Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Posiadanie, czy też nieposiadanie dzieci – inne spojrzenie

Jako małą przeciwwagę dla arcyciekawego postu Marka „Dzieci, wolność i bogactwo” polecam zapoznanie się z tekstem, który na swoim blogu zamieścił Ben Casnocha. Jest on co prawda po angielsku, ale napisany bardzo klarownym i prostym językiem, który nikomu nie powinien sprawić trudności.

Szczególnie polecam przemyślenie bardzo trafnej tezy, że większość młodych ludzi nie bardzo potrafi sobie wyobrazić, jak wygląda dorosłe życie bez dzieci, bo w młodym wieku otoczeni są prawie wyłącznie przez dorosłych, którzy mają dzieci. Ben przekonywująco pokazuje, skąd bierze się taka luka w wyobraźni.

Przeczytajcie koniecznie całą resztę jego postu, z którego treścią zgadzam się w 100% (bo mniej więcej to chciałem sam napisać :-)) i podyskutujmy w komentarzach.

Komentarze (49) →
Alex W. Barszczewski, 2008-03-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty

Dzieci, wolność i bogactwo.

Dziś zapraszam do przeczytania kolejnego postu gościnnego. Jego autorem jest Marek Olczak, znany Czytelnikom tego blogu jako Marcunio. Zamieszczam go z przyjemnością, choć akurat piszę inny post, który w niektórych wypadkach może być odbierany jako zalecający postępowanie dokładnie odwrotne :-) No cóż, życie ma wiele odcieni i możliwości, celem tego blogu jest poszerzanie wiedzy o nich, stąd mogą znaleźć się tutaj bardzo różne punkty widzenia. Tak, czy inaczej, zalecam wszystkim przeczytanie tego ciekawego i pełnego konkretnych informacji tekstu.

———————————————————————–
Pozwoliłem sobie napisać ten post widząc jak wiele dziwnych poglądów i stereotypów panuje na styku trzech zjawisk które umieściłem w tytule.

Może najpierw kilka informacji o sobie: Jestem wolnym człowiekiem, posiadającym dodatni przepływ pieniężny, zawdzięczający wszystko swojej pracy, odwadze i pomysłowości. Na własnym utrzymaniu od 22 roku życia. Zdarzało mi się w życiu przyjąć czyjąś pomoc, zdarzało się pomóc komuś. Zdarzały się chude i tłuste lata. I co najważniejsze: jestem szczęśliwym ojcem piątki dzieci. :-)

Pierwszy stereotyp: „Dzieci ograniczają twoją wolność.”

To jeden z pierwszych wniosków jakie młody człowiek może wyciągnąć słuchając typowych rozmów: „Dzieci ograniczają twoją wolność.”

To w szczególności objawia się w słowach które usłyszycie: „Dziecko musisz utrzymać.” „Dzieckiem musisz się opiekować.” „O dziecko musisz się troszczyć.” Powiem wam BRUTALNA prawdę (osoby o słabych nerwach ZUPELNIE SERIO proszę o przejście do następnych akapitów.): Nie musisz. Moja zona podczas i zaraz po studiach w pracowała różnych instytucjach opiekujących się dziećmi, stad wiemy, że rodzice nic nie muszą. Porzuconymi dziećmi zajmie się „Państwo”. Dla tych bardziej szczęśliwych rodzina zastępcza zasądzona przez sąd dostanie 2000zł miesięcznie na opiekę nad dzieckiem. Rodziną zastępczą może być twój krewny. (o związanych z tym paradoksach nie chce mi się pisać.) Wyrastają co prawda z tych dzieci bardzo często osoby nieszczęśliwe, ale to przecież nie jest tematem naszego rozumowania. Rodzice dla wymiaru sprawiedliwości są zupełnie nieuchwytni. A jeśli uchwytni to niewypłacalni albo z jakiegoś powodu nietykalni. A jeśli „tykalni”, to też nie ma mowy o ograniczeniu wolności, a tylko o alimentach. A te są nieściągalne jeśli np. wyjedziesz za granicę lub ukryjesz oficjalne dochody. Zachowania takie są oczywiście całkowicie nieetyczne i przytoczyłem je tu tylko dla bezpośredniego obalenia „prawo powszechnego ograniczenia wolności rodziców”.

Ja swoich dzieci nie muszę (tu wpisać co się musi). Ja bardzo chce to robić i robienie tego daje mi wiele radości. :-)

Podstereotypy:
1) Z dziećmi nigdzie wyjedziesz.

  • pierwszą podróż odbyliśmy autobusem z dwumiesięcznym oseskiem.
  • z dwójką (2,4 lata) Odbyliśmy pierwsza podróż zagraniczna (pociągiem).
  • z trójką (3,5,7 lat) wszedłem na Śnieżkę.
  • z czwórką (1,4,6,8 lat) spędziłem długi tydzień w Wenecji.
  • z czwórka (2,5,7,9 lat) spędziłem dwa tygodnie pod namiotami nad Bałtykiem.
  • z piątką (0,2,5,7,9) postanowiłem jeździć na projekty.

2) Jak masz dzieci to nie możesz rzucić pracy ( wersja soft – musisz „szanować prace” )

  • Po pierwszym rzuciłem „pewną” prace dla uczelni.
  • Po drugim zmieniłem specyfikę biznesu.
  • Po trzecim zacząłem żądać przeniesienia na inny szczebel.
  • Po czwartym wziąłem roczny urlop.
  • Po piątym zostałem freelacerem.

3) Dzieci ograniczają twój światopogląd

  • Dzięki dzieciom odkryłem, ze można wiele rzeczy zrobić samemu zamiast czekać aż „dokonają tego odpowiednie służby”.
  • Dzięki dzieciom odkryłem, ze jest więcej niż jeden zawód który mogę wykonywać z sukcesem.
  • Aby nadążyć za wiedza i zainteresowaniami moich dzieci musiałem zdobyć wiedze z nauk humanistycznych, przyrodniczych i sztuk pięknych.
  • Odkryłem, że praca na etacie nie jest jedynym sposobem na zarabianie pieniędzy. Ponadto jest często sposobem mało efektywnym.
  • Niejednokrotnie byłem świadkiem jak moje dzieci dokonywały rzeczy które w moim świecie były niemożliwe.
  • Jestem przekonany, Ze nie stałaby się żadna z tych rzeczy jeśli nie miałbym dzieci.

4) Przez dzieci stracisz życie towarzyskie, tracisz znajomych.

  • Jeśli miałeś wśród znajomych osoby „uczulone” na dzieci, to na pewno ich stracisz. Mnie to ominęło.
  • Na pewno stracisz kompanów do całonocnych libacji. Wierzcie mi: tych można szybko odzyskać ;-) Tylko po co ?
  • Na pewno zrezygnuje z ciebie wielu łowców posagów. Ewentualne alimenty i oskarżający wzrok dzieci obniżają Twoja wartość ;-)
  • Dzięki dzieciom poznałem rodziców ich koleżanek i kolegów. Mogę powiedzieć, ze liczba moich znajomości wzrosła.
  • Wciąż grywam z kolegami w bilard, jeżdżę na wyścigi, grywam w szachy czy wyjeżdżamy na wyprawy. Nie zawsze ze zonami i z dziećmi.

Nie wiem jak udaje mi się życie wbrew stereotypom. ;-)

Inny popularny stereotyp: „Utrzymanie dzieci bardzo dużo kosztuje”.

Tu mogę podąć bardzo konkretna kwotę. Wyżywienie, ubranie i wykształcenie piątki dzieci i żony kosztuje mnie 2500zl miesięcznie (Taaak, ciekawe porównanie do wyliczeń rządowych ). Na tyle ustaliliśmy nasze „interalimenty” i od trzech lat ta kwota jest aktualna. To dużo mniej niż próbują oszacować inni. Do kosztów utrzymania należało by dodać osobno koszta mieszkania, które nota bene i tak zazwyczaj ponosisz, nawet jeśli żyjesz sam. O ile odzież, książki, zabawki i żywność mają bardzo podobne ceny w europie (a jak nie to zawsze można kupić w internecie), o tyle ceny wynajęcia lub kupna i utrzymania mieszkania potrafią być diametralnie różne. Ten faktor każdy musi policzyć sobie sam. Moim zdaniem zaradni ludzie są w stanie zarobić 2500 + mieszkanie + auto. Mi udaje się to z nadwyżką w pojedynkę. We wielu rodzinach pracuje więcej niż jedna osoba. Tutaj proponuje czujność i koncentracje !!! Nie wpadajcie w pułapkę DINK (double income, no kids)!!! I nie bierzcie zobowiązań finansowych opartych na założeniu, ze DINK trwa wiecznie. Proponuje model rodzinnych finansów [przychód > życie + mieszkanie + auto] oprzeć na nieco (czyli bez przesady) pesymistycznych założeniach. Dostosujcie rozmiar swojej rodziny, koszt mieszkania i samochodu do SWOICH planów, a nie do planów innych ludzi. Zastanówcie się czy NAPRAWDE potrzebne jest wam mieszkanie albo auto ? I zawsze zróbcie plan B. Już w życiu z takowego musieliśmy korzystać.

Dla tych którzy maja lub chcą mieć wiele dzieci mam kilka pomniejszych stereotypów do obalenia:
1) Wyprawka dla dzieci dużo kosztuje.

  • Każde z naszych noworodków zostało zalane taka ilością prezentów, a rodzina dostarczyła takiej ilości sprzętu i odzieży, że wprowadziliśmy embargo. To zjawisko wystąpiło wśród wszystkich dzieci naszych bliskich i znajomych. Też zostali zasypani prezentami. Trzeba być wybitnie antypatyczna osoba aby takowego zjawiska nie doznać. Musieliśmy sobie kupić wózek tylko dlatego, ze potrzebny był nam model idealnie pasujący do nieforemnego bagażnika wypchanego plecakami i walizkami ;-).
  • O ile nie przeżarł cię duch konsumpcjonizmu, to łóżeczko dla dziecka z lat 70 od cioci spełnia dokładnie taka sama role jak to współczesne. Wyposażenie pokoju i tak zmienisz za dwa lata, wiec traktuj stan „oseskowy” jak przejściowy. Firanki w misie i tapety z owieczkami będziesz musiał zmienić niedługo na Frodo albo Shreka wiec nie marnuj na to swojego czasu ani pieniędzy. Zresztą potem i oni ustąpią miejsca Dodzie, Mandarynie, Im Troje albo innej Metallice ;-)

2) Edukacja jest taka droga

  • Świat do przodu pchnęli samoucy albo stypendyści. Wykształceni na koszt rodziców stanowią tak niewielki odsetek wielkich i ważnych ludzi, że rekomenduje podjecie tego ryzyka: Nie „inwestujcie” pieniędzy na edukacje dzieci. Dużo więcej efektu przyniesie „inwestowanie” w nie swojego czasu
  • Nie ma obowiązku nauczenia się wszystkiego w dzieciństwie: człowiek uczy się przez cale życie. Poza tym ryzykujecie, ze wasze dziecko nauczy się „kariery dobrego ucznia” zamiast „kariery dobrego mistrza”.
  • Największe pieniądze zarabia się teraz na rzeczach których jeszcze w ogóle nie było tak niedawno …, a kiedy one będą w planach edukacji wyższej lub podstawowej ?

Dla obniżenia kosztów utrzymania rodziny mam jeszcze kilka rad.
1) Odzież dla oseska ma odpowiedni rozmiar około TYGODNIA. Wiele z dziecięcych ubranek zostanie założone tylko raz w życiu. Proponuje szerokim lukiem omijać sklepy z odzieżą dziecięcą. ;-) Cena ubranka które ma wytrzymać tydzień nie musi być przecież najwyższa.
2) Odzież małego dziecka ma odpowiedni rozmiar przez jeden sezon : 3-6 miesięcy, a więcej indywidualności dodajesz dzieciom, gdy nie muszą nosić ubrań po starszym rodzeństwie. „Chińska” jakość: to wystarczająca jakość. Nawiasem mówiąc wiele radości moja a zona i dzieci czerpały z szycia sobie ubrań samodzielnie. Nie rozumiem ;-) ale pochwalam. Radość tworzenia jest wielka.
3) Rodzinne wakacje to czas dla rodziny, a nie dla tłumów turystów.
Wyprawy w maju i wrześniu są tańsze, wygodniejsze i ciekawsze.
Letnie wakacje dzieciaki spędzają u rodziny na wsi. Dużo bardziej bawi ich poganianie krów, psów, kotów i kur lub tropienie saren i dzików niż przepychanie się w tłumie aby znaleźć miejsce na położenie ręcznika na piasku.
Szkoła to zjawiska bardzo dziwne. Nauczyciele pomarudzą, my pokiwamy głowami, a dzieci przynoszą piątki i czwórki na świadectwach. Nie sadze, aby przyniosły lepsze oceny gdyby poprawiła im się frekwencja ;-).
Dobrze jest wyprawę zaplanować wcześniej ;-). Czas oczekiwania i planowania jest też przyjemny, a wiedza o języku, kulturze i lokalnych cenach bardzo wam pomoże. Nasz najlepszy rezultat to oszczędzenie około 65% (dla 7osobowej rodziny z teściową z 299EUR/dzień zjechaliśmy do 105) za ten sam standard (hotel*** ze śniadaniem, bezpośrednio przy plaży, pokoje klimatyzowane, okna w stronę Adriatyku).

4) Targuj się! Bardzo często cena produktu czy usługi jest manipulacją szkoły „okulisty z Brooklinu”. Stargowałem cenę rodzinnego (takiego dla mojej rodziny ;-)) samochodu ze 140 do 114 tys. (nie kupiłem w końcu bo znaleźliśmy podobny innej marki za 88), a cenę mieszkania z 220 tys. do 160 (nie kupiliśmy bowiem pojawiła się okazja na inne mieszkanie bez kredytu w innym mieście). Jasne, ze nie potargujesz w Tesco, ale zdziwisz się w jak wielu miejscach da rade ;-).

Moje wnioski.

Uważam, że można być bogatym, wolnym i żyć w wielkiej rodzinie. A kiedy przemyślę sprawę, to te „marne 2500” które wydaje rodzina to bardzo niewiele za to co masz w zamian. Dzieci obdarzają cię wielka miłością, a to dodaje ci odwagi, energii i skrzydeł.

W porównaniu do kwot o których pisze Alex w poście o szczęściu i pieniądzach . Zauważcie, że to zaledwie 30% więcej niż być szczęśliwym samemu. Jak dla mnie prawie podpada to pod zasadę Pareto. Ponieważ jednak „prawie robi wielka różnicę”, polecam jedno z ulubionych zdań Aleksa „Use your judgement.”Pozdrawiam Serdecznie
Marcunio.

________________________________________________________

Autorem tekstu jest Marek Olczak . Marek ma 36 lat, pracował na uniwersytecie, jako konsultant IT w małych firmach, w firmie rozpoznawalnej w świecie konsultantów i od niedawna jako freelancer. Aktualnie zajmuje się budową portali korporacyjnych i integracjami systemów

Komentarze (31) →
Alex W. Barszczewski, 2008-03-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Historia pewnej rekomendacji – jak wykorzystywać kontakty

Dziś opowiem Wam autentyczną historię jak prawidłowo korzystać z networkingu i zapewnić sobie w przyszłości daleko idące wsparcie takich ludzi jak ja. Piszę ten post, bo znam sporo bardzo zdolnych młodych ludzi, którzy mają szeroką gamę umiejętności i duży potencjał, a mimo tego w trosce o moją reputację obawiam się zarekomendowania ich do różnych obiecujących przedsięwzięć. A to, pisząc bez fałszywej skromności, w wielu wypadkach może dla Was zrobić różnicę pomiędzy zawodowym pójściem do przodu jak rakieta, a mozolnym wiosłowanie w tłumie podobnych ludzi. Przy czym moja osoba jest tylko przykładem, bo założę się, że jest mnóstwo takich ludzi jak ja, którzy odpowiednią rekomendacją bardzo mogliby Wam pomóc. Z drugiej strony jest jeszcze więcej osób tracących niepotrzebnie szanse wykorzystania takich kontaktów i dla nich przeznaczony jest ten post.

No ale przejdźmy do naszej historii, w której dla zachowania anonimowości bohaterów pominę wiele szczegółów, które same w sobie nie wnoszą wiele do sprawy. Czytając ją zwróćcie uwagę na komentarze zawarte w nawiasach i napisane pogrubioną czcionką. Są one bardzo ważne do zrozumienia na co trzeba zwracać uwagę i jakie potencjalne błędy możecie niechcący popełnić.

Osoby biorące udział w naszej historii:
Manager – młody i bardzo dynamiczny manager wysokiego szczebla pracujący dużej korporacji
X – młody człowiek, który chciał się rozwijać i pracował w stosunkowo niewielkiej firmie nie będącej moim klientem
AB – czyli ja :-)

Akt 1

X dość przypadkowo poznał mnie w okolicznościach zupełnie niezwiązanych z pracą zawodową. Wykorzystał ten kontakt do umówienie się się ze mną na herbatę w dogodnym dla mnie miejscu i czasie (zawsze postaraj się maksymalnie ułatwić kontakt z Tobą osobom, które mogą coś dla Ciebie zrobić i nie bój się wykazać inicjatywy)
Podczas tej rozmowy X wybadał, czy byłaby możliwość abym przeszkolił jego zespół w firmie, w której pracował. To okazało się ze względów finansowych całkowicie niemożliwe, bo właściciele nie byliby skłonni do wydania takiej kwoty na szkoleniem pracowników. Wobec tego X opowiedział mi, w jakim kierunku chciałby się rozwijać osobiście i co w związku z tym może zrobić (konkretne opowiedzenia o co Ci chodzi i konkretnego już zrobiłeś jest niezmiernie ważne jeśli w ogóle chcesz uzyskać jakąś darmową konsultację, która normalnie kosztowałaby mnóstwo pieniędzy) Z rozmowy wynikło, że X na własną rękę zaczął czytać różne angielskojęzyczne publikacje i starał się z mniejszym czy większym powodzeniem wdrażać to w życie (ważne jest pokazanie, że robisz coś konkretnego samemu, nie czekając bezczynnie z wyciągniętą ręką) . W rezultacie miałem bardzo pozytywne wrażenie i zaproponowałem X, że możemy od czasu do czasu się widywać i dyskutować na różne tematy. Zaproponowałem też X-owi, aby w celu wyróżnienia się z „szarego tłumu” zaczął pisać blog na tematy, którymi zajmuje się zawodowo (pisałem o tych kwestiach w poście „Wychyl się”)

Akt 2

W stosunkowo krótkim czasie otrzymałem od X informację, że blog jest już online i rzeczywiście zaczęły się tam pojawiać ciekawe wpisy i informacje. (widać było, że X mimo nawału pracy w firmie i w domu (małe dziecko) rozpoczął konkretne działania nie poprzestając tylko na werbalnych deklaracjach. To w moich oczach był kolejny plus, który zwiększył moją gotowość zrobienia czegoś dla niego)


Akt 3
(Dwa miesiące później (podczas których kompletnie nic nowego się nie wydarzyło)……)

We wstępie do tego aktu wyjaśnienie, że dość często spotykam się z różnymi osobami z biznesu i nie tylko, aby przy dobrym jedzeniu pofilozofować o życiu i gospodarce (dla przykładu właśnie pisząc te słowa jadę ekspresem do Berlina, gdzie wieczorem idę na kolację z bardzo interesującą osobą z polskiej gospodarki).

I w tym momencie pojawia się nasza kolejna postać – Manager.
Manager w trakcie naszej wspólnej kolacji i po zakończeniu interesujących rozważań o przyszłości pewnej branży powiedział – „wiesz Alex, wkrótce przejmuję pewien projekt, który na razie jest tajemnicą i do jego powodzenia poszukuję bardzo dobrego człowieka o umiejętnościach xx i bardzo dobrej postawie oraz cechach zz, yy. Znasz może kogoś?”
AB – „Znam sporo takich ludzi, ale prawie wszyscy pracują u mojego klienta, więc nic Ci o nich nie mogę powiedzieć. Znam jednak jednego, który pracuje w firmie nie będącej moim klientem i który na kilku spotkaniach zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie miałem nigdy okazji przyjrzeć mu się w pracy albo na szkoleniu ale uważam, że warto abyś z nim porozmawiał?” (nigdy przenigdy nie zdradzaj tajemnic jednego klienta/pracodawcy, aby przypodobać się innemu !!!!! To dotyczy też informacji o jego pracownikach)
Manager – „świetnie to rozumiem, też bym nie chciał abyś wyciągał z mojej firmy dobrych ludzi”. (Manager doskonale rozumie w czym rzecz. Gdyby powiedział coś innego straciłby bardzo wiele w moich oczach.) „Czy możesz w takim razie skontaktować mnie z nim”
AB – „oczywiście, pod warunkiem że zgodzi się on na to. Pozwól mi zadzwonić do niego i jutro dam Ci wiadomość” (ochrona prywatności osób, które znasz jest w pewnych kręgach bardzo ważna i wielu ludzi będzie uważnie patrzyć czy Ty też o to dbasz. Dyskrecja to podstawa!!!)

Akt 4 (późne godziny nocne tego samego dnia)

AB – wracając z kolacji jeszcze z taksówki dzwonię do X (nie zważając na późną porę oraz fakt, że tam śpi już maleńkie dziecko) i mówię: „ słuchaj, mam dla Ciebie bardzo ciekawy kontakt i być może interesującą propozycję. Chodzi o dość przyszłościowe przedsięwzięcie, które dopiero wystartuje i w związku z tym teraz nawet nie wolno mi powiedzieć Ci o co dokładnie chodzi. To, co Ci mogę powiedzieć to właśnie to, że chodzi o bardzo rozwojowe rzeczy, plus będziesz pracował u człowieka, który jest doskonałym managerem od którego wiele się nauczysz i do tego będziesz grał w zupełnie innej lidze, co znacznie podniesie Twoją wartość rynkową. Czy jesteś zainteresowany?”

X – „oczywiście, co mam zrobić?” (kuj żelazo póki gorące, nawet jak nie bardzo wiadomo o co dokładnie chodzi. Dopóki nie wiąże się to z poważnymi inwestycjami z Twojej strony warto przyjrzeć się wielu rzeczom, zawsze potem możesz je odrzucić )

AB – „potrzebuję natychmiast Twoje CV i zgodę na przesłanie go dalej” (ważna zasada – nie przekazujemy informacji o innych ludziach bez uzyskania z ich strony jednoznacznej autoryzacji)

Akt 5 (tej samej nocy)

Perfekcyjnie napisane CV ląduje w moim mailu. Jeszcze tej samej nocy wysyłam je dalej razem z linkiem na blog X-a i komentarzem „poczytaj sobie co X pisze na swoim blogu” (jednocześnie X zyskuje u mnie punkty dodatnie niezależnie od tego, co jak zakończy się ta konkretna sprawa. Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego)

Akt 6 (po południu następnego dnia)

Otrzymuję mail od Managera w którym między innymi napisał „ ciekawe CV. Przeczytałem też jego blog i wygląda na to, że ma on te cechy których poszukuję. Dziękuję za kontakt, poinformuję Cię co z tego wyjdzie” (jeśli ktoś robi Ci przysługę, to informuj go o postępach w dalszych związanych z tym działaniach. Na przykład niektórzy uczestnicy eksperymentu po „skonsumowaniu” 2 bezpłatnych szkoleń nie odezwali się do mnie miesiącami – to duży błąd, który tym razem skłonny jestem im wybaczyć :-))

Akt 7 (trwający wiele tygodni)

Od czasu do czasu otrzymywałem od obydwu stron informacje, że rozmowy są w toku i posuwają się do przodu. Sprawa nie była trywialna, więc nie było to nic dziwnego że trochę potrwała. (w wielu interesujących przedsięwzięciach warto wykazać się cierpliwością. Złożone rzeczy wymagają często czasu i nie należy się zniechęcać nawet pozornym brakiem postępów. Obie strony informując mnie przekazywały mi też komunikat: „to co zrobiłeś było ważne i jest praktycznie wykorzystywane”. W ten sposób zwiększają moją gotowość do robienia dla nich takich rzeczy w przyszłości)

Akt 8

Zarówno X jak i Manager niezależnie od siebie informują mnie o rozpoczęciu przez X pracy dla Managera. (informuj o postępach człowieka, który pewne rzeczy umożliwił, zwłaszcza jeśli zrobił to za darmo. Dlaczego to warto robić napisałem w poprzednim komentarzu)

Akt 9 (kilka miesięcy później)

Manager dziękuje mi za znalezienie takiego człowieka. X mimo nawału pracy cieszy się z możliwości rozwoju i też mi za to dziękuje. (Dla Managera, X i mojej osoby jest to kolejne udane przedsięwzięcie zwiększające wzajemną wiarygodność na przyszłość)

Akt 10 (ponad rok później)

Manager przy okazji jednego z kolejnych spotkań przekazuje mi, że X postanowił ze względów rodzinnych przenieść się do innego miasta i w związku z tym rozstaje się z firmą. Informuje mnie, że rozstaje się z nim z żalem ale w pełnym porozumieniu i docenia pracę, którą X zrobił w ciągu ubiegłego roku. Manager dziękuje mi za stworzenie kontaktu z X bo rozwiązało to mu poważne wyzwanie na samym początku bardzo szeroko zakrojonego projektu (Manager informując mnie unika sytuacji, że dowiaduję się o tym przypadkowo i np. snuję spekulacje że X odszedł ze względu na złe warunki pracy, niewłaściwe zarządzanie itp. W ten sposób Manager ma u mnie nadal otwarte konto, gdyby kiedykolwiek znowu potrzebował specjalnego człowieka, bo wiem, że mogę każdemu rekomendować pracę u niego. Jednocześnie wystawia on dobre świadectwo X-owi, wiem, że i w przyszłości mogę X-a z czystym sumieniem polecać. Dziękując mi sprawia, że dobrze się z tym czuję i chętnie zrobię coś dla niego w przyszłości.)

Akt 11 (wkrótce potem)

X dzwoni do mnie z informacją, że ze względów rodzinnych przenosi się i rozstaje z firmą Managera. Zapewnia mnie o bardzo przyjaznym rozstaniu z tym pracodawcą (o czym wiem już z ust drugiej strony). Przedstawia też swoją dalszą koncepcję działalności, która jest bardzo sensowna. Dziękuje za stworzoną mu sposobność nauczenia się bardzo wielu nowych i wartościowych rzeczy. (X informując mnie też unika sytuacji, że dowiaduję się o tym przypadkiem i np. spekuluję, że X rozstał się z Managerem w sposób, który umniejszyłby wartość moich przyszłych rekomendacji dla tego ostatniego. Pokazując ciekawą i spójną koncepcję przyszłości nie tylko unika możliwego wrażenia, że działa nieracjonalnie, ale od razu uruchamia u mnie program „z kim mogę go poznać, aby mu to zamierzenie ułatwić”. Dziękując mi sprawia, że dobrze się z tym czuję i chętnie zrobię coś dla niego w przyszłości.

Myślę, że ta historia dostarczy Wam materiału do przemyśleń, jak sami zachowujecie się w takich sytuacjach. Wielu ludzi narzeka na brak szans w życiu nie zdając sobie sprawy, że sami wielokrotnie takież szanse zabijają w zarodku brakiem inicjatywy, działania, czy też po prostu pewną bezwładnością. Dotyczy to niestety też bardzo zdolnych i wykwalifikowanych ludzi.
Dla zilustrowania przytoczę dwa przykłady z życia:

  • osoba nazwijmy ją A jest kimś, kto ma bardzo wiele doświadczenia w swojej dziedzinie. Już raz w przeszłości moja rekomendacja była ważnym czynnikiem, który przyczynił się do wygrania przez nią konkursu na interesujące stanowisko z dwoma bardzo dynamicznymi i „medialnymi” kontrkandydatami. W lecie 2007 ta osoba miała pomysł na bardzo dobry blog ekspercki, który cieszyłby się ogromnym powodzeniem. Nie tylko zachęciłem tę osobę do jego napisania, ale nawet znalazłem kogoś, kto za symboliczne pieniądze dostarczyłby działającej infrastruktury technicznej. Dziś mamy 28 lutego 2008 i ciągle nie ukazał się ani jeden post. Ja rozumiem, że ktoś może mieć wiele pracy (w ostatnich miesiącach znam to z własnego doświadczenia), ale znalezienie 1-2 godzin w tygodniu, a nawet choćby w miesiącu nie może być niemożliwością
  • osoba B jest też bardzo uzdolnionym człowiekiem o szerokich doświadczeniach i rozbudowanych kompetencjach. Jeśli chodziłoby tylko o te cechy, to natychmiast byłbym gotów zarówno rozpocząć z B szeroko zakrojoną współpracę na bardzo wiele sposobów do założenia wspólnej firmy włącznie, jak też rekomendować tę osobę każdemu klientowi. Jest tylko małe „ale”, które najlepiej zilustruje następujący przykład: Poznajesz B z kimś, nazwijmy tę osobę C, kto bardzo profesjonalnie traktuje B i widać, że są możliwości korzystnej współpracy między nimi. Ponieważ B nie ma akurat przy sobie wizytówek obiecuje C przesłać następnego dnia maila z danymi kontaktowymi. Dwa tygodnie później C na moje pytanie o kontakt z B odpowiada, że nic nie otrzymał, a ja się wstydzę, bo to pogarsza mój image w oczach C. Rozumiem, że B może być bardzo zajęty, ale wobec faktu, że B nie spędził tych 2 tygodni nieprzytomny w szpitalu to ma u mnie duży minus, bo wysłanie prostego maila, a przynajmniej zatelefonowanie nie może być zadaniem nie do wykonania.

Jeśli ktoś z Was zdziwi się, jak proste w gruncie rzeczy czynniki mają wpływ na to, czy będziemy rekomendowani ludziom, którzy mają możliwości, aby katapultować naszą karierę w stronę sukcesu, to radzą Wam abyście jak najszybciej sobie to uświadomili. Przeanalizujcie uczciwie Wasze zachowanie w takich sytuacjach i jeśli macie jakiekolwiek pytania czy wnioski to zapraszam do komentarzy.

UPDATE: Uświadomiłem sobie, że ten napisany w pociągu post niesie z sobą bardzo ważne treści i im więcej osób sobie je uświadomi, tym lepiej dla nas wszystkich. Któż nie chciałby żyć w społeczeństwie ludzi zadowolonych?

Dlatego wygładziłem go nieco i zebrałem w ośmiostronicowym PDF-ie (231 KB), który możecie sobie ściągnąć tutaj

Dla Czytelników korzystający z Linuxa i mających kłopoty z powyższym pdf-em wersja z podstawowymi czcionkami

Ten plik możecie bardzo swobodnie rozpowszechniać, szczegółowe warunki znajdziecie na pierwszej stronie.

Jeśli ktoś potrzebuje bezpłatny Acrobat Reader to może go ściągnąć dla Linuxa i dla Windows

Komentarze (97) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Ile pieniędzy potrzebujesz aby być szczęśliwym?

Pytanie w tytule zadaję często ludziom, z którymi rozmawiam o zadowoleniu z życia i przeżywaniu w nim szczęśliwych momentów (a są to dwie różne sprawy, o czym napiszę trochę później)
Ku mojemu zdumieniu większość ludzi, po tym jak opowiedziała swoją mniej czy bardziej konkretną wizję przyszłego życia na powyższe pytanie odpowiada na dwa sposoby:

  • „nie wiem”
  • „bardzo dużo”

W tym pierwszym przypadku oznacza to, że dana osoba nawet nie zadała sobie trudu, aby zdobyć jakiekolwiek informacje o kosztach swojego preferowanego stylu życia. Jak już ktoś nie zadał sobie choć tyle trudu, to źle to rokuje jeśli chodzi o szanse faktycznego osiągnięcia tego celu.

W tym drugim źródłem takich wyobrażeń jest zapewne kolorowa prasa pisząca o życiu „sławnych i bogatych” oraz filmy, w których często bohaterowie nawet w domu (niezwykle eleganckim zresztą) chodzą ubrani w garnitury i krawaty (!!!).

To jest tak samo autentyczne, jak występujące tam kobiety, które budzą się po namiętnej nocy z kochankiem z nienagannym makijażem i fryzurą :-)
Dopóki patrzymy na to jako hollywoodzkie lub rodzime bajeczki, to jest OK, problem zaczyna się wtedy, kiedy nieświadomi ludzie zaczynają to traktować jako wzorce, lub konieczne elementy szczęśliwego życia.
W rezultacie wielu ludzi zaczyna przygodę z życiem od uwicia sobie na kredyt gniazdka i gromadzenia tam (też często na kredyt) najprzeróżniejszych przedmiotów, które już wkrótce po zakupie nie przyczyniają się w znaczący sposób do naszego uczucia szczęścia (bo szybko nam spowszedniały). To ma swoją cenę i dlatego tak dużo osób, cytując za Thoreau, „prowadzi życie w cichej desperacji” i „idzie przez życie wlokąc za sobą swoje meble”.
Często widzę zarówno w Polsce, jak i w Niemczech, że ktoś, kto za godzinę pracy zarabia 3-4% tego co ja mieszka w mieszkaniu o wiele bardziej reprezentacyjnym i drożej urządzonym niż moje. To mnie nieco dziwi, bo co prawda mógłbym po prostu pójść do sklepu i kupić sobie dowolne meble i elektronikę, tylko po co? Tego ostatniego pytania większość osób sobie nie zadaje i tak mamy mnóstwo eleganckich mieszkań, czy domów, które przez większość czasu stoją puste bo ich właściciele zajęci są zarabianiem na spłatę kredytów. To jest droga do szczęścia?? Dla niektórych może tak, ale zastanów się drogi Czytelniku, czy na pewno do nich należysz.
Zdaję sobie sprawę, że często niepotrzebnie podnosimy w ten sposób swoje koszty stałe poddając się presji otoczenia, które zdaje się narzucać nam jak „wypada” mieszkać i próbuje ośmieszyć tych, którzy do tych „standardów” nie chcą się dopasować. W Polsce, kraju gdzie poziom wpływu, a wręcz mieszania się bliższej i dalszej rodziny w życie młodego człowieka jest wyjątkowo duży może stanowić to spore wyzwanie i pewnie dlatego widzę tylu młodych rodaków na prostej ścieżce do stania się za kilkanaście lat sfrustrowanymi i przechodzącymi „kryzys wieku średniego” czterdziestolatkami. Wszystkich, których może to dotyczyć zachęcam do przemyślenia tej kwestii i wyciągnięcia wniosków. Mogą być one odmienne od moich, ale wyświadczcie sobie tę przysługą i pomyślcie.
Wróćmy jednak do pytania z tytułu tego postu. Niektórzy z Was pewnie oczekują teraz konkretnej liczby z mojej dzisiejszej praktyki. Tutaj muszę Was rozczarować, bo dawno już nie prowadziłem takich wyliczeń :-) Proste odjęcie przyrostu mojej wartości netto od rocznych dochodów nie wystarczy, bo obecnie wspieram kilka osób i projektów, a nie bardzo mam czas i ochotę na robienie takich rachunków ile w skali rocznej na co idzie.
To, co mogę wam powiedzieć to:

  • w drugiej połowie lat 90-tych żyłem z pewną kobietą i jej nastoletnią córką. Mieszkaliśmy w przyzwoitych warunkach, dużo podróżowaliśmy spędzając wtedy 2-4 miesięcy w roku w ciepłych krajach (Tunezja, Floryda). Niczego nam nie brakowało, a taki styl życia kosztował (bo wtedy policzyłem) max. 60.000 DM, czyli ok 30.000 euro rocznie.
  • ostatnio czytałem amerykańskie opracowanie badań (jak znajdę link to podepnę) z których wynika, że wzrost poziomu zadowolenia z życia rósł razem z poziomem rocznych dochodów respondentów, ale tylko do mniej więcej 40.000 USD rocznie. Powyżej tego poziomu dalszy wzrost dochodów nie przekładał się na znaczący wzrost subiektywne odczuwanego zadowolenia.

Dla uzupełnienia parę liczb, które akurat mam w głowie

  • ostatni miesięczny pobyt na Kanarach kosztował (lot i hotel) ok. 930 euro na osobę, przy nieznacznie wyższych kosztach jedzenia w stosunku do kontynentalnej Europy. Każdy dodatkowy tydzień w hotelu kosztowałby ok. 100 euro (!!). Mówię teraz o normalnym hotelu apartamentowym, gdzie jako bardzo lubiany gość dostaję zawsze jeden z najlepszych pokoi, co znacznie podnosi jakość mieszkania
  • moja najbliższa ucieczka przed ponurą pogodą na Florydę kosztuje mnie 530 Euro za przelot tylko dlatego, że bilet kupiłem późno i to do miejsca gdzie lata niewiele linii. Jedzenie tam jest tańsze niż w Europie a mieszkać mogę za darmo albo u przyjaciół, których uratowałem kiedyś od utraty oszczędności całego życia, albo na łódce między wyspami, co przy średnich temperaturach ok 25 C i budzących człowieka rano delfinach ma swój urok :-)

Jak widać z powyższych informacji aby dobrze żyć nie potrzeba znowu aż tak wielkich pieniędzy. Całkiem niezły styl życia można mieć za ok. 30.000 euro rocznie, a prawdopodobnie nawet za znacznie mniej. To może zdawać się dużą kwotą jeśli ktoś pracuje w Polsce na typowym etacie, ale kto każe Wam tak robić przez całe życie??? Przekładając na dochody miesięczne 2500 euro/8500 zł powinno wystarczyć do prowadzenia ciekawego życia pełnego atrakcji, podróży i dobrego seksu :-) , oczywiście jeśli podejdziemy do tego mądrze i nie będziemy wszystkiego kupować w najdroższy możliwy sposób. A taką sumę można przecież zarobić w Europie (a nawet w Polsce) jeśli tylko będziemy robić wystarczająco dużą różnicę w życiu innych i umiejętnie to sprzedawać, o czym piszę wielokrotnie na tym blogu. Przestańcie tylko robić to co wszyscy i tak jak wszyscy!!! Pamiętajcie też, że w życiu, podobnie jak przy pieczeniu ciastek istotna jest też właściwa kolejność działań. Nie wkładajcie worka z mąką i surowych jajek do gorącego piekarnika!!! :-)

PS: Często w takich kwestiach słyszę, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, w domyśle rośnie nieskończenie, a za tym też i potrzeby finansowe. Moje doświadczenia są nieco inne:

  • w miarę „jedzenia” rozpoznajesz co jest dla Ciebie naprawdę dobre i przestajesz tracić czas i środki na zdobywanie tego, co Ci nie służy i czego tak naprawdę nie potrzebujesz
  • w miarę „jedzenia” uczysz się jak otrzymać to, czego potrzebujesz możliwie najmniejszym nakładem czasu i środków. Trzeba tylko umiejętnie używać tego wspaniałego organu mieszczącego się w naszej głowie!!
Komentarze (173) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Spotkanie z Czytelnikami we Wrocławiu

Od jutra będę parę dni we Wrocławiu i moglibyśmy zorganizować małe spotkanie w niedzielę 24.02 od godz 18.

Jako miejsce proponuję jak zwykle kawiarnię w hotelu Radisson na Purkyniego (naprzeciwko Panoramy Racławickiej), na lewo od wejścia.

Ewentualnych chętnych proszę o wpisanie się w komentarzach.

Myślałem też o spotkaniu w Warszawie, gdzie będę trzy dni w przyszłym tygodniu, ale mam tak zapakowany kalendarz, że przełożymy to na kwiecień, kiedy wrócę z Florydy i na pewno odwiedzę Polskę.

Zapraszam!

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Interesująca historia i jakie wnioski możemy z niej wyciągnąć

Na początek zapraszam wszystkich do uważnego przeczytania niezwykłej historii powstania pewnego programu, którą znajdziecie tutaj.

Tych z Was, którzy w ogóle nie interesują się IT też gorąco zachęcam do przestudiowania tego przypadku, gdyż płynące z niego wnioski i przemyślenia są bardzo uniwersalne.

Przeczytaliście?
Teraz niech każdy z Was odpowie albo w komentarzach, albo przynajmniej sam dla siebie na następujące pytania (w nawiasach macie moje odpowiedzi):

  • czy wśród rzeczy, którymi zajmuję się zawodowo są tak interesujące względnie potrzebne dla świata, iż gotów byłbym robić je nawet za darmo? (Tak)
  • czy mam rzeczywiście energię i inwencję, aby taki projekt realizować? (Tak)
  • czy stworzyłem w moim życiu sytuację (szczególnie jeśli chodzi o poziom i strukturę wydatków stałych) pozwalającą mi na podejmowanie takich działań? (Tak)
  • czy mam w moim otoczeniu (praca, znajomi) kompetentne osoby, które też bez wynagrodzenia gotowe byłyby aktywnie wspierać mnie w takich przedsięwzięciach? (Tak)
  • jeżeli ktoś pracuje na etacie, to co wydarzyłoby się, gdybym z takim prawie gotowym projektem pojawił się u aktualnego pracodawcy? (nie dotyczy)

Zastanawiacie się, dlaczego proponuję zadanie sobie akurat takich pytań? Proszę bardzo, oto komentarz do każdego z nich w tej samej kolejności jak je zadawałem:

  • myślę, że każdy z nas ma głęboko zakotwiczoną w sobie potrzebę tworzenia rzeczy, które mają jakieś znaczenie. Mimo tego wielu ludzi daje się ograniczyć do pełnienia roli łatwych do zamiany trybików wykonujących powtarzalne, rutynowe prace. Trzeba koniecznie sprawdzić, czy sami nie tkwimy w takiej pułapce
  • wielu ludzi wyspecjalizowało się w wynajdywaniu usprawiedliwień dla siebie i miliona rzeczy, które muszą być spełnione aby wreszcie zdecydowali się ruszyć swoją szacowną dolną część pleców :-) Trzeba koniecznie sprawdzić, czy nie znaleźliśmy się w tej godnej pożałowania grupie (ostatnie sformułowanie nie jest przejawem pogardy, czy braku szacunku z mojej strony)
  • jedną ze wspaniałych rzeczy w życiu jest poczucie wolności, tego, że możemy podejmować decyzje niekoniecznie tylko w oparciu o wynikające z nich korzyści finansowe. Osiągnięcie takiej sytuacji, przynajmniej powyżej pewnego stosunkowo łatwo osiągalnego minimum, niewiele ma wspólnego z poziomem naszych zarobków. Warto sprawdzić, czy przynajmniej jesteśmy na właściwej drodze do tego
  • to jest dobry test, czy nasze składa się głównie z przesympatycznych nawet galerników, względnie kolekcjonerów dóbr materialnych (co na jedno wychodzi), czy też z ludzi wolnych i chcących zrobić pozytywną różnicę dla świata. otoczenie, w którym przez większość czasu przebywamy ma ogromny wpływ na nasze postawy i przekonania
  • to jest bonusowe pytanie, aby zobaczyć, czy mój pracodawca/przełożony gotów jest skorzystać z Twojej inwencji i inicjatywy, czy też, jak w wielu polskich firmach „wychylając się” zakłócasz bieg rzeczy i stajesz się zagrożeniem

Przedstawione powyżej propozycje pytań są oczywiście zabarwione moim obrazem świata lecz jeśli ktoś chciałby mieć rezultaty podobne do moich, to zdecydowanie zalecam zadanie ich sobie. Wszystkich zapraszam do przeczytania tej inspirującej i chwilami zabawnej historii a potem do dyskusji w komentarzach

PS: Marcin Sochacki (Wanted) podesłał mi kiedyś link do wideo, na którym Ron Avitzur opowiada ją osobiście. (jeszcze raz dziękuję Marcin) Jeśli macie prawie godzinkę wolnego czasu, to możecie sobie je obejrzeć, jeśli nie to zalecam skok do 47:50 minuty, kiedy Ron odpowiada na pytanie jak długo funkcjonował bez dopływu świeżej gotówki od klientów. Jego odpowiedź iż działa tak całe życie i typowy okres to mogą być 2-3 lata jest nieco ekstremalna, odzwierciedla jednak system działania bardzo dobrze opłacanych specjalistów różnych dziedzin (wliczając w to nawet gwiazdy z Hollywood :-))

Niżej podpisany w końcu też „od zawsze” utrzymuje się z oszczędności i dorywczych zajęć :-)

Komentarze (27) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-19
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Feedback – jeszcze o udzielaniu informacji zwrotnej

Kiedyś już pisałem o udzielaniu informacji zwrotnej, dzisiaj poruszymy jeszcze jeden ważny aspekt takiego działania.

Pamiętacie jeszcze z tamtego tekstu Zasadę Alexa: „jeśli nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia, to nie udzielaj konsultacji bez zlecenia” :-)

Ta zasada bardzo pomaga nam w utrzymaniu harmonijnych relacji z innymi ludźmi, jest jednak pewnym uproszczeniem zagadnienia i jako takie nie zawsze wystarczającą wskazówką.

Nie ma problemu jeśli mamy to „zlecenie” (jesteśmy albo poproszeni o feedback, albo nasze stanowisko pracy „z definicji” wymaga od nas udzielania informacji zwrotnej). W pozostałych sytuacjach termin „konsultacje” może nie być wystarczająco jasny i dlatego dziś omówimy całe zjawisko znacznie szerzej.

Generalnie udzielając informacji zwrotnej możemy wyróżnić następujące przypadki:
Feedback - tabela

W wielu przypadkach możemy jeszcze wyróżnić feedback ogólny lub szczegółowy, oraz feedback w trakcie wykonywania jakiejś czynności, względnie po jej zakończeniu. Do tych przypadków nawiążę poniżej.

Zanim przejdziemy do ich omawiania, małe wyjaśnienie co rozumiem przez pozytywny, a co przez negatywny feedback.

Pozytywny feedback oznacza potwierdzenie, że robisz coś dobrze, bądź wskazówkę jak możesz coś zrobić lepiej

Negatywny feedback oznacza wytknięcie drugiej osobie, że robi coś źle, bądź wskazówkę czego ma zaprzestać

Feedback z własnej inicjatywy oznacza, że niepytani udzielamy go drugiej stronie

Feedback na zapytanie oznacza, że udzielamy go tylko na życzeniu partnera

Wcale oznacza, że nie udzielamy go w żadnym z powyższych przypadków

Zobaczmy jak te kombinacje działają w życiu zawodowym (patrz tabelka powyżej):

Feedback pozytywny z własnej inicjatywy lub na zapytanie:

  • ogólny: „podoba mi się jak rozmawiasz z tymi trudnymi klientami”
  • szczegółowy: „doskonale, że przekonałeś klienta do alternatywnego produktu w sytuacji, kiedy mie may tego, co chciał”

Feedback negatywny z własnej inicjatywy lub na zapytanie:

  • ogólny: ” źle traktujesz klientów”
  • szczegółowy: „zwracasz uwagę pracownikom tylko wtedy, kiedy coś sp….. a nigdy wtedy, kiedy zrobię coś wyjątkowo dobrze”

Brak feedbacku:

  • dosłownie nie zabierasz głosu
  • mówisz rozmówcy „to Ty powinieneś sam wiedzieć”

Powyższe przykłady są z natury rzeczy bardzo ogólne i niewystarczająco wyraźnie pokazuję zalety i wady każdego z podejść. W życiu zawodowym wykonujemy bardzo różne czynności, mamy różne sytuacje i ze względu na brak wspólnych doświadczeń trudno jest znaleźć takie, które będą przemawiały do wszystkich. Dlatego zastanowiłem się nad przykładem, który dotyczyłby prawie wszystkich Czytelników i ….. znalazłem :-) :-)

Jest nim seks i to dla utrudnienia z partnerem/partnerką których upodobań nie zdążyliście jeszcze bardzo dobrze dobrze poznać. Wyobraźmy sobie, że wylądowaliśmy z taką osobą w łóżku z zamiarem sprawienia sobie nawzajem naprawdę dużej przyjemności (bo przecież nie jesteśmy egoistami :-)) i otrzymujemy od drugiej strony następujące rodzaje feedbacku:

Feedback pozytywny, z własnej inicjatywy partnera i na bieżąco:

  • ogólny: „o tak!!! taaaak”
  • szczegółowy: „pięknie używasz twojego języka!”, albo „doskonale, rób to tylko odrobinę wolniej”

Feedback pozytywny, z własnej inicjatywy partnera po fakcie:

  • ogólny: „było super”
  • szczegółowy „miałem/miałam totalny odjazd kiedy robiłaś/robiłeś XY”

Feedback pozytywny, na Twoje zapytanie i na bieżąco:

  • ogólny: „nie pytaj tylko rób tak dalej” :-)
  • szczegółowy: „bardzo dobrze robisz XY”

Feedback pozytywny, na Twoje zapytanie i po fakcie:

  • tak samo jak feedback pozytywny, z własnej inicjatywy po fakcie

Feedback negatywny, z własnej inicjatywy partnera i na bieżąco:

  • ogólny: „nie tak!!!”, „co ty robisz!!!”
  • szczegółowy: „robisz to za delikatnie”

Feedback negatywny, z własnej inicjatywy partnera po fakcie:

  • ogólny: „nie masz pojęcia jak zaspokoić kobietę/mężczyznę”
  • szczegółowy: „zbyt mocno/delikatnie pieściłeś mnie ….”

Feedback negatywny na Twoje zapytanie w trakcie i po fakcie:

  • podobnie do analogicznych sytuacji z własnej inicjatywy partnera

Brak feedbacku w trakcie:

  • Ze względu na brak wyraźnych wskazówek werbalnych, bądź niewerbalnych musisz cały czas domyślać się na podstawie różnych drobnych obserwacji, czy jesteś na dobrej drodze, czy też nie.

Brak feedbacku po fakcie:

  • Słyszysz wypowiedź typu: „prawdziwy mężczyzna/kobieta powinni sami z siebie wiedzieć jak zaspokoić partnera!”

OK, teraz wyobraź sobie, że trakcie miłych (z założenia) chwil spędzonych razem otrzymujesz od partnera/partnerki każdy z tych rodzajów feedbacku. Który z nich najbardziej przyczyni się do maksymalizacji dobrego nastroju i pozytywnych przeżyć po obydwu stronach? Pomyśl potem, że inni ludzie prawdopodobnie w zbliżony sposób będą reagować na sposób przekazywania przez Ciebie informacji zwrotnej. Mamy z tego jakieś wnioski na całe życie?
Seks jest dziedziną, gdzie takie różnice widać najwyraźniej i dlatego z niej wziąłem przykłady, niemniej podobnie funkcjonuje to we wszystkich rodzajach interakcji między ludźmi. Dlaczego mamy sobie je niepotrzebnie psuć tylko dlatego, że kiedyś nauczono nas nieefektywnych metod dawania informacji zwrotnej??

PS: Gdyby ktoś chciał całkiem wyraźnie wiedzieć, jaki feedback staram się generalnie udzielać (choć są oczywiście wyjątki) to jest to pozytywny feedback z własnej inicjatywy zarówno w trakcie, jak i po fakcie (naturalnie w różnych dziedzinach życia :-))

Komentarze (45) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Parę spraw bieżących….

Dużo się ostatnio dzieje zarówno na blogu, jak też i w moim życiu w „realu”

W styczniu blog pobił kolejny rekord czytelnictwa zaliczając ponad 60.000 odwiedzin, co biorąc pod uwagę jego niszowość i niezależność od dużych portali jest chyba bardzo przyzwoitym rezultatem.

To cieszy mnie nie tyle jako powód do dumy, lecz przede wszystkim jako sygnał, że to, co piszę w jakiś sposób pobudza do myślenia coraz większą grupę ludzi. A o to mi przecież w tym przedsięwzięciu chodzi.

Takie rozszerzanie się grupy Czytelników nie byłoby możliwe bez Waszego współudziału zarówno w postaci komentarzy, jak i rekomendowania tego blogu innym, potencjalnie zainteresowanym koleżankom i kolegom. Za to Wam wszystkim serdecznie dziękuję. Dziękuję też tym z Was, którzy od czasu do czasu zadają sobie trudu aby wstawić jakiś post na Wykop lub podobny serwis społecznościowy (średnio raz na 2 miesiące :-)). Nawet jeśli post nie wyląduje na stronie głównej, to każda taka akcja powoduje, iż znajduje nas (i najwyraźniej pozostaje) nowa grupa Czytelników.

Cieszy mnie też pomyślne wystartowanie inicjatywy postów gościnnych. Mirek przetarł szlak swoim tekstem o dzieciach i karierze (nawiasem mówiąc w polskich Google po wrzuceniu tam słów „dziecko kariera” jego wpis pojawia się na drugim i trzecim miejscu na 2.740.000 wyników !!!). Mogę Wam zdradzić, że rozmawiałem już z czterema innymi osobami, które wkrótce podzielą się z Wami swoją interesującą wiedzą bądź doświadczeniami.

Poza tym blogiem „zaliczam” też dość gorący okres. Kilku moich klientów pilnie potrzebuje mnie teraz i będąc z nimi w przyjacielskich stosunkach oczywiście nie odmawiam im. Oznacza to sporo zajęć i to często na granicach tego, co zazwyczaj robię, czasem zdumiewam się jak szerokim wachlarzem zagadnień muszą się ostatnio zajmować i to do tego w różnych językach. Takie banalne zadania jak przygotowanie jakiejś ekipy sprzedażowej do zdobycia wielomilionowego kontraktu posługując się polskim muszą poczekać :-)

To wszystko powoduje, że nie tylko trochę mniej regularnie ostatnio piszę na blogu, ale co gorsza doprowadza do zaległości w Waszej prywatnej korespondencji ze mną. Za te zaległości chcę Was tutaj przeprosić, jeśli nie pisaliście do mnie w sprawach pilnych, to może się zdarzyć, że trzeba trochę poczekać na odpowiedź. Nie jest to przejaw lekceważenia z mojej strony, chcę każdemu z Was porządnie odpisać i to wymaga czasu i wolnych „mocy przerobowych” w mojej głowie, które są w tej chwili towarem deficytowym :-)

Naturalnie nic z tego nie ginie i już wkrótce mam nadzieję że będę mógł się tym zająć. To samo dotyczy tych z Was, którzy zaproponowali mi wsparcie w przygotowaniu ebooków. Do tego projektu wrócimy jak tylko zakończy się ten bardzo gorący początek roku.

Plusem tej gorącej sytuacji jest zdobywanie wielu nowych doświadczeń i obserwacji. Ze względu na wymogi poufności nie mogą o nich wprost pisać na blogu, ale z pewnością znajdą one swoje odbicie w niektórych tekstach publikowanych w przyszłości. Wolicie chyba, aby tutaj pisał praktyk stojący mocno w życiu i aktualnej sytuacji biznesowej, więc z pewnością pewna nieregularność związana z tym okresem znajdzie Wasze zrozumienie :-)

Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o Waszą korespondencję do mnie to mam dwie uwagi:

  • Jeśli to tylko możliwe, to pytajcie w dyskusjach, wtedy z odpowiedzi może korzystać więcej osób
  • Jeśli pytacie mnie o radę, to dodajcie trochę istotnych informacji. Oczekujecie przecież kompetentnej odpowiedzi a tej nie da się udzielić w sytuacji, kiedy prawie nic o Was nie wiem.

Na zakończenie jeszcze raz dziękuję Wam za współtworzenie tego blogu jak i wirtualnej społeczności z nim związanej

Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Nie musisz być doskonały aby być kochanym…

… powiedziała mi bardzo dawno temu pewna kobieta.
Ostatnio obserwując poczynania (bądź ich zaniechanie) ze strony kilku znajomych muszę stwierdzić, że ta zasada odnosi się nie tylko do spraw damsko-męskich, lecz także w odniesieniu do wielu przedsięwzięć związanych zarówno z naszym szeroko rozumianym życiem społecznym, jak i kwestią zarabiania pieniędzy.
W czym rzecz?
Jeśli uważnie przyjrzymy się ludziom wokół nas, to możemy rozróżnić trzy dość wyraźnie odróżniające się grupy:

  • liczna grupa ludzi, którzy z praktycznego punktu widzenie umieją naprawdę niewiele, lecz starają się różnymi trikami autoprezentacji sprawić wrażenie „większych” i bardziej kompetentnych niż są w rzeczywistości
  • stosunkowo nieliczna grupa ludzi, którzy naprawdę coś potrafią i nie obawiają się sprzedawać to otoczeniu
  • dość liczna grupa osób, które posiadają na tyle rozbudowane kompetencje, aby zdawać sobie sprawę ze swoich braków i niedoskonałości. Ta świadomość niedoskonałości powoduje, że wyceniają się dużo poniżej możliwej do osiągnięcia wartości na szeroko rozumianym „rynku”, lub wręcz w ogóle rezygnują z podejmowania pewnych wyzwań.

Ta ostatnia postawa bierze się zapewne z szeroko rozpowszechnionego w polskich szkołach kultu szukania dziury w całym i wmawiania nawet najzdolniejszym uczniom, że są słabi i tylko nauczyciel jest „bogiem”. Wystarczy też przysłuchać się typowej polskiej naradzie, aby w przeważającej ilości przypadków zauważyć, że jeśli ktoś proponuje jakiś pomysł, to większość dyskutantów nie zastanawia się jak go zaimplementować, bądź ulepszyć, lecz koncentruje się na podkreśleniu jego wad i słabości. Mało konstruktywne, nieprawdaż?
W rezultacie wielu z nas żyje życiem znacznie gorszym od tego, które moglibyśmy prowadzić, bo błędnie uważamy że do pewnych spraw jeszcze „nie jesteśmy wystarczająco dobrzy” . Myśląc tak w nieskończoność tkwimy w dołkach startowych, lub co gorsza zajmujemy się pracami znacznie gorszymi od tych, które moglibyśmy wykonywać, co często prowadzi do „uwstecznienie się”. Ja sam znam parę takich przypadków osób w wieku 30-54 lat, które posiadają rzadkie i cenne umiejętności a z powodu takiej niewiary w siebie od co najmniej 2 lat brak im odwagi, aby zacząć skutecznie sprzedawać je na rynku. Przy tym mówię o robieniu przez nich rzeczy, które lubią i potrafią, oraz, w przeliczeniu na godzinę pracy, o 5-10 krotnie większych zarobkach na początek!!!! Na mnie robi to przygnębiające wrażenia pisklęcia orła wychowanego przez kury i z tego powodu nie mającego odwagi do użycia posiadanych przez nie skrzydeł.
Tak więc drogi Czytelniku:

  • Jeśli przypadkiem możesz zaliczyć się do tej powyższej grupy (wiem że to wymaga odwagi, aby się do tego przyznać) to czytaj uważnie dalej.
  • Jeśli nie do końca jesteś zadowolony z jakości Twojego życia, ale uważasz że za to odpowiedzialne są czynniki obiektywne, to też na wszelki wypadek poczytaj poniższe wypowiedzi :-)

Zacznijmy od bardzo ważnej uwagi. Rzeczywiście są dziedziny życia w których perfekcyjne, bądź zbliżone do perfekcji wykonanie jakiegoś zadania jest niezmiernie istotne i pod żadnym pozorem nie można w nich iść na kompromisy. Weźmy dla przykładu pracę pilota lądującego samolotem, czy też neurochirurga przy skomplikowanej operacji. Takich i podobnych zadań moje poniższe rozważania nie dotyczą!!

W odniesieniu do pozostałych przypadków okazuje się, że choć naturalnie pewna perfekcja byłaby mile widziana, to w praktyce wystarczy znacznie skromniejszy poziom „dostawy”
Typowym przykładem była moja pierwsza firma produkująca software. Wiedziony przekonaniem, że „albo jesteś super, albo nic nie wartym” o mało nie zbankrutowałem dopieszczając bez końca produkty, które w międzyczasie z powodzeniem były już użytkowane przez klientów.
Dopiero ten zimy prysznic zmusił mnie do ograniczenia się do robienia programów dobrych, co przyniosło ogromne oszczędności w tzw. „effortach” (ilości czasu i innych zasobów potrzebnych do wyprodukowania danego oprogramowania). To jeszcze nie był koniec mojej edukacji w tym względzie, bo z powodu różnych zdarzało się czasem dostarczać klientowi program, który nie tylko nie był perfekcyjny, ale nawet trudno go było uznać za dobry, po prostu jakoś działał :-) Ku mojemu zdziwieniu klienci byli bardzo często szczęśliwi, że go mieli!!!

I to dotyczy nie tylko IT. Uświadommy sobie, że tak naprawdę w bardzo wielu przypadkach najważniejsze jest to, że robimy pozytywną różnicę, niekoniecznie musi to być robione w sposób zasługujący na międzynarodowe wyróżnienia!! Czekanie do momentu kiedy będziemy perfekcyjni pozbawia zarówno nas, jak i naszych „klientów” korzyści, które obie strony mogłyby osiągnąć, gdybyśmy „odważyli się” wychylić odpowiednio wcześniej. Ważne w tym jest, abyśmy na początku otwarcie przedstawili klientowi swoje możliwości bez upiększania czegokolwiek, ale jednocześnie bez umniejszania tego, co rzeczywiście możemy dla niego zrobić. To umniejszanie widzę i słyszę nagminnie przy okazji różnych kontaktów w Polsce, a szkoda.
Parę przykładów korzyści z robienia rzeczy, mimo że są dalekie od perfekcji:

  • Ten blog :-) W stosunki do rozwiązań, które dostarczam moim klientom jest to pisany na kolanie dość chaotyczny brudnopis niektórych myśli jego autora. Mimo tego zwiększająca się ciągle ilość odwiedzin (w styczniu ponad 60.000) jest wyraźnym sygnałem, że mimo oczywistych dla mnie słabości ten „produkt” jest przydatny dla coraz większej grupy odbiorców. Mimo tychże samych słabości byłem też już wielokrotnie cytowany z nazwiska jako ekspert w ogólnopolskich gazetach, oraz poznałem sporo bardzo interesujących ludzi, to ostatnie znacznie wzbogaciło moje życie. Te wszystkie (częściowo nieplanowane) efekty nie wystąpiłyby gdybym czekał z realizacją tego pomysłu do momentu, kiedy będę mógł robić to perfekcyjnie (czyli do św. Nigdy :-))
  • Kiedyś otrzymałem zapytanie od klienta, czy mógłbym poprowadzić pewne warsztaty związane z bardzo skomplikowanym tematem, gdzie patrząc „na szybko” w 50% zagadnień moja uczciwa ocena brzmiałaby „ nie mam zielonego pojęcia”. Powiedziałem to otwarcie przez telefon, wzmiankując, że w pozostałych 50% mogę zrobić pozytywną różnicę i proponując małą konferencję z top managementem, na którą druga strona zaprosiła mnie kilka dni później. W międzyczasie doszedłem do wniosku, że w omawianej kwestii moje kompetencje pokrywają najwyżej 30% zagadnienia i postanowiłem, że przyjadę na ten meeting, w godzinę powiem klientowi co wiem i co można w danej sytuacji zrobić, po czym po prostu zaproponuję im znalezienie kogoś innego do przeprowadzenia koniecznych warsztatów. Tak też zrobiłem zaczynając od dokładnej ewaluacji zagadnienia, przekazaniu pewnej wartościowej wiedzy i pomysłów w tym zakresie, gdzie byłem kompetentnym i stwierdzenia, że w pozostałych zagadnieniach nie mam ani wiedzy, ani doświadczenia, ani żadnych dostępnych źródeł informacji (w praktyce biznesowej zdarzają się takie rzeczy, do których niezwykle trudno jest znaleźć ekspertów). Ku mojemu zaskoczeniu w rezultacie wymyśliliśmy takie działania, które mimo braku pewnych kluczowych informacji przyniosły klientowi istotne korzyści i które oczywiście ja poprowadziłem. Podczas tych niezwykle interesujących warsztatów okazało się, że jest jeszcze jedna rzecz, gdzie mogę zrobić dla nich istotną różnicę, co zaowocowało jeszcze jednym zleceniem. Gdybym

Jeśli chcecie, to mogę podać więcej konkretnych przykładów, też z zakresu rekrutacji na pewne stanowiska. Myślę jednak, że to, co już napisałem da niektórym z Was materiał do przemyśleń, które być może otworzą Wam nowe możliwości.

Jakie są Wasze doświadczenia w tym względzie?

Komentarze (52) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Wasz człowiek w Berlinie

Dziś podpisałem zeznanie podatkowe za 2006 :-)

Witajcie po małej przerwie. Jak już wspominałem, spowodowana ona była kilkoma bardzo absorbującymi zleceniami, paroma innymi „niespodziankami” oraz koniecznością złożenia w moim berlińskim urzędzie skarbowym zeznania za 2006 (tak, tak, za 2006!!!)

Uważni Czytelnicy mojego blogu stwierdzą teraz, że i tak się poprawiłem, bo w zeszłym roku oddałem je dopiero w połowie marca (nawiasem mówiąc bez jakichkolwiek negatywnych konsekwencji dla mnie). W tym roku znów musiałem się gimnastykować, jak legalnie zapłacić jak najmniej podatków, co jest zdecydowaną wadą używanego tutaj progresywnego systemu podatkowego. Dopóki ktoś zarabia stosunkowo niewiele, to ze względu na dość wysokie progi płaci się nie za dużo, ale potem zaczynają się schody. Jeśli kogoś interesuje jak wygląda tutaj podatek dochodowy (płacony przez pracujących na własny rachunek – u pracowników jest trochę bardziej skomplikowanie, choć pewnie efektywne stawki powinny być takie same) to tutaj jest link do Kalkulatora Podatków udostępnionego na stronie niemieckiego Ministerstwa Finansów.

Jeśli ktoś chciałby popróbować jaki podatek dochodowy zapłaciłby u naszych zachodnich sąsiadów to wystarczy w pierwszym polu podać wysokość rocznego dochodu (po odjęciu wszelkich kosztów) a w drugiej linijce podać, czy rozliczasz się sam, czy też z żoną. Potem naciskamy „Berechnen” i już mamy wynik :-)

Dla leniwych podaję parę wartości dla osoby stanu wolnego według schematu: dochód roczny w Euro, wysokość podatku dochodowego, stawka procentowa

7.000 Euro, 0 Euro 0% – wolne od podatku

10.000 Euro, 398,00 Euro 3,98%

15.000 Euro 1.626,81 Euro 10,84%

20.000 Euro 2.850,00 Euro 15,03%

27.000 Euro 5.939,96 Euro 19,03% – czyli tak jak liniowy w Polsce

35.000 Euro 7.868,19 Euro 22,48%

40.000 Euro 9.730,26 Euro 24,32%

50.000 Euro 13.816,28 Euro 27,63%

70.000 Euro 22.667,73 Euro 32,38%

100.000 Euro 35.960,73 Euro 35,96%

150.000 Euro 58.115,73 Euro 38.74%

Tak to wygląda w Niemczech, może kogoś takie dane zainteresują

Jutro mam przed sobą długą podróż, podczas której napiszą coś na zupełnie inny temat :-)

Komentarze (32) →
Alex W. Barszczewski, 2008-01-30
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 41 of 67« First...102030«3940414243»5060...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Roma: Wyobraźcie sobie odwrotną...
    • Kamil Szympruch: Witam wszystkich....
    • Maciek: Witam serdecznie, Osobiście...
    • Ewa W: Małgorzata, dzięki za dobre...
    • Paweł Kuriata: @Alex Dopuszczam jak...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
    • Agnieszka L: Alex, miałam na myśli...
    • Małgorzata: Małgosia S. Oczywiście,...
    • sniezka: Witek, właśnie chodzi mi o...
    • Witek Zbijewski: snieżka nie mam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Mags: ad napisał: „Zapomnia...
    • Tomasz: Mxx: a ja taką jeszcze mała...
    • gonia: Tak to dobra rada, żeby nie...
    • Ewa W: Mxx, piszesz: „Chciała...
    • KrzysiekP: Witam. Może nie będę się...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Emilia Ornat: Ten blog dodaje mi...
    • KatarzynaAnna: Dzień dobry wszystkim,...
    • Elżbieta: Witam, Czytam bloga (i...
    • Monika Góralska: Witam, Kilka postów...
    • Grzesiek: Tego bloga czytam ponieważ...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • Alex W. Barszczewski: Katarzyna...
    • Katarzyna Skawran: Podoba mi się twój...
    • Arek S.: Alex, Odpowiedziałeś Maćkowi...
    • Aleksandra Mroczkowska: Rzeczywiście...
  • Listy Czytelników – nowa kategoria na blogu  (1)
    • Tomek: Świetny pomysł Alex! Już...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Paulina: Witam. Mamy rok 2012,dopiero...
  • Optymalna strategia postępowania z innymi ludźmi  (60)
    • Piotr Cieślak: Alex :))) Jest rok...
  • Rzucaj promień słońca w życie innych ludzi  (73)
    • Stella: Prosta sprawa, a taka piękna...
  • Stabilizacja w Twoim życiu – szczęście, czy pułapka  (14)
    • Witek Zbijewski: noveeck:...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Aleksandra Mroczkowska: Alex, u mnie...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025