Na początek zapraszam wszystkich do uważnego przeczytania niezwykłej historii powstania pewnego programu, którą znajdziecie tutaj.
Tych z Was, którzy w ogóle nie interesują się IT też gorąco zachęcam do przestudiowania tego przypadku, gdyż płynące z niego wnioski i przemyślenia są bardzo uniwersalne.
Przeczytaliście?
Teraz niech każdy z Was odpowie albo w komentarzach, albo przynajmniej sam dla siebie na następujące pytania (w nawiasach macie moje odpowiedzi):
- czy wśród rzeczy, którymi zajmuję się zawodowo są tak interesujące względnie potrzebne dla świata, iż gotów byłbym robić je nawet za darmo? (Tak)
- czy mam rzeczywiście energię i inwencję, aby taki projekt realizować? (Tak)
- czy stworzyłem w moim życiu sytuację (szczególnie jeśli chodzi o poziom i strukturę wydatków stałych) pozwalającą mi na podejmowanie takich działań? (Tak)
- czy mam w moim otoczeniu (praca, znajomi) kompetentne osoby, które też bez wynagrodzenia gotowe byłyby aktywnie wspierać mnie w takich przedsięwzięciach? (Tak)
- jeżeli ktoś pracuje na etacie, to co wydarzyłoby się, gdybym z takim prawie gotowym projektem pojawił się u aktualnego pracodawcy? (nie dotyczy)
Zastanawiacie się, dlaczego proponuję zadanie sobie akurat takich pytań? Proszę bardzo, oto komentarz do każdego z nich w tej samej kolejności jak je zadawałem:
- myślę, że każdy z nas ma głęboko zakotwiczoną w sobie potrzebę tworzenia rzeczy, które mają jakieś znaczenie. Mimo tego wielu ludzi daje się ograniczyć do pełnienia roli łatwych do zamiany trybików wykonujących powtarzalne, rutynowe prace. Trzeba koniecznie sprawdzić, czy sami nie tkwimy w takiej pułapce
- wielu ludzi wyspecjalizowało się w wynajdywaniu usprawiedliwień dla siebie i miliona rzeczy, które muszą być spełnione aby wreszcie zdecydowali się ruszyć swoją szacowną dolną część pleców :-) Trzeba koniecznie sprawdzić, czy nie znaleźliśmy się w tej godnej pożałowania grupie (ostatnie sformułowanie nie jest przejawem pogardy, czy braku szacunku z mojej strony)
- jedną ze wspaniałych rzeczy w życiu jest poczucie wolności, tego, że możemy podejmować decyzje niekoniecznie tylko w oparciu o wynikające z nich korzyści finansowe. Osiągnięcie takiej sytuacji, przynajmniej powyżej pewnego stosunkowo łatwo osiągalnego minimum, niewiele ma wspólnego z poziomem naszych zarobków. Warto sprawdzić, czy przynajmniej jesteśmy na właściwej drodze do tego
- to jest dobry test, czy nasze składa się głównie z przesympatycznych nawet galerników, względnie kolekcjonerów dóbr materialnych (co na jedno wychodzi), czy też z ludzi wolnych i chcących zrobić pozytywną różnicę dla świata. otoczenie, w którym przez większość czasu przebywamy ma ogromny wpływ na nasze postawy i przekonania
- to jest bonusowe pytanie, aby zobaczyć, czy mój pracodawca/przełożony gotów jest skorzystać z Twojej inwencji i inicjatywy, czy też, jak w wielu polskich firmach „wychylając się” zakłócasz bieg rzeczy i stajesz się zagrożeniem
Przedstawione powyżej propozycje pytań są oczywiście zabarwione moim obrazem świata lecz jeśli ktoś chciałby mieć rezultaty podobne do moich, to zdecydowanie zalecam zadanie ich sobie. Wszystkich zapraszam do przeczytania tej inspirującej i chwilami zabawnej historii a potem do dyskusji w komentarzach
PS: Marcin Sochacki (Wanted) podesłał mi kiedyś link do wideo, na którym Ron Avitzur opowiada ją osobiście. (jeszcze raz dziękuję Marcin) Jeśli macie prawie godzinkę wolnego czasu, to możecie sobie je obejrzeć, jeśli nie to zalecam skok do 47:50 minuty, kiedy Ron odpowiada na pytanie jak długo funkcjonował bez dopływu świeżej gotówki od klientów. Jego odpowiedź iż działa tak całe życie i typowy okres to mogą być 2-3 lata jest nieco ekstremalna, odzwierciedla jednak system działania bardzo dobrze opłacanych specjalistów różnych dziedzin (wliczając w to nawet gwiazdy z Hollywood :-))
Niżej podpisany w końcu też „od zawsze” utrzymuje się z oszczędności i dorywczych zajęć :-)
Alex,
Jesteś wielki. Rozsyłam właśnie maila z linkiem do tego postu wszystkim moim znajomym. W pewnych kręgach awansowałeś do rangi Siłaczki:-)
http://www.rybinski.eu/?p=596&language=pl#comment-5723
Krzysztof
Dziękuję za miłe słowa, lecz jeśli ktokolwiek w kontekście tego postu zasługuje na określenie „wielki” to z całą pewnością jest to Ron Avitzur. Ja tylko przytoczyłem jego historię i zadałem parę pytań :-)
Porównywanie mnie do Siłaczki nie jest chyba adekwatne, bo o ile pamiętam ze szkoły klepała ona ciężką biedę, czego raczej nie mogę stwierdzić nawet w stosunku do mojego urzędu skarbowego :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Bardzo ciekawy post :).
Seth Godin w bibli bootstraper’a porusza podobne tematy jak w tym poscie Alexa. Polecam.
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Mój chłopak rok temu porzucił pracę i od tego czasu poświęcił się czemuś czego sama nie rozumiem. Przekonany jest przekonany o wyjątkowości swoich projektów, jednak nie idzie to w parze z zarabianiem pieniędzy, a jednak trzeba płacić za czynsz. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pieniądze i problemy z organizacją jego pracy, przez którą nie widzę już żadnego celu w tym co robi. Ten post na Twoim blogu Alex i zawarta w nim historia oczywiście motywuje ludzi do działania, jednak nie bardzo przekonuje mnie. W końcu Ron Avitzur nie raz potrzebował pomocy psychologa, żeby przez to przejść… i jakoś nie widzę w jego historii miejsca rodziny, czy kobiety (możliwe, że czegoś nie doczytałam). Co zrobić z moim chłopakiem:
1. zostawić go samemu sobie, niech dalej tworzy,
2. czy uświadomić mu jego sytuację udając się do psychologa…
Mam nadzieję, że jest więcej możliwości w takich przypadkach.
Kamil
gdzie u Setha są podobne pytania? :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Doti
Napisałaś: „W końcu Ron Avitzur nie raz potrzebował pomocy psychologa,”
Możesz proszę podać link do źródła takiej informacji?
Co do reszty Twojego komentarza wypowiem się nieco później, teraz wychodzę z domu
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Śmiem twierdzić, że typowy Polak po usłyszeniu Twojego zestawu pytań nie uzna Cię za normalnego, niestety :( Jak dobrze, że mamy fajny azyl na Twoim blogu :)
Dążąc do wolności nie należy zapominać o odpowiedzialności. Nie możemy robić tego kosztem swojego otoczenia, a tak się zdarza niektórym pasjonatom.
Chciałem poruszyć szerzej aspekt finansowy takiego sposobu działania, szczególnie
istotny w przypadku posiadania rodziny. Ogólnie można powiedzieć, że nie ważne jest ile zarabiamy, ważne jest ile potrafimy z tego zaoszczędzić i jak dysponujemy
oszczędnościami. Kłóci się to z powszechnym stereotypem życia. Bankom i innym
instytucjom finansowym udało się zaszczepić w głowach wielu ludzi automatyczne
przekładanie wysokości zarobków na zdolność kredytową. W Polsce jest to wręcz plaga.
Trzeba pokonać wiele barier, żeby uswiadomić sobie sposób na wolność i pełne zadowolenie z życia (stereotypy, konformizm, potrzeby/wydatki, wychylanie się itd). Może dlatego takie myślenie nie jest powszechne? Dopiero wtedy można zacząć odpowiadać sensownie na postawione pytania.
Serdeczne pozdrowienia
Tomek
Alex
Na fali entuzjazmu rozwoju Internetu, komputerów osobistych powstało tysiące darmowych programów, skomplikowanych skryptów, … Na wykonanie wielu z nich pojedyncze osoby pracowały bez dochodu, latami. Bardzo lubię takie aplikacje ponieważ są wykonane z sercem i używając je się to czuje. Ostatnio spodobała mi się odpowiedz jednego z autorów takiego programu, na sugestie by udostępnił jego kod na zasadach Wolnego Oprogramowania. Odpowiedział, że jedynym jego wynagrodzeniem za ogromną pracę jest satysfakcja, że korzysta z niego tysiące użytkowników i chce by program pozostał jego.
Doti
Spodobał mi sie Twój list, ponieważ przedstawia ziemska stronę życia. Mam kilka znajomych co maja bogatych mężów, mieszkają we własnych domach, jeżdżą luksusowymi samochodami, a czas spędzają na pielęgnacji wyglądu i przeróżnej maści intrygach. Ciekawi mnie co sądzisz o takim celu w kobiecym życiu.
Pozdrawiam
Przeczytałem, nawet ściągnąłem program ze strony podanej w stopce, Nie wiem na ile przypomina on pierwotną wersję, ale aktualna bardzo mi się podoba.
Z wyników odpowiedzi, które zadałeś w poście jestem w miarę zadowolony, ciągle nad tymi tematami pracuję (szukam), jednakże właśnie przed momentem zakończyłem na dziś prace nad projektem, który przyniesie przelew na moje konto, ale robie to z radością i to w czasie, gdy większość naszego społeczeństwa uważa za „wolny” i spędza oglądając telewizję.
Z tej opowieści najbardziej bliskie były mi dwa fragmenty.
Pierwszy, to że gdy robimy coś z czystej przyjemności czy szczerej chęci zmiany jakieś sytuacji na lepszą i coś zaczyna iść na nie tak, nagle nie wiadomo skąd pojawiają się nowe sposobności czy osoby chętne do bezinteresownej pomocy dosłownie jakby zesłane z nieba przez samego stwórcę.
Drugi to aspekt, gdy Ron opisuje ten moment prac, gdy gwałtownie zwiększył swoją produktywność poprzez brak kierownika do którego musi raportować i zużywać czas na spotkania omawiające status itp.
Ja też miałem takie doświadczenie w swoim życiu. Otóż klient zgłosił zapotrzebowanie na jak sam to określił drobną modyfikacje w systemie IT. Po pierwszych wizytach okazało się, że trzeba zaimplementować nowy moduł w już działającym produktywnie systemie ERP oraz zmodyfikować drugi. Jednakże po mojej stronie czyli wykonawcy, z uwagi na to pierwsze określenie, że to nic wielkiego, nie został powołany kierownik projektu. Całe dość skomplikowane przedsięwzięcie wykonaliśmy w 6 osobowym zespole bez formalnego nadzoru pilnującego budżetu terminów, dokumentów sposobu wykonywania praca i czego tam jeszcze kierownik sobie nie zażyczy..
Nie jestem oczywiście zwolennikiem eliminacji funkcji PM, chce zwrócić uwagę że rola ta wymaga niezwykłego wyczucia, szczególnie gdy w projekt zaangażowane są osoby chcą robić coś co ma znaczenie, a w Polsce jest z tym bardzo słabo.
Pozdrawiam, Artur
Już z powrotem :-)
Doti
Jeśli Twój chłopak robi coś od roku nie dokładając się do kosztów życia, to zdecydowanie należy przeanalizować jego działania. Niestety zdarza się, że ludzie, którym w dobrej wierze stwarzamy warunki (np. poprzez usunięcie trosk o sprawy materialne) dla zrobienia czegoś z siebie, zamiast tego robią sobie wygodne życie pełne pozornych działań. Nie chcemy abyś stała się ofiarą takiego przypadku. Tutaj lepiej działaj jak venture capitalist. Organizacja pracy nie musi odpowiadać tzw. ogólnie przyjętym standardom (gdybyś zobaczyła biurko, przy którym aktualnie pracuję złapałabyś się za głowę :-)), ale rezultaty są konieczne.
Jeśli chodzi o postępowanie z chłopakiem to zacznij od otwartej komunikacji, to jest zazwyczaj najlepsza opcja na początek.
Mam nadzieję, że wkrótce podasz mi ten link, o który prosiłem w poprzedniej odpowiedzi.
Tomasz
napisałeś:”typowy Polak po usłyszeniu Twojego zestawu pytań nie uzna Cię za normalnego, ”
Po pierwsze większość Czytelników to nie są „typowi Polacy” w ogólnie przyjętym znaczeniu tego określenia (może tak, czy inaczej powoli traci ono już aktualność?)
Po drugie, ja wcale nie chcę być „normalnym” w sensie żyjącym tak jak większość :-)
To nie jest model życia, który byłby dla mnie atrakcyjny, choć każdy może mieć inne preferencje.
Myślę też, że można sensownie odpowiadać na postawione przeze mnie pytania zanim uświadomimy sobie „sposób na wolność i zadowolenie”. Takie pytania mogą być zaczynem fermentu, który nas do takiej świadomości zaprowadzi.
cd. później…..
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Nie miałem na myśli tych, którzy tutaj zaglądają, ale widocznie nie było to oczywiste :) Jednak zostawmy to, bo w tym kontekscie trochę bez sensu jest rozmawiać bardziej ogólnie.
Ja też nie chcę być „normalny”. Czasami nawet czas płynie mi inaczej ;)
Pozdrawiam
Tomek
Artur
Piszesz.” gdy robimy coś z czystej przyjemności czy szczerej chęci zmiany jakieś sytuacji na lepszą i coś zaczyna iść na nie tak, nagle nie wiadomo skąd pojawiają się nowe sposobności czy osoby chętne do bezinteresownej pomocy”
Obserwuję w życiu dokładnie to samo zjawisko i to nie tylko na własnym przykładzie.
Z drugiej strony działa też prawo, że kiedy marnujemy szanse dane nam przez życie, to łatwo wpadamy w taką spiralą w dół.
Nie są to oczywiście żadne naukowe stwierdzenia, lecz tylko empiryczne obserwacje.
Jeśli chodzi o PM to sam szkoliłem młodych ludzi aby byli w stanie stać się takim ad hoc „PM”-em w teamie zebranym „na szybko” do wykonania konkretnego zadania. Nie ma to wiele wspólnego z tradycyjnym PM, niemniej wymaga tak samo skuteczności takiego leadera.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Mailem na mysli, ze porusza podobne tematy o ktorych piszesz w tym poscie. Biblia bootstarper’a moze byc tutaj dopelnieniem. Oczywiscie Twoje pytania sa w calosci orginalne ;).
” gdy robimy coś z czystej przyjemności czy szczerej chęci zmiany jakieś sytuacji na lepszą i coś zaczyna iść na nie tak, nagle nie wiadomo skąd pojawiają się nowe sposobności czy osoby chętne do bezinteresownej pomocy” – moc przyciagania hehe ;)
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Alex W. Barszczewski Says: „Po pierwsze większość Czytelników to nie są 'typowi Polacy’ w ogólnie przyjętym znaczeniu tego określenia (może tak, czy inaczej powoli traci ono już aktualność?) Po drugie, ja wcale nie chcę być 'normalnym’ w sensie żyjącym tak jak większość”
Widzę tu problem filozoficzno-socjologiczny:
Żeby ktoś mógł być nietypowy, większość ludzi musi być typowa.
I nie jest to tylko prosty chwyt retoryczny. Nie wszyscy osiągną w życiu tę wolność, jaką dysponuje Alex. Powiem więcej – takich osób jest garstka. Większość nawet nie podejmie próby, z góry uznając, że to ich przerasta. Na szczęście nie dotyczy to czytelników tego bloga.
TesTeq
Tutaj jest parę aspektów.
1) Z moich obserwacji coraz więcej młodych ludzi w Polsce nie odpowiada stereotypowi „typowego Polaka” i jest to bardzo dobre zjawisko. Człowiek nie czuje się taki osamotniony :-)
2) Ten poziom wolności, który posiadam nie jest wcale taki trudny do osiągnięcia. Powiedzmy parę lat robienia właściwych rzeczy i prawie każdy mógłby taką wolność mieć pod warunkiem, że nie zrobi ruchów pakujących go na mieliznę. To jest kwestia wyborów, jak zwykle w życiu jest coś za coś.
Pamiętajcie, że ja też spotykam się z różnymi ograniczeniami i nie zawsze mam na nie receptę.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
-> Doti
pozwolisz, ze zabiore glos?.. chcialem powiedziec, ze sugestia Alexa, o tym, zeby rozmawiac jest jak najbardziej na miejscu. od siebie dodalbym jeszcze koniecznosc wspolnego okreslenia konkretnych celow i konsekwentne ocenianie przez Ciebie czy udaje sie zaliczac kolejne etapy. fakt jednak, ze do tego bedziesz musiala pojac o co tak naprawde chodzi w projekcie… no ale skoro o tym piszesz to taka wola jest, prawda? popros wiec o klarowne wytlumaczenie o co chodzi (-> rozmawiaj). a po chwili… mozliwe, ze sie Ci idea podoba? :)
-> Alex
co tu jezyk strzepic, chapeaux bas dla Rona! tak, to niesamowita historia, motywujaca. ja codziennie widze te dramatyczna roznice w podejsciu i zaangazowaniu, gdy ludzie moga robic to co lubia i gdy musza lubic to co robia. roznica na korzysc, oczywiscie, tych pierwszych. jesli chodzi o role zarzadzania w projekcie to z przymruzeniem oka polecam pewnego praktyka rozwazania teoretyczne: http://people.freebsd.org/~jkoshy/articles/humor/modeling-management/. bawilem sie swietnie! :)
w kazdym razie dzieki Alex za cynk, to jeszcze jeden kamyk do kopczyka motywujacych opowiesci.
mysle o odpowiedzialnosci o ktorej pisze Tomek. faktycznie wydaje sie, ze mlodej osobie, jeszcze bez zobowiazan jest latwiej*. nawet brak doswiadczenia dziala na korzysc, bo czesto 'po prostu nie wie, ze tego nie da sie zrobic’… ale to truizmy, jasne, nie o to mi chodzi. pisze o tym, bo zagadka pozostaje dla mnie Twoja historia, mowie o rozpoczeciu niejako od poczatku po raz kolejny. moze kiedys napiszesz wiecej jak to odrzucic mysl, iz 'na takie zdecydowane, generalne zmiany juz jest za pozno’?.. zastanawialem sie chwile i rozumiem, iz w kontekscie wiedzy, doswiadczenia i kontaktow decyzja byla raczej decyzja o nieco niecodziennej, ale jednak kontynuacji kariery, mam racje? pytam, bo blizsza mi mysl o wzroscie ewolucyjnym, jednak widze, ze sa plany, ktore trzeba wprowadzac na drodze rewolucji. oczywiscie mowie o przemyslanej i dobrze przygotowanej rewolcie :) a w takiej sytuacji prawdziwe zrozumienie, ze na zmiane nie jest za pozno bardzo pomoze w realizacji planu. jak to wiec bylo?.. moge zapytac?..
* informatykom polecam goraco eseje Paula Grahama, na przyklad tego: http://www.paulgraham.com/start.html
Rafał
Niezupełnie rozumiem Twoje pytanie dotyczące moich decyzji, sprecyzuj je proszę a chętnie odpowiem
Piszesz też:” jak to odrzucic mysl, iz ‘na takie zdecydowane, generalne zmiany juz jest za pozno’”
Hmmm. za późno jest wtedy, kiedy leżysz w grobie, albo ciężko chory dużymi krokami się do niego zbliżasz :-)
Wszystko inne jest względne a problem polega na tym, że bardzo wielu ludzi szuka sobie dobrych wymówek do bezczynności. Celuje w tym, co wstyd przyznać, moje pokolenie, więc uważajcie od kogo bierzecie wzorce zachowań.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex W. Barszczewski Says: „Ten poziom wolności, który posiadam nie jest wcale taki trudny do osiągnięcia.”
Na szczęście są osoby, które o tym nie wiedzą, bo nie miałby kto siedzieć w kasie w hipermarkecie albo wywozić śmieci w wielkim mieście.
Ale patrząc na to z indywidualnej perspektywy – ludzie są nieszczęśliwi na swoje własne życzenie, wmawiając sobie, że i tak nic nie da się zrobić. A im więcej jest tej bezczynności u innych, tym łatwiej osiągnąć sukces robiąc cokolwiek.
TesTeq:
>>Na szczęście są osoby, które o tym nie wiedzą, bo nie miałby kto siedzieć w kasie w hipermarkecie albo wywozić śmieci w wielkim mieście.
Nie zgadzam się z Tobą. Robili by to ludzie mający udziały w supermarkecie lub firmie chroniącej środowisko naturalne. Robili by to z ochotą aby umilić czas swoim klientom i ułatwić im zakupy. Robili by to ludzie ceniący sobie czystość i zdrowie swojego miasta i kraju. A my – ich klienci – płacilibyśmy za pełne profesjonalizmu usługi. Bo każde przedsięwzięcie ma na celu pomagać komuś lub czemuś. Zarabianie pieniędzy to oczekiwany efekt uboczny.
Alex:
>czy mam w moim otoczeniu (praca, znajomi) kompetentne osoby, które też bez wynagrodzenia gotowe byłyby aktywnie wspierać mnie w takich przedsięwzięciach?
Cieszę się, że napisałeś te słowa. To ważne jakimi ludźmi się otaczamy. Otoczeni wspaniałymi ludźmi sami stajemy się wspaniali i czynimy innych jeszcze wspanialszymi. W pracy zespołowej 1+1 = 11 :-D
S Pozdravem,
Marcunio.
Marcunio Says: „Nie zgadzam się z Tobą. Robili by to ludzie mający udziały w supermarkecie lub firmie chroniącej środowisko naturalne. Robili by to z ochotą aby umilić czas swoim klientom i ułatwić im zakupy. Robili by to ludzie ceniący sobie czystość i zdrowie swojego miasta i kraju. A my – ich klienci – płacilibyśmy za pełne profesjonalizmu usługi. Bo każde przedsięwzięcie ma na celu pomagać komuś lub czemuś. Zarabianie pieniędzy to oczekiwany efekt uboczny.”
Jestem pod wrażeniem, ale nie podzielam Twojej wiary w szlachetność natury ludzkiej. Nigdy nie spotkałem nikogo, kto zadeklarowałby chęć pracy „na kasie” za udziały w sieci hipermarketów. Co innego – być kierownikiem – tu chętnych do otrzymywania „godnego wynagrodzenia” jest wielu, o ile nie trzeba by było brać na siebie zbyt dużej odpowiedzialności.
Witam
Czy tego artykułu nie było czasem we wcześniejszym poście??
Marcunio, nie sądzę, żeby w wypadku kiedy wszyscy robiliby rzeczy satysfakcjonujące ich istniała by posada kasjera w takiej postaci jak teraz. Myślę raczej, że ludzie, których opisujesz zmodyfikowali by sposób, w jaki wykonywany jest tego typu praca, tak żeby zadowolić siebie jak i klientów.
Problem pieniędzy faktycznie może stanowić dla niektórych zaporę nie do przejścia. Moim zdaniem jednak, dla chcącego nic trudnego. Uważam, że z właściwą postawą na prawdę nie ma rzeczy nie do osiągnięcia. Wracając do kwestii pieniędzy, należy wykształcić w sobie inteligencję finansową (Tomek Ciabulski, chyba jesteś po lekturze „Bogaty ojciec, biedny ojciec”, dobrze myślę :) )
Artur
Nie przywiazuje duzej wagi do dzialalnosci Kiyosaki-ego, ale na poczatek moze byc to dobry ferment :)
Co do modyfikacji sposobu pracy, to w Skandynawii obserwuje takie zjawisko. Ludziom nie chce sie wykonywac pewnych prostych zawodow. Chwilowo ratuja sie imigracja, ale juz poszukuja lepszych, dlugofalowych rozwiazan. W niektorych instytucjach trudno znalezc np. sekretarke. Konsekwencje tego sa takie, ze kazdy musi sam zatroszczyc sie we wlasnym zakresie o to, co ta sekretarka mialaby zrobic dla niego. Ale coz, nie ma wyjscia, skoro nie ma chetnych :) W Polsce zdarza sie jeszcze np. „luksus” obslugi na stacji paliwowej.
Serdecznie pozdrawiam
Tomek
Artur
Pomysł wykorzystania tej historii miałem w lecie zeszłego roku i niechcący opublikowałem sam „goły” link na blogu. Dopiero ostatnio miałem wenę, aby napisać do tego post :-)
To nie jest nic niezwykłego, dziś publikuję post, którego pomysł przyszedł mi do głowy w samolocie 2 lata temu :-)
Piszesz: „nie sądzę, żeby w wypadku kiedy wszyscy robiliby rzeczy satysfakcjonujące ich istniała by posada kasjera w takiej postaci jak teraz”
Niekoniecznie, bo na Florydzie znałem kilkoro takich starszych ludzi, którzy w ten sposób z jednej strony dorabiali sobie, a z drugiej zaspokajali potrzeby kontaktu społecznego. Oczywiście atmosfera pracy (i zakupów) w takim np. Publix niczym nie przypomina tego, co znamy z polskich hipermarketów.
pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
pytalem o zmiane profesji. wydaje mi sie, ze proces decyzyjny u Ciebie trwal, przygotowywales sie do zmiany jakis czas prawda?.. i ze tak naprawde nie byl to zwrot o 180 stopni, raczej przesiadka z galery ;) na lekki jacht ktorym mozna plywac po calym swiecie?.. caly czas jednak zeglarstwo (zarzadzanie ludzmi), prawda?
ok, ale konkretnie :)
zastanawialem sie jak to sie stalo, ze zmieniles profesje. tzn. po pierwsze skad wzial sie pomysl (choc patrzac na to jak lapiesz kontakt z ludzmi to raczej proste sie domyslic :)), jak podjales decyzje, ze to dobry pomysl i jak dotarles do punktu w ktorym cala ta nowa idea zaczela naprawde dobrze pracowac.
hmm… zastanowilem sie i duzo tutaj byloby do opowiedzenia o warsztacie. wycofam wiec pytanie i zapytam inaczej:
pytalem czy masz moze w glowie zestaw tips&tricks jak rozpoczynac podroz w kierunku celu, ktory zdaje sie byc daleko, daleko poza zasiegiem. i efektywnie ja prowadzic…
Rafał
Po pierwsze ta galera była moją własnością, a ja głównym, choć nieźle zarabiającym galernikiem :-)
Decyzja o zmianie jako takiej zapadła podczas mojego pierwszego pobytu na jachcie na Florydzie, o czym pisałem już parę razy. Realizacja zajęła potem nieco czasu, ale to już inna historia.
Pomysł na treningi wziął się z …. listy :-)
Zamiast myśleć jak zarobić na robienie tego, co lubię zrobiłem sobie listę rzeczy, które lubiłem robić najbardziej. Na drugim miejscu była komunikacja międzyludzka i tak postanowiłem zostać jej trenerem :-)
Najważniejsze było gdziekolwiek zacząć, a potem uważnie patrzyć co się dzieje i odpowiednio dopasowywać moje działania. To jest podstawowy trick – po prostu zacząć i uczyć się po drodze!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
-> Alex
pamietam z poprzednich tekstow ze to juz raczej wysoki poklad byl, tym bardziej wlasnie interesowalo mnie jak/dlaczego zdecydowales sie zejsc z mostka.
jak na te chwile odpowiedz wystarczajaco wyczerpujaca, dziekuje! :)
Rafał
W rozpędzie nie odpowiedziałem na Twoje podstawowe pytanie.
Powodów było kilka:
1) wtedy byłem bardzo dobry technicznie, znacznie słabszy biznesowo, co musiałem kompensować zwiększonym nakładem pracy i niepotrzebnym stresem i problemami
2) praca „na okrągło” nigdy nie była moją specjalnością
3) brakowało mi dobrego partnera, aby przenieść firmę na wyższy stopień, tak aby samemu mieć więcej niezależności i czasu
4) bardzo zainteresowała mnie komunikacja międzyludzka
5) zapragnąłem pożyć sobie na jachcie na Florydzie, co przy ówczesnych możliwościach (brak internetu) byłoby praktycznie niemożliwe, gdybym pozostał w IT. Bycie trenerem dało mi tę potrzebną elastyczność czasową
Ten ostatni element przeważył i nigdy tego nie żałowałem :-)
Pozdrawiam
Alex