Dla wielu ludzi spotkanie „twarzą w twarz” z kimś, kto jest naprawdę dobry w jakiejś dziedzinie to wyjątkowa okazja, aby bezpłatnie uzyskać cenne informacje i rady, za które normalnie należałoby zapłacić spore pieniądze.
Moje obserwacje wskazują na to, iż w takich sytuacjach wiele osób całkiem niepotrzebnie „spala” sobie taką sposobność, odcinając się od wartościowej wiedzy i potencjalnych kontaktów. Tak nie musi być i ten tekst powinien Wam pomóc w lepszym wykorzystaniu takich sposobności.
Na początek zalecam przeczytanie postów o szukaniu mentora i o zakwalifikowaniu się u niego. Znajdziecie tam istotne punkty warte stosowania również w przypadku jeśli spotykamy się prywatnie z kimś, kto jest ekspertem, nawet jeśli nie zamierzamy od razu ustanowić z nim układu mentorskiego. Do nich dochodzą jeszcze pewne dodatkowe elementy, które wymienię tak jak przychodzą mi do głowy, niekoniecznie w chronologicznym porządku konkretnej rozmowy:
- Rozmawiaj jak równorzędny partner, bez niepotrzebnej uniżoności. Ludzie, którzy są naprawdę dobrzy i wiedzą o tym zazwyczaj mają w miarę zdrowe poczucie własnej wartości i nie potrzebują, aby ktokolwiek padał przed nimi na kolana. To co jest potrzebne, to normalne szanowanie drugiego człowieka i jego czasu (a mam nadzieję, że szanujecie wszystkich wokoło!!)
- Zapytaj na początku, czy ten człowiek zechce Ci odpowiedzieć na parę pytań, względnie udzielić pewnej rady. To tak z czystej kurtuazji :-)
- Możesz potem zapytać, ile czasu macie na rozmowę. „Zapoznawcze” spotkania biznesowe trwają zazwyczaj około godziny i ja spotykając się z kimś prywatnie też na ogół rezerwuję tyle czasu, ale w konkretnym przypadku może być inaczej. Niektórzy eksperci stosuję metodę randki w ciemno – zakładamy piętnaście minut spotkania, potem zobaczymy :-) Lepiej więc zamiast domysłów po prostu się zapytać, tak jak pisałem o tym tutaj i tutaj
- Jeśli tego czasu jest trochę więcej niż kwadrans, to nie bój pokazać się też od strony czysto ludzkiej. Wiele w naszym życiu oparte jest na relacjach i budowanie takowej nie powinno zaszkodzić i w takiej sytuacji. Z drugiej strony unikaj nadmiernie długiego opowiadania o sobie, a szczególnie o Twoich osiągnięciach jeśli nie byłeś o to zapytany. Nie jesteś na rozmowie o pracę :-)
- Jeśli pytasz, to używaj tzw. pytań otwartych (zaczynających się od słów: co, jak, w jaki sposób, dlaczego). Bardzo rozpowszechnione używanie pytań zamkniętych (zaczynających się zazwyczaj od „czy”) spowoduje, że co najwyżej potwierdzisz swoją dotychczasową wiedzę, bądź hipotezy, ale prawie na pewno nie dowiesz się niczego nowego. Dodatkowo używając przeważnie pytań zamkniętych w oczach wielu ludzi pokażesz się jako dyletant w sprawach skutecznej komunikacji, a tego z pewnością nie chcesz
- Jeśli Twój ekspert zaczyna odpowiedź na Twoje konkretne pytanie, to nigdy przenigdy nie przerywaj mu jej. To jest taka polska specjalność (w żadnym kraju, w którym żyłem nie spotkałem się z tą chorobą tak często), która jest dla cywilizowanego człowieka niezwykle nieuprzejma i zdradza poważne braki w elementarnej ogładzie. Są kręgi ludzi (też Polaków), gdzie jak tak zrobisz, to możesz się spakować i wracać do swojego starego świata, więc lepiej pilnujcie się.
- Szczególnie niefortunnym, choć często spotykanym przypadkiem jest sytuacja, kiedy ktoś pyta eksperta o zdanie, po czym niezwłocznie przerywa mu i zaczyna udowadniać, że ekspert się myli :-) Zdarza się to najczęściej, kiedy robisz coś dla kogoś za darmo, bo normalni klienci płacący za poradą spore pieniądze na ogół wychodzą z założenia, że ten człowiek wie, co mówi i na początek warto posłuchać co ma do powiedzenia. Potem zawsze można się dopytać o szczegóły i uzasadnienia.
- Idąc na spotkanie z takim ekspertem dobrze jest mieć świadomość tego, co chcemy osiągnąć i co ta druga osoba może dla nas zrobić. W USA jak rozmawiasz z jakimiś ludźmi, których poprosiłeś o spotkanie, często będziesz na początku zapytany wprost „what is your objective?”. Kiedy ktoś po raz pierwszy widzi się ze mną, to zazwyczaj pytam „co mogę dla Ciebie zrobić?” i tutaj też lepiej jest mieć przygotowaną jakąś w miarę konkretną odpowiedź. Jak ktoś odpowiada „chciałem Cię poznać”, albo co gorsza „chciałem zobaczyć jak wyglądasz”, to nie jest to całkiem dobry początek. Zalecenie to dotyczy przede wszystkim sytuacji, kiedy rozmawiamy z kimś po raz pierwszy.
- Chcąc pozyskać od eksperta taką bezpłatną radę na jakiś konkretny temat dobrze jest być przygotowanym na pytanie „co dotychczas zrobiłeś w tej materii?” Świat jest pełen ludzi opanowanych chciejstwem (na czym ich zaangażowanie się kończy) i lepiej jeśli jesteś w stanie wykazać, że sam zrobiłeś już coś konkretnego. Ten temat rozwinę w poście o kastach, który mam w przygotowaniu.
- Jeśli spotkanie ma miejsce w lokalu, to zaproponuj przejęcie kosztów spożytego posiłku lub napojów, ale specjalnie się przy tym nie upieraj. Ja np. prawie zawsze przy pierwszym spotkaniu z ludźmi potrzebującymi prywatnie mojej rady wybieram lokal i w związku z tym przejmuję też i rachunek (bo wybieram zazwyczaj dobre miejsca :-)) Jeżeli robię komuś prezent z mojego czasu, to parę złotych za kawę, czy nawet lunch nie robi specjalnej różnicy. Nigdy przenigdy nie mów ekspertowi „w zamian za twoje rady ja zapłacę rachunek za kawę, czy obiad”!!! Topowi ludzie warci są setki euro za godzinę i taki „interes” może być dla nich obrażający. Oni zazwyczaj nie pracują za jedzenie :-)
- Bądź człowiekiem ciekawym różnych informacji. Ja na wiele spotkań tego typu zabieram ze sobą jakąś aktualną książkę, którą kładę na stole tytułem w dół :-) Obserwacja na ile mój rozmówca jest zainteresowany tym, co czytam pozwala wyciągnąć parę interesujących wniosków dotyczących jego nastawienia. Pytajcie i bądźcie zainteresowani :-)
Tyle na razie moich rad na ten temat. Zdają się one bardzo proste, a jednak to co opisałem powyżej, to odpowiedź na typowe i bardzo rozpowszechnione błędy, które często na pierwszych spotkaniach popełniają moi młodzi rozmówcy. Stosujcie się do powyższego, a wiele z Waszych rozmów będzie miało o wiele lepszy przebieg, czego Wam wszystkim życzę.
Jak zwykle zapraszam do pytań i dyskusji w komentarzach
Jak unikać przerywania rozmówcy? Świadomie staram się tego unikać, ale czasami nie udaje mi się, i co bardziej mnie zastanawia, skąd myśl, że muszę mu przerwać i/lub coś powiedzieć zamiast go wysłuchać? :)
Witam,
moiz: też mam podobny problem :-)
Alex: w jaki sposób przerywać konstruktywnie – tak aby wnieść coś w rozmowę, ale nie zostać odebrany nieodpowiednio, oraz jak „zmusić” innych do nieprzerywania mówiącemu (poza tymi konstruktywnimi uwagami)??
Alex:
Dzięki za bardzo potrzebny post.
Zamierzam wykorzystać zawarte w nim rady.
Q.F.F.F.Q.S.
Marcunio
@Alex: Znakomite rady.
„Rozmawiaj jak równorzędny partner, bez niepotrzebnej uniżoności.” Bardzo istotna rada szczególnie dla polskich czytelników i szczególnie w kontaktach z zagranicznymi ekspertami. Tylko takie podejście umożliwia korzystny wynik spotkania i uzyskanie cennych informacji.
Przerywanie jest niegrzeczne. Bez dwóch zdań. Natomiast warto mieć ucho wyczulone na „zawieszenia głosu w oczekiwaniu na potencjalną interakcję”. Często w trakcie swojej odpowiedzi ekspert potrzebuje potwierdzenia, że to, co mówi dociera do odbiorcy oraz wskazówki, w którą stronę należałoby rozwijać swój wywód. Kultura i wyczucie ze strony słuchacza pozwalają uniknąć przekształcenia się takiej rozmowy w jednostronny wykład. Ekspert oczekuje reakcji, a nie tego, że słuchacz będzie siedział „jak na tureckim kazaniu”.
Ale powtórzmy jeszcze raz – przerywanie w celu przedstawienia historii swojego życia lub pokazanie swojej „wspaniałości” jest niedopuszczalne.
TesTeq: właśnie mnie oświeciłeś swoim postem :-) o dziwo sytuacja miała miejsce na zajęciach z angielskiego prowadzonych przez „native-ów” – Anglików i czasem Amerykanów. Przytogowywując nas do FCE i CAE wielokrotnie ćwiczyliśmy konwersację, zadawanie otwartych pytań, aktywne słuchanie oraz wyczekiwanie na wymienione przez Ciebie przerwy gdy chcemy coś dodać – szkoda że takich zajęć nie prowadzi się na j. polskim.
Inne spostrzeżenie pewnego człowieka który uczył mnie tworzenia prezentacji. W zależności od kraju, a nawet miasta, przerwa w monologu po której można zacząć mówić bez posądzenia o niegrzecznośc jest różna. Dla przykładu (wg. badań, których niestety nieprzytoczył) w Nowym Yorku to około 1-2 sekundy, w Londynie ok 2-3 sekundy ale już w Finlandii ok 10 nawet 15 sekund.
Moiz
Witaj na naszym blogu :-)
Na ten temat chyba napiszę odrębny post
A. Benedykt
Daj mi proszą przykład, kiedy takie przerwanie ekspertowi jest konieczne (i nie może poczekać do końca jego wypowiedzi)
Marcunio
Powodzenia w wykorzystywaniu :-)
TesTeq
Przerywanie jest zawsze nieeleganckie, w wypadku eksperta bardzo kontraproduktywne.
Słuchając wystarczy sygnalizowań niewerbalnie, że do nas dociera, a jeśli rozmówca ma wątpliwości co do tego, to zawsze może sam przerwać swoje wywody i zapytać (ja tak robię). Nie ma potrzeby przerwania mu.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: To trochę nie na temat, ale generalnie Hiszpanie zaczynają mówić zanim poprzednik skończy, Niemcy w momencie kiedy poprzednik skończył a Finowie kilka sekund po tym, jak poprzednik skończył. Zabawnie jest, kiedy masz meeting na którym Hiszpanie dyskutują z Finami :-)
Alex: Ależ, proszę. Zadaję pytanie ekspertowi. Po kilku zdaniach widzę, że ekspert wprawdzie odpowiada na pytanie, ale nie na takie, które chciałem zadać. Czasem nie wyrażam się do końca jasno, czasem używam skrótów myślowych które ktoś może łatwo zrozumieć inaczej – co w takiej sytuacji?
Na marginesie zauważyłem, że bardzo dobrym zwyczajem jest przed odpowiedzią sparafrazowanie pytania i upewnienie się, że mówimy o tym samym wówczas na początku pozbywamy się wątpliwości, ale parafrazowanie pytań w Polsce jest często jakoś dziwnie odbierane.
@ moiz
Mam podobny problem. Zastanawiałem się nad tym i pozwól, że przedstawię Ci swój tok rozumowania:
Zasady są najczęściej przestrzegane przez osoby, które a. rozumieją, dlaczego zostały one stworzone b. podzielają ten system wartości, z którego dana zasada wynika.
W związku z tym, dlaczego nie przerywać? Moim zdaniem, głównym powodem jest to, że przerywanie świadczy, że w gruncie rzeczy mniej nas obchodzi, co możemy usłyszeć, od tego, co możemy komuś powiedzieć. W najlepszym wypadku – nie potrafimy zapanować nad emocjami. Tego chyba nie da się zinterpretować inaczej.
Wyjściem wydaje mi się zmiana postawy. Trzeba wypielęgnować w sobie przekonanie (to optymistyczna wersja, pesymistyczna – dostać w tyłek od życia), że warto dawać kończyć innym ich myśli, że jeśli ktoś coś mówi, to dlatego, że chce nam przekazać coś wartościowego, a nie coś usłyszeć, ewentualnie poprowadzić off-topicową dyskusję. Jeśli obie strony dialogu nie słuchają się wzajemnie, to traci on swój sens, bo przepływ informacji jest zablokowany.
Jednocześnie chciałbym zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Nie jestem tego pewny, ale wydaje mi się, że w wielu sytuacjach niegrzeczne może być takie konstruowanie swojej wypowiedzi, że trwa ona nieprzerwanie przez np. 10 minut, a rozmówca nie ma możliwości dojścia do głosu. Oczywiście nie mam tu na myśli darmowego spotkania z ekspertem, ale sytuacje, kiedy poziom potencjałów stron jest bardziej zrównoważony.
Post bardzo trafny i ciekawy, ale moim zdaniem trochę zabrakło informacji, co zrobić, żeby kontakt z ekspertem utrzymać i zapewnić sobie możliwość follow-up’u.
Jak zakładam możliwość spotkania z taką osobą nie jest codziennością i stanowi raczej wyjątek niż regułę. Bardzo prawdopodobne, że spotkanie z ekspertem zostało zorganizowane przez osobę trzecią (np. wspólnego znajomego) i nie mamy bezpośredniego kontaktu (mail, telefon).
Jakie sygnały ze strony eksperta mogą świadczyć o tym, że zapytanie o bezpośredni kontakt i kolejne spotkanie będzie w porządku i nie zostanie odebrane jako niegrzeczność?
Przy okazji witam wszystkich, to mój pierwszy comment :)
A.Benedykt pisze: „Zadaję pytanie ekspertowi. Po kilku zdaniach widzę, że ekspert wprawdzie odpowiada na pytanie, ale nie na takie, które chciałem zadać. Czasem nie wyrażam się do końca jasno, czasem używam skrótów myślowych które ktoś może łatwo zrozumieć inaczej – co w takiej sytuacji?”
Skoro absolutnie nie można przerywać, to jest to sytuacja podobna do sytuacji, kiedy na autostradzie przegapiłeś właściwy zjazd i masz przed sobą 50km do następnego. :-)
Albo można sygnalizować niewerbalnie, że do nas nie dociera i wtedy jest szansa, że ekspert sam przerwie swoje wywody i zapyta (tak, jak robi to Alex).
Byłem kiedyś w takiej sytuacji, ekspert przerwał, zapytał, czy czegoś nie rozumiem, a gdy wyjaśniłem nieporozumienie, zdziwiony powiedział: „To czemu mi od razu nie przerwałeś?”
Witam Wszystkim, a w szczegolnosci Alex’a – swietny blog. Od momentu jak zaczalem czytac Twoje wypowiedzi, mnostwo rzeczy stalo sie prostszych. Naprawde wspaniala lektura dla ludzi, ktorzy chca cos zmienic i cos osiagnac. Tak w kwestii przedstawienia sie – mam na imie Marcin, aktualnie pracuje przy projekcie dla rzadu Irlandii jako senior consultant.
@TesTeq – wydaje mi sie (choc moge byc w bledzie), ze skoro przerywanie jest ogolnie przyjete, ze brak szacunku dla danej osoby, jej wypowiedzi i jej czasu jaki nam poswieca to przeraywac nie nalezy, zeby nie wiem co. Oczywiscie zdarzaja sie przypadki takie jak opisales w swoim ostatnim wpisie, ale obawiam sie ze sa one sladowe, a pytanie typu „To czemu mi od razu nie przerwałeś?” sa raczej retoryczne. Ceikawe jak przypisamy wyzej ekspert rzeczywiscie zareagowalby, gdybys przerwal mu jego wywod starajac sie wyjasnic, ze odpowiedz nie do konca pokrywa obszar Twoich dociekan i ze w zasadzie to chodzi Ci o….
PS.
Przepraszam za brak polskich czcionek, niestety moj sprzet z deafault’u nie posiada polskiej strony kodowej.
Testeq
Napisales: „Byłem kiedyś w takiej sytuacji, ekspert przerwał, zapytał, czy czegoś nie rozumiem, a gdy wyjaśniłem nieporozumienie, zdziwiony powiedział: “To czemu mi od razu nie przerwałeś?””
To oczywiscie to zalezy od charakteru rozmowy. Ale sadze, ze np. podczas negocjacji dobra zasada jest ta, o ktorej Alex pisal w Blogu: nie mow nic jesli nie musisz. Mozna dodac pytaj, sluchaj i jak warto przekonuj.
Pozdrawiam
No ok, wszystko w miarę jasne, tylko po głowie chodzi mi to jedzenie w restauracji. Jedzenie ma być przed czy po?
@Krzysztof: Nie wiem, co Alex sądzi o zachowaniu podczas negocjacji. Moje komentarze dotyczyły rozmowy z ekspertem. Przytoczony przeze mnie, z życia wzięty przykład świadczy o tym, że ekspert może się zniecierpliwić także wtedy, gdy tłumaczy coś, poświęca swój cenny czas, a tymczasem słuchaczowi chodziło o coś zupełnie innego, tylko nie wypadało mu przerwać (po prostu zaszło nieporozumienie).
Witam
Właśnie z tym przerywaniem to jest największy problem, to już nie dotyczy tylko spotkań eksperckich, dotyczy każdej rozmowy.
Myślę że najgorszym wchodzeniem w pół zdania jest gdy rozmawiamy w szerszym gronie, to już nikt nie może wtedy dokończyć myśli.
Jak rozmawiamy tylko z drugą osobą, jeśli dyskusja jest ciekawa i gorąca, nieuniknione jest aby ludzie sobie przerywali. Chyba że jesteśmy zwolennikami odsłuchiwania monologów.
A gdy rozmawiamy z ekspertem, hm… Uważam tak, że jeśli nie zapytamy, albo nie poprosimy o wyjaśnienie danej sprawy, to potem nam to ucieknie, gdyż ta druga osoba mówi dalej o innych sprawach znowu do których mamy pytania. Tutaj właśnie jest ten szkopuł jak to zrobić, aby nie było to chamskim wchodzeniem w pół zdania?
Znowu samo potakiwanie głową przed drugą osobą, kiedy ona coś nam tłumaczy po chwili nie jest żadnym znakiem dla niej że rozumiemy dane kwestie.
pozdrawiam
Zgadzam się, że przerywanie wypowiedzi drugiej osobie jest niegrzeczne i kontraproduktywne w kontekście poznawania czyjegoś zdania.
Ciekawi mnie Alex, czy używasz kontekstu rozmowy z ekspertem jako jaskrawego przykładu, żeby powiedzieć „przerywanie jest zawsze złe”. Czy może miałeś na myśli „przerywanie w tej sytuacji jest złe ale w innych może być uzasadnione”.
Zastanawiam się na ile nieprzerywanie jest skuteczne w innych sytuacjach np. kiedy trzeba walczyć o swoje przy podejmowaniu decyzji?
Nie każdy kto nas osądza i co gorsza skazuje ma w zwyczaju powiedzieć na koniec „czy ma Pan coś na swoją obronę”.
Może na tyle często rozmawiamy z „nie ekspertami”, że trudno czasem się przestawić.
Co myślicie o niewerbalnym syganlizowaniu komunikatu „proszę o głos”? Czy to jest dopuszczalne?
Pozdrawiam
Witajcie,
podzielę się z Wami osobistymi, choć mało przyjemnymi i jeszcze mniej chwalebnymi doświadczeniami osoby, której niestety zdarza się przerwać rozmówcy. Nie z braku wiedzy czy ogłady – a mimo to… Dobrze wychowany rozmówca nie skomentuje takiego zachowania, mimo to nie chciałabym więcej widzieć tego leciutkiego uniesienia brwi osoby, której przerwałam wypowiedź. A przecież wyraźną lekcję na ten temat dostałam niegdyś jako studentka Laboratorium Reportażu (wraz z innymi studentami) od Marka Millera, który przytoczył własną rozmowę z Hanną Krall. Gdy przerwał jej, powiedziała: nie przerywaj mi! Przecież jak mi przerwiesz, ja ci nie powiem czegoś bardzo ważnego, czego w inny sposób się nie dowiesz! (cytat nie jest dokładny, ale oddaje sens).
Twoje ostatnie posty, Aleksie, bardzo dotkliwie przypominają mi o popełnionych błędach. Jestem Ci za nie głęboko wdzięczna.
Czasem „życie po życiu” może mieć i taką formę: nikt się ze mną nie rozstał, a mimo to wykorzystanie moich możliwości jest grubo poniżej tego, jakie być powinno.
no to sie wtrace?.. przerwalem?.. o to przepraszam… no ale jak juz wszedlem w slowo to dokoncze, dobrze? ;)
mowimy o pierwszym, wzglednie swobodnym, spotkaniu z nowo poznanym, inteligentnym, zeby nie powiedziec blyskotliwym czlowiekiem, od ktorego chcielibysmy sie czegos ciekawego dowiedziec, tak?..
w takiej sytuacji wyobrazam sobie, ze nawet jesli sadze, ze mowi 'nie na temat’ to a) jest to wynik nieprecyzyjnie zadanego pytania, lub b) ten czlowiek wie co mowi i dowiem sie za chwile do czego ta intelektualna 'wycieczka’ jest potrzebna. takze nie widze absolutnie powodu dla ktorego mialbym przerywac wypowiedz, co wiecej w pierwszym przypadku okazaloby sie, ze sam nie bardzo wiem o co mi chodzi :)
tak czy inaczej gdyby dyskusja zboczyla z tematu na ktorym mi zalezy to biorac pod uwage klase czlowieka i tak dowiem sie niezwykle interesujacych rzeczy.
a co z moimi watpliwosciami?.. poza konsultacja u lekarza trudno mi wyobrazic sobie pierwsze spotkanie na ktorym absolutnie, bezwarunkowo chcialbym otrzymac odpowiedzi na wszystkie gnebiace mnie pytania :)
jesli chodzi o mnie to dryfowanie (w sensie zbaczania z kursu, wykorzystywania slabo uczeszczanych traktow) z bardziej ode mnie doswiadczonym czlowiekiem byloby znacznie bardziej atrakcyjne niz trzymanie ustalonego, przygotowanego przeze mnie kursu (tak dlugo jak nie mowimy o egzaminie). takze nie wiem jak Wy, ale w przedstawionej sytuacji wolalbym zadajac kolejne pytania entuzjastycznie podazyc za przewodnikiem w miedzyczasie pokazujac, ze nie wypadlem sroce spod ogona ;)
Witajcie :)
Pytał ktoś wcześniej jaką metodę stosowac. Ja osobiście kiedy idę na tego typu spotkanie, wykład…nieważne… idę przygotowany. Mam tutaj na myśli kawałek papieru, długopis. Słucham oczywiście rozmówcę, a kiedy w trakcie rozmowy usłyszę coś co zwróciło moją uwagę, wzbudziło kontrowersję to wtedy notuje „słowo klucz” odnoszące się do tej kwestii, zdania. Po czym kiedy rozmówca kończy wywód, wtedy odnoszę się do tych zanotowanych aspektów wypowiedzi.
Alex, pytanie do Ciebie. Czy taka forma współpracy, mam na myśli robienie takich notatek, pomiędzy rozmówcami jest dopuszczalna. Oczywście mówię o takim dyskretnym szybkim notowaniu, a nie sytuacji „Czekaj, Czekaj. Co powiedziałeś?!, powtórz mi ten kawałek”.
Dziękuję pozdrawiam :)
Marcin
Poprzedni komentarz omyłkowo wysłałam przed dokończeniem.
Przecież w jakimś sensie formą rozstania może być także odmowa kontynuacji znajomości czy współpracy ze strony osób lub instytucji oczekujących poziomu najwyższego, nie zaś jedynie poprawności. Szansą na nowe życie, lub przynajmniej życie zdecydowanie pełniejsze, może być wykorzystanie rad podanych przez Aleksa w kilku ostatnich wpisach, czego sobie i innym potrzebującym życzę.
Pozdrawiam!
Tom pisze: „Co myślicie o niewerbalnym syganlizowaniu komunikatu 'proszę o głos’? Czy to jest dopuszczalne?”
A jak by to miało wyglądać?
TesTeq
Najczęściej wygląda to tak, że osoba robi mine jak by za chwilę miała coś powiedzieć, nabiera powietrza i czeka przez chwię na moment ciszy u rozmówcy.
Można też dać dyskretnie dwa paluszki w górę :)
Czasem trzeba tylko uważać, nie koniecznie mam tu ma myśli rozmowę z ekspertem, żeby rozmówca nie wykorzystał seryjnego ignorowania tych sygnałów do wzmocnienia swojego przywództwa :)
TesTeq
Piszesz: ” A jak by to miało wyglądać? ” – Jak dla mnie to normalnie. :) :) :)
Tom
Dzięki stary za przedstawienie techniki :) ale dwa paluszki to już faux pas, zostańmy przy jednym paluszku. :) :) :)
PANOWIE nie róbmy z tego postu forum dobrych manier, bo albo się je ma albo nie. A nie ma znaczenia czy będziemy stosować 'ściśle określoną technikę przerywania wypowiedzi’ , tylko najważniejsze jest nasze wyczucie i dostosowanie się do danej sytuacji i osoby.
@Rafal Mierzwiak
Absolutnie zgadzam sie z Rafalem. Zbaczanie z kursu wytyczonego (nie zawsze precyzyjnym) pytaniem i galopowanie po intelektualnych bezdrozach nie tylko rozszerzy nam horyzonty, ale niejednokrotnie umozliwi spojrzenie na pewne tematy z zupelnie innej perspektywy, a nawet ukaze nam tzw 'big picture’ kiedy my skupieni jestesmy na jednym czy kilku nawet kilku aspektach danej sprawy. Co wiecej, takie 'wycieczki’ pozwalaja nam zadawac kolejne pytania bedace bardziej lub mniej zwiazanymi z naszym, nazwijmy je 'pierwszym’, pytaniem i dalsze poglebianie wiedzy, co zaowocowac moze naprawde niezlymi efektami w przyszlosci, jesli tylko bedziemy wstanie wyciagnac odpowiednie wnioski.
Piotrek,
Napisales: „PANIE i PANOWIE nie róbmy z tego postu forum dobrych manier, bo albo się je ma albo nie.”
Ale przeciez tu chodzi o nauke tych manier w najlepszym wydaniu.
Pozdrawiam
Odnoszę wrażenie, że coś w tej naszej dyskusji jest nie tak. Alex stwierdził: „Jeśli Twój ekspert zaczyna odpowiedź na Twoje konkretne pytanie, to nigdy przenigdy nie przerywaj mu jej.”, a my tymczasem dyskutujemy o technikach przerywania wypowiedzi. Może lepiej jednak powstrzymać się od przerywania i skupić na słuchaniu.
Witajcie
Cieszę się, że ten post wywołał taką ożywioną dyskusję (i to na temat :-))
Miałem dziś bardzo zajęty dzień i muszę pomyśleć przed trudnym zadaniem, które muszę zrobić jutro, więc odpowiem Wam jutro późnym popołudniem. Poruszyliście kilka ciekawych wątków, którymi koniecznie trzeba się zająć
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam :)
TesTeq:
” a my tymczasem dyskutujemy o technikach przerywania wypowiedzi. Może lepiej jednak powstrzymać się od przerywania i skupić na słuchaniu.”
TesTeq wydaje mi się, że nie chodzi nam o to aby przerywac w negatywnym tego słowa znaczeniu, ale raczej chodzi o zadanie pytania ( no ok zgadzam sie, de facto jest to przerwanie) ale pytanie nasze jest. Jak to zrobic, aby nie wyglądało niegrzecznie, tylko aby było odebrane jako sygnał dla eksperta, że faktycznie go słuchamy i natrafiliśmy na ciekawą, wartą rozwinięcia wypowiedź.
Pozdrawiam :)
Krzysztof
Napisałeś: ” Ale przecież tu chodzi o naukę tych manier w najlepszym wydaniu. ”
Wydaje mi się, że z umiejętnością dobrego zachowania powinniśmy już przyjść do tej dyskusji. Mówienie w szczegółach co i jak robić przy rozmowie to moim zdaniem nie ma sensu. Wydaje mi się, że każdy takie rzeczy czuje i wie na swój indywidualny sposób.
Co do pojęcia maniery… uważam że nie da się ich tak po prostu nauczyć, bo wtedy bywają sztucznie widoczne, a cała sztuka w tym aby one z nas jakby wypływały naturalnie. Moim zdaniem z manierami jest jak z wychowaniem, to wynosi się z domu. Tylko nie chodzi mi tutaj o sztywną kindersztubę, bo ona sama w sobie nic nie znaczy tak jak maniery, zawsze chodzi o podejście do drugiej osoby i wyczucie sytuacji.
pozdrawiam
Tak całkiem na szybko w przerwie:
Marcin
Przerywanie jest przerywaniem :-) Napiszę on tym więcej jutro wieczorem
Piotrek
Zgadzam się z Krzysztofem. To jest blog edukacyjny i jeśli ktoś przy okazji poprawi sobie maniery to doskonale.
Piszesz: „Co do pojęcia maniery… uważam że nie da się ich tak po prostu nauczyć, bo wtedy bywają sztucznie widoczne, a cała sztuka w tym aby one z nas jakby wypływały naturalnie. Moim zdaniem z manierami jest jak z wychowaniem, to wynosi się z domu.”
Nic bardziej błędnego!!! W ten sposób pozbawiasz ludzi, którzy mieli pecha urodzić się i wychować w niewłaściwej rodzinie możliwości pozostawienia tego za sobą i zostania osobami z klasą!! Zarówno moje osobiste obserwacje, jak i doświadczenia z niektórymi ludźmi, nad którymi objąłem „patronat” wykazują zupełnie coś innego.
Pamiętaj, że człowiek to elastyczna istota i może dokonywać w sobie bardzo poważnych zmian jeśli chce i wie jak to robić.
OK, teraz wracam do moich przygotowań :-)
Do jutra
Alex
Alex
Jeżeli ktoś z domu wynosi to, że chcę się zmienić, być w przyszłości człowiekiem z klasą to już znaczy że ma właściwą rodzinę.
Owszem są przypadki, że ktoś wybija się ze środowiska np. patologicznego, ale to są jedynie wyjątki (oby takich jaki najwięcej było). Bo niestety tutaj patologia/bieda jest przenoszona jak choroba drogą płciową.
@TesTeq – napisałeś »Skoro absolutnie nie można przerywać, to jest to sytuacja podobna do sytuacji, kiedy na autostradzie przegapiłeś właściwy zjazd i masz przed sobą 50km do następnego.«
Widząc zachowanie kierowców w bliskiej mi okolicy raczej spodziewałbym się gwałtownego zatrzymania i cofania kilkuset metrów do zjazdu. Ostatnio widziałem gościa przejeżdżającego pas zieleni tuż przed rondem w celu zawrócenia. Niestety większość ludzi dyskutuje w identyczny sposób.
Uniknąć przerywania możemy w bardzo prosty sposób: zadając pytanie upewniamy się że rozmówca rozumie je tak jak my.
@Alex: Zasad dobrego wychowania można i trzeba się nauczyć, ale moim zdaniem ta nauka nie przyniesie spodziewanych efektów, jeśli nie zaczniemy szanować innych ludzi. W tym też sensie rozumiem to, co napisał Piotrek Cieślak: „cała sztuka w tym aby one z nas jakby wypływały naturalnie”.
RomeoAD pisze: „Uniknąć przerywania możemy w bardzo prosty sposób: zadając pytanie upewniamy się że rozmówca rozumie je tak jak my.”
Możesz podać przykład takiej wypowiedzi (zadania pytania i upewnienia się, że ekspert, któremu je zadaję, dokładnie zrozumiał, o co mi chodzi)?
Moi drodzy, prozaiczny przyklad z zycia wziety >>> wiem ze moze to sie nie do konca odnosic do spotkan z ekspertami, ale jest to przyklad najprostszych relacji miedzyludzkich, ktore nie sa obce nikomu (chyba, ze ktos jest w pewnej zyciowej sytiacji, jesli tak to z gory przpraszam), konkretnie chodzi o rozmowy z rodzicami. Rozmawiacie. Ojciec lub matka zadaje wam pytanie, bo jestescie bardziej na czasie, bo wiecej czytacie, bo to zaawasowane technicznie, a wy wiecie lepiej. Wystepujecie wiec w roli eksperta. Rodzice chca sie czegos dowiedziec, zeby rozwiazac swoj problem. Staracie sie odpowiedziec, jednak zanim dotrzecie do polowy wyjasnienia problemu, zalewani jestescie pytaniami na ktore chcieliscie odpowiedziec w drugiej czesci swojej wypowidzi. Co gorsza rodzice uzywaja nader czesto slowa 'ale’. 'Ale to, ale tamto…’. 'Ale’ uwazane jest za specjalistow za tzw slowo twarde (nie pamietam reszty, mam je gdzies w materialach ze szkolenia o ksztaltowaniu relacji), ktore dziala na druga strone (i w moim przypadku sprawdza sie w stu procentach) jak plachta na byka. Wiekszosc moich prob wyjasnienia czegos konczy sie niestety wieksza, badz mniejsza scysja w efekcie czego nie koncze wyjasniania, bo juz mi sie nie chce (nia mam sily ani cierpliwosci), natomiast rodzice oczywiscie nie rozumieja o co chodzi, a na prosbe o nie przerywanie stwierdzaja, ze przeciez nie przerywali tylko sie dopytywali. Najsmieszniejsze jest to, ze po jakims czasie pytanie wraca, bo oni znowu nie wiedza, a ja nie mam serca powiedziec – raz juz probowalem, wiecej nie bede…
Jak dla mnie to co napisal Alex jak najbardziej pokrywa sie ze stanem rzeczywistym. Po pierwsze chocby ze wzgledu na przyjete normy nie nalezy przerywac. Po drugie jasli rozmawia sie z kims kto naprawde wie o czym mowi, nawet jesli robi to w dosc oryginalny sposob, zbaczajac z toru toku myslenia uznawanego przez nas za logiczny, to nalezy dac mu dokonczyc, bo nawet kreta droga moze prowadzic do naszego celu. Jesli jednak uwazamy, ze temat nie zostal wyczerpany, to zawsze po skonczonej wypowiedzi mozna zadac 'pytanie pomocnicze’ albo jak Alex radzi wypunktowac rzeczy, ktorych nie zrozumielismy.
Tes teq
Napisales: „Zasad dobrego wychowania można i trzeba się nauczyć, ale moim zdaniem ta nauka nie przyniesie spodziewanych efektów, jeśli nie zaczniemy szanować innych ludzi.”
Szacunek do ludzi i zasady dobrego wychowania to dwie oddzielne sprawy. Obie sa wazne. Niedawno widzialem w polskiej restauracji, mloda Angielka, ktora tak ladnie jadla, ze przyciagala tym wzrok.
Idealem jest byc osoba sympatyczna o nienagannych manierach. Poziom zawsze mozna dopasowac do partnera, ale tylko w dol. W gore, bez znajomosci zasad, bedzie trudno.
Pozdrawiam
@maxam: Może jednak jest też coś do poprawienia w Twojej technice przekazywania wiedzy eksperckiej rodzicom…
@Krzysztof: Zgadzam się, że szacunek dla drugiej osoby i dobre wychowanie to dwie różne sprawy. Jednak uważam, że w krytycznych sytuacjach brak szacunku przebija się przez wyuczone dobre wychowanie. Natomiast dla osoby szanującej innych dobre wychowanie jest środkiem ekspresji tego szacunku.
Na początku witam serdecznie, to mój pierwszy post na blogu, ale obserwatorem jestem już od dawna:)
@Piotrek Cieślak: Jeżeli ktoś z domu wynosi to, że chcę się zmienić, być w przyszłości człowiekiem z klasą to już znaczy że ma właściwą rodzinę.
Nie zgadzam się z Tobą. Nie wierzę w determinizm środowiskowy, jak wspomniał Alex człowiek jest niebywale elastyczny. Uważam, że popełniane przez nas błędy często wynikają z niewiedzy na dany temat a taką wiedzę możemy nabyć w dowolnym momencie życia, często zupełnym przypadkiem. Wystarczy 'tylko’ uświadomić sobie ten błąd a to zupełnie nie zależy od naszego wychowania czy pochodzenia.
Pozdrawiam:)
Witam wszystkich :)
Mea culpa :) – robię te błędy, więc jestem człowiekiem ;).
Wyobraźmy sobie sytucję skrajną fikcyjno – humorystyczną.
A.Einstein przychodzi do korporacji, firmy lub innej organizacji z propozycją prezentacji swojej teorii. Po rozmowach, szefowie mówią – nie do końca to rozumiemy, jednak może Pan to przedstawić – tylko proszę włożyć garnitur, nie machać tak rękami i przede wszystkim iść do fryzjera :). Jeśli zrezygnuje? To czy na wartości straci jego teoria? Kto w tym momencie stracił wartość?
Czy pieniądz tworzy wartość czy wartość tworzy pieniądz?
J.Kofta mówił, że gdyby teraz ktoś wynalazł koło, to bez odpowiedniej reklamy i promocji mógłby sobie pokulać je na podwórku. Czy moc promocji i reklamy to władza czy ignorancja?
Dlaczego „stara Europa” przeznacza teraz tyle środków strukturalnych na innowacyjność? Pomysły się skończyły czy ludzie z pomysłami gdzieś zginęli?
Kto pamięta dziś sofistów, a kto nie wie o Sokratesie?
Postęp tworzą ludzie twórczy, a że czasem są ekstrawaganccy lub nie do końca zgodni z konwenansem – to tylko nasze ograniczenie na ile jesteśmy w stanie to tolerować.
Wytworzona prawdziwa wartość zostanie bez względu na to czy została wypromowana czy też nie.
Niedawno zmarły Pan Gustaw Holoubek – nie pamiętam go z promocji – pozostawił wartość ( nie mylić ze sprzedał ). Mój znajomy opowiadał mi o swoich obawach, znalezienia „w lodówce” pewnej znanej szeroko promowanej aktorki seriali ( tu nie jestem na bieżąco :)). To dwie krańcowe sprawy – jest jeszcze zdrowy środek.
Jeśli mamy pozytywną wytworzoną wartość i ją znamy to czasem intuicja podpowiada nam czy, komu i kiedy ją pokazać i czy w ogóle sprzedawać ( można się naciąć jak Pan Nobel ).
To oczywiście druga strona medalu :), nie każdy jest Einsteinem – ale wszyscy z nas tutaj mają swoją własną niebanalną wartość lub cechę.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Ilu pamiętacie wielkich Hiszpanów a ilu Finów?
TesTeq,
Mysle, ze sie rozumiemy, ale chcialbym jedna rzecz uscislic. Powtarzajac za Toba zwrot „zasady dobrego wychowania”, mialem na mysli wyuczone, najlepsze konwenanse w relacjach pomiedzy ludzmi. Tak myslalem piszac: „Idealem jest byc osoba sympatyczna o nienagannych manierach.” Sadze, ze o tych „nienagannych manierach” rozmawiamy w tym poscie. Dobre wychowanie to szerszy temat.
Pozdrawiam
Monika,
Bardzo mi sie spodobal Twoj tekst.
Napisalas: „PS. Ilu pamiętacie wielkich Hiszpanów a ilu Finów?”
W XXI wieku wartosci powstaja w wyniku pracy zespolowej. Finowie potrafia sie efektywnie organizowac. To nie znaczy, ze w tych zespolach nie ma utalentowanych, kreatywnych ludzi. Ale rezultat powstaje w wyniku zlozonych projektow zbiorowych. Przyjmijmy, ze w tym poscie rozmawiamy o formach dialogu w ramach takiego projektu.
Pozdrawiam
Krzysztof,
Dziękuję :).
Praca zespołowa ma olbrzymi wkład w realizację produktu i jego rozwój, potem sprzedaż i promocję.
Pytanie:
Dlaczego „stara Europa” przeznacza teraz tyle środków strukturalnych na innowacyjność? Pomysły się skończyły czy ludzie z pomysłami gdzieś zginęli?
Amerykanie nie mają tego problemu na taką skalę.
Np. telefon wynalazł Francuz, z komórką ruszyli Amerykanie. Nie odmawiam Finom – technologii i dobrej organizacji pracy zespołowej z kreatywnymi ludżmi.
Pozdrawiam serdecznie
@Testeq: z pewnoscia sie z tym zgodze…niestety jak dotej pory poleglem za kazdym razem. Moze jakis doping (czyt. srodki na uspokojenie) sobie sprawie przed nastepna ekspercka batalia…:)
Monika pisze: „Wyobraźmy sobie sytucję skrajną fikcyjno – humorystyczną. A.Einstein przychodzi do korporacji, firmy lub innej organizacji z propozycją prezentacji swojej teorii.”
Wpis Alexa był raczej o tym, że to korporacja przychodzi do Einsteina zaczerpnąć trochę wiedzy. Pouczać eksperta, jak ma się ubrać, jest już całkiem nie na miejscu.
Monika pisze: „telefon wynalazł Francuz”
Tak dla ścisłości – powszechnie uznawano, że wynalazcą był Amerykanin Alexander Graham Bell. Jednak Wikipedia stwierdza, że sprawa jest bardziej skomplikowana:
„Antonio Meucci, Johann Philipp Reis, Elisha Gray, Alexander Graham Bell, and Thomas Edison, among others, have all been credited with pioneer work on the telephone.”
Monika,
Swietne pytanie. Sadze, ze dlatego, ze Europa kocha administracje. To co czlowiek nazywa kreatywnoscia, administracja innowacyjnoscia. W kreatywnosci trzeba cos wymyslic, a w opracowaniu zwiazanym z innowacyjnoscia jest przyjete, ze znaczna czesc tekstu stanowi opis metodyki badan. Ale to jest moje subiektywne widzenie sprawy i w dodatku nie zwiazane scisle z tematem: rozmowa z ekspertem.
Pozdrawiam
TesTeq
Ad.1
:D :D :D – ” Pouczać eksperta, jak ma się ubrać, jest już całkiem nie na miejscu.” – :D
Taka sytuacja jest „całkiem nie na miejscu” :D.
Opisuję tu drugą stronę medalu. Gdyby Gates – poszedł do korporacji ze swoim pomysłem – Jak myślisz jak by to się skończyło?
Ad.2
Dziękuję za uściślenie.
Pozdrawiam serdecznie
-> Monika
no chyba ze masz mniej niz dziesiec lat a ekspert jest nagi… ;) no ale wtedy to w ogole mozna miec powazne watpliwosci co do ilosci eksperta w ekspercie.. ;)
a powazniej to nie jestem pewien czy dobrze rozumiem co chcialas powiedziec – czy to, ze konwenanse nie sa istota rzeczy? bo jesli tak to mysle, ze warto rozroznic dobre praktyki efektywnej komunikacji od konwenansow. i jak dla mnie pierwsze jest warunkiem koniecznym i wystarczajacym dobrej dyskusji, drugie natomiast – po prostu mile widziane.
co do przykladow – gdy wspomnialas o Einsteinie stanal mi przed oczami przyklad bardziej aktualny: Clifford Stoll w TED (marzec 2008) – niewatpliwie genialny czlowiek, co wiecej ma do powiedzenia cos naprawde waznego, prezentacja zrobila na mnie ogromne wrazenie. obejrzyj koniecznie! :)
Witam wszystkich i Ciebie Alexie!!;)))
Chciałam przedstawić takie darmowe konsultacje z punktu widzenia firmy. W miejscu gdzie pracuje jest możliwość porozmawiania z naszymi „głowami eksperckimi” którzy są do tak zwanego wykorzystania. Doradcy, którzy służą pomocą często jednak są zabiegani i nie mają wystarczająco dużo czasu dla nas. Stąd moja propozycja żeby iść z konkretnymi pytaniami, i wariantami odpowiedzi, proponuję nie iść na rozmowę w ciemno licząc, że ekspert przejmie pałeczkę i wymyśli odpowiedź na pytanie, które nie przyszło nam nawet do głowy. Bardzo często wydaje się że ekspert będzie receptą na każdy problem i da nam gotowe rozwiązanie. Przynajmniej w firmach takie opcje nie wchodzą w grę. Doradca otworzy nam klapki na oczy na pewne sprawy, pokieruje ale nie rozwiąże problemu za nas.
To takie moje przemyślenia …;)))))
Pozdrawiam
Wszystko jest reakcją wiązaną. Przeczytałam post o szukaniu mentora – Alex podaje w nim przykłady: jeśli chcemy nauczyć się tego a tego, szukajmy mentora, który specjalizuje się właśnie w tym, czego szukamy. To oznacza, że musimy mieć świadomość tego, czego szukamy; wiedzieć, co chcemy robić w życiu.
Ażeby dostać się do mentora musimy, wśród szeregu innych pożądanych cech, wykazać się dobrą komunikacją (będąc na etapie „ślimaka w skorupce” – jak to Alex określił w poście o kwalifikacji do mentora – nie mamy szans na bycie potencjalnym kandydatem na mentorowanego – przynajmniej w jego podejściu do mentorowania).
Jeśli jednak, w wyniku pracy nad sobą, odnajdziemy dziedzinę, w której chcemy się doskonalić oraz popracujemy efektywnie nad naszym poziomem komunikacji z innymi, to – oprócz wielu innych warunków – powinniśmy również charakteryzować się odpowiednim poczuciem własnej wartości (czyli zachować równowagę: nie przeciążyć w kierunku niskiego poczucia wartości, ani też butności na temat swojej osoby).
Napisałam to nie by parafrazować słowa Alex’a, ale by wykazać, że trzeba już stać na pewnym poziomie wiedzy, samoświadomości, kultury (także w kontekście wysłuchiwania ludzi, którzy do nas mówią z uwagą i nie przerywania ich wypowiedzi). Wszystko to niebanalne i faktycznie stawia wysoka poprzeczkę. Gdy to sobie uświadomiłam, zdałam sobie sprawę, że długa droga przede mną, zaś mój pierwszy mail do Alex’a z zapytaniem „co robić w życiu?” był swego rodzaju arogancją. Za mało było w nim przykładów moich starań o doszukanie się celu w życiu, bo za mało było starań w samym życiu. Tak długo, jak będę szukać łatwych rozwiązań i zbierać te „plasterki” (już gdzieś wspomniane), które mają zaleczać krótkotrwale; tak długo, jak będę stosować te zachowawcze metody poszukiwania sensu i celu w życiu; tak długo zmiana nie nastąpi. Co za tym idzie, wówczas również nie nastąpi cały ciąg zdarzeń, które krok po kroku można realizować mając do dyspozycji tak przedłożony instruktarz, jak Twój blog, Alex’ie. Z drugiej strony, pamiętam, że napisałeś mi, iż być może nie trzeba od razu rzucać pracy i dokonywać radykalnej zmiany. I tutaj trochę się gubię – jak bardzo zmieniać?
Widzę, że zniosło mnie troszkę w kierunku innego tematycznie postu. Jak rzekłam jednak, w moim przekonaniu, wszystko bierze swój początek w odpowiedzi na pytanie, jaki cel (cele) przed sobą stawiamy. Dopiero odpowiedź na to pytanie może sprawić, że – być może – otworzy się wachlarz możliwości z szansą na bycie mentorowanym włącznie.
Mam do Ciebie, Alex, dwa pytania:
1. Czy jest szansa na rozwinięcie wątku niskiego poczucia wartości (wyzwolenia od zaszczepionej uniżoności etc.)?
2. Jakie podjąć działania, aby wyjść ze „skorupki”, w której zrobiło się już ciasno (nie tyle chodzi mi o zbieranie informacji, ale o ich przekaz ze strony komunikującego – sądzę, że mam z tym problem)?
Pozdrawiam,
Marysia
-> Marysia
bardzo mi sie podoba to co napisalas. wydaje sie osobiste i szczere ale jest – to dla mnie, jako czlowieka z boku wazniejsze – uniwersalnie prawdziwe. swietne spostrzezenia!
Właśnie wróciłem z kolejnego zadania i postaram się odpowiedzieć na Wasze głosy w tym mega-komentarzu
Ponczek
Witaj na naszym blogu :-)
Jeśli interesuje Cię kwestia zapewnienia sobie follow up to poczytaj serię postów o mentoringu (do niektórych linkowałem w głównym poście).
Grzecznie i kulturalnie zapytać można zawsze, w najgorszym przypadku usłyszysz odpowiedź odmowną
Maxam
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że wykorzystujesz te rzeczy praktycznie.
Nie przejmuj się czcionkami, to nie jest problem :-)
Krzysztof
Piszesz: „pytaj, słuchaj i jak warto przekonuj. „ To dotyczy np. negocjacji, eksperta, którego wiedzę chcesz wykorzystać raczej przekonywać nie będziesz, chyba że do tego, że warto Ci poświęcić czas.
Lutek
Witaj na naszym blogu :-)
Przede wszystkim w trakcie :-)
Piotrek
Piszesz: „jak rozmawiamy tylko z drugą osobą, jeśli dyskusja jest ciekawa i gorąca, nieuniknione jest aby ludzie sobie przerywali. „
Niekoniecznie i nie ma to nic wspólnego z odsłuchiwaniem monologów. Ważne jest, aby poszczególne wypowiedzi nie były zbyt długie.
Rozmawiając z ekspertem możesz zawsze na początku zapytać, czy możesz przerwać, jeśli coś będzie niejasne. Ja w roli eksperta sam zachęcam rozmówcę do takiego przerywania. Ważne jest aby nie robić tego bez „licencji” :-)
Jeśli ktoś kiwa głową w rozmowie ze mną to jest to sygnał, że odbiera to co mówię
Tom
Jeśli ktoś próbuje nas osądzać nie wysłuchując naszego punktu widzenia, to wystawia on sobie bardzo kiepskie świadectwo, a dla nas jest to sygnał, aby albo zrezygnować z jego towarzystwa, albo (werbalnie) mu przyłożyć :-)
Piszesz:”Może na tyle często rozmawiamy z “nie ekspertami”, że trudno czasem się przestawić. „
To się nie przestawiaj, tylko nie przerywaj wszelkim rozmówcom. Z niektórymi po prostu nie rozmawiaj więcej.
Yves
Dziękuję za przykład
Rafał
Ja też pozwalam rozmówcy na pewne „dryfowanie”, bo często daje mi to dodatkowe informacje.
Trzymam się bezwzględnie linii, kiedy powadzę jakiś team managerów i musimy wypracować konkretny rezultat, ale to inna historia
Marcin
Przygotowanie na rozmowę z ekspertem to kluczowa sprawa, dla mnie tak oczywista, że nawet o niej nie wspomniałem :-)
Notowanie w trakcie jest całkowicie w porządku. Jeśli robisz to na laptopie to uprzedź, że będziesz robił notatki, a nie coś innego :-)
Piotrek
Piszesz: „Jeżeli ktoś z domu wynosi to, że chcę się zmienić, być w przyszłości człowiekiem z klasą to już znaczy że ma właściwą rodzinę. „
Co to ma do możliwości podjęcia decyzji o zmianie przez każdego człowieka?
TesTeq i Piotrek
Piszecie: „“cała sztuka w tym aby one z nas jakby wypływały naturalnie”. „
Naturalnie to wypływa z nas kupa, siku i parę innych substancji płynnych lub gazowych, co można obserwować u każdego noworodka. Cała reszta to wyuczone programy, więc o co chodzi??
Jak reszta i tak jest wyuczona, to każdy może to opanować
Maxam
opisany przez Ciebie przykład z rodzicami, to niestety typowe wzorce komunikacji poprzedniego pokolenia. To co piszę na tym blogu ma na celu, aby ich niepotrzebnie nie powielać.
Dziękuję za przykład, pozwala to wielu ludziom zrozumieć co czuje potraktowany w ten sposób ekspert.
Krzysztof
Piszesz: „Idealem jest byc osoba sympatyczna o nienagannych manierach. „
To jest właściwie łatwe do osiągnięcia i niezwykle ułatwia dobre życie
TesTeq
Napisałeś:” Natomiast dla osoby szanującej innych dobre wychowanie jest środkiem ekspresji tego szacunku. „
Bardzo mi się to podoba i oczywiście podpisuję się w 100%. Trafiłeś tym w sedno sprawy!!!
Vila
Witaj na naszym blogu :-)
Jeśli chodzi o to, co napisałaś to widzą to bardzo podobnie.
Monika
Twoje informacje o korporacjach są nieaktualne :-)
Szczególnie w branży IT wygląda dziś całkiem inaczej, przynajmniej w tych naprawdę dobrych firmach.
Aniu
Wspominasz słusznie o poruszanej już kwestii przygotowania do rozmowy. Ja czasem też to widzę, że ludzie, którzy mogliby bezpłatnie uzyskać konsultacje warte dużych pieniędzy przychodzą na spotkanie bez koncepcji, albo żeby zobaczyć jak wyglądam :-)
Marysiu
Twój pierwszy mail do mnie nie był arogancją, po prostu nie wiedziałaś wtedy lepiej :-)
Jeśli chodzi o Twoje pytania, to obiecuję, że do nich powrócę, choć w tym pierwszym wypadku bezpośredni kontakt z trenerem / coachem może być o niebo bardziej skuteczny (po trzeba parę rzeczy pokazać, opis nie wystarczy)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
Marysia pisze: „Czy jest szansa na rozwinięcie wątku niskiego poczucia wartości (wyzwolenia od zaszczepionej uniżoności etc.)?”
Moim zdaniem we własnym zakresie jest to trudne, ale nie niewykonalne. Poczucie wartości podwyższa się wraz z odnoszonymi sukcesami, więc należy podejmować wyzwania. No ale do tego potrzebne jest odpowiednie poczucie wartości i teoretycznie kółko się zamyka.
Ale można sobie wmówić (zwizualizować) innego siebie i zacząć działać. Wiem, co mówię, ponieważ sam w swoim życiu zrobiłem co najmniej jeden taki manewr. Programowo pozbyłem się wstydliwości wobec koleżanek przechodząc ze szkoły podstawowej do średniej (w tym wieku to podstawowa sprawa). Powiedziałem sobie: nowa szkoła – nowy ja. I zadziałało!
Alex pisze: „Naturalnie to wypływa z nas…”
Zaniemówiłem czytając – tak mnie zaskoczyłeś tą odpowiedzią. o.o
TesTeq
Właśnie wróciłem z całodniowej pracy z top managerami, to jeszcze jestem w bardzo bezpośrednim trybie komunikacji :-)
Pozdrawiam
Alex
Rafał: Dziękuję Ci za ten budujący komentarz:)
Alex: Teraz czuję, że każdego dnia wiem o ciut lepiej i lepiej i jeszcze lepiej :)
Z niecierpliwością oczekuję, gdy znajdziesz wolniejszą chwilę i powrócisz do zadanych przeze mnie pytań. W kontekście tego co napisałeś, a właściwie to i nie tylko w tym kontekście, ale po prostu generalnie – mam nadzieję, że będę miała w przyszłości sposobność, aby Cię poznać. Wówczas możliwy będzie bezpośredni kontakt umożliwiający pełniejsze wytłumaczenie tego, co nie jest łatwo opisać. Może uda mi się przybyć na jakieś Twoje spotkanie z czytelnikami do Warszawy.
Tes Teq: Dziękuję Ci za cenne wskazówki. Wierzę, że nie ma takich pętli, z których nie mielibyśmy szansy wyplątać się, więc i budowanie poczucia wartości nie może być zupełnie niemożliwe, nawet jeśli jest to faktycznie błędne koło, które opisałeś. Trzeba „tylko” znać właściwy sposób, bądź to szukać wytrwale takowego, do czego właśnie zmierzam… To piękne, że w życiu możemy „narodzić się” na nowo w lepszej postaci :)
Pozdrawiam,
Marysia
Witam gospodarza i wszystkich czytelników!
Jak większość czytelników głos zabieram po kilku tygodniach przyglądania się z boku, więc na poczatku się przedstawię: jestem Orest, 22 wiosny, mnóstwo zainteresowań i brak precyzyjnego planu na przyszłość.
Moja sytuacja na chwilę obecną wygląda chyba dość podobnie do sytuacji Marysi. W grudniu tamtego roku podjąłem radykalną decyzję o swojej zmianie (na lepsze) – porzuciłem studia informatykę ( V sem) i równoległe Zarządzanie Przedsiębiorstwem (III sem), chcąc robić coś kreatywnego i nie dać zamknąć się w schematach akadameckich. Plan był, aby otworzyć działalność gospodarczą, którą znam od środka, w której mój dobry znajomy by się realizował a i mogłem liczyć na pomoc innych osób przy realizacji mojego planu. Na wieść o porzuceniu studiów większość osób odsunęła się ode mnie, skutecznie zniechęcając do działania. Gdy natrafiłem na Twój blog, Alexie (chapeaux bas!) wróciły mi chęci do działania. Na studia wracam jako wirtualny student („dzięki” armii), mój plan co prawda zostaje odłożony w czasie (koncesjonowana działalność, wymaga istotnych nakładów pieniężnych) ale chciałem zrobić coś pożytecznego dla tegorocznych maturzystów – poprowadzić takie konsultacje (free) odnośnie przygotowania prezentacji. Terminy uzgodnione, wszystko dobrze, a na następny dzień telefon, że skoro nie mam żadnych dokumentów na potwierdzenie umiejętności to szkoła nie weźmie odpowiedzialności za to co powiem, poradzę, gdy jakiś maturzysta nie zda. O ile poczucie wartości mam dobre, o tyle moja wartość rynkowa jest naprawdę niska. Daje o sobie znać brak kontaktów – mam świadomość, że są ważne, ale przez cały czas bardzo je zaniedbywałem. Teraz wiem, że wyznacznikiem wartości człowieka oraz jego wartości rynkowej są kontakty, znajomi, którzy pomogą nam niezależnie od tego, czy działamy wedle ich schematu. I jeśli mógłbym coś poradzić Tobie Marysiu, oraz wszystkim innym, to aby podnieść poczucie własnej wartości warto zacząć od zdobywania znajomych wedle postu:
Twoje kontakty – oaza, monokultura czy zróżnicowanie
Powoli, ale systematycznie odnawiam znajomości (te porzucone i te zaniedbane), pokazuję się, że jestem. Dziękuję Alex za inspirację.
Pozdrawiam,
Orest Tabaka
Witajcie :)
Ale się rozpisaliście…zostawic was na chwilę i prosze…kilka pociągnięc „rolki” do przeczytania :).
maxam:
„Co gorsza rodzice uzywaja nader czesto slowa ‘ale’. ‘Ale to, ale tamto…’. ‘Ale’ uwazane jest za specjalistow za tzw slowo twarde”
Dokładnie. To słówko „ALE” działa jak słowo klucz. Niektórzy ludzie mają dziwną tendencję do słuchania i pamietania nie tego co jest przed, ale PO „ALE”. Na przykład:
Dziewczyna pyta Cię jak wygląda w X sukience. A Ty do niej mówisz:
„No super, cudownie kotku, ale wyglądasz w niej troszkę przygrubawo”. No i masz pozamiatane, bo prawdopodobnie zapamięta tę drugą cześc. Dlatego lepiej dobrze układac i dobierac słowa :).
Vila:
” Nie wierzę w determinizm środowiskowy” – he he he. Od razu przypomina mi się behawioryzm oraz poglądy jego twórcy Skinner’a. Ja również nie wierzę w determinizm środowiskowy. Wpływ tak ale i tak do pewnego stopnia, ale nie determinizm. Wydaje mi się, że to za dużo powiedziane.
Monika:
„Czy pieniądz tworzy wartość czy wartość tworzy pieniądz?”
A czy coś co samo w sobie nie jest wartością – patrz pieniądze – może stworzyc coś wartościowego ?. Moim zdaniem nie. Przykład: Britney Speart jak wygląda każdy widzi. Probowano z niej sztucznie, dzięki pieniądzom, stworzyc coś wartościowego – jak wyszlo, każdy widzi. Z drugiej strony osoby posiadające CECHY wartościowe, tworzą wartośc w postaci pieniędzy, dzieki właśnie tym Wartościom. Jak wyżej wspomniany Gustaw Holoubek
Ania Olear:
Dobry temat podjęłaś ( i na dodatek na temat :) ). Otóż z dobrym ekspertem, jest jak z dorbym psychologiem. Nie powinien Ci mówic co masz zrobic i dokonywac wyboru za Ciebie, ale wskazac Ci inne drogi, których Ty możesz nie zauważyc. Ostateczny wybór i tak należy do Ciebie.
Marysia:
Tak jak stwierdził Rafał, świetne spostrzeżenia. Chyba mi się wydaje, ale szukasz tego celu zgadza się ?. Aby dodac Ci otuchy powiem dwie rzeczy, pozwolę sobie na cytat.
„The greater danger for most of us is not that our aim is too high and we miss it, but that it is too low and we hit it” – Michał Anioł. I jeszcze jeden, który jest powiązany z tym powyżej.
„Finding is reserved to those who search”
Dlatego „keep looking don’t settle” – Steve Jobs :)
Głowa do gory :)
Alex: napisałeś do Tom’a
„To się nie przestawiaj, tylko nie przerywaj wszelkim rozmówcom. Z niektórymi po prostu nie rozmawiaj więcej.” Racja, zacznę zwracac na to uwagę :).
TesTeq:
W odpowiedzi dla Marysi napisałeś:
” Poczucie wartości podwyższa się wraz z odnoszonymi sukcesami, więc należy podejmować wyzwania. No ale do tego potrzebne jest odpowiednie poczucie wartości i teoretycznie kółko się zamyka.”
Generalnie podejście jest słuszne. Ale jeśli masz niskie poczucie wartości nie powinienes podejmowac wyznan, dlaczego ? Bo równie ważny, jeśli nie ważniejszy jest optymizm. Tak naprawdę za tym słowem (optymizm) kryją się takie pojęcia jak „styl wyjaśniania” i to od tego stylu zależy w jaki sposób o sobie myślimy. Czy w kolorach czy raczej w czerni. To z kolei wpływa na nasze poczucie wartości. Jeśli mając negatywny styl wyjaśniania zaczniemy podejmowac wyzwania to będzie to wyglądało jak dolewanie oliwy do ognia. Może to doprowadzic do „wyuczonej bezradności” …a tego nikomu nie zycze.
Orest:
” Terminy uzgodnione, wszystko dobrze, a na następny dzień telefon, że skoro nie mam żadnych dokumentów na potwierdzenie umiejętności to szkoła nie weźmie odpowiedzialności za to co powiem, poradzę, gdy jakiś maturzysta nie zda.”
Z własnego doświadczenia, zwiazanego z moją ostatnią pracą zawodową, mogę CI powiedziec, że pracują w wiekszosci osoby, które boją się własnego cienia i stąd to asekuranctwo. ALe to jest temat na osobną dyskusję.
„Teraz wiem, że wyznacznikiem wartości człowieka oraz jego wartości rynkowej są kontakty”
Orest oddziel szybciutko jedno od drugiego. Twoje kontakty nie świadczą o Twojej wartości jako człowieka. Każdy mógłby do CIebie podejśc i powiedziec: „NIe znasz BIll’a Gates’a ??!! Mierny jestes człowieku!” – czy to świadczyłoby o Twojej wartości jako człowieka ?. Sam odpowiedz sobie na to pytanie…mnie wydaje się oczywiste.
„znajomi, którzy pomogą nam niezależnie od tego, czy działamy wedle ich schematu”
Nie uzależniaj od innych swojego poczucia wartości. Jeśli sie Twoi znajomi zmnienią i nagle przestaną Ci pomagac bo ich schematy sie zmienia, czy to znaczy, że TWOJA WARTOŚC jako Oresta spadła ?!….jw
„I jeśli mógłbym coś poradzić Tobie Marysiu, oraz wszystkim innym, to aby podnieść poczucie własnej wartości warto zacząć od zdobywania znajomych..”
Po pierwsze, osobiście nie lubię RADZIC, czasami podsuwam pomysł i daję wolny wybór. Po drugie, pozwolę sobie się z Tobą nie zgodzic. Pozwolę sobie na parafrazę Twojej wypowiedzi :)
„I jeśli mógłbym coś podpowiedziec Tobie Marysiu, oraz wszystkim innym, to aby podnieśc poczucie własnej wartości warto zacząc od zdobywania samego siebie”
Zgodnie z zasadą: „Pokonując innych stajesz się potężny, pokonując samego siebie stajesz się niezwyciężony” ! – i głęboko w to wierze.
Orest Ciekawi mnie Twoje spojrzenie na to co napisałem powyżej w mej polemice z Tobą, czekam na Twój komentarz jak również innych osób.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich :)
Marcin
Witam.
Alex czy przeskrobałem coś o czym nie wiem ?!
Pytam bo wyskoczył mi taki napis do powyższego komentarza:
„Grabkowski Marcin Says: Your comment is awaiting moderation.”
:/
Pozdrawiam
Marcin
Marysia
No cóż, poznanie mnie osobiście nie jest wielkim problemem, jeśli można trochę poczekać aż będę w pobliżu :-)
Orest
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „22 wiosny, mnóstwo zainteresowań i brak precyzyjnego planu na przyszłość. „
Jaka wspaniała kombinacja, aby stworzyć sobie bajeczne życie!!! :-)
Jeśli chodzi o twoją przygodę z tamtą szkołą, to cóż …… „nie rzucaj pereł ….”. Tacy „pedagodzy” kształtują potem młodzież, która ma sobie poradzić w nowoczesnym świecie!!??
jeśli chodzi o kontakty to są one czynnikiem wartości rynkowej, nie twierdziłem, że są też czynnikiem wartości człowieka w ogóle.
Co trzeba zrobić, aby te kontakty rozwinąć jest opisywane na tym blogu.
Marcin
„Ale” przekreśla tę część zdania, którą wypowiedziałeś przedtem.
To, co napisałeś do TesTeq jest moim zdaniem częściowo nieklarowne, a częściowo sprzeczne z moimi doświadczeniami i obserwacjami „Ale jeśli masz niskie poczucie wartości nie powinienes podejmowac wyznan, „. Na podstawie jakich przesłanek tak twierdzisz?
Piszesz też “Pokonując innych stajesz się potężny, pokonując samego siebie stajesz się niezwyciężony” co moim skromnym zdaniem (skoryguj mnie proszę, jeśli się mylę) jest zwykłym frazesem książkowym, co cały trik polega nie na pokonywaniu czegokolwiek, lecz, podobnie jak w żeglarstwie, na zręcznym i umiejętnym wykorzystaniu wiatrów i prądów. To nie jest blog zalecający walkę z kimkolwiek :-)
Twoje zapytanie o komunikat o moderacji jest w tym miejscu kompletnie chybione. Od tego jest możliwość napisania do mnie bezpośrednio.
Po raz kolejny wyjaśniam, że każdy, kto opublikował jeden komentarz ma nieograniczone prawo pisania tutaj. Jeśli mamy bardzo rzadki przypadek wrzucania kogoś na Watch List to komunikuję to otwarcie w dyskusji. System jednakże automatycznie wstawia do moderacji posty zawierające linki (na wypadek, gdyby jakiś spam bot przełamał zabezpieczenia) i czasem posty zawierające pewną kombinację słów kluczy – nie rozgryzłem dokładnie tego algorytmu. W najgorszym razie taki post pojawia się z małym opóźnieniem i nie ma powodu do paniki i pisania takich „komentarzy” w dyskusji na inny temat.
Pozdrawiam
Alex
-> Marcin
sadze, ze Orest mowil o wartosci rynkowej (o ktorej moglismy tez przeczytac w artykule Alexa :)).
co do tego zeby zaczynac od siebie, od spojrzenia do wnetrza – to jest nas juz dwoch. przy okazji, w kontekscie poszukiwania siebie, czytales moze Hessego? 'Narcyz i zlotousty’, albo 'Wilk stepowy’ na przyklad? absolutne lamacze gruntu pod nogami, uwaznie czytane przewracaja czlowieka na lewa strone (w pozytywnym tego slowa znaczeniu, oczywiscie :)).
-> Alex, Orest
„Jaka wspaniała kombinacja, aby stworzyć sobie bajeczne życie!!!” – chcialem napisac cos w tym tonie, ale ciekawy bylem jak to ujmie gospodarz :)
Do Marcina:
Sytuacja ze szkołą nie zraziła mnie za bardzo – mam rozwiązanie awaryjne dla szkoły, które chcę dziś przedstawić. Co z tego wyjdzie – zobaczymy. Mam świadomość, że czasem kilkukrotnie trzeba próbować, aby osiągnąć swój cel.
Co do „wartości człowieka” vs. „wartość rynkowa” to wyraziłem się niejasno i sprzecznie w obrębie mojego komentarza:
* Wartość rynkowa – kontakty jak najbardziej (za Alexem);
* Wartość człowieka – kontakty/znajomy też, ale po to aby mieć przed kim się wykazać. Być wartością samą w sobie mija się z celem, jeśli nie można się wykazać. Napisałem nawet, że ze swoim poczuciem wartości nie mam problemu… problem pojawia się w tym, że prawie nikt nie czerpie z tego korzyści (pomimo moich chęci).
Co do „rad” to faux pas. Sam ich nie chcę, a daję – wiedza nie równa się umiejętności/przyzwyczajenia :) Będę uważniejszy na przyszłość.
Do Alexa:
Moja kombinacja + Twoje inspiracje powinny dać bajeczne życie. Kiedyś nad sobą pracowałem, później zwątpiłem, teraz znów pracuję dzięki Tobie :)
Pierwsze efekty to przejście od stanu „obserwatora blogu” do „uczestnika dyskusji”. Życz mi powodzenia :)
Do Rafała:
W kwestii „wartość rynkowa” nie równa się „wartość człowieka” już doprecyzowałem w odpowiedzi Marcinowi. Co do kombinacji? Hmm… cieszę się, że dysponuję takimi atrybutami a przy Waszej pomocy oby się nie zmarnowały :)
Pozdrawiam i dobrej nocy życzę,
Orest
Witam :)
Alex:
„Piszesz: „22 wiosny, mnóstwo zainteresowań i brak precyzyjnego planu na przyszłość. „
Jaka wspaniała kombinacja, aby stworzyć sobie bajeczne życie!!! ” – tutaj mnie zaskoczyłeś, na to nie wpadłem :). Bardzo dobre :)
„To, co napisałeś do TesTeq jest moim zdaniem częściowo nieklarowne, a częściowo sprzeczne z moimi doświadczeniami i obserwacjami „Ale jeśli masz niskie poczucie wartości nie powinienes podejmowac wyznan, „. Na podstawie jakich przesłanek tak twierdzisz?”.
Faktycznie, wyraziłem się nieprecyzyjnie – postaram się wytłumaczyc to jak najlepiej potrafię.
Jak wiemy nasze poczucie wartości jest budowane międzyinnymi przez środowisko, w którym żyjemy (rodzina, znajomi, szkoła itd.) oraz jak to ujął TesTeq:
„Poczucie wartości podwyższa się wraz z odnoszonymi sukcesami, więc należy podejmować wyzwania”. Fakt, ma rację.
W tym miejscu jednak pojawia się problem. Jeśli nasze poczucie wartości jest małe, ze względu na środowisko, w którym przebywaliśmy (rodzina, znajomi, nauczyciele powtarzali nam w kółko, że jesteśmy do niczego, itd itp) zaczynamy utożsamiac się z ocenami innych osób, przyjmujemy je jako własne. W efekcie zaczynamy o sobie w ten sposób myślec – „jestem do niczego”. To kształtuje nasz tzw. styl wyjaśniania – czyli inaczej mówiąc jest to opinia o nas samych, sposób w jaki widzimy świat, jak tłumaczymy sobie porażki i sukcesy – optymistycznie czy pesymistycznie. Styl wyjaśniania charakteryzują trzy wymiary:
– Stałość – określa czy napotkane niepowodzenia maja w naszym przekonaniu stały czy chwilowy charakter. Decyduje o tym jak długo jednostka poddaje się rezygnacji. Pesymistyczny styl (zawsze byłem do niczego), Optymistyczny (dziś mi nie poszło – w domyśle jutro będzie już ok).
– Zasięg (ograniczony i uniwersalny):
-Uniwersalny zasięg – niepowodzenia w jednej dziedzinie przenosimy również na inne. (skoro jestem beznadziejny w biegach, to nie biorę się za gotowanie bo też będę w nich beznadziejny) – styl pesymistyczny
– Ograniczony zasięg – niepowodzenia w jednej dziedzinie nie wpływają na wynik osiągnięć w innej dziedzinie. (może i wygrali ze mną w biegach, ale w koszykówkę to ja będę górą) – styl optymistyczny
– Personalizacja (internalizacja i eksternalizacja) – obarczanie siebie lub innych za wynik swojego niepowodzenia.
W związku z powyższym jeśli ktoś ma pesymistyczny styl wyjaśniania, gdyż został tak zaprogramowany jako dziecko przez środowisko, w którym żył, jeśli będzie podejmował ryzyko i wyzwania to – niestety – porażki będzie wyolbrzymiał i przypisywał je sobie, a w przypadku sukcesów – będzie je przypisywał innym, a jeśli sobie to będzie je umniejszał. W ten czy inny dołuje się.
Masz rację. Za szybko powiedziałem, żeby nie podejmowac wyzwan. Pozwól, że się poprawie. TesTeq ma rację. Niech te wyzwania podejmuje, ale równocześnie niech pracuje nad sposobem swojego myślenia. Niech zacznie od zadań mniejszych do coraz wiekszych. Wiem, że to w ten sposób działą – inaczej by mnie tutaj nie było :) – a tak jestem tu i Alex musi mnie prosic o sprostowania :). Co niezwłocznie czynię z nieskrywaną chęcia :)
„jest zwykłym frazesem książkowym, co cały trik polega nie na pokonywaniu czegokolwiek, lecz, podobnie jak w żeglarstwie, na zręcznym i umiejętnym wykorzystaniu wiatrów i prądów. To nie jest blog zalecający walkę z kimkolwiek”
Nie chodziło mi o walkę w dosłownym znaczeniu tego słowa :). Chodziło mi raczej o przełamywanie własnych słabości i przekuwanie ich w procesie samodoskonalenia w nasze mocne strony. Osobiście wydaje mi się to bardzo podobne (stawiam wręcz znak = między tymi stwierdzeniami) do Twojego podejścia z żeglarstwem, z którym się w 100% zgadzam.
„Twoje zapytanie o komunikat o moderacji jest w tym miejscu kompletnie chybione. Od tego jest możliwość napisania do mnie bezpośrednio.”
Wybacz. Po prostu niezmiernie się zdziwiłem stąd moja (za)szybka reakcja. Następnym razem jeśli powtórzy się taka sytuacja, napiszę bezpośrednio na mail.
Jeszcze na koniec. Na zajęciach z psychologii miałem zwyczaj wyrywac się przed szereg z przemyśleniami, odpowiedziami. Nie dlatego, że chciałem komuś, sobie coś udowodnic. Chodziło raczej o fakt (sam prowadzący zajęcia zwrócił na to uwagę ) że bardzo szybko myślę, analizuję i wręcz „natychmiast” po zadaniu pytania miałem gotową odpowiedz – użył nawet jakiegoś terminu określającego tego typu myślenie (zapomniałem kurczę, a podobało mi się :P). Ma to swoje minusy, gdyż jak widac powyżej, czasami napiszę, powiem coś bez gruntowniejszego przemyślenia. Co później jest efektem sprostowań itd.
Fakt ten przyczynił się nawet do tego, że dostałem z egzaminu z tego przedmiotu niższą ocenę po czym usłyszałem od Profesora: „Ja wiem, że Pan wie Panie Marcinie, ale musi Pan wyrażac się precyzyjniej”.
Dlatego też dziekuje Ci Alex za trzymanie oka na moich wypowiedziach i proszę o dalsze poprawki dotyczące mojej precyzji w wypowiedziach, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ze swojej strony obiecuję, że będę przywiązywał do tego większą wagę.
Pozdrawiam :)
Marcin
Witaj Orest :)
„Wartość człowieka – kontakty/znajomy też, ale po to aby mieć przed kim się wykazać. Być wartością samą w sobie mija się z celem, jeśli nie można się wykazać. Napisałem nawet, że ze swoim poczuciem wartości nie mam problemu… problem pojawia się w tym, że prawie nikt nie czerpie z tego korzyści (pomimo moich chęci).”
Tutaj się z Tobą zgodzę. Nic tak nas nie podnosi na duchu jak możliwośc pomocy innymi, a tym bardziej pozytywny feedback od tych właśnie osób. Ponad to, tak jak mówisz. Co nam po wszystkich mądrościach jeśli mamy je zabrac ze sobą, kiedy już przyjdzie nasz czas, nie dzialąc się nimi z innymi ?!. Czy nie dlatego istnieje ten blog, aby Alex z własnej woli dzielił się z nami swoim doświadczeniem, mądrością.
Jednak odniosę się do ostatniego Twojego zdania.
„problem pojawia się w tym, że prawie nikt nie czerpie z tego korzyści (pomimo moich chęci).” – osobiście uważam, że nie ma sensu kogoś na siłę „nawracac”. Tym się nie przejmuj. Ci którzy szukają tego o czym mówisz, prędzej czy później Cie znajdą. Tak jak Ty albo Ja znaleźliśmy Alexa. Do pewnych rzeczy trzeba po prostu dojrzec :).
Dobrej nocy wszytkich życzę :)
Śpijcie spokojnie :)
Witam wszystkich :),
Alex
Bardzo się cieszę, że moje informacje o korporacjach są nieaktualne :) i że są naprawdę dobre firmy. Mówi o tym min. wywiad z Panem Sewerynem Krajewskim – w Twoim poście „Rekrutacja w dużej firmie IT w Polsce” September 4th, 2006
Alex dlaczego zakładasz, że jeśli ktoś chce się z Tobą spotkać – to tylko w sprawach mentoringu lub biznesu? Czy spotkanie się z Tobą w celu poznania Cię i porozmawiania o Twoim zdaniu na niektóre tematy – jest niewłaściwe?
Krzysztof
Piszesz: ” Sądzę, że dlatego, że Europa kocha administarcję ……”. Coś wtym jest :). Dziękuję za Twój punkt widzenia na tę sprawę.
Rafał,
Piszesz: „ze warto rozroznic dobre praktyki efektywnej komunikacji od konwenansow. i jak dla mnie pierwsze jest warunkiem koniecznym i wystarczajacym dobrej dyskusji, drugie natomiast – po prostu mile widziane” – Zgadzam się z tym :).
Marcin,
To prawda można wypromować beztalencie i na nim zarobić. Zysk będzie, a co się stanie potem z tą ” wyeksplatowaną ” osobą to czasem nikogo nie obchodzi.
Dlatego lepiej zajmąć się czymś zupełnie odwrotnym :).
Pozdrawiam serdecznie
Witam o poranku!
Zastanawiam się Marcinie, czy nie wprowadzić dwóch składowych, które składają się na „wartość człowieka”?
– wartość moja, tego co robię dla siebie, pokonując jakieś własne ograniczenia (np. 3 lata temu dla siebie jeździłem rowerem w góry po 200 km, wracając wyczerpany a przy tym szczęśliwy i dumny z siebie; drugi przykład to to żeglarstwo – jeśli płyniemy dla siebie, zmagamy się z wiatrem to jest to dla nas duma), oraz
– wartość moja jako jednostki społecznej, czyli co zyskuje otoczenie dzięki temu jacy my jesteśmy, co robimy (np. gdy jeździmy/żeglujemy dla kibiców, indywidualnie bądź w drużynie).
Co sądzicie o tym? Takie podejście może ułatwić zlokalizowanie trudności, ograniczeń w osobie (czy są one wewnątrz czy „na zewnątrz”). Mój problem to ta wartość mnie jako jednostki społecznej a bez kontaktów nie ma możliwości sprawdzić jaka jest ta wartość.
Bardzo praktycznie zestawiłeś, Marcinie, ten styl wyjaśniania – łatwiej zlokalizować gdzie w nas jest problem a nie zakładać że to my jesteśmy problemem.
PS: Podobną sytuację miałem na zajęciach z socjologii – szybkie odpowiedzi, dyskusja na wykładzie a na zaliczeniu nie udało się. Pytając dlaczego, otrzymałem odpowiedź: „Pan ma taką wiedzę, że napewno Pan sobie poradzi”. Poradziłem sobie na poprawie, a definicji do dziś nie nauczyłem się żadnej :)
Pozdrawiam,
Orest
Orest
Piszesz: „Życz mi powodzenia ”
Życzę Ci powodzenia :-)
Marcin
Napisałeś : „Jak wiemy nasze poczucie wartości jest budowane między innymi przez środowisko, w którym żyjemy (rodzina, znajomi, szkoła itd.)”
To jest prawda, lecz nie do końca. Dotyczy to ludzi mających tzw. zewnętrzny punkt odniesienia (opierają się głównie na opinii innych), tak nas się początkowo wychowuje (oceny w klasie, pochwały rodziców itp.)
Część ludzi ma jednak wewnętrzny punkt odniesienia, przynajmniej jeśli chodzi o niektóre aspekty i wtedy czerpią poczucie własnej wartości np. z osobistych dokonań.
Napisałeś potem :”Niech te wyzwania podejmuje, ale równocześnie niech pracuje nad sposobem swojego myślenia. Niech zacznie od zadań mniejszych do coraz wiekszych.”
Z tym mogę się zgodzić :-)
Jeśli chodzi o zwracanie Ci uwagi, to jest to blog edukacyjny, najlepiej jednak będzie jak sobie zainstalujesz takiego „małego Alexa” we własnej głowie :-)
W odpowiedzi dla Orest napisałeś :”Co nam po wszystkich mądrościach jeśli mamy je zabrac ze sobą, kiedy już przyjdzie nasz czas, nie dzialąc się nimi z innymi ?!”
Ja mam na to dobre zastosowanie: zrobić sobie ciekawe i urozmaicone życie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
jeszcze PS dla Moniki:
Zapytałaś: „Czy spotkanie się z Tobą w celu poznania Cię i porozmawiania o Twoim zdaniu na niektóre tematy – jest niewłaściwe?”
Oczywiście, że nie :-) Dobrze jest jednak mieć przy tym jakiś temat do rozmowy, a przynajmniej jakiś jej cel lepszy od chęci zobaczenia jak wyglądam :-) co nie zawsze ma miejsce
Pozdrawiam
Alex
-> Orest
w kontekscie 'wspanialej kombinacji’ – jakby na zyczenie wpadlem u Bena Casnochy* na odnosnik do przemowienia Davida Mahoneya**, w ktorym mozna przeczytac cos mniej wiecej takiego:
„aktualni nastolatkowie nie powinni miec problemu z przekroczeniem setki. miedzy innymi, dlatego ze postep w biologii w XXI wieku co najmniej dorowna rozwojowi fizyki w wieku XX. no dobrze, ale co z tego wynika? tyle, ze jesli setne urodziny kojarza Ci sie z szuflada pelna lekarstw, lozkiem i wozkiem inwalidzkim – czas przestac myslec w ten sposob. bo skoro lekarze beda w stanie utrzymac zarowno cialo jak i mozg w dobrej kondycji, oznaczac to, ze powinienes porzucic wizje leniwej emerytury, to sa schematy twoich ojcow i dziadkow. juz nieaktualne. tak, nawet czwarta kwarta okaze sie byc pelna we akcji i wrazen, a ty powinienes zadbac o to, zeby moc w tym uczestniczyc. latwo widac, ze potrzebujesz nowego spojrzenia, strategii, ktora pozwoli wykorzystac aktywnie caly dany ci czas.”
a o tym jak tego dokonac, wedlug 'strategii na sto lat’ juz sam poczytaj :) zgadzam sie, ze warto sie z tekstem zapoznac.
ale, ale, mocno off-topic sie robi, nie chcialbym juz tego watku ciagnac dalej.
pozdrawiam serdecznie!
* http://ben.casnocha.com/, The Centenarian Strategy: Life / Career Issues When You Will Live to 100
** http://bigben.blogs.com/mahoney2.html
Alex,
Dziękuję za odpowiedź :D, ” od chęci zobaczenia jak wyglądam ” – to prawda, w końcu to widać na zdjęciu na tym blogu :D.
Pozdrawiam serdecznie
Do Alexa:
Dziękuję :) Chciałbym dojść do takiego etapu w moim życiu, abym mógł śmiało stawiać ludziom Twoje pytanie: „Co mogę dla Ciebie zrobić?”.
Do Rafała:
Dziękuję za cytat. Mam świadomość, że tak będzie wyglądać nasza przyszłość, dlatego też nie planuję emerytury – będę robił „coś” na ile starczy sił (to „coś” zapewne kilkukrotnie się zmieni). Chciałem zamówić dziś „My start up life” Bena w Empiku, ale nie mają. Mój angielski jest słabiutki, więc mam motywację aby go podszkolić. :)
Pozdrawiam,
Orest
Witam :)
Alex:
„To jest prawda, lecz nie do końca. Dotyczy to ludzi mających tzw. zewnętrzny punkt odniesienia (opierają się głównie na opinii innych), tak nas się początkowo wychowuje (oceny w klasie, pochwały rodziców itp.)”
Właśnie dokładnie to miałem na myśli. Chodziło mi właśnie o czynniki zewnętrzne, zewnętrzny punkt odniesienia w relacji tak jak mówisz: dzieci rodzice, szkoła. Głównie chodziło mi o wiek dziecięcy – niestety jak pokazują badania i statystyki w wielu nas to zostaje.
„najlepiej jednak będzie jak sobie zainstalujesz takiego “małego Alexa” we własnej głowie ” – hehehe, dobra będę nad tym pracował :). (klonowanie mózgu wchodzi w grę? ;):D).
„Część ludzi ma jednak wewnętrzny punkt odniesienia, przynajmniej jeśli chodzi o niektóre aspekty i wtedy czerpią poczucie własnej wartości np. z osobistych dokonań.”
Zgadzam się. Nazywam ich osobami mocno osadzonymi w sobie, samoświadomymi tego co dzieje się wokół i w nich samych.
„Ja mam na to dobre zastosowanie: zrobić sobie ciekawe i urozmaicone życie”.
Faktycznie pytanie to było z mojej strony pytaniem retorycznym – moje subiektywne podejście do w/w tematu.
Zarazem faktycznie Twoja odpowiedź Alex , to jedno z wyjśc, którego nie brałem pod uwagę :). Osobiście jednak wolę się tą wiedzą dzielic – ta opcja jest gdzieś we mnie zakorzeniona mocniej.
Alex, jeszcze jedno pytanie do Ciebie.
Orest napisał: „Chciałbym dojść do takiego etapu w moim życiu, abym mógł śmiało stawiać ludziom Twoje pytanie: “Co mogę dla Ciebie zrobić?”.
Czy trzeba dojśc do Twojego etapu, aby takie pytania stawiac innym?.
Ciekaw jestem co o tym sądzisz.
Dziekuję :)
i pozdrawiam :)
Widzę Marcin, że zacytowałeś moje słowa. Ja śpieszę z doprecyzowaniem tego stwierdzenia. Pomagać (robić coś dla innych) można zawsze, a nawet powinno być to naszym naturalnym odruchem. Jednakże okres (etap) w którym „śmiało” będę mógł takie pytania zadawać będzie wtedy, gdy tak jak Alex (w jednym z komentarzy – nie mogę go odnaleźć, więc z pamięci) napisał, że osiągnął taki poziom niezależności finansowej, taki poziom doświadczenia, tyle kontaktów, że może pomóc w wielu dziedzinach. W moim wieku zakres takiej pomocy jest nie wielki – to młodzi często potrzebują pomocy… choć można skupić się na drobnych rzeczach.
Pozdrawiam,
Orest
Orest: sądzę, Alex osiągną stabilizację finansową oraz „kontaktową” i w tej materii może pomóc. Ale nie trzeba tego osiągać aby pomagać innym. Twoja pomoc może być nieoceniona jako np tester oprogramowania (opensource), Twoja opinia na jakiś temat może dla kogoś być bardzo pomocna. Sądzę, że zawsze możesz zapytać “Co mogę dla Ciebie zrobić?” Czasem coś co dla Ciebie jest drobnostką dla kogoś innego może być nieocenioną pomocą. Zdobywając doświadczenieżyciowe Twój walaz „możliwości pomocy” będzie się powiększał ale to nie znaczy że dzisiaj go nie posiadasz.
Orest
Piszesz: „Mój angielski jest słabiutki,”
Koniecznie się za to zabierz, plus potem drugi język!!!
Inaczej możesz długoterminowo wylądować w sytuacji polskich górników, a tego przecież nie chcemy
Marcin
Pytasz: „Czy trzeba dojśc do Twojego etapu, aby takie pytania stawiac innym?.”
oczywiście, że nie!!!!
ja też nie jestem Bogiem i nie wszystko mogę :-) Niemniej czasem innym ludziom chodzi o proste rzeczy, takie jak po prostu wysłuchanie, albo proste rady, aby im pomóc nie trzeba ani dużych zasobów finansowych, ani ogromnego doświadczenia.
Czasem wystarczy być miłym człowiekiem
A.Benedykt
Zgadzam się z Tymi z Twoich słów, które zrozumiałem :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Do Alexa:
Dziś zamówiłem „Brazeen Careerist” Penelope Trunk, „The World is Flat” Friedmana i „Screw it, let’s do it – Expanded” Brandsona… wszystkie po angielsku. Wiem, że to zaprocentuje. Co do drugiego języka to znam jeszcze biegle ukraiński (mowa, pismo). Ciekawe Twoje spostrzenie odnośnie prostych potrzeb ludzi… jeśli pozwolisz to zaadoptuje sobie Twój tok rozumowania w tej kwestii.
Pozdrawiam,
Orest
@Orest: Znasz biegle ukraiński? Chłopie – czas wielkich żniw przed Tobą w związku z EURO 2012 i wciąganiem Ukrainy do EU i NATO.
W sprawie angielskiego polecam słuchanie podcastów. Kup – jeśli nie masz – odtwarzacz MP3 (może być iPod, ale może też być dowolny inny), ściągnij darmowe oprogramowanie Apple iTunes i zaprenumeruj darmowe podcasty z dowolnej dziedziny. Ja zanurzam się w ten sposób w anglojęzycznym świecie przez 1-2 godziny dziennie (podczas dojazdów, czekania w kolejce w banku, biegania, ćwiczenia itp.) Wielką zaletą wielu z tych audycji jest potoczny język mówiony i kontekst kulturowy niezbędny do jego zrozumienia (same słówka nie wystarczą). Jeśli potrzebujesz szczegółowych wskazówek, nie krępuj się – pytaj.
Witam
@Orest
Twoja sytuacja i rozterki przypominają mi mnie z przed kilku lat.
Byłem wtedy na pierwszym roku studiów wieczorowych (informatyka) i miałem mnóstwo zapału, energii oraz wiedzy (tak mi się zdawało) żeby już pracować zawodowo.
Podświadomie czułem, że studia w Polsce to nie jest to miejsce, gdzie zdobywa się praktyczną wiedzę, doświadczenie i kontakty. Lubię działać, lubię tworzyć. Studia oparte o wykłady i zapamiętywanie to nie mój żywioł.
Mimo iż mieszkam w milionowej aglomeracji to szukając pracy w tak młodym wieku doznawałem samych rozczarowań. Głównym problemem był brak doświadczenia, nie mogłem się pochwalić uczestnictwem w żadnych projektach. Dzisiaj, z perspektywy wiem, że również moja wiedza, mimo iż stosunkowo rozległa była w istocie dość uboga i płytka.
Z zazdrością patrzyłem ma kolegów, którym wujek, czy znajomy załatwił (przez polecenie) pracę w dużej firmie IT, gdzie mogli już to doświadczenie zdobywać, mieli własne pieniądze oraz tematy do rozmów, które były mi obce.
Nie poddawałem się jednak i intuicja podpowiedziała mi, że muszę sam wypracować sobie szansę, skoro (jak mi się wtedy wydawało) nie mogę liczyć na innych.
Polecam Ci bardzo wszystkie artykuły na tym blogu (i nie tylko) na temat autopromocji i „wychylania” się, bo to jest w takiej sytuacji kluczem.
Zacząłem samodzielnie tworzyć niekomercyjne serwisy internetowego, dzięki czemu zdobyłem sporo wiedzy, poznałem kilka osób Musisz pamiętać, że ogromna rzesza ludzi na tej planecie nie robi niczego ciekawego. Czasem jesteśmy dla siebie zbyt surowi i mamy obawy, że świat wyśmieje to z czym do niego idziemy. Czasem wyśmieje, a czasem pozwoli zyskać uznanie ludzi, w oczach których jesteśmy kimś.
To buduje. Poczułem się na tyle mocno, że otworzyłem własną firmę. Nie miałem pojęcia (Ty pewnie teraz też nie), że ludzie, których znasz od lat, którzy są Twoją rodziną, sąsiadami, itp nagle stają się Twoimi klientami, albo Ci tych klientów znajdują, bo Ty jesteś w stanie świadczyć im usługi, które są im potrzebne, a ktoś Cię im polecił.
Wiesz, że można dostać zlecenie od dużej spółki giełdowej, tylko dlatego, że na stronie swojej firmy napisało się pewne rzeczy, na które nie wpadła konkurencja. I to wszystko dzięki Google. Nie jest ważne, że deal był na 400zł. Lewarowanie się takim klientem pomaga w zdobywaniu kolejnych.
Wiesz, że można być zapraszanym przez inwestorów czy Venture Capital na rozmowy o Twoich projektach i o ich potrzebach finansowych tylko dlatego, że prowadzisz profesjonalnie wykonany serwis internetowy? (bez znaczenia, ile zarabia i jak bardzo jest znany) Ludzie biznesu, inwestorzy widzą potencjał w tych co coś robią, coś tworzą, wychylają się, nie poświęcają całej energii na szukanie drogi, tylko ją obierają i nią idą.
Musisz udowodnić światu, że jesteś egzekutorem, tzn. potrafisz jakiś temat doprowadzić od początku do końca. Nawet, gdy ten koniec nie jest sukcesem o jakim marzysz.
Był czas, że nie zarabiałem nic, że dokładałem, że zarabiałem miesięcznie 300, czy 700zł i wtedy wydawało mi się, że ponoszę właśnie wielką porażkę, bo moje ambicje były większe.
Dzisiaj, z perspektywy czasu uważam, że nie ponosiłem porażek, tylko stawiałem kroki do sukcesu, który wciąż przede mną. Jestem w ciąż w połowie drogi. Nie pracuję na etacie, co jest dla mnie najwyższą wartością. Zarabiam godnie, chociaż wiąże się to z ciągłą walką o utrzymanie tego stanu. W czasie wolnym realizuję pasję jakimi są projekty internetowe, licząc na to, że któryś z nich pozwoli mi wejść na kolejny etap.
Życzę szczęścia i odwagi :)
PS. To mój pierwszy komentarz tutaj. Autorowi bloga gratuluje rzadkiego połączenia ciekawych artykułów i merytorycznych dyskusji na ich temat
Krzysztof
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuję za bardzo interesujący komentarz. Może zechciałbyś rozbudować go trochę i zrobić z tego post gościnny?
jestem przekonany, że Twoje doświadczenia mogą być bardzo cenne dla wielu Czytelników
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam wieczorem!
TesTeq:
Ukraiński znam od maleńkości. Narazie nie wiem jak go wykorzystać, ale zainspirowałeś mnie… jest to jakaś perspektywa :)
Co do podcastów popytałem googla, narazie ściągam program. Wcześniej korzystałem z kursów mp3, seriali po angielsku choć bardzo nieregularnie – muszę narzucić sobie jakąś regularność. Jeśli będę miał jakieś pytania, skorzystam z priv’a. Wielkie dzięki :)
Krzysztof:
Witam Ciebie!
Przeczytałem post o wychylaniu się – wychyliłem się pierwszym komentarzem i wiele osób skupiło się na mnie, co mnie troszkę onieśmiela :) Odnosząc się do całej Twojej historii, to jest to historia osoby, która jest skazana na sukces. Nie kokietuję. Jest to przykład z naszego polskiego podwórka, że pasją i pracą można osiągnąć dużo. Moja historia potoczy się zapewne inaczej. Zrezygnowałem z informatyki po tym, jak okazało się, że tworzenie oprogramowania, zaawansowanej technologii czy budowa i administacja sieci to nie jest to czemu chciałbym się poświęcić. Lubię ciekawostki, lubię rozgryzać problemy lecz siedzenie po kilka godzin dziennie nie pociąga mnie. Szybko się męczę przy komputerach.
Na drugim kierunku (Zarządzanie Przedsiębiorstwem) spodobała mi się praca z ludźmi, analityczne rozwiązywanie problemów, analizy strategiczne, projekty grupowe… i choć z tymi ludźmi nie utrzymuję kontaktów towarzystkich (to mój poważny błąd) to bardzo ceniłem sobię pracę z nimi.
Dziś (kto trochę podgląda informacje) Senat znów zamknął drogę do pewnego obszaru rynku, w którym chciałbym się realizować. Będą inne okazje, obszary w których się pewnie odnajdę.
Pozdrawiam,
Orest
@Alex
Dziękuje za propozycję. To spora nobilitacja.
Postaram się poskładać moje doświadczenia i przemyślenia w jakiś zgrabny tekst. Odezwę się jak będę gotowy.
@Orest
Z tym Euro 2012 to jest fajny pomysł na zaistnienie. Może jakiś blog na temat przygotowań zarówno po polskiej jak i ukraińskiej stronie? U nas mało wiemy na ten temat, a coś tam się chyba dzieje? Zresztą same mistrzostwa będą miały chyba inny klimat w Polsce, a inny na Ukrainie. Może warto o tym pisać?
Jeśli np. założysz tego bloga na blox.pl to masz szansę trafić z jakimś swoim postem na stronę główną gazeta.pl i z dnia na dzień stajesz się sławny :)
Po za tym są inne serwisy promujące wartościowe blogi. Pomyśl.
Rozmawiałem ostatnio z Duńczykiem, który nawet nie wiedział, że Polska organizuje Euro razem z Ukrainą. Jak pomyślał, że będzie musiał np. tam organizować sobie pobyt to się lekko wystraszył, bo nie ma o tym kraju żadnego pojęcia. Tak samo jak nie miał o Polsce kilka lat temu. Może Ty będziesz mógł tym ludziom pomóc?
Dogadaj się z kimś, kto lepiej stoi z angielskim. Załóżcie bloga dla europejczyków „Jak odnaleźć się na EURO2012”. Kto wie, czy nie dostaniecie nawet jakiegoś wsparcia finansowego od organizatorów, a zysk z reklam (hotele, restauracje) gwarantowany.
Jak u Ciebie z rosyjskim? Wiesz, że firmy zachodnie (np. z Włoch) zakładają w Polsce kilkuosobowe przedstawicielstwa tylko z myślą o ekspansji na Białoruś, Rosję i Ukrainę? Mam znajomą, która pracuje dla Włochów jako tłumacz rosyjskiego. Uczestniczy w negocjacjach, targach, nieformalnych spotkaniach. Dla Zachodu robić interesy w Rosji to jak dla nas robić w Chinach. Potrzebują wsparcia zarówno od strony językowej jak i przede wszystkim kulturowej i mentalnej.
Jak widzisz pomysły na zagospodarowanie można tworzyć na poczekaniu :)
A potem w CV masz, że tworzyłeś ważne ogniowo, w organizacji imprezy i dzięki Tobie sporo ludzi będzie tą imprezę miło wspominać, bo przyjadą do nas przygotowani :)
Jeśli nie kręci Cię IT to nie rób tego. Ja mimo iż z wykształcenia jestem programistą i jest to dla mnie obecnie podstawowe źródło przychodów to nie boję się pewnych zleceń odrzucać, bo mam świadomość, że choć dadzą mi zarobić, to zabiorą czas, który chce wykorzystań na osiąganie celów długoterminowych.
Rozważałeś jakiś test psychologiczny, żeby lepiej poznać siebie? Mnie kiedyś poddano testowi metodą Thomas’a. Wyszło, to co przeczuwałem i utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie nadaję się na typowego „klepacza w klawiaturę”, mimo iż jestem w tym dobry, to da mi to tylko pieniądze, ale nie satysfakcję.
Ala żeśmy narobili tu dygresji do tematy postu Alexa. Mam w tym swój udział. Przepraszam
Witam!
Krzysztof:
Wczoraj TesTeq zasiał w mojej głowie myśl, że właśnie Euro 2012 i znajomość ukraińskiego to może być to co chciałbym robić. W organizowaniu często się sprawdzałem, lubię to, chciałbym kontakt z ludźmi… to jest chyba ta furtka, którą szukałem, na którą czekałem. Zacznę badać temat dokładniej. Rosyjskiego nie znam, trochę rozumię, znam może parę słów ale nie dagadałbym się… a na Ukrainie połowa obywateli posługuje się rosyjskim. Od ukraińskiego do rosyjskiego niedaleko (zwłaszcza cyrylica i podobnie brzmiący język – ukraiński jest troszkę miększy, rosyjski twardszy ale wiele słów wspólnych). Czytelnicy tego bloga to kopalnia pomysłów – dziękuję Wam wszystkim… oraz Alexowi za stworzenie tak przyjemnego miejsca w internecie :)
Co do IT to jeśli już bym zajął się komputerami to bardziej jako wizjoner, twórca pomysłów i coś na zasadzie testera – kulku znajomych robiących programy na studiach pytało mnie co sądzę o ich programie, bądź pytali mnie o sposób rozwiązania jakieś problemu. Twórcze problemy mnie ciekawią, ale już ich wpisanie by mnie zmęczyło. Rok temu doszedłem do wniosku, że docelowym zawodem, docelową specjalnością moją będzie couching, czyli inspirowanie ludzi – zadajesz pytania, podsuwasz różne drogi rozwiązania, lecz nigdy nie wskazujesz którą trzeba iść. Być może tędy droga :)
PS odnośnie Euro 2012: Sytuacja na Ukrainie jest trudniejsza niż u nas w Polsce. Tam cały czas bardzo dużo do powiedzenia mają oligarchowie, nawet więcej niż u nas. Wystarczy, że jednemu coś nie pasuje i stadionu nie można zbudować. Narazie tylko jeden jest w budowie (Kijów lub Lwów – nie pamiętam teraz). Tam cały czas mają konflikt polityczny, co trochę zmieniają się ministrowie, premier… nie ma kto zrobić porządku. Co prawda do dla nich priorytet, bo udana organizacja to być lub nie być częścią Europy. Jeśli chodzi o jakieś lokum czy przejazdy po Ukrainie to jest to prawie dziki zachód. We Lwowie (chyba najbardziej cywilizowane miasto) jeździ się jakby nie było znaków, świateł, a pieszi muszą mięc oczy do okoła głowy. Co do lokum to na luksusy nie można liczyć puki co, ale na gościnę tubylców bardzo łatwo. Jeśli chodzi o sprawy administracyjne to przy kupnie ziemii, mieszkania czy założenia działalności to bez $ czy teraz już € to nie wiele można – są „bariery administracyjne nie do przejścia”. Obowiązkowo też trzeba umieć pić w myśl powszechnej zasady „bez vodki nie razbieriosz” (z tąd słynna akcja „Charków” :) Pocieszające jest to, że wielu zachodnich inwestorów zaznajamia się z zasadami panującymi na Ukrainie i zaczynają budować hotele luksusowe, punkty rozrywki i to wszystko co jest za zachodnią granicą – wszystko dla wygody i pieniędzy turystów :)
// Informacje w oparciu o moje obserwacje z mediów ukraińskich i opowiadań osób, które z tamtą pochodzą i które to strony często odwiedzają.
PS2: Ta dygresyjność u mnie to choroba… przepraszam, lecz nie obiecuję poprawy :)
Pozdrawiam,
Orest
Orest Tabaka pisze: „odnośnie Euro 2012: Sytuacja na Ukrainie jest trudniejsza niż u nas w Polsce. Tam cały czas bardzo dużo do powiedzenia mają oligarchowie, nawet więcej niż u nas. Wystarczy, że jednemu coś nie pasuje i stadionu nie można zbudować.”
Masz dwa wyjścia:
(1) Możesz skupić się na negatywach i dołączyć do dziennikarzy, których celem jest szukanie prawdziwych i urojonych dziur w całym.
(2) Możesz skupić się na pozytywach i – wiedząc, że te dziury istnieją – zaistnieć jako człowiek, który umie się między nimi poruszać.
Gawiedź potrzebuje infromacji (1), ale w tym zakresie jest duża konkurencja ze strony wielkich mediów. Warto więc zająć się informacjami (2) tak, jak radzi ci Krzysztof. Założenie bloga na blox.pl nic nie kosztuje i zawsze możesz go wykasować lub porzucić. Ktoś już założył blog o adresie e u r o 2 0 1 2 . b l o x . p l, ale zamieścił tylko jedną notkę w sierpniu 2007. Równie „aktywny” jest e 2 0 1 2 . b l o x . p l.
I nie onieśmielaj się, że tak rozprawiamy na temat Twoich komentarzy – korzystaj z naszego doświadczenia pełnymi garściami, ale nasze rady przesiewaj przez sito własnego zdrowego rozsądku.
TesTeq:
Ty i Krzysztof zainspirowaliście mnie, wprost pokazaliście gdzie jest jedna z moich furtek do zainstnienia. Poważnie zastanawiam się nad blogiem. Muszę tylko zmusić siebie do systematyczności, aby po pierwszej notce nie porzucić go. Obecną sytuacje chciałem opisać obiektywnie – negatywy (biurokracja, korupcja, brak jasnych zasad) i pozytywy obraz (inwestorzy radzą sobie coraz lepiej, tubylcy są przyjaźni). Chcę jeszcze pomyśleć o czym dokładnie będzie blog, skąd będę pozyskiwał wiarygodne informacje.
Moja rada, jeśli chodzi o blog to własna domena i najlepiej własny serwer, a w ostateczności jakiś serwis, który hostując Twój blog pozwoli Ci używać własnej domeny (kiedyś chyba było to możliwe na Bloglines)
Jeśli zbudujesz serwis, który sam z siebie ładnie się rozwinie, to lepiej zachować kontrolę nad wszystkim
Pozdrawiam
Alex
Miejsce i domenę mam (od 2 lat, choć niewykorzystywana). Gdy będę zakładał bloga, to będę potrzebował czyjejś pomocy w stworzeniu bazy i architektury strony. Pierwszy post już mam w głowie :)
Pozdrawiam,
Orest
Alex
Piszesz: ” Rozmawiając z ekspertem możesz zawsze na początku zapytać, czy możesz przerwać, jeśli coś będzie niejasne. Ja w roli eksperta sam zachęcam rozmówcę do takiego przerywania. ”
Dzięki, to chyba jest najlepiej trafione rozwiązanie (co do przerywania)
Pytasz: ” Co to ma do możliwości podjęcia decyzji o zmianie przez każdego człowieka?
Wydaję mi się, że ja myślałem trochę w innym kontekście pisząc odpowiedź niż zadałeś pytanie. Zostawię to, bo nie mógłbym wytłumaczyć tego tak zwięźle jak uważam. Nie jestem socjologiem a nie chcę lać wody, zresztą to już jest poza tematem głównym trochę.
Pytasz: ” Cała reszta to wyuczone programy, więc o co chodzi?? ”
Jak będziemy nasze zachowania (np. maniery) stosować ściśle jako programy wyuczone tak będziemy bezmyślnymi maszynami, które działają wedle pobranych danych z otoczenia, przerabiają je i działają. Chyba nie o to do końca chodzi, w końcu najinteligentniejsze roboty na dziś mają poziom pantofelka o którym głośno jest na pierwszych lekcjach biologii. Nie można wyuczyć się czegoś takiego jak wyczucia i taktu jak jakiejś porcji wiedzy czy programu zainstalowanego w mózgu, to zdobywa się z czasem poprzez obserwacje i doświadczenie. Więc jeśli ktoś uważa, że znając parę zasad kultury jest już 'z klasą’, tak nie jest. Spotykam takie przypadki, z zewnątrz wielce kulturalny i obyty, zawsze odpowiednio ubrany a po bliższym poznaniu zwykły cham.
Pewnie znowu nie zrozumieliśmy się do końca, bo pewnie też o co innego Ci chodziło.
Pozdrawiam
Do tematu postu warto poczytać jeszcze to:
http://feeds.feedburner.com/~r/ItsLikeBensBlog/~3/270997880/six-habits-of-h.html
Pozdrawiam serdecznie
Alex