Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

7 lat doświadczenia, czy też rok powtórzony 7 razy?

W ostatnich miesiącach miałem sporo do czynienia z ludźmi o bardzo zróżnicowanym, często wieloletnim doświadczeniu zawodowym.

Przyszło mi wtedy do głowy, jak różnorodne struktury ma to doświadczenie. Niektórzy latami wykonują bardzo podobne czynności, inni na tym samym stanowisku mierzą się z ciągle zmieniającymi się zadaniami. Reszta lokuje się gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami.
W tym pierwszym z ekstremalnych przypadków nie bardzo możemy mówić o siedmioletnim doświadczeniu, lecz najwyżej o roku doświadczenia powtórzonym siedem razy. A to robi dużą różnicę.

Istnieje parą dziedzin, w których robienie latami praktycznie tego samego przynosi duże korzyści, szczególnie tam, gdzie potrzebna jest kombinacja wiedzy i umiejętności manualnych (np. chirurg, pilot itp.) W wielu innych powoduje tylko usztywnienie naszego sposobu myślenia i zmniejszenie elastyczności myślenia.

Biorąc pod uwagę przyśpieszające tempo zmian otaczającego nas świata byłbym bardzo ostrożny wybierając ścieżkę kariery, na której powtarzałbym wielokrotnie ten sam rok pracy.

Sam pytam się od czasu do czasu jak to wygląda u mnie i odpowiedź tylko pozornie jest oczywista. Z jednej strony szkolę i coachuję firmy z bardzo różnych branż, na różnych poziomach, pracując nad konkretnymi rozwiązaniami niezwykle różnorodnych problemów biznesowych. To, razem z moim podejściem do tego co robię zapewnia, że nie tylko każdy rok, ale praktycznie każdy miesiąc i każde zlecenie są inne.

Z drugiej strony zastanawiam się, czy pracując w ten sam, było nie było skuteczny sposób nie powtarzam się w bardzo ogólnym tego słowa znaczeniu. W środę zaczynam moją kolejną przerwę kreatywną i będę między innymi myślał nad tym zagadnieniem.

Teraz mam propozycję dla każdego z Was:

Pomyślcie, czy w dotychczasowej pracy zdobywacie kolejne lata doświadczeń, czy też powtarzacie wielokrotnie ten sam rok. Jak będzie brzmiała odpowiedź na to pytanie jeśli będziecie dalej postępować w ten sposób jak dzisiaj przez najbliższe 5-7 lat?

Odpowiedzi mogą być dla Was bardzo istotne.

PS: Kiedyś już pisałem o życiu w powtarzającej się codziennie pętli czasu, dzisiejszy post patrzy na to zagadnienie z bardziej długoterminowej perspektywy

Komentarze (26) →
Alex W. Barszczewski, 2007-11-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Naucz się być zuchwałym!

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak szeroka jest gama Waszych możliwych zachowań w kontaktach z innymi ludźmi?

Znakomita większość z Was potrafi z pewnością zachować się według zasad dobrego wychowania i ogólnie przyjętych wzorców (co widać choćby po Waszych komentarzach) i to samo w sobie jest bardzo cenne. Dbajcie o tę umiejętność.
Problem polega na tym, że takie postępowanie w kontaktach międzyludzkich nie zawsze cechuje się największą skutecznością (to ostatnie stwierdzenie to piękny eufemizm :-)). Często obserwuję jak ludzie miotają się w granicach tego, co jest powszechne akceptowalne, a kiedy ich działania nie przynoszą rezultatu, to sfrustrowani albo się wycofują, albo zaczynają być chamscy i bezczelni. Obydwa zachowania nie są optymalne i dlatego przyjrzyjmy się, czy przypadkiem nie mamy lepszej alternatywy.

Moje obserwacje pokazują, że w naszych interakcjach z innymi możemy wyróżnić trzy strefy:

  • zachowania grzeczne – zgodne z obowiązującymi normami i zwyczajami. Dopóki się do nich stosujemy nic specjalnie złego nie powinno nam się przydarzyć. Niestety dotyczy to często też i tych pozytywnych zdarzeń i dlatego osobiście nazywam tę strefę zakresem mli-mli (ciepłe kluchy, ciepłe mleko). Abyśmy się dobrze zrozumieli, umiejętność takiego zachowania się jest konieczna, nie oznacza to jednak, że musimy cały czas tak postępować.
  • zachowania zuchwałe – z jednej strony wychodzą one swoją śmiałością poza tzw. „normę” i ogólnie przyjęte konwenanse. Z drugiej zaś nie idą tak daleko, aby u partnera powodować odrazę, oburzenie, agresję.
  • zachowania bezczelne – to takie, które druga strona jednoznacznie określi jako chamskie, manipulacyjne, oburzające itp. Często zdarza się, że ludzie o niskim poczuciu własnej wartości zaczynają właśnie od bezczelności w nadziei, że przyniesie to sukces, choć na dłuższą metę jest to dość kiepska strategia.

Zobaczmy teraz, jak wygląda kwestia skuteczności naszych interakcji w zależności od tego, w jaki sposób komunikujemy z innymi. Poniższy wykres nie pretenduje do bycia „prawdą naukową”, jest jednak odbiciem moich wieloletnich obserwacji i eksperymentów. Na poziomej osi odmierzamy „stopień zuchwałości” naszych interakcji z innymi ludźmi, a niebieska linia pokazuje ich skuteczność.
zuchwałość

Jak widać, nasza skuteczność jest najmniejsza po lewej stronie wykresu (całkowite ciepłe kluchy), dość silnie rośnie, kiedy zaczynamy działać zuchwale z maksimum gdzieś w pobliżu granicy bezczelności (czerwona linia), aby po jej przekroczeniu gwałtownie spaść prawie do zera.

Widać wyraźnie, jak wiele z tej potencjalnej efektywności tracimy, jeśli tak jak większość ludzi boimy się powędrować w strefę zachowań zuchwałych.

Drugą obserwacją jest to, że bardzo blisko granicy bezczelności (czyli mówiąc kolokwialnie „po bandzie”) skuteczność ta jest największa, nie wolno tylko tej czerwonej linii przekroczyć.

W tym ostatnim przypadku pojawia się problem, bo ta granica nie jest czymś, co da się matematycznie wyliczyć. Będzie ona różna nie tylko w zależności od osoby, ale nawet konkretnej sytuacji. Czy w związku z tym wykres ten jest bezużyteczny?

Niekoniecznie, bo o ile nie możemy z absolutną dokładnością powiedzieć osobie X jak daleko może posunąć się z osobą Y, to możemy przynajmniej nabrać dość dobrego wyczucia gdzie aktualnie zaczyna się strefa niebezpieczna. Nabycie go wymaga sporej praktyki i wiąże się też niestety z „wypadkami przy pracy” :-) Takie eksperymenty lepiej więc przeprowadzać w sytuacjach, kiedy nie chodzi o naszą karierę życiową, niemniej zdecydowanie warto :-)

W zamian uzyskujemy dodatkowy repertuar zachowań, który znacznie rozszerzy nasze możliwości i skuteczność zarówno w życiu osobistym (np. szukając sobie partnera :-)) jak i zawodowym. Ważne jest oczywiście, aby przy tym wszystkim nie zapomnieć zasad dobrego wychowania i zawsze być miłym człowiekiem. Umiejętność bycia zuchwałym ma uzupełniać takie zachowania, a nie je zastępować.

Komentarze (147) →
Alex W. Barszczewski, 2007-11-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Ciekawy wywiad z Ben Casnocha

Podczas moich ostatnich w tym roku dni w Polsce jestem dość zajęty całą masą interesujących i absorbujących zagadnień.

Z tego powodu proszę Was jeszcze o kilka dni cierpliwości w oczekiwaniu na nowe posty (otrzymałem już parę „ponagleń” zarówno mailem jak i telefonicznie :-))

W międzyczasie polecam obejrzenie ciekawego wywiadu z Benem Casnocha, młodym Amerykaninem, który w wieku 14 lat założył funkcjonującą do dziś firmę internetową Comcate. Od pewnego czasu śledzę jego blog, niedawno wydał też ciekawą książkę o swoich doświadczeniach i poszukiwaniach „My Start-up Life”, która jest godna przeczytania, szczególnie dla młodszych Czytelników.
Sam wywiad składa się z 4 części:

Część 1

Część 2

Cześć 3

Część 4

Całość jest w łatwym do zrozumienia angielskim (więc jeśli ktoś ma trudności, to niech to będzie wskazówka, że musi nad nim jeszcze trochę popracować :-)) a wiele rzeczy o których mówi Ben jest istotna też i w naszych warunkach.

Miłego oglądania (włączcie sobie Full Screen)

Komentarze (10) →
Alex W. Barszczewski, 2007-11-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pytaj bez strachu

W wartym obejrzenia filmie „The legend of Bagger Vance” jest taka scena, kiedy młody chłopak Hardy, który marzył o byciu forecaddie jednego z bohaterów boi się podejść do Bagger i zapytać o to. Przywołany i zapytany czy chce przejąć tę rolę dwukrotnie odpowiada „Nie„, aby za trzecim razem wyznać „może tak, ale nie miałem odwagi zapytać„. Na to Bagger: „nie mam czasu aby czekać, aż się zdecydujesz, więc umówmy się – w tym samym momencie, kiedy zdobędziesz się na odwagę, w tym samym momencie ja postanowię że odpowiem ci TAK”

Ta rozmowa przypomniała mi jak często widuję podobne zachowania w życiu i to w wykonaniu dorosłych, pełnych potencjału ludzi.

To zaczyna się od tego, że czasami sami przed sobą nie zdobywamy się na wystarczającą odwagę, aby powiedzieć sobie, czego tak naprawdę chcemy, nie mówiąc już o zakomunikowaniu tego innym osobom. Tak, jak gdybyśmy „nie zasługiwali” na dobre życie, albo pewnych pragnień „nie wypadało” mieć. Bzdura, przynajmniej dopóki nie chcemy w tych pragnieniach robić krzywdy drugiemu człowiekowi, albo ograniczać jego wolności wyboru!!

Prawdziwe „schody” zaczynają się wtedy, kiedy to co chcemy zależy od zgody drugiego człowieka. Zaczynamy wtedy często puszczać sobie przed oczami film, w którym ta druga osoba odmawia nam, jesteśmy przez nią ośmieszani, odrzucani itp. W rezultacie wiele osób obawia się zapytać, albo poprosić o różne rzeczy, szczególnie ludzi, których nie zna tak dobrze.

Częściowo może to wynikać z dość rozpowszechnionego w Polsce postfeudalnego przekonania, że gdzieś tam są ludzie „lepsi”, „bardziej godni” od nas. Zgadzam się, że istnieją osoby o różnych dokonaniach, ale każda z nich jest tylko człowiekiem, w gruncie rzeczy podobnie funkcjonującym do nas wszystkich. Kimkolwiek by oni nie byli, nie ma powodów robienia z nich bogów, co zresztą dobrze oddają nawet księgi takie jak Biblia – „nie będziesz miał innych bogów przede mną„, czy znacznie radykalniej Koran – „jest tylko jeden Bóg„. Więc w czym problem?

Oczywiście pytając innego człowieka zawsze musimy liczyć się z tym, że otrzymamy odpowiedź odmowną. No i cóż z tego? Czy w większości przypadków po odpowiedzi odmownej jesteśmy w gorszej sytuacji niż przedtem? Nie mieliśmy tego o co pytaliśmy i nadal nie mamy :-)
Najwyżej pozbawiliśmy się pewnych iluzji, co może krótkoterminowo zaboleć, ale długoterminowo ułatwi nam skuteczne nawigowanie w życiu. Przynajmniej wiemy na czym stoimy. Nie ma więc się czego obawiać!

Zdradzę Wam tajemnicę, że dawno, dawno temu byłem kiedyś człowiekiem, który w nieskończoność rozważał, czy warto, albo wypada zapytać w różnych sytuacjach zarówno zawodowych, jak i prywatnych (tutaj miałem kolosalne problemy z płcią przeciwną :-)) Pewien „samobójczy” (jak mi się wtedy zdawało) eksperyment polegający na wypróbowaniu przez pewien czas strategii o 180 stopni odmiennej od dotychczasowej (pytaj otwarcie i prosto z mostu) przyniósł tak zdumiewające rezultaty, że odmieniło to moje całe życie.

Oczywiście, że wielu ówczesnych znajomych zaczęło mieć z „nowym Alexem” spory problem, na szczęście na ich miejsce znalazły się tabuny nowych, bardziej „kompatybilnych”. Z tym zawsze się trzeba liczyć, per saldo tak jest lepiej, bo potem otaczają Cię ludzie, którzy do Ciebie pasują.

Tak więc moje zalecenie dla każdego z Was:

Przez najbliższe 3 miesiące, przynajmniej raz na tydzień pytaj lub proś ludzi o rzeczy, o które krępowałeś się prosić dotychczas. Rób to w kulturalny i nienatarczywy sposób, ale pytaj.

Może (i będzie) zdarzać się, że otrzymasz odpowiedź odmowną, nawet czasem nieprzyjemną. Potraktuj to jako informację zwrotną, że albo zapytałeś niewłaściwą osobę, albo uczyniłeś to w niewłaściwy sposób. Te dwa czynniki możesz i powinieneś zmieniać w kolejnych podejściach. Internet daje Ci przecież możliwość poznania i kontaktu ze znacznie większą ilością najprzeróżniejszych ludzi, nie jesteś ograniczony do grona podobnych do siebie znajomych z pracy lub uczelni. Korzystaj z tego!!

Jeśli przez pewien czas popróbujesz tego, to nabierzesz dużego wyczucia kogo, kiedy i jak zapytać. To wyczucie też ułatwi Ci praktyczne doświadczenie mojej obserwacji życiowej o względnie bezproblemowym przychodzeniu do mnie różnych dobrych rzeczy. Czego każdemu życzę!

PS: Pamiętajcie, że może nie pojedyncze osoby, ale całe życie jako takie mówi nam: ” jeśli tylko odważysz się zapytać, to ja w tym samym momencie postanowię, że odpowiem ci TAK”

PPS: Kontynuacja tego zagadnienia znajduje się tutaj

Komentarze (49) →
Alex W. Barszczewski, 2007-10-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Nasza osobista wolność

Na pytanie „czy jesteś człowiekiem wolnym?” większość z Was zapewne bez zastanowienia się odpowie „oczywiście”. Zyjemy przecież w krajach (bo czytają ten blog nie tylko ludzie z Polski) w których obowiązujący system prawny mniej czy więcej gwarantuje nam wolność osobistą.

Przy bliższym przyjrzeniu się sprawa staje się nieco mniej trywialna, gdyż najwyraźniej możemy mówić o dwóch rodzajach wolności:

  • wolność polegająca na tym, że w bardzo szerokich granicach zakreślonych prawem wolno Ci robić z Twoim życiem co tylko zechcesz
  • wolność polegająca na tym, że nie tylko jak w tej pierwszej wolno Ci robić z życiem co chcesz, ale też faktycznie możesz to zrobić

W tym drugim przypadku odpowiedź w wielu wypadkach nie będzie już taka oczywista, bo do tego by móc (być w stanie) konieczne jest posiadanie wolnych zasobów w postaci na przykład:

  • środków materianych
  • czasu
  • zdrowego i sprawnego ciała

Jeśli rozejrzę się wokoło, to widzę mnóstwo ludzi, którzy będąc formalnie wolnymi siedzą w wirtualnym (ale przez to wcale nie mniej dotkliwym) więzieniu spowodowanym brakiem któregoś w wyżej wymienionych czynników.

Abyście nie sądzili, że te słowa pisze jeden „mądry”, który zawsze to wiedział przyznaję otwarcie iż na różnych etapach mojego życia „przerabiałem” każde z tych więzień, więc wiem jak to jest :-)

Zapraszam każdego z Was, aby na własny użytek zastanowił się, czy jest naprawdę (ale tak bez oszukiwania samego siebie!) wolnym człowiekiem (w tym szerszym sensie tego słowa), czy też jeszcze „niecałkiem”.

Zwróćcie przy tym uwagę na typowe błędy popełniane nawet przez bardzo inteligentnych ludzi:

  • koncentracja na tylko jednym z tych zasobów przy deficycie innych (ilu ludzi pędzi tylko za pieniędzmi i przedmiotami, które można za nie kupić?)
  • podejmowanie działań, które rozsądnie rzecz biorąc przyczyniają się do praktycznego zniewolenia danej osoby (patrz na post o lejku)
  • nieuświadamianiu sobie, że wiele z ich rozdrażnienia, czy złego samopoczucia pochodzi właśnie z braku tej wolności, o której teraz rozmawiamy

Ja taką analizę robie sobie dość regularnie od wielu lat i za każdym razem odkrywam przy tym różne „kwiatki” (a właściwie chwasty), których przy wykorzystaniu rozumu i inteligencji dałoby się uniknąć. Jestem prawie pewien, że podobnie dla wielu z Was zastanowienie się na tym może przynieść duże korzyści, zwłaszcza w dłuższym horyzoncie czasowym.

Na zakończenie jeszcze mała dygresja. Wielu ludzi pyta mnie, jak ja to robię, że w moim wieku mam jeszcze tyle energii i jestem w stanie pociągnąć dość niezwykłe przedsięwzięcia. Odpowiedź jest bardzo prosta, bo (przy wielu wyzwaniach, z którymi też muszę się borykać) to właśnie to szerokie poczucie wolności daje mi „power” do wszystkiego.

Czego i Wam z całego serca życzę.

Komentarze (41) →
Alex W. Barszczewski, 2007-10-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Project manager – mrówka w silosie czy polityk?

Nie bójcie się, w tym poście nie będę Was zachęcał do kandydowania w wyborach :-)

Jeśli akurat jesteście, bądź planujecie zostanie project managerem, to warto zastanowić się nad jakiego rodzaju projektami macie pracować i jakie umiejętności do tego będą Wam niezbędne. Istnieje oczywiście całe mnóstwo wiedzy i metodologii na ten temat (np. PMBOK, PRINCE2 itp.) i wielu managerów ma za sobą takie kursy. Dopóki taka osoba pracuje wewnątrz dużego silosu wielkiej korporacji przy względnie autonomicznych projektach, to takie kompetencje zapewne wystarczają.

Ciekawie zaczyna się dziać wtedy, kiedy taki projekt trzeba zrobić na zewnątrz, wchodząc w bezpośrednie interakcje z klientami, poddostawcami czy zewnętrznymi partnerami. W realnym życiu sytuacje w takich przedsięwzięciach rzadko układają się tak, jak w podręcznikach i często jesteśmy skonfrontowani z wyzwaniami, których nie można rozwiązać przy pomocy techniki. Typowymi przykładami takich komplikacji może być np. sprzedanie przez sprzedawców rozwiązania, którego nie da się zrealizować, rozgrywki personalne i wewnętrzna walka o wpływy u klienta, totalny niedobór stojących do dyspozycji zasobów, czy utrata współpracowników posiadających umiejętności kluczowe dla realizacji danego projektu. W takich przypadkach bardzo często nie ma jednego, uniwersalnego rozwiązania i decydująca jest umiejętność „dogadania się” z innymi ludźmi, aby uratować projekt wart być może miliony złotych.
Problem polega na tym (a wiem to z kontaktów z wieloma PM-ami pracującymi w różnych firmach) , że klasyczne oferowane w tym kierunku szkolenia (nawet te, wieńczone dyplomami renomowanych instytucji) w całkowicie niewystarczającym stopniu przekazują kursantom praktyczne umiejętności i postawy niezbędne w takich problematycznych okolicznościach. Oferowana wiedza jest oczywiście przydatna, lecz jak to określił jeden z bardzo cenionych przeze mnie PM-ów „klasyczna wiedza jest dla PM-a jak umiejętność pisania i czytania – prawdziwa sztuka zaczyna się wtedy, kiedy musisz działać jak zręczny polityk”.

Dokładnie taką samą tendencję widzę obserwując trudne przypadki, z którymi pojawiają się na szkoleniach moi uczestnicy (ostatnio większość to byli wykształceni PM-owie). Oznacza to, że coraz bardziej potrzebna jest pewna umiejętność, którą mało kto szkoli w sposób zadowalający i to jest oczywiście szansą dla tych, którzy takową posiadają.

Stąd moja gorąca rada dla wszystkich z Was, którzy zajmują się tym tematem: Trenujcie takie umiejętności przy każdej nadarzającej się okazji! To może już wkrótce zrobić dużą różnicę w Waszym życiu zawodowym, zwłaszcza kiedy nie chcecie być dalej anonimowym trybikiem w wielkiej maszynie.

PS: Użycie słowa „polityk” w tytule nie sugeruje, że macie stosować metody używane przez niektórych przedstawicieli tej warstwy w Polsce. To byłoby dla Was na dłuższą metę niezwykle kontraproduktywne!!!

Powodzenia!!!

Komentarze (37) →
Alex W. Barszczewski, 2007-10-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Dwie łodzie i helikopter

Część z Was zna zapewne tę historię człowieka, który utonął w czasie powodzi. Dla pozostałych pozwolę sobie ją przytoczyć (nie udało mi się niestety ustalić jej autora):
Kiedy podczas powodzi wzbierająca woda podeszła pod dom pewnego gospodarza pojawiła się tam też łódź ratunkowa. Mężczyzna ten odesłał ją jednak ze słowami „Nie potrzebuję was, bo Bóg ma mnie w swojej opiece”.

Kilka godzin później, kiedy woda sięgała już do okien pojawiła się druga łódź i podobnie jak pierwsza została ona odesłana z identycznym uzasadnieniem.

Woda szybko wzbierała i w pewnym momencie nasz gospodarz był zmuszony do schronienia się na dachu. Kiedy tak siedział na jego szczycie w oddali pojawił się helikopter, który podleciał bliżej i załoga spuściła w dół linę, po której mężczyzna ten mógł wciągnąć się na górę. Ten jednak odmówił z uzasadnieniem „Nic mi się nie stanie, Bóg ma mnie w swojej opiece”. Helikopter odleciał, woda nadal wzbierała i nasz bohater utonął.

W Niebie, jeszcze mokry od wody, rozczarowany i zły trafił w końcu przed oblicze Boga i zaczął na niego krzyczeć: „Dlaczego tak mnie zawiodłeś, ja w Ciebie wierzyłem a Ty pozwoliłeś mi utonąć!!!” . Bóg na to: „Odczep się ode mnie, wysłałem ci przecież dwie łodzie i helikopter!”

Całe szczęście, że rzadko w życiu stoimy wobec sytuacji wymagających nadprzyrodzonej mocy aby nas uratować. Znacznie częściej tkwimy na życiowej mieliźnie (zawodowej, prywatnej, czy zdrowotnej) i albo przeoczamy, albo bezmyślnie odsyłamy łodzie, które (Bóg, Kosmos, Los, inni ludzie – w zależności od przekonań) przysyłają nam, aby nas z niej uwolnić.

Sam, odkąd tylko trochę lepiej mi się powodzi (a to już ładny kawałek czasu) zawsze chętnie podsyłałem różnym ludziom takie „pływadła” i bardzo często muszę się dziwić, co wyprawiają oni z takimi możliwościami. Stosunkowo niewielki odsetek robi z tego właściwy użytek, resztę reakcji można podzielić na trzy następujące kategorie:

  • nieufność – ktoś podstawia Ci łódź, na której, metaforycznie mówiąc, możesz odpłynąć z beznadziei w której tkwisz, a ty dopatrujesz się w niej podstępu i próby oszustwa. Takich zachować doświadczałem zarówno ze strony jednostek, jak i całych grup. Np. kiedy kilka lat temu wystartowałem z inicjatywą, w której niezamożni modelarze mogli w systemie honorowym wypożyczać, albo nawet dostać potrzebny sprzęt, który kupiłem za własne pieniądze to sporo zainteresowanych patrzyło na mnie ogromną podejrzliwością prawie wołając „a kysz, to musi być jakaś siła nieczysta” :-)
  • niezauważenie – tak, tak, sporo ludzi nie zauważa pojawiających się w życiu szans tylko dlatego, bo wyglądają one często nieco inaczej niż w serialach telewizyjnych, bądź powszechnych wyobrażeniach!! Nie popełniajcie takiego błędu jak Luke Skywalker, który szukając mistrza Jedi zlekceważył Yodę tylko dlatego, bo ten ostatni nie odpowiadał jego wyobrażeniom jak taki mistrz powinien wyglądać
  • niewykorzystanie – czasem łódź, która komuś podsyłasz nie jest najwygodniejsza, czasem chybotliwa, często trzeba samemu trochę powiosłować. To jest wystarczającą wymówką dla wielu osób, które może w głębi ducha oczekują na luksusowy jacht zapominając, że najważniejsze jest odbicie się od niedobrego brzegu i wprowadzenie spraw w ruch. Są nawet ludzie, którzy dostając do dyspozycji całkiem wygodny pojazd zużywają czas i energię na wyszukiwanie w nim wad, zamiast po prostu wystartować. przykładów na to też można by mnożyć….

Drogi Czytelniku, potraktuj ten post jako pewną inspirację do przemyśleń na temat Twojego postępowania w takich sprawach. Może dojdziesz do wniosków, które będą dla Ciebie wartościowe……

PS: Abyśmy uniknęli mylnego wrażenia o autorze sparafrazujmy najpierw: „Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie odesłał żadnej łodzi” :-)

Ja tam niczym rzucać nie będę :-)

Komentarze (46) →
Alex W. Barszczewski, 2007-09-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Nie masz nic – pracuj za darmo!!!

Czytając ten tytuł niektórzy z Was zapewne myślą, że musiał mi się ostatnio przydarzyć upadek na głowę ze sporej wysokości :-)

Pracować bez kasy!!!??? To bez sensu!!!

No cóż, po bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że w pewnych okolicznościach praca za darmo ma głęboki sens, przynajmniej dla niektórych z Was. Jakie korzyści może dać nam taki sposób „zatrudnienia”:

  • możliwość nawiązania kontaktów, które mogą okazać się bezcenne dla naszej przyszłości
  • możliwość nauczenia się koniecznych w przyszłości umiejętności praktycznych
  • możliwość pokazania, że jesteśmy zaangażowanymi, pełnymi energii ludźmi
  • możliwość wyrobienia sobie reputacji na rynku
  • możliwość pracowania nad projektami, które nas fascynują

Startując w życiu zawodowym najtrudniej właśnie o powyższe rzeczy i „wolontariat” może być dobrą drogą do ich osiągnięcia.

Znam kilka takich przypadków z własnego doświadczenia/obserwacji.

Na samym początku mojej kariery w IT uczyłem się sam na jedynym dostępnym mi wtedy systemie (MUMPS – słyszał ktoś kiedyś coś takiego :-)). Po trzech miesiącach „edukacji” stwierdziłem, że czas poszukać sobie zajęcia i poszedłem do firmy, która szukała programistów. Musicie sobie wyobrazić tę sytuację: dość biednie ubrany Polak w ówczesnej Austrii (to biorąc pod uwagę opinię o nas odpowiadałoby biednie ubranemu Rumunowi w Polsce) przychodzi do firmy i nie znając używanego w niej języka (GW Basic) stara się o pracę. Odpowiedź była oczywiście odmowna. Na szczęście moja prośba, abym mógł po prostu posiedzieć przy komputerze i za darmo popróbować na tyle zaskoczyła właściciela (w Austrii takie podejście było jeszcze bardziej niezwykłe ), że się zgodził. Jak już raz zasiadłem tam do komputera, to po 2 dniach miałem pierwsze płatne zlecenie :-) Reszta to historia….

Potem jeszcze kilka razy pracowałem dla ludzi tak dobrych, że byłbym gotów robić to nawet za darmo, tylko po to, aby się od nich uczyć.

W drugą stronę też mam kilka takich przypadków, kiedy oferta zrobienia czegoś dla mnie bez wynagrodzenia w dalszej konsekwencji spowodowała katapultowanie oferującego do całkiem innej ligi :-) W większości przypadków nie zgodziłem się na robienie czegoś dla mnie bez wynagrodzenia, ale sama taka autentyczna gotowość drugiej strony była wystarczającym na początek wychyleniem się.

Jaki z tego wniosek:

  • jeśli zaczynasz działalność w jakiejkolwiek dziedzinie, to na samym początku zarabianie powinno stać na dość dalekim miejscu
  • na początku wybieraj takie miejsca, gdzie nauczysz się najwięcej, zdobędziesz najcenniejsze kontakty, a nie tylko takie, gdzie dostaniesz od razu największe pieniądze. Te ostatnie będziesz w znacznie większych ilościach zarabiał jak wypracujesz Twoją wartość rynkową. Jak zwykle w życiu, ważna jest właściwa kolejność działań :-)
  • oczywiście unikaj przy tym miejsc, gdzie będziesz po prostu wykorzystany, bez realnych, pozafinansowych korzyści dla Ciebie. Nie chodzi o pracowanie za darmo jako cel sam w sobie!!!

Z oczywistych powodów, podejście to nie jest możliwe dla osób, które mają poważne zobowiązania finansowe, ale dla dopiero wchodzących w życie młodych „pechowców” (tych z postu „Młodzi ludzie w pracy„), albo zaczynających swoje życie zawodowe „od nowa” może to być całkiem niezła strategia. To trochę jak na regatach żeglarskich – jak będziesz płynął tak, jak ci przed Tobą, to będziesz miał spore trudności aby ich dogonić, zwłaszcza jeśli pole jest zatłoczone. Dopiero obranie całkiem innego kursu daje Ci realną szansę.

Jakie macie osobiste doświadczenia z takim rozpoczynaniem kariery?

Komentarze (33) →
Alex W. Barszczewski, 2007-09-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Generalista, czyli umiejętne zastosowanie Zasady Pareto

Patrząc wokół nas widzimy bardzo silny trend w kierunku coraz większej specjalizacji. Ludzie wokół nas specjalizują się na potęgę, często poświęcając na to wiele czasu i energii. Jak zwykle w takiej sytuacji bardzo nasila się konkurencja i coraz trudniej się w niej wybić.

Wielu z Was zadaje sobie zapewne pytanie, czy można jakoś ominąć, bądź przeskoczyć ten wyścig i przed podobnym zagadnieniem stanąłem już ładnych parę lat temu. Może moje doświadczenia przydadzą się komuś do wypracowania własnego rozwiązania na życie, u mnie funkcjonuje to całkiem dobrze :-)

Zacznijmy od obydwu definicji specjalista-generalista

Tradycyjne określenie tych dwóch terminów sprowadza się do nieco przerysowanego „specjalista to człowiek, który wie wszystko o niczym, a generalista to ten, który wie nic o wszystkim” :-)
W rzeczywistości te ekstrema nie występują, a przynajmniej nie spotkałem się z nimi :-)
Generalistą nazywam w takim przypadku osobę, która nie posiadając specjalistycznej wiedzy „aż do dna” jest nieźle zorientowana w różnych zagadnieniach. Przez „nieźle” rozumiem, zgodnie z zasadą Pareto, że ma on te 20% wiedzy i umiejętności w każdej z tych dziedzin, które dają mu 80% możliwości działania w niej (całkiem nowe podejście do uczenia się, nieprawdaż :-)).

Jeśli teraz powiemy (upraszczając), że specjalista inwestując 100 procent swojego czasu zdobywa wiedzę wartą 100 jednostek, to generalista, umiejętnie dobierając to, czego się uczy zdobywa umiejętności warte znacznie (teoretycznie 5 razy) więcej. Cały trik polega na właściwym dobraniu tych 20% z każdej dziedziny oraz takiej kombinacji tych ostatnich, która jest rzadka i poszukiwana na rynku. Wtedy praktycznie nie masz konkurencji a jeśli potrafisz zrobić Twoim działaniem dużą różnicę to klienci gotowi są płacić wręcz nieprzyzwoite pieniądze za Twoje usługi :-)

Jak zrobić to w praktyce?

Zacznij od jednej dziedziny, którą lubisz, co jest warunkiem koniecznym aby przez całe lata robić coś naprawdę dobrze. W niej wykorzystaj Twoje doświadczenie, aby określić które 20% maksymalnie zwiększa Twoją skuteczność i nie żałuj wysiłków aby zdobyć te umiejętności. To da Ci niezłą bazę, pozwalającą zarabiać na życie a czas, który zaoszczędzisz zainwestuj w poznawanie kolejnej interesującej Cię dziedziny. W tej znów znajdź kluczowe 20% i opanuj je. Potem powtarzaj tę procedurę kilka razy :-)

Pamiętaj, że chodzi o zdobywanie umiejętności praktycznych, więc cała seria formalnych studiów (kilka fakultetów) nie jest właściwym rozwiązaniem !!!

Tam będą uczyć cię teoretycznie i „całościowo” marnując Twój czas zapychaniem Ci głowy dużą ilością inteligentnie brzmiącego „mułu informacyjnego”

W rezultacie możemy dojść do sytuacji kiedy:

  • specjalista zna 100% jednej dziedziny dające mu 100 możliwej skuteczności
  • generalista zna:
    – 20% dziedziny A dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny B dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny C dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny D dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie
    – 20% dziedziny E dającej mu 80% możliwej skuteczności w tym zakresie

O ile tych procentów generalisty nie możemy po prostu dodawać :-) to już na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że przy odpowiednim doborze A,B,C,D i E oraz zdobywanych „kawałków” umiejętności wartość rynkowa takiego człowieka będzie całkiem duża :-)

To, co opisałem powyżej to oczywiście spore uproszczenie rzeczywistej sytuacji, bardziej chodziło mi o opisanie zasadniczej idei. Proporcje pomiędzy poszczególnymi dziedzinami nie muszą (i prawdopodobnie nie będą) równe, nie jest też konieczne aby było ich pięć. W naszą „A” jako główną specjalność możemy zainwestować więcej niż 20% czasu a te ostatnie 20% można na przykład porozdzielać na dużą liczbę innych zagadnień, co znacznie powiększy nasze zrozumienie świata. Taką właśnie drogę obrałem w 1991 i jak mówią Amerykanie „I never looked back”. Nie jest to droga dla każdego i nie każdą karierę da się skonstruować w ten sposób. Mimo tego, dla inteligentnych i ciekawych życia osób jest to bez wątpienia podejście warte rozważenia i uwzględnienia, bo robienie przez całe lata tego samego byłoby dla nich bardzo frustrujące. Stosując je można też, jak już wspomniałem, zarabiać uczciwie bardzo konkretne pieniądze, co jest dodatkowym „cukierkiem” całej sprawy.
Jeśli chcecie wiedzieć więcej, to zapraszam do dyskusji.

Komentarze (57) →
Alex W. Barszczewski, 2007-09-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Dla przyjaciół z HR, Motywacja i zarządzanie, Rozwój osobisty i kariera

Młodzi ludzie w pracy

Ostatnio dyskutowałem na powyższy temat z wieloma managerami i może moje obserwacje oraz przemyślenia będą przydatne też dla kogoś z Was.
Patrząc na młodych pracowników (mniej więcej do trzydziestki) widać dość wyraźnie, że dzielą się oni na co najmniej 3 różniące się od siebie grupy, przy czym granica między nimi, choć nieostra, często jest odbiciem ich wieku i momentu startu w karierze zawodowej. Te grupy to:

„Szczęściarze”, którym udało się jeszcze kupić mieszkanie, zanim ceny nie poszły w górę tak bardzo, że stało się to niemożliwe, nawet na bardzo długoterminowy kredyt. Są to na ogół osoby, które zaczynały pracę stosunkowo dawno, w międzyczasie często mają własne rodziny i dzieci. Ich typowa hierarchia priorytetów w pracy to:

  • stabilność miejsca pracy i związana z tym pewność przychodów – nad głową wisi spory kredyt i niespłacanie rat mogłoby skończyć się nie tylko utratą wymarzonego mieszkania, ale też załamaniem się pewnej koncepcji życiowej i „obciachem” wśród znajomych i dalszej rodziny. Dodatkowo fakt posiadania dzieci znacznie podnosi wymagania co do ewentualnego lokum zastępczego, więc byłaby to spora katastrofa.
  • wysokość zarobków – duży kredyt bardzo ciąży na budżecie, do tego dochodzą często koszty związane z posiadaniem dzieci, a człowiek chętnie skorzystałby z młodości zamiast być tylko wyrobnikiem pracującym na spłatę rachunków
  • atmosfera w miejscu pracy
  • możliwości rozwoju zawodowego – na który z powodu innych obowiązków jest coraz mniej czasu i …. ochoty

Tacy pracownicy są stosunkowo wygodni do prowadzenia, silnie rozwinięta pierwsza potrzeba i dodatkowa odpowiedzialność powodują, że musiałoby stać się coś naprawdę poważnego, aby podjęli oni decyzję o zmianie pracy, znosząc cierpliwie ograniczenia w możliwościach dalszego rozwoju a nawet atmosferze w firmie. Ich sytuacja może stać się krytyczna w wypadku znaczącego podniesienia stóp procentowych, większość z nich ma pożyczki o zmiennej stopie oprocentowania, a to silnie podniesie raty wieloletnich kredytów hipotecznych. Wtedy może okazać się, że pensji nie wystarcza nawet na spłatę kredytu i jeśli jako manager nie będziesz mógł poważnie podnieść im wynagrodzenia to zdesperowane osoby pojadą nawet „na zmywak”, byle tylko nie dopuścić do katastrofy związanej z utratą wymarzonego mieszkania. Na to długoterminowo trzeba wziąć poprawkę.

„Pechowcy”, którzy w chwili obecnej nie mają realnych szans na kupno mieszkania. Ci ludzie dzielą się znowu na dwie podgrupy :-)

Podgrupa pierwsza to ci, którym zależy na osiągnięciu czegoś w życiu, a wobec niemożności „osiągnięcia” własnego mieszkania zwrócili się ku innym celom życiowym. Paradoksalnie niemożność kupienia własnej nieruchomości może okazać się dla nich ogromnym błogosławieństwem, bo powstrzymuje przed wczesnym zakładaniem rodziny i uwalnia bardzo duże rezerwy czasu i energii, które można wykorzystać na własny rozwój. Tutaj mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem, które opisywał Guy Kawasaki tłumacząc przyczyny sukcesu Silicon Valley

Interesujący w kontekście naszych przemyśleń jest cytat:

„High housing prices. If houses are cheap, it means that young people can buy housing sooner and have kids. When they have kids, they can’t take as much risk and don’t have as much energy to start companies. (I have four kids—I barely have the time and energy to blog, much less start a company.)„

Ci młodzi (bo przeważnie są to młodsze roczniki) wiedzą to (lub przynajmniej czują intuicyjnie) i „dodają gazu”, aby zmieniając reguły gry nie gonić tych „ustabilizowanych” (co byłoby dość beznadziejnym przedsięwzięciem), lecz po prostu przeskoczyć ich przy najbliższej nadarzającej się okazji. Prawdziwej Silicon Valley raczej w Polsce nie stworzymy, ale prawie na pewno powstanie i u nas kasta niezależnych, mobilnych i bardzo wysoko opłacanych specjalistów (albo i generalistów) na których inni będą patrzeć i mówić „ale im się udało” :-) Takich młodych ludzi widzę już w Polsce, choć czasem jeszcze nie wiedzą jaki naprawdę drzemie w nich potencjał. Tym wszystkim mówię przy okazji: „Jestem waszym człowiekiem! Co mogę dla Was zrobić?”

Wracając do ich priorytetów, to wyglądają one następująco:

  • możliwość rozwoju osobistego i zawodowego – najważniejsza sprawa z wszystkich, osoby te mają świadomość tego, że jest to fundament do bardzo, bardzo wielu rzeczy, od znalezienia właściwego partnera życiowego, po ciekawą i bardzo dobrze płatną pracę
  • ciekawe zajęcia – zdolność znoszenia nudy i szarości jest w całym tym młodym (20-25 lat) pokoleniu znacznie mniejsza niż u poprzednich i dobrze że tak jest :-)
  • dobra atmosfera w miejscu pracy
  • długo nic …… :-)
  • pieniądze – brak poważniejszych stałych zobowiązań i częste jeszcze mieszkanie w domu rodzinnym nie tworzą presji w tym kierunku. Nie oznacza to, że są one całkiem nieważne, po prostu przeważa nastawienie „najpierw nauczę się wnosić dużą wartość na rynek, potem będę kasował naprawdę duże pieniądze”

Jak widać z powyższego, takimi ludźmi trzeba zarządzać całkiem inaczej niż pierwszą grupą (nie mówiąc już o tej, o której zaraz napiszę) i bardzo wiele firm nie ma o tym zielonego pojęcia. W dobie walki o talenty jest to poważne upośledzenie i dlatego zalecam każdemu managerowi uczciwe przeanalizowanie, jak wyglądają jego umiejętności w tym aspekcie. Możemy też na ten temat podyskutować, bo zobaczycie, za parę lat będzie to w wielu branżach być albo nie być w gospodarce.
Podgrupa druga to równie młodzi ludzie jak ci z tej poprzedniej, niemniej o innym nastawieniu do życia. Mam z takimi osobami stosunkowo mały kontakt, niemniej ich podstawowe priorytety są dość wyraźne:

  • jak najwięcej zarobić, przy jak najmniejszym zaangażowaniu w to, co robią. Najczęściej traktują swoje zajęcie jak pracę w fabryce od 9 do 17, bez głębszej refleksji nad tym co robią i jaki jest tego sens w szerszej perspektywie. W myśl zasady: „Kierownik kazał, to robimy”
  • zdolność znoszenia nudy i szarości jest równie niska jak u kolegów z grupy opisanej powyżej co przy braku własnego rozwoju prowadzi do potężnych frustracji (poczytajcie sobie niektóre blogi :-))
  • rozrywka i zabawa „tu i teraz” bez patrzenia na długofalowe konsekwencje jest bardzo ważna

Dla managera tacy pracownicy stanowią poważny problem, bo z tego rodzaju ekipą trudno jest cokolwiek poważniejszego zrobić. Ci ludzie uciekną, kiedy tylko ktoś zaproponuje im trochę więcej pieniędzy, nieważne jakie inne zalety ma Twoja firma i jakie perspektywy otwiera przed zaangażowanymi pracownikami.
Długoterminowo warto eliminować takie (zaraźliwe!) przypadki z twojego teamu, inaczej Twoja jakość życia będzie niepotrzebnie cierpieć.Wyniki firmy też!

Członkom tej ostatniej podgrupy, jeśli czytają te słowa, chcę przypomnieć stare, chyba japońskie przysłowie, które mówi:

„Fala przypływu unosi wszystkie łodzie”

Większość z Was niezależnie od podejmowanych decyzji unosi się na fali dobrej koniunktury, którą mamy od co najmniej 5 lat. Ryzykowne kredyty, brak troski o własną pozycję na rynku pracy itp. nie stanowią problemu dopóki jesteśmy w jadącej do góry windzie ogólnego wzrostu gospodarki. Tak nie będzie zawsze, czy nam się to podoba czy nie, czekają nas też odwrotne cykle, a wtedy nieprzygotowani na to obudzą się z przysłowiową ręką w nocniku, a jego zawartość będzie bardzo nieprzyjemna.

Ktoś, kto nie przeżył minirecesji mającej miejsce około roku 2000 nie zna z własnej praktyki, jak to jest na rynku pracy kiedy mamy wiele osób goniących za śladową ilością ofert. To nie jest miła sytuacja! Jeśli ktokolwiek z Was chce podjąć odpowiednie działania zapobiegawcze, to też jestem otwarty na rozmowę. Sam mam niemałe doświadczenie w podejmowaniu nierozsądnych decyzji i wychodzeniu z problemów przez nie spowodowanych :-)

Powyższe spostrzeżenia stanowią naturalnie duże uproszczenie zagadnienia, prawdopodobnie istnieją też pracownicy o cechach stanowiących mieszankę tych grup, jak i też tacy, którzy do żadnej nie pasują. Z tego musimy sobie zdawać sprawę, niemniej mamy teraz pewną podstawę do dyskusji, a Czytelnicy do przemyśleń o swojej sytuacji.

Zapraszam do rozmowy w komentarzach, a jeśli uważacie cały temat za wartościowy to polećcie ten post innym

Komentarze (84) →
Alex W. Barszczewski, 2007-09-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 12 of 24« First...«1011121314»20...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025