Powyższe pytanie zadaję czasem szkoleniach, które prowadzę.
Całe nasze „szkolne” życie uczono nas, że im bardziej „wyrafinowanie” (czytaj skomplikowanie, z użyciem wielu „uczonych” słów) będziemy się wyrażać, tym lepiej. Jeśli w wypracowaniu używaliśmy wielu dlugich, rozczłonkowanych zdań, to zazwyczaj dostawaliśmy wyższą ocenę. W życiu też się często zdarza, że ktoś kryje swoją niewiedzę, bądź niepewność za niezrozumiałym „naukowym” językiem, a gawiedź otwiera szeroko usta i kiwa głowami z podziwu (ale bez zrozumienia) :-)
Dodajmy do tego właściwą dla polskiej mentalności obawę przed mówieniem drugiemu człowiekowi wprost o co nam chodzi, a będziemy mieli powód, dla którego wielu z nas ma dość poważne kłopoty z przekonaniem innych, a większość prezentacji i wykładów mogło by być z powodzeniem sprzedawanym w aptekach, jako skuteczny środek na bezsenność :-)
Gorąco zalecam Wam przemyślenie tej sprawy i uważną obserwację jak robią to różni ludzie dookoła. To wszystko po to, aby wyostrzyć Wasze postrzeganie, które będzie Wam potrzebne, aby popracować nad swoją własną komunikacją.
Następnym etapem będzie staranie, aby w codziennej praktyce używać jak najprostszego i klarownego języka.
Zapamiętajcie akronim KISS czyli:
Keep
It
Short &
Simple
Jeśli będziemy dbali o to, aby nasze wypowiedzi były w miarę zwięzłe i skonstruowane prostym językiem, to na ogół ich siła przekonywania będzie większa (sprawdzone!!)
Oczywiście, tak jak powiedział Einstein „wszystko należy uprościć tak, jak to jest możliwe….. ale nie bardziej” musimy uważać, aby nie przesadzić :-)
Zdarzyło mi się kiedyś słyszeć absolwenta wyższej uczelni mówiącego „Heee???” (co miało oznaczać: „co chcesz przez to powiedzieć”). Ten osobnik posunął się trochę za daleko :-)
PS: Powyższe dotyczy specjalnie naszych wypowiedzi mówionych. Jeśli chodzi o wyrażanie się na piśmie, to sam dopiero nad sobą pracuję :-)
O, to ciekawe, bo ja znam tłumaczenie KISS jako „Keep It Simple, Stupid” ;) (link: http://komarnicki.blogspot.com/2006/09/zasada-kiss-w-projektowaniu.html) W sumie wychodzi na to samo, ale Twoja nazwa jest bardziej „poprawna politycznie” :)
Co do tego o czym piszesz, to postaram się wprowadzić :)
Co do KISS, mi osobiście bardziej podoba się rozwinięcie Keep It Simple, Stupid :)
Paweł, hmm
Ta inna wersja jest po prostu nieprzyjazna, wywyższająca mówiącego. Tak dodają sobie animuszu cieniasy wszelkiego rodzaju (wybaczcie ten kolokwializm :-))
Jak jesteś naprawdę dobry, to nie ma potrzeby tego robić, stąd „Keep It Small and Simple”
jak już chcesz to robić całkiem dobrze w komunikacji z innymi to stosuj: „Keep It Sweet and Simple” :-)
PS: Do Pawła – nie znałem Twojego postu, jest ciekawy.
Alex, obie wersje tlumaczenia sa ciekawe, do wykorzystania w roznych sytuacjach.
nie przesadzaj z „cieniasami”, itp. pozostawmy sobie troche humoru do wykorzystania ;)
Koza
Ja nie przesadzam, nigdy, przenigdy nie wypowiadaj się w stosunku do innego człowieka w pogardliwy dla niego sposób.
Moja dobra rada: chcesz wykazać się humorem, to śmiej się z siebie samego. Ja tak robię, chyba że jesteśmy w specjalnej sytuacji treningowej, ale to inna historia.
pogardliwy? to naduzycie. wiecej, to generalizowanie na temat stosunkow miedzyludzkich ;)
Koza
Spójrz na to ze strony odbiorcy. Czasem warto zastanowić się jak nasze,pozornie niewinne, „żarty” i sformułowania lądują w odczuciach rozmówcy.
Dlatego zdecydowanie podtrzymuję moje zalecenie.
czasem warto, warto nawet czesto – i tu masz racje.
zastanowic sie jednak nalezy nad generalizowaniem, slowa typu „zawsze” maja trudny zywot ;)
zgadzam sie z:
„Ja nie przesadzam, nigdy, przenigdy nie wypowiadaj się w stosunku do innego człowieka w pogardliwy dla niego sposób.”
a nie zgadzam sie z generalizowaniem w stylu:
„Ta inna wersja jest po prostu nieprzyjazna, wywyższająca mówiącego. Tak dodają sobie animuszu cieniasy wszelkiego rodzaju (wybaczcie ten kolokwializm :) ).”
Koza
Masz rację :-)
Powinienem był napisać: „Tak, w opinii mojej i sporej grupy ludzi na poziomie, których znam, dodają sobie animuszu cieniasy wszelkiego rodzaju (wybaczcie ten kolokwializm :)”
teraz mamy precyzyjnie to, co chciałem powiedzieć :-)
Całokształt tej myśli (bycie miłym dla innych ludzi zawarłem tutaj
Zgadzam się w 100% Sam zazwyczaj chciałem aby moje wypowiedzi wzbudzały podziw ze względu na ich złożonośc i trudne słowa, niestety zazwyczaj ludzie nie rozumieli o co mi chodzi bądź przestawali chcieć rozumieć w połowie zdania i później tylko przytakiwali. A jeśli chodzi o prostote to np. sławny tak w polskim e-biznesie Majewski, który wszystkie swoje artykuły upraszczał tak jak to sie ma w USA gdzie trzeba zazwyczaj powtarzać kilka razy aby ludzie zrozumieli. No i mu się udało. A zresztą potęga prostoty to przecież Google czy Windows.
Pozdrawiam, świetny blog:).
Ja jakoś nigdy nie spotkałem się z tym, ze im bardziej uczonych zwrotów używałem tym wyższe oceny dostawałem. Wręcz przeciwnie. Tak więc chyba trochę zgeneralizowałeś Alex :)
Co do przekonywania to uważam:
przekonać = pokonać, albo jest bardzo blisko pokonać, a nie o to przeważnie chodzi. Ja wolę przedstawić swoje argumenty, ale tak, żeby druga osoba nie poczuła się osaczona, wyśmiana czy coś w tym stylu. Dzięki temu, uważam, osoba pozna moją stronę medalu i bardzo możliwe, że ją zaakceptuje. I nie chodzi o przekonanie tylko pokazanie tej innej strony. Przekonanie pozostawia taką smutną świadomość, że się myliliśmy w jakiejś kwestii, albo, że nasz sposób patrzenia nie był dość dobry.
Alex napisałeś, że:
„Powinienem był napisać: “Tak, w opinii mojej i sporej grupy ludzi na poziomie, których znam, dodają sobie animuszu cieniasy wszelkiego rodzaju (wybaczcie ten kolokwializm :) ””
zaprzeczasz teraz sam sobie, bo oto pokazujesz, że te osoby (Koza na przykład) nie są na poziomie, bo uważają inaczej. Wiem, że teraz możesz napisać kolejne sprostowanie/wyjaśnienie, ale to już zostało napisane i nie zniknie, nawet jak wykasujesz.
Co do zasady KISS znam ją w tej drugiej wersji, której nigdy nie uznałbym za obraźliwą dla mnie. Raczej jako prztyczek w nos, takie szturchnięcie kumpla z większym doświadczeniem. Twoja wersji też mi się bardzo podoba bo jest bardziej „czysta”, dzięki czemu zyskuje na sile :)
Zawsze do tego co napiszesz podchodzę z dużą dozą krytycyzmu, dlatego, że przeważnie piszesz „z ambony”: „na pewno przyda Wam się”, „przemyślcie to sobie”, „spróbujcie zastosować…”, „odkryjecie, że”. Jakoś zawsze ton mentora mnie odstręczał :) W każdym razie poruszasz ciekawe tematy (trochę płytko i pobieżnie, ale dajesz materiał do własnych przemyśleń).
Mam nadzieje, że nie odbierzesz tego wpisu jak atak na Twoją osobę, bo to Twój blog i możesz go pisać jak Tobie się podoba, ja mogę tylko skomentować :) Co niniejszym uczyniłem :]
Pozdrawiam
Jelcz
Witaj na blogu :-)
Dziękuję za słowa uznania, cieszę się że najwyraźniej też należysz do zwolenników prostoty.
Walth
Dziękuję za interesujący i obszerny komentarz, który z pewnością zasługuje na równie wyczerpującą odpowiedź.
Zacznijmy od końca . Jeśli przy tym blogu jest możliwość komentowania, a ja zachęcam do korzystania z niej, to oznacza zaproszenie do dyskusji. A w dyskusji mogą się przecież pojawić różne opinie, niekoniecznie zgodne z moją. Jeśli dobrze przeszukasz ten blog to znajdziesz takich trochę i to dobrze, bo ich starcie poszerza horyzonty nam wszystkim. Dopóki są one w miarę na temat i bez ordynarnych wyrażeń (raz tylko się coś takiego zdarzyło), to są one mile widziane, niezależnie czy są po mojej myśli, czy też nie. Nie mam żadnego problemu popolemizować z nimi „przy otwatrej kurtynie”, co kilkakrotnie robiłem, też z Tobą, za co Ci szczerze dziękuję.
To dobrze, że podchodzisz do wszystkiego tutaj z dużą dozą krytycyzmu. Do tego też zachęcam przy wielu postach, które się tutaj ukazują. To ma być miejsce spotkania światłych, myślących ludzi, którzy szukają inspiracji, a nie kultu :-)
Zgadzam się, że poruszam tutaj tematy w dość powierzchowny sposób. Też się nad tym zastanawiałem. Widzisz, sęk w tym, że prowadzę dość bujne i ciekawe życie w tzw. realu, stąd pula czasu, jaki jestem gotów spędzać przy komputerze jest ograniczona. W takiej sytuacji miałem dwie opcje: nie pisać tego blogu wcale, albo pisać tylko takie powierzchowne „podrażniacze umysłu” :-) Zdecydowałem się na to drugie i sądząc po korespondencji, którą otrzymuję, kilka osób ma z tego jakiś pożytek. Ma to oczywiście tę wadę, że jeśli ktoś zna mnie tylko z tego blogu, to może odnieść wrażenie, że jestem nieco powierzchowny, ale jakoś z tym muszę żyć :-)
Jeśli chodzi o stosowane prze mnie sformułowania, to ponieważ ten blog nie jest nastawiony na maksymalną popularność, lecz na użyteczność, to tym razem Ty musisz jakoś to przeżyć :-) Wiesz, w myśl starej amerykańskiej zasady „take it or leave it”.
W komentowaniu mojej wypowiedzi o „cieniasach” popełniłeś chyba mały błąd logiczny wynikający zapewne z niedokładnego jej przeczytania (co widać w Twoim wytłuszczeniu). Ja napisałem: „w opinii mojej i sporej grupy ludzi na poziomie, których znam „. Wynika z tego, że istnieje pewna grupa ludzi na poziomie, którą znam i ci ludzie są tego samego zdania co ja. Nie oznacza to przecież, że tylko ludzie, których znam, bądź którzy podzielają tę opinię są na poziomie, nieprawdaż?
Jak więc doszedłeś do wniosku: „zaprzeczasz teraz sam sobie, bo oto pokazujesz, że te osoby (Koza na przykład) nie są na poziomie, bo uważają inaczej.„??
Napisałeś też: „ale to już zostało napisane i nie zniknie, nawet jak wykasujesz.”
Po pierwsze to nie kasuję moich wypowiedzi. Zdarza mi się poprawiać literówki (mam tutaj komputer z klawiaturą US, a piszę w ciemno w Polskiej 214), poważniejsze błędy stylistyczne (czasem z rozpędu używam obcej językowi polskiemu składni:-)), czasem o zgrozo nawet ortograficzne, ale znaczenie pozostaje takie samo. Najwyżej pisze wyjaśnienie w komentarzu albo nawet nowym poście (patrz „Stabilizacja”).
Teraz przejdzmy do meritum.
O tej odmiennej od mojej interpretacji akronimu KISS piszesz: „Raczej jako prztyczek w nos, takie szturchnięcie kumpla z większym doświadczeniem.”
Właśnie o to mi chodzi, to jest prztyczek i szturchnięcie a nie każdy lubi być szturchanym. Weź pod uwagę fakt, jak wielu ludzi ma bardzo kruche poczucie własnej wartości i takie działanie łatwo może być odebrane niezgodnie z Twoimi, jak zakładam, dobrymi intencjami.
Mam odmienne zdanie niż Ty w kwestii, jak piszesz:”przekonać = pokonać, albo jest bardzo blisko pokonać„. Przekonać kogoś to oznacza dać mu prezent, polegający na tym, że po interakcji z nami wie on lepiej.
Dlatego też nie całkiem rozumiem Twoje zdanie że: „Przekonanie pozostawia taką smutną świadomość, że się myliliśmy w jakiejś kwestii, albo, że nasz sposób patrzenia nie był dość dobry.”
Ja, jeśli ktoś mnie przekona (ale nie zagada – stąd tytuł postu) to się cieszę, oznacza to, iż przynajmniej w ramach mojej rzeczywistości jestem mądrzejszy, niż byłem wcześniej!!
Aby było ciekawiej, całkowicie zgadzam się z tym, co napisałeś mówiąc: „Ja wolę przedstawić swoje argumenty, ale tak, żeby druga osoba nie poczuła się osaczona, wyśmiana czy coś w tym stylu. Dzięki temu, uważam, osoba pozna moją stronę medalu i bardzo możliwe, że ją zaakceptuje.” Dokładnie o to mi też chodzi!!
Pozdrawiam
Alex
Witaj Alex. Długo jestem na tym blogu w wersji read only. Chyba już pora żeby się zaktywizować :-). Poruszony temat jest dla mnie o tyle ciekawy, że mam z nim do czynienia w relacjach służbowych. Mój szef, nawet na najbardziej banalne pytanie (choć czasami dla niego niewygodne) podaje odpowiedź, która zawiera 1000 słów, ale żadne z nich nie jest odpowiedzią na pytanie. Podobnie rzecz się ma spotkaniach z naszymi klientami. Pada pytanie, potok słów i brak odpowiedzi :-). Nie bardzo wiem(y), jak wytępić tę przypadłość o naszego szefa :-). Ostatnio, będąc w stanie ostatecznej desperacji, napisałem wprost. Stary znam ten wybieg, niczego on nie wnosi, nie praktykuj go wobec mnie, a tym bardziej wobec klientów. Odpowiedzią był kolejny popis oratorski i stwierdzenie, że się mylę. Masz jakiś sposób na poradzenie sobie z czymś takim? :)
Alex dziękuję za tak obszerną odpowiedź :)
Co do mojego wytłuszczenia w Twojej wypowiedzi, to najbardziej mi chodziło o wyrażenie: „na poziomie”. To zdanie dla mnie przynajmniej, implikuje, że te osoby, które podzielają Twoją opinię są na poziomie właśnie, dlatego właśnie śmiem twierdzić, że błędu logicznego nie popełniłem ;-) Owszem z Twojej wypowiedzi można też wysnuć wniosek taki, jak go teraz podałeś, ale pierwszy jaki mi się nasunął (i jaki nadal dominuje) to właśnie ten o wydźwięku negatywnym.
Nie twierdzę też, że kasujesz posty, chociaż spotkałem się z takimi opiniami na Twój temat (jeden z komentarzy do wpisu na blogu shrew, która pisała za co lubi Twojego bloga). Ja to napisałem tak bardziej pro forma.
Co do spłycania tematów – masz rację, że brak czasu to potężny wróg dla nas, ludzi pracujących (z pasją) i chcących się sobą dzielić z innymi, nie tylko w „realu”. Sam popełniam nie raz ten „grzech” i tematy przeze mnie pisane spłycam. Tylko, że ja nie uznałbym siebie za trenera a tym bardziej za life mentora, a taka opinia o sobie samym zobowiązuje – moim skromnym zdaniem :)
Dalej:
co do zasady KISS to tak jak napisałem jest to prztyczek od kumpla, a dla mnie to ma spore znaczenie. Owszem może to być źle zrozumiane, ale myślę, że teraz, znając oba rozwinięcia tego skrótu mam większe pole manewru przy przekazywaniu go dalej. Z drugiej strony nie sądzę, żeby ktoś się obraził gdybym powiedział do niego (w Polsce):
„Słuchaj stary mam dla Ciebie ciekawą zasadę, którą staram się stosować w życiu:
Keep It Simple, Stupid!” – co o tym sądzisz?”
Różnica jest chyba taka, że Ty jesteś mentorem a ja zwykłym szarym człowieczkiem, który raczej nie wypowiada się jak mentor, więc to co mówi jest inaczej odbierane, przez ludzi. Mniej autorytatywnie :)
Przekonanie – owszem dla osoby mądrej, inteligentnej i nie mającej klapek na oczach to, co piszesz o przekonaniu sprawdzi się, ale takiej osoby nie trzeba przekonywać, ona ulegnie naszej argumentacji. A głupca nie przekonasz, bo zawsze będzie się bał przyznać, że się mylił. (mam nadzieje, że czytelnie to napisałem, jak nie to mogę rozwinąć).
Dlatego też nie całkiem rozumiem Twoje zdanie że: “Przekonanie pozostawia taką smutną świadomość, że się myliliśmy w jakiejś kwestii, albo, że nasz sposób patrzenia nie był dość dobry.”
Można kogoś przekonywać do czegoś, tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ten ktoś ma już jakieś zdanie na dany temat. Jeśli informujesz kogoś, że czekolada firmy N jest lepsza od czekolady firmy B, a ten ktoś nie jadł ani B ani N no to go nie przekonujesz ale informujesz :) Trochę to uprościłem, ale chyba jest to czytelne? Natomiast jeśli ktoś ma już wyrobioną opinię na jakiś temat, a Ty wpadasz w jego życie i mówisz mu, że jest inaczej, to jak sądzisz, człowiek ten człowiek, nawet jak przyjmie Twój punkt widzenia, nie będzie miał świadomości, że się mylił? Mnie jeszcze nikt do niczego nie przekonał. Natomiast nie raz zmieniłem zdanie ma dany temat pod wpływem sensownej argumentacji adwersarza. Sądzę też, iż różnie rozumiemy słowo przekonać :) Myślimy pewnie o czymś bardzo podobnym :) Jak już zresztą kilka razy nam się przytrafiło :D
również pozdrawiam ;-)
Łukasz
Witaj w wersji aktywnej :-)
Jeśli chodzi o Twój problem, to powinieneś na samym początku powiedzieć sobie, co tak naprawdę chcesz osiągnąć. Czy Twoje zadanie rzeczywiście ma polegać na coachowaniu Twojego szefa? Czy tobie coś takiego się opłaci? Szczególnie jeśli druga strona nie widzi potrzeby/nie chce się zmieniać? Moja mama mówiła: „nie ucz świni śpiewać. Nic z tego nie wyjdzie, najwyżej świnia się zdenerwuje, a ty możesz się pobrudzić” i stosuję tę zasadę dość konsekwentnie zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Pomyśl trochę pod tym kątem, nie chodzi o to, aby wygrywać wszystkie bitwy, ważne jest też unikanie bitew niepotrzebnych, bo wtedy oszczędzasz energie i zasoby na te naprawdę ważne.
Doraźnie, jeśli już musisz, to reaguj pogłębiającymi pytaniami typu: „co dokładnie chcesz przez to powiedzieć?”, „do czego zmierzasz?”, „jaki wniosek należy wyciągnąć z tego, co powiedziałeś?” i tym podobne. W końcu skończy mu się ta „erudycja” :-)
Pozdrawiam
Alex
Walth
Widzę, że pisanie idzie Ci zdedcydowanie szybciej niż mnie :-)
Jeśli zauważymy, że wytłuszczenie wyrażenia „na poziomie” pochodziło od Ciebie, to całą resztę interpretacji pozostawmy każdemu Czytelnikowi z osobna. Gdybyś pytał mnie o radę, to powiedziałbym Ci co z tym zrobić i jakie negatywne konsekwencje dla Ciebie może mieć taka „logika”, ale tak zostawmy to tak jak jest :-)
Dam Ci za to radę, abyś nigdy nie pisał „pro forma” o rzeczach, o których nie wiesz na pewno, co w pewnym sensie pasuje do tematu tego postu.
Co chcesz powiedzieć pisząc:”Tylko, że ja nie uznałbym siebie za trenera a tym bardziej za life mentora, a taka opinia o sobie samym zobowiązuje – moim skromnym zdaniem”?
Trener i mentor to jest zawód, który z dość dużym powodzeniem wykonuję od kilkunastu lat, nie kwestia mojego uważania :-)
Ten blog, jak napisałem na samym początku, to przedsięwzięcie hobbystyczne i to, do czego czuję się zobowiązany to:
– pisanie tego, co naprawdę myślę
-pisanie o rzeczach, które według mojej najlepszej wiedzy mogą przydać się Czytelnikom
– poważne traktowanie Czytelników, co przejawia się między innymi podejmowaniem dyskusji na prawie każdy rozsądny temat (tak jak z Tobą)
Cała reszta, jak już napisałem to „take it or leave it” :-)
Jeśli powiesz „“Słuchaj stary mam dla Ciebie ciekawą zasadę, którą staram się stosować w życiu:” Keep It Simple, Stupid!” – co o tym sądzisz?” to jest to zupełnie inna sprawa, niż gdybyś powiedział: „Słuchaj stary mam dla Ciebie ciekawą zasadę, którą staram się stosować w życiu:” Keep It Simple, Stupid!”
To małe pytanko na końcu pierwszej wersji czyni komunikację mniej bezpośrednią,a więc i mniej ryzykowną. Mimo tego to słowo „stupid” może, zwłaszcza u kogoś biegłego w angielskim i uważnie słuchającego, całkiem niepotrzebnie bardzo negatywnie odebranym. Jeśli teraz spojrzę na management dobrych firm, które znam, to tam prawie wszyscy są biegli w angielskim i uważnie słuchają!! jest Ci to tego warte??
Myślę, że tę kwestię wyjaśniłem, każdy z Was może zrobić jak chce i zbierać tego owoce.
Zanim zaczniemy dyskusję o przekonywaniu, to może najpierw ujednolicimy pojęcia :-)
Słownik Jązyka Polskiego PWN mówi:
przekonać — przekonywać
1. «dowodząc słuszności, prawdziwości czegoś, zmienić czyjś stosunek do czegoś lub do kogoś»
2. «sprawić, że ktoś przezwyciężył w sobie niechęć do kogoś lub do czegoś»
i tak też rozumiem to słowo. Jeśli Ty masz inną definicję (a trochę takie mam wrażenie, co sam też potwierdzasz), to dalsza dyskusja będzie dość mozolna.
Pozdrawiam
Alex
:)
Alex
Widzę, że ubodło Cię to co napisałem o zawodzie jaki wykonujesz. Faktycznie zwrot mi wyszedł niezbyt udany i można go było zrozumieć w dwie strony (podobnie zresztą jak Twoją wypowiedź z określeniem „na poziomie”. Co do rady, to nie wiem w jakim sensie mam Cię prosić o radę. Bo równie dobrze ja mogę powiedzieć, że „gdybyś mnie pytał o radę to powiedziałbym Ci co z tym zrobić i jakie negatywne konsekwencje dla Ciebie może mieć taka “logika”, ale tak zostawmy to tak jak jest :-)”
Z logiką w życiu jest tak, że prawie nigdy nie jest zero-jedynkowa :) Stawiam raczej na logikę rozmytą…
Ale wracając do dyskusji, czyli do zasady KISS – moim zdaniem głupio by było gdyby ktoś, kto ma jakieś stanowisku w jakiejś firmie, zna angielski i chce się doskonalić zawodowo (w końcu przyszedł do Ciebie po mentorowanie) obraził się za przedstawienie mu takiej zasady :) Z drugiej strona, Twoja wersja tej zasady jest o tyle ciekawsza, że dostarcza kolejnego fajnego słówka, które przy tej zasadzie jest ważne „short”. Nie uwierzę, że jakiś biznesmen obraziłby się za słówko Stupid, a tym bardziej załamałby się z jego powodu :)
Co do przekonywania – to słownikowa definicja jest mi znana. Bardziej mi chodziło o emocjonalny wydźwięk tego słowa, którego to wydźwięku nie znajdziesz w słowniku. Przekonać, to pokazać, że do tej pory mylił się i udowodnić mu to prosto w twarz. Nie każdemu zostanie miłe wspomnienie po czymś takim.
Tak jak mówię, ja wolę dać argumenty do tego, żeby dana osoba sama się przekonała, że można inaczej. Jeśli uzna, że nie to . Przekonywanie to aktywna forma, w końcu albo ktoś się zaperzy i sprzeda nam prawego prostego, albo się złamie i przyzna rację. To takie skrajności, wiem, ale moim zdaniem coś w tym jest. Ja zazwyczaj daje argumenty i propozycję przemyślenia. Na mnie to działa i na wielu innych też, jak zauważyłem z doświadczenia. Nie akceptuję aktywnej formy przekonywania, we mnie to burzy krew i sporo wysiłku mnie kosztuje obiektywne spojrzenie na cudze argumenty, podawane mi w taki sposób. Przedstaw swoje argumenty, daj mi czas do namysłu i dam odpowiedź, czy się zgadzam z nimi czy nie :)
pozdrawiam
Walth
Mnie nie tak łatwo dotknąć :-) :-)
Po prostu pielęgnuję tutaj odpowiedzialność za słowa, a co za tym idzie staranny ich dobór. Wielu ludzi zaniedbując to niepotrzebnie rzuca sobie kłody pod nogi w życiu.
Ten KISS już zostawimy, Ty mowisz w kategoriach obrazić się- nie obrazić się, ja w kategoriach sympatia- wiele sympatii. Let it be!!
Jest wiele sposobów przekonywania kogoś, o 2 wspominasz, choć jednego („ja wolę dać argumenty do tego, żeby dana osoba sama się przekonała,”) najwyraźniej nie nazywasz przekonywaniem. To miałem na myśli pisząc o rozbieżnościach z zrozumieniu słowa „przekonywać”, więc pozwól, że na tym zakończę.
Pozdrawiam
Alex
waltahrius napisal: „co do zasady KISS to tak jak napisałem jest to prztyczek od kumpla, a dla mnie to ma spore znaczenie. Owszem może to być źle zrozumiane, ale myślę, że teraz, znając oba rozwinięcia tego skrótu mam większe pole manewru przy przekazywaniu go dalej.”
i o to chodzi.
zgadzam sie z Alexem, ze kwestia „KISS” jest juz wystarczajaco opisana z obu stron widzenia sprawy. pozdrawiam i wracam do pisania pracy ;)
Alex, do tego, że świni nie da się nauczyć śpiewać już doszedłem. W swoich wysiłkach udało mi się wyjść z doświadczeń z czystymi rękami :). Mógłbym podać przynajmniej kilka przykładów, wyżej opisanych zachowań, które moją osobę także stawiają w niekorzystnym świetle. Niestety pierwsza wizyta u klienta i taka przejażdżka po wyżynach słowotwórstwa powoduje, że musze później włożyć sporo dodatkowej pracy, aby nie być identyfikowanym ze metodami wspomnianego. To już jest wystarczający powód do tego, żeby temu przeciwdziałać. Mam świadomość, że gdy metody „szkoleniowe” zawodzą, trzeba bazować na instynkcie „szkolonego”, a nie na intelekcie. Zresztą jest tak robione. Próba drążenia tematu, w sposób podany przez Ciebie, choć pewnie w wielu przypadkach skuteczna, w ty konkretnym kończy się zwykle podobnym atakiem- próbujesz niszczyć atmosferę w zespole. A jeżeli za kilka dni padnie z mojej strony jakieś oczekiwanie można usłyszeć zdanie o „prostowaniu atmosfery wynikami” :). W moich zapędach, mających na celu „wyprostowanie” pewnych zachowań nie chodzi o wygranie wojny (orki w niewielkim basenie nie można uderzyć i później z nią popływać :)). Chodzi raczej o usiłowanie stworzenia sobie komfortowych warunków w pracy, którą się lubi.
Koza
Co to za pracę piszesz? Mam nadzieję, że nie odciągamy Cię od czegoś ważnego :-)
Tak czy inaczej owocnej twórczości!!
Łukasz
Sam dokładnie opisujesz ryzyko pozostawienia tej sytuacji tak jak jest. „Z kim poprzestajesz takim się stajesz” przynajmniej w oczach klientów. A to już ma wpływ na Twoją wartość rynkową w tej branży. Sprawa nie jest błaha, sam znam kogoś, kto rozpoczął pozornie atrakcyjną i dobrze płatną pracę, aby wkrótce potem zrezygnować bo…. firma miała kiepskie produkty i koncentrowała się na wciskaniu ich klientom biznesowym. Tenże człowiek doszedł do wniosku, że kojarzenie go z takim czymś trwale zaszkodzi jego reputacji w branży i zrezygnował. Ja biję mu brawo, bo tak dochodzi się długofalowo do dobrego i dostatniego życia!!
Ty starasz się zrobić coś dobrego wedlug Twojej najlepszej wiedzy i woli, a ktoś nazywa to „niszczeniem atmosfery w zespole”?? Nie wiem kto z Was ma rację, ale tak czy inaczej to oczywisty sygnał niekompatybilności między wami. Jak długo chcesz jeszcze się tak męczyć? Długoterminowo, jaką cenę zapłacisz?
Nie ma innych pracodawców z utąsknieniem czekających na takiego pracownika jak Ty?
Owocnych przemyśleń, ja teraz też na parę godzin idą pospacerować nad brzegiem oceanu i pomyśleć o jakimś interesującym projekcie :-)
Dzięki Alex za słowa uznania :), tak je dobrałem. Choć biorąc pod uwagę fakt, że znamy się wirtualie od roku i chyba dwa raz się spotkaliśmy, to są nieco na wyrost ;-). Ale nie o tym chciałem. Rozpocząłem pracę w zupełnie dla mnie nowym charakterze. Podoba mi się to, co robię. Z uwagi na brak głebszego doświadczenia i na razie ograniczone sukcesy, którymi mogę się pochwalic, zmiana środowiska pracy może być dość kłopotliwa. Wynika z względnie niekorzystnej pozycji do poszukiwania zajęcia, które mnie interesuje,powody jw. Obecny stan akceptuję jedynie z dwóch powodów. Nawiązuję bardzo dużo kontaktów, które jak zresztą sam twierdzisz są kapitałem, który moze procentować w przyszłości. Po drugie pomimo braku rozsądnego wsparcia ze strony pracodawcy nabywam bezcennego doświadczenia. To też kapitał, który dziś trudno wycenić, ale w przyszłości można go będzie wyrazić w jakiejś walucie.
Łukasz
W takim razie zdobywaj to doświadczenie jak najszybciej a przy okazji rozglądaj się za sposobnościami. Nieprzyjemności związane z interakcjami z tym człowiekiem możesz zaksięgować po stronie kosztów Twego kształcenia. Rób tylko od czasu do czasu uczciwy rachunek, czy ciągle się opłaca :-)
Eee, ja ogólnie przepraszam :) Dzisiaj przypadkiem znalazłem http://pl.wikipedia.org/wiki/KISS_%28reguła%29 i przypomniałem sobie :) Mi nie chodziło w przytaczaniu akurat tej wersji o to, żeby ona była obraźliwa, albo niemiła. Po prostu bardziej działa na wyobraźnię niż „short&simple” :)
Paweł
Za co przepraszasz???
Ta wersja ze „stupid” może bardzo działa na wyobraźnie, tylko czy jest to to działanie, które chcemy?
Wczoraj – 5.10.2007 poczułem w szkole, co to znaczy nie stosować się do zasady KISS. Żeby ten post też był w stylu KISS, zapiszę to w punktach:
1. Została zadana praca domowa o treści (niedokładny cytat):
„Przygotuj 3 do 5-minutową wypowiedź na temat „Obraz Wschodu w Sonetach Krymskich Mickiewicza””
2. Na lekcji, poproszony o wypowiedź został jeden z uczniów mojej klasy.
3. Wstał i mówił około 15-20 minut, jąkając się, nie umiejąc często zbudować poprawnego zdania. Takie zwroty jak „dowiadujemy się” powtarzał nawet 3 razy zanim podzielił się informacją o czym się tak na prawdę dowiadujemy :) Mówił przy tym ekstremalnie wolno i niewyraźnie. Często wyraźnie odbiegał od tematu.
(Nie tak długo przed tą lekcją oglądałem sobie Keynote’y Apple – jak bym przeszedł z nieba do piekła…)
4. Jak skończył (a chyba chciał mówić jeszcze więcej) to klasa zaczęła bić brawo (może dlatego, że skończył). Nauczycielka powiedziała, że merytorycznie było nawet OK, mówił bez „rozpędu”, ale widzi to, że się w domu przygotowywał i poświęcił wysiłek. Dostał 5 (bardzo dobry).
Jak ta pani chce przygotować uczniów do obowiązkowej prezentacji maturalnej uczniów? Nagradzając takie rzeczy? Choć może ocenia się w niej czystą zawartość merytoryczną – nie wiem.
Skoro zadaniem było przygotować prezentacje całego obrazu Wschodu w 3-5min. to chodziło o maksymalne upakowanie niezbędnych informacji w krótkim czasie, prawda? Wymieniony uczeń zrobił coś odwrotnego.
Chciałem się podzielić moimi komentarzami z nauczycielką po lekcji, ale natychmiast gdzieś poszła, bo się spieszyła.
Moje pytanie do Alexa: Jak będę miał następną lekcję z w/w osobą, to jak mam jej przekazać, że delikatnie mówiąc, nie na taką ocenę zasługuje na dobrą sprawę taka prezentacja? Jak to zrobić by nikt nie było widać, że się wyżywam na koledze z klasy i chcę mu za wszelką cenę obniżyć notę? (a tak absolutnie nie jest) A może w ogóle mówienie takich rzeczy jest chybione?
Pozdrawiam,
Szymon
Szymon
Wyszedłem ze szkoły już tak dawno, że mam wątpliwości czy udzielać rad w tym względzie :-)
Mam dla Ciebie parę rzeczy do przemyślenia:
– czy ten kolega jąkał się w rezultacie słabego przygotowania, czy też upośledzenia czynności mówienia? W tym drugim przypadku rozumiem intencje nauczycielki nie chcącej „dołować” takiego ucznia, jak też i bijącej brawo klasy
– nie wiemy jakie elementy będą oceniane podczas prezentacji maturalnej
tyle jeśli chodzi o samą szkołę
– W realnym życiu, jeśli masz 5 minut na prezentację a potrzebowałbyś 20 to masz problem :-)
– prezentacji nie robimy aby przekazać maksimum informacji w jak najkrótszym czasie
– 1 Zasada Alexa: „Nie udzielaj konsultacji bez zlecenia” :-)
Może Ci się to do czegoś przyda
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ten kolega zdecydowanie nie ma upośledzonej czynności mówienia :) Mógł się do mówienia o niebo lepiej przygotować. A chciałem zagadnąć nauczycielkę, bo po prostu się wręcz zagotowałem, jak usłyszałem, że chce nagrodzić taką oceną tak marną prezentację. Do kolegi nie mam absolutnie nic. 3-5-minutowa prezentacja siłą rzeczy musi być prosta i jasna, chodziło mi o skoncentrowanie informacji, by nie robić z 3 minut 20 minut :)
Pozdrawiam,
Szymon
Szymon
Ciągle pomyśl o Pierwszej Zasadzie Alexa :-)
Pozdrawiam
Alex
Po przeczytaniu wielu postow smie twierdzic ze nie przyjmujesz slowa krytki i wyrafnwoanie je podwazasz. Co swiadczy o twojej slabosci i glupocie. Najprawdopodobniej twoj zawod ktory wykonujesz po tak drastycznej zmianie (sprzedawnie gazet) wplynal na twoje poczucie wartosci i przyczynil sie do jego zawyzenia. Boisz sie slowa krytyki gdyz podwaza to owe poczucie wartosci. Boisz sie spojzec na siebie z innej strony. Zachowujesz sie jakbys wszystkie rozumy pozjadal. A przecierz wiesz ze wszyscy sie mylimy, uczymu sie przez cale zycie. Jeszcze parokrotnie dzisiejsze teorie narozne tematy ulegna zmianie w przyszlosci naszej edukacji. Tak wiec z szacunkiem i miloscia odnosisz sie do osob popireajacych twoje kwestionowanie, a z wrecz z pogarda do tych ktorzy sa innego zdania. Manipulujesz. To nazywasz „realem”… Przypominasz mi szczura z wyscigow. Niwatpliwie trudny z ciebie czlowiek. Dajesz sobie jako tako rade w zyciu zawodowym ale zapewne klapa w sukcesach osobistych. Pewnie odstraszasz potencjalne partnerki swoim niepodwazalnym zdaniem i przekonaniem o swojej wszachobecnej racji.
Nicolas
To zdumiewające jak kategoryczne i daleko idące wnioski wysuwasz po przeczytaniu kilku (nastu) postów i nie znając mnie osobiście!!
Pozwól, że mimo iż to co i jak piszesz mówi bardzo wiele o Tobie, nie będę postępował tak jak Ty i tego komentował. Ograniczę się tylko do stwierdzenia, że najwyraźniej jesteśmy „ludźmi z różnych bajek”.
To samo w sobie nie jest niczym złym, bo na szczęście jest na tej planecie tyle osób, że zapewne znajdziesz takie, z którymi będzie Ci bardziej „po drodze”. Tak samo ja mam wielu Czytelników z którymi komunikuję zupełnie inaczej niż z Tobą, nawet jeśli różnimy się w kwestiach merytorycznych.
Tak więc życzę Ci szczęścia i zadowolenia w Twoim świecie. Hasta la vista baby :-)
Alex
Miał być najkrótszy post mojego życia (treść: :D ), jednak zmieniłam zdanie.
Śledzę jak zwykle posty i wyciągam wnioski. I właśnie nadziwić się nie mogę jak ludzie potrafią mieć negatywne nastawienie do „nas” (mam na myśli również swoje doświadczenia w relacjach międzyludzkich) tak po prostu, by tylko zaczepić. Zakładam zawsze że ludzie to grupa społeczna a nie zwierząt ;) Ponadto wierzę w dobry nastrój zawsze i wszędzie. Poza tym: gdzie ta kultura?
P.s.: proszę wybaczyć mi błędy stylistyczne.
Pozdrawiam
Agnieszko
Ktoś kiedyś słusznie powiedział, że nasza reakcja na życie i innych ludzi ma znacznie więcej do czynienia ze obrazem świata, który nosimy w sobie, niż z tym „realnym” na zewnątrz. W tym kontekście zrozumiałe jest, że za żadne skarby nie zamieniłbym się z pewnymi osobami i Tobie takiej zamiany też bym nie polecał :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex,
Jestem fanem „Blog Alexa” ktory, znalazlem przez przypadek przegladajac jedna z Kanadyjskich Gazetek Polonijnych w Toronto (nie pamietam jej nazwy), w ktorej umieszczony zostal jeden z Twoich artykulow postow, mianowicie
Jak Chcesz sie Pozycjonowac w zyciu. Od tamtej pory zagladam tutaj w wolnych chwilach. Gratuluje popularnosci Bloga, ponad 30, 50, komentarzy per post to niezwykle osiagniecie, to mowi wiele o jakosci konwersacji ktore sa tutaj prowadzone. Keep up the good work:)
Alex, chcialbym podac przyklad konstruktywnego krytyzyzmu. Mysle ze bedzie swietnie pasowal do kategori „komunikacja”, „Rozwoj Osobisty”,…. Mam nadzieje ze mi sie uda.
Zauwazylem ze kiedy pokazujesz przyklady roznych negatywnych zjawisk ktore mozna odczuc/zauwazyc w spoleczenstwie w Polsce, uzywasz takich zwrotow jak „Polskiej Mentalnosci” lub „Polska Mentalnosc”
,
> „Dodajmy do tego właściwą dla polskiej mentalności obawę przed mówieniem drugiemu człowiekowi wprost o co nam chodzi, a będziemy mieli powód, dla którego wielu z nas ma dość poważne kłopoty z przekonaniem innych, a większość prezentacji i wykładów mogło by być z powodzeniem sprzedawanym w aptekach, jako skuteczny środek na bezsenność :-)
Mysle ze powinnismy starac sie unikac takiej generalizacji z paru powoduw,
1) Polskie moga byc, ogorki kiszone, kielbasa polska, piwo polskie, wodka polska, warszawa jest polska, i wiele innych rzeczy ale czy mentalnosc moze byc Polska (chyba ze mowimy o samych walorach)? czy mentalnosc nie jest raczej pojeciem uniwersalnym, tymbardziej w dzisiejszych czasach globalizacji. Bo jak mozna zdefiniowac „Polska Mentalnosc”? w przeciwienstwie do mentalnosci Niemieckiej, Amerykanskiej mentalnosci?
2) Kiedy w zachodniej prasie pisza o Holokauscie czesto jest uzywane okreslenie „Polskie Obozy Koncentracyjne”, skoro byly w Polsce to musza byc Polskie prawda? podobnie jest z mentalnoscia, skoro zauwazylismy sposob zachowania/myslenia X, u naszych rodakow Polakow w Polsce to czy musi to byc koniecznie Polska Mentalnosc? jezeli takie samo zachowanie X mozna zauwazyc w spoleczenstwie Amerykanskim, Kanadyjskim , Niemieckim,…, choc moze nie w tych samych proporcjach, jakim prawem Polacy smia przypisywac sobie wlasnosc do tego rodzaju mentalnosci (negatywnej czy pozytywnej ) jako ich wlasna cecha narodowa.??
3) slowo Polska, w „Polska Mentalnosc” jezeli nawiazujemy w negatywnym kontekscie, podobnie jak slowo Stupid w KISS, nie sluzy nam optymalnie w komunikacji z naszymi odbiorcamy tym bardziej jezeli nimi sa wlasnie Polacy, Ci wlasnie ktorzy sa podatni na kruchy poziom wlasnej wartosci, ktorym porady mentora sa potrzebne najwiecej;)
okay, zatrzymam sie na tych trzech, skoro mialem byc konstruktywny, podam kilka alternatyw.
Moze lepiej od „Polska Mentalnosc” moze byloby „Mentalnosc grupy ludzi z objawami syndromu X”, „staromodna mentalnosc”, „slowianska mentalnosc” mysle ze isntieja jeszcze lepsze alternatywy.
pozdrawiam.
ziemek
Ziemek
Witaj na naszym blogu :-)
To zdumiewające, jak daleko docierają pisane tutaj treści!
Wracając do Twoich przemyśleń, to oczywiście należałoby pisać „cechy mentalności, które u Polaków występują dość często i raczej powszechniej niż wśród innych nacji, które znam”. To w codziennej praktyce pisania byłoby dość kłopotliwe w użyciu, a ponieważ nie jest to praca naukowa, tylko dość luźny blog pozwalam sobie na uproszczenie tego do „polskiej mentalności”, co jest skrótem zrozumiałym dla (jak mam nadzieję) większości Czytelników. Oczywiście w tym aspekcie należałoby też pisać cechach mentalności częściej występujących u Polaków, Niemców itp.
ad2
Tutaj mamy protokół rozbieżności :-)
„Polskie obozy koncentracyjne” (ze względu na ich geograficzne położenie) nijak się mają do poruszanych tutaj tematów.Napisanie „polska mentalność” nie oznacza ani tego, że dane cechy nie występują w innych społeczeństwach, ani iż Polacy przypisują sobie prawa własności do nich. To trochę podobnie jak określenie „londyńska mgła”, albo „włoski temperament” – nie oznaczają przecież, że gęsta mgła bywa tylko w Londynie, czy też, że tylko Włosi są ludźmi z temperamentem.
ad3
Jeśli zwracam uwagę Czytelnikowi na pewne cechy dość powszechne w Polsce, to używam przymiotnika „polski” (z powodów podanych na początku) niezależnie od tego, czy całe zdanie ma pozytywny, czy też negatywny kontekst. Chodzi po prostu o przekazanie pewnej informacji, bądź poglądu. Nawiasem mówiąc, właśnie dlatego, że jest to blog dla Polaków po polsku (a więc wszystko zostaje „w rodzinie”) możemy sobie pozwolić na mówienie jak jest (a przynajmniej jak tę rzeczywistość odbieramy).
Zwróć też proszą uwagę, że raczej nie udzielam tutaj porad a w podtytule blogu nie ma sformułowania „dla ludzi o kruchym poczuciu własnej wartości”, bo nie taka jest „grupa docelowa”. Większość młodych managerów potrafi wytrzymać znacznie ostrzejszy feedback niż określenie „polska mentalność”, więc o to się specjalnie nie martwię.
Z trzech Twoich propozycji pierwsze dwie nie bardzo mi do kontekstu pasują a o trzeciej nie chcę się wypowiadać, bo poza Polską nie żyłem w innych krajach słowiańskich.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, dzieki za reposte,
Moj komentarz byl jedynie dlatego ze w sformulowaniu „Polska Mentalnosc” w negatywnym jego kontekscie odebralem w jakims sensie stereotyp, ktory pomyslalem ze jest wart unikniecia (chocby dla drogiego czytelnika jakim jestem ja hehe ,… zartuje). Pomyslalem ze skoro ja tak to odebralem, istnieje mozliwosc ze czesc czytelnikow moze odebrac to w podobny sposob.
Byc moze sie myle i niepotrzebnie przejąlem sie tym drobiazgiem, odbierajac to zbyt wrazliwie. Chcialem tylko zaproponowac inne sformulowanie lub do takiej mozliwosci zachecic, jednak przyznasz ze nie wyszlo mi to najlepiej:), zostawmy to wiec jako moje 2 grosze, jako i tak ze tematyka odbiega od glownego nurtu Bloga.
Przyklad z Keep It Short and Simple swietny.
podobnie jak The Less is More.
pzdr.
Ziemek
Ziemek
Każdy Czytelnik jest dla nas drogi :-)
To dobrze że napisałeś, jeśli miałeś wrażenie o którym wspominałeś. Myślę też , że wystarczająco wyjaśniłem intencje z mojej strony.
Zapraszam do dalszego aktywnego czytania i wypowiadania się na tym blogu
pozdrawiam
Alex
Ależ święta wojna wybuchła na temat rozwinięcia akronimu KISS.
Ja go zawsze tłumaczę po prostu jako „Keep It Simple” i nie dorabiam na siłę rozwinięcia podwójnego 'S’, które wynika wyłącznie z angielskiego zapisu słowa [kɪs].