Pamiętacie, jak pisałem o stosowaniu Zasady Pareto w moim życiu. Ostatnio miałem taki dość typowy przypadek kiedy jej wykorzystanie było konieczne do osiągnięcia założonych rezultatów.
Podjąłem się zadania „przestawienia” całej ekipy sprzedażowej pewnego klienta na tzw. Consultative Selling. Normalnie przy średnio zaawansowanych sprzedawcach B2B (business-to-business) potrzeba na to w sumie 6 dni (nie wspominam tutaj o takim szkoleniu „top gun”, które trwało 8 dni, a którym tak zachwycał się Kuba :-)). Szkopuł w tym zadaniu polegał na tym, że klient pilnie potrzebował konkretnych rezultatów, chociaż z powodu niemożliwych do zmienienia okoliczności każdy uczestnik mógł otrzymać tylko 2 dni treningu! Dodajmy do tego fakt, że część tych ludzi była przez dwa lata szkolona przez jakąś, podobno renomowaną firmę, która uczyła ich sprzedawania „przez wyskamlanie” (w sprzedaży B2B!!!!!) a otrzymamy obraz trenerskiej „mission impossible” :-)
Ze względu na to, że chodziło o firmę, z którą od dawna współpracuję, a bezpośredni zleceniodawca, którego lubię i szanuję stanął na stanowisku „jeśli ktokolwiek może to osiągnąć, to ty” odrzucenie zadania raczej nie wchodziło w rachubę. Z drugiej strony przyjmując je położyłem na szalę moją nieskazitelną reputację jako „dostarczyciel rezultatów”, więc niepowodzenie całej akcji też nie było akceptowalną opcją :-)
Przy tak znacznym skróceniu czasu stojącego do dyspozycji nie pomoże żaden Time Management, GTD i tym podobne metody zarządzania koniecznościami. Tutaj posłużyłem się Zasadą Pareto. Zaakceptowałem fakt, że w dwa dni nie wyszkolimy perfekcyjnych sprzedawców i zamiast tego skoncentrowałem się na tych umiejętnościach, które opanowane przez uczestników dadzą możliwie największy wzrost ich wyników sprzedaży. Sprawa nie była trywialna, bo ze względu na szczupłość czasu to kluczowe „coś” musiało nie tylko ograniczyć się do stosunkowo niewielkiej części całości ale w dodatku zmieniało się w zależności od konkretnej grupy, czy nawet pojedynczego uczestnika.
W praktyce najpierw zastanowiłem się jakie zmiany w postawach i przekonaniach tych sprzedawców będą konieczne dla ich sukcesu. Na kształtowanie tych postaw (np. suwerenność w rozmowie z wysoko postawionym klientem) należało zadbać podczas całego szkolenia, niezależnie od aktualnie trenowanych zagadnień, co samo w sobie jest dość sporym wyzwaniem, bo często w takich przypadkach trzeba zmieniać utrwalone przez lata, mniej skuteczne wzorce.
Co do doboru samych zagadnień, to zadałem sobie pytanie: „jeśli mógłbym ich nauczyć tylko jednej rzeczy, to jaka praktyczna umiejętność (np. rozmowa z klientem korzystającym z usług konkurencji itp.) przyniosłaby największy efekt?”
Potem wypracowaliśmy i przetrenowali tę dziedzinę. Potem następne pytanie „jaka następna umiejętność przyniesie maksymalny przyrost skuteczności tych ludzi?” i oczywiście opanowanie jej. I tak dalej aż do ostatniej godziny szkolenia.
W rezultacie osiągnęliśmy maksimum tego, co można było zrobić i jestem pewien, że dla wszystkich zainteresowanych był to owocnie spędzony, choć intensywny czas, na którego wyniki nie trzeba będzie długo czekać.
Opisałem ten przypadek, bo w życiu biznesowym coraz częściej mamy do czynienia z tzw. problemem zbyt krótkiej kołdry. Jak byśmy nie kombinowali, to do wykonania pewnych zadań brakuje nam odpowiednich środków, ludzi lub czasu. Wielu, szczególnie początkujących managerów stresuje się niepotrzebnie taką sytuacją usiłując za wszelką cenę zrobić „wszystkiego po trochu”, co prowadzi do rozproszenia zasobów i mimo wysiłków często nie przynosi pożądanych wyników. W wielu wypadkach lepszym podejściem jest właśnie staranne ustalenie, co jest naprawdę najważniejsze a potem „uderzenie” z całym impetem, aby to osiągnąć. To możecie oczywiście zrobić tylko wtedy, jeśli Wasi przełożeni są bardziej zorientowani na rezultaty niż na procedury, ale takich szefów zawsze warto poszukać.
PS: Jeśli niektórzy z Was dziwili się, że od dwóch tygodni ograniczałem się tylko do odpowiadania na komentarze, to już teraz wiecie przy jakim projekcie byłem tak bardzo zaabsorbowany :-) Całe szczęście, że takie „akcje” robię tylko kilka razy w roku.
Hej wszystkim,
Fajna sprawa z tym od najwazniejszego po kolei, gdy brakuje nam zasobow. Od teraz bede bral to podejscie swiadomie pod uwage, dzieki Alex :)
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Ja z kolei jestem zszokowany jak wiele osób stosuje metodę na „przez wyskomlenie” i to nie tylko przez pracowników z pierwszej linii a i przez menagerów. Jeszcze większego szoku doznałem czytając, ze ktoś tego uczy !!!.
Nawet, jeżeli w niektórych przypadkach ta metoda może być skuteczna, to stosowanie jej jako jedynej lub na osobach, które ją znają jest wyrokiem uniemożliwiającym zrealizowanie celu.
Dla mnie „branie na litość” w biznesie jest objawem orientacji na wymówki a nie rezultaty. Na namiętnie stosujących tę metodę stosuję metodą opisaną przez Ciebie w poscie ““Yes, I can!” :)
Artur
Ciekawy artykuł, sam się od niedawna przekonuję, że tylko skoncentrowanie się na jednym może przynieść znośne rezultaty. Szkoda tylko, że takich podstawowych mądrości nie uczą w szkołach – już przecież u uczniów i studentów są momenty, gdy pewna ilość zaliczeń nawarstwia się i próbując podołać wszystkiemu, osiągają marne wyniki.
Kamil
Najważniejsze oznacza w tym przypadku przynoszące największy pożądany rezultat.
Nie stosuj w wypadku rzeczy które są „mission critical”
Artur
Czemu się dziwisz?? Przy tak restrykcyjnych i łamiących poczucie własnej wartości metodach w szkole i na wielu studiach?
Problematyczne jest działanie firm szkoleniowych propagujących takie sposoby sprzedaży B2B, bo takie „szkolenia” definitywnie osłabiają efektywność działu sprzedaży. To, co mnie dziwi, to fakt, że wielu sprzedawców ma niewystarczającą asertywność, aby sprzeciwić się takiemu „autorytetowi”. Pewne rzeczy widać przecież od razu!!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie! :)
Artur: czytając posta, też się zdziwiłam nad „wielbieniem” skamlenia. No ale to chyba działa tak jak owce w stadzie: jedna idzie, idzie kolejna, a za nią następne. Tu też. Jeden manager tak działa, ktoś go kiedyś za to pochwali, albo przynajmniej nie skarci, inni zaczynają w to wchodzić, potem tego typu „zasady” (choć to za dużo powiedziane), wchodzą w krew całym działom, a od tego już niewielka droga do trenera, który zaoferuje nam zajęcia pod hasłem: Skamlesz – osiągasz :P Masakra.
A jeśli chodzi o PARETO: Zawsze stosuję tą zasadę na studiach, zwłaszcza podczas sesji, kiedy wiem, że mam x dni, o 2 razy za dużo egzaminów i o 4 razy za mało czasu spędziłam systematycznie ucząc się w trakcie semestru. I mam do wyboru: uczyć się mechanicznie wszystkiego, na akord, na pamięć, niamając czasu na efektywne przyswojenie wiedzy, albo podejść do sprawy INTELIGENITNIE. Wtedy siadam nad wykazem/opisem egzaminów, szacuję co już potrafię, która wiedza przyda mi się w moim przyszłym życiu itd; analizuję dostępne „zasoby” i na tej podstawie wyznaczam sobie cel – tak SMARTowo. To zbliżone do Twojego PARETO Alexie (Choć ja tego pana Pareto strasznie nie lubiałam, bo dużo przez niego się nacierpiałam na pierwszym roku studiów).
PS. HM tak sobie teraz uzmysłowiłam, że w pracy postępuję dokładnie tak samo… :) miło czegoś nowego sie o sobie dowiedzieć :) To w ogóle jest dość często wykorzystywana „filozofia” zarządzania (jakby tak się rozglądnąć dobrze), zwłaszcza, gdy manager (np project manager – bo przy projektach ja to jakoś „lepiej”, wyraźniej widzę) ma ograniczony czas realizacji, uciekające DDLy itp. Przecież nikt świadomie nie pójdzie na walkę z wiatrakami.
Marta
Ja tez „na codzien” stosuje zasade Pareto na studiach (i to ta „zapetlona” o ktorej pisal Alex). Widze natomiast (zaskakujacy moim zdaniem) pewien rodzaj prob wykorzystania jej przez moich kolegow w polaczeniu ze „skamlaniem”! Nie wiem jak jest na Twojej uczelni, ale u mnie czesto wyglada to jak w podstawowce: „Psze Pani, bo ja sie uczylem! Ale ja sie naprawde uczylem! No psze Pani, prosze…”. Co jest jeszcze bardziej zaskakujace (i frustrujace jednoczesnie) – to dziala!
Jesli komus nasuwa sie pytanie: „czemu nie uciekam z takiej uczelni?” – spiesze z odpowiedzia. Dzieki temu, ze stosuje zasade Pareto2, mam mnostwo czasu, zeby rozwijac te umiejetnosci, ktore sa wazne i przynosza oczekiwane przeze mnie rezultaty.
I mam tego czasu naprawde sporo :)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
A jak wyglada w zasadzie „przez wyskomlenie” w B2B? Jakoś nie potrafię sobie wyobrazic.
Czytałem, że lepsze rezultaty daje połączenie zasady Pareto (http://en.wikipedia.org/wiki/Pareto_principle) z „prawem” Parkinsona (http://en.wikipedia.org/wiki/Parkinson's_law). Mam nadzieje, poddać tę tezę eksperymentowi przy pomocy własnego mnie.
Patryk
Typowe przykłady metody „na wyskamlanie” w sprzedaży B2B (wypowiedzi na pierwszym spotkaniu z klientem):
„dziękujemy Państwu że zechcieliście poświęcić wasz cenny czas i spotkać się z nami”
„może zechcieliby Państwo rozpatrzyć naszą ofertę”
„prosimy, aby Państwo uwzględnili naszą ofertę”
„nam bardzo zależy abyście Państwo kupili od nas”
i wiele innych.
Na czym ma polegać to połączenie Pareto z Parkinsonem?
Pozdrawiam
Alex
O jej! Właśnie odkryłam, że stosuje zasadę Pareto na studiach z ogromnymi (jak dotąd) sukcesami. Mój kierunek (architektura) wymaga od studentów pewnej syntetyczności myślenia, kreatywności i samodzielności stawianych tez. Kiedy przychodzi czas egzaminów ja zwykle ślęcze nad projektami i nie mam czasu na „typowe” kucie – wtedy w 2 godziny analizuje zagadnienia i upraszam je do maksimum…by móc na egzaminie pokazać jak ja to widze.
Pamiętam sytuacje kiedy koleżanka uczyła się przy mnie przez cały weekend do egzaminu, ja olałam sprawę na rzecz mega ważnego projektu, który chciałam jak najszybciej skończyć. kazałam jej opowiedzieć o czym jest egzamin (to były instalacje sanitarne jakieś rury odpływy i podobny syf), wyciągnęłam wnioski, uprościłam i poszłam na egzamin. 40% roku (z koleżanką włącznie) nie zaliczyło tego przedmiotu, ja dostałam 4,5. Wtedy zauważyłam, że mój system nauki i studiowania budzi agresje otoczenia.
Mada
Witaj na naszym blogu :-)
Jak objawiała się ta agresja otoczenia, o której wspominasz?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ludwik C. Siedlak:
Ludwiczku (mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko tej formie swojego imienia, ale aż nie mogłam się opanowac; bardzo miło, „Bajkowo” mi się kojarzy.. tylko nie wiem, z której bajki.. hmm. no nevermind) :)
PARETO :) o Tym była mowa :) ok. ja ostatnio będąc świadkiem tego, jak młodszy rocznik przeglądał swoje testy po egzaminie, sprawdzając swoje wyniki i czy aby na pewno sprawdzający się o 0,001% punkta nie pomylił, zauważyłam dość ciekawą rzecz. W gabinecie studentów-petentów przyjmowało 2 doktorantów (kobieta – zwykle bardzo „formalna” i mężczyzna – „przyjazdy” mający opinię otwartego na negocjacje). Spędziłam przy nich dobre 2 godziny, przez ten czas przewinęło się około 20-25 studentów. Co ciekawe, w pewnym momencie zauważyłam (choć to niewielka próba, jak na wyciąganie wniosków – takich wiarygodnych), że nie dość, że ludzie którzy nie zaliczyli, „skamleć” zaczynali ledwo co weszli (doktoranci nawet nie musieli sprawdzać jaką ocenę ci ludzie dostali, od razu wiedzieli), to reakcja na to zachowanie była totalnie nie-zaskakująca. Doktorant-mężczyzna, przez te 2 godziny przystał na prośby studentek (z 1 męskim wyjątkiem, ale chłopak był świetny;) ), kobieta natomiast – była cały czas nieugięta i instruowała ludzi o formalnym (przez kierownika katedy i inne jednostki uczelni) rozwiązaniu sprawy.
Why o tym piszę?
Nie uważacie, że skamlenie (jak każda forma KOMUNIKACJI), jego odbiór a więc i efektywnosć w sporej mierze ZALEŻY OD ODBIORCY??
Mada:
Gratuluję zdanego egzaminu :) zwłaszcza, jeśli zbierał taki plon, jak mówiłaś. A jeśli chodzi o tego ludzkiego agresora… Chyba wiem, o czym mówisz. Z II strony (tych, którzy kuli -oczywiście bardzo ciężko, bardzo długo) wygląda to chyba tak: On/Ona (ta zła osoba;P ) przyszła, prosiła, żeby streścić, albo posłuchała jak wszyscy przed salą egzaminacyjną wzajemnie się przepytują, poszła i zdała, żerując na nas, wykorzystując nas. Czy to nie o to chodzi?
Do następnego Topic’a
M.Z.
Alex, podane przez Ciebie próbki skamlenia, w moim przekonaniu są jeszcze choć trochę odziane w niby uprzejmość. Podczas spotkania z jednym z potencjalnych dostawców z short listy usłyszałem- „produkt, który chcecie chcecie kupić, dla naszej konkurencji jest jedynie dodatekiem do głównego biznesu. Dla naszej firmy, to jest podstawa utrzymania. Jeżeli wybierzecie naszą ofertę, możecie być pewni, że z uwagi na fakt, że będziecie naszym chlebodawcą, będziemy traktowali was, jak najważniejszych klientów”. Najtragiczniejsze w tej sytuacji było to, że rozmowy były prowadzone z v-ce prezesem firmy.
Dzisiaj rano odpalam internet, a tam Alex, otwieram „Dziennik” a tam … na pierwszej stronie dodatku praca Alex!:) Ciesze się, że ktos docenia i wykorzystuje opinie z „blogów eksperckich”:) Później otwieram lodówkę … a tam pyszna salatka od żonki kochanej… Pozdrawiam!:)
witam :)
Podłoże agresji jest logiczne! Jej wychodzi –nam nie, ona się nie uczyła i zdała-my mamy przedmioty w plecy.
Na samym początku grupa robiąca dokładne notatki odmówiła mi ich pożyczenia ,ja byłam beszczelna i nigdy notatek nie robiłam-więc stwierdziłam, że w sumie słusznie jest ich postępowanie. Następnie niektóre, bardzo ważne informacje ustalane na forum grupy akademickiej zaczęły mnie w przedziwny sposób omijać…np. nie miałam pojęcia o przesuniętych terminach kolokwium. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć-wszystko było tajne przez poufne.
Sytuacja się diametralnie zmieniła gdy populacja zauważyła, że mam spore umiejętności informatyczne i chętnie się dzielę wiedzą. Wtedy oczywiście wszyscy mnie pokochali.:)
Myślę, że wiele ludzi doświadczyło podobnych sytuacji. Wiele razy osoby takie były odrzucane i osamotnione przez zdolności, które posiadają. Przeraża mnie zawiść i interesowność zauważana już u najmłodszych. Na szczęście lekiem na to całe zło są prawdziwi, oddani przyjaciele i normalne relacje międzyludzkie, bo popaprańców życiowych mamy w Polsce całą masę. A w tym wszystkim trzeba zawsze dążyć do doskonalenia samego siebie w wielu płaszczyznach i nigdy nie wolno się bać …nikogo i niczego…chyba że spalenia płyty głównej w kompie, o co boję się cały czas przy takich temperaturach i pracy 24 godziny na dobę…
odeszłam od tematu za co serdecznie przepraszam, ale jakoś moje myśli wfruwają dziś w dziwnych obszarach i uporządkować ich nie potrafię :)
pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Cześć!
Również potwierdzam działanie Zasady Pareto w życiu, tylko czasem zastanawiam się nad jej „przydatnością do spożycia”. Czy nie jest tak, że jej stosowanie z czasem się odbije na naszym życiu i co najgorsze o zmasowanej sile? Nie wiem czy takie zjawisko musi wystąpić, ponieważ jestem za młody żeby się o tym przekonać. Może ktoś ma dłuższe doświadczenia?
P.S.
… i tak nadal będę ją stosował;-)
Pozdrawiam,
Michał
MADA
Witaj w Klubie :-). Moje uczelniane przeżycia są bardzo podobne, choć może (jeszcze?) nie tak drastyczne jak Twoje. I to jeszcze w połączeniu z (również stosowaną przeze mnie na codzień) tezą Alexa, że najwięcej osiągamy balansując na granicy arogancji.
Generalnie mamy dwa podejścia: Dużo nauki + skamlanie = mierny efekt. Skuteczna nauka + podchodzenie do niewygodnych tematów z otwartą przyłbicą = mój efekt, który w zestawieniu z poprzednim tworzy kontrast naturalnie budzący pewien rodzaj „agresji”, jak to trafnie ujęłaś.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Lukasz
Dziękuję na przykład. To była dość niemądra zagrywka negocjacyjna ze strony tego vice :-)
aJm
Cieszę się, że miałeś dobry początek dnia i że mogłem się do tego w jakiś sposób przyczynić.
Mada
Sposób na takich zawistnych ludzi to drastyczna selekcja osób, z którymi się zadajesz. Trzeba dbać o higienę mentalną tak samo jak o tę fizyczną.
Michał
Jakiego rodzaju negatywnych skutków się obawiasz? Zasady Pareto nie powinno się stosować tam gdzie mogło by to spowodować zagrożenie zdrowia czy życia, w innych można poeksperymentować :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam
Ja w Sobote w ramach priorytetow zamiast pisac prace magisterska doprowadzilem moje 4 sciany do stanu niesamowitego. Mozna sie chyba przegladac – moze. Szkoda, ze pareto nie dziala w przypadku wysypiania sie – no ja tak mam.
Ten dzien jest dzis na serio zwarjowany. Przesunalem spotkanie ze znajoma zeby sie spokojnie wyrobic z praca. Ale co tam, oczywiscie inni tez przesuneli wiec i tak sie nie wyrobilem i bede miec minusa… :)
Nawiazujac do watku dziennika i poradnika praca. A moze bysmy sie tak skrzykneli i z tresci postow Alexa i naszych komentarzy zrobili takie drobne ABC tematow tu podejmowanych.
Pozdrawiam,
Pawel
Paweł
Gratuluję samozaparcia w sprzątaniu :-) Pareto DZIAŁA w wypadku wysypiania się – jak musisz to jest taka metoda, aby przespać tylko jedną fazę REM nie wchodząc w głębsze, które powodują, że po nagłym przebudzeniu jesteśmy dość nieprzytomni.
Co takiego chcesz zrobić z treści postów i komentarzy? Na blogu wszystko jest ładnie polinkowane i jak wstawimy wyszukiwarkę, którą można szukać też w komentarzach to będzie to bardzo zgrabny zasób wiedzy. Pamiętaj też, że o ile moje wpisy są pod licencją Creative Commons, to prawa autorskie do komentarzy należą do piszących je Czytelników.
Jak chcesz coś dobrego zrobić, to pomagaj „wykopać” interesujące wpisy :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Co znaczy, ze Twoje wpisy są pod licencją Creative Commons ?
Artur
Artur
Kliknij na symbol w stopce i dostaniesz wszelkie informacje na ten temat :-)
Alex
Alex – pomyslalem o czyms w stylu zebrania kilku watkow w jeden tekst i podpiecie go pod blog – oczywiscie Twoj blog. Taka radosna spontanicznosc.
A co do sprzatania to tylko ja wiem jaki musialem byc wytrwaly.
Dzis posiedze pewnie do wczesnych godzin rannych. Odliczam dni do weekendu kiedy ide polatac szybowcem z kolega. Niesamowicie mnie to odstresowuje. Takie 200 na godzine i wznoszenie sie 5 metrow na sekunde.
Pozdrawiam,
Pawel :) :) :)
Drogi Alexie- ależ oczywiście! Zawsze, dbam o to by obracać się wśród „normalnych” ludzi. :)
Jako studenci jesteśmy zmuszeni do egzystencji w określonej grupie i tyle!!! Może mój opis zabrzmiał dość groźnie, jak zauważył to Ludwik ale ja tak naprawdę zupełnie się tym nie przejmuję- jest cała masa istotniejszych dla mnie spraw. Natomiast jestem daleka od balansowania na granicy arogancji. Generalnie nie podoba mi się ten sposób osiągania czegokolwiek. Na samym początku rzeczywiście stosowałam coś na wzór tej tezy. Jednak taka postawa w jakimś stopniu odpycha ludzi, a ja jestem zdania, że człowiek w „pojedynke” nie osiągnie wiele. Wole współprace w grupie i dobre stosunki międzyludzkie. Jeśli wiem coś i wybijam się na tle społeczności to chce mieć jej poparcie i przychylność. Moim sposobem uzyskania takich pozytywnych reakcji współpracowników jest proste uświadomienie im, że realizując moje cele osiągną wiele dla samych siebie. (To trochę brutalne jednak sprawdza się szczególnie w moim zawodzie-zawsze moje koncepcje się przebijają przez stos innych-jako te najlepsze z możliwych). Dzięki temu zmieniło się nastawienie mojej grupy do mnie i moje do nich, możliwa jest skuteczna praca koncepcyjna.
I jest super.:)
Tak sobie myślę, że wszyscy „zaawansowani” czytelnicy tego bloga muszą mi wybaczyć pewną niekompetencje w dziedzinie, w której próbuje się wypowiadać. Wszystkie zasady i tezy, o których wspominacie są dla mnie znane tylko z życiowej autopsji. Więc mogę popełniać różne gafy w związku z niezrozumieniem danej tezy lub zasady. Liczę więc na Waszą wyrozumiałość.
pozdrawiam
Paweł
Rozumiem Twój pomysł :-) Z drugiej strony, jak już wspomniałem niezwykle poważnie traktuję prawa autorskie Czytelników, którzy piszą tutaj komentarze. Jeśli ktokolwiek pisze coś na tym blogu, do tego podpisując się pod tym, to umieszcza on swoją wypowiedź w pewnym określonym kontekście a nie dostarcza mi bloku zawartości, który mogę dowolnie przesuwać. Dlatego też nie cenzuruję wpisów – ukazują się one dokładnie w takiej formie jak były napisane, chyba że autor napisze do mnie i poprosi o zmianę (np. jak w przypadku tych blockquotes jednego z Kolegów). Parę nieodpowiednich komentarzy (obelgi itp.) po prostu zablokowałem w całości, reszta ląduje na blogu tak, jak zamierzał to autor i miejscu przewidzianym przez autora.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Z tą zasadą Pareto próbuję od dłuższego czasu zmierzyć się sam. Po odejściu z firmy, w której pracowałem na pełny etat, i rozpoczęciu pracy nad 10 projektami równocześnie, stwierdziłem, że NIC nie robię. Potrzebowałem miesiąca na dojście do tego. Nie można chwycić zbyt wielu strok za ogon.
To był tylko miesiąc, i wystarczyło. Wcześniej „wiedziałem”, że tak będzie, ludzie to mi mówili, czytałem o tym książki, ale poczuć tę sytuację to znacznie lepsza i mimo wszystko tania nauczka.
Łatwo dorzucić jeszcze jedną fajną, ważną, ciekawą rzecz do koszyka spraw, ale każda kolejna zabija jakiekolwiek działanie w poprzednich. Piszesz, Alex, że w środowisku firmowym to się często zdarza. Hm. W firmie jest mnóstwo różnych celów krótkoterminowych i długoterminowych, dużo rzeczy atrakcyjnych („fajnie byłoby, gdybyśmy to robili”) dla poszczególnych pracowników szeregowych czy menadżerów, oraz dużo rzeczy po prostu niezbędnych. Wkradają się jedno w drugie, i niewiele się robi. Sam tego doświadczyłem. Metody zarządzania czasem pozwalają to wyłapać… do pewnego stopnia.
Niektórzy traktują priorytetowanie spraw jako najważniejszą technikę zarządzania czasem. A priorytety + usuwanie/delegowanie tych spraw o mniejszym priorytecie to właśnie zasada Pareto: najważniejsze na początku. Jak to było? „First things first.”
Alex,
To przesypianie tylko jednej fazy snu brzmi naprawde fenomenalnie. Czy moglbys cos wiecej napisac na ten temat? Ostatnio mialem wlasnie ze dwa dni kiedy zostalo mi w ciagu doby 1-2 godziny, ktore moglbym wykorzystac na odpoczynek, ale balem sie spac, bo obudzilbym sie totalnie rozbity…
A co do Pareto to chyba wlasnie z tego powodu ostatnio klocilem sie z niemieckimi kolegami z grupy. Musielismy ustalic jakie artykuly naukowe wykorzystamy podczas pisania naszej pracy – mi w zupelnosci wystarczalo 4 minutowe przeskanowanie 40 stronicowego tekstu, oni upierali sie ze musimy dokladnie przeczytac kazdy z kilkudziesiecio-stronnicowych artykulow… Fakt ze istniala mozliwosc ze sie pomyle w ocenie, ale perspektywa dokladnego przeczytania wszystkiego (zwlaszcza majac 2 inne projekty na karku) nie wygladala absolutnie realnie.
Pozdrawiam,
Kuba
Problem z właściwą selekcją zadań w firmach polega częściowo na tym, że bardzo często są one biurokratycznymi molochami zorientowanymi bardziej na procedury niż na rezultaty. Opór materii jest wtedy bardzo duży.
Greg
O tej metodzie napiszę osobny post (muszą sobie tylko poradzić z małym zadaniem w Berlinie). Cieszę się, że widzisz sam, że ostra selekcja ma sens, próbuj tak dalej
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Sam zaczynam powoli stosować zasadę Pareto. Niby już od dawna obijała mi się ona o uszy ale tak naprawdę nie przywiązywałem do niej wiele uwagi. Tym razem jest inaczej – już wytypowałem sobie własne 20% które chcę w swoim życiu zmienić i jestem przekonany, że zmiana owa w znacznym stopniu podniesie mój komfort psychiczny (aczkolwiek wiem, że i tak będę dopiero na początku drogi lepszej organizacji, zadowolenia i komfortu życia :P ) Jak to się uda to się jeszcze okaże… (najprawdopodobniej w przeciągu najbliższych 3 miesięcy… :P)
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegprz
Stosując Zasadę Pareto, jeśli chcesz zrobić to naprawdę dobrze, musisz mieć jakąś formę sprzężenia zwrotnego (feedback) aby widzieć, czy dobiersz te właściwe 20% :-)
Jeśli coś takiego wbudowałeś w cały proces, to nie będziesz pisał o „udaniu się” (z elementem szczęśliwego przypadku), lecz o „dokonaniu” (jako rezultat właściwego planowania i działania)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Scott Young opisał na swoim blogu 20 przykładów zastosowania zasady Pareto na co dzień. Gorąco polecam lekturę :)
http://www.scotthyoung.com/blog/2007/06/05/twenty-unique-ways-to-use-the-8020-rule-today/
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Ludwik
Ciekawy link, dziękuję :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex