Właściwie to chciałem napisać dzisiaj inny post, ale po przeczytaniu porannych wiadomości postanowiłem najpierw podyskutować z Wami na dość bulwersujący mnie temat.
W Senacie dyskutowano o ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie w której możemy przeczytać:
„Art. 961. Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych, zadawania cierpień psychicznych i innych form poniżania dziecka.”
Wreszcie powiew cywilizacji w tych kwestiach, choć to dopiero tylko ustawa, a trzeba zmienić zrozumienie pewnych rzeczy w szerokich rzeszach społeczeństwa. Inaczej ciągle podstawowym problemem Polaków wbrew powszechnemu mniemaniu będzie nie brak mieszkania, czy pieniędzy, lecz poważne braki w poczuciu własnej wartości, które obserwuję na każdym kroku i które też jest tematem bardzo wielu maili otrzymywanych od Was!
W trakcie dyskusji, w roku 2010, XXI wieku senator mojego Państwa z ramienia PIS, Ryszard Bender (profesor!!!) twierdzi (wytłuszczenia moje):
„….. ustawa „wariacka i niemoralna, narusza nie tylko prawo naturalne i moralność chrześcijańską, ale także prawo zwyczajowe”. „Kiedyś się mówiło: zły to ojciec, co żałuje pasa dla syna. Dla syna, bo dawniej nie trzeba było go używać wobec dziewcząt. Ileż to porzekadło zawiera mądrości!„”
Czy użycie przemocy wobec słabszych ma coś wspólnego z moralnością chrześcijańską??!!!
Jeśli tak, to przestańcie mi opowiadać o wartościach chrześcijańskich!!!
Jaki obraz świata ma taka osoba i kto ja wybrał???
Dalej senator Witold Idczak (PiS) (wytłuszczenie moje)
„Państwo zaczyna brać większą odpowiedzialność za wychowanie dziecka niż rodzice, rodzice nie będą mieli możliwości wpływu na dzieci poza upominaniem. Kto będzie odpowiadał za czyny tych dzieci?”
Ten pan też nie jest świadom, że są inne metody wpływania na ludzi, niezależnie od ich wieku, metody nie wymagające koncentrowania się na negatywach lub wręcz używania przemocy fizycznej jak choćby dobry przykład oraz te opisane w serii postów zaczynającej się tutaj
Inny przedstawiciel Narodu, Stanisław Kogut (PiS) twierdzi:
„Rodzina to jest świętość i precz od świętej rodziny polskiej”
Z tego co czasem słyszę i widzę w tym kraju to dziękuję za taka świętość!!!
Podkreślam, że w tym poście chodzi mi wyłącznie o stosowanie przemocy w stosunku do dzieci, nie wypowiadam się ani o innych aspektach tej ustawy,ani też o generalnych zagadnieniach związanych z wychowaniem.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Dopisane 1.06.2010: Polecam przemyślenie tego, co w komentarzu napisała Diana Cz.
„widziałeś kiedyś dziecko, które po dostaniu w tyłek uspokoi się, przemyśli i powie, że rozumiało swój błąd? Czy raczej będzie płakało i żywiło złość czy nawet nienawiść? Jak myślisz, która reakcja jest bardziej pożądana i w jaki sposób najlepiej ją uzyskać?”
PS:Cytaty wypowiedzi pochodzą z
http://wiadomosci.onet.pl/2176999,11,zly_to_ojciec__co_zaluje_pasa_zakaz_bicia_dzieci_dzieli_senat,item.html
Śledzę tę ustawę od dawna, z dużym zainteresowaniem.
Nie bicie dzieci jest w tej ustawie problemem. Problemem są zapisy o krytykowaniu, zawstydzaniu dzieci, które również podpadają pod przemoc, a także możliwość odebrania dzieci rodzicom bez sądu przez sfrustrowanego (być może bitego w dzieciństwie) pracownika socjalnego. Nawet w przypadku kiedy pijesz wino ze znajomymi, a w mieszkaniu są dzieci – opiekunowie nietrzeźwi, dziecko można potencjalnie odstawić do domu dziecka.
Nie wiem jakie masz Alex doświadczenie w wychowywaniu dzieci, ale znani mi rodzice twierdzą, że literalne trzymanie się tej ustawy uniemożliwia wychowanie dzieci. Skrytykowanie nieodpowiedzialnego zachowania (w tym seksualnego) to przecież przemoc. Według tej ustawy. Wychowanie oparte wyłącznie na pozytywnych wzmocnieniach jest możliwe – w teorii i świecie idealnym.
Większość osób patrząc na ustawę myśli o rodzinach patologicznych. To prawda, w takich rodzinach przemoc jest problemem, ale obecne ustawodawstwo jest wystarczające – nie potrzeba nam nowej ustawy tylko działającego istniejącego prawa. To jest myślenie na zasadzie „prawo działa na 40%, więc zróbmy ustawę, której 40% załatwi nam 100% potrzeb”.
Niestety, dobre chęci ustawodawcy w bardzo łatwy sposób prowadzą do wynaturzeń, takich jak na przykład opisane tutaj: http://www.eioba.pl/a127096/napluc_ci_w_gebe_tatusiu
I to jest prawda – w Szwecji ludzie boją się zakładać rodzin. Własnie ze ze względu na totalitarne prawo.
Swoją drogą, jak łączysz swoje bardzo rozsądne liberalne podejście do życia z poparciem dla ustawy która pozwala państwu na ingerować w najbardziej prywatne obszary życia ludzi?
Cóż, brak słów. Wydawałoby sie że przynajmniej politycy będą próbowali być politycznie poprawni. Jak się okazuje nawet odrobiną instynktu samozachowawczego nie potrafią się wykazać plotąc takie bzdury.
Bedąc osobą która jako dziecko doświadczyła tego czego ta ustawa dotyczy moge powiedzieć jedno: Dopuszczanie, czy tak jak z powyższych wypowiedzi można wywnioskować, aprobowanie tego rodzaju zachowań wobec bezbronnych dzieci prowadzi to kolosalnych problemów w budowaniu więzi rodzinnych. Dzisiaj z perspektywy czasu muszę przyznać ze trauma przez którą mi było dane przechodzić wyryła się głęboką blizną w mojej pamięci. Nie potrafię pomyśleć o jednej pozytywnej rzeczy z którą takie zachowanie może się wiązać. W moim życiu nie widzę różnież nic czego dobrego by mnie to nauczyło. Moim zdaniem najbardziej przykre jest jednak to, że usatwa nie będzie mogła wiele zmienić jeśli nie zmieni się podejście ludzi do tematu przemocy wobec dzieci, a z powyższych wypowiedzi wynika jedynie że jesteśmy od tego jeszcze bardzo daleko.
„że są inne metody wpływania na ludzi”
oj sa sa swietne metody wychowawcze ale znaja sie na nich nieliczni, dlatego wychowujemy ludzi ulowmych a ich juz niestety nie da sie zmienic slowami i wtedy zadne upominania nie pomoga, bic nie wolno to jasne. Pozostaje wiec bierna obserwacja albo wyrzucic z domu.
oczywiscie kolejne ustawy nic nie zmienia, bo jak wiekszosc prawa w pl jest martwa i nieznana.
a co bedzie w przyszlosci, coz wystarczy popatrzec na szwecje, dziecko moze latwo pozbawic rodzica praw rodzicielskich, urzednik czesto na szybko wyda decyzje zgodna z wydzimisie 7latka ktory potem placze za rodzicami.
http://www.youtube.com/watch?v=EFIwFnrNX1M
Nie można wymagać od wszystkich rodziców żeby byli idealni, i mimo tego że istnieją inne środki wychowawcze to zwykły klaps powinien być dopuszczalny przez prawo. Problem w tej ustawie to możliwe ogromne nadużycia. Jasne że bicie dzieci jest złe, ale czy prawo egzekwowane przez państwowy aparat przemocy jest skutecznym rozwiązaniem? Mamy inne sposoby na zmienianie zachowań społeczeństwa, nawet każdy z nas może zmienić chociaż trochę swoje własne otoczenie. Ostracyzm społeczny był by według mnie znacznie skuteczniejszy niż kolejna ustawa.
W całej tej dyskusji medialnej nie podoba mi się jedno… Z jednej strony są przeciwnicy, twierdzący, że to mocno krzywdzi, zaburza… Że coraz częściej dzieci są maltretowane latami i nikt nic nie mówi, itp. Mają rację. Z drugiej strony zwolennicy, którzy mówią o zachowaniu wolności w wychowywaniu dzieci. I też mają rację.
Problem cały w tym wszystkim polega na tym, że dyskusja jest o dwóch różnych tematach! Mówimy o patologicznych rodzinach, gdzie przemoc jest na porządku dziennym (jestem przeciw), czy o rodzinach, gdzie dziecko za zachowania naprawdę karygodne, gdy żadna forma dotarcia – nie dociera, dostaje w tyłek? (jestem za)
Jak byłem mały to pamiętam, w sumie do dziś, te parę lań które zebrałem. I należało mi się, biorąc pod uwagę przewinienia. Jakoś nie czuję, by mi to złamało psychikę. Zrobiłem coś ewidentnie złego – była kara. Co więcej, gdybym nie zebrał lania, to może wtedy by mi się psychika skrzywiła i poszedłbym złym torem…
Inna sprawa, że większa szkoda dla dzieci potrafi wydarzyć się w szkole, jeśli rówieśnicy nie zaakceptują dziecka i będą je tępić… Za cokolwiek. Wiele problemów ludzi, niskie poczucie własnej wartości – potrafi wynikać właśnie z tego. Ale wiadomo, lepiej zrzucić winę na konkretną rzecz jak „lanie po tyłku”, miast na „szczeniackie docinki rówieśników”.
W każdym razie stawianie znaku równości między patologią i biciem non-stop, a poklepaniem dziecka po tyłku za jakieś wyjątkowe przewinienie – to jakiś absurd.
Co więcej, takie przepisy mogą przystawić pole do nadużyć ze strony… dzieci. Będzie to dodatkowa świadomość z ich strony, że są kolejne przepisy, które je chronią, wręcz jeśli je dobrze wykorzystają – to się zemszczą. 10-letnia córka znajomej zaczęła w szkole rozpowiadać, że mama ją bije – bo nie dostała kieszonkowego (złe zachowanie na lekcjach, ciągłe uwagi)! Co więcej matka jej w życiu nie zlała. Tydzień później dzielnicowy robił w bloku wywiad, czy ta znajoma nie prowadzi libacji, imprez, nie słychać maltretowania dziecka… Dopiero od sąsiadki się dowiedziała, że ze szkoły wyszła informacja, że bije ona córkę.
Więc jak widać obecne przepisy już potrafią być egzekwowane, nie trzeba ich zaostrzać „bo gdzieś się nie udało zapobiec”. Nie da się zawsze zapobiec. Wręcz można zaszkodzić – bo mała zrobiła to z czystej złośliwości, nawet nie myśląc o konsekwencjach. W niektórych krajach matka by wylądowała w więzieniu, a córka w domu dziecka.
Zgodzę się z Tobą Alexie, że można uniknąć kar cielesnych, lecz jednak większość osób takich technik wychowawczych nie zna i nie opanuje, choćby im to podsuwać pod nos. Po prostu nie wyjdzie. Więc wolę, aby takowi rodzice mieli te klapsy w zanadrzu i wychowywali dzieci wedle swych możliwości, a nie zostawiali dzieci „samopas”. Nie chciałbym dostać kiedyś nożem od bezstresowo wychowanego nastolatka, któremu brakło na papierosy. A po pierwszych przejawach agresji kilka lat wcześniej nie dostał po prostu od ojca pasem po tyłku.
Moim zdaniem – po prostu szum medialny, do zakłócenia kampanii wyborczej. Nijacy kandydaci – więc trzeba gdzieś poszumieć :)
pozdrawiam
WW
Musze teraz wyjść, dlatego odpisze obszerniej później. Na razie, aby uniknąć niepotrzebnej dyskusji z w złym kierunku zwracam uwagę, że w poście wyraźnie napisałem (na wszelki wypadek teraz tutaj wytłuszczam):
„Podkreślam, że w tym poście chodzi mi wyłącznie o stosowanie przemocy w stosunku do dzieci, nie wypowiadam się ani o innych aspektach tej ustawy,ani też o generalnych zagadnieniach związanych z wychowaniem.”
Proszę o jego uważne przeczytanie zanim się odniesiecie do tego, co napisałem.
Pozdrawiam
Alex
Witam wszystkich.
Myślę, że każdy normalny człowiek będzie potępiał znęcanie się nad dzieckiem zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Jednak uważam, że to rodzice odpowiadają za dzieci i to oni powinni decydować o sposobie wychowywania dzieci, a nie urzędnicy. Niestety w tej ustawie urzędnik będzie w stanie arbitralnie stwierdzić, czy dziecku dzieje się krzywda, czy nie.
Ja w swoim życiu dostałem z trzy razy klapsa, kiedy bardzo narozrabiałem lub naraziłem na niebezpieczeństwo swoje życie i w żadnym wypadku nie wyobrażam sobie, żeby po takim zdarzeniu jakiś urzędnik mógł mnie zabrać moim rodzicom, ponieważ zastosowali karę cielesną. A przy okazji uważam, że dzięki temu klapsowi dużo bardziej do mnie trafiło, żeby więcej czegoś nie robić niż jakieś pogadanki wychowawcze.
Sam wychowując swoje dzieci, wystrzegam się nawet tego przysłowiowego klapsa, jednak nie potępiam rodziców, którzy w ten sposób postępują, oczywiście jeżeli to jest sporadyczny klaps, a nie regularne bicie dziecka.
Ja niestety będę musiał się z Wami kategorycznie nie zgodzić. Ustawa jest całkowicie bezsensowna i doprowadzi tylko do tego, co od pewnego czasu można obserwować w krajach takich jak Szwecja, gdzie wprowadzenie jej spowodowało sterroryzowanie rodziców na tyle, że dzieci przestały widzieć w nich jakikolwiek autorytet – zostały jedynie wymagania i prawa tychże, żadnych obowiązków. Ze względu na to, że mój wiek „wystaje” niewiele ponad dwadzieścia lat nie będę mówił o „dzieciństwie”, co nie zmienia faktu, że będąc młodszym nie raz dostałem od ojca paskiem i nie raz siedziałem w pokoju myśląc sobie jak mógłbym się im odpłacić za tą „zniewagę”. Na szczęście moi rodzice to tak wspaniali ludzie, że zostałem wychowany na rozsądnego człowieka i z perspektywy czasu widzę, że ANI RAZU rzeczony pasek nie został użyty bezpodstawnie, tudzież zawsze był poprzedzony upomnieniami, wyjaśnieniami, itp. – nie mogę więc powiedzieć, że „bili, bo bili”. Bili – bo syn nie rozumiał co się do niego mówi, a ból fizyczny potrafi szybko sprowadzić człowieka na dobre tory. Może to jest łatwe rozwiązanie, ale przynajmniej nikt nie kwestionuje skuteczności.
Przechodząc do meritum – mój ojciec, który użył parę razy w swoim życiu paska na niesfornego syna jest człowiekiem zdrowo myślącym i nigdy nie zrobiłby swojemu dziecku krzywdy – przylał tak, żeby dziecko zrozumiało o co chodzi, nie po to, żeby je celowo pobić. Jakiś inny ojciec, który niestety widzi przyjemność z bicia, przyleje dziecku tak, że straci ono przytomność, będzie miało jakieś rany, blizny – krótko mówiąc zostanie zwyczajnie pobite. Ustawa w założeniu ma chronić dzieci w tych patologicznych rodzinach, co niestety nie jest prawdą, bo taki ojciec ma w głębokim poważaniu wszelkie ustawy, a żadna policja do niego nie przyjedzie, bo się będzie po prostu bała – tak samo jak się boi grupki dresów na ulicy. Ponadto takiemu ojcu nie będzie jakoś specjalnie na niczym zależało, stąd nawet zabranie dziecka w skrajnym przypadku wcale go nie zmartwi. Komu więc się oberwie? Oberwie się właśnie takim rodzicom jak moi, którzy nie widząc już innego rozwiązania w końcu przyleją kilkunastoletniemu dziecku, ono poskarży się koleżance, koleżanka powie mamie, która pracuje w ośrodku przeciwdziałania przemocy w rodzinie i cała machina urzędnicza skieruje się właśnie przeciwko uczciwemu i prawemu człowiekowi. Kto na tym zyska? Nikt. Kto na tym straci? Państwo, które wyłoży pieniądze na całą machinę urzędniczą, rodzice, którym zostanie rozbita rodzina i dzieci, które w końcu zobaczą do czego doprowadziły.
Żeby nie było, że jestem za jakąkolwiek przemocą w rodzinie – nie pochwalam bicia dzieci, ale czasem po prostu nie ma innego sposobu na opanowanie sytuacji. Zabieranie i kryminalizowanie tej możliwości to JEST atak na wolność rodziców w kwestii wychowania dzieci. Byłbym za taką ustawą, gdyby została ona faktycznie napisana w sposób, który uderzyłby w rodziny patologiczne. W aktualnej postaci uderza jedynie w zwyczajne rodziny, w których dziecko dostaje przysłowiowego klapsa.
Rozpisałem się, ale sprawa wydaje mi się na tyle ważna, że postanowiłem wyrazić swoje zdanie.
@Alex
Aby w ogóle rozpocząć dyskusję musisz sprecyzować co rozumiesz pod pojęciem przemocy. Bo jest rzeczą oczywistą, że nie ma żadnej władzy ( w tym rodzicielskiej ) bez możliwości użycia jakiegoś rodzaju przemocy.
Owszem przemocy należy unikać, ale jeśli mimo upomnień dziecko nie zmienia zachowania to jedynym sposobem aby je powstrzymać jest fizyczne uniemożliwienie jakiegoś postępowania (przytrzymanie, zamknięcie w pokoju itp.)
Zgadzam się z przedmówcami. Należy doprecyzować co się ma na myśli mówiąc „przemoc”. Ludzie którzy do tej pory katowali swoje dzieci, nie zmienią się nagle pod wpływem nowej ustawy. Z kolei ludzie, którzy normalnie wychowują swoje dzieci, a od czasu do czasu dadzą im klapsa, najgorzej odczują działanie tej ustawy, więc tak naprawdę ta ustawa nic nie rozwiązuje a wprowadza dodatkowe zagrożenia dla normalnego funkcjonowania rodziny. Zwykle zgadzam się z Twoimi wywodami, natomiast w tym przypadku uważam, że uległeś swojej niechęci do jednej opcji politycznej i nie przemyślałeś swojej wypowiedzi.
Arek, piszesz:
„i mimo tego że istnieją inne środki wychowawcze to zwykły klaps powinien być dopuszczalny przez prawo”.
???
A gdyby Cię kobieta publicznie uderzyła w twarz, to usprawiedliwisz to i z uśmiechhem powiesz: to zwykly klaps – tylko poprawi miedzy nami relacje?
Przemoc to przemoc. Czasem nawet nie trzeba bić, zeby byc przemocnikiem! Dziecku czasem wystarczy obiecać, że dostanie po przyjściu do domu i to też już jest przemoc!.
Witold piszesz:
„Nie chciałbym dostać kiedyś nożem od bezstresowo wychowanego nastolatka, któremu brakło na papierosy. A po pierwszych przejawach agresji kilka lat wcześniej nie dostał po prostu od ojca pasem po tyłku.”
I tak od „zwykłego klapsa” w wydaniu Arka przechodzimy spokojnie do „pasem po tyłku” …
Predzej dostaniesz nożem od nastolatka, którego ojciec lał i który był wychowuywany paskiem.
Przemoc rodzi przemoc.
„lanie” nie jest karą! lanie to akt przemocy!. kara to zakaz oglądania filmu . Albo wylączenie komputera na 2 dni. Karą jest obciecie kieszonkowego.
Nikt nie mówi o bezstresowym wychowywaniu, nie mówi o niestosowaniu kar, ale o niestosowaniu przemocy fizcznej i dręczeniu.
do Wszystkich
W naszym kraju (być moze jako „owoc” totalitaryzmu pozbawionego szacunku dla czlowieka) tak dużo społecznego przyzwolenia na bicie, szarpanie, klapsy, wrzaski, paski etc, że widzimy przemoc dopiero, gdy niemowlak umiera, bo ktoś tak go pobił. Ale klapsy, paski, uderzenie w twarz – żadna prtzemoc… – a według mnie przemoc, bez której lepiej się żyje.
I dziwi mnie, że tak twierdzą wyksztalceni podobno ludzie. I martwi, bo to oznacza kolejne dwa pokolenia, które będą się godziły na przemoc. Bo skoro na Wiejskiej 4/6 przemoc jest ok, to co się dziwic Pradze-Pólnoc i Szmulkom…
Ewa
@Łukasz napisałeś:
„Wydawałoby sie że przynajmniej politycy będą próbowali być politycznie poprawni. Jak się okazuje nawet odrobiną instynktu samozachowawczego nie potrafią się wykazać plotąc takie bzdury.”
Słowa polityków z PiS’u zacytowane przez Alexa w stu procentach trafiają do swojego elektoratu. W tym wypadku instynkt samozachowawczy mógłby okazać się dla nich zabójczy. Dlatego też mnie nie dziwią takie bzdury wypowiedziane przez dokładnie tych polityków.
Właściwie, to nawet cieszę się, że wypowiedzieli oni w taki sposób te słowa. Przynajmniej są szczerzy i jasno prezentują swoje przekonania, które ich elektorat jak najbardziej szanuje i popiera.
@Ewa W. Gdyby kobieta mnie uderzyła w twarz za to, że powiedziałem coś co uwłacza jej godności to chyba, sama przyznasz, odpowiednia kara? Bo to właśnie ma być kara, a nie coś co „poprawi relacje”. Skąd w ogóle taki pomysł???
Witam, to moj pierwszy post wiec postaram sie krotko i na temat.
Wiele osob podnosi argument, ze ustawa utrudni wychowanie 'dobrym’ rodzicom, ze moga pasc ofiara nieslusznych oskarzen. I to prawda. Jednak uwazam, ze lepiej jedno niesluszne oskarzenie niz jedno niedopatrzenie i pobite dziecko.
Podobna sytuacja jest z obowiazkiem jazdy na swiatlach caly rok. Znakomita wiekszosc kierowcow wlacza swiatla kiedy trzeba, ale wlasnie dla tych, ktorzy tego nie robia jest ta ustawa, zeby sie nie musieli zastanawiac tylko po postu to robili.
Podobnie z klapsami dzieci. Wiekszosc bedzie potrafila postawic granice miedzy zdrowym klapsem i przemoca, jednak czesc bedzie miec z tym problemy, czesc sie nie zastanowi, czesc bedzie ciagle przesuwac granice sily i ilosci klapsow.
Moim zdaniem wiec warto 'dmuchac na zimne’. Niestety, mimo ze jestem zwolennikiem wolnosci osobistej, jednak tutaj dobro dzieci jest dla mnie wazniejsze.
Nikt nie popiera bicia i maltretowania dzieci, co z ich wychowaniem nie ma nic wspólnego. Zakazywanie jednak całkowicie przemocy fizycznej to istotne ograniczenie władzy rodzicielskiej nad dzieckiem. Niestety u nas wszystko chcą regulować zakazami. Zamiast tego wolałbym, aby były obowiązkowe szkolenia dla rodziców z wychowywania dzieci. Za mało jest u nas działań pozytywynych.
Nie jestem zwolennikiem bicia dzieci. Jakiegokolwiek bicia.
Ale też nie wierzę i nie uwierzę, że ta ustawa zmieni cokolwiek. Wprowadzenie zakazu jeszcze nigdy nie spowodowało, że problem znikł a bardzo często powodowało większe patologie.
I przypominam, że katowanie dzieci jest karane i dziś. Jutro może być karane coś co widziałem 20 minut temu. Na oko 5-6 letnie dziecko gwałtownie wbiegło na ulicę, matka chcąc ściągnąć je na chodnik szarpnęła je za rękę, dość mocno. I teraz co? Nadgorliwy urzędnik zabierze „katowane” dziecko rodzicom? Przecież w państwowym domu dziecka będzie miało jak w raju…
Jestem przeciwnikiem tej ustawy. Przebija się przez nią chęć budowania społeczeństwa idealnego. Bez przemocy itp. itd. A to bzdura.
Zamiast karać lepiej edukować. Zakazami nic się nie zdziała. I też wcale nie jest znów tak, że KAŻDY kto dostanie tego klapsa to od razu w dorosłym życiu będzie zaburzony, bez przesady…
Tomasz Kowalczyk:
co do ustawy: Alex napisal w poście i potem dla porządku powtórzył:
„w tym poście chodzi mi wyłącznie o stosowanie przemocy w stosunku do dzieci, nie wypowiadam się ani o innych aspektach tej ustawy”.
Nie chodzi i szczególowe zapisy ustawy, ale o to, jakie jest podejscie do przemocy, do tego, co jest a co nie jest przemocą.
U nas przemoc przyp[isuje się tzw. środowiskom patologicznym. A ja słyszę taką codzienną przemoc wobec dziecka przez ścianę. I nie zawsze jest to bicie. Czasem po prostu agresja słowna.
„Nie kupuję” usprawiedliwiających tłumaczeń w stylu „przylał tak, żeby dziecko zrozumiało o co chodzi”.
Dorosły inteligentny człowiek stosuje przemoc w postali „przylania”, kiedy brakuje mu argumentów i kiedy okazuje się słaby. Takie „przylanie” jest powiedzeniem: nie radzę sobie z wlasnym dzieckiem. Nie umiem wytłumaczyć. Nie umiem przekonać. Nie mam wplywu. I dlatego stosuję przemoc.
Ja proponuję, zeby uczyć komunikacji na wszystkich mozliwych etapach edukacji szkolnej, uczyć w taki sposób, zeby dorośli ludzie komunikowali się z dziećmi słownie a nie paskiem.
Są obowiązkowe szkolenia w kościele przed slubem. Dlaczego nie ma obowiązkowych szkoleń dla rodziców spodziewających się dziecka?
A swoją drogą teraz tak myślę, że gdyby miały byc prowadzone tak, jak niektóre przedślubne, to i lepiej ze ich nie ma….
@Ewa W: wydaje mi się, że nie potrafisz rozgraniczyć pewnych pojęć:
„A gdyby Cię kobieta publicznie uderzyła w twarz, to usprawiedliwisz to i z uśmiechem powiesz: to zwykły klaps – tylko poprawi miedzy nami relacje?”
Od kiedy uderzenie w twarz to klaps? Po drugie wydajesz się nie rozumieć tego, że dziecko nie jest jeszcze autonomicznym elementem społeczeństwa. Tutaj rację ma ikti:
„Owszem przemocy należy unikać, ale jeśli mimo upomnień dziecko nie zmienia zachowania to jedynym sposobem aby je powstrzymać jest fizyczne uniemożliwienie jakiegoś postępowania (przytrzymanie, zamknięcie w pokoju itp.)”
Do czego należy dodać owe klapsy i pasek w przypadku kiedy nawet to nie pomoże.
Powtórzę się jeszcze raz i powiem, że tak, przemoc powinniśmy ograniczać a wręcz jej unikać, ale prawne zabranianie i kryminalizowanie jej użycia jest błędem ze strony polityków i atakiem na wolność [bezsprzecznie autonomicznych] rodziców.
@Alex
> Z tego co czasem słyszę i widzę w tym kraju
> to dziękuję za taka świętość!!!
Nie wież w nic co słyszysz i w połowę tego co czytasz. W każdym miejscu na świecie istnieje pewien odsetek patologii i to jest zupełnie normalne.
Ta ustawa będzie godzić w bezpieczeństwo normalnej reszty, która jest w przeważającej większości. Jak raz dasz urzędnikom możliwość ingerencji, to aby awansować będą wymyślać problemy. Nie mierz innych miarą tych, którzy rzucają się w oczy.
„Takie “przylanie” jest powiedzeniem: nie radzę sobie z wlasnym dzieckiem. Nie umiem wytłumaczyć. Nie umiem przekonać. Nie mam wplywu. I dlatego stosuję przemoc.”
No właśnie i kiedy dziecko nie reaguje na żadną próbę „nawrócenia” – „ani prośbą ani groźbą”, to co? Zadzwonisz na policję, że dziecko się Ciebie nie słucha?
Ewo (z powyższego komentarza)
„A gdyby Cię kobieta publicznie uderzyła w twarz, to usprawiedliwisz to i z uśmiechhem powiesz: to zwykly klaps – tylko poprawi miedzy nami relacje?”
Z uśmiechem? Z pewnością nie. Ale takie zachowanie dopuszczam. Prawdopodobnie musiałby być to jedyny sposób na obronę jej np. godności, przez nią samą, przede mną… Spowodowałoby to, że zacząłbym się zastanawiać co powiedziałem, zrobiłem, zaproponowałem, że taka reakcja nastąpiła…
Co do relacji – powiedzmy, że przerwałoby ją na jakiś czas (np. do następnego dnia), dopóki nie znalazłbym sposobu na przeproszenie. Chyba, że… Przy całej analizie zdarzenia nie znalazłbym powodu – wtedy zakończyłoby relację.
Dla pewności – nigdy nie miałem takie sytuacji, ani nie zamierzam świadomie do niej dopuścić.
Ewa W.
> że widzimy przemoc dopiero, gdy niemowlak
> umiera, bo ktoś tak go pobił.
Widzisz ją tylko dlatego, że wtedy — jak to się mówi wśród żurnalistów — „jest temat”. To są incydenty, nie reguła. W 40mln kraju spokojnie można znaleźć 365 patologicznych rodzin i wypełnić ramówkę każdego telekspresu w piątek, świątek i boże narodzenie i załawić tym sobie przyzwolenie na coś takiego:
http://wiadomosci.onet.pl/2171422,28350,wiadomosceu.html
Dla przeciwników przemocy mam konkretny przykład z życia wzięty:
Dziewięcioletnie dziecko wściekłe na ojca wybiega boso z mieszkania na ulicę. Ojciec wybiega za nim i wbrew dziecku siłą odnosi je z powrotem do domu. Dziecko się szarpie, wrzeszczy „Ratunku!”, kopie i gryzie. Jak wg Was ten ojciec powinien W TEJ sytuacji się zachować by „nie używać żadnych form poniżania dziecka”? Bo to co ten ojciec zrobił, w moim przekonaniu, jest formą przemocy i poniżania dla dobra i bezpieczeństwa dziecka.
Czekam na Wasze sugestie i pomysły. Rad jak uniknąć sytuacji, która do takich zachowań doprowadziła nie oczekuję.
Pozdrawiam,
Kuba
I tak jeszcze trochę tytułem offtopa.
Strasznie mnie dziwi – żeby nie napisać przeraża – podejście wielu osób, dotyczące chętnego wprowadzania „przymusowego ………”(wpisać dowolne coś).
Nie tędy droga…
@Alex B.
> Ten pan też nie jest świadom, że są inne
> metody wpływania na ludzi
A Pan nie jest świadom, że nie zawsze da się ich użyć. Jedyną osobą kompetentną do podejmowania decyzji w trudnej sytuacji jest rodzic, bo on jest jedyną osobą która zna psychykię dziecka. Piloci czasem rozbijają swoje maszyny ale nikomu nie przychodzi do głowy zrywać się z fotela i dobijać do kokpitu kiedy wydaje mi się, że lecimy za nisko, *nawet jeżeli* pilot rzeczywiście się myli. Bo myli się statystyczne znacznie rzadziej niż ma rację.
Jeśli chcesz, żeby dyskusja dotyczyła tylko bicia dzieci to będzie krótka. Dzieci nie powinny być bite.
Jednak na małych dzieciach wymusza się siłą masę rzeczy, bo po prostu nie ma innego wyjścia. Gdyby nie to, że byłam od swojej córki silniejsza nie dałoby się zapiąć jej w foteliku samochodowym, podać jej niektórych lekarstw czy poddać jej niektórym badaniom, pieluchę mogłabym jej zmienić tylko jak miała dobry humor, na placu zbaw musiałybyśmy zostawać aż usnęłaby w piaskownicy, mogłaby wreszcie zrobić krzywdę sobie lub innym dzieciom gdybym nie odebrała jej ostrego przedmiotu, nie złapała za rękę zanim wybiegnie na ulicę, itd.
To jak wynaturzona została podobna ustawa w Szwecji jest przerażające i może te głosy w obronie „lania” wynikają po części z obawy, że u nas będzie tak samo.
Zazu,
„Gdyby kobieta mnie uderzyła w twarz za to, że powiedziałem coś co uwłacza jej godności to chyba, sama przyznasz, odpowiednia kara?”
Nie, zdecydowanie nie przyznam Ci racji.
Ewa
Dopowiem jeszcze. Teraz moja córka ma 5 lat i na obecnym etpie nie mam potrzeby stosować wobec niej przemocy fizycznej; wystarczy dezaprobata wyrażona słownie, a w skrajnych przypadkach zapowiedź zastosowania kary pozbawienia jakiejś rozrywki. Ale nie leczyłyśmy jeszcze zębów u dentysty, więc wszystko przed nami ;)
Tomasz Kowalczyk:
Wyjaśnij prosze, czym różni się uderzenie dziecka w pupę, od uderzenia doroslego w twarz – że jedno jest akceptowalne a drugie nie?
napisałeś: „wydajesz się nie rozumieć tego, że dziecko nie jest jeszcze autonomicznym elementem społeczeństwa.” I to jest usprawiedliwienie dla bicia?
Wyjaśnij mi prosze, co rozumiesz przez „nie jest jeszcze autonomicznym elementem społeczeństwa” i powiedz, kiedy się nim staje?
generalnie ja widze ogromną różnicę między użyciem sily, by przytrzymać histeryzujące dziecko, zeby nie wpadło pod samochód, żeby mu podać leki etc. a między klapsem, zeby posłuchało, żeby się zatrzymało, bo się nie zatrzymało, etc.
Stosowanie klapsów jako kary (przemocy jako kary) jest dla mnie nie do przyjęcia.
Stosowanie bicia jako metody wychowawczej (klaps to też bicie) jest dla mnie także nie do przyjęcia.
Ewa
„Stosowanie bicia jako metody wychowawczej (klaps to też bicie) jest dla mnie także nie do przyjęcia.”
A jeśli jest dla kogoś „do przyjęcia” to co?
Owszem, popełnia błąd, ale dlaczego „państwo” ma ingerować w to kodeksem?
@Tadeusz Kowalczyk
Piszesz odpowiadajac:
“Owszem przemocy należy unikać, ale jeśli mimo upomnień dziecko nie zmienia zachowania to jedynym sposobem aby je powstrzymać jest fizyczne uniemożliwienie jakiegoś postępowania (przytrzymanie, zamknięcie w pokoju itp.)”
„Do czego należy dodać owe klapsy i pasek w przypadku kiedy nawet to nie pomoże.”
Zupelnie czym innym jest uniemozliwienie dziecku zrobienia czegos zlego (bicia, szarpania kogos) poprzez jego fizyczna izolacje w pokoju np. (srodek prewencyjny, jak kajdanki) a czym innym aktywne bicie dziecka (bicie policyjna palka zatrzymanego).
@Kuba
To co ten ojciec zrobił, to jest według mnie właśnie to co zrobić powinien. Uderzył? Dał klapsa? Nie, i bardzo dobrze.
Wielu rodziców daje klapsy „bo dziecko ich nie słucha”. Z drugiej strony polecenia przez nich wydawane często są nieuzasadnione. „Zostaw tę poduszkę”, „przestań skakać” itd. Co komu przeszkadza że dziecko bawi się poduszką, albo skacze po chodniku?
Co innego jak dziecko robi coś niebezpiecznego. Wtedy należy mu to uniemożliwić, ale nie bić!
Co do samej ustawy natomiast, i mi wydaje się niepotrzebna. Mamy przecież prawo zabraniające bicia LUDZI. Dziecko to też człowiek. Problem jest w społeczeństwie, a nie w prawie.
@VaNTa: „@Tadeusz Kowalczyk” – sam jesteś Tadeusz. ;]
Co do komentarza – przecież napisałem, że algorytm powinien wyglądać następująco:
1. upomnieć
2. uniemożliwić
3. ukarać
4. jeśli 1. i 2. nie pomagają to dopiero uderzyć.
@Tomasz Kowalczyk:
Napisałeś:
„Tutaj rację ma ikti:
“Owszem przemocy należy unikać, ale jeśli mimo upomnień dziecko nie zmienia zachowania to jedynym sposobem aby je powstrzymać jest fizyczne uniemożliwienie jakiegoś postępowania (przytrzymanie, zamknięcie w pokoju itp.)””
i do wypowiedzi ikti dodaleś niżej „Do czego należy dodać owe klapsy i pasek w przypadku kiedy nawet to nie pomoże.”
Ciekawe, czy ikti się z Tobą zgodzi w tej kwestii…
Z ikti wypowiedzi nie wynika, żeby była zwolenniczką paska i klapsa….
@ikti,
moze się wypowiesz na temat takiej kontynuacji twojej myśli?
VaNTa
Zgadzam się z Tobą (wcześniej też o tym pisałam), że „Zupelnie czym innym jest uniemozliwienie dziecku zrobienia czegos zlego (bicia, szarpania kogos) poprzez jego fizyczna izolacje w pokoju np. (srodek prewencyjny, jak kajdanki) a czym innym aktywne bicie dziecka (bicie policyjna palka zatrzymanego).”
Ewa
@Tomasz Kowalczyk napisales:
„Co do komentarza – przecież napisałem, że algorytm powinien wyglądać następująco:
1. upomnieć
2. uniemożliwić
3. ukarać
4. jeśli 1. i 2. nie pomagają to dopiero uderzyć.”
Nie zgodze sie uwazam ze sa pomieszane tutaj dwie sprawy. Czym inny jest zapobiegniecie czemus (punkty 1. i 2.) a czym innym wymierzenie kary dziecku (3. i 4.). Uderzenie (klaps) to nie zapobiegniecie czemus tylko ukaranie. Na ukaranie jest wiele innych sposobow (odjecie przyjemnosci zamiast dodawania nieprzyjemnosci).
Rodzic powinien zadbac by punkty 1. i 2. byly skuteczne. Tak jak panstwo ma dbac by policja byla skuteczna a nie wymagac od zlych ludzi by sie stosowali do zasad. Bo zawsze beda tacy co tego nie zrobic, podobnie jak dziecko moze sie nie posluchac.
Dodam jeszcze luzna mysl. Rozmawialem dzis z kolega, ktory jest przeciwko tej ustawie. Zadal mi pytanie: „jaka pierwsza mysl przychodzi Ci do glowy gdy widzisz matke dajaca klapsa dziecku”. Moja odpowiedz: „Ze nie powinna bic dziecka”. Jego odpowiedz: „Co to dziecko zrobilo ze dostaje klapsy”. Mysle ze to oddaje taka subtelna ale wazna roznice, w kwestii „domniemania niewinnosci” dziecka. Ja uwazam ze jest niewinne i mysle czemu rodzic bije, on uwaza ze dziecko musi byc winne skoro rodzic bije. Nie do konca wiem skad taka roznica sie bierze.
Ewa W. piszesz:
Predzej dostaniesz nożem od nastolatka, którego ojciec lał i który był wychowuywany paskiem.
Przemoc rodzi przemoc.
Ale czy my mówimy o karze cielesnej, która aby miała jakąś wartość edukacyjną – jest karą za jakiś czyn karygodny, połączona ona jest z rozmową z dzieckiem, często wręcz zapowiedziana, bo sytuacja powtarza się – „dlaczego i z jakiej przyczyny”? Występuje powiedzmy kilka razy w życiu dziecka, gdy naprawdę zdarzy się coś złego?
Czy też mówimy o tym laniu przez pijanego ojca bez powodu, jak dziecko wraca ze szkoły, dzień w dzień? Czy też „niemowlak umiera, bo ktoś tak go pobił”.
Mam wrażenie, że mówisz właśnie o czymś bliższym temu drugiemu przypadkowi. Ja mówię o pierwszym – gdy dziecko jest świadome swoich czynów, robi je z premedytacją, pomimo kar. Są to dwa całkowicie odmienne przypadki zastosowania przemocy. Też nie wyobrażam sobie lania niemowlaka – bo to jeszcze istota, która nie potrafi decyzji podejmować.
To, że ja pasem dostałem parę razy jak pacholęciem było, bardzo łatwo utemperowało moje aspołeczne zachowania, które wynikają wprost z kształtowania się psychiki dziecka w tym wieku. Zawiść, zazdrość, gniew. Miałem dość specyficzną sytuację rodzinną, co tylko to potęgowało. Gdybym nie dostał, to podejrzewam, że bym poszedł znacznie gorszą drogą życiową, niż poszedłem. Całkiem poważnie to prawdopodobnie spowodowałbym uszczerbek na zdrowiu lub śmierć paru bliskim i nie tylko. Analizowałem to już kiedyś :)
Oczywiście nie jest to kara na co dzień. Ja dostałem po tyłku 5 razy w życiu. I wiem, że za każdym razem musiałem sobie „zasłużyć” i to bardzo konkretnie. Co więcej, jestem pewien, że gdybym nie dostał, tylko usłyszał kolejną reprymendę, karę, to bym nie traktował tego jako coś, czego nie należy robić – tylko robić tak, aby nikt nie zauważył. Źle by się to skończyło, bo miałem naprawdę oryginalne jak na dziecko pomysły :)
Odnośnie tego przykładu, co go skomentowałaś „przemoc rodzi przemoc”. Ewo, biorąc pod uwagę mój nadal młody wiek, to nie zapomniałem jeszcze do końca jak to było w szkole, liceum. Ewidentnie było widać właśnie różnicę między tymi, którzy znają pojęcie „wlania po tyłku”, a tymi, którzy tego nie znają. Zachowania skrajnie agresywne i nienawistne właśnie wypływały od tych „bezstresowo wychowanych latorośli”. Co więcej, szkoła nie mogła sobie z tym poradzić, a rodzice tych, którzy te problemy stwarzali – wręcz swoich pociech bronili. „Bo to taki trudny wiek”.
Teoria jest piękna, ale praktyka jest jaka jest. Jeśli faktycznie w wychowaniu rodzic nie potrzebuje korzystać kar cielesnych, to tylko powinszować. Ale często wpływ rówieśników może być być bardzo znaczący. I co? Zabronisz dziecku do szkoły chodzić, bo tam się spotyka z jakimś „dziwnym elementem”?
Lub inny przykład – starsze dziecko bije młodsze. Nie reaguje na reprymendy i kary. Wręcz otwarcie twierdzi, że to fajnie jak uderza tamtego młodszego czymś i się drze… I twierdzi, że to nie jest bolesne przecież, bo jego nie boli… Oczywiście, możesz odizolować – sytuacja się po pewnym czasie powtórzy – owoc zakazany smakuje. Możesz przyjąć, że to objaw zazdrości dziecięcej o młodsze rodzeństwo – częściej tą latorośl zaczynasz gdzieś zabierać – i utrwalasz mu, że przemocą może zwrócić na siebie uwagę i dostać to czego chce. Lub też możesz powiedzieć, że się myli, że to boli, a jeśli to powtórzy, to będziesz zmuszona do wlania mu i się dowie co robi młodszemu. Wręcz też powinno wystarczyć, aby sytuacja się skończyła.
Piszesz też:
Dorosły inteligentny człowiek stosuje przemoc w postali “przylania”, kiedy brakuje mu argumentów i kiedy okazuje się słaby. Takie “przylanie” jest powiedzeniem: nie radzę sobie z wlasnym dzieckiem. Nie umiem wytłumaczyć. Nie umiem przekonać. Nie mam wplywu.
Absolutnie się z Tobą zgadzam! Moi opiekunowie również sobie ze mną wtedy nie mogli poradzić. Co więcej! Jestem pewny, że gdybyś akurat mnie miała zamiast nich wychowywać to albo byś też wlała, albo ja swoim zachowaniem bym doprowadził Cię do grobu. Lub za kratki. Poważnie. Na szczęście dostałem po tyłku i zrozumiałem, że robię coś co może było fajną zabawą dla mnie, ale było niebezpieczne dla innych.
Podsumowując – przemoc stosowana, aby ograniczyć negatywne zachowania w przyszłości – jestem za. Na własnym przykładzie.
pozdrawiam serdecznie :)
WW
Przeczytałem artykuł o tym co się dzieje w Szewcji i w 100 % zgadzam się z tym co pisze Witold W. Wilk. Nie ma czegoś takiego jak bezstresowe wychowanie. Dzieci nie widząc w swoich rodzicach autorytetu zamieniają się w prawdziwe potwory. Sytuacja w Szwecji przypomina tę z „Rok 1984” Orwella. Proponuję Ewie W wyjechać na rok do Szwecji a po powrocie opisać swoje wrażenia – bo akurat to co pisze pasuje do szwedzkich poglądów (opieki społecznej, bo rodziców to raczej już nie). Prawdę mówiąc jestem w lekkim szoku po tym co przeczytałem na temat szwedzkich realiów.
Pozrawiam
Krzysztof
Witam wszystkich,
Jest to mój drugi post. Ze względu na dość interesującą dyskusję oraz to że temat ten jest mocno ze mną powiązany postanowiłam się wypowiedzieć. Mam 22 lata i uważam , że przemoc nie powinna być stosowana!!! W żadnym przypadku. Wiąże się to z moimi doświadczeniami. Moją rodzinę nie nazwałabym patologiczną ale jedyną metodą mojego ojca abym słuchała był pasek i krzyk. A każda taka inicjatywa wzbudzała we mnie jeszcze większy bunt i znajdowałam inny sposób żeby robić dalej to co chciałam. Może wyda się że byłam „niegrzecznym dzieckiem” ale ja tak nie uważam (oczywiście w granicach rozsądku :) zdarzały się sytuacje z których dumna nie byłam). Jeżeli za coś byłam karana to wolałabym jednak najpierw aby było to wytłumaczone dlaczego!! A nigdy takiej odpowiedzi nie dostałam. Każde moje pytanie o powód tego dlaczego czegoś nie mogę kwitowany był stwierdzeniem: „bo nie , a jak nie będziesz słuchać to zabronię Ci jeszcze więcej.” Czy uważacie, że takie postępowanie są w porządku?? Mój ociec ciągle uważa, że to kim teraz jestem jest jego zasługą i że każda kara była odpowiednia. Niestety nie mogę się z nim zgodzić.
Weszłam na dość intymna sferę swojego życia ale po wypowiedziach szczególnie mężczyzn, postanowiłam podać swój przykład aby dał Wam impuls do przemyśleń. A podkreślę jeszcze podejście mojej mamy do mojego zachowania, wystarczyło że powiedziała że się na mnie zawiodła i że dobrze wiem że nie powinnam tak postępować a miałam wyrzuty sumienia przez następny miesiąc!! Rozmowa przede wszystkim!!
Pozdrawiam
Paulina
Heh… dobrze, że moje dzieci są już starsze, bo jak sobie przypomnę wizyty u dentysty sprzed 2-3 lat to, gdyby takie prawo miało być wtedy egzekwowane, siedział bym teraz za kratkami.
Z drugiej strony ciekaw jestem ile z pośród osób, które wypowiadają się za całkowitym zakazem stosowania przemocy mają własne dzieci?
Pozdrawiam,
Kuba
Ech, ale Autorze burzę wywołałeś. Czytam i z przerażeniem zauważam, że niektórzy uważają, że ich racja jest jedyną. A nie ma jednakowych dzieci i rodziców. Wychowując córkę nie musiałem nawet straszyć karą klapsa – działały reprymendy. Teraz mamy jeszcze 3-latka i chociaż nie jest bity, to czasem mam wrażenie, że powinien dostać „w tyłek”. Wszystkie te bzdury psychologiczne, programy typu „Niania” – to nie działa w każdym przypadku. Już nie mówiąc, że nikt nie przygotowuje nas do roli rodziców chociażby w taki sposób, jak przygotowuje się nas (pracuję w korporacji) do negocjacji, zarządzania sobą i innymi czy innych form współżycia w społeczeństwie pracującym.
Polecam KAŻDEMU z Was najpierw wychowanie dzieci własnych a potem na próbę zajęcie się kilkorgiem tak zwanych „urwisów” – daję sobie rękę odciąć, że większość podda się szybko, bo są dzieci (tak jak i dorośli), do których nie da się trafić bez chociażby odrobiny siły. Tyle, że dorosły poddaje się już regułom społecznym, a dziecko ma je w głębokim poważaniu.
Tak, czasem jestem bezsilny wobec 3-latka. Nie pobiję go, ale nie wierzę w cud-metodę, która przekona go, że to moja racja jest „mojsza”
Jako, że wokół mnie latają moje 16 miesięczne cudowne bliźniaki, to bardzo interesuje się tematyką wychowania dzieci. Obecnie czytam „Poskramianie małego dziecka” Christophet’a Green’a. Pisze on, że kary cielesne nie są zbytnio skuteczne, ale w jednym przypadku są wręcz konieczne. Są to sytuacje, w których dziecku zagraża życie lub zdrowie. Jeśli siłą go nie powstrzymamy od robienia pewnych rzeczy, to może być dla niego niebezpieczne, np wychylanie się przez okno, wbieganie na ulicę. Gdy nie skutkują upomnienia, trzeba zastosować kary cielesne, niekoniecznie bicie, o karą cielesną jest przymocowanie dziecka w wózku za pomocą szelek.
Przeczytałem tylko połowę komentarzy (chyba nie mam ochoty czytać dalej, jak osoby próbują rozgraniczyć klapsa z laniem).
Całkowicie się zgadzam z pierwszym postem Ewy Wytrążek.
Pozdrawiam
@Tomasz Kowalczyk;
Algorytm powinien wyglądać następująco:
– Upomnieć i Wyjaśnić dlaczego
– Uniemożliwić i Wyjaśnić dlaczego
– Upomnieć i Zapytać dlaczego tak robi
– Wyjaśnić i Poinformować o karze za kolejny raz
– Ukarać i Wyjaśnić dlaczego
NIE BIĆ!
– Jeśli nie pomaga – upominać, powstrzymywać, rozmawiać, karać – do skutku.
– Jeśli nie grozi to utratą życia lub zdrowia – pozwolić poczuć skutek i potem rozmawiać.
NIE BIĆ.
@Witold Wilk:
„Ale czy my mówimy o karze cielesnej, która aby miała jakąś wartość edukacyjną (…) Czy też mówimy o tym laniu przez pijanego ojca bez powodu, jak dziecko wraca ze szkoły, dzień w dzień? Mam wrażenie, że mówisz właśnie o czymś bliższym temu drugiemu przypadkowi. (…)”
To masz złe wrażenie i nie wiem na jakiej podstawie.
Każda przemoc rodzi przemoc! Jeśli edukujesz klapsami, Twoje dziecko będzie edukować klapsami. Co więcej – uzna klapsy za coś normalnego. Za sposób radzenia sobie z własną niemocą. Co więcej – dziecko, które dostaje klapsy usprawiedliwia takie postępowanie rodziców biorąc winę na siebie, bo inaczej musiałoby przyznać, ze rodzice robili źle, a dziecko chroni swoich rodziców i postrzega jako autorytet.
„Ja dostałem po tyłku 5 razy w życiu. I wiem, że za każdym razem musiałem sobie “zasłużyć” i to bardzo konkretnie.” – żadne dziecko nie zasługuje na stosowanie wobec niego kar cielesnych
@Krzysztof,
W Szwecji bywam dość często i to w rodzinach, które mają dzieci. Jak widzisz to nie zmienia moich poglądów na stosowanie kar cielesnych i przemocy.
O zawartości ustawy tutaj nie dyskutujemy i ja się na temat ustawy nie wypowiadałam – jeśli raz jeszcze przeczytasz moje komentarze to zobaczysz to
Ewa
@Krzysztof, piszesz:
„Nie ma czegoś takiego jak bezstresowe wychowanie. Dzieci nie widząc w swoich rodzicach autorytetu zamieniają się w prawdziwe potwory”
1. Nikt tu nie pisze o bezstresowym wychowaniu. Dyskutujemy o tym czy dzieci mozna bic czy nie. Stres podczas wychowania mozna wywolac u dziecka tez w inny sposob (stosujac inne kary niz cielesne)
2. Chcesz powiedziec ze rodzice powinni budowac swoj autorytet w oczach dziecka sila? Tak rozumiem Twoje zdanie i sie z nim totalnie nie zgadzam.
@mateusz, piszesz:
„daję sobie rękę odciąć, że większość podda się szybko, bo są dzieci (tak jak i dorośli), do których nie da się trafić bez chociażby odrobiny siły.”
Ale ktos to dziecko wczesniej wychowywal i to ten ktos (rodzice) sa odpowiedzialni za to ze dziecko TERAZ ich nie slucha. Nie dziecko jest winne, tak samo jak pies nie jest winny tego ze sie nie slucha pana, ktory na niego krzyczy. On go po prostu nie rozumie. To dorosly jak madrzejsze stworzenie (wobec dziecka czy psa) powinien sie umiec zachowac.
„Tyle, że dorosły poddaje się już regułom społecznym, a dziecko ma je w głębokim poważaniu.”
Bo ich nie rozumie, nie zna, nie lubi, uwaza za glupie. Jesli to dziecku nie zagraza to nalezy mu dac odczuc skutki dzialania i je mocno podkreslac (np. rzucales talerzem i teraz nie masz z czego jesc). Wierze w to, ze dzieci same z siebie nie sa oporne, krabrne i zlosliwe. One walcza o przetrwanie wszelkimi mozliwymi sposobami, a to rodzice wskazuja (posrednio lub bezposrednie) te skuteczne sposoby.
@Ewa
Dziekuje za rozwiniecie algorytmu postepowania, zgadzam sie z nim.
@ Ewa W
Ewo chciałbym zapytać, czy masz własne dzieci a jeżeli tak – to w jakim wieku ?
Robert,
A jakie to ma znaczenie w kontekście moich poglądów i poruszanego w poście tematu? :-)
Ewa
Witajcie po długim dniu. Kiedy rano pisałem na szybko ten post spodziewałem się dyskusji, ale jestem dość zaskoczony jej przebiegiem. W końcu Czytelnicy tego blogu to raczej doborowe, wykształcone towarzystwo, a tu pojawiło się kilka „kwiatków”, które ze względu na edukacyjny charakter tego serwisu trzeba koniecznie poruszyć.
Zacznijmy od słów, które napisałem w poście:
„Podkreślam, że w tym poście chodzi mi wyłącznie o stosowanie przemocy w stosunku do dzieci, nie wypowiadam się ani o innych aspektach tej ustawy,ani też o generalnych zagadnieniach związanych z wychowaniem. „
To chyba dość proste do zrozumienia zdanie w naszym języku ojczystym, nieprawdaż?
Mimo tego sporo osób rozpoczęło dyskusje na temat całej ustawy, przykładów podobnych regulacji w innych krajach, czy tez wychowaniu w ogóle. A to przecież nie o to chodziło! Tutaj warto zwrócić uwagę, że umiejętność czytania ze zrozumieniem przynajmniej w swoim własnym języku jest niezwykle istotna w dzisiejszym świecie biznesu i jej brak (dość powszechny) skazuje człowieka na wykonywanie pośledniejszych prac w stosunku do tego, co byłoby możliwe. Proszę nie odbierajcie tego jako złośliwość, napisałem to absolutnie serio i bez jakichkolwiek podtekstów!!
Co do meritum, to dla lepszego zrozumienia moich intencji przytoczę przykład z czasów zamierzchłej komuny.
Kiedyś ludzie w Polsce mieli paskudny zwyczaj plucia gdzie popadnie. W związku z tym w każdym obiekcie użyteczności publicznej stały spluwaczki a na ścianach wisiały napisy „Nie pluć na podłogę!” Minęły lata, kraj się cywilizował i w okolicach wczesnego Gierka zarówno spluwaczki jak i napisy zniknęły.
Gdyby dziś ktoś np. w urzędzie zaczął pluć na podłogę zostałby natychmiast uznany za nieokrzesanego prostaka z innej epoki.
Teraz w rozwiniętym świecie przemoc wobec dzieci (zarówno fizyczną jak i werbalną) uznaje się za coś dyskwalifikującego sprawce jako człowieka ucywilizowanego, abstrahując już od innych konsekwencji, różnych w różnych krajach. Pokazanie się, jako człowiek który takich rzeczy nie rozumie, nie mówiąc już o czynnym nagannym postępowaniu spowoduje podobne „zakwalifikowanie” Was jak tego człowieka, który dziś plułby na podłogę lub po kątach eleganckiej restauracji. A to w konkurencyjnym świecie może Wam bardzo zaszkodzić, nie mówiąc już o stratach, jaki spowoduje to w kontaktach z Waszymi dziećmi. Dlatego warto sobie uświadomić jakie programy „hulają” w naszych głowach i ewentualnie podjąć działania naprawcze. To tez pisze bez podtekstów i absolutnie serio!!
Co z tym zrobicie to Wasza sprawa.
A teraz przejdźmy do Waszych poszczególnych wypowiedzi:
Radxcell
Przykro mi, ale wspomniane przeze mnie zdanie chyba do Ciebie nie dotarło :-(
Komentarz jest kompletnie nie na temat, sorry.
Łukasz Muzyka
Dziękuję za tak otwarta wypowiedź, może komuś da ona do myślenia.
Niecierpielogowania
Piszesz: „sa swietne metody wychowawcze ale znaja sie na nich nieliczni, dlatego wychowujemy ludzi ulowmych „
Niestety masz dużo racji.
Przykład Szwecji niestety nie jest adekwatny, patrz to moje zdanie :-)
proszę używaj dużych liter zgodnie z zasadami polskiej pisowni.
Arek
Piszesz: „Jasne że bicie dzieci jest złe, ale czy prawo egzekwowane przez państwowy aparat przemocy jest skutecznym rozwiązaniem? Mamy inne sposoby na zmienianie zachowań społeczeństwa, nawet każdy z nas może zmienić chociaż trochę swoje własne otoczenie. Ostracyzm społeczny był by według mnie znacznie skuteczniejszy niż kolejna ustawa. „
Jasne, że tak. Tylko ja nie pisałem o ustawie, lecz o zjawisku. I aby to zmienić trzeba sobie najpierw uświadomić, że pewne zachowania nie są OK
Witold W. Wilk
Dyskusja o przepisach to nie to o czym pisałem :-)
Piszesz: „Zgodzę się z Tobą Alexie, że można uniknąć kar cielesnych, lecz jednak większość osób takich technik wychowawczych nie zna i nie opanuje, choćby im to podsuwać pod nos. „
W takim razie mamy uznać przemoc za w porządku????
Dalej: „Nie chciałbym dostać kiedyś nożem od bezstresowo wychowanego nastolatka, „
Zwróć uwagę, że mój post nie dotyczył wychowania jako takiego, a bezstresowego w szczególności, lecz samej przemocy wobec dzieci.
Radkon
Piszesz: „Jednak uważam, że to rodzice odpowiadają za dzieci i to oni powinni decydować o sposobie wychowywania dzieci, a nie urzędnicy. Niestety w tej ustawie urzędnik będzie w stanie arbitralnie stwierdzić, czy dziecku dzieje się krzywda, czy nie. „
Zgadza sie, tylko post nie był o ustawie :-)
Dalej: „Sam wychowując swoje dzieci, wystrzegam się nawet tego przysłowiowego klapsa…”
Gratuluję, więcej takich ludzi w Polsce!!
Tomasz Kowalczyk
Piszesz bardzo obszernie o ustawie……. i już wiesz co teraz należałoby powiedzieć :-)
Niemniej dziękuję za obszerne przedstawienie Twojego zdania, nawet jeśli było to w konkretnym kontekście niedokładnie na temat. Nie gniewasz się? :-)
Ikti
Piszesz: „Aby w ogóle rozpocząć dyskusję musisz sprecyzować co rozumiesz pod pojęciem przemocy. „
Słuszny postulat. Zgódźmy się, że jest to naruszenie nietykalności fizycznej dziecka, np. poprzez uderzenie, wszystko jedno o jakiej sile.
Wobec poziomu zrozumienia problemu nie będę teraz do tego dorzucał takich rzeczy jak krzyki i wyzwiska pod adresem małego człowieka bo to może niektórym zaciemnić obraz.
Zazu
Piszesz: „Z kolei ludzie, którzy normalnie wychowują swoje dzieci, a od czasu do czasu dadzą im klapsa, najgorzej odczują działanie tej ustawy, więc tak naprawdę ta ustawa nic nie rozwiązuje a wprowadza dodatkowe zagrożenia dla normalnego funkcjonowania rodziny. „
Tu jest właśnie problem!!
Ludzi, którzy od czasu do czasu biją swoje dzieci (bo klaps to też uderzenie) nazywasz „normalnie wychowującymi”, a taką rodzinę za „normalnie funkcjonującą”. Widzisz teraz w czym problem?
Ewa W
Jak to miło, że nie jestem tutaj w moich poglądach odosobniony :-)
Piotr J. Synowiec
Piszesz: „Słowa polityków z PiS’u zacytowane przez Alexa w stu procentach trafiają do swojego elektoratu. „
Myślę, że masz rację. Szkoda, że pod tym względem mamy taki elektorat.
Zazu
Pytasz: „Gdyby kobieta mnie uderzyła w twarz za to, że powiedziałem coś co uwłacza jej godności to chyba, sama przyznasz, odpowiednia kara? „
Tak postępują osoby, które naczytały się kiepskich romansideł, albo naoglądały kiepskich filmów. Kobieta z klasą odwróci się i masz u niej „przechlapane” do końca życia. Szkoda jej będzie czasu i energii.
VaNTa
Witaj na naszym blogu :-)
Ustawa nie była tematem dyskusji, który poruszyłem :-)
Co nazywasz „zdrowym klapsem”?
Krzysiek G.
Piszesz: „wolałbym, aby były obowiązkowe szkolenia dla rodziców z wychowywania dzieci. Za mało jest u nas działań pozytywynych. „
Zgadzam sie. Problem polega na tym, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że robi coś szkodliwego używając przemocy wobec dzieci. I to trzeba sobie najpierw uświadomić.
Ghoran
Piszesz: „Nie jestem zwolennikiem bicia dzieci. Jakiegokolwiek bicia. „
Witaj w klubie :-)
Co do sporej części Twojego komentarza to…… wiesz :-)
Postulat :”Zamiast karać lepiej edukować. „ jest całkowicie słuszny i to właśnie staram się robić w tym poście. Jak widać idzie mi dość opornie :-)
Anonim_tn
Niestety pierwszy komentarz kompletnie nie na temat.
Paweł B
O uderzeniu w twarz przez kobiete piszesz: „Prawdopodobnie musiałby być to jedyny sposób na obronę jej np. Godności, „
Napisałem już Zazu że kobieta z klasą po prostu Cię wyeliminuje ze swojego życia. I nie pomogą Ci żadne przeprosiny, bo coraz więcej Pań wie że chamstwa się nie edukuje, tylko daje kopa w cztery litery.
Kuba
Podajesz przykład: „Dziewięcioletnie dziecko wściekłe na ojca wybiega boso z mieszkania na ulicę. Ojciec wybiega za nim i wbrew dziecku siłą odnosi je z powrotem do domu. Dziecko się szarpie, wrzeszczy “Ratunku!”, kopie i gryzie. Jak wg Was ten ojciec powinien W TEJ sytuacji się zachować by “nie używać żadnych form poniżania dziecka”? „
Jeżeli jak piszesz:”Dziewięcioletnie dziecko wściekłe na ojca wybiega boso z mieszkania na ulicę…..” to chyba wcześniej coś bardzo poszło nie tak jak trzeba.
Dalej „Rad jak uniknąć sytuacji, która do takich zachowań doprowadziła nie oczekuję. „
Szkoda, bo to jest może najistotniejsza sprawa w tym incydencie.
Ghoran
Piszesz: „Owszem, popełnia błąd, ale dlaczego “państwo” ma ingerować w to kodeksem? „
O tym w ogóle w moim poście nie pisałem, patrz to cytowane wielokrotnie zdanie.
VaNTa
Piszesz: „Zupelnie czym innym jest uniemozliwienie dziecku zrobienia czegos zlego (bicia, szarpania kogos) poprzez jego fizyczna izolacje w pokoju np. (srodek prewencyjny, jak kajdanki) a czym innym aktywne bicie dziecka (bicie policyjna palka zatrzymanego). „
Dziękuję za to wyjaśnienie, trafia w sedno.
Bardzo ciekawe jest Twoje spostrzeżenie: „Ja uwazam ze jest niewinne i mysle czemu rodzic bije, on uwaza ze dziecko musi byc winne skoro rodzic bije. Nie do konca wiem skad taka roznica sie bierze. „
To jest właśnie ta różnica cywilizacyjna :-)
Paweł Stawicki
Zgadzam się z tym, co piszesz, ładnie to sformułowałeś i polecam każdemu przemyślenie tego.
O samej ustawie nie dyskutujemy.
Krzysztof
Piszesz: „Przeczytałem artykuł o tym co się dzieje w Szewcji ……”
To nie jest na temat postu :-)
Abstrahując od tego, że przeczytałeś artykuł i juz „wiesz” jak jest :-)
Paulina
Dziękuję bardzo za otwarty komentarz, może będzie on dla kogoś materiałem do przemyślenia własnego postępowania wobec dzieci.
Mateusz
Piszesz: „ale Autorze burzę wywołałeś „
Też jestem zaskoczony jej intensywnością :-)
Gratuluje, że mimo posiadania „urwisa” radzisz sobie z nim w cywilizowany sposób.
Oczywiście, że nie ma jednej cud-metody wychowawczej, ale to nie jest przedmiotem rozważań głównego postu.
Rodzic
Kim jest pan Green?
Poza tym polecam przeczytanie tego, co na temat zapobiegania napisał(a) VaNTa i Ewa W
VaNTa
Piszesz: „“daję sobie rękę odciąć, że większość podda się szybko, bo są dzieci (tak jak i dorośli), do których nie da się trafić bez chociażby odrobiny siły.”
Ale ktos to dziecko wczesniej wychowywal i to ten ktos (rodzice) sa odpowiedzialni za to ze dziecko TERAZ ich nie slucha.”
Kolejna dobra uwaga, którą polecam wszystkim zwolennikom „klapsa”
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Ewo,
Twoje opinie oceniam jako bardzo radykalne – żadnych wyjątków.
Zastanawiam się, czy wydajesz takie opinie mając praktyczne doświadczenia w wychowaniu własnych dzieci do chwili, aż stały się dorosłymi ludzmi, czy też są to opinie nie poparte takim doświadczeniem.
Robert,
Czy aby radykalnie wypowiadać się o tym, bicie zony jest czymś złym i niedopuszczalnym trzeba być bitą żoną?
Ewa
Ewo,
poproszę o odpowiedź na moje pytanie :)
Robert,
Pytanie jest bardzo osobiste. Co zmieni odpowiedź?
Ewa
Ewo,
zdaję sobie sprawę, że jest osobiste i zrozumiem, jak nie odpowiesz :)
… lecz jeżeli nie uzyskam odpowiedzi, trudno mi będzie zrozumieć do końca Twoje wypowiedzi
p.s. odpowiadam konkretnie drugi raz na pytanie zadane przez Ciebie – liczę na równe traktowanie :)
Robert,
Piszesz: „jeżeli nie uzyskam odpowiedzi, trudno mi będzie zrozumieć do końca Twoje wypowiedzi”
Moje wypowiedzi są jasno sformułowane i moje poglądy wyraźne. Zamykają się w stwierdzeniu:
Przemoc (bicie, klapsy, lanie) jest absolutnie zła. Także przemoc wobec dzieci (rozumiana jako m.in. bicie, dawanie klapsa, lanie paskiem etc.
I nie ma dla tego znaczenia, czy sie wychowało dzieci do pełnoletnosci, czy np. do 5 roku życia czy 10 roku życia.
Jeśli coś w moich wypowiedziach jest niezrozumiałe, to zacytuj – chętnie wyjaśnię.
Ewa
@Alex, pytasz:
„Co nazywasz „zdrowym klapsem?”
Juz wyjasniam. Chodzilo mi o sytuacje, w ktorej klaps jest sporadyczny, w wyjatkowej sytuacji, nie zas jako narzedzie rozwiazywania problemow. Moze slowo 'zdrowy’ nie oddaje tego o co mi chodzi, a chodzi o to ze ten sporadyczny klaps nie wywola u dziecka powaznych zmian w psychice, takich jak notoryczna przemoc. Nie jest to chwalebne zachowanie i nalezy go unikac – to dla jasnosci.
Jeszcze jedno spostrzezenie. Klaps moze byc dany na dwa sposoby:
1. Dorosly nie zapanowal nad nerwami i po prostu uderzyl dziecko z bezsilnosci
2.Rodzic uznaje ze klaps to dobra metoda wychowawcza i 'z zimna krwia’, na spokojnie stosuje go za rozne przewinienia.
Co gorsze? Nie wiem. Wspomniane wczesniej kolega wyznaje opcje druga. Ja jestem w stanie zrozumiec (ale nie usprawiedliwic) pierwsza. Druga nie miesci mi sie w glowie.
@Ewa
„Algorytm powinien wyglądać następująco:
– Upomnieć i Wyjaśnić dlaczego
– Uniemożliwić i Wyjaśnić dlaczego
– Upomnieć i Zapytać dlaczego tak robi
– Wyjaśnić i Poinformować o karze za kolejny raz
– Ukarać i Wyjaśnić dlaczego
NIE BIĆ!
– Jeśli nie pomaga – upominać, powstrzymywać, rozmawiać, karać – do skutku.
– Jeśli nie grozi to utratą życia lub zdrowia – pozwolić poczuć skutek i potem rozmawiać.
NIE BIĆ.”
Załóżmy, że chodzi o nie dotykanie pieca. Jeżeli tak byś wyjaśniała sto razy i „powiedzieć dlaczego” to zanim dziecko by pojęło to miałoby sparzone ręce. To ja się pytam co lepsze, sparzone ręce czy klaps w tyłek?
Przez całe życie do jakiegoś 15 roku życia dostawałem takie lania zarówno od wujka, u którego byłem na wakacjach, jak i od ojca i matki, że pewnie Ewo wpakowałabyś ich do kryminału. :)
Ja za to uważam, że w „biciu” dzieci nie ma nic złego, jeżeli robi się to z głową. Dziecko obserwuje świat nie inelektualnie (tzn zastanawiając się, czy zyska zachowaniem, czy straci) jak większość dorosłych, a w dużej mierze instynktownie – jeśli spróbuje zrobić coś złego, rodzic go przed tym zatrzyma sprawiając lanie to już nawet nie będzie próbować.
Czy sądzisz Ewo, że wyjaśnienie odniesie lepszy skutek? Raczej nie, dziecko nie potraktuje tego jako coś ważnego, jeśli wyjaśni mu się, bo nie do końca zrozumie skutki swojego działania (tak przynajmniej będzie wiedziało, że skutkiem będzie lanie – więc nie zrobi tego).
Nie mówcie mi, że bijąc dziecko nie można nawiązać z nim dobrych relacji. Jeśli bije się dziecko za konkretną czynność i dziecko ma świadomość o co chodzi to nie wpływa to w znaczący sposób na relacje. Po prostu dziecko wie, że zostało ukarane. Ja ze swoim ojcem chodziłem na ryby, patrzyłem przez okno, kiedy wróci z pracy, żeby razem sklejać samoloty z papieru i inne zdrowe zajęcia, pomimo tego, że dość często dostawałem lania paskiem i bałem się tego, co nie znaczy, że widziałem w ojcu kata, tylko byłem bardziej czujny, aby czegoś nie przeskrobać – a o to w tym wszystkim chodzi!!!
Zapytałaś Ewo jakie to ma znaczenie w kontekście Twoich poglądów. Żadne, ale to pytanie chyba było zadane dlatego, że teoretyzujesz, a do rzeczywistości to ma się nijak. Aby się o czymś wypowiedzieć, myślę, że trzeba to znać z doświadczenia. Co prawda ja się wypowiedziałem, a nie mam dzeci, ale znam to z doświadczenia od strony dziecka i wiem, że bijąc nie wyrządza się dziecku krzywdy. Nigdy nie czułem się, tak, jakby ktoś mnie krzywdził. Myślę, że jestem również dobrze wychowany przez rodziców.
Pozdrawiam.
Ewo,
rozumiem, że się nie decydujesz – nie nalegam i nie podejmuję dyskusji
pozdrawiam
Alex – trochę nie do końca rozumiem to ucinanie dyskusji nt tej ustawy z Twojej strony – przecież to jest niejako temat wynikający z tego pytania które stawiasz. Ja w całej rozciagłości zgadzam sie z Tobą co do tego że jakakolwiek przemoc w stosunku do dziecka jest złem i koniec. Ale po co wogóle dyskutować w sumie jak oczekujesz (przynajmniej takie mylne wrażenie odnosze :D) przytaknięcia Ci.
Dla mnie stawianie takiej tezy musi posiadać jakiś program pozytywny – w sensie mówisz że cos jest złe i oczekujesz potwierdzenia, oki, ale jak juz gadac o czymś warto też zastanowić się nad sposobem rozwiązania problemu. Nie wiem może za szybko i pobieznie czytałem, ale nie widze tu żadnej twojej opinii jak problem rozwiązać oprócz samego stwierdzenia faktu isstnienia tej przepaści cywilizacyjnej. Oki zgadzam się z Tobą ale co z tego, że tak prowokacyjnie spytam>
Witajcie,
Mam dwójkę dzieci (chłopców) w wieku 7 i 10 lat. Nigdy żadnego z nich nie uderzyłem, nie krzyczałem na niego, ani nie stosowałem żadnych innych kar (np. zakaz wyjścia z domu, nie dostanie lodów itp.). Wcale nie wykazywali i nie wykazują żadnej tendencji do wykorzystywania tej sytuacji do wchodzenia mi na głowę, tylko uważam że się nawzajem szanujemy i dobrz bawimy razem. Po pierwsze należy zrozumieć, że dziecko to przede wszystkim człowiek i trzeba go szanować. Po drugie, że lepsza jest współpraca i przyjaźń, niż wrogość i próba przechytrzania się nawzajem i stawiania na swoim. Mógłbym o tym długo pisać, ale żeby nie powtarzać tego, co już inni napisali, to przede wszystkim polecam książkę Thomas Gordon „Parent Effectiveness Training: The Proven Program for Raising Responsible Children” („Wychowanie bez porażek”). Przeczytałem, zanim się dzieci urodziły i na podstawie własnego doświadczenia uważam, że trzymanie się wskazówek autora to 75% sukcesu. Po drugie David D. Burns „Feeling Good Together” (polskiej wersji chyba jeszcze nie ma), po trzecie John Eldredge „You Have What IT Takes” („Masz To Czego Trzeba”). W tych książkach (wymienione w kolejności ważności) zawiera się wszystko co mam do powiedzenie. Nie będę ich tu streszczać. Poczytajcie oryginał proszę.
pozdr.
Mirek
@Pawel Kuriata, piszesz:
” Aby się o czymś wypowiedzieć, myślę, że trzeba to znać z doświadczenia. ”
Czy zeby uwazac ze jezdzenie po pijaku jest zle trzeba jezdzic autem?
„znam to z doświadczenia od strony dziecka i wiem, że bijąc nie wyrządza się dziecku krzywdy.”
Chyba chciales napisac „bijac mnie ojciec nie wyrzadzil mi krzywdy”, bo na jakiej podstawie formulujesz takie stwierdzenia? Wiesz ze wystarczy znalezc jeden przypadek (a byly juz takie w tym watku) by obalic Twoja teze?
Paweł Kuriata,
Napisałeś:
„ale to pytanie chyba było zadane dlatego, że teoretyzujesz, a do rzeczywistości to ma się nijak. Aby się o czymś wypowiedzieć, myślę, że trzeba to znać z doświadczenia.”
„Chyba” – dobrze, ze to zauważyłeś. Czy na pewno? Powtórzę zatem swoje pytanie zadanie Robertowi: Czy aby wiedzieć, że bicie żony jest złe trzeba być bitą żoną? A może wystarczy, że się jest po 20 latach małżeństwa?
Dalej piszesz:
„Co prawda ja się wypowiedziałem, a nie mam dzeci, ale znam to z doświadczenia od strony dziecka”.
Jak to jest, że Ty nie teoretyzujesz, bo choć nie masz dzieci, to w Twoim przypadku wystarczy, że byłeś dzieckiem. A ja – żeby nie umniejszać moich poglądów muszę się wylegitymować macierzyństwem i to wieloletnim? na czym polega różnica? na tym, ze Ty byłeś bity a ja np. nie?
Chyba że uważasz, że ja nie byłam dzieckiem? :-)
Robert,
Nigdy na tym blogu nie ukrywałam, że nie mam własnych dzieci i nie wychowywałam ich do pełnoletności. Czy uważasz, że tylko osoby posiadające dzieci (a nawet – mające doświadczenie wychowania ich do pełnoletności) mają rozeznanie w tym, czy bicie jest dobre czy złe (w tym klaps)?
Powtórzę swoje pytanie: Czy wypowiadać się na temat przemocy w rodzinie mogą się tylko bite kobiety? Tylko wtedy opinia o przemocy będzie ważna?
Zaproponowałam wyjaśnienie tego, czego nie rozumiesz. Nie zrobiłeś tego. Szkoda.
Które moje wypowiedzi teraz lepiej rozumiesz, gdy już uzyskałeś odpowiedź na swoje pytanie? Co zmieniło się w znaczeniu (i klarowności) moich wypowiedzi teraz?
Przeraża mnie, jak duża liczba nawet wykształconych osób nie rozumie (i nie próbuje zrozumieć), że bicie jest złe w każdym (!) wydaniu i że nie jest to narzędzie wychowawcze ani w stosunku do dzieci, ani dorosłych.
Co więcej – używa wszelkich dostępnych sposobów, by usprawiedliwiać przemoc we własnym wydaniu lub w wydaniu bliskich, zamiast się zmieniać in plus….
Ewa
Paweł Kuriata
Piszesz: „Ja za to uważam, że w “biciu” dzieci nie ma nic złego, jeżeli robi się to z głową. „
Hmmmmm…. mam teraz mały problem jak się do tego ustosunkować nie urażając Cię.
Powiedzmy, że właśnie z powodu istnienia w Polsce bardzo wielu ludzi o podobnych poglądach napisałem w ogóle ten post.
Podobnie Twoja wypowiedź :”Jeśli bije się dziecko za konkretną czynność i dziecko ma świadomość o co chodzi to nie wpływa to w znaczący sposób na relacje. „
Bardzo oryginalny pogląd na relacje, opadają mi ręce.
Qatryk
Piszesz: „Alex – trochę nie do końca rozumiem to ucinanie dyskusji nt tej ustawy z Twojej strony – przecież to jest niejako temat wynikający z tego pytania które stawiasz. „
To jest dość proste do wytłumaczenia :-)
Posiłkując się jedynie przykładami z dyskusji o tej ustawie zająłem się znacznie szerszym i kompletnie od niej niezależnym tematem przemocy wobec dzieci i powszechnej w Polsce zgody na ich takie traktowanie. Przeczytaj, co pisze powyżej Paweł Kuriata, to nie ma nic wspólnego z ustawą a jego wypowiedzi odzwierciedlają dla mnie dokładnie te postawy, które uważam za bardzo szkodliwe.
W całej dyskusji nie chodzi mi tez o potakiwanie. Zależy mi na tym, aby każdy Czytelnik spojrzał na swoje podejście do tej kwestii i zastanowił się.
Jeżeli dzięki temu uświadomieniu sobie choć jedno dziecko nie będzie musiało doświadczać bicia lub upokarzania, to warto było. To jest znacznie cenniejsze, niż jakiekolwiek teoretyzowanie jak rozwiązać ten problem.
Mirek Kordos
Dziękuję za kolejny pozytywny przykład, że da się inaczej i rekomendacje lektury dla zainteresowanych.
Pozdrawiam
Alex
Bardziej doprecyzuję swoją wypowiedź, aby nie uogulniać, czy bicie przynosi złe skutki czy nie.
Bicie nie musi przynosić złych skutków – może przynosić bardzo dobre (zamierzone) skutki.
Sporo osób bardzo, bardzo negatywnie wyraża się o przemocy fizycznej wobec dzieci (zostając przy sloganie), ja za to czytam to z ironicznym uśmiechem. Mnie bicie nie zaszkodziło – wręcz przeciwnie. I chyb nie jestem w tej kwestii wyjątkiem.
@ Alexba
Nie podoba mi się, że od początku sprawiasz wrażenie jakby ta sprawa była dogmatem, że nie trzeba nawet dyskutować, bo z góry jedna strona ma rację, a reszta to (cytuję Ciebie) „kwiatki”.
Dzięki, że nazwałeś mnie kwiatuszkiem. Nie spodziewałem się.
:)
Brawo Ewo ,
Lepiej bym nie potrafiła tego ująć. Czasy się zmieniają , ludzie tez powinni! Granica dziecka jest krucha , może 5 – 6 klapsów nie zaszkodzi jego przyszłemu życiu , ale okaże się że ten 7 wpłynie na niego dużo mocniej niż moglibyśmy przypuszczać. Każdy jest inny i inaczej to odbiera. Jeden będzie zadowolony , a inny znajdzie powód dla którego powinien potraktować swoje dzieci podobnie albo nawet gorzej.
Paulina
Paweł Kuriata:
Napisałeś: „Bicie nie musi przynosić złych skutków – może przynosić bardzo dobre (zamierzone) skutki.”
Bicie może tymczasowo rozwiązać sprawę, problem jaki ma z wychowaniem dziecka rodzic (dziecko ze starchu przed biciem czegoś nie zrobi). To sposób na szybkie rozwiazanie problemu dorosłego, który nie ma wiedzy lub ochoty na to, by się wysilić i zrobic to inaczej – czyli bez bicia. Stosuje wtedy rozwiązania przemocowe.
Nawet w odniesieniu do wspomnianego przez Ciebie pieca – można z dzieckiem rozmawiać, a potem podejść do pieca i pozolicć mu poczuc gorąco a nawet sparzyć jeden palec, i wytłumaczyc.
Podobne rzeczy (i te o których piszę) sprawdzałam na znajomych dzieciach i dzieciach w rodzinie będących w rożnym wieku (więc nie teoretyzuję). Nie z piecem – z żelazkiem.
Bicie ma ZAWSZE negatywne skutki – nazwijmy to – uboczne. Zawsze!.
Ewa
@Pawel Kuriata, piszesz:
„Bicie nie musi przynosić złych skutków – może przynosić bardzo dobre (zamierzone) skutki.”
Moze. Ale moze tez przynosic zle. Nie wiesz jakie przynisie. Po co wiec narazac dziecko? Dla Twojej wygody szybkiego rozwiazania problemu?
„ja za to czytam to z ironicznym uśmiechem. Mnie bicie nie zaszkodziło – wręcz przeciwnie.”
Skad to wiesz? Skad wiesz czy gdyby ojciec Cie nie bil nie byloby miedzy wami jeszcze lepiej a Ty nie bylbys jeszcze szczesliwszy np? Skad wiesz ze to bicie spowodowalo ze jestes lepszy a nie ryby z ojcem o ktorych wspomniales?
Co do ironicznego usmiechu, nie chcialbym oceniac, ale kojarzy mi sie to z taka sytuacja w sportach walki, gdy uderzony przeciwnik usmiecha sie do drugiego chcac mu pokazac ze nic mu nie jest, a tak naprawde pokazuje ze go bolalo. Jesli by nie odczul uderzenie to by sie nie usmiechal. Ale to taka luzna fantazja.
VaNTa, Paweł Kuriata
Według mnie poważnym negatywnym skutkiem ubocznym bicia jest… przyzwolenie na bicie (u osoby która kiedyś tego np. w dzieciństwie doświadczyła), przyzwolenie na przemocowe rozwiązywanie problemów jako skuteczne i pozytywne.
To przynosi ze sobą kolejne pokolenie bitych dzieci, a także w wielu przypadkach przeniesienie zachowań przemocowych na inne obszary relacji międzyludzkich – np. relacje partnerskie, relacje w pracy etc.
Nie zawsze jest to przemoc fizyczna.
Ewa
Obserwując ostatnie posty zdecydowałem się jednak coś napisać (więcej o tym jest w pierwszej z wymienionych przeze mnie w poprzednim poście książek). Dziecko jest przede wszystkim odrębnym człowiekiem i dobrze by go było traktować choćby tak, jak współpracownika z firmy.
Czy jeśli współpracownik (lub nawet podwładny) coś źle zrobi w pracy, to czy oberwie za to od nas lanie? Czy jeśli współpracownik ma inne zdanie na temat, jak coś należy zrobić, to czy go zmuszamy, żeby zrobił tak, jak chcemy, bo jak nie, to po pracy za karę nie pójdzie do kolegi? Dlaczego niektórzy mają tendencję do traktaowania dziecka gorzej od współpracownika?
Dziecko to człowiek i można z nim prowadzić negocjacje. Tylko do negocjacji należy przystępować chcąc znaleźć dobre rozwiązanie (o którym często sie nawet nie myśli na początku), a nie chcąc postawić na swoim. Dziecko się uczy od rodziców. Jak widzi, że rodzice są uparci (często bezsensownie), to i ono staje się uparte. Szacunek rodzi szacunek, a agresja rodzi agresję.
Nie jestem za poddaniem się, ale też nie za dominacją przez siłę. Obie te drogi są jednakowo błędne. Na polu międzynarodowym Europejczycy się już nauczyli, że przemoc prowadzi jedynie do porażki obu stron. Wielu Afrykanów zdaje się tego jeszcze nie wiedzieć. I co im te te wojny dają, to chyba widać. Ale ci uwikładni w wojny Afrykanie są na 100% przekonani, że racja jest po ich stronie i że to ta druga strona musi ustąpić.
Czyż niektórzy rodzice nie podchodzą w analogiczny (choć pewnie nie uświadomiony) sposób do dziecka? I co chcą osiągnąć nastawieniem „ja mam rację, musisz zrobić, co ci mówie, bo jak nie to będzie kara”. Może i chcą coś dobrego, ale niezdają sobie chyba sprawy, że takie nastawienie prowadzi tylko do wojen, a żadna kara nie prowadzi do wewnętrzej przemiany zachowań, tylko do chęci odwetu, postawienia na swoim w inny sposób i znowu pokazania, kto tu ma rację.
Jak chcemy zmienić złe postępowanie dziecka, to musimy umieć do niego dotrzeć, bo zrozumiało co źle robi i by samo się chciało poprawić. Tylko trzeba wspólnie szukać rozwiązania satysfakcjonującego obie strony, a nie można tego robić z pozycji moralizowania i „bo ja wiem lepiej” i „to Ty masz się zmienić”. Jeśli takie relacje między dzieckiem i rodzicem były do tej pory, to zmiana ich jest trudna, bo dziecko jest wobec rodzica nieufne i myśli sobie „znowu będzie mi robić wodę z mózgu”. I wtedy od momentu kiedy rodzic zmądrzał do chwili, gdy dziecko uwierzy, że zmądrzał musi w naturalny sposób minąć trochę czasu i trzeba się wykazać cierpliwością.
pozdr.
Mirek
Kilka moich myśli:
1. Bicie dzieci to normalna przemoc, powinna być ścigana z paragrafu. Dziecki=człowiek, bez żadnego „epsilonu błędu” (w sensie, że każde dziecko jest człowiekiem na takich samych prawach jak dorosły). Przy czym dzieciom należy się szczególna opieka ze względu na to, że ich charakter i osobowość nie są wykształcone, są one niewinne i bezbronne. Dziecko cały czas się rozwija i ewentualne akty przemocy mogą pozostawić w nim ślad na całe życie.
2. Miałem okazję pracować za granicą i poznać Austriaków wychowywanych „bezstresowo”. Nikt na nich nigdy nie krzyczał, nie poniżał i nie bił. Wyrośli na bardzo porządnych ludzi… kierujących obecnie całkiem nieźle prosperującym biznesem.
Pozdrawiam,
Paweł
Robert, Paweł Kuriata – sposób w jaki prowadzicie dyskusję z Ewą (czytaj: wylegitymowanie jej z posiadania dzieci i stosowania poglądów tu prezentowanych w życiu) ma nawet swoją nazwę. Obalanie argumentów dyskutanta poprzez podważenie jego autorytetu nie ma w tej kwestii zastosowania, gdyż Ewa próbuje przekazać, że przemoc nie jest rozwiązaniem problemów wychowawczych. Owszem, może nie zaszkodzić, ale w znakomitej większości owa obawa, że się coś przeskrobie i dostanie się 'klapsa’ powoduje w dziecku szybkie nabranie odruchu ukrywania faktu, że coś przeskrobało. Piszę to z własnego doświadczenia jako dziecko, a także jako osoba biorąca czynny udział w wychowaniu młodego człowieka od 4 roku życia.
Też kiedyś sądziłem, że czasami przemoc w niektórych przypadkach jest dobrym rozwiązaniem – tylko nie bardzo wiedziałem w jakich. Obserwując reakcje dziecka i pamiętając swoje z dzieciństwa nauczyłem się, że nie tędy droga i należy popracować na innej płaszczyźnie. I niesamowicie cieszy mnie, że istnieją osoby które nie musiały uczyć się tego na własnych błędach.
Nawiasem wspominając: brak nagrody to też kara, a nienagrodzony człowiek zdaje sobie sprawę z faktu, że to z powodu jego własnego zachowania pozbawił się możliwości dostania nagrody. To daje do myślenia, nawet 5-latkowi.
Witam, jestem stałą czytelniczką. Temat dla mnie na czasie, próbuję własne okiełznać moje własne dziecko, a także cudze dzieci- z racji wykonywanej pracy. Dodam, że trudne dzieci, z tzw. challenging behaviour. Jestem całkowitą przeciwniczką stosowania przemocy wobec dzieci. Miło jest poczytać opinię Ewy W. oraz Mirka Kordosa. Piszę to jako osoba niedoskonała, której zdarzało się kiedyś przekraczyć tę granicę wobec własnego dziecka, z poczucia bezsilności oczywiście. Ale klapsy i tak nie działały. Zgadzam się z Mirkiem co do tego, że alternatywą dla bicia jest okazanie dziecku szacunku i zrozumienia. Polecam książkę Marshalla Rosenberga „Rozwiązywanie konfliktów poprzez porozumienie bez przemocy”. Inna książka którą teraz czytam to „A volcano in my tummy”; jest o tym jak nauczyć dzieci radzenia sobie ze złością, oraz co za tym idzie – z agresją. A oto cytat: „Anger is OK. It’s OK to feel angry BUT: don’t hurt others, don’t hurt yourself, don’t hurt property, DO talk about it.” I jeszcze: „Anger is OK. Abuse and violence are NOT OK!”
To tyle. I pokrywa się to z moimi przekonaniami na ten temat. Stosuję w praktyce. Działa. Teraz robię eksperyment w postaci całkowitego wyeliminowania kar (typu – zakaz komputera na dwa dni), bo to też rodzaj przemocy. Teraz tylko rozmawiam! Działa.
Bicie dzieci to pójście „na łatwiznę”, świadczy jedynie o niemocy i bezsilności, może być wygodnym pretekstem do wyładowania stresów lub złości, do pokazania swej władzy. Inne metody wymagają wysiłku i cierpliwości. Ja doświadczyłam przemocy i upokorzeń ze strony nie tyle rodziców, co nauczycieli. Np linijką po ręce od pana od muzyki. Trauma pozostanie mi na zawsze. Nie mówiąc już o przemocy werbalnej ze strony nauczycieli. Nie wiem jaki pożytek dziecko może mieć z bicia, raczej przypłaca takie upokorzenia niską samooceną – bagaż na całe życie.
Pozdrawiam
Witam!
Od dłuższego czasu czytam blog Alexa, ale dzisiejszy temat jest mi jako mamie bardzo bliski. Jestem zaskoczona, że jednak wiele osób nie widzi nic złego w klapsie i stosowaniu przemocy fizycznej wobec dzieci.
Przeciez moje dzieci to ja.
Ja zostając mamą przeanalizowałam sposób w jaki wychowywali mnie moi rodzice i jak egzekwowali tzw. „grzeczność” i już wiedziałam czego nie będę czynic, tym samym nakresliłam wizję swojego sposobu wychowania. Oczywiście jeżeli coś „nie grało” analizowałam i dokonywałam poprawek. Co działało przy pierwszym dziecku , nie działało przy drugim .Traktuję swoje dzieci tak jak ja chciałabym być traktowana na ich miejscu. Dziecko zrozumie wszystko ( w końcu jest tak ganialne jak my), tylko trzeba do niego mówić i uważnie go słuchać.
Obserwujac , nawet w supermarkecie płaczące dzieci, bez problemu mozna zauwazyć, że nikt nie słucha tego co maja do powiedzenia, nawet rodzic potrafi taka maleńką istotkę pozostawic ” za karę” samą, zagubioną wśród obcych, to jest straszne.
Wiekszość „złych” zachowań dzieci wynika z tego właśnie niesłuchania. Mały człowiek musi wtedy zrobic coś „strasznego’ aby go zauważono i juz gotowa kara lub bicie.
Znacie metody motywacji? Dziecko też im podlega.
Jestem przeciwniczką bicia.
Usłyszałam kiedyś zdanie od mojej starszej córki. ” Mamo wiesz , ze w klasie tylko ja niegdy nie dostałam lania pasem i w ogóle”.Rozmowa z dzieckiem na temat zdarzeń , doprowadza niekiedy do tego , że usłyszysz ” wiem , co chcesz powiedziec, ok zrobiłam źle „.
Jestem z tego dumna.
Moje dziecko to moje geny, to ja . Jak mogłabym sobie zrobić krzywdę.
Co do przeciwników ustawy i wypowiedzi R.Bendera, czytał zapewne w Starym Testamencie Madrości Syracha o wychowaniu 30 1-13. Nie polecam.
Z mojego doświadczenia wiem , że słuchania, rozmowy i … przytulania nie zastąpi nic.
Pozdrawiam serdecznie
Robert
Piszesz: „Zastanawiam się, czy wydajesz takie opinie mając praktyczne doświadczenia w wychowaniu własnych dzieci do chwili, aż stały się dorosłymi ludzmi, czy też są to opinie nie poparte takim doświadczeniem. „
Gdyby Ewa wypowiadała się o konkretnych metodach wychowania dzieci, to byłoby to bardzo dobre pytanie. Jeżeli wypowiada się mówiąc że jej zdaniem bicie małych dzieci jest złe (osobista ocena moralna) to co to ma do rzeczy?
Ja na przykład uważam chów klatkowy kur za barbarzyństwo i jem prawie wyłącznie jajka z tzw. wolnego wybiegu. Czy mój pogląd jest mniej ważny, bo nigdy kur nie hodowałem?
VaNTa
Dziękuje za wyjaśnienie określenia „zdrowy klaps”. W tym kontekście użycie słowa „zdrowy” jest podobnie bezzasadne jak w określeniu „zdrowe upicie się”
Też potrafię zrozumieć, że komuś zdarzył się ten pierwszy przypadek (nie usprawiedliwiając go). To, co opisałaś w punkcie drugim jest barbarzyństwem niestety dość powszechnym w Polsce. (teraz sie pewnie paru Czytelników obrazi)
Paweł Kuriata
Piszesz: „Nie podoba mi się, że od początku sprawiasz wrażenie jakby ta sprawa była dogmatem, że nie trzeba nawet dyskutować, bo z góry jedna strona ma rację, a reszta to (cytuję Ciebie) “kwiatki”. „
Użyłem słowa „kwiatki” na określenie konkretnych postaw i wypowiedzi, a nie osób. Widzę, że powinienem to od razu dokładniej sprecyzować. W tym kontekście to nie Ciebie nawałem kwiatuszkiem :-)
Bez wątpienia mam bardzo zdecydowaną opinię na temat bicia dzieci i akceptacji tego faktu w kulturze (?) polskiej i dlatego napisałem ten post. Nie przeszkadza to w tym, że każdy może się na ten temat swobodnie wypowiedzieć.
Mirek Kordos
Dziękuje jeszcze raz za obszerny komentarz. Gdybym ja go napisał, to zarzucono by mi że mam tylko 7 lat doświadczenia w wychowywaniu dzieci, których do tego sam nie spłodziłem (a to podobno różnica)
Jak ktoś tego nie przeczyta i nie przemyśli, to nie można mu niestety pomóc, chyba że angażując „ekipę wychowawczą”, która w adekwatny sposób (czyli dopasowując siłę i częstotliwość „klapsów”) pokaże poglądowo jak to jest, kiedy człowiek coś takiego otrzymuje w sytuacji przemocy, kiedy fizycznie nie może się przed tym bronić.
Są jacyś chętni? :-)
Paweł
Piszesz: „Miałem okazję pracować za granicą i poznać Austriaków wychowywanych “bezstresowo” „
Uważaj z określeniem „bezstresowo”, bo jest tutaj wiele nieporozumień i łączenia tego z wychowaniem permisywnym. A to niekoniecznie o to chodzi.
Znam w Austrii jednego multimilionera, który na swoje dzieci nigdy nie krzyczał, nie poniżał i nie bił, ale zdecydowanie nie było im wszystkiego wolno. Bardziej stosował podejście o którym wspominał Mirek Kordos. Mimo ogromnych różnic osobowościowych wszyscy wyrośli na niezwykle miłych, kulturalnych i dobrych ludzi, którzy jednocześnie nie dają sobie w kasze dmuchać. Wiem coś na ten temat, bo tata zaangażował mnie jako ich coacha :-)
Aby nie było że to Austria i miliony, to znam w Polsce kobietę, która podobnie, mając przy tym niewielkie dochody sama wychowała trójkę dzieci na bardzo przyzwoitych ludzi, do czego mam ogromny szacunek.
Więc się da.
RomeoAD
Napisałeś: „Nawiasem wspominając: brak nagrody to też kara, a nienagrodzony człowiek zdaje sobie sprawę z faktu, że to z powodu jego własnego zachowania pozbawił się możliwości dostania nagrody. To daje do myślenia, nawet 5-latkowi. „
Dziekuje za ten przykład
Dorota
Zgadzam się z Twoim stwierdzeniem: „Bicie dzieci to pójście “na łatwiznę”, świadczy jedynie o niemocy i bezsilności, może być wygodnym pretekstem do wyładowania stresów lub złości, do pokazania swej władzy. „
Powiem dalej, pokaz mi człowieka, który bije swoje dzieci a bardzo0 często zobaczymy kogoś kto sam często nie radzi sobie z sytuacjami w życiu, jest upokarzany przez przełożonych lub „system”, ewentualnie ma deficyty w spełnionym życiu seksualnym.
O wpływie przemocy na samoocenę tez już pisałem, mam z tym bardzo często do czynienia.
Pozdrawiam wszystkich
Alex
@Ewa
Zgadzam sie w 100%
@RomeoAD, piszesz:
„Nawiasem wspominając: brak nagrody to też kara, a nienagrodzony człowiek zdaje sobie sprawę z faktu, że to z powodu jego własnego zachowania pozbawił się możliwości dostania nagrody.”
Dokladnie, wspomnialem juz o tym, nie dawac cos zlego (klapsa) ale odbrac cos dobrego (potencjalna nagrode, bajke na dobranoc).
@Alex
Dokladnie, klaps moz sie zdarzyc rodzicowi, ktory nad soba nie zapanuje. Pytanie jak sie wtedy czuje i jak do tego podejdzie, czy bedzi czul ze zrobil cos zlego czy nie. A bicie z zimna krwia… zgadzam sie ze to barbarzysnstwo i totalne pojscie na latwizne.
Wydaje mi sie ze zwolennicy bicia, klapsow widza czesto tylko druga skrajna mozliwosc czyli wychowanie bezstresowe. A to jest nieprawdziwy obraz. Dziecko podczas dorastania powinno doznawac stresow bo w zyciu doroslym bedzie ich doznwaac i powinno sie do nich przyzwyczaic i nauczyc z nimi radzic (np. z odmowa, czyims innym zdaniem, zrobieniem czegos wbrew sobie) w bezpiecznych warunkach rodzinnych. Im wczesniej sie tego nauczyc tym lepiej. I to jest zloty srodek a nie bicie albo bezstresowe wychowanie.
@Alex, Ewa, RomeoAD
Przeczytałem i zadałem pytanie, chcąc lepiej zrozumieć postawę, nieprawdaż ?
Stwierdziłem JEDEN fakt – postawa radykalna, bez wyjątków, zgadza się ?
Nie oceniałem, nie podważałem niczyjego autorytetu – udzieliłem wyjaśnień dlaczego pytam, czyż nie ?
Wychowanie WŁASNYCH dzieci daje doświadczenia dzień po dniu, w dzień i w nocy, przez wiele lat. Mam trzy wspaniałe córki – 16, 9 i 4 lata :)
Kiedy byłem młody i nie miałem dzieci, spogladałem tylko na innych rodziców wokół, dokonywałem ocen z innej perspektywy. Patrząc na człowieka idącego po linie mamy wrażenie, że wystarczy dobrze balansować ciałem i rękami, lecz jesteśmy w stanie ocenić sytuację NAPRAWDĘ, jak sami zajmiemy jego miejsce.
Teraz nie jestem już taki radykalny a świat nie jest czarno-biały jak dawniej. Ma przeogromną skalę szarości a każdy człowiek jest niepowtarzalny – zarówno dziecko jak i rodzic. Ja nie jestem już taki radykalny i staram się bardzo, aby nie oceniać zbyt pochopnie. Każdy przypadek jest inny.
Alexie – rozumiem co napisałeś. Oki w pewnym sensie zgoda – zawężenie tej i tak dość rozwiniętej dyskusji ma swoje plusy. Po mojemu jednak to jest trochę tak że ogranicza się ona w tym momencie do wymiany punktów widzenia.
Po prostu jestem ciekaw, przy okazji tego tematu, jak patrzysz na tego typu zjawiska szerzej. W sensie skok cywilizacyjny – jak tak de facto on zachodzi? Co jest jego przyczyną, jak powstają dobre wzorce i jak dbać o to aby to własnie one były na „wierzchu”?
Inaczej mówiąc- jest tak że wraz z postepem zachodzą rózne zjawiska i pozytywne i negatywne. Dałes przykład spluwaczek i ich wyrugowania z kultury – przykład pozytywny. Jednak mozna dać też rózne przykłady negatywne – typu chocby nie ustepowanie przez młodych miejsca w autobusie starszym. Ja zwyczajnie lubie pewne zasady zakorzenione w ludziach, tradycje i jeżeli je zmieniać chciałbym usłyszeć wszystkie za i przeciw, przeprowadzenia jakiegoś wywodu logicznego który pokazuje skutki trwania przy jednym podejściu ale i skutki odejścia od niego, choćby czysto teoretycznie. To jedno. Drugie i ważniejsze to własnie to jak te wzorce są powielane i dlaczego? I to jest dla mnie bardzo trudne pytanie na które od dawna nie moge znaleźć odpowiedzi. I zwyczajnie, jako że mam do Ciebie duży szacunek i w jakis sposób wiele z tego co mówisz przemawia do mnie tak egoistycznie podchodząc chciałbym tez i tą szerszą opinię Twoją usłyszeć, bo być może jakos bardziej by mi pomogła te zjawiska zrozumieć.
ps. przepraszam za błędy – piszę nie na swoim komputerze, bez „poprawiacza” z czym sobie jako spaczony cywilizacyjnie kiepsko radze a ponadto z doskoku.
Czytając posty zauważyłem pewien przedziwny pogląd, że dziecko to jest jakaś tabula raza i rodzice w całości odpowiadają za jego zachowanie. Widać to np. tu:
Vanta:
„Ale ktos to dziecko wczesniej wychowywal i to ten ktos (rodzice) sa odpowiedzialni za to ze dziecko TERAZ ich nie slucha. ”
Także Alex twierdzi, ze jak dziecko wybiega boso na ulicię to koniecznie: ” wcześniej coś bardzo poszło nie tak jak trzeba.”
Jest to pogład najprościej mówiąc fałszywy. Nawet na sali z noworodkami widac róznice! Dziecko ma swoje własne przemyślenia, temperament, pragnienia i wolną wolę. To nie jest jakiś tam skomplikowana maszyna, którą jeśli się odpowiednio zaprogramuje (zgodnie z zaleceniami Ewy i Vanta) to będzie chodziło tak jak chcemy.
Jedynym sposobem na powstrzymanie dziecka, które sobie coś postanowi jest przemoc fizyczna czy się to wam podoba czy nie.
Zaskakujące jest też to, że przy całej zgodzie na to, że dziecko też jest człowiekiem nie zauważacie, że ludzie dorośli też są wychowywani przemocą. Całe państwo tak działa. Zajrzyjcie do kodeksu karnego.
Czy uwazacie, że jeśli ktoś coś ukradł(pobił kogoś/zabił), to nie można stosować wobec niego przemocy, tylko rozmawiać?
Czy też stwierdzicie, że przemoc wobec złodziej i morderców rodzi przemoc?
Na koniec jeszcze dodam pewną uwagę, nazwijmy ją ekonomiczną.
Jak wiadomo lepiej jest jeździć nowiutkim mercedesem niż starym fiatem. Jednak zakazanie poruszania się samochodem innym niż mercedes wcale nie spowoduje, że wszyscy zaczną jeździć mercedesami, tylko ,ze większość skończy bez samochodu.
Tak samo zakazanie gorszej metody wychowawczej z użyciem przemocy nie spowoduje, że wszyscy będą świetnie wychowani, tylko spowoduje, że znaczna częśc nie będzie wychowana wcale.
@ikti:
Zauwaz prosze ze juz dawno w dyskusji rozroznilismy pomiedzy przemoca „bierna”, prewencyjna (powstrzymanie od robienia czegos, zamkniecie w pokoju, odsuniecie dziecka) a przemoca „czynna” czyli uderzeniem klapsem. To sa zupelnie inne rzeczy. Twoje przyklady z panstem i policja dotycza wlasnie zapobiegania, czyli przemocy „biernej”. Jesli ktos cos ukradl (pobil, zabil) to nie moze byc, mowiac kolokwialnie, spalowany za kare. Jest tylko fizycznie odseparowany od reszty spoleczenstwa. Klapsow mu nikt nie wymierza (a przynajmniej nie powinien).
Temaperament dziecka jest w jakims stopniu uwarunkowany genetycznie. Jednak to jak i na ile dziecko slucha rodzicow wynika z ich konsekwencji w postepowaniu wobec niego. Dziecko nie zna regul jakie rzadza swiatem. Uczy sie ich od rodzicow. Jesli w domu wszyscy lamia zasady (nie spelniaja swoich prosb, ignoruja slowa drugiego) to i dziecko sie tego nauczy. To proste.
Alex wypowiedzi (i umysłowość) Bendera są tak obrzydliwe, że tylko izolacja od polityki polskiej(bardzo zdrowa) tłumaczy twoje zdziwienie.
Ryszard Bender ma na sumieniu i taką wypowiedź
„Często występuje na antenie Radia Maryja. W 2000 roku występując na antenie tej rozgłośni stwierdził, że „Oświęcim nie był obozem zagłady, lecz obozem pracy. Żydzi, Cyganie i inni byli tam niszczeni ciężką pracą; zresztą nie zawsze ciężką i nie zawsze byli niszczeni”. ”
A profesorem to on jest na KULu.
Obserwując tą dyskusję, wydaje mi się, że niektórzy próbują na siłę przekonywać innych do swoich poglądów, a to oczywiście nie działa, bo jak widać nikt tu od początku dyskusji swojego stanowiska nie zmienił. Natomiast, jak również widać, takie przykonywanie innych rodzi tylko napięcia i chyba jeszcze bardziej ich utwierdza w ich pierwotnym stanowisku.
Jaki stąd wniosek? Chyba taki, że źle jest sformuowany cel („Pokazać, że to ja mam rację?”). A czyż nie jest czasami tak samo z podejściem niektórych ludzi do dzieci, że stawiają przeforsowanie swojej racji (jedynej słusznej wizji wychowania dziecka, a jakże, przecież każdy uważa o sobie, że jest najmądrzejszy na świecie) ponad budowanie dobrych relacji z dziećmi. I przez to tracą nie tylko dobrą relację z dzieckiem, ale także możliwość oddziaływania na nie, bo bez dobrej relacji dziecko będzie odrzucać stanowisko rodzica. Podobnie, jak na tym blogu, jak będziemy kogoś atakować, to 1) na pewno go nie przekonamy, 2) zamiast zrobić przyjaciela zrobimy sobie wroga.
Pytanie czy o to nam chodzi? Chyba nie. Więc po prostu stosujemy złą metodę (tak z dziećmi, jak i z dyskutantami). Często długotrwale stosujemy złą, nieskuteczną metodą, mimo, że widzimy, że one nie działa.
Czy ma sens stosować coś, co widać, że nie działa? Polecam wspomnianą ksiągę Davida D. Burnsa, on to bardzo fajnie opisuje i daje kontkretne propozycje skutecznych rozwiązań.
pozdr.
Mirek
Odpowiedź dla ikti.
Tak, dorośli są wychowywani przez państwo przemocą, ale proszę zobaczyć, co to daje:
http://www.kordos.com/philosophy.html#kara
pozdr.
Mirek
Witajcie,
Włączę się do tej „gorącej” :-) dyskusji nieco później, teraz na szybko chciałbym odnieść się do kilku komentarzy, które rzuciły mi się w oczy:
Paweł B
Piszesz „“A gdyby Cię kobieta publicznie uderzyła w twarz, to usprawiedliwisz to i z uśmiechhem powiesz: to zwykly klaps – tylko poprawi miedzy nami relacje?”
Z uśmiechem? Z pewnością nie. Ale takie zachowanie dopuszczam. Prawdopodobnie musiałby być to jedyny sposób na obronę jej np. godności, przez nią samą, przede mną… Spowodowałoby to, że zacząłbym się zastanawiać co powiedziałem, zrobiłem, zaproponowałem, że taka reakcja nastąpiła…”
Wygląda na to, że dopiero uderzenie w twarz przez kobietę potrafi zmotywować Cię do zastanowienia się nad Twoim zachowaniem. Nie sądzisz, że myślenie „przed” zamiast „po”, przyniosłoby lepsze rezultaty?
Kuba
Piszesz: „Czekam na Wasze sugestie i pomysły. Rad jak uniknąć sytuacji, która do takich zachowań doprowadziła nie oczekuję.”
Mam wrażenie, że przenosząc Twój przykład na bardziej „publiczny” poziom, chcesz rady jak spacyfikować strajk górników, zamiast popracować nad rozwiązaniem źródła problemu. Jesteś pewien, że o to Ci właśnie chodzi?
anonim_tn
Piszesz: „Jedyną osobą kompetentną do podejmowania decyzji w trudnej sytuacji jest rodzic, bo on jest jedyną osobą która zna psychykię dziecka. Piloci czasem rozbijają swoje maszyny[…]”
Wyczuwasz różnicę między metalową maszyną a własnym dzieckiem???
Porównanie z pilotami nie jest do końca trafione – piloci przechodzą długie i bardzo intensywne szkolenie zanim pierwszy raz sięgną sterów; rodzice zaś w dużej mierze opierają swoją „znajomość psychiki dziecka” na swoim „widzimisię” i utartych modelach społecznych, które niejednokrotnie nadal akceptują takie elementy jak właśnie przemoc wobec dzieci.
Alex, pozostali Czytelnicy
Reasumując, przychodzi mi do głowy przykład nie z dzieckiem, a ze zwierzęciem w roli głównej: mamy zamknięty ogród, a w nim psa. Pies – najlepszy przyjaciel człowieka – ma swoje zalety i wady. Czasem wpadają mu jednak do głowy pomysły, które są dla niego albo (1) niebiezpieczne, albo przez nas (2) niepożądane. Zakładając, że pies zaczyna kopać dziurę pod ogrodzeniem, można go albo od razu uderzyć pejczem, żeby poczuł fizyczny ból, albo na niego krzyknąć (jako forma komunikacji analogiczna do rozmowy z dzieckiem). Niestety, wielu ludzi zdaje się nie umieć krzyczeć w taki sposób, by zwierze od razu pojęło, że to co robi jest złe. Dlatego tacy opiekunowie utrzymują, że pies „nie słucha” i trzeba go bić. Ale kiedy opiekun wie jak modulować głos i krzyknąć z przepony, to natychmiast zwróci na siebie uwagę psa, który szybko pojmie, że coś jest nie tak.
A o tym JAK ŁATWO jest zastraszyć zwierzę nawet kilkoma uderzeniami, tak by potem bało się podjąć jakiekolwiek działanie „na własną rękę” nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Tego przykładu nie należy przenosić w skali 1:1 do tematu, który tu poruszamy. Ale warto zastanowić się, czy pejcz i kolczatka to jest na pewno to rozwiązanie, po które chcemy sięgać przy rozwiązywaniu problemów dzieci, dla których okres dzieciństwa jest tym etapem, który kształtuje resztę ich życia.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Robert,
Kilka istotnych spraw do naszej dyskusji – trzecia najistotniejsza jak dla mnie:
1. Nadal nie odpowiedziałeś na moje wcześniej zadane pytanie : „Które moje wypowiedzi teraz lepiej rozumiesz, gdy już uzyskałeś odpowiedź na swoje pytanie? Co zmieniło się w znaczeniu (i klarowności) moich wypowiedzi teraz?”
2. Czy naprawdę informacja o mojej „dzietności” zmieniła coś w fakcie, że bicie i przemoc są złe?
3. @Alex, Ewa, RomeoAD napisałeś: „udzieliłem wyjaśnień dlaczego pytam, czyż nie ?” „zadałem pytanie, chcąc lepiej zrozumieć postawę, nieprawdaż ?”
Tak i tym samym pokazałeś, że jesteś niespójny w swoich wypowiedziach. Dlaczego? Bo do mnie napisałeś wcześniej: “jeżeli nie uzyskam odpowiedzi, trudno mi będzie zrozumieć do końca Twoje wypowiedzi” .
Chciałam swoją wypowiedź z Tobą dyskutować i napisałam: „ Jeśli coś w moich wypowiedziach jest niezrozumiałe, to zacytuj – chętnie wyjaśnię.”
Ty jednak parłeś na uzyskanie informacji o mojej dzietności, żeby w ogóle ze mną dalej dyskutować. Odpowiedziałam.
Teraz po tym dowiaduję się, że NIE O WYPOWIEDZI CI CHODZIŁO tylko O MOJĄ POSTAWĘ. (!)
Mogłam się domyślać, bo gdybyś chciał rozumieć wypowiedzi, to przystałbyś na moją gotowość wyjaśnień bez parcia na osobiste informacje…
Nie wierzę, że nie zauważasz różnicy miedzy chęcią zrozumienia WYPOWIEDZI a zrozumienia POSTAWY.
Teraz wiesz co chciałeś wiedzieć, ale nadal nie masz bladego pojęcia, skąd postawa radykalizmu w tej kwestii. Tylko snujesz domysły (Twój błąd: założyłeś że właśnie fakt posiadania i wychowywania dzieci ma na to wpływ, zamiast zapytać). Należało otwarcie mnie spytać, skąd mój radykalizm. A nie pisać nieprawdę, że chodzi Ci o zrozumienie wypowiedzi.
Wtedy bym Ci wyjaśniła. A tak nadal nie wiesz…
Bliżej temu według mnie niestety do oceniania człowieka a nie do chęci dyskusji o meritum. I to mnie zniesmacza.
Ewa
ikti,
piszesz:
„Czy uwazacie, że jeśli ktoś coś ukradł(pobił kogoś/zabił), to nie można stosować wobec niego przemocy, tylko rozmawiać?”
A czy zauważyłaś, ze ten post jest o przemocy wobec dzieci i ze Alex doprecyzował, o jaka przemoc chodzi?
Ewa
Alex,
Widziałem to zdanie. Jednak był to moim zdaniem dość sprytny wybieg (o inny bym Cię nie posądzał ;)), ponieważ napisałeś „chodzi mi wyłącznie o stosowanie przemocy w stosunku do dzieci”.
Wiele osób w tym wątku zawęża pojęcie przemocy do bicia. A to niekoniecznie prawidłowe, a w kontekście rozmowy o przemocy w rodzinie nawet błędne.
Kluczowe jest pytanie:
Jak definiujesz przemoc w stosunku do dzieci?
Jak zapewne wiesz, ustawa, którą rozpocząłeś ten artykuł, dość mocno rozszerza pojęcie przemocy. Nie możemy rozmawiać o przemocy wobec dzieci nie ustaliwszy co przez nią rozumiemy.
radxcell
piszesz” Kluczowe jest pytanie:
Jak definiujesz przemoc w stosunku do dzieci?”
Alex wyjaśnił to w piwrwszych komentarzach pisząc do ikti:
Zgódźmy się, że jest to naruszenie nietykalności fizycznej dziecka, np. poprzez uderzenie, wszystko jedno o jakiej sile.
Wobec poziomu zrozumienia problemu nie będę teraz do tego dorzucał takich rzeczy jak krzyki i wyzwiska pod adresem małego człowieka bo to może niektórym zaciemnić obraz.
Ewa
@Mirek Kordos
I tutaj się zgadzam – jednakże zauważ pewną różnicę – jedna grupa chwali ustawe, a to znaczy, że chce narzucić innym swoje zdanie (poprzez ustawę), a druga tylko broni swojej metody wychowania dziecka.
Oczywiście, że przemoc sama w sobie jest zła, ale czy ukaranie dziecka fizycznie jest przemocą, czy metodą wychowania?
Przemoc przemocy nie równa – nie zawsze przemoc musi wiązać się z trwałymi, złymi emocjami. :)
Taka jest moja opinia.
Ewa, dziękuję. Faktycznie, umknęło mi to w natłoku komentarzy.
A ikti dobrze myśli i dobrze pisze. Doskonały przykład z samochodem, w zasadzie dla każdej warstwy społecznej.
Burzliwa dyskusja:) Jestem mamą dwójki dzieci. Pracuję z dziećmi. Również z tymi, które są trudne, cierpią na zaburzenia osobowości, zachowania, nadpobudliwość…Pozwolicie że przedstawię swój pogląd na stosowanie kar cielesnych wobec dzieci. Uderzenie dziecka jest zawsze wyrazem bezradności rodzicielskie. Uwaga: nie mówię o przytrzymaniu, odizolowaniu. Bicie jest złe. Nie mogę uwierzyć, że również tutaj u Alexa znajdą się takie osoby które uważają, że istnieje jakaś głowa w biciu, mądry klaps. Tu nie chodzi o ilość siniaków. Tu chodzi o podejście do godności człowieka, jej ochrony. Nie znam przypadku dziecka, które przejawia jakieś destrukcyjne zachowania, które by nie zaznało przemocy (również tej psychicznej). Uważacie, że zasłużyliście na tego klapsa od tatusia, że wiele was nauczył. A czego? Może tego że bicie jest akceptowalnym sposobem reagowaniem na zachowanie drugiej osoby? Zobaczcie przecież właśnie takie poglądy wyznajecie. Nie chodzi o częstość, intensywność, chodzi o fakt. Jakby mnie mąż uderzył to nie powiem sobie: ok no wkurzyłam go bo miałam PMS i na dodatek siniaków nie ma więc w czym problem, następny raz się bardziej postaram. Dzieci może mieć każdy. Każda forma ochrony dzieci przed przemocą jest wielkim krokiem na przód. Oby następne pokolenia niosły inne, dojrzalsze przesłanie! Na temat tego co robić, żeby nie bić się nie wypowiem. Po pierwsze bo to nie na temat tego akurat wątku. Po drugie myślę (hmmm myślałam) że na blogu poświęconemu pozytywnej pracy nad sobą, motywacji nie trzeba właściwie tego robić. Jak widać niektórzy dyskutanci wolą w siebie mądrze inwestować (chyba jednak bezskutecznie) a dziecku od czasu do czasu mądrze przylać gdy jakaś głupota mu przyjdzie do głowy.
Pozdrawiam
Zastanawiam się nad powracajacą sprawą bycia lub nie rodzicem , a możliwością wypowiadania się na temat metod wychowywania dzieci.
Jako rodzic bardzo cenię zdanie moich bezdzietnych znajomych. Dlaczego ?
Wychowując własne dzieci jesteśmy zwązani uczuciowo i niekiedy nie dostrzegamy spraw, które osoba postronna widzi od razu. Osoba bezdzietna nie porównuje mojej sytuacji do swoich praktyk rodzicielskich, a ocenia sytuacje na „zimno”, nie porownuje mojego dziecka do swojego, posiada niekiedy bardzo ciekawe uwagi wynikajace z analizowania innych sytuacji życiowych, z którymi miała styczność.
Zdarzyło mi się kilka razy zapytać przyjaciela o zdanie, co zrobiłby na moim miejscu. Otrzymałam bardzo cenne uwagi, niektóre wykorzystałam i o dziwo uzyskałam dla dzieci i siebie wspaniałe rezultaty.
Polecam słuchanie właśnie takich wypowiedzi, bo można na bieżąco weryfikować samemu nasze metody wychowawcze.
Krysia
Krysia napisała: „Polecam słuchanie właśnie takich wypowiedzi, bo można na bieżąco weryfikować samemu nasze metody wychowawcze.” Polecam również zapytanie swojego dziecka o to co by zrobiło na miejscu rodzica dziecka, które coś zbroiło. Fajna dyskusja z nastolatkiem i przedszkolakiem. Takie pytania w ogóle świadczą o umiejętnośći refleksji nad sobą i swoim postępowaniem.
Pozdrawiam
Aniu,
dyskusja z dzieckiem, o której wspominasz jest oczywista.
Pozwala dziecku znaleźć się na chwilkę w „skórze” rodzica. Może wtedy spróbowac ocenic reakcję na swój uczynek. Bywa tak , ze zaskakujesz swoje dziecko pozytywnie, bo ono samo oceniło siebie nieco gorzej.
Pozdrawiam
Witam,
Jestem przeciwnikiem uzywania przemocy fizycznej wobec dzieci. Dziwia mnie wypowiedzi w rodzaju :”zdrowy klaps”, „bicie z glowa” i tak dalej. Sadze ze to po prostu przyzwyczajenie naszego spoleczenstwa na reagowanie agresja na przykre sytuacje ( rowniez na te w ktorych nie wiemy co robic,na sytuacje zagrozenia itd.). Np. podczas dyskusj czesto zamiast argumentow uzywamy zawoalowanych atakow psychologicznych i emocjonalnych. pozniej mozemy zaczac uzywac wulgaryzmow a jezeli ktos uzywa wulgaryzmow wobec nas,to zamiast reagowac odpowiednio na tym samym poziome agresji (np uzyc wulgaryzmow rowniez) przechodzimy na wyzszy poziom i uzywamy np. rekoczynow. Czyli po prostu zawsze reagujemy wyzszym poziomem agresji niz to jest potrzebne. Np. potwierdzil to jeden z komentatorow piszac ze uderzenie mezczyzny w twarz przez kobiete jest odpowiednia reakcja na obrazliwe zachowanie tego pierwszego. Zawsze sadzilem ze odpowiednia reakcja bedzie atak psychologiczny, zignorowanie sytuacji lub dowolna inna reakcja oprocz bicia w twarz ( przeciez ten mezczyzna ja nie bil,a wiec i ona nie moze,oraz odwrotnie!!) Tak i z wychowaniem dzieci. Niebardzo rozumiem co musi zrobic dziecko zeby przemoc fizyczna byla reakcja odpowiednia do sytuacji. No jezeli dziecko uderzy jednego z rodzicow, to wtedy potrafie to zrozumiec.W wszystkich innych sytuacjach moim zdaniem po prostu stosujemy wyzszy poziom agresji.Przeciez w zyciu wobec nikogo niestosujemy agresji fizycznej a jezeli juz to oczekujemy ze zostanie ona uzyta rowniez wobec nas. Powstaje pytanie dlaczego dziecko i jego bicie jest jedynym wyjatkiem… Nie rozumiem tego.
Dyskusja długa, nie przeczytałem w szczegółach całej, ale tylko jedna uwaga
@alex
Ty wyciągasz tylko jeden aspekt tej ustawy a cytaty z senatorów dotyczą dyskusji o całej ustawie i innych pomysłach, więc IMO jest to trochę manipulacja z Twojej strony, stawianie ich wypowiedzi w kontekście tylko tego jednego aspektu.
Konkretnie co do wypowiedzi Bendera – ja nie odczytuję tego jako zachęcenia do bicia (to o porzekadle), ale o tym, że czyny muszą przynosić konsekwencje. W czasach gdy to porzekadło powstawało takie były 'standardy’ konsekwencji. Teraz się to zmienia i dobrze.
Jeszcze jedna rzecz – sądzę, że nie da się oderwać tylko jednego tematu w obliczu zmian jakie ma wprowadzić ta ustawa.
Dla wyjaśnienia, mam trójkę dzieci, obecnie w wieku dwa i pół, cztery i pół oraz osiem lat – zdarzało mi się dać klapsa, choć zawsze to był wynik chwili mojej słabości, tak naprawdę chęci pójścia na skróty, gdy człowiek jest skrajnie zmęczony. Nie ma dróg na skróty.
A cała ta ustawa jeżeli przejdzie mniej więcej w kształcie takim jak obecnie, uczyni wiele szkód naszemu społeczeństwu.
@NetManiac, piszesz:
„Konkretnie co do wypowiedzi Bendera – ja nie odczytuję tego jako zachęcenia do bicia (to o porzekadle), ale o tym, że czyny muszą przynosić konsekwencje. ”
Nie ma w tym cytacie slowa o konsekwencjach, jest za po pochwala bicia. Trzymajmy sie faktow, nie domyslow. To ze trzeba ponosic konsekwencje to oczywiste, nigdzie tez w ustawie nie pisze chyba ze dziecko ma ich nie ponosic, prawda?
” zdarzało mi się dać klapsa, choć zawsze to był wynik chwili mojej słabości, tak naprawdę chęci pójścia na skróty, gdy człowiek jest skrajnie zmęczony.”
I tu jest roznica. Traktujesz to jakos wyraz slabosci swojej, jako porazke. Nie godzisz sie na bicie jako srodek wychowawczy. A cytowany pan senator i niektorzy rozmowcy Z GORY dopuszczaja i pozwalaja na takie zachowanie. A to duza roznica, analoginie gdy czlowiek grzeszy (mimo ze nie chce tego, ale jest słaby) albo grzeszy bo nie uznaje tych czynow za zle. Kazdy z nas moze miec gorszy dzien, ale wazny by w ogolnosci sie na to nie godzic a jesli juz to sie stanie to np. przeprosic dziecko i przyznac sie do winy.
Zauważyłem, że w dyskusji pojawił się chochoł o nazwie „bezstresowe wychowanie”. Otóż jest to mityczna metoda wychowawcza, mająca wielu przeciwników i ani jednej poważnej pracy naukowej (pedagogicznej, psychologicznej itd.) zalecającej, że tak wychowywać należy. Chochoł ten został już kiedyś poddany analizie http://wo.blox.pl/2008/06/Wychowanie-bezstresowe-uklad-cywilizacji-smierci.html
Widzę, że dyskusja się toczy, zresztą nie tylko na blogu, bo kilka osób preferowało porozmawianie ze mną na ten temat przez telefon.
To dobrze, bo ten cywilizacyjny problem w Polsce jest bardzo istotny i jak wykazało wiele wypowiedzi nawet na naszym blogu, realnie istniejący.
Z drugiej strony to przecież jest blog edukacyjny a nie assessment center więc nie ma co rozkładać rąk w rozpaczy, tylko trzeba spokojnie i rozsądnie tłumaczyć na czym problem polega i jakie są jego społeczne konsekwencje. Może ktoś ze zwolenników przemocy przemyśli swoje podejście ?
Jeżeli zrobi to nawet jedna osoba z tych tysięcy wejść na naszą dyskusje, to już było warto.
Dla mnie wynika z tego jeszcze jeden wniosek, a mianowicie przy następnych moich działaniach pro bono (warsztaty dla startupów, top gun, indywidualne bezpłatne konsultacje przy kawie lub przez telefon i tym podobne) muszę oprócz kwestii merytorycznych pytać też o nastawienie kandydata do kwestii bicia dzieci. Z całym szacunkiem, nie zamierzam w moim wolnym czasie w aktywny sposób pomagać w osiągnięciu sukcesu ludziom, którzy pod tym względem cywilizacyjnie zatrzymali się w XIX wieku. I niech to ma znaczenie nie tylko praktyczne, lecz też i symboliczne, bo rzeczywiście będąc zwolennikiem przemocy wobec dzieci pozbawiacie się wielu szans w życiu.
Zdaje sobie sprawę, że niektórym taka „dyskryminacja” „zdrowego polskiego podejścia” do wychowania dzieci nie będzie się podobała, ale na szczęście to jest tylko hobbystyczny blog a nie strona dla zarabiania pieniędzy lub partia polityczna, więc jakoś z tym muszę żyć :-)
A teraz przejdźmy do Waszych komentarzy:
VaNTa
Piszesz: „Dziecko podczas dorastania powinno doznawac stresow bo w zyciu doroslym bedzie ich doznwaac i powinno sie do nich przyzwyczaic i nauczyc z nimi radzic „
Powiedzmy, że powinno tez umieć sobie radzić z frustracją, bo tego dotyczą podane przez Ciebie przykłady.
Dla zainteresowanych: mam na myśli frustrację a nie poniżanie lub przemoc!!!
Robert
Piszesz: „Mam trzy wspaniałe córki – 16, 9 i 4 lata „
Gratuluję!!
Z drugiej strony większość normalnych rodziców uważa swoje własne dzieci za wspaniałe.
Ja potem takie wspaniałe dzieci, już jako młodych dorosłych mam na szkoleniach. I jak wielokrotnie pisałem na blogu, są to rzeczywiście wspaniali ludzie.
Tylko, o czym też wielokrotnie wspominałem, ci wspaniali ludzie bardzo często maja problemy z poczuciem własnej wartości i umiejętnością bronienia swojego terytorium. Dla mnie ma to rozmiary epidemii i jest szkodliwe nie tylko dla tych jednostek, ale dla całego społeczeństwa!!
Nie sądzisz, że czas z tym skończyć?
Qatryk
Piszesz: „Po mojemu jednak to jest trochę tak że ogranicza się ona w tym momencie do wymiany punktów widzenia. „
Jak już wspomniałem, celem tego postu było zwiększenie świadomości Czytelników w tym zakresie i pobudzenie do osobistych refleksji. W tym kontekście zawężenie się do dyskusji która miała miejsce było celowe i logiczne.
Pytasz: „jak powstają dobre wzorce i jak dbać o to aby to własnie one były na “wierzchu”? „
To jest poza tematem dyskusji, więc pozwól, że tylko bardzo krótko odpowiem.
Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie przez szerokie rzesze społeczeństwa, że sa inne opcje niż te dotychczasowe postępowanie.
Drugim, wypróbowanie ich i przekonanie się, że warto. Dobre rezultaty przyciągają naśladowców itd.
Szerzej na ten temat chętnie porozmawiam w przyszłości, sam widzisz jak pełne ręce roboty mam w tym wątku :-)
Ikti
Piszesz: „Także Alex twierdzi, ze jak dziecko wybiega boso na ulicię to koniecznie: ” wcześniej coś bardzo poszło nie tak jak trzeba.” „
Proszę, nie próbuj manipulować tak prostymi metodami :-)
Ja odniosłem się do wypowiedzi Kuby „Dziewięcioletnie dziecko wściekłe na ojca wybiega boso z mieszkania na ulicę. „ (podkreślenie moje specjalnie dla Ciebie) i nie podejrzewam, abyś nie widział istotnej różnicy miedzy tymi wersjami.
Dalej: „nie zauważacie, że ludzie dorośli też są wychowywani przemocą. Całe państwo tak działa. Zajrzyjcie do kodeksu karnego. „
Co powiesz na to, że jestem (chyba :-)) dobrze wychowanym człowiekiem, który nigdy nie mial styczności z kodeksem karnym?
Co do reszty Twojej wypowiedzi, to podpisuję się pod tym, co odpisał(a) Ci VaNTa
Mirek Kordos
Ciekawy komentarz i interesujący punkt widzenia, któremu trudno odmówić pewnych racji.
Zastanawia mnie tylko, gdzie prowadzisz granicę pomiędzy „siłowym” przekonywaniem innych do swoich poglądów, a normalną, choć nieco emocjonalną dyskusją.
Nie jestem też pewien, że masz racje pisząc: „nikt tu od początku dyskusji swojego stanowiska nie zmienił. „ bo:
Nie spodziewam się, aby wielu ludzi pod wpływem jednej dyskusji na blogu błyskawicznie zmieniło poglądy w tak fundamentalnej kwestii. Takie rzeczy potrzebują czasu i raczej liczę na zainicjowanie procesów myślowych, które w przyszłości zaowocują innym, z mojego punktu widzenia korzystniejszym dla wszystkich podejściem do kwestii przemocy wobec dzieci.
Pamiętajmy, że oprócz grupki aktywnych dyskutantów (którym niezależnie od różnicy poglądów dziękuję za zaangażowanie) większość Czytelników korzysta z blogu „pasywnie” nie zabierając głosu w komentarzach. O ewolucji ich poglądów nie możemy nic pewnego powiedzieć, ale wierzę, że przynajmniej część z nich przemyśli własne nastawienie
Ludwik C. Siadlak
Twój przykład z psem jest nieco ryzykowny :-) ale bardzo cenna jest uwaga:
„A o tym JAK ŁATWO jest zastraszyć zwierzę nawet kilkoma uderzeniami, tak by potem bało się podjąć jakiekolwiek działanie “na własną rękę” nie trzeba chyba nikogo przekonywać. „
Występowanie tego u ludzi widać (niestety) bardzo często.
Ewa W
Widzę, że przy okazji trenujecie się z Robertem w sztuce polemiki i uważania na to co się mówi :-) No cóż, to jet blog edukacyjny :-)
Radxcell
Zacznijmy od tego, gdzie się zgadzamy :-)
Piszesz: „Wiele osób w tym wątku zawęża pojęcie przemocy do bicia. A to niekoniecznie prawidłowe, a w kontekście rozmowy o przemocy w rodzinie nawet błędne. „
Zgadza się!!! Ale nawet przy tym ograniczonym pojęciu pojawiły się poważne trudności w dotarciu do niektórych dyskutantów!
I ograniczenie się do tematy postu nie było „sprytnym wybiegiem” jak napisałeś, lecz rezultatem zdawania sobie sprawy z tego, co napisałem w powyższym zdaniu.
„Kluczowe jest pytanie: Jak definiujesz przemoc w stosunku do dzieci?”
Odpowiedziałem na to już w jednym z komentarzy, zajrzyj proszę.
Stwierdzasz: „ustawa, którą rozpocząłeś ten artykuł, dość mocno rozszerza pojęcie przemocy. „
To nie odpowiada stanowi faktycznemu. Jak juz wspomniałem „Posiłkując się jedynie przykładami z dyskusji o tej ustawie zająłem się znacznie szerszym i kompletnie od niej niezależnym tematem przemocy wobec dzieci i powszechnej w Polsce zgody na ich takie traktowanie. „
Powiedziałeś: „..ikti dobrze myśli i dobrze pisze. Doskonały przykład z samochodem, w zasadzie dla każdej warstwy społecznej. „
Powiedz na czym polega „doskonałość” pomysłu ikti.
AniaP
Dziękuje za Twój bardzo interesujący komentarz. Szkoda, że tak skromnie napisałaś: „pracuje z dziećmi” :-) Gdybyś wspomniała co dokładnie robisz i ile lat masz w tym doświadczenia, to Czytelnicy, którzy Cię nie znają potrafiliby jeszcze lepiej docenić to co piszesz. Może dasz się namówić na post gościnny na temat poruszony w dyskusji? To byłoby dla wielu ludzi bardzo wartościowe merytorycznie. Proszę przemyśl to i daj mi znać na ablog (at) gmx.com
KrysiaS
Napisałaś: „Jako rodzic bardzo cenię zdanie moich bezdzietnych znajomych. „
To bardzo interesujące podejście. W wielu dziedzinach z powodzeniem pyta się czasem o zdanie outsiderów (istnieje np. tzw. „test sprzątaczki”). W tej jest to dla mnie nowość, a właściwie byłoby to dość logiczny sposób uzyskania świeżego punktu widzenia.
AniaP
Piszesz: „Polecam również zapytanie swojego dziecka o to co by zrobiło na miejscu rodzica dziecka, które coś zbroiło. „
Może jednak napiszesz ten post gościnny? :-)
Antek
Zgadzam się z tezami Twojego komentarza.
Z przykrością stwierdzam, że wspomniane przez Ciebie „przyzwyczajenie naszego spoleczenstwa na reagowanie agresja na przykre sytuacje„ występuje nagminnie w Polsce i to w stopniu, który w innych krajach można obserwować głównie u sfrustrowanych imigrantów z innych kręgów kulturowych. A przecież my jesteśmy u siebie!!
NetManiac
Napisałeś: „Dyskusja długa, nie przeczytałem w szczegółach całej, ..”
A szkoda, bo wtedy nie zarzucałbyś mi manipulacji polegającej na „wyciąganiu jednego jej aspektu”.
Tutaj nie mamy o czym dyskutować, bo większość tego co powiedziałeś z powodu oczywistej nieznajomości niektórych moich wypowiedzi jest bezprzedmiotowa w aspekcie prowadzonej przez nas rozmowy, sorry.
Bardzo doceniam za to fakt, że widzisz iż danie klapsa własnym dzieciom jest wynikiem słabości. Gdyby wszyscy uczestnicy dyskusji mieli co najmniej taką świadomość, to byłbym osobiście bardzo szczęśliwy, bo różne chwile słabości zdarzają się każdemu z nas. Problemem jest, jeśli pewne zachowania zalicza się do normalnych, a nawet pożądanych, a to skłoniło mnie do napisania całego postu.
Powodzenia w wychowywaniu Twojej trójki !!
RobertP
Dziękuje za ten link. Nie znałem go, a tekst wart jest przeczytania
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Witam wszystkich,
ja z tych niezdecydowanych :) .
Czytając dyskusję widzę głównie argumenty dotyczące rodziców: nie znają innych metod wychowawczych, czasami użycie siły jest jedynym wyjściem (np. przy zagrożeniu zdrowia) itp. A wg mnie najważniejsze jest jakie są skutki przemocy dla dzieci. Nie umiem sobie wyobrazić w jaki sposób dzieci odbierają bicie ich (to chyba przez brak przebywania z nimi). Dlatego będę wdzięczny za opisanie jak wg Was dziecko odbiera przemoc wobec nich.
Co do powtarzanego przez Ewę „przemoc rodzi przemoc”, to uważam, że taki argument nie trafi do osób popierających przemoc wobec dzieci. Skoro bicie (nazywane „świadomym”) jest przez te osoby akceptowane, to jeżeli ich dzieci będą w przyszłości używać przemocy „świadomie”, to osoby popierające bicie nie widzą w tym nic złego.
Pozdrawiam,
Artur Stępniak
Alexie, napisałeś:
Piszesz: „Zgodzę się z Tobą Alexie, że można uniknąć kar cielesnych, lecz jednak większość osób takich technik wychowawczych nie zna i nie opanuje, choćby im to podsuwać pod nos. „
W takim razie mamy uznać przemoc za w porządku????
Czy mamy wrzucać rodziców, którzy dali parę (PARĘ!) klapsów dziecku (w ciągu jego całego życia!) do tego samego worka z rodzicami, którzy każdy przejaw nonkonformizmu dziecka zwalczają łojąc dziecko pasem do krwi?
Absolutnie się z Tobą zgodzę, jedno i drugie to przemoc. Kwestia oczywiście skali…
Jak mówiłem, wielu rodziców, którzy sporadycznie dają te słynne klapsy, za naprawdę srogie wykroczenia ze strony dziecka – mogą nie znać lepszych technik. Może nie mogą ich przyswoić. Wręcz może stosują, ale nie potrafią tego robić efektywnie. Pozostaje im wybór – albo dadzą dziecku po przysłowiowym tyłku, lub pogodzą się z tym, że dziecko dalej będzie robić to czego nie powinno – i przy okazji poczuje przyzwolenie na jeszcze większe wybryki.
Nie Alexie, przemoc jako taka nie jest w porządku. Moje stanowisko się trochę zmieniło po przeczytaniu wszystkich komentarzy. Można powiedzieć – dało do myślenia. Nigdy szczególnie nad tym aspektem życia się nie zastanawiałem, z tak prostej przyczyny, że nie mam dzieci, jak również w najbliższej przyszłości ich raczej mieć nie będę – więc z tego zakresu się nie edukowałem. Teraz też wiem, że będę miał o wiele więcej do nauczenia się, niż mogło mi się zdawać :) Bo też wolałbym wychowywać dzieci słowem, a nie pasem. W moim wypadku się nie dało, kwestia po prostu sytuacji. Szczerze, moi rodzice nie powinni byli mnie płodzić. Ja w takiej sytuacji bym się na posiadanie dziecka nie zdecydował.
Dalej: „Nie chciałbym dostać kiedyś nożem od bezstresowo wychowanego nastolatka, „
Zwróć uwagę, że mój post nie dotyczył wychowania jako takiego, a bezstresowego w szczególności, lecz samej przemocy wobec dzieci.
Arghh… Znów o sobie dała znać moja wada pt. „wypowiadanie się skrótami myślowymi” :) W wypadku tegoż „bezstresowo wychowanego nastolatka” chodziło mi o osobnika, który wykazywał agresję do otoczenia, nawet nie z winy rodziców, którzy stosowali wszystkie możliwe środki prócz kar cielesnych, nie skutkowały one, ponieważ w dzieciństwie nie pojął tego, że ból jest zły i nie można tak rozwiązywać swoich problemów na innych osobach. Pamiętam takich osobników, cytując po aferze, gdzie ktoś został pobity. Atakujący: „Stary mi robił jakieś pogadanki, obciął kieszonkowe, on się nie zna, nie wie jak jest, wydaje mu się, że wszystko można pokojowo rozwiązać, a tak nie jest, albo się bije, albo jest się bitym”. (wulgaryzmy ucięte). Osoba z „dobrej rodziny”, gdzie niczego nie brakuje – ale towarzystwo w szkole go wypaczyło. I nic do niego nie docierało, pedagodzy, psycholodzy. Nie było widać u takich osób wiedzy, że ból jest zły, bo sami rzadko go odczuwali. Przemoc służy tylko do rozwiązywania ich problemów, mimo, że rodzice stosują „pogadanki” i „kary niecielesne”.
Możesz powiedzieć – problem jest w polskiej oświacie, ale co się stanie jeśli odbierzemy możliwość temperowania takich agresywnych osobników przez rodziców? Wyżej wymieniona postawa będzie jeszcze częściej spotykana. Przemoc w szkołach istnieje, nawet dobrze wychowywane potomstwo może zostać „wypaczone”. 10 lat temu był to spory problem, z tego co mi wiadomo – nie ma wielkich zmian na lepsze.
Szczerze Alexie, muszę poważnie zastanowić się nad tym wszystkim :) Wartość edukacyjna tego bloga faktycznie jest spora. Jak mówiłem, nie zastanawiałem się nad tym i aktualnie muszę przyznać – dyskusja mnie przerosła :)
Mogę domniemywać, że moje podejście aktualnie jest „chłodne”, ponieważ dzieci nie posiadam. Czy sam stosowałbym przemoc w stosunku moich dzieci, kiedyś, w przyszłości? Jestem praktycznie przekonany, że nie. Jak się dyskusja uspokoi już, to pewno wydrukuję sobie wszystkie komentarze, zbinduję i zostawię na czas, gdy wiedza taka będzie dla mnie potrzebna :)
Zdaję sobie sprawę, iż moja postawa może być kształtowana przez słynne „przemoc rodzi przemoc” – sam parę razy dostałem po tyłku. Z drugiej strony, moje doświadczenia w życiu – miałem więcej „traumatycznych” doznań niż dostanie pasem po tyłku. Wiele, wiele więcej. Co więcej jak mówiłem – gdybym nie dostał tym pasem, jestem bardzo przekonany, że raczej bym tego komentarza nie pisał, ani bloga nie czytał.
Stąd też, odpowiadając Alexie na Twoje pytanie „W takim razie mamy uznać przemoc za w porządku????” odpowiem krótko – na moim przypadku, mojej własnej skromnej osoby, była ona w porządku. W innych przypadkach, zapewne sporej większości, biorąc pod uwagę dyskusję i komentarze osób przeciwnych przemocy – nie, nie w porządku. Stosowanie przemocy nagminnie – powoduje uodpornienie i faktycznie – ani wartości edukacyjnej nie ma, ani sensu. Nie o takiej przemocy mówię. Nie spotkałem się, ani nie wyobrażam sobie, że można lać dziecko „bo tak prościej”.
pozdrawiam :)
WW
Witam.
Alex – swietny post. Ja także bylam zbulwerowana wypowiedziami senatorow przyzwalajacych przemocy wobec dzieci.
Tym bardziej zdziwily mnie wypowiedzi wielu osob, bo czytajac blog od ponad roku bylam przekonana, że jest to miejsce dla ludzi swiatlych.
Dziecko to czlowiek i nalezy mu się szacunek. Nie ma zadnego usprawiedliwienia dla bicia dzieci. Dlaczego wszyscy pewnie zgodza się, że nie wolno bic innych ludzi, a jednoczesnie niektorzy uznaja, że dzieci mozna uderzyc? Dlaczego? Bo sa slabsze i raczej oddadza?
Chyba nasze spoleczenstwo ma rzeczywiscie powazny problem, jeśli 'elity’ nie rozumieja takich podstawowych zasad poszanowania innych.
To czy ktos sam wychowuje dzieci, czy nie, nie ma znaczenia, czy ma prawo nie akceptowac przemocy wobec innych, a w szczegolnosci wobec dzieci.
Szok!!!
Matka,Ania
@Robert:
»Wychowanie WŁASNYCH dzieci daje doświadczenia dzień po dniu, w dzień i w nocy, przez wiele lat. Mam trzy wspaniałe córki – 16, 9 i 4 lata«
Tylko jedno ale – ja nie mam własnych dzieci. Jak widzisz, nie przeszkadza mi to mieć własnych doświadczeń w wychowywaniu młodych ludzi. A tym bardziej prowadzenia dyskusji na temat tego, czy przemoc wobec dzieci jest akceptowalna, czy nie.
Witam
Proponuję zajrzeć do Kodeksu Karnego – art 217 – naruszenie nietykalności cielesnej.
„Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną…”
– podpowiem, że dziecko to też człowiek,
i to słabszy.
Zastanawia fakt usprawiedliwienia klapsów. Wartościowania klapsów „zdrowe”, „wychowawcze” itp.
Dla mnie jakiekolwiek zastosowanie siły fizycznej wobec dziecka to przyznanie się do porażki, pójście na skróty, objaw jakże powszechnego zapominania o skutkach (niemyślenie na przyszłość)
Ograniczam się do przytoczenia, może dość radukalnego argumentu, ale być może to kogoś przekona. Całkowicie zgadzam się z Alexem w temacie jego oczywistego postu.
ps.
Jeszcze parę lat temu, byłem wdzięczny za parę klapsów – uważałem je za wyprostowujące mnie na ścieżce życia. Widziałem i widzę, jak inni rodzice nie radzą sobie z wychowaniem dzieci, i dzieci dosłownie robią co chcą.
Te dwie rzeczy były przekonujące w mojej ocenie do tego, że te parę lań było mi pomocne. Z czasem dotarło do mnie, że taka metoda wychowawcza przyniosła mi parę problemów w życiu. Mam na myśli: brak pewności siebie, brak własnego zdania, nieufność (choć w moim przypadku były również inne powody tychże negatywnych nawyków)
Więcej jednak w życiu miałem rozmów „wychowawczych”, które o wiele bardziej mi pomogły w ukształtowaniu siebie.
@Ewa W
OK, mamy sytuacje, gdzie dziecko kradnie np. rzeczy swoich kolegow w szkole poczatkowo kradnie coraz wiecej, w koncu rodzic dowiaduje sie o tym…
> – Jeśli nie grozi to utratą życia lub zdrowia – pozwolić poczuć skutek i potem > rozmawiać.
> NIE BIĆ.
Dziecko trafia do poprawczaka/wiezienia/lub z gdyz sukcesem kontynuuje kariere przestepcy bo upomnienia slowne nie pomagaja, moze karac przez odebranie przywilejow? No super tylko co jesli „dochod” z kradziezy jest wiekszy niz zrabowane rzeczy, ahh a moze uniemozliwic? Super czyli co areszt domowy forever, zgaduje ze i na to pani Ewa ma swoj paragraf….
Dzieki bogu nie zyje w Polsce / Szwecji i moi znajomi i rodzice maja cos czego pani Ewa nie ma… nazywa sie to common sense.
@Ewa W
OK, mamy sytuacje, gdzie dziecko kradnie np. poczatkowo rzeczy swoich kolegow w szkolem ale pozniej kradnie coraz wiecej i w koncu rodzic dowiaduje sie o tym…
> – Jeśli nie grozi to utratą życia lub zdrowia – pozwolić poczuć skutek i potem > rozmawiać.
> NIE BIĆ.
No niestety tlumaczenia nie pomagaja, bo „dochod” z kradziezy jest wiekszy niz kieszonkowe… Ahh a moze uniemozliwic? Super czyli co areszt domowy forever, pani Ewa na pewno ma na to swoj paragraf….
Skutek – dziecko trafia do poprawczaka/wiezienia/lub z sukcesem kontynuuje kariere przestepcy, koszt tego vs koszt klapsa/lania, zreszta czemu sie ograniczac, moze dziecko zaczelo bawic sport a konkretnie dyscyplina wybijanie szyb na przystankach, albo chocby cos tak „niewnnego” jak jazde na „gape”, czy chocby znikanie na 3 dni z domu bez uprzedzania rodzicow… A moze powinnismy pozwolic aby rozwijal swoja kariere rajdowca? W koncu ktokolwiek kto jest w stanie przekrecic kluczyk sczegolnie jesli rodzice zostawiaja go w widocznym miejscu, ach przypominam sobie mlodosc gdy kiedys udalo nam sie zdobyc klucze do pojazdyu mechanicznego i znisczyc plot sasiada… co tam jakies kodeksy przewidujace kary za jazde bez uprawnien, co tam jakies pozwolenia, toz to ograniczanie wolnosci! Moim zdaniem, jestli 11 latek marzy o karierze rajdowca, to obowiazkiem rodzicow jest klepniecie go w ramie i zyczenie powodzenia (bazzinga!) – mam nadzieje ze taki dzielny malec spotka na swojej drodze pania Ewe i zycze jej serdecznie otrzymania nagrody Darwina.
Dzieki Bogu nie zyje w Polsce / Szwecji, i ze moi znajomi i rodzice maja cos czego pani Ewa nie ma… nazywa sie to common sense.
Witam wszystkich.
Zdarza mi się stosować przemoc wobec dzieci. I wcale nie jestem z tego dumna. Za każdym razem miałam moralnego kaca, bo każdy klaps brał się z mojej bezradności i bezsilności. Sama byłam wychowywana w przemocowej rodzinie i taki schemat postępowania mam najbardziej utrwalony. I najłatwiej, najszybciej sięgnąć mi do tego. Wiem, że są inne, lepsze metody. Ale cała ta wiedza ulatuje, kiedy jest trudna, napięta sytuacja, a ja do tego zmęczona, niewyspana itp. Według niektórych powinnam pójść za to do więzienia. Może i tak. Tylko czy to nie będzie ukaranie również moich dzieci? Nie chcę się tłumaczyć. Uważam tylko, że od teorii do praktyki jest długa droga. Jest to dla mnie niewątpliwie pole do pracy nad sobą i chcę to zmienić. Czy ta ustawa wejdzie w życie, czy nie, to dla mnie nie ma znaczenia. Chcę pewne rzeczy zmienić, bo widzę taką potrzebę, a nie dlatego, że „państwo” może mnie ukarać.
Tak na marginesie: zastanawiam się, skąd dzieci znajomych, które nie są bite, nie podnosi się na nich głosu itp. są agresywne i wyzywają nawet dorosłych.
Witam.
Mam jedno dziecko. Nigdy nie zaznało od żadnej z bliskich mu osób przemocy. I zrobimy wszystko, żeby tak zostało!
Nie wolno krzywdzić dzieci!
Jak można z jednej strony dziecko karmić i pielęgnować a jednocześnie uszkadzać i okaleczać jego ciało i psychikę?!? Bo przecież to jest skutek każdej przemocy: okaleczenie fizyczne lub/i psychiczne. Jak można robić coś takiego dziecku??
Spotkałem się tu z tezą, że kara cielesna jest dopuszczalna, żeby uchronić dziecko przed wbiegnięciem na ulicę, dotknięciem kontaktu itp.
Powtórzę tu, za moim znajomym – prawa fizyki „karzą” dzieci o wiele bezwzględniej niż okrutni rodzice – też bezskutecznie. Najbliższy SOR (Szpitalny Odział Ratunkowy) rozpoznaje już moich synów po PESELu (złamania ręki, kołnierz ortopedyczny po urazie, jakieś szycie). Skóra na ich łokciach i kolanach przypomina papier ścierny, pomimo tego dalej chodzą po drzewach, bawią się na huśtawkach i grają w piłkę.
@Piotr Stanek
Swietny cytat z KK, mysle ze to powinno zalatwic sprawe i zamknac usta zwolennikom bicia. Nawet jesli to lubia i uwazaja za dobra metode wychowywania dzieci to jest to po prostu nie zgodne z prawem. Kropka. A to ze dzieci nie oddadza ani sie nie poskarza powoduje ze ludzie to prawo ignoruja.
@Anet
Abstrahujac od ustawy (tak prosil Alex) Twoja postawa pokazuje ze wlasnie kluczowa jest sprawa podejscia. Juz o tym pisalem ale dla mnie duza roznice robi to czy ktos z gory zaklada ze pozwoli sobie na bicie dziecka (i nie uwaza tego za zle) czy gdy uderzy to potem czuje „moralnego kaca” i chce nad soba pracowac. To bardzo wazne rozroznienie wg. mnie. Ty widzisz potrzebe zmian od siebie ale wielu ludzi nie, i to dla nich powinna byc ta ustawa.
piszesz: „Tak na marginesie: zastanawiam się, skąd dzieci znajomych, które nie są bite, nie podnosi się na nich głosu itp. są agresywne i wyzywają nawet dorosłych.”
Moze ich rodzice popelniaja inne bledy wychowawcze? Niekonsekwencja, brak granic, ustepowanie we wszystkim?
@Alex
ten VaNTa, dla jasnosci sprawy, tylko taki damskobrzmiacy nick :)
@latino:
A jaka masz gwarancje ze po kilku klapsach przestanie krasc? Albo nawet po solidnym laniu? Btw. stosujesz tanie chwyty podajac skrajne przypadki i ironizujac, ale to juz Ewa mysle ze Ci odpowie.
„i ze moi znajomi i rodzice maja cos czego pani Ewa nie ma… nazywa sie to common sense.”
Chyba jako uwazasz ze propagujemy tu bezstresowe wychowanie. Nie jest tak, poczytaj wczesniejsze komentarze. Jesli uwazasz ze czasem tylko przemoca jestes w stanie oddzialywac na innych (dzieci, wlasne, ktore sam wychowales od malego!) to wspolczuje takiego „common sense”.
@RobertP, piszesz:
„Spotkałem się tu z tezą, że kara cielesna jest dopuszczalna, żeby uchronić dziecko przed wbiegnięciem na ulicę, dotknięciem kontaktu itp.”
Zatrzymanie dziecka wbiegajacego na ulica poprzez gwaltowne zlapanie go za reke to nei kara cielesna! Podobnie jak zabranie dziecka z piaskownicy gdy bije inne dzieci. Alex napisale co rozumie przez przemoc: uderzenie dziecka. Nie przytrzymanie, zatrzymanie, wziecie na rece i wyniesienie z pokoju.
Podane przez Ciebie dalej przypadki urazow wynikaja z naturalnej dzieciecej aktywnosci i trudno sobie wyobrazic takie przypadki by ktos zabranial dzieciom gry w pilke bo moga cos sobie zrobic (choc znajoma rodzicow mowila do syna „nie biegaj bo sie spocisz”…)
@wszyscy
Naprawde tak trudno zauwazyc roznice pomiedzy tym co jest agresja (kara) a tym co jest prewencja by dziecko nie zrobilo sobie/komus krzywdy?
@Latino,
Sposób, w jaki się wypowiadasz świadczy o Tobie a nie o mnie.
Piszesz: „pani Ewa na pewno ma na to swoj paragraf….”, „zycze jej serdecznie otrzymania nagrody Darwina”, „pani Ewa nie ma… nazywa sie to common sense”…
Mój zdrowy rozsądek podpowiada mi, że szkoda mojego czasu na jakąkolwiek dyskusję z Tobą.
Ewa
VaNta
Nie zrozumiałaś mnie, napiszę inaczej. Skoro tak dotkliwe urazy jak złamanie ręki czy rozcięty łuk brwiowy nie powstrzymują dziecka od aktywności (czyli po zdjęciu szwów, gipsu na szczęście dalej jest żwawe, aktywne i robi mniej więcej to samo) to dlaczego ktoś sądzi, że o wiele mniej dotkliwy klaps radykalnie zmieni jego zachowanie?
Alex,
Piszesz
„Może ktoś ze zwolenników przemocy przemyśli swoje podejście ? Jeżeli zrobi to nawet jedna osoba z tych tysięcy wejść na naszą dyskusje, to już było warto.”
Myślę że ten pozytywny wpływ będzie jednak większy:-) Jako pierwszy kandydat do zmiany ujawnił się Witold W. Wilk…
Ja akurat nie należę do zwolenników przemocy tylko do tych wspaniałych ludzi którzy „bardzo często maja problemy z poczuciem własnej wartości i umiejętnością bronienia swojego terytorium” ;-) Swojego synka uderzyłam raz – dlatego że jego tata dał mu kilka razy klapsy i ma „lepsze” efekty wychowawcze. Teraz wystarcza że powie „zaraz dostaniesz lanie jak się nie uspokoisz” Przyznaję ze wstydem, że zazdrościłam mu tej łatwości rozwiązywania problemów. Już mu nie zazdroszczę:-)
Zawsze byłam przeciwniczką klapsów ale raczej intuicyjnie. Dzięki temu postowi i bogatej dyskusji mogłam sobie temat dokładniej przemyśleć i utwierdzić się w swoich przekonaniach.
Dziękuję:-)
@RobertP
Faktycznie zle Cie zrozumialem. Teraz zgadzam sie z Toba calkowicie. Bardzo celna uwaga dla wyznawcow teorii ze bol i cierpienie powstrzyamja kogos od robienia czegos.
Po krótkiej nocy siedze w IC do Wrocławia i mam (dość długą :-) chwilę na napisanie kilku komentarzy. Najpierw kilka uwag natury ogólnej.
Ciesze się, że przez weekend odbyła się (i nadal odbywa) tutaj ożywiona dyskusja. To oznacza, że temat jest istotny i warto było go poruszyć.
Troche przeszkadza mi fakt, że niektórzy z Was dyskutują z kimś nie zapoznawszy sie dokładnie z uprzednimi wypowiedziami tej osoby. Wiem, że to w Polsce powszechne, ale tutaj ten etap powinniśmy już mieć za sobą.
Jeden z anonimowych uczestników nie dość, że napisał nie na temat, to jeszcze bardzo nieładnie zaatakował nie meritum sprawy lecz innego dyskutanta. W takich przypadkach piszę do takiej osoby uprzejmy mail z prośbą o przeredagowanie tekstu, niestety w tym przypadku podany adres e-mail okazał się fałszywy. Takiego człowieka nie chcę tutaj widzieć, zajmie się nim Akismet.
Wspominam o tym, bo jest to chyba pierwszy w tym roku przypadek, że musiałem coś takiego zrobić, co bardzo dobrze świadczy o Tych z Was, którzy niezależnie od poglądów wypowiadają się na blogu.
A teraz do poszczególnych wypowiedzi:
Artur Stępniak
Piszesz: „Co do powtarzanego przez Ewę “przemoc rodzi przemoc”, to uważam, że taki argument nie trafi do osób popierających przemoc wobec dzieci. „
Obawiam się, że w wielu przypadkach masz rację, co zresztą widać w dyskusji. Są jednak ludzie, do których to dotrze (ci o niezdecydowanych poglądach), a ci „hardkorowcy” bicia dzieci poczują się może nieco mniej komfortowo.
Witold W. Wilk
Dziękuję za szczery i obszerny komentarz, nawet jeśli nie zgadzam się ze spora częścią jego tez.
Napisałeś: „gdybym nie dostał tym pasem, jestem bardzo przekonany, że raczej bym tego komentarza nie pisał, ani bloga nie czytał. „
Przemyśl proszę jedno: A może, gdyby rodzice stosowali wobec Ciebie inne metody wychowawcze to dziś Ty pisałbyś własnego bloga jako uznany ekspert i człowiek niezależny finansowo i mentalnie?
An_Matka
Generalnie zgadzam sie z Twoim komentarzem, jedna tylko rzecz widze nieco inaczej.
Napisałaś: „czytajac blog od ponad roku bylam przekonana, że jest to miejsce dla ludzi swiatlych. „
To jest blog edukacyjny, wiec miejsce dla ludzi poszukujących. Jeżeli ktoś popiera bicie dzieci, to może wcześniej nigdy nie spotkał się z koncepcja, że to jest szkodliwe. Dopóki kulturalnie o otwarcie dyskutujemy tutaj, to jest w porządku, niezależnie jakie poglądy ktoś wyznaje.
Piotr Stanek
Piszesz: „Proponuję zajrzeć do Kodeksu Karnego – art 21 „
Jestem bardzie zwolennikiem oddziaływania na ludzi poprzez zmianę ich świadomości. Chodzi o to, aby istniało wyczucie, że pewnych rzeczy się nie robi, nawet jeśli teoretycznie byłoby to możliwe. Taka forma umowy społecznej, co np. W polskiej polityce bardzo podupadło w latach 2005-2007.
Pozytywnym przykładem jest ten blog, którego praktycznie nie trzeba moderować.
Do tego potrzeba dobrego przykładu i konsekwentnego stosowania zasady „rozbitego okna”.
Wracając do Twojego komentarza, ciesze się że zidentyfikowałeś parę skutków przemocy u samego siebie. To pomaga zrozumieć istotę problemu i oczywiście zlikwidować te negatywne konsekwencje
Latino
Na temat Twoich przykładów ktoś się już poniżej wypowiadał, więc poruszę inną kwestię.
Napisałeś: „..ze moi znajomi i rodzice maja cos czego pani Ewa nie ma… nazywa sie to common sense. „
Skąd Ty to wiesz??
Znasz „panią Ewę”??
Tego rodzaju wycieczki osobiste daruj sobie zarówno na tym blogu, jak i w życiu.
Anet.
Dziękuję za szczera wypowiedź. Najważniejsze, że nie traktujesz przemocy jako „normalną” a nawet „zalecaną”, każdy z nas jest tylko człowiekiem i powinniśmy pracować nad sobą. Ty to robisz i to sie liczy.
Agata G.
Tak trzymać :-)
Daj twojemu dziecku trochę powalczyć, poznać frustrację i zniecierpliwienie, ale nie bij.
RobertP
Własne doświadczenia najlepsze, o ile nie ma zagrożenia życia i zdrowia :-) Zakład, że Twoi synowie będą przebojowi w życiu?
Bardzo dobre jest pytanie: „Skoro tak dotkliwe urazy jak złamanie ręki czy rozcięty łuk brwiowy nie powstrzymują dziecka od aktywności (czyli po zdjęciu szwów, gipsu na szczęście dalej jest żwawe, aktywne i robi mniej więcej to samo) to dlaczego ktoś sądzi, że o wiele mniej dotkliwy klaps radykalnie zmieni jego zachowanie? „
Polecam zastanowienie się nad nim wszystkim zwolennikom bicia.
VaNTa
Dziękuję za wyjaśnienie kwestii Twoje płci :-)
Janka
Napisałaś: „…jego tata dał mu kilka razy klapsy i ma “lepsze” efekty wychowawcze. Teraz wystarcza że powie “zaraz dostaniesz lanie jak się nie uspokoisz” „
Te „efekty wychowawcze” maja potem długofalowe skutki. Braki w poczuciu własnej wartości i strach przed próbowaniem nowych rzeczy to jedno, ale jak myślisz, dlaczego bardzo wielu młodych ludzi o sprawach bardzo poważnych lub bardzo intymnych woli porozmawiać ze mną, niż z własnymi rodzicami?
Na blogu pisze ciągle o reputacji i zaufaniu, a to przecież dotyczy nie tylko kontaktów biznesowych, ale tez tych z własnymi dziećmi!!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Odnosząc się do pytania powiem tylko, że nie należy mylić przemocy w rodzinie z środkiem wychowawczym jakim może być klaps lub system nakazów i zakazów oraz nagród. Dodam też, że należy jasno zdefiniować czym taki klaps może być. Nie odnoszę się do wychowywania dzieci , bo to jest bardzo złożony temat i wymaga sporo wysiłku od rodziców.
Witajcie
Po pierwsze jestem w wielkim szoku, stwierdzając, że około 80-90% czytelników uważa, że przemoc w stosunku do dziecka jest w porządku (ciekawe czy to ma jakiś związek z tym, że są to głównie mężczyźni).
Po drugie, bardzo się cieszę, że są na tym dziwnym świecie osoby tak światłe jak m.in. Alex, Ewa W., Ludwik C. Siadlak.
Oto zabawny przykład, który usłyszałam od bardzo mądrej kobiety. Rozmawiając o niedopuszczalnym zachowaniu wielu ludzi, wydawałoby się cywilizowanych (widywałam nawet publiczne znęcanie się nad dzieckiem w wózku!!!) owa mądra osoba skomentowała znęcanie się nad dziećmi w sposób:
„Ciekawe czy taki dorosły człowiek uderzyłby guliwera (czytaj: wielkiego chłopa z „mułami”…).
Kolejna myśl, po przysłowiowym szoku, to: wstyd i smutek. Wstyd, że dorośli ludzie, popełniając błędy w wychowywaniu nowych, wartościowych ludzi, nie radząc sobie, posiłkują się strasznie prymitywnym zachowaniem. Smutek, ponieważ nadal okazuje się, że większość ma poglądy jak osoby, które swoje myśli przekazały w obszernej dyskusji prowadzonej na blogu.
Mam jednak nadzieję, że poprzez bardzo potrzebny (okazuje się) post, który Alex napisał, wiele osób zmieni jakikolwiek sposób myślenia na pewno na lepszy (czytaj: zero stosowania przemocy w stosunku do słabszych, bezbronnych istot).
Dzieciom należy się szacunek, należy okazać zainteresowanie, być cierpliwym i traktować jak równym sobie.
Pozdrawiam
Witam,
to i ja się do komentarzy dołączę po stronie przeciwników bicia dzieci poczynając od klapsów. Zgadzam się z opinia, że taka przemoc jest tylko i wyłącznie wyrazem bezradności rodzica/opiekuna. Uważam, że rozładowuje jego/jej gniew/ złe emocje, a dziecko uczy się tylko tego, że 'silniejszy ma rację’.
Wychowywanie dzieci to (jednak) ciężka praca, która wymaga czasu, konsekwencji – klaps jest szybki i rozwiązuje problem tylko na chwile i pozornie. Ja też polecam książki Rosenberga i jeszcze te Faber/Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały – jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” i kolejne ich.
pozdrawiam
Alex,
Temat jest ciekawy. Podyskutujmy o tym na kolejnym Power Walku :)
Pozdr, R
Witajcie,
Ja również jestem wielce zdziwiony poparciem dla przemocy, wśród Czytelników. Mam pewną teorię, otóż moim zdaniem bicie jest dziedziczne. Dzieci, które były bite, nabywają postawę akceptacji przemocy i same biją swoje pociechy. Tym bardziej warto prawnie zakazać tego procederu.
Jak można wierzyć w skuteczność nauki i wychowywania przez strach? Taka metoda może być „skuteczna” tylko wtedy, gdy bijący jest w pobliżu. Śmiem wątpić, ze dodatkowo może zachęcać do „zakazanego”, gdy nadzorca zajęty jest czymś innym.
Ja osobiście mam wspomnienia paru klapsów z przeszłości i nie są tą niemiłe obrazy. To mi wystarczy, aby nie serwować tego samego innym.
Bardzo się cieszę, że ukazał się ten post. Oprócz bardzo potrzebnych regulacji prawnych, potrzeba nam również zmiany aktualnie występującego przyzwolenia społecznego na bicie wychowywanych. Tą zmianę możemy wywołać przez dyskusje i rozmowy a nie wydrukowanie prawa na papierze.
Pozdrawiam, Artur
Gaza,
piszesz:
„Odnosząc się do pytania powiem tylko, że nie należy mylić przemocy w rodzinie z środkiem wychowawczym jakim może być klaps lub system nakazów i zakazów oraz nagród.”
Rozwiń proszę,
bo nie jest dla mnie jasne, czy klaps uważasz za środek wychowawczy podobnie jak system kar i nagród?
Ewa
@Agnieszka Ryczko, piszesz:
„Wstyd, że dorośli ludzie, popełniając błędy w wychowywaniu nowych, wartościowych ludzi, nie radząc sobie, posiłkują się strasznie prymitywnym zachowaniem.”
Co gorsze, czesc z nich nie robi tego z powodu ze sobie „nie radzi” (i robia to w gniewie i tego zaluja) ale uznaja to za normalny, skuteczny srodek.
@Gaza:
Co jest przemoca Alex zdefiniowal (uderzenie dziecka, czyli tez klaps). System kar i nagrod jest normalna metoda wychowawcza moim zdaniem, klapsy nie.
Witam,
Zgadzam się, że przemoc wobec dzieci jest niedopuszczalna, mimo że sama nie jestem bez winy. Niestety zdarzyło mi się przekonać się na własnych dzieciach, że klaps nie rozwiązuje żadnego problemu wychowawczego, za to stwarza nowe – małe dziecko potrzebuje od rodzica jasnych wskazówek jak ma się zachować i zaufania, że stoi za nim ktoś, kto w każdej sytuacji zachowa rozsądek – klapsy są wyrazem bezsilności i podkopują to zaufanie (pomijam sytuację, kiedy ktoś na zimno i logicznie dochodzi do wniosku, że należy zbić dziecko – to w ogóle nie mieści mi się w głowie). Jedyny pożytek, jaki z klapsów mogły mieć moje dzieci to żywy przykład tego, że także rodzice czasem się mylą, podejmują złe decyzje, których mocno żałują – ale i tak mam wrażenie,że lepiej się tego nauczyć nie dostając klapsa.
Wprowadzenie ustawowego zakazu bicia dzieci pewnie nie zmieni wiele w przypadku osób/rodzin patologicznych, za to może zmienić sporo w zwykłych rodzinach, które może nie zastanawiały się nawet nad tym czy klaps jest dobry czy zły, a po prostu wychowywały swoje dzieci tak, jak same zostały wychowane. Większość ludzi nie lubi świadomie przekraczać prawa i skoro coś jest zakazane starają się tego nie robić. Odnoszę się wyłącznie do zakazu bicia dzieci, ponieważ przyznaję się, że nie czytałam projektu ustawy, więc ograniczenie Alexa bardzo mi odpowiada.
Chybaście zwariowali, że chcecie USTAWOWO regulować system wychowania dziecka w rodzinie!! Co za bzdura – wpisywać np. „klaps” jako ZAKAZANĄ formę przejawową systemu karania dziecka????? Jak to wszystko brzmi, ludzie opamietajcie się – 1984 Orwell się kłania – niedługo będziemy musieli przedstawiać rozliczenie z wychowania dziecka przed kamerą obowiązkowo zamieszczoną w budynku mieszkalnym czy jak???
Jaki będzie mieć wpływ na (większe) dziecko świadomość, że groźba użycia takiej czy innej kary przez rodzica może dać „zbuntowanemu nastolatkowi” silny argument kontra z gatunku publiczno-prawnego? Jaka będzie skuteczność stosowania tego typu zakazów w prawdziwie patologicznych sytuacjach, a jaki procent ich wykorzystania w sytuacjach nagannie nieadekwatnych?
Może do tego jeszcze przerzućmy ciężar edukacji etyczno-moralnej tych 89% ochrzczonych Polaków z Kościoła na Parlament! Skatalogowanie i ustandaryzowanie wszelkich przemian ludzkiego życia – MARZENIE KOMUNISTÓW, przykro mi, ale w Polsce utopia.
Głosujcie dalej na nieświadomke. Ilość głosów wyborczych, a nie ich jakość decyduje o wygranej w wyborach demokratycznych, ehhh szkoda, a tak sie ladnie zapowiadal ten system…
Myślę, że komunikat „postąpiłeś źle” można przekazać dziecku w bardziej cywilizowany sposób. Dla mnie to przykre, że od tylu pokoleń przekazuje się „mem”, że uderzenie dziecka jest ukaraniem go.
Obecność przemocy fizycznej czy psychicznej moim zdaniem nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia w procesie wychowania. Karanie cielesne nie służy formowaniu się zachowań dziecka. Ich zachowanie przede wszystkim wykształca się poprzez przejmowanie wzorców z otoczenia, czyli głównie od rodziców i o tym powinniśmy pamiętać. Więc chodzi o to, żeby na co dzień, w każdej sytuacji dawać dziecku przykład swoją osobą, żebyśmy z czystym sumieniem akceptowali przejmowanie naszych zachowań (na dziecko ma wpływ wszystko, nawet ton głosu z jakim rozmawiasz z innymi). Kojarzycie super-nianię? Zauważyliście, że praca nad dzieckiem polega na korygowaniu zachowania rodziców wobec dzieci a nie na odwrót? Jeśli ktoś takiej postawy nie ma to nie powinien być rodzicem, a jeśli już się nim jest to w pierwszej kolejności pracować nad zachowaniem swoim, a dopiero potem dziecka. To się zwróci.
Mentalność ludzi ciężko jest zmienić. Dlatego uważam, że to dobrze, że czasem są ustawiane odgórne zasady mogące mieć na nią wpływ. Szkoda tylko, że w Polsce nie są zbyt egzekwowane, przez co ich skuteczność leci na łeb na szyję… No i brak alternatyw dzięki którym rodziców by można było edukować.
Odpowiadając na pytania Ewy W. Tak system kar i nagród ( o klapsie niżej ) jest potrzebny żeby można było określić granice w których może się poruszać dziecko ( i tu już wkraczamy w temat wychowania ) . Jest to normalne, bo jeżeli mały człowiek nie zna granic, nie wie co dobre a co złe, to czuje się zagubiony i często reaguje agresywnie. Natomiast klaps też jest środkiem wychowawczym. Można długo dyskutować na ile skutecznym i na ile wychowawczym. Jednak muszę przyznać, że z okresu mojego dzieciństwa znam wiele osób na które nie miało to żadnego działania.
Natomiast odnosząc się do wypowiedzi VaNTa.
Klaps klapsowi nie równy. Pisząc klaps nie mam na myśli walenia dziecka z całej siły, lecz raczej spowodowania sytuacji która będzie ostra reakcją na duże przewinienie. Wiadomo też, że klapsa nie daje się bez uprzedzenia, tylko najpierw jest kilka ostrzeżeń. Kolejna sprawa, to fakt, że taki klaps może przynieść jedynie doraźny i krótkotrwały efekt i aby nauczyć czegoś dziecka trzeba stosować inne metody.
Ludzie, nie dajmy się zwariować. Takie regulację mogą spowodować tylko patologie jak ta w Szwecji. Natomiast nie pomogą tym dzieciom które są ofiara przemocy, bo to wina ich rodziców którzy maja spaczoną psychikę.
Dawanie „klapsa” to komunikacja skierowana na nadawcę czy na odbiorcę? Inaczej mówiąc, czyje myślenie ma się zmienić w związku z tym komunikatem: dziecko ma się czegoś nauczyć, czy dający klapsa ma dać upust swojej frustracji? Jeżeli klaps rozwiązuje jakiś problem, to rozwiązuje problem postępowania dziecka, czy też problem nieradzenia sobie opiekuna ze swoimi emocjami?
Każdy może sobie sam odpowiedzieć. Moim zdaniem myślenie czy postępowanie krótkowzroczne przynosi też krótkowzroczne efekty.
Tak czytam o „szwedzkich patologiach” i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to efekt wypowiedzi pani Ruby Harrold-Claesson powielonej przez setki portali typu Fronda, KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA, Salon 24, Wielodzietni, Nasz Dziennik, Wiara.pl itd. Wszyscy powielają bezkrytycznie tą samą wypowiedź, bez danych statystycznych, bez analizy np.
To tak, jakbym napisał o patologiach w polskim sadownictwie opierając się wyłącznie na materiałach Stowarzyszenia Praw Ojców, bez głosu matek i Ministerstwa Sprawiedliwości.
Witajcie
Gaza, napisałaś: „Tak system kar i nagród ( o klapsie niżej ) jest potrzebny żeby można było określić granice w których może się poruszać dziecko ( i tu już wkraczamy w temat wychowania ) .”
Czy ktoś za błędy, które popełniamy w życiu tak czy inaczej, stosuje w stosunku do Ciebie przemoc (przed przemocą znęcanie się psychiczne), szantaż, które powodują, że żyjesz w stresie, mimo, że pomyłka, którą popełniłaś, mogłaby się przydarzyć każdemu innemu człowiekowi?
Piszesz też: „Jest to normalne, bo jeżeli mały człowiek nie zna granic, nie wie co dobre a co złe, to czuje się zagubiony i często reaguje agresywnie.”
Skąd przekonanie, że będąc biologicznym rodzicem dziecka, małego, jednak CZŁOWIEKA takiego jak Ty!!! masz prawo do wyznaczania mu/jej kar cielesnych? I dalej… Jak myślisz kto jest odpowiedzialny za złe samopoczucie Twojego dziecka, jego/jej skrzywdzenie psychiczne, pomoc w rozwiązywaniu problemów i być może wynikającą z tego wszystkiego agresję?
Piszesz dalej: „Wiadomo też, że klapsa nie daje się bez uprzedzenia, tylko najpierw jest kilka ostrzeżeń.”
Wytłumacz co „wiadomo”? Nie wiedziałam, że istnieją szkolenia w Polsce z tematu: jak dobrze zbić dziecko?!?
Pozdrawiam
Anonim_Fil
Przeczytałeś uważnie mój post?
Gdzie tam jest cokolwiek o ustawowej regulacji wychowania dziecka. Potrafisz czytać po polsku ze zrozumieniem????
Określenie „Chybaście zwariowali ..” nie pasuje do kultury wypowiedzi na tym blogu i albo sie popraw, albo nie masz po co wracać.
Diana Cz.
Pozostańmy przy kwestii uświadamiania ludzi, że bicie dzieci jest szkodliwe i to dla wszystkich zainteresowanych.
Rozwiązania prawne, to ogromny temat, który specjalnie wyjąłem poza nawias moich rozważań
Gaza
Piszesz: „Takie regulację mogą spowodować tylko patologie jak ta w Szwecji. „
Może zostawimy tę nieszczęsną Szwecję w spokoju (niezależnie od tego jak tam naprawdę jest) i skoncentrujemy się na meritum TEGO postu?
Jeśli ktoś chce dyskutować polską ustawę, albo sytuacje w Szwecji to niech otworzy taki wątek gdzieś indziej.
Rafał
Piszesz: „Jeżeli klaps rozwiązuje jakiś problem, to rozwiązuje problem postępowania dziecka, czy też problem nieradzenia sobie opiekuna ze swoimi emocjami? „
To jest dobre pytanie :-)
RobertP
Ja już nawet nie chce wnikać, gdzie jest prawda w wypadku tych szwedzkich patologii i jak to jest, że jedyni uciekinierzy z tego kraju o których słyszałem to uciekinierzy podatkowi.
Mój post jest o czymś zupełnie innym, co Ty tez rozumiesz.
Agnieszka Ryczko
Mnie tez zdumiewa postawa niektórych, co ciekawe przeważnie są to osoby płci męskiej, które nie ujawniają nawet swoich imion.
Pozdrawiam
Alex
Gaza napisał: „Klaps klapsowi nie równy. Pisząc klaps nie mam na myśli walenia dziecka z całej siły, lecz raczej spowodowania sytuacji która będzie ostra reakcją na duże przewinienie.”
Co masz na myśli pisząc ostra reakcja? I ma to być reakcja dziecka czy rodzica? Co do dziecka to widziałeś kiedyś dziecko, które po dostaniu w tyłek uspokoi się, przemyśli i powie, że rozumiało swój błąd? Czy raczej będzie płakało i żywiło złość czy nawet nienawiść? Jak myślisz, która rekacja jest bardziej pożądana i w jaki sposób najlepiej ją uzyskać?
Co do rodzica to w przypadku dużego przewinienia słowem kluczowym dotyczącym reakcji chyba jest „skuteczna”. Moim zdaniem najskuteczniejszy jest spokój, zrozumienie i konsekwencja.
Kilka rzeczy wydało mi się ważne, by je uporządkować i dopowiedzieć.
A mianowicie:
1. Nie dyskutujemy o ustawie.
2. Post dotyczy przemocy wobec dzieci – ale w toku dyskusji nastąpiło dla uproszczenia dyskusji i dla jej klarowności ograniczenie tej przemocy do rozumienia jej jako bicie dzieci.
3. Klaps jest biciem – niezależnie od tego, czy jest to jeden klaps czy lanie, niezależnie od tego czy jest mocny czy lekki. W takim rozumieniu jest ona aktem przemocy.
4. Przemoc jest zła, wiec i klaps jest zły.
5. Przez jednych dyskutantów uznawany jest za „narzędzie” dyscyplinowania i wychowywania dziecka, inni zdecydowanie są przeciwni takiemu traktowaniu klapsa, są zdecydowanie przeciwni stosowaniu klapsa jako metody („narzędzia”, „środka”) wychowawczego.
Do czego zmierzam?
Jeśli rodzic, który jest przeciwnikiem stosowania klapsów (uważa je za absolutnie złe i niedopuszczalne) w wychowaniu dziecka i uważa je za formę przemocy, jednak ulegnie swojej słabości, bezsilności, emocjom i da dziecku klapsa, to reflektuje się, że zrobił źle, potrafi przeprosić dziecko gdy oboje się uspokoją i wyjaśnić, że je kocha, a skoro kocha to nie powinien był uderzyć, bo bicie jest złe. To stwarza możliwość rozmowy o zdarzeniu, o problemie, o emocjach obu stron etc. A wtedy dzieje się coś wartościowego – oddaje się dziecku szacunek i zaczyna się nowy etap porozumienia, co można w skrócie nazwać wychowywaniem dziecka z zachowaniem szacunku dla niego.
Jeśli natomiast rodzic uznaje klaps za coś zupełnie normalnego, dopuszczalnego – to stosuje klapsy na równi z innymi środkami wychowawczymi i nie ma tej refleksji i nie ma tego zachowania post factum. Dziecko dostaje informacje, że bicie jest sposobem reagowania normalnym, że jak coś idzie nie tak to można uderzyć, że jak się kogoś kocha to można go uderzyć, etc. Dodatkowo dziecko na ogół postrzega rodzica jako dobrego, zatem bierze winę na siebie, uważa że zasłużyło na klapsa. Spada jego poczucie własnej wartości. Przy częstym stosowaniu bicia (w tym klapsów) dziecko jest grzeczne ze strachu a nie dlatego, że ma świadomość niewłaściwego własnego postępowania.
A kiedyś przestanie się bać i wtedy już trudno będzie go w ogóle wychowywać… Albo będzie się bać nawet w dorosłym życiu …
Dodatkowo w swoim własnym życiu będzie powielało model, który poznało w dzieciństwie (bicie nie jest złe, bo gdyby było, to trzeba by było powiedzieć, że rodzice postępowali źle).
Jestem nawet w stanie zrozumieć rodziców, którym czasem „nerwy puszczą”, którzy wcześniej zareagują niż pomyślą, etc. To bardzo złe, ale się zdarza. To moje „nawet zrozumieć” jednak nie jest usprawiedliwieniem klapsa i nie czyni go „lepszym klapsem”. Jeśli ci sami rodzice wiedzą, że klaps jest zły i nie akceptują bicia jako metody wychowawczej, to nie przechodzą nad tym faktem do porządku dziennego, potrafią dziecko przeprosić (tak, przeprosić), rozmawiać i przez to wychowywać. Szukają też non stop innych właściwych rozwiązań i skutecznych form komunikacji z dzieckiem, okazując mu szacunek.
Wewnętrzne przyzwolenie rodzica na klaps to coś, co uważam za zdecydowanie szkodliwe i od początku tej dyskusji to powtarzam jak mantrę, bo jest to przyzwolenie na stosowanie przemocy jako sposobu rozwiązywania problemów i sposobu „komunikacji”. A przemoc, niezależnie od tego, wobec kogo stosowana i w jakich sytuacjach, jest zła, przeciwna wychowaniu i wyrządza krzywdę.
Ewa
Witajcie,
Trzy sprawy.
1. Diana Cz. napisałaś „praca nad dzieckiem polega na korygowaniu zachowania rodziców wobec dzieci a nie na odwrót?” Super to ujęłaś. Można by to uogólnić i napisać, że rozwiązywanie konfliktów z drugim człowiekiem polega na zmianie swojego zachowania, a nie na próbie zmiany jego zachowania. A jego zmiany należy się spodziewać jako reakcja (nie zawsze natychmiastowa) na naszą zmianę
2. Wydaje się, jakoby niektórzy nie widzieli innej możliwości poza:
a) karaniem dzieci za przewinienia (nawet nie koniecznie biciem)
b) zostawieniem ich niech robią co chcą (jak to ktoś tu określił „model Szwedzki”)
A skąd się biorą „zbuntowane dzieci”? Właśnie z jednej lub drugiej postawy rodziców. Zobaczcie przykład dobrych firm IT, jak tam się traktuje programistów: przede wszystkim normalnie się z nimi rozmawia o projekcie i o innych istotnych sprawach, mogą pracować o dowolnej porze, w firmie, w domu, lub gdzie chcą, nie zabiera im się premi za zrobienie błędu w programie, daje dużą swobodę i nie zmusza nigdy do robienia tego czego nie chcą. W kiepskich firmach pracują od 8:00 do 16:00 (plus czasem bezpłatne wieczory i weekendy), robiąc często coś, w czym nie widzą sensu, a za błędy zabiera się premię. I efekt jest taki, że ludzie w tych pierwszych firmach są kilkukrotnie bardziej wydajni niż w tych drugich i najlepsi z tych drugich tylko czekają okazji by przejść do tych pierwszych. Z dziećmi dokładnie jest tak samo, bo przecież dziecko to też człowiek.
3. Jeszcze wracając do wypowiedzi ikti, że przecież państwo dorosłych kontroluje siłą, podałem już link do swojej wypowiedzi, że zniesienie kary śmierci powodowało zawsze (także w Polsce) ok. 2-krotny spadek liczby zabójstw i że w USA jest dwukrotnie więcej zabójstw na 100.000 mieszkańców w tych stanach, gdzie jest kara śmierci. Ale jeszcze wartałoby wspomnieć, o tym, że ludzie którzy wychodzą z więzień o obostrzonym rygorze, znacznie częściej wracają na ścieżkę przestępczą od tych, którzy wracają z normalnych więzień. Widać, więc jaki wpływ ma na dorosłych kontrolowanie ich siłą. Dlaczego by więc na dzieci miało to mieć inny wpływ?
Z dziećmi jak i z dorosłymi: czym większa dyscyplina tym gorsze efekty.
pozdr.
Mirek
Niestety nie dałam rady przeczytać wszystkich komentarzy, ale napiszę od siebie kilka słów. Jestem mamą 3 latka. Uważam, że bicie dzieci jest złe, jednak mimo to zdarza mi się zasunąć mu w zadek. Nie jestem z tego dumna, wiem że to moja porażka, ale czasami po prostu dostaję jakiegoś berserka. I nie chodzi tylko o to, że dziecko coś zrobiło i już. Przyczyną klapsa często są zjawiska zachodzące dużo wcześniej. Zły dzień, kłótnia z partnerem, porażka w pracy, PMS, stresujący moment (np. ważna rozmowa telefoniczna). Jeśli ileś tych czynników nałoży się na siebie, jest duże prawdopodobieństwo, że zostanę wyprowadzona z równowagi. Nie zdarza się to często, ale się zdarza. Nie będę się usprawiedliwiać, jednak chciałabym zaznaczyć, że nie można wsadzać wszystkich do jednego worka. Uważam, że jestem naprawdę całkiem niezłą matką, może trochę szurniętą, ale przez to mam fajne relacje z dzieckiem. Natomiast zdarzają się chwilę, gdy chciałabym po prostu wyjść z domu i nie wrócić.
Ewa, która kategorycznie sprzeciwia się i tępi klapsy, prawdopodobnie nie ma dzieci. Ja nie wiedziałam jaki to specyficzny rodzaj wkurzenia, dopóki sama nie zostałam matką. Ludzie bezdzietni nie mają pojęcia o tym jak czasami człowiek jest bezsilny i wkurzony, gdy dziecko zachowuje się zupełnie wbrew woli rodzica, łamie wszelkie zasady współżycia społecznego (wrzaski, plucie, bicie po twarzy). Mieć zasady jest bardzo łatwo, gorzej z ich utrzymaniem w takich sytuacjach.
Sama staram się zawsze dziecku tłumaczyć, stosuję kary nie-cielesne, staram się więcej chwalić niż ganić. To działa, naprawdę. Ale czasami… czasami po prostu nie wyrabiam i nie jestem z tego dumna, ale też nie będę siebie potępiać. Jestem człowiekiem a nie robotem.
Agata,
Piszesz:
„Ja nie wiedziałam jaki to specyficzny rodzaj wkurzenia, dopóki sama nie zostałam matką. Ludzie bezdzietni nie mają pojęcia o tym jak czasami człowiek jest bezsilny i wkurzony, gdy dziecko zachowuje się zupełnie wbrew woli rodzica, łamie wszelkie zasady współżycia społecznego (wrzaski, plucie, bicie po twarzy). Mieć zasady jest bardzo łatwo, gorzej z ich utrzymaniem w takich sytuacjach.”
Ale czy to,że sobie nie radzisz i dasz klapsa oznacza, że klaps jest dobry i że jesteś zwolenniczka klapsów jako metody wychowania? Czy to oznacza, że akceptujesz klaps? Czy też oznacza jedynie, że TY nie potrafisz sobie poradzić z własnymi emocjami? Widzisz różnicę?
Ewa
Dopiszę jeszcze kilka zdań.
Ogólnie rzecz biorąc, widzę w tej ustawie i działalności akcji społecznych sprzeczność. Ludzie, którzy nawołują do braku przemocy i zachęcają do motywowania dzieci za pomocą pozytywnych i jasnych przekazów, jednocześnie w dość agresywny, autorytarny i nieprzemyślany sposób wkraczają w sferę prywatną obywateli. Nie zauważyłam ani jednego pozytywnego podejścia, chęci pomocy, wyjścia na przeciw zmęczonym rodzicom nie umiejącym poradzić sobie ze swoimi dziećmi. Jest tylko wytykanie palcem i przypinanie łatki „zły rodzic”. A dalej radź sobie sam… Nawet managerowie z wielkich korporacji wzywają Alexa na pomoc żeby im powiedział jak mają postępować ze swoimi pracownikami. Jak my – rodzice, mamy sobie radzić ze swoimi dziećmi, wiedząc, że gdy stracimy kontrolę i damy dziecku publicznie w pupsko zostaniemy zakwalifikowani jako zwyrodnialcy, grozi nam cela i rozprawa w sądzie? Osobiście mnie to nie bawi, chciałabym poczuć, że ktoś chce mi pomóc, że mogę pójść i powiedzieć, że czasami sobie nie radzę i tracę kontrolę i nikt nie zadzwoni po policję tylko przeprowadzi ze mną warsztaty, nauczy mnie innego myślenia, odreagowywania stresu itd.
Jeśli chcemy cokolwiek zmienić w myśleniu społeczeństwa to suche przepisy i wytykanie palcem to żadna metoda.
@wszyscy
Po tym, co wyżej napisała Agata, naszła mnie taka myśl:
Być może „obrona” klapsa i niezgoda na mówienie przeze mnie (i nie tylko przeze mnie), że klaps jest zły, że klaps jest szkodliwy, że klaps to przemoc, jest tak naprawdę nie obroną klapsa, a obroną własnego wizerunku jako rodzica.
Bo zdarza się, że rodzice „nie wytrzymują”, że sobie nie dają rady, ze nagromadzenie emocji jest tak duże, że nie znajdują innej lepszej(dostępnej im w danym momencie) formy reakcji.
I gdy ja piszę i powtarzam, że klaps jest zły, być może taki rodzic słyszy „ona mówi, że jestem złym rodzicem”.
Otóż ja nie oceniam rodziców! Nie oceniam żadnej konkretnej osoby! Ja po prostu mówię, że klaps jest zły, że klaps to przemoc. A przemoc jest zła. Przemoc, a nie rodzic.
Więcej napisałam niedawno wyżej, nie będę się powtarzać
Jeśli czasem zrobię coś źle (zło jest złem), to nie oznacza, że jestem złym człowiekiem. To samo dotyczy klapsa i rodzicielstwa.
Ewa
Jeszcze jeden przykład z mojego życia.
W mojej szkole podstawowej były równolegle dwie klasy. W klasach 1-3 naszą wychowawczynią była kobieta, która nikogo nie biła, nie stawiała do kąta i nie wrzeszczała po nas. Nawet pozwalała mi podczas lekcji pójść do tyłu sali i tam wykonać kilka podskoków, gdy odczuwałem taką potrzebę.
Wychowaczyni równoległej klasy trzymała ich krótko: biła, wrzeszczała, dyscyplina i porządek.
Od czwartej klasy mieliśmy już tych samych nauczycieli.
Z naszej klasy na studia poszło 70% osób, zaś z tamtej klasy jedna osoba. Przypadek?
pozdr.
Mirek
Witaj Alexie,
Napisałeś: „gdybym nie dostał tym pasem, jestem bardzo przekonany, że raczej bym tego komentarza nie pisał, ani bloga nie czytał. „
Przemyśl proszę jedno: A może, gdyby rodzice stosowali wobec Ciebie inne metody wychowawcze to dziś Ty pisałbyś własnego bloga jako uznany ekspert i człowiek niezależny finansowo i mentalnie?
Niestety, nie mogę sobie czegoś takiego wyobrazić. Nierealne to jest Alexie… To nie jest zbyt przyjemny temat, ale go omówię. W skrócie – jako dziecko (tak do może 12 r.ż.) przejawiałem sporą dozę agresji, która wynikała z braku akceptacji mojej sytuacji (wychowanie bez rodziców, bieda, odległa szkoła, dość szybkie doroślenie, otyłość, okulary, rude włosy, opinia kujona). Ta agresja przejawiała się na różne sposoby, nawet w stosunku do opiekunów, którzy mimo chorób, starości i biedy, stawali na uszach. Jak analizuję wpływ takiego zlania pasem na mojej osobie, to działało to uświadamiająco – że to co ja robię boli innych. Krótka lekcja pt. „nie krzywdź innych”. Poważnie, jako dziecko miałem niezłą „sieczkę” w głowie, którą jakoś sam w wieku ok. 15-16 lat poukładałem, a od tego momentu w sumie to praktycznie byłem dorosły – praca tu i tam, plus nauka… Bo musiałem. I to wlanie pasem w tym pomogło, inaczej ta sieczka ułożyłaby się o wiele bardziej negatywnie. Ja to widzę na sobie, nie potrzeba tutaj eksperta od psychologii – wystarczy parę książek i autoanaliza.
Stąd prędzej gdybym nie dostał po tyłku to teraz jakiś adwokat by udowadniał, że moje aspołeczne zachowania były wynikiem „złego dzieciństwa” (i miałby tu rację), niż że moja pozycja społeczna byłaby lepsza.
Co więcej Alexie, jestem przekonany, że akurat jestem przypadkiem skrajnym i takie sytuacje zdarzają się wyjątkowo rzadko. Poważnie to analizowałem, może to zlanie pasem powoduje u mnie jakieś negatywne cechy, ale jestem w stanie znaleźć kilka innych, bardziej traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, które potencjalnie bardziej mi „brużdżą” charakter. Za to zlanie pasem po prostu uświadomiło pewne rzeczy, których jako dziecko nie rozumiałem i traktowałem jako normę – którą to normą nie była. A pamiętam, że słowa do mnie nie docierały.
Agnieszko, piszesz:
ciekawe czy to ma jakiś związek z tym, że są to głównie mężczyźni
Masz rację. Mężczyźni przeważnie częściej w wieku dziecięcym zbierali „po tyłku” za różne wygłupy. Więc też skoro „przemoc rodzi przemoc” – to jest to przez nich akceptowane jako norma. Jest to też kwestia wychowania, rówieśników, częściej to chłopcy się biją niż dziewczynki… Nie tylko częściej, ale też brutalniej. Więc jakby nie patrzeć jest to pochodna wychowania ich ojców, ojców ojców, itd.
Artur, piszesz:
Tym bardziej warto prawnie zakazać tego procederu.
Z tego co już ktoś pisał – jest to już prawnie zakazane… Co więcej jak sam pisałem – niektóre instytucje faktycznie coś robią pod tym względem. Wprowadzanie dodatkowych legislacji jest niepotrzebne. Miast robić przepychanki pod publikę – powinno się pomyśleć jak obecne przepisy wprowadzić w czyn, oraz prowadzić działalność edukacyjną dla rodziców. Ekstremalne przypadki lania dzieci wcale nie znikną, wręcz mogą się jeszcze lepiej zacząć kamuflować.
pozdrawiam
WW
Ewo W. – bardzo wnikliwe spostrzeżenie :-)
Zdecydowanie zgadzam się, że sporo rodziców potępienie klapsa może odbierać jako potępienie ich kompetencji jako rodziców i ich jako ludzi w ogóle.
Gaza: piszesz, że to środek wychowawczy – zastanawiałeś się jak dlugo da się go stosować? Bo nastolatka także czasem trzeba dyscyplinować i jakoś sobie nie wyobrażam, żebym miała dać klapsa facetowi wyższemu ode mnie o głowę… Przykre jest to, że można bić dziecko tylko dopóki nie jest na tyle duże, że może zechcieć Ci oddać – i to jest najlepszy dowód na to, że bicie uczy przemocy.
Agato, znam ten „specyficzny rodzaj wkurzenia” – ostatnio kiedy czuję, że to właśnie to, po prostu wychodzę z pokoju, albo wyprowadzam moją 4 latkę do jej pokoju z jasnym komunikatem, że chwilowo jestem bardzo zdenerwowana i muszę się uspokoić. O dziwo – działa… Zwłaszcza, że takie sytuacje nie zdarzają się często, a moje relacje z dziećmi oceniam jako bardzo dobre.
Do wielu metod wychowawczych doszłam z czasem metodą prób i błędów (oprócz córki mam jeszcze 16 letniego syna). Generalnie zawsze starałam się traktować dzieci jak odrębne osoby, które mają swoją własną osobowość, ale potrzebują nieco więcej wsparcia, ponieważ nie mają własnych doświadczeń, na których mogą bazować.
Na początku konieczne okazało się podzielenie zakazów na te istotne (nie wybiegaj na ulicę) i pozostałe (nie biegaj). Wbrew pozorom to nie jest proste, bo mam wrażenie, że większość zakazów i nakazów kierowanych do dzieci nie ma w ogóle sensu – wymaga się od dzieci, żeby nie biegały, nie skakały, zjadały wszystko z talerza, nie chodziły po czworakach nie śpiewały po raz dziesiąty tej samej piosenki, nie brudziły się, bawiły się z innymi dziećmi, lubiły to co my lubimy, zajęły się czymś pożytecznym itp. Większość tych zakazów ma na celu zapewnienie sobie „spokoju” poprzez pełną kontrolę zachowania dziecka – co, moim zdaniem, jest z góry skazane na porażkę.
Po drugie pomogło uświadomienie sobie, że mam do czynienia z niedojrzałą osobą, która czasem nie do końca wie, co się z nią dzieje – małe dzieci często zaczynają być nie do zniesienia z bardzo prozaicznych powodów – bo są głodne, spragnione albo śpiące. Dlatego uspokajanie moich dzieci zaczynałam często od podania szklanki wody – i muszę powiedzieć, że to działa w zaskakująco wielu sytuacjach (mam już sporo znajomych, które przejęły ten zwyczaj i wynikającą z niego zasadę „nie wychowujemy dziecka po 20:00”).
Alex – jak dobrze, że tak jasno przedstawiasz tą smutną sprawę, jakim jest bezkrytyczny stosunek do przemocy ludzi zaangażowanych w politykę.
Jako ojciec nauczyłem się, że bicie dziecka to porażka rodzica – i tak powinno się moim zdaniem przedstawiać ten problem: PORAŻKA
Witam.
Zastanawia mnie, jak zwolennicy „zdrowych” klapsów poradzą sobie w sytuacji, gdy ich „siła sprawcza” przestaje być skuteczna, bo obiekt „wychowywany” zaczyna się na nią uodparniać, traktując jako „normalną” składową swojego życia…
Co w takiej sytuacji zwolennicy klapsów zrobiliby ze swoimi dziećmi. Zwiększyli częstotliwość kar, ich siłę, miejsca na ciele, w których są wykonywane?
Sam jestem ojcem 9 letniego chłopca. Zdarzyło mi się raz, w chwili dużego wzburzenie dać dzieciakowi klapsa. Uważam to za swoją największą porażkę wychowawczą. Moje szczęście polega na tym, że on tego nie pamięta (miał wtedy niespełna 3 lata).
Stosują alternatywne do klapsów metody wychowawcze mam dzisiaj możliwość porozmawiać z synem na każdy temat, w tym na takie, które z jego punktu widzenia można nazwać trudnymi. Dzieciak ma do mnie 100% zaufanie. Dzięki temu wie, że nawet kiedy coś narozrabia to zostanie potraktowany sprawiedliwie i nawet jeżeli będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami swojego postępowania, to będą one związane z unikaniem powstałego problemu w przyszłości, a nie udowodnienia, „kto tu rządzi”.
Dodam jeszcze, że na budowanie relacji z synem mam nieco mniej czasu, niż zdecydowana większość rodziców, ponieważ życie poukładało się tak, że nie mieszkamy razem. Nie zmienia to faktu, że praca wykonywana od podstaw, nawet z daleko idącymi ograniczeniami czasowymi może przynieść skutki więcej, niż zadowalające.
Ewo, ja sobie zdecydowanie zdaję sprawę, że klaps jest zły i zgadzam się z Tobą. Jestem typową matką, która ma 99% cierpliwości i dobrych chęci, ale czasami nie wytrzymuję. Gdybym uderzyła dziecko na ulicy, to jak myślisz, ilu ludzi by się zatrzymało i spytało co mnie tak wyprowadziło z równowagi, podeszło by do mnie ze zrozumieniem? NIKT. Za to wszyscy by patrzyli z potępieniem, bo ta WYRODNA matka uderzyła biedne dziecko. Być może ktoś by poinformował straż miejską, która by mi wypisała mandat. Dlatego ja jestem za tym by jednak wychodzić z jakimś zrozumieniem dla rodziców, którzy czasem tracą nad sobą panowanie (nie mylić z akceptowaniem tego), a nie wsadzać ich do jednego worka ze zwyrodnialcami. Samo powtarzanie, że klaps jest zły nie wystarczy, jeśli w grę wchodzą ogromnie silne emocje. Niech podniesie rękę ten komu się nigdy nie zdarzyło stracić nad sobą kontroli…
A jak pomóc dziecku, któremu dzieje się krzywda, które doświadcza przemocy??
Chyba nie byłam świadkiem takiej sytuacji, ale to przecież może się zdarzyć… Jak reagować, kiedy widzimy, że rodzic znęca się nad swoim dzieckiem? Jak, kiedy to jest obca osoba, a jak – kiedy robi tak ktoś nam znajomy?
Jak interweniować, aby jeszcze bardziej nie zaszkodzić maltretowanemu dziecku?? Wyobrażam sobie taką sytuację: rodzic, któremu zwrócono uwagę czuje się „upokorzony” i jeszcze bardziej się mści za to na dziecku…
Czy ktoś ma takie doświadczenia i możne coś doradzić? Chodzi mi o interwencję.
A dzisiaj akurat jest Dzień Dziecka…
Temat bardzo na czasie. Zamiast drogich zabawek podarujmy dzieciom bezpieczeństwo i duże pokłady cierpliwości.
@Agata G, piszesz:
„Czy ktoś ma takie doświadczenia i możne coś doradzić? Chodzi mi o interwencję.”
To bardzo wazne pytania, tez mnie to zastawia. Generalnie zwracanie uwagi innym tak, by odnioslo to skutek to trudna.
@Alex:
Moze cos napiszesz w tym temacie tu lub w osobnym poscie?
Kolejny dzień dyskusji i kolejne bardzo interesujące komentarze. Dziękuję tym z Was, którzy pokazują szkodliwość i długoterminową nieskuteczność bicia dzieci argumentami i przykładami znacznie lepszymi od tych, które ja mógłbym przytoczyć.
Dziękuję też oponentom (szczególnie tym nieanonimowym) za otwartość i pokazanie nam, że problem o którym piszemy jest problemem świadomości realnie występującym w naszym społeczeństwie.
Życzę sobie, aby jak najwięcej ludzi natknęło się na tę dyskusję, może po przeczytaniu jej kilka osób zmieni zdanie. Jeżeli możecie, to pomóżcie mi w jej rozpowszechnieniu.
A teraz kilka słów do niektórych z Waszych wypowiedzi.
Diana Cz.
Napisałaś: „Co do dziecka to widziałeś kiedyś dziecko, które po dostaniu w tyłek uspokoi się, przemyśli i powie, że rozumiało swój błąd? Czy raczej będzie płakało i żywiło złość czy nawet nienawiść? Jak myślisz, która rekacja jest bardziej pożądana i w jaki sposób najlepiej ją uzyskać? „
Genialne postawienie kwestii, aż wstyd, że sam na to nie wpadłem!!
Po zadaniu sobie tych pytań, każdy, komu zależy na dobru dziecka a mimo to je bije wystawia nienajlepsze świadectwo swojej umiejętności myślenia.
Pozwól, że dla tych, którzy nie będą chcieli czytać całej dyskusji zacytuję to z podaniem autorstwa w głównym poście.
Ewa W
Dziękuję za podsumowanie i uporządkowanie. Jak widać z niektórych wypowiedzi po Twoim komentarzu, nie do wszystkich ono dotarło :-) Mimo tego bić nie będziemy :-)
Mirek Kordos
Ad 1) Bardzo trafne
Ad 2) Problem polega na tym, że chyba większość ludzi pracuje w Polsce (ciągle jeszcze) w kiepskich firmach, więc nie maja tych pozytywnych doświadczeń
Agata
Kilka uwag do Twoich komentarzy:
Napisałaś: „…chciałabym zaznaczyć, że nie można wsadzać wszystkich do jednego worka. „
Ja tego z pewnością nie robię. Zdecydowanie potępiam ludzi, którzy podobnie jak ci cytowani politycy uważają bicie dzieci za normalne a nawet pożądane. Z tą postawą polemizował główny post.
Zdaję sobie sprawę, że są bijący, do których odnosi się słynne „przebacz im bo nie wiedzą co czynią” Od przebaczania w takich sprawach jest dobry Bóg jeśli ktoś w niego wierzy. Ja tutaj zajmuję się edukacją, aby nikt nie mógł się sam przed sobą usprawiedliwiać, że nie wiedział, że szkodzi nie tylko dzicku, ale i samemu sobie.
Powszechność pewnych „technik wychowawczych w narodzie polskim nie świadczy o ich słuszności, w myśl powiedzenia „jedzcie g… miliony much nie mogą się przecież mylić”
Piszesz: „Ewa, która kategorycznie sprzeciwia się i tępi klapsy, prawdopodobnie nie ma dzieci.”
Po pierwsze, co to oznacza, że Ewa tępi klapsy?? „Tępić” oznacza dla mnie podjęcie jakiś konkretnych działań, a tutaj mamy tylko dyskusje na blogu. Nie przesadzajmy więc z używaniem wyrazów, to nie jest wiec wyborczy pewnej znanej partii politycznej :-)
Piszesz o sobie: „Uważam, że jestem naprawdę całkiem niezłą matką, może trochę szurniętą…”
Gratulacje, potrzebujemy pilnie trochę „szurniętych” rodziców, to prowadzi do ciekawego i zróżnicowanego społeczeństwa.
Dalej: „Natomiast zdarzają się chwilę, gdy chciałabym po prostu wyjść z domu i nie wrócić” oraz „jak czasami człowiek jest bezsilny i wkurzony, gdy dziecko zachowuje się zupełnie wbrew woli rodzica”
Potrafię to sobie wyobrazić i to jest jeden z powodów, dla których zalecam młodym ludziom dobre przemyślenie decyzji o posiadaniu potomstwa. Dla mnie był to jeden z czynników na „nie”. No ale to trochę off topic :-)
Dalej: „czasami po prostu nie wyrabiam i nie jestem z tego dumna, ale też nie będę siebie potępiać „
Ja cię też nie potępiam :-) Patrz początek mojego komentarza
Twój drugi komentarz znacznie mniej mi się podoba, bo kilkakrotnie zarówno ja jaki inni dyskutanci (ostatnio Ewa W) podkreślaliśmy, że nie chcemy dyskutować o ustawie, tylko tzw. powszechnej świadomości społecznej. To, po przekroczeniu pewnej masy krytycznej często wystarczy do głębokich przemian w zachowaniach. W jednym z komentarzy dałem przykład o pluciu na podłogę i spluwaczkach.
Ty nawiązujesz do tej ustawy, policji itp. To nie jest ten temat.
Napisałaś też: „Jak my – rodzice, mamy sobie radzić ze swoimi dziećmi, wiedząc, że gdy stracimy kontrolę i damy dziecku publicznie w pupsko zostaniemy zakwalifikowani jako zwyrodnialcy, „
oraz
„chciałabym poczuć, że ktoś chce mi pomóc, że mogę pójść i powiedzieć, że czasami sobie nie radzę i tracę kontrolę i nikt nie zadzwoni po policję tylko przeprowadzi ze mną warsztaty, nauczy mnie innego myślenia, odreagowywania stresu itd. „
Proszę nie odbieraj tego co napisze jako atak na Twoją osobę, niemniej te cytaty są dla mnie odzwierciedleniem bardzo rozpowszechnionej w Polsce postawy typu: Podejmuję bardzo ważną i długoterminową decyzję (posiadanie dziecka, budowa domu na terenie zalewowym itp.) milcząco zakładając, że w razie komplikacji inni ludzie lub państwo przyjdą mi z pomocą.
To jest strategia, którą zdecydowanie odradzam, ale to jest temat na osobny post.
Ewa W
Dobrze że podkreśliłaś że : „Otóż ja nie oceniam rodziców! Nie oceniam żadnej konkretnej osoby! Ja po prostu mówię, że klaps jest zły, że klaps to przemoc. A przemoc jest zła. Przemoc, a nie rodzic. „
Jak pisałem w poście
http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/
w Polsce mamy dość często przypadek takich nadinterpretacji, który nawiasem mówiąc często bierze się ze słabego poczucia własnej wartości, które często bierze się….. z bycia obiektem przemocy jako dziecko.
Witold W. Wilk
Dziękuję za bardzo osobistą wypowiedź. Nie podejmuję się na łamach tego blogu wypytywać Cię o szczegóły, aby pokazać Ci, że być może istniały inne opcje. Napisałaś : „Ja to widzę na sobie, nie potrzeba tutaj eksperta od psychologii – wystarczy parę książek i autoanaliza. „ Z całym szacunkiem, to jest sytuacja przyrządu pomiarowego mierzącego sam siebie. No ale o tym może kiedyś porozmawiamy w realu.
Elżbieta
Słusznie piszesz: „Przykre jest to, że można bić dziecko tylko dopóki nie jest na tyle duże, że może zechcieć Ci oddać – i to jest najlepszy dowód na to, że bicie uczy przemocy. „
Bardzo istotną kwestią jest: „podzielenie zakazów na te istotne (nie wybiegaj na ulicę) i pozostałe (nie biegaj). Wbrew pozorom to nie jest proste, bo mam wrażenie, że większość zakazów i nakazów kierowanych do dzieci nie ma w ogóle sensu „
oraz uwaga, że:
„Większość tych zakazów ma na celu zapewnienie sobie “spokoju” poprzez pełną kontrolę zachowania dziecka ..”
W pewnym sensie podobnie jest w firmach w stosunku do pracowników :-)
Krzysztof
Piszesz: „Jako ojciec nauczyłem się, że bicie dziecka to porażka rodzica „
To bardzo surowa ocena. Ja w wypadku pojedynczego incydentu określiłbym to jako… przykry incydent, zostawiając określenie „porażka rodzica” na sytuacje, kiedy takie postępowanie stałoby się czymś powtarzalnym.
Lucku
Dziękuję za pozytywny przykład.
Masz też rację pisząc o konieczności eskalacji kar, aby były one naprawdę skuteczne. Z tego wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy.
Agata G.
Pytasz: „A jak pomóc dziecku, któremu dzieje się krzywda, które doświadcza przemocy?? „
Doraźnie odpowiedź będzie pewnie zależała od konkretnych okoliczności i charakteru tej przemocy. Mogę ten temat przemyśleć i napasać osobny post.
Długoterminowo poprzez takie zmienienie świadomości społecznej (co też jest celem aktualnego postu), aby bicie w jakiejkolwiek postaci było postrzegane jako przejaw nieucywilizowania i ignorancji osoby bijącej, podobnie jak dziś jest nim plucie na podłogę w restauracji (patrz komentarz http://alexba.eu/2010-05-28/tematy-rozne/przemoc-fizyczna-wobec-dzieci/#comment-92996 )
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex witam wszystkich,
Mam dzieci, duże już ( 18 i 20 lat ),wychowałam ich bez klapsów i kategorycznie wypowiadam się
Nie wolno bić dzieci.
Ta dyskusja bić czy nie bic przypomina mi dyskusję bic czy nie bic zony.
Wiem, ze dzieci sa w stanie wyprowadzic rodziców z równowagi. Tylko czy klaps jest wtedy karaniem czy wyładowywaniem na nich własnej frustracji?
wiem, że dzieci czasem się nie słuchają. Tylko czy pod wpływem klapsa zaczna słuchać?
Czemu ten klaps ma służyć? Przestraszeniu dziecka? Zaakcentowaniu własnych słów? Pokazaniu kto jest silniejszy ( jakby nie było wiadomo a i to do czasu – mój syn ma 190 cm i trenuje Muai tai :-))?
Dostawałam od rodziców pasem za złe oceny i uważam, ze nic głupszego nie mogli robić co im zreszta powiedziałam. Postanowiłam sobie, ze nie będę bić moich dzici i nie biłam.
Jakie wartości wychowawcze niesie za sobą klaps?
Dla mnie żadnych więc po co bić. Uwaga na ulicy podchodzę i zwracam uwagę matce, która nije swoje dziecko.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Alex,
Będę trochę off-topic, jednakże spluwaczki nie były używane jak piszesz bo: „Kiedyś ludzie w Polsce mieli paskudny zwyczaj plucia gdzie popadnie.”, a z uwagi na bardzo powszechne rzucie tytoniu, którego nieodłącznym elementem było plucie.
Ponadto powszechność spluwaczek, nie dotyczyła tylko Polski. Były one powszechne w USA i Anglii.
Pozdrawiam, Artur
Witajcie
Mała dygresja:
Prawdopodobnie większość młodych rodziców ma dzieci, bo tak nakazuje stereotyp układnego życia w Polsce, nie zastanawiając się na ile mają „psychiczne” predyspozycje do wychowywania małego człowieka.
Dlatego lepiej, jak wspomniał Alex, wcale nie decydować się na potomstwo, a zastanowić co najmniej porządnie nad sobą i celami życiowymi.
Pozdrawiam
Alex rozpoczął dyskusję na ten temat ponad 5 dni temu, a jej tempo wcale nie maleje. Dobrze, że mamy w polskiej blogosferze ludzi, którzy otwarcie poruszają trudne tematy.
Wrzuciłem link do tego wątku na wykop – polecam jego „wykopanie” – im więcej ludzi zaangażuje się w tą dyskusję tym ciekawszy model możemy wypracować i skłonic więcej ludzi do przemyślenia swojego zachowania wobec własnych dzieci:
Wpis na Wykop.pl
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Alex napisałeś: „Pozwól, że dla tych, którzy nie będą chcieli czytać całej dyskusji zacytuję to z podaniem autorstwa w głównym poście.”
Ależ proszę, będzie mi bardzo miło :) Mam nadzieję, że ktoś na tym skorzysta.
Do Alexa:
„Twój drugi komentarz znacznie mniej mi się podoba, bo kilkakrotnie zarówno ja jaki inni dyskutanci (ostatnio Ewa W) podkreślaliśmy, że nie chcemy dyskutować o ustawie, tylko tzw. powszechnej świadomości społecznej. ”
Ja także piszę o zachowaniach społecznych tylko może w dość nieudolny sposób. Generalnie zwracam uwagę na to, że społeczeństwo uwielbia krytykować zamiast pomóc albo nawet spytać. Łatwiej jest przylepić matce dającej swojemu dziecku klapsa w sklepie łatkę „patologia” niż podejść i spytać co się stało i czy można jakoś pomóc. Nawet nie wiesz ile razy w sklepie musiałam przeżywać różne stresujące sytuacje, bo dzieciak mi szalał. Kolejka była długa, nikt nie spytał czy chciałabym pierwsza podejść, a dzieciak dostawał szału. Gdyby jakaś dobra dusza powiedziała, że mnie przepuści, albo że przez chwilę popilnuje dziecka żebym mogła wyłożyć zakupy na taśmę, to chyba bym ją wyściskała na miejscu. Czy to jest postawa roszczeniowa? Nie sądzę. Ja np. pomagam starszym ludziom, przytrzymuję im drzwi, chociaz mogłabym sobie iść dalej i mieć to w nosie. Uśmiecham się do ludzi, mówię im życzliwe słowa, pytam ludzi czy pomóc im z zakupami jak mają dużo i ledwo włażą do windy. Brakuje mi po prostu życzliwości w ludziach i tyle. Bo łatwiej powiedzieć, że jak sobie chciałaś bachora to teraz masz – i śmiać się półgębkiem z czyjegoś kłopotu. Dla mnie to coś obcego…
„Ty nawiązujesz do tej ustawy, policji itp. To nie jest ten temat.”
Tylko wspomniałam o tym, ty też wspomniałeś. ;)
„Napisałaś też: „Jak my – rodzice, mamy sobie radzić ze swoimi dziećmi, wiedząc, że gdy stracimy kontrolę i damy dziecku publicznie w pupsko zostaniemy zakwalifikowani jako zwyrodnialcy, „
oraz
„chciałabym poczuć, że ktoś chce mi pomóc, że mogę pójść i powiedzieć, że czasami sobie nie radzę i tracę kontrolę i nikt nie zadzwoni po policję tylko przeprowadzi ze mną warsztaty, nauczy mnie innego myślenia, odreagowywania stresu itd. „
Proszę nie odbieraj tego co napisze jako atak na Twoją osobę, niemniej te cytaty są dla mnie odzwierciedleniem bardzo rozpowszechnionej w Polsce postawy typu: Podejmuję bardzo ważną i długoterminową decyzję (posiadanie dziecka, budowa domu na terenie zalewowym itp.) milcząco zakładając, że w razie komplikacji inni ludzie lub państwo przyjdą mi z pomocą.
To jest strategia, którą zdecydowanie odradzam, ale to jest temat na osobny post.”
Nie odbieram tego personalnie. Nie mam też żadnych roszczeń co do innych., Jak już napisałam wyżej, dla mnie to jest dziwne komuś nie pomóc, dlatego może inaczej podchodzę do spraw wzajemnej pomocy. Nie rozumiem idei „twój problem, więc spadaj”. Być może powinnam żyć w jakiejś komunie. ;)
Staram się ubrać myśli w słowa żebym była dobrze zrozumiana. Uważam, że ludzie powinni być wobec siebie bardziej życzliwi, mniej wytykający palcami, mniej oceniający. Ja nigdy nie uderzyłam mojego dziecka publicznie. To nie znaczy, że go nie uderzyłam wcale. Po prostu boję się, że gdy ktoś zobaczy mnie w tym stanie, zobaczy, że straciłam kontrolę, będzie mnie oceniać. Ale w domu, gdy jesteśmy sami, zdarza mi się dać klapsa. Tak naprawdę wszyscy prawie uważają, że klapsy są złe, ale to nie jest równoznaczne z tym, że tego nie robią. Robią, tylko tak by nie być oceniani przez innych. Wstydzę się tego, nie powiem, że nie.
Alex,
O tak! O ten post o reagowaniu na cudze klapsy ja również proszę :-)
Edukacyjne działania takie jak ta dyskusja są świetne. Ale ja np. zupełnie nie wiem co zrobić jak widzę, że dziecko dostaje klapsa. Mam wrażenie że cokolwiek to będzie i tak zaszkodzę ostatecznie dziecku. No cóż… mistrzem dyplomacji to ja nie jestem…
Agata
Nie chodzi o przylepianie matce jakiejkolwiek łatki. Nie bawimy sie w psychologów. Chodzi o to zeby nie wyładowywała na dziecku swojej agresji.
Bezustannie zadziwia mnie fakt, że rodzice nie kształcą sie w byciu rodzicami. W osrodkach rejonowych szkolno wychowawczych sa organizowane szkoły dla rodziców. Polecem gorąco !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jest też mnóstwo dostepnej literatury na temat wychowania dzieci i to równiez dobrej. Akurat ja nie mialam wzorca w rodzinie i na tych źródłach opierałam swoja edukację rodzicielska oraz zapisałam się do szkoły rodziców.
A dostajace szału w sklepie dziecko trzeba nauczyć jak sie w sklepie zachowywać ( była taka lekcja w jedenj z książek ) lub poprosić o pierwszeństwo w kolejce lub zrezygnować z zakupów – gwarantuje Ci, że Twoje urocze skoninąd maleństwo było katorga dla wspólkupujacych
pozdrawiam serdecznie
Monika
Monika Góralska
Dziękuję za zdanie kogoś, komu trudno zarzucić brak doświadczenia praktycznego w wychowywaniu dzieci :-)
Artur
Opierałem się na tych informacjach, które były dla mnie dostępne i mglistych wspomnieniach z wczesnego dzieciństwa :-)
Ludwik C. Siadlak
Dziękuję za wrzucenie na Wykop.
Statystyki pokazują, że stamtąd do teraz pofatygowało się 12 osób, z czego 7 odrzuciło nasza dyskusję z komentarzami „informacja nieprawdziwa” i „spam” !!! :-)
Tyle na temat umiejętności czytania ze zrozumieniem w ogólnej populacji :-)
Teraz rozumiesz dlaczego większość ludzi ma w gruncie rzeczy dość nędzne życie?
Diana Cz.
Już to zrobiłem :-)
Agata
Piszesz: „Łatwiej jest przylepić matce dającej swojemu dziecku klapsa w sklepie łatkę “patologia” niż podejść i spytać co się stało i czy można jakoś pomóc.”
oraz
„Gdyby jakaś dobra dusza powiedziała, że mnie przepuści, albo że przez chwilę popilnuje dziecka żebym mogła wyłożyć zakupy na taśmę, to chyba bym ją wyściskała na miejscu. „
Ja kilkakrotnie przepuszczałem takie „problematyczne przypadki” przy kasie. Jeśli chodzi o pozostałe reakcje, top warto wiedzieć, że taka matka w kłopotach może sobie życzyć wsparcia od osoby obcej. Często powstaje obawa, że tego rodzaju życzliwość może przez agresywną w tym momencie matkę być wyinterpretowana jako niepożądane wtrącenie się.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jako rodzic czterolatka:
Wychowanie to długotrwały proces. I aktem przemocy nie naprawi się nabytych w czasie złych nawyków dziecka. Ba, nie cierpię samego określenia „wychowanie”. Dzieci same się wychowują – naśladując rodziców i inne osoby z otoczenia. Jeśli mój synek będzie rósł w atmosferze agresji, nienawiści i poniżania się przez rodziców, to jakim człowiekiem się stanie? A jeśli będzie widział, że rodzice są sobie życzliwi, mili, wspierają się, to jaki otrzyma wzorzec? Dlatego jestem zdania, iż dziecko nie musi być jakoś wychowywane poprzez specjalne techniki, sztuczki, poradniki dla rodziców itp. bzdury. Niech po prostu rośnie w normalnie funkcjonujacej rodzinie, wśród cywilizowanych ludzi.
A teraz napiszę coś, co wywołuje w niektórych rodzicach reakcje wręcz histeryczne. :) Otóż dla mnie to, że jestem rodzicem nie oznacza śmierci cywilnej! Dziecko jest członkiem rodziny, równie ważnym jak mama i tata – ale nie najważniejszym. Każdy członek rodziny ma pewne funkcje, potrzeby i obowiązki, które owa rodzina wypełnia. I nie może być tak, że dziecko bądź jest spychane w rodzinie na dalszy plan, bądź cała rodzina kręci się tylko wokół dziecka – to dwie niezdrowe skrajności wg mnie.
Moim skromnym zdaniem ustawodawca ponownie błądzi tworząca normę prawną w dużej części trudna do wyegzekwowani choć całkowicie słuszną. Błądzi ponieważ jeden zapis w jednej ustawie nie zmieni mentalności ludzi i z całą pewnością w żaden sposób nie pomoże rodzicom w wychowaniu dzieci. Dlaczego nie pójść za ciosem i nie wprowadzić zmian w ustawie o polityce społecznej, tak aby pracownicy socjalni poza wypłacaniem różnego rodzaju świadczeń, nie zajęli się w końcu tym do stanowi esencję ich pracy (wsparciem psychologicznym osób w trudnej sytuacji społecznej i nauczenia ich radzenia sobie z frustracjami). dlaczego nie zaproponowano refundowaniu przez NFZ środków antykoncepcyjnych (niektóre dzieci są zwyczajnie nieplanowane, niechciane, potem powstają rodziny małoletnich rodziców z rozsądku itd.). Wprowadzić w końcu obowiązkową i na serio traktowaną w szkołach seksuologię. Nie trudno jest mi sobie wyobrazić rodziców, stosujących przemoc wobec własnych dzieci, które urodziły się w wyniku nieodpowiedzialnych zachowań seksualnych (ostatnio głośną byłą sprawa 5 uczennic ostródzkiego gimnazjum które zaszły w ciążę grając w tzw. „słoneczko”) i których z braku wiedzy nie potrafią wychować. Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie jest dość krótka 15 art. nie mam za bardzo czasu aby sprawdzić jakie było uzasadnienie projektu tej ustawy, gdzie ustawodawca widział przyczyny występowania przemocy w rodzinie. Ale z tekstu ustawy nie wynika iż zajmuje się ona faktycznego przeciwdziałaniem występowania przemocy (ustawodawcy w ogóle nie interesuje ten czas który upływa zanim do aktu przemocy dojdzie).
Alex
Napisałeś:
„Jestem bardzie zwolennikiem oddziaływania na ludzi poprzez zmianę ich świadomości. Chodzi o to, aby istniało wyczucie, że pewnych rzeczy się nie robi, nawet jeśli teoretycznie byłoby to możliwe.”
Wiem o tym, ale być może ktoś niepodatny zbytnio na inne argumenty dłużej się zatrzymał przy tym artykule. A jeżeli zrobiła to choć jedna osoba to było warto.
July04
Po raz n-ty podkreślam, że ustawa nie jest tematem moich rozważań :-)
Piotr Stanek
Dziekuje
Pozdrawiam
Alex
A jak (i kiedy) zareagować, kiedy osoby z bliskiej mi rodziny uważają że przysłowiowy klaps nie jest niczym złym i stosują go (nie wiem jak często) na dzieciach poniżej 10 r. ż. na zasadzie, że „nas rodzice też bili”??? Problem leży w tym, że ja mam dopiero 20 lat i żadnych doświadczeń związanych z wychowywaniem dzieci, a najstarszy z rodziców tych dzieci – ojciec („dorobił” się już trójki dzieci) jest mniej więcej w wieku Alexa. Mnie jest na to po prostu przykro patrzeć. Co zrobić???
PS. To prawda, że dzieci takich rodziców tracą z nimi kontakt i raczej unikają z nimi rozmów. Te dzieci mają mniej niż 10 lat, a ciekawe jak potoczą się ich relacje później. Coś czuję, że nie będą najlepsze…
Krzysztof
Pozwól, że zadam Ci przewrotne pytanie:
Na czym polega „bliskość” tej rodziny o której piszesz?
Wspólny materiał genetyczny to jeszcze nie bliskość w jakimkolwiek sensie emocjonalnym czy światopoglądowym.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tak, wstyd mi się przyznać, że pod tym względem nie jesteśmy sobie bliscy. Przepraszam, że tak zamotałem. Nadal nie wiem jak mógłbym skutecznie zareagować w takiej sytuacji (np. kiedy ten przysłowiowy klaps dziej się na moich oczach).
Pozdrawiam.
Witam wszystkich,
Czytając powyższą arcyciekawą dyskusję chciałem zwrócić uwagę na kilka kwestii. Będę odwoływał się „z pamięci” do niektórych stwierdzeń bo będzie mi trudno odnaleźć je w tym gąszczu wypowiedzi i je zacytować:
Pojawiają się wnioski (czasem wynikające z wypowiedzi):
– przemoc rodzi przemoc
– większość dzieci ma niską samoocenę w wyniku bicia
– rodzice są odpowiedzialni za to kim są dzieci
– dzieci biorą przykład z rodziców
– ważne jest budowanie relacji z dziećmi
– bicie jest oznaką słabości
– bicie powinno być ustawowo zakazane
– osoby które są zwolennikami przemocy wobec dzieci nie są cywilizowane
– większość osób będących zwolennikami bicia to mężczyźni
– klaps jest łatwym załatwieniem sprawy – pójściem na łatwiznę
– istnieją austriackie dzieci, które nie były bite i są dobrze wykształconymi i kulturalnymi ludźmi
– dzieci rodzą się tabula rasa
to jest to co mi utwkiło w pamięci. W trakcie czytania miałem gonitwę myśli na ten temat jak również refleksję nad moim postępowaniem. Część myśli uciekła, ale chciałbym odnieść się powyższych stwierdzeń lub wynikających z wypowiedzi wniosków.
Zaznaczę, że sam posiadam dwójkę dzieci. Jestem przeciwnikiem używania przemocy. Niestety nie wiem dlaczego. Przekonują mnie raczej przesłanki subiektywne i empiryczne niż niektóre twierdzenia których używa się w dyskusji. Zdarzyło mi się kilka razy uderzyć moje dziecko, co doprowadzało za każdym razem do tego, że strasznie źle się z tym czułem. Zawsze rozmawialem z dzieckiem i tłumaczyłem, że wiem że zrobiłem źle i nie chciałem tak naprawdę tego zrobić, że popełniłem błąd i że przepraszam, ale równiez starałem się wytłumaczyć co było powodem, że dałem się wyprowadzić z równowagi i zastosować ten środek i nie powinieniem tego robić. Zatem jeśli źle mi było z tym, że dałem dziecku klapsa, tzn. że coś tu nie gra i nie powinienem tego robić. Drugi powód to, że przez przypadek można by dziecku zrobić krzywdę, np. danie klapsa mogłoby spowodować, że dziecko upadnie i uderzy się w głowę a w konsekwencji może mieć poważny uraz (słyszałem o przypadku że dziecko od klapsa ogłuchło, właśnie dlatego, że się wywróciło), złamie kończynę, etc.
Wyjaśnię może stwierdzenie „nie wiem dlaczego”. Nie przekonują mnie stwierdzenia znalezione w sieci po wprowadzeniu zapytania „dlaczego nie należy bić dzieci”. Znalazłem odwołanie do badań przeprowadzonych przez Murray A. Straus: http://pubpages.unh.edu/~mas2/Cp98D CP IQ world-wide.pdf w którym powołuje się na szereg badań i wyników badań, które rzekomo świadczą o tym, że stosowanie Kar cielesnych wpływa negatywnie na iloraz IQ dzieci i inne testy. Jednak jesli wczytać się w dokument można zauważyć m.in. stwierdzenie, że osoby stosujące kary cielesne rzadziej nawiązują kontakt werbalny z dziećmi, rzadziej im tłumaczą dlaczego czegoś nie wolno robić. Z innych badań na które powołuje sie autor wynika z kolei, że rozmowa i relacje z dziećmi powodują wzrost liczby połączeń neuronowych w mózgu, co bezpośrednio przekłada się na wzrost inteligencji i lepszy rozwój dziecka. Nie ma jednak bezpośredniego związku z samym biciem dzieci a ich rozwojem psych. Przytaczane są również inne badania, które rzekomo potwierdzają ten pogląd, jednak w moim odczuciu 1,5% w skali 100 pkt to raczej błąd statystyczny. Sami autorzy tego badania stwierdzają, że badana grupa miała bliskie zeru styczności z karami cielesnymi.(jeśli źle to zrozumiałem to proszę mnie wyprowadzić z błędu: oryginał: http://pubpages.unh.edu/~mas2/CP51.pdf)
Powiem jeszcze tylko co rozumiem pod pojęciem bicie dzieci w moich rozważaniach. Chodzi mi o okazjonalne uderzenie dziecka. Nie mówię o ciągłym biciu dzieci bo nie mam zastrzeżeń do badań, na które powołują się autorzy, że stres i strach znacząco wpływa na rozwój dziecka. Potwierdza to również Bruce Lipton w bardzo ciekawym wykładzie The Biology of Bielief (na sieci mozna znaleźć linki do Vimeo czy Youtube). Zatem chodzi mi o przysłowiowego klapsa i wsadzanie osób jego stosujących do jednego worka osobami znęcającymi się nad dziećmi.
Słuchając niedawno dość ciekawej dyskusji na temat psychologii, prowadzonej w TOK Fm, jeden z rozmowców opowiadał w bardzo ciekawy sposób o książce „geny czy wychowanie” Judith Rich Harris. Nie miałem okazji jeszcze przeczytać tej lektury, jednak w rozmowie poruszono dość istotne kwestie. Otóż, autorka przeprowadziła badania psychologii poza mainstreamem i stwierdza, że rodzice mają bardzo znikomy wpływ na kształtowanie się osobowości dziecka. Znaczący wpływ wg niej ma środowisko i geny. Z tego co zrozumiałem to wpływ rodziców miał być na poziomie 5%, a reszta mniej więcej po połowie dzieliła się na pozostałe dwa wspomniane czynniki. W trakcie tej rozmowy powoływano się na liczne ciekawe przykłady, ale też powiedziano m.in, że analizując ostatnie 50-lecie (iluślecie w każdym razie nie pamiętam dokładnie okresu) metod wychowawczych (w którym to okresie nastąpiła zmiana modelu wychowania dzieci z modelu przyzwalającego na klapsy i przemoc na model oparty o budowanie relacji) nie stwierdzono żadnych zmian w statystyce problemów psychologicznych u dzieci. Tzn. taki sam odsetek ulegał depresjom, problemom z koncentracją, etc.
Ponadto z ksiązki o której mówili rozmówcy wynika znikomy wpływ rodziców na wychowanie dziecka, zatem cięzko jest mi zaakceptować stwierdzenia obarczające rodziców pełną odpowiedzialnością za to kim jest dziecko w przyszłości.
Stawiam sobie zatem pytania:
1. Czy dziecko, które nie doświadcza przemocy w domu nie będzie stosowało przemocy?
2. Czy jest jakiś dowód na to, że klaps ma negatywny wpływ na relacje dziecka z rodzicami i jego wyniki i pozycje w przyszłości
3. CZy jeśli nie ma dowodu na pkt 2. to czy uzasadnione jest wprowadzanie zapisu zabraniającego karanie dziecka klapsem (słowo przemoc nie różnicuje klapsa od znęcania się i innych przejawów maltretowania dzieci). Przy okazji z przytoczonych artykułów dowiedziałem się rownież że w USA wprowadzono zakaz stosowania kar cielesnych z wyłączeniem klapsa w pupę.
4. Jaki procent rodziców stosuje kary cielesne w postaci klapsa w metodach wychowania
5. Czy istnieją austriackie dzieci, które nie były bite i nie wyrosły na wykształconych i kulturalnych ludzi?
6. Czy dzieci rodzą się tabula rasa? (wg teorii Liptona rozwój płodu jest ścisle powiązany z warunkami w jakich znajduje się matka)
7. Jaka jest rola rodzica w wychowaniu dzieci?
8. Czy wszyscy tak samo rozumiemy słowo przemoc i czy używając go myślimy o tym samym?
9. Czy przemoc powinna być różnicowana? Czy zbrojne wkroczenie do Korei Płn. w celu zapobiegania stosowanych tam procederom wobec społeczeństwa byłoby działaniem uzasadnionym? Kiedy przemoc może być stosowana?
10. Czy jest jakiś dowód na to, że dzieci, u których stosuje się kary cielesne mają lepsze wyniki w jakichś dziedzinach? Czy są jakieś dane które wskazują że stosowanie przemocy jest dobre dla rozwoju dziecka?
11. Czy zakaz ustawowy stosowania kar cielesnych nie będzie nadużywany przez aparat państwowy i nie będzie stanowił ograniczenia demokracji?
12. Czy wprowadzenie takich zapisów zmniejszy odsetek rodzin w których nastepują nadużycia?
13. Czy istnieją gwarantowane metody chroniące dzieci przed przemocą poza domem? Co byś zrobił/zrobiła jesli twoje dziecko byłoby bite/zastraszane przez inne dziecko w szkole? Czy jest algorytm, który gwarantuje nietykalność twojego dziecka w takim przypadku? (zakładam czarny scenariusz, rodzice agresora mają cię gdzieś, nie chcą współpracować i sa dumne, ze swojego dziecka)
14. Czy dziecko nie znające przemocy będzie przygotowane do sytuacji, w której użycie przemocy będzie konieczne (na zasadzie hit and run)
15. Czy sporty walki powodują wzrost przemocy? Czy powinno zakazać się sportów walki?
16. Czy oglądanie boksu w tv wpływa na wzrost przemocy? Czy powinno zakazać się transmisji walk?
Jeśli ktoś ma chęć podzielenia się spostrzeżeniami w tym temacie, to poproszę. Liczę na dalsze inspiracji.
To oczywiście takie luźne rozważania. Tak jak pisałem nie jestem zwolennikiem stosowania kar cielesnych. Nie jestem też zwolennikiem wprowadzania do ustaw zapisów, które nie są niczym poparte. Może to wykracza poza zakres dyskusji, ale uważam, że tak naprawdę wadliwy jest cały system i nie można rozpatrywać przemocy w oderwanym kontekście od środowiska. W niektórych środowiskach bicie nie jest akceptowane (zapewne wśród większości czytelników tego bloga nie akceptuje się rozwiązań typu „dać w pysk” koledze bo ma inne zdanie niż ja) a w innych jest pewnie normą (np. ustawki kibiców). Obserwując koty czy inne zwierzęta można dostrzec, że potomstwo jest karcone w postaci pacnięcia łapą, podgryzienia. Wśród szczeniąt bicie się i walka o względy matki, pokarm, terytorium jest obserwowane jako norma. W jednym z czasopism (XXI WIEK) czytałem ostatnio artykuł, w którym powoływano się na obserwacje, że tygrys polujący na gazelę nie żywi nienawiści dla swojej ofiary. Zabija ją z konieczności przetrwania. U ludzi wielokrotnie (nawet u moich dzieci) zaobserwujemy zabijanie dla przyjemności (polowania, dzieci w piaskownicy zabijające pająki, „tramwaje”, mrówki). Wydaje się, że agresja jest zatem w naszej naturze. Czy należy ją poskromić? jesli tak to czy w każdej sytuacji? (w biznesie raczej nie jest wskazana). Czyż poskramianie popędu seksualnego przez księży katolickich nie jest wynaturzeniem samym w sobie? Psychologowie mówią, że księża popadają w pijaństwo i inne skrajności (artykuł we Wprost, Polityce albo innym popularnym piśmie – nie pamiętam dokładnie).
Czy zatem można różnicować przemoc? kiedy jest zasadna kiedy nie? Czym się różni przemoc od karcenia? Gdzie są granice tzw. common sense, na który powołują się niektórzy czytelnicy?
I tak już za dużo napisałem.
Pozdr.
Zuzanna Celmer w swojej książce „Czy wiesz kogo kochasz?” opisuje, że to jak, partnerzy zachowują się względem siebie stanowi na ogół odzwierciedlenie tego, co miało miejsce w rodzinach, w których się wychowali. I zmiana tego wymaga najpierw uświadomienia sobie powielania tych schematów, a potem pracy nad swoim postępowaniem. Tak, więc, to, co ona pisze, podając liczne przykłady ze swojej praktyki, wskazuje jednak na dominującą rolę rodziców.
Owszem nikt nie powinien opierać swojej opinii na jednej tylko książce. Ani ja, ani Rafał R.
Lecz mi się też wydaje, że rola rodziców jest b. duża i dlatego dzieci często idą drogą życiową podobną do rodziców. Zobaczmy, choćby, że rodzice Billa Gatesa, Sergeya Brina i Larego Paga byli wszyscy programistami i profesorami matematyki lub informatyki. Podobnie bieda i inne niekorzystne zjawiska są często dziedziczne. Oczywiście nie jest to zależność 100%, ale chyba mimo wszystko dosyć silna.
pozdr.
MK
Poruszył mnie ten wątek, dlatego postanowiłam napisać ponownie kilka słów, bo poprzedni komentarz zjadł mi program antyspamowy.
Może na początek o moim podejściu…
Jak już zostało powiedziane powyżej – dla mnie stosowanie przemocy wobec dzieci jest słabością rodziców, pójściem na łatwiznę, nieumiejętnością poradzenia sobie z własnymi emocjami, nie zastanawianiem się nad konsekwencjami, po prostu tak jest prościej, efekt jest niemal natychmiastowy.
W swoim życiu poznałam sporo rodziców, którzy stosowali przemoc wobec dzieci, a przede wszystkim dzieciaki, na których ta przemoc się odbijała. Pod pojęciem przemocy rozumiem: przemoc fizyczną, jak i emocjonalną (wszelkie zachowania odbierające dziecku poczucie godności, bezpieczeństwa i miłości, np.: wyzwiska, groźby, straszenie, ośmieszanie, poniżanie). Rodzice rzadko zdają sobie sprawę, że poprzez działania przemocowe wpajają dziecku ostry lęk, jako trwałą cechę osobowości.
Co mnie uderza do dziś, to brak świadomości rodziców w zakresie tego, co robią, brak wzglądu w siebie, jak się czują bijąc dziecko, jak dziecko się czuje. Często następuje wyparcie, naturalnie do następnego razu, kiedy dziecku będzie trzeba ręcznie coś wytłumaczyć.
Dlatego na bazie tego powyżej proponuję króciutkie ćwiczenie uświadamiające:
Usiądźcie z kartką papieru i czymś do pisania, podzielcie kartkę na dwie części i po jednej stronie napiszcie ofiara (dziecko), a na drugiej sprawca (rodzic bijący). Możecie spojrzeć na to zagadnienie z perspektywy innej rodziny, np. Kowalskich – dla niektórych pewnie tak będzie prościej.
Zróbcie małą burzę mózgów, wypisując wszystko, co wam przyjdzie do głowy w odpowiedzi na te pytania:
1. Co każde z nich robi? Czyli co robi ofiara w sytuacji agresji? Co robi sprawca?
2. Co każde z nich czuje?
3. Co każde z nich myśli?
4. Czego każde z nich potrzebuje?
Na koniec odpowiedzcie sobie szczerze na pytanie, czy na pewno takie „rzeczy” chcecie aplikować swoim dzieciom. Jeśli nie, to wystarczy sięgnąć po dobrą lekturę, pooglądać supernianię, czy podejść do poradni, do mądrego psychologa, by uzyskać informację jak można inaczej i też skutecznie.
Pozdrawiam ciepło :)
Aleksandra Mroczkowska
Poruszył mnie ten wątek, dlatego postanowiłam napisać ponownie kilka słów, bo poprzedni komentarz zjadł mi program antyspamowy.
Może na początek o moim podejściu…
Jak już zostało powiedziane powyżej – dla mnie stosowanie przemocy wobec dzieci jest słabością rodziców, pójściem na łatwiznę, nieumiejętnością poradzenia sobie z własnymi emocjami, nie zastanawianiem się nad konsekwencjami, po prostu tak jest prościej, efekt jest niemal natychmiastowy.
W swoim życiu poznałam sporo rodziców, którzy stosowali przemoc wobec dzieci, a przede wszystkim dzieciaki, na których ta przemoc się odbijała. Pod pojęciem przemocy rozumiem: przemoc fizyczną, jak i emocjonalną (wszelkie zachowania odbierające dziecku poczucie godności, bezpieczeństwa i miłości, np.: wyzwiska, groźby, straszenie, ośmieszanie, poniżanie). Rodzice rzadko zdają sobie sprawę, że poprzez działania przemocowe wpajają dziecku ostry lęk, jako trwałą cechę osobowości.
Co mnie uderza do dziś, to brak świadomości rodziców w zakresie tego, co robią, brak wzglądu w siebie, jak się czują bijąc dziecko, jak dziecko się czuje. Często następuje wyparcie, naturalnie do następnego razu, kiedy dziecku będzie trzeba ręcznie coś wytłumaczyć.
Dlatego na bazie tego powyżej proponuję króciutkie ćwiczenie uświadamiające:
Usiądźcie z kartką papieru i czymś do pisania, podzielcie kartkę na dwie części i po jednej stronie napiszcie ofiara (dziecko), a na drugiej sprawca (rodzic bijący). Możecie spojrzeć na to zagadnienie z perspektywy innej rodziny, np. Kowalskich – dla niektórych pewnie tak będzie prościej.
Zróbcie małą burzę mózgów, wypisując wszystko, co wam przyjdzie do głowy w odpowiedzi na te pytania:
1. Co każde z nich robi? Czyli co robi ofiara w sytuacji agresji? Co robi sprawca?
2. Co każde z nich czuje?
3. Co każde z nich myśli?
4. Czego każde z nich potrzebuje?
Na koniec odpowiedzcie sobie szczerze na pytanie, czy na pewno takie „rzeczy” chcecie aplikować swoim dzieciom. Jeśli nie, to wystarczy sięgnąć po dobrą lekturę, pooglądać supernianię, czy podejść do poradni, do mądrego psychologa, by uzyskać informację jak można inaczej i też skutecznie.
Pozdrawiam ciepło :)
AM
Teraz temat jest na topie mainstreamowych mediów. Niby zaczynamy już dojrzewać jako społeczeństwo do tego, aby potępiać bicie (przynajmniej na poziomie deklaracji).
Jednak smutne jest czytanie komentarzy – ludzie nadal uważają, że to manipulacja traktować klaps i bicie tak samo „wrzucanie karcącego klapsa, będącego większą traumą dla rodzica niż dziecka, do jednego wora z przejawami regularnej i okrutnej przemocy wobec dzieci, jest po prostu nieetyczne.”
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14988795,Nie_moglam_podejsc_do_Adama_i_powiedziec___Chce_ci.html#MT