Muszę przyznać, że kiedy swojego czasu prasa polska rozpisywała się o firmach z Indii wkraczających do Polski i otwierających tutaj centra offshoringowe, do tego zachwycając się tym faktem to odczułem pewne zniecierpliwienie (delikatnie mówiąc).
Z całym szacunkiem dla Hindusów, zacząłem się zastanawiać czy oni mają coś takiego, czego nie mają Polacy. Na szybko przyszły mi do głowy następujące czynniki:
- umiejętności fachowe – gdyby Polacy ich nie mieli, to żadna obca firma nie zakładałaby tutaj swoich ośrodków, więc nie to jest problemem.
- umiejętności managerskie – trochę w Polsce leżą (ciągle jeszcze zdarzają się „managerowie” twierdzący, że każdego dewelopera można zastąpić skończoną ilością tanich studentów i tym podobne „kwiatki”). Z drugiej strony znam dość sporo polskich managerów, którzy potrafią zestawić i prowadzić zespoły złożone z wybitnych ludzi. To nie powinno więc stanowić poważniejszej przeszkody.
- dostęp do kapitału – wielu dobrych ludzi zaczynało karierę w dużych koncernach i tam nabyli całkowicie fałszywego wyobrażenia jak wystartować własną firmę i jakiego kapitału naprawdę do tego potrzeba. Rzeczywistość pokazuje, że w wielu przypadkach robiąc to inteligentnie można zacząć dysponując o wiele mniejszymi środkami. Magiczne słowo tutaj to bootstrapping, polecam każdemu lekturę doskonałego (i bezpłatnego) ebooka „Bootstrapper’s Bible” Setha Godina. To więc też jest do przeskoczenia.
- kontakty z potencjalnymi klientami – tu może być pewien problem, bo według mojego stanu wiedzy, polskie uczelnie na ogół nie uczą studentów skutecznego nawiązywania relacji biznesowych, sprzedających prezentacji, czy też odpowiednich umiejętności negocjacyjnych. Teoretyczne wykłady na ten temat, często oparte na przestarzałej wiedzy książkowej i „mniemanologii” osób często nie mających praktycznego kontaktu z dzisiejszym biznesem robią tu więcej szkody niż pożytku. To jest poważny handicap z którym trzeba coś zrobić jeśli nie chcemy być tylko mrówkami robotnicami różnych egzotycznych obcokrajowców (przeciwko którym oczywiście nic nie mam).
- poczucie własnej wartości – to jest często bardzo duży problem, bo w polskiej kulturze jesteśmy od dzieciństwa kondycjonowani na to, że jako jednostki jesteśmy mniej warci, że są inni „lepsi”, „szlachetniejsi”. To się zaczyna już w szkole (chyba że w międzyczasie zaszła jakaś rewolucyjna zmiana) i kontynuuje poprzez cały proces edukacji i niestety często dalej w życiu zawodowym. Znam dość wielu bardzo dobrych młodych ludzi, którzy nie tylko nie wierzą w swoje prawdziwe możliwości, ale co gorsza permanentnie „sprzedają się” grubo poniżej swojej własnej wartości. To jest duży minus, jeśli chcesz zaczynać jakiś rozsądny biznes.
- mobilność i gotowość podejmowania rozsądnego ryzyka – też mamy minus, bo wielu bardzo dobrych ludzi przykutych jest do mieszkań w blokach, które kupili za kredyty na 30 lat. Do tego dochodzi swojego rodzaju piętnowanie ludzi, którym nie powiodły się jakieś przedsięwzięcia. Przez to wiele osób podświadomie wybiera te pozornie całkiem bezpieczne, a przez to mało obiecujące drogi życiowe.
Tak więc jak widać, nie mamy w społeczeństwie jakiś nieusuwalnych przeszkód stojących na drodze do tworzenia małych, zwinnych firm, zwłaszcza w branży IT. Po co nam Hindusi? Co można zrobić, aby i u nas powstawało znacznie więcej startupów inicjowanych przez licznych przecież, bardzo zdolnych Polaków? Co ja mogę zrobić?
A jakie jest powiazanie pomiedzy Hindusami a iloscia startup’ow w Polsce?
Ja mam teraz problem Alex, od pewnego czasu rozmawiam z pewnym inwestorem pochodzenia Polskiego z USA. Dzis podczas rozmowy z nim na skype powiedzial ze problem jest taki ze, potrzebujemy kogos od zanalizowania gleboko rynku, kogos kto zajmnie sie marketingiem, jezdzeniem po klientach i do tego zna dobrze angielski. Mam jedna osobe na celowniku, ale na tym moja lista sie zamyka – co tutaj poradzisz? Wszystko w ramach firmy start-up.
Kamil
Spotykam się z wieloma bardzo zdolnymi Polakami, często o wielkich umiejętnościach praktycznych. Teoretycznie powinniśmy mieć w kraju wysyp małych, zwinnych firm (np. informatycznych) zakładanych przez naszych rodaków (nawet w obecnych warunkach prawnych). A tu ……. kicha. Zamiast tego prasa podnieca się Hindusami otwierającymi tutaj firmy. Czy my naprawdę jesteśmy zdolni tylko do pracy pod kierownictwem i na rachunek innych????
Problem jest szerszy, bo dotyczy nie tylko ludzi całkiem młodych, i w ramach moich możliwości chę coś z tym zrobić. Po prostu mi to przeszkadza.
Jeśli chodzi o Twoją konkretną sprawę, to może przedyskutujemy to na skype?
Jutro mam ważne spotkania, ale od wtorku możemy to zaaranżować
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Zakładając nowy startup, choćby nawet najmniejszymi kosztami, to jednak ciągle zostaje czynnik ludzki. Co innego oczywiście znaleźć odpowiednią osobę, bo tutaj metody uniwersalnej po prostu nie ma.
Po znalezieniu takiej osoby i zakładając, że się taką osobą w pewien sposób „zarządza” czy też współpracuje na zasadach partnerskich, trzeba się nauczyć tych soft-skills, bo to nie jest korporacja, gdzie każdego da się zamienić. Jeśli jedna z początkowych dwóch czy trzech osób czuje się niezadowolona, pominięta albo niesprawiedliwie traktowana, to odejście jednej osoby na takim etapie może oznaczać fiasko całego przedsięwzięcia.
A tych soft skills nie uczą ani na uczelni, ani tym bardziej w korporacjach…
Radek
Teraz kliknąłem na link w Twoim komentarzu i zobaczyłem, że u Ciebie zajmowałeś się podobnym zagadnieniem w tym poście
Też warto go przeczytać, gdybym wiedział o nim wcześniej to podlinkowałbym od razu.
Pozdrawiam i zapraszam wszystkich do dalszej dyskusji
Alex
PS: Z tymi soft skills masz całkowitą rację. Ja całkiem nieźle żyję uzupełniając takie deficyty :-)
jak ktos kiedys powiedzial „ludzie na zachodzie sa lepsi od polakow” niby czemu ? czy maja 4 rece ? :d
Jeśli chodzi o problem małej ilości startupów w Polsce, to bardzo trafnie ujął to Zbigniew Braniecki tutaj. Pozwolę sobie zacytować.
„A jak podoba się Panu polski Internet, szczególnie w wersji Web 2.0? Spotkałem się z takim opisem sytuacji: 30-latek z Polski czeka, aż nastolatek z USA wymyśli coś ciekawego, aby mógł to ukraść i wdrożyć u nas.
Zdecydowanie tak właśnie to wygląda. Sam niejednokrotnie wyrażałem podobne opinie. Powody tej sytuacji są oczywiście natury ekonomicznej. W Stanach Zjednoczonych założenie firmy, zwłaszcza w Silicon Valley, niesie za sobą bardzo niskie koszty i jest to kwestia dosłownie jednego dnia. Większość dwudziestokilkulatków zajmujących się Internetem ma w Stanach po dwie firmy i parę startupów, z których mogą powstać ciekawe projekty. Założenie firmy nie jest sprawą życia i śmierci.
W Polsce jest zupełnie inaczej. Jeśli ktoś zakłada firmę, poświęca jej dorobek całego swojego życia i to musi być sukces. Nie ma tu miejsca na ryzyko i eksperymenty, na zrobienie stu projektów, z których jeden zarobi ogromne pieniądze, a pozostałe się nie udadzą. U nas trzeba zrobić ten jeden, który na pewno się uda. Zdajemy się wyłącznie na to, co gwarantuje nam pieniądze, bo jeśli ich zabraknie, to parę osób pójdzie na dno. […]” i dalszy ciąg.
(Oryginalny komentarz tutaj: )
Jako że sam prowadzę małą firmę, z codzienności wiem, z jakimi przeszkodami biurokratycznymi muszę się użerać i na jak cienkim ostrzu balansujemy. Oprócz pracy przy startupie, każdy musi mieć jeszcze drugą „prawdziwą pracę”, żeby mieć z czego opłacić bandę darmozjadów w urzędach. A przy pracy w czasie „wolnym”, projekty posuwają się mozolnie (wszakże nie samą pracą człowiek żyje a i spać kiedyś trzeba).
Trzyma nas przy tym chyba tylko to, że oba projekty nie są kopią czegoś co „wymyślił nastolatek w stanach”. :-)
Tomek
Dziękuję za interesujące linki i komentarz.
To wszystko co piszesz o trudnościach w Polsce to prawda…….. ale:
Kiedy w latach osiemdziesiątych startowałem w Austrii z moim software, to odbywało się to w jeszcze gorszym otoczeniu biurokratyczno-prawnym (na przykład z powodu braku dyplomu z informatyki właściwie nie wolno mi było profesjonalnie robić to, co robiłem, czyli dostarczać klientom biznesowego softu!!!!!). Mimo kompletnego braku odpowiednich funduszy i wiedzy biznesowej założyciela (czyli mnie :-) dało się.
Więc, z całym szacunkiem, nie kupuję do końca takich argumentów. Zawsze znajdzie się jakiś sposób!!! Problem leży chyba w głowach zainteresowanych, a dokładnie w ich podejściu.
Powodzenia przy tych oryginalnych projektach – potrzebujemy takich więcej!!!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Dla Tomka
Cytowałeś: „W Polsce jest zupełnie inaczej. Jeśli ktoś zakłada firmę, poświęca jej dorobek całego swojego życia i to musi być sukces.”
Poświęcanie dorobku całego życia jest nierozsądne i świadczy o złej praktyce biznesowej. No ale to temat na odrębną dyskusję
Alex,
Jakie zjawisko masz konkretnie na mysli pod haslem „offshoring”? Jesli jest to cos, zgodnego z moim rozumieniem tego slowa (np. http://en.wikipedia.org/wiki/Offshoring), to w zasadzie uznalbym to za pozytywne zjawisko.
Moze ono, swiadczyc jedynie o tym, ze Hindusi wyprzedzili nas, stajac sie wlasnie offshoringowo – outsourcingowym centrum swiata, zwlaszcza w branzy IT. Jesli ten high-tech sektor w Indiach zaczyna przerzucac czesc swoich operacji do Polski, to jest to znak, ze po prostu wykwalifikowani pracownicy w Poslce sa w stanie zrobic pewne rzeczy albo lepiej, albo taniej niz w Indiach. I to chyba dobrze?
Uwazam, ze nie jest to kwestia, CZY POLACY MAJA TO COS, tylko czy UZYLI TEGO CZEGOS odpowiednio WCZESNIE ;) Gdyby wpasc na to wczesniej, byc moze to Polska bylaby globalnym centrum outsourcingowym, a w Indiach otwieralibysmy NASZE oddzialy? :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Kuba
Chodzi właśnie o to, dlaczego nie powstaje w Polsce samodzielny biznes tego rodzaju. Do czego potrzebni są nam Hindusi???
Piszesz:”jest to znak, ze po prostu wykwalifikowani pracownicy w Poslce sa w stanie zrobic pewne rzeczy albo lepiej, albo taniej niz w Indiach”
Tak z pewnością jest, tylko dlaczego nie mogliby postawić na nogi takich firm bez „Mędrców ze wschodu”? Patrząc choćby na specyfikę kulturową, mogliby zapewne też i to zrobić lepiej. Dlaczego więc nie obserwujemy takiego zjawiska??
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex i inni czytający.
Dlaczego Hindusi inwestują u nas? Być może dla nich nasze ustawodawstwo nie jest takie straszne?
W październiku 2006 roku w moim mieście na uniwerku powstał inkubator przedsiębiorczości. Przez ten czas powstało wg. strony www inkubatora aż/tylko* 9 firm, z czego 5 ma swoje strony www. Do czego zmierzam? Mimo wielkich udogodnień (księgowość, wspólny sekretariat, poczta, pomieszczenia biurowe dla każdej z firm) odzew jest niewielki. Dlaczego? Sam się zastanawiam. Być może faktycznie zakorzenione jest w nas gdzieś głęboko ciągłe niedowierzanie w swoje możliwości?
Owszem nasz system podatkowo-księgowy jest skomplikowany (prowadzę własną dział. gosp.), ale można się do niego przyzwyczaić, lub zlecić zajmowanie się księgowością, ZUS`em, podatkami firmie zewnętrznej. Nie jest to aż tak drogie – więc dla mnie ten argument odpada.
Poza tym, zakorzenionym głęboko niedowierzaniem w swoje możliwości jest jeszcze BEZNADZIEJNY system kształcenia. Skończyłem 3 letnie studia zaoczne. Poza dosłownie kilkoma osobami (które pracowały także poza uczelnią), cała reszta nie miała zielonego pojęcia na temat biznesu – studiowałem zarządzanie i market. Jakbym miał podliczyć wartościowe zajęcia to było by tego może na dwa semestry. Pozostałe 4 to strata czasu i pieniędzy.
Nam młodym wilkom nie jest w 1wszej fazie biznesu tak łatwo jak naszym odpowiednikom za oceanem – jak pisze Tomek. Co nie znaczy, że mamy usiąść i płakać. Ci którzy utrzymają sie na powierzchni będą silni by iść dalej.
No właśnie.. i znowu poruszony ciekawy temat :) Ostatnio czytałem o porażce startupu gemino.pl, gdzie był umieszczony wywiad z jego twórcą (można poczytać tu: http://jarmark.org/post/geminopl-first-in-first-out/). Był świetny pomysł, doświadczony informatyk, świetnie znający się na swoich zagadnieniach, sporo zapału. A jednak upadło. Co mnie jednak najbardziej ruszyło to fakt, ze nie było tam osoby która miałaby doświadczenie w relacjach z innymi partnerami. Z punktu widzenia projektu była to kluczowa sprawa, bo należało zdobyć bardzo wielu partnerów i oczywiście ich do współpracy przekonać.
A teraz – jaki to ma związek z hindusami? U nas są świetni informatycy, czyli łakomy kąsek dla dużych firm. A gdzie są świetni i doświadczeni menedżerowie, którzy mogliby to wykorzystać? Nie ma ich.. więc nie ma co narzekać, że przyjeżdżają aż z Indii.
Hej Alex,
Serce mnie boli, gdy słyszę, że kolejny „czołowy gracz na rynku” zza granicy dostaje od naszego rządu subsydia na zatrudnienie pracowników, a kilku lokalnych polityków świętuje sukces otwarcia nowego Centrum Wklepytania Faktur i Usług Finansowych Rozmaitych. Według mnie, nie ma chyba lepszego sposobu na zabicie innowacyjności niż zaproszenie jakiegoś wielkiego molocha, w którym nagle chce pracować każdy, kto skończy studia, nawet jeśli będzie musiał pracować przy zupełnie nierozwojowych projektach, nierzadko za niskie pieniądze. Taki człowiek zaczyna pracę, bierze kredyt i od tego momentu nie może pozwolić sobie już na żadne ryzyko.
Wydaje mi się, że taką po prostu mamy mentalność (i tutaj chodzi nie tylko o pracę), że unikamy wszystkiego co ryzykowne, albowiem ryzyko kojarzy nam się jednoznacznie z porażką, a porażki chcemy uniknąć za wszelką cenę albowiem obawiamy się metki „przegranego” – któż bowiem chce mieć cokolwiek do czynienia z osobą, której nigdy nic nie wychodzi?
Co do przepisów – uważam, że prawo, które mamy w Polsce jest ekstremalnie nieprzyjazne małym przedsiębiorcom (do tej kategorii zaliczam też startupy, szczególnie te, które jeszcze nie mają funduszy na rozwój). Większe firmy radzą sobie w tym problemem, albowiem łatwiej jest im zatrudnić osobę, lub wynająć firmę, która rozwiąże ten problem za nich, za pieniądze.
Weźmy przykład ambitnego i ekstremalnie zdolnego Kowalskiego, który chce w sposób uczciwy i legalny zrobić konkurencję najlepszej wyszukiwarce na świecie. Chcąc rozwinąć swój pomysł potrzebuje nie mniej niż pół roku – przez cały ten czas, od założenia działalności gospodarczej musi płacić sobie, oraz pracownikowi, którego zatrudni (nawet jeśli pracownik chce pracować za darmo, za udziały – będzie musiał wypłacić mu pensję minimalną plus wszystkie składki, w tym ZUS) – w swoim przypadku będzie musiał również opłacić składkę ZUS. Zakładając, że Kowalski nie dysponuje żadnym większym majątkiem, jak będzie go stać na wydatki rzędu co najmniej 3-4KPLN miesięcznie, tylko z tytułu tego, że prowadzi działalność gospodarczą i jego wspólnik chce pracować dla niego za darmo. Którego Kowalskiego stać na taki wydatek?
Zdolny Kowalski pomyśli chwilę, po czym odłoży pomysł na półkę i znadzie stabilną i dobrze płatną pracę, gdzie będzie zatrudniony do pierwszej restrukturyzacji…
W tym samym momencie, dwóch studentów na zachodnim wybrzeżu stanów zjednoczonych zacznie pracować w garażu rodziców, i żywiąc się przez pół roku chińskimi zupkami w proszku osiągnie waluację kilkunastu milionów dolarów…
Andrzej, EM, Jasiek
Dziękuję za Wasze komentarze. Poruszyliście kilka niezwykle istotnych punktów, które koniecznie trzeba uwypuklić.
Ze względu na fakt, że mam dziś bardzo ważne spotkania na wysokim szczeblu, a potem wystąpienie na kick-offie nowego klienta dołączę się do dyskusji wieczorem.
W międzyczasie zapraszam pozostałych Czytelników do wypowiadania się na ten tak ważny przecież temat.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Ja nie twierdze, ze _potrzebni_ nam sa do tego Hindusi, tylko ze w wyniku kilku ciekawych splotow okolicznosci to Indie staly sie __pierwszym__ masowo wykorzystywanym rynkiem offshoringowym dla wysokich technologii oraz outsourcingowym dla wszelkiego rodzaju uslug dla firm z USA. Tutaj mamy przypadek 'first-mover’s advantage’ – dlatego teraz oni przenosza czesc operacji do Polski, a nie na odwrot.
Ciekawie jest to wyjasnione w ksiazce „The World is Flat” Thomasa L. Friedmana, ktora juz co najmniej raz na blogu cytowalem. Niektore z powodow pierwszenstwa Indii sa naprawde dzielem przypadku – np. niewykorzystane capacity lacza swiatlowodowego o gigantycznej przepustowosci, ktore zostalo postawione 'na wyrost’ przed peknieciem banki internetowej… :) Sa tez jednak takie, ktore sprawiaja, ze faktycznie maja nad Polakami przewage. Wymienie dwa:
1\ Gleboko zakorzeniona swiadomosc, ze trzeba sie starac i byc wytrwalym, zeby do czegos dojsc i ze da sie osiagnac sukces wlasna praca (sparafrazuje popularne stwierdzenie o Chinach:
„In India, when you are one in a million, there are 1000 people just like you” :)
W Polsce, mam wrazenie, nadal pokutuje przekonanie, ze 'jakos to bedzie’, po co sie meczyc, skoro mozna pracowac od 8 do 15, albo nawet dluzej, ale po odbiciu karty przy wyjsciu z biura zapomniec o wszystkim i zyc sobie z dnia na dzien z nadzieja, ze na splate kredytu jakos wystarczy…
Dodatkowo, obecna sytuacja na rynku pracy (przynajmniej jesli chodzi o stanowiska typu marketing i sprzedaz w Warszawie) wcale nie sklania do zmiany podejscia – nie robiac niczego inaczej niz do tej pory patrzysz, jak nagle awansujesz o 1-2 szczeble zmieniajac firme i z automatu zarabiasz 30-50% wiecej. To utwierdza w mylnym przekonaniu, ze jednak istnieje „winda do sukcesu” i wcale nie trzeba „wspinac sie po niego po schodach” :)
2\ W szkolach wyzszych w USA, szczegolnie tych technicznych, wlaczajac w to oslawione MIT, 30-60% (!) studentow to Hindusi lub Chinczycy… Nie wiem jaki jest odsetek Polakow, ale obawiam sie, ze to raczej jednostkowe przypadki. Oczywiscie nie chodzi o to, ze w Polsce nie da sie wyksztalcic dobrego informatyka – wygrywamy przeciez wszystkie miedzynarodowe konkursy w tej dziedzinie.
Pojawia sie tutaj natomiast dodatkowa korzysc, ktora sam opisujesz w ramach wzoru na Wartosc Rynkowa – KONTAKTY. Kontakty, poparte dodatkowo znajomoscia lub wrecz 'internalizacja’ amerykanskiego podejscia do biznesu. Dzieki temu zdolny mlody czlowiek wraca potem do Indii i prowadzi firme swiadczaca uslugi dla amerykanskiego partnera, ktorego poznal podczas praktyk / pracy w USA. I w tym Indie byly zdecydowanie PIERWSZE, a my zaspalismy…
Podsumowujac, zgadzam sie z ogolna diagnoza, ze nie wykorzystujemy w Polsce potencjalu intelektualnego i powstaje za malo nowych / innowacyjnych firm, a szkoda, bo wielu rzeczach nie ustepujemy kolegom z Indii.
Jesli chodzi jednak o „hinduski offshoring” w Polsce, to jest to efekt tego, ze to w Indiach mlodzi ludzie zorientowali sie szybciej, ze gospodarka jest juz globalna i w tej swiadomosci sa od Polakow wyraznie dalej. Ponadto, ci „Medrcy ze wschodu” to tak naprawde „Medrcy z USA”, tylko o ciemniejszej karnacji i z wieksza liczba 'wylatanych mil’… :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Jasiek, Kuba:
jestem przekonany, że podstawą czy kamieniem węgielnym (?) dla rozwinięcia ducha przedsiębiorczości w młodych ludziach, kończących studia (lub niekoniecznie) jest stworzenie odpowiedniego programu wspierania rozwijania DP (nie przepadam za akronimami ale jest trochę szybciej :) ) w szkołach. Studia jako pierwsze miejsce zetknięcia się z biznesem, teoretycznym w dodatku z reguły, to zdecydowanie za późno. Rozumiem że wiele z przedmiotów w szkole jest potrzebnych, ale brak systemowi umiejętności wspierania – od szkoły podstawowej, może nawet od przedszkola, jeśli się wychylisz dostaniesz w nos. Pięknie mówi o tym Sir Ken Robinson http://www.ted.com/talks/view/id/66 – polecam gorąco. Czy potrzebni są nam hindusi? Może tak, dlatego że może wtedy coś zacznie się dziać – podobno jesteśmy taką nacją, która dopiero jak się nam nadepnie na odcisk zaczynamy działać… chaotycznie ale z serca, pozdrawiam, Tomek
Alex,
Poruszyłeś temet rzekę na rozmowy przy kieliszku dobrego wina :).
Postaram się krótko i zwięźle.
– Czy potrzeba nam Hindusów w Polsce – nie.
– Co mają Hindusi takiego czego my nie mamy ? – Maja ” otwartą głowę i odwagę „. Dlaczego my nie mamy ? ( na szczęście nie wszyscy ). To właśnie temat rzeka.
– Prasa wciska nam wiele rewelacji, jednak to my sami je sortujemy.
Z mojej praktyki, prowadzenia od kilku lat firmy, mam dwa problemy:
1. Korupcja w sektorze państwowym ( przetargi publiczne )
2. To, że państwo polskie totalnie mnie ignoruje jako przedsiębiorcę – to trudno :). Ale to, że w tym samym czasie daje handicap przedsiebiorcom zagranicznym – to brak świadomości politycznej ( czyli tzw. łobuzerstwo :).
Mimo to i tak można sobie dać radę.
Pozdrawiam serdecznie
Monika W
Monika W,
Piszesz, że hindusi maja „otwartą głowę i odwagę”. Lecz wydaje mi się, że to nie jest główny powód. Ważniejsze jest to, że oni już zdobyli *doświadczenie*. Od dłuższego czasu wielkie firmy informatyczne inwestują w Indiach (outsourcing i offshoring). W końcu znaleźli się hindusi, którzy się od nich nauczyli i teraz tą wiedzę wykorzystują na innych rynkach.
Witaj EM,
Zgadzam się, że Hindusi mają może większe doświadczenie niż Polacy.
Pytanie o ile większe i jak to zmierzyć?
W Polsce tez od prawie 20 lat firmy zagraniczne inwestują. Też mamy juz doświadczenie.
Pytanie: Czy znaleźli się Polacy, którzy się ” od nich nauczyli i teraz tą wiedzę wykorzystują na innych rynkach” ? Odpowieź: tak.
Pytanie: Dlaczego jest to tak niewielu Polaków „którzy się nauczyli”? Dlaczego „wykorzystują na innych rynkach” a nie w Polsce?
Pozdrawiam
Monika W
Helo,
Na wstepie pozwole sobie sam siebie sprostowac, zanim z pewnoscia zrobi to Alex :)
//To utwierdza w mylnym przekonaniu, ze jednak istnieje “winda do sukcesu” i wcale nie trzeba “wspinac sie po niego po schodach” //
Nie mam tutaj na mysli, ze sukces mozna osiagnac tylko „w mekach” i nalezy traktowac ten proces jako czysciec przed Rajem – chodzi mi o roznice miedzy „robieniem nic”, a podstawianiem wlasciwych argumentow do funkcji celu o nazwie „SUKCES” (jakkolwiek by go nie zdefiniowac)…
@IURABOS
Trudno sie nie zgodzic – Twoje spostrzezenie o mobilizacji i pospolitym ruszeniu Polakow dopiero w obliczu potencjalnej „zaglady”, a nie w ramach „wiekszego planu” jest moim zdaniem bardzo sluszna (pozwolilem to sobie troche 'przerysowac’).
Moze skoro, jak tutaj jestesmy, wszyscy widzimy taka potrzebe, to wezmy sprawy w swoje rece i zacznijmy pilotazowy program rozwijania DP u Polskiej Mlodziezy? (nie mylic z Wszechpolska…:)
Co jakis czas chodzi mi po glowie taki pomysl, zeby pro publico bono zaniesc „oswiaty kaganiec” pod strzechy jakiegos liceum, czy gimnazjum i zrobic 1-2h pogadanki, ktora moglaby zainspirowac kogos do chwili refleksji nad kolejnymi krokami w zyciu lub chocby do poczytania Bloga Alexa i wyciagniecia wlasnych wnioskow… :)
???
Kuba
Ja myślę, że offshoring w wykonaniu Hindusów jest naturalną konsekwencją trendu wyciągania procesów biznesowych poza korporacje. Do bycia partnerem biznesowym dużej korporacji również trzeba być dużą korporacją – zwłaszcza w takim obszarze jak wspomniany wyżej. Wypracowanie sobie odpowiedniej pozycji i relacji na tym rynku trwa trochę czasu i Hindusi są w tym biznesie od początku. Daje to im naturalną przewagę na starcie.
Pytanie czy polscy młodzi menadżerowie są w stanie być alternatywą dla Hindusów ? Moim zdaniem nie da się tego zrobić na tych samych warunkach, na jakich konkurują ze sobą najwięksi gracze. Na pewno można budować biznes w tym obszarze, ale bez znalezienia jakiegoś czynnika różnicującego od konkurencji, sprawa może się nie udać. Samo copy-paste hinduskiego modelu outsourcingu najprawdopodobniej nie zadziała. Może warto popatrzeć na to, co mówią krytycy outsourcingu i poszukać słabych punktów ?
Inna rzeczą jest tworzenie „małych i zwinnych” firm IT. Nie wierzę w inkubatory przedsiębiorczości urządzane i prowadzone przez urzędników, bądź nauczycieli. Przy obecnym poziomie rozwoju narzędzi rzadko trzeba mieć na starcie biuro, sekretarkę, i 10 developerów. Ważniejszą kwestią jest to, czy ktoś będzie zainteresowany współpracą młodą nawet najbardziej obiecująca firmą ?
Medal ma dwie strony: po pierwsze firma musi umieć sie sprzedać i tutaj dobry trening jest moim zdaniem nieodzowny.
Druga strona jest gorsza: w Polsce nie ma kultury Krzemowej Doliny – młodych ludzi budujących w garażu pierwsze komputery, symbolu nowej technologii. Bardzo często start-upy zostają podwykonawcami grubych ryb, znikają, lub co ciekawe znajdują sobie klientów zagranicznych – warto więc mieć dobry pomysł na biznes i umieć go sprzedać, nawet albo przede wszystkim za granicą :-)
No tak…
Zanim napisałem posta już sytuacja się zmieniła ;-)
Dobrze, że zapomniałem podać sumy.
A chciałem napisać:
————
Szanowne Towarzyszki i Szanowni Towarzysze.
Witamy na kolejnym plenum narzekania na rząd, system edukacji, tradycję rodzinną i ducha narodowo-wyzwoleńczego. Dobrze, że Alex założył forum, to możecie się spotkać aby otwarcie wyrazić swoje jakże radykalne i wielce rewolucyjne poglądy. Tu właśnie jest odpowiednie miejsce na wszelkie narzekania i wypłakiwania się.
Tylko proszę: powycierajcie nosy nie w moją marynarkę. :P
Dla zupełnie zrezygnowanych i zrozpaczonych mam podpowiedź: Bilet w jedną stronę do stolicy innego kraju kosztuje mniej niż płaca minimalna. A tam raj, bracie, raj. ;-)
Alex:
Tak, potrzebni nam są Hindusi (i Koreańczycy i Chińczycy). Po to aby pootwierały się nam oczy. Po to abyśmy zrozumieli, że przyszłość jest już teraz, że globalna wioska, to nie bajka, że Świat już jest inny niż był tak niedawno, a niedługo będzie inny niż jest teraz.
(Ja: jako aktywny uczestnik projektu interkontynentalnego)
Jasiek:
Bez przesady z tym ZUS’em. O dwu latach wolnizny dla nowych firm słyszałeś? A jesli Nowak chce pracowac dla Kowalskiego za darmo, to kiego grzyba im formalizowac taką relację? Z drugiej strony, czy Nowak nie mógłby byc partnerem a nie pracownikiem? A o możliwości zawieszenia działalności jest Ci cokolwiek wiadomo?
( Ja: jako właściciel małej polskiej firmy)
EM:
Zauważ ciekawostkę: „Wielkie Firmy Informatyczne” nie są motorem postępu w branży. Poza tym skąd czerpiesz dane do tak śmiałej tezy ? A skąd antyteza, że nie inwestowano w tym czasie w Polsce ?
( Ja: jako były uczestnik projektu San Francisco )
Moniko W:
Podpatrzyłem u moich niemieckich kolegów ciekawą strategię antykorupcyjną. Aby przeskoczyć blokujące paragrafy bardzo często wystarczy przenieść firmę do innego, najczęściej mniejszego miasta. (Ja: ten sposób uzyskałem dobrych kilka lat temu niemieckie prawo jazdy i pozwolenie na pracę.)
Więcej optymizmu w nowym roku życzę.
—————
Ale tego nie napiszę :-P
Cześć,
Nawiązując do toczącej się dyskusji o Braciach Hindusach uważam, że częściowo jest to problem skali. Pamiętajmy też, że co by nie pisano to funkcjonuje tam ustrój kastowy. Żaden Parias nie wyjedzie do USA na studia i do pracy na decyzyjnym stanowisku, a tym bardziej nie wróci do Indii zakładając powiązaną firmę.
Z drugiej strony wielu Rodaków Polaków obiera azymut „na pariasa”. Od czego jesteśmy więc My? Młodzi niepokorni. Pokażmy, że można… bo można.
Pozdrawiam – pokonany przez grypę Ja ;)
Witaj Alex,
zadałeś ciekawe pytania, odpowiem w kolejności. Najpierw kwestia czego my nie mamy a mają Hindusi. Pewnie jest tego wiele, ale tylko kilka kwestii jest kluczowych.
Po pierwsze oni mają i mieli skuteczne rządy z jasną wizją. Ta wizja to było stworzenie gospodarki opartej o nowoczesne technologie informatyczne. To, że teraz Hindusi inwestują w Polsce nie wzięło się znikąd. Mam w domu stary numer czasopisma BYTE z 1995 roku (!!!), w którym opisany jest plan rządu Indii stworzenia szybkiej sieci światłowodowej łączącej wszystkie ośrodki administracyjne i naukowe w kraju. Innym elementem realizacji tej samej wizji było masowe dofinansowywanie przez rząd wyjazdów studentów do krajów typu USA i Europa Zachodnia, po to aby oni tam się nauczyli najnowszych trendów. Część z tych ludzi wróciła z kontaktami i wiedzą i stąd taki rozkwit firm nowych technologii w Indiach.
Po drugie Indie są krajem anglojęzycznym (no, powiedzmy ;-)). To pozwoliło im się ustawić jako centrum usług dla największego dostawcy nowych technologii na świecie, czyli USA. Tak samo było z Irlandią w Europie. Łatwość nawiązywania kontaktów z USA wynikała z tego samego języka i potężnej bazy kontaktów od ludzi, którzy wyjechali. My w Polsce nie mamy szans tego powtórzyć, bo choć idzie ku lepszemu to cały czas nasza znajomość języków obcych jest gorzej niż fatalna (jako całego narodu). Przyciągnięcie centów usług było też dla Hindusów odskocznią, którą doskonale wykorzystali. Chodzi o to, że firmy indyjskie najpierw zatrudniły się w tych centrach jako prości poddostawcy a potem z czasem zaczęły przejmować coraz większe odpowiedzialności za poszczególne elementy procesu wytwarzania produktów. Przykład firmy Wipro jest tutaj bardzo dobry – od wypożyczania programistów po dostarczanie gotowych produktów do sprzedaży pod innymi markami.
Po trzecie brakuje nam takich sprzedawców jak mają w Indiach. Nie wiem, czy miałeś kiedykolwiek szansę uczestniczyć w prezentacji sprzedażowej hinduskiej firmy. Ja miałem okazję i muszę powiedzieć, że byłem zdumiony ich skutecznością. Takiego profesjonalizmu w sprzedaży nie widziałem w żadnej, dosłownie żadnej firmie polskiej z branży IT.
Teraz pytanie po co nam Hindusi? Hindusi nie są nam potrzebni. To my jesteśmy potrzebni im po to, aby generować większe zyski. Gdyby tak nie było to nie otwieraliby się nad Wisłą i Odrą.
A co możemy zrobić? My to chyba tylko próbować, próbować i jeszcze raz próbować. Im więcej razy się spróbuje tym statystycznie więcej razy się uda. A im więcej razy się uda tym więcej będzie pozytywnych przykładów i tym więcej ludzi będzie widziało dowód, że tak można. Oczywiście na szczeblu rządowym czy samorządowym można by zrobić jeszcze więcej. Tylko to tego trzeba mieć to, co miał rząd Indii: jasną wizję. Z jaką to wizją jest bowiem związana sytuacja, kiedy zachodni, bogaty koncern otwierający fabrykę śrubek dostaje od naszego rządu dofinansowanie w wysokości np. 1000 EUR na miejsce pracy i zwolnienia z podatków podczas gdy jak ja sam tworzę sobie miejsce pracy w sektorze wysoko rozwiniętych technologii to dostaję co najwyżej 800 PLN ZUSu do płacenia co miesiąc, niezależnie od moich przychodów. Jaka to wizja?
Witaj Alex,
na twoje pytanie:
„czy oni mają coś takiego, czego nie mają Polacy”.
Można odpowiedzieć i NIE tak jak Ty w poście i tak jak Kuba, TAK
Kuba napisał:
„Tutaj mamy przypadek ‘first-mover’s advantage’ […] Niektore z powodow pierwszenstwa Indii sa naprawde dzielem przypadku […]”
do powodów, które przytoczył wyżej Kuba dodałbym jeszcze rodzime przyspieszenie edukacyjne Indii, nie tylko importowane :) (studenci indyjscy na amerykańskich uczelniach), co przy ich volumenie skutkuje milionami świeżo i dobrze wykształconych ludzi, dla których angielski jest drugim (nie obcym) językiem (angielski jest jednym z dwóch obok hindi językiejm urzędowym w Indiach http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Anglospeak.png). Więcej o tym choćby tutaj: http://www.reach-tech.com/polish/whyindia.html.
[W międzyczasie zanim skończyłem ten przydługi komentarz Szymon opisał to swoim komentarzu]
Przejdźmy dalej.
Kuba napisał:
Jesli ten high-tech sektor w Indiach zaczyna przerzucac czesc swoich operacji do Polski, to jest to znak, ze po prostu wykwalifikowani pracownicy w Poslce sa w stanie zrobic pewne rzeczy albo lepiej, albo taniej niz w Indiach. I to chyba dobrze?
a Ty/Alex pytasz:
Chodzi właśnie o to, dlaczego nie powstaje w Polsce samodzielny biznes tego rodzaju. Do czego potrzebni są nam Hindusi???
Jeśli chodzi o ten szczególny przypadek to wydaje mi się, że należałoby raczej zadać po pierwsze pytanie dlaczego hindusi zakładają u nas swoje centra? Obawiam się, że powody, które wymienił Kuba, dla których hindusi otwirają swoje oddziały u nas są nieprawdziwe lub conajmniej wtórne, nie mam pewności, ale podejrzewam, że Polska okazała się jedynie „najlepszym” wyborem realizacji celu strategicznego, czyli umieszczenia oddziałów w 'strefie UE’ a docelowo w strefie EURO by obsługiwać europejskie oddziały amerykańskich korporacji. To tylko takie moje przemyślenia na marginesie.
Zmierzając do sedna, odnoszę wrażenie, że włączenie hinduskiego wątku jedynie wprowadza zamieszanie do dyskusji o tym, dlaczego my, Polacy nie chcemy być na swoim? Bo do tego sprowadza się to rozważanie. A to że nie chcemy to jest jasne, pamiętam kiedyś wyniki ankiety. Na pytanie „co chciałbyś robić/jak widzisz swoją przyszłość zawodową?” połowa absolwentów amerykańskiej uczelni odpowiada prowadzić własny biznes, dziesięciokrotnie więcej niż u nas.
I teraz dopiero dotarłem do tego co najważniejsze, przepraszam, że tyle to trwało :), pytasz Alex:
„Co można zrobić, aby i u nas powstawało znacznie więcej startupów inicjowanych przez licznych przecież, bardzo zdolnych Polaków? Co ja mogę zrobić?”
Oooooo :), to jest dobre. Po pierwsze Alex muszę powiedzieć, że robisz tutaj bardzo 'dobrą robotę’. Naprawdę. Dziękuję.
Ale skoro już pytasz „co możesz zrobić” to myślę ma dla Ciebie podpowiedź. Już jakiś czas temu przemknęła mi myśl, że się tym z Tobą podzielić, a tym postem, to tak jakbyś powiedział, hej, co jest miałeś mi coś powiedzieć :).
To jest główny powód dla którego rzadziej niż na początku odwiedzam teraz to miejsce. Alex, uczulam, to są moje subiektywne odczucia i jako takie należy traktować moje poniższe komentarze. I jeszcze jedno, wszystkie moje wrażenia odnoszą się tylko to tego co dzieje się na tym blogu.
Alex nie uważam, że jesteś odpowiedzialny za niechęć polaków do 'przechodzenia na swoje’ :). Być może błędnie, ale zaryzykuję jednak tutaj twierdzenie, że nie tylko nie robisz nic aby to zmienić (choć uważam, że mógłbyś dużo) to jeszcze przyczyniasz się (choć nie wprost) do utwierdzenia nas w przekonaniu, że to nie jest najlepsza droga do samorealizacji zawodowej. Skąd moje odczucia? Już wyjaśniam. Mógłbym teraz poświęcić parę godzin, żeby odnaleźć cytaty na potwierdzenie mojej opinii, ale przecież nie o to chodzi, żeby coś tutaj próbować wam udowadniać, więc pozwólcie, że ograniczę się do opisu moich odczuć, gromadzonych przez ponad rok czytania tego bloga.
Po pierwsze bohaterowie i scenografia twoich 'opowiesci’ to w znakomitej większości jest korporacja, jej otoczeni i przedstawiciele, albo młodzi śpiący lub gniewni specjaliści, menagerowie mądrzejsi lub mniej mądrzy, prezesi itd. Po drugie bardzo często przytaczasz przykład prowadzenia przez Ciebie firmy softwareowej jako przykład negatywny, a to żeby zobrazować jak 'nie miałeś czasu’ lub 'wyscigu i stresu’ (uwaga! to nie są cytaty :), to ciągle tylko odczucia). I jeszcze jedno, gdy opisujesz swój aktualny status zawodowy nie opisujesz tego nigdy w kategorii 'prowadzenia firmy/biznesu’ szkoleniowej/coachingowego etc. ale w odróżnieniu od stanu poprzedniego, gdy porzuciłeś prowadzenie firmy softwareowej teraz jesteś trenerem, używasz słów kluczy określających cię jako samozadrudnionego, wolnego strzelca/specjaliste, nie prowadzisz już firmy! Z tego wszystkiego wyłania mi się taki obraz tego miejsca, jako tego w którym dowiesz się „Jak zostać wysokoopłacanym specjalistą” :). Przepraszam za to uogólnienie, ale takie mam odczucia. Żal mi, że tak to coraz częściej odbieram, bo domyslam się, że to co piszesz jest inspiracją nie tylko dla mnie i narawdę mogło by więcej 'zrobić’ dla zmieniania otaczającego nas świata niż tylko to wygodnego umieszczenia sie w nim :)
Po co całe to pisanie? Powtórzę raz jeszcze, bardzo cenię sobie to miejsce i choć nie śledzę ostatnio wszystkich komentarzy na bieżąco to nie umknie mi żaden post. Przepraszam Alex, może to nie właściwe miejsce, ale skoro zapytałeś. A swoją drogą to ciekawy jestem, odczuć innych czytelników może te moje oczucia to tylko objawy paranoi ;)
To skoro tak sie zrobilo pozytywnie, to dla inspiracji polecam doskonala ksiazke na temat rozpoczynania wlasnych biznesow – 'The Art of the Start’ Guy Kawasaki – ktora przeczytalem przed zalozeniem swojego.
Podsumowanie ksiazki znajdziecie tutaj (za http://www.kurzyk.pl/inspiracje ):
http://www.changethis.com/1.ArtOfTheStart
A jakby ktos chcial poczytac, to mam w domu oryginal (po angielsku), wiec pls o info na prv, to moge wyslac (o ile dacie gwarancje zwrotu :).
Oprocz wielu innych wartosciowych wskazowek, bardzo spodobala mi sie taka, by nowy produkt/firme (jakie by nie byly) wprowadzac na rynek od razu jak tylko wydaje sie, ze juz dziala… Wtedy nikt nas nie uprzedzi, a i tak najlepiej bedzie go poprawiac w oparciu o opinie pierwszych uzytkownikow, a nie ich wyimaginowane przez nas preferencje :)
Bardzo polecam takze rozdzial dotyczacy przygotowania prezentacji 'sprzedazowej’ w celu pozyskania inwestora – bardzo cenne, skuteczne i jak malo co w „literaturze” zgodne z faktyczna praktyka, ktora propaguje Alex :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Marcunio,
Miałem na myśli sytuację, w której reguły są jasno ustalone, na papierze i wszystko jest legalne, sformalizowane – znam osoby, które zostały „wyrolowane” przez inne tylko dlatego, że nie miały nic na papierze. Można kombinować, oczywiście – nie jest nam to obce, w końcu żyjemy w Polsce, ale według mnie – nie powinno być takiej potrzeby.
Przy takiej ilości komentarzy nie padł jeszcze argument, który dla mnie jest oczywisty, jeśli chodzi o Hindusów.
To prawda, że jest ich miliard, to prawda, że bardziej się starają, że bardziej zależy, że wcześniej zaczęli. Wszystko prawda.
Tylko że Polacy możliwe, że też by byli znaczącą siłą, gdyby *mieli język angielski jako jeden z języków państwowych*.
Wtedy dużo więcej Polaków dzieścia lat temu by wyjeżdżało za granicę, dużo mniejsze byłyby bariery w ich tamtejszym starcie, dużo wcześniej wróciliby do Polski z know-how i zaczęliby ekspansję dalej.
To teraz angielski jest w miarę normalnym zjawiskiem, ale choćby nawet te kilkanaście lat wstecz (nie mówiąc już o dalszej perspektywie) wcale tak nie było.
Tu trzeba by dopatrywać się również jednej z kluczowych przyczyn obecnego stanu rzeczy.
A jednak już w międzyczasie padł argument języka. Cóż, muszę częściej odświeżać stronę.
Szymon Włochowicz Says: „Po drugie Indie są krajem anglojęzycznym”
Czekałem na ten argument, którego brakowało mi na liście Alexa. To jedna z kluczowych spraw, którą Hindusi mają, a Polacy lekceważą – wiem, co mówię – w firmie, z którą jestem związany większości pracowników nie chce się uczestniczyć w darmowych zajęciach z języka angielskiego (wiek pracowników od 20 do 50, wykształcenie średnie i wyższe techniczne). A potem z kontrahentem ani me, ani be, ani kukuryku. :-)
A rynek polskojęzyczny to nisza. Imponuje mi międzynarodowych sukces dwóch polskich informatyków:
– Bartka Bargiela (wpiszcie w Google „igtd”, a się przekonacie);
– Michała Śliwińskiego (wpiszcie w Google „nozbe”).
Szczęka opada. To są nowoczesne, anglojęzyczne aplikacje ze światowej pierwszej ligi, stworzone z niczego w ciągu roku wytężonej pracy (na początku zapewne po godzinach, bo tak należy zaczynać takie projekty).
Wróciłem do komputera po całym dniu spotkań i widzę, że rozwinęła się bardzo ciekawa dyskusja.
Zgodnie z obietnicą napiszę mój punkt widzenia.
Andrzej
Osobiście nie wierzę w moc zinstytucjonalizowanych inkubatorów, bo tworzą one trochę wirtualną rzeczywistość, a prędzej czy później mamy do czynienia z tą prawdziwą.
System kształcenia jest rzeczywiście BARDZO kiepski, to stwierdzenie nie zwalnia nas z obowiązku własnej, permanentnej edukacji.
EM
Dziękuję za ciekawy link, zalecam Czytelnikom przeczytanie go.
Zgadza się, że mamy niedostatek naprawdę dobrych nanagerów a przede wszystkim sprzedawców w szerokim tego słowa znaczeniu. Trzeba coś z tym zrobić lokalnie, tzn. u nas w kraju.
Jasiek
Widzimy sprawę bardzo podobnie. Też mnie boli jak zdolni ludzie lądują przy nierozwojowych projektach a potem jeszcze blokują się totalnie poprzez zbyt szybkie branie na siebie zbyt dużych zobowiązań. To łatwo wyczytać z całego blogu. Co do mentalności, to jest to sprawa, którą dana jednostka może u siebie zmienić, właśnie dlatego poddaję pewne rzeczy pod dyskusję.
Jeśli chodzi o prawo, to ktoś chyba odpowiedział Ci poniżej.
Kuba
Piszesz: „W Polsce, mam wrazenie, nadal pokutuje przekonanie, ze ‘jakos to bedzie’, po co sie meczyc, skoro mozna pracowac od 8 do 15, albo nawet dluzej, ale po odbiciu karty przy wyjsciu z biura zapomniec o wszystkim i zyc sobie z dnia na dzien z nadzieja, ze na splate kredytu jakos wystarczy… „
Spojrzyj w lustro i to powinno wystarczyć za cały komentarz :-) Dlaczego nie mamy w kraju wiącej takich jak Ty?
Kwestia kontaktów jest niezwykle ważna, ale to też jest do nauczenia się. Wiem o tym nie tylko z własnego doświadczenia.
Iurabos
Interesujący link. Ten człowiek powiedział tam „jeśli będziemy się bali pomylić, to nigdy nie będziemy oryginalni”. Warto to zapamiętać
Nad systemem uczenia nie będziemy się już pastwić (bo byłoby to kopanie leżącego). Wczoraj miałem interesującą dyskusję w ekspresie do Warszawy i padło tam takie zdanie „najpóźniej w szkole średniej należałoby uczyć wszystkich młodych ludzi ekonomii. Zamiast tego uczy się ich….. religii!!!”
Monika W
Nikt nie zmusza Cię do robienia interesów w sektorze państwowym, ba nawet w tym państwie o ogóle.
Państwo Cię nie ignoruje totalnie, to byłoby niezłe. Państwo chce Twoich pieniędzy :-)
Kuba
„Moze skoro, jak tutaj jestesmy, wszyscy widzimy taka potrzebe, to wezmy sprawy w swoje rece i zacznijmy pilotazowy program rozwijania DP u Polskiej Mlodziezy? „
O tym też myślałem, na bardzo ograniczoną skalę robie to sam.
Inni chętni?? :-)
Paweł
Mamy zbliżone poglądy co do inkubatorów przedsiębiorczości . Tak samo widzę możliwość zaczynania wielu przedsięwzięć mając naprawdę skromne środki.
Kwestia konieczności treningu sprzedażowego jest też dla mnie bezdyskusyjna.
Marcunio
Dziękuję za interesująca sugestie. Mam nadzieję, że wielu Czytelników nad nimi się zastanowi
Wojciech
Ciekawe określenie „azymut na pariasa” :-)
Szymon
Kwestii rządu i jego długofalowych programów nie możemy przeskoczyć zostając w kraju.
Języka można, a nawet trzeba się nauczyć (najlepiej 2-3)
Ciekawa jest uwaga, że potrzeba na dobrych sprzedawców. W tym zakresie większość Rodaków jest rzeczywiście bardzo kiepska, bo gdzie i jak mieliby się tego nauczyć. Pozytywne jest to, że jest to umiejętność jak każda inna, więc do opanowania.
Grzegorz
Włączyłem wątek „hinduski” bo była to u mnie kropla, która przepełniła czarę.
Od lat drażni mnie biznesowa ofermowatość wielu inteligentnych i kompetentnych Polaków (w wieku 20-55 lat), a jak usłyszałem zachwyt z powodu pewnej hinduskie firmy to delikatnie mówiąc lekko się zniecierpliwiłem :-)
Muszę na chwilę zrobić coś innego, za kilkanaście minut napiszę więcej o Twoich spostrzeżeniach
„Zawsze znajdzie się jakiś sposób” – oczywiście, że się znajdzie. Każdy z polskich samodzielnych przedsiębiorców ma znajdowanie sposobów w drugiej naturze. Wypowiedź była o tym, że za wielką wodą trzeba tych sposobów nieco mniej.
Mam nawet znajomego, który twierdzi, że wyjechać na zachód i odnieść sukces, to nic wielkiego – zostać u nas i odnieść sukces, to dopiero być kimś! Osobiście, wolałbym jednak trochę mniej utrudnień. ;-)
Co do poświęcania dorobku życia, to wydaje mi się, że Zbigniew nie miał na myśli inwestowania oszczędności życia w firmę, co rzeczywiście byłoby nierozsądne, a raczej o poziom ryzyka. W Krzemowej Dolinie klapa przedsięwzięcia, to po prostu klapa przedsięwzięcia. U nas może wiązać się to ze skutkami uderzającymi w życie i majątek osobisty, i potrafią ciągnąć się przez lata. Nie tylko skutki finansowo-biurokratyczne, ale również wytykactwo-palcowymi. Kto w Polsce chce się zadawać z „przegrańcami”? Ale o „polaczkowatej” mentalności już nie raz tutaj pisałeś.
Na koniec przychylę się do zdania Grzegorza Łobińskiego. Ten wpis jest pierwszym, w którym zachęcasz do przedsiębiorczości. Dotąd zachęcałeś jedynie do zostania „młodym pistoletem” pracującym dla korporacji.
Już jestem…
Teraz będzie ciekawie :-)
Grzegorz napisałeś pod moim adresem zdumiewające mnie słowa:
„że nie tylko nie robisz nic aby to zmienić (choć uważam, że mógłbyś dużo) to jeszcze przyczyniasz się (choć nie wprost) do utwierdzenia nas w przekonaniu, że to nie jest najlepsza droga do samorealizacji zawodowej. „
?????!!!!!?????
Ja z powodzeniem (choć różnymi perypetiami) „od zawsze” prowadzę różne firmy (nigdy nie pracowałem na etacie!!), aktualnie jest to z wyboru firma jednoosobowa.
Gdzie ja kogokolwiek zniechęcam do przejścia „na swoje”?? To, że piszę też o negatywnych aspektach to są wymagania rzetelności i odpowiedzialności w stosunku do Czytelników.
Szkoda że całość odbierasz w ten sposób, nie było to moją intencją. Doceniam za to Twoją otwartość i dziękuję za nią.
Kuba
„The Art of the Start” jest bardzo dobrą książką praktyka i warto ją przeczytać (też mogę ją pożyczyć, tylko że mój egzemplarz leży w Berlinie :-)
Jasiek
Poza chyba wielkimi kontraktami międzynarodowych koncernów rzadko mamy do czynienia z sytuacją, aby wszystko było do końca ustalone i sformalizowane na papierze. Kwestia zaufania jest w biznesie ogromnie ważna, dlatego też piszę tyle o dbaniu o swoją reputację
TesTeq
Ci młodzi ludzie, którzy niewystarczająco dbają o nauczenie się przynajmniej angielskiego dostaną się pod koła w ciągu powiedzmy najbliższych 5-6 lat (zakład?) Niespecjalnie mi ich jest żal.
Tych których mi szkoda, to zaangażowani, kształcący się a jednocześnie mający niewystarczającą „siłę przebicia” młodzi Polacy. I o tych (i dla nich) piszę
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
Tomku
„poświęcanie dorobku całego życia” jest dla mnie dość jednoznaczne.
Musimy pisząc takie rzeczy uważać, jakich określeń używamy (to jest wskazówka dla wszystkich)
Piszesz: „Kto w Polsce chce się zadawać z “przegrańcami”?”
Na przykład ja :-)
Pisałem o tym w poście „Pokaż mi twoje blizny”
Jesteś pewien, że pomiędzy zachęcaniem do przedsiębiorczości a zachęcaniem do „zostania pistoletem”pracującym dla korporacji jest taka istotna różnica??
Abstrahując od postów przeznaczonych dla managerów pracujących w firmach zachęcam do pracy dla korporacji traktowanych jako klienci a nie pracodawcy!!!
Czyli klasycznego biznesu B2B.
Strona, która otwiera się po kliknięciu na Twoje imię (czemu nie jest to osobista home page?) też nie sprawia wrażenia przedsiębiorstwa B2C :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@ GRZEGORZ LOBINSKI
Jestem chodzacym dowodem na to, ze Alex ma wymierne (w kazdym tego slowa znaczeniu… :) zaslugi w inspirowaniu przedsiebiorczosci i 'start-up’ow’ w Polsce! :)
I moge Cie zapewnic, ze TO ON jest w pelni odpowiedzialny za to, ze pierwszy raz od 3. roku studiow nie dostawalem w ubieglym roku stalej pensji na konto… I dobrze, bo teraz zbliza sie za to wyplata pierwszej dywidendy w mojej wlasnej firmie :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba
Hmm…po przeczytaniu tylu komentarzy, dzieki Bogu czasem sie powtarzajacych, co mi ulatwia systematyzacje tematu, zastanawiam sie, co przewaza w tej dyskusji: zniecierpliwienie, czy moze generalizowanie?Niestety mimo szczerych checi nie umiem sprecyzowac w jakim kierunku zmierzacie w tej dyskusji…jakie konstruktywne wnioski maja z niej plynac?
Wpadlam ostatnio na bloga Alexa i trafilam akurat na tekst, w ktorym bylo wspomniane, ze podczas dyskusji kazdy mowi o swojej przeszlosci co mu sie przydarzylo, co uslyszal, przeczytal. I wg. mnie wlasnie wystepuje tu to zjawisko.
Powiedzcie mi, jakie Wy macie oczekiwania wobec przyszlosci polskich przedsiebiorcow, poziomu jezyka angielskiego wsrod zatrudnionych, jakie macie oczekiwania wobec mlodych nastoletnich siedzacych w garazach, wobec absolwentow, ktorzy moga acz nie musza zakladac wlasne firmy? Konkretnie…chcialbym/chcialabym by to, to i to zostalo poprawione. A na to, mam taki i taki pomysl. Bardzo mi to ulatwi czytanie Waszych mysli i wyciaganie z nich wnioskow. Poprosze taka wersje dla inzynierow :) Nie bede krytykowac i jestem otwarta nawet na najbardziej szalone pomysly. W koncu „co 2 glowy to nie jedna”.
A zeby nie pozostalo tak anonimowo. Na klawiszach- Aleksandra! Jestem na 4 roku fizyki i mam zamiar zalozyc wlasna firme, jak co najmniej 10 moich znajomych z calej Polski i umiem komunikowac sie w jezyku angielskim, jak wszyscy moi znajomi i nie czuje sie winna, ze nie siedzialam w garazu i nie wynalazlam patentu na zmiane „mentalnosci Polakow ” i nie widze problemu w tym, by rozwijac swoje umiejetnosci by nie tylko byc atrakcyjna rynkowo, ale tez zeby robic, to co lubie coraz lepiej. Wiec prosze Was, tak roznorodnie doswiadczonych osob, nie piszcie mi, jacy Hindusi ( czy ktokolwiek, kto zawita do Polski) sa super i co oni maja lepszego, tylko znajdzcie prosze dobre cechy Polakow i tez ich wady z konstruktywna krytyka i moze pomyslem, jak pracowac nad ludzmi, by moja firma dobrze prosperowala dzieki ich pracy. Podzielcie sie swoimi pomyslami na PRZYSZLOSC, z checia wyslucham i podziele sie z tymi minimum 10 znajomymi, co chca byc wolnymi i niezaleznymi :P
I takie male pytanko ponad wszystkim: Czy tu sie wzajmnie ludzie motywuja, czy ja pomylilam blogi??? I szanujcie swoj czas :P Dziekuje za uwage :)
Odnośnie przedsiębiorczości… Mam nadzieję, że zmieszczę się w temacie postu ;)
Myślę, że warto odwiedzić poniższe 3 linki:
1. http://www.youtube.com/watch?v=QDLlhW9LLKc&eurl=http://www.kiva.org/
2. http://www.kiva.org/
3. http://www.poptech.com/popcasts/popcasts.aspx?lang=&viewcastid=152
Z jednej strony pokazują, że „inni” mają jeszcze gorsze warunki do startu
z drugiej … jaki wspaniały przykład przedsiębiorczości, pomysłowości i radości zycia (ad 3.)
Trzymajcie się
Alex napisałeś:
Ja z powodzeniem (choć różnymi perypetiami) „od zawsze” prowadzę różne firmy (nigdy nie pracowałem na etacie!!), aktualnie jest to z wyboru firma jednoosobowa.
No właśnie, dokładnie o to mi chodzi, chociaż mógłbyś, to tego nie podkreślasz, że teraz też prowadzisz firmę, że od zawsze prowadzisz firmę, taką czy inną. Przepraszam, może oczekuję zbyt dużej dosłowności, ale czuję, że potrzebujemy po prostu dobrych przykładów do naśladowania, a twoje doświadczenia i aktualną pozycję, za takowy uważam i boleję, że tak mało eksponujesz swoją przedsiębiorczość. Nie dziwi mnie, że odebrałeś moje słowa jako zdumiewające, dla mnie również to było zdumiewające, gdy to do mnie dotarło, a raczej gdy mi się to takim przedstawiło, żeby nie być zbyt pewnym swego, przecież ciągle poruszam się w obszarze swoich subiektywnych projekcji.
I jeszcze spełniając prośbę Oli która napisała:
Konkretnie…chcialbym/chcialabym by to, to i to zostalo poprawione. A na to, mam taki i taki pomysl. Bardzo mi to ulatwi czytanie Waszych mysli i wyciaganie z nich wnioskow.
Chociaż czuję się niezręcznie udzielając Ci rad Alex, jak pisać tego bloga, zrobię to teraz.
Chciałbym, żebyś częściej przypominał nam, że jesteś przedsiębiorcą a zbieranie doświadczeń w korporacji jest bardzo dobrą szkołą przed wystartowaniem z własnym biznesem.
Kuba Jedrzejek
Nigdy nie wątpiłem,
„ze Alex ma wymierne (w kazdym tego slowa znaczeniu… :) zaslugi w inspirowaniu przedsiebiorczosci i ’start-up’ow’ w Polsce! :)”
jeśli tak wynikło z mojego komentarza, zrzuć to na moje braki w komunikacji, chciałem się jedynie podzielić moimi odczuciami, że nie wykorzystuje swoich możliwości w tej materii :), co próbowałem wyjaśnić powyżej.
ps. Gratuluję!
Ola Kosecka:
Tu każdy ma prawo to co myśli na dany temat. Czytam ten blog od jakiegoś czasu i nie wydaje mi się, by miał on charakter „ściany płaczu”. Wręcz odwrotnie :)
Gratuluję decyzji podjęcia własnej działalności gospodarczej :) To nie lada szkoła życia, o czym sam przekonuję się codziennie.
Alex:
Moim zdaniem inkubatory są dobrymi pomysłami, pod warunkiem, że są mądrze prowadzone. Moim zdaniem są one szansą na rozwijanie firm z wąskich specjalizacji, nie tylko IT, ale i np. fizyki (Ola). Przedsiębiorca (były student) może współpracować z uczelnią, co przy zdrowych układach może przynieść obustronne, wymierne kożysci. To taki mały off topic od wątku głównego.
Na zakończenie myśl pewnej starszej pani (75 lat): „Wyjechało tylu młodych zdolnych Polaków. Ty masz teraz mniejszą konkurencję :)”
Kuba
Dziękuję za kwiaty :-)
Ola
Gratuluję decyzji wystartowania jako samodzielny przedsiębiorca.
Jeśli ta luźna dyskusja jest dla Ciebie za mało konkretna, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, abyś Ty zrobiła dobry początek :-)
Serdecznie zapraszam!! :-)
Shoovi
Kiva jest rzeczywiście niezwykłą inicjatywą (też ze względu na ilość amerykańskich przepisów, które po prostu zignorowali jej twórcy)
jeśli już mówimy o trudnościach, to mamy na blogu kolegę, który ma firmę IT bądąc pozbawionym wzroku (!!!). Wyobraź sobie coś takiego. Pieniądze można zawsze jakoś zorganizować, zastąp zmysł wzroku.
No ale tu odbiegamy nieco od tematu dyskusji
Grzegorz
Piszę o sobie tak jak jest, wystarczy uważnie poczytać :-)
Andrzej
Problem z uczelniami polega na tym, iż według mojego stanu wiedzy większość z nich oddalona jest o lata świetlne od podejścia biznesowego, zorientowanego na zaspokajanie potrzeb klientów (widać też po sposobie traktowania studentów i praktycznej przydatności wtłaczanej im tam wiedzy)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Muszę to dopisać, przepraszam Was już kończę :), sam zauważyłem, że moje wynurzenia znalazły się trochę jakby obok właściwej dyskusji, ale do rzeczy.
Jestem absolutnie przekonany, że to nie było twoją intencją. Podzieliłem się swoimi odczuciami tylko w jednym celu, jeśli jest w tym choć odrobina treści tzn. miało to jakieś uzasadnienie, to co napisałem, to może przyczyni się to do ulepszenia tego blogu, chociaż trudno poprawić coś co już jest bardzo dobre.
pozdrawiam
Grzesiek
Witam,
Poruszony temat rozwiązał cały worek komentarzy ;).
Niestety brakuje mi wśród nich bardziej ogólnego, globalnego spojrzenia na problem, w końcu żyjemy w globalnej wiosce. Moim skromnym zdaniem pytanie „co mają Hindusi czego brakuje Polakom” jest w obliczu globalności pytaniem źle postawionym, powinno ono raczej brzmieć „co maja Hindusi, czego nie maja *inni*” bez względu na narodowość, bo nie tylko nie udało się Polakom ale też i Białorusinom (ogólnie państwom byłego ZSRR … nie zapominajmy o naszej historii, jej nie da się zmienić), Francuzom i innym narodom.
Abstrahując już od powodów „dla czego się nie udało”, bo właśnie w wyszukiwaniu takowych jesteśmy, jak widać, najlepsi. Trzeba się zastanowić, nie „co zrobić żeby *nam* się udało”, tylko „co zrobić żeby *mi* się udało”, a potem dopiero próbować pomagać innym. Część z czytelników blogu może już jest pomagać innym, dając im prace (oczywiście za dobre wynagrodzenie, a nie za „średnią rynkową”).
Nie będę tutaj pisał o „polskiej mentalności” bo każdy z osobna wie jak z nią jest … jeżeli chcemy coś zmienić to najlepiej zacznijmy od siebie, a potem postarajmy się przedstawić naszą wizję innym (w tym miejscu szczególny ukłon w stronę Alex’a który IMHO tak właśnie robi).
Reasumując, Panie i Panowie:
1.nie patrzmy przez pryzmat narodowościowy, bo nie tędy droga
2.róbmy tak żeby nam było dobrze, jednocześnie nie zapominając o innych … tak żeby z naszego sukcesu mogli korzystać też nasi pracownicy i rodacy
3.kiedy już nam się powiedzie, nie zamykajmy naszego sukcesu w czterech ścianach swojej willi i aucie, należy pamiętać o tym, że jeżeli pracownikom będzie się lepiej powodzić to będą lepiej pracować (fakt ten jest wart podwójnego podkreślenia dlatego występuje również jako osobny punkt)
Pozdrawiam
Dyskusja jest bardzo dynamiczna i moje stukanie w klawisze za nia nie nadaza. Zamieszcze jednak posta, ktorego w pocie czola stworzylem w odpowiedzi na komentarz Oli. W jednym punkcie Alex mnie ubiegl, ale reszta nadal jest aktualna… :)
@ OLA KOSECKA
Bardzo ciekawy komentarz, wykraczajacy zdecydowanie poza dotychczasowy tok tej dyskusji. Kilka rzeczy mnie w nim zastanowilo:
– Co w poprzednich wypowiedziach uwazasz za objawy zniecierpliwienia, a co za generalizacje? Konkretnie.
– Do ktorej z tych kategorii zaliczysz luzny pomysl „pilotazowego programu rozwijania DP u Polskiej Mlodziezy”, ktory widocznie przeoczylas w lekturze? :)
– Jakie konkretne i konstruktywne wnioski wynikaja z Twojego komentarza?
– Skad Twoje zalozenie, ze glownym powodem czytania i pisania komentarzy do tego bloga ma byc poszukiwanie zewnetrznych zrodel motywacji? Moj wewnetrzny „system” dziala inaczej, a jednak bloga regularnie czytam :)
– Co masz na mysli zamieszczajac na koncu komentarza rade „I szanujcie swoj czas?” (Pytam, bo rozumiem to jako sugestie, ze np. ja go nie szanuje uczestniczac w tej dyskusji, a to jest zdecydowanie zbyt dalekoidacy i wniosek, wiec zapewne chodzilo Ci o cos innego? Jesli nie, to chcialbym to lepiej zrozumiec.)
W jednym punkcie zdecydowanie sie z Toba zgadzam – spora czesc dyskusji toczy sie w czasie przeszlym, czego sama nie unikasz w swoim komentarzu :) Osobiscie wszystkie te posty uwazam za niezwykle interesujace i nie rozumiem, dlaczego w tym konkretnym przypadku mialoby to byc niewlasciwe?
W mojej opinii taka dyskusja:
– poszerza moje spojrzenie na glowny temat zainicjowany przez Alexa,
– podsuwa wiele interesujacych spostrzezen i informacji na temat roznych waznych zjawisk w Polsce i na swiecie,
– i co szczegolnie istotne, stanowi bardzo ciekawa analize przyczyn, z powodu ktorych Duch Przedsiebiorczosci wsrod Polakow nie odpowiada faktycznemu potencjalowi intelektualnemu, jaki w nas drzemie.
Jesli zgodzimy sie z teza, ze zanim zaaplikuje sie lekarstwo, warto najpierw rozpoznac chorobe, to cala dyskusja, nawet w tej 'retrospektywnej’ czesci, nabiera bardzo konstruktywnego wymiaru, prawda?
Gdyby teraz do szczerych checi dodac jeszcze bardziej uwazna lekture, to juz na tym etapie bardzo latwo mozna okreslic rzeczy, ktore nalezy zmienic, by obecny stan poprawic. Pozostaje pytanie „jak?”.
Proponuje zaczac ten watek od czegos, co z pewnoscia bedzie silna inspiracja do dalszych postow:
Jaki jest Twoj wlasny konstruktywny pomysl na PRZYSZLOSC, bardziej precyzyjnie zdefiniowany niz haslo o zalozeniu wlasnej firmy? Co nalezy Twoim zdaniem zrobic, by takie pomysly i odwage do ich realizacji mialo wiecej ludzi?
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Chciałbym dorzucić i swoje 3 grosze do tej burzliwej dyskusji. Sam jestem przedsiębiorcą odkąd sięgam pamięcią. Zawsze byłem związany zawodowo z 'komputerami’, zdarzyło mi się także pracować na etacie, również w corpo. Mam zresztą wrażenie, że właśnie to doświadczenie było mi szczególnie potrzebne – choćby po to, aby odkryć czego nie chcę robić :) Aktualnie pracuję nad rozwojem swojego projektu webankieta.pl. To tyle aby się 'uwierzytelnić’ zanim zabiorę głos.
Jestem jednym ze współtwórców inicjatywy Bootstrap.pl i to właśnie z nią mam związane bardzo pozytywne obserwacje. Bootstrap narodził się ze spotkań czysto technicznych, niemal dokładnie rok temu… Po zwykłym spotkaniu z prezentacjami zostało spore grono osób i zaczęła się żywiołowa dyskusja poświęcona niemal wyłącznie 'biznesowej’ stronie działania w sieci. To był punkt zwrotny – zdecydowaliśmy się połączyć obie dziedziny i w ten sposób uczestnicy bootstrapa mogli posłuchać jak powstała fotka.pl czy money.pl od ich twórców. I nie, nie jest to lokalna anomalia – w ubiegłym roku dobywało się mnóstwo spotkań o podobnym profilu w wielu miejscach w Polsce. Każde z nich przyciągało ogromną liczbę osób już realizujących czy planujących swój własny startup w wersji 1.0. Nie muszę chyba udowadniać jak ogromnie stymulującym jest możliwość poznania, rozmowy czy nawet konfrontacji własnych pomysłów z doświadczeniami tych którzy już przebyli tą drogę. Stąd już krok do realizacji pomysłów (niektórzy zresztą ten krok już postawili).
Odpowiadając na pytania postawione we wpisie „Co można zrobić, aby i u nas powstawało znacznie więcej startupów inicjowanych przez licznych przecież, bardzo zdolnych Polaków? Co ja mogę zrobić? ”
Działać! Masz doświadczenie? Masz pomysł? Opowiedz o własnej drodze na jednym z opisanych tu spotkań. Pogadaj z młodymi ludźmi, którzy bardzo często już działają nie czekając na poprawę przepisów czy urzędniczej woli.
Oj ale się zasiedziałem :(
A ja powiem brutalnie – wielu Polakom po prostu się nie chce… ;(
Myślę nie tylko o zakładaniu własnej działalności gospodarczej, ale nawet o pracy na etacie. Mój znajomy od miesięcy szuka kilku w miarę profesjonalnych pracowników – oferuje dobre pieniądze, ciekawą pracę; a znaleźc kogoś zaangażowanego nie sposób…
Kolejny znajomy opowiadał o firmie, w której duża rotacja pracowników jest na porządku dziennym. Ja osobiście byłam zdumiona… naprawdę dobre pieniądze (wiem, że to pojęcie względne ale 7- 8 tys netto jest chyba do przyjęcia?) Niektórym naprawdę nie chce się pracowac, angażowac, rozwijac. Trudno mi wyrokowac jaki jest to procent, ale uważam, że nie taki nikły…
Kilka lat temu z racji pracy miałam dostęp do obszernego raportu z badań jednej z firm badających rynek, zachowania konsumenckie i opinię publiczną. Badania dotyczyły ówczesnych dwudziestolatków. Raport wyodrębniał 6 grup – według badaczy 3 grupy to osoby będące w różnym stopniu konformistami, o obniżonym poziomie ambicji, braku nastawienia na rozwój, wysokiej nietolerancji ryzyka itd. Pozostałe 3 grupy to osoby w różnym stopniu ale jednak nastawione na sukces, rozwój i pracę. Nie pamiętam jak kształtował się rozkład procentowy poszczególnych grup… spróbuję odnaleźc ten raport, wnioski moim zdaniem były celne;)
Poza tym uważam, że wiele osób zostało wychowanych na typowych konformistów, poddających się biernie losowi; próbujących za wszelką cenę się przystosowac do szarej rzeczywistości, do banalnych oczekiwań otoczenia… Teraz kiedy chcę rozwinąc skrzydła, nie pracowac na etacie, troszkę zaryzykowac spotykam się ze zdziwieniem niektórych osób… Również ze względu na pewne moje poglądy dotyczące życia osobistego jestem odbierana jako inna, egzotyczna, pewnie dla nich gorsza ale zupełnie mnie to nie blokuje; działam zgodnie z planem oraz zgodnie z tym czego ja chcę, co podpowiada mi intuicja, serce, umysł. To swoista wolność i szczęście
Witam,
Alex:
1. To prawda interesy mogę robić w kazdej branży i w każdym państwie. Każda branża i państwo ma jednak własną „specyfikę”. Ale dokonałam takiego wyboru, dlatego nie narzekam :) dzielę się tylko obserwacjami. Jak mi dopiecze to zmienię. :)
2. To prawda, że państwo nie ignoruje mnie totalnie. Ale zdecydowanie brak tu reguły win to win ;).
Marcunio:
Dziękuję za radę. Ja w to nie wchodzę :), jednak może skorzysta ktoś inny.
Pozdrwiam
Monika W
Grzegorz
Nie ma problemu, komentarze są też i po to, aby wyjaśniać wszelkie sprawy, które nie są klarowne.
Lock
Oczywiście, że moglibyśmy „uglobalnić” całe zagadnienie, tylko że wtedy doszlibyśmy pewnie do jakieś wersji wspominanej już tu książki „The World is flat”.
Tymczasem ten blog jest pisany przez Polaków dla Polaków i jeśli zajmiemy się specyficznie naszymi zagadnieniami, to dojdziemy do bardziej użytecznych wniosków.
Postulat, aby pomagając zacząć od siebie jest jak najbardziej słuszny, trzeba coś mieć aby dawać innym.
Mam za to odmienne zdanie jeśli chodzi o Twoją wypowiedź: „Część z czytelników blogu może już jest pomagać innym, dając im prace (oczywiście za dobre wynagrodzenie, a nie za „średnią rynkową”).” i to od razu w dwóch punktach.
Po pierwsze, jeśli chcesz działać w prawdziwej gospodarce rynkowej, to porzuć koncepcję, że ktoś „daje” Ci pracę. Ktoś będzie z tobą współpracował (na różnych możliwych warunkach) tylko dlatego, że spodziewa się po tej współpracy korzyści znacznie większych, niż koszt zaangażowania Ciebie. Uświadomienie sobie tego pomaga zresztą też przy negocjacjach płacowych/cenowych.
Drugi punkt to wynagrodzenie. Zaakceptuj fakt (najlepiej już dzisiaj), że rynek płaci nam dokładnie tyle ile jesteśmy na nim warci. To, że ta wartość często odbiega od naszych wyobrażeń, lub tzw. sprawiedliwości społecznej nie ma tutaj żadnego znaczenia. Polecam uważną lekturę mojego postu „Twoja wartość rynkowa”
Teraz zajmę się chwilę moim własnym biznesem i do arcyciekawych pozostałych komentarzy odniosę się trochę później
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Mój hosting robi dziś jakąś rekonfigurację sieci, stąd przejściowa czkawka tego serwisu. Przepraszam za ewentualne utrudnienia
Daniel: Zgadza się. Coś zaczyna się dziać. Ludzie zaczynają się komunikować, spotykać (Barcamp, GrillIT, piątkoweŚniadania w Krakowie), a startups.pl wprowadza system finansowania startupów podobny do giełdy, tak więc każdy może stać się udziałowcem wybranego startup’a.
Singapurka: …kogo szuka Ta firma? ;)
Alex: Tak, znam Pawła i kibicuję mu z całego Serca, a linki umieściłem w wiadomym celu.
Pozdrawiam!
Wojtku,
Ta firma szuka profesjonalnych kierowców na trasie zachodnia Polska – Niemcy.
Może dla niektórych praca jako kierowca jest poniżej oczekiwań, a może przeszkodą jest koniecznośc samozatrudnienia. Nie mam pojęcia, mój znajomy z koni eczności zatrudnił już kilku swoich krewnych – odeszli oni z poprzednich, bezpiecznych (w ich mniemaniu zapewne bo na stały etat) miejsc pracy.
Osoby, które pojawiają się na rozmowach są poniżej wszelkich kryteriów – wiem bo brałam udział w rekrutacji. Z drugiej strony nie jest to wielka aglomeracja, przedsiębiorczych się nie lubi i u nich się nie pracuje. To już lepiej zatrudnic się gdzieś na produkcji w jakimś zachodnim koncernie – taka mentalnośc.
Singapurka: Coś o tym wiem – w obecnej chwili w Całej Polsce jest bardzo duży deficyt takich kierowców.
@Wojciech Szywalski
Dokładnie tak, ale pamiętajmy że to jest proces – tym samym wymaga *czasu*. Potrzebna jest także edukacja wielu stron (chciałoby się napisać interesariuszy) począwszy od samych startupowców, przez inwestorów (zwłaszcza tzw. aniołów biznesu), aż po dziennikarzy. Przytoczę tu przykład słynnego art. o naszej-klasie – w powszechnym odbiorze autor serwisu otrzymał walizkę pieniędzy stając się supermłodym rentierem, a to oczywista nadinterpretacja. Wedle mojej wiedzy tylko Marcin na swoim blogu podjął ten temat próbując wyjaśnić, że aż tak miło to nie jest. Pracy więc jeszcze dużo, najważniejsze jednak, że coś się dzieje.
Wybaczcie – mieliśmy dyskutowac o branży IT :)
Chciałem się odnieśc do własnej firmy i do współpracy z uczelnią lub nawet do pracy na uczelnii, poniewaz praca na uczelni i prowadzenie własnej firmy to bardzo zbliżone formy działalności (pod warunkiem, że jedno i drugie się robi z sensem).
Przy własnej firmie podstawą so dobrzy klienci, duzi i poważni. Nie jacyś drobni sklepikarze i kilkuosobowe biura dla których piszemy programy, strony www i zakładamy im sieci. Z takimi klientami to więcej użerania się, niż zarobku. Choc często własną firmę w IT od tego się zaczyna i równie często się ponadto nie wychodzi.
W najnowszym numerze „haking” jest wywiad z pewnym człowiekiem z małej, kilkunastoosobowej firmy IT, który pokazuje przykład mądrej działalności. Firma skoncentrowała się na dużych klientach z różnych krajów, którym dostarcza na tyle specjalistyczny produkt, że wielkim firmą IT nie opłaca się w niego wchodzic, bo jest za mało odbiorców. I co bardzo ważne, siłą takich małych firm (o czym już kiedys pisałem) jest to, że każdy klient ma bezpośredniego opiekuna, z którym załatwia wszystkie sprawy i nie musi przebijac się przez kolejne przełączanie telefonu, by się w końcu dowiedziec, ze nic się nie dowie. (jesli ktoś próbował coś załatwic w polskich oddziałach największych swiatowych potentatów IT, to pewnie wie coś na ten temat.)
Praca na uczelnii (przynajmniej technicznej) ma bardzo podobny charakter: nawiązuje się kontakt z dużą i poważna firmą (będąc na uczelnii ma się ten etap znacznie ułatwiony), która finansuje badania i zapewnia odpowiednie wynagrodzenia badaczy. (np. moi koledzy, którzy zostali na uczelni robią prace zlecone dla takich firm jak Microsoft Research, Fujitsu i jakiejś komisji Uni Europejskiej). Podobnie jak własny biznes można robic głupio i brac zlecenie od byle sklepikarza, tak i na uczelni można pracowac głupio i dorabiac biorąc dodatkowe zajęcia ze studentami ale to są drogi do nikąd.
I jeszcze jedna uwaga na koniec. Chyba nikt do niczego konkretnego nie doszedł pracując 40 godzin w tygodniu. 80 godz/tydz. wydaje się rozsądną ilością. I łapac tylko grube ryby.
Jasiek:
Największe pieniądze zarobiłem po uścisku dłoni z głębokim wejrzeniem w oczy. Największe straciłem podpisując siedmiostronicową umowę przy dwu świadkach i w obecności notariusza. Można ludzi rolować w majestacie prawa. Kwestia etyki.
Moniko W:
W nic nie proponuję Ci wchodzić. Nadinterpretujesz dygresje.
Aleksie:
Z taką właśnie nadzieją to „nie napisałem” ;-)
Witajcie po przerwie :-)
Kuba
Ładnie to napisałeś, ciekaw jestem co na to odpisze Ola.
Daniel
Dyskusja jest ożywiona, do burzliwej chyba jej jeszcze brakuje :-)
Bardzo mi się podoba Wasza inicjatywa (bootstrap.pl) mam nadzieję, że podobnie jak ja inni zainteresowani Czytelnicy zwrócą na nią uwagę. Takie spotkania, o ile bywają na nich też praktycy (jak w Waszym przypadku) mogą być bardzo cenną platformą nie tylko wymiany doświadczeń, lecz też po prostu inspiracji i pobudzenia fantazji. A te czynniki są niezwykle ważne.
Powodzenia w dalszym działaniu i dziękuję za informację!!
Singapurka
To prawda, że wielu Polakom się nie chce. Ci są mi dość obojętni, niech żyją takim życiem, jakie sobie zbudują.
To co mnie boli to Polacy którym się chce i mają ku temu kompetencje, ale z powodu wychowania i sposobu kształcenia albo boją się coś zrobić (za słabe poczucie własnej wartości), albo robią to bezmyślnie, bop brak dobrych wzorców.
Piszesz „Poza tym uważam, że wiele osób zostało wychowanych na typowych konformistów, poddających się biernie losowi; próbujących za wszelką cenę się przystosowac do szarej rzeczywistości, do banalnych oczekiwań otoczenia „
Ja też zostałem tak wychowany!!!!!!
Moja dzisiejsza rzeczywistość świadczy o tym, że nawet takie programy w głowie to nie jest wyrok na całe życie. Między innymi dla takich jak ja wtedy piszą ten blog, mam „doświadczenie” :-)
Mirek
Koncentrowanie się (jako mała firma) na dużych klientach to niezła strategia (sam tak robię). Warto będzie o tym szerzej napisać.
Marcunio
Ja też większość moich zleceń umawiam na telefon, w niektórych krajach i firmach trzeba potem (ze względów formalnych) coś spisać, ale jest to…… formalność
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam
Myślę, że problem leży jeszcze w innym miejscu. Zbyt pobłażliwy system edukacji jeśli chodzi o nauki ścisłe, w szczególności brak matematyki jako przedmiotu obowiązkowego na maturze.
Przecież do rozwoju wysokich technologii jak również późniejszym obsługiwaniu ich potrzeba 'zagonów pancernych’ inżynierów wielu maści. Bez tego ta machina nie ruszy. A im więcej będzie wykształconych infromatykow/robotyków itd. tym większa szansa i prawdopodobieństwo, że będą chętni na zakładanie firm high-tec.
Dziś firma, po co?
Młody inżynier przykładowo po agh nie ma szczególnego bodźca aby zakładać firmę, gdyż jeszcze na studiach może przebierać w ofertach pracy w Polsce czy za granicą, za godziwe pieniądze. Jest mu tak wygodniej, wie że nie ma zbytniej konkurencji.
pozdrawiam
Czy potrzebujemy Hindusów? Pewnie nie, Oni nas tak. Zbyt cenią swój czas, 'przyklejanie znaczków’ mogą zlecić nam.
Jednak tak jak Indie czy Chiny, to już można powiedzieć jest inna planeta. W zasadzie nic nie można porównywać do nas. Zupełnie inny system wartości, inna kultura.
Informatyka, tutaj hindusi są wybitnie uzdolnieni, wiedzą o tym największe firmy informatyczne z doliny krzemowej mając tam swoje ośrodki/centra, system binarny nie rozpoznaje kto go wklepuje klawiaturę, byle poprawnie, a hindus robi to wspaniale.
Dlaczego właśnie oni mają tyle talentów do wysokich technologii? Nie wiem.
Ktoś napisał że jest to związane z bogatą kulturą którą dziedziczą, o wiele dłuższa niż nasza europejska.
W końcu kiedy Polska wychodziła z mroków i przyjmowała chrzest (wchodząc w kulturowe mroki średniowiecznego chrześcijaństwa), po drugiej stronie Ziemi był już kulturowy i myślowy high-tec.
Jeszcze jest jedna sprawa, może powyższe rozważania są bredniami, można spojrzeć zwyczajnie na statystykę.
Powiesz na 1000 Polaków jest…… (wagowo do 38 milionów obywateli)
Tak samo co do hindusów tyle, że napiszemy 'na 1 000 000 hindusów jest…’ (wagowo do 1 miliarda obywateli)
Proporcjonalnie jest to samo mniej więcej , ale… z 1 000 000 z pewnością wyciągniemy więcej informatycznych geniuszów niż z 1000. Tutaj nikt ich nie wyprzedzi.
Piotrek
System edukacji nie wyjaśnia wszystkiego. Jak już wspomniałem, ciągle spotykam bardzo zdolnych i „wyuczonych” młodych ludzi o kiepskim poczuciu własnej wartości, uzależnionych od opinii często dołującego otoczenia i nie potrafiących „sprzedać” ani siebie, ani swoich pomysłów.
Oczywiście, zabijanie ciekawości i kreatywności podczas praktycznie całego oficjalnego procesu kształcenia odciska swoje piętno, ale w innych krajach też są podobne problemy.
Poza tym pisząc o firmach nie mam na myśli wyłącznie Hi-Tech, choć to nasz ulubiony konik.
Piszesz: „Młody inżynier przykładowo po agh nie ma szczególnego bodźca aby zakładać firmę, gdyż jeszcze na studiach może przebierać w ofertach pracy w Polsce czy za granicą, za godziwe pieniądze.”
On rzeczywiście nie ma silnego bodźca, bo mu nikt nie powiedział, że można zrobić to znacznie lepiej. Nie mówię teraz o zarabianiu milionów, bo to inna sprawa, ale ciekawe ilu absolwentów poszło by tą tradycyjną drogą, gdyby wiedzieli, że można to zrobić tak, aby w przeliczeniu na czas swojej pracy zarabiać tak z 10 razy tyle?
Piszesz też: „Informatyka, tutaj hindusi są wybitnie uzdolnieni,”
Wskaż mi proszę jakie nowatorskie, zmieniające świat innowacje w dziedzinie informatyki wprowadzili ci rzekomo tak uzdolnienie ludzie, tym bardziej, że jak sam wspomniałeś, jest ich bardzo wielu?
Gdyby ilość ludności miała takie znaczenie, to trudno byłoby wytłumaczyć np. sukces Nokii (Jest tylko trochę ponad 5 milionów Finów)
Sądzę, że przysłowiowy pies jest pogrzebany gdzieś indziej i że można to zmienić
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, mam prośbę o podanie konkretnego przykładu z tymi Hindusami. Bo nie wiem czy chodzi tu o sprawę, że polskie oddziały kupują usługi outsourcingowe w Indiach, czy firmy outsourcingowe z Indii otwierają swoje oddziały w Polsce ? Jeżeli to drugie to proszę o konkret.
Dorzucę też swoje przemyślenia, czemu u nas jest mało startupów. Tak więc moim zdaniem jest na to za wcześnie. To podobnie jak sprawa, że w Polsce jest bardzo niszowy sposób uczenia z wykorzystaniem mentora. W Ameryce to bardzo popularny i moim zdaniem super wydajny, dobry dla obu stron system powiększania umiejętności. Startupów będzie coraz więcej, po prostu najpierw muszą założyć je ludzie, których Gladwell w książce „The tipping point” nazywa „Conectorami”. Tylko oni mogą być propagatorami takich przedsięwzięc na duża skalę. Dopiero 20 lat działamy rynkowo, to jest możemy prościej zakładać firmy oraz mamy, od kogo się uczyć. Założycieli wielu wartościowych przedsięwzięć zbierało pierwsze doświadczenia w korporacjach, oczywiście można wystartować z fajnym pomysłem nie pracując nigdy na etacie, jednakże moim zdaniem to dobra opcja na początek. Ważne tylko, aby, nie zasiedzieć się tam za długo. Moim zdaniem, już niedługo będziemy mieli wysyp fajnych nowych firm, których założyciele będą odchodzić z korporacji.
Co daje korporacja na początek: przede wszystkim naukę na koszt właściciela, to nie my płacimy za nasze błędy, super opcja do wyrobienia sobie kontaktów oraz zobaczenia jak działają inni. Jednakże jeszcze raz powtórzę trzeba wyczuć odpowiedni moment aby wystartować z czymś własnym. To, że nie dzieje się to już teraz, nie jest dla mnie zagrożeniem. Wystarczy przypomnieć sobie historię wyszukiwarek internetowych, pierwszy był yahoo, potem pojawił się google, który wyłącznie usprawniając już istniejące rozwiązanie jest niekwestionowanym liderem.
Mój pomysł na wkład Polski w ulepszanie świata to technologie odzyskujące energię oraz niwelujące efekt ocieplania klimatu. WEB 2.0 to już przetarty temat :)
Jest tyle miejsc gdzie potrzeba produktów aby uzyskiwać energię. Zauważcie ile pracy wkładamy w chodzenie po dywanie czy spuszczanie wody w toalecie, to czysta energia, która aż się prosi aby zamienić w prąd…. :)
pozdrawiam, Artur
Artur
tak na szybko (bo przygotowuję właśnie rozwiązanie dość skomplikowanego problemu) „rzut w Google” daje nam między innymi
http://www.idg.pl/news/118778/100.html
Ja czytałem jeszcze w prasie drukowanej, ale nie mam tych starych numerów pod ręką.
Miłego dnia
Alex
Piotrze :
„Wybitnie Uzdolnieni Hindusi” których ze względu na „ilość i jakość” „nikt nie przebije”. Bombeczka, bombunia! To może od razu żyletka, miska i ciepła woda? ;-)
Brałem kiedyś (ale już w XXI wieku ) udział w projekcie dla bardzo poważnej firmy kojarzonej z Niemcami i jakością, w rzeczywistości bardzo międzynarodowej: Bosch . Nasz dwunastoosobowy zespół złożony z Polaków(5), Niemców(3), Szwajcarów(3) i Austryjaka konkurował z pięcsetosobowym zespołem złożonym z Hindusów, Amerykanów i Kanadyjczyków (z oczywistą przewagą tych pierwszych). Pomimo, że kosztowaliśmy niemal 50% więcej (za wszystkich razem, nie za każdego z osobna ;-) ) to przetrwaliśmy konkurencję przez całe 4(!) lata projektu. Czasem przejmowaliśmy ich niezrealizowane zobowiązania. Z czasem nasz zespół skurczył się do 7 osób.
Hindusi to tacy sami ludzie jak my.
Zgodnie z projekcjami analityków z banku inwestycyjnego The Goldman Sachs 2005 i 2050 PKB w mln USD:
2005 rok – Wielka Brytania: 1.688, Indie: 604
2050 rok – Wielka Brytania: 3.782, Indie: 27.803
Widzimy w Wielkiej Brytanii wzrost PKB: 2,24 raza, a w Indiach: 46 krotny. Indie są już na ścieżce szybkiego rozwoju. Jest to miliardowy rynek i firmy chcą tam być.
Przed brytyjską kolonizacją Indie były jednym z najbogatszych regionów na świecie. W 1700 roku od względem PKB Indie przewyższały wszystkie kraje Europy zachodniej łącznie.
Uwzględniając kulturę tego kraju i współczesne czasy, obecność Hindusów w Polsce nie powinna dziwić.
Oczywiście my powinniśmy bronić swoich interesów. Ale do tego trzeba mieć spójna wizję rozwoju. Sądzę, że jej jeszcze nie mamy.
Pozdrawiam
Witam,
Od kilku lat współpracuję z „hinduskim brytyjczykiem”. Jest to przyjemnośc. Jego firma nie robi nic unikalnego w skali światowej ( nie sa wybitnie uzdolnieni).
Jest to człowiec bezproblemowy :). Rozmowy z nim, skupiaja się na rozwiązywaniu problemów i na wspólnym planowaniu naszych interesów. Współpraca oparta jest na stosunkach partnerskich – ja i ty – mamy być zadowoleni z naszego wspólnego biznesu, na którym oboje zarabiamy. Przecież my Polacy też tak potrafimy – jak chcemy.
mały przykład, z polskiej rzeczywistości, opowiedziany mi przez przyjaciółkę, pozornie nie związany z tematem:
Wymiana baterii w pilocie kluczyka samochodowego w serwisie znanej marki
średniego segmentu.
zastrzeżenie: można wymienić samemu :). Tak, ale po co skoro są ludzie, którzy się na tym znają i na tym zarabiają a nam się nie chce :).
Przyjaciółka: Czy mogliby mi Państwo sprzedać i wymienić baterie w pilocie?
Sklep: tak….. (po chwili) niestety nie, bo nie mogę odczyatć numeru kluczyka, proszę iść do serwisu.
Serwis: Nie można odczytać numeru kluczyka, będzie proble.
Przyjaciółka: To może odkręci pan i zobaczy hjakie to bateria?
Serwis: No można tak. Ale z tą sprawą proszę iść do sklepu.
Przyjaciółka odpuściła. Wręczyła kluczyki Panu w sklepie z prośbą o wymianę i usiadła z gazetą. Po 20 min i konsultacji 3 inżynierów – baterie zostały wymienione.
O co w tym chodzi?
odbiór klienta:
– krótkowzroczny – wymiana baterii jest bardzo skomplikowana i trzeba ją robić w serwisie – serwis zarabia
– dalekowzroczna – Jeśli mają problem z wymiana baterii – to co zrobią z remontem silnika – nigdy tu nie przyjadę na bardziej skomplikowaną naprawę.
Co robi manager w tej firmie? Diabeł wszak tkwi w szczegółach.
Marcunio
Przykro mi, że tak odebrałeś moją odpowiedź. Moim zamiarem było podziękowanie Ci za radę, z której może skorzystają inni.
jeśli to była dygresja – nie nadinterpretowałam jej – bo jej nie odebrałam. odebrałam tę radę wprost. Jednak faktem jest, że jeśli ktoś posługuje się dygresjami – to mogą one być rozumiane na tyle sposobów ilu jest ludzi. ja wolę klarowne wypowiedzi, bez wątpliwości o ich cel.
Pozdrawiam serdecznie
Monika W
Moniko W:
Jeszcze raz, proszę, tak jak krowie na rowie (bowiem zupełnie się pogubiłem): Dlaczego zrobiło Ci się przykro ?
P.S. Cel moich wypowiedzi : Przekonać maruderów do podjęcia wysiłku na kolejną próbę rozwiązania problemów, zamiast marnowania energii na narzekanie.
Krzysztof
Nie jestem pewien, czy sięganie po tak odległe fakty historyczne ma uzasadnienie w naszej dyskusji. W końcu Polska też kiedyś była od morza do morza :-)
Napisałeś, że obecność Hindusów w Polsce nie powinna dziwić. Zgoda, tylko wolałbym aby pojawiali się tutaj jako pracownicy najemni innowacyjnych polskich firm. To ostatnie zdanie wyda się większości Czytelników wzięte z księżyca (i pewnie będą mieli rację), tylko właściwie dlaczego? Nie jest to dowód na to, za jak mało zdolnych do osiągnięcia czegoś uważamy się sami? A jak wiadomo „stanie się według wiary twojej”
Monika W
Opisane przez Ciebie deficyty tworzą doskonałą sposobność biznesową. Znam takich Polaków, którzy z powodzenie taką sytuacją wykorzystują.
Marcunio
„proszę, tak jak krowie na rowie”
Możesz proszę używać bardziej zrozumiałych porównań? Mamy tutaj paru „mieszczuchów” takich ja, dla których odwołania do zachowań bydła rogatego nie są do końca zrozumiałe :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
'To co mnie boli to Polacy którym się chce i mają ku temu kompetencje, ale z powodu wychowania i sposobu kształcenia albo boją się coś zrobić (za słabe poczucie własnej wartości), albo robią to bezmyślnie, bop brak dobrych wzorców.’
I właśnie dlatego takich ludzi jak Ty nam brakuje. Bez zmiany mentalności i postrzegania własnej wartości, żadna z tak ciekawych, prawdziwych i zarazem prostych prawd życiowych, nikomu nie pomoże..
BTW. Bardzo spodobały mi się oba cytaty:
1) Failure is only the opportunity to begin again more intelligently
2) jesli bedziemy sie bali pomylic, to nigdy nie bedziemy oryginalni
:: tego drugiego nie mogłem znaleźć tekstu źródłowego, pewnie chodzi o filmik na stronie, który u mnie się nie odtwarza.
PS. O co chodzi z tym DP?
Marcunio:
” “Wybitnie Uzdolnieni Hindusi” których ze względu na “ilość i jakość” “nikt nie przebije”. Bombeczka, bombunia! To może od razu żyletka, miska i ciepła woda? ;-) ”
Może tak, z tym słowem 'wybitnie’ to trochę przesadziłem, ale na pewno mają w tym kierunku zdolności. W końcu pół doliny krzemowej siedzi właśnie w Indiach i z ich informatyków korzysta. Wydaje mi się, że liderzy IT nie wybraliby Indii tylko dlatego, że lubią ich kuchnie. Także nie negujmy tego do końca, ponieważ gdyby to się nie sprawdzało nie byłoby ich tam od lat.
A jeśli cytujesz to nie wyrywaj po trzy czy dwa słowa,które mają szerszy kontekst.
Dajesz swój przykład, ok. Tylko czy to jest regułą? tak jest we wszystkich projektach? może gdzieś się działo odwrotnie? Na podstawie tego nie możemy wszystkiego wrzucać do jednego wora.
ps. co do żyletki, miski i ciepłej wody. zamiast miski proponowałbym wannę a co do żyletki to ciąć tylko wzdłuż i głeboko ;)
Alex:
Piszesz: „Wskaż mi proszę jakie nowatorskie, zmieniające świat innowacje w dziedzinie informatyki wprowadzili ci rzekomo tak uzdolnienie ludzie, tym bardziej, że jak sam wspomniałeś, jest ich bardzo wielu?
Gdyby ilość ludności miała takie znaczenie, to trudno byłoby wytłumaczyć np. sukces Nokii (Jest tylko trochę ponad 5 milionów Finów)”
Żadnych rozwiązań zmieniających świat Ci nie wskażę, bo każde rozwiązanie jest tam pod szyldem amerykańskim, większość firm IT Indyjskich pracuje tam dla amerykanów, bądź jest ich filiami.Po prostu, Hindusi są tam głównie galernikami dla jankesów i jak widać sprawdza się ten układ od lat.
Co do Finalndii to jest specyficzny przypadek, oni specjalizują sie w wysokich technologiach i praktycznie nie eksportują niczego innego poza tym. O naturalnych bogactwach (poza 1000 jezior) czy przemyśle ciężkim nie słyszałem specjalnie (o przepraszam bym zapomniał, są wspaniałymi gorzelnikami ;) )
Piszesz: „On rzeczywiście nie ma silnego bodźca, bo mu nikt nie powiedział, że można zrobić to znacznie lepiej.”
I właśnie tego brakuje na studiach technicznych, brak jest tego bodźca, który by pokazał, że można myśleć/robić inaczej. Człowiek uczy się obliczać, projektować jest specjalistą ale tylko od strony technicznej. Brakuje tych zajęć które by były pochodnymi zarządzania ale od strony inżynierskiej, zajęć które by części absolwentów zdjęły klapki z oczu o wyobrażeniu zawodu czyli – dom – zakład – dom – i tak z 30lat do emerytury.
Pozdrawiam
Artur:
Piszesz: ” Mój pomysł na wkład Polski w ulepszanie świata to technologie odzyskujące energię oraz niwelujące efekt ocieplania klimatu. WEB 2.0 to już przetarty temat :)
Jest tyle miejsc gdzie potrzeba produktów aby uzyskiwać energię. Zauważcie ile pracy wkładamy w chodzenie po dywanie czy spuszczanie wody w toalecie, to czysta energia, która aż się prosi aby zamienić w prąd…. :) ”
'Technologie odzyskujące energie’ temat byłby super do dyskusji, tylko w jakimś nowym temacie.
'prąd z chodzenia’ – chyba nie, za dużo by było z tym kłopotu. w końcu musiałbyś stać się bio-dynamem i akumlatorem równocześnie, wydaje mi się że zbyt kłopotliwe, chociaż…. zaciekawiło mnie to, widzę jak by to mogło działać, hmmm
A może tak?
Energia słoneczna -> trafia na Ziemie, niesie w sobie miliony potencjalnych kW ->
w 100% niewykorzystana -> BRAK TECHNOLOGII efektywnego akumulowania i przetwarzania na prąd
Krzysiek
Piszesz: „Bez zmiany mentalności i postrzegania własnej wartości, żadna z tak ciekawych, prawdziwych i zarazem prostych prawd życiowych, nikomu nie pomoże..”
Jestem takiego samego zdania
Piotrek
Piszesz:”I właśnie tego brakuje na studiach technicznych, brak jest tego bodźca, który by pokazał, że można myśleć/robić inaczej. Człowiek uczy się obliczać, projektować jest specjalistą ale tylko od strony technicznej. Brakuje tych zajęć które by były pochodnymi zarządzania ale od strony inżynierskiej, zajęć które by części absolwentów zdjęły klapki z oczu o wyobrażeniu zawodu czyli – dom – zakład – dom – i tak z 30lat do emerytury.”
Tak jest nie tylko na uczelniach technicznych. I jeśli sobie sami (we własnym zakresie) nie pomożemy, to nikt za nas tego nie zrobi
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Masz rację, to doskonała sposobność biznesowa:).
Marcunio
Nie gub się :(. Przeczytaj jeszcze raz:
„Moniko W:
Podpatrzyłem u moich niemieckich kolegów ciekawą strategię antykorupcyjną. Aby przeskoczyć blokujące paragrafy bardzo często wystarczy przenieść firmę do innego, najczęściej mniejszego miasta. (Ja: ten sposób uzyskałem dobrych kilka lat temu niemieckie prawo jazdy i pozwolenie na pracę.)
Marcunio
Dziękuję za radę. Ja w to nie wchodzę , jednak może skorzysta ktoś inny”
Pozdrawiam
Monika W
Alex,
Zgadzam sie z Toba. Wszystko rodzi się dwa razy najpierw w umysle pozniej rzeczywistosci. Dzialajac lepiej jest zaczynac od umyslu, wypracowujac spojna wizje, plan dzialania. My jednak wolimy zaczynac od rzeczywistosci, w kolko uczac sie na bledach. Jest to droga dluzsza, drozsza i frustrujaca.
Moniko W:
Wytłumacz mi proszę: Dlaczego zrobiło Ci się przykro, a nie „co ja takiego powiedziałem”
Ponieważ nie widzę powodu aby komukolwiek z jakiegokolwiek powodu miało zrobić się przykro, doszedłem do wniosku że coś musiałem przeoczyć. Pomóż mi proszę. Samo cytowanie rozmowy nic tu nie da. Wskaż mi, proszę, przykry moment.
Piotrze C.:
Nie uważasz czasem, że słowa kształtu: „Nie nogę wskazać żadnego dowodu, ale tak na pewno jest” nie są mocnym argumentem. Czyżby wkład Indii w rozwój informatyki miałby być czczym li tylko dogmatem wiary ?
Poza tym podzielasz demagogiczny pogląd, że „wyjątek potwierdza regułę” odnosząc się do Finów. Też bardzo niedobra figura retoryczna.
A nie lepiej zastosować Brzytwę Ockhama twierdząc, że bycie jednostką wybitną nie jest zależne od narodowości ? Wtedy Ja nie widzę powodu, aby Hindusów się bać, ani sensu w udowadnianiu ze nie są nam potrzebni.
Marcunio
Odpowiedź
„Moniko W:
W nic nie proponuję Ci wchodzić. Nadinterpretujesz dygresje.”
„Nadinterpretujesz dygresje” – Twoja odpowiedź świadczyła o tym, że mnie oceniłeś. Nie znasz mnie, nic o mnie nie wiesz. Nie odnosisz się do moich słów – tylko przypisujesz łatkę człowiekowi o którym nic nie wiesz. To dla każdego jest przykre. Na jakiej podstawie tak szybko oceniasz ludzi?
A propos PS: Cel Twoich wypowiedzi jest super :)
Pozdrawiam serdecznie
Monika W
Moniko W:
Dziękuję za wyjaśnienia.
Jeśli interesuje cię kontynuacja tej rozmowy, zapraszam na kanał prywatny.
Piotrze C:
Co do ilości filii doliny krzemowej w Indiach i w Polsce, to zwróc uwagę jakie są problemy z wyrobieniem amerykańskiej wizy dla „prostego” obywatela tych krajów. Naprawdę wielu polaków pracuje dla doliny krzemowej w niej właśnie. Nie mylmy poza tym tanich wyrobników od motorów postępu. Ten drugi przypadek na prawdę nie zna granic.
Alexie:
Wydało się :-) jestem ze wsi. Śpieszę z wyjaśnieniem: „Jak krowie na rowie” znaczy „tak prosto jak to tylko możliwe”. Jeśli ten tekst przez przypadek przekracza normy moralne tego bloga (co niejednokrotnie już zostało mi wytknięte), to proszę o wybaczenie i wyjaśnienie:
Które brzydkim jest ze słów:
„krowa” czy też „rów” ?
Pozdrawiam wszystkich,
Marcunio
Marcunio
Moje wypowiedzi w komentarzach możesz traktować dosłownie. Kiedy piszę „Mamy tutaj paru “mieszczuchów” takich ja, dla których odwołania do zachowań bydła rogatego nie są do końca zrozumiałe ” oznacza to dokładnie, że nie wiem co chciałeś przez to powiedzieć i w myśl zasady „nie zgaduj kiedy możesz zapytać” zrobiłem właśnie to ostatnie:-)
No ale zboczyliśmy z tematu :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Marcunio:
Piszesz: ” Nie uważasz czasem, że słowa kształtu: “Nie nogę wskazać żadnego dowodu, ale tak na pewno jest” nie są mocnym argumentem. ”
Ale przepraszam, czy ja wskazuje że 'prawdopodobnie’ hindusi coś wielkiego wymyślili? Nie. Piszę dalej że są typem 'galerników’ czyli pracują nad projektami zadanymi przez amerykanów, o to w tym chodzi.
A to że mają dobrych informatyków to nie jest mój wymysł, to można przeczytać w gazetach, jak również o tym jakie firmy IT mają tam swoje centra.
Piszesz: ” Poza tym podzielasz demagogiczny pogląd, że “wyjątek potwierdza regułę” odnosząc się do Finów. Też bardzo niedobra figura retoryczna. ”
Odpowiadając Aleksowi, nie chodziło mi aby pokazać jakikolwiek wyjątek mający cokolwiek potwierdzać. Chodziło o ilość ludności i związany z tym potencjał, z tym że Finowie specjalizują sie w wysokich technologiach i ich edukacja jest dokładnie na to nastawiona.
Piszesz: ” Nie mylmy poza tym tanich wyrobników od motorów postępu. ”
Nikt tutaj nie myli wyrobników, ja ich nazwałem galernikami tyle że o specjalizacji IT. Wcześniej piszesz o wizach, tyle że co tutaj ma wiza. Galernik pracuje w firmie amerykańskiej tyle że u siebie w kraju. Wiec po co dla większości z nich wiza.
Pozdrawiam
http://matura.onet.pl/1457398,1,poradnik_artykul.html polecam :)
Balon
Nie sądzisz, że ten link lepiej pasowałby do dyskusji „Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
W rzadkich chwilach pomiędzy bardzo intensywnymi spotkaniami napisałem nowy post, rozwijający temat, który mnie osobiście w tym całym zagadnieniu porusza. Jadę zaraz na kolejne spotkania, wieczorem dopracuję go i opublikuję (dla dzielnych duchem, bo będzie bardzo bezpośredni :-))
Do zobaczenia później
Alex
Hej Marcunio,
Nie ma sprawy. Mój e-mail monika238@onet.eu.
Pozdrawiam
Monika W
Witajcie wszyscy,
Piotrek Cieślak napisał: ”Może tak, z tym słowem ‘wybitnie’ to trochę przesadziłem, ale na pewno mają w tym kierunku zdolności. W końcu pół doliny krzemowej siedzi właśnie w Indiach i z ich informatyków korzysta. ”
Hindusi mają zdolności do IT? Na pewno? A może są po prostu bardzo dobrze wykształceni w tym kierunku? Może to jest efekt wdrażania od 12 lat wizji bycia państwem opartym o nowoczesne technologie? Napisałem w poprzednim moim poście, że w 1995 widziałem artykuł, w którym jasno było napisane, że Indie mają taką właśnie wizję. Od 1995 roku minęło 12 lat – w hinduskiej edukacji oznacza to więcej niż jeden cały cykl kształcenia ponadpodstawowego (oni tam studia kończą zwykle po licencjacie w wieku 22 lat). I teraz czy aby na pewno dzisiejsza hinduska potęga IT jest dziełem „przypadku” i „zdolności”? Ja tam twierdzę, że jest to efekt dobrej wizji popartej dużymi inwestycjami, wielką pracą i dużą ilością poświęconego czasu. Teraz mają tego efekt i spijają śmietankę z kawy, którą SAMI sobie zaparzyli. Tutaj mówienie o zdolnościach nie jest na miejscu. Ja bym nawet powiedział, że oni tam nie są uzdolnieni. Zamiast stawiać na wykształcenie kilku wybitnych ludzi postawili na stworzenia armii tysięcy wystarczająco dobrych specjalistów. A to jest dokładnie to, czego potrzebują dzisiaj szybko rozwijające się firmy amerykańskie i zachodnie. Jeszcze raz: sukces Indii to jest efekt planu i ciężkiej pracy a nie zdolności.
Piotrek Cieślak napisał: “większość firm IT Indyjskich pracuje tam dla amerykanów, bądź jest ich filiami. Po prostu, Hindusi są tam głównie galernikami dla jankesów i jak widać sprawdza się ten układ od lat.”
Czy to na pewno jest prawda? Tak owszem było „od lat”, ale właśnie teraz to się zmienia. Prześledźcie proszę losy wspomnianej przeze mnie wcześniej firmy Wipro. Zobaczcie, co jest głównym przesłaniem na ich stronie. To nie jest galernictwo (outsourcing) jak jeszcze ze dwa lata temu, tylko innowacje. Ta firma, jak i cała gospodarka indyjska, powoli zaczyna tworzyć własne technologie. Te tysiące wystarczająco dobrych specjalistów, które dzisiaj pracują na zlecenie zachodnich firm jutro będą miały inne zadanie: stworzyć i rozwijać produkty konkurencyjne do zachodnich na zlecenie co bardziej innowacyjnych firm hinduskich. Jesteśmy na to gotowi? A jestem pewien, że do tego dojdzie – jest to kolejny logiczny krok w strategii, którą przyjęli Hindusi.
Przedwczoraj widziałem wywiad z prezesem firmy Tata, która jak być może wiecie właśnie wprowadza na rynek indyjski najtańszy samochód na świecie. Ten człowiek powiedział jedną bardzo ciekawą rzecz. Otóż według niego najważniejsze w tym samochodzie wcale nie jest to, że jest on najtańszy. Najważniejsze, dla tego prezesa, jest to, że samochód ten został w całości zaprojektowany w Indiach. Może to być początek samodzielnego hinduskiego przemysłu motoryzacyjnego. Znów ten sam schemat co w IT: Tata produkowała samochody we współpracy z firmami zachodnimi a teraz sama zabrała się za projektowanie.
Piotrek Cieślak napisał: ”Co do Finalndii to jest specyficzny przypadek, oni specjalizują sie w wysokich technologiach i praktycznie nie eksportują niczego innego poza tym. ”
Finlandia specyficznym przypadkiem? Czy Finowie znów są „zdolni”? A co Finlandia eksportowała 50 lat temu? Co 50 lat temu eksportowała Irlandia, Korea Płd czy Izrael? Wszystkie te kraje przeszły drogę od zacofania do najbardziej rozwiniętych gospodarek. Czy to jest kwestia przypadku, uzdolnienia, wyjątku potwierdzającego regułę? Oczywiste jest, że nie. Schemat w każdym przypadku był (prawie) taki sam: stworzenie wizji i planów, wpuszczenie zagranicznych inwestorów, stworzenie warunków do swobodnego rozwoju gospodarczego (tu w Korei było inaczej) oraz wpompowanie potężnych ilości pieniędzy w infrastrukturę i naukę, nawet kosztem innych dziedzin życia. Teraz dokładnie ten sam schemat ćwiczy Estonia. Zobaczymy za 10 lat z jakim skutkiem.
Jakiś miesiąc temu rozmawiałem z jednym konsultantem z Izraela, właśnie na te tematy. Najpierw wymienił mi listę firm, które są izraelskie, choć większość osób o tym nie wie. Lista była imponująca. To niesamowite jak wiele dziedzin hi-tech opanował ten malutki kraj. Spytałem się go jak oni to zrobili. Usłyszałem coś takiego: „Wiesz, jesteśmy małym krajem, w większości pustynnym, bez żadnych surowców. Jeżeli chcieliśmy żyć dostatnio to musieliśmy skupić się na hi-tech. I całe społeczeństwo to rozumie”. Kluczem (oprócz posiadania wizji i planu) jest chyba to ostatnie zdanie.
Pozdrawiam serdecznie,
Szymon
Mocne uderzenie Szymonie :-)
Post bez strachu i wiary w czary. Jasno postawiona hipoteza i kilka zdań dowodu i przykłady. Przekonałeś mnie do wizji, celów, planu, jego realizacji i jego efektów. Nie zamierzam zbijać Twoich argumentów, ani śledzić prawdziwości przykładów.
Proponuję oprzeć się na Twojej hipotezie i zadam (moje ulubione) pytanie prowokacyjne: Jaki jest kolejny krok cywilizacji po Hi-Tech ? Może da się powtórzyć ten sam sukces Polakom w następnej epoce (a one teraz zmieniają się tak szybko) ?
Zdravim Vsech,
Marcunio
Szymon
Dziękuję za interesujące rozważania i informacje.
Piszesz: „I całe społeczeństwo to rozumie”
No cóż, z tym to chyba trzeba będzie poczekać aż wymrze moje pokolenie :-)
A na razie, trzeba zobaczyć, co się da zrobić z materiałem, który mamy. Wiesz, takie typowe zadanie managerskie.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Szymon:
Normalną sprawą jest że 'zdolności’ same żadnego dobra nie stworzą, są pochodną systemu edukacji, szczególnie jeśli mówimy o IT.Systemu który daje efekty w postaci możliwości sprzedawania/wytwarzania technologii.To odnosi się czy do Indii, czy do Finlandii, czy do każdego innego kraju który kładzie nacisk na kształcenie młodzieży w kierunku przedmiotów ścisłych.
Poza tym bardzo podoba mi się twój wywód, w końcu znalazł sie ktoś kto zauważył w hindusach kogoś więcej niż 'tanich wyrobników’.
Alex,
Będzie to fragment dłuższej wiadomości którą Ci dzisiaj wysłałem, ale po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że być może odpowiedź na to pytanie na forum publicznym zainteresuje także innych. Oto i wspomniany fragment:
==============================================
„Piszesz: “Młody inżynier przykładowo po agh nie ma szczególnego bodźca aby zakładać firmę, gdyż jeszcze na studiach może przebierać w ofertach pracy w Polsce czy za granicą, za godziwe pieniądze.”
On rzeczywiście nie ma silnego bodźca, bo mu nikt nie powiedział, że można zrobić to znacznie lepiej. Nie mówię teraz o zarabianiu milionów, bo to inna sprawa, ale ciekawe ilu absolwentów poszło by tą tradycyjną drogą, gdyby wiedzieli, że można to zrobić tak, aby w przeliczeniu na czas swojej pracy zarabiać tak z 10 razy tyle?”
Tu też nie mogę sobie do końca tego tak wyobrazić. W wątku „Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?” Piotr [PMD] napisał „wykształcenie techniczne to fajna sprawa, ale kariera inżyniera w ogólności, a w szczególności w Polsce, to życiowy błąd.” Z podobnymi opiniami, może nie tak jednoznacznymi, spotkałem się także wcześniej. Jak mniemam Twoje stwierdzenie o zarabianiu 10 razy większej sumy odnosiło się do zarobków zagranicą, a nie tylko do polskich realiów. Czy mógłbyś w kilku punktach nakreślić czym taka droga różni się od tradycyjnej? (Nadal jedną z moich koncepcji jest ewentualny powrót na Politechnikę na wydział IChiP’u) Pisałeś też gdzieś, że prowadziłeś szkolenia dla kadry inżynierskiej jestem ciekawy jak bardzo różnią się one od szkoleń dla managerów?
===============================================
A pytam dlatego, że jeżeli już gdzieś coś jest napisane o karierze i rozwoju związanymi z uczelniami technicznymi to jest to najczęściej w odniesieniu do branży IT i programistów, a przecież to nie jedyne kierunki techniczne.
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz Kudybiński.
Grzegorz
Co do mojej wypowiedzi o zarabianiu 10 razy więcej piszesz: „nie mogę sobie do końca tego tak wyobrazić”. Bardzo dobrze to rozumiem, wielokrotnie pisałem, że takie ograniczenia w wyobraźni (bardzo powszechne) przekładają się potem na ograniczenia w życiu. Właśnie dlatego piszę ten blog i z uwzględnieniem mojej potrzeby prywatności i dochowania dyskrecji w stosunku do klientów piszę jak jest.
Tak samo do Twojej wypowiedzi: „Jak mniemam Twoje stwierdzenie o zarabianiu 10 razy większej sumy odnosiło się do zarobków zagranicą, a nie tylko do polskich realiów” mój komentarz brzmi „zarówno tu jak i tam”. Oczywiście należy pamiętać, że robiąc to co wszyscy otrzymasz wynagrodzenie mniej więcej takie jak wszyscy.
Co do wypowiedzi Piotra, że kariera inżynierska to życiowy błąd, to dystansuję się od tego. Jak można komuś mówić że popełnia błąd nie wiedząc jakie są jego priorytety i cele w życiu?
Moje szkolenia inżynierów dotyczyły osób będących jednocześnie managerami i to głównie (choć nie tylko) w branży IT
Pozdrawiam serdecznie
Alex
No nie, jak czytam, że kariera inżyniera w Polsce to poważny błąd to trochę dziwna wypowiedz. Każdą wypowiedz i zdanie uszanuje, ale to mi trochę ciężko.
ps.
Do Grzegorza Kudybińskiego:
cytujesz Alexa:
” “Piszesz: “Młody inżynier przykładowo po agh nie ma szczególnego bodźca aby zakładać firmę, gdyż jeszcze na studiach może przebierać w ofertach pracy w Polsce czy za granicą, za godziwe pieniądze.” ”
przepraszam, ale zabieram prawa autorskie dla siebie do tego cytatu ;) ale to tak na marginesie nie mam nic za złe, tak baj de łej
pozdr
Piotrek
Też w pierwszym odruchu chciałem Grzegorza poprawić, ale napisał to właściwie, bo pierwsze „piszesz” jest cytatem mojej wypowiedzi pod Twoim adresem :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex
Wiem, tylko to tak w żarcie ;) w końcu tak bywa jak sie zagrzeje forum, a dyskusja jest jak w większej ekipie tyle że przy (tu proszę wpisać swój ulubiony napój w np w barze kupowany) , hehe :)
pozdrawiam
Alex,
To prawda, że Twój blog zmienia optykę i postrzeganie pewnych spraw oraz powoduje skorygowanie własnych wierzeń :) Właśnie dzięki lekturze różnych Twoich postów postanowiłem, że chcę osiągnąć efekt który innym kiedyś, jak mi teraz, wyda się trudny do wyobrażenia i wiem, że nie osiągnie się tego postępując tak jak inni. Na razie jeszcze mam problemy ze znalezieniem i dostrzeżeniem tego co robi tak ogromną różnicę w dostarczaniu wartości dodatniej innym jakkolwiek jest z tym u mnie coraz lepiej i pewne pomysły zaczynają kiełkować w mojej głowie… :)
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz Kudybiński.
Padło tu dużo gorzkich słów ze strony komentujących odnośnie „polskiego marazmu”. Nie wierzę w przypadkowość dlatego powiem, że natknąłem się na pewną młodą i prężną polską organizację, która działa na poletku technologii Gridowych, które są przecież typowym przykładem HighTech. Czegoś co jeszcze kilka lat temu nie było dobrze zdefiniowane. Miałem przyjemność spotkać się z kilkoma członkami GridwiseTech, bo tak nazywa się ta Firma w ich HQ w Krakowie. Alex, uwierz tak dawno nie wiedziałem takich pasjonatów, otwartych, młodych ludzi, którzy brną przez życie z podniesionym czołem, a których kolejne sukcesy utwierdzają w słuszności przyjętej postawy i obranego kierunku. Co więcej starają się swą pasją „zarażać” innych, organizując różne spotkania oraz uczestnicząc w niekomercyjnych projektach np. http://www.it.wkrakowie.org
Czyli da się, „nawet w Naszym Kraju” ;)
„Czy potrzebujemy Hindusów?”. Z całym szacunkiem, gdyby nie „pogłoski” o tym, że Hindusi to znakomici sprzedawcy – nie uwierzył bym. Mam przyjemność partycypować pośrednio w pewnym projekcie którego misją jest „stworzenie” konkurencyjnego cenowo poddostawcy właśnie w Indiach. CEO, Hindus pracował przez lata w amerykańskiej jednostce mojej obecnej corp. Czyli „swój człowiek”. Powrócił On w swe rodzinne strony by rozkręcić własny biznes itd. taka „prosta historia”.
Czar prysł, wyszedł z Niego Mr.Hide. Brak terminowości, sumienności, szczerości, matactwa… i kilka innych rzeczy. To jest dla mnie doskonałe (choć pośrednie) doświadczenie jak bardzo należy zwracać uwagę na naleciałości kulturowe.
Pozdrawiam
Witajcie wszyscy,
Najnowszy Forbes opublikował ciekawy artykuł, w którym między innymi mowa jest o zagrożeniach ze strony Azji (głównie Chin). Naprawdę warto przeczytać:
http://www.forbes.pl/forbes/2008/01/17/020_20_pytan_do.html
Pozdrawiam serdecznie,
Szymon
Witam,
Mimo ze zazwyczaj nie udzielam sie w komentarzach z braku czasu (oczywiscie to wymowka) tym razem cos dla inspiracji (byc moze juz ktos wczesniej wspomnial).
Malo atrakcyjna graficznie ale za to bradzo atrakcyjna stronka o startupach http://www.startupstudio.com/
Zrodlo wielu godnych podziwu postaw i ludzi ktorzy stworzyli wielkie firmy z niczego.
Postanowilem podzielic sie tym zasobem poniewaz jesli to zainspiruje wiecej moich rodakow w polsce to zaowocuje wieksza iloscia startupow, ktore maja szanse rozwinac sie w powazne firmy i zaoferowac mi zatrudnienie na lepszych warunkach.
Problem wielu polakow to wciaz brak checi dzielenia sie wiedza i doswiadczeniami, zamykanie sie na wspolprace z innymi ludzmi.
Odnosnie postu to aktualnie pracuje w firmie, ktora powstala w Angli pozniej jakims cudem przewedrowala do Irlandii a nakoncu wyladowla z wielkim oddzialem developerskim w Indiach/Bangalore. W opini wielu wspolpracownikow, ktorzy pamietaja wyprowadzke do Indii to wlasnie ten fakt skutecznie oslabil firme i polozyl jeden z ich sztandarowych i najbardziej obiecujacych produktow. Po dluzszym okresie wpolpracy sam moge stwierdzic, ze polakom nie brakuje niczego w stosunku do hindusow a nawet przekraczamy ich mozliwosciami kilkakrotnie. Gdybysmy jeszcze tak potrafili cos z tym zrobic…
Po kilku naprawdę intensywnych dniach wracam do Was :-)
Dziękuję Wam za interesujące informacje. Jakub, ta strona o startupach zdaje się być doskonałym źródłem, wielkie dzięki!!
Zdaje się, że po Twoim poście kilku Czytelników zacznie zaniedbywać się w pracy z zainteresowaniem słuchając tych podcastów :-) Hej, nawet autor niniejszego blogu ma wielką ochotę „zanurkować” tam głębiej, choć z drugiej strony należałoby naprawdę wreszcie coś napisać na blogu :-)
To co piszesz o Hindusach pokrywa się z informacjami dochodzącymi do mnie. mam nadzieję, że nasze dyskusje przyczynią się do tego, iż coraz więcej młodych ludzi zacznie zadawać sobie pytanie „dlaczego właściwie ja nie?” i z coraz większym zniecierpliwieniem stwierdzać, że nie ma na to zadowalającej odpowiedzi. Ze mną kiedyś też tak było!!
Piszesz: „a nawet przekraczamy ich mozliwosciami kilkakrotnie. Gdybysmy jeszcze tak potrafili cos z tym zrobic…”
Właśnie tym, co robimy zwiększamy szanse, że coraz więcej ludzi będzie w stanie wykorzystać swoje umiejętności i kreatywność. Jest to co prawda kropla w oceanie, ale pamiętajmy o „butterfly effect”.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: oczywiście nie wszyscy muszą rozpoczynać startupy w postaci firmy. Wielu wystarczy startup własnego, szczęśliwego życia. Wiele elementów jest w podobnych w obydwu rodzajach przedsięwzięć
Ostrzegam przed startupstudio.com – ja chociaz nie lubie sie przyznawac do takich rzeczy stalem sie malo produktywny na dobrych kilka dni, az nie odsluchalem kazdego jednego epizodu, kazdy z nich to interesujaca historia.
Piszac: „Gdybysmy jeszcze tak potrafili cos z tym zrobic…” nie mialem na mysli, ze nic takiego sie nie dzieje, chodzilo mi wlasnie o ta krople w morzu, ktora moglaby przeciez byc oceanem. Biorac pod uwage owa krople powstaje kolejny problem, kiedy chcemy wkoncu wykorzystac nasz potencjal i cos wkoncu zrobic – ciezko znalezc kogos kto wyrwal by sie z bezpiecznego stanowiska i zainteresowal sie realizacja pomyslu razem z nami.
Czołem,
Znalazłem kolejną ciekawą inicjatywę młodych ludzi w Krakowie: http://www.coworking.pl/
Pozdrawiam
Wojciech
Rzeczywiście ciekawa inicjatywa. Więcej można zobaczyć na tym filmiku http://www.podtech.net/home/3454/co-working-independent-workers-unite
Nawiasem mówiąc wspierająca ich organizacja studencka jako pierwsza zgłosiła się do mnie w sprawie poprowadzenia szkoleń
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex
Z początkiem roku podjąłem pierwsze, konkretne kroki w kierunku rozwinięcia całkowicie niezależnej działalności. Ten post jest chyba dobrym miejscem do pokazania się z zalążkami strony internetowej. Jest to działalność wspólnie z kolegą o komplementarnych do moich doświadczeniach. Alex, pozwolisz, że od dzisiaj będę linkował swoje nazwisko do wpisu na naszej stronie? Z czasem powinno pojawiać się tam więcej konkretów.
Serdecznie pozdrawiam
Tomek
Tomku
Gratuluję!!
Oczywiście że podanie takiego linku w Twoim imiemiu i nazwisku jest OK
Czy mogę podesłać ten link do paru ludzi?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
„Czy mogę podesłać ten link do paru ludzi?” – nawet będę bardzo wdzięczny!!!
Nie masz uwag co do zawartości (formy)?
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Alex,
poruszyles temat „prezentacje sprzedajace”.
Interesuje mnie jakie jest Twoje zdanie na temat tworzenia takich prezentacji.
Pozdrawiam
Sebastian