Otrzymałem następujący list:
„Witaj Alexie,
Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu, naprawdę sporo już wyciągnęłam. W ogóle bardzo zainteresował mnie rozwój osobisty, zmiana na lepsze samego siebie. Jakkolwiek to nazwać. Mam 18 lat, a w maju maturę. Chciałabym w przyszłości związać swoją pracę z rozwojem osobistym. Czy mógłbyś doradzić mi jakiś kierunek studiów? Nie wiem, jak mam ukształtować swoją ścieżkę. Mam nadzieję, że odpiszesz mi na mojego maila. Będę ogromnie wdzięczna. Pozdrawiam serdecznie,
Mxx”
Moja odpowiedź brzmiała:
„MxxBardzo trudno jest mi odpowiedzieć na takie pytanie, zwłaszcza nic o Tobie nie wiedząc.W ciemno: jeśli chcesz się zajmować rozwojem osobistym, to zacznij może od niego w Twoim życiu. Jeśli już koniecznie chcesz studiować, to najlepiej za granicą albo przynajmniej z dala od Twojego miejsca zamieszkania. To postawi cię przed nowymi wyzwaniami i nawet jak na poczatku nie będzie łatwo, szybko rozszerzy Twoje pojmowanie świata i mozliwości działania.PozdrawiamAlex
Teraz dodałbym jeszcze: „Staraj się w miarę możliwości sama utrzymać nie „wisząc” na garnuszku u rodziców. To też bezcenny trening
Macie inne zalecenia dla Mxx? Zapraszam do wypowiedzi
Fajny sposób na poszerzenie horyzontów to coś co na zachodzie robia młodzi ludzie i zdaje się nazywa sie gap year. Ostatnio podróżując po Indonezji spotkałem kilka takich osób – po prostu wyruszają w świat, pracując to tu to tam i przemieszczając się z miejsca na miejsce poznają świat. Osobiście strasznie żałuje, że jakoś sam nie miałem na to będąc bardzo młodym odwagi. Dziś wydaje mi się to bardzo proste – może dlatego, że nie trzeba do tego tak naprawdę wielkich środków a internet daje tysiące możliwości których kilka lat temu nie było. Podróżować można za grosze korzystając z uprzejmości ludzi (polecam couchsurfing), dorabiając sobie w knajpach, hostelach.
To co napisałem trochę łaczy się z tym o czym Alex wspomniałeś – samodzielnością finansową z zmianą otoczenia.
A jak się nie ma odwagi to na początek może warto choć spróbować tego na krótki czas – wyjechać na 2 tygodnie, miesiąc. Zawsze wszystko zaczyna się od pierwszego kroku. Potem droga jakoś sama się wytycza. Grunt to ten pierwszy krok który trzeba zrobić a nie w kółko o nim mysleć, rozważać.
Powodzenia dla Mxx w odnalezieniu jej własnej drogi.
W odpowiedz do wypowiedzi qatryka: gap year to swietny pomysl, ale niestety w naszych polskich warunkach dosc trudny do wykonania. Podrozowanie za grosze brzmi fajnie, ale niestety jak zbierze te „grosze” do kupy to wyjdzie jednak spora suma. Zapomniales dodac, ze wiekszosc tych studentow z zagranicy ma kase od rodzicow na zrobienie sobie roku przerwy i podrozowania po swiecie. ale zgadzam sie, ze nalezy podrozowac bedac mlodym, poznawac swiat i rozszerzac horyzonty
Ja bym dodał do tego tyle, że jescze pewnie kilka razy autorce listu zmieni się to, co chciałaby robić w życiu. Pamiętam jak sam myślałem, że będę wielkim specjalistą od reklamy, po czym przeleciał czas studiów, pomysły na życie zmieniły się ze dwa razy i dziś siedzę w branży ogólnie nazywanej IT, na co kończąc liceum piętnaście lat temu nie miałem żadnej ochoty. I bynajmniej nie narzekam, wręcz przeciwnie :)
Jeśli nie ma finansów/chęci na year gap z podróżowaniem po świecie – polecam jakieś „ogólnorozwojowe” studia typu psychologia. Człowiek może poznać różne zagadnienia, jest trochę styku z biznesem, nauką, biologią czy fizjologią, zarządzaniem. Do tego nieważne jakie będą studia – od studenta zależy jakie na studiach bęzie miał kontakty i czy uda mu się podpatrzeć co robią inni studenci i czy go to na dłuższą metę kręci. Ta wiedza jest bezcenna i pozwala się lepiej określić na przyszłość.
Cześć Mxx.
1. Poszukaj w swoim otoczeniu mentorki – koniecznie kobiety. Kogoś, kto Ci w tej chwili imponuje.
Jestem przekonany, że to ważne – zwłaszcza po obejrzeniu filmu „Miss Representation” [film polecam wszystkim, http://vimeo.com/28066212%5D
2. Gap year jest super pomysłem. Nie wiem czy jako dziewczyna masz tyle odwagi. Jeśli tak, polecam Australię – tam jest teraz dobra koniunktura i możesz pracować. Służę kontaktami – przez Alexa (ma mój email).
3. Studia sugeruję w Warszawie. To najlepsze miejsce w Polsce, żeby szybko się usamodzielnić… wiem co piszę: trafiłem tutaj po maturze, było ciężko na początku…
4. Nie polecam ogólnych studiów typu dziennikarstwo czy pedagogika.
5. Nie daj się przekonać rodzicom, że w życiu najważniejsze są „papier i etat”. To nieprawda, wierz mi :-)
Powodzenia!
W tym roku mam maturę i też robie sobię gapyear.
Dobrze wiem, że pójście na studia teraz, od razu, zniszczyłoby mi mózg… Już teraz ledwo jestem w stanie chodzić do szkoły, tak mam tego dość. Potrzebuję przerwy.
Osobiście uważam, że studia nie są absolutnie niezbędne. Przecież zostały stworzone po to, żeby móc zdobyć dobrze płatną pracę jako wykwalifikowany pracownik – a jak to wygląda teraz?
Niektóre firmy (a w szczególności państwowe) szkolą specjalistów w bardzo wąskich dziedzinach już po maturze. Trzeba tylko się wykazać na testach i egzaminach (darmowych).
Klakson, czy można się z Tobą skontaktować w sprawie pracy w Australii?
„W ciemno: jeśli chcesz się zajmować rozwojem osobistym, to zacznij może od niego w Twoim życiu.”
Gdyby zacząć, to od czego? Mamy przeciętnego Kowalskiego lub mnie, który chce zacząć się zmieniać lub zacząć na nowo, bardziej świadomie. :) Od czego powinien zacząć, hasłowo rzecz ujmując. Od odpowiedzialności za siebie, od określenia swoich wartości, marzeń czy może czegoś innego? :)
Gdybym jeszcze raz był po maturze zdecydowanie zrobiłbym sobie gap year przed pójściem na studia.
Polecam na wstępie rzucić okiem „Work your way around the world” Susan Griffith – całkiem solidny poradnik do tego typu przedsięwzięć współtworzony przez całą społeczność czytelników od kilkunastu lat. Mój egzemplarz jest już bardzo wysłużony i dość nieaktualny wobec przemian politycznych z ostatnich 6. lat, ale jak byś chciała tylko przejrzeć, to mogę Ci pożyczyć.
Jakiej byś drogi nie wybrała, znajomość co najmniej jednego języka obcego to podstawa. Jeśli nie znasz żadnego, to dobrze już teraz by było ukierunkować wybory tak, żeby móc nauczyć się takowym posługiwać wśród native speakerów.
pozdrawiam i owocnych poszukiwań :)
Michał
@moi
Na początku gdy zacząłem poznawać ideę rozwoju osobistego czytając różne blogi o tej tematyce poczułem niesamowitą energię płynącą z możliwości kreowania swojego życia. Jednak różnego rodzaju artykuły i inne materiały to tylko teoria. Bardzo ważne było dla mnie, że równocześnie w realnym świecie znałem osobę, która posiadała i rozwijała swoją pasję oraz interesowała się rozwojem osobistym. Pasja jest to coś, czym codziennie mogła się zajmować. Człowiek jest najbardziej szczęśliwy kiedy coś tworzy. Zaraziłem się pragnieniem tworzenia czegoś własnego. W rozwoju osobistym najważniejszym momentem jest czas gdy człowiek, który poznał trochę ideę rozwoju osobistego i poczuł tę towarzyszącą jemu niesamowitą, magiczną energię zaczął robić coś jednego konkretnego. Chodzi o to by jak najwcześniej przejść do praktyki. Jak najwcześniej zacząć robić coś realnego. Coś co będzie nam dostarczało satysfakcję podczas pracy nad tym. By takie coś odnaleźć należy poszukiwać i próbować wielu rzeczy. Prędzej czy później trafimy na coś co odpali w nas twórczą energię.
Odpowiadając na pytanie „Gdyby zacząć, to od czego?” moim zdaniem należy:
– poczytać trochę teorii o rozwoju osobistym, polecam posty Alexa w kategorii Rozwój osobisty i kariera, ale na początek nie za dużo ;) chodzi o to by poczuć klimat, po przejściu do praktyki z czasem można szukać inspiracji dalej,
– uświadomić sobie własny potencjał i możliwości mu towarzyszące, aby zacząć tworzyć coś i kreować własne życie nie potrzeba wiele, wystarczy skorzystać z tego co już się ma oraz z małej porcji teorii, specyfikacji technicznej i przy pomocy zebranych narzędzi i materiałów próbować robić to samemu,
– po odnalezieniu własnej pasji należy ją rozwijać i jednocześnie rozglądać się dalej, aby nie przegapić innych szans na zajmowanie się oraz delektowanie się czymś ciekawym.
Oczywiście rozwój osobisty to nie tylko nasza pasja. Jest to proces podczas, którego samodzielnie kształtujemy wszystkie aspekty własnego życia. Paradoksalnie z perspektywy czasu myślę, że wystarczy zacząć to po prostu robić.
Dziękuję Wam wszystkim za rady i tym, którzy jeszcze coś dopiszą. Na pewno macie dużo racji. Obym tylko znalazła w sobie wystarczająco dużo odwagi. Dzięki i pozdrawiam!
Witam.
Może nie będę się wypowiadał na temat tego jaki kierunek studiów masz wybrać, bo sam ich nie kończyłem (nawet nie zaczynałem).
Jeżeli chodzi o rozwój osobisty to na początek będziesz musiała trochę poczytać (polecam do tego blog Alexa) i od razu wcielać w życie to co uznasz za ciekawe i warte sprawdzenia. Nie szukaj ciągle czegoś nowego, wpisy Alexa jak i dyskusje jakie odbywają się pod każdym wpisem w zupełności Ci wystarczą. Warunkiem oczywiście jest zastanowienie się głęboko po przeczytaniu każdego wpisu i dyskusji i ustosunkowanie się do tego. Przeczytanie bezmyślnie całego archiwum tak jak byś czytała książkę przygodową nic Ci nie da. Zdobywaj umiejętności praktyczne ;)
Pozdrawiam i życzę powodzenia :)
Krzysiek
Mxx,
piszesz:
„Chciałabym w przyszłości związać swoją pracę z rozwojem osobistym. Czy mógłbyś doradzić mi jakiś kierunek studiów? „.
Kiedy prosisz o poradę co do kierunku studiów, to ja czytam w tym cos takiego: działasz juz w schemacie, ze po szkole to studia i po studiach praca zwiazana z rozwojem osobistym. Przy tym nie precyzujesz co to znaczy dla Ciebie „zwiazać pracę z rozwojem osobistym”.
Proponuję zatem zamiast szukać porady na temat kierunku studiów, zadać sobie pytanie: co to dla mnie dokładnie znaczy to „związać pracę z rozwojem osobistym”. Bo to może oznaczać bardzo wiele, m. in. np. ze w swojej pracy chcesz sie również rozwijać, a też, że istotą Twojej pracy ma byc wspieranie innych w procesie ich rozwoju. Mozesz to robic posrednio lub bezposrednio.
Co to dla Ciebie znaczy, co konkretnie chcesz robić?
To podstawa.
Druga kwestia – zacznij od siebie i własnego rozwoju osobistego.Własne doswiadczenia są nieocenionym źródłem siły, doswiadczeniem, etc, czymś, co stanowi bazę.
Czy studia są czymś co na tym etapie rzeczywiscie poprowadzi Cie w tym kierunku o którym marzysz? Po co Ci studia? Uwaga: nie mówie teraz, ze nie są lub że są potrzebne. Ty odpowiedz sobie na pytanie: po co mi studia, co mają mi dać, czego od nich oczekuję. A potem sprawdź, czy jest szansa, zeby te oczekiwania spełniły. Wszak studiować mozna samemu – często szybciej i skuteczniej.
A jak sobie odpowiesz – wtedy dopiero podejmuj decyzje i działania adekwatne do odpowiedzi. Jeśli nie umiesz odpowiedziec, to w ramach własnego rozwoju – szukaj odpowiedzi, pytaj, sprawdzaj.
I uwolnij się od schematycznego myślenia. Jednym z takich schematów jest: szkoła, matura, studia, praca”
Pozdrawiam, Ewa
Tak to dobra rada, żeby nie mieszkać z rodzicami nawet jak się studiuje w tym samym mieście, a i jeszcze inna jak wybierzesz humanistyczny kierunek bez przyszłości to chociaż idz na zaoczne
Mxx:
a ja taką jeszcze mała poradę z własnego doświadczenia podrzucę(podpisując się pod większością powyższych):
– jakkolwiek źle by to nie brzmiało – nie konsultuj z rodzicami swoich planów (zwłaszcza jeśli są w fazie 100% teorii), jeżeli jesteś przekonana o ich negatywnej reakcji.
Dlaczego? i dlaczego akurat z rodzicami?
Cóż – odpowiedź na drugie pytanie jest prosta – bo rodzice w tym wieku mają zazwyczaj:
a) dużo do powiedzenia w kwestii przyszłości dziecka
b) mogą skutecznie zniechęcić do nieszablonowych działań (choćby szantażem finansowym)
c) mogą po prostu nie rozumieć Twojej idei – zwłaszcza, gdy jest na etapie czystej teorii.
Być może jest to nieco brutalne, ale z doświadczenia mojego i wielu znajomych potwierdzone.
Należy przy tym pamiętać, że zasadniczo rodzice nie chcą dla dziecka źle – wprost przeciwnie – chcą jak najlepiej. Ale już kiedyś Alex pisał o tym, że często ich wizja najlepszej przyszłości niejak ma się do warunków panujących obecnie. Innymi słowy – inną jako „właściwą drogę” będą widzieć Twoi rodzice (zapewne inaczej jeszcze od rodzicówc – dziadkowie), a inaczej Ty. To jest często kwestia posiadanego zasobu informacji.
Nie zachęcam Cię przy tym do oszukiwania rodziców lub całkowitego pominięcia ich w informowaniu o własnej przyszłości.
Radzę Ci raczej byś była gotowa zarówno na ewentualną reakcję negatywną, jak i pod względem merytorycznym taką „życiową” rozmowę. Pokaż im, że to co planujesz ma sens. Że sens ów nie wynika może z dokładnego biznesplanu, ale z poczucia, że to jest właściwa dla Ciebie droga, i że wyjdziesz z niej przynajmniej w takim stanie (zwłaszcza zdrowotnym), jak w chwili startu. Że za Twoim wyborem stoją pewne przemyślenia i wiedza.
Ponadto, bądź absolutnie gotowa na niekiedy negatywną reakcję znajomych, rodziny i społeczności w jakiej żyjesz, jeśli postanowisz wybrać gap year (do czego Cię gorąco zachęcam).
Ja dzisiaj uważam, że gap year jest najlepszym co może się osobie po szkole średniej przydarzyć.
Mnie potrzeba było w zasadzie całych studiów prawniczych, by dojść do punktu w jakim być może Ty teraz jesteś.
Dla mnie właśnie powoli zaczyna się gap year i czuję, że odejście od pracy w kancelarii było najlepszą decyzją od wielu lat.
Dlatego, jeśli jeszcze nie wiesz co dokładnie chcesz robić w życiu – to nie idź na studia, nie pchaj się w rzeczywistość, która nie jest Twoją rzeczyswistością! Jeżeli nie czujesz, że takie czy inne studia są zgodne z Twoją pasją, tym co kochasz w życiu robić, w czym jesteś po prostu dobra i możesz to jakoś spieniężyć – nie warto się pakować w taki schemat. Bo zawsze na każdej uczelni, na każdym kierunku, na każdym roku znajdzie się kilka osób, które właśnie z tak silnym zaangażowaniem i szczerym zaniteresowaniem podchodzą do tego co robią. Wobec nich, jesteś niejako spalona na starcie – bo pasja w tym co robisz daje Ci permanentną siłę, otwartość umysłu i umiejętność regeneracji. To też może da Ci do myślenia, w kwestii późniejszego wyboru przyszłości zawodowej – być wybierała to w czym możesz osiągnąc sukces i jesteś o tym przekonana, a nie po prostu „dobre” studia.
Życzę powodzenia i trzymam kciuki.
Pozdrawiam, Tomasz
ad napisał:
„Zapomniales dodac, ze wiekszosc tych studentow z zagranicy ma kase od rodzicow na zrobienie sobie roku przerwy i podrozowania po swiecie” – niekoniecznie się z tym zgodzę. Na zachodzie jest trochę inaczej niż w Polsce, bo pierwszą pracę zaczyna się w wieku 16-17 lat,i dużo młodych ludzi dorabia sobie po szkole. Innym problemem jest, że system szkolnictwa też jest trochę inny. W koledżu, który wydaje mi się jest odpowiednikiem liceum, 2-3 dni to są zajęcia teoretyczne, reszta praktyczne – czyli chcąc nie chcąc młodzież szybko uczy się samodzielności, zdobywa pracę i ewentualnie (chociaz niekoniecznie) idzie na studia.
Rozwój osobisty stał się ostatnio bardzo popularny, a specjalistów wyrosło jak grzybów po deszczu. Life coach, relationship coach, healthy lifestyle coach, mum-to-be coach itd. itp. A przecież rozwój osobisty to właściwie samo życie. Życie można poznać, moim zdaniem, tylko i wyłącznie przez usamodzielnienie się. Samodzielność zmusza nas do myślenia. Zamiast „potrzebuję pieniędzy” myślimy w kategoriach „jak zdobyć pieniądze – gdzie iść – kogo zapytać”, bo nawet nie ma innego wyjścia. Samodzielność kształtuje charakter, uczy nas reagowania na określone sytuacje życiowe, im więcej „doświadczen”, tym lepsza znajomość siebie. I to jest moim zdaniem rozwój osobisty. Poleganie na sobie. Szukanie odpowiedzi w sobie. Ciągła kreatywność. Ciągły ruch.
Pozdrawiam.
@Tomku,
Rozwojem, mniej lub bardziej aktywnie ;) interesuję się od paru lat. Wg mnie, obecnie, warto zacząć od określenia co się (nie) chce, jakie są cele, wartości itd. Do tego dochodzą jeszcze poczucie własnej wartości (akceptacja siebie), motywacja, wytrwałość, bycie uważnym/”tu i teraz”/obecnym. Z tym to trochę jak z matematyką; zaczyna się od podstaw jak dodawanie czy odejmowanie, a nie od całkowania. ;)
Witaj Mxx, chociaż już jestem trochę starszy od Ciebie,
aktualnie również stoję przed dylematami, trochę innej natury, na szczęście w między czasie zajrzałem tutaj, i wskazówki w komentarzach są natury ponad „czasowej”, uniwersalnej, dzięki którym ponownie się zastanowiłem.
Chociaż obiecuję sobie że chodzę własną drogą, to jednak ciągle, co jakiś czas pod wpływem środowiska/standardów/codzienności wracam do szablonowego myślenia, to z jednej strony źle rzutuje na przyszłość i na szeroko rozumiane szczęście i samozadowolenie z siebie a z drugiej na zatrzymanie się w samorozwoju, tak ważnym dla wszystkich z nas, ważne jest mieć „coś” co wskazuje kierunek i dzięki czemu pamiętamy, co właściewie chcemy robić, jakie są nasze cele i założenia.
W świetle tego co napiszłem powyżej, jestem bardzo wdzięczy za miejca takie jak te, gdzie toczy się dystkuja na ważne tematy, tematy które inspirują do myślenia i zastanowienia się nad tym co naprawdę się chce robić i do dążenia do tego. Ważne żeby mieć inspirację i mimo przeciwności losu nie poddawać się.
Iść za głosem serca, tzn robić to co się lubi robić i nie przejmować się co na ten temat myśli cały świat. Nikt inny nie przeżyje życia za nas. Zbierać doświadczenia, a jeśli w trakcie okaże się że to co robimy, to jednak nie jest to co nas kręci to spróbować czegoś nowego. Iść za głosem serca, ma wiele ukrytych znaczeń, nie tylko to używane najczęściej, mi zastanowienie się nad tym i zrozumienie tego chwilę zajęło, ale to jest proces, proces rozwoju. Powodzenia Mxx, i dziękuję za rozpoczęcie tego wątku,
a także dziękuję wszystkim komentującym powyżej,
adamo
Dużo zostało powiedziane i do wielu rad bym się przyłączył. Jednej nie spostrzegłem więc dorzucę może trochę przewrotnie ale w sumie nic Cię to nie kosztuje spróbować :-)
Piszesz co robiłaś, czym się interesowałaś i co planujesz i jak chcesz w przyszłości „związać” swoją pracę… a dziś, teraz, tu właśnie masz 18 lat i… nic więcej o Twoim „teraz” nie wiemy :-)
Pytam się ostatnio różnych swoich znajomych w różnym wieku ale tak przeciętnie 2x starszych od Ciebie: kiedy ostatni raz wyspali się dokładnie tyle ile chcieli bez zastanawiania się co było i co będzie. Tak po prostu kiedy odpoczęli aż do przysłowiowego znudzenia się.
To z pozoru prowokacyjne lekkie pytanie bardzo dziwnie wykrzywia grymas na ich twarzach. Odpowiedzi wcale nie chce słyszeć, to nie moje życie i nie moje wnioski. Dopiero w takim stanie, bez napięcia, możesz wsłuchać się w głos swojego serca :-)
Potem zanim po prostu pójdź. To ono wyznaczy Ci kierunek i ukształtuje ścieżkę której szukasz :-)
Year gap (właściwie dlaczego tylko year?) jest pewną sugestią co do możliwego trwania takiego stanu wsłuchiwania się w siebie i próbowania różnych rzeczy przy tym.
pozdrawiam serdecznie
Witek
To może być trochę strzał na oślep, ale pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że Mxx ma bardzo blokujące przekonanie/sposób działania, który niestety cechuje chyba większość osób które wybierają się/są na studiach.
Chodzi mianowicie o brak własnej inicjatywy i poleganie w życiu na zewnętrznej motywacji „od” (czyli unikanie kary za np. nieprzygotowanie się do lekcji, złą ocenę za kartkówkę). Jednocześnie oddajemy odpowiedzialność za swoje życie polskiemu szkolnictwu.
Przede wszystkim, zacznij działać, wychodzić z własną inicjatywą! Działaj, działaj i jeszcze raz działaj. Obserwuj, czytaj, wymyślaj- wychodź poza swoje ograniczenia, naucz się zmieniać.
A jeśli chodzi o studia- możesz wybrać najtrudniejsze. Każde wyzwanie które wymaga od Ciebie nabycia nowych umiejętności, odnalezienia się w nowej sytuacji i znalezienia nowych sposobów rozwiązywania problemów – zbliżą Cie do Twojej wymarzonej pracy- ale w każdym obszarze, nie tylko samorozwoju.
Nie polegaj na szkolnictwie, szczególnie jak chcesz się wybić robiąc to, co kochasz i dostając za to duże pieniądze.
Chyba nikt jeszcze o tym nie pisał, a uważam, że niezwykle istotną sprawą jest zbudowanie sobie środowiska, otoczenia motywującego do rozwoju, pracy nad sobą. Zebranie wokół siebie różnorodnej grupy ludzi aktywnych, ciekawych, niebanalnych z głową pełną pomysłów, które wciąż testują, dysponującymi pozytywnymi wzorcami reazlizowania siebie, komunikacji z ludźmi. To najlepszy trening rozwoju i kop by samemu coś robić. Jeśli wybierzesz studia, poszukaj ciekawych kół naukowych, czy wolontariatu, angażuj się w projekty i praktyki, zbieraj kontakty i doświadczenia. Jeśli postanowisz zrobić sobie przerwę, podróżować lub iść do pracy, także szukaj okazji i możliwości poznawania wartościowych ludzi, w dużych miastach zwykle są spotkania jakiś grup rozwojowych, stowarzyszenia o ciekawych celach, poszukaj może czegoś interesującego Cię na golden line, poratalach społeczościowych, zwykle poprzez nie są organizowane spotkania grupowe, albo nawet możesz skorzystać z Alexowych spotkań czytelników lub power walk, możesz też spróbować czegoś dotyczącego Twoich zainteresowań, albo zupełnie coś nowego, co także Ci pomoże w rozwoju i otworzy, na przykład jak teatr improwizacji, możliwości jest wiele, tylko musisz szukać, pracować nad sobą, być aktywną i zastanawiać się nad tym, co życie przed Tobą stawia i jak możesz na tym skorzystać. Życzę powodzenia! :)
klakson napisał:
„4. Nie polecam ogólnych studiów typu dziennikarstwo czy pedagogika.”
To są właśnie tak ogólne studia, że większość uczelni dysponuje naprawdę fajnym i ciekawym wahlarzem specjalizacji na tych kierunkach i warto poszperać. Dla przykładu studiuję (choć też nie od razu po liceum) pedagogikę, a w zasadzie psychopedagogikę kreatywności, gdzie prawie cały tok studiów specjalnościowych jest w formie szkoleniowo-warsztatowej prowadzonych przez wielu praktyków, masa zajęć z treningów twórczości, metodyki pracy twórczej, nawet autoprezentacji i organizacji szkoleń, z mojej perspektywy to niezwykle rozwojowe ;)
Ktoś wcześniej polecał psychologię, cóż a pedagogika to projektowanie metod i działań wychowawczo-edukacyjnych w oparciu o psychologię.
Patryk napisał:
„Przecież zostały stworzone po to, żeby móc zdobyć dobrze płatną pracę jako wykwalifikowany pracownik – a jak to wygląda teraz?”
Nie, nie zostały stworzone po to. A przynajmniej nie większość studiów z zakresu nauk humanistycznych i społecznych. Do kwalifikacji są kursy i szkolenia. Takim stwierdzeniem podważasz sens istnienia takich kierunków jak np. filozofia. Ale to nie temat pod tym postem, tutaj droga Mxx chciała poczytać rady dotyczące przyszłości :)
Pozdrawiam serdecznie
ad: „Zapomniales dodac, ze wiekszosc tych studentow z zagranicy ma kase od rodzicow na zrobienie sobie roku przerwy i podrozowania po swiecie”.
Podczas mojej wyprawy po Azji spotkałem wielu takich gapyearowiczów i trochę z nimi rozmawiałem. Wielu jechało dopiero w trakcie studiów albo nawet po ich skończeniu, bo musiało samemu zarobić na tę podróż, np. pracując przez 3 wakacje z rzędu. Zamienili trzy europejskie wakacje na jedne światowe.
Dla nas taką namiastką mogą być też programy Work&Travel, albo najzwyklejsze na świecie wyjechanie w trakcie wakacji do Norwegii „na truskawki”. Moi znajomi tak zrobili, że dwa miesiące zbierali truskawki a trzeci miesiąc podróżowali po Norwegii wydając to co wcześniej zarobili.
Ciekawą opcją też jest zostanie nauczycielem angielskiego, wystarczy do tego posiadanie certyfikatu na poziomie Upper Intermediate. Owszem jako nie-native zarobisz mniej, ale i tak starczy na utrzymanie i zwrot kosztów podróży. W krajach takich jak Chiny jest duże wzięcie na nauczycieli mówiących z „europejskim” akcentem, nawet jeśli nie jesteśmy rodowitymi Brytyjczykami i tak mamy akcent duży lepszy niż chińscy nauczyciele.
Nawet słyszałem o osobie, która wprawdzie została uznana za zbyt słabą na nauczyciela angielskiego, ale zaproponowano jej zostanie nauczycielem informatyki. Bo biały nauczyciel zwiększa prestiż szkoły na chińskiej prowincji.