Często słyszę od innych ludzi wypowiedzi typu : „nie mogę nawet marzyć o osiągnięciu tego, bo brak mi odpowiedniego talentu”, albo „takie coś mogą zrobić tylko ludzie odpowiednio utalentowani, a nie zwykli śmiertelnicy tacy jak ja”
Ostatnio na ten temat wypowiadał się też w komentarzu do innego postu Krzysztof
To zainspirowało mnie (dziękuję Krzysztof) do napisania poniższych przemyśleń, bo mam wrażenie, że całe mnóstwo ludzi niepotrzebnie kastruje swoje marzenia domniemanym brakiem talentu.
Na początek kilka ważnych założeń wstępnych:
- przez „talent” rozumiemy posiadanie specjalnych uzdolnień i predyspozycji do robienia czegoś. W generalnym rozumieniu te predyspozycje to jest coś, co „po prostu mamy”, czyli innymi słowy coś, z czym przychodzimy na świat. Według tej popularnej definicji z talentem się rodzimy i nie można otrzymać go poprzez naukę, bądź ćwiczenie. Inaczej zarówno cytowane na początku postu stwierdzenia, jak i cała dzisiejsza dyskusja byłyby bezprzedmiotowe.
- o roli talentów w sztuce i zawodach pokrewnych (np. design) nie będę się wypowiadał. Jako jej głównie pasywny „konsument” nie czuję się w tym temacie wystarczająco kompetentnym.
- nie chcę się też wypowiadać o roli specyficznych predyspozycji fizycznych potrzebnych do uprawiania sportów lub niektórych zawodów. Nie jest to też problematyka, z którą boryka się w życiu większość Czytelników tego blogu.
Przy tych powyższych założeniach pozwolę sobie na stwierdzenie, że analiza czy mamy do czegoś talent, czy też nie jest dla nas bezwartościowa.
Najlepiej uzasadnię to na doskonale znanym mi przykładzie.
Moja obecna praca wymaga między innymi bardzo dobrej umiejętności nawiązywania kontaktu z osobami, z którymi pracuję. Wielu uczestników moich szkoleń mówi mi „Alex, ty masz do tego wyjątkowy talent”.
Czyli według dzisiejszej oceny sytuacji i wspomnianej na początku definicji Alex B. przyszedł na świat z wyjątkowymi uzdolnieniami jeśli chodzi o komunikowanie z innymi ludźmi :-)
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że moja obecna „osoba” jest rezultatem działań, które dość nieśmiało rozpocząłem jak miałem 25 lat a naprawdę intensywnie podjąłem około 28 roku życia.
Wcześniej byłem w zakresie komunikacji międzyludzkiej raczej upośledzonym (nieśmiały i zakompleksiały introwertyk) człowiekiem. Wszelkie ówczesne analizy moich talentów wykazałyby „brak zdolności komunikacyjnych, powinien wybrać jakiś zawód techniczny wykonywany z dala od ludzi”
No to jak to jest z tym moim talentem????
Możliwe są dwa wytłumaczenia, oba podważające sens zastanawiania się nad tym, czy mamy jakieś konkretne uzdolnienie:
- pierwsze to takie, że od urodzenia miałem talent do komunikacji z innymi ludźmi, nie miał się on tylko okazji ujawnić i zaktywizować. W takim przypadku badanie własnych talentów i stwierdzanie, że się jakiegoś nie posiada jest bezsensowne, bo zawsze możemy mieć taki, który ukryje się tak dobrze, jak w moim przypadku. Wtedy całkiem niepotrzebnie ograniczylibyśmy swoje możliwości wyboru ścieżki życiowej. Możecie sobie wyobrazić, co byłoby, gdybym wtedy z powodu braku talentu do komunikacji wybrał zawód np. mechanika maszyn przemysłowych, albo magazyniera?? Ile ominęłoby mnie przyjemności!! Nie popełniajcie takiego błędu!!!
- drugie wytłumaczenie to, że będąc beztalenciem komunikacyjnym po prostu bardzo dobrze nauczyłem się komunikować z ludźmi, tak dobrze, iż dziś wszyscy myślą, że mam do tego talent :-) W takim przypadku stwierdzanie, czy ktoś go masz, czy też nie jest bezsensowne, bo nawet gdybyś go nie miał, to bezproblemowo nadrobisz to odpowiednim treningiem (z naciskiem na słowo „odpowiedni”)!!
Z tego wynikają co najmniej dwa pożyteczne wnioski:
- koniec z wymówkami typu „ nie mogę się tym zająć, bo brak mi odpowiedniego talentu”. Może brakować Ci umiejętności, możesz mieć niewłaściwą postawę, za małe poczucie własnej wartości. Może brakować Ci kontaktów lub środków finansowych. Wszystkie te rzeczy możesz albo zmienić, albo przynajmniej skompensować czymś innym. Zamiast zamartwiać się brakiem talentu skup się lepiej na znalezieniu tych aktywności, które sprawiają Ci przyjemność, wtedy najszybciej możesz nie tylko osiągnąć w nich mistrzostwo, ale też delektować się całym procesem dochodzenia do niego.
- nie słuchaj innych, którzy chcą odwieść Cię od obrania wymarzonej ścieżki życiowej mówiąc, że brak Ci niezbędnego talentu. Nie ma znaczenia, jakie tytuły naukowe ma dana osoba, jej opinia jest odbiciem jej modelu świata i tego, czego nauczyli ją na studiach. To może nie mieć i często nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, w której Ty będziesz żył. Przy tym wniosku podkreślam, że nie mówimy teraz o roli talentu w sztuce – na tym się nie znam, choć i tutaj mam pewne hipotezy :-)
Na zakończenie nawiążmy do wypowiedzi, która spowodowała, że napisałem ten post.
Krzysztof, który jest też trenerem napisał między innymi:
„Jeżeli ktoś nie ma talentu stratega, czy bliskości to nikt go tego nie nauczy. „
a potem jeszcze
„Handlowcy, którzy nie posiadają wystarczającego zestawu talentów “sprzedażowych”, stanowią te 80% zespołu, którym dobry menedżer sprzedaży nie powinien się zajmować. Życie nie malina. „
Otóż Krzysztofie, z całym szacunkiem dla Ciebie widzę to całkiem inaczej.
Jak wynika z całego mojego postu zarówno działań strategicznych, bliskości i innych podobnych rzeczy można się nauczyć, choć nie zawsze jest to proste i zależy od stanu wyjściowego.
Mam też całkowicie inne podejście do handlowców (sprzedaż B2B), których trenuję. Nigdy nie zastanawiam się jakich to talentów tym ludziom brakuje, lecz co mogę zrobić, aby w ciągu tych paru dni każdego z nich (bo zajmuję się nimi indywidualnie) posunąć jak najbardziej do przodu. I Twoje 80% też mnie zadziwia. Puściłem sobie przed oczami szkolenia ostatnich paru lat i tylko w jednym przypadku zaleciłem uczestnikowi wybranie innego zawodu i to nie z powodu „braku talentu”. Ten niezwykle inteligentny i „wygadany” człowiek miał po prostu postawę bardzo kontraproduktywną w sprzedaży B2B i nie chciał jej zmienić. Jeden człowiek na trzy lata treningów (dalej nie chciałem już sięgać)!!!
Ciekaw jestem Waszych przemyśleń na ten temat, sądzę, że przynajmniej dla niektórych z Was przemyślenie tego, co napisałem może być jak dynamit :-)
Tak czy inaczej pamiętajcie o wyciąganiu własnych wniosków.
Masz rację, z tym talentem to rzeczywiście przesada, aczkolwiek trzeba mieć pewne predyspozycje – oczywiście mają one mały wpływ na ociągniecie sukcesu., 90% to praca, praca i jeszcze raz praca nad sobą.
Dobry wieczór,
Alex, a propos: „Przy tym wniosku podkreślam, że nie mówimy teraz o roli talentu w sztuce – na tym się nie znam, choć i tutaj mam pewne hipotezy”.
Gdybyś miał jednak ochotę kiedyś podzielić się swoimi hipotezami na temat talentów w sztuce to chętnie „wysłucham”, podyskutuję. Tymczasem sama tylko poczytam jak rozwinie się dyskusja :)
Pozdrawiam
Niektórzy potrafią pewne rzeczy już o dzieciństwa, rodzą się z predyspozycjami. Dla mnie to nie jest jednak żaden talent. Wychodzę z założenia, że jeśli jedna osoba coś potrafi, to każda inna może się tego nauczyć. Wszyscy mamy w sobie zdolności do zrobienia wszystkiego, tylko niektórzy mają je od razu „wydobyte” na wierzch. To się popularnie nazywa talentem. Jeśli tak, to wszyscy możemy mieć taki talent i masz 100% racji, że zastanawianie się nad nim jest bez sensu :D
Czytajac i sluchajac po raz kolejny tekstu
„Wcześniej byłem w zakresie komunikacji międzyludzkiej raczej upośledzonym (nieśmiały i zakompleksiały introwertyk) człowiekiem.”
dalej nie potrafie sobie wyobrazic Ciebie takiego. Dziwne :).
A powiedz Alex, kazdy moze sie wytrenowac w ten sposob jak Ty, ale wiem ze w swoim zyciu miales mnostwo zmian, jestem ciekawy jaka role one graly w Twoim rozwoju i tym kim jestes dzis.
A jak wiadomo ludzie z natury sa nastawieni anty na zmiany (??) dodajac waski lejek mamy przed soba przecietnego polaka.
Witam (po raz pierwszy, muszę przyznać :) ),
Tak się składa, że w sprawie talentów też mam parę słów do powiedzenia i z przyjemnością się tym podzielę. Może i balana sprawa, ale naprawdę może dać do myślenia.
Jeśli dobrze pamiętam, mniej więcej pod koniec podstawówki ni stąd ni zowąd zachciało mi się nauczyć grać na gitarze. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wg wszelkich znaków na niebie i ziemi 'słuchu’ nie miałem, toteż pomysł nauczenia się gry na jakimkolwiek instrumencie wydawał się dość absurdalny. Mimo to chwciłem za pierwsze 'wiosło’ i razem z kilkoma znajomymi zacząłem wydawać pierwsze dzwięki. Po kilku dniach cała zabawa coraz bardziej mi się podobała i juz wiedziałem, ze nie poddam się, aż nie zacznę grać coś porządnego. Dalej sprawa wyglądała tak, że spędzałem każdą wolną chwilę z gitarą w rękach, wałkując kolejne kawałki. Po drodze jakos przestał mi w ogole przeszkadzać brak słuchu. Nawet do tego stopnia, że zacząłem brać prywatne lekcje, gdzie opanowałem czytanie/granie z nut, o co w życiu bym siebie nie podejrzewał! Potem okazało się nawet, że potrafę ze słuchu sam rozpracować dowolną melodię! Początkowo trwało to dzień czy dwa, a teraz z reguły nie zajmuje mi to więcej niz 15 minut. Poważnie.
Mój wniosek jest taki: nawet granie na gitarze można wytrenować mimo ewidentnego braku predyspozycji. Potrzeba wiary w siebie, cierpliwości i zamozaparcia. Czy można powiedzieć, ze mam do tego talent, tylko wcześniej o tym nie wiedziałem? Co wobec tego z moim brakiem słuchu, który dalej jestem w stanie wykazać próbą zaśpiewania dowolnej melodii? ;-) Może jakiś muzyk wypowie się w tej sprawie? :)
Na koniec dodam jeszcze, ze w podobny sposob opanowałem inna niebalana sztuke – programowanie. Na studiach wylądowałem kompletnie zielony, a pod koniec 4 roku miałem już pracę na pełen etat w swoim przyszlym dopiero zawodzie.
Także ze swojej strony polecam podobne podejście do wielu róznych spraw. Swoim przykładem mogę potwierdzić, iż talentu mieć nie trzeba, żeby móc za coś się zabrać. Jakie miłe jest natomiast potem zaskoczenie, gdy okazuje się, ze dzięki pracy nad sobą odkryliśmy jakiś talent!
Pozdrawiam,
Marcin
Alex, Kamil:
“Wcześniej byłem w zakresie komunikacji międzyludzkiej raczej upośledzonym (nieśmiały i zakompleksiały introwertyk) człowiekiem.”
Nieodparcie nasuwa mi się tutaj skojarzenie z filmem Hitch, który był tu już kilkukrotnie wspominany :)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Nie mogę sobie przypomnieć teraz źródła, ale gdzieś przeczytałem, że zostało naukowo dowiedzione, że w ciągu 10 lat można zostać mistrzem w niemal praktycznie każdej dyscyplinie. Oczywiście wymaga to codziennej ciężkiej i systematycznej pracy, ale generalnie da się co tylko by potwierdzało tezę o tym, że nie trzeba mieć talentu aby w jakiejś dziedzinie zabłysnąć, a wystarczy tylko odpowiednia praca nad sobą. Oczywiście talent może ułatwić i przyśpieszyć cały proces, ale nie jest ku temu bezwzględnie potrzebny.
Pozdrawiam serdecznie :)
Alex,
Po przeczytaniu Twojego postu widzę, że poza założeniami wstępnymi różnimy się w podejściu do problemu talentów zawodowych. Uważasz, że „analiza czy mamy do czegoś talent, czy też nie, jest dla nas bezwartościowa”. Ja natomiast mam przekonanie, że identyfikacja talentów pracownika, trafne ich przyporządkowanie do zawodowej roli oraz dbanie o ich rozwój stwarza efektywność. Wierzę, że takie działania są kluczową kompetencją dobrego menedżera.
Sądzę, że Twoja przemiana z osoby nieśmiałej, introwertycznej, w utalentowanego trenera i osobę prowadzącą inspirujący, popularny blog, to również zasługa Twoich talentów!!!. Zapewne w Twoich zdolnościach komunikacji mają swój udział takie talenty jak wrażliwość, zgodność, które w młodym wieku sprzyjają nieśmiałości. A jeżeli rzeczywiście nie masz talentów komunikacyjnych, to na 100% masz talent do nauki.
Jestem przekonany, że takich talentów jak bliskość, czy empatia, potrzebnych w zawodzie pielęgniarki, nie sposób jest się nauczyć. Oczywiście możemy podjąć próbę. Ale sądzę, że pacjenci z łatwością rozpoznają uśmiech i dotyk utalentowanej pielęgniarki.
Jeżeli chodzi o zagadnienie handlowców to niejasno przedstawiłem swój, teoretyczny punkt widzenia. Wyszedłem z zasady Pareto. 20% najbardziej utalentowanych handlowców daje 80% sprzedaży. Sądziłem, że koncentracja szkoleń, jak i czasu menedżera zespołu, na rozwoju talentów tych 20% da, w ostatecznym rozrachunku, znacznie większy efekt sprzedażowy, niż przeznaczenie tego czasu na szkolenie pozostałych 80%. Dlatego sugerowałem koncentrację na 20% najlepszych handlowców. Nie mam własnego doświadczenia w zakresie szkoleń handlowców. W ostatnim okresie zajmowałem się szkoleniami eksporterów. To co piszesz podpowiada, że zasada Pareto w przypadku zespołów handlowców w firmach B2B nie ma zastosowania.
Chciałbym dodać, że moim zdaniem wszyscy mamy mniej więcej po równo talentów, ale są one różne. Sądzę, że najłatwiej odkryć własne talenty poprzez dobry kontakt z sobą, obserwację własnych nawyków, tego co nam sprawia radość, czy starając się iść za swoimi marzeniami.
Witajcie
Paweł
Piszesz „trzeba mieć pewne predyspozycje” i właśnie tutaj się różnimy, przynajmniej jeśli przez predyspozycje mamy na myśli coś wrodzonego. Ze znaczeniem odpowiedniej pracy nad sobą zgadzam się w 100%
Agnieszko
Jak już wspomniałem, na kwestii roli talentu w sztuce nie chcę się wypowiadać z powodu niewystarczających kompetencji. Mniemanologii mamy już dość w innych miejscach w internecie :-)
Bellois
Podoba mi się twoje stwierdzenie: „Wszyscy mamy w sobie zdolności do zrobienia wszystkiego, tylko niektórzy mają je od razu “wydobyte” na wierzch „
To bardzo ciekawe zdanie, które może oddawać istotę rzeczy, przynajmniej w tym zakresie, o którym rozmawiamy w aktualnym poście.
Kamil
Ja też nie mogę sobie wyobrazić :-) Całe szczęście mam pamięć :-)
Kwestia zmian i gotowości do nich jest bardzo ważna. ktoś kiedyś powiedział „jeśli zawsze będziesz robił to, co dotychczas, to pozostaniesz tym, kim jesteś”
Marcin
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuję za ciekawy przykład z gitarą. Dotyczy on co prawda tematu, który wykluczyłem w moich rozważaniach, niemniej powinien też dać do myślenia.
Co do braku słuchu, to mam w głowie podobny przykład w biznesie, napiszę o tym wkrótce
Grzegorz
Też słyszałem taką tezę. Przy moich pierwotnych zastrzeżeniach dotyczących zakresu o którym rozmawiamy okres może ten być znacznie krótszy, pod warunkiem, że będziemy efektywnie zdobywać te umiejętności.
Krzysztof
Pozwól, że Tobie odpowiem po południu. Chcę zrobić to dobrze, a słońce odciąga mnie teraz od komputera :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Talent to brzmi dla mnie jakoś ezoterycznie, bardziej mi pasuje stwierdzenie „predyspozycje”. Myślę, że te predyspozycje nie są wcale niezbędne do osiągnięcia jakiejkolwiek umiejętności, nawet związanych ze sztuką. Niektórym przychodzi coś łatwiej i szybciej inni potrzebują na to więcej czasu a inni jeszcze więcej (a więc owy talent można stopniować?). Wydaje mi się, że predyspozycje te nie są wrodzone a bardziej wynikają z bardzo wczesnego dzieciństwa. Jeśli chodzi o sztukę to jestem przekonany, że jest tak samo z tym, że te predyspozycje trudniej wykształcić (może daltego, że są trudniejsze do określenia).
Osobiście nigdy nie zwracałem uwagi na talent czy jego brak, kiedy chciałem coś robić to starałem się to robić. Jeśli chciałem grać na gitarze to się nie zastanawiałem czy mam do tego talent (czy długie palce:) ), czy mam dobry słuch (akurat do samej techniki nie musi być aż tak dobry a słuch zresztą też można trenować). Wystarczy wiara w siebie i odpowiednio duże samozaparcie i wszystko można osiągnąć. Być może większym kosztem niż inni ale z równie dobrym (a może i lepszym) efektem.
Pozdrawiam…
Jeśli nawet założymy, że teza Bellois: „Wszyscy mamy w sobie zdolności do zrobienia wszystkiego, tylko niektórzy mają je od razu 'wydobyte’ na wierzch” jest prawdziwa, to czy nie uważacie, iż wydobywanie na powierzchnię zbyt głęboko ukrytych talentów jest po prostu stratą czasu? W tym kontekście popieram zdanie Krzysztofa Drupki, że menedżer powinien skupiać się na rozwijaniu obserwowalnych na powierzchni talentów swoich pracowników, a nie fedrowaniu na poziomie -1000 metrów w poszukiwaniu żyły złota.
Jeśli jeden pracowanik osiągnie mistrzostwo w ciągu roku, a drugi po dziesięciu latach, to dla firmy efektywniejszą formą działania menedżera jest skupienie się na pracy z tym pierwszym niż mozolne szlifowanie „ukrytego diamentu”. Nie warto tracić czasu. W przypadku tego drugiego pracownika warto natomiast poszukać innego talentu, który najprawdopodobnij jest widoczny gołym okiem i zachęcić tę osobę do doskonalenia się w tym kierunku.
Jeśli nawet założymy, że teza Bellois: „Wszyscy mamy w sobie zdolności do zrobienia wszystkiego, tylko niektórzy mają je od razu 'wydobyte’ na wierzch” jest prawdziwa, to czy nie uważacie, iż wydobywanie na powierzchnię zbyt głęboko ukrytych talentów jest po prostu stratą czasu? W tym kontekście popieram zdanie Krzysztofa Drupki, że menedżer powinien skupiać się na rozwijaniu obserwowalnych na powierzchni talentów swoich pracowników, a nie fedrowaniu na poziomie -1000 metrów w poszukiwaniu żyły złota.
Jeśli jeden pracowanik osiągnie mistrzostwo w ciągu roku, a drugi po dziesięciu latach, to dla firmy efektywniejszą formą działania menedżera jest skupienie się na pracy z tym pierwszym niż mozolne szlifowanie „ukrytego diamentu”. Nie warto tracić czasu. W przypadku tego drugiego pracownika warto natomiast poszukać innego talentu, który najprawdopodobnij jest widoczny gołym okiem i zachęcić tę osobę do doskonalenia się w tym kierunku.
Alex,
Myślę, że niepotrzebnie poczyniłeś założenia wstępne, wykluczające kwestię roli talentu w sztuce i sporcie. To moim zdaniem osłabia logikę Twojego wywodu i nasuwa podejrzenia o naginanie rzeczywistości do tezy, którą chcesz udowodnić.
Rozumując w ten sposób mogę przekonywać Was, że łopata jest najuniwersalniejszym narzędziem, jakie wynalazł człowiek, o ile ograniczymy dziedzinę naszej dyskusji do kopania rowów siłą ludzkich mięśni. W oczywisty sposób takie postawienie sprawy jest demagogią. A demagogia – nawet stosowana w dobrej wierze – pozostaje demagogią.
Odstawiając na bok kwestie metodologiczne zgadzam się, że dla osiągnięcia sukcesu osobistego kluczowa jest determinacja, a predyspozycje są jedynie katalizatorem, który osiągnięcie tego sukcesu przyspiesza.
Witam,
Niestety Alex ale nie do końca mogę się z tobą zgodzić.
Talentem można nazwać umiejętność szybkiego kojarzenia faktów i łączenie ich w całość (myślę tutaj o pewnej konkretnej dziedzinie wiedzy). Prawdą jest, że można się nauczyć praktycznie wszystkiego, tylko po co marnować czas na naukę czegoś czego nie można zrozumieć w sensownym okresie czasu? Faktem jest to, że pewne osoby posiadają pewne predyspozycje (zwane talentem) do szybszego przyswajania wiedzy z danego zakresu. Nie można przecież odmówić, czy też zaprzeczyć, inteligencji profesorowi zwyczajnemu z dziedziny fizyki atomowej, który od 5 lat uczy sie obsługi komputera (czy tez jazdy samochodem) … przykład jest dość tendencyjny, ale chyba najlepiej odzwierciedla mój punkt widzenia
. Na prawdę można powiedzieć komuś, że nie posiada talentu w danej dziedzinie jeżeli od długiego okresu czasu nie potrafi przyswoić i zrozumieć pewnych podstawowych zagadnień (czy tez na podstawie tych podstawowych zagadnień wyciągnąć bardziej skomplikowane wnioski).
Reasumując, talent jest rzeczą która pomaga (lub przeszkadza) w osiągnięciu danego celu, jednakże nie można go ani przeceniać ani nie doceniać.
Pozdrawiam.
TesTeq,
Rzecz w tym, że determinacja, również jest talentem. Sądzę, że niewiele osób go posiada. A nawet, jeżeli ktoś ma ten talent, to jak nie ma słuchu, nie będzie mu łatwo nauczyć się grać na skrzypcach.
Pozdrawiam.
Już jestem z powrotem i pozwólcie, że będę ustosunkowywał się do Waszych komentarzy po kolei.
Zacznijmy od Krzysztofa
Piszesz o „identyfikacji talentów pracownika” a mam wrażenie, że mówisz o czymś zupełnie innym, a mianowicie kombinacji umiejętności, postawy, energii i zapału. Rozpoznanie i optymalne wykorzystanie takiej kombinacji to rzeczywiście jedna z kluczowych kompetencji managera. Z wrodzonym talentem, w znaczeniu podanym na początku mojego postu ma to bardzo niewiele (jeśli w ogóle) do czynienia. Przed dalszą dyskusją przeczytaj proszę jeszcze raz te wstępne akapity. To samo dotyczy Twojej ostatniej wypowiedzi, gdzie podajesz przykład ze skrzypcami. Niewystarczająco jasno napisałem, że moje rozważania nie dotyczą kwestii talentu w sztuce???
Jakie znaczenie praktyczne ma Twój przykład:
„Sądzę, że Twoja przemiana z osoby nieśmiałej, introwertycznej, w utalentowanego trenera i osobę prowadzącą inspirujący, popularny blog, to również zasługa Twoich talentów!!!. Zapewne w Twoich zdolnościach komunikacji mają swój udział takie talenty jak wrażliwość, zgodność, które w młodym wieku sprzyjają nieśmiałości. A jeżeli rzeczywiście nie masz talentów komunikacyjnych, to na 100% masz talent do nauki. „
Ostatecznie sprowadza się to więc do tego, że na pewno mam talent do nauki. Ten talent ma prawie każde niemowlę, zazwyczaj po około roku opanowuje ono bardzo skomplikowaną umiejętność poruszania się w pozycji wyprostowanej, a po około dwóch mówienia nawet najbardziej skomplikowanym językiem świata. Nie jest to więc czynnik różnicujący, więc o czym chcemy dyskutować.
To, co piszesz o konieczności posiadania talentu bliskości przez pielęgniarki przedstawiasz jako Twoje przekonanie. Masz do takowych prawo, więc nie będziemy z tym dyskutować. Let’s agree to differ!
Jeśli chodzi o Twoje rozważania dotyczące handlowców, to tylko częściowo masz rację. Po pierwsze, o wartości handlowca (przynajmniej w sprzedaży B2B) decyduje nie jego „talent”, lecz wspomniana już przez mnie kombinacja umiejętności, postawy, energii i zapału plus ilość i jakość posiadanych kontaktów. Przy tym ostatnim założeniu rzeczywiście istnieją nawet spore różnice pomiędzy poszczególnymi jednostkami i trzeba je wziąć pod uwagę planijąc np. działania szkoleniowe. Należy przy tym brać pod uwagę maksymalizację efektu dla firmy. W zależności od konkretnej sytuacji i budżetu czasem oznacza to konieczność przeszkolenia wszystkich, „jak leci”, czasem stworzenia grupy typu „top gun”, ale czasem też optymalne rozwiązanie polega na skoncentrowaniu się na podciągnięciu tych najsłabszych. Tutaj w praktyce nie ma niezmiennej reguły. No ale to już inny temat :-)
Ciąg dalszy za chwile… :-)
@Krzysztof: Tak, zgadzam się, determinacja to też talent (czyli pewien rodzaj predyspozycji). Nie spotkałem się jeszcze z metodą nauczenia kogoś determinacji.
@Alex: Kiedyś zajmowałem się „ciąganiem” ludzi na nartach wodnych. I na podstawie znaczącej statystycznie liczby obserwacji doszedłem do wniosku, że ludzie dzielą się na 2 grupy:
— tych, którzy startują i płyną po co najwyżej 3 próbach (mają po prostu wrodzony zmysł równowagi przód-tył);
— tych, którzy potrzebują większej liczby prób – z reguły, jeśli nie wystartowali za trzecim razem, to tych prób musiało być co najmniej kilkanaście.
Nie sugeruję, że ci, którym idzie ciężej, nigdy nie nauczą się „latać” na nartach wodnych, ale muszą wykazać znacznie więcej determinacji i poświęcić na naukę znacznie więcej czasu. A ci, którzy mają wrodzone predyspozycje w tym czasie już bawią się na całego.
Podobne obserwacje miałem na lekcjach matematyki. Niektórzy po prostu nie są w stanie ogarnąć pewnych spraw i wznieść się na pewien poziom abstrakcji. W programowaniu komputerów testem na posiadanie zdolności wielowarstwowego myślenia abstrakcyjnego jest zrozumienie algorytmów rekurencyjnych i działań na wskaźnikach (o czym ostatnio pisałem w swoim blogu na podstawie lektury książki Joela Spolsky’ego o rekrutacji programistów).
C3k
Jeśli wspomniane przez Ciebie predyspozycje wynikają z bardzo wczesnego dzieciństwa, to mamy do czynienia z „software”. A do software, jak wiadomo, możemy zrobić update, a przynajmniej wgrać tzw. łatkę :-)
Piszesz:” Osobiście nigdy nie zwracałem uwagi na talent czy jego brak, kiedy chciałem coś robić to starałem się to robić. „
Ja robię dokładnie tak samo i to już od wielu lat :-) Osiągane przy tym rezultaty podobają mi się :-)
TesTeq
Piszesz: „czy nie uważacie, iż wydobywanie na powierzchnię zbyt głęboko ukrytych talentów jest po prostu stratą czasu? „
Z tym się zgadzam, tylko że przecież nie o tym mówimy. Tak jak wspomniałem w odpowiedzi Krzysztofowi, w zarządzaniu nie chodzi o jakieś enigmatyczne wrodzone talenty (lub ich brak), lecz o konkretnie istniejącą kombinację umiejętności, postawy i energii pracownika. Tak więc Twoja metafora o fedrowaniu na poziomie -1000 metrów jest bardzo interesująca, niemniej w tym konkretnym przypadku chybiona, chyba że przytoczysz konkretną wypowiedź moją albo Bellois, w której takie fedrowanie zalecamy.
Mówisz: „ Jeśli jeden pracowanik osiągnie mistrzostwo w ciągu roku, a drugi po dziesięciu latach, to dla firmy efektywniejszą formą działania menedżera jest skupienie się na pracy z tym pierwszym niż mozolne szlifowanie “ukrytego diamentu”. „
Jesteś tego pewien?? A co jeśli ten drugi pracownik ma unikalne i bezcenne dla firmy kompetencje, ale nawet we własnej ocenie jest totalnym beztalenciem komunikacyjnym? Wiesz, tutaj nie mówimy o wyidealizowanych książkowych sytuacjach, ale o rzeczywistej praktyce w biznesie. A tam zdarzają się sytuacje, kiedy nikt nie patrzy na „talenty”, tylko trzeba człowieka w miarę szybko „postawić na nogi” w dziedzinie, w której dotąd był naprawdę kiepski. Nawiasem mówiąc takie „cuda” to moja specjalność :-)
Przejdźmy teraz dalej.
Twierdzisz :”Myślę, że niepotrzebnie poczyniłeś założenia wstępne, wykluczające kwestię roli talentu w sztuce i sporcie. „
Uważasz, że lepiej byłoby gdybym wypowiadał się na tematy, na których się nie znam??? Takich „ekspertów” mamy na kopy zarówno w internecie jak i w realu, ja za bardzo cenię sobie moją reputację aby do nich dołączyć. Ze względu na to, że nie jest to blog dla artystów, czy też sportowców to ograniczenie nie umniejsza praktycznej wartości tych rozważań dla Czytelników.
Generalnie to bardzo dobra zasada aby:
1)mówić o rzeczach, o których mamy pojęcie
2)mówić o rzeczach istotnych dla naszego audytorium
Masz temu coś do zarzucenia?
Na zakończenie mam do Ciebie bardzo istotne pytanie.
Użyłeś sformułowania: „W oczywisty sposób takie postawienie sprawy jest demagogią. A demagogia – nawet stosowana w dobrej wierze – pozostaje demagogią. „
Jako że demagogia to (wg. Wikipedii http://pl.wikipedia.org/wiki/Demagogia ) co najmniej „wpływanie na opinię publiczną poprzez działanie obliczone na łatwy efekt, poklask.” nie mówiąc już o gorszych interpretacjach, które można tam znaleźć. W związku z tym uprzejmie Cię proszę o wyjaśnienie co dokładnie chciałeś powiedzieć pisząc te wspomniane wyżej zdania?
Więcej później…
TesTeq
ciąg dalszy….
Abstrahuję już od tego, że podajesz przykład sportowy, co wykluczyliśmy z naszych rozważań na samym początku (czy jak tak niewyraźnie napisałem punkt trzeci założeń dyskusji?)
W wypadku tych narciarzy pomyślałeś kiedyś, że te różnice mogły być rezultatem stosowania nieadektwatnych strategii przez tych „słabszych” uczniów? I tej strategii można by ich stosunkowo szybko nauczyć, gdyby instruktor zdawał sobie z tego sprawę i miał minimum kompetencji np. z modelowania zachowań?
Bardzo arbitralnie stwierdzasz: „W programowaniu komputerów testem na posiadanie zdolności wielowarstwowego myślenia abstrakcyjnego jest zrozumienie algorytmów rekurencyjnych i działań na wskaźnikach”
Nigdy nie zajmowałem się algorytmami rekurencyjnymi i działaniami na wskaźnikach.
Nie przeszkodziło mi to w stworzeniu systemu IT, który ponad 20 lat jest w komercyjnym użyciu, klient zarobił przy jego pomocy miliony a i mnie krzywda się nie stała :-)
No ale to są drobiazgi, prawda? Z prawdziwym zaciekawieniem czekam na konkretną odpowiedź na pytanie, które zadałem Ci na końcu poprzedniego komentarza.
LocK
Do Twojej wypowiedzi wrócę za chwilę
Alex
LocK
Przede wszystkim witaj na naszym blogu :-)
Widzę, że na „dzień dobry” reprezentujemy różne punkty widzenia, ale to przecież tylko wzbogaca dyskusję :-)
Gdybyś poważnie zajmował się kiedyś NLP (nie mówię teraz o takich głupotach jak „manipulowanie” innymi ludźmi, czy też podrywanie przy jego pomocy kobiet przez pozbawionych innych atrakcyjnych cech cieniasów) to wiedziałbyś, jak wielki wpływ na rezultaty uczenia się różnych rzeczy mają stosowane przy tym wewnętrzne strategie. Jeśli przytaczany przez Ciebie inteligentny człowiek ma problem z przyswojeniem sobie stosunkowo prostej umiejętności, to zakładając brak istotnych upośledzeń któregoś z narządów zmysłów możesz błyskawicznie pomóc mu ucząc go lepszej strategii. To bardzo obszerny temat wykraczający poza naszą dyskusję, możemy kiedyś podjąć go w całej serii postów (tak, tak, tyle by było potrzebne)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq mówi: „Jeśli jeden pracowanik osiągnie mistrzostwo w ciągu roku, a drugi po dziesięciu latach, to dla firmy efektywniejszą formą działania menedżera jest skupienie się na pracy z tym pierwszym niż mozolne szlifowanie 'ukrytego diamentu’.”
Alex mówi: „Jesteś tego pewien??”
Tak, jak 2 razy 2 jest 4.
Alex mówi: „A co jeśli ten drugi pracownik ma unikalne i bezcenne dla firmy kompetencje, ale nawet we własnej ocenie jest totalnym beztalenciem komunikacyjnym? (…) trzeba człowieka w miarę szybko 'postawić na nogi’ w dziedzinie, w której dotąd był naprawdę kiepski.”
W dzisiejszych, „szybkich” czasach optymalniejszym rozwiązaniem bywa grzeczne pożegnanie się z osobą, która męczy się i nie rozwija na swoim stanowisku i poszukanie osoby lepiej pasującej do oczekiwań pracodawcy. Poza tym są stanowiska, na których fachowe w swojej dziedzinie beztalencia komunikacyjne mogą się rewelacyjnie sprawdzać. Przykładem jest programowanie komputerów.
Alex mówi: „demagogia to (wg. Wikipedii) co najmniej 'wpływanie na opinię publiczną poprzez działanie obliczone na łatwy efekt, poklask.’ nie mówiąc już o gorszych interpretacjach, które można tam znaleźć.”
Trzeba było przeczytać dalej. Tam jest napisane, że demagogia to „stosowanie nielogicznych, ale przekonujących argumentów”. Wyłączenie kultury i sportu z dyskusji o predyspozycjach jest właśnie wprowadzeniem nielogicznych wyłączeń z dziedziny dyskusji, co pozwala Ci przeprowadzić dowód prawdziwości tezy, którą postawiłeś.
Alex mówi: „Abstrahuję już od tego, że podajesz przykład sportowy, co wykluczyliśmy z naszych rozważań na samym początku”
Sorry. Ja od tego nie mogę abstrahować, bo jest to wyłączenie nielogiczne – nie rozumiem, dlaczego wprowadzasz sztuczne rozróżnienie między różnymi rodzajami predyspozycji. Czy tylko dlatego, że – jak mówisz – nie znasz się na tym. Jeśli tak, to nie ciągnijmy już tego wątku.
TesTeq
Możesz proszę napisać na podstawie jakich doświadczeń wysnułeś powyższe stwierdzenia?
I oczywiście nadal czekam na odpowiedź na moje wytłuszczone pytanie, które zadałem Ci dwa (moje) komentarze wyżej.
od tych dwóch rzeczy może zaczniemy :-)
Pozdrawiam
Alex
PS: Tak przy okazji, nie niczego bardziej optymalnego niż optimum (słownik PWN http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=optymalny). Dbajmy proszę o dawanie Czytelnikom dobrych wzorców językowych.
@Alex:
Cóż nie zajmuję się treningiem, ani też nie jestem managerem … jestem, na razie, małą szarą myszką w całej maszynie powiązań, korporacji, firm itp …
Pisałem tylko o tym co sam zauważyłem przez te parę lat mojego życia, na które patrzyłem (i raczej dalej patrze) dość nie wprawnym okiem.
Chyba się nie do końca zrozumieliśmy; ta „stosunkowo prosta rzecz” jest to coś co dla mnie (i dla mojego otoczenia) jest proste i oczywiście nie dlatego ze mam/mamy z tym do czynienia przez X lat, czy tez skończyłem/skończyliśmy jakieś tam studia. Chodzi mi o samo przyswajanie informacji, ludzie obdarzeni pewnymi „talentami” czy też predyspozycjami (IMHO „predyspozycje” w tym przypadku lepiej pasują) mają lepszą przyswajalność wiedzy w danej dziedzinie. Wspominany wcześniej prof. atomistyki w czasie swojej edukacji w szkole średniej na pewno szybciej przyswoił i zrozumiał teorię względności niż np. jego kolega z ławki wykładający teraz biologie na tym samym uniwersytecie.
Alex mówi: „Nigdy nie zajmowałem się algorytmami rekurencyjnymi i działaniami na wskaźnikach. Nie przeszkodziło mi to w stworzeniu systemu IT, który ponad 20 lat jest w komercyjnym użyciu, klient zarobił przy jego pomocy miliony a i mnie krzywda się nie stała”
W jakim języku pisałeś to oprogramowanie?
Zaprojektować system IT, zadbać o jego poprawność i przeprowadzić wdrożenie można ze znakomitym rezultatami bez talentów programistycznych, lecz napisać funkcję iterującą po obiektach pewnej klasy reprezentującej wskaźniki do list obiektów innych klas nie da się bez zdolności do wielopoziomowego myślenia abstrakcyjnego. A to jest zdolność wrodzona, której nie sposób nauczyć się, choćby ktoś nie wiem jak się natężał. Takie jest zdanie Joela Spolsky’ego, szefa nowojorskiej firmy Fog Creek Software, z którym to zdaniem całkowicie się zgadzam.
Alex,
Zgadzam się z Twoją definicją talentu. Nie oddzielałbym jednak talentów w sztuce, muzycznych i sportowych od biznesowych. W moim odczuciu różnica może polegać na tym, że w powszechnym odbiorze np. podstawowe talenty muzyczne są łatwiejsze do weryfikacji, od biznesowych. Łatwo możemy sobie wyobrazić osobę, która z talentami: nauki i determinacji oraz pod presją ambitnej mamy, nauczyła się grać na gitarze i po egzaminie u dyrygenta nie została przyjęta do orkiestry. Gdyby przyszła na ten egzamin kilka lat wcześniej, gdy jeszcze nie znała gitary, dyrygent by jej powiedział, że jej nigdy do orkiestry nie przyjmie. Podobnie jak ten dyrygent menedżer popularnych restauracji po kilku godzinach rozpozna czy kandydat na kelnera ma stosowne talenty.
Oddzielenie pojęcia talentów od wiedzy, umiejętności, energii i zapału jest bardzo istotne. Nie warto inwestować w naukę w dyscypliny, w których brak nam talentów. Dopiero gdy zdobywana wiedza nakłada się na odpowiadające jej talenty, budzi się w nas zapał i energia.
Piszesz: „Moja obecna praca wymaga między innymi bardzo dobrej umiejętności nawiązywania kontaktu z osobami, z którymi pracuję. Wielu uczestników moich szkoleń mówi mi „Alex, ty masz do tego wyjątkowy talent”. Podobnie jak uczestnicy Twoich szkoleń uważam, że masz talenty komunikacyjne. W większości mają one charakter emocjonalny, a to nie są umiejętności łatwe do nauczenia.
Pozdrawiam
TesTeq
Nasze ostatnie komentarze pisaliśmy w tym samym czasie.
Wspominane przez mnie „powyższe stwierdzenia” dotyczyły Twojej wypowiedzi z 19:33
Wróćmy na chwilę do interesującego mnie pytania.
Czyli uważasz, że ograniczając się do tego zakresu tematu w którym:
a) jestem kompetentny
b) ma największe znaczenie dla większości Czytelników
posługuję się demagogią???
Wobec takiej logiki pozostawmy może każdemu Czytelnikowi wyciągnięcie właściwych wniosków :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex mówi: „TesTeq. Możesz proszę napisać na podstawie jakich doświadczeń wysnułeś powyższe stwierdzenia?”
Swoich (firmy kilku-, kilkudziesięcio- i kilkutysięcznoosobowe) oraz bogatej literatury fachowej.
Alex mówi: „I oczywiście nadal czekam na odpowiedź na moje wytłuszczone pytanie, które zadałem Ci dwa (moje) komentarze wyżej.”
Chyba się zgubiłem, bo nie wiem w końcu, o które wytłuszczenie Ci chodzi. Jeśli byłbyś łaskaw wskazać (bo w sprawie demagogii już napisałem, o co mi chodziło).
Cieszę się, że zwróciłeś uwagę na moje nieoptymalne użycie polszczyzny. Na tym gruncie prędzej się zgodzimy. :-) Pogadajmy zatem o naszej mowie ojczystej.
LocK
Piszesz: „jestem, na razie, małą szarą myszką w całej maszynie powiązań, korporacji, firm itp ”
Właśnie między innymi dla takich ludzi piszę ten blog. Po to, aby „szare myszki”, którym ten status nie odpowiada, mogły jak najszybciej i z jak najmniejszymi „stratami” zmienić ten status. Sam przeszedłem bardzo daleką drogę i wiem jak to jest.
Jeśli zrezygnujemy ze słowa „talent” a Twoje „predyspozycje” określimy jako „pre-wiedzę” + „prestrategie uczenia się” to wylądujemy na wspólnym mianowniku :-)
Z tym, że te „pre-” są rzeczami nabytymi, więc każdy może się tego nauczyć.
Cały problem polega na tym, że większość ludzi albo od razu rezygnuje („bo nie mam talentu”), albo stosuje niewłaściwe strategie i też zniechęca się z braku rezultatów. Dlatego napisałem ten post i prowadzę tę dość długą dyskusję.
Piszesz też:”Wspominany wcześniej prof. atomistyki w czasie swojej edukacji w szkole średniej na pewno szybciej przyswoił i zrozumiał teorię względności niż np. jego kolega z ławki wykładający teraz biologie na tym samym uniwersytecie.”
Nie bądź taki pewny :-) Pamiętasz co ja napisałem o moich umiejętnościach komunikacyjnych do 28 roku życia? :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq
Kwestia pytania już się wyjaśniła (jak wspomniałem pisaliśmy w tym samym czasie)
Resztę, jak już wspomniałem pozostawmy osądowi każdego z Czytelników
Pozdrawiam
Alex
PS: Aby nie pozostawiać Twojego pytania bez odpowiedzi, rozwiązanie o które pytałeś było napisane w Clipperze, bo akurat taki był pod ręką. W tamtym przypadku język programowania był sprawą absolutnie drugorzędną.
Alex mówi: Czyli uważasz, że ograniczając się do tego zakresu tematu w którym:
a) jestem kompetentny
b) ma największe znaczenie dla większości Czytelników posługuję się demagogią???”
Nie chciałbym Cię urazić, ale skoro pytasz…
Temat Twojego postu to „Talent – przeceniany czynnik”. W dyskusjach o talencie najbardziej wyraziste przykłady znajdujemy właśnie w dziedzinie kultury i sportu. A Ty wyłączasz ten obszar ludzkiej działalności twierdząc, że nie jesteś tu znawcą. Budzi to mój sprzeciw. Myślę, że dalsze drążenie tego tematu nie doprowadzi nas do żadnych konstruktywnych wniosków. Przyjmijmy, że zdefiniowałeś pewną dziedzinę działań ludzkich i o niej napisałeś post, a ja nie chciałem zaakceptować tych ograniczeń.
Powtarzam jeszcze raz dla osiągnięcia sukcesu osobistego kluczowa jest determinacja, a predyspozycje są jedynie katalizatorem, który osiągnięcie tego sukcesu przyspiesza.
Alex,
Znowu pisaliśmy razem. :-) Clipper… To były czasy…
Może kiedyś powinniśmy coś napisać razem, skoro tak dobrze nam to wychodzi. ;-)
Alex mówi: „Resztę, jak już wspomniałem pozostawmy osądowi każdego z Czytelników”
Pozdrawiam.
TesTeq
Mnie nie tak łatwo urazić, ja się po prostu dziwię :-)
Tłumaczę Ci jak mogę o co chodzi, ku mojemu zdumieniu bez rezultatu.
Użyjmy więc może jako próbę ostatniej szansy następującą metaforę:
Wyobraź sobie, że dla Czytelników interesujących się Wyspami Kanaryjskimi (gdzie akurat jestem) piszę post na temat „Dzikie zwierzęta na Gran Canarii”
W tym poście napisałbym, że na wyspie nie ma niebezpiecznych zwierząt, a jedynym „zagrożeniem” na niektórych odległych pastwiskach mogą być pasące się tam kozły, bo któryś mógłby uznać przechodzącego człowieka za konkurenta i pogonić go. Napisałbym potem, że w związku z tym można zwiedzać wyspę nie zastanawiając się w ogóle nad zagrożeniami z tej strony. Napisałbym też, że nie wypowiadam się o zwierzętach na pozostałych wyspach archipelagu, bo tam nie byłem i brak mi wiedzy (choć przypuszczam, że też nie ma tam niebezpiecznych gatunków). Taki post byłby dla ludzi chcących zwiedzać Gran Canarię bardzo użyteczny, bo wiedzieliby że mogą poruszać się po wyspie bez konieczności rozglądania się za takimi niebezpieczeństwami.
Ty, w tej metaforze zarzuciłbyś mi stosowanie demagogii, bo zaznaczam, że znam się tylko na Gran Canarii, a Ty słyszałeś, że na Fuerteventura i Teneryfie są jadowite węże (ale tylko słyszałeś). Rozumiesz teraz, dlaczego się dziwię?
Zastąp teraz:
Gran Canaria = zastosowania ogólnożyciowe i biznesowe
Fuerteventura = zastosowania w sztuce
Teneryfa = zastosowania w sporcie
obecność niebezpiecznych zwierząt = konieczność posiadania wrodzonego talentu
a będziesz miał naszą dyskusję. Teraz rozumiesz? Szanuję każdego Czytelnika, ale to jest moje ostatnie staranie wytłumaczenia Ci o co chodzi.
Mam prośbę o feedback do pozostałych Czytelników
Czy ja naprawdę zbyt skomplikowanie to tłumaczę?
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Rozumiem, rozumiem i korzę się u stóp, Mistrzu. Ten, kto zarzuciłby Ci w tym momencie demagogię, jadowitym wężem jeno nazwanym być może. Sam go zgładzę, jeśli tylko pozwolisz.
A o wężach na Fuerteventura i Teneryfie nigdy w życiu nie słyszałem. nawet nie wiedziałem, że istnieje jakaś Fuerteventura – oto bezmiar mej niekompetencji.
Co do roli talentu w biznesie, sztuce i sporcie mam swoje zdanie, bo wszystkie te dyscypliny uprawiałem i uprawiam z efektem, który daje mi wystarczającą satysfakcję, a i bliźnim nie sprawia przykrości.
Pozdrawiam zyskownie, śpiewająco i w pełnym ślizgu.
@Alex:
Tak, pamiętam o Twoich „nabytych umiejętnościach komunikacyjnych”, jednakże to że „nabywałeś” je przez 3 lata życia (i to będąc juz dość dojrzałym mężczyzna ;) ), może potwierdzać tylko fakt ze nie miałeś tego talentu, a to że teraz ludzie gratulują tobie tej umiejętności może świadczyć o tym jak dużo pracy i determinacji włożyłeś w jej nabycie. ;)
Nie wiem, czy „pre-” muszą być zawsze rzeczami nabytymi, mi osobiście „pre-” kojarzy się z czymś podstawowym czego nie da się tak po prostu „nabyć”/nauczyć, bo „po prostu jest”.
W sumie faktem jest to, że „czym skorupka za młodu nasiąknie…” i właśnie przez to mogę mieć trochę nie skrzywione spojrzenie. Ale dalej podtrzymuję zdanie, że istnieją jednak talenty i że mają one wpływ na szybkość przyswajania wiedzy. Właśnie ze względu na nasze talenty nie każdy z nas może zostać lekarzem, trenerem, programista itp.
Btw. Źle nie tłumaczysz … ale na szczęście (lub też niestety) wśród nas (ludzi) są osobniki mający wrodzony *talent* do czepiania się i „szukania dziury w całym” … cóż tacy ludzie też są potrzebni ;)
Pozdrawiam.
[LocK] Says: „ale na szczęście (lub też niestety) wśród nas (ludzi) są osobniki mający wrodzony *talent* do czepiania się i 'szukania dziury w całym’ … cóż tacy ludzie też są potrzebni”
Dzięki, na szczęście lub niestety, bo już poczułem się niepotrzebny i odrzucony.
[LocK] Says: „Ale dalej podtrzymuję zdanie, że istnieją jednak talenty i że mają one wpływ na szybkość przyswajania wiedzy. Właśnie ze względu na nasze talenty nie każdy z nas może zostać lekarzem, trenerem, programista itp.”
Zgadzam się w zupełności.
TesTeq
W pełni akceptuję, że masz swoje zdanie na ten temat. Chodziło mi tylko o zrozumienie mojego punktu widzenia. Stąd ta cała dyskusja i przynajmniej mama dobrą metaforę na zakończenie :-)
Peace :-)
LocK
Rozumiem, że pewne rzeczy widzisz inaczej niż ja. Masz to tego pełne prawo, bo to Ty i wyłącznie Ty będziesz musiał żyć ze skutkami sposobu widzenia świata.
Krzysztof
W odniesieniu do Twojego ostatniego komentarza
Zgódźmy się, że widzimy te sprawy odmiennie i każdy z nas zbiera i będzie zbierał owoce swojego punktu widzenia.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
@TesTeq:
spoko, polecam się na przyszlość ;) :>
@Alex:
„(…) wyłącznie Ty będziesz musiał żyć ze skutkami sposobu widzenia świata.”
zabrzmiało to jak swojego rodzaju groźba, ale taka jest prawda i w tym aspekcie się z tobą w pełni zgadzam ;)
Pozdrawiam
LocK
To nie było pomyślane jako groźba. :-)
To są realia życia. które dotyczą nas wszystkich
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam
Ja się odniosę do żywych przykładów.
A więc przeciw:
Gdy ktoś mówi 'ten to był zdolny/dobrze się uczył/MIAŁ TALENT a co z niego zostało,
co z sobą zrobił’. No i co z tego, cóż ci geniuszu z talentu, jak teraz na dzień dzisiejszy nie istniejesz.
A więc za:
To było swego czasu gdy rozpoczynałem studia.Mięliśmy koleżankę z której pół roku się śmiało z jej 'bystrości’ gdy kawałów nie łapała, że skąd się tutaj wzięła, że taka to na marketing itd.I co się stało dalej??
Na koniec roku dziekan osobiście jej wręczał indeks, jako najlepszej studentce o najwyższej średniej.
Morał z tego taki, że może każdy zrobić wszystko, kwestia chęci, pracy i wiary. A jak się mówi drugiemu że taki utalentowany tylko leń,to nie ma co się rozczulać.
Lepiej dostrzec tego co wychodził w górę stamtąd, gdzie ten wielmożny talent zszedł.
do TesTeq:
napisałeś
'…a nie fedrowaniu na poziomie -1000 metrów w poszukiwaniu żyły złota…’
Uwierz mi chłopie, jak na rudę złota to bardzo płytko, szczególnie na kopalnie gdzie to złoto wydobywają 3000m (RPA)
'…łopata jest najuniwersalniejszym narzędziem, jakie wynalazł człowiek, o ile ograniczymy dziedzinę naszej dyskusji do kopania rowów siłą ludzkich mięśni…’
TesTeq, nie musimy ograniczać do ludzkich mięśni, bo łopata rzeczywiście tak jak piszesz, jest najbardziej uniwersalnym narzędziem wymyślonym przez człowieka. Najprościej pokazuje zasadę dźwigni, stosowaną wczoraj dziś i jutro w każdym narzędziu/robocie o jakie ci chodzi.
'…fachowe w swojej dziedzinie beztalencia komunikacyjne…’
Dlaczego tak brzydko o specjalistach? fachowe – one? brzydko. Skoro tak ciężko w dzisiejszych czasach o dobrego np inżyniera. A niech sobie będą mrukami, ale potrafią opanować materię o której się nawet nie myśli, teraz nadchodzi ich era.
pozdrawiam
Witam,
Alex, Twoje stanowisko na temat talentów jest jasne i dość proste. Mimo to liczyłem
na poruszenie tematu hard/soft i domyślałem się, że będzie wiele kontrowersji oraz odmiennych zdań.
Chciałem teraz pość nieco dalej i zapytać co znaczy „bycie sobą”? W wielu dyskusjach (na tym blogu też) pojawiają się wskazówki, żeby robić coś w zgodzie ze sobą, usłyszeć wewnętrzny głos, odnaleźć to co nam sprawia przyjemność itd. W świetle Twojego modelu definiuje to nasz „soft”. Kim jesteśmy wynika głównie z naszej dotychczasowej wiedzy i doświadczeń. Wniosek: możemy zdecydować także o zmianie swojej tożsamości w dowolnym kierunku.
Jeśli coś jawi się nam obecnie nie w zgodzie z nami, ale z jakichś powodów chcielibysmy to robić w przyszłości, to jesteśmy w stanie zmienić się tak, że będzie to w zgodzie z nami (zmienic nasz soft), polubimy to i będzie to sprawiało nam przyjemność – ciekawy jestem co o tym sądzisz?
Serdecznie pozdrawiam,
Tomek
Alex,
W tej chwili różnimy się w podejściu do naszych talentów ale sądzę, że jesteśmy zgodni w tym, że każdy może zrealizować własne marzenia.
Pozdrawiam
„Everything is learnable” – tak głosi Brian Tracy i ma rację. Czy jeśli dziś zaczniesz trenować [cokolwiek], to po roku treningów będziesz to [cokolwiek] robić lepiej niż dzisiaj? Oczywiście. I nie ma to związku z „wrodzonymi predyspozycjami”.
To, że np. dzieci muzyków zostają muzykami nie musi wynikać z wrodzonych talentów a ze sposobu wychowania tych dzieci (nawet, jeśli rodzice nie uczyli ich muzyki, ale sami byli w tym dobrzy i przekazywali im nawet zupełnie nieświadomie pewną wrażliwość, puszczali nagrania itp.).
:) W sztuce talent także nie ma największego znaczenia. Przypomina mi się znane zdanie, które często powtarzał mi mój nauczyciel gry na skrzypcach: na 100% sukcesu składa się 1% talentu, 1% szczęścia i 98% pracy.
Piotrek Cieślak Says: „’…fachowe w swojej dziedzinie beztalencia komunikacyjne…’ Dlaczego tak brzydko o specjalistach?”
To nie ja! To nie ja! To Alex napisał: „A co jeśli ten drugi pracownik ma unikalne i bezcenne dla firmy kompetencje, ale nawet we własnej ocenie jest totalnym beztalenciem komunikacyjnym?”
A ja w swojej odpowiedzi napisałem: „Poza tym są stanowiska, na których fachowe w swojej dziedzinie beztalencia komunikacyjne mogą się rewelacyjnie sprawdzać. Przykładem jest programowanie komputerów.”
Sebastian Schabowski Says: „Czy jeśli dziś zaczniesz trenować [cokolwiek], to po roku treningów będziesz to [cokolwiek] robić lepiej niż dzisiaj? Oczywiście. I nie ma to związku z 'wrodzonymi predyspozycjami’.”
Związek jest i to olbrzymi, ponieważ ta osoba, która ma wrodzone lub wykształcone w dzieciństwie predyspozycje, w ciągu roku osiągnie wielokrotnie więcej, niż osoba bez predyspozycji – zakładając tę samą determinację. A szybsze osiąganie sukcesów zwiększa determinację, więc mniejsze jest prawdopodobieństwo, że talent się zniechęci. Oczywiście występuje też zjawisko przeciwne – ludzie z predyspozycjami bywają zbyt leniwi, żeby podwyższać swoje umiejętności, ponieważ zbyt łatwo przyszło im wejście na pierwszy stopień wtajemniczenia.
Co do Briana Tracy i innych osób zajmujących się pracą nad rozwojem osobistym swoich klientów, to nie robiliby tego, gdyby nie wierzyli, że trening ma większe znaczenie niż talent. Trudno więc traktować ich pogląd jako wyrocznię, ponieważ jest to spojrzenie jednostronne. Oczywiście absolutnie nie należy też lekceważyć tego, co mówi Brian Tracy.
Moim zdaniem jest wiele osób, które potrzebują „kopa”, żeby zrobić coś pożytecznego i satysfakcjonującego w życiu. Ci ludzie – nawet nie mając predyspozycji w określonym kierunku – mogą nadrobić swoje braki determinacją i prześcignąć utalentowanych leniuchów.
Sebastian Schabowski Says: „To, że np. dzieci muzyków zostają muzykami nie musi wynikać z wrodzonych talentów a ze sposobu wychowania tych dzieci (nawet, jeśli rodzice nie uczyli ich muzyki, ale sami byli w tym dobrzy i przekazywali im nawet zupełnie nieświadomie pewną wrażliwość, puszczali nagrania itp.).”
Temat rzeka, nierozstrzygnięty jeszcze przez naukę.
– Kiedy rodzą się predyspozycje?
– Czy są uwarunkowe genetycznie?
– Jeśli tak, to w jakim stopniu?
– Czy „braki genetyczne” można nadrobić wczesnym treningiem i stymulacją?
– Czy mózg jest wielkim procesorem wzorów czasowo-przestrzennych, jak chce tego Jeff Hawkins – twórca komputerków Palm i autor książki „Istota inteligencji”?
Tomku
Zadałeś ciekawe pytanie, pozwól, że na Twoje pytanie odpowiem w osobnej dyskusji. jest ono zbyt ciekawe, aby „pogrzebać” je w dyskusji o talentach, która jest tylko „podzbiorem” całego zagadnienia. Zgoda?
Krzysztof
Piszesz: „W tej chwili różnimy się w podejściu do naszych talentów ale sądzę, że jesteśmy zgodni w tym, że każdy może zrealizować własne marzenia.”
Jeżeli założymy, że te marzenia leżą w zakresie możliwym do zrealizowania ze względów fizycznych to rzeczywiście jesteśmy zgodni :-)
Inna sprawa, że nie wszystko co teoretycznie możliwe opłaca się też realizować.
Sebastian, Zapka
Mówiąc o roli talentu w sztuce wchodzimy na potencjalne pole minowe, gdzie stosunkowo łatwo można podważać naszą argumentację o marginalnym znaczeniu wrodzonych talentów. Z drugiej strony dla znakomitej większości odwiedzających ten blog najbardziej istotne jest kwestia talentu w czynnościach życia codziennego i pracy zawodowej. A tutaj naszą tezę bardzo łatwo jest obronić :-)
Dobra rada ogólna: W dyskusjach wszelkiego rodzaju określ, które pozycje są naprawdę istotne i możliwe do obrony. Wyraźnie zaznacz na samym początku że tylko o nich mówisz. Nigdy nie pozwól, aby druga strony rozszerzyła Twoje stwierdzenia o elementy, których nie powiedziałeś, albo wyraźnie wykluczyłeś (w tym wypadku rolę talentu w muzyce i sporcie), w przeciwnym razie powstaje wrażliwa flanka, po której łatwo przewrócić Twoją argumentację. Zwłaszcza, jeśli te elementy mają marginalne znaczenia dla kwestii, o której rozmawiasz. Ludzie często próbują je dorzucić, u nas starał się tak zrobić TesTeq (to podaję bez wartościowania :-))
Ten powyższy akapit to mały bonus dla tych, którzy doczytali aż do tego miejsca :-)
Jeśli chodzi o ten cytat z „beztalenciem”, to pochodzi on z ust jednego z moich „podopiecznych” coachingowych, a mam kilka takich przypadków każdego roku. Nawiasem mówiąc zmienił on zdanie na ten temat po pierwszych 5 godzinach intensywnej pracy ze mną :-)
TesTeq
Piszesz: „Co do Briana Tracy i innych osób zajmujących się pracą nad rozwojem osobistym swoich klientów, to nie robiliby tego, gdyby nie wierzyli, że trening ma większe znaczenie niż talent. Trudno więc traktować ich pogląd jako wyrocznię, ponieważ jest to spojrzenie jednostronne.”
Masz rację. To jest jednostronne spojrzenie ludzi, którzy w codziennej praktyce widzą jak jest naprawdę :-) Ja tam zawsze staram się pytać praktyków jak jest dane kwestie wyglądają w rzeczywistości. Wielokrotnie już ze zdumieniem dowiedziałem się, że całkiem inaczej niż uważa tzw. obiegowa opinia.
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Alex, oczywiście i cieszę się, że masz ochotę na kontynuację. Po prostu wykorzystałem okazję przy tym temacie do ogólniejszego nawiązania do hard/soft dla człowieka. Może rozwinąć się bardzo ciekawa dyskusja w komentarzach :)
Czekam niecierpliwie :) i pozdrawiam
Tomek
Tomasz
„Może rozwinąć się bardzo ciekawa dyskusja w komentarzach ”
O tak :-)
Z tym że tym razem będę oczekiwał, że wszyscy dyskutanci dokładnie i ze zrozumieniem przeczytają teksty, do których będą się odnosić i będą wypowiadać się w miarę na temat :-) Tłumaczenie komuś godzinami że rozmawiamy o jabłkach, kiedy on mówi o gruszkach (a tematem dyskusji są jabłka) mogę dla przykładu zrobić raz, ale ponawianie tego byłoby mało produktywnym użyciem czasu zarówno mojego, jak i większości Czytelników.
Pozdrawiam serdecznie i idę na plażę :-)
Alex
Muszę stanowczo zgodzic się z Alexem. Talent jest w życiu przeceniany.
Ja chciałbym pokazać ten aspekt nieco z innej strony.
Najczęściej talent, a w zasadzie jego brak staje się płytką wymówką dla pseudo-mentorów którym brakuje wiedzy lub determinacji do wykonania minimum swojej pracy. To takie łatwe: kiedy połowa z twoich podopiecznych, uczniów czy podwładnych wydaje się nie wykazywać postępów, wtedy zasłaniasz się brakiem w nich „podstawowych” talentów. Dlaczego wtedy niemal nikt nie zastanawia się: czy czasem wina nie stoi po stronie mentora ?
Przeczytajmy słowa Alexa: „Jeden człowiek na trzy lata treningów”. Ja mam bardzo podobne doświadczenia. Uczę wielu rzeczy i „antytalent” trafia mi się średnio raz na rok. Często problem nie leży w temacie szkolenia ale w postawie życiowej lub kłopotach pozamerytorycznych. Pozostałe przypadki to mex maxima culpa. A dokonywałem „cudów” (wybaczcie moje przechwałki, proszę). (TesTeq:) W tym nauczałem rekurencji i wskaźników programistyczne antytalenty którzy teoretycznie rodzą się bez pewnej części mózgu ;-). Robiłem z matematycznych męczenników partnerów do dyskusji z profesorami. Czy uczyłem pływać ludzi którzy odważyli się wejść do wody w bardzo dorosłym wieku. Te rzeczy da się robić w rozsądnym czasie. Mierzonym w godzinach i dniach.
Moja ogólna rada brzmi: Olać „Piewców Talentu”. To marni mentorzy.
P.S. Nie mam linku, ale ze studiów pamiętam twierdzenie: „każde zadanie rekurencyjne da sie wykonać bez rekursji”. Ponadto istnieją języki programowania które nie korzystają ze wskazań.
No tak … człowiek chce się popisać znajomością języków martwych i strzela byka. ;-) he he he.
Errare humanum est
Alex mówi: „Masz rację. To jest jednostronne spojrzenie ludzi”
Zauważ, że napisałem, iż działalność w zakresie rozwoju osobistego przynosi – moim zdaniem – bardzo wymierne i pozytywne skutki w przeważającej liczbie przypadków. Ważne jest uwalnianie drzemiącej w ludziach energii dla osiągania przez nich ponadprzeciętnych wyników.
Alex W. Barszczewski Says: „Z tym że tym razem będę oczekiwał, że wszyscy dyskutanci dokładnie i ze zrozumieniem przeczytają teksty, do których będą się odnosić i będą wypowiadać się w miarę na temat Tłumaczenie komuś godzinami że rozmawiamy o jabłkach, kiedy on mówi o gruszkach (a tematem dyskusji są jabłka) mogę dla przykładu zrobić raz, ale ponawianie tego byłoby mało produktywnym użyciem czasu zarówno mojego, jak i większości Czytelników.”
Przyjmuję do wiadomości tę wykładnię i nie będę więcej spierał się na temat zakresu dyskusji, który zdefiniujesz, nawet wtedy, gdy uznam, że zakres ten został zdefiniowany błędnie. Jako gospodarz masz prawo dowolnie określać tematy, na jakie dyskutujemy, a ja nie mam trudności z przyjęciem z góry narzuconych ram rozmowy.
PS. Wolę jabłka od gruszek. ;-)
Alex,
Ja w temacie feedback, o który prosiłeś.
Bez problemu złapałem to, co planowałeś przekazać czytelnikiem tego posta, szczególnie tę część tłumaczącą, czemu oddzielasz sport i kulturę od zastosowań biznesowych. Ktoś mógłby napisać, że to dzięki mojemu talentowi, ja wiem, że to umiejętność. Jeszcze kilka lat temu z wielkim trudem przychodziło mi uważne słuchanie, czy czytanie innych opini, bez automatycznego krzyku: „Hej coś jest nie tak, moje doświadczania podpowiadają mi coś zupełnie innego!!!” Spokojnej, rzetelnej analizy nowych treści, nauczyłem się ciężką i uważna pracą. Wiem, że nie urodziłem się z tą umiejętnością.
To co też wiem na 100%, że przyswajanie jakichkolwiek nowych umiejętności przychodzi mi bez trudu. Potrzebny jest tylko jeden warunek, muszę mieć na to ochotę. Długofalowo wiedzieć, że jest to zgodne z moim pomysłem na siebie.
Ja z pojęciem talent po raz pierwszy spotkałem się jako terminem opisującym pracowników przez działy HR. Czyli jako nowe podejście, które w przyjemny sposób określa, że ktoś ma ochotę rozwijać się w kierunku Programisty, Tema lidera czy Kierownika Projektu. To jest talent określa wartość dodaną jaką dana osoba tworzy. Nie ma to żadnego związku z wrodzonymi umiejętnościami, a jest to suwerenna decyzją danego osobnika, jaki ma pomysł na karierę w danym środowisku, który talent chce szlifować, przy założeniu, że każdy ma takie same. Podobnie jak każdy z nas ma tyle samo czasu, tylko od nas zależy, na jakie szlify będziemy go zużywać . Co z tego, że na nauczenie się bycia dobrym w czymś zużyję więcej czasu niż osoba B, jeżeli potem moja skuteczność w dostarczani rezultatu będzie o kilku krotnie większa. A będzie tak ponieważ lubię to co robie.
W ujęciu korporacyjnym, ja interpretuje to następująco. Potrzebujemy różnych talentów (chętnych do dostarczania konkretnych rezultatów w danej działce), główną energie skupiamy na pomocy w byciu jak najlepszym dla tych, którzy chcą rozwijać się w danej specjalizacji (talencie)
Pozdrawiam, Artur
PS. Programista bez umiejętności komunikacyjny przy wdrażaniu pakietów ERP od 0, to moim zdaniem mało wydajne połączenie.
Witajcie,
ja również zgadzam się z Alexem co do przeceniania znaczenia „wrodzonych” talentów w życiu. Myślę, że pogląd Alexa może być dla części osób trudny do przyjęcia, bo idzie pod prąd tego, czego jesteśmy stale uczeni – w rodzinie, w szkole, w pracy: że puntem wyjścia jest talent, i że jak ktoś nie ma talentu, to się nie nauczy. No i te testy sprawdzające predyspozycje! (do określonych studiów, do pracy). Z własnego doświadczenia wiem, że często coś czego nie mogłam nauczyć się z jednym nauczycielem, okazywało się bardzo proste z inną osobą, po samej sobie i wielu innych osobach obserwuję też jak bardzo rodzaj pracy zmienia nam osobowość i postawę wobec ludzi. Myślenie w kategoriach „trzeba mieć talent” działa często demotywująco i co gorsze – jak samosprawdzająca się przepowiednia.
Pozdrawiam
A.
Marcunio Says: „’każde zadanie rekurencyjne da sie wykonać bez rekursji’. Ponadto istnieją języki programowania które nie korzystają ze wskazań.”
Masz rację, ale nie o to tu chodzi. Chodzi o zdolność do wielopoziomowego abstrakcyjnego myślenia. Być może można tę zdolność wykształcić. Być może jest to kwestia większej liczby połączeń w mózgu, które pojawiają się w wyniku stymulacji. Przychylam się do poglądu, że liczba tych połączeń jest funkcją:
– uwarunkowań genetycznych;
– liczby i rodzaju bodźców otrzymywanych przed i po narodzeniu.
Stąd niektórzy mają łatwiejszy start, ale nie musi to przesądzać o tym, czy pierwsi znajdą się na mecie.
PS. Szczerze gratuluję znakomitych sukcesów edukacyjnych.
„testem na posiadanie zdolności wielowarstwowego myślenia abstrakcyjnego jest zrozumienie algorytmów rekurencyjnych i działań na wskaźnikach”
Ciekawe, że pamiętam ten moment z początku studiów gdy miałem problemy ze zrozumieniem dokładnie tego tematu. Bardzo się cieszę, że nie spotkałem wtedy kogoś kto powiedziałby „nie nadajesz się”. Dzięki czemu zrozumiałem ten temat i 1000 innych z tej branży…
:)
Alex,
Ciekawi mnie Twój pogląd na wyniki badań Instytuty Galuppa przeprowadzone na dwóch milionach przedstawicieli różnych obszarów rynku, których opis znajduje się na stronie
http://www.gallup.pl/consulting/management-practices/strengths-development Poniżej zamieszczam kopię fragmentu.
„Identyfikacja talentów jest najlepszym sposobem na rozwijanie zdolności pracowników.
Najlepszym sposobem na rozwijanie zdolności pracowników i powiązanie tego ze zwrotem z inwestycji w ich rozwój, jest zidentyfikowanie ich talentów. Następnym krokiem jest wsparcie ich talentu odpowiednią wiedzą i umiejętnościami, które zbudują silne strony pracowników – tzn. ich zdolność do prawie idealnego działania w danym obszarze.
Rozległe badania wykazały, że ludzie rozwijają i doskonalą przede wszystkim te obszary mózgu, które charakteryzują się najmocniejszymi powiązaniami synaptycznymi. Jak zauważył Joseph LeDoux, profesor neuronauk z Uniwersytetu nowojorskiego:
„New [synaptic] connections formed by activity [by 'activity,’ he means practice, training, and experience] are not created as entirely new entities, but rather are added to . . . pre-existing connections. Added connections are therefore more like new buds on a branch rather than new branches. Activity thus does not produce wholesale rewiring of the brain.” – cytat z The Four Disciplines of Sustainable Growth
Istnieje szeroko rozpowszechnione mniemanie, że ludzie mogą osiągnąć pomyślność w zrobieniu czegokolwiek, jeśli tylko będą tego dostatecznie chcieli. Programy treningowe oraz rozwojowe uczące ‘kroków’, ‘nawyków’ czy też ‘zachowań’ ignorują fakt, że nie ma dwóch osób posiadających identyczne zachowania czy nawyki. Takie podejścia często prowadzą do niezadowalających rezultatów. Rzadko, jeśli w ogóle, pomagają ludziom w osiągnięciu doskonałości oraz prowadzą do marnotrawienia pieniędzy przeznaczonych na szkolenia i rozwój. Jeśli tylko ludzie chcą w pełni wykorzystywać swoje naturalne talenty oraz rozwijać silne strony, zachowania i nawyki powinny się różnić.
Podejście Gallupa jest odmienne. Zamiast skupiać się na korygowaniu słabych stron, kładzie nacisk na rozwijanie talentów oraz silnych stron. Bestseller Now, Discover Your Strengths (Free Press, 2001) jest owocem ponad trzydziestoletnich badań nad naturą ludzkiego talentu oraz silnych stron. W książce tej zawarliśmy naukę płynąca z naszych badań nad utalentowanymi jednostkami, w trakcie których przeprowadziliśmy wywiady z blisko dwoma milionami przedstawicieli różnych obszarów rynku, sprawujących różne ważne funkcje. Pozwoliło nam to na zidentyfikowanie czynników sprawiających, że ludzie osiągają sukcesy.”=
Pozdrawiam
jot,
Chciałbym dodać do Twojego postu, że nigdy nikomu nie wolno mówić do czego sie „nie dadaje”, natomiast można podpowiedzieć do czego ma talenty.
Pozdrawiam
Witajcie ponownie :-)
Marcunio
Bardzo dziękuję za tę wypowiedź: „Najczęściej talent, a w zasadzie jego brak staje się płytką wymówką dla pseudo-mentorów którym brakuje wiedzy lub determinacji do wykonania minimum swojej pracy. To takie łatwe: kiedy połowa z twoich podopiecznych, uczniów czy podwładnych wydaje się nie wykazywać postępów, wtedy zasłaniasz się brakiem w nich “podstawowych” talentów. Dlaczego wtedy niemal nikt nie zastanawia się: czy czasem wina nie stoi po stronie mentora ? „
To trafia w sedno problemu wielu ludzi. Dydaktyczne miernoty usprawiedliwiają swój brak kompetencji zrzucaniem winy na „brak talentu” podopiecznego, z oczywistą i często niestety trwałą szkodą dla tego ostatniego.
TesTeq
Pozostawmy to tak jak napisałeś :-)
Artur
Dziękuję za interesujący przykład
Avigayil
Jak mówisz o testach sprawdzających przydatność, to przypomina mi się jak kiedyś na samiutkim początku mojej kariery zawodowej ubiegałem się o pracę programisty. Przeprowadzone testy wykazały mierną przydatność mojej osoby :-) :-)
Parę lat później miałem własną firmę IT, i jak już wspomniałem jedno z moich rozwiązań pracuje do dziś. Te parę lat było konieczne bo wszystkiego uczyłem się i budowałem bez mentora i dopływu gotówki z zewnątrz.
Jot
Witaj na naszym blogu :-)
Właśnie po to napisałem ten post, aby żaden z Czytelników nie zniechęcił się słysząc „nie masz talentu” od jakiegokolwiek innego człowieka. Nie każdy ma taką odporność na tego typu „diagnozy” jaką Ty się wykazałeś.
Krzysztof
Odpowiem Ci po obiedzie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Piszesz: „na samiutkim początku mojej kariery zawodowej ubiegałem się o pracę programisty. Przeprowadzone testy wykazały mierną przydatność mojej osoby. Parę lat później miałem własną firmę IT”
Tu nie chodzi o testy na programistę lecz pomaganie ludziom w identyfikacji, samodzielnym odkrywaniu własnych talentów. Taka pomoc nie może się odbywać wbrew zainteresowanemu. A już w żadnym wypadku nie można komuś mówić, że nie ma określonego talentu – chyba, że otwarcie o takie wskazanie pyta. Sądzę, że właśnie podczas własnych szkoleń, podchodząc do poszczególnych osób w indywidualny sposób i kierując się intuicją, rozwijasz ich talenty.
Kiedyś, jak odrabiałem wojsko, zapewne pod wpływem bojowego nastawienia, zamarzył mi się desant. Roztropni wojskowi poddali mnie próbie i wymiękłem chodząc po linie rozpiętej na wysokości 30 metrów. Możliwe, że gdyby wtedy poddali mnie intensywnym szkoleniom dziś byłbym generałem Gromu. Ale ja nie mam im tego za złe, wolę robić to co robię.
Pozdrawiam
Krzysztofie:
zadałem sobie pytanie czym jest Instytut Gallupa który próbujesz okazać jak swą wyrocznię. Proponuję nieco rezerwy do wszelkich „ponadiluśtamletnich badań naukowych”.
Po pierwsze dlatego, że socjologia jest jedną z najmłodszych nauk, w której jeszcze trudno mówić o jakichkolwiek podwalinach wiedzy podstawowej.
Po drugie dobrze byłby poznać „ponadiluśtamletnie naukowe badania” tezy przeciwnej.
Po trzecie Instytut Gallupa zajmuje się badaniem opinii publicznej a nie jej tworzeniem. Czy wynik tego badania nie będzie zanieczyszczony preferencjami promotorów ?
Po czwarte Instytut Gallupa to nie tylko placówka naukowa ale i przedsięwzięcie komercyjne. Czy nie będą głosić tez zgodnych z preferencją społeczeństwa aby lepiej sprzedać swoje usługi ?
To tak jak „instytuty dermatologiczne” sponsorowane przez koncerny kosmetyczne udowadniają skuteczność kosmetyków.
Marcunio,
Masz prawo do własnej oceny Instytutu Galuppa. Ja nie znajdują w sobie dostatecznych sił by wesprzeć wyniki ponad trzydziestoletnich badań Instytutu nad naturą ludzkiego talentu, przeprowadzone na dwóch milionach przedstawicieli różnych obszarów rynku, sprawujących różne ważne funkcje.
Nie miej mi za złe, że po Twoim liście, nie stanę po stronie argumentów Alexa.
O tym, że ludzi są różni i każdy ma swoje wrodzone talenty byłem przekonany już 20 lat temu. Interesuję się tym tematem.
Czy może znasz jakiś tekst, napisany przez psychologa, że ludzie nie mają wrodzonych cech osobowości – talentów i każdą osobę można wszystkiego nauczyć?
Pozdrawiam
Przylacze sie do oponentow Alexa (lubie wspierac stlamszonych przez wiekszosc ;) ). Ja nieskromnie przyznam, ze mam talent: do matematyki, i mialem go odkad pamietam. Skad wiem, ze to talent? Bo nie potrafie inaczej wytlumaczyc dlaczego patrzac na tresc zadania “widze” rozwiazanie. Bardzo trudno mi zawsze bylo odpowiedziec na pytanie “Dlaczego od razu w rozumowaniu poszedles w ta strone?”. Po prostu to “czulem”! Dzialo sie to wszystko w podswiadomosci.
Do brydza talentu za to nie mam. Jest to moja pasja, gram jak tylko czesto moge (rzadziej ostatnio niestety) i widze, ze zawodowcem zostac nie moge. Kiedy ja musze wytezac mozgownice w celu okreslenia typu karty, powiazac go z dotychczasowa licytacja i sprobowac okreslic najlepszy dla mnie kontrakt, znajomi (ci z talentem do brydza) robia to “w locie”. “Wiedza”, ze z dana karta sie licytuje np. 3 pik. Do tego co oni “czuja”, ja musze dochodzic zmudna analiza “krok po kroku” co nie dosc, ze jest dluzsze (przez to czasami niewykonalne) to wywoluje zmeczenie. W ostatecznym rozrachunku prowadzi do tego, ze jestem gorszym od nich graczem. Moge byc bardzo dobry, byc lepszy niz cala moja rodzina ale pewnego progu nie przeskocze. Tak jak wiekszosc potrafi zrobic zadania maturalne (ze starej matury ;) ) ale niewielu robilo to w 0,5h :)
Podsumowujac, nie twierdze, ze brak talentu dyskwalifikuje, ale ze pomaga byc najlepszym jest dla mnie oczywistym. Moge byc swietnym “wyrobnikiem brydzowym” ale na poziom mistrzowski sie nie wniose.
Mam nadzieje, ze mimo, ze brydz jest sportem (ale na Olimpiadzie nieobecnym) to jednak ma tak mocne podloze intelektualne, ze podanie z nim przykladu wraz z przykladem matematycznym zostanie zaakceptowane i niepotraktowanie jako gruszki ;)
P.S.
Piotrek Cieślak napisal:
do TesTeq:
napisałeś
‘…a nie fedrowaniu na poziomie -1000 metrów w poszukiwaniu żyły złota…’
Uwierz mi chłopie, jak na rudę złota to bardzo płytko, szczególnie na kopalnie gdzie to złoto wydobywają 3000m (RPA)
Uwierz mi chlopie, ze musisz rozszerzyc swoja wiedze… nie tylko w RPA jest zloto…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Super_Pit
Moim zdaniem z całej dyskusji do artykuły (nie w samym artykule) pomieszały się dwa wątki, rozwoju osobistego i opłacalności tego rozwoju dla firmy która zatrudnia daną osobę.
Gdy mówimy o rozwoju osobistym jako takim, który nie koniecznie musi się przekładać na sukces zawodowy / finansowy a często chodzi tylko satysfakcję z tego, że się coś robi, to najważniejsze jest wiedzieć, czego się chce i próbować to realizować najlepiej jak się tylko potrafi. Uważam, że wszystkiego można się nauczyć wystarczająco dobrze aby zostać „rzemieślnikiem” nawet „bardzo dobrym rzemieślnikiem” w jakiś dziedzinie, to tylko kwestia włożonego czasu i pracy. Ale do stworzenia „dzieła” w trzeba mieć to coś: „dar”, „talent”, „iskrę Bożą” czy jak to sobie nazwiemy. I teraz pytanie, kto czego poszukuje, czy chce być „rzemieślnikiem” czy szuka w sobie takich cech i je rozwija, które pozwolą mu tworzyć „dzieła”.
Co zaś się tyczy kwestii, opłacalności rozwijania poszczególnych cech u pracowników, to jest to w dużej mierze uzależnione od kultury firmy (niezależnie od jej wielkości), czy chce mieć szybki efekt – natychmiast, czy raczej buduje zespół (handlowców, programistów) na lata.
Krzysztof
Pozwól, że na razie ograniczę się do omówienia przytoczonych przez Ciebie fragmentów.
Zacznijmy od tego, że cytujesz broszurkę reklamową firmy Gallup Consulting (angielskojęzyczną wersję masz tutaj ). a nie jakieś opracowanie naukowe. To powinno być już małym sygnałem ostrzegawczym, ale przyjrzyjmy się temu wszystkiemu bliżej.
Pierwszym ważnym zagadnieniem jest ustalenie definicji używanego przez raport słowa „talent”
W naszym poście używamy tego słowa do opisania wrodzonych, specyficznych dla danej osoby predyspozycji do wykonywania czegoś.
Tekst cytowany przez Ciebie, aby miał sens musi używać tego słowa w znacznie szerszym, znaczenie, właśnie jako kombinację umiejętności, postawy i energii, a to już całkiem inna historia.
Cytowana opinia tego nowojorskiego profesora nawet jeśli poprawnie opisuje pewne zjawisko, to nie może być pełnym obrazem rzeczywistości. Gdyby te „rewiring the brain” nie miało miejsca, to u pacjentów z uszkodzonym mózgiem (udar, wypadek) niemożliwe byłoby przejmowanie pewnych, nawet skomplikowanych funkcji przez inne, nienaruszone regiony. A takie zjawisko ma miejsce.
Dalej ta broszurka reklamowa mówi parafrazując: „Nie łudź się, że możesz osiągnąć pomyślność w czym zechcesz. Musisz najpierw określić twoje talenty. A my mamy super-duper produkt abyś to określenie mógł zrobić”. Potem bla bla o milionach dolarów i dziesięcioleciach badań i mamy gotowy „sales pitch”
Ten schemat przypomina mi trochę akcję reklamową, która widziałem kiedyś w prasie w Niemczech. Na reklamie były jakieś dane statystyczne, zdjęcie 45-50 letniego faceta z nieco smutną kobietą w tle (w bieliźnie) i mniej więcej taki apel: „pozostań mężczyzną!! Skontaktuj się z..” i tam był kontakt „poradnictwa” nakręcającego popyt na znany lek poprawiający erekcję. Autorzy tamtej reklamy też spekulowali, iż sporo mężczyzn nie wie, że większości kobiet do dobrego orgazmu potrzebne jest umiejętne użycie przez partnera innych „narzędzi”, nad którymi na szczęście mamy pełną kontrolę, a w wypadku „problemów” znająca się na rzeczy partnerka jest więcej warta niż cała skrzynka medykamentów :-)
No ale to taka dygresja, która przyszła mi do głowy :-)
Nadal uważasz tamten tekst za neutralną informację?
Ludziom wmawia się różne rzeczy, aby coś im sprzedać. Dobrze, że ja ten blog prowadzę hobbystycznie – jestem poza wszelkimi podejrzeniami :-)
Krzysztof
Jeszcze jedno. Nie chodzi mi o to, aby ktokolwiek stawał „po stronie moich argumentów”. Chodzi o to, aby każdy pomyślał i wyciągnął odpowiednie dla siebie wnioski. Tak jak już komuś odpisałem: każdy musi żyć z takim życiem, jakie sobie na podstawie swojego obrazu świata zbuduje.
Piszesz: „Czy może znasz jakiś tekst, napisany przez psychologa, że ludzie nie mają wrodzonych cech osobowości – talentów i każdą osobę można wszystkiego nauczyć?”
Sam chciałeś :-) Piszę właśnie dodatkowy post i tam między innymi zacytuje długaśny (wiadomo – scientific :-)) artykuł z Scientific American nawiązujący do tego tematu
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@TesTeq napisał: „Poza tym są stanowiska, na których fachowe w swojej dziedzinie beztalencia komunikacyjne mogą się rewelacyjnie sprawdzać. Przykładem jest programowanie komputerów.”. Całkowicie się z tym stwierdzeniem nie zgadzam.
„Beztalencia komunikacyjne” nie sprawdzają się *rewelacyjnie* na stanowisku programisty. Programowanie jest czynnością *zespołową* i komunikacja tu jest bardzo istotna. Miałem okazję spróbować na własnej skórze jakie są różnice pomiędzy wygadanymi a niewygadanymi programistami, w dowolnej relacji i gwarantuję, że o wiele lepiej pracuje się w zespole, który nie jest „upośledzony” komunikacyjnie. Owszem, można rozwiązać wiele problemów pokazując je bez słowa palcem programiście, lecz wątpię czy komuś udało by się rozwiązać w ten sposób złożony problem, nad którym musi pracować cały zespół. Istnieją bardzo skuteczne podejścia do tworzenia oprogramowania, które u swoich podstaw mają wymóg odpowiedniej i skutecznej komunikacji na każdej linii.
Poza tym – chyba nie ma programistów, którzy są beztalenciami komunikacyjnymi – język programowania to narzędzie (dość skomplikowane nawiasem mówiąc) komunikacji człowiek-maszyna, nie dające miejsca na żadne błędy (interpretacja przez maszynę jest bezlitosna). Chyba każdy się zgodzi, że aby rozmawiać z kimś bez zająknięcia o rekurencji czy podwójnych wskaźnikach (tzw. wysoki poziom abstrakcji) trzeba mieć dobre zdolności komunikacyjne.
Nawiasem mówiąc najlepsi programiści, z jakimi miałem przyjemność pracować doskonale posługiwali się językiem „mówionym” i osobiście widzę wysoką korelację pomiędzy zdolnością programowania a zdolnościami językowymi / komunikacyjnymi.
Zgadza się, często rozmawia się ciężko z programistą (szczególnie jeśli nie ma sie samemu wiedzy technologicznej). Często programiści używają niezrozumiałych dla zwykłego śmiertelnika zwrotów, mając przy tym dobre intencje. Często programista nie chce rozmawiać, bo jest w środku pracy i nie może stracić wątku myślowego. Czasami programista po prostu jest zmaltretowany umysłowo i nie ma ochoty z nikim i o niczym rozmawiać. Nie mylmy więc proszę zdolności komunikacyjnych ze zdolnościami socjalnymi.
Swoją drogą, czy trzeba znać zasady savoir-vivre’u by fachowo sprawdzać bilety w pociągu? Po coś chyba PKP zorganizowało kursy dla konduktorów. Niby nic, ale od razu się przyjemniej jeździ.
Wyszedł już trochę przydługi komentarz… Na marginesie – ciekawi mnie, czy ktoś był na tyle odważny, żeby zorganizować szkolenie „miękkie” dla programistów i jakie były tego skutki?
Marku:
Oponenci Aleksa należą do większości. Rozejrzyj się uważnie w swoim otoczeniu. ;-)
Nie neguję istnienia talentów. Widziałem je na własne oczy. Z niektórymi miałem zaszczyt obcować przez dłuższy czas. Uważam wręcz, że każdy jakiś talent posiada.
Neguję posiadanie talentu jako warunek konieczny wybrania jakiejkolwiek drogi życiowej. Dla mnie dobrym przykładem na nieistotność talentu są dodoppdobni artyści za nic mający opinie krytyków i znawców czerpiący wielką satysfakcję ze swojej pracy.
Arku:
Bardzo celna uwaga :-D Dzięki Ci za tę wiedzę.
P.S. Wolę gruszki.
Alex,
@ Piszesz: „cytujesz broszurkę reklamową firmy Gallup Consulting, a nie jakieś opracowanie naukowe”.
Przecież nie mogę w Twoim Blogu zacytować wyników ponad trzydziestoletnich badań. Te wyniki są dostępne w książkach, opracowaniach. Są one, w pewnym sensie, przełomowe dla osób zainteresowanych talentami ludzi. Wiele firm międzynarodowych, również w Polsce, pracuje na ich programie.
@ Piszesz: „Tekst cytowany przez Ciebie, aby miał sens musi używać tego słowa w znacznie szerszym, znaczenie, właśnie jako kombinację umiejętności, postawy i energii, a to już całkiem inna historia.”
Tego nie rozumiem. Gallup identyfikuje talent identycznie jak go opisałeś w swoim artykule. Ale go wyraźnie oddziela od wiedzy i umiejętności nie mówiąc o emocjach, dlatego jest napisane: „Następnym krokiem jest wsparcie ich talentu odpowiednią wiedzą i umiejętnościami, które zbudują silne strony pracowników’.
@ Broszurę Gallupa opisujesz parafrazą: „„Nie łudź się, że możesz osiągnąć pomyślność w czym zechcesz. Musisz najpierw określić twoje talenty. A my mamy super-duper produkt abyś to określenie mógł zrobić”.
Przykro mi to czytać, bo wiem, że pracownicy Instytutu Gallupa włożyli ogromny wysiłek w opracowywanie końcowych wyników. Wierzę że z takiej pracy bierze się postęp. Instytut Gallupa istnieje od 60 lat i świadczy usługi dla wielu światowych firm, również w Polsce. Pragnę dodać, że nic mnie z Gallupem nie łączy, poza uznaniem dla ich pracy. Marka firmy jest tak znana, że jej nazwa znajduje się w programach sprawdzających polską pisownię: OppenOffice.
Pozdrawiam
Krzysztof
Nie wypowiadam się o ogólnych wynikach, tylko o konkretnym tekście.
Let’s agree to differ :-)
Marcin (Seredyński)
Pytasz: „Na marginesie – ciekawi mnie, czy ktoś był na tyle odważny, żeby zorganizować szkolenie “miękkie” dla programistów i jakie były tego skutki”
Oczywiście, że tak i to nie wymaga specjalnej odwagi :-)
W wielu firmach IT coraz częściej stosuje się metody agile i/lub powstają teamy ad hoc. Na czele takich małych, zmontowanych tymczasowo zespołów musi ktoś stać i przeważnie jest to jeden z programistów. Do tego potrzeba pewnego zestawu konkretnych umiejętności i miałem już takich ludzi na szkoleniu. Zero problemów, zgodnie z moją filozofią to kwestia metody a nie „uzdolnień” ludzi .
Pozdrawiam wszystkich i biorę się za następny post
Alex
Dyskusja ciekawa.
Czytam komentarze i podsumywujac roznica zdan polega na tym ze kazdy pojmuje troche cos innego pod slowem talent.
Wracajac do tematu zmian i tego jaka one graja role w zyciu.
Alex w odpowiedzi na moj komentarz piszesz: „Kwestia zmian i gotowości do nich jest bardzo ważna. ktoś kiedyś powiedział „jeśli zawsze będziesz robił to, co dotychczas, to pozostaniesz tym, kim jesteś””
A ja zadaje pytanie: jaka jest roznica po miedzy tymi ktorzy osiagaja to co chca od tych ktorzy osiagaja to co powinni chciec? Chodzi mi o to, dlaczego malo osob osiaga olsniewajace warunki przy czym inni osiagaja srednie.
Alex popraw powyzej: „Chodzi mi o to, dlaczego malo osob osiaga olsniewajace warunki przy czym inni osiagaja srednie.” – warunki na wyniki.
Kamil
Pytasz o różnicę w rezultatach, czy też różnicę w podejściu?
Alex
PS: Dziękuję za zwrócenie uwagi :-)
Ok, przeoczyłem jedno zdanie :-)
Rożnice mogą być spowodowane kilkoma czynnikami. O tym też można napisać cały post :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Alex: Moim zdaniem przesadziłeś w swojej negatywnej ocenie badań prowadzonych przez Gallupa. Ta firma z wieloletnim doświadczeniem badawczym oparła swoje wnioski na ogromnym materiale statystycznym, dotyczącym znacznie większej liczby osób niż każdy z nas jest w stanie poznać osobiście w ciągu całego swojego życia. Nie sugeruję, że wszystko, co Gallup opublikuje należy przyjmować bezkrytycznie, jednak w tej dyskusji należałoby przedstawić argumenty silniejsze od nasze doświadczeń osobistych.
W kontekście tej dyskusji ciekawi mnie Wasze i Twoje, Aleksie, zdanie na temat epidemii dysleksji i dyskalkulii (brak zdolności matematycznych) szerzących się wśród młodzieży. Przecież to jest właśnie zaprzeczenie idei, że talent jest mniej ważny niż determinacja. To rozgrzeszenie młodych ludzi za pomocą stwierdzenia „do tego nie masz talentu, więc nie będziemy cię już męczyć”. Czy w ten sposób – przez niewłaściwe podejście nauczycieli (wszak każdy może nauczyć się wszystkiego) – całe rzesze młodych ludzi nie są spychane na margines?
:d czytam kolejny post i poraz kolejny widze to co mam w glowie… talet jest niczym, dla mnie talentem mozna nazwac chec do poznania i robienia czegos z milosci z zabawy i czerpania rodosci. w moim przypadku moje marzenie jakim jest zrozumienie myslenia ludzi i zaspokojanie ich potrzeb (mentalnych :d) zostalo by najchetniej zabite przez moja szkole i wszytkich ludzi ktorzy w niej sa bo niby po co mi to lepiej zebym sie uczyl na kolejny spr zdal mature na 5 poszedl na studia i pracowal jako nudny technik ktory powtarza co rok rok zycia. takie moje drobne zale :p
TesTeq,
Ech już w akcie desperacji wypowiem się za Alexa :)
Przecież Alex odnosi sie do konkretnego materiału reklamowego a nie ocenia badań prowadzonych przez Gallupa.
Tego naprawdę nie widać w tym komentarzu ? ;)
pozdrawiam serdecznie, Artur
TesTeq
Przeczytałeś dokładnie mój komentarz, a potem to zdanie: „Nie wypowiadam się o ogólnych wynikach, tylko o konkretnym tekście.”??
Jeśli pozwolisz na wyrażenie mojego zdania to z całym szacunkiem, magiczny zwrot dla Ciebie brzmi „czytanie ze zrozumieniem i wyłapanie sensu wypowiedzi”. To są minimalne wymagania, aby konstruktywnie dyskutować. Może piszę dla Ciebie zbyt skomplikowanie, taki fakt musimy zaakceptować i wyciągnąć wnioski. Ja piszę dla określonej grupy ludzi, a Ty możesz znaleźć tyle prostszych tekstów w internecie!!
Pozdrawiam
Alex
Artur
Teraz widzę, że też się wypowiedziałeś :-)
Nie widziałem Twojego tekstu pisząc mój
Pozdrawiam
Alex
TesTeq
Teraz merytorycznie (postawiłeś ciekawe pytanie)
O dyslekcji, a przynajmniej jej wpływie na zdolność założenia i prowadzenia firmy będzie w następnym poście, który dziś opublikuję.
Potem możemy sobie podyskutować
Balon
Nie żal się, tylko pomyśl co naprawdę chciałbyś zrobić.
I najpierw naprawdę, tak na wszelki wypadek, skończ Twoją szkołę
Pozdrawiam
Alex
Alex, poczytaj ze zrozumieniem, co pisze Krzysztof Drupka: „Przecież nie mogę w Twoim Blogu zacytować wyników ponad trzydziestoletnich badań. Te wyniki są dostępne w książkach, opracowaniach. Są one, w pewnym sensie, przełomowe dla osób zainteresowanych talentami ludzi. Wiele firm międzynarodowych, również w Polsce, pracuje na ich programie.”
Jeśli chcesz, żebym oddalił się z Twojego bloga, to napisz to wprost, a nie stosuj arogancji i postawy wszystkowiedzącego nauczyciela maluczkich. Czy każde zdanie niezgodne z Twoimi poglądami to oznaka, że ktoś nie zrozumiał Twojego przejrzystego wywodu? Moim zdaniem nie. Nie jest moją misją wichrzyć, siać zamęt i być wodą na młyn odwetowców, ale jeśli z czymś się nie zgadzam, to otwarcie to mówię.
Artur Jaworski Says: „Przecież Alex odnosi sie do konkretnego materiału reklamowego a nie ocenia badań prowadzonych przez Gallupa.”
Znam tę metodę. Jeśli masz kłopot z odniesieniem się do meritum, skieruj dyskusję na wątek poboczny, w którym możesz uzyskać przewagę. Tego uczył Tymochowicz na swoich kursach dla polityków. Krzysztofowi chodziło o wyniki badań, które zaprezentowano także w materiale reklamowym, a Alex skupił się na tym, że była to broszura reklamowa, co miałoby podważać wiarygodność tych wyników.
TesTeq
Ten blog żyje z dyskusji i różnorodnych poglądów, co łatwo sprawdzić czytając prawie każdy post.
Warunkiem konstruktywnej dyskusji jest zrozumienie tego, co pisze druga strona. I z tym najwyraźniej mamy problem. To nie jest tylko moje zdanie.
Sam widzisz też , że nie pasujemy do siebie. Najpierw nie rozumiejąc mojego punktu widzenia nazywasz mnie demagogiem, teraz zarzucasz mi stosowanie „arogancji i postawy wszystkowiedzącego nauczyciela maluczkich”. Masz oczywiście prawo tak uważać, jest to jednak wyraźny sygnał, że lepiej Ci będzie gdzieś indziej, choźby na Twoim własnym blogu. Życzę Ci powodzenia w Twoich działaniach zarówno w internecie jak i poza nim
Alex
TesTeq,
Ale my tu dyskutujemy o konkretech i faktach. które bazują na jasnych założeniach (od mało uważnego czytania zaczeła sie wymiana zdań) Krzysztof wkleił, konkretny tekst (cytat) i do niego odniósł się Alex (i znów mało uwagi w czytaniu)
pozdrawiam, Artur
Artur
Możemy znaleźć lepsze wykorzystanie naszego czasu, niż tłumaczenie tego.
Wczoraj, pełen najlepszych chęci zużyłem w sumie chyba ze 2 godziny (na urlopie na Kanarach – rzeczywiście jest tu wiele innych rzeczy do roboty!!) aby traktując Kolegę poważnie wyjaśnić mu o co chodzi.
Wiesz jak to jest w managemencie, w którymś momencie trzeba się rozstać i dalej robć swoje.
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Skoro nadeszła pora pożegnań, to chciałem podziękować Ci za czas, który mi poświęciłeś i cierpliwość, jaką wykazałeś. Przykro mi, że okazałem się odosobnionym wyjątkiem na mapie Twoich sukcesów w dziedzinie komunikacji międzyludzkiej.
Życzę Ci sukcesów w Twojej działalności zawodowej, spełnienia marzeń na niwie prywatnej, wspaniałej pogody, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia i owocnego Nowego 2008 Roku.
Trzymaj się,
TesTeq – Krzysztof Wysocki
TesTeq
Ten blog jest publicznym miejscem, gdzie zamieszczam różne przemyślenia. Dla niektórych ludzi tu zaglądających są one przydatne, dla innych nie. Niektórym odpowiada styl, poziom i wymagania rozmowy tutaj, innym nie. Nie jest to żadne kryterium wartościujące którąkolwiek z grup. Po prostu, aby rezultaty były zadowalające wymagany jest pewien minimalny stopień kompatybilności uczestników, w naszym przypadku jest to uważne czytanie ze zrozumieniem. Jestem pewien, że są dziedziny w których jesteś bardzo dobry, ba nawet moglibyśmy od Ciebie się uczyć. Życzę Ci powodzenia w ich rozwijaniu i wykorzystaniu w życiu.
Wszystkiego najlepszego
Alex
PS: Nie jesteś wyjątkiem na mojej, jak to nazwałeś, „mapie sukcesów”. Nigdy nie podjąłem zlecenia przeszkolenia Ciebie. To bardziej było tak, jak przypadkowe spotkanie dwóch osób. Rozmawiasz i po pewnym czasie widzisz, czy kontynuacja ma sens, czy nie. W naszym wypadku wyszło na nie, to wszystko.
Pojawił się pewien wątek, który mnie zainteresował. Tacy ludzie jak Alex (też chyba wypowiadający się tu Marcunio – wnioskuję z komentarzy) szkolą w dużych firmach, a więc działalność podobna do wspomnianego wyżej instytutu/firmy Gallupa. Więc dlaczego pojedyńczy trenerzy, za którymi nie stoi sztab badaczy, naukowy instytut itp. są rozchwytywani przez poważne firmy?
Ciężko jest na szybko przyjrzeć się długoletnim badaniom, ale ich okres prowadzenia, jak też skala, nie muszą świadczyć o jakości tych badań. Nie mówiąc o „tworzeniu nauki” na podstawie opinii publicznej. Można stawiać dowolne tezy, które są zazwyczaj nieweryfikowalne (np. Freud). Tutaj co najmniej kopnąłem w mrowisko, ale trudno.
Spójrzmy więc na doświadczenia Alexa i jemu podobnych. Twierdzą, że w ich wieloletniej praktyce potrafili niemal każdego nauczyć tego, co zamierzali. Czy ich statystyka nie dotyczy? Może jednak coś jest w ich działalności i warto się temu przyjrzeć.
Mam wrażenie, że w obu metodach coś jest, tylko mamy do czynienia z innym podejściem. Duży instytut wybrał sformalizowaną metodę działania, w której nie podchodzi do każdego indywidualnie w procesie nauczania. Dlatego musi korzystać z preselekcji (tzw. talenty), żeby słabszą metodą nauczania (ogólna i sformalizowana raczej nie będzie optymalna dla każdego) osiągnąć takie efekty jak Alex potrafi z dowolna osobą. Bierze ją na indywidualny coaching i szybko dobiera dla niej optymalna metodę nauki. Efektywność tej drugiej jest większa, ale wydajność słaba – potrzeba dużo Alexów :) Dlatego metody stosowane przez Gallupa, póki co, są potrzebne, ale niekoniecznie muszą świadczyć o istnieniu pierwotnych talentów. Tylko dlaczego jest tak mało dobrych nauczycieli :( – ale to już oddzielny wątek. Bliższy mojemu sercu byłby instytut, nawet pesudonaukowy ;), który zacząłby skupiać się nad właściwymi metodami nauczania. Może zaczęliby opracowywać metody, które przydałby się szerzej.
Jeśli więc chodzi o opinię na temat talentów, to jak do tej pory przykłady od dobrych nauczycieli wyglądaja dla mnie bardziej wiarygodnie.
Serdecznie pozdrawiam,
Tomek
PS – jakoś zrobiło mi się żal, że TesTeq nie będzie tu zaglądał. Może jeszcze nie wszystko stracone…
Tomku
Znowu podsunąłeś mi temat kolejnego postu :-) Nie obiecuję, czy napiszę go jeszcze tutaj, czy po powrocie do Europy (to już w środę), ale na pewno napiszę.
Mówiąc w dużym skrócie, tam gdzie nie masz zbyt dużej ilości ludzi do przeszkolenia ( zarząd to parę osób, typowy sales force B2B to 20-80 kluczowych sprzedawców, management firmy software’owej to max. 80 ludzi) to nic nie może równać się skutecznością z dobrze przygotowanym i przeprowadzonym praktycznym treningiem w małych grupach. A to jest domeną topowych trenerów indywidualnych, bo jak ktoś jest naprawdę dobry to ma tyle zleceń, że nie jest mu do tego potrzebna ani oficjalna reklama, ani żadna znana firma szkoleniowa. Czysto dla przykładu mam już w tej chwili zajętych ok 70% maksymalnej ilości dni szkoleniowych, które chcę zrobić w 2008. Mówiąc kolokwialnie, po co w takim przypadku dzielić się kasą? :-)
Duże firmy szkoleniowe są dobrym narzędziem do zarabiania pieniędzy dla ich właścicieli i czasem jedyną możliwością, kiedy masz do przeszkolenia tysiące ludzi ale to już wszystko. Więcej napiszę w poście.
Instytut o którym piszesz byłby interesującą inicjatywą, choć rozwiązanie problemu wymagałoby specjalnych umiejętności od nauczycieli/trenerów.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Też nie jestem szczęśliwy z takiego obrotu sprawy, niemniej jako managerowie naszego życia musimy dbać o efektywne jego wykorzystanie.
Wydaje mi się, że talent nie za każdym razem bywa przecenianym elementem… :)
http://www.youtube.com/watch?v=ozDh4NQveJs&feature=related
Pozdrawiam
przed chwilą przeczytałem wywiad nt talentów. Myślę, że tezy w nim zawarte są prawdziwe: to czy posiadamy do czegoś talent w dużej mierze zależy od nas; talent możemy wykształcić poprzez uczenie się na błędach (naszych czy innych)
http://portalwiedzy.onet.pl/4868,11116,1586369,1,czasopisma.html
Artur
Dziekuję za interesujący link. Potwierdza on między innymi główną tezę mojego postu
„Najbardziej zdumiało mnie, gdy zdałem sobie sprawę, że talent nie zależy od genów w tak wielkim stopniu, jak dotąd sądziliśmy. Talent można wyhodować i nie trzeba do tego dużych pieniędzy. (…)”
Co jeszcze jest godne uwagi:
„Potem prowadząc moje badania uświadomiłem sobie, że moim obowiązkiem jest pokazać moim dzieciom jak najwięcej różnych dyscyplin i umiejętności, a przy tym uważnie obserwować ich reakcję, aby zorientować się, co najbardziej do nich przemawia. ”
Ja podobnie pracuję z dorosłymi :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Re: ksiazka Daniela Coyle’a o talentach. Byłbym bardzo ostrożny przed wyciąganiem daleko idących wniosków na podstawie tej książki, a zwłaszcza jakichkolwiek artykułów na onet.pl, bez zrobienia dokładnego rozeznania, skąd takie a nie inne tezy danego autora.
Uwaga: duża część tego co piszę opiera się na założeniu, że Ronald Forbes (patrz niżej) nie skłamał i rzeczywiście przeczytał książkę. (Jego słownictwo i argumentacja przekonują mnie, że recenzja jest rzetelna. Oczywiście możliwe jest, że jest on osobistym wrogiem autora… ale myślę, że to mało prawdopodobne :)
Sprawdziłem, kim jest z zawodu/wykształcenia Dan Coyle. To dziennikarz. Pierwsze światełko ostrzegawcze w przypadku, gdy ktoś próbuje opisywać skomplikowane zjawisko z obszaru social sciences – dlaczego? Bo nauka wie już na ten temat trochę, i trzeba wiedzieć bardzo dużo z wielu dziedzin (neuroscience, psychologia, metodyka prowadzenia badań naukowych) by móc wyciągać jakiekolwiek sensowne wnioski.
Drugie światełko ostrzegawcze jest w samym wywiadzie: „rozmawiałem z tymi a tymi ludźmi i oto co zauważyłem”. Sugeruje, że ktoś sobie zrobił 10 case study, po czym napisał książkę, w której „wyjaśnia” skąd bierze się talent…
OK, powiedzmy, że się czepiam. Powiedzmy, że po prostu czytałem już „Outliers” Malcolma Gladwella:) i nie widzę tu nic nowego, więc automatycznie podejrzewam taniochę dla masowego odbiorcy marzącego, że nagle on stanie się tym utalentowanym nadczłowiekiem…
Zatem polecam przeczytanie recenzji tej książki napisanej przez osobe o imieniu Ronald Forbes na Amazonie: tutaj bezposredni link: http://www.amazon.com/gp/cdp/member-reviews/A3GYYSR4HSM1/ref=cm_pdp_rev_title_1?ie=UTF8&sort_by=MostRecentReview#R2YWCHFTT60I8K
O ile nie czytałem samej książki, o tyle ta recenzja odnosi się do moich obaw i po jej przeczytaniu nie mam wątpliwości, że nie będę jej czytał (o ile ktoś mocnymi argumentami nie zbije argumentów Ronalda). W skrócie: autor nie wykazuje bladego pojęcia o rygorze naukowym niezbędnym do wyciągania wniosków, które opisuje, i próbuje sprzedać wiele dość oczywistych wniosków jako nowinkę, którą „odkrył”.
Byłbym bardzo ostrożny w traktowaniu książki napisanej przez niego jako niosącej jakiekolwiek przydatne informacje.
Na marginesie, książki napisane na podobne tematy z odpowiednim rygorem naukowym (bo napisane przez naukowców-popularyzatorów): Mind Rules, Stumbling on Happiness, Emotional Intelligence. Książki te są bardzo przystępne, opisują zjawiska zarówno na odpowiednio ogólnym poziomie, aby laicy (jak większość z nas tutaj) mogli je zrozumieć, cytują mnóstwo _badań naukowych_ wyjaśniających i dowodzących działania tych mechanizmów, i opisują wszystko w przyjazny sposób. Pokazują, co jest pewne, a co tylko spekulacją, i uczą, jakie wniski można z tego wyciągać, a co jest szarlatanerią i 'zen’.
Bardzo blisko tematu „talentu” jest „Outliers” Gladwella (przyjrzał się najlepszym z najlepszych w biznesie/sztuce/sporcie i wykazał dużo ciekawych prawidłowości – stosował do tego m.in. sporo _danych_, i nie próbuje przekonać nas, że każdy może osiągnąć wszystko, jeśli tylko dostanie dobrego nauczyciela) oraz „Mindset” – książka o dwóch alternatywnych podejściach do nauki i osiągania sukcesów, bardzo ciekawa lektura (choć dość powtarzalna). Te dwie książki nie są książkami naukowców, ale nie można ich skrytykować tak, jak to zrobił Ronald Forbes.