Witajcie po długiej przerwie. Mam w głowie kilka nowych postów, ale wczoraj w nocy otrzymałem mail od Czytelnika, który bardzo spodobał mi się i po rozmowie telefonicznej przekonałem go, aby zgodził się na jego publikację. Myślę, że może to być inspiracją dla wielu Czytelników. Kolega prosił tylko o użycie w tekście jego inicjałów, oraz wykasowanie nazwy firmy, co chętnie zrobiłem, bo cała reszta jest bardzo istotna. Zapraszam Was do lektury i do dyskusji na blogu. M.G. obiecał, że w miarę możliwości i wolnego czasu będzie odpowiadał na Wasze komentarze.
_______________________________________________________________________
Nazywam się M.G. i jestem wiernym czytelnikiem Twojego bloga. Piszę ten list ponieważ chciałbym Ci opowiedzieć historię jaka mi się przydarzyła. Może najpierw parę słów o sobie. Mam 25 lat, studiowałem zarządzanie i marketing na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Mimo, że studia skończyłem 2 lata temu wciąż się nie obroniłem (ale w końcu na czerwiec mam wyznaczony termin obrony : ). W Polsce pracowałem w amerykańskiej firmie brokerskiej gdzie przez rok zdobywałem doświadczenie w pracy korporacyjnej. Choć tak naprawdę to raczej byłem tam jako pomoc biurowa :) W styczniu postanowiłem to wszystko rzucić i wyjechać do Norwegii w poszukiwaniu szczęścia właśnie tam. Wcześniej już trochę jeździłem po świecie w poszukiwaniu pracy ale były to głównie wyjazdy 3-4 miesięczne w czasie wakacji ( USA, Kanada, Cypr, Hiszpania). Nie powiem, te wyjazdy bardzo dużo mi dały. Sprawdza się to o czym tak często piszesz na swoim blogu. Jesteś młody? Jedź w świat zdobywać bezcenne doświadczenie, imaj się każdej pracy jaka Ci się trafi (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku:)Początki tutaj w Norwegii były naprawdę trudne, nie mogłem znaleźć żadnej pracy, było zimno i ciemno (luty, marzec) a pieniędzy niestety ubywało.ja też niestety nie miałem żadnego doświadczenia w jakiś pracach budowlano-wykończeniowych a właśnie takich pracowników tu potrzebują głównie. Miałem parę momentów zwątpienia, myślałem o powrocie do Polski ale nie chciałem się mimo wszystko poddawać i wracać z opuszczoną głową… W końcu w kwietniu coś się ruszyło, pojawiły się prace sezonowe, głównie sprzątanie ogródków, zamiatanie liści, jakieś malowanie. Nie było tego dużo ale pozwalało na przeżycie. Tydzień temu dostałem propozycję rozdawania ulotek w centrum Oslo dla jednej z firm telekomunikacyjnych.. Praca łatwa miła i przyjemna za w sumie całkiem niezłe pieniądze (ach, te Norweskie stawki :) ) W piątek menager który mnie zatrudnił poprosił żebym przez weekend pomyślał w jaki sposób mógłbym dotrzeć do Polskich klientów tutaj w Norwegii. Wiadomo trochę nas tu jest, więc to łakomy kąsek, szczególnie, że firma wcześniej się nie nastawiała w ogóle na Polaków (wystarczy powiedzieć, że jestem jedynym Polakiem pracującym dla nich w Norwegii) Wczoraj rano jeszcze rozdawałem ulotki, popołudniu natomiast zostałem zaproszony na rozmowę aby przedstawić swoje pomysły. Spodobały mu się na tyle, że przedstawił mnie naszemu CEO i poprosił abym powtórzył mu swoje przemyślenia. Ten natomiast następnie zrobił małą telekonferencję z menagerami od marketingu z Londynu. Przedstawiłem im jeszcze raz swoje pomysły po czym zostałem mianowany… Polish segment marketing executive na Norwegię… Mam tworzyć a także wprowadzać strategię rozwoju firmy w Polskiej społeczności tutaj w Norwegii. Dostałem swoje biurko, komputer, telefon i sztab najlepszych marketingowców z Londyńskiego City do pomocy. Dzisiaj miałem pierwszy dzień na nowym stanowisku, cały spędziłem w sumie na konsultacjach z ludźmi z Londynu. Czuję się niesamowicie w tym wszystkim. Zdaję sobie sprawę, że na razie nic nie osiągnąłem, dopiero dostałem szansę, a czy ją wykorzystam zależy już tylko ode mnie… Nie zmienia to chyba jednak faktu, że ta cała historia jest jakby wyjęta z filmu… Taki American Dream… Wczoraj jeszcze rozdawałem ulotki i wyrywałem chwasty a dzisiaj jestem executive menagerem w międzynarodowej korporacji w Oslo. W tym miejscu chciałem CI bardzo podziękować, bo bez czytania Twojego blogu pewnie nigdy bym w siebie nie uwierzył (zawsze miałem z tym problemy). Mam także parę pytań, może bardziej prośbę o poradę…Jak ja mam się w tym wszystkim odnaleźć? Albo inaczej bo ku mojemu zdziwieniu właśnie się świetnie odnajduję w zaistniałej sytuacji :) Może jakieś porady na czym mam się skupić, czego unikać? Bo przyznam, że troszkę mam obaw, ale w sumie bardziej to wszystko traktuję jako ogromne wyzwanie i przygodę! Bo w sumie do stracenia nie mam nic a do zyskania naprawdę dużo. Cholera, nigdy nie byłem tak pewien siebie, nie czułem się tak dobrze jak w tej firmie. Trochę się rozpisałem ale chciałem się Tobą podzielić moją historią, w którą dalej chyba do końca nie wierzę :) Może się rano obudzę i znowu będę domki malował? :) I na koniec: Sky is the limit!Pozdrawiam,M.G
Na początku chciałbym się uprzejmie ze wszystkimi przywitać, ponieważ jest to mój pierwszy komentarz na tym blogu, choć czytam go już dość długo – także witajcie :)
Co do samej historii – ze sposobu pisania jej autora wynika taka autentyczna i szczera radość. Od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy :) Nic tylko pogratulować i życzyć wielu sukcesów.
Chciałbym dać M.G małą radę. Najważniejsze to pozostań sobą. Wydaje mi się, że to co sobą już reprezentujesz i jaki jesteś, skłoniło włodarzy firmy do dania Ci tego kredytu zaufania i obsadzenia Cię na tym stanowisku. Jestem pewien, że musieli w Tobie dostrzec to coś, co sprawi, że będziesz dobrym managerem. Ciężko byłoby uwierzyć aby powodem była tylko Twoja znajomość polskiego. Tak więc pozostań sobą i przede wszystkim się rozwijaj.
Jeszcze raz życzę powodzenia,
Artur.
Gratulacje! Mi się przytrafiła podobna, chcociaż znacznie mniej „dramatyczna” historia. Do tej pory idzie mi całkiem nieźle w nowym miejscu. Podświadomie czuję że sporo w tym jest Aleksowych nauk.
Bycie miłym, uśmiech, otwartość, chęć do pracy i pozytywne wyróżnianie się daje naprawdę wiele.
Cieszę się razem z Tobą z tej szansy i życzę powodzenia :)
Gratulacje M.G!
Moje zdanie jest podobne do zdania Artura, bądź sobą. Teraz się dopiero zacznie… ;)
Witajcie,
Przede wszystkim gratulacje dla M.G. za sukces za odwagę wykorzystania szansy i prezentacji własnych przemyśleń z pozycji roznosiciela ulotek( piszesz, że miałeś problemy z wiarą w siebie -myślę, że po takim przełamaniu się powinny zniknąć :) ) co na pewno psychologicznie łatwe nie było.
Swoją drogą zauważ, że nie tylko zdobyłeś ciekawe stanowisko, ale dodatkowo w firmie w której jak wynika z Twojego przykładu patrzy się na ludzi nie z perspektywy jakie stanowisko zajmują a co potrafia/co mogą dać firmie i jeśli ktoś mówi sensownie to go się słucha-na dzień dobry plus dla miejsca pracy:)
Teraz parę pomysłów na szybko:
-pewnie mieszkając w Norwegii wiesz o portalach skupiających społeczność Polaków tam mieszkających, jest jeden( nie podaje linka bo to nie Blog reklamowy ale jeśli Alex zgodzisz się to w następnym komentarzu podam) który ma 12tyś odwiedzin dziennie (wg danych jakie tam przedstawiają)
i reklama tam może być dobrym pomysłem
– trochę szkoda, że zdecydowałeś o nie publikowaniu danych swoich i firmy…
zauważ, że wśród czytelników Alexa mogą być ludzie mieszkający w Norwegii a co więcej pewnie jakaś część czytelników ma tam znajomych i byłaby gotowa powiedzieć im o Tobie i firmie, w której pracujesz.
A skoro czytasz ten blog to wiesz, że Alex jest wielkim orędownikiem kichania :P więc może warto skorzystać bo jestem pewien, że wśród czytelników bloga znajdzie się sporo kichaczy (ja sam znam 2 osoby mieszkające w Norwegii i po lekturze Twojego postu plus ewentualnej wizycie na stronie Twojej firmy z chęcią bym ich o istnieniu Twojej firmy poinformował)
-warto się zorientować co Wasza konkurencja proponuje Polakom(jeśli w ogóle ma ofertę skierowaną do nich) i stworzyć ciekawszą ofertę :)
– pamiętaj, że „marketingowcy z Londynu” pewnie są dobrzy w tym co robią ale to Ty jesteś przedstawicielem grupy docelowej, którą masz się zajmować i to Ty lepiej mimo wszystko tą grupę znasz więc nie daj sobie narzucić genialnych wizji , które według Ciebie po prostu nie będą w tym przypadku pasować (choć mogą się sprawdzić po odpowiedniej modyfikacji)
Życzę Ci wielu sukcesów na nowym stanowisku wielu ciekawych wyzwań i jeszcze większej ilości dobrych pomysłów.
Może za jakiś czas podzielisz się doświadczeniami jak Ci idzie i co działa na polską społeczność w Norwegii? Myślę, że byłyby to bardzo cenne przemyślenia.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Jakub Koperski
Jak widać nie tylko mnie spodobała się historia M.G. :-)
Ciekawym spostrzeżeniem dla mnie jest brak pytań do M.G. o różne szczegóły, np. co w jego działaniu było ważne. Ja starałbym sie skorzystać z takiej okazji :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam serdecznie!
Choc jestem stalym czytelnikiem jakos nigdy nie zdarzylo mi sie komentowac na Twoim blogu az do momentu kiedy to przeczytalem post z ktorym to po czesci sie utozsamiam a mowiac konkretniej z zyciem emigranta na obczyznie.
Zawsze cenilem sobie takich ludzi, ktorzy to nie poddaja sie, ktorzy daza do spelnienia wlasnych marzen, ktorzy wierza we wlasne szczesnie i probuja,probuja i probuja.
Wielki szacun i uklon w strone M.G. na pewno uda Ci sie wykorzystac szanse ktora Ci sie nadarzyla.
Zawsze sie ciesze,jak sie udaje ludziom osiagnac cos wiecej, wybic sie ponad przecietna s szczegolnie rodakom zza granicy.
Tak jak napisalem wczesniej jestem stalym czytelnikiem takze korzystajac z okazji Tobie Alexie tez chcialbym podziekowac za cala prace ktora wkladasz w ten blog, za wszystkie nauki a przede wszystkim za to,ze jestes dobrym czlowiekiem z ktorego to rad chetnie korzystam i staram sie aby moje wlasne zycie tez stalo sie lepsze w kontaktach z innymi ludzmi na codzien.
Dziekuje.
Lukas
Witam serdecznie,
M.G. gratuluję sukcesu! Aktualnie znajduję się w trochę podobnej sytuacji, ale nie jest to sytuacja do końca rozstrzygnięta/zakończona sukcesem jak u Ciebie. Współpracą z moim zespołem (jestem wokalistką,autorką tekstów) jest zainteresowany „pierwszoligowy” manager, w tej chwili deklaruje chęć podjęcia współpracy na 100 %. Sam fakt bycia chętnym do współpracy z nami jest dla mnie niesamowicie budujący i mobilizujący. Wszystkie dokumenty mamy dostać do połowy czerwca, ale myślę, że spotkamy się przed podpisaniem umowy. Cały czas myślę o tym, żeby nie zrobić czegoś co ewentualnie mogło by zmienić jego aktualną decyzję. I tu za radą Alexa chętnie skorzystam z podpowiedzi : co w Twoim działaniu było ważne podczas spotkania/rozmów?
Pozdrawiam
Agata
@Alex,
wydaje mi się, że dużo ciekawsze pytania będzie można stawiać M.G za miesiąc, dwa, za pół roku. Z opowieści wynika, że największe wyzwanie dopiero przed nim, a wówczas pytanie: „Co było ważne w jego działaniu aby im sprostać?” będzie doskonałą okazją do nauki. O ile oczywiście M.G będzie chciał nam na nie odpowiedzieć ;)
Pozdr,
Artur
Przede wszystkim chciałbym na początku wszystkim podziękować za ciepłe słowa pod moim adresem:)
Artur
Słyszałem, że ludzie pod wpływem sukcesu często się zmieniają i to zazwyczaj negatywnie. Dla tego wiem jak ważne jest to by zawsze pozostać sobą. Tu się z Tobą zgadzam w 100%! A co do radości bijącej z mojego listu; cóż, ja naprawdę jestem szczęśliwy z powodu tego co się wokół mnie teraz dzieje :)
Max
„Bycie miłym, uśmiech, otwartość, chęć do pracy i pozytywne wyróżnianie się daje naprawdę wiele.” Nic dodać, nic ująć :) Naprawdę głęboko wierzę w to, że sposób w jaki traktujemy innych ludzi, to jak się do nich zwracamy prędzej czy później zostanie nam tak jakby zwrócone. Dlatego zawsze staram się być miły i otwarty na nowe znajomości. A jak mi ktoś wyraźnie nie pasuje to po prostu wolę zejść mu z drogi niż wdawać się w jałowe dyskusje, i doprowadzać później do nerwowych sytuacji. Oczywiście w zależności od możliwości jakie się posiada w danym momencie bo niestety nie zawsze się udaje uniknąć konfliktu. Ale to już chyba temat na osobną dyskusję :)
Tomek
Już się zaczęło :)
Jakub
Dziękuję bardzo za Twoje rady :)
– Pierwsze za co się zabrałem to właśnie norweskie portale polonijne :) Niestety wymieniony przez Ciebie portal ma podpisaną umowę na wyłączność co do reklam z naszym największym konkurentem na Norweskim runku. Ale są inne portale z którymi już nawiązałem kontakt i mam nadzieję, że uda mi się zainicjować owocną współpracę :)
– Może z czasem postanowię ujawnić swoją tożsamość. Na razie wiem, że jest trochę Polskich menagerów pracujących w centralach firmy w Londynie, Paryżu, Berlinie czy stosunkowo niedawno otwartej centrali w Warszawie:) Nie zdziwił bym się też gdyby któryś z nich czytał ten blog. W sumie to nic złego ale jakoś na razie bezpieczniej się czuję ukryty pod inicjałami :)A jeżeli ktoś chce podyskutować bardziej konkretnie o mojej sytuacji, lub uważa, że może mi w jakiś sposób pomóc to zapraszam do korespondencji: yogi87@onet.eu
– Chyba nawet lepiej już znam ofertę konkurencji niż swoją :P Największym problemem a w zasadzie wyzwaniem bo przecież nie ma problemów tylko wyzwania ( dzięki Alex;) jest właśnie to, że w tej chwili około 90% Polaków korzysta z usług konkurencji… A jest jeszcze 2-3 poważnych operatorów które swoje też by chcieli ugrać. Ja niestety nie mam zbytnio wpływu na naszą ofertę, zajmuję się marketingiem czyli mam promować w jak najefektywniejszy sposób już istniejącą ofertę, ale ta jest na szczęście o wiele lepsza od oferty konkurencji, ponieważ wiadomo, tylko w ten sposób możemy wejść na „Polski rynek”.
Lukas
Wiadomo co nas nie zabije to nas wzmocni ;) Zresztą moje ulubiona łacińska sentencja to właśnie „Per aspera ad astra” No i chyba się sprawdziła :) Choć do gwiazd to jeszcze „troszkę” mi brakuje…
Agata
Tak naprawdę to chyba jeszcze o sukcesie nie mogę mówić. Dopiero otworzyła się przede mną szansa na sukces. A droga do tego sukcesu będzie zapewne długa i nieraz wyboista. No ale nic co przychodzi za łatwo nie sprawia przyjemności…
” co w Twoim działaniu było ważne podczas spotkania/rozmów?”
Chyba to, że nie miałem pojęcia, że po ich finale zajmę takie stanowisko :) Spodziewałem się, że co najwyżej poklepią mnie po plecach, powiedzą „dobra robota” i oddelegują do ponownego rozdawania ulotek ;)
Artur
Oczywiście, że będę starał się odpowiedzieć na wszystkie pytania, aby dyskusja była żywa :) W tej chwili mam przed sobą 3 miesiące trudnej pracy z której zostanę rozliczony. A raczej z której efektów zostanę rozliczony. No ale chyba będzie dobrze ;)
Moją uwagę zwróciło zdanie M.G.: „Zdaję sobie sprawę, że na razie nic nie osiągnąłem, dopiero dostałem szansę”. Naprawdę nic???? Przeczytaj sam, co napisałeś wcześniej :-) To nie jest nic. Za tym niejako Artur Rogowski napisał: „Z opowieści wynika, że największe wyzwanie dopiero przed nim”.
I zgoda, ze za kilka miesiecy będzie o czym opowiadać, co nie zmiania faktu, ze teraz też jest – i to cos bardzo ważnego. Ilu jest młodych ludzi na emigracji (i także w Polsce), którzy w mgnieniu oka z roznosiciela ulotek stają się pracownikami odpowiedzialnymi za taki kawałek rynku? To właśnie jest już osiągnięcie. I ono nie wzięło się z niczego, coś zadziałało. Co?
To, co dalej, będzie konsekwencją tej pierwszej sekwencji zdarzeń, decyzji, postawy, prezentacji siebie, swoich pomysłów etc. Gratuluję. I jestem niezwykle ciekawa szczegółów.
Zwróciłam też uwagę na to, jak bardzo inny jest w tym przypadku proces rekrutacji w stosunku do tego, co powszechne niestety w Polsce. Obie strony stwarzają sobie szanse. Super.
Pozdrawiam, Ewa W
Gratuluje! To bardzo interesujące co napisałeś M.G. W Twoim liscie wyczuwam bombe dobrej energi :) Czy wczesniej miałeś jakiekolwiek doświadczenia w zarządzaniu ludźmi? Co na to Twoi rodzice??
6 lat temu przydarzyła mi się dokładnie identyczna historia w Irlandii. Jednak ja nie wykorzystałam szansy – nie wierzyłam w siebie, nie potrafiłam się odnaleźć, stchórzyłam. Właściwie nawet nie podjęłam wyzwania… i dalej powiedzmy roznosiłam ulotki i wykonywałam nieambitne prace. Nie ma sensu rozpamiętywać, ale szkoda, że wówczas nie wiedziałam tego, co wiem teraz…
Autorowi historii gratuluję. Życzę powodzenia i bardzo jestem ciekawa jak dalej będzie się rozwijać ta historia.
Ten fragment zwrócił moją szczególną uwagę: „Spodobały mu się na tyle, że przedstawił mnie naszemu CEO i poprosił abym powtórzył mu swoje przemyślenia. Ten natomiast następnie zrobił małą telekonferencję z menagerami od marketingu z Londynu. Przedstawiłem im jeszcze raz swoje pomysły po czym zostałem mianowany…” Bardzo pozytywny przykład uczciwego docenienia cudzych pomysłów!!! Niby to powinien być wszędzie standard, ale w warunkach polskich różne ma się doświadczenia i równie dobrze mogę sobie wyobrazić sytuację w innej firmie, gdzie autor usłyszałby od swojego menedżera „dziękuję”, a dalsze prezentowanie jego pomysłów CEO i innym osobom odbywałoby się już bez udziału autora ….
Pozdrawiam
Agnieszka
Tak sie zastanawiam nad jednym. Kazdy opisuje przygode za granica a nikt nie opisal jak mozna konkurowac z Niemcami czy Brytyjczykami czy Norwegami?
To jest klucz. Nie mozemy byc jak to niemcy okreslaja: najemnikami za miske soczewicy!
Boleslaw Prus – „Pacówka” mi sie przypomniala.
Panie Alexie jak z nimi konkurowac?
Ode mnie także gratulacje, MG! Przed chwilą skończyłam czytać Twoją historię i cały czas się uśmiecham, choć wcale nie uważam, żeby była jakaś super bajkowa. To, po prostu, już pewien sukces. I, jak zauważyła Agnieszka M. – norweska uczciwość. Rozwijaj się, Rodaku! Pokaż Norwegom, że Polak potrafi, ale też szanuj ich, jak i oni Ciebie uszanowali. Pomyśl o tym, czego oczekuje firma. Może nie tylko dobrych wyników sprzedaży. To pewnie oczywistości, ale nie należy, moim zdaniem, o nich zapominać. A teraz największa oczywistość: pomyślałam, że najprawdopodobniej biegle mówisz po angielsku (i/lub norwesku). Tym większy mój szacunek dla Ciebie, bo ja uczę się angielskiego już 30 lat, a mimo to, niestety, największe moje obawy, gdybym była na Twoim miejscu, wiązałyby się z komunikacją w obcym języku. A od sprawnej komunikacji zależy bardzo dużo. Nie tylko w biznesie. Nie masz „mojego” problemu? To świetnie. Dla mnie to odległy… the mile stone. Daleko zaszedłeś. Uwierz :)!
Pozdrawiam,
Magdalena
Witajcie,
M.G.
Nie rady, a pomysły tylko :) Swoją drogą masz maila:)
Jak sam widzisz szybko sporo osób weszło do dyskusji może warto faktycznie trochę więcej opowiedzieć JAK przedstawiałeś swoje pomysły, czy korzystałeś (świadomie lub nie) z określonych rad czy postaw, które wyniosłeś z czytania tego blogu.
Jeszcze raz powodzenia
Marek Slusarczyk
Co masz na myśli mówiąc o konkurowaniu z Niemcami Brytyjczykami czy Norwegami? I kto mówi tutaj o byciu najmnikiem za miske soczewicy- skąd te założenia?
Pozdrawiam serdecznie
Mam pytanie. Kiedy zapytali Cię, „czy uważasz, że potrafisz wprowadzić strategię rozwoju firmy wśród polskiej społeczności”, odpowiedziałeś: „tak, oczywiście. jestem najlepszym człowiekiem do tego zadania”, czy powiedziałeś: „no cóż, spróbuję, ale nic nie obiecuję?”. Co ich tak naprawdę przekonało? czy Twoje pomysły, czy wiara w siebie?
Zastanawiam się, co by mnie jako Polaka w Norwegii przekonało do zrezygnowania z obecnego operatora tel. komórkowej i przejścia do jej konkurencji. może jakieś tanie połączenia z Polską w pakiecie?
Wojtek S,
a skąd wziąłeś taki scenariusz rozmowy? Autor napisał tylko :”W piątek menager który mnie zatrudnił poprosił żebym przez weekend pomyślał w jaki sposób mógłbym dotrzeć do Polskich klientów tutaj w Norwegii.”, a nie “czy uważasz, że potrafisz wprowadzić strategię rozwoju firmy wśród polskiej społeczności”. Zakładasz, ze rozmowa przebiegała w taki sposób, zamiast zapytać, jak ona przebiegała? I dajesz tylko dwie mozliwosci odpowiedzi… Zwracam na to uwagę, bo zadawanie tak sformułowanych pytań, jak to zrobiłeś, nie poniesie Cię dalej niż Twoje własne wyobrażenia. A mozliwosci jest przecież znacznie wiecej…
Ja jestem bardzo ciekawa przebiegu faktycznej rozmowy :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewa
Chyba, rzeczywiście mogę powiedzieć, że osiągnąłem pewien sukces :)Po prostu chyba potrzebowałem trochę czasu, żeby to do mnie dotarło. Co zadziałało? Przede wszystkim chyba znalazłem się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. W końcu :)Co jeszcze? Pewność siebie ( jeszcze raz, dzięki Alex:),uśmiech, spontaniczność, no i chyba jakaś doza kreatywności :) Proces rekrutacji rzeczywiście, można powiedzieć odbiegający od naszych Polskich standardów…
Arek
Szczerze powiedziawszy nigdy nie zarządzałem ludźmi ale wczoraj zatrudniliśmy troje Polaków. I mam pełno pomysłów jak tu ich
„zagospodarować” :D A co do rodziców no to nie powiem są ze mnie dumni co jest dla mnie chyba największym powodem do szczęścia. Bo tak naprawdę, wszystko co osiągnąłem to w dużej mierze dzięki nim, bez ich pomocy i wsparcia nie byłbym tu gdzie teraz jestem…
Agnieszka P.
Jeżeli dostałaś taką szansę, to prędzej czy później na pewno coś podobnego się jeszcze Tobie przydarzy, i tym razem bogatsza o 6 lat doświadczeń na pewno to wykorzystasz ;)
Agnieszka M.
No to jest właśnie Norwegia. Wątpię, czy temu menagerowi w ogóle mogło przez chwile przejść nawet przez myśl, żeby przywłaszczyć sobie moje pomysły. To sobie właśnie bardzo cenię w Norwegach.
Marek
Przyłączam się do prośby Jakuba: mógł byś rozwinąć swoją myśl? Bo jestem ciekaw o jakiej konkurencji piszesz.
Magdalena
No rozwijam, się rozwijam ;) W ciągu tego tygodnie zdobyłem chyba więcej cennego doświadczenia niż przez rok pracy w poprzedniej firmie. I tyczy się to też języka. Po tym pierwszym tygodniu czuję się o wiele pewniej w posługiwaniu się angielskim. Choć cały czas trochę się stresuję jak muszę zadzwonić do jakiegoś menagera z Londynu… Co innego rozmawiać z kimś bezpośrednio a co innego przez telefon. Szczególnie, jeżeli menager jest Azjatą :P Jakoś ich akcent czasami bywa trudny do zrozumienia. Dla tego jak widzę, że muszę załatwić sprawę z menagerem o dziwnie brzmiącym nazwisku, piszę po prostu do niego maila zamiast wykonywać telefon :D
Jakub
Moje pomysły naprawdę, nie były jakieś specjalnie rewolucyjne. Chyba rzeczywiście bardziej liczyło się to w jaki sposób je przedstawiłem. I tu chyba podświadomie już skorzystałem z rad Alexa: pewność siebie, uśmiech, żywa interakcja z rozmawiającym, oczywiście odpowiednia mowa ciała, ale to wszystko przyszło chyba jakoś mimowolnie. Warto też dodać, że Norwedzy są świetnymi ludźmi, szczególnie Ci którzy naprawdę dużo osiągnęli (w przeciwieństwie chyba właśnie do większości Polaków, niestety), a poznałem już paru takich gdy jeszcze sprzątałem im ogródki nie tak dawno temu ;)
Wojtek
Myślę, że zarówno moje pomysły jak i wiara w siebie :) Norwedzy, naprawdę mają inną mentalność niż większość narodów. Jak widzą to „coś” w człowieku to dadzą mu szansę. Widocznie we mnie to „coś” dostrzegli :) Nie chciał bym żeby to jakoś nieskromnie zabrzmiało oczywiście…
A co do oferty, to muszę powiedzieć, że mamy ją naprawdę o wiele lepszą od konkurencji :D Ale tak to działa : jeżeli firma przespała okres w którym można było powalczyć o Polaków i robi to z paro letnik opóźnieniem to jedyny sposób w jaki może ich odciągnąć od konkurencji to właśnie po przez lepszą ofertę.
Ufff, trochę się rozpisałem, no ale chciałem każdemu w miarę możliwości odpowiedzieć. Za mną naprawdę ciężki tydzień, dzisiaj miałem kolejny typowo 8 godzinny korporacyjny dzień pracy czyli od 8 do 8 :) A jutro też pracujemy, w niedziele z kolei wypadało by odwiedzić Polskie kościoły i zobaczyć co tam się dzieje ;)
M.G – Bardzo dobrze, ze dzialasz i sie nie poddawaj.
Porazki to tez sukcesy.
To jest pytanie bardziej do Pana Alexa.
Tak sobie mysle (moze nie jak Sokrates czy Arystoteles ale cos chce wypocic rzeby poruszac swoje i wasze szare komorki :)):
– Polacy to bystrzaki o poteznie zanizonej samoocenie. [Prawda]
– Bardzo wysoki indywidualizm (kazdy ciagnie w swoja strone i zebrac 5 polakow do jednego celu jest bardzo trudne). [Prawda]
Wobrazdzie sobie jaka firma by powstala gdyby..?
5 Panow Alexow zebralo sie do zrobienia poteznej firmy, 5 silnych idywidualnosci o poteznej wiedzy i ogromnym doswiadczeniu. Gdyby zebralo sie 5 osob jak Pan Alex i pracowala tylko dla jednego celu.
Toyota? BMW? Napewno cos poteznego.
Tylko nie wiem dlaczego tak sie nie dzieje?
– silny indywidualizm?
– piekne polskie kobiety? :)
To pytanie sobie zadaje i innym. Dlaczego nie mozemy sie mocno zjednoczyc i pracowac wspolnie dla jednego celu jak np Niemcy?
Doszedlem do wniosku na temat sytulacji pogranicza:
– w domu zachowujemy sie inaczej
– w pracy zachowujemy sie inaczej
Na pograniczu struktur (w domu inaczej, w pracy inaczej) rodzi sie bardzo wysoki indywidualizm.
Rowzniez na pograniczku struktur powstaje innowacyjnosc. Polacy sa niesamowici w patrzeinu na rzeczy z innej perspektywy niz np Niemcy, gdzie wszystko jest uporzadkowane dla srednio kazdego niemca. Czy on jest wyksztalcony czy nie. Zawsze wie czego moze sie spodziewac i rozumie aktualna sytulacje w ktorej funkcjonuje.
U nas wiele rzeczy jest poprostu nielogicznych np. duze podatki, wysylanie mlodzierzy na zmywak do angli itd. Ale polacy swietnie sie odnajduja w tej sytulacji. Tworza sobie logiczna strkuture (rodzina, dom, praca za male pieniadze,koledzy) w nielogicznej calosci (prawo, podatki, system zalezosci, nepotyzm).
To jest niesamowite.
Gratuluję! Twoja historia jest naprawdę motywująca. Sama postanowiłam wkrótce wyjechać do Niemiec i trochę się bałam, bo mój niemiecki kuleje. Twój post dodał mi takiego pozytywnego kopa. :) Życzę ci wielu sukcesów. Najważniejsze, żebyś słuchał swojego serca i zachował równowagę pomiędzy pracą, a wypoczynkiem. To się sprawdza w każdej dziedzinie życia. Nie przejmuj się brakiem doświadczenia na podobnym stanowisku. Obserwuj i ucz się od innych. Jestem pewna, że dasz sobie radę. Bo dlaczego nie miałbyś? Mam jedną radę. Kiedyś Alex zapytał mnie dlaczego do szukania pracy zniechęca mnie czytanie ogłoszeń pracodawców. Sama nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Dopiero jakiś czas temu udało mi się dojść do sedna. Czytałam tylko wymagania i myślałam: „Tego nie umiem, na tym się nie znam, z tym sobie nie dam rady”. Zaczepiłam się w szkole językowej i jakoś tak w zawieszeniu pracowałam przez kilka miesięcy aż zmieniłam podejście. Jedna z agencji artystycno-muzycznych poszukiwała pracowników. Zamiast wysłać im CV napisałam kilka projektów, moich pomysłów na rozwój firmy, napisałam co można by poprawić, jak ulepszyć parę rzeczy. Zanim nacisnęłam Wyślij strasznie się wahałam. Wszystko to, co napisałam wydawało mi się totalnie bez sensu. Ale pomysły im się spodobały. Jesteśmy w trakcie rozmów i być może wkrótce podpiszemy umowę i uda mi się zdobyć doświadczenie na stanowisku moich marzeń. Po prostu nie bój się i zawsze dziel się swoimi pomysłami. Może nie wszystkie będą idealne czy trafione, ale mogą być startem dla większych projektów. Szefowie nie gryzą. ;) Trzymam kciuki, daj znać za jakiś czas, jak ci leci w pracy!
Maciej Slusarczyk
Może rzeczywiście powinieneś poczekać na wypowiedź Pana Alexa w sprawie Twoich powyższych pytań, ponieważ, moim zdaniem, w niektórych przypadkach, mają mało wspólnego z tematem przewodnim i trudno powiedzieć czy tutaj neleży się nimi zajmować.
Zanim jednak Pan Alex odpowie, wypowiem się bardzo ogólnie:
Będę cytować Twoje zdania, choć, wybacz, korci mnie, żeby w niektórych momentach nanieść stosowne poprawki…
„- Polacy to bystrzaki o poteznie zanizonej samoocenie. [Prawda]”
Jaka prawda? Czyja to prawda? Moja na pewno nie. Owszem, Polacy bywają bystrzakami, jak i przedstawiciele innych narodów nimi bywają. Nie mogę się jednak zgodzić, że mają potężnie zaniżoną samoocenę. Być może masz na myśli fakt, że Polacy podejmujący pracę za granicą mogą czuć się mniej komfortowo ze względu na trudności w komunikacji, wysokość wynagrodzenia lub konieczność wykonywania prac, w których nie wykorzystują oni całego swojego potencjału. Czy o to Ci chodziło?
„- Bardzo wysoki indywidualizm (kazdy ciagnie w swoja strone i zebrac 5 polakow do jednego celu jest bardzo trudne). [Prawda]”
Znów pytam: czyja to prawda? Dlaczego uważasz, że zebrać 5 Polaków do jednego celu to tak trudne? W Polsce czy za granicą?
Nie bardzo rozumiem o co chodzi w tej Twojej dygresji: „- piekne polskie kobiety?” O co, tak naprawdę, pytasz?
„Doszedlem do wniosku na temat sytulacji pogranicza:
– w domu zachowujemy sie inaczej
– w pracy zachowujemy sie inaczej
Na pograniczu struktur (w domu inaczej, w pracy inaczej) rodzi sie bardzo wysoki indywidualizm.”
Dom i miejsce pracy to nie struktury pogranicza. To normalne, że w domu zachowujesz się trochę inaczej, a inaczej w pracy. Zgadzam się natomiast, że na pograniczu struktur może rodzić się indywidualizm (np. na pograniczu religii i nauki, nauki i doświadczenia, na pograniczu terenowym czyli w strukturach mniejszości narodowych, na pograniczu struktur rodzinnych, czyli w obszarach, w których nie tworzy się pełna rodzina (osoby bezdzietne, single, matki samotnie wychowujące dzieci, konkubinat itd. – choć to kategorie socjologicznie bardzo różne).
„Rowzniez na pograniczku struktur powstaje innowacyjnosc. Polacy sa niesamowici w patrzeinu na rzeczy z innej perspektywy niz np Niemcy, gdzie wszystko jest uporzadkowane dla srednio kazdego niemca. Czy on jest wyksztalcony czy nie. Zawsze wie czego moze sie spodziewac i rozumie aktualna sytulacje w ktorej funkcjonuje.” Nie bardzo rozumiem kogo i za co w tym zdaniu chwalisz/krytykujesz. To, że Polacy są „niesamowici” to chyba komplement, ale tę niesamowitość stawiasz jako opozycję w stosunku do uporządkowania Niemców. Co widzisz złego w tym niemieckim porządku?
„U nas wiele rzeczy jest poprostu nielogicznych np. duze podatki, wysylanie mlodzierzy na zmywak do angli itd. Ale polacy swietnie sie odnajduja w tej sytulacji. Tworza sobie logiczna strkuture (rodzina, dom, praca za male pieniadze,koledzy) w nielogicznej calosci (prawo, podatki, system zalezosci, nepotyzm). To jest niesamowite.”
Nie tylko w Polsce, według mnie, jest aż tak nielogicznie. Inne kraje też mają swoje problemy. A to, że ludzie sobie jakoś w tym braku logiki dają radę, to przymus, według mnie. To, moim zdaniem, wcale nie aż tak niesamowite, jak piszesz :).
Pozdrawiam Wszystkich,
Magdalena
Marek Slusarczyk
Przepraszam, że pomyliłam Twoje imię, zwracając się do Ciebie per: „Maciej”. To pośpiech, Marku :).
Co skłoniło, tak naprawdę, tych ludzi do tego by powierzyć Ci tak odpowiedzialne stanowisko? Czy sam fakt, że jesteś Polakiem i miałeś dobry pomysł był wystarczający?
Jaki to był pomysł, jeśli można wiedzieć, czy faktycznie miałeś dokładne wyobrażenie jak go zrealizować?
Marek Slusarczyk
Pytanie skierowałeś do mnie, więc ja pozwole sobie ustosunkować się do kilku Twoich tez :-)
Gdyby się zebrało 5 Alexów, to nie wiem czy rezultat byłby tak dobry. Siłą organizacji, szczególnie w dzisiejszym świecie jest jest różnorodność, a nie 5 razy to samo.
Piszesz: „…niz np Niemcy, gdzie wszystko jest uporzadkowane dla srednio kazdego niemca. „
Ciekawe na podstawie jakich źródeł opierasz to stwierdzenie :-)
Piszesz: „U nas wiele rzeczy jest poprostu nielogicznych „
W każdym kraju, w którym mieszkałem były nielogiczności, często naprawdę można było złapać się za głowę.
Dalej: „duze podatki „
Ha, ha, dla mnie Polska jest prawie rajem podatkowym (tylko 19% PIT niezależnie od dochodów, gdzie masz tak na Zachodzie?)
Dalej: „Tworza sobie logiczna strkuture (rodzina, dom, praca za male pieniadze,koledzy) „
Jeśli to nazywasz logiczną strukturą….. :-)
Co do reszty to poczytaj co napisała Ci Magdalena
Pozdrawiam
Alex
M.G. – serdeczne gratulacje! Wspaniale się czyta Twoją historię, bo pozwala uwierzyć, że „Amercian Dream” nie musi być jedynie scenariuszem filmowym, może być również zdarzeniem życiowym.
Mam kilka spostrzeżeń związanych z Twoją opowieścią:
1. Dotąd nikt nie zwrócił uwagi, że zostałeś Marketing Executive nie mając nawet dyplomu magistra (powodzenia na obronie w czerwcu! ;-). Potwierdza to jedynie, że tradycyjne podejście studia-dyplom-świetna praca to coraz mniej realny scenariusz. Za wielu jest teraz absolwentów, a i studia odbiegają od realiów rynku. W efekcie często po ich zakończeniu następują bolące poszukiwania pracy i poprzestanie na zadowoleniu, bo znalazło się cokolwiek, często za nieszczególnie wysokie wynagrodzenie. Alex na ten temat wiele pisał na swoim blogu. Pisał też, aby się wychylać. I Ty M.G. to właśnie zrobiłeś! Jesteś namacalnym przykładem, że to podejście może Cię zaprowadzić dalej niż wspomniane podejście tradycyjne.
2. Myślę, że wychyliłeś się opuszczając posadkę w korporacji i podejmując ryzyko emigracyjnego życia. W momencie, gdy wyjeżdżałeś wszystko było niewiadomą. Nie każdego stać na taką zmianę… Nie każdy jest gotów zostawić pracę biurową na rzecz pracy fizycznej. Ty byłeś. W efekcie, zyskałeś więcej niż miałeś wcześniej. Chcę jednak podkreślić, że nie jest to scenariusz, który zdarza się często. Gdy słyszę opowieści o Rodakach na emigracji, często słyszę, że ludzie całymi latami wykonują tę samą pracę. Pracują na budowie, w restauracji, etc. Może to lubią, a może nie próbują tego zmienić. I sądzę, że o wiele częściej to drugie…
3. Ty to zmieniłeś, ale pomogły Ci – oprócz: Twojej odwagi w podejmowaniu ryzykownej decyzji o pozostawieniu biurowej pracy w Polsce i podjęciu fizycznej pracy w Norwegii i Twojej determinacji w nie poddawaniu się mimo pojawiających się przeciwności (trudne miesiące luty i marzec) także czynniki sprzyjające z zewnątrz: podejście i otwarcie Norwegów na pracowników, ale przede wszystkim manager, który poprosił Cię abyś przez weekend pomyślał, jak firma może dotrzeć do Polaków w Norwegii (Wspominałeś, że byłeś jedynym Polakiem, który dla nich pracował – wydaje się więc logiczne, że pytanie skierowano do Ciebie. Nie jestem pewna, czy w Polsce pytano by – wybacz – pracownika szeregowego o strategie poszerzenia rynku… Być może w nowatorskich firmach, a nie skostniałych molochach?). Ten człowiek jest tutaj bardzo istotnym elementem. To nie Ty bowiem poszedłeś do niego z pomysłem, a on zlecił Ci zadanie stanowiące trampolinę, dzięki której mogłeś się wybić. Owszem, to Ty stworzyłeś odpowiednie warunki, aby takie zdarzenie mogło mieć miejsce (decyzja o wyjeździe, podjęcie pracy roznosiciela ulotek), a także wykorzystałeś szansę (przemyślałeś temat i byłeś na tyle kreatywny i przekonywujący, że natychmiast zmieniłeś swoje stanowisko w firmie), jednak sądzę, że łut szczęścia również odgrywał tutaj swoją rolę.
Zaznaczam, że zawsze, gdy słyszę, iż komuś się udało (czyli „samo się stało”), bo miał szczęście – protestuję. Sądzę, że mamy olbrzymi wpływ na to, aby prowokować szczęście (oczywiście mówię o ludziach w pełni decyzyjnych, żyjących w wolnym kraju). I Ty M.G. stworzyłeś odpowiednie warunki, aby szczęście Cię mogło dosięgnąć :)
Przeczytałam Twój list kilka dni temu. To był bardzo dobry moment. Od kilku miesięcy rozważam bowiem wyjazd za granicę i rezygnację z – wydawałoby się – niezłej, ciepłej posadki biurowej. Sprawę dokładnie przemyślałam i dzisiaj złożyłam wypowiedzenie. Wyjeżdżam pod koniec czerwca z zamiarem podjęcia tzw. easy-job. I będę kreować swoją rzeczywistość tak, aby stwarzać szanse i potrafić je wykorzystać.
Twoja historia napawa optymizmem :)
Życzę Ci powodzenia w dalszych działaniach i satysfakcji z wykonywanej pracy. Wielu czytelników wspominało, że chętnie poczytają, jak Ci się dalej wiedzie. Przyłączam się do tych głosów.
Pozdrawiam serdecznie!
Marysia
Marysiu, co to jest „easy-job”?
Pozdrawiam
Agnieszka
Cześć Agnieszko,
Doprecyzowując: prace, określone przeze mnie jako „easy jobs”, są to prace, które nie wymagają specjalnych kwalifikacji (np.: osoba zmywająca naczynia w restauracji, osoba sprzątająca biura/domy, wykonujący proste prace budowlane, itp.).
Pozdrawiam Cię,
Marysia
Doprecyzowując: prace, określone przeze mnie jako „easy jobs”, są to prace, które nie wymagają specjalnych kwalifikacji (np.: osoba zmywająca naczynia w restauracji, osoba sprzątająca biura/domy, wykonujący proste prace budowlane, itp.).
Przepraszam za podwójną odpowiedź :)
Marysiu, dziękuję za odpowiedź. Zaciekawiło mnie to określenie, bo wcześniej nigdy go nie słyszałam. Mam nadzieję, że Ci się powiedzie.
Pozdrawiam :)
Agnieszka
Bardzo proszę, Agnieszko. Szerszych informacji możesz zasięgnąć wpisując w wyszukiwarkę „list of easy jobs” (nie podaję linka, bo przyznam, że nie pamiętam, czy na blogu Alexa jest w tym zakresie zupełna swoboda). Dziękuję za życzenia powodzenia! :)
M.
M.G. Gratulacje. Tak trzymaj! Powodzenia.
@Marysiu: Jeżeli znasz język kraju do którego wyjeżdżasz i masz skończone studia w Polsce (zakładam, mogę się mylić, że masz gdyż pracujesz w biurze) próbuj jak najszybciej jeżeli nie jeszcze przed wyjazdem coś powyżej „easy-job” ustrzelić. Im szybciej tym lepiej. Z moich obserwacji wynika, że duża część rodaków (nawet wykształconych) wsiąka mentalnie w „easy-jobs”, wpada w swego rodzaju tunel, i tak kończy. Nie dopuść do tego!
Życzę również powodzenia!
Paweł,
Dziękuję za sugestie. Odpowiedź na Twoje założenia brzmi „tak”. Przykład M.G. świadczy o tym, że na całe szczęście nie każdy wpada w tunel :) I swoją drogą to, co napisałeś, nasuwa mi pytanie do M.G.
M.G.,
Z jakimi zamiarami, założeniami, planami wyjeżdżałeś do Norwegii?
Pozdrawiam,
Marysia
M.G – dzięki że zgodziłeś się opublikować swoją historię. Jest bardzo inspirujaca.
Sam byłem w podobnej sytuacji w Anglii i kluczem do sukcesu było przełamanie barier, które sam sobie stawiałem (część kompleksów przywiozłem tam z Polski:-). Szczerze życzę Ci nezłomnej wiary we własne siły.
P.S W komentarzach ktoś wspomniał, że miałby barirę jezykową w komunikacji za granicą. Osobiście miałem tysiące wpadek językowych w praktyce za granicą i były to najlepsze lekcje, więc nie bójmy się robić błedów. Polecam rozmowę w praktyce np. tel. z dowolnym zagranicznym biurem obsługi klienta. Internet też pozwala komunikować się z kimś po drugiej stronie Planety.
Pozdrawiam, Grzesiek