Od czasu do czasu sam zastanawiam się nad takim pytaniem starając się odpowiedzieć sobie na nie całkiem „bez ściemy”.
To wcale nie jest takie proste, bo na pierwszy rzut oka pojawiają się przed nami różne aktualne problemy, od których też nie jestem wolny. Większość z nas ma zapewne całą kolekcję wyzwań do przewalczenia, począwszy od „banalnych” jak zalany laptop, czy bałagan w różnych kwestiach życiowych, po tak poważne jak choroba własna, czy bliskiego członka rodziny. Takie rzeczy w moim odczuciu należą do naszej egzystencji, tak samo, jak jedzenie czy oddychanie. Jest to więc „normalka”, z którą w danym momencie w lepszym czy gorszym stopniu sobie radzimy i jakoś radzić będziemy (miejmy nadzieję, że w miarę wzrostu doświadczenia coraz lepiej).
Wiele osób koncentruje się przy tym na pieniądzach i ich zarabianiu. Wbrew powszechnemu mniemaniu, o ile ktoś jest na swoim (a nie na garnuszku rodziców, społeczeństwa lub partnera), przy tym nie postępuje jak całkowicie bezmyślny głupiec albo nie miał akurat jakiegoś poważnego zdarzenia losowego, pieniądze nie muszą być największym z niedoborów (dla mnie nie były, nawet jak żyłem ze sprzedaży gazet na ulicy i wedle „normalnych” standardów byłem biedny jak przysłowiowa mysz kościelna!!!!) I a propos „postepowania w sprawach finansowych jak bezmyślny głupiec”, to ten, komu się to nigdy nie zdarzyło niech pierwszy rzuci kamieniem ;)
Znacznie większym problemem, często całkowicie nieuświadamianym lub wepchniętym w jakiś kąt, to niezaspokojona potrzeba bliskości. Nie mówię teraz o seksie, bo przy odrobinie właściwego podejścia można mieć niezależnie od płci i wieku znacznie więcej sposobności, niż fizycznych możliwości skorzystania z nich :) Mówię o tym prawdziwym ludzkim poczuciu bliskości, w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu, nie tylko fizycznym.
Jeżeli niezależnie od Twojej sytuacji rodzinnej odczuwasz taki niedobór, to mam dla Ciebie dwa obiecujące kierunki działania, które możesz obrać nie zakłócając dotychczasowych relacji.
Są to:
- głęboka i otwarta rozmowa z drugim człowiekiem
- robienie rzeczy wielkich razem z innymi ludźmi (chodzi o własne poczucie wielkości, niekoniecznie o opinię otoczenia, czy tzw. autorytetów!!)
Zajmijmy się dziś tym pierwszym.
O jakiej rozmowie mówimy?
Przede wszystkim chodzi tu o nie związaną z biznesem, prywatną rozmowę dwojga świadomych siebie, dorosłych ludzi.
Ludzi, którzy:
- trochę zastanawiają się nad swoim życiem i w związku z tym mają o czym rozmawiać ponad suchą relacją jakiś faktów i powtarzaniem cudzych opinii
- chcą w tym życiu jeszcze osiągnąć coś, ponadto co mają (niekoniecznie tylko w sferze materialnej)
- wiedzą, że rozmowa w każdym wypadku pozostanie pomiędzy nimi
- w związku z tym nie mają problemu, aby bezpośrednio i „bez ściemy” mówić o swoich przemyśleniach, błędach i wątpliwościach. I to niekoniecznie tych banalnych, lecz i tych bardzo głębokich i intymnych, które ma większość z nas.
- niezależnie od tematu rozmowy prowadzą ją, aby się wzajemnie nauczyć, zainspirować, zrobić coś dla przyszłości, a nie bezproduktywnie przeżuwać coś, co wydarzyło się w przeszłości.
- mają zdrowy dystans do samego/samej siebie
- nie oceniają, czy wręcz osądzają drugiej osoby zdając sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy ma swoja kolekcję głupich zachowań, niemądrych decyzji itp.
Każdy z tych warunków jest w sumie dość prosty do spełnienia ale zastanów się, czy potrafisz spełnić je wszystkie razem? Jeśli nie, to warto zrobić sobie z tego „projekt rozwoju własnego”, bo długofalowo będzie to miało znacznie większy wpływ na jakość Twojego życia niż posiadane dobra materialne! A z całym szacunkiem i sympatią, muszę stwierdzić, że większość ludzi tego nie potrafi, co zresztą stanowi znakomitą możliwość pozytywnego wyróżnienia się.
Porozmawiamy?
PS: Dyskusja na tent temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/542400499672696/
Dodaj komentarz