Ostatnio na stronie internetowej nowego „Dziennika” w tekście napisanym przez redaktora naczelnego natknąłem się na taki tekst
„Nie jesteśmy, jak inne gazety, surowym, karcącym nieustannie wychowawcą społeczeństwa. My nie pouczamy. Nie mówimy, co należy myśleć. Jesteśmy partnerem i przyjacielem naszych Czytelników, a nie ich mentorem”
Zdziwiony takim najwyraźniej negatywnym spojrzeniem na temat mentorstwa zajrzałem do Słownika PWN a tam:
„mentor m IV, DB. -a, Ms. ~orze; lm M. ~orzy, DB. -ów
Pobierać lekcje u drogich mentorów.
Przybierać wobec kogoś ton mentora.”
Znów negatywny wydźwięk w tej „nowoczesnej” definicji.
Z całym szacunkiem, takie spojrzenie ma ktoś, kto nigdy w życiu nie miał szczęścia mieć prawdziwego mentora (częsta przypadłość w której historyczno-socjologiczne przyczyny nie będę teraz się zagłębiał :-) )
Jeśli chcecie w życiu coś osiągnąć, to dobry mentor jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie się Wam mogą przydarzyć.
Wyobraźcie sobie doświadczonego przyjaciela, z którym macie bardzo otwartą komunikację. Kogoś, z kim możecie całkowicie szczerze i będąc pewnymi jego dyskrecji omówić wszelkie aspekty Waszego życia i pracy zawodowej. Kogoś, kto służy Wam nie tylko swoją wiedzą, ale też i kontaktami, co jest przecież niezwykle ważne. I wreszcie kogoś, komu zależy na Waszym sukcesie, bo inaczej tego mentoringu by się nie podjął.
Ja miałem w moim życiu kilku znaczących mentorów i bez znajomości z nimi nie byłbym dzisiaj tam, gdzie jestem.
Masz swojego mentora, czy jesteś Zosią Samosią?
Jak tylko spotykam ludzi, którzy są mądrzy, to staram się z nimi przebywać i rozmawiać otwarcie :)
Naprawdę warto :)
Sądzę, że ten, który nie miał szczęścia spotkać na swojej drodze prawdziwego mentora po prostu nigdy go nie szukał, bądź go nie chciał spotkać. Niestety dość często obserwuję postawę/deklarację, że przyznanie się do niewiedzy jest oznaką słabości. Ja osobiście nie chciałabym obudzić się któregoś dnia ze świadomością, że już wszystko wiem/wszystko umiem, bo oznaczałoby to, że czas umierać . Natomiast, każdą osobę, która jest ode mnie „wyższa” w jakimkolwiek względzie, z lubością wykorzystuję (oczywiście za porozumieniem stron), jako swego rodzaju drogowskaz pokazujący ciekawe miejsca, przemyślenia, książki itp., jak również zasadzki. Wychodzę z założenia, że szkoda mi czasu na kręcenie się w kółko, bądź samotną eksplorację rzeczywistości. Oczywiście nie oznacza to, że ślepo powielam zdanie, bądź gusta mentora (w tym względzie jestem dość asertywna), ale mam okazję korzystać z jego pracy, jaką włożył w selekcję owej rzeczywistości. Uważam, że umiejętność korzystania z wiedzy innych ludzi jest tak samo podstawowa, jak surfowanie po Internecie.