Czas na napisanie pierwszego „normalnego” postu na nowym serwerze :-)
Zacznijmy od dwóch cytatów:
” We do not merely want to be the best of the best, we want to be the only ones who do what we do.”
Jerry Garcia
„Who else is on the list?” Danny Ocean
„He is the list!!” Rusty Ryan
w filmie „Ocean’s Eleven”
Jak to wygląda z Tobą drogi Czytelniku?
Spójrz na siebie oczami Twoich klientów (bo masz jednego, bądź kilku klientów niezależnie od tego, czy pracujesz na własny rachunek, czy na etacie ). Postrzegają Cię oni jako łatwego do zastąpienia dostawcę („jeden z wielu”), czy też jesteś dla nich jedyną osobą na liście ludzi, którzy wchodzą w rachubę jeśli potrzeba jest czegoś bardzo istotnego dla ich biznesu?
W tym pierwszym przypadku znajdujesz się w bardzo rozpowszechnionej i dla Ciebie dość niekorzystnej sytuacji, której większość z nas doświadcza na jakimś etapie swojego życia (i bardzo wielu ludzi niestety przez całe życie)
Będąc z kolei „całą listą” masz mniej czy bardziej naturalny monopol u swojego klienta i jeśli traktujesz go przyzwoicie, to na ogół nie potrzebujesz z nim ani specjalnie negocjować, ani spisywać skomplikowanych umów. W takiej konfiguracji kwestia konkurencji też staje się czysto teoretyczną możliwością :-) To jest niezwykle wygodna pozycja i z własnego doświadczenia polecam ją każdemu, kto chce zadać sobie trudu, aby do niej dojść. Będąc w niej o wiele łatwiej osiągnąć wysoką jakość życia, bo przynajmniej kwestie ekonomiczne możemy rozwiązać stosunkowo prosto :-)
Znalezienie się w takiej sytuacji nie jest zazwyczaj dziełem przypadku, raczej wymaga pewnych konsekwentnych inwestycji we własne umiejętności. Takie inwestycje dobrze jest poczynić możliwie w młodym wieku, co niestety mało kto robi koncentrując zamiast tego swoje wysiłki na zadłużaniu się na potęgę i „stabilizacji” życiowej, co razem jest często początkiem wieloletniej „kariery” niewiele tylko lepszej od tej niewolnika w starożytnym Rzymie. Zdaję sobie sprawę, że to ostatnie zdanie jest dość kontrowersyjne, niemniej oddaje ono dość dobrze mój pogląd na tę sprawę, zwłaszcza kiedy widzę ludzi dzielnie walczących z przeciwnościami losu, do których powstania walnie się sami przyczynili.
Gwoli ścisłości warto dodać dodać, że ja też wystartowałem stosunkowo późno z nastawieniem iż chcą być unikalnym w tym co robię (około trzydziestki). Nie należy więc przedwcześnie spisywać się na straty, aczkolwiek w obliczu nadchodzących zmian w gospodarce (patrz np. post „Pobudka!!„) i faktu, że następna recesja przyjdzie na pewno lepiej nie tracić za dużo czasu :-)
Ciekawe jakie jest Wasze nastawienie do tej sprawy i kto z Was jest już w drodze do zostania „unikalnym dostawcą”?
PS: Warto dodać, że praca to nie wszystko i w życiu prywatnym dobrze jest mieć taki „naturalny monopol” u partnera/partnerki. No ale to już odrębna historia :-)
Witam.
Co dokładnie masz na myśli? Chodzi o bycie tak dobrym żeby nie mieć konkurencji, zbudowanie tak silnej więzi z klientem, że nie będzie nawet zastanawiał się nad konkurencją, czy może wręcz manipulację klientem? Czy może pominąłeś tą część, bo chodzi tylko o cel, a środki to sprawa indywidualna?
Zbudowanie mocnej więzi z klientem wydaje się być bardzo dobrym posunięciem, ale pozostałe wymienione przeze mnie możliwości to chyba nie najlepszy wybór. Jeśli możesz to rozwiń myśl.
Z okazji przeprowadzki na alexba.eu – życzę wielu sukcesów w prowadzeniu bloga. Ta strona ma dużą popularność, ja często wchodzę (ale rzadko komentuję).
*Martwią posty takie jak „Kontakty z innymi – jak nie być wieśniakiem”, ciarki przechodzą:/
Czy takie rozwiązanie nie niesie ze sobą ryzyka zbytniej specjalizacji? Twoja sytuacja jest na tyle specyficzna, że w gruncie rzeczy zajmujesz się rzeczami uniwersalnymi. Równie dobrze możesz szkolić kadrę zarządzającą firmy programistycznej, jak i banku. Co jednak z innymi, np. technicznymi czy medycznymi branżami? Przypuśćmy, że osiągnąłem poziom pioniera w dziedzinie komórek macierzystych. Nagle badania nad nimi zostają całkowicie zabronione. Zmiana 'mojego podwórka’ jest w takiej sytuacji niesamowicie trudna. Wyobrażając sobie taką sytuację na innym gruncie – choć nie spadniemy o kilkadziesiąt, a jedynie kilka szczebli w karierze, to jednak powrót do statusu 'numeru jeden’ zabierze kolejne kilka lat pracy. Ile takich 'powrotów na start’ jesteśmy w stanie przejść w życiu?
Serdecznie pozdrawiam, Adam Chudzik
Hej witam :)
Jestem ciekawy czy tak jak mowisz zawsze warto miec taki monopol – jezeli jestes trenerem, freelancer’em (uslugi dla innych) lub moze na etacie to napewno. A co jezeli ktos jest przedsiebiarca, ktory teoretycznie – dostarcza unikalna wartosc swoim „dzialaniem”, ale sam nie jest jakos super extra – czy to tez masz na mysli piszac „Spójrz na siebie oczami Twoich klientów” ?
Tak naprawde mozna isc na calosc – i robic to tak jak ten Pan od http://the4hourworkweek.com/ i outsource’owac wszystko co sie tylko da, pracowac powiedzmy 4. godzinny tygodniowo i czuc sie pewnie, jednoczesnie nie martwiac sie co klient akurat o nim mysli.
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Adam, o tym Alex już pisał.
Jedną z rzeczy którą powinieneś robić w życiu, to poszerzać a nie zawężać swoje możliwości.
W przypadku Twojego przykładu skupienie się na komórkach macierzystych to zawężanie horyzontów. Gdybyś np. zajął się badaniami nad unikalnymi właściwościami różnych komórek, to jest już poszerzanie. Nie wolno zajmować się macierzystymi? Trudno – jest jeszcze tyle różnych ciekawych komórek, do których badania mam opracowaną unikalną metodologię…
itd.
Adam
Twoje pytanie ma sens, pozwól tylko, że zabiorę się za pisanie jak się trochę ochłodzi (w Berlinie mamy chwilowo ponad 31 C)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Adam – wydaje mi się, że tu jest pewien (jak to ładnie po angielsku mówią) „tradeoff” związany ze specjalizacja. Zgodnie z polskim powiedzonkiem – „jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego” :). Jeśli specjalizujesz się w jednej dziedzinie to jesteś w stanie osiągnąć w niej o wiele, wiele więcej niż gdybyś „specjalizował się” w każdej po trochu. Ale wiąże się to z ryzykiem, że Twoja specjalizacja może okazać się stratą czasu. Rozumiem Twoje pytanie „Ile takich ‘powrotów na start’ jesteśmy w stanie przejść w życiu?”, nie tylko na gruncie zawodowym ;). Ale wydaje mi się, że jest to pewne ryzyko wkalkulowane w całą zabawę – jeśli się nie zaangażujesz w daną sprawę to nie osiągniesz w niej wiele, ale też wiele nie stracisz w wypadku niepowodzenia.
Im więcej chcemy osiągnąć, tym bardziej inwestujemy, a to zawsze wiąże się z ryzykiem straty. A przynajmniej straty bezpośredniej (związanej wprost z sprawą, w którą inwestowaliśmy) – bo jeśli przykładaliśmy się, to zawsze zostaną nam jeszcze nabyte umiejętności i doświadczenie życiowe, które możemy przenieść gdzie indziej, do naszej nowej specjalizacji ;). Kojarzy mi się to z postem Alexa o „negatywnych” wydarzeniach w życiu.
Pozdrawiam!
Witam
Alex piszesz: „…faktu, że następna recesja przyjdzie na pewno” , jaką perspektywę czasową masz na myśli ? Co by wskazywało na to, że przyjdzie w najbliższym czasie?
Co do P.S. trochę mnie zaskoczyłeś bo trudno mi sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej.
Co do głównego wątku to podzielam w tym temacie obawę Adama Chudzika i czekam na Twoją odpowiedź.
Tomasz
Spekulowanie, kiedy przyjdzie następna recesja nie jest moją specjalnością :-) Doświadczenie pokazuje po prostu, że fazy rozwoju i co najmniej stagnacji w gospodarce powtarzają się jak pory roku i lepiej jest być przygotowanym na takie ewentualności. Osobiście uważam, że mamy przed sobą jeszcze parę lat względnie dobrej koniunktury, podczas których trzeba koniecznie „obrosnąć” w odpowiednie zasoby finansowe i skuteczną strategię radzenia sobie kiedy koniunktura się ochłodzi. Najbardziej nierozsądnym byłoby w takiej sytuacji zakładanie, że będzie już tylko lepiej i lepiej, co zdaje się robić wielu ludzi.
Wracając do głównego pytania, to ze względu na przejrzystość napiszę na ten temat kolejny post.
Kamil
Ten post napisałem z puntu widzenia pojedynczej osoby, choć zapewne ma to też zastosowanie w przypadku firm.
Jeśli chodzi o tego człowieka z tamtej strony to na jakiej podstawie zakładasz, że
może on „czuc sie pewnie, jednoczesnie nie martwiac sie co klient akurat o nim mysli.”?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Kilka lat temu, kiedy zaczynałam kurs rysunku mój nauczyciel i zarazem dobry przyjaciel udzielił mi takiej rady:
,, zastanów się co kochasz robić, znajdź lukę w twojej dziedzinie, a następnie ludzi którzy zapłacą za twoją pracę”
Fenomenalna teza, która wbiła się w mój umysł i tkwi tam już przeszło 7 lat. Nic tylko realizować! Jest tylko pewien szkopuł. Owa luka lub pustka- jaką ją odnaleźć, jak wpaść na pomysł? W moim przypadku pomysłów nie brakuje, a problem leży raczej w obawie, że nie znajdę odbiorców. A kiedy ich znajduję- całkiem spore grono, wtedy tez mam obawy, czy oby na pewno ten nagły wzrost zainteresowania moimi usługami nie jest chwilowy itp. Itd.
I dlatego zastanawiam się czy oby w tej całej zabawie nie chodzi o zwykły strach? Poczyniłam zadziwiające obserwacje wpływu strachu na moją psychikę i organizm-i twardo walczę z tą słabością. :)
A propos pomysłów na życie…
dziś po 1,5 godzinie snu, ze zlasowanym umysłem, zmęczeniem pracą dyplomową i projektem, leżąc z przyjaciółką wymyśliłam jak udoskonalić swoje życie osobiste, którego nie ma, gdyż kolejny raz przecudnej urody książę potraktował mnie jak sprzęt RTV-AGD.
Pomysł odnosi się do produkcji manekinów-facetów, na których umieszczone byłyby wysokiej klasy czujniki reagujące na dotyk i stopniujące ekstazę. Dzięki przemyślnej technologii kobiety nie posiadające partnera mogłyby doskonalić się w sztuce miłosnej…jednak jestem pewna, że wibrująca wypustka byłaby dodatkowym atutem manekina…generalnie można ograniczyć się tylko do wypustek…ale to juz jest
pójdę lepiej spać :)
pozdrawiam
Mada
Strach ma wielkie oczy…. dlatego należy próbować w młodym wieku, bo wtedy nie masz jeszcze tak wiele do stracenia. Jeśli nie będziesz się ładowała w kredyty to pomyłki i plajty zawsze można zaksięgować jaki zbieranie doświadczenia biznesowego :-) Używając sloganu Nike „Just do it!!”
Hm.. przykro mi, że masz za sobą takie frustrujące doświadczenie osobiste. Może powinienem zacząć pisywać i na takie tematy? :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Och tak bardzo proszę!!! :) :)
Sugerowałabym na początek rozprawę pouczającą pewien procent męskiej populacji, że w zasadniczy sposób różnią się oni od komputerów-duża liczba przy procesorze i wielkość twardego dysku są niewystarczającym warunkiem zaistnienia u nich męskości.
:)
pozdrawiam
Mada
Tak przy okazji: przeczytałaś mój post „negatywne wydarzenia w życiu” ?
Pozdrawiam
Alex
Alexie napisałeś:
„Hm.. przykro mi, że masz za sobą takie frustrujące doświadczenie osobiste. Może powinienem zacząć pisywać i na takie tematy? ”
co przypomniało mi o poście 'Skuteczne nawiązanie dobrego kontaktu z innym człowiekiem”, który zakończyłeś:
„Wielu ludzi, którzy nawet nauczyli się zadawania dobrych pytań otwartych psuje sobie efekt popełniając różne, dość powszechne i łatwe do uniknięcia błędy. O tych właśnie błędach porozmawiamy sobie w następnym odcinku”
i o ile dobrze pamiętam następny odcinek już nie nastąpił więc wznowienie / kontynuacja wątku być może byłaby wskazana i zawsze może to być początek jakiegoś większego cyklu w którym przy okazji spełniłbyś prośbę MADY :) (a biorąc pod uwagę ilość komentarzy przy poprzednich dwu odcinkach temat raczej cieszyłby się powodzeniem…)
Grzegorz
Bardzo chętnie podejmę ten temat, muszę tylko przełączyć mój umysł z trybu rozwiązywania dużych zadań biznesowych na takie sprawy,a to potrwa jeszcze z 1,5 tygodnia.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Dokładnie przestudiowałam post, o którym piszesz i w pełni się z nim zgadzam. Uzmysłowienie sobie pewnych pozytywnych zawiłości naszego życia w kontekście zdarzeń negatywnych daje niezbędny dystans. Jedno jest pewne, w takich okolicznościach kiepskie życiowe interakcje informują jedynie-> tak twoje życie się nie potoczy, to nie koniec ale zmiana toru.
Grzegorz
Wiesz co…ja wole nie męczyć Alexa przestawianiem się na odpowiednie dla nas tryby…i tak jest zabiegany. Kiedy poczuje potrzebę rozpisania się na ten temat to po prostu to zrobi-nie poganiam a jedynie się uśmiecham…:) ładnie.
A tak w kontekście, to od kilku dni siedząc nad kreskami zastanawiam się nad pozycjonowaniem w życiu osobistym. Czy bycie jedyną na liście (najlepszą z możliwych sztuk na wybiegu) i taka perswazja skierowana do drugiej osoby nie wprowadza stanu uzależnienia? Pewnego faktu stawiania osoby na piedestał…pojawia się miłość ale czysto platoniczna.
Z taką sytuacją możemy się spotkać w wypadku osobników obdarzonych wyjątkową urodą. Taki księżniczek może dobrać sobie osobę „zwykłą” –a ta obdarzona takim zaszczytem stawia na piedestał swojego partnera.
Powyżej poruszyłam kolejną sprawę…
…jeśli mamy być jedyni na liście, co ma stanowić o naszej wyjątkowości?
Pozdrawiam wszystkich wyjątkowych na tym blogu :).
Mada
Pomyśl jeszcze, że to dobrze, iż pewne rzeczy wyszły na jaw teraz a nie np. za kilka lat!!
Wracając do Twojego pytania nie bardzo rozumiem co chcesz dokładnie powiedzieć pisząc:”Czy bycie jedyną na liście (najlepszą z możliwych sztuk na wybiegu) i taka perswazja skierowana do drugiej osoby nie wprowadza stanu uzależnienia”
Jakiego rodzaju perswazję masz na myśli? Będąc jedyną na liście nie potrzebujesz przecież żadnej. I kto miałby być uzależniony?
Nie bardzo jest też dla mnie jasne jak z tego ma wyjść wspomniana przez Ciebie miłość platoniczna.
Kilka razy wspominałaś ostatnio wyjątkową urodę. Uwierz mi, to może mieć decydujące znaczenie jeśli zależy Ci na imponowaniu innym Twoją „zdobyczą”, albo planujesz długoterminowo hodowlę modelek :-)
Jeśli „tylko” szukasz partnera do dobrych rozmów, dobrego seksu i ogólnie mówiąc ciekawego życia to nie ma specjalnych korelacji między urodą człowieka a jego przydatnością do takich rzeczy :-) No ale to temat na całkiem inną dyskusję
Ostatnie Twoje pytanie o kryteria wyjątkowości – to będzie przecież zależało od punktu widzenia tej drugiej strony, co jest dla niej ważne
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jako stary, wyliniały prześmiewca i szyderca rzeczywistości nawiązywałam do wyjątkowej urody z czysto parodiowych potrzeb. W poprzedniej swojej wypowiedzi nie wspomniałam, że analizowałam pozycjonowanie emocjonalne tylko pod tym względem, gdyż to kryterium wydawało mi się dość przystępne i proste.
Ten kto będzie chciał skorzystać z moich usług, wybrać mnie i to zrobi, z faktu ze jestem jedyna i jako jedyna oferuje mu to czego chce, jest automatycznie uzależniony ode mnie, od moich usług. Nikt inny mu tego nie da! Zdecydowanie podoba mi się taka forma uzależnienia i chce pewnego dnia to osiągnąć. :)
„Ostatnie Twoje pytanie o kryteria wyjątkowości – to będzie przecież zależało od punktu widzenia tej drugiej strony, co jest dla niej ważne”
Zastanawiałam się jedynie czy możliwym jest stworzenie standardu w tej kwestii.
Na blogu nowy post o pozycjonowaniu! :) A ja tu jeszcze jestem!
Pozdrawiam wszystkich
Mada
Piszesz:”Ten kto będzie chciał skorzystać z moich usług, wybrać mnie i to zrobi, z faktu ze jestem jedyna i jako jedyna oferuje mu to czego chce, jest automatycznie uzależniony ode mnie, od moich usług”
Z tym wnioskiem idziesz chyba odrobinę za daleko, bo abstrahując od spraw koniecznych do fizycznego przeżycia druga strona może zrezygnować z danej rzeczy w ogóle. Spokojnie możemy natomiast powiedzieć o posiadaniu w takim przypadku naturalnego monopolu i to jest coś, co możemy, a nawet powinniśmy osiągnąć. Wyjaśniłem różnicę wystarczająco klarownie?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam
– “Who else is on the list?”
– “He is the list!!”
Uważam, że do tego typu myślenia trzeba mieć zawsze dystans, tzn. zawsze na tej liście zostawić puste miejsce dla konkurencji.Robić wszystko aby być tym jedynym, ale mieć świadomość, że sam świata nie tworzę, jednocześnie pielęgnować swoją pozycję numer jeden.
Napisałeś Alex:
„…Będąc z kolei “całą listą” masz mniej czy bardziej naturalny monopol u swojego klienta i jeśli traktujesz go przyzwoicie, to na ogół nie potrzebujesz z nim ani specjalnie negocjować, ani spisywać skomplikowanych umów…”
Współpracuje z takim przedstawicielem handlowym, który był przekonany o swoim 'naturalnym monopolu’ wobec mnie (do ostatniego miesiąca). Zaczął to wykorzystywać dzięki czemu uznałem to za 'nieprzyzwoite’.
Gdy z niego zrezygnowałem, przez dwa tygodnie byłem stratny, ale nie był to aż taki minus co dla mojego 'monopolisty’. Dziś wrócił do współpracy ze mną z pochyloną głową, ale już nie na tak dobrych warunkach(dla niego) jak poprzednio.
Wniosek z tego mam jeden, że najwiekszą wartościa jest tutaj ta przyzwoitość, która przeklada sie na zaufanie itp. Jeśli tego brak, możemy być jedynie stratni jak mój przedstawiciel, były 'monopolista’.
Pozdrawiam
Piotr
Poruszyłeś bardzo istotny punkt. Bycie „całą listą” nie oznacza, że powinniśmy wykorzystywać tę pozycję do robienia rzeczy nieprzyzwoitych. Tutaj wracamy do tego, co kiedyś napisałem o konieczności stosowania Win-Win w długoterminowych relacjach biznesowych. Też w takich, w których druga strona nie ma (chwilowo) innej opcji niż Ty.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tao Programowania.
Tam gdzie wschodzi słońce drzemie rekin większy od największej ryby.
Czasem budzi się i zamienia w ptaka o skrzydłach zasłaniających niebo. Gdy leci nad kraina, przynosi wiadomość od Zarządu Firmy.
Wiadomość spada pomiędzy programistów niczym sokół, który upatrzył zdobycz. Wówczas ptak zbiera wiatr i odsłaniając niebo za sobą, wraca do gniazda.
Programista-nowicjusz gapi się na ptaka, bo nie rozumie zjawiska.
Średni programista drży przed jego nadejściem, bo boi się wiadomości.
Mistrz programista siedzi przy swoim komputerze i nawet nie wie, ze ptak pojawił się a potem znikł.
Jedyny na liście ? ;-)
MfG, Marcunio.
Pytasz w poście o nasze nastawienie do bycia „unikalnym dostawcą”. Dla mnie z tym tematem bezpośrednio wiąże się „emergency”. Z tego co się orientuję, to dostępność w sytuacjach krytycznych jest szczególnie opłacana, lecz dla mnie „emergency” to wada „bycia listą”. Być może kiedyś zmienię podejście/upodobanie, lecz na dzień dzisiejszy preferowałbym bycie „prawie” listą, aby móc czasem spokojnie rozstać się z telefonem i internetem :)
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Orest
Ja też nie mam problemu z rozstaniem sie z telefonem i internetem (co czasem widać na blogu :-)).
Bycie „listą” nie oznacza niewolnictwa, przynajmniej w mojej branży
Pozdrawiam
Alex
Alex:
W niektórych relacjach (w komentarzach) z „Gypsy Time” pisałeś, że zajmujesz się tylko pilnymi i ważnymi sprawami klientów. Choć faktycznie w Twojej branży tak być nie musi. Niemniej opcja „emergency” to dla mnie poważny minus w jakości mojego życia i dokładam specjalnych starań, aby tego unikać :)
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Orest
Sprawy „ważne” i sprawy „pilne” to są dwa różne gatunki :-)
To tak na marginesie :-)
Jeżeli nie pomożesz Twoim klientom kiedy potrzebują Cie pilnie to możesz ich zapomnieć w „normalnych” sytuacjach
Pozdrawiam
Alex
Alex:
A więc niezależnie od mojej chęci wyłączenia się od świata na dłuższą chwilę musiałbym być wciąż dostępny dla spraw pilnych… i właśnie to jest wada :)
Orest
Jeśli robisz to co lubisz, dla ludzi których lubisz i szanujesz to nie jest to żaden problem. Poza tym, jeżeli jest tego niewiele (np. kilka godzin przez telefon podczas 9 tygodni „laby”) to kwalifikujesz to jako interesujące urozmaicenie :-)
Pozdrawiam
Alex
Rozumiem to podejście i jest całkiem OK. A jak wygląda sytuacja, gdy rozstaniesz się z telefonem na np. cały dzień a ktoś w tym czasie miał pilną sprawę? Zdarzały się Tobie takie sytuacje? Jak sobie z nimi radziłeś?
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Odkąd zostawiłem branżę IT to takie rzeczy raczej się nie zdarzają :-)
:)
Witam!
Chętnie przeczytałbym post będący rozwinięciem PS – o „naturalnym monopolu” u partnera/partnerki :)
Antek
Piszesz : „Chętnie przeczytałbym post będący rozwinięciem PS – o “naturalnym monopolu” u partnera/partnerki ”
Hmmm, sprawa jest dla mnie dość oczywista, ale jeśli chcecie to mogę na ten temat napisać coś na „Gypsy Time” w styczniu
Pozdrawiam
Alex
Alex
Chce(my) :) Chętnie przeczytam ten i inne posty o związkach damsko-męskich, np drugą część o bajkach lub od f-buddies do związku 24h.
Ja spotkałem się z ciekawą radą dla pracowników. Jeżeli jest taka możliwość to powinniśmy maksymalnie odciążać szefa. Robić za niego wszystko do czasu aż nie będzie w stanie bez nas funkcjonować. Tak się najprawdopodobniej stanie bo każdy chce z siebie zrzucić nieprzyjemne obowiązki. Kiedy już taka firma będzie w dużej części opierać się na naszej pracy można:
a) poprosić o podwyżkę (grożąc odejściem)
b) odejść i wykorzystując zdobyty know how założyć własną firmę.
Dla pracodawców to informacja aby ostrożnie delegować wszystkie zadania na jedną osobę. Może się okazać, że po jakimś czasie będziemy od niej uzależnieni.
Pozdrawiam