W naszej dyskusji na temat Time Management Bellois postawił kilka tez, które , ze względu na ważność warto uczynić tematem odrębnej dyskusji.
Zacznijmy od zacytowania fragmentu wypowiedzi (w oryginalnym zapisie), bo z podobnymi spotykam się dość często w rozmowach o strategiach życiowych:
„Posługując się terminologią zaczerpięto z GTD przeciętny człowiek ma dużo więcej “otwartych pętli”, niż Ty. Pętli, czyli projektów – przy czym projektem może być wszystko co składa się więcej niż z kilku zadań. Jeżeli ktoś uczy się, pracuje, ma rodzinę(Ty chyba kawalerem jesteś?) i dodatkowo myśli o starcie własnego biznesu, to musi jakoś to wszystko wziąść w karby, aby kontrolować co robi, o niczym nie zapomnieć, etc. Jestem też pewien, że na przykład praca managerów, których szkolisz jest bardziej skomplikowana, niż Twoja własna :-) „
Dlatego też przyznaję Ci rację, że dużo do rzeczy ma tu sytuacja. Ale takich sytuacji, jak Twoje jest raczej niewiele… Życie na ogół jest bardziej skomplikowane.”
To jest stary mit, który mówi, że są jacyś ludzie z fartem, którzy prowadząc ciekawe i urozmaicone życie mają zdecydowanie mniej wyzwań niż inni. Ośmielam się stwierdzić, że my wszyscy mamy ich odpowiednią porcję i jedyne co nas naprawdę rozróżnia to po pierwsze ich charakter i moment ich wystąpienia, a po drugie nasza reakcja na nie. To, na co też mamy pewien wpływ, to rodzaj tychże wyzwań i tu rzeczywiście występują spore różnice.
Przejdźmy teraz do szczegółów Twojej wypowiedz jeśli chodzi o konkretne „projekty”:
- Nauka – uczę się znacznie więcej od większości ludzi, których znam ( a znam dość sporo ludzi :-)). Myślę, że robie to trochę inaczej, ale to tylko strategia, więc rzecz do opanowania przez każdego
- Praca – wybrałem taki rodzaj zajęcia, który wymaga ode mnie wielkiej koncentracji i wydatku energii, o byciu na bieżąco w wielu dziedzinach gospodarki i wiedzy nie wspominając. Co prawda jestem wolny od konieczności robienia tego codziennie, ale to jest kwestia wyboru priorytetów
- Bliskie osoby, którymi trzeba się zaopiekować – myślisz, że jeśli ktoś nie ma własnych dzieci (z wyboru) to nie ma innych bliskich i ten problem go nie dotyczy?? Optymista. :-)
- Własny biznes – a co ja robię?? :-) Kiedyś też musiałem to wszystko zacząć i to od zera.
Dodaj do tego jeszcze różne działania pro bono (jak np. ten blog) i nadal jeszcze twierdzisz, że mam mniej „otwartych pętli”?
Ciekawe też, skąd bierzesz pewność, że moja praca jest mniej skomplikowana niż ludzi, których szkolę? Nie ma w niej elementów biurokratycznych, ale zadanie do wykonania jest naprawdę trudne. Nie tylko muszę być w stanie pokazać uczestnikom jak mogą coś skuteczniej zrobić, ale jeszcze ich tego nauczyć. To wymaga prawie takiej koncentracji jak lądowanie samolotem i to przez cały dzień.
Konkluzja: Wyzwania, trudności i „otwarte projekty” należą najwyraźniej do każdej ludzkiej egzystencji na tej planecie. Jak np. patrzycie na różnych celebrities, to nie ulegajcie złudzeniu, że jest u nich inaczej. W zbyt wielu kręgach obracałem się już w życiu, aby ulec takiej iluzji.
Różnica polega na tym, jak do tego wszystkiego podchodzimy i czy tego stopnia złożoności niepotrzebnie jeszcze nie podwyższamy. Tutaj rzeczywiście rozchodzą się ludzkie drogi. I niestety spora część ludzi, często z nieświadomości, albo powodowana wpływem innych, komplikuje sobie to życie ponad rozsądny poziom. Potem jest często tak, jak napisał już w XIX w. Henry David Thoreau: „The mass of men lead lives of quiet desperation „, ale już znowu odrębna historia.
Niezależnie od tego, jakie ktoś ma poglądy, temat jest wart przemyślenia.
PS: Nie należy też przesadzać z wyolbrzymianiem znaczenia tego co nas spotyka. Dopóki jesteśmy w miarę zdrowi i zdolni do komunikowania z otoczeniem, to możemy sobie prawie z wszystkim poradzić. Jeśli ktoś nie spełniający kryterum z powyższego zdania ciągle myśli, że ma jakiś istotny problem, to zapraszam po moim powrocie na wspólne odwiedziny w miejscach, gdzie przekonacie się naocznie, że w porównaniu z niektórymi ludźmi macie tylko drobne niedogodności w życiu.
Bellois czy znasz Alex’a aż tak doskonale, żeby stwierdzić : „jestem też pewien, że na przykład praca managerów, których szkolisz jest bardziej skomplikowana, niż Twoja własna” ?
Moim zdaniem trzeba być bardzo egocentrycznym, żeby tak łatwo wypowiadać się o życiu innej osoby.
Z przytoczonej wypowiedzi odczułem też, że prostolinijność jest wadą, a moim zdaniem to ogromna zaleta.
Alex, z tego jak opisywałeś swoje życie i jego, może to złe słowo, „lekkość” wydawało mi się, że masz naprawdę mało na głowie. Jeśli jest inaczej, to musisz naprawdę dobrze sobie z tym radzić, bo nie sądzę, abyś tylko robił dobrą minę do złej gry, jak niektórzy ;-)
Nie chodziło mi do końca o to, że Twoja praca jest mniej skomplikowana. Raczej o to, że oni w swojej pracy mają często więcej na głowie – na ogół dzień po dniu, tydzień po tygodniu wypełnione po brzegi, a często pewnie jeszcze zabierają pracę do domu. Tak mi się wydaje. A ty sobie w tym czasie siedzisz na ciepłych wyspach i masz nawet czas, żeby regularnie biegać, o tą drobną różnicę mi chodziło :-)
Artur, napisałeś: „Moim zdaniem trzeba być bardzo egocentrycznym, żeby tak łatwo wypowiadać się o życiu innej osoby.” – właśnie wypowiedziałeś się na mój temat oceniając mnie, to jest z pewnością o wiele mniej egocentryczne…
Artur
Parafrazując znane powiedzenie: „kto jest wolny od egocentryzmu niech pierwszy rzuci kamieniem” :-)
W takim przypadku ja się nawet po niego nie schylam :-)
Tutaj mamy raczej zjawisko, ktśre opisałem w postach „Wiedza i domysły”. Pamiętacie jak zalecałem aby nie wypowiadać się w stylu „wiem na pewno”, wtedy, kiedy tylko spekulujemy? No ale nic złego się nie stało, po to między innym jest ten blog, abyśmy mogli bezboleśnie zobaczyć jak pewne rzeczy funkcjonują
Bellois
Cały trik polega na tym, jakiego rodzaju rzeczy masz na głowie i jak do tego podchodzisz. Wielu ludzi jest bardzo zajętych i ja też tak miałem w moim poprzednim „życiu” dopóki nie odpowiedziałem sobie uczciwie na pytanie, jakie rzeczy są dla mnie naprawdę ważne. Teraz mam rożne wyzwania, ale całe szczęście przeważnie są to sprawy, gdzie mam nad tym pewną kontrolę, a to jest bardzo ważne dla samopoczucia. Dobrze myślisz, kiedy zakładasz, że nie robię dobrej miny do złej gry, po co taki wydatek energii :-)
PS: Z tym bieganiem to przesada, raczej robie tzw. „power walk” po plaży, właśnie z takowego wróciłem
Czesc chłopaki!
Powtorze za Antkiem Robbinsem – kto nie ma problemow – jest martwy.
Im intensywniej zyjemy, im wiecej dzieje sie wokol nas, im wiecej zmian – tym wiecej problemow – to naturalne :)
Osobiscie staram sie nie mowic o problemach tylko o WYZWANIACH, lepiej brzmi, zgodzicie sie ze mna nieprawdaz?
Lubię wyzwania, lubię rywalizację – zwłaszcza ze sobą samym, większość facetów lubi, he?
Jestem zdania, że porównywanie się z innymi na zasadzie co to nie ja, a co to nie on wiele nie wnosi: ani do dyskusji ani tez nie służy zadnej słusznej sprawie?
Aby zażegnać waśnie, to musialem sie nawymadrzac, uff :)
Mniemam ponadto, ze zadnemu krytykowi pomnika jeszcze nie wystawiono – dlatego ostatnie zdanie: bardzo się ciesze, ze trafilem na stronę „Barszczyka”
– bo jest kapitalna – dzięki Alex – właśnie pozwalam sobie nazywać Cię moim Mentorem. :)
p.s. pozdro dla Artura i Pawła :)
Ale aktywny gospodarz nawet „posta na czasie” nie zdazylem napisac :)
Pozdrawiam raz jeszcze…
Limbiczny
Z tymi problemami to coś w tym jest, choć zależność miedzy nimi a elementami decydującymi o jakości życia niekoniecznie jest liniowa. Gdzieś jest optimum i dla mnie leży ono zazwyczaj przy tym zastosowaniu zasady Pareto razy dwa (4-64).
Można nazywać problemy wyzwaniami, ja też tak czasem robię, choć niewiele zmienia to w samej istocie zagadnienia. Przypomina mi sią jak w pewnej amerykańskiej firmie zakazano używania słowa „problem” i nakazano zastąpienie go słowem „sposobność”. W rezultacie jeden z managerów musiał na meetingu powiedzieć „tkwimy po uszy w sposobnościach, z którymi nie wiemy co robić” :-)
Jesteś pierwszym przypadkiem „samozwańczego” mentorowanego :-) :-)
tak, czy inaczej, życzę rezultatów przy wykorzystywaniu tego blogu
Pozdrawiam
Alex
Cudny temat ,cudny. Musze Aleksie w pierwszej kolejności podziękować Bellois bo w zasadzie dzięki niemu mogłeś rozwinąć ten temat. Z mojej obserwacji ( nie chodzi tu o konkretne komentarze, ale o ludzi z jakimi miałam przyjemność przebywać) mogę wywnioskować ze chodzi tu o czystą, być może nieświadoma zazdrość o życie innego człowieka.
Bellois odpowiedz sam sobie czy nie miałeś odczucia rodzaju „ Co za typ daje złote rady jak żyć, sam przez cufal i dobrą gadkę – bajere wdarł się niskim kosztem na miejsce gdzie się teraz znajduje, co za życie ja musze zapieprzać a taki „Alex” będzie obstawał przy tym że wszystko jest piękne- na jakim On świecie żyje – tutaj mamy szarą rzeczywistość- nie różowe wyspy. Hellow!!”;)
Rzeczywiście mamy wokół siebie szara rzeczywistość usłaną problemami i nabity grafik, do tego stresy ze cos jednak nie udało nam się załatwić na czas a terminy gonią, sieje się panika, wyżywamy się na wszystkich. Nieustanny stres .Nikt za nas tego nie załatwi istny kołowrotek nie widać końca. I wtedy wszystko nam się zwęża zamiast widzieć cały horyzont życia widzimy tylko biały punkt… Sęk w tym że przez ten maraton i zabrana pracę do domu cos gubimy po drodze. Być może bierzemy na siebie za dużo. Aleks wspominał o priorytetach. Priorytetem jest zauważenie ze jednak wszystko przemija ludzie płowieją , odchodzą, nam zmarszczek przybywa, dzieci rosną, a bliscy gasną. Trzeba mieć dystans ( jak to ktoś bardzo mądry mi to uzmysłowił niedawno , może czyta moje słowa – dziękuje) do tego co się robi. Bellois czy to rzeczywiście wszystko jest na prawdę warte ..jeśli warte to czego? Ja osobiście jestem pewnie przyszłym pracoholikiem z przyszłą nerwicą bo też praca jest dla mnie priorytetem …ale może taki Aleks jest po to żeby nas ściągnąć na ziemie …nie na odwrót. Bardzo bym chciała żeby nam się otworzyły oczy …życie mamy jedno co z nim zrobimy jak, go przeżyjemy zależy od nas . Banał i łatwo powiedzieć? Może… ale zegar tyka … a za 70 lat będziemy mieli marmurową płytę nagrobkową z naszym nazwiskiem… to jest pewne.
Uwielbiam być pierwszy – pozostając skromnym, ach – dziękuję. :))
Co do „niekoniecznej liniowości” to się zgadzam.
Natomiast nie mogę się zgodzić, iż „nazywanie problemów wyzwaniami” zmienia niewiele – bynajmniej w każdym przypadku :)
Ten malutki zabieg razem z tysiącem innych może spowodować, że coś się ruszy, coś zmieni w naszym sposobie myślenia, coś zaskoczy w naszej świadomości i zacznie się nasze extraordinary life.
Zig Ziglar w jednej ze swoich ksiązek przytacza przypowiesc o pompie na pustyni.
O takiej pompie, do ktorej zanim popłynie strumien ozywczej wody, trzeba uprzednio coś wlać – dać trochę wody od siebie i jeszcze pozniej popompowac.
Bardzo lubię tę przypowieść.
Przytoczyłem ją – by powiedziec o „pompowaniu”.
Wlalismy juz wode, pompujemy – mechanizm zasysa wodę głębinową – pompujemy, pompujemy i nic… Jest bardzo gorąco, chce nam się pić. Patrzymy z zewnątrz na tą pompę i nie jestesmy w stanie odpowiedziec na pytanie: ile jeszcze musze pompowac by poleciała woda? Dwa ruchy dźwignią, a może jeszcze 30 min, bo nikt tego ustrojstwa nie używał od lat, nie mamy takze pewnosci, ze jakakolwiek woda z niej poleci?
Uwazam, ze z naszą świadomością jest podobnie – nie wiemy ile musimy w nią wpompować, ilu sztuczek uzyc i jakich metod – by mechanizm zadziałał, nie wiemy takze czy kiedykolwiek zaskoczy. Na szczescie nie tylko zrozumieniem w tego typu przypadkach mozemy się posłużyć. Jest jeszcze WIARA.
Wierzę, że taka mała – niewielka zamiana słów: „problem” na „wyzwanie” – może w czyjejś głowie „coś” zmienić.
Prawie robi wielką różnicę. :)
Pozdrawiam
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
p.s. ciekaw jestem co Pan sądzi o filmie „The Secret”?
Aniu, podziękuj Belloisowi, a nie Bellois :-) Nie, nie miałem uczucia zazdrości(serio!). Po prostu chciałem bardziej zgłębić, jak wygląda życie Aleksa, aby miec lepszą perspektywę do oceny jego wpisów.
Aniu
Podoba mi się Twoja pisownia niemieckiego słowa Zufall (przypadek) :-) Tak się go używa w Polsce?
Ta szara rzeczywistość o której piszesz to w wielu wypadkach wytwór naszych wyborów (choć większość ludzi nie chce tego prostego faktu zaakceptować), oraz upartej odmowy właściwego używania tego cudownego urządzenia, które każdy ma w przestrzeni pomiędzy uszami :-)
Odrobina dystansu do siebie i życia jest przydatna, bo pozwala uzyskać nieco lepszą perspektywę widzenia a co za tym idzie podejmować bardziej wyedukowane decyzje.
Ja z pewnością nie jestem po to, aby kogokolwiek ściągać na ziemie!! :-) Jeśli już, to bardziej jestem za powiedzeniem Casey Kasem z American Top 40, które słuchałem w latach 80 rozwożąc rozpadającym się samochodem gazety po austriackich górach:” Keep your head in the sky, and your feet on the ground”. To jest moim skromnym zdaniem najlepsza mieszanka.
Jeśli chodzi o uświadomienie sobie rzeczy o których piszesz, to wiele osób zdaje sobie z tego sprawę, wyzwanie polega na praktycznej realizacji.
Konrad
Po pierwsze to na tym blogu mówimy sobie po imieniu, chyba że ktoś zażyczy sobie inaczej (ja nie :-))
Naturalnie, że zmiana sposobu wyrażania się ma wpływ na nasz sposób myślenia i percepcji. Sęk w tym, że ludzie popełniają błędy, przy których korzyści z użycia słowa „wyzwanie” zamiast „problem” są jak przyłożenie plastra na ropiejącą ranę. To ja wolę najpierw takie ropiejące bąble ponacinać i odkazić (oczywiście, jeśli mam na to zlecenie)
Ah ten Ziglar!! :-) Metafora jest rzeczywiście piękna i słuszna …… tylko po co mam się wybierać na pustynię, kiedy wiem jak wiele wspaniałych oaz mam do dyspozycji!!!
W przenośnym znaczeniu – nie jest mi konieczna wiara, jeśli mam geografię.
Co oczywiście nie podważa słuszności znanego „stanie się według wiary Twojej”, ale to inna sprawa.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Nie znam tego filmu
Bellois
Ja zinterpretowałem Twoje zapytanie dokładnie tak jak piszesz :-)
Kto nie ma problemów???
Nie mają problemów Ci, co znają sekret :)
Serdecznie zapraszam wszystkich do oglądnięcia, nietuzinkowej kangurzej produkcji.
Niezmiernie się cieszę, że mogłem się tym z Wami tutaj podzielić.
Oto The Secret:
http://www.thescienceofgettingrich.biz/
Podrawiam serdecznie
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
p.s. już ja sobię wypracuję tego slota u Ciebie Alex! :)
p.s.s. wydaje mi się, że osobny wątek a propos tego filmu, byłby całkiem sensownym przedsięwzięciem
Cieszę się że mogła Cię i tym razem uszczęśliwić „przypadkiem”;);) Ja będę i tak obstawała przy tym że jednak ściągasz na ziemie, w biegu i gonitwie zatrzymujesz na chwile i dajesz cos do przemyślenie i zastanowienia się przez chwile. Co z resztą zrobimy rzeczywiście od nas zależy. Jak dewiza Disneyowska mówi : marzyć , wierzyć, odważyć się , wykonać…i tego się trzymajmy…a przynajmniej próbujmy ;) Pozdrawiam
Konrad
Piszesz: „Kto nie ma problemów??? Nie mają problemów Ci, co znają sekret :) ”
We wcześniejszym komentarzu napisałeś: „Powtorze za Antkiem Robbinsem – kto nie ma problemow – jest martwy.”
Z tego wynika, że jeśli Twoje wypowiedzi są spójne, to sekret polega na byciu martwym!!
Jak myślisz, jak taki styl rozumowania wpływa na Twoją wiarygodność u Czytelników tego blogu, nie mówiąc już o mojej skromnej osobie?
Zwróć uwagę, że tutaj unikamy górnolotnych, ogólnych recept typu „jak zbawić ludzkość”, czy „jak zostać bogaczem”, zamiast tego dzieląc się wprost konkretnymi przemyśleniami i doświadczeniami, najlepiej z pierwszej ręki. Za takie będziemy Ci zawsze wdzięczni!!
Dziękuję za link, szkoda, że w jego opisie jesteś równie tajemniczy, jak pierwsze 5 minut tego filmu, które obejrzałem. Początek wygląda jak typowy amerykański infomercial, których sporo obejrzałem studiując jak się takie rzeczy robi. Takie górnolotne obietnice a priori poparte paroma „endorsements” rzeczywiście działają na szerokie masy, które czekają na „quick fix” swojego życia, ale gdybym z takim wstępem przyszedł do któregokolwiek z moich klientów byłaby to zapewne ostatnia nasza rozmowa :-)
Naturalnie szanuję każdego, kto się tutaj wypowiada, więc przy okazji zapoznam się z całym tym filmem i powiem Ci moje zdanie. Czy wystarczy na cały wątek to zobaczymy.
Na razie pozwól, że udam się popatrzeć trochę na Atlantyk i pomyśleć koncepcyjnie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Aniu
Protestuję przeciw temu sciąganiu na ziemię!!! :-)
Zinterpretujmy to bardziej jako przygotowanie do jeszcze wyższych lotów :-)
Jak już piszesz „a przynajmniej próbujmy” to odpowiem Ci słowami Yody: „do it, or do not do it. there is no try” :-) Stary mistrz Jedi miał rację!!
Pozdrawiam
Alex
;) ;);)
Oglądałem większą częśc firmu the Secret i muszą powiedzieć, że mi się podobał. Alex, na pewno zetknąłeś się z tym, co wielu ludzi nazywa „siłą przyciągania”. Autorzy filmu twierdzą, że często samo intenstywne myślenie o czymś ogromnie pomaga w osiągnięciu tego. Mniejsza z tym, czy to jakaś siła wszechświata, czy nasza podświadomość – jak się z tym zgadzam, choć to oczywiśćie tylko podstawa do osiągnięcia czegokolwiek. W tym filmie występuje między innymi dosyć znany(chyba) w USA Joe „mr. fire” Vitale, ten to umie się lansować ;-D
Bellois
Zaladuję ten film i obejrzę po południu. Vitale rzeczywiście potrafi się lansować :-)
mam nawet w Berlinie jakieś jego książki (przeczytałem), aż tak wiele substancji w nich nie było (przynajmniej dla mnie).
Więcej napiszę póżniej, w myśl zasady wiesz (czyli obejrzałeś) czy tylko spekulujesz :-)
Teraz wreszcie ide na plaże pomyśleć, bo coś mi się poranek przeciągnął :-)
Obejrzałem :-)
Włączyłem sobie ten film i ponieważ obiecałem Konradowi to dzielnie wytrzymałem ok. 15 minut, a potem zacząłem trochę naciskać „Fast Forward”. Mimo tego późniejszego wyrywkowego oglądania, nie sądzę, abym pominął jakieś ważne merytoryczne kwestie, ale trzeba oczywiście na to wziąźć poprawkę.
Konrad, wybacz, przy całej sympatii szkoda było mi spędzać przy tym 1,5 godziny!
Wracając do filmu to wypada poruszyć kilka aspektów.
1) przedstawiane koncepcje myślowe takie jak „Twoje myśli kształtują Twoją rzeczywistość”, „to na czym się w życiu koncentrujesz ma tendencję do materializowania się”, „jaką energie wysyłasz od siebie, taką dostajesz z powrotem” itp. Te koncepcje stosuję we własnym życiu od ok. 10 lat (mniej, czy bardziej konsekwentnie :-)) i w moim wypadku sprawdzają się w 100%
2) sposób przedstawienia woła o pomstę do nieba!! Jeśli kogoś naprawdę interesuje moje zdanie, to proszę bardzo: Jak już wspomniałem, wygląda to jak typowy infomercial dla siedzącej w domu, konsumującej telenowele i tabloidy gospodyni domowej. Film zaczyna się od kłamstwa, a to już bardzo niedobry początek. Twierdzenie, jakoby przedstawione w nim koncepcje były ukrywanym przez wieki sekretem to bzdura. Wręcz przeciwnie, pojawiają się one już w Biblii (to „stanie się według wiary Twojej”) i w prawie każdej lepszej książce o rozwoju osobistym i osiąganiu sukcesu. To, że większość ludzi ich nie stosuje (bo najczęściej jest przyciśnięta do ziemi tzw. troskami życia codziennego) to inna para kaloszy, ale na pewno nie jest to rezultat zatajniania ich przez jakieś tajemne siły, przedstawianego „sugestywnie”, szczególnie w początkowej fazie filmu.
To trochę tak, jakbym obcokrajowcom zapowiadał przez 5 minut, że pokażę im skrywany od stuleci sekret, a potem oznajmił, że sekretem tym jest: „walutą polską jest złotówka” :-) No ale cóż, sekrety lepiej się niewykształconym masom sprzedają, a chyba o to tutaj tak naprawdą chodzi.
Sposób narracji, a szczególnie przykładowe, ilustrujące ją scenki przypominają mi swoją nachalnością i „finezją” stare filmy wojenne made in USSR. Przy scenie wirujących w powietrzu banknotów najchętniej powiedziałbym autorom „guys, give me a break!!!” :-)
Konkluzja: Wzięto parę starych i skutecznych we właściwym użyciu prawd, poczym zrobiono z tego produkt, który ma wspierać działania marketingowe kilku autorów, skierowane głównie do dość prostych i kompletnie nieoczytanych ludzi ( a takich nie brakuje – to dość szeroka grupa docelowa)
Trochę szkoda, bo te zasady same w sobie są rzeczywiście wartościowe i gdyby ludzi nauczyć jak je konkretnie wdrażać w różnych sytuacjach życiowych, to byłoby to cenną rzeczą, a tak inteligentni osoby mogą po takiej „prezentacji” zniechęcić się do zgłębiania tego tematu. Długość tego programu (1,5 h) też świadczy o braku szacunku dla czasu odbiorcy, bo można by to zamknąć w max. 20 minutowym videocast.
Tyle moich osobistych wrażeń, ma nadzieję, że komuś się to przyda, a Konrad bądzie usatysfakcjonowany
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Konrad, naturalnie można by zanalizować cały film pod kątem użycia różnych technik manipulacji widzem, to byłoby dość ciekawe, ale prosze nie każ mi tego robić na Kanarach :-) Trochę mi teraz na to szkoda czasu
Hej,
Czy z tym filmem ma coś wspólnego pan Joe Vitale ?
Artur Jaworski
Artur, Joe Vitale występuje w tym filmie.
Alex, może polecisz jakąś literaturę omawiającą w przystępniejszy sposób zagadnienia z tego filmu? Ja spotkałem się z nimi jeszcze u Brian Tracy’ego w „Maksimum osiągnięć”.
Bellois
Chętnie, aczkolwiek najlepiej po moim powrocie do Europy, kiedy będę miał przed sobą moją bibliotekę.
Do których zagadnień potrzebujesz dokładniejszych wyjaśnień? Sprawa jest w gruncie rzeczy bardzo prosta a cały problem leży tak naprawdę w aplikacji tego w życiu.
I tutaj mamy bardzo szeroki wachlarz narzędzi, od prostego uświadomienia sobie i podjęcia decyzji po różne interwencje NLP. Decyzję o ich wyborze trzeba podjąć analizując konkretny przypadek.
Ja osobiście stosuję pytania i afirmacje. Jeżeli sa jakieś lepsze metody, to z chęcią je poznam :-) Popatrz, jak ja Ci tematów do pisania dostarczam ;-))))
Alex
Bardzo jestem zadowolony, że podzieliłeś się raz kolejny swoim doświadczeniem i zwróciłeś uwagę na moją wiarygodność – to bardzo cenna wskazówka – dziękuję.
Jestem pewien, że pomimo „braku spójności” w publikowanych przeze mnie wypowiedziach jeszcze nie wszystko stracone, ani w Twoich, ani czytelników bloga, ani moich klientów oczach :)
Posłałem linka do „The Secret” nie z zamiarem obwieszczenia Światu, oglądajcie – oto panaceum, a jedynie jako zapytanie do Ciebie jako eksperta: czy znasz i co sądzisz?
Twoja odpowiedź całkowicie mnie usatysfakcjonowała, aczkolwiek nie spodziewałem się, że skupisz się tak bardzo na tym jak mało ów film wnosi i jaki jest beznadziejny :)
Jednym z moich największych marzeń – moją żądzą jest nauczenie tych wartościowych zasad jak największej liczby ludzi – wszystkich ludzi.
MINUSA masz u mnie za „niewykształcone masy”, rani mnie jak ktoś się wywyższa i pastwi nad innymi – mam nadzieję, że Cię tym nie uraziłem.
„Ludzie dzielą się na dwie kategorie – na tych którzy bezustannie dzielą ludzi na dwie kategorie i na tych, którzy tego nie robią”
Niemniej raz jeszcze dziękuję Ci za to, że byłeś skłonny poświecić tyle czasu dla mnie. Merci bien!
Bellois
Film w moim rozumieniu został „sklonowany” na podstawie książki Jacka Canfielda i Marka Victora Hansena(autorzy serii „Balsam dla duszy”) dostępnej na naszym rynku jako „Miej odwagę zwyciężać!”
„Dare to win” z kolei jest po części zgrabnym(czytaj okrojonym) klonem kultowej, klasycznej pozycji gatunku jaką jest dzieło Napoleona Hilla „Myśl i bogać się – poradnik człowieka interesu” do czytania której gorąco zachęcam!!
Hill natomiast był prymusem pobierającym nieśmiertelne nauki u Dale Carnegiego.
Bynajmniej tak ja to rozumiem ;-)
Poloniusz: co czytasz Mości Książe?
Hamlet: słowa, słowa, słowa!
Pozdrawiam serdecznie.
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
Limbiczny wrote:
„Jestem pewien, że pomimo “braku spójności” w publikowanych przeze mnie wypowiedziach jeszcze nie wszystko stracone, ani w Twoich, ani czytelników bloga, ani moich klientów oczach ”
O jakich klientach piszesz ? Skąd ta pewność ? ;)
Nie ma jak wkuć na blache „Wiedza i domysły”
Artur Jaworski
Witam Arturze!
Piszę, o wspaniałych, cudownych, spełnionych ludziach – moich klientach.
To pewność wynikająca z wiary. :)
Co do „Wiedzy i domysłów” to mam o tym takie pojęcie jak 3 dni temu Alex o filmie The Secret.
Warto do tego zaglądnąć?
Pozdrawiam
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
Nie wiedzialem, ze „Wiedza i domysly” to Alexowe, ups.
Hhahaahahahah :)
Mam zamiar wchłonąć ten blog od deski do deski, czytam chronologicznie – a do tego cyklu jeszcze nie dotarłem.
Czy nie jesteśmy czasami zbytnio poważni? :))
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
Hej Konrad,
A czemu wymieniasz swoich klientów wśród tych których jak wierzysz nie odstraszasz od siebie, mimo iż tak nie spójnie prezentujesz się w komentarzach na tym blogu ?
Artur Jaworski
Konrad
Cieszę się, że tak odebrałeś moją uwagę, jak ja bym to zrobił na Twoim miejscu.
Normalnie nie udzielam konsultacji bez zlecenia, ale jakoś w Twoim przypadku pomyślałem że będzie to OK.
I nie chodzi tutaj o ten blog, bo to możemy potraktować jako pożyteczną zabawę, lecz o fakt, że taki brak spójności i generalizowanie opinii wyrażony w stosunku przełożonego, bądź klienta (a nie tylko ja zwracam uwagę na takie rzeczy) mogłby bardzo niekorzystnie wpłynąć na postrzeganie Twojej osoby.
Tę uwagę o obwieszczaniu prawda absolutnych też zamieściłem prewencyjnie :-) nie chodziło mi w tamtym momencie o film, którego przecież nie znałem.
Prośba o choćby krótki komentarz do filmu, do którego link zamieściłeś wzięła się stąd, że nie wszyscy mają tzw. flat rate przy dostępie do internetu. Ja np. tutaj na Kanarach łączę się przez UMTS i muszę płacić za każdy megabajt, który ściągam. Jeśli teraz mam w perspektywie ściągniącie ponad 90 minut video, to chętnie wiedziałbym przynajmniej mniej więcej, o co w ogóle chodzi i czy nie lepiej byłoby za te pieniądze pójść kilka razy na dobry obiad :-)
Jeśli chodzi o moją odpowiedź, to szczerze podzieliłem się tym, co myślę. Jak już napisałem sama koncepcja jest słuszna i sprawdzona, to, co z tego zrobili ci panowie jest poniżej krytyki (przynajmniej z naszego poziomu)
No cóż, jakoś będę musiał przeżyć z tym minusem, który mam u Ciebie :-)
Nie wywyższam się nad innymi ludźmi, podział na niewykształcone masy i ludzi robiących coś ze swoim życiem jest bardziej działaniem sanitarnym, przy czym zaznaczam, że w tymże podziale nie chodzi o formalne wykształcenie, czy stan posiadania, lecz bardziej o stan umysłu i charakter. Jeśli kogoś to interesuje, to możemy rozwinąć ten temat.
Ciekawe że cytujesz Hamleta, bo ja wczoraj myślałem o nowym poście, którego mottem też miałby być cytat z tego dzieła. Jaki cytat? Niech to bądzie na razie zagadką, dla ułatwienia jest to bardzo ważna wypowiedź Poloniusa do Laertesa :-)
pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
Arturze:
Świetne pytanie, dziękuję Ci że je zadałeś!
Napisałem, że Ich nie odstraszam – bo nie odstraszam. :)
Ludzie w różny sposób postrzegają Świat.
Zadowolić wszystkich jak do tej pory – nikomu się nie udało :)
To, co akurat nie podoba się Tobie, przez kogoś może być uważane za największą zaletę. Przykładowo: dla jednego podrywacza grasującego po Ciechocinkowych deptakach, wielkim kobiecym atutem są duże piersi. Inny natomiast na widok TAKIEGO przedsięwzięcia od razu daje dyla, etc.
W każdym z nas jest odrobina schizis – rozszczepienia i nikt do końca nie jest całkowicie spójny – na szczęście! Ile we mnie jest schizis? Wiem tylko ja, a Tobie powiem, że akuratnie :)
Alexie:
Twój ostatni post dotyczący mojej osoby to dla mnie jeden wielki komplement! Wiedząc – że zrobiłbyś to samo co ja w zaistnialych okolicznosciach, umocniło mnie w przekonaniu, ze nadajemy na tych samych falach i jest źródłem wielkiej satysfakcji, dzięki Ci za to! :)
Za Hamletem przepadam jak za babcinym omletem z konfiturami.
Nie mogę się doczekać, co szexpirowego zacytujesz.
Pozdrowienia dla każdej i każdego co oczyma tu wodzi.
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
Limbiczny,
Udzieliłeś mi pare rad o które Cię nie prosiłem, a ciągle nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie: W jakim celu piszesz tu o swoich klientach ?
Ja znam wiele osób, ktore w 100% są spójne, bez odrobyny „schizis – rozszczepienia”
Artur Jaworski
Arturze:
Nie jestem tutaj, by odpowiadać kazdemu na wszystkie pytania, szczegolnie na te nie zadane.
Przepraszam, ale omijam szerokim łukiem Skałoczepy.
Wielcy eksperci od tematu schizis – by nie być gołosłownym – sam Antoni Kępiński
twierdzą, że w każdym jest trochę schizis, u jednych mniej u drugich więcej.
A ze nie każdy jest w stanie to dostrzec, to zupełnie inna sprawa.
Pokój z Tobą Arturo!
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
Konrad
Jeszcze parę drobiazgów. Napisałeś „Czy nie jesteśmy czasami zbytnio poważni? ” Z kontekstu zakładam, że masz na myśli nasz blog (dobrze byłoby wyjaśnić :-))
To dobre pytanie, zwłaszcza jeśli dodatkowo sprecyzujemy to użyte przez Ciebie słowo „zbytnio”, za co będę Ci zobowiązany.
Niezależnie od odpowiedzi myślę, że większość Czytelników pojawia się tutaj, bo spodziewa się albo wartościowych informacji, albo przynajmniej inspiracji do własnych przemyśleń. Jeśli poczytasz uważnie wpisyi komentarze na tym blogu, to zapewne stwierdzisz, że świadomość tego faktu mam nie tylko ja, ale też znakomita większość osób biorących czynny udział w dyskusjach. Czasem dryfujemy „nieco” od głównego tematu (jak w tym wątku :-)) ale to często jest zaczynem nowych tematów, które zapewne dla kilku osób są ważne.
Chcę nawiązać jeszcze do jednej Twojej wypowiedzi a mianowicie:
„“Ludzie dzielą się na dwie kategorie – na tych którzy bezustannie dzielą ludzi na dwie kategorie i na tych, którzy tego nie robią””
Zamieściłeś ją w cudzysłowie, więc pewnie jest to cytat, ciekawe z czego.
Jeśli chcesz znać moje zdanie, to uważam, że ludzie świadomie, lub nieświadomie dokonują podziału innych na dwie duże grupy, a mianowicie na tych, z którymi chcemy mieć coś bliższego do czynnienia i na tych, z którymi nie chcemy. Jest to normalny instrument higieny psychicznej. Co w tym zlego?
Wracając do Twojej dyskusji z Arturem, to wygląda na to, że chciał Ci on zwrócić uwagę na ryzyko używania określenia „jestem pewien” w sytuacji, kiedy tylko opierasz się na wierze. Jak już zapewne uświadamiasz sobie po lekturze postów „Wiedza i domysły” taki sposób wyrażania się też może niekorzystnie wpłynąć na postrzeganie Twojej osoby w u uważnego rozmówcy. Czy nam się to podoba, czy nie, w oczach pewnej sporej grupy ludzi jest to minus i warto na to uważać. Z tą radą oczywiście możesz zrobić co zechcesz, to w końcu Twoje życie :-)
Pozdrawiam
Alex
Drogi Alexie:
Bardzo wiele się od Ciebie nauczyłem – zaledwie w ciągu kilku dni, kilku firefoxowych sesji.
Siedzę dzisiaj przed komputerem już 15h – uwierzysz?????
I wysiedziałem. :)
Doznałem olśnienia – pojąłem coś, przeskoczyłem mur!
Jak do tej pory mialem kilka tego typu dni w zyciu.
Ujmę to w słowa:
PROCZ REALU LICZY SIE DZISIAJ TYLKO INTERNET.
Konrad Kokurewicz – twórca dobrych pomysłów
p.s. jeszcze wczoraj mówiłem o sobie wyławiacz grzybów z barszczu,
teraz mówię: róbmy barszcz z odpowiednią liczbą grzybów! :)
p.s.s. najlepszy barszcz w sieci serwuje Alex W. Barszczewski – polecam!
Konrad
To miło czytać takie słowa i cieszę się, że masz takie wrażenia i dochodzisz do użytecznych wniosków. Pomyślmy jednak o innych Czytelnikach tego serwisu, bo przecież jest to blog i dla niech, a nie tylko nasza prywatna korespondencja. A dla nich zapewne znacznie ważniejsze byłyby Twoje stwierdzenia, jakie konkretnie przemyślenia nasuęły Ci się w trakcie czytania konkretnych postów, ewentualnie co z tego wykorzystałeś, gdzie masz inne doświadczenia i przemyślenia niż ja, gdzie się ze mną nie zgadzasz. i to wszystko nie w jakiejś ogólnikowej formie, lecz konkretnie, tak, aby inni ewentualnie uzyskal dodatkowy punkt widzenia.
Jeśli nasza komunikacja dalej miałaby polegać na tym, że Ty wyrażasz ogólne zachwyty, a ja Ci za to dziękuję i do tego ten temat monopolizuje komentarze to poziom merytoryczny blogu bardzo by ucierpiał, czego zdecydowanie nie chcę.
Umówmy się więc, że ja już wiem, że blog ogolnie bardzo Ci się podoba i oczywiście Cieszę się z tego :-) Od teraz skoncentrujemy się na bardziej konkretnej i przemyślanej wymianie punktów widzenia (zobacz choćby, jaka konkretna dyskusja wyszła z konkretnego pytania o film), a do tego obiecasz mi jeszcze jedną rzecz (dla Twojego dobra): Unikaj w Twoim życiu, a na tym blogu w szczególności, wypowiadania absolutnych stwierdzeń. I to do tego KRZYCZĄC. W życiu nic nie staje się bardziej prawdziwe dlatego, że jest wypowiedziane głośniej (a przeczytałeś już post „jak nie być wieśniakiem” :-))
Napisałeś:”PROCZ REALU LICZY SIE DZISIAJ TYLKO INTERNET.” Jeśli to stwierdzenie, ma mieć jakąkolwiek wartość poznawczą dla Czytelnika, to warto byłoby wspomnieć, jakie jeszcze inne obszary rozważyłeś dochodząc do wniosku, że są bez znaczenia i może jeszcze dodać do tego choćby cień jakiejkolwiek argumentacji. Nie zapominając o opakowaniu w bardzo istotne „moim zdaniem…”, przynajmniej w sprawach tak subiektywnych jak ta :-)
Proszę Cię bardzo, dostosuj się do tego, co napisałem powyżej, to dla Twojego dobra. Innych proszę o zrozumienie, iż traktuję ten blog jako miejsce wzajemnej edukacji i dlatego cierpliwie (przynajmniej do czasu :-)) tłumaczę też i takie rzeczy.
Jeszcze mała uwaga dla Konrada: przekręcanie czyjegoś nazwiska i to bez zapytania zainteresowanego, to nie jest dobry pomysł i raczej nie świadczy dobrze o klasie człowieka, który to robi. Pewnie jest jakiś powód, że podpisują się „Alex” a nie „barszcz” :-)
Po drugie ta metafora z pps byłaby niezła, gdyby to był blog dla nastolatków, a mamy chyba trochę inną grupą docelową :-)
To powiedziawszy, życzę Ci konstruktywnych przemyśleń i pamiętaj o mojej prośbie wyrażonej parę linijek wyżej.
Pozdrawiam
Alex (zwróciłeś uwagę? Alex) :-)
Alexie,
Obiecuję pracować nad sobą.
Pozdrawiam
Konrad
Na 2007 r. zycze Tobie Alexie oraz Wspolczytaczom :) zrealizowania swoich planow !
Zostawiam tu Alexie slad, bys wiedzial, ze caly czas czytam Twojego bloga …
Ciesze sie z Twoich ostatnich watkow, bo o tyle o ile wszczesniejsze tematy byly mi znane z naszych roznych spotkan, to Twoje ostatnie przemyslenia sa nowum … aczkolwiek nowum, ktore w pelni pokrywa sie z moimi wlasnymi przemysleniami.
Najlepszym dla mnie przykladem 100% zgodnosci z Toba sa zdania:
” …Nie należy też przesadzać z wyolbrzymianiem znaczenia tego co nas spotyka. Dopóki jesteśmy w miarę zdrowi i zdolni do komunikowania z otoczeniem, to możemy sobie prawie z wszystkim poradzić….. ”
Nic dodac nic ujac !
Do milego nastepnego razu !
Monika
Witam,
nieco odbiegnę od komentarzy. „The mass of men lead lives of quiet desperation” – albo „don`t live other peoples lifes” jeśli dobrze zapamiętałem (i napisałem) Steve Jobs`a. Miałem kilka projektów, jak odejść od tych dwóch par nawiasów wewnątrz których mieści się moje życie. Każdy miał taką skalę, że przypominał podejście do Mount Everestu w sandałkach. Widziałem górę, ale nie miałem pojęcia od czego zacząć – bez odpowiednich kontaktów, możliwości sfinansowania projektu. Wiem jak ma wyglądać koniec kolejnego projektu – ale od jakiego kroku rozpocząć drogę? Może jest to temat na kontakt prywatny, a może jest ktoś kto ma podobny problem. Najlepsze jest, że aktualny projekt dotyczy wąskiej niszy (to dobrze) której nie da się zapełnić stopniowo (to źle). Minął rok, a temat leży i kurzy się – a ja nawet nie jestem w pobliżu branży. Co zrobić, kiedy sprzedaje się jabłka na targu a chce się zbudować odrzutowiec? To oczywiście przykład ale chciałem zaakcentować przepaść jaka dzieli to co robię od tego co chcę robić.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i oby spełnieły się Wam niemal wszystkie marzenia! :) (bo co dalej będziecie robić?)
Pozdrawiam, Tomek
Moniko
Dziękuję za życzenia i (mówiąc metaforycznie) pozostawienie odcisku Twojej stopy na tej plaży :-)
Jak wiesz, ten blog powstał głownie dla Czytelników, którzy normalnie nie mieliby okazji spotkać się ze mną, stąd też poruszanie znanych Ci tematów. Tak czy inaczej, jak tak spojrzę na ich kolejność, to całkiem ładnie tutaj meandrujemy :-) no, cóż, nazwijmy to organicznym sposobem wzrostu :-)
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!
Tomku
Ten pierwszy cytat pochodzi od H.D. Thoreau, amerykańskiego pisarza i buntownika, nawiasem mówiąc chyba też prekursora idei obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Wracając do Twojego wyzwania, to zwróć uwagę, że już jesteś bardzo daleko. Czytałeś post „Cztery stopnie poznania„? Z tego co piszesz, to zrobiłeś już ten najtrudniejszy skok, opuściłeś poziom nieświadomej niekompetencji. Gratulacje!!!
Teraz trzeba się zabrać za fazę realizacji, o czym znowu wypadałoby napisać dłuigi post (ale proszę, nie dziś :-)).
Na szybko dwie rzeczy:
– nie marnuj czasu i energii na działania, które nie posuwają Cię do przodu i nie są konieczne do podtrzymania Twojej fizycznej egzystencji
– zacznij robić cokolwiek, co choć minimalnie będzie Cię zbliżało do realizacji Twoich zamierzeń.
Więcej napiszę może jutro
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Teraz zauważyłem, że może trochę zbyt radykalnie napisałem ten pierwszy wytłuszczony punkt :-)
Może lepiej będzie tak: staraj się ograniczyć do minimum zużycie czasu i energii na te działania, które ani nie posuwają Cię do przodu, ani nie są konieczne do podtrzymania Twojej fizycznej egzystencji względnie niezbędnego minimum pozytywnych kontaktów socjalnych.
Alex,
(skończyła mi się sesja użytkownika a nie skopiowałem tekstu)
Thoreau jest mi znany przez wielokrotne cytaty w różnych książkach, doszedłem do połowy Walden, czyli życie w lesie (jeśli dobrze pamiętam tytuł). Właściwie nie pamiętam dlaczego nie skończyłem..
Cztery stopnie są mi znane, ale nie poprawia mi nastroju świadomość bycia „świadomie niekompetentnym” :)
Natomiast użycie cytatu z Thoreau jest chyba dobre: „Tak wielu ludzi wiedzie żywot w cichej desperacji” żeby nie być dosłownym. Jak wielu ich znam? Chyba zbyt wielu… Mam też wrażenie jakby ciągnęli mnie w dół, jak pchły z zakręconego słoika, co jak zdjąć nakrętkę dalej skaczą na tę samą wysokość (prawda czy nie, dobrze powiedziane :) ).
Pozwolisz, że Cię zacytuję: „zacznij robić cokolwiek, co choć minimalnie będzie Cię zbliżało do realizacji Twoich zamierzeń” – to właśnie się dzieje, prawda? :)
Dziękuję za podjęcie tematu, czekam z niecierpliwością na post :)
pozdrawiam serdecznie,
Tomek
ups jakby troszkę za dużo tych buziek (ryjków jak mówi moja siostra). No ale żeby być konsekwentnym,
pozdrawiam jeszcze raz :)
Tomek
Obecność problemów w naszym życiu wynika z naszego negatywnego nastawienia, bowiem realnie istnieje właściwe wyjście z każdej, nawet najgorszej sytuacji.
Tomku
Musielibyśmy jeszcze uzgodnić co rozumiemy pod słowem problem, niemniej jeśli rozważymy jego obiegowe znaczenie, to pozwolę sobie się z Tobą nie zgodzić.
Fakt, że istnieje właściwe wyjście z danej sytuacji nie oznacza jeszcze że jesteśmy w dowolnym momencie w stanie z niego skorzystać. A wtedy mamy problem :-)
Pozdrawiam
Alex