dobrze jest mieć taki „naturalny monopol” u partnera/partnerki. No ale to już odrębna historia :-)

Komentarze (43) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?

Zarówno na tym blogu, jak i w wielu innych miejscach pojawią się często kwestia sensu spędzania kilku lat na wyższej uczelni. Ostatnio byłem też o to pytany w różnych rozmowach, więc w tym poście pozwolę sobie opisać mój osobisty pogląd na tę sprawę.
Szczególnie młodszym Czytelnikom zwracam przy tym uwagę, że poniżej znajdą odzwierciedlenie wyłącznie moich własnych przemyśleń, które w żadnym razie nie pretendują do miana jedynej słusznej prawdy i zawsze powinniście spojrzeć na to przez pryzmat własnych marzeń, predyspozycji oraz skali wartości.

Czy warto studiować?

Na początek musimy sobie odpowiedzieć na pytanie po co chcemy studiować?
Tutaj widzę 3 możliwości:

  1. chcemy studiować dla przyjemności
  2. chcemy studiować dla rozwoju osobistego
  3. chcemy studiować w celu uzyskania kwalifikacji potrzebnych do zapewnienia sobie i osobom bliskim odpowiednich środków na dobre życie w bliższej i dalszej przyszłości

W tym pierwszym przypadku, jak wiadomo różni ludzie mają różne potrzeby, więc każdy musi sam zadecydować, czy formalne studia wyższe dają mu tę przyjemność czy też nie. Za moich (bardzo) dawnych czasów studia były praktycznie jedynym dobrym miejscem na luźne i ciekawe życie, stąd może tak wielu ludzi studiowało bardzo długo :-) . Dziś mamy w tym aspekcie dużo innych atrakcyjnych alternatyw, zarówno jeśli chodzi o sposób zarabiania (wtedy praca w spółdzielni studenckiej to oznaczała sporą „kasę”) jak i samego spędzania czasu.

Jeśli chodzi o rozwój osobisty, to też jest to kwestią indywidualnych wyobrażeń i dążeń. Każdy rozumie pod tym określeniem coś trochę innego i należałoby najpierw koniecznie podyskutować o jego kryteriach. Dopiero potem możemy powiedzieć czy dla samorozwoju w znaczeniu danego człowieka warto iść na studia, czy nie.
Niezależnie od tego warto zauważyć, że na wielu polskich uczelniach studenci są lekceważeni i traktowani z góry przez tzw. kadrę nauczającą. Taki kilkuletni „trening” powoduje niestety przyzwyczajanie się do tego rodzaju traktowania, co oczywiście źle wpływa na poczucie własnej wartości i asertywność młodego człowieka. Drugą niedobrą rzeczą, którą wynoszą studenci z takich studiów to podświadome wzorce postępowania wobec innych – często tak, jak byli traktowani w szkole i na uczelni, tak traktują potem bliskich i podwładnych w pracy. No ale to znowu szeroki temat, który możemy podjąć w osobnym wątku.

Trzeci motyw pójścia na studia jest bardzo istotny (pamiętacie kartkę na biurku Clintona „economy first stupid”?)
Tutaj mamy znowu następujące główne przypadki:

  1. Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do wykonywania zawodu reglamentowanego przez państwo lub powołane prze nie instytucje (lekarz, adwokat, farmaceuta, notariusz, psychoterapeuta itp.). Tutaj nie ma dyskusji, musisz przejść przez studia, najlepiej na naprawdę dobrej uczelni. Przygotuj sie na trudną i długą drogę, której uwieńczenie może znacznie odbiegać od Twoich młodzieńczych wyobrażeń.
  2. Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do zostania naukowcem bądź księdzem. Tutaj, o ile jestem dobrze zorientowany, też nie masz innej alternatywy jak formalne studia (znów możliwie jak najlepsze).
  3. Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do wybrania kariery w branży Hi-Tech (hardware, software, zaawansowane technologie, konstrukcja itp:). Tutaj naprawdę dobre studia na wysokim poziomie mogą być bardzo pomocne a w wielu wypadkach wręcz konieczne. Problem jest ze znalezieniem takich w Polsce, choć słyszałem o 2 uczelniach, gdzie podobno jest odpowiednio wysoki poziom. Cały temat w wypadku programistów był dość intensywnie dyskutowany w wątku „Na ile programiście przydają się studia” i „Rekrutacja w dużej firmie IT w Polsce„
  4. Jeśli marzysz o karierze, w którejś z wielkich międzynarodowych firm konsultingowych, to według mojego stanu wiedzy nie masz innego wyjścia jak skończyć odpowiednie studia na wysokim poziomie
  5. Jeśli marzysz o karierze w administracji unijnej, albo wyższych szczeblach krajowej, to posiadanie dyplomu będzie zapewne warunkiem, aby się zakwalifikować (abstrahujemy od chwilowej sytuacji w kraju)
  6. Jeśli Twoje powołanie i zamiłowania skłaniają Cię do wykonywania zawodu poza tymi powyższymi grupami to znowu musimy rozważyć dwa przypadki:

Przypadek 1: Jeśli Twoim zamiarem jest zostanie trybikiem w maszynerii mniejszej, czy większej korporacji i pracowanie tam przez 52 tygodnie w roku (minus miesiąc urlopu, weekendy i święta) za mniejsze lub większe pieniądze (częściej raczej mniejsze), to zrób jak najszybciej jakiekolwiek studia, bo inaczej Cię do takiej firmy nie przyjmą. Zaakceptuj to, że dużo czasu na studiach spędzisz ucząc się faktów o wątpliwej przydatności praktycznej i niekoniecznie najbardziej aktualnych metod postępowania w rożnych przypadkach (a czasem wręcz szkodliwych – to moja obserwacja z niektórych szkoleń). Większość studiów jest ukierunkowana na zapamiętywanie faktów i linearne myślenie, więc jeśli masz kreatywny umysł, który lubi pracować równolegle i asocjacyjnie, to będziesz chwilami bardzo cierpiał (to piszę też z własnego doświadczenia).

Zaakceptuj to, że studia dadzą Ci niewiele przydatnych w praktyce zawodowej umiejętności interpersonalnych (przywództwo, skuteczna komunikacja), chyba że przy okazji będziesz się udzielał w różnych organizacjach studenckich. To ostatnie daje czasem zadziwiająco dobre rezultaty, co mogłem kilkakrotnie obserwować u uczestników moich szkoleń). Generalnie (ale są oczywiście wyjątki – kilka takich osób znam osobiście) środowisko akademickie w Polsce jest bardzo oderwane od realiów „prawdziwej” gospodarki, więc nawet jeśli skończysz uczelnię z przekonaniem że coś umiesz, to w dobrej firmie bardzo boleśnie doświadczysz, ile jeszcze musisz się nauczyć.
Gwoli ścisłości, należy powiedzieć, że znam sporo wybitnych jednostek, które obrały „drogę pracy w dużej korporacji” i mimo słabości systemu szkolnictwa odniosły tam pełen sukces, więc niekoniecznie jest to ślepa uliczka.
Tak czy inaczej postaraj się dostać do bardzo dobrej firmy. Taki pracodawca zainwestuje w Ciebie zatrudniając ludzi, którzy przy odrobinie szczęścia nauczą Cię jak skutecznie komunikować, być prawdziwym przywódcą (co jest ważne nawet w rodzinie), przekonywać, radzić sobie z konfliktami i wiele innych pożytecznych rzeczy, o których duża część kadry akademickiej nie ma zielonego pojęcia (przynajmniej od strony praktycznej)

Przypadek 2:
Mamy z nim do czynienia, jeśli możesz uczciwie i z pełnym przekonaniem powiedzieć o sobie że:

  • gdzieś głęboko w Twoim sercu tli się pragnienie życia w zupełnie inny sposób niż większość społeczeństwa
  • ciągle jeszcze masz duże marzenia o tym co mógłbyś robić i przeżywać (nie tylko posiadać) w życiu
  • jesteś niepokorną dusza, która ceni sobie wolność i niezależność
  • zdajesz sobie przy tym sprawę, że powyższe ma swoją cenę i jesteś gotów ją zapłacić
  • chcesz mieć więcej wolnego czasu niż 1 miesiąc urlopu, 52 weekendy i parę świąt (aby robić rożne rzeczy, które uważasz za ciekawe i pożyteczne)
  • jeśli słysząc Twojego znajomego chwalącego się wysokością swoich zarobków, w naturalny sposób chcesz zastanawiać się, czy rozmówca ma na myśli stawkę miesięczną, tygodniową, czy też dzienną :-)
  • to wszystko powyżej chcesz osiągać w uczciwy sposób, wnosząc konkretną wartość dodaną w życie innych ludzi (pojedynczych, albo korporacji)
  • jesteś przygotowany na to, że droga może być bardzo wyboista (ale na pewno będzie ciekawa)
  • jesteś gotów uczyć się całe życie i znajdywać w tym przyjemność
  • w życiu ważne są dla Ciebie rezultaty, a nie usprawiedliwienia

Jeśli WSZYSTKIE te punkty pasują do Ciebie, to możesz rozważyć inną opcję, do której niekoniecznie musisz ukończyć jakiekolwiek formalne studia.
Aby z tej opcji skorzystać zastanów się naprawdę intensywnie co z całego serca chciałbyś robić w życiu, a potem zostań ekspertem w tej dziedzinie. Masz do tego 3 sposoby działania, które w miarę możliwości powinieneś zastosować jednocześnie:

  • znajdź sobie mentora – kogoś, kto w tym co chcesz robić jest bardzo dobry i zostań jego uczniem (tak uczono się kiedyś, zanim kształcenie stało się masowe). Nie jest to aż takie trudne jak się wydaje, jeśli spełniasz warunki o których wspomniałem powyżej. Temat mentora już poruszaliśmy, jeśli będzie to Was interesować, to możemy go pociągnąć w następnych postach.
  • równolegle studiuj z całych sił samemu. Naucz się choćby angielskiego i korzystaj z dostępnej w tym języku przebogatej literatury na wszelkie możliwe tematy. Język obcy może się też przydać, jeśli okaże się że Polska jest za małym, bądź nieodpowiednim rynkiem na to, w czym jesteś ekspertem. Staraj się jak najszybciej wykorzystywać i weryfikować zdobywaną wiedzę na praktycznych zastosowaniach
  • cokolwiek byś nie studiował zainwestuj wiele czasu w rozwój Twoich umiejętności interpersonalnych – w dzisiejszych czasach i przy obraniu tej drogi życia są one wręcz konieczne.

Tyle moich rozważań na temat studiów wyższych.

Podkreślam że podział na powyższe grupy nie jest w żadnym wypadku forma wartościowania którejkolwiek z nich!!! W każdej z tych grup znam wspaniałych i bardzo ciekawych ludzi, z którymi znajomość wzbogaca moje życie i jestem im za to bardzo wdzięczny.

Oczywiście nawet bardzo pokręcona droga edukacji nie wyklucza osiągnięcia sukcesów w życiu. Przykład mojej historii opiszę troszkę później w komentarzu (bo post i tak jest już rekordowo długi)

Komentarze (163) →
Alex W. Barszczewski, 2007-05-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pobudka!!!

Natrafiłem ostatnio na ciekawą prezentację

Jest ona zrobiona nieco z amerykańskiej perspektywy, niemniej gorąco polecam jej uważne obejrzenie, głębokie zastanowienie się i wyciągnięcie wniosków.

Szczególnie polecam:

Slajdy 8-10 bo mamy w Europie podobną ilość ludzi do Ameryki Północnej

Slajdy 17-25 aby zastanowić się nad naszą edukacją i jej spodziewanym „czasem połowicznego rozpadu”

Slajdy 49-52 aby przemyśleć jaką wartość ma „wiedza” przekazywana nam na wielu „uczelniach”

Jeśli się nad tym zastanowimy to stanie się jasne, że czeka nas następna wielka zmiana. Każde większe przeobrażenie w otoczeniu jest jak fala, albo jesteśmy w stanie na niej surfować i przez to poruszać się szybciej, albo po prostu utrzymujemy się na powierzchni, albo jesteśmy przez nią zalani. Jako człowiek, który przesurfował już kilka zapewniam Was – tak jest lepiej :-)

Parę pytań, które należałoby sobie zadać to:

  • co robie, aby moje umiejętności (przydatne w zarabianiu pieniędzy, bo teraz mówimy o ekonomicznej stronie zagadnienia) poddane były procesowi ciągłego uzupełniania i rozwoju?
  • czy wiem co zrobię, jeśli moja obecna wiedza i praca okażą się (prawie) bezwartościowe)?
  • gdzie są moje „czujniki” do wykrywania nowych tendencji na rynku (pracy też), tak abym mógł skorzystać z najnowszych zmian?
  • czy wiedząc o przyjściu tej fali siedzę w dzielnej, wyposażonej w niezawodny silnik łodzi i mam wokoło wystarczająco dużo przestrzeni do manewrowania?
  • czy też może siedzę w łódce przybetonowanej do nabrzeża (np. 30-letnim kredytem spłacanym z dwutysięcznej pensji) i ma zero możliwości aby się ustawiać odpowiednio do nadchodzących fal
  • porównując osoby z którymi żyjemy do załogi jachtu: czy jest to sprawna ekipa, która wspierając się gotowa jest pożeglować w nieznane, czy też skłóceni ludzie, którzy siedzą w kabinie (M3) spierając się o sprawy bez znaczenia a to co się dzieje na horyzoncie w ogóle ich nie obchodzi?
  • czy jestem gotów przejąć ciężar wspierania starzejących się rodziców po załamaniu się systemu emerytalnego?
  • czy mam koncepcję na źródła utrzymania kiedy sam będę miał ponad 65 lat?
  • czy jeśli któraś z odpowiedzi na powyższe pytania wypadła bardzo niekorzystnie, znajdę w sobie siłę i determinację aby zmienić istniejący stan rzeczy dopóki mam jeszcze na to czas?

Chyba zafundowałem Wam niezły materiał do przemyśleń. Oczywiście zawsze można schować głowę w piasek i powiedzieć „Alex przesadza”, ale wtedy życzę wiele fartu za 5-10 lat. Będzie bardzo potrzebny…

PS: Jeśli ktokolwiek podnieca się tym, czym zajmują się obecnie polskie media to niech pomyśli, jakie znaczenie będzie miało to wszystko za kilka, kilkanaście lat. Może lepiej popracować nad językami?

Komentarze (60) →
Alex W. Barszczewski, 2007-05-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Wszystko, co jest dla mnie dobre przychodzi mi bez trudu

To nieco zaskakujące i mało „ambitne” zdanie w tytule jest jednym z moich przekonań, którymi od lat kieruję się przy podejmowaniu decyzji. Mogę sobie łatwo wyobrazić głosy niektórych z Was wołające: „jak to?? takie pójście na łatwiznę!!” więc pozwólcie mi, że nieco szerzej rozwinę ten temat.
W naszym kraju rozpowszechnione jest bardzo dziwne przekonanie, że tylko to, co osiągamy po wielkich wysiłkach jest cokolwiek warte. Myślę, że wpajanie tego kontraproduktywnego nastawienia zaczyna się już w szkole i jest często kontynuowane w kiepsko zarządzanych firmach. Rodzina ma oczywiście też swój udział w pielęgnowaniu takich poglądów, dlatego w sumie warto zastanowić się jak to wygląda u mnie, a jako rodzic dodatkowo jakie nastawienie przekazuję swoim dzieciom
Patrząc wokół siebie ciągle widzę ludzi, którzy wiedzeni tym podejściem (często podświadomie) sami niepotrzebnie komplikują sobie życie na wszelkie możliwe sposoby, zamiast po prostu poszukać dobrych, prostych rozwiązań. Te ostatnie często są pogardliwie określane jako „pójście na łatwiznę”, co powoduje ich odrzucanie bez bliższego przyjrzenia się ile naprawdę są warte. W rezultacie wiele osób żyje znacznie gorszym życiem, niż naprawdę mogliby.
Abyście nie myśleli, że te słowa pisze ktoś „mądry od zawsze” to podzielę się z Wami osobistym przykładami bycia taką ofiarą, tylko proszę nie śmiejcie się ze mnie :-)

Od najmłodszych lat byłem zaprogramowany na „bohaterskie i heroiczne” podejście do różnych spraw życiowych. Banalnym przykładem był mój pierwszy wybór studiów. Zamiast studiować interesującą mnie wtedy Organizację Produkcji (stosunkowo łatwy kierunek na miejscu w Katowicach ) zacząłem „ambitnie” na Wydziale Elektrycznym w Gliwicach, dokąd ze względu na brak możliwości zamieszkania na miejscu codziennie dojeżdżałem (w sumie ok. 3 godzin). Łatwo możecie sobie wyobrazić, jak wyglądało moje życie i na całe szczęście poszedłem po rozum do głowy i dzięki temu spotykacie się dziś na tym blogu z zadowolonym z życia człowiekiem, a nie frustratem „dumnym” z przeforsowania nieracjonalnego wyboru życiowego.
Innym, jeszcze bardziej ekstremalnym przykładem było moje podejście w młodym wieku do kontaktów damsko-męskich. Zgodnie z zasadą „unikania łatwizny” robiłem rzeczy następujące:
Jeśli jakaś kobieta dawała mi do zrozumienia, że chętnie miałaby coś ze mną, to odrzucałem ją, jako że byłoby to łatwe, a przez to „nic nie warte”. Zamiast tego koncentrowałem się na dziewczynach, które w ogóle nie chciały mieć ze mną do czynienia i które kolosalnym wysiłkiem należało „zdobywać”. Warto dodać, że wśród tych „niezdobytych twierdz” było sporo pań mających po prostu problemy ze sobą, własną kobiecością, czy w ogóle otwarciem się na innych ludzi. W rezultacie, nawet jeśli udawało się w końcu z nimi coś osiągnąć, to rezultat końcowy był raczej mierny. I to wszystko kosztem utraty dużej ilości czasu (który mógłbym zużyć w znacznie lepszy sposób), energii i frustracji. Mało produktywne, nieprawdaż? Mimo tego widzę wokół siebie wystarczająco wiele przykładów takiego, albo bardzo podobnego podejścia.

Dziś postępuję dokładnie odwrotnie. Z niezliczonych możliwości, które daje nam życie błyskawicznie odsiewam te, których realizacja związana byłaby ze zbyt wielką ilością kłopotów, wyrzeczeń, lub zbytniego uzależnienie się od kogokolwiek innego. To co pozostaje, to ciągle jeszcze ogromna gama możliwości, w jaki sposób mogę zaspokajać wszystkie moje potrzeby. I to zaspokajać w sposób zgodny z moimi normami etycznymi i ogólną zasadą czynienia rzeczy dobrych na tym świecie. Kluczem jest określenie „moje prawdziwe potrzeby”, a nie to co „powinienem” potrzebować, bo tak uważają inni. No ale to ostatnie zdanie znów warte jest całej serii postów i kiedyś do niego wrócimy.
W tym wszystkim warto zwrócić uwagę, że „przychodzenie łatwo” nie wyklucza sytuacji, kiedy czasem trzeba się wysilić. Dla przykładu w ostatnich 2 tygodniach też bardzo intensywnie pracowałem, trenując zdolnych i wymagających młodych ludzi. Był to jednak wysiłek podobny do tego, który dokonuje alpinista wspinając się na szczyt swoich marzeń, a nie pokonywanie tępego oporu materii :-) Wszyscy uczestnicy chcieli wziąć w tym udział, klient też chciał tego przedsięwzięcia, w tym kontekście przyszło to łatwo.
Przybliżone kryterium, które w takich wypadkach stosuję brzmi:
Jeśli musisz się wysilić przy działaniach, które sprawiają Ci taką frajdę, że chętnie byłbyś gotów wykonywać je nawet za darmo, to jest to w porządku. W innych przypadkach poszukaj sobie łatwiejszej drogi.

Jak zwykle w życiu, nie jest to sprawa czarno-biała a to co napisałem odzwierciedla moje osobiste poglądy i doświadczenia. Dlatego zachęcam do przeanalizowania całego zagadnienia z uwzględnieniem Waszego punktu widzenia i wyciągnięcia własnych wniosków.
Podzielcie się proszę nimi w komentarzach.

Komentarze (100) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

„Negatywne” wydarzenia w życiu

Dziś chcę podzielić się z Wami interesującym spostrzeżeniem, które poczyniłem już dość dawno temu, a którego słuszność ciągle potwierdza mi się w życiu. Brzmi ono:

Dopóki postępujesz w miarę zgodnie z samym sobą i w miarę przyzwoicie, to wszystko, co Ci się przydarza dzieje się na Twoją korzyść. I to nawet wtedy, kiedy na pierwszy rzut oka wcale to na korzyść nie wygląda
Te obydwa „w miarę” zamieszczone w powyższym zdaniu uwzględniają fakt, że prawdopodobnie żaden z nas (a już na pewno autor tego postu :-)) nie jest aniołem, lecz zwykłym człowiekiem ze swoimi słabościami różnego rodzaju.

To, co napisałem powyżej to wyłącznie osobista i empiryczna obserwacja, którą potwierdza wiele rozmów, przeprowadzanych na ten temat z wieloma innymi ludźmi.

W moim przypadku, jeśli spojrzę wstecz, to widzę wyraźnie, że różne „nieszczęścia” (byłem zdradzany, porzucany, oszukiwany, okradany itp.) wydarzały się zawsze wtedy, kiedy albo zagalopywałem się w niewłaściwym kierunku, albo chciałem „utrwalić” i ustabilizować sytuację, która z późniejszej perspektywy byłaby dla mnie bardzo niekorzystna.

Najwyraźniej (choć nie tylko) widać to kiedy patrzę na historię moich relacji damsko-męskich. Zaczynając jako biedny jak przysłowiowa mysz kościelna, zakompleksiony chłopak przeszedłem do mojej dzisiejszej sytuacji baaaardzo długą drogę i przewędrowałem przy okazji dość sporo różnych warstw społecznych. Na każdym z tych etapów miałem oczywiście różne związki, które oprócz wielu przyjemności i lekcji życiowych (bo związek powinien wzbogacać nasze życie, nieprawdaż?) wnosiły ze sobą różne problemy i ostatecznie rozpadały się, czasem w bardzo nieprzyjemny i bolesny dla mnie sposób. Nie muszę opisywać, jak często zadawałem sobie bolesne pytanie „dlaczego akurat mnie musiało się coś takiego wydarzyć”, albo rozpaczałem, że pozornie idealna relacja rozpadała się z powodu „jednej, jedynej” sprawy, której najwyraźniej mimo wielu wysiłków z mojej strony nie dawało się zmienić.

Jak widzę to dzisiaj?
Ładnych kilka lat temu zrobiłem sobie specjalnie taką małą wycieczkę w przeszłość i pojechałem w różne miejsca, w których mieszkałem. Tam wielokrotnie udało mi się nawiązać ponownie kontakt z różnymi „księżniczkami”, dla których wcześniej z różnych powodów nie byłem wystarczająco obiecującym partnerem. Abstrahując od dosłownie kilku ostatnich relacji (które miałem będąc już pewnym i stabilnie stojącym w życiu mężczyzną), cała reszta była szokującym doświadczeniem. Nie będę może na forum publicznym wchodził w szczegóły, wystarczy że powiem, iż gdybym wtedy odniósł „sukces”, to bez wyjątku byłby to poważny błąd życiowy praktycznie uniemożliwiający mi dalszy rozwój i dojście do tego, kim jestem dzisiaj. To brzmi może nieco drastycznie, niemniej jestem przekonany, iż prawie każdy, dla kogo w życiu rozwój osobisty był ważny i kto ma wystarczającą perspektywę czasową do takiego spojrzenia wstecz dojdzie do podobnych wniosków. W tym kontekście wszelkie takie „katastrofy” były szczęśliwym zrządzeniem losu, dającym mi szansę na osiągnięcie czegoś więcej w życiu (w tym też znacznie lepszych związków).

Jeśli chcecie inny dość wyraźny przykład to proszę bardzo. Jako młody człowiek marzyłem o skromnym, ale beztroskim życiu na małym jachcie żaglowym i będąc w Austrii poświęciłem prawie dwa lata mojego życia na budowanie takiej łódki. Mając bardzo niewielkie możliwości zarabiania w którymś momencie splajtowałem kompletnie i straciłem wybudowany kosztem ogromnych wyrzeczeń kadłub. To było wtedy bardzo bolesną katastrofą, ale w rezultacie zabrałem się potem za swój rozwój, co zaowocowało ogromnym wzrostem nie tylko moich możliwości zarabiania pieniędzy, lecz przede wszystkim umiejętności radzenia sobie w życiu i cieszenia się wieloma jego aspektami.

Jaki z tego (i wielu innych przykładów) wniosek? Dla mnie jest to jasna wskazówka, że jeśli spotyka mnie jakieś nieprzyjemne zdarzenie, to jest to zapewne wyraźny sygnał, iż poruszam się w kierunku, który perspektywicznie patrząc nie jest dla mnie korzystny. Następnym krokiem jest zastanowienie się, jaką właśnie głupotę chciałem popełnić (będąc zazwyczaj zaślepiony co do jej długoterminowych konsekwencji) i co mogę w przyszłości zrobić lepiej.

Jakie są Wasze doświadczenia w tym względzie? Czy moje spostrzeżenia dotyczą tylko ludzi, którzy rozwijają się całe życie?

Komentarze (50) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 14 of 24« First...10«1213141516»20...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025