Większość z Was zna definicję słowa coworking –kiedy ludzie pracują niezależnie w tym samym pomieszczeniu. Ja jak zwykle wiele rzeczy robię inaczej i dlatego w moim wypadku wygląda to następująco:
Dwójka osób, z których każda jest w czymś w miarę dobra, spotyka się w lokalu i przez pewien czas pracują wspólnie nad problemem jednego z rozmówców, a potem nad wyzwaniami drugiego. To jest nie tylko okazja, aby skorzystać z wiedzy, pomysłów i kontaktów partnera, ale też sympatycznie i pożytecznie spędzić razem czas. Dla mnie ten aspekt towarzyski jest bardzo istotny, przecież mógłbym dokupić każdą potrzebną mi usługę, ale tak fun factor jest znacznie większy. Do tego chętnie umożliwiam sympatycznym młodym ludziom dostęp do w miarę zaawansowanych rozwiązań z mojej „działki”, na co normalnie nie mieliby szans.
Często robię to nawet jednostronnie, ostatnio kiedy pewien Kolega zaproponował mi pomoc, a ja znalazłem lepsze rozwiązanie, to po prostu zaprosiłem go na kawę i ponad godzinę ćwiczyłem jak konkretnie rozmawiać w firmie, do której chciał się dostać :-) Od czasu do czasu robię to profesjonalnie dla osób starających się o topowe stanowiska na poziomie zarządów krajowych i dyrekcji europejskich, więc chyba jestem i w tym temacie dość kompetentny :-)
Generalnie zarówno ja, jak i partnerzy takich spotkań mamy bardzo dobre doświadczenia z tym podejściem. Jak na razie jedyna „wpadka” miała miejsce, kiedy po pewnym okresie dość jednostronnego wsparcia z mojej strony zostałem „porzucony” w chwili, kiedy wreszcie ja czegoś potrzebowałem (chodziło o wsparcie marketingowe).
Jako ciekawostka, przyczyną zerwania współpracy było opublikowanie przeze mnie latem poniższego postu na Facebook:
A uzasadnienie brzmiało:
„Sposób prowadzenia Twoich zabiegów promocyjnych znacznie odbiega od wyznawanych przeze mnie wartości.”
Oczywiście mail bez słowa „dziękuję” lub tym podobnym. Biorąc to pod uwagę dobrze, że tak się stało i dobrze że względnie szybko :-) To był jedyny negatywny przypadek w ciągu ostatnich 7 lat.
Tak wiec, jeśli umiesz coś ciekawego (nie musi to być poziom mistrzowski) i chcesz się pobawić w taki coworking uzyskując przy tym dostęp do mojego know how, to się odezwij na maila pisząc COWORKING w temacie, a w tekście jakie know-how możesz przynieść ze sobą. Z tego może zrobić się coś ciekawego („coworker” o najdłuższym, prawie siedmioletnim stażu zawsze może do mnie zadzwonić jak coś potrzebuje) o fun factor już nie mówiąc.
Zdziwilibyście się, jak szeroki jest zakres różnego rodzaju eksperymentów, gdzie przydałoby mi się takie wsparcie.
Na szybko np. przydałoby mi się wsparcie marketingowe mojej książki :-), albo kogos, kto ma opanowane Premiere Elemenst, lub generalnie know how z zamieszczania video na YouTube. Sam nauczyłem się sporo korzystając z internetu, ale zdaje sobie sprawę z moich luk w tym zakresie.
I wszystko inne, co przychodzi Wam do głowy, nie musi być bardzo praktyczne (ostatnio np. interesuje mnie współczesna astronomia)
Jacyś chętni? :-) Zapraszam! Piszcie na kontakt(at)alexba.eu
PS: Jak dobrze pójdzie, to jest to jeden z ostatnich postów, który ukazuje się bez wersji wideo i audio :-)
Ale to takie ładne zdjęcie! I dobrze ilustruje sukces w relacjach międzyludzkich :) Niekoniecznie dosłownie. Może oznaczać odsłonięcie umysłu, duszy, osobowości.
Alex,
Bardzo mi się podoba ten wizualny zabieg promocyjny! To jest przecież esencja życia, jak to mówił Maslow. :)
Poproszę o więcej, jeżeli znajdują się schowane przed oczami ludzi, którzy nie korzystają na co dzień z mediów społecznościowych.
Pozdrawiam serdecznie,
Sokole Oko
Alex , zastanawiam się czy warunkiem udanego coworkingu jest działanie na rożnych polach? Czy moze zaistnieć udany coworking i wymiana gdy działamy w tej samej branży, przy tym samym lub rożnym doświadczeniu ? Wydaje sie ze bedzie duzo ciężej bo ryzykujemy podzieleniem sie z know how z konkurencja i lepiej szukać aliansów z innymi.
Zastanawiam się nad tym zdjęciem. Jaki byłby jego odbiór, gdyby nie było na nim bielizny i czy straciłoby przekaz. W moim odczuciu to właśnie bielizna sprawiła, że opisany kolega zaczął myśleć o wyznawanych przez niego wartościach ;) i trochę się chyba zagalopował w zbyt gwałtownej reakcji. Jego strata.
Wracając do promocji i samego zdjęcia. Z tym hasłem, szampanem, truskawkami i książką i tak uważam, że przekaz byłby jasny i czytelny dla odbiorcy, a ponadto zdjęcie pozostawiałoby większe pole do interpretacji. Szampanem można uczcić sukces w różnego typu relacjach, piasek, plaża, relaks, przyjemność – też fajnie. No i truskawki – jeszcze bardziej sugerujące konkretną intencję i fajnie, bo dodają pikanterii, o którą chyba chodziło. I na tym bym chyba skończyła. Bo bielizna już może budzić sprzeciw w odbiorcy, jest chyba zbyt jednoznaczna.
A właśnie, a dlaczego nie slipki? ;)
Nie piszę o moich osobistych odczuciach, staram się zanalizować fotkę z poziomu różnego odbiorcy, zakładając, że właśnie do różnego odbiorcy chcesz z promocją trafić.
Z ciekawości, Alex, sam robiłeś fotkę i dobierałeś elementy czy ktoś to projektował? Jeśli chcesz, odpisz tutaj lub na maila. Chętnie poznam Twoją opinię na ten temat. :)
Pozdrawiam,
Adka.
Filip,
Po części podzielam Twoje obawy, jednak ludzie są tak różni, że można czerpać garściami, nawet z osób, które wydają się być dla nas największą konkurencją. Oczywiście wolę spotykać się z lepszymi od siebie, w mojej dziedzinie. Ale nie zawsze jest to wykonalne.
Lubię chodzić do znajomego muzyka, malarki czy programisty. Każda z tych osób (inna tematycznie ode mnie), w jakiś sposób, inspiruje do działania. Niekoniecznie na płaszczyźnie technicznej, bo przecież robię coś zupełnie innego. Sprzedają pewne patenty, które działają uniwersalnie.
Wg mnie, i nie tylko mnie, jak się okazuje także na blogu Aleksa, najpotężniejszym know-how, w przypadku większości działalności, są właśnie relacje. Za te umiejętności, mógłbym oddać 99% zasobów, które posiadam. Ten „marny” 1% (relacji), to jest bardzo dużo.
Ktoś jest inspirujący, jednak nie nabywam umiejętności, słuchając o jego doświadczeniach, mimo że jest to solidna dawka wyselekcjonowanej wiedzy praktyka. Żebym obawiał się konkurenta, z którym się spotykam, musiałbym być lepszy w relacjach i mieć chęci do przekazywania tychże umiejętności. :)
Poza tym, za chwilę wszystko może się odwrócić, w życiu, w pracy – w mgnieniu oka. Ostatnio znajoma, która straciła pracę w bardzo dobrej firmie, poszła od razu do konkurencji, która była jej najbardziej uszczypliwą solą w oku. Teraz mają chęci do wzajemnej inspiracji. :)
Pozdrawiam,
Sokole Oko
Świetny pomysł. Alex, co sądzisz o podobnej inicjatywie dla układu uczeń-mentor? :)
Gdyby to zdjęcie miało obrazować coworking to oprócz dwóch kieliszków, dwóch truskaweczek i damskiej bielizny powinny się na nim znaleźć jeszcze męskie gacie. Ciekawe czemu ich tam nie ma…
Myśle, że za dużo niepotrzebnych detali może powodować chaos w projekcie. :)
Spokojnych Świąt i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Pozdrawiam,
Sokole Oko
Fiuuu… W połowie książki już fruwa bielizna. Poproszę o fotkę ilustrującą co będzie gdy przeczytam całą? ;)
Pierwszą moją reakcją na opisane przez Cieie okoliczności „porzucenia”, było „oddzwonienie” mi w głowie, pewnej maksymy – jeśli czegokolwiek oczekujesz od ludzi, prędzej czy później cię rozczarują.
A zaraz potem przypomniał mi się fragment polskiego kanonu fotografii aktu:
„Granica {…} znajduje się u odbiorcy. Sami stajemy się odpowiedzialni za sposób w jaki na rzeczy patrzymy. Wszystko zależy od tego, jaki zrobimy z naszego patrzenia użytek, bo wszystko jest czyste pod spojrzeniami czystych.”
Dziękuję wszystkim, którzy napisali mi maile z propozycjami coworkingu, niektóre były bardzo egzotyczne :-) Wszystkim odpisałem na priv. Przy okazji zastanowię się, z można wspólnie zrobić.
A teraz wracając do komentarzy:
Katarzyna Skawran
W pełni się z Tobą zgadzam, co nie zmienia faktu, że było ono powodem porzucenia mojego projektu
Sokole Oko
To była dość jednorazowa, spontaniczna akcja :-)
Filip
Pewnie można robić coworking z kimś, kto ma podobny zakres kompetencji/zainteresowań. Z drugiej strony prawdopodobnie największą synergię osiągniemy przy różnych branżach/zakresach
Ada Kupidura
Post jest o coworkingu, więc tylko krótko o zdjęciu.
1) To nie kolega się zagalopował, lecz koleżanka.
2) Pomysł tego zdjęcia (i część rekwizytów) pochodził od znajomej, samo zdjęcie zrobiłem ja.
3) Brak slipków na zdjęciu wynika z doraźnego braku atrakcyjnego rekwizytu tego rodzaju :-)
4) Całość, jak większość moich przedsięwzięć pozazawodowych była pomyślana jako dobra zabawa
Sokole Oko
Dziękuję za ciekawy komentarza na temat wypowiedzi Filipa
Monia
Dobrzy mentorzy zazwyczaj mają już jakiś uczniów, ich ilości nie można powiększać dowolnie. Ilość coworkerów tak.
r-next
Dziękuję za komentarz o zdjęciu :-) Co powiesz o głównym temacie postu?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jeszcze Magda Lena
Zdjęcie nie jest ilustracją coworkingu :-) (do tego miałbym lepsze :-)
To po prostu powód, dla którego „porzucono” mój projekt
Alex, w kwestii meritum planowałem do Ciebie wysłać prywatnego maila (jakoś po nowym roku), bez potrzeby anonsowania go tutaj :)
Rozumiem. Może osoba, która porzuciła ten projekt po prostu bierze przykład z Twoich porad i uznała, że powinna wyeliminować Cię ze swojego życia. W podsumowaniu roku 2014 w natemat pisałeś, że wystarczą ci dwie niesatysfakcjonujące interakcje z jakąś osobą, żebyś jej więcej w swoim życiu nie chciał.
Reklamowanie czegokolwiek przy pomocy damskiej bielizny może u niektórych wywoływać zażenowanie. Może to był już ten drugi przypadek.
R-next
To poprostu napisz do mnie :-)
Dziś mam juz pierwsze spotkanie z nowym coworkerem :-)
Magda Lena
Zapewne było tak, jak piszesz. Ja też musze z tym zyć, że niektórzy ludzie eliminują mnie ze swojego życia. Równe prawa dla wszystkich :-)
Pozdrawiam
Alex
PS: Pisałem już, że ten pomysł z bielizna wymysliła kobieta, nie ja?
Pisałeś oczywiście, że pomysł pochodził od kobiety, ale to w moim odczuciu nic nie zmienia. Musiał Ci się przecież spodobać skoro opublikowałeś to zdjęcie.
Magda Lena
oczywiście, że mi się spodobał :-)
A mi się to zdjęcie nie podoba. Nie jestem pruderyjny ani nie kłóci się to z moimi wartościami ale… to zdjęcie kojarzy mi się z mężczyzną prezentującym swoje „zdobycze” co mi się nie podoba ani gentelmenowi nie przystoi ;)
Przejrzałem facebooka i nie znalazłem tego zdjęcia więc nie wiem jaki był szerszy kontekst i czy był ale sam Aleksie napisałeś posta na blogu o nieprecyzyjnej komunikacji (również na facebooku) – i z tego zdjęcia można taki wniosek wyciągnąć o prezentowaniu „zdobyczy”.
A z drugiej strony oczywiście wiem z innych postów na blogu, że raczej Alex nie jest tego rodzaju przedstawicielem płci męskiej więc mogłoby się to w moim mniemaniu wpasować w kategorię „nieprecyzyjna komunikacja” :)