W kontaktach z różnymi ludźmi zauważyłem dość często następujące zjawisko:
Ktoś pyta mnie o zdanie lub radę na jakiś temat, a kiedy zaczynam je przedstawiać, to ta osoba szybko mi przerywa zaczynając polemizować z tym, co w międzyczasie zdążyłem powiedzieć.
Takie postępowanie w cywilizowanym świecie jest wyjątkowo nieeleganckie i dyskwalifikuje rozmówcę, więc sprawdźcie uważnie, czy też nie pokazujecie takiego godnego pożałowania zachowania (biję się w piersi – ja też kiedyś tak miałem).
Jeśli diagnoza wypadnie pozytywnie, to proście znajomych i przyjaciół, aby zwracali Wam za każdym razem uwagę, bo jeśli się tego nie pozbędziecie to bardzo poważnie ograniczycie wasze szanse osiągnięcia czegoś więcej w życiu. Naprawdę nie żartuję!!
No ale post jest o tym, co robić jeśli to my jesteśmy osobami, które najpierw się pyta, a potem nie pozwala im dokończyć wypowiedzi.
Tak na szybko możemy wyodrębnić następujące przypadki:
- ktoś, z kim nie mam specjalnego związku emocjonalnego pyta mnie o zdanie lub radę, a potem przerywając mi zaczyna ze mną polemizować. W takim przypadku po prostu przestaję mówić! Kiedyś jeszcze pytałem „czy chcesz się coś ode mnie dowiedzieć?”, ale w międzyczasie stwierdziłem, że zazwyczaj szkoda mojego czasu i energii. To przerwanie rozumiem dosłownie – po prostu zamykam buzię na kłódkę :-) Wtedy zazwyczaj rozmówca nagle pyta „dlaczego nic nie mówisz?”, a ja na to „przecież nie jesteś zainteresowany tym, co chciałem powiedzieć”. Ludzie, którzy mają ograniczony zasób pojęć w języku ojczystym pytają potem jeszcze „dlaczego się obrażasz?” co świadczy o nieumiejętności rozróżnienia pomiędzy racjonalnym zaprzestanie bezsensownego działania a nieistniejącą w takim przypadku reakcją emocjonalną („obrażeniem się”)
- gorzej, jeśli taka rzecz zdarzy się w rozmowie z kimś, kogo z różnych powodów nie możemy „spuścić na drzewo”. Wtedy trzeba spróbować utrzymać rozmowę w rzeczowy sposób. Ja zazwyczaj zadaję wtedy pytanie: „Czy uważasz, że w sprawie XX jestem kompetentną osobą, która wie o czym mówi?” Podtrzymuję to pytanie, aż otrzymam jednoznaczną odpowiedź. Wtedy są dwie możliwości:
1) nasz rozmówca odpowiedział „nie wiem”, albo „nie” – wtedy dalsze prezentowanie Twojego stanowiska lub rad jest bezprzedmiotowe
2) jeśli rozmówca powie „tak”, to wtedy jeszcze dla pewności zapytaj „czy w takim razie chcesz się coś ode mnie dowiedzieć?”. Dopiero kiedy uzyskasz i na to pytanie jednoznaczną odpowiedź twierdzącą, wtedy miłym głosem i z uśmiechem na ustach powiedz „w takim razie słuchaj uważnie, co mam Ci do powiedzenia”. W żadnym wypadku nie toleruj potem przerywania Ci, po powyższych wyjaśnieniach byłby to objaw braku szacunku dla Ciebie i działanie „z premedytacją”
Powyższe zdaje się być bardzo proste, ale będąc ostatnio w Polsce widziałem w telewizji, że nawet niektórzy czołowi politycy nie potrafią sobie w takiej sytuacji poradzić. Kiepskie szkolenie lub jego brak!! :-) - Szczególnym przypadkiem jest sytuacja, kiedy jako pracownik lub manager przygotowałeś jakiś plan, prognozę lub strategię i prezentujesz ją przełożonym. Czasem niestety zdarza się, że takie osoby bez podania konkretnych faktów przerywają Ci na forum publicznym i bardzo ogólnie krytykują to, co przygotowałeś. Wtedy, jeśli jesteś absolutnie pewnie słuszności Twoich tez (ale tylko wtedy!!!) trzeba „mieć jaja” i uprzejmie zapytać „Słuchaj, zostałem zaangażowany do tego zadania, bo firma uznała, że mam wystarczające kompetencje aby je wykonać, nieprawdaż?” Na to pytanie rozmówcy będzie trochę trudno odpowiedzieć „nie” bo:
1) jeśli to on przydzielił Ci to zadanie, to musiałby publicznie przyznać się do błędu
2) jeśli był to ktoś inny, to na ewentualne „nie” możesz natychmiast skontrować uprzejmym pytaniem „chcesz przez to powiedzieć, że dyrektor X-iński nie wiedział co robi przydzielając mi to zadanie??” Metoda jest szczególnie skuteczna jeśli X-iński siedzi na tym zebraniu, ale proszę nie przesadzać :-)
Po uzyskaniu „tak” możemy znowu bardzo uprzejmie powiedzieć „w takim razie proszę wysłuchaj całej koncepcji do końca, a potem zastanowimy się jak można ją ewentualnie ulepszyć!”
W tym przypadku z pracy musimy liczyć się z ryzykiem, że w kiepskiej firmie może on poważnie zaszkodzić naszej karierze, ale kto chciałby długofalowo pracować na galerze? :-) Tutaj znów kłania się niemieckie „lepszy bolesny koniec, niż ból bez końca”. Nawiasem mówiąc jest jasne, że duży kredyt na karku znacznie ogranicza nam możliwości takich zagrań, dlatego też ciągle powtarzam „nie róbcie z siebie dobrowolnie niewolników!!”
Reasumując, szanujmy siebie samych i nie przyzwalajmy aby w powyżej opisany sposób ludzie okazywali nam brak poważania. Jeśli tego nie będziemy pilnować, to „wytresujemy” innych na traktowanie nas coraz gorzej i gorzej, a to źle wpływa nie tylko na szanse w życiu, ale też samopoczucie i wartość własną. Ceną takiego postępowania jest to, że nie wszyscy będą nas kochali, ale przecież w życiu wystarczy te kilkanaście, kilkadziesiąt naprawdę bliskich osób, a bycie osobą traktowaną z respektem ma duże zalety:-)
Potwierdzam, że działa „zamykanie buzi na kłódkę”.
W przypadkach, gdy kogoś nie możemy „spuść na drzewo” stosuję podobnie, z tymże kolejne przerwanie kończy się „Jak będziesz chciał się czegoś dowiedzieć ode mnie, to następnym razem o tym porozmawiamy” … a ja już dbam, aby ten następny raz prędko się nie odbył. Rozumiem jednak, że w sytuacji gdy jest to nasz pracownik lub skutki jego działań wpływają na nas bezpośrednio, to wtedy trzeba wykazać się konsekwencją i przekazać swoją opinię/radę.
Mam wątpliwości co do takiego tonu: “w takim razie słuchaj uważnie, co mam Ci do powiedzenia”.
Co sądzisz o: „Więc jeśli mnie pytasz, to chętnie Tobie odpowiem…”?
Pozdrawiam,
Orest
Orest
Jeśli chodzi o Twoje wątpliwości, to świadomie wydaję atakującemu polecenie przejmując przywództwo :-) Tego nie należy się bać!!! Magiczna substancja, która to ułatwia nazywa się TESTOSTERON i nie należy ukrywać faktu jej posiadania :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex,
nie za bardzo rozumiem, jak ten skill wykorzystać. Trenować w domu przed lustrem, żeby taka gadka jakby się sama później nawijała na język? Nie chcę sytuacji w której mi się przerywa, a ja staram sobie przypomnieć, jaki to fachowy sposób zastosowałby Alex :). Jak uczynić z tego normalność? Zacząć od najbliższych, albo specjalnie z kimś to potrenować? Bo z tego co widzę to wymaga to pewnego „wejścia w krew”.
P.S. Wraz z innym czytelnikiem zadaliśmy Ci pytanie w jednym z tematów (tego na temat planów, co możesz zrobić dla innych). Zamierzasz na nie odpowiedzieć?
P.S.S. Czy zamierzasz odpowiedzieć w jakikolwiek sposób na moje e-maile?
Pozdrawiam,
Łukasz Kasza
Alex – dzięki za sugestie :)
W wielu sytuacjach nie przejmuję przywództwa, jeśli ktoś mnie o to nie prosi (nie przydziela takiej funkcji) lub gdy nie mam bezpośredniej korzyści w tym. Stąd moj pogodny ton wypowiedzi.
Jeśli jednak patrzeć na efekt jaki chcesz osiągnąć tym zdaniem… to jak najbardziej odpowiedni to zwrot :)
A tak z ciekawości, to w jakim celu przejmować przywództwo jeśli to nas pytają o zdanie i tak naprawdę nie mam w tym większej korzyści?
(nie pytam o sytuację w czasie prezentacji, bo ona jest dla mnie zrozumiała)
Pozdrawiam,
Orest
Łukasz
Aby jakikolwiek skill móc wykorzystać trzeba go najpierw opanować.
Gdzieś kiedyś pisałem o szczeblach nabywania nowej umiejętności:
1) nieświadoma niekompetencja
2) świadoma niekompetencja
3) świadoma kompetencja
4) nieświadoma kompetencja
Jeśli ten post wyrwie kogoś z nieświadomej niekompetencji, to już dobrze. Podałem parą wskazówek jak ewentualnie się zachować. Teraz trzeba to sobie przemyśleć i ewentualnie wyćwiczyć, aby działało automatycznie (nieświadoma kompetencja)
Ad PS: Już odpowiedziałem
Ad P.S.S (cokolwiek by to miało znaczyć :-) normalnie używa się PPS – post post scriptum) Odpisałem Ci że jestem bardzo zajęty. Wiadomość nie dotarła?
Pozdrawiam
Alex
Orest
Przywództwo niekoniecznie oznacza narzucanie komuś Twojej woli, bardziej zajęcie pozycji, w której masz wpływ na wiele rzeczy. W tym kontekście warto przejmować przywództwo w większości sytuacji życiowych, choćby dla wprawy :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Muszę przemyśleć to co do mnie powiedziałeś… czas na spacer :)
Pozdrawiam,
Orest
Dzięki za tego posta, przyda się zapewne nie raz w praktyce życia codziennego ;]
Mam pytanie związane nie tyle z przerywaniem, co z dyskutowaniem na temat udzielanych porad\opinii:
Zastanawia mnie sytuacja, w której rada lub opinia jest udzielana nam na nasz temat.
Czy jeżeli nie zgadzamy się z oceniającym\doradzającym warto nad tym dyskutowac? Ostatnio spotkalem się z opinią że „z feedbackiem się nie dyskutuje”.
Michał
jeśli to Ty prosisz kogoś o radę, to zawsze masz opcję, aby ją zignorować. Możesz też dopytać radzącego o szczegóły, przesłanki i założenia na których się opierał, każdy rozsądny człowiek poda Ci takie informacje. To, o czym napisałem powyżej to przerywanie i udowadnianie radzącemu, że nie ma racji w sytuacji kiedy sami go o tę radę poprosiliśmy. Nie chodzi tutaj o ślepe zaufanie do wszystkiego, co słyszysz, ale jeśli prosisz kogoś o radę to masz pewne minimalne zaufanie do adekwatnych kompetencji tej osoby.
Jeśli chodzi o feedback, to mamy dwie sytuacje:
1) pytasz kogoś o feedback (np. jak się komuś podoba Twój blog :-)). W takim przypadku zawsze możesz dopytać się o szczegóły, natomiast trudno polemizować z czyimś sposobem widzenia Twojej osoby lub dzieła
2) w sformalizowanej sytuacji, takiej jak np. ocena roczna w firmie może się zdarzyć, że to co słyszysz od szefa nie odpowiada Twojemu punktowi widzenia. W takim przypadku zdecydowanie podyskutowałbym zaczynając od dopytania się o fakty i sposób ich interpretacji, bo przecież chodzi nie tylko o informację zwrotną lecz też o formę oceny/osądu Twojej osoby.
Na przyszłość proszę doprecyzuj Twoje pytanie, bo tak trzeba dość sporo pisać aby uniknąć potencjalnych nieporozumień :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Widzę pewną kontynuację do postu o skutecznym nawiązywaniu kontaktów :-)
Jeżeli chodzi o mnie mam raczej przysposobienie osoby, która woli słuchać niż mówić, ciekawe czy ten problem mnie omija. Orest kiedy pogadamy na ten temat :-)??
Co do przerywania, ostatnio oglądałem program/debatę na temat emerytur pomostowych w którym dwóch polityków totalnie nie potrafiło się dogadać, przekrzykując się. Następnym razem będzie trzeba omijać ten program, choć pokusa żeby pośmiać się z takich „dialogów” jest dość spora :-)
Chciałbym jeszcze popracować nad swoim zasobem pojęć w j. polskim, widzę tutaj sporą lukę do zapełnienia. Jak najlepiej podejść do tego tematu? Alex, od jak dawna uważasz się za osobę z szerokim słownictwem?
Alex,
Dziękuję za informacę dotyczącą PSS. Informacja o byciu zajętym dotarła. Dzięki za tę odpowiedź, teraz sprawę widzę w innym świetle.
Pozdrawiam!
Łukasz Kasza
Kamil
Oglądanie polskiej telewizji jest szkodliwe, o tym piszę już od dawna. „Niechcący” przejmujesz przy okazji bardzo kiepskie wzorce językowe o innych już nie mówiąc.
Piszesz: „d jak dawna uważasz się za osobę z szerokim słownictwem? ”
Wiesz, wcale nie uważam mojego słownictwa za bardzo bogate :-) Cały trik polega nie na używaniu maksymalnej ilości różnorodnych słów, lecz takim ich doborze aby bardzo precyzyjnie i minimalizując ryzyko nieporozumienia przekazać odbiorcy swoje myśli. Nawiasem mówiąc, ten blog jest często pisany „na kolanie” więc proszę nie bierz go za wzorzec, choć zazwyczaj staram się o w miarę przyzwoity poziom :-)
Dla rozwinięcia zasobu pojęć polecam czytanie mądrych książek, nie tylko w języku polskim. Bogata lektura w języku angielskim i niemieckim bardzo rozszerzyła mój repertuar, bo w nich występuje wiele koncepcji nie istniejących w języku ojczystym (co zresztą widać w życiu na codzień)
Łukasz
Proszę bardzo :-)
Jak widać na blogu, dopiero od wczoraj znów w miarą normalnie funkcjonuję
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jeśli mogę się włączyć do rozmów na temat telewizji. Póki oglądałem, nie przeszkadzała mi, nie widziałem za dużo jej minusów. Jak nie oglądam, to teraz mi przeszkadza :). To chyba paradoks.
Powiem więcej, unikałbym również zbyt długiego słuchania radia. O ile w telewizji reklamy są męczące, o tyle w radio po prostu, moim zdaniem, nie można tego wytrzymać – z braku wizji głosy muszą być tak przejaskrawione, ochy, achy – tego jest za dużo. Przynajmniej jak dla mnie.
Alex, właściwie teraz powinienem coś dodać jeszcze do tego posta, żeby nie było, że piszę kompletnie nie na temat Twojego posta, ale co miałem do dodania to dodałem :). Mam nadzieję, że nikogo nie razi fakt, że piszę o radio/TV.
Pozdrawiam.
Witam serdecznie!
Alex, dzięki za posta :)
Zaproponowana przez Ciebie „procedura” do mnie przemawia. Sytuacja wygląda nieco inaczej, jak pracujesz w kilkuosobowej grupie nad wspólnym projektem, i nie bardzo możesz sobie pozwolić na „hardość” w stylu „nie chce wiedzieć, to mu nie powiem”. Co więcej, w grę wchodzą często negocjacje…, bo wszyscy powinni (tak byłoby idealnie) zgodzić się, co do ostatecznego kształtu efektu wspólnej pracy.
Ostatnio miałam wątpliwą przyjemność uczestniczenia we wspólnym projekcie z dwiema studentkami. Pracujemy cyklicznie, wykonując podobne, dość czasochłonne zdania. Do tej pory było to mało efektywne, pewnie z uwagi na słabą organizację pracy, stres (presja czasu) i konflikt między dwiema ww dziewczynami (od zaistnienia grupy). Doszło do tego, że będę pracować z każdą z nich oddzielnie, nad różnymi zadaniami. Dało mi to nieco do myślenia.
Może napiszesz posta o tym, co robić, by praca w grupie była efektywna? Jak dzielić zadania? Masz zestaw podręcznych kilku porad „na szybko”?
Podoba mi się myśl: „warto przejmować przywództwo w większości sytuacji życiowych, choćby dla wprawy”. W kontekście pracy w grupie (gdzie role nie są z góry narzucone) to jest chyba niegłupia strategia? ;)
Inna rzecz – Gorzej, jak się nas NIE pytają o zdanie. A sprawa nas dotyczy i chcemy mieć na nią wpływ. Są to sytuacje rzadkie, ale się zdarzają. Przykładem niech będą rodzice wykorzystujący swoją pozycję dominującą: „ja za Ciebie płacę i wiem lepiej, więc zdecyduję.” Moich rodziców już to na szczęście nie dotyczy, ale w swoim czasie trzeba było negocjować ;)
Ogólna konkluzja i pytanie zarazem: W wielu sytuacjach warto umieć przekonać innych, by POSŁUCHALI, co mamy do powiedzenia i wzięli to pod uwagę, jak to zrobić?
Miłego wieczoru,
Paulina
Alex
dzięki za odpowiedź. Popracuję zatem nad precyzją pytań.
W temacie przerywania jeszcze – jedno z moich (bardzo) świeżych doświadczeń:
Po przeczytaniu Twojego posta stwierdziłem, że tak właściwie, to problem przerywania komuś poproszonemu o opinie mnie nie dotyczy i…pomyliłem się ;]
Właśnie wróciłem ze spotkania Toastmasters, na którym jednym z punktów spotkania jest bycie ocenianym przez uczestników pod kątem różnych aspektów przemawiania. W momencie, w którym byłem oceniany (krytykowany, a jakże!), dosc brutalnie wszedłem w pół słowa oceniającej mnie.I cóż mogę rzec – bardzo się zdenerwowala i odpowiedziala atakiem. Skończyło się bez większych ofiar, bo tylko na gorącej wymianie zdań i wyjaśnieniu sytuacji po spotkaniu ;]
Dziwna rzecz, jak różnie działamy warunkach „polowych” gdzie robi się gorąco i w „temperaturze pokojowej”.
Witam!
Emocjonalne polemizowanie z opinią doradcy może się brać z tego, że pytający ma już własną, jest na niej skoncentrowany i w zasadzie nie pyta o nową, tylko doszukuje się potwierdzenia słuszności swojej opinii. Nie pytajmy więc wtedy, gdy nie zdążyliśmy nabrać dystansu do własnych, intensywnych przemyśleń.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
@Alex: Świetny post.
Ważne jest, aby w chwili, gdy ktoś nam przerywa, otwarcie sprawdzić, czy naprawdę ten ktoś chce się od nas czegoś dowiedzieć. Wiele osób pyta tylko po to, żeby usłyszeć potwierdzenie swojego stanowiska lub poglądów.
Post wyrwał mnie z kręgu „nieświadomej niekompetencji”. Zaczynam trening.
Mam problem z reakcją na „dlaczego się obrażasz?”. Jaką proponujesz ripostę kończącą rozmowę?
Witaj Alex, witam wszystkich
Nie przerywanie – to czasem rzeczywiście trudne, zwłaszcza w sytauacji gdy mamy komuś dużo do powiedzenia i czekamy na tę rozmowę ;).
Jednak masz rację, jest różnica między „nie przerywaniem” i „polemiką ” a wysłuchaniem i dyskusją – bo dyskusja jest wartosciowa, gdy nie upieramy sie na siłę przy swoim zdaniu. Jak uważasz?
„nie wszyscy będą nas kochali, ale przecież w życiu wystarczy te kilkanaście, kilkadziesiąt naprawdę bliskich osób, a bycie osobą traktowaną z respektem ma duże zalety:-)” – Bochenski pisał coś w tym stylu. Chyba obaj macie racje :).
To ruszam do pracy :).
PS. W kontaktach prywatnych – czasem wystarczy tylko słuchać – przyjaciel/przyjaciółka może nawet nie chcieć znać naszego zdania – potrzebuje tylko „wygadać się ” i zainteresowania czyli naszego czasu. To z doświadczenia prywatnego.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Witaj TesTeq,
Piszesz:
„Mam problem z reakcją na “dlaczego się obrażasz?”. Jaką proponujesz ripostę kończącą rozmowę? ”
Moje 3 grosze ;). A może coś ze Shreka ?
Np. Nie przerywaj mi bo wtedy zamykam się w sobie ;) ( nie obrażam ) – oczywiście z szerokim uśmiechem i perskim oczkiem.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Często zadaję komuś pytanie, tylko po to, żeby się utwierdzić w jakimś przekonaniu i jeżeli nasz interlokutor nie potwierdza mojego przekonania, które wypracowałem sobie wcześniej w głowie, to wtedy dochodzi do przerywania. Zastanawiam się, jaka może być przyczyna takiego zachowania.
Drażnią mnie również sytuację, kiedy przedstawiam jakąś koncepcję, a ktoś mi przerywa i zaczyna gadać nie na temat. Zdarzają się takie osoby, które są rozkochane w tym swoim gadulstwie.
Rzeczywiście mam problem, jak takim osobom zwrócić uwagę, żeby przestali, w taki sposób, aby ich nie urazić.
Łukasz Kasza: napisałeś „(..)Póki oglądałem, nie przeszkadzała mi, nie widziałem za dużo jej minusów. Jak nie oglądam, to teraz mi przeszkadza (..)”
Wiesz co, to jest bardzo trafne spostrzeżenie, dzięki któremu zrozumiałem „paradoks” tego swoistego „rezonansu limbicznego” w jakim żyje większa część Polaków.
pozdrawiam
Wojtek
Wojtek Szywalski:
zrozumiałeś go dzięki mojemu spostrzeżeniu, czy sam do identycznego wniosku doszedłeś?
Pozdrawiam,
Łukasz
Łukasz
Teraz wyrób sobie jeszcze „czujnik” na ludzi wychowanych na kolorowych magazynach, telewizji i operach mydlanych :-)
Unikanie bliskich relacji z takowymi oszczędzi Ci mnóstwa kłopotów w przyszłości
Paulina
Nie mylmy „hardości” z bezpośrednią komunikacją. W zespołach też warto położyć prawdę na stół i zadawać bardzo konkretne pytania.
Jeśli chodzi o efektywną pracę w grupie to jest to bardzo obszerny temat. Na dzień dobry dbaj o takie same rzeczy jak w doborze partnera:
1) BARDZO staranna rekrutacja
2) dbałość o wzajemne zaufanie
3) bardzo otwarta komunikacja
i parę innych, o których można by napisać całą książkę :-)
Przejmowanie przywództwa jest bardzo ważną rzeczą, dlatego warto uczyć się tego już w młodym wieku. Jak powiedział mi kiedyś jeden z moich ulubionych CEO „w firmach władza leży na podłodze, trzeba tylko schylić się i ją podnieść”. Trenujcie za młodu!! :-)
Kwestia rodziców to dość delikatna sprawa. Przeważnie chcą dla Was dobrze, tylko nie zawsze mają rzeczywiste pojęcie jak to zrobić (inaczej byliby automatycznie wzorcami i idolami swoich dzieci). Moim zdaniem najlepszą metodą (wypróbowaną) jest w miarę szybkie stanięcie na własnych nogach co umożliwia rozmowę z nimi z pozycji partnera a nie petenta czy żebraka. To dobrze robi też na poczucie własnej wartości, które bardzo potrzebne jest w życiu.
Michał
Cieszę się, że zacząłeś zwracać uwagi na takie własne potknięcia. To jest pierwszy krok do tego, aby u siebie cokolwiek zmienić. Po to właśnie napisałem ten post.
Teraz trzeba „tylko” trenować
Tomasz
Poruszyłeś pewną bardzo ważną kwestię, a mianowicie pewnego dystansu do wszystkiego, co wiemy „na pewno”. Regularne sprawdzanie tego „na pewno” to dobra praktyka, którą sam stosuję, choć czasem zbyt rzadko :-)
TesTeq
Najprostsza reakcja na pytanie „dlaczego się obrażasz?” to zdziwione „skąd u ciebie taki wniosek?”, chyba że chcesz wyrazić to bardziej skomplikowanie to wtedy „na podstawie jakich przesłanek doszedłeś do wniosku że się obraziłem?” :-)
Miej zrozumienie, że wielu ludzi, zwłaszcza mojego pokolenia (niestety) ma bardzo ograniczoną zdolność nie tylko wyrażania się w języku ojczystym, lecz też rozróżniania stanów emocjonalnych u innych. W technice nazwalibyśmy to kiepską rozdzielczością.
Monika
Musimy rozróżnić czy ktoś pyta nas o zdanie jako „eksperta”, czy też chce z nami polemizować. Właśnie dlatego zalecałem wyjaśnienie tego natychmiast po pierwszym przerwaniu naszej wypowiedzi.
Artur
To, co opisałeś w pierwszym zdaniu Twojego komentarza to jest dokładnie to zachowanie, które może bardzo przeszkadzać Ci w wykorzystaniu w życiu różnych sposobności. Odetniesz się w ten sposób od często wartościowej wiedzy i zepsujesz potencjalnie wartościowe kontakty. Warto to zmienić
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Paulina:
W Twojej sytuacji efekty pracy tych dwóch dziewczyn wpływają bezpośrednio na Ciebie, stąd przejęcie przywództwa (w moim mniemaniu) jest uzasadnione. Tam, gdzie nie mam w tym biznesu to szkoda marnować czas i energię – to moje zdanie i mój styl działania w takich sytuacjach.
TesTeq:
Powodzenia w treningu.
Co do riposty na „dlaczego się obrażasz?” sam używam czasem „chętnie bym się obraził, gdybym miał taką potrzebę :) „.
Artur:
Jeśli masz interes w tym, aby przedstawić koncepcję do końca to warto konsekwentnie stosować zalecenia podane w poście przez Alexa. Jeśli nie masz interesu w tym, to szkoda Twojej cennej energii i Twojego czasu (czasem jeszcze się śmieję, że słów, na które mam limit i nie chcę wytracić ich, gdy nie muszę).
Z gadułami jest tak, że każda inna Twoja reakcja niż „tak, zgadzam się” oraz „mów mi tak jeszcze” jest dla takich osób pewną urazą. Jedyny sposób to konsekwencja i czasem uśmiech na twarzy.
Gdy zadam pytanie a odpowiedź odnosi się do wszystkiego innego a nie do pytania, to gdy jest okazja wejść w słowo mówię „cieszę się / wszystko dobrze… lecz wciąż nie odpowiedziałeś mi na pytanie, które brzmiało…” – powtarzam to do uzyskania odpowiedzi, po czym ładnie dziękuję „I takiej odpowiedzi oczekiwałem – w sumie już 5 minut temu mogłeś na nie odpowiedzieć”.
Pozdrawiam,
Orest
Orest
Uważaj co piszesz na tym blogu :-)
Wspomniałeś: każda inna Twoja reakcja niż “tak, zgadzam się” oraz “mów mi tak jeszcze” jest dla takich osób pewną urazą.”
To niestety nieprawda. Dobrym sposobem delikatnego przerwania toku słów rozmówcy jest użycie jego imienia, nawet kilka razy, aż sam zapyta „tak?”
Tak samo nie zalecam wypowiedzi typu „w sumie już 5 minut temu mogłeś na nie odpowiedzieć”. Atakujesz tylko poczucie własnej wartości rozmówcy nie osiągając nic poza krótkotrwałym zrobieniem sobie dobrze :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
Oj… bardzo staram się uważać… nie zawsze jeszcze mam 100% skuteczność.
Moje doświadczenia w sytuacjach, gdy chciałem przerwać słowotok najczęściej kończyły się na: „No co?” i lekkim obużeniu, zmieszaniu tej drugiej strony.
Techniki z imieniem nie miałem okazji wykorzystać… może będzie okazja :)
Co do tej ostatniej wypowiedzi – zauważyłem, że ten zwrot przynosi efekt (być może tylko krótkotrwały), bo przy kolejnym pytaniu otrzymuję odpowiedź szybciej. Czy robie sobie tym dobrze? Nie bardzo… cała sytuacja sprawia, że jest mi źle, bo nie lubię tracić w taki sposób czasu, zwłaszcza, gdy muszę jeszcze wyrazić taką opinię. Inną sytuacją jest gdy kogoś coachuje, bo w niej chodzi o to, aby druga strona odnalazła w sobie odpowiedź – ja jej wcale nie muszę poznać.
Pozdrawiam,
Orest
Łukasz Kasza: Myślę, że ta konstrukcja którą użyłeś (a którą zacytowałem) plus post Alexa o rezonansie limbicznym pomogła mi w zrozumieniu dlaczego tak wielu ludzi dosłownie katuje się „lekturą” polskich stacji TV
Ktoś kto jest w nałogu nie zdaje sobie z tego sprawy lub też mu to nie przeszkadza.
Pozdrawiam
Nie przesadzacie nieco? Dlaczego zaraz „nałóg”? Można oglądać TV godzinkę czy dwie dziennie, można oglądać mniej, można więcej. Jest to po prostu kolejne źródło informacji/rozrywki, sa pozycje lepsze, są gorsze, kwestia selekcji. Równie dobrze można ostentacyjnie potępiać ludzi korzystających z internetu. Często odnoszę wrażenie, że osoby nie oglądające TV robią to w dużej mierzy by móc potem się tym pochwalić i potępić bezmózgie masy „katujące” sie tą plebejską rozrywką.
Wojtek,
no to cieszę się, że mogłem być pomocny :).
Alex,
” „czujnik” na ludzi wychowanych na kolorowych magazynach, telewizji i operach mydlanych” – rozumiem, że spotkałeś takich ludzi, skoro o nich mówisz. Możesz przedstawić jakieś ich cechy?
Ja to rozumiem jako ubogie słownictwo, często wulgarne, ogólne… hm… rozbieganie duszy? – właśnie coś takiego, plus często brak szacunku dla siebie samego, zachowywanie się zbyt głośno. Wąskie horyzonty, niechęć do wysiłku w jakiejkolwiek formie no i to spojrzenie… tam już nie ma tego… Eye of the Tiger.
A jakie jest Twoje zdanie?
Wszyscy,
w ogólnej nagonce na TV/radio chciałbym jednak podkreślić, że nie wszystko jest tam złe. To co wyraźnie pomogło mi w życiu to seria filmów Rocky, serial Prison Break, a co do radia… no powiedzmy, choć w radiu nigdy tego nie słyszałem, to warto puścić sobie audycje księdza Pawlukiewicza – ja znam to z innego źródła, ale w radio też występuje.
Pozdrawiam,
Łukasz Kasza
Alex,
Piszesz : „Właśnie dlatego zalecałem wyjaśnienie tego natychmiast po pierwszym przerwaniu naszej wypowiedzi.” To takie proste … :).
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Witajcie!
„Szczególnym przypadkiem jest sytuacja, kiedy jako pracownik lub manager przygotowałeś jakiś plan /…/”
Jesli przedstawiasz plan i ktoś przerywa można poprosić o stworzenie listy pytań i przedstwienie ich po prezentacji planu. Nie przepadam za „zamykaniem” ust czy odbijaniem piłeczeki dotyczącej kompetencji.
Łukasz: od 8 lat nie oglądam telewizji.
Nie rozumiem fascynacji programami o których ciągle słyszę , ale również nie rozumiem spędzania kilku godzin na portalach plotkarskich czy społecznościowych w poszukiwaniu ciekawostek z życia innych, czytania czasopism które niczego w naszym życiu nie zmieniają.. Straszne marnowanie czasu.
Pozdrawiam
Marzena J-Ś
Marzeno
Zwróć uwagę, że ja w poście nie omawiałem generalnej sytuacji kiedy ktoś przerywa nam w prezentacji, lecz bardzo konkretny przypadek:
„prezentujesz ją przełożonym. Czasem niestety zdarza się, że takie osoby bez podania konkretnych faktów przerywają Ci na forum publicznym i bardzo ogólnie krytykują to, co przygotowałeś”
W takim wypadku zalecana prze mnie metoda nie ma calu „zamknięcia” komuś ust, lecz ma działanie „wychowawcze” na przerywającego. Jeśli ktoś robi Ci to, co opisałem powyżej to trzeba natychmiast dać mu po paluchach, inaczej będzie to czynił ponownie (patrz Tresura)
Co do Twojej odpowiedzi Łukaszowi to zgadzam się w 100% :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj ms,
Nikt tu nie chce generalizować, a już na pewno nie ” się tym pochwalić i potępić bezmózgie masy „.
Równiez prawie nie ogladam TV, a jesli już to wybrane programy ( np. min. lubię Galileo – to program dla ciekawskich, o różnych unikalnych zawodach, produkcji np. piwa, kawy a także o ciekawej historii niektórych popularnych już teraz i masowych produktów – mnie to interesuje i wnosi dla mnie wartość poznawczą ).
TV nie musi być „plebejską rozrywką ” to w końcu zależy od nas, co wybieramy do ogladania.
Dzięki temu, że wybieram zyskałam mnóstwo czasu na inne fajne czynności, chociaż fanem TV nigdy nie byłam.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Alex tak się zastanawiam, czy ty pisząc posta myślisz nad tym, o czym będziemy pod nim pisać :).
Moje ostatnie słówko w sprawie TV. Jestem katolikiem i ważne są dla mnie słowa Jezusa: „wstań”, albo opisy „poszli”, „pójdź za mną”. Tak wszędzie jest działanie, nigdy stagnacja. Warto sobie odpowiedzieć, czy w moim życiu telewizja, ale właśnie też inne źródła – radio, nasza-klasa i inne, pudelki, niepudelki, a nawet te wszystkie serwisy „łączące ludzi pro” służą temu, żebyśmy się ruszyli, czy siedzieli? Jak słusznie zauważa Monika, TV może służyć do ruchu. Może podsunąć ciekawe pomysły na życie. No ale trzeba uważać. Uważajcie na siebie.
Łukasz
Łukasz
Raczej zastanawiam się, czy to co chcę napisać będzie dla Czytelników istotne, może pobudzające do świeżego spojrzenia na pewne ważne rzeczy.
Co masz na myśli pisząc „ak wszędzie jest działanie, nigdy stagnacja.”?
Wracając do Twojego komentarza, to rzeczywiście warto jest zastanowić się jakimi treściami karmimy nasz umysł i czy w tym samym czasie nie moglibyśmy „nakarmić się” czymś lepszym
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
chciałem napisać „tam” zamiast „tak. Rozwijając myśli, Jezus nakłania nas do działania, abyśmy nie byli „bez serc bez ducha”. Aktywność. Tak jak On nie miał gdzie głowy położyć, tak i dla mnie jest ważne, aby nie zostać ogólnie stępionym, przygaszonym. A przez co? O tym właśnie była mowa w powyższych postach.
Pozdrawiam,
Łukasz Kasza
@ Łukasz
Wlasnie obejrzalem sobie jedno z wystąpień ks. Pawlukiewicza – „Chciec to móc” – bardzo inspirujący człowiek. Dzieki za rekomendację i również polecam zainteresowanie się tematem ;]
Michał,
Faktycznie tak jest. Polecam Ci posłuchanie sobie jego rozważań katechetycznych na temat miłości, narzeczeństwa – są na YouTube. Ciekawe są też jego kazania z kościoła św. Anny – http://choinski.pl/zatoka/ . Jest kilka o niskiej jakości nagrania, ale wobec ich ogromnej liczby jest to niczym mały kozik w arsenale Rambo :). Owocnego słuchania.
Pozdrawiam,
Łukasz Kasza
Łukasz
Co podawane przez Ciebie linki mają wspólnego z tematem postu?
Puściłem ten komentarz, ale potraktuj to jako wyjątek.
Pozdrawiam
Alex
Alex,
na siłę można wcisnąć kit, że nikt mu nie przeszkadza jak mówi i przez to trafia do ludzi cały jego przekaz, ale nie jestem tu od wciskania kitu, więc: nic. Przepraszam, to się już nie powtórzy.
Pozdrawiam,
Łukasz Kasza
To przeczytaniu tego tekstu przypomniało mi się szkolenie, w którym przyjemność miałem uczestniczyć, a które prowadził Alex.
Tak, przyznaję się jestem jedną z osób, która notorycznie przerywała swoim rozmówcom.. Dodatkowo bardzo często w trakcie prowadzenia dialogu towarzyszyła mi refleksja „Dlaczego osoby, z którymi rozmawiam nie chcą mnie wysłuchać? Przecież to co mam do powiedzenia, z merytorycznego punktu widzenia, wnosi wiele do dyskusji!”
Ale trafiła kosa na kamień :) Alex (nie jestem przekonany czy powinienem odmienić Twoje imię?), dziękuję za ripostę, którą mnie „poczęstowałeś”! :-) Tamta sytuacja odmieniła moje życie ponieważ uświadomiłem sobie, że szacunek (w tym przypadku do tego co mówią inni) rodzi szacunek (do tego co mówię ja).
PS Teraz, kiedy czytam tę notatkę wydaje mi się to strasznie banalne. Tak bardzo, że naciskając „Submit” wciąż mam ochotę skasować ten komentarz ;-)
Paweł
Witaj na naszym blogu :-)
Miło usłyszeć od Uczestnika, że pewne szkolenie pozostawiło bardzo trwałe ślady :-)
Pociesz się, że ostatnio intensywność moich treningów wzrosła, bo pracuję z topowymi ludźmi (zarządy itp.) Niedawno jak miałem trening dla młodych ludzi (co czasem robię), to powiedziałem im że właśnie wracam z warsztatów dla Zarządu sporej firmy i nie zamierzam dla nich obniżać poziomu tylko dlatego, że mają mniej doświadczenia :-) Wszyscy przeżyli :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, rozwijając temat tego posta, czy możesz napisać jak reagować na komplement. Prawdopodobnie dla wielu z Was brzmi to dziwnie, ale mam często dylemat czy okazać radość, czy też przyjąć to „chłodno” acz uprzejmie.
Dzięki za góry
Wojtek
@Wojtek Szywalski: Według mnie temat wymaga dłuższego omówienia, ponieważ riposta zależy od intencji i charakteru komplementu.
Wojtek
Ja się po prostu uśmiecham i mówię „dziękuję” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Komentarz mocno spóźniony, ale jak rozumiem blog to nie książka i dawne wpisy nie umierają wraz z publikacją kolejnych…
B. dobra rada. Krótki komentarz i efekt niedawnego testowania:
Na początku wymaga dużego wysiłku, później przychodzi łatwiej. Mój 1-szy „pacjent” nie był łatwy: niemal 2-krotnie starszy ode mnie a kontakty między nami miały raczej charakter formalny. W każdym razie moje spostrzeżenia (może komuś się przyda):
1. Powyższą receptę stosować niezwłocznie po zauważeniu wspomnianego zachowania. Nie czekać, nie bić się z myślami. Im późniejsze działanie, tym większe zdziwienie 2- ej strony – na zasadzie „przez tyle czasu Ci to nie przeszkadzało i nagle…”
2. Efekt początkowy: mocne ochłodzenie stosunków.
3. Efekt końcowy: zamierzony i dość trwały, choć niektórym trzeba przypominać jak działa ta „gra”.
Z ciekawostek. Na moje działanie spotkałem się dość ciekawą reakcją, iż rozmowa (tu akurat biurowa) to nie wojsko i niech nie oczekuję, że wszyscy będę odpowiadać jak na komendę tylko wtedy kiedy im wolno… Że takie zwlekanie i hamowanie się ogranicza spontaniczność i kreatywność dyskusji. Czy rzeczywiście można w tej materii pójść „jeden most za daleko” i wylać dziecko z kąpielą?
Pozdr. serdecznie
Lookanio
Lookanio
Na dobry komentarz nigdy nie jest za późno, dziękuję za ciekawe uwagi.
Piszesz też : „Na moje działanie spotkałem się dość ciekawą reakcją, iż rozmowa (tu akurat biurowa) to nie wojsko i niech nie oczekuję, że wszyscy będę odpowiadać jak na komendę tylko wtedy kiedy im wolno…”
Tu nie chodzi o komendę tylko o elementarne dobre wychowanie :-)
Dalej: „Że takie zwlekanie i hamowanie się ogranicza spontaniczność i kreatywność dyskusji.”
Zwróć uwagę, że mój post dotyczy sytuacji, kiedy jestem pytany o zdanie. Ja, jeżeli ktoś mi przerywa, to zostawiam go z jego „kreatywnością” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ja często widzę odwrotny problem (czy mi się wydaje, że to specyficzna nasza cecha narodowa?): dawanie niezliczonych rad bez proszenia. Zwykle łączy się to z ich niską jakością.
Matka znanej mi osoby jest taką „dajnią” nieproszonych rad. Nie kończący się potok rad, porad i uwag. Nic dziwnego, że w odruchu obronnym owa zalewana osoba wyrobiła sobie nawyk kompletnego ignorowania tego, co słyszy.
Ja dla odmiany świadomie wyrobiłem sobie nawyk udzielania rad głównie na wyraźną prośbę. Jeśli sam się wyrywam, to nigdy nie powtarzam, jak nie jestem słuchany to właśnie milknę. Oczywiście w ogóle doradzam tylko, jeśli naprawdę mam coś do powiedzenia w temacie. Zauważyłem po tym, że wartość moich uwag znacznie wzrosła. Ludzie nauczyli się, że jeśli już coś mówię, to mam podstawy. Przydaje się to też w dyskusjach: spieram się tylko mając głęboką pewność, dzięki czemu zazwyczaj mam rację.
Wracając do owej bliskiej mi osoby: kiedy zignorowała moją wyraźną sugestię, zamilkłem i pozwoliłem jej władować się w tarapaty. Od tego czasu moje uwagi są wysłuchiwane.
A, jest jeszcze jedno drażniące zjawisko: ktoś prosi o doradzenie (przykład: w kwestii wyboru laptopa), a potem robi dokładnie na odwrót.
Jurgi
Wiele osób ze starszych pokoleń poprawia sobie w ten sposób poczucie własnej wartości i „ważności”, szkoda że tracą przy okazji ludzi, którzy byliby gotowi ich słuchać.
Jeśli chodzi o słuchanie naszych rad, jesli ktoś wyraźnie o nie poprosił, to daję każdemu rozmówcy prawo zignorowania tego co powiedziałem, bo to jest jego życie. Jesli to ignorowanie się powtarza, to przestaję udzielać takiej osobie rad, bo najwyraźniej nie pasuję jako doradca.
Pozdrawiam
Alex