W jednym z komentarzy pod poprzednią dyskusją Czytelnik Jot napisał:
„A mnie od dłuższego czasu zastanawia nie jak zostać coachem ale jak nie będąc coachem mieć taki sam “lifestyle”. Dla mnie sprowadzałoby się do – interesującej pracy, dobrej stawki godzinowej pozwalającej na pisanie bloga z wysp kanaryjskich, gipsy time itp. „
Muszę przyznać, że uśmiechnąłem się czytając ten komentarz :-) Myślę, że wielu, szczególnie młodszych Czytelników rozważa karierę coacha właśnie z podobnych powodów, więc może przyjrzyjmy się tym czynnikom po kolei.
- interesująca praca – to jest praca która interesuje Ciebie!! Nie to co robi Alex, co otoczenie uważa za cool, rodzina za spełniające jej ambicje a mass media za przyszłościowe. Tobie musi się podobać, a jesteś unikalną osobą we Wszechświecie!! Tutaj musisz się wysilić i sam poeksperymentować, najlepiej nie „uwalając sie” w jakikolwiek sposób. Do tego pamiętaj, że z interesująca pracą jest podobnie jak z interesującą partnerką/partnerem. Jeżeli będziesz dłużej robił bardzo podobne rzeczy, to wszystko Ci się z czasem znudzi. To jest naturalny proces i nie ma co utrudniać go poprzez niepotrzebne zobowiązania.
Praca coacha jest tutaj korzystna, bo każdy przypadek jest inny, ale tak jest w bardzo wielu dziedzinach od pewnych zadań w IT począwszy, a np. stomatologii skończywszy (ostatnio miałem ciekawą rozmowę na ten temat) - dobra stawka godzinowa – rzeczywiście ułatwia wiele rzeczy. Przede wszystkim, mając dobrą stawkę godzinową nie musisz pracować dużo, co zapobiega częściowo temu wspomnianemu wyżej znudzeniu a poza tym daje czas na inne poszukiwania i delektowanie się życiem. Zastanówmy się tylko, co to jest „dobra stawka godzinowa”?
Niekoniecznie jest to określona w złotówkach bezwzględna kwota pieniędzy, lecz taka kwota, która w zamian za pracę w jakimś rozsądnym wymiarze czasowym pozwala nam na zaspokajanie naszych istotnych potrzeb. Świadomie podkreśliłem słowo „naszych”, bo większość ludzi zaspokaja potrzeby sztucznie wygenerowane im przez wpływ i manipulację innych, a zaniedbuje tak kluczowe dla szczęścia, jak np. potrzeba bycia kreatywnym, dobrej rozmowy czy dobrego seksu. I tutaj jest przysłowiowy pies pogrzebany, wielu z Was, którzy nie zdążyli jeszcze wpakować się w kredyty, mieszkania i dzieci mogłoby bardzo szybko zacząć „coachingowy” lifestyle, przynajmniej jeśli chodzi o podobny do mojego :-) Bo moje życie jest w gruncie rzeczy proste (w sensie rezygnacji z niepotrzebnej kompleksowości) i kosztuje tylko niewielki ułamek tego, co zarabiam. Czy wiecie, że są miesiące, kiedy wydaję więcej pieniędzy na różne działania pro bono niż na siebie? Nie odczuwając przy tym w ogóle jakiegokolwiek niedostatku! - „pisanie bloga z Wysp Kanaryjskich” – składa się z dwóch składników. Po pierwsze trzeba pisać blog, a więc robić coś za darmo dla innych, często nieznanych sobie osób. Większość ludzi tego nie robi, a być może jest to ważny czynnik (postawa) umożliwiający ten drugi człon „..z Wysp Kanaryjskich” :-)
Jeśli chodzi o Kanary, to większość ludzi ma całkiem fałszywe wyobrażenia ile to kosztuje, zwłaszcza w zimie, kiedy ja tam bywam. Nawet nie oszczędzając specjalnie, a używając tylko zdrowego rozsądku i może odrobinę obcego języka mam tam koszty życia porównywalne do tych w Warszawie, hotelik za bardzo specjalna cenę (obiecałem nie przyznawać jaką), tylko normalne liniowe loty trochę podrożały (z WAW ok. 1300 zł w obie strony). Można znacznie taniej i wcale nie gorzej, czego dowodem jest post gościnny młodych Kolegów . Jak widać do tego wcale nie trzeba być coachem, - Gypsy Time – tak nazywam okres, kiedy biegając w szortach, koszulce i sandałkach/butach żeglarskich zadowolony z zycia żyję na bardzo dużym luzie. Do tego też nie trzeba być coachem, ani posiadać dużych pieniędzy, bo wyposażenie (kilka koszulek, szortów i sandały) jest tanie, podstawowa żywność w Polsce ciągle jest niedroga, a to co najważniejsze (postawa myślowa) nie kosztuje żadnych pieniędzy. Ja na przykład mam teraz tak śmieszne koszty życia, że aż wstyd się przyznać :-) Aha, Gypsy Time można w lecie praktykować w dowolnym miejscu w Polsce, bo to sprawa podejścia, a nie geografii.
- Itp. – tutaj muszę zgadywać, co Kolega „Jot” miał na myśli:-) Jeśli miał na myśli ciekawe towarzystwo i sporo dobrego seksu, to rzeczywiście zawód coacha nieco to ułatwia, bo masz ogromne doświadczenie w kontaktach i komunikacji z bardzo wieloma różnymi ludźmi. W ten sposób łatwiej i szybciej selekcjonujesz odpowiednie osoby. Nie jest to jednak warunek konieczny, bo praktycznie każdy człowiek może być (zacząć być) osobą otwartą na innych, a po zdobyciu minimum doświadczenia i wykorzystaniu internetu poznasz więcej interesujących Cie osób, niż będziesz miał czasu nimi się zająć. Jak się za to zabrać możecie przeczytać na blogu, zacząłem też pisanie książki na ten temat.
Tyle odpowiedzi dla Jot.
Na zakończenie jeszcze jedna uwaga dla młodych Czytelników:
Bądźcie wdzięczni Waszym Rodzicom za to, że dali Wam życie i wychowali najlepiej jak mogli. To na pewno kosztowało większość z nich sporo wyrzeczeń i trzeba to docenić. Bądźcie jednak ostrożni w powielaniu ich zasad i podejścia do życia, bo w międzyczasie mamy już zupełnie inne czasy, czego chyba nikomu z Was nie muszę tłumaczyć. Tak samo bądźcie ostrożni w powielaniu osób nawet tylko o 10 lat starszych od Was, bo tak samo startowali oni w innych czasach niż Wy.
No chyba, że ktoś chce przyjąć drogę życiową jak np. opisana tutaj albo tutaj czego zdecydowanie nie polecam. Źle wpływa na poczucie własnej wartości – potem trzeba kupować drogie domy, biżuterię, samochody itp. aby sobie to (dość bezskutecznie) podreperować.
Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
No nie wiem czy w dzieci można się wpakować:-)
Moim zdaniem kluczowym czynnikiem umożliwiającym taki „lifestyle” jest mimo wszystko praca na własnej działalności (obojętnie w jakiej branży). Tylko wtedy będziemy w stanie sami podjąć decyzję, czy możemy sobie pozwolić na 3 miesięczny Gypsy Time, 4 godzinny dzień pracy, itd.
Choć pewnie są na świecie ludzie, którzy mają takie warunki pracując dla kogoś. Podejrzewam jednak, że trzeba być naprawdę niesamowitym fachowcem, bądź wykonywać specyficzny zawód, aby pracodawca przystał na tak luźne podejście do czasu pracy ;)
Pozdrawiam,
Artur Rogowski
Witaj Alex,
Ciekawy post, dziękuję. Napisałeś:
„pisanie bloga z Wysp Kanaryjskich” – składa się z dwóch składników. Po pierwsze trzeba pisać blog, a więc robić coś za darmo dla innych, często nieznanych sobie osób. Większość ludzi tego nie robi, a być może jest to ważny czynnik (postawa) umożliwiający ten drugi człon „..z Wysp Kanaryjskich”
Mam pytanie o ten pierwszy składnik (robienie czegoś dla innych). Czy możesz napisać coś więcej o tej postawie i Twoich życiowych doświadczeniach, przemyśleniach? W moim życiu zauważam, że w momentach, kiedy robię coś dla innych, jestem szczęśliwszy i więcej dobrego dzieje się w moim życiu. No cóż, wierzę w Karmę :)
Pozdrawiam! :)
Cóż, powtórzę kolejny raz: kolejny udany post. Zgadzam się z Arturem, który pisze, że na taki lifstyle można sobie pozwolić prowadząc własny biznes (o czym chyba Alex często wspomina).
Bardzo spodobało mi się to, co napisałeś, Alexie, o rodzicach. Dziękujmy im za to, co dla nas zrobili. Dzieci często obwiniają rodziców za wszystko czego nie otrzymały w dzieciństwie, złe wychowanie, brak możliwości, a to prawda, że w większości wypadków rodzice chcą dla nas jak najlepiej. Zajęło mi to trochę czasu, by zrozumieć (niemała w tym zasługa Twoich postów), że ludzie zbyt często stawiają wymagania innym, rodzice dzieciom, ale też nierzadko dzieci rodzicom… W pewnym momencie życia trzeba odciąć pępowinę i zrozumieć, że sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje dalsze losy. Niektórzy potrafią nabrać dystansu w sensie mateforycznym inni potrzebują go dosłownie.
Cześć,
wiele ludzi wyobraża sobie pewnie „lifestyle coacha” jak życie z całkiem innej bajki, a tymczasem wpis ten pokazuje, że każdy z nas też może osiągnąć podobny stan, przy pewnym wysiłku i dozie wytrwałości.
Spodobało mi się stwierdzenie: „(…)praktycznie każdy człowiek może być (zacząć być) osobą otwartą na innych, a po zdobyciu minimum doświadczenia i wykorzystaniu internetu poznasz więcej interesujących Cię osób, niż będziesz miał czasu nimi się zająć”. Myślę, że wiele z nas może wciąż nie zdawać sobie sprawy jak bardzo Internet zatarł granice między ludźmi w kwestii komunikacji i w jak dużym stopniu przyczynia się do nawiązywaniu kontaktów.
@Alek – ja mam podobnie:) Pomaganie innymi po prostu uszczęśliwia. Co więcej, jak to stwierdziła, o ile dobrze pamiętam, Monika Kuszyńska – to nawet uzależnia!
Ostatnio w artykule „Jak znaleźć życiową misję” autorstwa Krysytny Romanowskiej czytałam, że będąc dziećmi marzymy o pracy, która zawiera w sobie element użyteczności publicznej. Później życie weryfikuje te nasze marzenia i ostatecznie lądujemy na stanowiskach, które niekoniecznie są dla nas atrakcyjne z punktu widzenia wykonywanych zadań. Według innych badań przeprowadzonych na grupie pracowników infolinii wspierających klientów w rozwiązywaniu ich problemów (przytoczę tu tylko ideę, bo szczegółów niestety nie pamiętam), pracownicy osiągający satysfakcję z pracy, to ci, którzy podkreślali między innymi, że ich zadania zawierają pierwiastek pomagania innym.
Czyżby działało to tak, że: pomoc innym -> budzi w nas radość -> a to z kolei zwiększa nasze zaangażowanie w pracy -> co następnie powoduje, że osiągamy lepsze wyniki i wyróżniamy się na tle innych -> a w konsekwencji osiągamy sukces zawodowy?
Oczywiście nie zawsze jest to takie proste, bo wpływ mają tu też inne czynniki, ale podsumowując, „lifestyle coacha” może być w zasięgu naszej ręki:)
Pozdrawiam,
Laura
Też napiszę kilka słów, o sobie, bo jako młody (wg lat) człowiek zaczynam właśnie prowadzić lifestyle coacha.
W 1 klasie liceum trafiłem na blog Alexa, poprzez komentarze pod biznesowym artykułem na jednym z polskich, popularnych portali. Wtedy z rzeczy istotnych tutaj już wspomnianych wiedziałem tyle, że rodziców trzeba szanować (nie wiedziałem dlaczego!) i że rachunków miłością się nie opłaci, lecz pieniędzmi. Zacząłem czytać blog i częściej zadawać sobie pytanie 'dlaczego’ coś w moim życiu wygląda tak, a nie inaczej. Wcześniej tego nie robiłem, wszystko przyjmowałem takie jakie do mnie trafiało, bo 'nie może być inaczej’. Jako laureat kilku konkursów matematycznych byłem też zaprogramowany na przyszłość pod kątem inżyniera 'od czegoś’ pracując za wysokie >5.000zł (wysokie?) wynagrodzenie. I tak brnąłem w tym kierunku, ale małymi krokami zwiększałem swoją wiedzę o życiu m.in. będąc na bieżąco z postami na blogu. I tak po kolejnych 2 latach pojawiła się w moim życiu książka, później druga, które uświadomiły mi, że wszystko, co do tej pory robiłem było pomysłami albo marzeniami ludzi, którzy mnie otaczali, a nie moimi.
Zrozumienie tej niezwykle ważnej kwestii spowodowało, że zamiast inżyniera wybrałem karierę człowieka bliżej związanego z pieniędzmi. Aż chyba dziwnie wyglądała rozszerzona fizyka na maturalnym świadectwie złożonym na uczelnię ekonomiczną. W międzyczasie wydarzyła się ważna rzecz – skończyłem wiek juniora (liceum) i postanowiłem zakończyć swoją piłkarską przygodę jako zawodowego piłkarza. Później przyszła jesień, pierwszy semestr i spotkanie z Alexem we Wrocławiu nad Odrą. Do dzisiaj pamiętam z niego przede wszystkim 2 rzeczy. Po pierwsze miałem pół godziny sam na sam z Alexem, a przez cały czas to ja mówiłem, zamiast skorzystać z możliwości wysłuchania mądrego człowieka. Pamiętam o tym do dziś przy każdej sposobności. Po drugie, wspomniałem o tym, że już nie będę piłkarzem, bo przegapiłem odpowiedni moment, a ktoś mnie zapytał: 'Dlaczego jest za późno’? Rzeczywiście nie było…
Studia trwały w najlepsze, trochę ciekawych imprez, interesujący ludzie, kilka zajmujących dodatkowych zajęć, tylko sam program nauczania z dnia na dzień gasił we mnie pragnienie studiowania. Mimo tego pod koniec roku wszystko zaliczałem w terminach, a jedyną poprawkę miałem po… wyjściu do Teatru z Alexem. Nie mogłem przegapić tak wartościowego spotkania z wieloma ciekawymi osobami, których wiedza na co dzień sporo kosztuje. I tak pociągiem z Warszawy wróciłem ok. 6.00 rano, 2h przed poprawką – zdaną :) Później przyszły wakacje i po tych 2-3 latach nauki życia, ciągle w dużej części teoretycznej, przyszła pora na praktykę. Mając w pamięci słowa, mówiące o tym, że 'na bycie piłkarzem nie jest za późno’ wróciłem do piłki nożnej… jako trener :) Bardzo ważne, nie wysyłałem CV, nie zdobywałem papierów, już wcześniej jako piłkarz często byłem doradcą, więc wykonałem 2 telefony i sam sobie stworzyłem stanowisko pracy! Połączenie pasji, rozwoju i zarobków. Wynagrodzenie finansowe i emocjonalne.
Właśnie mija rok od tych 2 telefonów, rok wielu ważnych decyzji i zarazem najwspanialszy rok mojego życia. W sierpniu podjąłem decyzję o powrocie do gry, więc jesienią studiowałem dziennie, pracowałem jako trener piłkarski, dodatkowo (jak na pół etatu) jako ankieter, zająłem się marketingiem, wszystkim na tyle poważnie, że moje ciało bardzo to odczuło. Zimą stwierdziłem, że muszę kilka zajęć zakończyć, bo z każdym dniem ulatywało ze mnie niepostrzeżenie trochę dobrej energii. I tak skończyłem z ankietami, studiami, a z piłki zostawiłem jedną rzecz i postawiłem na trenera. Żeby móc w miarę normalnie żyć postanowiłem, że będę organizował od tego czasu imprezy w starym stylu, ponieważ zawsze chciałem się na takich bawić, a skoro nikt takich nie robił sam się tym zajęłem (już tego nie robię w celach zarobkowych) oraz rozpocząłem społecznie prowadzić zajęcia z angielskiego polegające na spotykaniu się na herbacie i godzinnych rozmowach wyłącznie w obcym języku.
Bardzo ważne. Cały czas pracowałem i ciągle pracuję nad swoim rozwojem w bardzo szerokim ujęciu. Ani razu nie popadłem w żadne dłuższe zobowiązania, największym był i jest abonament za telefon oraz internet :))
A dzisiaj? Mam 21 lat i jestem jednym z założycieli Akademii Piłkarskiej w moim mieście, jednym z jej trenerów oraz jej fundraiserem. Poza tym na poważnie zajmuję się tylko jedną rzeczą – marketingiem sieciowym, gdzie mogę bardzo małym kosztem zdobyć bardzo dużą wiedzę. Często pracuję więcej niż moi rodzice i chociaż moje zarobki są dzisiaj podobne do ich pensji, to prowadzę całkowicie inny styl życia. Nareszcie mogę się skupić na szlifowaniu mojego angielskiego oraz nauce hiszpańskiego. Na uczestnictwu w różnych szkoleniach, projektach, akcjach, spotkaniach, ponieważ nie mam żadnych zobowiązań oraz ram czasowych pracy. Jednego tygodnia pracuję 70h, drugiego 10, chociaż ten drugi przypadek na razie rzadko się zdarza, bo pracuję z radością i uśmiechem na ustach! Jeszcze nie byłem na Kanarach, ale miesiąc temu wróciłem z Hiszpanii i planuję kolejne wyjazdy, tym razem w Polsce, ale w momencie kiedy uwaga, będzie dobra pogoda, a nie kiedy dostanę urlop :)
W swoim życiu wysłałem kilka razy CV, jednak docelowe stanowisko pracy, z którym nie mam oczywiście kontraktu na 30 lat, wykreowałem sobie sam. To ja zawsze wychodziłem z inicjatywą, nie przychodzono do mnie, od tego trzeba zacząć!
A wszystko dzięki temu, że zrozumiałem, co to znaczy być w pełni odpowiedzialnym za siebie. Kreujmy swoje życie :)
PS
Kilka osób gratuluje mi tego jakie mam relacje ze swoją partnerką. Ba, zdarzyło mi się usłyszeć, że tworzę jedyną parę, która motywuje do stworzenia związku. A to w dużej mierze Twoja zasługa Alex, dużo się od Ciebie nauczyłem w tej kwestii, a moja partnerka stwierdziła, że jak tylko skończysz pisać książkę, to niezależnie od tematyki dostanę ją od niej w prezencie.
Dzięki Alex, za to, że byłeś moim pierwszym impulsem do zmiany życia! :)
Witam
Od jakiegoś już czasu czytam bloga ale dopiero teraz postanowiłam się trochę „poudzielać” :)
Moim zdaniem wszystko jest piękne, ładne i kolorowe ale tylko w praktyce. Często mam wrażenie, że Alex zakłada, że jeżeli włoży się w coś trochę wysiłku, czasu, chęci itp. to tak na prawdę można wszystko osiągnąć. Ja z doświadczenia swojego oraz moich znajomych niestety wiem, że nie zawsze można osiągnąć coś o czym się marzy. Każdy człowiek przecież ma zbiór jakiś umiejętności, zdolności, itp. no i niestety nie zawsze to wystarcza.
Tyle ode mnie na razie:)
P.S. Bloga bardzo lubię chociaż nie zawsze ze wszystkim się zgadzam.
Witaj Alex,
świetny post rozwiewający dużo wątpliwości, co do wspomnianego „lifestyle coacha” :)
„(..)Tak samo bądźcie ostrożni w powielaniu osób nawet tylko o 10 lat starszych od Was, bo tak samo startowali oni w innych czasach niż Wy.” – zgadzam się w całej rozciągłości! Zmiany, jakie zachodzą w otaczającym nas świecie sprawiają, że nic nie jest już takie jak parę lat (ba! miesięcy) temu. Uczenie się na błędach innych owszem, ale nie przekładanie wszystkich ich decyzji i zachowań na nasze życie.
Wdzięczność rodzicom – 24/7 – czasem naprawdę niewiele trzeba aby pokazać im, jak ważni są dla nas.
Nie zarzucajmy im braku ambicji, kiedy ich misją życiową było wychowywanie nas na dobrych ludzi, a nie dorabianie się (często się z tym spotykam niestety wśród rówieśników).
Niezwykle przyjemne posty Alexa i Mateusza.
Gratuluję Ci Mateusz megaaktywności i rozsądku.
Warto było dzis tu wpaść.
Pozdrawiam
Razem z dziewczyną bardzo intensywnie stosujemy podejście prezentowane przez Ciebie Alex! :) Tzn. do gypsy time wcale nie trzeba nigdzie się eksportować. Równie dobrze może to być ogród za domem, park rozrywki w jakimkolwiek mieście, lub po prostu książka i dobra kawa.
Każda lokalizacja ma swoje plusy, bez znaczenia czy jest to Warszawa, Kielce, czy Kacze Doły Górne ;)
Dodatkowo w dobie tanich przelotów, można z powodzeniem za śmieszne pieniądze, choćby dzisiaj kupić bilet za 10zł, zabrać namiot i już jutro wspinać się po norweskich fiordach, lub opalać tyłek w Hiszpanii :) (jeśli nie wiesz jak kupić takie bilety, to znajdź ludzi, którzy wiedzą jak to zrobić)
Kto powiedział, że np. do kina można chodzić tylko wieczorem w łikend? Ja chodzę w poniedziałki i wtorki do południa!:) Nie ma kolejek, bilety tańsze i nigdy jeszcze nie zabrakło dla mnie biletów ;)
I tak naprawdę pieniądze są tu sprawą drugorzędną, bo prawdziwe szczęście jest stanem umysłu, który nie jest zależne od czynników zewnętrznych, czy też ilości „hotelowych gwiazdek”. Wiem, wiem łatwo powiedzieć ;)
Czasami mam też wrażenie, że ludzie którzy skończyli studia, mają „stałą i bezpieczną” pracę, zachowują się tak jakby w ich życiu już nic nie mogło się zmienić- bo rodzina, bo kredyt, bo zobowiązania, bo nie wypada, bo…. bo….. itd. itd. :) A przecież życie to ciągłe szukanie i odnajdowanie się na nowo. Never ending story i właśnie to jest tak bardzo fascynujące! :)
Masz 20-25-35 lat i nie wiesz co chcesz robić w życiu? To wspaniale! Bo to znaczy, że nadal masz coś do zrobienia :)
Cieszę się, że są osoby takie jak Alex, Tim Ferris, Vince Wong – osoby łamiące schematy, podważające status quo. Pokazującej, że można żyć „lepiej niż dobrze”! :)
Jedno w tym wszystkim wydaje mi się zastanawiające – że nikt nie wydaje się zastanawiać na tym, to z zalewu maili 'wanna-be tapczanów’ wynika: że czyta wielu, wielu marzy, ale mało kto zrozumiał, że blog nie ma na celu promocji zawodu, ale sposobu myślenia o stylu życia. To subtelne rozróżnienie najwyraźniej umknęło – i chcą być „bardziej aleksowymi alexami”, a to nie o to chodzi…
Witam wszystkich! To mój pierwszy komentarz, chociarz bloga czytam już od jakiegoś czasu. Na początek laurka dla Alexa: świetny blog, który pokazuje, że robiąc karierę nie trzeba się wcale dać wtłoczyć w powszechnie uznane ramy i stereotypy.
Co do życia na luzie to zawsze można kupić kampera :)Popracować trochę tu trochę tam, poznać inne kultury, a potem zrobić sobie przerwę. Jest tyle różnych modeli życia, po prostu trzeba się odważyć i wyrwać z ograniczeń (że emerytura, że dzieci, że „kariera”). Pozdrawiam serdzecznie !
Dzięki Alex za rozwiniętą odpowiedź. Czy mógłbyś również dodać co Cię rozbawiło w moim pytaniu bo nie załapałem :) Jeśli chodzi o „itp”, które wymieniłeś, jest przyjemnym dopełnieniem wcześniejszych punktów jednak ja miałem przed oczami bardziej scenę jedzenia wielkiego steka z jakimś hiszpańskojęzycznym kraju. Ktoś, kto czyta ten blog regularnie wie jak wygląda lifestyle Alexa i stąd to „itp” – każdy może sobie uzupełnić resztę. Z wymienionym przez Ciebie „itp” nie mam większego problemu natomiast pracując w korporacji trudno nazwać 2 tygodniowe wakacje gypsy-timem a z czasu, który muszę włożyć w osiągnięcie zarobków, które uważam za sensowne trudno wykroić jego kawałek na delektowanie się życiem… I cóż – póki co, nikt nie opisał jakiegoś „success story” z branży IT by zaprzeczyć mojej sugestii, że w szeroko pojętej branży szkoleniowej branża coachingowa wydaje się nieco uprzywilejowana :)
Marcin – czy możesz mi napisać, gdzie można kupić bilet lotniczy za 10 pln ? Albo jak „znaleźć ludzi, którzy wiedzą jak to zrobić” ? Wydaje mi się, że za 10 pln można najwyżej pojechać do pobliskiego miasteczka autobusem więc chętnie się dowiem :)
Antey, czy mógłbyś rozwinąć termin „wannabe tapczan” ? W wikipedii nie ma…
Artur Rogowski
Piszesz: „Moim zdaniem kluczowym czynnikiem umożliwiającym taki “lifestyle” jest mimo wszystko praca na własnej działalności „
Cos w tym jest, chociaż mogę sobie wyobrazić inne scenariusze jeśli ktoś jest naprawę dobry w tym co robi.
Alek
Pytasz:”Czy możesz napisać coś więcej o tej postawie i Twoich życiowych doświadczeniach, przemyśleniach? „
To byłby temat na co najmniej nowy post a może nawet na część książki. Obiecuje kiedyś do tego wrócić
Kasia
Cieszę się,że blog był przydatny w Twoim rozwoju :-)
Laura
Piszesz: „Później życie weryfikuje te nasze marzenia i ostatecznie lądujemy na stanowiskach, które niekoniecznie są dla nas atrakcyjne z punktu widzenia wykonywanych zadań. „
Jesteś pewna, że to życie a nie nasze decyzje, często nieprzemyślane,lub pojęte pod wpływem różnych „doradców”?
Mateusz Góra
Dziekuję za komentarz, napisałem Ci mail w sprawie napisania postu gościnnego. Ta historia potrzebuje więcej ekspozycji niż jako komentarz po moim postem.
Marta
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „Często mam wrażenie, że Alex zakłada, że jeżeli włoży się w coś trochę wysiłku, czasu, chęci itp. to tak na prawdę można wszystko osiągnąć. „
Niekoniecznie tak twierdzę że można osiągnąć „wszystko”. Twierdzę jednak, że można osiągnąć bardzo wiele, a to razem z Zasadą Pareto pozwala nam prowadzić bardzo atrakcyjne życie.
Paulina
Piszesz: „Nie zarzucajmy im braku ambicji, kiedy ich misją życiową było wychowywanie nas na dobrych ludzi, a nie dorabianie się „
Pomiędzy tymi dwoma ekstremami pomijasz jeszcze delektowanie się życiem. Dlatego bardzo wielu rodziców, z całym szacunkiem, jest kiepskimi doradcami w tym względzie.
Stella
Witaj po długiej nieobecności :-)
Marcin
Dziekuję za wartościowy komentarz.
Antey
To,że wielu Czytelników marzy uważam za bardzo dobry znak i trzymam za nich kciuki. Moja kariera życiowa też zaczęła się od totalnie nierealnych (w głębokiej komunie) marzeń o żeglowaniu po ciepłych morzach.
Kornel
Witaj na naszym blogu :-)
Kamper ma,podobnie jak niezbyt duży jacht żaglowy, sporo zalet. Ja w międzyczasie preferuję podróżowanie z możliwie niewielką ilością hardware :-)
Jot
Uśmiechnąłem się, bo wiele osób myśli podobnie do Ciebie, a Ty napisałeś wprost o co Ci chodzi :-)
Tak trzymaj!
Piszesz: „Ktoś, kto czyta ten blog regularnie wie jak wygląda lifestyle Alexa ..”
Muszę Cię rozczarować – nie mam ambicji bycia celebrytą i cenie sobie prywatność. Dlatego tutaj pisze bardzo oględnie a i tak niektórzy Czytelnicy nazywają mnie „chwalipiętą „ :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Mateusz,
Twój komentarz pod postem jest bardziej inspirujacy niż sam post :)
pozdrawiam, Artur
Stella, Artur
dziękuję i bardzo się cieszę, że mój komentarz może być inspiracją :)
Alex,
chętnie napiszę post gościnny, szczegóły w mailu.
A teraz do pracy blogowicze :)
Alex,
miałam tu na myśli tylko kwestię szacunku do rodziców, nie kwestię doradzania.
Zgadzam się z Tobą, że wielu z nich jest kiepskimi doradcami, bardzo często chcą abyśmy żyli w takim samym schemacie, jak oni kiedyś..
Pozdrawiam serdecznie
Paulina
Alex pisze: „Dlatego tutaj pisze bardzo oględnie a i tak niektórzy Czytelnicy nazywają mnie „chwalipiętą „ ” :)
Oj chwal się chwal!
Najbardziej lubię słuchać/czytać ludzi, którzy mówią o czymś z pasją i chwalą się swoimi osiągnięciami.
Najmniej tych sztucznie skromnych, niezainteresowanych otoczeniem, którym nic w życiu nie wyszło – a wszystko oczywiście przez rodziców, pogodę, gospodarkę ….. itd :)
Pozdrawiam,
EwaT
@Jot
Uwielbiam takie właśnie momenty gdy opisuje moja historie i są to fakty a ludzie nadal nie mogą w to uwierzyć :) Ten komentarz pisze właśnie z pokoju w 4* hotelu w Budapeszcie gdzie koszt 4 dni pobytu przelot z Warszawy wyniósł mnie total 90zl! :) A żeby było śmieszniej to w sobotę wróciłem z trekingu po fiordach norweskich gdzie z za bilety w dwie strony zapłaciłem 8zl kosztów total!:) Noclegi kosztowały zero bo spalismy pod namiotem. W przyszłym msc Sztokholm : D wszystkie wyjazdy kupiłem z nawet mniej niż 4 tygodniowym wyprzedzeniem :)
Polecam ostatnia książkę Marzeny Filipczak „Lecę dalej”
Wystarczy tez w Google wpisać: tanie latanie i będziesz miał listę min 5 stron o tanim lataniu!:)
W moim przypadku takie podróże to tylko jeden z elementów moich strategii na „życie lepiej niż dobrze” bo mechanizmy jakie używam do podróżowania doskonale sprawdzają się do pozyskiwania praktycznie wszystkiego czego tylko potrzebuje rownież w innych obszarach mojego życia :)
Już umówiłem się z Mateuszem telefonicznie, że napisze post gościnny. To będzie na pewno inspirująca historia.
Mateusz „wychylił się” u mnie już dwa razy :-)
Po pierwsze, kiedy pojawił się dużo za wcześnie na spotkaniu z Czytelnikami we Wrocławiu, co dało nam okazje do indywidualne rozmowy (nie była ona aż tak bardzo jednostronna :-))
Potem, kiedy pojawił się w Warszawie na wspólnym wyjściu do teatru, a potem całą noc wracał na egzamin :-)
Już wtedy wiedziałem, że przy takim podejściu coś dobrego musi wyniknąć
EwaT
Osiągnięciami zawodowymi przeważnie nie mogę się chwalić, bo w bardzo wielu wypadkach (przeważnie) jestem związany wymaganiami poufności i też w tym wszystkim te osiągnięcia nie są najważniejsze.
Z powodu chęci zachowania prywatności nie bardzo jestem skłonny opowiadać w detalach mojego życia pozazawodowego, choć na pewno wielu Czytelników zdumiałoby się co wyprawia facet w wieku ich rodziców (albo i powyżej), z siwymi resztkami włosów na głowie i wyraźną nadwagą :-) :-) Na pewno przedefiniowałoby to ich pojęcie co jest możliwe :-)
Jedyne co chce zrobić to zapewnić, że jest to spójne z tym co pisze na blogu, co więcej, rzeczy o których tutaj pisze umożliwiły mi w ogóle osiągnięcie tak wysokiej jakości życia.
Z drugiej strony myślę, że wielu młodych Czytelników wkurzyłoby się i powiedziało „jak taki metrykalny dinozaur jak Alex potrafi tak żyć, to co za shit ja robię w moim życiu będąc o połowę młodszym!!??”
To mogłoby być zbawienne i zapewne wywołało u wielu ludzi prawdziwą rewolucję (widzę to często w osobach, które poznają mnie bliżej osobiście), niemniej na taki krok nie jestem gotowy.
Marcin
Może napiszesz post gościnny podając konkretne przykłady i źródła? To, zrobione rzetelnie, byłoby przydatne dla wielu Czytelników
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Alex
Dzięki za propozycję. Wpis mojego autorstwa czeka już w Twojej skrzynce @ :)
Ciekawy tekst. Zgadzam się z autorem, że ciekawa i wciągajaca praca to jest taka, która jest ciekawa dla samego zainteresowanego. Często młodzi ludzie wybierają jakis kierunek kształcenia, bo tak ktoś im doradził, bo „to się bedzie opłacać”, a potem okazuje się że jakoś nie moga się w niej odnaleźć. Szukają potem spełnienia poprzez pasje, zaiteresowania, czy kształcą się na kierunku wyranym już przez nich samych. W ten sposób nieco okrężną drogą docierają do tego, co jest naprawdę ich.