Czy zastanawialiście się kiedyś, jak szeroka jest gama Waszych możliwych zachowań w kontaktach z innymi ludźmi?
Znakomita większość z Was potrafi z pewnością zachować się według zasad dobrego wychowania i ogólnie przyjętych wzorców (co widać choćby po Waszych komentarzach) i to samo w sobie jest bardzo cenne. Dbajcie o tę umiejętność.
Problem polega na tym, że takie postępowanie w kontaktach międzyludzkich nie zawsze cechuje się największą skutecznością (to ostatnie stwierdzenie to piękny eufemizm :-)). Często obserwuję jak ludzie miotają się w granicach tego, co jest powszechne akceptowalne, a kiedy ich działania nie przynoszą rezultatu, to sfrustrowani albo się wycofują, albo zaczynają być chamscy i bezczelni. Obydwa zachowania nie są optymalne i dlatego przyjrzyjmy się, czy przypadkiem nie mamy lepszej alternatywy.
Moje obserwacje pokazują, że w naszych interakcjach z innymi możemy wyróżnić trzy strefy:
- zachowania grzeczne – zgodne z obowiązującymi normami i zwyczajami. Dopóki się do nich stosujemy nic specjalnie złego nie powinno nam się przydarzyć. Niestety dotyczy to często też i tych pozytywnych zdarzeń i dlatego osobiście nazywam tę strefę zakresem mli-mli (ciepłe kluchy, ciepłe mleko). Abyśmy się dobrze zrozumieli, umiejętność takiego zachowania się jest konieczna, nie oznacza to jednak, że musimy cały czas tak postępować.
- zachowania zuchwałe – z jednej strony wychodzą one swoją śmiałością poza tzw. „normę” i ogólnie przyjęte konwenanse. Z drugiej zaś nie idą tak daleko, aby u partnera powodować odrazę, oburzenie, agresję.
- zachowania bezczelne – to takie, które druga strona jednoznacznie określi jako chamskie, manipulacyjne, oburzające itp. Często zdarza się, że ludzie o niskim poczuciu własnej wartości zaczynają właśnie od bezczelności w nadziei, że przyniesie to sukces, choć na dłuższą metę jest to dość kiepska strategia.
Zobaczmy teraz, jak wygląda kwestia skuteczności naszych interakcji w zależności od tego, w jaki sposób komunikujemy z innymi. Poniższy wykres nie pretenduje do bycia „prawdą naukową”, jest jednak odbiciem moich wieloletnich obserwacji i eksperymentów. Na poziomej osi odmierzamy „stopień zuchwałości” naszych interakcji z innymi ludźmi, a niebieska linia pokazuje ich skuteczność.
Jak widać, nasza skuteczność jest najmniejsza po lewej stronie wykresu (całkowite ciepłe kluchy), dość silnie rośnie, kiedy zaczynamy działać zuchwale z maksimum gdzieś w pobliżu granicy bezczelności (czerwona linia), aby po jej przekroczeniu gwałtownie spaść prawie do zera.
Widać wyraźnie, jak wiele z tej potencjalnej efektywności tracimy, jeśli tak jak większość ludzi boimy się powędrować w strefę zachowań zuchwałych.
Drugą obserwacją jest to, że bardzo blisko granicy bezczelności (czyli mówiąc kolokwialnie „po bandzie”) skuteczność ta jest największa, nie wolno tylko tej czerwonej linii przekroczyć.
W tym ostatnim przypadku pojawia się problem, bo ta granica nie jest czymś, co da się matematycznie wyliczyć. Będzie ona różna nie tylko w zależności od osoby, ale nawet konkretnej sytuacji. Czy w związku z tym wykres ten jest bezużyteczny?
Niekoniecznie, bo o ile nie możemy z absolutną dokładnością powiedzieć osobie X jak daleko może posunąć się z osobą Y, to możemy przynajmniej nabrać dość dobrego wyczucia gdzie aktualnie zaczyna się strefa niebezpieczna. Nabycie go wymaga sporej praktyki i wiąże się też niestety z „wypadkami przy pracy” :-) Takie eksperymenty lepiej więc przeprowadzać w sytuacjach, kiedy nie chodzi o naszą karierę życiową, niemniej zdecydowanie warto :-)
W zamian uzyskujemy dodatkowy repertuar zachowań, który znacznie rozszerzy nasze możliwości i skuteczność zarówno w życiu osobistym (np. szukając sobie partnera :-)) jak i zawodowym. Ważne jest oczywiście, aby przy tym wszystkim nie zapomnieć zasad dobrego wychowania i zawsze być miłym człowiekiem. Umiejętność bycia zuchwałym ma uzupełniać takie zachowania, a nie je zastępować.
Bardzo mi się podoba to co napisałeś.
Czy dobrze myślę że zuchwałość to m.in. nasz entuzjam, energia gdy z kimś rozmawiamy, czy chodzi też o bezpośredniość?
Teraz z mojej głebokiej podświadomości wypłynęło to na wierzch.
I mam cichą nadzieję że będzie procentowało w przyszłych bardziej udanych kontaktach międzyludzkich.
Pozdrawiam
Myślę, że tutaj dobre maniery mogą tylko pomóc, a już na pewno ich znajomość. Wg. moich obserwacji najskuteczniejsze są osoby, które z klasą potrafią poruszać się po całym spektrum zachowań, o których piszesz. Są grzeczne (czyli ciepłe kluchy ;)), kiedy tego potrzeba, ale potrafią być zuchwałe w ujmujący sposób. Ich zachowanie i sposób bycia pozostaje nienaganny, kiedy przekraczają zwyczajowo przyjęte granice. W takim przypadku praktycznie niemożliwe jest przekroczenie bariery „chamstwa”.
Przypominając sobie takie osoby, to składniki zachowania na pierwszy rzut oka to: pewność siebie, maksymalna asertywność i uprzejmość – mieszanka piorunująca.
Alex,
A jak bys nakreslil granice „zielona” miedzy stopniem grzeczny, a zuchwaly? Kiedy tak naprawde nasze postepowanie jest juz zuchwale? Zdaje sobie sprawe, ze to zalezy od osoby, sytuacji, ale jakbys mogl okreslic to na poziomie ogolnym.
Swoja droga mam w zyciu zawodowym przyklad osoby, ktora swietnie balansuje na „czerwonej” granicy i musze przyznac, ze dzieki temu pnie sie mocno do gory.
Pozdrawiam,
Michal
Swietny post (zastanawia mnie skad Pan bierze tematy na posty) Zostałem wychowany głownie przez mame (fantastyczna kobieta) której to rady, przyćmiły mądrosci zyciowe mojego nie do konca zyciowego/towarzyskiego ojca. Konsekwencją tego jest sposób w jaki zostałem wychowany… ciepłe kluchy, niby miły, niby grzeczny ale dziewczyny na pierwszej randce po dupie nie klepnie bo nie wypada ;)
I teraz pytanie do Ciebie Alex… jestem swiadomy braku ojcowskich porad jak być w zyciu zaradnym (zuchwałym?), gdzie/jak mogę nadrobić zaległosci…
Pozdrawiam K.
Kamil
Bardziej chodzi o bezpośredniość, choć nie tylko. Istotne jest wychodzenie poza powszechnie uznane „bezpieczne” granice, oczywiście z odpowiednim wdziękiem :-)
Mariusz
Bardzo ładnie to opisałeś i prawie z wszystkim się zgadzam. jedyną wątpliwość mam w przypadku wspomnianej przez Ciebie niemożności przekroczenia granicy bezczelności, to może zdarzyć się nawet najsympatyczniejszym ludziom. Właśnie aby takich wpadek uniknąć potrzebna jest wprawa.
Michał
Ta zielona granica też nie jest wielkością stałą. O co chodzi opisałem w drugim punkcie mojego wyliczenia.
To że umiejętne balansowanie na „czerwonej” granicy jest bardzo skuteczne jest jednym z przesłań tego postu :-) Ważne jest, abyśmy przy tym byli mili i pogodni.
K
Dziękuję za słowa uznania (choć proszę darujmy sobie tego „Pana” :-))
Jeśli chodzi o tematy na posty, to od dość dawna prowadzę ciekawe i bardzo urozmaicone życie. To, plus bardzo dużo czytania innych ludzi sprawia, że na tym blogu czeka kilkadziesiąt pomysłów na blog :-)
Na odrabianie zaległości jest tylko jedna rada: próbować, wyciągać wnioski, dalej próbować! Akurat w dziedzinie interakcji z innymi ludźmi teoretyzowanie jest prawie bezużyteczne, bo to trochę jak z pływaniem, czy jazdą na rolkach – praktyka wygląda inaczej niż wyobrażenia.
I jeszcze jedna prośba – postaraj się na tym blogu określenia typu „dupa” zastępować choć odrobinę elegantszymi. Wierzę, że to potrafisz
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Moim zdaniem różnica pomiędzy bezczelnością a zuchwałością jest taka, jak pomiędzy „klepaniem dziewczyny na pierwszej randce po dupie” a „poklepaniem dziewczyny na pierwszej randce po tyłeczku”. Sądzę, że dużo dalej można posunąć się w zuchwałości, jeśli osoba, w stosunku do której tak się zachowujemy, ma do nas zaufanie i wierzy, że tak naprawdę nie mamy nic złego na myśli, że nasze intencje są szczere.
TesTeq
No z tym klepaniem intencje na pewno są szczerze ;)
Ale różnica dobrze wychwycona.
Po przeczytaniu posta i komentarzy nasuwa mi się jedynie słowo, którego nikt nie użył…wyrachowany:( Dla mnie post jest przygnębiający i wpisuje się w modny ostatnimi czasy trend pt. „ jak manipulować zawsze i wszędzie”. Jak nie można po dobroci to najlepiej zgnoić (ale „na granicy” i subtelnie, żeby nikogo nie obrazić).
„Drugą obserwacją jest to, że bardzo blisko granicy bezczelności (czyli mówiąc kolokwialnie “po bandzie”) skuteczność ta jest największa, nie wolno tylko tej czerwonej linii przekroczyć.”
Takie zachowanie „na granicy” to dla mnie taki „gwałcik” psychiczny. Co z ofiarami naszych „wypadków przy pracy”, o których piszesz w dalszym akapicie?
„Ważne jest oczywiście, aby przy tym wszystkim nie zapomnieć zasad dobrego wychowania i zawsze być miłym człowiekiem. Umiejętność bycia zuchwałym ma uzupełniać takie zachowania, a nie je zastępować.”
Moim zdaniem nie można być równocześnie dobrym(„…ważne jest, abyśmy przy tym byli mili i pogodni”). i złym („jechać po bandzie”). Dlatego post kompletnie do mnie nie przemawia chociaż jest bardzo „skuteczny”:(
Bardzo interesujący post. Gdyby ktoś kazał mi narysować wcześniej wykres skuteczności od trzech stref to zapewne w przedziale ZUCHWAŁY wartości przypominałyby bardziej odwróconą parabolę. Czy nie jest tak, że osobą zbyt zuchwała, pewna siebie, ale jeszcze nie bezczelna może często „stracić głowę”? Czy przy „bandzie” nie istnieje już lekki spadek?
Pozdrawiam
świetna koncepcja. Wielu autorów pisało o tym by mieć „jaja” ale to dopiero jest dowód!
TesTeq, Mariusz
Twoje zróżnicowanie jest nieco uproszczone :-)
Zuchwałym można też być w stosunku do ludzi, którzy jeszcze tego zaufania nie mają, musisz tylko bardziej uważać na tę czerwoną linię
Roman
Jeśli po przeczytaniu tego postu masz odczucia, o których wspominasz, to albo ja coś niedokładnie wytłumaczyłem, albo Ty niedokładnie przeczytałeś. Nie wnikając w tę kwestię postarajmy się spojrzeć na punkty sporne:
Piszesz: „wpisuje się w modny ostatnimi czasy trend pt. „ jak manipulować zawsze i wszędzie””
Gdzie ja piszę o manipulacji, do tego zawsze i wszędzie???
Tak samo wspominasz:” Jak nie można po dobroci to najlepiej zgnoić ”
Gdzie u mnie doszukałeś się choć śladu takiego zalecenia?? gdzie na całym blogu znajdziesz jakąkolwiek sugestię aby „zgnoić” kogokolwiek???
Interesująca jest dla mnie twoja interpretacja zachowań na granicy jako „gwałciku psychicznego”. Jak bardzo otwarta i bezpośrednia komunikacja może kogokolwiek zgwałcić?
Ofiarami „wypadków przy pracy” jesteśmy my sami bo dostajemy po paluchach od innych osób, albo od samego życia.
Zastanawiam się, dlaczego nie możesz sobie wyobrazić połączenia skuteczności w komunikacji i bycia dobrym człowiekiem. Nigdy takich osób nie spotkałeś?
Ciekaw jestem Twoich odpowiedzi na te pytania, pomogą one nam lepiej się zrozumieć.
Szczery
Moje obserwacje wykazują, że nie ma załamania tej krzywej skuteczności przed osiągnięciem granicy bezczelności
Krzysiek
Dziękuję za uznanie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex pisze: „Zastanawiam się, dlaczego nie możesz sobie wyobrazić połączenia skuteczności w komunikacji i bycia dobrym człowiekiem.”
Zauważyłem, że wiele osób uważa, iż nie da się być skutecznym po dobroci. Może jest tak dlatego, że większą sztuką jest etycznie osiągać swoje cele niż po prostu podkładać ludziom świnie.
Łatwiej jest zbić dzbanek niż ulepić i wypalić nowy.
W ogóle uczciwemu i dobremu człowiekowi jest na tym świecie trudniej, ale za to doświadcza takiej satysfakcji, jaka nigdy nie będzie dana tym, którzy nie wierzą w tę możliwość i nawet nie próbują.
Alex,
zróżnicowaenie tyłeczek vs. d jest uproszczone, ale dobrze nakreślan wąską graniće pomiędzy zuchwałością i bezczelnością ;).
Roman,
ja tu nie widzę manipulacji. Nie da się osiągnąć czegokolwiek jak będziesz taki sam jak cała reszta. Zuchwałość nie zawsze równa się manipulacja, chociaż faktycznie czasem można tak pograć. Ale w ten sposób podchodząc, to zabieranie głosu w tej dyskusji to też manipulacja, bo próbujesz wpłynąć na czyjeś zdanie.
Testeq
uczciwych i dobrych jest na szczęście większość. Niestety większość jest też mocno zahukana :(. Wg. mnie trwały sukces można oprzeć tylko na uczciwości i etycznycm podejściu, więc na szczęście nie tylko satyfsakcja takim osobnikom pozostaje :)
Dobry wieczór
„Padam” jak laptop bez doładowanej baterii, nie mniej postanowiłam wskoczyć na chwilę na blog :)
Ogólnie podobnie myslę, że zuchwałość ma wydźwięk pozytywny, co innego gdy przekroczymy pewną granicę i znajdziemy się (wg mnie) w negatywnym obszarze bezczelności. Niektórzy twierdzą, że człowiek bezczelny lepiej radzi sobie w życiu niż „ciamajda”. Trochę prawdy jest ale jak dla kogo :D tj. na kogo taka bezczelna osoba trafi np. w swoim życiu zawodowym. Często trafia swój na swego i „są szczęsliwi”. Osobiście gdybym miała firmę nigdy nie zatrudniłabym bezczelnego człowieka. Bezczelności nigdy nie tolerowałam, zastanawiam się czy dobrze? Może czasem trzeba przyknąć oko?
P.s.: Alex, ciekawią mnie warunki w jakich rysowałeś wykres ;) Pytam z ciekawości, sama zawsze muszę mieć jakiekolwiek wykresy/rysunki idealnie prosto narysowane. Podziwiam wielu znajomych którzy z luzem potrafią podejść do sprawy lub nie zawracają sobie szczegółami głowy.
Pozdrawiam
Witajcie
Dołączam się do dyskusji. Myślę, że bycie zuchwałym to pewna umiejętność, a jak doskonale wiemy nie wszyskich umijętności używamy w każdej sytuacji.
Zamieńmy się na chwile rolami i pomyślmy jak odbieramy osoby zuchwałe a nie bezczelne? Czy nawet dość wyraźna zuchwałość robi nam wiele krzywdy? Wiem, że ejst to subiektywne, ale przykład często rozwiewa wądpliwości. Alex podkreślil, że nie chodzi tutaj o robienie komuś krzywdy.
Klepnąć w tyleczek to nie przywalić tać, że aż ręka zaboli. :) Każdy z nas jest osobą świadomą rodzaju interakcji w jakie wchodzi. Jeśli tak nie jest to trudne jest wchodzenie na obszar ponad ciepła klucha na pewny siebie a co do piero zuchwałość. Nie zapominajmy, że nasze spotkania i interakcje są z drugą stroną, która posiada wiele środków żeby skarcic naszą nadmierną zuchwałość czy bezczelność.
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
Mariusz, Paweł
skuteczna zuchwałość nie polega na klepaniu kogoś w tyłek (czy inne miejsce) bez jego wyraźnego przyzwolenia (to byłby, jak to nazwał Roman, „gwałcik”), lecz takiej komunikacji, aby druga strona tego fizycznego kontaktu bardzo chciała. Pominąwszy przypadki osób wygłodzonych i zdesperowanych raczej nie osiągniesz tego poruszając się w zakresie „mli-mli”
Agnieszka
Jeśli weźmiemy pod uwagę całościową jakość życia, to osoby bezczelne wcale nie radzą sobie lepiej, bo długoterminowo pociąga to za sobą dość wysoką cenę do zapłacenia (pieniądze i przedmioty materialne to nie wszystko)
pozdrawiam serdecznie
Alex
jeszcze do Agnieszki
Wykres narysowałem „na szybko” na flip chart po zakończeniu całkiem innego szkolenia. Potem zrobiłem zdjęcie komórką i tak mamy nasz obrazek :-)
Dobra dajmy spokój temu klepaniu, bo to jednak zdradliwa i raczej ślepa uliczka :). Tak czy inaczej do odważnych świat należy.
Alex pisze: Wkres narysowałem “na szybko” na flip chart po zakończeniu całkiem innego szkolenia. Potem zrobiłem zdjęcie komórką i tak mamy nasz obrazek”
A ja myślałem, że tworzyłeś to dzieło przez kilka wieczorów, cyzelując wszystkie muśnięcia pędzlem. :-)
Żartuję tylko, nie gniewaj się. Ze sposobu sporządzenia tego wykresu wynika bardzo ważna nauka:
W Twojej głowie powstała jakaś myśl. Uchwyciłeś ją w WYSTARCZAJĄCO DOBRY sposób, opisałeś i w ten sposób powstała znakomita notka.
Wiele osób zatrzymałoby się na etapie poszukiwania najlepszego sposobu sporządzenia wykresu: czy na tablicy, czy na kartce papieru? Jeśli na tablicy, to może na takiej, która sama kopiuje na papier albo wprost do pliku JPG? Flamastrami, czy długopisem? A może opracować wzór krzywej za pomocą Excela i wydrukować? Albo skorzystać z Corela? Setki możliwośći, które nie wnoszą nic nowego do idei.
I jeszcze jedna nauka: pamiętajcie, że wasze telefony komórkowe są wyposażone w niezłe aparaty fotograficzne. Rozdzielczość powyżej jednego megapiksela pozwala rejestrować obraz zapisanej kartki A4 tak, że da się odczytać jej treść. Nie przepisujcie zatem godzin przyjęć lekarza specjalisty, numerów kont w Urzędzie Skarbowym lub rozkładu jazdy autobusu. Pstryk, pstryk, pstryk i informacja zostaje zapamiętana.
Alex,
Może dobrym pomysłem byłoby zilustrowanie notki za pomocą jakiegoś przykładu, z życia wziętego, zuchwałego zachowania i ewentualnego podania go (lub przywołania podobnych) w wersji grzecznej i bezczelnej wtedy być może rozwiałoby to wątpliwości niektórych czytelników, a z większą skutecznością przemówiło do wyobraźni innych…
Ja sam muszę się nauczyć zachowań zuchwałych gdyż teraz jestem raczej w zakresie mli-mli…
Pozdrawiam serdecznie :-)
Alex
Dołączam się do prośby Grzegorza. Z komentarzy widać, że interpretacja zachowań zuchwałych jest dość niejasna, a nawet kontrowersyjna. Może uda się poddać dyskusji kilka typowych sytuacji (case study)?
Czy powstanie tego postu mialo jakis zwiazek z postem „Pytaj bez strachu”, bo z pytaniem tez mozna przesadzic. Jakie konkretne zachowania mozemy poddac rozwazaniom z tego postu?
Pozdrawiam
Tomek
TestTeq
Moja Nokia jest właśnie takim „fotograficznym notatnikiem”
Tomasz, Grzegorz
Podanie przykładów bez konkretnej sytuacji i osób może być dość kłopotliwe, bo jak napisałem w poście, te granice nie są czymś stałym i ta sama wypowiedź bądź zachowanie może być „w normie” dla jednej osoby, zuchwała dla drugiej i bezczelna dla trzeciej.
Case study wymagałby bardzo dokładnego „case” włącznie z konkretnymi, biorącymi udział osobami.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Post rzeczywiście był pomyólany jako rozwinięcie „Pytaj bez strachu”
Alex
„Jeśli po przeczytaniu tego postu masz odczucia, o których wspominasz, to albo ja coś niedokładnie wytłumaczyłem, albo Ty niedokładnie przeczytałeś. Nie wnikając w tę kwestię postarajmy się spojrzeć na punkty sporne:”
Tak na dobry początek…. Po takim wstępie, cokolwiek napisze w ramach wyjaśnienia, wyjdzie na to, że zarzucam Ci niedokładne wytłumaczenie. A ja nie zamierzam tego robić. Bo wydaje mi się, że Ty dokładnie wszystko wytłumaczyłeś, a ja dokładnie wszystko przeczytałem. Pierwsze dwa zdania to właśnie taka manipulacja, którą używamy z przyzwyczajenia, bezwiednie. Ze sposobu, jaki Ty przedstawiłeś nasze nieporozumienie wynika, że ktoś popełnił błąd (albo Ty nie wytłumaczyłeś, albo ja niedokładnie przeczytałem) Uwzględniając kontekst wypowiedzi (np. to, że to jest to Ty jesteś ekspertem) już na wstępie wychodzi na to, że to ja niedokładnie przeczytałem Twojego posta. Zdanie „nie wnikając w tę kwestię postarajmy się spojrzeć na punkty sporne:” to już takie mydlenie oczu. Na dzień dobry szybki cios jak nikt „nie widzi”, a zaraz potem „ROZMAWIAJMY!”. Dlaczego nie napisałeś, że może się nie zrozumieliśmy? Powodów niezrozumienia między ludźmi jest wiele i z mojego doświadczenia wynika, że każda ze stron coś do tego ogródka dorzuca tzn. nie ma jednego „winnego”.
”Piszesz: “wpisuje się w modny ostatnimi czasy trend pt. „ jak manipulować zawsze i wszędzie””Gdzie ja piszę o manipulacji, do tego zawsze i wszędzie???”
Masz racje wprost nigdzie nie jest to napisane. Ale moim zdaniem, jeżeli ktoś zachowuje się w dany sposób tylko dlatego, bo zakłada, że jest on skuteczniejszy (patrz wykres) niż inny to jest to manipulacja. Wydaje mi się, że powinniśmy zachowywać się w sposób NATURALNY, a nie WYćWICZONY, bo to już jest według mnie wyrachowanie(manipulacja).
”Tak samo wspominasz:” Jak nie można po dobroci to najlepiej zgnoić ”
Gdzie u mnie doszukałeś się choć śladu takiego zalecenia?? gdzie na całym blogu znajdziesz jakąkolwiek sugestię aby “zgnoić” kogokolwiek???”
Śladu doszukałem się w poscie na temat którego dyskutujemy… Pierwszy raz na tym blogu spotkałem się z takimi stwierdzeniami, dlatego też tak ostro zareagowałem. Bezpośrednio sugestii nie ma, ale dla mnie działanie na granicy bezczelności wiąże się z gnojeniem ludzi. Już przez sam fakt, że wykorzystujemy to, że wiele osób z zuchwalstwem na granicy bezczelności sobie nie radzi (krępowanie innych poprzez prawie bezczelny sposób zachowania to dla mnie też gnojenie)
”Interesująca jest dla mnie twoja interpretacja zachowań na granicy jako “gwałciku psychicznego”. Jak bardzo otwarta i bezpośrednia komunikacja może kogokolwiek zgwałcić?”
Po pierwsze… Post nie ma tytułu „Otwarta i bezpośrednia komunikacja”, ale „Naucz się być zuchwałym”. Według mnie otwarta i bezpośrednia komunikacja nie ma nic wspólnego z zuchwalstwem i działaniem na granicy bezczelności. Na wykresie nie widzę nigdzie krzywej lub pola o nazwie „otwarta i bezpośrednia komunikacja” Po drugie z tym „gwałcikiem” źle się wyraziłem… Miałem na myśli gwałt. Widziałem już wiele osób „zgwałconych” przez takie zuchwałe zachowania na granicy bezczelności. Niby wszystko jest w porządku, niby nic złego się nie dzieje, ale w „ofierze” zuchwałości rodzi się często wielka niemoc, którą zuchwalec dodatkowo wykorzystuje przeciwko niej. „Ofiara” nie chce, ale robi coś wbrew sobie i dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Taki jest „urok” zuchwalstwa (na granicy bezczelności). Zmusza ludzi do robienie czegoś, czego nie chcą, wykorzystując ich słabość, nie patrząc na to, że osoba „gwałcona” tego nie chce i jest tego świadoma, tylko nie potrafi się temu przeciwstawić. Ale jedno musze Ci przyznać… taki gwałt jest baardzo skuteczny (zły… nie lepiej brzmi skuteczny).
„Ofiarami “wypadków przy pracy” jesteśmy my sami bo dostajemy po paluchach od innych osób, albo od samego życia. „
Jest tak tylko w przypadku, gdy podczas naszych ćwiczeń wykorzystywania Twojego wykresu trafimy na osoby odporne lub jeszcze zuchwalsze. Cała „słabsza” reszta będzie naszymi ofiarami. Ofiar będzie coraz więcej, bo „skuteczna” komunikacja wciąga.
„Zastanawiam się, dlaczego nie możesz sobie wyobrazić połączenia skuteczności w komunikacji i bycia dobrym człowiekiem. Nigdy takich osób nie spotkałeś?”
+(w odpowiedzi do TesTeq:)
Wcale nie twierdze, że bycie dobrym człowiekiem nie można połączyć ze skuteczną komunikacją. Napisałem wcześniej, że nie wyobrażam sobie bycia dobrym i złym równocześnie. Moim zdaniem nie można być dobrym zachowując się źle.. Powiem więcej, UWAŻAM, ŻE LUDZIE DOBRZY W SPOSÓB MOŻLIWIE NAJLEPSZY KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SWOIM OTOCZENIEM. I CO NAJWAŻNIEJSZE NIE POTRZEBUJĄ BYĆ ZUCHWALI ŻEBY TO OSIĄGNĄĆ. TACY LUDZIE SĄ PO PROSTU MĄDRZY I NATURALNI A NIE WYRACHOWANI. SKUTECZNOŚĆ TYCH LUDZI TYM RÓŻNI SIĘ OD SKUTECZNOŚCI Z TWOJEGO WYKRESU, ŻE MA CHARAKTER DŁUGOTERMINOWY. I JEST PRZY TYM UCZCIWA A NIE ZUCHWAŁA (WYRACHOWANA). (duże litery w celu uwypuklenia wypowiedzi, a nie wrzasków:):)
Mariusz
„Nie da się osiągnąć czegokolwiek jak będziesz taki sam jak cała reszta.”
To zdanie pewnie jest prawdziwe, ale moim zdaniem „ Osiągniesz wiele jeżeli będziesz szanował „całą resztę”” Moim zdaniem wykres z omawianego przez nas posta tego szacunku nas nie uczy.
Alex pisze: „TestTeq. Moja Nokia jest właśnie takim 'fotograficznym notatnikiem'”
Też używam Nokii do tych celów (6670). Poza tym zdarza się, że „zaglądam” nią w miejsca niedostępne – na przykład za biurko, żeby sprawdzić opis gniazdka sieciowego w moim biurze.
Ostatnim moim wyczynem z gatunku utrwalania niezapomnianych chwil było fotografowanie tęczy rozpościerającej się niczym brama ponad Trasą Łazienkowską w Warszawie. W czasie jazdy! Niestety w bramie tej stał już inny samochód – tak, że tylko ABS w moim pojeździe uchronił mnie od nieprzyjemnego zdarzenia. Ale zdjęcia są niesamowite!
RomanWarkocz pisze: „Wydaje mi się, że powinniśmy zachowywać się w sposób NATURALNY, a nie WYćWICZONY, bo to już jest według mnie wyrachowanie(manipulacja).”
W ten sposób zakładasz, że człowiek nie powinien się niczego w życiu uczyć.
Nie jest naturalne dla gatunku ludzkiego jeżdżenie na rowerze, kierownie samochodem, czy nawet korzystanie z toalety. To wszystko są czynności i zachowania wyćwiczone.
Tak samo człowiek, który wyzwoli się z kręgu swojej nieśmiałości staje się „naturalnie śmiały, a nawet zuchwały”. Ważne, żeby nie stał się bezczelny.
TesTeq.
Nie zrozumieliśmy się. Masz rację, że musimy się wyćwiczyć w wielu aspektach naszego życia. I zgadzam się, że w procesie uczenia, jesteśmy w stanie przyswoić sobie (wyćwiczyć) różne zachowania lub cechy charakteru. I nawet powinniśmy pracować „nad sobą”. W przytoczonym zdaniu pisząc „naturalnie” miałem na myśli „w zgodzie ze sobą i innymi”. Głęboko wierze, że właśnie tak można żyć, a zuchwałość i zachowania z pogranicza bezczelności pozwalają nam żyć głównie w zgodzie ze samym sobą. Moim zdaniem nie ma w tych zachowaniach i emocjach z nimi związanych miejsca na szacunek dla drugiego człowieka. Dlatego, dla mnie, jest to „nie naturalne” czyli wyćwiczone. Pozdrawiam.
@RomanWarkocz: Zauważ, że „zuchwałość” to sprawa względna i Alex raczej ma na myśli jej jasną stronę. Dla mnie w pewnym wieku zuchwałością było poproszenie koleżanki do tańca na szkolnej dyskotece. Chyba nie sądzisz, że przełamując się przestawałem szanować moje rówieśniczki. Nie, nie przestawałem. A łamiąc te bariery nabierałem większego szacunku dla siebie.
TesTeq
To nie była zuchwałość tylko wiara we własne siły… Po co nazywać rzeczy, które mają swoją nazwę słowami, które znaczą coś innego. Wiem, że zuchwałość nie zawsze musi być negatywna z definicji (może oznaczać też osobę bardzo odważną i skłonną do ryzykowania) ale wykres Alexa, moim zdaniem, przedstawia „skuteczną” zuchwałość z pogranicza bezczelności. Według mnie, w przykładzie, który przedstawiłeś, widać że warto budować poczucie własnej wartości i że nie jest do tego konieczne zuchwalstwo na pograniczu bezczelności. A w zaistniałej sytuacji takie zachowanie pewnie też było by „skuteczne”, dziewczyna „zadowolona” ale niesmak by pozostał. A tak miłe wspomnienia! I tak trzymać:)
Zastanawiałem się zawsze jak rozpoznać, że dyskusja opuściła już obszary konstruktywne i dryfuje sobie, myślę, że momentami jesteśmy blisko. Nie rozmawiamy zuchwałości jako takiej ale pojawiły się jeszcze wątki:
1. Szacunku dla innych
2. Nieporozumień
3. Manipulowania
4. Specyfikacji techniczej telefonów
5. Wątek klepania na szczęście zamknęliśmy ;)
Dobre tematy na kilka kolejnych postów :).
Ciekawe jak taka dyskusja wygladałaby na popularnych forach portalowych, raczej nie byłoby tak grzecznie ;).
@Roman – zgadzam się co do szacunku. To najważniejsza waluta. A obrazek bardzo dobrze to pokazuje. Przekroczenie granicy zuchwałości i bezczelności spowoduje, że efektywność będzie równa zero. Dlatego nawet jeżeli ktoś nie czuje potrzeby do traktowania innych z szacunkiem, to powinien to robić, bo to się po prostu bardziej opłaca.
Co do robienia tego w sposób naturalny – najpierw trzeba to wyćwiczyć jednak, inaczej się nie da :).
Myśląc o różnych zuchwałych ludziach zauważyłem, że prawie w 100% procentach nie wyobrażali sobie (lub nawet nie próbowali wyobrazić sobie) skutecznego komunikowania się z ludźmi w inny sposób. Zauważyłem też, że „dobrzy” ludzie z mojego otoczenia znają ten „skuteczny” sposób na pograniczu bezczelności ale znajomość tę wykorzystują jedynie do obrony przed takimi technikami. Mam tu na myśli umiejętność rozpoznawania takich zuchwałych zachowań u innych i uświadamianie im, że wiemy co „knują”:) Te mądre osoby swoje cele osiągają w sposób „mądry”:):) i nie uciekają się do takich „skutecznych” sztuczek. Ale pewnie wszystkiego musimy spróbować na „sobie”. Nawet jeżeli cena jaką za to później płacimy jest wysoka.
Według Słownika Języka Polskiego PWN
( http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=zuchwa%B3y )
zuchwały
1. zbyt pewny siebie i lekceważący innych; też: świadczący o takich cechach
2. bardzo odważny i skłonny do ryzykowania; też: dokonany przez taką osobę
To są dwie różne definicje i moim zdaniem Alex napisał o zuchwałości w znaczeniu (2), natomiast niektórzy z komentatorów odnoszą się do znaczenia (1), które zawiera w sobie element braku szacunku dla innych.
Ja popieram zuchwałość w znaczeniu (2), zuchwałość rycerza, a nie złodziejaszka.
Według internetowego Słownika Języka Polskiego PWN
zuchwały
1. zbyt pewny siebie i lekceważący innych; też: świadczący o takich cechach
2. bardzo odważny i skłonny do ryzykowania; też: dokonany przez taką osobę
To są dwie różne definicje i moim zdaniem Alex napisał o zuchwałości w znaczeniu (2), natomiast niektórzy z komentatorów odnoszą się do znaczenia (1), które zawiera w sobie element braku szacunku dla innych.
Ja popieram zuchwałość w znaczeniu (2), zuchwałość rycerza, a nie złodziejaszka.
hmmm… Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Ale pisałem już o tym pare linijek temu…”Wiem, że zuchwałość nie zawsze musi być negatywna z definicji (może oznaczać też osobę bardzo odważną i skłonną do ryzykowania) ale wykres Alexa, moim zdaniem, przedstawia “skuteczną” zuchwałość z pogranicza bezczelności. „
Witajcie
Człowiek jedzie na jedno spotkanie u klienta, a tutaj wywiązuje się taka ożywiona dyskusja :-)
Zaraz będę musiał wystartować do następnego meetingu a potem będę cały dzień w podróży, więc proszę o odrobinę cierpliwości jeśli chodzi o moją pełną odpowiedź.
Na razie tak na szybko:
Roman
Dziękuję za obszerną wypowiedź.
Pierwsze dwa zdania mojej odpowiedzi nie były żadną manipulacją, lecz stwierdzeniem dość oczywistego dla mnie faktu, że najwyraźniej nie zrozumiałeś moich intencji. Takie zakłócenie komunikacji świadczy o przekłamaniu albo po stronie nadawcy, albo odbiorcy. Zazwyczaj winny jest nadawca, czyli w tym wypadku ja, bo trzeba tak „nadawać”, aby zminimalizować ryzyko mylnej interpretacji :-)
Dalsze pytania to staranie się o lokalizację przyczyny tegoż przekłamania, co zalecam każdemu na początek wyjaśniania różnicy zdań wszelkiego rodzaju. Ty doszukujesz się w tym manipulacji??? Co w takim razie robisz, kiedy widzisz, że najwyraźniej ktoś interpretuje Twoje słowa inaczej, niż byś chciał?
Z tym „mydleniem oczu” to nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi, może jestem na to zbyt prostolinijny.
Przejdźmy do meritum:
Na moje pytanie:”gdzie na całym blogu znajdziesz jakąkolwiek sugestię aby “zgnoić” kogokolwiek???” napisałeś: „Bezpośrednio sugestii nie ma, ale dla mnie działanie na granicy bezczelności wiąże się z gnojeniem ludzi.”
W ten sposób sygnalizujesz, że cała sprawa ma więcej wspólnego z Twoim wewnętrznym obrazem świata, niż z tym co ja napisałem. Słowo „gnoić” nie występuje w mnie w słownictwie, które aktywnie używam. U Ciebie tak. Jeśli chcesz, to możesz to przemyśleć.
Piszesz:”Ale moim zdaniem, jeżeli ktoś zachowuje się w dany sposób tylko dlatego, bo zakłada, że jest on skuteczniejszy (patrz wykres) niż inny to jest to manipulacja.”
Czy zdajesz sobie sprawę, że ludzie prawie zawsze wybierają sposób, który w danym momencie (uwzględniając wszelkie znane im okoliczności) uważają za najlepszy?
W kwestii „naturalny-wyćwiczony” zgadzam się z tym co napisał Ci TesTeq i zastanawiam się, gdzie w moim poście była choć sugestia, aby robić coś wbrew sobie. Całkowicie w zgodzie z innymi trudno mi sobie wyobrazić w normalnym społeczeństwem bo mamy zbyt dużą różnorodność poglądów, interesów i wyobrażeń. Jeśli masz choć odrobię wyrazistą osobowość, to zawsze komuś będzie coś przeszkadzać.
Dalej piszesz: „Według mnie otwarta i bezpośrednia komunikacja nie ma nic wspólnego z zuchwalstwem i działaniem na granicy bezczelności.”
Zgódźmy się, że tutaj różnimy się. Ty masz swój pogląd, ja mam swój.
Teraz muszę już pakować się, więcej napiszę w nocy z Berlina
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Wywiązała się ciekawa dyskusja, która moim zdaniem wynika z trzech sposobów interpretacji obszaru „zuchwały” (może jest ich więcej):
1. Postępujemy coraz śmielej i przez to osiągamy więcej, ale cały czas zachowujemy kulturę i pełny szacunek do rozmówcy.
2. Żądamy od rozmówcy coraz więcej a on się na to godzi, mimo, że zaczyna mu się to nie podobać (wg. mnie częsty przypadek, opisany przez Romana). Wg. nas zachowujemy sie nadal z pełnym szacunkiem dla rozmówcy.
3. Zwiększamy skuteczność działania poprzez manipulowanie rozmówcy.
W każdym przypadku wzrasta skuteczność, do czasu przekroczenia granicy, która nazywa się nieco inaczej:
1. Przesadzenie ze śmiałością – żądamy/oczekujemy za dużo.
2. Przekraczamy granicę, ktorą rozmowca może przemilczeć.
3. Przesadzenie w metodach manipulacji – rozmówca orientuje się.
A może opisywane zachowanie zostało nazwane niefortunnie „zuchwałością”, ktore to słowo ma skrajnie różne definicje wg. słownika. Podobnie z „bezczelnością” – chyba chodzi o nadmierną śmiałość, ale może oznaczać także chamstwo (czego Alex nigdy nie zaleca).
Sądząc po pozostałej treści bloga mam wrażenie, że dla Alexa oczywista była interpretacja 1. Tylko jak odróżnić w praktyce 1 od 2? W przypadku 2 może nastąpić nieświadome krzywdzenie rozmówcy.
Pozdrawiam
Tomek
Zgadzam się z wypowiedzią Tomasza. Jest mi bardzo bliska. Alexie ciesze się, że odpowiedz pisałeś na szybko. Dzięki pośpiechowi pokazałeś swój prawdziwy stosunek do rozmówcy z którym się nie zgadzasz. Analizując Twoją wypowiedz uważam, że według Ciebie zawsze musi być wygrany i przegrany. A czasem warto spotkać się w połowie drogi. Według mnie jesteś doskonałym przykładem wyćwiczonych reakcji. Nie wiem czy to skrzywienie zawodowe ale już nawet nie zauważasz sztuczek jakie stosujesz. Chociaż sprawny karateka też sie nie zastanawia tylko wali tak jak ćwiczył przez całe życie. Nawiązując do słowa „zgnoić”, którego to nie ma w aktywnie używanym przez Ciebie języku. W dzisiejszych czasach wiele słów nie funkcjonuje, bo się źle kojarzy. (prosty przykład – terroryści zabijają, my ich eliminujemy). Pozdrawiam.
@RomanWarkocz:
Mnie słowo „zgnoić” zawsze źle się kojarzyło i w moim słowniku także go nie ma.
A w którym miejscu Alex dał do zrozumienia, że jego zdaniem „zawsze musi być wygrany i przegrany”?
Zgadzam sie w 99% z Romanem. Mam takie same odczucia po przeczytaniu tych kilkunastu wpisow. Jestem zniechecony tym pedem do posiadania umiejetnosci „osiagania wszytskiego….”
Roman w przeciwienstwie do reszty czytelnikow – jest dobrym partnerem do dyskusji. Pozostali wydaja mi sie „wspanialymi”, „mlodymi”, „spragnionymi sukcesu” przyklaskiwaczami, ktorzy wymiekaja po pierwszej odpowiedzi Alex’a na ich „prawie” swoje zdanie.
TesTeq:
„A w którym miejscu Alex dał do zrozumienia, że jego zdaniem “zawsze musi być wygrany i przegrany”?”
Robisz dokladnie to samo. Wprost tego nie napisal. Jednak sa osoby (tak tak wiem, wynika to na 100% z problemow tkwiacych wlasnie w tych osobach), ktore to wlasnie przeczytaly. Niby latwo odpowiedziec, ze nigdy sie takiego zwrotu nie uzylo – ale nie badzmy smieszni.
Cenie bardzo Bloga Alex’a jednak jeszcze bardziej cenie, ze potrafie stanac obok i pomyslec inaczej – chodzby dla cwiczenia.
Witam
KamilW:”Roman w przeciwienstwie do reszty czytelnikow – jest dobrym partnerem do dyskusji. Pozostali wydaja mi sie “wspanialymi”, “mlodymi”, “spragnionymi sukcesu” przyklaskiwaczami, ktorzy wymiekaja po pierwszej odpowiedzi Alex’a na ich “prawie” swoje zdanie.”
Kamil proszę Cię, szanujmy siebie i swoje wypowiedzi, dobrze? Każdy ma prawo do swojego zdania i zgdzam się w tym względzie z Tobą, a to że większość myśli podobnie do Alexa to dlatego, że „dziwny jest ten świat” ;)
Roman Warkocz:”I JEST PRZY TYM UCZCIWA A NIE ZUCHWAŁA (WYRACHOWANA)”. Widzisz, a mnie zuchwały przypomina osobę bardziej śmiałą, chętną np. zuchwałe wiedzy…itd, także kwestia poglądów. Uważam że człowiek zuchwały potrafi uczciwie podchodzić do różnych sytacji.
Pozdrawiam
„A w którym miejscu Alex dał do zrozumienia, że jego zdaniem “zawsze musi być wygrany i przegrany”?” Dałem ponieść się emocją. Po chwili zadumy stwierdzam, że to stwierdzenie było trochę na wyrost. Rozumiem, że w czasie dyskusji o „subtelnościach” każdy wali ze wszystkich armat. Co do dalszej części podtrzymuje:) Emocję biorą się też stąd, że mam alergie na stwierdzenia typu „może jestem na to zbyt prostolinijny.” Tak jak pisałem podoba mi się (forma) wypowiedz Tomasza ale nie oddaje w 100 proc. tego co chciałem powiedzieć. Na przyszłość będę się starał bardziej zwięźle pisać o co mi chodzi.
Kamil: Piękne zdanie…mieć “prawie” swoje zdanie. Baardzo mi się podoba! Dzięki za wsparcie:)
Alex: Powodzenia w Berlinie. (Proszę więcej o szkoleniach!)
Agnieszko, ja szanuje Was i Wasze wypowiedzi.
Uwazam, ze Wasze zdanie nie jest do konca Wasze, jest zdominowane.
Prowadzicie duzo dyskusji na tematy bardzo madre, na ktore warto dyskutowac a mimo to zamykacie sie w bunkrze stworzonym z wlasnych przekonan. Po pewnym czasie przestajecie robic to o czym mowicie i tylko mowicie.
Nie zgodzisz sie ze mna.
Ale wystarczylo by gdybym napisal:
„Agnieszko, a w ktorym miejscu napisalem, ze sie nawzajem nie szanujemy i ze nie szanujemy swojego zdania”
KamilW dziękuję za szczerą wypowiedź. Widzisz, ja wierzę w Twoje słowa, że szanujesz czytelników, jednak aby była jasność nie spodobało mi się określenie „przyklaskiwaczy”, ogólnie ten cytat który umieściłam wcześniej.
Gdybyś napisał „Agnieszko, a w ktorym miejscu napisalem, ze sie nawzajem nie szanujemy i ze nie szanujemy swojego zdania” to oczywiście bym Ci odpowiedziała, ale nie zrobiłeś tego bo szczerze odpowiedziałeś wcześniej. Po co więc być „fałszywym”? :)
Napisałeś:”…na ktore warto dyskutowac a mimo to zamykacie sie w bunkrze stworzonym z wlasnych przekonan”. Myślę, że to jest też pewien sposób podejścia do dyskusji jako takiej. Ty tłumaczysz dyskusję rozważaniem różnych opcji. Sama gdy dyskutuję przedstawiam zazwyczaj swoje poglądy, więc raczej zamykam się w swoim bunkrze na pewien czas i jest mi dobrze ;) Każdy ma wybór, i czy dany czytelnik szczerze wypowie się na dany temat, czy będzie rozważał inne możliwości by urozmaicić dyskusję to sprawa każdego z osobna.
W tym miejscu nie będę oryginalna: nie zgodzę się z Tobą, że „po pewnym czasie przestaję robic to o czym mówię”. Na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski? Czy choć raz widzieliśmy się na żywo? (przepraszam za ironię, ale mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe).
Powracając do dyskusji. Jak nauczyć się choć trochę być bardziej zuchwałym? :)
Pozdrawiam
Agnieszko, jezeli chodzi o „po pewnym czasie przestaję robic to o czym mówię” – to masz racje. Uogolnilem a dodatkowo nie mowilem o Tobie, a raczej o pewnym trendzie wsrod ludzi ogolem, wsrod ludzi ktorzy pracuja duzo nad soba, ale po pewnym czasie robia sie przetrenowani, tracac wartosc, ktorej szukali na poczatku.
Jezeli mialbym dodac cos do tematu:
Nie uczcie sie byc zuchwalymi wcale! Uczcie sie byc asertywnymi; uczcie sie pytac, nie boj cie sie porazki. Ale zapomnijcie o „byciu zuchwalym”, dlaczego? Odpowiedz: chociazby dlatego, ze to slowo ma dwa znaczenia w encyklopedii, ze ludzie roznie je interpretuja, ze mozna je zle zrozumiec i przez to isc w zlym kierunku. Proponuje. Badzcie wyjatkowi, fajni, pytajcie dlaczego, pytajcie „po co?” i kombinujcie na wlasna reke. Moim zdaniem Alex w otoczeniu „przyklaskiwaczy” (TO NIE WSZYSCY Z WAS!) zapomnial, ze nie jest wyrocznia. Prosze Alex nie pytaj: Gdzie napisalem, ze jestem wyrocznia. Pozdrawiam.
Witam,
Dobrze że TesTeq przytoczył definicje określenia 'zuchwały’ ze słownika PWN – teraz przynajmniej wszyscy wiemy o jakim przypadku zuchwałstwa rozmawiamy:
Zuchwały:
„2. bardzo odważny i skłonny do ryzykowania; też: dokonany przez taką osobę”
Cieszy mnie również fakt, że dyskusja mimo 'zgrzytów’ ( :) ) dalej prowadzona jest na poziomie.
Co do pytania Agnieszki:
Według mnie najprostszym sposobem nauczenia sie zuchwalstwa (jak już dobrze zrozumiemy o jaki przypadek chodzi) jest w bezpiecznych sytuacjach 'wyrywanie’ sie poza zwykłe ramki np. rozmowy i próbowanie nowych 'chwytów’, a po zakończeniu analiza naszych poczynań i efektów.(Oczywistość?)
Jakie inne drogi proponujecie ?
Witajcie z Berlina
W międzyczasie nazbierało się tutaj kilka wątków, więc pozwólcie, że omówię je po kolei.
Roman
Cieszę się, że sam wpadłeś na to, że trochę pośpieszyłeś się z tym wnioskiem „wygrany-przegrany”. Peace :-)
Mam jeszcze votum separatum w sprawie „walenia z e wszystkich armat”. Osobiście wyznaję zasady ekonomii stosowanych środków, czyli używania tylko tego, co jest konieczne.
Co do „wyćwiczonych reakcji” to zachęcam Cię do bliższego kontaktu z parodniowym niemowlęciem. Może wtedy zrozumiesz, że prawie wszystkie nasze reakcje i zachowania są w jakiś sposób „wyćwiczone”.
Moim zdaniem to bardziej kwestia autentyczności naszych zachowań (a więc zakładania jakiejś sztucznej maski), no ale to już inna historia.
KamilW
Piszesz:”Jestem zniechecony tym pedem do posiadania umiejetnosci “osiagania wszytskiego….””
Mogę to zrozumieć, choć nie bardzo widzę związek z moim postem.
Dalej użyłeś określenia: „Pozostali wydaja mi sie “wspanialymi”, “mlodymi”, “spragnionymi sukcesu” przyklaskiwaczami, ktorzy wymiekaja po pierwszej odpowiedzi Alex’a na ich “prawie” swoje zdanie.”
Jeśli pozwolisz na małą uwagę, to przyklejanie innym ludziom etykietek nie jest ani eleganckim, ani skutecznym sposobem prowadzenia dyskusji. Sam widzisz jaka była np. reakcja Agnieszki.
Ciekawe na podstawie czego wyciągnąłeś wniosek, że zapomniałem, że nie jestem wyrocznią? Na całym blogu zachęcam do używania własnego osądu i bardzo często podkreślam, że moje teksty odzwierciedlają jedynie moje obserwacje i doświadczenia. To nie bardzo pasuje do obrazu „wyroczni”, nieprawdaż?
Co do twojego zalecenia z ostatniego komentarza, to pozostawmy wnioski każdemu z Czytelników.
TesTeq
Bardzo podoba mi się Twoje zdanie „zuchwałość rycerza, a nie złodziejaszka.”
Tomasz
Dobrze opisałeś te trzy możliwe przypadki. Oczywiście, że w moim poście chodziło o ten pierwszy, cytuję za Tobą:
„1. Postępujemy coraz śmielej i przez to osiągamy więcej, ale cały czas zachowujemy kulturę i pełny szacunek do rozmówcy.”
W wypadku odpierania czyjegoś ataku możemy w razie konieczności darować sobie tę kulturę i szacunek i pozostać przy zabójczej (w przenośni) skuteczności. Te ostatnie przypadki na szczęście zdarzają się bardzo rzadko.
Pisząc ten post zastanawiałem się nad doborem właściwego słowa na drugi zakres zachowań o którym wspominałem. Odrzuciłem „śmiały” i „rezolutny” na korzyść „zuchwały”, bo koniecznie chciałem dodać tam element pewnej „zadziorności”. Nasz język jest w tym przypadku nieco ubogi, stąd podwójne znaczenie słowa „zuchwały” (a może moja jego znajomość jest ograniczona :-)). Moją intencję najlepiej oddałoby angielskie słowo „audacious” ewentualnie niemieckie „keck”, niestety nie mają one dokładnego odpowiednika po polsku.
Agnieszko
Nad Twoim pytaniem zastanowię się trochę później, może jest to temat na kolejny post
Pozdrawiam wszystkich
Alex
KamilW: „Badzcie wyjatkowi, fajni, pytajcie dlaczego, pytajcie “po co?” i kombinujcie na wlasna reke”
No ja Cię proszę Kamil, nie wiem jak Ty, ale Ja i pewnie kilka innych osób z tego forum tak właśnie interpretuje ten blog!
Czy gdzieś tutaj było napisane: róbcie tak jak ja,macie mnie mnie, tylko ja mam rację, postępujcie tak jak ja….. itp itd?
„Nie uczcie sie byc zuchwałymi wcale!Uczcie sie byc asertywnymi”
A znasz kogoś, kto nie jest asertywnym, a jest zarazem zuchwałym???
Przeciez zuchwałość wynika w pewnym sensie z pewności siebie, ze świadomości wartości własnego „Ja”, z umiejętności bycia ASERTWNYM!
Pozdrawiam
KamilW Says: „Pozostali wydaja mi sie 'wspanialymi’, 'mlodymi’, 'spragnionymi sukcesu’ przyklaskiwaczami”
1. Dziękuję za komplement „wspaniały”.
2. Jeszcze bardziej cieszy mnie określenie „młody”.
3. Co do sukcesu, to nie narzekam. Odnoszę wręcz wrażenie, że świat jest dla mnie bardzo łaskawy, za co jestem mu bardzo wdzięczny.
4. Przyklaskuję temu, co uważam za słuszne. Nawet wtedy, gdy innym to się nie podoba.
Piotrze J. wlasnie nie znam nikogo, kto jest zuchwaly a nie jest asertywny. Ale znam wiele osob, ktore sa asertywne i nie musza byc zuchwale. W byciu zuchwalym widze wiecej zlego niz dobrego. Dazenie do byca skutecznym na tyle, aby chodzic po krawedzi zrobienia komus lub sobie przykrosci czy krzywdy, jest moim zdaniem nie warte ryzyka. Nie wiesz kiedy przekroczyles granice (a bynajmniej nigdy nie jestes pewien) i mozesz pozostawic po sobie niesmak (nawet niewyrazony wprost).
Alex: Prawda, nie pasuje to do obrazu wyroczni. Mam jednak wrazenie, ze czeste powtazanie, ze o tylko Twoje zdanie uwarukowane Twoimi doswiadczeniami w polaczeniu z tym, ze jestes czlowiekiem sukcesu tworzy dla niektorych regule. Ale co Ty mozesz na to poradzic?
Alex
Sytuacja coraz bardziej sie rozjasnia, ale brakuje mi jeszcze odniesienia do dwoch kwestii:
Pierwsza, przemilczana z mojego wczesniejszego komentarza, wiec zacytuje fragment ponownie
„Tylko jak odróżnić w praktyce 1 od 2? W przypadku 2 może nastąpić nieświadome krzywdzenie rozmówcy.”
Moze nie da sie tu wiecej powiedziec, gdyz jest to raczej problem drugiej strony, ze nie zachowuje sie wystarczajaco asertywnie. Nie zmienia to jednak poczucia, ze zuchwałe (w pozytywnym sensie) zachowania mogą jednak krzywdzić.
Druga dotyczy zdania
„W wypadku odpierania czyjegoś ataku możemy w razie konieczności darować sobie tę kulturę i szacunek…”
Czy warto kiedykolwiek rezygnowac z zachowania kulturalnego?
Pozdrawiam
Tomek
PS zaczyna sie seria komentarzy do etykietek (KamilW) ;)
Tomasz Ciamulski Says: „Nie zmienia to jednak poczucia, ze zuchwałe (w pozytywnym sensie) zachowania mogą jednak krzywdzić.”
A co zrobić z przypadkiem, kiedy ktoś podejmuje zuchwałe działanie dla dobra innej osoby, jednak ta osoba tego dobra nie umie lub nie chce dostrzec i uważa się za skrzywdzoną. Oczywiście mamy tu całe pole do interpretacji, co to znaczy „czyjeś dobro”, ale weźmy przykład dziecka, które bawi się zapałkami. Bezceremonialne odebranie dziecku zapałek jest postępkiem – w kategoriach stosunków międzyludzkich – zuchwałym, jeśli nie bezczelnym i dziecko napewno poczuje się skrzywdzone. Ten przykład jest w oczywisty sposób tendencyjny, jednak pokazuje, że zuchwałe zachowanie nie musi być związane ze złymi intencjami.
TesTeq
Postepowanie dla dobra innych to chyba odmienny problem, glownie z zakresu „udzielanie niezamawianych porad”. Tu mam na mysli zuchwale poczyniania w celu skuteczniejszej komunikacji np. wypytywanie rozmowcy.
Problem (punkt 2) moze miec spora histereze zalezna od asertywnosci rozmowcy. Jesli nasz rozmowca jest malo asertywny, to moze udzielac nam odpowiedzi, mimo, iz tego wewnetrznie nie chce, ale robi to pod „naciskiem” naszej zuchwalosci (i mamy mala szanse dowiedziec sie o tym). Osoba pewna siebie nie pozwoli na to.
Recepta moze byc uprzednie zastosowanie innych metod poznania rozmowcy w celu oceny poziomu jego wrazliwosci i asertywnosci.
Pozdrawiam
Tomek
witam:)
Komentarze do tego postu odzwierciedlają różnice w pojmowaniu słowa „zuchwały”. Do dziś nie znałam innego znaczenia tego słowa niż jego negatywny wydźwięk (zuchwały= zbyt pewny siebie, natarczywy, „knujący coś”, itp.) należący raczej do strony bezczelności i karygodnego zachowania.
Tymczasem przedstawiłeś Alex w Swojej notce inne znaczenie tego słowa (Moja interpretacja): jako coś pomiędzy byciem miłym i przyjaznym a bezczelnym, zaznaczając, iż zachowanie „zuchwałe” nie jest bezczelne i jest uzupełnieniem bycia miłym. Ciekawy punkt widzenia, który Mnie zaskoczył :) .
Osobiście uważam, iż warto być miłym i przyjaznym, ale samo bycie miłym jest niewystarczające, jeśli brakuje innych cech (np.śmiałości, odwagi) potrzebnych do osiągnięcia pozytywnych rezultatów w relacjach międzyludzkich. Warto też zauważyć, iż są osoby tak zamknięte w swych przekonaniach, że jakiekolwiek zachowanie się inaczej, tudzież bycie miłym + bardziej śmiałym, kwalifikują do zachowań bezczelnych i naruszających ich wizję „bycia miłym” (=”ciepłe kluchy” bez charakteru?).
pozdrawiam :)
Witajcie,
i mnie nieco razi użycie słowa „zuchwały” w pozytywnym kontekście. Osobiście wybrałabym określenie „śmiały” i tak też czytam ten post.
Co do dyskusji o tym, czy i na ile można sobie pozwolić w komunikacji, odnoszę wrażenie, że dużo tu niezamówionej troski o innych.
Zwłaszcza Roman: podejmujesz moim zdaniem zbyt dużą odpowiedzialność za innych. Tymczasem moje doświadczenia wskazują, że lepiej troszczyć się o siebie: zrozumiałość swoich wypowiedzi i okazywanie szacunku rozmówcy, zaś rozmówca
/rozmówczyni sam/a się o siebie zatroszczy. Jak mówi Pismo: „dość ma dzień swoich zmartwień” :)
Nadmierna troska o innych nieraz i nie dwa kończy się nieporozumieniem. Zachęcam do wypróbowania śmiałości w takich granicach, w których zachowujemy szacunek do siebie i innych. Odwagi!
:)
Iw.
KamilW:
Dobrze, że sobie wyjaśniliśmy w końcu kwestię zuchwalstwa. Są dwa tłumaczenia wg słownika i tym sposobem mamy wybór. Ty wybierasz negatywny wydźwięk, ja pozytywny i nie mam zamiaru zmieniać swoich poglądów:)
Alex:
Co do „keck” to o ile dobrze pamiętam to używa sie tego słowa np w zdaniu typu : „Du bist keck”? Pytam bo niestety zapominam parę spraw.
A ogólnie po rozmyślaniach doszłam do wniosku, że gdy chcemy odnieść sukces w jakiejkolwiek dziedzinie życia musimy mieć pewien plan czyli taktykę, a więc: dobra taktyka to pełnia sukcesu. Każdy korzysta/ wymyśla inną, jeśli zadziała to o to przecież chodzi. Należy tak zachowywać się aby NAM było dobrze, nie ważne czy zuchwali jesteśmy czy preferujemy bardziej „niewidoczny” styl bycia.
Pozdrawiam:)
„Naucz się być zuchwałym!”
Zuchwały – z mojego doświadczenia, taka postawa nie wróży nic dobrego. Uważając się za zuchwałego i osadzając się w jakimkolwiek miejscu na skali Alexa i tak przegrywa się. Ja zuchwałych nie lubię. Wolę odważnych, śmiałych i asertywnych ludzi i sam staram się codziennie taki być.
A jeśli już mowa o zuchwałości to niech będzie ona zuchwałością rycerza, a nie złodziejaszka wg. słów TesTeq.
Agnieszka M. Ryczko Says: „A ogólnie po rozmyślaniach doszłam do wniosku, że gdy chcemy odnieść sukces w jakiejkolwiek dziedzinie życia musimy mieć pewien plan czyli taktykę, a więc: dobra taktyka to pełnia sukcesu.”
No tak, ale plan działania także może być „grzeczny”, „zuchwały” i „bezczelny”. :-) Oczywiście brak planu jest najgorszym wyjściem. (plan to raczej strategia, a taktyka to konkretne sposoby realizacji planu – jeśli nie pogniewasz się za tę drobną korektę).
Piotrze
Piszesz: „KamilW: “Badzcie wyjatkowi, fajni, pytajcie dlaczego, pytajcie “po co?” i kombinujcie na wlasna reke”
No ja Cię proszę Kamil, nie wiem jak Ty, ale Ja i pewnie kilka innych osób z tego forum tak właśnie interpretuje ten blog!””
Mam nadzieję, że jak najwięcej Czytelników ma dokładnie takie nastawienie :-)
KamilW
Piszesz:”Mam jednak wrazenie, ze czeste powtazanie, ze o tylko Twoje zdanie uwarukowane Twoimi doswiadczeniami w polaczeniu z tym, ze jestes czlowiekiem sukcesu tworzy dla niektorych regule”
Jeśli wyraźnie zaznaczam „use your judgement”, a ktoś przyjmuje moje pisanie za regułę, to robi to na własne ryzyko. Jesteśmy tutaj na tyle dorośli, że mogę założyć, iż każdy ma wystarczająco wiele zdolności oceny przekazywanych tutaj treści.
Czy ktoś jest człowiekiem sukcesu, czy też nie to zależy bardzo od indywidualnej interpretacji.
Tomasz
Rozróżnienie pomiędzy tymi dwoma możliwościami jest proste. Nie żądaj nigdy niczego, zamiast tego komunikuj bardzo otwarcie i zostaw drugiej stronie prawo wyboru.
Pytasz: „Czy warto kiedykolwiek rezygnowac z zachowania kulturalnego?”
generalnie jestem bardzo pokojowo nastawionym człowiekiem, niemniej czasem (na szczęście bardzo rzadko) zdarzają się sytuacje kiedy trzeba reagować w myśl wskazówki A.Mickiewicza „Gwałt niech się gwałtem odciska” :-)
Katarzyna
Zwróć uwagę, że w języku polskim istnieje jednoznacznie pozytywne pojęcie „zuch”, które najwyraźniej spokrewnione jest ze słowem „zuchwały”. Tak więc to ostatnie nie może być negatywne. Być może zostało ono kiedyś nadużyte jak np. słowa prawo i sprawiedliwość i odtąd ma takie podwójne znaczenie. Dlatego w poście dość wyraźnie napisałem co mam na myśli.
Yves
Specjalnie użyłem „zuchwały” zamiast „śmiały” bo chciałem dodać ten element „zadziorności” :-) Tego, w dobrym wykonaniu brakuje bardzo wielu ludziom, zwłaszcza mężczyznom.
Agnieszka
Używam „keck” bardziej jako określenie czyjegoś działania a nie samej osoby.
Andrzej
Piszesz: „Zuchwały – z mojego doświadczenia, taka postawa nie wróży nic dobrego.”
Najwyraźniej masz inne doświadczenia życiowe niż ja i to muszę respektować. Zastanawiam się skąd bierzesz bijącą z Twojego komentarza pewność : „Uważając się za zuchwałego i osadzając się w jakimkolwiek miejscu na skali Alexa i tak przegrywa się.”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq, dziękuję za poprawkę, rzeczywiście jest tak jak piszesz.
Dobranoc
Witam
„zachowania zuchwałe – z jednej strony wychodzą one swoją śmiałością poza tzw. “normę” i ogólnie przyjęte konwenanse. Z drugiej zaś nie idą tak daleko, aby u partnera powodować odrazę, oburzenie, agresję”
Wykres pokazuje, że pomiędzy zakresem mli mli :-) a granicą bezczelności jest bardzo duża przestrzeń, którą można wypełnić zachowaniami wykraczającymi poza „normy i ogólnie przyjęte konwenanse”, nie zapominając przy tym o kulturze zachowania i słowa.
Czasem w rozmowach z różnymi ludźmi, spotykam się z takim pytaniem, ” Jak to jest, że niczym specjalnym nie wyróżniająca się kobieta, mężczyzna osiągnęła/osiągnął takie to a takie sukcesy?”
Bardzo często kwestia ich sukcesów leży w tym, że komunikują oni nieco śmielej niż ich koledzy. Wystarczy to właśnie „nieco”, bez potrzeby bycia bezczelnym czy aroganckim. Ci ludzie także nie mają potrzeby wypowiadania niesprawdzonych osądów o osobach, z którymi się nie zgadzają.
a propos: dla mnie sukces, to taka sytuacja, gdy ludzie po rozmowie ze mną mają dobre wspomnienia dobrych chwil i dobrej, konstruktywnej dyskusji
pozdrawiam serdecznie
EwaSz
P.S. mam wrażenie, że znalazłam się w grupie czytelników, którzy są przeciwieństwem dobrych partnerów do dyskusji :-) bo nie jestem już młoda, nie uważam się za wspaniałą i nie jestem spragniona sukcesu :-)
Alex,
Zmarszczyłem czoło i wymyśliłem następujące hasło dotyczące przezwyciężania nieśmiałości, pokonywania strachu przed zadawaniem pytań i rozzuchwalania się w granicach rozsądku:
„Nie krępuj się tak bardzo!”
Podoba mi się dwuznaczność tago zdania. Z jednej strony nakazuje ono zachowywać się nieco swobodniej, a z drugiej rozluźnić wewnętrzne ograniczenia, którymi bardzo często jesteśmy niepotrzebnie spętani.
“Nie krępuj się tak bardzo!”
Czyli krepuj sie tylko troche.
TesTeq
Hasła z „nie” mają pewną podstawową wadę: nasza podświadomość nie zna negacji.
Dla eksperymentu postaraj się przez minutę skoncentrować na tym, aby NIE myśleć o zielonym słoniu. Jaki obraz natychmiast pojawia Ci się przed oczami? :-)
Stąd w tytule pozytywny apel „naucz się być zuchwałym”
Jak już się tego nauczysz to następny apel brzmi: „bywaj zuchwałym kiedy ma to sens”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Sam na tym blogu użyłem kilka razy „Nie” w tytule postu, ale nikt nie jest doskonały :-)
@KamilW: Trzeba się trochę krępować, żeby nie krępować innych. Ale często pomiędzy dwiema skrępowanymi osobami jest duże pole do kulturalnej zuchwałości.
@Alex: A toś mnie trafił. Masz rację. Sam tępię słowo „nie” jako utrudniające komunikację, a tu taka wpadka. Usprawiedliwia mnie tylko fakt, że zwrot „nie krępuj się” jest bardzo popularny i dlatego go użyłem.
„przyklejanie innym ludziom etykietek nie jest ani eleganckim, ani skutecznym sposobem prowadzenia dyskusji.”
Tak to prawda. Ale chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedno „zjawisko dyskusyjne”, które moim zdaniem też nie jest eleganckie i bardzo mylące. Niestety często występuje czasie dyskusji na blogu. Mam na myśli przypisywanie naszych własnych tez na temat innych wypowiedzi w sposób jakby tezy te były tezami wypowiedzianymi przez osobę, z która się nierozumiemy (lub nie zgadzamy). Można bardzo łatwo tego uniknąć dodając takie zwroty jak: moim zdaniem, uważam itp. Wiem, że każdy ma świadomość, że to, co pisze jest jego zdaniem, ale dam przykład:
Alex piszę komentarz do mojego komentarza, że nie można być równocześnie dobrym i złym:
„Zastanawiam się, dlaczego nie możesz sobie wyobrazić połączenia skuteczności w komunikacji i bycia dobrym człowiekiem. Nigdy takich osób nie spotkałeś?”
Zamiast „Moim zdaniem uważasz, że nie można połączyć skuteczności …”
Zwłaszcza, że nie stwierdziłem niczego takiego. Tak zrozumiał to Alex (i co najważniejsze miał do tego prawo). Brak stwierdzenia „moim zdaniem” sprawił, że w następnym komentarzu TesTeq odpowiada, dlaczego (jego zdaniem) niektórzy ludzie (w tym automatycznie ja:) uważają, że albo po dobroci, albo podkładają świnie.
Gdyby znalazł się tam zwrot „moim zdaniem” myśle, że odpowiedz TesTeq wyglądałaby zupełnie inaczej…Przedstawiłem ten przykład, bo jest, moim zdaniem bardzo wyraźny. Nie istotne jest, o czym wtedy dyskutowaliśmy, ale efekt, jaki występuje po takim przypisaniu naszych tez innym uczestnikom dyskusji.
Mam też propozycję. Czasami słucham audycji radiowej prowadzonej przez AA. Obowiązuje tam zasada, że podczas dyskusji na zadany temat osoby dzwoniące mogą mówić jedynie o swoich doświadczeniach, swoim stosunku do tematu. Nie można krytykować wypowiedzi innych, lub ich interpretować. Może warto by spróbować wprowadzić tą zasadę w czasie dyskusji na niektóre tematy. Można by też zrobić eksperyment. Do pewnego momentu „normalnie”, później z regułami (lub na odwrót). Ale to tylko luźna propozycja. Nie twierdzę, że jest to jedyny słuszny sposób na dobrą dyskusję. Pozdrawiam.
Czy można dyskutować nie spierając się ze sobą? Myśle, że tak chociaż w takim przypadku mamy bardziej do czynienia z wymianą myśli:) Ale czym jest dyskusja…?:):)Żart:) Chociaż można by o tym kiedyś podyskutować:)
RomanWarocz Says: „Obowiązuje tam zasada, że podczas dyskusji na zadany temat osoby dzwoniące mogą mówić jedynie o swoich doświadczeniach, swoim stosunku do tematu. Nie można krytykować wypowiedzi innych, lub ich interpretować.”
A czy wówczas nie mamy do czynienia z zestawem monologów, a nie dyskusją? Interpretowanie czyichś wypowiedzi w dobrej wierze służy lepszemu porozumieniu. Mówiąc, jak ja rozumiem, co Ty powiedziałeś, daję Ci szansę zrozumienia, jak ja to rozumiem i skorygowania mojej interpretacji. W rozmowie jest to oczywiście naturalniejsze niż w dyskusji blogowej ze względu na szybszą wymianę myśli i mniej uciążliwe dochodzenie do wzajemnego zrozumienia (co nie musi oznaczać dojścia do wspólnego stanowiska).
Roman
Zasugerowałeś w Twoim komentarzu, że powinienem do mojej wypowiedzi
„Zastanawiam się, dlaczego nie możesz sobie wyobrazić połączenia skuteczności w komunikacji i bycia dobrym człowiekiem. Nigdy takich osób nie spotkałeś?”
dodać „moim zdaniem”
Podyskutujmy więc i o tym :-)
Często piszę „moim zdaniem” jeśli przekazuję coś, co w oczywisty sposób jest moją interpretacją, bądź obserwacją. W Twoim konkretnym przypadku było to zastosowanie elementarnej logiki, a nie spekulacja. Na czym polegała ta logika?
Założyłem (mam nadzieję że słusznie), iż piszesz w komentarzu prawdę.
W takim przypadku Twoja wypowiedź:
„Moim zdaniem nie można być równocześnie dobrym(”…ważne jest, abyśmy przy tym byli mili i pogodni”). i złym (”jechać po bandzie”)”
jest dość jednoznaczna. „jechanie po bandzie” było wcześniej opisane w poście jako jeden ze sposobów na skuteczną komunikację. Z tego wynika, że jeśli twierdzisz, że „nie można” to jest to dowód na to, że nie możesz sobie tego wyobrazić. Inaczej nie twierdziłbyś iż nie można!
Wyraziłem wystarczająco jasno mój sposób rozumowania?
Zarówno w życiu jak i na tym blogu kieruję się zasadą minimalizowania reguł i ograniczeń. Dlatego niestety nie przyjmę Twojej propozycji takiego ograniczania komentujących. Dotychczasowe (niepisane) zwyczaje doprowadziły do tego, że patrząc na komentarze ten blog mógłby być jednym z wzorcowych w polskim internecie. I tak będziemy trzymać :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
To była tylko propozycja… Alex jest na pozycji stawiającego tezę i często zamiast pisać o naszych doświadczeniach, piszemy czy się z nim zgadzamy czy nie. Mnie osobiście (chociaż ulegam innym formom dyskusji chętnie:) bardziej zależy na wymianie doświadczeń z danego tematu, nawet jeżeli nie zgadzam się z Alexem. Jak sam zauważasz „W rozmowie jest to oczywiście naturalniejsze niż w dyskusji blogowej ze względu na szybszą wymianę myśli i mniej uciążliwe dochodzenie do wzajemnego zrozumienia (co nie musi oznaczać dojścia do wspólnego stanowiska).” Dlatego czasem mam wrażenie (i niestety też sie do tego przyczyniam), że roztrząsając pewne kwestie, ze względy na formę komunikacji, tracimy dużo czasu i energii. Moim zdaniem dzielenie się SWOIMI doświadczeniami i skupienie się głównie na tym, było by dla mnie(nas) dużo bardziej wartościowe. Ale nie twierdze, że tak ma być. Przecież zaproponowałem też mix. Przecież to była tylko propozycja…:)… Przecież lobie sobie podyskutować:)
Alexie szkoda, że nie zwróciłeś uwagi na problem jaki starałem się zasygnalizować pisząc o przypisywanie swoich tez innym osobom. Nie interesował mnie Twój sposób rozumowanie (uwierz bądź nie, ale gdy wiem, że osoba z którą rozmawiam jest mądra i rozsądna,a do takich osób Cię zaliczam, wierze, że do swoich wniosków dochodzi w sposób logiczny) Jak napisałem wcześniej „Nie istotne jest, o czym wtedy dyskutowaliśmy”,”Tak zrozumiał to Alex (i co najważniejsze miał do tego prawo)”. Pozdrawiam.
Roman
Generalnie zgadzam się z Tobą, jednak przytoczony przez Ciebie przykład dotyczył mojej osoby i konkretnej sytuacji. Tę, jak myślę, wystarczająco wyjaśniłem w moim poprzednim komentarzu.
pozdrawiam
Alex
I znowu przypisujesz mi coś czego nie pomyślałem ani nie powiedziałem. Ja naprawdę wiem, że „jechanie po bandzie” jest „skuteczną” formą komunikacji”, ale dla mnie nie ma nic wspólnego z dobrą formą komunikacji. Kradzież jest dobrym sposobem zarobienia pieniędzy ale nie jest to sposób „dobry” z punktu widzenia etyki, sumienia, Boga. Czasami wydaje mi się, że mało dokładnie czytasz komentarze i jak już raz coś napiszesz to później wcale nie uwzględniasz wyjaśnień drugiej strony.
Komentarz powyżej napisany przed przeczytaniem odpowiedzi Alexa. Dotyczy komentarza wcześniejszego. Pozdrawiam.
Cieszy mnie, że nie będzie żadnych procedur ani reguł, kontrolujących i określających sposoby zachowania w komentarzach na blogu (zarządzający firmami też powinni iść w tę stronę).
Nic nie chcę sugerować, ale z mojego punktu widzenia najwięcej dostarczają komentarze z pytaniami doprecyzowującymi do danego posta. Własne doświadczenia są ciekawe do poczytania w wolnym czasie, ale jak dla mnie nie wiele wnoszą do meritum. Ponadto często przyczyniają się do odpłynięcia od głównego wątku. Dla jasności to moje subiektywne zdanie, Alex wielokrotnie podkreśla, że każdy może pisać na co ma ochotę (o ile nielinkuje do komercyjnych treści i jest kulturalny), ja po prostu nie czytam nie interesujących mnie komentarzy.
Warto też pamiętać, że komunikując się słowem pisanym zostawiamy swoje poglądy „na zawsze”, gdzie każdy może do nich dotrzeć i wyrobić sobie własny zdanie. To jest szczególnie istotne wypowiadając się w wartościowym i popularnym miejscu.
Chociaż mogę łatwo zrozumieć, że ciężko jest pracować i jeszcze śledzić dyskusję na blogu. (teraz jestem na chorobowym to mogę sobie spokojnie siedzieć i dokładnie wszystko czytać:). I jeszcze o przypisywanie swoich tez na temat jakiejś osoby tej osobie. Zachęcasz mnie do kontaktów z małymi dziećmi. Ta rada opiera się na przekonaniu innej osoby o mojej osobie. Nie opiera się na moich przekonaniach, nie uwzględnia moich wyjaśnień dotyczących jak ja rozumiem pojęcie „wyćwiczony”. A z małymi dziećmi mam stały kontakt (dwoje już wyrosło na nastolatków) i prawdę mówiąc jestem przez nie uwielbiany (pisze tak … żeby się pochwalić:) Ja je też uwielbiam, zwłaszcza za świeże, ciekawskie spojrzenie. Pozdrawiam.
Artur
Dyskusje o poglądach są ważne, choć w wypadku tego blogu istotne jest, aby były podparte konkretnymi doświadczeniami lub obserwacjami. Myślę, że na razie mamy dość dobry mix :-)
Roman
Jeśli pierwsze zdanie dotyczy mnie, to ja albo pracuję, albo śledzę blog (stąd czasem moje widoczne przerwy w aktywności).
Co do reszty – jak mawiają Amerykanie : let´s agree to differ :-)
Pozdrowienia dla dzieci i szybkiego wyzdrowienia!
Alex
Dzień dobry
Ewo napisałaś:”Wystarczy to właśnie “nieco”, bez potrzeby bycia bezczelnym czy aroganckim.”
Zgadzam się w zupełności. Najlepsze (i „niesprawiedliwe”dla mnie ;) ) jednak jest to, że niektórzy mają wrodzoną „pozytywną” zuchwałość. Potrafią z tej cechy również inteligentnie korzystać w życiu. Cała reszta musi obserwować i uczyć się.
Pozdrawiam
Jak mawiają amerykanie… OK!:) Dzieci pozdrowię od wujka Alexa… na razie są „cudze” (tak to jest gdy ma się dużo starsze siostry:) Dwoje „niedaleko” Ciebie bo obecnie w Aachen, dwoje na wyciągnięcie ręki i cała czerada u kuzynów:) Pozdrawiam:)
Witaj Agnieszko
Bez głębszego wchodzenia w genetyczne dziedziczenie to z pewności my nie dziedziczymy cech, lecz pewne predyspozycje. Dziedziczymy na przykład predyspozycje temperamentu. To dlatego są wśród nas flegmatycy, sangwinicy, inni są zrównoważeni a jeszcze inni są cholerykami :-)
Wracając do tego co napisałaś, że niektóre osoby mają „wrodzoną pozytywną zuchwałość”, to dobrze jest zdać sobie sprawę, że to są cecha nabyte, najczęściej poprzez podpatrzenie zachowań innych ludzi. Dla małych dzieci to rodzice przez dłuższy czas są wzorcami, które one naśladują (czasem nawet w bardzo zabawny sposób), a później odtwarzają takie zachowania, jakie w danych warunkach i okolicznościach są dla niech skuteczniejsze lub bezpieczniejsze. Oznacza to także, że podpatrywanie zachowań innych ludzi może trwać tak długo w naszym życiu na ile na to jesteśmy otwarci. Jestem zdania, że warto podpatrywać te „pozytywnie zuchwałe” zachowania innych, stosować je i patrzeć jak się z nimi czujemy i dokąd one nas prowadzą.
Tu pojawia się pytanie: Jakie zachowania są uważane za pozytywnie zuchwałe lub śmiałe? O tym, podobnie jak o wielu wartościach czy kategoriach oceny, decydują ludzie. W wielu sytuacjach są to Ci, w stosunku do których do tej pory zachowaliśmy się w określony sposób. Często to oni nie akceptują nowych zachowań, bo dobrze im było gdy byliśmy tacy jacy byliśmy. Inne (nowe) zachowanie może okazać się dla nich po prostu niewygodne.
Pozdrawiam serdecznie
EwaSz
Ta „kłótnia” wyżej jest ilustracją tego, jak różni ludzie różnie odbierają te same słowa. Używając tych samych słów – (manipulacja, zuchwały), myślą o zupełnie różnych postawach.. Słowa, słowa, słowa.. bardzo istotna rzecz w komunikacji międzyludzkiej.. Mógłbyś o tym napisać Alexie, jedną z dalszych notek. np. o tym jak dany dobór słów może pomóc lub przeszkodzić w komunikacji :)
No i o subiektywności postrzegania, co się z tym wiąże. Każdy patrzy poprzez pryzmat własnych doświadczeń :)
Alex,
Większość tej dyskusji spowodowana jest ogólnikowością Twojej pierwotnej wypowiedzi. Można ją interpretować dwojako:
1. Dojeżdżanie do granic tolerancji na bezczelność drugiej osoby, w celu wyrwania jak największych korzyści dla siebie. Jest to recepta na instrumentalne traktowanie ludzi, która nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla innych. Zachowując się w ten sposób, nie zastanawiamy się nawet, jak może poczuć się druga osoba. Przykładem może być to nieszczęsne klepanie po pupie na pierwszym spotkaniu – to zawsze jest bezczelność, ale czasem zostanie przełknięta, ponieważ dziewczyna nie chce wchodzić w nieprzyjemny dla niej konflikt, ponieważ jest wyrozumiała, ponieważ jesteś jej szefem, ponieważ jesteś od niej większy…
2. Otwarte komunikowanie swoich potrzeb i oczekiwań (czy to nie jest po prostu asertywność?). Przykładem może być poproszenie szefa o podwojenie wysokości pensji. Tylko Ty ryzykujesz (np. tym, że zostaniesz wyśmiany), nie narażając przy tym innych na nieprzyjemne doznania – jak to ma miejsce w punkcie pierwszym.
Apeluję o przykłady, mimo że raz się z ich podawania wykręciłeś. Nawet gdyby wymagały długiej pisaniny, prawdopodobnie zaoszczędziłbyś późniejszego pisania, redukując pole interpretacji.
Liberal Ironist
Witaj na naszym blogu :-)
Pomyślę o Twoich sugestiach przy okazji. To całkiem niezły pomysł, dziękuję.
Borys
Witaj na naszym blogu :-)
Zastanówmy się, czy to ogólnikowość mojej wypowiedzi, czy też powierzchowność czytania jest przyczyną takich interpretacji.
Sam piszesz: „Dojeżdżanie do granic tolerancji na bezczelność drugiej osoby, w celu wyrwania jak największych korzyści dla siebie.”
Gdzie ja sugerowałem dojeżdżanie do granic tolerancji?? Wspomniana przez mnie granica bezczelności oznacza że poniżej jej druga strona nie odbiera naszych zachowań jako bezczelne, a nie że jeszcze mieszczą się one w granicach jej tolerancji. Potrafisz to rozróżnić?
Otwarte komunikowanie swoich potrzeb i oczekiwań to nie wszystko co mieści się w zakresie zuchwałym :-) Twoje reakcje na sygnały drugiej strony też mogą tam wylądować.
Twój apel o przykłady muszę niestety odrzucić z powodów, o których pisałem parę komentarzy wcześniej (zakwalifikowanie konkretnej wypowiedzi zbyt zależy od konkretnej konfiguracji osób i sytuacji).
Jeśli nie wierzysz to zastanów się nad sytuacją, kiedy mówisz kobiecie (uwaga Panie – to działa tak samo w drugą stronę :-))
„Chcę cię przelecieć”, albo nawet „mam ochotę Cię zerżnąć”
taka wypowiedź może być:
– dla jednego odbiorcy całkowicie w porządku i w ramach normalnej komunikacji
– dla drugiego odbiorcy już w zakresie zuchwałym ale jeszcze nie bezczelnym
– dla trzeciego odbiorcy absolutnie bezczelna i nie do przyjęcia
aby było zabawnie jedna i ta sama osoba może tę samą wypowiedź odbierać jako:
– całkowicie w porządku i normalnie jeśli mówi to człowiek A
– zuchwałą jeśli mówi to człowiek B
– bezczelną jeśli mówi to człowiek C
I co powiesz na to? :-)
Teraz mi wierzysz, że nie ma „twardych” przykładów i nic nie zastąpi posiadanego wyczucia?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Witam. Chociaż odzywam się pierwszy raz, Twojego bloga czytam od jakiegoś czasu. Nie zabierałem głosu, ponieważ w zdecydowanej większości zgadzam się z Tobą. W tej dyskusji jest podobnie. Odezwałem się, ponieważ uważam, że złapałem sedno konfliktu – najwyraźniej mówicie o dwóch różnych sprawach, wypunktowanych przeze mnie poprzednio.
[…]”Gdzie ja sugerowałem dojeżdżanie do granic tolerancji??”
Gdybyś to zasugerował, nie zostawiłbyś pola do interpretacji. Wszystko byłoby jasne, a kilobajty wiadomości z definicjami słowa „zuchwałość” nie byłyby potrzebne. Ponieważ wystarczająco jasno w tym tekście tego nie wyjaśniłeś, część czytających zinterpretowała wywód inaczej, niż go sobie w głowie poukładałeś. Może to być oczywiście wynik nieuwagi czytelników, ich odmiennych doświadczeń życiowych, itp. Tak czy inaczej, w tekście chyba zbrakło jakiegoś zdania, które czyniłoby go jednoznacznym dla wszystkich. Dodam, że tekst czytany po „Pytaj bez strachu” nie zostawia pola do takich interpretacji, jak wyżej.
[…]”Twąj apel o przykłady muszę niestety odrzucić z powodów, o których pisałem parę komentarzy wcześniej (zakwalifikowanie konkretnej wypowiedzi zbyt zależy od konkretnej konfiguracji osób i sytuacji).”
Wystarczy tę konfigurację w dwóch zdaniach opisać.
„Jeśli nie wierzysz to zastanów sią nad sytuacją, kiedy mówisz kobiecie (uwaga Panie – to działa tak samo w drugą stronę :-) )
“Chcę cię przelecieć”, albo nawet “mam ochotę Cię zerżnąć”
taka wypowiedź może być:
– dla jednego odbiorcy całkowicie w porządku i w ramach normalnej komunikacji
– dla drugiego odbiorcy już w zakresie zuchwałym ale jeszcze nie bezczelnym
– dla trzeciego odbiorcy absolutnie bezczelna i nie do przyjęcia”
Do zakonnicy tak się raczej nie odezwiesz, do świeżo poznanej koleżanki z biura też nie (zakładając, że nie jest to biuro agencji towarzyskiej).
[…]”I co powiesz na to? :-)”
To co wyżej – wystarczy dodać odrobinę kontekstu i sprawa przestanie być wieloznaczna.
Borys
Chcę, aby moi Czytelnicy osiągali sukcesy w życiu i dlatego zależy mi na tym, aby dokładnie słuchali/czytali to, co przekazują im inni. Bez dodawania czy dointerpretowania czegoś od siebie. To tak podstawowa umiejętność i dlatego uważam takie dyskusje za niezwykle kształcące. Jeśli choć jeden Czytelnik doszedł w rezultacie do wniosku, że trzeba uważać co się czyta i jak potem wyraża to już było warto.
Ta konfiguracja jest trudna do opisania w dwóch zdaniach, chyba że będziemy mówić o banalnych przypadkach, ale wtedy będzie to miało minimalną przydatność praktyczną.
Cały czas powtarzam, że nie jest to kwestia definicji, lecz wyrobienia sobie wyczucia, a to każdy Czytelnik musi wyrobić sobie sam (poprzez metodę prób i błędów :-)).
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
„Chcę, aby moi Czytelnicy osiągali sukcesy w życiu i dlatego zależy mi na tym, aby dokładnie słuchali/czytali to, co przekazują im inni. Bez dodawania czy dointerpretowania czegoś od siebie.”
Inteligencja jest cechą wyciągania zazwyczaj trafnych wniosków z niekompletnych danych, poprzez wspomaganie się bagażem wcześniejszych doświadczeń. Ten bagaż nie jest jednak jednakowy dla każdego. Jeżeli zostawisz pole do interpretacji, to czytelnicy uzupełnią braki oczywistymi dla nich założeniami zdroworozsądkowymi.
Z racji wykonywanej profesji zdarza mi popełnić artykuł naukowy, który następnie jest recenzowany przez specjalistów, znacznie bardziej doświadczonych ode mnie samego. Nieraz zgrzytałem zębami czytając ich recenzje i dziwiłem się, jak to mądrzejsi ode mnie nie potrafią złapać oczywistych (dla mnie) spraw – mimo że dostali wszystkie elementy układanki i z pewnością czytali uważnie (o czym świadczą chociażby szczegółowe poprawki językowe). Zwróć uwagę – z jednej strony oczekujesz, że czytelnicy złapią w lot o co Ci chodzi, a z drugiej poruszasz się na takim poziomie abstrakcji (w tym konkretnym przypadku), który uniemożliwia Ci podanie konkretnego przykładu. Nie widzisz tu sprzeczności?
Borys
Czasem inteligencja przegrywa z umiejętnością/śmiałością/zuchwałością :-) dopytania się o szczegóły. Dotyczy to zwłaszcza różnych spraw biznesowych, ale nie tylko.
Mała korekta, ja nie oczekuję że zawsze Czytelnicy złapią w lot o co mi chodzi, często wystarczy że zaczną na jakiś temat samodzielnie myśleć i dopuszczą pewne rozwiązania jako możliwe. Każdy może sobie potem sam wyciągnąć właściwe dla siebie wnioski. Jak już kiedyś wspominałem, nie pełnię tutaj roli guru, który mówi co robić, lecz raczej katalizatora przemyśleń, do których zachęcam każdego czytającego.
W tym konkretnym przypadku nie ma sprzeczności, podzieliłem się z Czytelnikami pewną obserwacją, wywiązała się rekordowa na tym blogu dyskusja, z której wiele osób na różny sposób skorzystało (wiem o tym też z rozmów z nimi). To jest dla mnie w porządku
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
„Czasem inteligencja przegrywa z umiejętnością/śmiałością/zuchwałością :-) dopytania się o szczegóły. Dotyczy to zwłaszcza różnych spraw biznesowych, ale nie tylko.”
No właśnie pytam i pytam, wiercę dziurę w brzuchu, a przykładu jak nie było, tak nie ma :-)
Borys
W tym konkretnym wypadku napisałem Ci wyjaśnienie (z przykładem) dlaczego podanie przykładów bez bardzo dokładnych i konkretnych okoliczności jest bezcelowe.
Jeśli to Ci nie wystarczy do zrozumienia to ja się poddaje :-)
Miłego wieczoru
Alex
Alex,
Nie podałeś nawet jednego argumentu, który by dowodził niemożliwości opisania okoliczności z wystarczającą dla wywodu precyzją. Przeciwnie – twój przykład na „niemożność”, po dodaniu dwóch słów kontekstu, stał się jednoznaczny. No cóż, szkoda – bez tego kolejne pytania do tekstu, imho dużo bardziej istotne i potencjalnie ciekawe, stają się bezcelowe.
Dobranoc.
Borys
Jak śpiewali The Beatles „let it be” :-)
Pozdrawiam
Alex
Dla mnie właśnie przykłady okazały się kluczem do „poukładania” sobie całej dyskusji. Zakładając, że Alex miał na myśli to dobre zuchwalstwo, to i tak, moim zdaniem, w zwyczajnych warunkach (w pracy, w życiu), mało jest sytuacji, w których możemy być zuchwali (tak naprawdę, z definicji, a nie odważnym, asertywnym, zdecydowanym…). Bo kiedy w pracy, w życiu, mamy okazję (o chęciach nie wspominając, bo zakładamy, że je mamy) być bardzo odważnym i skłonnym do ryzykowania. Bardzo odważnym, a nie odważnym! Skłonni ryzykować, czyli musimy mieć co zaryzykować. (w tym przypadku sugestia Alexa, żeby podczas zdobywania praktyki w byciu zuchwałym, nie być zuchwałym w sytuacjach zawodowych kiedy dużo ryzykujemy jest, moim zdaniem, nie trafiona. Przecież tylko wtedy mamy szanse być bardzo odważni.:):) Jak mamy nabrać doświadczenia w byciu bardzo odważnym (przy jednoczesnym dużym ryzyku) gdy tak naprawdę takich sytuacji jest niewiele. Dlatego uważam, że intencje Alexa były dobre, ale forma, dobór słów, dla mnie są trochę przerostem formy nad treścią. Ale i tak z mojej strony duży plus dla autora, za poszukiwanie nowych dróg w stawaniu się lepszym (i skłanianie czytelników do refleksji). Pozdrawiam.
Roman
Piszesz: „w zwyczajnych warunkach (w pracy, w życiu), mało jest sytuacji, w których możemy być zuchwali (tak naprawdę, z definicji, a nie odważnym, asertywnym, zdecydowanym…).”
Hmmmm….. to zależy chyba od tego, jakie życie ktoś prowadzi :-)
Moje zalecenia bycia ostrożnym w testowaniu granic zuchwałości w sprawach ważnych życiowo (praca itp.) podtrzymuję, bo nie chcę, aby ktoś po przeczytaniu tego postu zrobił sobie krzywdę. Wszystko w myśl rosyjskiego przysłowia „wsio wzmożno, tolko ostorożno” :-) I nigdzie nie zalecałem aby podejmować duże ryzyko. Wręcz przeciwnie, mówię: róbcie to delikatnie, krok za krokiem.
Twoją opinię o przeroście formy nad treścią przyjmuję po prostu do wiadomości. Każdy ma prawo do własnego zdania.
Pozdrawiam
Alex
Jest tyle sposobności by być zuchwałym.
Można poprosić osobę palącą na przystanku autobusowym o zgaszenie papierosa.
Osobę wyprowadzającą psa o popsprzątanie kupy (Twój pies Twoja kupa).
To nie musi wiązać, się z bezpośrednią komunikacją, mogą to być działania które przez ogół większości są nie wykonywane z uwagi na lęk przed wyjściem z „bezpiecznej strefy”
RomanWarkocz says: „Dlatego uważam, że intencje Alexa były dobre, ale forma, dobór słów, dla mnie są trochę przerostem formy nad treścią.”
Mam do Ciebie prośbę zaproponuj konkrety, jaki dobór słów i formy nie byłby przerostem formy nad treścią ? Co możba zrobić, aby ten post był lepszy ? Może napisz swoimi słowami jak według Ciebie powinien wyglądać to ocenimy co jest lepsze.
pozdrawiam, Artur
„to zależy chyba od tego, jakie życie ktoś prowadzi”, po przeczytaniu tego co napisałeś uważam, że raczej „to zależy od przypisywanym słowom definicji”:)
W ten sposób można mówić, że jest się zuchwałym w stosunku do innych, gdy mamy do czynienia ze zwykła szczerością i wiarą we własne siły i prawa.
„Co można zrobić, aby ten post był lepszy?” Dla mnie post byłby lepszy (a raczej wykres na którym się opierał) gdyby zamiast słowa zuchwałość zastosować np. słowo odwaga, asertywność. Zwłaszcza w słowie asertywność, moim zdaniem, zawiera się wszystko to co pozytywne w zuchwałości, odwadze itp. Dlatego po przeanalizowaniu posta, komentarzy, a przede wszystkim definicji zuchwałości, moim zdaniem, zuchwałość użyta jest na siłę. Dlatego też sama teza jest dla mnie na wyrost. Tak jak pisałem wcześniej …po co nazywać rzeczy (emocje, zachowania) inaczej, gdy te mają już swoje nazwy i znaczenie. I dlatego uważam, że jest to „przerost formy nad treścią”. Oczywiście dobrej formy i skutecznej. Pozdrawiam:)
RomanWarkocz,
Naprawdę uważasz, że wszyscy mamy takie same definicje słowa: odwaga, asertywność, emocja czy zachowanie ?
Nie spotkałeś się z sytuacją, że dla różnych osób np. słowo patriotyzm może mieć zupełnie inne znaczenie ?
pozdr. Artur
Naprawdę nie wiem czemu wiesz, że coś uważam. Zwłaszcza, że wkładasz w moje usta (klawiaturę) coś sprzecznego z tym co piszę w !pierwszym! zdaniu komentarza :”to zależy od przypisywanym słowom definicji”. Ja pisałem swoje zdanie. (co często podkreślam) Dlaczego Ty przypisujesz mi swoje? Dlaczego nie napiszesz „Uważam, że pisząc to i to uważasz, że wszyscy mamy takie same definicje slowa…”. Jak mam odpowiedzieć na tak zadane pytanie tezę na temat tego co (według Ciebie) uważam. W którym miejscu tak napisałem, albo które zdanie na to wskazuję. Proszę napisz skąd tak dokładnie wiesz, co ja uważam. Kolejne osoby przeczytają w Twoim komentarzu co ja uważam (a tak naprawdę jest to Twoje zdanie na mój temat, jak na razie nie podparte żadnym uzasadnieniem, a biorąc pod uwagę owe 1 zdanie, nawet wbrew (mojej) logice:) Proszę o uzasadnienie swojej tezy na temat mojego „uważania”:)
Krótsza wersja komentarza… Nie uważam tak!:) Tak spotkałem się z takim przypadkiem:) Pozdrawiam:)
„W ten sposób można mówić, że jest się zuchwałym w stosunku do innych, gdy mamy do czynienia ze zwykła szczerością i wiarą we własne siły i prawa.” hmm. To zdanie mogło być powodem naszego nieporozumienia. Miałem na myśli „W ten sposób można mówić, że jest się zuchwałym w stosunku do innych, gdy tymczasem według kogoś innego (np. mnie) mamy do czynienia ze zwykła szczerością i wiarą we własne siły i prawa.”. Co do zastrzeżeń do formy przedstawienia pytania/tezy-podtrzymuje:) Pozdrawiam:)
Pytasz czemu wiem, że coś uważasz.
No więc to o co pytasz uważam na podstawie Twojego stwierdzenia: „Tak jak pisałem wcześniej …po co nazywać rzeczy (emocje, zachowania) inaczej, gdy te mają już swoje nazwy i znaczenie.”
Tym zdaniem w moim odczuciu zaprzeczyłeś temu, co napisałeś wcześniej. Podajesz tu w dodatku wyrazy, które dla każdego znaczą zupełnie co innego.
Proponujesz zamianę słowa zuchwalstwo na odwaga jako poprawę formy posta. Moim zdaniem nie tędy droga.
Nie jest istotne czy w danym kontekście używam konkretnego słowa, ważne że jasno komunikuję co ona w mojej mapie sława oznacza. I to moim zdaniem było w tym poście spełnione. Zamiana słowa innym słowem nic nie zmienia, istotna jest tylko jasność jego znaczenia. Reszta to zbitek literek tworzący słowo. Dla mnie nie jest istotne czy mówisz do mnie thanks czy dziękuje, ważne że dokładnie wiem co chcesz przekazać. A jak nie wiem to pytam. Krytyka tylko z moimi konkretnymi propozycjami.
Z tego powodu kompletnie nie kupuje jako wartości dodanej zamiana słowa zuchwalstwo na odwaga.
Pozdrawiam, Artur
PS. Ja nic nie uważam, ja pytam. Wszystko co piszę jest tylko i wyłacznie moim zdaniem, nie jest dogmatem czy prawdą objawioną. To wystarczy, zeby nie okreaszać początku zdania stwierdzeniem: „Moim zdaniem… ” lub „Uważam… ” ?
Tak jak i Alex zgadzam się, że każdy może mieć swoje zdanie. Dlatego “let it be” i w ramach odpowiedzi na „pytaie” ponawiam : Nie uważam tak!:) Tak spotkałem się z
takim przypadkiem:) Pozdrawiam:)
„PS. Ja nic nie uważam, ja pytam. Wszystko co piszę jest tylko i wyłacznie moim zdaniem, nie jest dogmatem czy prawdą objawioną. To wystarczy, zeby nie okreaszać początku zdania stwierdzeniem: “Moim zdaniem… ” lub “Uważam… ””
Dlaczego upieram się przy używaniu tych słów… postaram się wyjaśnić mój punkt widzenia na przykładzie „pytania” które zadałeś:
1. „Naprawdę uważasz, że wszyscy mamy takie same definicje słowa: odwaga, asertywność, emocja czy zachowanie ?”.
Moim zdaniem najbardziej prawdopodobne reakcje innych czytelników są takie:
a) „zgadzam się z Arturem, że każdy ma swoją definicję”
b) „zgadzam się z Romanem, każdy widzi w ten sam sposób”
W obu przypadkach jestem na straconej pozycji. W wariancie a) ktoś zgadza się z Tobą i utwierdza w błędnym przekonaniu na mój temat,w wariancie b) zgadza się ze mną, ale tylko pozornie bo ja tak nie myślę, więc zgadza się z Twoim zdaniem na mój temat (błędnym) i też się w nim utwierdza. Dyskusja wchodzi na inne tory, nie związane z naszym nieporozumieniem.
2. „Uważam, że np. zdanie 2 świadczy o tym, że Twoim zdaniem wszyscy mamy takie same definicję słów”
Teraz możliwe reakcji są takie:
A) tak zgadzam się z Tobą Artur, według mnie Roman tak twierdzi
B) nie zgadzam się z Tobą Artur, Roman twierdzi coś innego
Oczywiście w wariancie 1. mogą sie pojawić odpowiedzi z 2 i na odwrót(+jeszcze inne bo każdy z nas widzi świat na swój sposób:), ale jest już to mniej prawdopodobne bo, moim zdaniem, ciężar dyskusji rozkłada się w każdym wariancie w różny sposób. W pierwszym dużo bardziej dla Mnie niekorzystny. Dlatego jestem przeciwny przypisywaniu swoich tez, bez odpowiedniego tego podkreślania (mimo, że wiadomo, że każdy mówi za siebie). Pozdrawiam:)
Dla mnie to niesamowite doświadczenie, sposób Twoich wypowiedzi jest dla mnie kompletnie nie zrozumiały. A uwierz mi nie jedno w życiu przychodzi mi zrozumieć bez trudu :). Zrób z tą informacją co uważasz za stosowne.
Moim zdaniem nie bardzo widze sense mieszania postronnych osób do pytania zadanego do konkretnej osoby w konkretnej sprawie. Jakie ma znaczenie kto z tego jaki wniosek wyciągnie a już co ty na tym masz wygrać to naprawdę nie wiem.
Pytasz mnie: „Naprawdę nie wiem czemu wiesz, że coś uważam” Ja odpowiadam cytatem. Ty pisze potem o czym innym, w dodatku strasznie (dla mnie) skomplikowanym językiem.
W każdym bądd razie mój feedback: dalej tego nie kupuję.
Jeszcze o „Uważam” ja to miejesce traktuje jako luźną dyskusję, miejsce gdzie mogę sprawdzić jak inni mnie odbierają, a nie rozprawkę naukową, gdzie każde słowo trzeba cedzić kilka razy.
pozdrawiam, Artur
„Moim zdaniem nie bardzo widze sense mieszania postronnych osób do pytania zadanego do konkretnej osoby w konkretnej sprawie.” Uważam, że myślimy podobnie. Myślę, że używając pewnych zwrotów, możemy sprawić, że pytania, stwierdzenia dotyczące dyskusji na blogu (która ma swoje ograniczenia) stają się bardziej konkretne i dotyczą konkretnych spraw.
„mieszania postronnych osób do pytania zadanego do konkretnej osoby w konkretnej sprawie.” Ja nazywam to włączaniem się do dyskusji. I co zabawniejsze (i co mnie bardzo cieszy) już nie raz włączyłeś się (wmieszałeś się) w dyskusje np. między mną i Alexem. Ty nie widzisz logiki w moich wypowiedziach ja w niektórych Twoich wypowiedziach… “let it be”. To tylko dyskusja na blogu:)
Jakoś nie widzę chętnych do włączania się do tego konkretnego pytania, a dyskusja poszła w kierunku co by było gdyby, zamiast skupić się na tych którzy aktualnie w niej uczestniczą.
Dla mnie to za wysoki poziom abstrakcji.
trzymaj się, Artur
Artur
Mam podobne wrażenie, jeśli chodzi o poziom abstrakcji. Tutaj wychodzi to, że jesteśmy prostymi praktykami biznesowymi potrzebującymi rezultatów a nie filozofami akademickimi i ciągle zadajemy sobie pytanie „what is the point?” :-)
Roman
Najwyraźniej nieco różnie funkcjonujemy i myślimy, co samo w sobie jest rzeczą pozytywną (wzbogaca różnorodność na świecie). Tutaj trochę utrudnia nam to dyskusje :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Witam
Tak sobie czytałam „rzucony” temat i późniejszą dyskusję :) i nie bardzo wiem czy chodziło tu o podkreślenie swojego odmiennego zdania czy o prowokację skądinąd skuteczna, pewnie nie jest to istotne.
Dla mnie „zuchwały” od zawsze było nie tyle negatywnym słowem co budzącym respekt wobec określanej tym mianem osoby bądź też działań/osiągnięć tejże osoby. Czy respekt miał wymiar pozytywny czy negatywny to już wyjaśniały słowa stojące obok samego określenia, tak zuchwały wojownik jak i zuchwały złodziej – obaj zuchwali jednak zuchwałość w różnych wymiarach, rożne zachowania uwypukla w pierwszym przypadku ma wywołać podziw podkreślając niebywałe umiejętności i osiągnięcia w następnym niesmak i odrazę dla postępowania złodzieja.
Tak na marginesie to nie spotkałam się z taką sytuacją w której można osiągać założone cele bądź zrealizować plany a przy okazji zadowolić wszystkich w takim samym stopniu niestety. Zawsze będzie ktoś niepocieszony naszym działaniem czy też postępowaniem i zawsze znajdą się osoby które będą czuć się pominięte, oszukane, niezadowolone, zranione, wykorzystane, etc., takie niestety jest życie. Nie mówię tu o egoistycznym podejściu, bynajmniej – nawet jeśli chcesz oddać się bezgranicznie innym to znajdą się tacy którym tez się to nie spodoba, więc nie warto rozdrapywać możliwości nie ranienia nikogo bo takie nie istnieją, szacunek i empatia dla ludzi na pewno pozwolą zawsze dokonać optymalnych wyborów, jednak każde działanie rodzi reakcje otoczenia, nie wszyscy mają ten sam pogląd, wiedzę czy doświadczenia wiec i reakcje są różne. A bycie zuchwałym na pewno pomaga, głoszenie jasno swoich opinii i trwanie przy nich wbrew śmiechom, szyderstwom czy obelgom, owocowało niejednym odkryciem czy wynalazkiem, Ci ludzie na pewno byli zuchwali. Pozdrawiam.
P.S.
Zuch + chwały czy to może etymologia tego słowa a czy dzisiejsze dwoiste w tym też pejoratywne znaczenie jest wynikiem etapu rozwoju języka???? Nie wiem tylko pytam.
Tak jak pisałem wcześniej mam alergię na argumenty, wypowiedzi w stylu („jestem na to zbyt prostolinijny”,”prostymi praktykami”). Zawsze mam ochotę odpowiedzieć np. tak jesteś zbyt prostolinijny! Ale tak o Tobie nie myślę więc potraktuj to Alexie jako przykład reakcji:)
Parę linijek temu pisałeś Alexie, że:
„przyklejanie innym ludziom etykietek nie jest ani eleganckim, ani skutecznym sposobem prowadzenia dyskusji.”
W ostatniej Twojej wypowiedzi już o tym „nie pamiętasz”. Nasuwa mi się jedynie jeden wniosek:” Po co być konsekwentnym, wystarczy, że jest się skutecznym. ”
Życzę wszystkim sukcesów w przyszłości i już nie będę utrudniał dyskusji.
Agnieszka
Bardzo ładnie to ujęłaś :-) „Zuchwały” w tym wypadku opisuje pewną postawę i zachowania, które po prostu są skuteczne. Dopiero kontekst zastosowania zuchwałości czyni z niej coś dobrego, bądź złego. To trochę jak z ostrym nożem – można nim zrobić operację ratującą życie, a można kogoś tego życia pozbawić.
Problem polega na tym, że wiele osób postrzega „na dzień dobry” tę negatywną interpretację i odrzuca koncepcję bycia zuchwałym bez dalszego zastanowienia się.
Myślę, że ta pożyteczna dyskusja przynajmniej niektórych Czytelników skłoniła do świeżego, wolnego od uprzedzeń spojrzenia na to zagadnienie. Niezależnie od ich końcowych wniosków, już to samo w sobie było pożyteczne.
Jeśli chodzi o etymologię słowa zuchwały to mam podobną hipotezę, choć nie wiem tego na pewno.
Roman
Tobie też życzę sukcesów w przyszłości.
Co do reszty Twojej wypowiedzi to wstrzymuję się od komentarzy
Pozdrawiam serdecznie
Alex
=> Alex
No ale skoro bycie zuchwałym jest tak skuteczne (przynajmniej w teorii i obserwacjach), to dlaczego nie jesteś zuchwały na blogu? ; )
=> RomanWarkocz
Proponuję przeczytać bloga od deski do deski i uodpornić się na wszelkie treści, które są tu przedstawione.
=> Alex
Dużo mi dało przeczytanie twojego bloga i zrobię to jeszcze raz tylko trochę wolniej – kilkanaście godzin to za mało, żeby przemyśleć tak istotne kwestie (potrzeba na to chyba tygodni). Świetnie, że jest to blog w języku polskim, że nie robisz go w j.angielskim albo niemieckim. Obiektywnie patrząc w moim przypadku żadne inne źródło nie sprowokowało tak pozytywnych zmian jak lektura tego bloga. Świetna lektura no i oczywiście nieprzyjemna ; )
Paterson
Na czym miałaby polegać zuchwałość na blogu :-) Piszę tutaj dość otwarcie to co myślę i najwyraźniej to wystarczy. Pamiętasz o zasadzie ekonomii użytych środków? W technice prowadzi ona do eleganckich rozwiązań, w komunikacji na ogół też.
Dziękuję za miłe słowa o blogu. Od samego początku pomyślany był on jako prezent dla tych wielu zdolnych młodych ludzi w Polsce, którzy nie będą mieli okazji wylądować na moim szkoleniu. Przy tym założonym celu wybór języka był oczywisty.
Jeśli odbierasz czasem lekturę jako nieprzyjemną, to pomyśl o „przyjemności” zdobywania przez mnie niektórych doświadczeń :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Gosia napisała na swoim blogu ciekawy tekst, który warto przeczytać też w kontekście mojego postu.
Polecam
Alex
Witam serdecznie,
jest to moje pierwsza wypowiedź na jakimkolwiek Blogu i mam nadzieję że zostanie jaoś zauważona w tłumie dyskusji poniekąd tylko teoretycznych.
Postanowiłem dodać swój komentarz ponieważ właśnie w tej chwili łamię się jak postąpić.
Biorę udział w poważnych rozmowach z Top-Managementem pewnej niemieckiej firmie (właściwie amerykańskiej) dot. otworzenia dużego oddziału w naszym kraju.
Pomysł był całkowicie mój z dobrze przygotowanym planem i wyliczeniami. Został wysłany bezpośredniemu przełożnemu i z nim przedyskutowany. Przez jakiś czas, jak się spodziewałem, temat zanikł i nikt się tym nie interesował. Po roku komuś mój pomysł się spodobał ale niestety jak to w życiu bywa, okazał się już nie moim. Postanowiłem się nie poddawać tak łatwo i w jakiś sposób zareagować. Pytanie tylko jak! Nie mam dużego stanowiska w firmie i nie jestem też „wyżej” zauważalny więc musiałem zaryzykować. Postanowiłem zaryzykować w dwojaki sposób. Oficjalnie. Poszedłem do szefa i powiedziałem mu że skoro to był mój pomysł to spodziewam się jakiejś rekompensaty. Niewiele mógł zrobić więc poprosiłem o rozmowę w tej sprawie z jego przełżonym. Nieoficjalnie. Spotkałem na schodach przełożonego mojego szefa i wspomniałem mu o moim pomyśle. Ucieszył się że go zagadałem i następnego dnia zwołał spotkanie. Ofocjalnie poproszono mnie abym był odpowiedzialny za część businessu po stronie Polskiej. Przyjąłem wstepnie propozycję bo jakby nie było to awans. Ale mój problem się na tym nie kończy. Osobiście uważam że pomysł przyniesie firmie olbrzymie oszczędności więc propozycja jest troche mało zadowalająca. Teraz biję się z samym sobą czy przekroczyć juz raz przekroczoną barierę zuchwałości i zbliżyć się do czerwonej lini czy nie. Do stracenia mam obecnie zaproponowany awans i pozycję.
Nie mniej jednak przyznaję Alexowi w pełni rację i uważam że jego rzsunkowy opis w pełnie oddaje rację. Jako dowód moża przytoczyć mój przypadek.
Pozdrawiam
Jacek
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuję Ci za podanie kolejnego przykładu, osobiście znam dość sporo, lecz jestem związany wymogami poufności.
Jeśli chodzi o ostatnie pytanie, to bez dokładnej znajomości szczegółów nie chcę dawać Ci konkretnych rad. Tak wiele czynników może obrócić sprawę o 180 stopni!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Daj mi kilka dni na odetchnięcie tutaj, potem możemy ew. się zdzwonić i podyskutować
Witam ponownie,
szczerze pisząc Alex nie myślałem że ktoś tak szybko odpowie :) A już nie myślałem że będziesz to Ty.
Niestety, to juto mam spotkanie z Top-managementem. Jutro tez musze zadecydować jak zadziałać. Bedzie mi ciężko ze względu na „rekiny” przed którymi muszę dobrze wypaść aby jakkolwiek zechcieli mnie słuchać i to nie na spotkaniu ale po nim, kiedy to wezmą do ręki dokładną ofertę przygotowaną min. przeze mnie.
Mam strategie przygotowaną ale nie wiem czy zadziała. Zresztą nie dowiem się jak nie spróbuję. Będę starał się balansować na krawędzi wspomnianej czerwonej lini.
Jak to ktoś mądry powiedział „Nie jest managerem ten kto nie podejmuje żądnej decyzji. Nawet zła jest lepsza od żadnej”.
Tym mottem starm się podążać.
Zależy mi aby sprowadzić business do kraju. Udało mi się to w jakiś sposób wiem że bęziemy się lokować teraz cały w tym ambaras aby dwoje chciało na raz :)
Tyle że wielkie koncerny nie przejmują się w jaki sposób to zrobić aby było dobrze i się opłacało. No opłacać się musiało skoro podjęli taką decyzję. Krótko pisząc w jaki sposób pokazać się „rekinom koncernu” że jest się odpowiednim na odpowienio wysokie stanowisko… Nie jest to takie łatwe tymbardziej że jest się w firmie zaledwie 2 lata. Postaram sie poinformowac o rezultatach, a moze sami niedlugo usłaszycie, kto wie….
@Alex
Jeżeli znalazłbyś czas na rozmowę tel. dziś wieczorem lub juto przed południem to proszę o kontakt mailowy. Jeśli jesteś w DE to będzie to nawet łatwiejsze :)
Pozdrawiam wszystkich i zachecam do wkraczania w strefę zuchwałości. Ja już cos zyskałem, muszę się postarać aby to przynajmiej zatrzymać.
Jacku
Mam nadzieję, że rozmowa poszła Ci dobrze. ja trochę wsiąkłem w lokalny klimat i zaraziłem sie „calma canaria” :-)
Wrócę do aktywniejszego pisania jutro..
Pozdrawiam serdecznie
Alex
—————————————-
* calma canaria – kanaryjski spokój wyrażający się przede wszystkim totalną relatywizacją czasu :-)
Przykład: autobus na rozkładzie odjazd 11:00 – w praktyce odjazd 10:50, albo 11:20, albo wcale :-) Jesteś z kimś umówiony o 16:00 – przychodzisz o 15:30 jest ok, przychodzisz o 16:30 jest ok, nie przychodzisz wcale – jest ok, bo przecież jutro też jest dzień i będzie świecić słońce :-)
Po trzech miesiącach intensywnej koncentracji taka kuracja dobrze robi :-)
Witam
Myślę że o 'zuchwałości’ zostało wystarczająco dużo powiedziane, szczególnie kiedy dyskusja nabierała temperatury z Romanem Warkoczem , to sie czyta!
Ciekawym pojęciem jest podane przez Alexa zachowanie typu 'ciepłe mleko’.
Zawsze gdy spotykam sie z kimś takim i czuje takie zachowanie w stosunku do mnie, dystansuje sie.
Jest to bardzo często swoista maska, która ukrywa odmienne intencje wobec nas, inaczej 'małego człowieczka’ pod tą maską.
Po drugiej stronie 'ciepłego mleka’ jest bezczelność/chamstwo/brak kultury , szczerze mówiąc wolę gdy ktoś mi pokazuje takie zachowanie, bo przynajmniej nic w nim nie ukrywa, pokazuje swoje ja.wtedy nie tracę czasu, przekreślam od razu.
A 'ciepłe mleko’ jak to maska, ciężko wyczuć.
ps. wiem że trochę zszedłem z tematu, ale uważam że to pojęcie 'c. m.’ jest często spotykane właśnie w negatywnym świetle
pozdrawiam
Piotrek
Ciekaw jest to co napisałeś o tyoi „ciepłe mleko” jako o masce. Osobiście odbieram ten typ człowieka raczej jako kogoś trochę niepewnego wewnętrznie i poddanego zbyt restrykcyjnemu wychowaniu w dzieciństwie. Pomyślę nad Twoją hipotezą
Pozdrawiam
Alex
Jeśli pozwolicie to opowiem o mojej zuchwałości w życiu:
Kiedy poszłam na studia po liceum to wybrałam humanistyczne – oczywiście wtedy nie miałam żadnej świadomości, co chcę robić w życiu, więc zaufałam poradom rodziców i nauczycieli oraz własnym wyobrażeniom, co do własnych talentów i ograniczeń. Bardzo szybko zrozumiałam, że to była pomyłka i przeniosłam się na inne studia: zarządzanie i marketing.
Dziś wiem, że powinnam bardziej zaryzykować, zdawać na uczelnie o profilu artystycznym lub starać się o studia międzywydziałowe. Nie zrobiłam tego, bo myślałam, że sobie nie poradzę, że „to nie dla mnie” itd. Bardzo tego żałuję.
W trakcie studiów znalazłam pracę. Byłam w sytuacji podbramkowej – musiałam zarabiać. Sytuacja na rynku pracy była wówczas dość trudna (rok 2000-2001). Moja motywacja była jednak bardzo silna i… udało mi się dostać dobrą pracę, choć nie miałam doświadczenia ani dyplomu. Przyjmowała mnie kobieta, która nie mówiła słowa po polsku
Potem przez kilka lat pracowałam w tej firmie, co rok zmieniając stanowisko (i zwiększając pensję). Raz poszłam do szefa mówiąc: nie chcę już robić tego, co teraz, jest wakat na stanowisku tym a tym i czy mogę się tym zająć. Mogłam. I ja byłam zadowolona i firma była zadowolona. W pozostałych sześciu przypadkach znajdowałam się w odpowiednim miejscu i czasie Może miałam szczęście, ale wolę myśleć, że jednak była to wypadkowa moich umiejętności i tego, że aktywnie poszukiwałam zmian.
Po kilku latach jednak zdałam sobie sprawę, że chcę zupełnie zmienić to, czym się zajmuję. Że chcę być bardziej kreatywna w pracy, bardziej… wolna. Najpierw o tym mówiłam, choć nie wierzyłam, że to może się udać – mogłam piąć się po szczeblach korporacyjnej kariery i dużo zarabiać lub zaczynać wszystko od zera bez gwarancji powodzenia.
Któregoś dnia po prostu złożyłam wypowiedzenie. Nie mając nic w zanadrzu. Złożyłam aplikację w firmie w zupełnie innej branży. Nikogo w tym czasie nie szukali (aktywnie). Napisałam do nich mail na przysłowiowego wariata. Że bardzo chcę u nich pracować itd. A oni na wariata mnie wzięli „na próbę”
Nie mam odpowiednich papierów, doświadczenia, osiągnięć w tym, czym się zajmuję (bo dotąd zajmowałam się czymś zupełnie innym). Jestem nowicjuszem ale to, co robię i czego się uczę sprawie mi wiele frajdy.
Na razie zarabiam o wiele mniej niż zarabiałam, ale… zarabiam. Wstaję rano z poczuciem, że idę w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że za rok, dwa odrobię straty i stanę mocno na nogach.
Widzę jak się zmieniło moje podejście do wielu spraw, przede wszystkim w ciągu kilku miesięcy zaczęłam intensywnie myśleć o założeniu własnej firmy, o przejęciu kontroli nad swoim życiem, czego chcę się nauczyć, co chcę robić, co mi jest potrzebne do życia i… przystępuję do realizacji.
Blog Alexa trochę mi w tym pomaga, w dużej części znajduję tu potwierdzenie własnych przemyśleń i doświadczeń. Jest takie zawołanie: do zuchwałych świat należy! Mi tej zuchwałości jeszcze brakuje, ale staram się.
Wyszłam z mojej korporacyjnej koleiny, podniosłam głowę i rozejrzałam się w poszukiwaniu okazji. Przy okazji mojej pracy bywam ostatnio na lokalnym forum. Szukają kogoś do radia. Zabawny zbieg okoliczności – pomyślałam – bo dwa dni temu myślałam, jak fajnie byłoby mieć audycję radiową. Ale czy to dla mnie?, czy by mnie wzięli? I już chciałam wrzucić to do szufladki: niezrealizowane pomysły i porzucone marzenia… ale wysłałam mail. Zaproponowali rozmowę. Z tego nie będzie pieniędzy, tylko satysfakcja i okazja do nauki. Kurcze! Prawdziwa okazja! Może za trzy lata będę mieć własny program (i dużą słuchalność) albo nawet własne radio. A może…
Kto wie.
Kiedyś wiedziałam, gdzie będę w przyszłości… mniej więcej. Kolejny awans, ta sama firma, ciągle te kontenery… coraz większe faktury od coraz bardziej kluczowych klientów. Teraz nie wiem. Ale wcale mnie to nie martwi. Mam wrażenie, że realizacja moich marzeń dopiero się zaczęła.
Brawo, monika_w! Tak trzymaj! Bardzo podoba mi się Twoja opowieść. To, że wyciągasz wnioski i aktywnie zmieniasz swoje życie. I że nie walczysz ze światem, tylko korzystasz z okazji, które Ci podsuwa.
Dzięki! :)
Witam
Moniko, Twoja opowieść bardzo mnie motywuję i dodaje mi sił.
W tym roku w końcu robię to co chcę. Mając tylko rok do ukończenia studiów przenoszę się do stolicy na innę uczelnię. Dobre uczucie mieć kontrolę nad swoim życiem.
Pozdrawiam wszystkich.
witam serdecznie!
Monika_w
I ja przyłączam się do gratulacji! Tak trzymaj! Ja trzymam kciuki! :)
Takie zuchwałe decyzje często początkowo wiążą się z jakimiś stratami, bo jakoś podważamy wartość i sens tego, co do tej pory wypracowaliśmy, z czegoś rezygnujemy, ale w imię czegoś nowego, ciekawszego, bliższego nam ;) zaryzykuję zdanie: życie ma smak tylko wówczas, gdy mamy odwagę działać zgodnie ze sobą, zmieniać zdanie, kierunek rejsu… kto nie ryzykuje, ten nie ma, powiem, więcej: kto nie ryzykuje, tego nie ma… :)
pozdrawiam ciepło,
Paulina
P.S Dzięki za tę opowieść, bo i mi ona dodaje odwagi :) Dopiero pracuję nad zuchwałością, w tym roku dokonał się w moim życiu pewien mały przełom i mam mniej więcej wizję tego, co chcę robić. Pozostaje tylko obrać kurs i płynąć :)
Witam ponownie!
Agnieszko, za Ciebie też trzymam kciuki :)
i… za wszystkich, którzy idą w swoją stronę, chcą robić coś pożytecznego dla innych i samemu sie przy tym rozwijać i realizować, słowem: chcą żyć z pasją.
Ujawnijcie się! Będzie nam wszystkim raźniej :)
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
A mnie zainteresował używany tutaj przez rozmówców język. Jak ważne jest to, jakich słów używamy i jak wiele one o nas mówią. Jak ważna jest precyzja wypowiedzi i jej ton. W poniższym przykładzie pozwoliłem sobie wyrywać słowa z kontekstu i nieco je zaokrąglić. Nie po to, aby komuś wkładać w usta rzeczy, których ten nie powiedział, ale żeby dobitniej ukazać postawy osób i ich stany emocjonalne.
Roman (to komentarz Romana do artykułu. Autor używa słów określających jego uczucia; przygnębiający, zgnoić):
Ten post jest przygnębiający. Jak nie można po dobroci, to najlepiej zgnoić.
Alex (z pozycji osoby dorosłej, która racjonalnie tłumaczy dziecku jego emocje):
Jeśli po przeczytaniu tego postu masz odczucia, o których wspominasz, to albo ja coś niedokładnie wytłumaczyłem, albo Ty niedokładnie przeczytałeś. Nie wnikając w tę kwestię postarajmy się spojrzeć na punkty sporne.
Interesująca jest dla mnie Twoja interpretacja. Zastanawiam się, dlaczego nie możesz sobie tego wyobrazić. Nigdy nie spotkałeś takich osób? Ciekaw jestem Twoich odpowiedzi na te pytania. Pomogą one nam lepiej się zrozumieć.
Roman (czuje się pokrzywdzony i zmanipulowany. Przywiązuje dużą wagę do swoich emocji, zwłaszcza tych negatywnych, które nim targają. Używa słów: błąd, manipulacja, cios.):
Taki wstęp to manipulacja. Ze sposobu, w jaki przedstawiasz nasze nieporozumienie wynika, że ktoś popełnił błąd; albo Ty niedokładnie coś wytłumaczyłeś, albo ja niedokładnie przeczytałem. Ponieważ to Ty jesteś ekspertem, wychodzi na to, że jestem fujara, która nawet dobrze czytać nie potrafi. To na dzień dobry taki szybki cios jak nikt nie widzi. Dlaczego nie napisałeś, że: „może się nie zrozumieliśmy”?
Alex (dalej racjonalnie wyjaśnia problem rozemocjonowanemu dziecku):
Dziękuję za obszerną wypowiedź. Pierwsze dwa zdania mojej odpowiedzi nie były żadną manipulacją, lecz stwierdzeniem dość oczywistego faktu, że najwyraźniej nie zrozumiałeś moich intencji. Takie zakłócenie komunikacji świadczy o przekłamaniu albo po stronie nadawcy, albo odbiorcy. Zazwyczaj winny jest nadawca, czyli w tym wypadku ja, bo trzeba tak nadawać, aby zminimalizować ryzyko mylnej interpretacji.
Moje dalsze pytania, to staranie się o lokalizację przyczyny tegoż przekłamania. Zalecam to każdemu na początek jako wyjaśnianie różnicy zdań. A Ty doszukujesz się w tym manipulacji? Co w takim razie robisz, kiedy widzisz, że ktoś najwyraźniej interpretuje Twoje słowa inaczej, niż byś chciał?
Przejdźmy zatem do meritum. Sygnalizujesz, że cała sprawa ma więcej wspólnego z Twoim wewnętrznym obrazem świata, niż z tym, co ja napisałem. Słowo “gnoić” nie występuje w słownictwie, którego aktywnie używam. U Ciebie zaś tak. Jeśli chcesz, możesz to przemyśleć.
Roman (nie podoba mu się racjonalna postawa rozmówcy. Stara się więc uzasadnić występowanie emocji w dyskusji):
Według mnie jesteś doskonałym przykładem wyćwiczonych reakcji. W czasie dyskusji każdy wali ze wszystkich armat. Stąd biorą się moje emocje.
Alex (nadal racjonalnie, nie wychodząc z roli dorosłego):
W sprawie “walenia ze wszystkich armat”; osobiście wyznaję zasadę ekonomii stosowanych środków, czyli używania tylko tego, co konieczne.
Co do “wyćwiczonych reakcji”, to zachęcam do bliższego kontaktu z parodniowym niemowlęciem. Może wtedy zrozumiesz, że prawie wszystkie nasze reakcje i zachowania są w jakiś sposób “wyćwiczone”.
Roman (widzi, że kontynuując rozmowę w ten sposób, nic nie wygra. Jego emocje są jego słabością. Zmienia więc nagle temat, proponuje jakieś „usprawnienia”):
Chciałem tu zwrócić uwagę na pewne zjawisko. Mam na myśli przypisywanie tez do wypowiedzi innych osób. Można łatwo tego uniknąć, dodając takie zwroty jak: „moim zdaniem”. Jako przykład podam komentarz Alexa:
„Zastanawiam się, dlaczego nie możesz sobie wyobrazić połączenia skuteczności w komunikacji i bycia dobrym człowiekiem. Nigdy takich osób nie spotkałeś?”
A przecież mogłoby być tak pięknie: „Moim zdaniem uważasz, że nie można połączyć skuteczności…”
Mam też propozycję. Czy mogłaby zacząć tu obowiązywać zasada, że podczas dyskusji można mówić jedynie o swoich doświadczeniach i swoim stosunku do tematu? Nie można by krytykować wypowiedzi innych osób ani ich interpretować.
Alex (pokazuje rozmówcy, że ten błądzi oraz tłumaczy, czemu nie uwzględni jego propozycji):
Zasugerowałeś, że powinienem do mojej wypowiedzi dodać “moim zdaniem”. Podyskutujmy więc o tym. Często piszę “moim zdaniem”, jeśli przekazuję coś, co w oczywisty sposób jest moją interpretacją, bądź obserwacją.
W Twoim konkretnym przypadku było to zastosowanie elementarnej logiki, a nie spekulacja. Na czym polegała ta logika? Założyłem (mam nadzieję, że słusznie), iż piszesz prawdę. W takim przypadku Twoja wypowiedź: “Moim zdaniem nie można być równocześnie dobrym i złym” jest dość jednoznaczna. Z tego wynika, że jeśli twierdzisz, że “nie można”, to jest to dowód na to, że nie możesz sobie tego wyobrazić. Inaczej nie twierdziłbyś, że nie można. Wyraziłem wystarczająco jasno mój sposób rozumowania?
Zarówno w życiu jak i na tym blogu kieruję się zasadą minimalizowania reguł i ograniczeń. Dlatego niestety nie przyjmę Twojej propozycji takiego ograniczania komentujących.
Roman (upiera się. Cały czas akcentuje siebie w zdaniach, jak dziecko; my, naszych, mnie osobiście, mam wrażenie, czy już owo niesmiertelne: moim zdaniem):
Alex stawia tezę a my zamiast pisać o naszych doświadczeniach, piszemy czy się z nim zgadzamy, czy też nie. Mnie osobiście bardziej zależy na wymianie doświadczeń. Dlatego mam wrażenie, że roztrząsając pewne kwestie, ze względu na formę komunikacji, tracimy czas i energię. To przerost formy nad treścią. Moim zdaniem dzielenie się swoimi doświadczeniami byłoby dużo bardziej wartościowe.
Alex (delikatnie spławia rozmówcę. Widocznie uznał, że ten już nic nowego nie wniesie do dyskusji.):
Twoją opinię o przeroście formy nad treścią przyjmuję po prostu do wiadomości. Każdy ma prawo do własnego zdania.
Roman (zrozumiał, że się go wyprasza, ale jeszcze chce mieć ostatnie zdanie. Powraca znów to głównego tematu artykułu):
Myślę, że (…) moim zdaniem, słowo „zuchwałość” użyte jest na siłę. Stąd uważam, że jest to przerost formy nad treścią. Ty nie widzisz logiki w moich wypowiedziach, ja w niektórych Twoich.
Alex (dobitnie choć elegancko zachęca rozmówcę do odejścia):
Najwyraźniej nieco różnie funkcjonujemy i myślimy, co samo w sobie jest rzeczą pozytywną (wzbogaca różnorodność na świecie). Tutaj jednak trochę utrudnia nam to dyskusje
Roman (uparty i emocjonalny jak dziecko, przedłuża jeszcze swoją obecność i okazuje rozżalenie):
Życzę zatem sukcesów w przyszłości i już nie będę utrudniał dyskusji.
Alex (jak zawsze ma ostatnie zdanie – przywilej gospodarza):
Tobie też życzę sukcesów w przyszłości. Co do reszty Twojej wypowiedzi, to wstrzymuję się od komentarza.
Rafał
Interesująca analiza, dziękuję :-)
Pozdrawiam
Alex
@Rafał Ney: Trochę się zgubiłem. Czy z twojej analizy wynika, że zuchwały był Roman, czy Alex?
Witam, chciałem zwrócić uwagę na taką kwestię jak „naucz się zuchwale odmawiać (mówić Nie!)”.
Myślę tu głównie o aspekcie spotkania z zuchwałym sprzedawcą.
Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie osoby które nie potrafią odmawiać ulegają sprzedawcy, kupują coś tylko dlatego żeby uwolnić się od sprzedawcy(często akwizytora lub telemarketera).
Spotykam takie osoby w moim otoczeniu, nawet w rodzinie. Na początku opowieści słyszę jaki to sprzedawca był nachalny i „wciskał mi produkt”.
Niektórzy nawet takiego sprzedawcę nazwają chamskim.
Gdy natomiast dopytam się jak dokładnie przebiegała rozmowa ze sprzedawcą, to dochodzę do wniosku, że według mnie to był dobry aktywny sprzedawca, który zadawał pytania i nie zrezygnował z klienta po usłyszeniu pierwszego 'nie jestem zainteresowany’.
Może też Ci którzy nie potrafią odmawiać, gdy czytają radę Alexa – „naucz się być zuchwałym” potraktują to jako zachętę do czegoś złego czy do „gnojenia” kogoś.
(bo gdy tego się nauczysz to staniesz się takim „chamskim sprzedawcą”) – a przecież nie o to chodzi. Alex jakby sprecyzował cel na końcu swojego posta pisząc „uzyskujemy dodatkowy repertuar zachowań”.
Dlatego też chciałbym zachęcić osoby które mają trudności z odmawianiem, do ćwiczeń w Zuchwałym i stanowczym odmawianiu. Może wtedy przestaną obawiać się, że sprzedawca „wciśnie im” jakiś produkt. I zamiast wylewać później żale i frustracje na sprzedawcę to będą z siebie dumni, że potrafili odmówić.
Ja dobrą szkołę takiego odmawiania, miałem podczas mojego pobytu w Egipcie, muszę Wam powiedzieć, że wiele się nauczyłem od Egipcjan w kwestii handlowania.
Michał
Piszesz:”e według mnie to był dobry aktywny sprzedawca, który zadawał pytania i nie zrezygnował z klienta po usłyszeniu pierwszego ‘nie jestem zainteresowany’.”
To nie był sprzedawca, tylko „wciskacz” :-)
Nie obrażaj szacownej profesji przez wrzucanie do ich worka takich typów jak ten z Twojego komentarza.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Do meritum Twojej wypowiedzi – rada jest niezła, choć bardziej nazwałbym to odwagą w wyrażaniu własnego zdania.
TesTeq
Piszesz: „Czy z twojej analizy wynika, że zuchwały był Roman, czy Alex? ”
Ja byłem przecież łagodny jak baranek :-)
Pozdrawiam
Alex
TesTeq: „Trochę się zgubiłem. Czy z twojej analizy wynika, że zuchwały był Roman, czy Alex?”
Ani jeden ani drugi. Zuchwałość była jedynie tematem ich dyskusji.
Mnie zainteresował sposób wypowiadania się rozmówców. Słowa, których używamy zdradzają nas niemal tak jak mowa ciała. Pokazują nasze prawdziwe intencje, nasze kompleksy i wrażliwe na atak miejsca.
Taki Roman na ten przykład. Oto człowiek, który lubi widzieć świat poukładany (te same słowa mają znaczyć to samo dla wszystkich). Nie chce żadnych zmian. Ma swój sposób bycia i zestaw zachowań. Kiedy ktoś pokazuje mu, że można się czasem zachować inaczej, skuteczniej – odrzuca tą naukę jako „nienaturalną”. Boi się, że wyuczone zachowania zubożą jego świat doznań. Uczynią go pustym. Atak na swoje poglądy traktuje jako atak personalny. M.in. najpierw mówi o „ciosie w twarz, gdy nikt nie widzi”, potem proponuje, żeby uczestnicy dyskusji wzajemnie nie mogli się krytykować. Oto człowiek, który boi się porażki, boi się zmiany swego stanowiska, boi sie nauczyć czegoś nowego.
Z drugiej strony mamy Alexa – człowieka, którego sposób wypowiadania się chciałbym sobie przyswoić. Ktoś kiedyś na tym blogu (chyba Orest Tytoń) pytał, jak bronić się przed słownym atakiem, jak wymyślić na poczekaniu celną ripostę, jak sprytnie dokonać zwrotu w dyskusji. Jednym słowem – jak ze swego języka uczynić sprawny oręż. Wydaje mi się, że najlepszą metodą jest ćwiczyczenie i zbieranie słów. Takich własnie, jakich użył Alexa w tej dyskusji.
Rafał Ney:
1. „Orest Tytoń” – ciekawe połączenie ;)
2. O tej werbalnej szpili wspomniał Alex, a później Jarek i kilku innych Czytelników chciało przykład:
http://alexba.eu/2007-11-12/rozwoj-kariera-praca/grzeczny-zuchwaly/#comment-71035
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Witam,
Jestem bezpośrednio po przeczytaniu posta Artura Jaworskiego i dyskusji która się tam wywiązała. Teraz przeczytałem post Alexa i wszystkie wypowiedzi czytelników. Oczywiście poza treścią postów bardzo mnie zainteresowała forma (może to złe słowo) dyskusji, pomijając temat, choć to również może być ważne bo przecież jesteśmy znani z tego że najbardziej zajadle dyskutujemy na temat religii i polityki. Generalnie sposób w jaki czytelnicy korespondują z autorem jest zupełnie inny, wiem każdy może powiedzieć przecież to różne osoby, inny temat itp. niemniej jednak moje wrażenie jest takie że komentatorzy w dyskusji z Arturem pozwalają sobie na o wiele więcej niż z Alexem. W tym drugim przypadku często wycofują się ze swoich racji bądź nagle zgadzają się z gospodarzem blogu.
Czy to oznacza że Alex jest bardziej zuchwały?
Zapewne wprawa w tego typu dyskusjach jest ważna, ja jednak obawiam się że wynika to raczej z tego że nie czujemy się na siłach podejmować dysput z Alexem.
Chciałbym także dodać w ramach wyjaśnienia że nie miałem zamiaru nikogo oceniać, czytam blog Alexa od bardzo dawna od czasu do czasu pozwalam sobie na zabranie głosu a czytając post Artura naszła mnie taka refleksja.
Pozdrawiam
Krzysiek
Krzysztof Marciniak pisze: „Generalnie sposób w jaki czytelnicy korespondują z autorem jest zupełnie inny, wiem każdy może powiedzieć przecież to różne osoby, inny temat itp. niemniej jednak moje wrażenie jest takie że komentatorzy w dyskusji z Arturem pozwalają sobie na o wiele więcej niż z Alexem.”
Każdy ma zapewne swoje motywacje, ale moim zdaniem po pierwsze często gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a po drugie Artur nie jest tu gospodarzem i nie dysponuje środkami przymusu bezpośredniego. :-)
Krzysztof:
Otóż tak jak pisze TesTeq – Artur zachęcił do rozmowy bardzo otwarcie o swoich poglądach, o swoim stanowisku w danym temacie i dodatkowo bardzo mocno się odkrył; Alex raczej „uderza” w słaby punkt wypowiedzi drugiej osoby, wyłapuje nieścisłości, żąda potwierdzeń, a mniej mówi od siebie/o sobie. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo gdy spotykasz się ze znajomymi to z jednymi potrafisz długo wymieniać poglądy a z innymi szybko kończysz takie wymiany :)
Niemniej dyskusja na temat religii i wiary, która tam się toczy jest prowadzona na wysokim poziomie i przyjemnie się ją czyta :)
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Orest
Piszesz: „Alex raczej “uderza” w słaby punkt wypowiedzi drugiej osoby, wyłapuje nieścisłości, żąda potwierdzeń, a mniej mówi od siebie/o sobie.”
Powiedzmy, że ja przede wszystkim doprecyzowuję to, co chciał powiedzieć rozmówca, zanim się w ogóle odezwę, co jest bardzo zalecanym podejściem :-) Nie ma w tym zazwyczaj agresji, tylko ciekawość więc nie nazywajmy to „uderzaniem”.
Inna sprawa, że wiele osób (w życiu) odzywa się bez głębszego zastanowienia się i najprostsze pytania o szczegóły wybijaja je z koncepcji
Pozdrawiam
Alex
Alex:
Właśnie „uderzyłeś” w nasłabsze ogniwo mojej wypowiedzi. I co ja mogę zrobić jak nie zgodzić się z Tobą :)
Krzysztof:
Właśnie miałeś przykład. Na szczęście tego można się od Alexa uczyć :)
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Orest
Dlatego tu jestem aby się uczyć.
pozdrawiam
Witam
bez zuchwałości życiowej nie ma rozwoju i korzyści:
wyobraźmy sobie piękną kobietę, jak się można spodziewać, na co dzień otoczoną łańcuszkiem adoratorów, gotowych spełniać, wręcz spijać z jej ust życzenia
i teraz mamy trzy typy zachowań mężczyzn chcących zawrzeć z tą kobietą bliższą znajomość:
a. typ mili mili, czy też piciu piciu – gość schematyczny, nieśmiały i przepraszający że żyje, ot takie właśnie ciepłe kluchy, owszem grzeczny, ale czy pożądany?
b. typ jadący po bandzie – arogancki i bezczelnością swych zachowań negujący w zarodku jakąkolwiek chęć, u zdrowej i myślącej osoby, na jakiekolwiek kontakty – typ pytający o rozmiar stanika na dzień dobry – jak to opowiadała Monika w komentarzu do jednego z postów Alexa [a tak swoją drogą – taką technikę stosował kiedyś w kontaktach damsko-męskich pewien słynny rosyjski generał, który zapytany o jej skuteczność odpowiedział że ma ok 10% pozytywnych odpowiedzi, więc nie widzi powodu do zmiany taktyki, ale też i jemu chodziło o specyficzną i ściśle ukierunkowaną formę kontaktów]
c. typ zuchwały sympatyczny, miły i inteligentny, ale działający z pazurem i zuchwałością – nie poddający się ani uwielbieniu ślepemu ani gburowości – mający odwagę śmiało spojrzeć w oczy i stopniowo poszerzający głębię kontaktu – nie bojący się zadawać coraz śmielszych/głębszych pytań – by w pewnym momencie [przy odpowiednio toczącej się konwersacji] móc i dojść do pytania o rozmiar stanika, bez groźby natychmiastowej reakcji negatywnej i wyautowania
ciekawe który typ zainteresuje pozytywnie wybrankę?
Dlatego tez nie rozumiem skąd tak czasem złe konotacje, u niektórych osób wypowiadających się tu, słowa zuchwały, zuchwale.
Fakt że słowo zuchwale jest bardzo pojemne w swym znaczeniu – bo można np. komuś „zuchwale patrzeć w oczy” czyli prowokować do konfrontacji samym spojrzeniem, ale też i można „zuchwale patrzeć komuś w oczy” czyli w sposób świadczący o poczuciu własnej wartości i o możliwości nawiązania równorzędnej relacji na linii np. podwładny – szef.
pozdrawiam
tim35
Witam wszystkich na blogu,
Rzecz jest w tym, żeby porzucić otoczkę i wyrażać się bezpośrednio. Myślę, że oprócz naturalnej korzyści – w postaci przekazania wprost o co chodzi – dochodzi jeszcze fakt, że w takiej relacje pojawia się emocja i dopóki jest ona pozytywna (druga strona się jej nie przestraszy) to jest to duża wartość dodana.
Jako, że to mój pierwszy komentarz na blogu (a jestem czytelnikiem już od dawna) chciałbym pogratulować Alexowi pomysłu i pasji, jaką darzy to miejsce. Myślę, że prowadzenie takiego blogu to musi być niesamowita satysfakcja.
pozdrawiam,
Rafał
Rafał
Witaj na naszym blogu :-)
Bezpośredniość jest jedną z dobrych metod, aczkolwiek część ludzi ma kłopoty z jej odbiorem. To może ewentualnie być dla nas kryterium doboru towarzystwa
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Myślę, że masz rację. Dobrze, że wykres składa się też z lewej części, „formalne wzorce postępowania”. Sam mam często problem z odbiorem bardziej bezpośredniego przekazu – myślę, że może to dotyczyć każdego, gdy przekaz jest źle dobrany. Tak jak pisałeś na blogu – trzeba rozpoznać człowieka i sytuację, żeby wiedzieć „gdzie kończy się banda”.
Natomiast mam takie spostrzeżenie, że ludzie wręcz lubią, gdy ich partner (rozmówca) zbliża się do bandy. Cała sytuacja nabiera wtedy przyspieszenia, intensywności. Odbiorca może myśleć: „coś się dzieje” i do tego „nie zagraża mi” więc „angażuję się” – co wychodzi na plus też pierwszej stronie.
pozdrawiam,
Rafał
Witaj Alex,
Zaintrygował mnie Twój wpis na blipie (związany z negocjacjami, a że nie znalazłem lepszego miejsca, to wybrałem komentarz do postu z tagiem „negocjacje”):
„Znowu prowadzę „odwrócone” #negocjacje :-) Ktoś za pewna usługę zażądał tak mało, że nie mogę tego zaakceptować. Wstępnie
podwoiłem kwotę jako bazę rozmów”
Czy mogę spytać skąd wynika chęć zapłacenia więcej, niż żąda tego druga strona? Czy jest to jedno z tych nieintuicyjnych zachowań biznesowych, o których pisałeś na blogu? Czy wynikało to z czystej przyzwoitości (vide: „nie mogę patrzeć jak
zleceniobiorca wykonuje taką pracę za takie pieniądze”)? Czy też było to związane z jakością tej pracy (vide: „jak zleceniobiorca dostanie małe pieniądze, to wykona kiepską pracę”)?
Czy może wszystko po trochu? ;-)
Pytam, ponieważ dotychczas nigdy nie przyszłyby mi do głowy takie „odwrócone negocjacje” ;-).
pozdrawiam!
Piotrek
Piotrek
To rzeczywiście nieodpowiedni wątek, ale krótko odpowiem:
Mam gdzieś w sobie takie mocne poczucie co jest fair i staram się według tego postępować.
Pozdrawiam
Alex
Z uwagą przeczytałam wszystko co wyżej Szanowni Państwo napisaliście, a post Alexa 2 razy:)
Od jakiegoś czasu czytam Alexa co najmniej 2 razy, by pozbyć się niektórych fałszywych alarmów rozbrzmiewających w mojej głowie na wydźwięk niektórych słów i fraz, a zwłaszcza by pozbyć się pochopnego posądzania Autora o trenowanie nienaturalnych zachowań, promowanie chytrości i postawy Sincerity – if you can fake it, you can make it. Jeśli mam zamiar, nie mogąc uciszyć tych rozbrzmiewających brzęczyków, nie zgodzić się z Alexem, to muszę mieć piekielnie silne argumenty, nie do obalenia:))
Ze słowem zuchwały kojarzą mi się: kradzież zuchwała, a więc jednocześnie bezprawna, bezczelna napaść połączona z odebraniem czyjejś własności ( i tu można mieć pretensje do ustawodawcy, że użył słowa zuchwała, zamiast bezczelna) no i oczywiście świetny wojenny film ”Złoto dla zuchwałych” , w którym niemrawe i z pozoru słabe wojsko nagle zaczyna walczyć i brawurowo przebija się przez obronę wroga, bo dostrzega złoty interes w tej wojnie i ma motywację do walki. Zuchwali bohaterowie filmu budzą przy tym nieodwołalnie sympatię widza.
Zuchwałym warto być mając cel.
Ostatni raz bywałam zuchwała zupełnie niedawno, odważając się zrobić coś, co kobiecie jako pierwszej nie wypada, szczegóły są tu nieistotne, a prawdopodobnie przedostatni raz na zaliczeniu i egzaminie z języka niemieckiego. Na zaliczeniu, po propozycji Pani Profesor oceny 4 powiedziałam, że umiem na co najmniej 5 i powinnam mieć 5. Pani profesor pozostawiła 4 i powiedziała, że zaczekamy do egzaminu wobec tego. Egzamin pisemny – 5, ustny -5, a ja….Pani profesor, ale tamto zaliczenie też MUSZĘ mieć na 5, NALEŻAŁO MI SIĘ. Poprawiła.
Also, stay hungry, stay foolish, stay brave.
Pozdrawiam zuchwale ;)
Ciekawy post, przypomina mi się „Nieśmiałość” Zimbardo i rozdział, w którym pisze o żydowskiej hucpie… Dzięki niej Żydzi są jednym z najmniej nieśmiałych narodów :) A czy też skutecznych?
Sam miałem niedawno perypetie w pracy i po przemyśleniu na chłodno doszedłem do wniosku, że byłem zuchwały bez wdzięku. Wyraźnie czułem to balansowanie na krawędzi i w myślach się łajałem i powściągałem, ale i tak mnie poniosło. Nie żałuję, bo wiem, że gdybym siedział cicho i potulnie, czułbym się gorzej sam ze sobą niż teraz. A i przy okazji popełniłem typowy błąd atrybucji wobec przełożonego-kierownika – naiwnie zakładałem, że zależy mu na dobrze wykonanej robocie i na zespole, podczas gdy naprawdę chciał tylko dotrwać do końca i zgarnąć kasę.
Jak nauczyć się być zuchwałym z wdziękiem, Alex?
Pozdrawiam