Pamiętacie post „Czego możemy nauczyć się z bajek cz.1” napisany ponad rok temu?
Wtedy w oparciu o bajkę o śpiącej królewnie postawiłem tezę, że większość kobiet potrzebuje „pocałunku” tego specjalnego mężczyzny, aby obudzić w sobie pełną kobiecość. Jeśli nie zapoznaliście się z nim, to polecam uważną lekturę zarówno głównego tekstu, jak i całej obszernej dyskusji pod nim.
Dziś zajmiemy się druga stroną medalu, a mianowicie mężczyznami.
Na pewno słyszeliście lub czytaliście bajkę o księciu zamienionym w żabę. Jedyną szansą tej nieszczęsnej istoty było spotkanie prawdziwej księżniczki, która pocałunkiem ponownie przemieni ropuchę w księcia.
Co to ma wspólnego z rzeczywistością?
Niestety bardzo wiele, ale do dalszego czytania zapraszam tylko tych Czytelników, którzy nie boją się być skonfrontowani z nieprzyjemnymi faktami. Panie mogą sobie oczywiście poczytać do woli, bo tym razem to nie o Was :-)
Większość z nas, facetów przychodzi na świat wyposażona w zalążki wszystkiego tego, co jest niezbędne, aby prowadzić spełnione i wszechstronne życie jako pełnowartościowa istota ludzka. Niestety wkrótce po tym, poprzez wbijanie wzorców zachowań i oczekiwań społecznych amputuje się nam bardzo wiele rzeczy potrzebnych w tej emocjonalnej stronie naszej egzystencji.
W rezultacie, po tym procesie „wychowawczym” większość mężczyzn staje się prawdziwymi kalekami w następujących dziedzinach:
- Skala emocji i subtelności ich odczuwania. Tutaj bardzo często stajemy się niezwykle „uproszczeni” i w kwestiach emocjonalnych zamiast odczuwać świat jak ta wielobarwna kolorowa fotografia:
odbieramy tylko niewiele odcieni szarości:
Nie muszę chyba tłumaczyć, jak bardzo zubaża to nasze własne życie i to niezależnie od tego, ile kasy, samochodów, mebli i innego śmiecia mamy do dyspozycji. - Umiejętność wyrażania różnych subtelności naszych emocji i rozumienia przekazów dotyczących emocji innych. To już jest prawdziwa katastrofa!!! W tym zakresie umiejętności większość z nas Panowie jest na poziomie obcokrajowca z innej kultury, zaczynającego uczyć się języka polskiego!! W naszym obrazkowym przykładzie wyglądałoby to tak:
To, że mam znacznie więcej przyjaciół kobiet, wynika właśnie z tego, że z bardzo wieloma nawet ciekawymi i sympatycznymi mężczyznami na pewne tematy nie bardzo da się porozmawiać!! To tak, jakby rozmawiać o muzyce z kimś, kto nigdy w życiu nie słyszał, a do tego ma braki w słownictwie!!
Najgorsze jest to, że będąc takim facetem przeważnie nie zdajemy sobie do końca sprawy z naszego emocjonalnego upośledzenia i zgodnie z oczekiwaniami społecznymi uganiamy się za różnymi trofeami, zamiast zacząć od tego, co jest naprawdę ważne.
Jaki jest ratunek w tej pożałowania godnej sytuacji?
Tutaj, tak jak mówi bajka, potrzebna jest prawdziwa księżniczka, która weźmie na siebie trud pocałowania tej żaby, którą jesteśmy.
I podobnie jak w bajce o śpiącej królewnie, nie chodzi tutaj o byle jaką kobietę, która tylko na przykład:
- będzie do Twojej dyspozycji jako obiekt seksualny
- będzie Ci prała rzeczy, gotowała i sprzątała mieszkanie
- będzie Cię potrzebowała jako dostawcy pieniędzy, prestiżu, spermy do spłodzenia dzieci czy różnych błyskotek do obwieszania się
Tutaj potrzebujesz prawdziwej księżniczki, czyli kobiety która:
- będzie miała wielkie serce
- tym sercem będzie prawdziwie Cię kochać i to mimo Twojego kalectwa emocjonalnego
- okaże Ci się w całej swojej wrażliwości, nawet jeśli od czasu do czasu zranisz ją poprzez swoją emocjonalną niezręczność
- będzie kobietą, która w miarę dobrze czuje się w swoim ciele i duszy
- i w końcu będzie kobietą, którą Ty też obdarzysz mocnym uczuciem, które w Twojej (ograniczonej) skali doznań nazwiesz miłością
Oczywiście „pocałunek” takiej księżniczki to nie jest chwila, lecz w zależności od ciężkości „przypadku” wymagać może nawet kilku lat, aby rozwinąć swoje działanie! Poddaj się temu!!
Rezultat może w ogromnym stopniu zmienić Twoje życie na lepsze i katapultować Cię w zupełnie nowy, bogatszy świat. Nawet jeśli ta relacja z „księżniczką” się zakończy (co długoterminowo się zdarza), to nie tylko Ty osobiście będziesz przeżywał życie pełniej, ale też jako rzadkość wśród facetów staniesz się prawdziwą „purpurową krową”, bardzo atrakcyjną dla wielu interesujących kobiet.
Mogę sobie teraz wyobrazić, że Ci z Was, którzy doczytali do tego momentu zadają sobie ważne pytania, na które warto od razu odpowiedzieć.
Pierwsze: „Alex, ty na tym blogu zalecasz, aby wejść w intensywną miłosną relację?? Przy Twoim umiłowaniu do wolności, które podkreślasz na każdym kroku?? Co z lejkiem??”
Odpowiedź jest prosta :-)
Nawet w relacji z tą księżniczką zalecam aby:
- nie formalizować związku
- nie budować wspólnego domu lub kupować mieszkania, zwłaszcza na kredyt
- nie brać wspólnych kredytów w ogóle
- nie pozwolić aby któryś z partnerów stał się finansowo zależny od drugiego
- bardzo ostrożnie i sceptycznie podchodzić do kwestii płodzenia wspólnych dzieci
Jeżeli mówimy o miłości w znaczeniu, które mam na myśli, to zastosowanie tych 5 punktów nie będzie dla żadnego z partnerów specjalnym problemem.
Druga myśl, która zapewne powstała w głowach niektórych z Was, to: „Alex, wyrażasz się bardzo kategorycznie, wręcz deprecjonująco o wielu mężczyznach!! Co daje Ci prawo do takiego wypowiadania się?”
Koniecznie trzeba podkreślić, że nie jest moją intencją deprecjonowanie lub obrażanie kogokolwiek. Wiecie, że bardzo szanuję Was, moich Czytelników i właśnie dlatego dla tych, którzy mimo ostrzeżeń na początku zdecydowali się czytać dalej serwuję całą prawdę bez ogródek i upiększeń. Tylko spojrzenie prawdzie w oczy i zaakceptowanie faktu, że mamy problem, jest początkiem do znalezienia trwałego i kompleksowego rozwiązania, a tego Wam wszystkim życzę.
Aby odpowiedzieć na pytanie, co daje mi prawo do wypowiadania się w ten sposób, muszę odsłonić więcej z mojej osobistej historii niż lubię robić to publicznie, ale co tam!! Jak już tak piszę to jestem Wam to winien!
Do około 35 roku życia sam byłem modelowym przypadkiem takiego emocjonalnego kaleki, o którym piszę w tym poście. Byłem dość inteligentnym i pełnym energii człowiekiem, który jak samuraj szedł przez życie i mieczem tej inteligencji wyrąbywał sobie drogę mimo wielu przeciwności losu. Prawie cały czas miałem jakieś, co prawda nawet długoterminowe, ale z dzisiejszego punktu widzenia jednak dość powierzchowne relacje z kobietami, z którymi miałem sporo dobrego seksu, trochę rozrywki tzw. „normalne życie” i niewiele poza tym.
Wtedy miałem szczęście poznać i pokochać kobietę o cechach jakie wymieniłem powyżej, której w kilkuletniej pracy nade mną towarzyszyła wtedy jej 10-letnia córka :-)
To był mój „pocałunek księżniczki”, który ogromnie rozszerzył moje postrzeganie, przeżywanie i komunikację. Nawet jeżeli ostatecznie rozstaliśmy się (po przyjacielsku), nawet jeśli, jak kiedyś podliczyłem, bez tego związku i związanych z nim komplikacji, będąc w stanie skorzystać z różnych sposobności, miałbym około 10 razy więcej w kwestiach materialnych, to zdecydowanie warto było. Różnica „przed” i „po” jest ogromna i każdemu z Was życzę takiego skoku. To, co napisałem w żadnym wypadku nie oznacza, że jestem pod tym względem „gotowym” człowiekiem, który nie potrzebuje dalszej edukacji emocjonalnej, ale na szczęście działa zarówno Zasada Pareto, jak i niemieckie powiedzenie „Wśród ślepców jednooki jest królem” :-)
Trzecia myśl to zapewne: „Czy takie zajmowanie się kwestiami uczuć i emocji nie osłabi mojej męskości?”
Spokojnie!! Mówimy o dodawaniu nowych umiejętności, a nie o zastępowaniu czegokolwiek!
Ja sam jestem dość wrażliwym człowiekiem, wzruszam się łatwo, ba nawet czasem łzy lecą mi na filmach. To nie zmniejsza ilości testosteronu krążącego w moim krwiobiegu! Nie przeszkadza mi to też być np. lubieżnym samcem kiedy trzeba, albo bardzo agresywnym samcem kiedy widzę taką konieczność. Nie mówiąc już o mojej bardzo rozwiniętej terytorialności :-) Chodzi o to, aby jako mężczyzna móc operować pełna gamą możliwości, a nie tylko jej częścią.
Tyle tego zapewne dość kontrowersyjnego postu. Jak zwykle odzwierciedla on moje subiektywne doświadczenia i obserwacje, niemniej wierzę, że może on być użytecznym dla sporej grupy Czytelników. Osobiście uważam go za jeden z najważniejszych tekstów, które napisałem na tym blogu. Chcecie mi zrobić przysługę to zadbajcie proszę, aby jak najwięcej ludzi mogło się z nim zapoznać. Wszystkich Was, niezależnie od płci i poglądów, zapraszam tez do dyskusji w komentarzach.
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Witam.
Tak,może nasze życie ma coś wspólnego z bajkami.Ale ile się te księżniczki żab muszą nacałować,żeby trafić na tę właściwą.Najgorzej jak ta żaba zamieni się w ropuchę,albo księżniczka w żabę.Kiedyś spotkałam starszą kobietę z jakimś tam bagażem doświadczeń.Każdy podziwiał jakiego ma wspaniałego męża,a ona powiedziała na czym to polega.W związku to może być tylko 1 dobry i 1 zły,więc ona jest tą złą,żeby mieć dobrze.Pozdrawiam.
Czas wyruszyć na poszukiwanie księżniczki :-)
Alex, jak myślisz jak duży wpływ na to ma wychowanie, wzorce kulturowe, postawa rodziców? Myślę, że ogromny i bez zmiany tego następne pokolenia dalej będą przechodziły podobną ścieżkę :(
Pozdrawiam
Tomek
Alex piszesz:
„Mogę sobie teraz wyobrazić, że Ci z Was, którzy doczytali do tego momentu zadają sobie ważne pytania, na które warto od razu odpowiedzieć.Pierwsze: „Alex, ty na tym blogu zalecasz, aby wejść w intensywną miłosną relację??
”
W wyżej cytowanym momencie, miałem raczej ochotę spytać: „Alex, gdzie takich Księżniczek szukać i po czym je rozpoznać??”
Myślę sobie, że jak Tobie zajęło to 35 lat to, na tle tego co napisałeś, widzę dwie potencjalnie możliwe przyczyny:
a) takich jest niesamowicie mało i to była kwestia szczęścia lub
b) przemykały gdzieś pod Twoim radarem
W każdym razie bardzo ciekawi mnie, czy masz jakąś radę dla młodych czytelników co robić, żeby nie narażać się na czekanie do 35 roku życia :)
Rewelacyjny post, zdecydowanie jeden z ważniejszych.
Dla mnie to znak żeby dalej szukać tego czego podświadomie szukam od zawsze i nie „stabilizować” się, tylko dlatego, że „może już czas”.
Pozdrawiam
Witam,
Myśle, żę najważniejsze to być sobą. Nie udawać kogoś kimś się nie jest. Śmieszy mnie presja otoczenia: „nie masz jeszcze dziewczyny/żony”.
Myśle, że kluczem w znalezieniu „księżniczki” jest po prostu jej nie szukanie ;) To powinno być coś naturalnego, a nie planowanie typu ” w tym tygodniu muszę ją znaleźć”.
Trzeba być otwartym na kontakty. Szczery uśmiech, poczucie humoru zdziałają cuda i przełamią największe lody.
Niepoddawać się jeśli ktoś na kim nam żależy nie jest nami zainteresowany. Każdą próbę traktować jako nowe doświadczenie.
Trzeba też być świadomym własnej wartości a nie być podnóżkiem innych. Takich ludzi z reguły się nie szanuje( jeśli i tak zawsza będzie na moje zawołanie to po co dawać coś od siebie)
Pozdrawiam.
Witam!
Alex – dziękuję za ten post! Mam nadzieję, że dyskusja będzie równie wartościowa :-)
Dołączam się do pytania Michała odnośnie poszukiwań Księżniczek. Na co, będąc w młodym wieku, zwracać uwagę? Gdzie i jak szukać? I jeśli już znajdziemy taką, co zrobić, aby się u takowej „zakwalifikować”?
Chetnie poznam taka ksiezniczke ale cierpie na nadczynnosc „brzusznego obszaru nakrywki” i jakos mnie to zniechceca :)
Witam.
Czytam Twojego bloga od około tygodnia i bardzo się cieszę, że mogłem go znaleźć.
Zgadzam się w całości z Tobą, w dzisiejszych czasach jest bardzo dużo upośledzonych emocjonalnie mężczyzn. Jednak jaka kobieta zechce podjąć się takiego wyzwania żeby zmienić „żabę” w „księcia”. Myślę, że jest to praktycznie nie możliwe. Facet do póki nie rozwinie się odpowiednio emocjonalnie nie ma szans na zainteresowanie odpowiedniej kobiety, ponieważ kobieta dojrzała emocjonalnie woli poszukiwanie lepszego kandydata niż „pocałunek” i odmiana żaby w księcia.
Oczywiście w dzisiejszych czasach, nawet w moim otoczeniu zauważam połączenia osób niedojrzałych emocjonalnie gdzie po rozstaniu lub kłótni wychodzi jeszcze większa „emocjonalna papka”.
Jedyną odmianą tego losu jest rozwój osobisty a dopiero później jest możliwy pocałunek księcia i obudzenie śpiącej królewny jak i pocałunek żaby przez królewnę oraz odmiana w księcia.
P.S. Oczywiście piszę to w ramach swoich doświadczeń i proszę nawrócenie mnie na właściwą drogę jeżeli jestem w błędzie, ponieważ jestem jeszcze młodą osobą.
Pozdrawiam
JacekS
Alex, czy mógłbyś jeszcze podać jakiś przykład „z życia” z punktu nr 1? Chodzi mi o przykładową różnicę między tym co i jak odczuwa mało rozwinięta pod tym względem osoba a co odczuwa osoba z rozwiniętą skalą emocji i subtelności ich odczuwania?
Jeśli chodzi o punkt nr 2 to faktycznie, jakiś czas temu, podczas rozmowy z moją przyjaciółką zdałem sobie częściowo sprawę, że mam jeszcze duże pole do poprawy w tej umiejętności :-) („Nauczmy się nazywać takie uczucia” – bardzo dobrze pamiętam to zdanie). Uświadomiłem sobie, że mam kłopot w rozmowie o w zasadzie dosyć prostych emocjach, że nie jest naturalnym dla mnie je nazywać. Wcześniej, mimo tego że byłem w dość długim związku z kochającą dziewczyną co prawda wiedziałem, że nie jest to moja mocna strona, ale nie traktowałem tego jako problem! Post utwierdził mnie w tym, to fantastyczne mieć możliwość czytać o takich rzeczach!
„To, że mam znacznie więcej przyjaciół kobiet, wynika właśnie z tego, że z bardzo wieloma nawet ciekawymi i sympatycznymi mężczyznami na pewne tematy nie bardzo da się porozmawiać!!” – czy mógłbyś podać przykład takiego tematu?
Pozdrawiam!
Kłaniam się.Według moich obserwacji i własnych doświadczeń,najseksowniejszym organem jaki posiada każdy mężczyzna,ja,szanowny autor bloga i wszyscy męzczyżni.Tym organem jest oczywiście nasz mózg! To w nim rodzi się wszystko,to co potem zamieniamy w nasze reakcje czyny.Problem jest tylko to że wielu z nas mężczyzn nie potrafi z niego korzystać,a stwarza on miliony różnych możliwości….Jeśli wielu nas męzczyzn słowo rozwój osobisty traktuje jak jakąś ,,wstydliwą chorobę,, to niestety musi istnieć bardzo dużo kobiet chcących i przede wszystkim potrafiących obudzić takich mężczyzn….Pytanie czy wyjątkowym kobietą będzie się chciało ich budzić? Jeśli same mogą spotkać na całym globie odpowiednich mężczyzn jakich nie trzeba już zamieniać z ropuchy w mężczyznę z błyskiem w oku i w ,,kroku,,także-kwestia znajomośći kobiecych potrzeb w sferze sexulanej kuleje i to bardzo.Od dłuższego czasu piszę scenariusz o budzeniu kobiet do życia,zainspirowany pierwszym Postem.Film nie miał by być romantycznym przekładańcem ale filmem pokazującym iż tak wiele kobiet potrzebuje specjalnego faceta, który obudzi w ich korze mózgowej pierwotne instynkty wepchnięte głęboko w podświadomość.Budzenie męzczyzn mogło by być dodatkowym wątkiem.Scenariusz mojej produkcji prześlę na pocztę.Jeśli Alex się zgodzisz.Film to 110 minutowy pokaz tego co traci wielu ludzi w swoim życiu….
Post świetnie napisany….Wile istotnych informacji dla tych, którzy pragną zbudować ciekawą relację z Kobietą, niekoniecznie relację na krótki okres oprocentowania….Było by cudownie żeby coraz więcej ludzi nas mężczyzn i kobiet przedstawicielek żeńskiego rodu miało ten charakterystyczny błysk w oku, niosący w sobie polifoniczny przekaz jestem,, spełniony, spełniona mam fantastyczne życie sexulane, zarabiam na życie czyniąc to co lubię, moja relacja z partnerem daje mi kopa do życia, mam tej relacji wszystko co czyni mnie szczęśliwym,, a to chyba chodzi Tobie Alex pisząc Blog…Kłaniam Się.
@Joanna
„W związku to może być tylko 1 dobry i 1 zły,więc ona jest tą złą,żeby mieć dobrze.”
Jakby miłość była po prostu kalkulacją! To raczej jest tak, że jedno zawsze kocha bardziej, wybacza drugiemu jego błędy i słabości, jest bardziej cierpliwe w stosunku do partnera/partnerki, nie potrafi się złościć na drugą osobę…
„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.”
Cześć. Na początku chciałbym się przywitać, ponieważ to mój pierwszy post na blogu, którego czytelnikem jestem od pewnego czasu. Ja również interesuję się tematyką baśni i ich interpretacjami. Baśnie takie jak „książe zamienony w żabę” i podobne powstały dawno temu (spisane zostały dość współcześnie np. przez braci Grim ;) i świadczą o dużym rozwoju emocjonalnym dawnych kultur, ale również o uniwersalności problemów z jakimi spotykamy się w naszym życiu. Na początek polecę również coś dotyczącego rozwoju mężczyzny, a mianowicie mniej znaną w Polse baśń „Żelazny Jan” wraz z interpretacją http://pracownia4.wordpress.com/ksiazki/robert-bly-zelazny-jan/
Witam,
ważny post dla obojga płci.
Alex zwrócił uwagę, że w momencie narodzin mamy wszystko co jest potrzebne do wspaniałego życia. Niestety później zaczyna się tzw. proces wychowania w którym chłopiec „powinien być twardy” . Dostaje zabawki, filmy, książki, gry do walki.Ciągle musi coś zdobywać ,rywalizować. Przy porażkach znane powiedzenie „chłopaki nie płaczą”. jak upadnie na ulicy i płacze to mało kto go przytuli i zrozumie jego żal.
Z racji mojej profesji mam okazje spotykać bardzo wiele kobiet w różnym wieku, które są partnerkami lub żonami i matkami chłopców.
W rozmowach często słyszę narzekania na partnerów, że są nieczuli, nie rozumieją potrzeb partnerki , nie okazują uczuć, to smutne.
Wtedy zadaje pytanie: czy twoje wychowanie i nastawienie do syna, prezentowane postawy i zachowania sprawią, że będzie innym mężczyzna np.twoim ideałem innym niż partner na którego narzekasz ?
Najczęściej następuje chwila refleksji i zdarza się (całkiem niedawno), że młoda mama zmienia sposób wychowania synka (czasami „gorsząc” resztę rodziny) i pozwala mu na okazywanie wszystkich uczuć i emocji.Dyskutuje z nim co spowodowało taka reakcję, czy była przyjemna, czy nie.
Im więcej poznajemy i umiemy nazywać emocji , tym bardziej jesteśmy otwarci na drugiego człowieka.
Można by powiedzieć, że to mama-kobieta kształtuje mężczyznę i co tu narzekać.
Małemu chłopcu trzeba „dmuchać w skrzydełka”.
Jarek Ochrin, zgadzam się z Tobą , mózg jest najseksowniejszy :-)
Pozdrawiam
Krysia
Może to zabrzmi bardzo egocentrycznie, ale uważam, że jestem właśnie tym „jednookim wśród ślepców” i moja wrażliwość jest rozwinięta na względnie dobrym poziomie.
Jak rozpoznać czy tylko mi się tak wydaję, czy jest tak w rzeczywistości?
Witam.
Dla mnie liczą się dwie rzeczy ,które dyskfalifikują nawet nallepszy mózg.Wystarczy ułamek sekundy na spojżenie w kierunku dłoni i zębów.Jeśli facet ma zaniedbane dłonie i zepsute zęby to odpada w przedbiegach.Włosów na głowie mieć nie musi.Tak jak ktoś już wspomniał,największe branie u kobiet mają faceci udający zimnych,że niby im nie zależy.Co odwrotnie chyba działa jeśli chodzi o kobiety.Zimna piekność nie ma szans,ale pełzająca pewną częścią ciała po ziemi kobieta ma szanse zawsze i u wszystkich.Tylko gorzej jest ,jesli chodzi o żeniaczkę z tymi kobietami,bo nagle tej gorącej, mąż może nie wystarczać,a od tej zimnej mąż też może narzekać na braki.Tak czy owak jest ciężko.
Ale gdyby jeszcze podyskutować o miejscu owych poszukiwań żaby,to najczęściej szuka ich się na dyskotekach,które można porównac do bagien.Kto ich nie lubi?No tak ,a nast€pne bagno to internet,jeszcze mniej widać i czuć.
Pozdrowienia.
Witam,
mam pytanie, wątpliwość odnośnie wolności w życiu ilustrowanej tutaj przy użyciu lejka. Mam teraz niespełna ćwierć wieku na karku i dość dobrze pamiętam jak postrzegałem świat 15, 10 czy 5 lat temu. Wtedy żyłem zupełnie innymi sprawami, co innego było ważne, inaczej wartościowałem siebie i otoczenie. Przypuszczam, że za 20, 40 lat moje postrzeganie świata będzie zupełnie inne, swoje życie będę oceniał pod innymi względami. Rzecz w tym, czy przypadkiem podjęcie pewnych decyzji, np. o nieposiadaniu dziecka, tylko pozornie nie zwiększa zakresu swobody?! Czy to nie jest bardziej wybór jednej z dwóch możliwości, bo pewne wyjścia z czasem się zamykają, a co najmniej komplikują się. Fakt, że dzisiaj rozeznam, że ważniejsza jest dla mnie swoboda od rodziny, nie znaczy, że nie będę tego żałował za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Uważam, że z takim podejściem wiąże się pewne ryzyko, którego warto być świadomym.
Pozdrawiam,
Artur
Witam,
Z dwuch wymienionych punktow w blogu zgadzam sie z drugim. Zauwazylem ze mezczyzni nie zawsze umieja odpowiednio wyrazac emocje. Natomiast co do punktu pierwszego o :”Skali emocji i subtelności ich odczuwania” to niebardzo rozumiem dlaczego ta skala u mnie jako u mezczyzny jest nizsza? Nigdy tego nie zauwazalem i nie bardzo to rozumiem.
Witam,
Alex czy znasz może jakieś publikacje, które pomogą mężczyźnie przyspieszyć ten proces nauki swoich własnych emocji?
Pozdrawiam,
Tomek
Jacku S. nie zgodzę się z Tobą, że nie ma kobiet, które „zechcą podjąć się takiego wyzwania żeby zmienić “żabę” w “księcia””. Nawet jeśli widzimy pewne braki w sferze emocji to są inne sfery życia i męskiej osobowości, które jeśli nam się spodobają są w stanie dać nam chęci aby całować te żaby codziennie.
Aleksie, bardzo dziwi mnie pewna rzecz:
w poprzednich postach (próbowałem znaleźć konkretny, ale mi się nie udało; to były chyba posty sprzed przynajmniej kilku miesięcy) zaznaczałeś, że zdecydowanie nie polecasz nikomu życia w związku, w którym jest jakiś problem wymagający inwestowania znaczących środków (w sam związek lub bezpośrednio w partnera). Tymczasem przedstawiana przez Ciebie księżniczka musi właśnie wykazać się takim dużym samozaparciem i ofiarnością; wszak sam przyznajesz, że pocałowanie żaby i przemienienie jej w księcia będzie wymagać wiele pracy i może zająć nawet lata.
W moim odczuciu wygląda to tak, że polecasz czytelnikom oczekiwanie od drugiej osoby postawy, której sami nie mieliby wymagać od siebie. Kłóci się to z ideą partnerstwa w związku. Jak to wytłumaczysz?
@ Alek (przykład tematu, na który nie można porozmawiać z niektórymi mężczyznami) – myślę, że nawet rozmowa o wspólnie obejrzanym filmie (o ile był to film z emocjami, a nie jakaś bezmyślna strzelanina) może być problematyczna… Czasem jak rozmawiam z kimś to ciężko jest wyjść poza „no, podobał mi się ten film”.
pozdrawiam,
Jan Warchoł
Ciesze się, że mimo trwającego weekendu tak wiele osób przeczytało ten post i zechciało go skomentować.
Joanna
Piszesz: „ ile się te księżniczki żab muszą nacałować,żeby trafić na tę właściwą. „
Masz rację! Bardziej efektywna strategia dla księżniczek jest poszukiwanie tych mniej lub bardziej „gotowych” niż całowanie ropuch. Tym bardziej doceniam kobiety, które chcą to robić.
Twoja znajoma ma model relacji: „W związku to może być tylko 1 dobry i 1 zły,więc ona jest tą złą,żeby mieć dobrze. „
Panowie strzeżcie się takich kobiet, wszystko jedno jakie inne zalety posiadają :-)
Ja jestem zwolennikiem podejścia win -win- or no deal o którym pisałem tutaj:
http://alexba.eu/2007-03-30/rozwoj-kariera-praca/optymalna-strategia-postepowania-z-innymi-ludzmi/
TomFromPoland
Pytasz: „jak duży wpływ na to ma wychowanie, wzorce kulturowe, postawa rodziców? „
Bardzo duży!! Ale ta świadomość niewiele nam da o ile sami si,e za własną osobę nie zabierzemy!!
Michał
Pytasz: „Alex, gdzie takich Księżniczek szukać i po czym je rozpoznać?? „
na drugą część pytania odpowiedziałem w poście :-)
Na pierwszą nie dam Ci dokładnej recepty, bo Ty możesz potrzebować zupełnie innej „księżniczki” niż np’ ja lub ktokolwiek inny. W poszukiwaniach na początku ważna jest dywersyfikacja środowisk, wieku itp.
Jeśli chodzi o pytanie dlaczego trwało to u mnie tak długo, to krótka odpowiedź brzmi: Bo byłem ciężkim przypadkiem i nie miałem pojęcia. Miałem z jakąś babka sposobność do częstego seksu i jakieś tam „życie codzienne” to myślałem że to mi wystarczy :-) Wstyd publicznie przyznać, ale tak było.
Jako mężczyźni mamy te szczęśliwą sytuację, że jest znacznie więcej „fajnych” kobiet niz fajnych mężczyzn. W związku z tym przy odpowiednim podejściu znacznie łatwiej jest znaleźć „księżniczkę” niż księcia.
Błędem większości mężczyzn jest zbytnie koncentrowanie się na tym „co inni pomyślą” a co za tym idzie na wizualnych aspektach potemcjalnej partnerki. Pisałem o tym w poście http://alexba.eu/2009-04-06/rozwoj-kariera-praca/uroda-atrakcyjnosc-fizyczna/ Tam bardziej chodziło o kwestie seksu, ale możesz śmiaro przenieść te rozważania na kwestie serca i duszy.
Moja rada dla młodych Czytelników to próbuj, szukaj, nie „zakotwiczaj się” zbyt wcześnie i oczywiście przestrzegaj tych pięciu punktów o których wspominałem w poście głównym. Nawet jeśli te poszukiwania zakończą się fiaskiem, to będziesz miał dobry czas, nauczysz się wiele i nabierzesz wyczucia, któe nie da się nauczyć z książek. To wyczucie ułatwi Ci następne poszukiwania. Ja od ponad 10 lat poznaje bliżej prawie wyłącznie sympatyczne, ciekawe kobiety a przecież ani nie jestem celebrytą ani nie wyglądam jak George Clooney :-)
Behemot
Piszesz: „nie “stabilizować” się, tylko dlatego, że “może już czas”. „
Bardzo dobra koncepcja, popieram :-) Należy używać własnego umysłu
Michał
Piszesz: „ Śmieszy mnie presja otoczenia: “nie masz jeszcze dziewczyny/żony”. „
A mnie chce się płakać jak widzę ile osób tej presji się poddaje :-(
Masz rację pisząc: „Trzeba być otwartym na kontakty. „
Zwłaszcza jeśli ta otwartość jest dośc szeroko rozumiana.
Dalej piszesz: „Niepoddawać się jeśli ktoś na kim nam żależy nie jest nami zainteresowany. „
Jak może mi na kimś zależeć, kto nie jest mną zainteresowany??? Po co?
Alek
Częściowo odpowiedziałem już Michałowi. Pomyślę co jeszcze w tym temacie można powiedzieć
Brocki
jak się tutaj wypowiadasz, to proszę rób to w sposób zrozumiały. Przykro mi z powodu Twojej przypadłości, cokolwiek by ona miała znaczyć
JacekS.
Pytasz: „ jaka kobieta zechce podjąć się takiego wyzwania żeby zmienić “żabę” w “księcia”. „
Ciągle sa takie, choć to nieco wymierający gatunek, bo te świadome, jak słusznie zauważyłeś wolą tych „dorozwiniętych” :-)
Pewien stopień rozwoju własnego jest potrzebny i zwiększa szansę na znalezienie „księżniczki”. Jest to, jakbyśmy powiedzieli w matematyce, warunek konieczny ale nie wystarczający.
Dlatego pisze o tym cały czas na blogu, aby zamiast pakować się wcześnie w różne nieodwracalne sytuacje pracować nad sobą.
Alek
Pytasz: „Chodzi mi o przykładową różnicę między tym co i jak odczuwa mało rozwinięta pod tym względem osoba a co odczuwa osoba z rozwiniętą skalą emocji i subtelności ich odczuwania? „
Hmmm… tymi zdjęciami wyraziłem to najlepiej jak potrafiłem mając do dyspozycji blog w internecie. To różnica w odczuwaniu, która bardzo trudno opisać słowami jeśli ktoś tego nie doświadczył.
Pomyślę, czy mogę znaleźć jakąś analogię ułatwiająca zrozumienie o co mi chodzi.
Jarek Ochrin
Piszesz: „najseksowniejszym organem jaki posiada każdy mężczyzna,….. jest oczywiście nasz mózg! „
Powiedzmy, że software funkcjonujące w tym organie ma ogromny wpływ na całą resztę seksualności obojga płci (można o tym napisać cały post :-)). Nie zmienia to faktu, że przynajmniej te kobiety z którymi miałem dotąd do czynienia miały frajdę z odpowiedniego używania innych moich „organów” jeżeli tak możemy to nazwać.
Dalej całkowicie się z Tobą zgadzam kiedy piszesz: „Problem jest tylko to że wielu z nas mężczyzn nie potrafi z niego korzystać,a stwarza on miliony różnych możliwości….Jeśli wielu nas męzczyzn słowo rozwój osobisty traktuje jak jakąś ,,wstydliwą chorobę,”
Pisząc o nieznajomości kobiecych potrzeb w sferze seksualnej dotykasz kolejnego bolesnego punktu, ale nie wszystko na raz :-)
Napisz mi proszę wiecej o tym filmie, takiego oddziaływania blogu się nie spodziewałem :-)
Piszesz też: „Było by cudownie żeby coraz więcej ludzi nas mężczyzn i kobiet przedstawicielek żeńskiego rodu miało ten charakterystyczny błysk w oku, niosący w sobie polifoniczny przekaz jestem,, spełniony, spełniona mam fantastyczne życie sexulane, zarabiam na życie czyniąc to co lubię, moja relacja z partnerem daje mi kopa do życia, mam tej relacji wszystko co czyni mnie szczęśliwym,, a to chyba chodzi Tobie Alex pisząc Blog… „
Dokladnie o to mi chodzi, chcę zyć wśród co najmniej zadowolonych ludzi.
Żaneta
Zgadzam się, że miłość nie jest kalkulacją, choć kiedy jakiegoś problemu jest za dużo, to… jest za dużo. Wtedy szczególnie kobiety gotowe są do zdecydowanych działan
Paweł Petrykowski
Witaj na naszym blogu :-)
Dziekuję za celny komentarz i link. Poczytam tę bajkę póxniej
KrysiaS
Dziękuję za Twój cenny, dający dodatkowa perspektywę komentarz.
Powiedz tylko proszę co rozumiesz przez „dmuchanie w skrzydełka” małemu chłopcu?
Paweł Kuriata
jeśli tak jest to gratulacje.
Joanna
Piszesz: „Wystarczy ułamek sekundy na spojżenie w kierunku dłoni i zębów.Jeśli facet ma zaniedbane dłonie i zepsute zęby to odpada w przedbiegach. „ Masz rację, zazwyczaj tak jest.
Nie bardzo moge się zgodzić że jak piszesz: „największe branie u kobiet mają faceci udający zimnych,że niby im nie zależy. „
Ciekawe jaki typ kobiet masz na myśli?
Dalej piszesz: „Zimna piekność nie ma szans,ale pełzająca pewną częścią ciała po ziemi kobieta ma szanse zawsze i u wszystkich. „
Jeżeli te dwie kategorie obejmują wszystkie kobiety to do której grupy zaliczyłabyś się Ty? A jeśli nie obejmują wszystkich, to po co wyjeżdżasz z takimi stereotypami??
Piszesz też :”a następne bagno to internet,jeszcze mniej widać i czuć „
Internet to jedno z lepszych miejsc poznawania ludzi odmiennych od nas samych, trzeba tylko wiedzieć jak :-)
Artur
Piszesz: „mam pytanie, wątpliwość odnośnie wolności w życiu ilustrowanej tutaj przy użyciu lejka”
To jest pytanie pod postem o lejku, nie tutaj, gdzie dyskutujemy o czymś całkiem innym.
Zapraszam tam.
Krótko tutaj – zawsze w życiu mamy do czynienia z ryzykiem, niezależnie czy cos robimy, czy tez tego zaniechamy. Jego właściwe oszacowanie jest ważną umiejętnością.
Antek
Piszesz: „niebardzo rozumiem dlaczego ta skala u mnie jako u mezczyzny jest nizsza? „
Zróć uwagę, że pisałem o większości mężczyzn. Niekoniecznie musi to dotyczyć Ciebie osobiscie.
Może jednak też tak być, że Twoje „Nigdy tego nie zauważalem i nie bardzo to rozumiem. „ jest właśnie objawem pewnej „ślepej plamki”. Nie mnie to rozstrzygać.
Tomek G.
Pytasz: „czy znasz może jakieś publikacje, które pomogą mężczyźnie przyspieszyć ten proces nauki swoich własnych emocji? „
Obawiam się, że większość pozycji na ten temat może powielać typowe stereotypy w dziedzinie, gdzie nie „wiedzieć” jest najważniejsze, lecz „doświadczać i czuć”.
Ale pozwól mi pomyśleć.
Justyna
Pełna zgoda. Ja sam miałem szczęście trafić na takie kobiety, dzięki nim pisze teraz te słowa :-)
Jan Warchoł
Dziękuję za dokładne czytanie mojego blogu i precyzyjny komentarz. Pozwól, że postaram się równie dokładnie na niego odpowiedzieć.
Rzeczywiście nie zalecam wchodzenia w relacje, w których trzeba by zbyt wiele „naprawiać”. Dotyczy to tez „naprawiania” czyichś upośledzeń emocjonalnych. Wiem jednak, że są ludzie całkiem różni ode mnie i nie każdy będzie tak podchodził do życia i relacji jak ja. Dla niektórych z nich nich to żaden problem i jeśli w od partnera otrzymują w zamian coś innego, co im z kolei jest potrzebne to uważam to za fair. W ten sposób obie strony zyskują coś nowego i wartościowego.
U mnie z moją „księżniczką” to tez nie była droga jednokierunkowa. Jak się rozstawaliśmy, to powiedziała mi „dziękuję za to co ze mnie zrobiłeś, bo to to ty zrobiłeś mnie taką jaką teraz jestem”.
Dalej kłóci Ci się to z ideą partnerstwa?
Dałeś dobry przykład dla Alka, dziękuję
Pozdrawiam wszystkich
Alex
W tym wypadku określenia użyłam do chłopca, ma to jednak zastosowanie do wszystkich. „Dmuchanie w skrzydełka” to zachęcanie dzieci do poznawania świata i siebie, pomaganie w rozwoju, podpowiadanie co i jak można zrobić,słuchanie, nie ocenianie , nie krytykowanie, a w razie niepowodzenia – jak można to zrobić lepiej lub inaczej.
Właściwie to swoim blogiem robisz to samo, tylko już w skrzydła dorosłych.
Krysia
Przepraszam ze pozwolilem sobie na dowcipkowanie ale to byla chwila :)
A tak na powaznie to idzie o to co jest odpowiedzialne za dozowanie dopaminy, czyli hormonu szczescia, dzieki ktoremu wlasnie czujemy sie wniebowzieci :) Sek w tym, ze jest to poza nasza kontrola i niesie ze soba ryzyko paskudnego samopoczucia (wstrzymanie wytwarzania dopaminy) w momencie zerwania lub odrzucenia przez te potencjalna ksiezniczke. To wlasnie paskudne samopoczucie dosc skutecznie zniechceca do kolejnych prob, co nei zmienia faktu ze probowac trzeba :)
Pozdrawiam
Alex.Dziękuję za odpowiedź.
Ja piszę :”a następne bagno to internet,jeszcze mniej widać i czuć „
Internet to jedno z lepszych miejsc poznawania ludzi odmiennych od nas samych, trzeba tylko wiedzieć jak :-).
Ja nie twierdzę,że internet jest zły.Oreślenie bagno użyłam jako określenie miejsca gdzie żaby najczęściej się spotykają.A skoro porównujemy teraz mężczyzn do żab,to właśnie to słowo mi się nasunęło.Mogło czy nie?Alex ja lubie ten Twój blog,ale pomału mam wrażenie,że trzeba się wyrażać jak ogół, bo mnie wyrzucisz.Może nie wyrażam się zbyt jasno,ale mam duszę artystyczną i lubię się wyrażać obrazkowo.
Piszesz:Nie bardzo mogę się zgodzić że jak piszesz: „największe branie u kobiet mają faceci udający zimnych,że niby im nie zależy. „
Takie są moje spostrzeżenia.Takie mam wrażenie.Mogę myśleć inaczej,ale siedzieć cicho bo wezmą mnie za wariatkę?
Piszesz: Jeżeli te dwie kategorie obejmują wszystkie kobiety to do której grupy zaliczyłabyś się Ty? A jeśli nie obejmują wszystkich, to po co wyjeżdżasz z takimi stereotypami??
Odpowiadam:Jestem zimna jak lód ,ale tylko z zewnątrz,najpierw trzeba się natrudzić i stopić tę wierzchnią warstwę.Jestem wrażliwa,szczególnie na czyjąś krytykę.Inni mówią: piękna i inteligentna,ale jeszcze sama w to nie uwierzyłam.I cały czas się zastanawiam jak być gorącą z zewnątrz,nie być wrażliwą,uwierzyć,że jestem piękna i mądra,ale czy dalej pozostanę sobą?No i znowu mnie poniosło,ale Ja taka jestem.Pozdrawiam.
Pisząc „Niepoddawać się jeśli ktoś na kim nam żależy nie jest nami zainteresowany. „
Miałem na myśli nie poddawać się w dalszych poszukiwaniach, a nie uparcie trzymać się takiej dziewczyny.
Zresztą to nie powinny być takie poszukiwania typu rano wstane i myśle, że musze iść coś poszukać na obiad bo umrę z głodu.
Taka znajomość powinna się nawiązać naturalnie, bez szczególnego planowania, spontanicznie.
Ps. Jestem Marcin nie MIchał ;]
KrysiaS
Dziękuję za wyjaśnienie.
Brocki
Jeżeli szczęśliwi możemy czuć się tylko dzięki komuś to takie ryzyko istnieje. Ale tak przecież nie musi być
Joanna
Dla mnie słowo bagno ma jednoznacznie negatywny wydźwięk, stąd moje zdziwienie.
Piszesz: „pomału mam wrażenie,że trzeba się wyrażać jak ogół, bo mnie wyrzucisz. „
Zawsze tak pochopnie wyciągasz wnioski? Ten blog istnieje od 2006 roku i nie przypominam sobie abym kogokolwiek „wyrzucił” za poglądy odmienne od moich. zależy mi na klarowności wypowiedzi, dlatego czasem dokładnie dopytuję się o co chodzi.
Podobnie jest zresztą z Twoja następną wypowiedzią: „Mogę myśleć inaczej,ale siedzieć cicho bo wezmą mnie za wariatkę? „
Musisz na co dzień przebywać w dziwnym otoczeniu, jeśli „z automatu” spodziewasz się takich rzeczy. Mogę Cię uspokoić, tutaj tak nie robimy :-)
Marcin
Przepraszam za przekręcenie imienia.
Ja tak zrozumiałem, chodziło mi o samą koncepcję (dość rozpowszechnioną) że zależy mi na kimś, kto nie jest mną zainteresowany :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Naprawde taki wniosek z mojego wpisu wyplywa ? :)
Jesli tak to nie o to mi chodzilo, chcialem jedynie zaznaczyc, ze pewne predyspozycje fizjologiczne, nad ktorymi nie mamy kontroli, pomagaja lub przeszkadzaja w normalnym funkcjonowaniu. W podanym przeze mnie przykladzie zdecydowanie przeszkadzaja w poszukiwaniu tej ksiezniczki. I naprawde nie ma to nic wspolnego z szukaniem szczescia w innych osobach. Madre powiedzenie:
Aby byc szczesliwym z kims trzeba najpierw byc szczesliwym ze soba :)
Pozdrawiam
Alex.Dziękuję bardzo, bo pomału miałam wrażenie,że ze mną coś nie tak.Tak masz rację, mam dziwne towarzystwo,są to ludzie tak różnorodni,że ciężko jest się dopasować,ale każdego z nich za coś szanuję.Wszyscy myślą,że są tymi idealnymi.Ale opisując to, rozminę się z tematem,więc dam sobie spokój.Masz rację co do słowa bagno ,brzmi jak bagno,a nie jak miejsce,gdzie można spotkać tę najpiękniejszą żabę. :)
Alex,
Zle to napisalem. Jeszcze sie ucze klarownego wyrazania swoich mysli:)
Rozumiem ze moze byc ze ta „plamka” naprawde istnieje i ją mam, lub tez nie mam. Nie wiem ale jak zawsze nic niewykluczam:). Bardziej chcialem mowic o wszystkich mezczyznac a nie o sobie konkretnie. Nierozumiem czemu u mezczyzn ta „skala emocji i subtelnosc ich odczuwania” jest nizsza niz u kobiet. Mezczyzni odczuwaja inaczej ale zeby od razu te odczuczia byly czyms ubozsze?
Oczywiscie nie chodzi mi o jakiekolwlek bronienie mezczyzn, po prostu naprawde tego niedostrzegalem dlatego dosyc trudno mi zrozumiec co konkretnie ta ksiezniczka ma zmienic. Chyba sprobuje obserwowac otoczenie,moze cos dostrzege:)
Witaj,
Mnie doswiadczenie nauczyło, że zwiazki można podzielić na dwie grupy: dobre, w których partnerzy dobrze sie dobrali charakterami i złe, w których charaktery urodzeniowe partnerów nie współgraja. W dobrym zwiazku charaktery współgraja w ten sposób, że każdy z partnerów się rozwija, co daje mu odwage i radość. W takim zwiazku mezczyzna moze opiekowac sie dzieckiem, a kobieta zarabiac na zycie. Jezeli ulegna stereotypowi lub bezmyslnosci, to pozostaje wariant 1 dobrego i 1 zlego. Poniewaz ludzie stale sie rozwijaja to kilka takich dobrych zwiazkow w zyciu jest niezlym rozwiazaniem, nawet dla kobiety. Kluczem zatem jest unikac relacji, gdzie partnerzy niczym interesujacym sie nie uzupelniaja i nie maja wspolnych zainteresowan.
Pozdrawiam
Krzysztof. Super to ująłeś.Tak właśnie ja mam, 2 dobre charaktery,ale czasami się zapomnę.Jak już padam ze zmęczenia po całym dniu pracy i waliki o lepsze jutro,jak głowa pęka z wiecznego przeliczania pieniedzy i odliczania dni i bolacych kości.Ale cieszę się ,że ja swoją żabę już mam i już jest przemieniona w księcia.I ciesze się,że mówimy oboje ludzkim językiem i mamy wiele wspólnych zainteresowań,które ciągle rozwijamy.
Czasami jak przez moment stracę sens i zastanawiam się czy nie było by mi łatwiej zyć samej i żyć tylko dla siebie i nie mieć na głowie nic,to przychodzi do mnie nasza mała kijanka i udowadnia,że było warto.
Pozdrawiam,Joanna.
Moim zdaniem zaangażowany związek, który można w każdej chwili porzucić to sprzeczność sama w sobie. Zaangażowanie moim zdaniem oznacza, że planujemy wspólną przyszłość, a nie rychłe rozstanie, na wypadek którego trzeba od początku do końca siedzieć na walizkach, żeby można było łatwo uciec.
Zalecenie „poddaj się temu!” z zastrzeżeniami „ale nie budujcie wspólnego domu, nie bierzcie kredytu, nie miejcie dzieci” jest IMHO dość zabawne. Oczywiście do pełnego związku dzieci ani wspólne nieruchomości nie są niezbędne, ale poczynione z góry założenie, że do tego nie dopuścimy jest po prostu ograniczające dla rozwoju takiego związku czy nawet rozwoju osobistego zaangażowanych w niego osób.
Umiejętność zaufania drugiemu człowiekowi to IHMO też jeden z etapów emocjonalnej edukacji, a dobre związki oparte na wzajemnym zaufaniu bardzo wiele rzeczy w życiu osobistym ułatwiają.
Antek
Piszesz: „Nierozumiem czemu u mezczyzn ta “skala emocji i subtelnosc ich odczuwania” jest nizsza niz u kobiet. „
Z zastrzeżeniem, że jest to pewna generalizacja pisałem o tym w poście. Jest to rezultat wychowania i wzorców społecznych. Jak coś od dzieciństwa tłumisz, lub jest to tłumione w Tobie, to nie ba rdzo może się to rozwinąć, nieprawdaż?
Krzysztof
Piszesz: „zwiazki można podzielić na dwie grupy: dobre, w których partnerzy dobrze sie dobrali charakterami i złe, w których charaktery urodzeniowe partnerów nie współgraja.”
To jest prawdziwe, jeśli szukasz partnera do małżeństwa :-)
W innych wypadkach Twoje kryteria niekoniecznie dzielą związki dobre od złych. Ja miałem w życiu kilka relacji, gdzie kompletnie nie pasowaliśmy charakterami, a które uważam za bardzo cenne, bo wiele się z nich nauczyłem i uważam je za ważny element mojej drogi rozwoju osobistego. Oczywiście szczególnie w takich relacjach ważne jest pilnowanie moich 5 punktów z głównego postu.
Magda
Piszesz: „Moim zdaniem zaangażowany związek, który można w każdej chwili porzucić to sprzeczność sama w sobie. „
Dlaczego? Ja mogę być zaangażowany, ale jeśli partnerka powiedziałaby mi, że chce odejść to na pewno nie będę jej trzymał a ni nawet przekonywał do pozostania. To może być przez chwile bolesne, ale lepiej tak, niz żyć w świecie iluzji, albo zmuszać innych ludzi do czegoś, czego nie chcą. To jest moje standardowe nastawienie, nie jakaś teoria.
Dalej: „Zaangażowanie moim zdaniem oznacza, że planujemy wspólną przyszłość…”
Niekoniecznie. A co jeśli jest oczywistym, że nie ma wspólnej przyszłości? Jesteś pewna że uniemożliwia to zaangażowanie? U mnie nie.
Twierdzisz dalej : „Zalecenie “poddaj się temu!” z zastrzeżeniami “ale nie budujcie wspólnego domu, nie bierzcie kredytu, nie miejcie dzieci” jest IMHO dość zabawne. „
Masz prawo tak uważać. Ja przez wszystkie te lata widziałem skutki niestosowania się do tych zaleceń i wierz mi, te nie były wcale zabawne.
Zgadzam się z Tobą kiedy piszesz: „Umiejętność zaufania drugiemu człowiekowi to IHMO też jeden z etapów emocjonalnej edukacji, a dobre związki oparte na wzajemnym zaufaniu bardzo wiele rzeczy w życiu osobistym ułatwiają. „
Nie kłóci się to z moim postulatem niekomplikowania relacji, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Te moje 5 postulatów nie ma nic wspólnego z zaufaniem tylko z rozsądkiem. Większość relacji damsko-męskich prędzej czy później rozpada się lub co gorsza mutuje w przymusowe wspólnoty gospodarcze itp. To jest, mam nadzieję, ogólnie znany fakt. Chcesz, jako inteligentna kobieta ten fakt całkowicie zignorować, czy raczej uwzględnisz w długoterminowym planowaniu?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj,
Alex napisales „Ja miałem w życiu kilka relacji, gdzie kompletnie nie pasowaliśmy charakterami, a które uważam za bardzo cenne, bo wiele się z nich nauczyłem i uważam je za ważny element mojej drogi rozwoju osobistego.”.
Sadze, ze pasowaliscie na pewnym etapie Waszego zycia, a na nastepnym juz nie. A moze dopasowanie charakterow rozumiesz jako pewne podobienstwo, wspolne zainteresowania. Tak byc nie musi. Często osoby dopasowane charakterami maja calkowicie odmienne charaktery. Moze to byc np. mezczyzna chlodny emocjonalnie i uczuciowa kobieta, zajmujaca się prasowaniem i dziecmi. Taka zona pomaga mu osiagnac pelnie emocjonalna i jest mu potrzebna. W sytuacji odwrotnej, mezczyzna pomoze kobiecie rozwinac pelnie uczuc. Ale gdy dziecko dorosnie kobieta moze go porzucic, bo brak u niego kasy, bedzie dla jej „silnego charakteru” nie do zaakceptowania. Zle dobrana pare laczy obojetnosc. Ludzie generalnie dobrze sie dobieraja. Bardziej brakuje im pelnego zrozumienia sytuacji, w ktorej sie znajduja.
Pozdrawiam
Witajcie wszyscy :)
Kiedyś czytałam o pewnych badaniach dotyczących różnic w odczuwaniu emocji u kobiet i u mężczyzn- wybaczcie mi brak podparcia się źródłem, niestety nie mam nigdzie zapisanego linku, a poszukiwanie go zajęłoby mi zbyt wiele czasu, którego nie mam. Okazało się, na podstawie pomiarów czynności fizjologicznych, ilości hormonów, obszarów aktywności mózgu, że sposób odczuwania emocji przez mężczyzn nie różni się wcale od kobiet. Po prostu mężczyźni mają mniejszą świadomość własnych uczuć, gorzej je okazują i nazywają. Z jednej strony jest to bardzo budujące, a z drugiej pokazuje jak bardzo wychowanie i wpajane stereotypy mogą na nas rzutować.
Sama zauważyłam też, że mężczyźni często upatrują przyczyn niedojrzałości emocjonalnej właśnie w swojej płci, czym według mnie w zasadzie ją obrażają ;) Ileż to razy słyszy się „to dlatego, że jestem mężczyzną”, „bo mężczyźni tak do tego podchodzą” zamiast skorzystać z podsuniętej pod nos informacji od kobiet „coś jest nie tak”, rozważyć to i wyciągnąć wnioski. Otwórzmy się na swoich partnerów i partnerki, komunikujmy swoje potrzeby emocjonalne i same emocje! Druga strona powinna wiedzieć, co czujemy i czego oczekujemy, jeśli nie przez wzgląd na uczciwość wobec niej, to przez wzgląd na siebie samych, ponieważ dopiero wtedy mogą być one zaspokojone, a my szczęśliwi w relacji. I tego każdemu życzę, sobie także :)
Witam,
Dziana napisala „Okazało się, na podstawie pomiarów czynności fizjologicznych, ilości hormonów, obszarów aktywności mózgu, że sposób odczuwania emocji przez mężczyzn nie różni się wcale od kobiet”. 100% racji. Ale warto dodac, ze w ramach tej samej plci, czy obu, roznice charakterow sa ogromne. Mnie doswiadczenie nauczylo, ze ludzie bardzo roznia sie pomiedzy soba. Natomiast stereotypy, rytualy spoleczne powoduja, ze te roznice sa malo widoczne.
Michal zapytal: „Alex, gdzie takich Księżniczek szukać i po czym je rozpoznać??” Kogo jak kogo, ale takich mlodych, pieknych Ksiezniczek w Polsce nie brakuje. Nie szukaj daleko. Rozejrzyj się po malutkich, spozywczych sklepikach osiedlowych. Jezeli tam znajdziesz ekspedientke, ktora dba by wszystko bylo poukladane, cieszy sie jak sie stara milo obslugiwac klientow, szczerze sie usmiecha, ma cichy, mily glos i od czasu do czasu sobie podspiewuje, to dyskretnie sprawdz czy jest jeszcze wolna. Nie przejmuj sie, ze sie nie zna na polityce i nie rozumie problemu CO2. Bedziesz mial Ksiezniczke w domu, jezeli sprostasz roli Krola.
Pozdrawim
Witajcie
Alex, tym postem rozłożyłeś mnie na łopatki. Instynktownie wiem, że trafiłeś w ważny dla mnie punkt. Już jakiś czas temu pewna Dama poinformowała mnie że „jesteś nieco zblokowany w odczuwaniu”. Wtedy też jej nie zrozumiałem :-) Nie będę ukrywał więc, że i tym razem nie wszystko rozumiem.
Czy możecie mi wytłumaczyć co takiego odczuwają kobiety, czego ja nie potrafię wyrazić/opisać ? I jak mam zrozumieć emocje których nie odczuwam ? pytam serio
Albo inaczej. Poproszę kilka pomysłów jak mam rozwinąć tą swoją marną emocjonalność. Czy ja mam zacząć poezję czytać ?
pozdrawiam Was i dziękuje Alex
Bartosz
Witajcie,
Mam pytanie odnośnie zdania: „Skala emocji i subtelności ich odczuwania.” Co kryje się pod tymi słowami, lub może inaczej? Napiszę jak ja to interpretuję i sprawdzimy czy myślimy o tym samy.
Masz namyśli umiejętność luźnej rozmowy na temat uczuć, emocji czy nawet miłości? Swobodne wypowiadanie się np. na temat odczutego współczucia na widok czyjegoś cierpienia szczególnie, gdy nie możemy pomóc?
Ostatnio na projekcie rozmawiałem z koleżankami. Opowiedziałem im ,jako ciekawostkę, że jeden z panów w moim zespole projektowym (po stronie klienta) jest bardzo przystojny. Obie były bardzo zdziwione, że ja jako mężczyzna umiem to ocenić. Odpowiedziałem, że jeżeli ktoś ma wysportowaną sylwetkę oraz symetryczną budowę to jest przyjemną w patrzeniu formą niezależnie od płci czy moich preferencji seksualnych. W odpowiedzi usłyszałem, że takie dyskusje są niemożliwe z ich partnerami.
W pełni zgadzam się, że my panowie mamy duży problem z uczuciami. Jednakże piszesz: „Jedyną szansą tej nieszczęsnej istoty było spotkanie prawdziwej księżniczki, która pocałunkiem ponownie przemieni ropuchę w księcia.”
Naprawdę to jest jedyna szansa? To jest po prostu kwestia software. Jakoś tak czuję, że można to osiągnąć również innymi metodami, a ta przedstawiona przez Ciebie nie jest tą najbardziej optymalną.
Mam jeszcze jedno spostrzeżenie, te programy, o których piszesz są tak mocno zapisane, że wielu mężczyzn po prostu nie chce być całowanym. Nawet mając w zasięgu księżniczkę boją się otworzyć na emocje i odczuwanie.
Pozdrawiam, Artur
Alex, jak masz problemy w relacjach z kobietami to proponuję przeczytaj sobie książkę Psychologia kobiety – K.Pospiszyla.
Może spojrzysz na związek perspektywy innej niż obecnie – gdyż ta tylko z pozoru ma wiele zalet.
Do miłego
T.
Krzysztof
Piszesz: „Sadze, ze pasowaliscie na pewnym etapie Waszego zycia, a na nastepnym juz nie. „
Z całym szacunkiem, wypowiadasz się na temat (moje relacje) o którym nic nie wiesz :-)
Jeżeli piszesz potem :”Często osoby dopasowane charakterami maja calkowicie odmienne charaktery. „ to użycie w tym kontekście słowa „dopasowanie” jest moim zdaniem ryzykowne, bo potencjalnie prowadzi do fałszywego zrozumienia Twoich intencji, zwłaszcza kiedy zaraz potem piszesz: „W dobrym zwiazku charaktery współgraja w ten sposób, że każdy z partnerów się rozwija, co daje mu odwage i radość. W takim zwiazku mezczyzna moze opiekowac sie dzieckiem, a kobieta zarabiac na zycie. „
Gdzieś tam w środku czuje co być może chciałbyś powiedzieć i są to interesujące przemyslenia, niemniej w tej formie „nie kupuję tego”. To pisze z całą sympatią do Ciebie, nie ma tutaj lekceważenia!
Nawiasem mówiąc przypominam sobie dość zwariowane relacje, gdzie nie było ani dopasowania, ani harmonii tylko np. czysto fizyczne pożądanie lub zwykła ciekawość. Warto było, choć w wypadku niektórych z nich należy zdecydowanie wyświetlić disclaimer: „KIDS DO NOT TRY IT AT HOME” :-)
Diana Cz.
Bardzo dziękuję za podane informacje!! Gdyby ktoś z Czytelników mógł zlokalizować źródło tych badań to to byłoby super. Ja mój post napisałem w oparciu o własne, nienaukowe obserwacje, jeśli jacyś badacze pokazali, że rzeczywiście „odczuwania emocji przez mężczyzn nie różni się wcale od kobiet. „ to byłby to dodatkowy argument.
Dalej piszesz: „..drugiej pokazuje jak bardzo wychowanie i wpajane stereotypy mogą na nas rzutować. „
O tak! To widać szczególnie wyraźnie jak sie chwile pomieszkało wśród ludzi mających inne stereotypy :-)
Ciekawym spostrzeżeniem jest: „mężczyźni często upatrują przyczyn niedojrzałości emocjonalnej właśnie w swojej płci, czym według mnie w zasadzie ją obrażają . Ileż to razy słyszy się “to dlatego, że jestem mężczyzną”, “bo mężczyźni tak do tego podchodzą” zamiast skorzystać z podsuniętej pod nos informacji od kobiet “coś jest nie tak”, rozważyć to i wyciągnąć wnioski. „
Masz rację :-)
Dla równowagi kobiety tez często w podobny sposób obrażają własną płeć :-) Częstym przypadkiem jest pokrywanie niechęci do używania logicznego myślenia (do którego większość Pań bez wątpienia jest zdolna) wytłumaczeniem „bo my kobiety jesteśmy takie” :-)
Zgadzam sie z końcowymi postulatami Twojego komentarza i jeszcze raz dziękuje za całość.
Bartosz
Piszesz: „Instynktownie wiem, że trafiłeś w ważny dla mnie punkt.„. Gratuluję, że już zdajesz sobie z tego sprawę!! Większość facetów przełącza się automatycznie w tzw. „denial mode” mysląc „co ten Alex p….?” :-)
W Twoich pytaniach poruszasz kwestię rozwoju własnej emocjonalności. Tutaj nie ma jednej „genialnej” recepty. To, co mogę Ci doradzić, to więcej intensywnych i otwartych interakcji z różnymi kobietami. Mam na mysli nie tylko te seksualne :-) choć one z właściwymi partnerkami też bardzo rozwijają nasza zdolność odczuwania!
Świadomie używam też zarówno liczby mnogiej jak i słowa „różne” :-)
To powiedziawszy, podkreślam, że nie jest to jedyna droga, po prostu ta sprawdzona i preferowana przeze mnie :-)
Jesli chodzi o czytanie poezji, to w tym kontekście będą to uczucia „z konserwy”, a tutaj chodzi o Twoje własne przeżycia.
Artur
Najpierw piszesz „Mam pytanie odnośnie zdania: „Skala emocji i subtelności ich odczuwania.” „ a potem interpretujesz to: „Masz namyśli umiejętność luźnej rozmowy na temat uczuć, emocji czy nawet miłości? „
W poście głównym chyba wyraźnie napisałem, że są to dwa różne, choć powiązane ze sobą problemy.
Przedstawienie istoty tych problemów w postaci tych trzech zdjęć jest też najlepszym sposobem, jaki aktualnie przyszedł mi do głowy.
Twierdzisz: „Jakoś tak czuję, że można to osiągnąć również innymi metodami, a ta przedstawiona przez Ciebie nie jest tą najbardziej optymalną. „
Bardzo możliwe. Ja opisałem moją, bo ją znam i z osobistego doświadczenia wiem że działa.
Niestety masz rację pisząc: „Mam jeszcze jedno spostrzeżenie, te programy, o których piszesz są tak mocno zapisane, że wielu mężczyzn po prostu nie chce być całowanym. Nawet mając w zasięgu księżniczkę boją się otworzyć na emocje i odczuwanie. „
Ja sam taki byłem ! Całe szczęście znalazła się taka jedna, która to zmieniła, czego wszystkim Wam życzę
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tadeo
Po przeczytaniu mojego postu o poważnych deficytach w ODCZUWANIU emocji w ogóle i zaleceniu głębokiego związku z właściwą kobieta jako „lekarstwa” Ty piszesz: „ jak masz problemy w relacjach z kobietami to proponuję przeczytaj sobie książkę Psychologia kobiety – K.Pospiszyla. „
Jak myślisz, co sobie pomyślałem czytając Twoje słowa?
Pozdrawiam
Alex
Alex, dzięki za ten temat. Mnie bajki, baśnie fascynują już od dawna. W wielu z nich odkrywam jakąś prawdę o sobie. Są wspaniałymi metaforami. To – według mnie- fajne narzędzie, technika. Jednak obok swoich niewątpliwych zalet, które wykorzystałeś w swoim poście, ma też wady, ograniczenia.
Wydaje mi się ważne, żeby to sobie uświadomić, bo w niektórych postach Czytelnicy idą zbyt daleko w interpretacjach (np. żaby w rzeczywistości lubią bagno, ale przecież nie o bagno tu idzie; to już temat na inną metaforę).
Pozdrawiam.
Alex,
Wierzę, że nie starałbyś się na siłę zatrzymać kogoś, kto nie chce z Tobą być. Ja też nie. Ja piszę o czymś całkiem innym, o tym jak traktuje się związek na etapie, kiedy chce się w nim pozostać, bo to w ogromnym stopniu warunkuje, co się z tym związkiem będzie działo w przyszłości.
Nie twierdzę, że założenie rodziny zawsze ma sens, czy jest koniecznością, ale jeśli nie ma ku temu żadnych przeszkód zakładanie z góry, że trzeba się zabezpieczyć, bo obecny partner wkrótce będzie byłym partnerem, to przeciwieństwo zaangażowania. Rozumiem co Tobą powoduje, piszesz to całkiem jasno – obawiasz się ewentualnych komplikacji, napatrzyłeś się na nieszczęścia innych i chcesz się przed tym uchronić, a najlepszy na to Twoim zdaniem sposób to ograniczyć dostęp innych osób do swojego majątku i celowe unikanie budowania wszelkich namacalnych i formalnych więzi. Można oczywiście znaleźć przykłady osób, które zostały poszkodowane, bo postępowały inaczej niż Ty zalecasz. I jeśli za priorytet uznać właśnie bezpieczeństwo własnego majątku i zachowanie nieograniczonej swobody faktycznie można powiedzieć, że postępowały nierozsądnie.
Ale niektórzy ludzie mają inne priorytety. Niektórym zależy na więzi z drugim człowiekiem bardziej niż na uniknięciu ewentualnych komplikacji i zabezpieczeniu majątku, niektórzy chcą wychować szczęśliwe dzieci w pełnej rodzinie i wtedy zabezpieczanie majątku przed partnerem to utrudnianie sobie życia, a nie unikanie komplikacji. Jaki ma sens posiadanie dwóch za małych mieszkań (każdy swoje), skoro razem możemy mieć jedno wygodne? Dlaczego nie mam pomóc finansowo najbliższej osobie, wiedząc, że ona zrobi to samo dla mnie w razie potrzeby?
>>>>Większość relacji damsko-męskich prędzej czy później rozpada się lub co gorsza mutuje w przymusowe wspólnoty gospodarcze itp. To jest, mam nadzieję, ogólnie znany fakt. Chcesz, jako inteligentna kobieta ten fakt całkowicie zignorować, czy raczej uwzględnisz w długoterminowym planowaniu?
Ależ uwzględniam ten fakt w długoterminowym planowaniu, ale dopóki jesteśmy rodziną cały czas łatwiej jest, kiedy majątek, dochody i zobowiązania są wspólne. Mam sobie teraz uprzykrzać życie, tylko dlatego, że kiedyś w przyszłości może się rozstaniemy?
Większość nowozakładanych firm kiedyś upada, czy w związku z tym radzisz ludziom, żeby dali sobie spokój z zakładaniem firmy, a zamiast tego doskonalili sztukę wygryzania korporacyjnych kolegów? Wszyscy umieramy i może to nastąpić dosłownie w każdej chwili, może w związku z tym w ogóle nie powinniśmy wstawać z łóżek?
>>>>Te moje 5 postulatów nie ma nic wspólnego z zaufaniem tylko z rozsądkiem
W Twoim przypadku może to faktycznie rozsądek, nie chcesz się wiązać na stałe, nie masz zamiaru zakładać rodziny, wiesz, że związek nie potrwa zbyt długo, ale nie każdy chce żyć tak jak Ty. Nie mam żadnych ambicji, żeby podważać Twój autorytet jako specjalisty od tego, jak być szczęśliwym bezdzietnym kawalerem i unikać komplikacji związanych z kobietami, ale jeśli chodzi o życie w małżeństwie i wspólne wychowywanie dzieci (takich, które to będą Twoje do końca życia, a nie tylko tak długo, jak będziesz z ich matką) nie wydajesz mi się wiarygodnym ekspertem. Wielu ludzi mimo wszystko właśnie taką drogę życia sobie wybiera, i wtedy moim zdaniem zaufanie, również w kwestiach finansowych, jest konieczne dla stworzenia dobrego, silnego partnerskiego związku.
Popieram w 100% to co napisała wyżej Magda. Mam wrażenie, że autor tego bloga nie bierze pod uwagę faktu, ze za chwilę go nie będzie, a mimo to żyje strasznie asekurancko. Ryzyko jest wpisane w życie. Jeśli ktoś chce mieć prawdziwą rodzinę, nie może zachowywać się tak jak autor tego bloga, chyba że chce przeżyć życie na pół gwizdka.
Witam,
W kontekście tego, co piszesz:
„Nawet jeżeli ostatecznie rozstaliśmy się (po przyjacielsku), nawet jeśli, jak kiedyś podliczyłem, bez tego związku i związanych z nim komplikacji, będąc w stanie skorzystać z różnych sposobności, miałbym około 10 razy więcej w kwestiach materialnych, to zdecydowanie warto było.”
zastanawiam się, czy wchodząc w tę relację także kierowałeś się pięcioma zaleceniami dotyczącymi nie komplikowania sobie życia? Zastanawiam się, ponieważ podejrzewam, że część Księżniczek może z założenia odrzucać kandydatów, którzy z góry zakładają terminowość związku. Ja osobiście nie byłabym skłonna angażować mojego czasu, zainteresowania i najgłębszych uczuć dla mężczyzny, który ze swojej strony nie odpowiada podobnym „chcę” (abstrahując od kwestii materialnych i zaciągania kredytów). Więc być może dane było Ci przeżyć doświadczenie, o którym piszesz właśnie dlatego, że byłeś gotów wejść w tę relację pomimo możliwych komplikacji? Nie wiem jak było rzeczywiście, więc to tylko przypuszczenia i pewnie wynikają one z mojego zasadniczo odmiennego poglądu na istotę miłości pomiędzy męźczyzną i kobietą :-)
Z niecierpliwością czekam na posty dotyczące relacji zawodowych :-)
Witam,
Podpisuję się pod ogólnym kierunkiem, który ten post wytycza. Mam tu na myśli rozwój. Oczywiście jest on ważny i na każdej płaszczyźnie istotny więc nie sposób nie zgodzić się, że rozwój emocjonalny to również coś o co należy dbać.
Z drugiej strony podpisuję się pod ostatnim komentarzem Magdy. Uważam, że założenie nietrwałości związku nie prowadzi do niczego dobrego. Owszem, związki się rozpadają, ale wchodzenie w relację z takim założeniem to nic innego jak czekanie na rozpad związku a nie budowanie go.
Inną sprawą, o której Alex, rzadko pisze to dzieci. Nie sposób wychowywać dzieci w atmosferze asekuranctwa ze spadochronem na plecach. Jak coś jest nie tak, to wyskakuję i pozostawiam wszystko za sobą. W końcu relacja, którą przeżyłem wzbogaciła mnie ale czas biec dalej.
Obawiam się, że można w ten sposób (nie tylko na płaszczyźnie emocjonalnej) wpaść w pułapkę. W końcu im więcej się wie i zna tym dalej leży horyzont. Zawsze będzie lepszy moment i zawsze będzie lepsza okazja z lepszą osobą, ale czy to ma oznaczać, że wiele rzeczy należy omijać by w rzeczywistości nigdy ich nie dosięgnąć? Nie.
Pozdrawiam,
Michał Mech
Witam,
To chyba pierwszy post na tym blogu który tak całkowicie do mnie nie trafia.
Po pierwsze co to są emocje – są to zazwyczaj krótkotrwałe stany psychiczne czy silne odczucia w odpowiedzi na różnego rodzaju bodźce z zewnątrz. Czyli są to: radość, podekscytowanie, czułość, podniecenie, zachwyt, serdeczność, duma, niepewność, strach, panika, smutek, zawód, rozpacz, złość, melancholia, rozczarowanie, zaufanie, zazdrość, obrzydzenie, pogarda, żal, poczucie winy, wstyd, gniew itp.
Nie rozumiem których z tych emocji nie są w stanie przeżywać mężczyźni, w porównaniu do kobiet? Inną sprawa to to, że mężczyźni nie bardzo potrafią okazywać niektóre emocje, maskując się, nie potrafią też ich poprawnie nazywać. Czyli mają problem nie z ich przeżywaniem, ale raczej z identyfikacją oraz rozumieniem. I to jets właśnie bagaż życiowy małego chłopca, którego się uczy że mężczyźni nie płaczą i mają być “twardzielami”.
Są też ludzie którzy odpowiadają obrazkowi nr 3 wg Alexa, którzy stanów emocjonalnych nie są w stanie przeżywać. Są to ludzie z zespołem Aspargera, którzy mają taką dysfunkcję mózgu i ktrórzy nie potrafią też czytać emocji innych ludzi, nie rozumieją ich. I wreszcie socjopaci, albo psychopaci, którzy nie są zdolni do przeżywania takich emocji jak lęk, strach, obawa, współczucie, nie mówiąc o zdolności do empatii, czyli posiadają tzw. “ubóstwo emocjonalne”. Są oni zdolni jedynie do intelektualnego zrozumienia emocji innych ludzi, gdyż z autopsji nie są w stanie ich pojąć. Niestety jest to nieuleczalne. Odmianą socjopaty jest też osoba narcystyczna, która przeżywa stany emocjonalne dość wybiórczo i płytko. Ale są to wszystko postawy patologiczne i rzadkie.
Panowie, uczcie się zatem OKAZYWAĆ pozytywne emocje bez strachu o etykietkę mięczaka, opanowywać i rozumieć swe emocje negatywne. O ile nie jesteście socjopatami, to macie ten sam wachlarz emocji co i kobiety.
Pozdrawiam,
Dorota
Witam,
Odpowiedz na post Doroty. Podobnie jak Ty uwazam, ze mezczyzni i kobiety odczuwaja te same emocje. Sa pewne roznice, wynikajace z biologii, wychowania, ale nie sa one znaczne.
Natomiast istnieja duze roznice w odczuwaniu emocji w zaleznosci od charakterow poszczegolnych osob. Wyobrazmy sobie uduchowiona osobe, ktora z racji silnej wiary w Boga, w niewielkim stopniu odczuwa lek. Na drugm biegunie stoi czlowiek, ktorego intencje sa przepelnione strachem. Są osoby z natury radosne i są z natury smutne. Są osoby, ktore wszystkim co widza przed nosem sie zachwycaja i takie, ktore realnie chodza po ziemi. Wiele kobiet, pieknie wygladajacych na zdjeciach w kolorowych czasopismach, ma zdecydowanie więcej cech stereotypowo meskich od przeciętnego Polaka. Jeden cytat z Wikipedii odnosnie Dody, Doroty Rabczewskiej: „Z powodzeniem wystąpiła na Mistrzostwach Polski Juniorów w lekkiej atletyce, podczas których otrzymała brązowy medal w biegu na 100 m[19]. Zdobyła złote medale w wojewódzkich mistrzostwach w biegu na 1000 i 600 m, skoku w dal i pchnięciu kulą[19][20].” Osobiscie uwazam Dode Elektrode za madra kobiete.
Pozdrawiam
Hej, to mój pierwszy post. Nick bo imię już zajęte, ale nick uniwersalny.
Kilka replik na początek więc użyje wzoru odpowiedzi Alexa.
Bartosz
„Czy możecie mi wytłumaczyć co takiego odczuwają kobiety, czego ja nie potrafię wyrazić/opisać ? I jak mam zrozumieć emocje których nie odczuwam ? pytam serio”
Musisz to „zobaczyć” opowiadanie ślepemu{metaforycznie) o kolorach jest bez sęsu
Magda
„…ale jeśli nie ma ku temu żadnych przeszkód zakładanie z góry, że trzeba się zabezpieczyć, bo obecny partner wkrótce będzie byłym partnerem, to przeciwieństwo zaangażowania.”
Powiedziałby że angażuje swój rozsądek, a znaczy on dużo dla mojego jestestwa. Nowych osób nie wykluczasz ale się zabezpieczasz, zgadłem? A jeżeli jesteście długo to i t planujesz o możesz się zabezpieczać aż postanowicie to zrobić( najlepiej u i teraz xD), no chyba że mu nie ufasz.
„Ależ uwzględniam ten fakt w długoterminowym planowaniu, ale dopóki jesteśmy rodziną cały czas łatwiej jest, kiedy majątek, dochody i zobowiązania są wspólne.”
Małżeństwo wygląda na prawne zabezpieczenie waszej zgody na przyszłość. Pytam się, PO CO?
Jeżeli zgoda minie to każdy miał swój powód, a to będzie kula u nogi.
BTW? Czy nie sądzisz, że wspólne działanie bez asekuracji(złudnej nie wymaga Prawdziwego Zaufanie)
„nie mam żadnych ambicji, żeby podważać Twój autorytet jako specjalisty od tego, jak być szczęśliwym bezdzietnym kawalerem i unikać komplikacji związanych z kobietami, ale jeśli chodzi o życie w małżeństwie i wspólne wychowywanie dzieci (takich, które to będą Twoje do końca życia, a nie tylko tak długo, jak będziesz z ich matką) nie wydajesz mi się wiarygodnym ekspertem. ”
podzielę to na część w nawiasie i poza nim i skomentuję osobno
Poza nim: A ty nie masz jeszcze autorytetu jako stara matka ani stara panna, więcej obu na raz na pewno mieć nie będziesz(mówię tu o ich znaczeniu ograniczonym do stylu życia)
W nawiasie: Co to znaczy być ich ojcem, tu mogę jako mężczyzna powiedzieć że od kobiety mam większe mam większe pole do wypowiedzi bo jestem dzieckiem jednego i sam nim kiedyś będę, być mężem matki dziecka IHFMO(adding the f-bomb to make your point.) HELL NO!
Mój ojciec rozwiódł się z matko jako osoba która mnie kształtowała a rozwód i tak nie miał na o wpływu. Jeśli do teko czasu żyli by razem nie byliby małżeństwem to nic by to nie zmieniło, więcej jeśli by rozwiedli się wcześniej tak jak to zrobili(Styl inteligentnych rozumnych ludzi) rozwód też nic by nie zmienił. On Jest moim ojcem jest moim”płodicielem”. Chyba że ma być nie ojcem Twoich Dzieci tylko Twoim mężem, to nie to samo.
Piotrek
Krótki post a tyle do odpisania.
Kiedy zgadzasz się w 100% to wróć i pomyśl jeszcze raz przydaje się.
Bycie asekurantem, bierze się raczej z faktu przemijania. Tu przemyśl logiczność swojej wypowiedzi. Alex po prostu idzie jedną ze ścieżek bo wszystkimi naraz nie pójdzie. A, że rzadszą to po prostu inna może lepsza może nie. Dowie się tylko po drodze i porównując do tych co widzi na innych ścieżkach, oni robią to samo w stosunku do niego. <- takie odnoszę wrażenie o Aleksie
Co to ZNACZY Prawdziwa Rodzina? Zdefiniuj.
Piotrek, Alex i na pół gwizdka!?
Elżbieta
" Zastanawiam się, ponieważ podejrzewam, że część Księżniczek może z założenia odrzucać kandydatów," Jeśli dobrze pamiętam Alex pisał o możliwości jego zakończenia a nie terminowości a to nie o samo.Ja odrzucę każdą księżniczkę która wyklucza możliwość jego końca.
"odpowiada podobnym “chcę” (abstrahując od kwestii materialnych i zaciągania kredytów)" NA kredyt zawsze odpowiadam nie chcę, na kredyt hipoteczny na dom/mieszkanie odpowiem " Nie MA Mowy, Szczególnie przy dzisiejszej bańce budowlanej. A jeżeli wiążesz się do jakiejś osoby i jeszcze miejsca, wiedząc że związek nie musi trwać wiecznie to możesz się wiązać na sporo lat, ale nie aż tyle by opłacić ten rodzaj kredytu. Tu podkreślam, że angażuje swoje zasoby intelektualne.
" Więc być może dane było Ci przeżyć doświadczenie, o którym piszesz właśnie dlatego, że byłeś gotów wejść w tę relację pomimo możliwych komplikacji? " Zgadzam się, ale(zawsze jest jakieś) musisz znać swój poziom akceptowalnych komplikacji.
"mojego zasadniczo odmiennego poglądu na istotę miłości pomiędzy mężczyzną" Przedstawisz mi go.
przepraszam za problemy z literówkami ale kilka lat grania „nieco” ją zużyło.
Dodatkowo pisze tekst mimo że jestem zmęczony, 3h snu na 2 dni, ale wolę nie czekać aż mi minie determinacja by wreszcie napisać
Enitaplap dwa razy czytałem Twój komentarz i nie mogę go odszyfrować. Popracuj proszę nad ortografią, interpunkcją i stylem wypowiedzi. Przede wszystkim jednak czytaj to co napisałeś zanim klikniesz „Post comment”. Wyszedł Ci mało spójny bełkot i tyle.
btw ciekawy czy umieszczenie posta na tablicy Play na Facebooku http://www.facebook.com/Play mocno zwiększy chwilowy ruch na stronie oraz czy powiększy również liczbę stałych czytelników. Oby. Tymczasem w weekend mam zajęcia i spytam się innych (studia podyplomowe) czy znają blog Alexa. Ciekawe jaki będzie wynik…(btw blog Alexa znalazłem około tygodnia temu, przypadkiem, przez Facebooka…) W sumie warto abyś Alex zlecił zrobienie plakatu – format A4, w kolorach bloga itd Każdy z nas kto ceni Ciebie & Blog mógłby go wydrukować i powiesić w pracy, na uczelni, w bibliotece itp. Można rzec im więcej czytelników tym lepiej dla Polskiej gospodarki :] Pzdr
Enitaplap, za dużo skrótów myślowych, literówek itp. Nie jestem w stanie zrozumieć, o co Ci chodzi i w związku z tym ciężko mi sformułować jakąś odpowiedź.
Myślę, że pocałowanie chociaż jednej takiej żaby zmienia wiele w życiu samej żaby ale i księżniczki. Cóż Alexie – pięknie napisałeś o tym dlaczego kobiety i mężczyźni, choć tak od siebie różni, jednak zawsze będą się potrzebować. I ta potrzeba nie wynika wcale z chęci uwieszenia się na tej drugiej osobie, ale z chęci takiego prawdziwego towarzyszenia i z miłości oczywiście.
pozdrawiam
Enitaplap:
W sprawie zaciągania kredytów mam wrażenie, że moje zdanie niespecjalnie różni się od Twojego – dlatego zaznaczyłam, że pomijam te kwestie.
Natomiast co do „terminowości” związków – angażując się poważnie w relację z mężczyzną oczekuję podobnie poważnego zaangażowania. A moim zdaniem zaczynając związek od zastrzeżenia „każdy związek kiedyś się kończy, więc bądźmy gotowi na rozstanie” dajemy jasno do zrozumienia drugiej stronie, że nie może liczyć na poważne zaangażowanie. Jest to uczciwe postawienie sprawy, niemniej jednak mnie ono nie odpowiada. Formalizowanie związku nie ma tu nic do rzeczy, natomiast dla mnie istotna jest jasna deklaracja, że podobnie jak dla mnie także dla mojego partnera jest to najważniejszy związek, który przyszło mu w życiu przeżywać i w związku z tym oboje będziemy robić wszystko co możliwe, aby był satysfakcjonujący, głęboki, rozwijający itd. Jest to dla mnie kluczowy element i w tym względzie różnimy się z Alexem ;-)
Plącząca się z tyłu głowy myśl, o milionach kobiet i mężczyzn, z którymi można by stworzyć równie dobrą lub jeszcze lepszą relację (albo zastanawianie się czy już nie za długo jesteśmy razem – w końcu każdy związek kiedyś się kończy…), moim zdaniem źle wpływa na związek, w którym jesteśmy obecnie. Co nie oznacza, że nie dopuszczam możliwości rozstania – jak być może zauważyłeś owo „chcę” ze strony mojego partnera jest dla mnie niezbędne, więc kiedy go nie ma trudno mówić o budowaniu związku i trzeba się rozstać.
Hej Elżbieto,
Napiszę Ci jak ja nie stosujący modelu Alexa je interpretuję.
Piszesz: „A moim zdaniem zaczynając związek od zastrzeżenia “każdy związek kiedyś się kończy, więc bądźmy gotowi na rozstanie” dajemy jasno do zrozumienia drugiej stronie, że nie może liczyć na poważne zaangażowanie.”
A ja to widzę tak: takim stwierdzeniem dajemy jasno do zrozumienia, że liczy się dla nas to, co jest tu i teraz, że w tym podejściu możesz liczyć na pełne zaangażowanie tu i teraz. Kolejnym sygnałem z tej informacji jest realistyczne podejście do nieznanej przyszłości, w której wszystko może się wydarzyć. Zarówno to, że sensowne będzie przyjacielskie rozstanie, jednocześnie nie wykluczając, że związek może trwać przez dekady pełnego zaangażowania obu stron.
Jak formalizacja związku w postaci umowy cywilnoprawnej może zwiększyć zaangażowanie?
Tak ja to wiedzę, mimo iż prywatnie jestem w zupełnie innym modelu, w którym aktualnie czuję się rewelacyjnie.
Piszesz: „Plącząca się z tyłu głowy myśl, o milionach kobiet i mężczyzn, z którymi można by stworzyć równie dobrą lub jeszcze lepszą relację (albo zastanawianie się czy już nie za długo jesteśmy razem – w końcu każdy związek kiedyś się kończy…), moim zdaniem źle wpływa na związek, w którym jesteśmy obecnie.”
Wszystko się kiedyś kończy. Kwestia czy jest to od nas zależne czy nie. Ponadto tak naprawdę żyjemy sami, to jest rodzimy się sami oraz sami umieramy (pomijając pojedyncze przypadki np. wypadku samochodowego), żyjąc pośród innych, ale czy z nimi?
Dla mnie świadomość, że wszystko się kiedyś kończy pozwala mi jeszcze bardziej wycisnąć z tego co się tylko da tu i teraz. Nie ma to dla mnie znaczenia czy rozstanie będzie spowodowane śmiercią ze starości, czy może tym, że mojej aktualnej partnerce będzie lepiej z kimś innym.
Pozdrawiam, Artur
Witaj Alex,
Ważny post dla panów ale także dla pań.
Mój pogląd na związki jest inny od Twojego, ale ja mam inne doświadczenia. Spotkałam w życiu osobę z którą stworzyłam trwały związek na wiele lat. I nie ma tu zupełnie znaczenia czy mamy ślub czy nie, czy mamy wspólne dzieci, czy mamy wspólne konto i gospodarstwo oraz miejsce do mieszkania, czy ja gotuję czy on i kto sprząta.
I tak i tak bylibyśmy razem bo łączy nas uczucie, które przez te lata wielokrotnie było wystawione na wiele prób i ze wszystkich wyszło zwycięsko.
Zgadzam się z kilkoma moimi przedmówcami, że nie zauważam w mężczyznach jakiegoś „upośledzenia” w odczuwaniu emocji. Raczej skłaniam się ku temu, że nie rozumieją swoich emocji i nie wszyscy potrafią o nich rozmawiać i je okazywać.
Małego chłopca i małą dziewczynkę, można nauczyć rozpoznawania emocji podsuwając im to co nam się wydaje, że czują. Mówimy „ czujesz złość, jesteś radosny, jestes smutny … itp.” Jeśli się pomylimy zaprzeczy i nazwie to uczucie po swojemu. Ważne, żeby nazywało to co czuje.
Panie powinny mówić swoim partnerom co czują i czego oczekują wprost. Panowie nie do końca rozumieją sugestie, niuanse mimiki i metafory. Nie każcie im się domyślać. Otwarte komunikowanie swoich potrzeb – ułatwia komunikację.
A silny i czuły mężczyzna bez kompleksów – to brylant !!! :-)
Jeden z piękniejszych kadrów : to mężczyzna kąpiący swoje nowonarodzone dziecko :-)
Jest w nim siła i czułość, pewność i troska, radość i delikatność, bezpieczeństwo i odwaga.
Czego wszystkim życzę
Pozdrawiam
Monika
Anet.
Słuszna uwaga z tym ryzykiem zbyt daleko idących interpretacji
Magda
Piszesz: „..żadnych przeszkód zakładanie z góry, że trzeba się zabezpieczyć, bo obecny partner wkrótce będzie byłym partnerem, to przeciwieństwo zaangażowania.”
To jest niestety nadinterpretacja bo gdzie ja napisałem że „wkrótce”??? Proszę jak odnosisz sie do moich myśli to nie dokładaj niczego od siebie, bo wtedy dyskusja będzie utrudniona. Ktoś inny mógłby to nawet zinterpretować jako tani chwyt retoryczny, a tego z pewnością nie chcesz.
Tak samo „nie obawiam sie komplikacji” jestem tylko świadom możliwości ich wystąpienia i używam mojego umysłu do zminimalizowania ich ewentualnych skutków. To chyba racjonalne?
Dalej piszesz: „najlepszy na to Twoim zdaniem sposób to ograniczyć dostęp innych osób do swojego majątku i celowe unikanie budowania wszelkich namacalnych i formalnych więzi. „
Nie gniewaj się za to okreslenie, ale to kompletna bzdura!!
Do mojego „majątku” ma dostęp znacznie więcej osób niz w wypadku większości ludzi, których znam, bo ponadprzeciętnie chętnie dzielę się z innymi.
Zachowuję sobie prawo do KONTROLI co się z moim majątkiem dzieje, a to coś zupełnie innego. Tak samo nigdzie nie napisałem że zalecam „unikanie budowania wszelkich namacalnych …….. więzi. „ Znów zaryzykuję stwierdzenie, że mam więcej namacalnych i intensywnych więzi z innymi niż większości społeczeństwa.
Przy takich błędach na poczatku dalsza dyskusja jest utrudniona.
Co do reszty, to ktoś poniżej całkiem trafnie CI odpowiedział, więc ograniczę się do Twojej wypowiedzi: „Większość nowozakładanych firm kiedyś upada, czy w związku z tym radzisz ludziom, żeby dali sobie spokój z zakładaniem firmy, a zamiast tego doskonalili sztukę wygryzania korporacyjnych kolegów? „
To wygryzanie zostawię bez komentarza (tani chwyt retoryczny) a jeśli chodzi o zakładanie firm, to właśnie dlatego większość poważniejszych przedsięwzięć zakłada się w formie samodzielnego bytu prawnego (spóła z o.o., akcyjna lub komandytowa), aby w wypadku plajty nie wpaść w czarną dziurę z całym osobistym majątkiem.
To tak na marginesie, bo cała dyskusja ma wspólnego z moimi zaleceniami dla mężczyzn, aby popracowali nad swoimi umiejętnościami ddczuwania i wyrażania emocji? :-)
Piotrek
Napisałeś: „autor tego bloga nie bierze pod uwagę faktu, ze za chwilę go nie będzie, a mimo to żyje strasznie asekurancko. „ i dalej wspominasz o przeżyciu życia na pół gwizdka??? Przeze mnie???
Musiałem się uśmiać czytając te słowa :-) Nie gniewaj się :-)
Elżbieta
Piszesz: „zastanawiam się, czy wchodząc w tę relację także kierowałeś się pięcioma zaleceniami dotyczącymi nie komplikowania sobie życia? „
Wtedy nie wiedziałem tyle co teraz, a mimo tego nieświadomie zastosowałem te zasady za wyjątkiem tej o nieuzależnianiu któregoś z partnerów finansowo. To znacznie opóźniło nasze nieuniknione rozstanie, bo trzeba było tę kobietę postawić na nogi ekonomicznie, co też jako przyzwoity facet zrobiłem.
Michał Mech
Piszesz: „Owszem, związki się rozpadają, ale wchodzenie w relację z takim założeniem to nic innego jak czekanie na rozpad związku a nie budowanie go. „
Jesteś tego pewien, że świadomość skończoności związku to czekanie na jego rozpad?
Ja jestem świadom skończoności mojego życia, i dzięki temu staram sie jak najintensywniej przeżyć, a nie czekam na śmierć.
Nawiasem mówiąc, jak czytam niektóre komentarze to mam wrażenie, że ich Autorzy myślą, że będą żyć wiecznie :-)
Jeśli chodzi o dzieci, to zalecam wnikliwe przemyślenie decyzji o ich posiadaniu :-)
Dorota
Podajesz szereg słów będących etykietkami różnych emocji. Mój post pisze o umiejętności ich przeżywania a to zupełnie inna para kaloszy. Wyczuwasz tę różnicę?
Pytasz: „Nie rozumiem których z tych emocji nie są w stanie przeżywać mężczyźni, w porównaniu do kobiet? „
To trochę jakbyś patrząc na te przedstawione w poście zdjęcie zapytała „jakich kształtów nie są w stanie zobaczyć mężczyźni?”
To nie chodzi o jakie, tylko jak, co chyba dość dobrze zilustrowałem następnymi wersjami tego samego widoczku.
O wspomnianych przez Ciebie patologiach, nie wspominałem, post jest do zdrowych psychicznie mężczyzn.
Enitaplap
Napisałeś kilka niezłych myśli z którymi generalnie się zgadzam, szkoda że w sposób sprawiający trudności dla większości Czytelników. Potraktuj to jako przyjazny feedback i zapraszam następnym razem :-)
Maciej
Dziekuję za cenne, choć nieco off topic przemyślenia dotyczące rozpropagowania blogu. Może otworzę specjalną dyskusję na ten temat, bo chętnie skorzystałbym z mądrości i wiedzy Czytelników w tym zakresie.
Czy liczba czytelników wpłynie na polską gospodarkę to nie wiem. Na jakość życia wielu ludzi na pewno :-)
AniaP
Ładnie to napisałaś, pełna zgoda!
Elżbieta
Piszesz: „istotna jest jasna deklaracja, że podobnie jak dla mnie także dla mojego partnera jest to najważniejszy związek, który przyszło mu w życiu przeżywać i w związku z tym oboje będziemy robić wszystko co możliwe, aby był satysfakcjonujący, głęboki, rozwijający itd. Jest to dla mnie kluczowy element i w tym względzie różnimy się z Alexem „
Nie ma między nami aż tak wielkich różnic za wyjatkiem:
Ty piszesz: „ mnie także dla mojego partnera jest to najważniejszy związek, który przyszło mu w życiu przeżywać”
Ja nie robie takiego rankingu. Jak jestem w relacji to staram się ją jak najpełniej przeżywać, to wszystko.
Dalej mówisz: „ będziemy robić wszystko co możliwe”
ja mówię: będziemy robić wszystko, co obie strony uznają za słuszne. Czujesz różnicę?
W twoim wariancie jesli partner zażąda abyś dla dobra związku porzestała opiekowac sie chorą matką to to zrobisz, bo przecież jest to możliwe. Ja nie, bo z mojego punktu widzenia nie byłoby to słuszne.
Artur
Dziekuję za interpretację, podpisuję sie pod nią
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Monika Góralska
Piszesz: „Mój pogląd na związki jest inny od Twojego, ale ja mam inne doświadczenia. Spotkałam w życiu osobę z którą stworzyłam trwały związek na wiele lat. I nie ma tu zupełnie znaczenia czy mamy ślub czy nie, czy mamy wspólne dzieci, czy mamy wspólne konto i gospodarstwo oraz miejsce do mieszkania, czy ja gotuję czy on i kto sprząta.
I tak i tak bylibyśmy razem bo łączy nas uczucie, które przez te lata wielokrotnie było wystawione na wiele prób i ze wszystkich wyszło zwycięsko.”
Gratuluję i szczerze życzę aby tak pozostało!
Potem piszesz: „..nie zauważam w mężczyznach jakiegoś „upośledzenia” w odczuwaniu emocji”
Może tak być, że ze względu na to, co opisałaś w pierwszym cytacie nie miałaś możliwości zrobienia innych wystarczająco głębokich doświadczeń z mężczyznami, aby zauważyć problem o którym piszę?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam wszystkich,
Mam wrażenie, że wszyscy zakładamy co siedzi w głowie Alexa i znamy jego myśli na tyle, by wiedzieć dokładnie co kryło się pod tą częścią postu w której zalecał wg własnej opinii 5 ważnych zasad do stosowania nawet w pożyciu z księżniczką. A tak naprawdę chyba każdy z nas filtruje jego słowa (pomimo precyzyjności wypowiedzi) przez własne przekonania, opinie, stereotypy. Pokuszę się o stwierdzenie, że każdy czyta między wierszami to, co chce przeczytać.
Wielu komentujących doczytuje się w tych zasadach zalecenia podejścia i nadmiernej asekuracji z rodzaju „każdy związek może się kiedyś skończyć, lepiej się nie angażować znając z góry tą możliwość”. Przeczytałam post, odniosłam zupełnie inne wrażenie Z niemałym zdziwieniem czytam opinie komentujących skupiających się tylko na takiej interpretacji. Dla mnie te zasady sprowadzają się głównie do nie tworzenia więzi gospodarczych tam, gdzie będą istniały także w momencie rozejścia się dróg życiowych dwóch zagniewanych na siebie osób, gdzie często nie są potrzebne i w ogóle nie wynikają z potrzeb związku dwojga oddanych sobie ludzi. Obserwując innych, patrząc też na stereotypowe podejście młodych ludzi stawiających przede wszystkim na kwestie materialne (np. pobierają się ze względu na RnS…), na podążanie utartą przez nacisk ze strony społeczeństwa „ścieżką” i czytając potem post autora, jego przesłanie stało się zupełnie inne dla mnie niż dla innych czytających.
Nie macie wrażenia, że roztrząsając każdą kwestię, zdanie i rozkładając na czynniki pierwsze, tak naprawdę polemizujemy w większości z własnym przekonaniem o poglądach innych ludzi, a nie z ich rzeczywistymi poglądami? Taki wniosek nasunął mi się w pierwszej chwili po przeczytaniu posta i komentarzy.
Witam,
Arturze: dziękuję za wyjaśnienia :-)
Chciałam jednak powtórzyć, że moim zdaniem formalizowanie związku nie ma żadnego znaczenia w relacji, o którą mi chodzi. Zapewniam Cię, że także mam „realistyczne podejście do nieznanej przyszłości”. Nie przeszkadza mi to jednak robić różnych planów związanych z tą przyszłością. Uważam też, że jeżeli poważnie traktuję swojego partnera, to powinnam uwzględniać go w swoich planach – i oczekuję od niego tego samego. Związek, który ogranicza się do tego co „tu i teraz” jest dla mnie niepełnowartościowy.
Piszesz: „Zarówno to, że sensowne będzie przyjacielskie rozstanie, jednocześnie nie wykluczając, że związek może trwać przez dekady pełnego zaangażowania obu stron”, a więc nie wykluczasz długowiecznych związków (w przeciwieństwie do Alexa), jednocześnie wierząc, że mogą się one zdarzyć niejako przypadkiem. Wybacz, ale wg mnie takie rzeczy nie zdarzają się „przypadkiem” – ale są wynikiem świadomego działania.
Nie będę przedłużać tej wypowiedzi, bo moim zdaniem mocno zboczyliśmy z tematu :-)
„Nie macie wrażenia, że roztrząsając każdą kwestię, zdanie i rozkładając na czynniki pierwsze, tak naprawdę polemizujemy w większości z własnym przekonaniem o poglądach innych ludzi, a nie z ich rzeczywistymi poglądami? Taki wniosek nasunął mi się w pierwszej chwili po przeczytaniu posta i komentarzy.”
Pozwolę sobie na offtopiczne wtrącenie:
Większość ludzi nie interesuje to, co chcesz powiedzieć, tylko to, co usłyszeli.
Dla mnie jedno z ważniejszych zdań, które mi towarzyszą, staram się zawsze pamiętać o nim i wystrzegać się tego, by inni postrzegali tak mnie.
Alex, napisałeś: Zachowuję sobie prawo do KONTROLI co się z moim majątkiem dzieje, a to coś zupełnie innego.
Wybacz, istotnie niezręcznie to ujęłam. Powinnam była napisać. „najlepszy na to Twoim zdaniem sposób to zachowanie kontroli nad swoim majątkiem i celowe unikanie budowania wszelkich namacalnych i formalnych więzi”
Ty również się nie gniewaj, naprawdę trudno mi Ciebie czasem zrozumieć i moje ewentualne przeinaczenia nie są celowe. Najwyraźniej inaczej definiujemy pewne pojęcia. O jakich namacalnych i formalnych więziach piszesz (ja słowa intensywne nie użyłam, bo IMHO jest bez sensu w stosunku do więzi formalnych, o których pisałam)? W kontekście związków nie przychodzą mi do głowy inne formalne i namacalne więzi niż małżeństwo, pokrewieństwo czy powinowactwo, dzielenie opieki nad dziećmi, współwłasność jakiegoś majątku, wspólnota majątkowa, a to są dokładnie te rzeczy, przed którymi często przestrzegasz. Chętnie się dowiem, co konkretnie masz na myśli.
>>>>To tak na marginesie, bo cała dyskusja ma wspólnego z moimi zaleceniami dla mężczyzn, aby popracowali nad swoimi umiejętnościami odczuwania i wyrażania emocji?
Coś chyba ma. W końcu to Ty w swoim poście po raz kolejny zastrzegłeś, żeby korzystając z pomocy kobiety przy nauce umiejętności odczuwania i wyrażania emocji przypadkiem nie dać się jej „usidlić” przez małżeństwo, kredyt albo dzieci. Odniosłam się tylko do części Twojego postu.
małżeństwa lub dzieci.
Jak napisałam już wyżej, zaangażowanie, które jest IMHO konieczne, żeby móc z takiej nauki skorzystać oznacza, że przy braku przeszkód ma się w sobie gotowość do pogłębiania związku np. poprzez sformalizowanie go w jakiś sposób lub dochowanie się dzieci. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że większość ludzi na pewnym etapie życia czuje, że to byłoby dla nich dobre.
Witam ponownie :-)
Alex – muszę chyba popracować nad precyzją wypowiedzi :-)
Twoje „słuszne” jest tożsame z moim „możliwe” (ponieważ moje możliwości są ograniczone także zasadami i wartościami, którymi się w życiu kieruję) :-)
Co do rankingu – ja też ich nie robię, ale jeśli moje poprzednie związki się skończyły, a obecny traktuję jako ten „do końca życia” to siłą rzeczy jest on „najważniejszy”.
Dziękuję za wyjaśnienie moich przypuszczeń :-)
Joanno – zgadzam się z ostatnim akapitem Twojej wypowiedzi w 100% :-)
Joanno, napisałaś:
>>>>>>Nie macie wrażenia, że roztrząsając każdą kwestię, zdanie i rozkładając na czynniki pierwsze, tak naprawdę polemizujemy w większości z własnym przekonaniem o poglądach innych ludzi, a nie z ich rzeczywistymi poglądami? Taki wniosek nasunął mi się w pierwszej chwili po przeczytaniu posta i komentarzy.
Moim zdaniem jest bardzo dużo racji w tym, co napisałaś, ale nie znam innego sposobu na dowiedzenie się czy trafnie interpretuję czyjeś słowa niż pytania i dyskusja. Ponadto dyskusje pod postami Alexa służą również wyrażaniu własnych opinii, które mogą być odmienne od jego.
Magdo, Elżbieto, Diano
Oczywiście, dyskusja jest potrzebna. Czasem jednak zbacza w stronę nadinterpretacji i skupia się bardziej wokół polemizowania z własnym poglądem na to, co autor miał na myśli a nie istotą tematu. Tutaj, czy w kilku innych komentarzach do postów, jest to szczególnie widoczne. Ostatecznie jednak to i tak moje własne zdanie, widzenie tego co chcę zobaczyć. :)
Lubię czytać posty i dyskusje na blogu Alexa, a jednym z powodów jest poziom komentujących i gorące dyskusje, jakie z tego wynikają. Uważam, iż w porównaniu do statystycznego komentującego blogi i fora, czytelnicy Alexa dawno pocałowali swoje żaby i służą sobie nawzajem za żaby…
Alex
Żaba, którą spotkałam okazała sie księciem :-)i nie szukałam wiecej. Mam przyjaciół mężczyzn.
Monika
PS. w Warszawie śnieg do pół łydki. U mnie minus 13 w centrum minus 6 :-)
O, widzę, że otrzymałem indywidualną odpowiedź na swój komentarz, co prawda bez serdeczności ale z klasą – chapeau bas!
Alex, nie wiem co myślisz – widzę co piszesz, a to jak dobrze wiesz dwie bardzo często różne rzeczy. Ilu ludzi, tyle sposobów na życie i nikt nie ma prawa tego krytykować czy też kogokolwiek pouczać jak ma żyć. Jakim tak naprawdę jesteś człowiekiem można wywnioskować czytając między wierszami Twoich postów. To jednak pozostawię dla siebie.
Żyj wiecznie
Tadeo
Witajcie,
Tak sobie czytam te komentarze,analizy,interpretacje tego co Alex napisał, doprecyzował ….i przychodzi mi do głowy jedno pytanie:
No i co z tego?
Alex ma swoje 5 postulatów, osoby, które mają z nim relację wiedzą o nich, to o czym tu jeszcze dywagować?
Obowiązkiem każdego człowieka jest zadbać o swoje szczęście. Alex przedstawia Wam swój sposób. Więcej nie potrzeba.
Witam Wszystkich,
Przeczytałam post z zainteresowaniem. Mimo że dedykowany jest mężczyznom, dla kobiet według mnie niesie ważną informację – my kobiety możemy poprzez zaangażowane, głębokie, szczere i otwarte relacje, nieukrywanie własnych emocji (z obawy, że np. zostaniemy posądzone o nadmierna emocjonalność, infantylizm) ubogacać partnerów. Okazując różne emocje, komunikując je, rozmawiając o nich.
Dorota przytoczyła listę emocji i zadała pytanie, których z nich mężczyźni nie są w stanie przeżywać, a dostępne są one kobietom. No cóż, to jest indywidualne. Są mężczyźni (kobiety także), którzy odcinają się od własnych emocji, nie dopuszczają ich do siebie, zatem ich nie przeżywają, co często jest wynikiem takiego a nie innego wychowania, ale nie tylko wychowania – także doświadczeń z różnych relacji. To oczywiście moje zdanie.
Jest jeszcze inny „odcień” tego zagadnienia – czyli jak często i w jakich sytuacjach mężczyźni naprawdę przezywają określone emocje, a jak często przezywają je i w jakich sytuacjach kobiety. Tu widzę wielka różnicę. To nie jest kwestia identyfikowania czy nazywania tych emocji. To kwestia ich faktycznego przeżywania. Przykład: Ja nie muszę mówić, że się wzruszam na filmie, że się wzruszam czasem takim a nie innym widokiem natury etc… Nie muszę o tym mówić, to po prostu widać. Mogę oczywiście użyć nazwy przeżywanej emocji i powiedzieć, że się wzruszyłam, ale to już tylko komunikat i on nie zastąpi rzeczywistego doznania. Nie może być „zamiast”. Nie znam jednak wielu mężczyzn przeżywających emocje wzruszenia w takich sytuacjach, a nawet – rozumiejących czy akceptujących moje emocje w takiej sytuacji. A to tylko jeden mały przykład „odmienności”.
Tyle odnośnie do samego postu. Natomiast jeszcze kilka zdań w odniesieniu do komentarzy. Niektóre istotnie i według mnie zupełnie niepotrzebnie zbaczają z głównego wątku i wędrują w kierunku analizy życia czy postawy autora wobec związków, kredytów, małżeństwa, domysłów, jakim to autor jest człowiekiem etc.
Szkoda, że przy tak ważnym temacie, post nie służy wielu czytelnikom jako źródło autorefleksji, a osądzaniu, nadinterpretacjom, bezpodstawnemu wnioskowaniu etc.
Czy to przypadkiem nie z obawy przed skonfrontowaniem się z samym tematem postu?
Pozdrawiam, Ewa
Witam,
Ewa W. napisała „czyli jak często i w jakich sytuacjach mężczyźni naprawdę przezywają określone emocje, a jak często przezywają je i w jakich sytuacjach kobiety. Tu widzę wielka różnicę”
Nie sadze, by ta roznica w praktyce byla wielka. Spróbuj wyliczyć z pamięci nazwiska 10 slawnych malarzy, a następnie 10 malarek. Podobne ćwiczenie sprobuj wykonac z kompozytorami i kompozytorkami. Co nie nie stoi w sprzecznosci, ze na niejednym z tych wielkich artystow solidny pocalunek Afrodyty zrobi wrazenie.
Pozdrawiam
Witam,
Jestem jednym z tych obserwatorów, których ciekawa dyskusja skłania do „ujawnienia się”.
Alex, uczestniczylem kiedys w kilkudniowym szkoleniu prowadzonym przez Ciebie i z całym szacunkiem dla innych, często naprawdę niezłych i wziętych trenerów, jesteś w tym fachu człowiekiem z innej ligi a może nawet planety ;). Po wielu latach pewne tematy/spostrzeżenia/rozwiązania wciąż są dla mnie najlepszym drogowskazem.
Ten blog jest w pewnym sensie kontynuacją tego szkolenia i dzięki, że „Ci się chce” ;)… ale
..no właśnie – czasem mój entuzjazm spada czytając niektóre posty o tematyce społecznej z zakresu rodziny/związków/dzieci
a w szczególności dzieci, dlatego zwrócę uwagę na pewien istotny z mojego punktu widzenia aspekt:
Wszyscy wiemy, że w „swojej” dziedzinie jesteś mistrzem praktykiem (i jestem wielkim fanem tego „bycia praktykiem”)- po co więc ktoś taki wypowiada się na temat o którym ma pojęcie bardziej teoretyczne niż praktyczne.
Od razu piszę, że wiem, że wychowywałeś przez jakiś czas dziecko(dzieci?) ale z pełnym szacunkiem dla tego faktu to mniej więcej tak jakbyś porównywał wycieczkę Fordem z wypożyczalni(bez urazy, może być Fiatem, Citroenem itp.) z posiadaniem Ferrari 599GTB. Trudno coś takiego sprowadzić do wspólnego mianownika.
Nie wspominając nawet o temacie doznań/uczuć.
Jasne są dla mnie Twoje wielokrotnie powtarzane zalecenia o świadomych wyborach.
Ale jestem zdania -niech ci co chcą wybrać słuchają tych, którzy doświadczają tego, czego Ci pierwsi jeszcze nie znają.
Jeszcze jedno przemyślenie – niestety teoretyczne – załóżmy, że Twój blog zaczyna zdobywać wielo-wielo-wielo-krotnie (powiedzmy globalnie) szerszą publiczność, a młodzi czytelnicy w znakomitej większości entuzjastycznie podchodzą do Twoich „wykładów”.
Również do zdania:
„Jeśli chodzi o dzieci, to zalecam wnikliwe przemyślenie decyzji o ich posiadaniu”
I wnikliwie myślą, co generuje dość oczywisty skutek. (trzymamy się teorii, że młodzi podążają ścieżkami bloga)
Nasuwa się jedno pytanie: jak sobie poradzi takie społeczeństwo?
Nie chcę nazbyt „filozowac” więc krótko: czym większy człowiek osiąga sukces tym mniejszą ma skłonność do przyznawania się do porażek w „innych” dziedzinach
Każdy zwiazek do duze ryzyko ale wg mnie szanse są tylko tam gdzie jest zaangazowanie, któremu bardzo pomaga mocna wiara w powodzenie związku w dłuższej przestrzeni czasowej.
Ładnie opisała to Magda tu: „niektórzy ludzie mają inne priorytety. Niektórym zależy na więzi z drugim człowiekiem bardziej niż na uniknięciu ewentualnych komplikacji”
Po przeczytaniu tego mam wrażenie, że może chodzić właśnie o te priorytety.
Napisałem ten komentarz dwa dni temu, ale zrezygnowałem z jego publikacji bo uznałem, ze jest nie do końca zgodny z tematem postu. Widzę jednak, ze dyskusja rozwija się wciąż w tym samym kierunku, dlatego pozwolę sobie jednak go wysłać.
Czytając komentarze na blogu odnoszę wrażenie, ze rady Alexa (by nie formalizować związków, nie decydować się pochopnie na płodzenie dzieci, wspólnego gospodarstwa domowego, itd.) „uwierają” niektóre osoby. Napisze szczerze, ze gdy kilka lat temu zacząłem czytać ten blog, tez były to zalecenia które mnie poruszały i budziły mój, może nie sprzeciw, ale pewien dyskomfort. Teraz nie potrafię stwierdzić co spowodowało zmianę mojego nastawienia, może była to lektura tego blogu (dzięki Alex!), może lektura innych pozycji (także tych polecanych w komentarzach przez czytelników), innych blogów (także tych pisanych przez komentatorów tego bloga) czy stron w internecie. Najpewniej wszystko po trochu plus własne doświadczenia życiowe. W każdym razie dziś stwierdzam, ze rady Alexa w tych dziedzinach, mimo, ze generalnie się z nimi wciąż nie zgadzam, nie wzbudzają we mnie już sprzeciwu, ale stanowią świetna „pożywkę” do przemyśleń i analiz mojego własnego życia, moich własnych decyzji i mojego związku. To, ze Alex uważa, ze nie należy zawierać związków małżeńskich nie oznacza automatycznie, ze moja decyzja o małżeństwie jest błędna. Jeśli (teoretycznie) stwierdzę, ze nie jestem szczęśliwy w małżeństwie, to nie stanie się tak pod wpływem bloga, ale dlatego, ze tak stało się już wcześniej (być może już od początku było nie tak jak być powinno), ale dopiero teraz moglem to zrozumieć. Tak samo nie uważam żeby blog Alexa mógł kogokolwiek przekonać do zmiany poglądów na małżeństwo, za to może spowodować, ze ktoś sam po własnych przemyśleniach i doświadczeniach dojdzie do podobnych wniosków. Mam wrażenie, ze osoby próbujące krytykujące poglądy Alexa, same nie są do końca pewne swoich wyborów i tak naprawdę nie próbują przekonać Alexa ale siebie samych (to zdanie mógłbym sobie w zasadzie darować, ale żeby je uwiarygodnić napisze, ze teraz spostrzegam, ze tak było chyba ze mną). Wystarczy poczytać komentarze: cześć ludzi podziela poglądy Alexa (już od jakiegoś czasu), pozostali próbują go przekonać, ze się myli. Brak jest natomiast komentarzy osób które by stwierdziły, ze Alex właśnie je przekonał do swoich poglądów. Myślę, ze przeceniacie możliwości oddziaływania tego bloga; gdyby ktoś dal się w tak łatwy sposób przekonać do zmiany tak ważnych poglądów, to równie łatwo kto innych przekona je do ich ponownej zmiany.
Na koniec podsumowanie jak ja podchodzę do postów Alexa: nie muszę się zgadzać z Alexem, ale to nie przeszkadza mi w rozumieniu jego poglądów, natomiast zrozumienie pomaga mi podejmować bardziej świadomie moje własne decyzje.
Witam,
trzy sprawy chciałam poruszyć.
Alex,
prosiłam tylko o doprecyzowanie, jakie emocje masz na myśli. Współczesna neurobiologia wszystkie je bardzo szczegółowo bada i nazywa, w tym mierzy również fale mózgowe. Nigdzie nie wyczytałam o tych różnicach w emocjach kobiet i mężczyzn.
Z własnego zaś doświadczenia, poszczególni ludzie, niezależnie od płci, są bardziej emocjonalni lub mniej w różnych sytuacjach, mężczyźni również. Ewa W wspomniała o wzruszeniach, uważam osobiście, że mężczyźni są tak samo zdolni do wzruszeń, tylko może w innych sytuacjach niż kobiety, jak pisałam wyżej, różne bodźce to powodują. Mężczyzna wzruszy się kiedy patrzy na czyjąś krzywdę, albo kiedy zdechnie mu pies, właśnie zapytałam o przykłady mężczyznę obok;) Tak naprawdę każdy człowiek jest inny w tym względzie, bez podziału na płeć. IMHO oczywiście:)
Tak więc mnie ta bajka o księżniczce nie przekonuje. Za to na pewno zgadzam się, że kobieta może pomóc mężczyźnie w komunikowaniu emocji i potrzeb. My mamy skłonność do analizowania takich subtelności. Już bardziej przekonuje mnie poprzednia bajka o księciu niż ta o księżniczce, bo tam było mniej o emocjach, więcej o intymności.
Kolejna rzecz, jeśli już o księżniczkach i kobiecości, to moim skromnym zdaniem są kobiety które w pełni rozkwitają jako kobiety dopiero będąc matkami, choć warunek to nie jest. Jednakże więź z własnym dzieckiem jest bardzo szczególna i pozwala odkryć w sobie nieznane obszary. Z mojej perspektywy jest to bardzo wzbogacające doświadczenie dla potencjalnej księżniczki i jej psychiki. Czego Ty Alex nie polecasz. A chodzi o dodawanie, nie odejmowanie.
Odnosząc się do dyskusji na temat rodziny, która powyżej rozgorzała, zastanawiam się tylko komu pozostawić rodzenie i wychowywanie dzieci, skoro część ludzkości, w domyśle ta lepsza część ludzkości, bardziej świadoma siebie, skupiona na samorozwoju i oddana samorealizacji, zrezygnuje z takiego nadmiernego obciążenia jakim jest posiadanie i wychowanie dzieci, to w takim razie to doświadczenie muszą wziąć na siebie ci pozostali, czyli w domyśle głupcy. A to akurat dobrze przyszłym pokoleniom nie wróży, zgadzam się całkowicie z Abo.
Pozdrawiam,
Dorota
Witajcie kolejnego słonecznego poranka :-)
Joanna
Piszesz: „ Pokuszę się o stwierdzenie, że każdy czyta między wierszami to, co chce przeczytać”
Cos w tym jest, przy czym takie postępowanie to błąd. Ja pisze wprost o co mi chodzi, najwyżej nie ujawniampewnych osobistych szczegółów, kiedy nie wniosło by to wiele do sprawy.
Poza tym jestem w gruncie rzeczy prostolinijnym człowiekiem i mówie jak jest. Jak coś jest niejasne to proszę dopytajcie a nie komponujcie samemu. To jest blog edukacyjny i tutaj można a nawet Trzeba pytać. Odnoszenie się do zdań i myśli, których nie wypowiedziałem jest odnoszeniem sie do siebie samego, nie do mnie.
Ty Joanno bardzo celnie zinterpretowałaś to, powiedziałem w 5 postulatach, właściwie spodziewałem się tego po większości Czytelników. Podkreślam, że spodziewałem się zrozumienia o co chodzi, a nie akceptacji, bo każdy ma prawo mieć własne zdanie.
Elżbieta
Piszesz: „nie wykluczasz długowiecznych związków (w przeciwieństwie do Alexa) „
Co dla Ciebie znaczy „długowieczny” ? Na podstawie czego uważasz, że ja takie związki wykluczam?
Diana Cz.
Dobry off topic :-)
Magda
Piszesz: „Ty również się nie gniewaj, naprawdę trudno mi Ciebie czasem zrozumieć i moje ewentualne przeinaczenia nie są celowe. Najwyraźniej inaczej definiujemy pewne pojęcia. „
Ja tez mam wrażenie, że posługujemy sie różnymi językami
Dalej piszesz: „..Ty w swoim poście po raz kolejny zastrzegłeś, żeby korzystając z pomocy kobiety przy nauce umiejętności odczuwania i wyrażania emocji przypadkiem nie dać się jej “usidlić” przez małżeństwo, kredyt albo dzieci. „
Gdybym pisał poradnik dla kobiet ( a czasem udzielam rady gdy któraś mnie pyta), to przytoczyłbym dokładnie takie same postulaty!
Tu nie chodzi o usidlenie tylko niepotrzebną utratę swobody manewru i nie ma wiele wspólnego z płcią.
Piszesz: „ ma się w sobie gotowość do pogłębiania związku np. poprzez sformalizowanie go „
To jest niebezpieczna iluzja, której ulega wielu młodych ludzi.
I dalej: „..lub dochowanie się dzieci. „
to jest generalnie jeszcze niebezpieczniejsza iluzja, choć naturalnie zdarzają sie wyjątki (używam świadomie słowa „wyjątki”)
Elzbieta
Piszesz: „muszę chyba popracować nad precyzją wypowiedzi „
Dobrze że to widzisz. Pal licho ten blog, ale użycie Twojej interpretacji określenia „wszystko co możliwe” z sytuacji biznesowej i wielu sytuacjach życiowych może narazić Cię na utratę wiarygodności.
Magda
Piszesz: „..nie znam innego sposobu na dowiedzenie się czy trafnie interpretuję czyjeś słowa niż pytania i dyskusja. „
Dlatego ja odpowiadam na większość komentarz nawet jesli włosmi się jeży ze zdziwienia :-)
Z drugiej strony szczególnie cieszy mnie dyskusja i pytania dotyczące meritum postu :-)
Monika Góralska
Wiesz że w wypadku mojego drugiego pytania to słaba riposta :-)
Tadeo
Generalnie większość komentujących otrzymuje indywidualną odpowiedź, chyba że jest to dyskusja między Czytelnikami, lub totalnie off topic
Piszesz tez: „widzę co piszesz, a to jak dobrze wiesz dwie bardzo często różne rzeczy. „
Możliwe, ja na tym blogu pisze co myślę, pewnie to tez tworzy jego specjalną wartość, bo tu autor nie ściemnia :-)
Dalej: „Ilu ludzi, tyle sposobów na życie i nikt nie ma prawa tego krytykować czy też kogokolwiek pouczać jak ma żyć. „
Masz rację, ale co to ma wspólnego z tym blogiem?
I dalej: „Jakim tak naprawdę jesteś człowiekiem można wywnioskować czytając między wierszami Twoich postów. „
Już wspominałem, abyście nie usiłowali czytać między linijkami :-) Tam możecie najwyżej sami co wymyślić i mylnie uważać to za rzeczywistość. Ktos chce mie poznać bliżej zawsze może przyjść na spotkanie z Czytelnikami albo nawet umówić się indywidualnie. Sporo ludzi tak robi.
Katarzyno
Ładnie to podsumowałaś :-)
Ewa W
Dziękuję za próbę wyjaśnienia jakie są różnice w odczuwaniu emocji. To jest bardzo trudne zadanie, bo to jak tłumaczyć co to jest śnieg komuś, kto odcięty od cywilizacji żyje w dżungli amazońskiej.
Piszesz: „Szkoda, że przy tak ważnym temacie, post nie służy wielu czytelnikom jako źródło autorefleksji, a osądzaniu, nadinterpretacjom, bezpodstawnemu wnioskowaniu etc. „
Niekoniecznie jest tak źle. Mamy ponad 70 komentarzy a post odwiedziło dotąd kilka tysięcy osób. O tej milczącej większości wiele nie wiemy, choć dostałem parę budujących maili i sms-ów, miedzy innymi od rodziców dyskutujących ten tekst ze swoimi dorastającymi dziećmi. Już dla tych, którzy skorzystali warto było go napisać, mimo pięknej pogody i innych aktywności, które mogłem zrobić w tym czasie.
Krzysztof
Od kiedy to głębia indywidualnego przeżywania i komercyjny sukces wśród szerokiej publiczności są w jakikolwiek sposób skorelowane?
Albo
Piszesz: „uczestniczylem kiedys w kilkudniowym szkoleniu prowadzonym przez Ciebie i z całym szacunkiem dla innych, często naprawdę niezłych i wziętych trenerów, jesteś w tym fachu człowiekiem z innej ligi a może nawet planety . Po wielu latach pewne tematy/spostrzeżenia/rozwiązania wciąż są dla mnie najlepszym drogowskazem. „
Dziękuję za miłe słowa :-) Cieszę się, że do dziś wykorzystujesz rezultaty naszego spotkania :-)
Podważasz moje praktyczne kompetencje dotyczące wychowania dzieci. Niewątpliwie jest to uzasadnione, tylko pokaż mi gdzie ja wypowiadam się o tym JAK wychowywać dzieci poza postem o ich biciu i fizycznej przemocy wobec nich???
Dalej piszesz: „..niech ci co chcą wybrać słuchają tych, którzy doświadczają tego, czego Ci pierwsi jeszcze nie znają. „
Masz całkowitą rację!!
Dlatego Ty proszę pisz o tym jak to jest doświadczać wychowania dzieci, zwłaszcza w długiej perspektywie, a je będę równie otwarcie pisał o tym jak to jest w długiej perspektywie żyć bez takiego obciążenia, zgoda? :-)
Poprzez długa perspektywę weźmy tak ze 20 lat.
Jeśli chodzi o Twoje przemyślenie: „załóżmy, że Twój blog zaczyna zdobywać wielo-wielo-wielo-krotnie (powiedzmy globalnie) szerszą publiczność, a młodzi czytelnicy w znakomitej większości entuzjastycznie podchodzą do Twoich “wykładów”.
Również do zdania:
“Jeśli chodzi o dzieci, to zalecam wnikliwe przemyślenie decyzji o ich posiadaniu”
I wnikliwie myślą, co generuje dość oczywisty skutek. (trzymamy się teorii, że młodzi podążają ścieżkami bloga)
Nasuwa się jedno pytanie: jak sobie poradzi takie społeczeństwo? „
to zejdźmy na ziemię :-) W samej Polsce są miliony internautów. W listopadzie na tym blogu było prawie 80 000 odwiedzin. To oznacza, że z perspektywy ogółu społeczeństwa jesteśmy nic nie znaczącym mikrobem, którego prawie nie widać :-) Całe szczęście że nie jestem politykiem, bo wtedy należałoby sie powiesić przy takim zasięgu :-)
Do tego większość młodych Czytelników wcale nie podążą ścieżkami blogu, tylko wykorzystuje go jako inspiracje, czasem dochodząc do wniosków odwrotnych niz moje. I to jest w porządku, bo tu chodzi o niezależne myślenie!
Dalej: „czym większy człowiek osiąga sukces tym mniejszą ma skłonność do przyznawania się do porażek w “innych” dziedzinach „
Ja tu chyba nie pozuję na nieomylnego guru, dobrowolnie pisze publicznie o wielkiej ilości błędów i głupot które popełniłem w życiu, więc o co Ci chodzi? :-)
Dalej :”Każdy zwiazek do duze ryzyko ale wg mnie szanse są tylko tam gdzie jest zaangazowanie, któremu bardzo pomaga mocna wiara w powodzenie związku w dłuższej przestrzeni czasowej. „
Zgadzam się w 100%, ja też tak robię!!! To nie stoi w sprzeczności z 5 postulatami, jeżeli przeczytasz je uważnie nie dodając nic od siebie.
Piszesz: „Niektórym zależy na więzi z drugim człowiekiem bardziej niż na uniknięciu ewentualnych komplikacji” „
Zgadza się, są też tacy, którzy chcą te oba czynniki utrzymać w jakiś rozsądnych proporcjach. Jak myślisz, którzy długoterminowo są szczęśliwsi?
Pawell
Bardzo dziekuję za Twój komentarz. Nie mam w nim nic do dodania poza podkreśleniem zdania:
„nie muszę się zgadzać z Alexem, ale to nie przeszkadza mi w rozumieniu jego poglądów, natomiast zrozumienie pomaga mi podejmować bardziej świadomie moje własne decyzje. „
Gdyby większość Czytelników tak korzystała z blogu to byłbym szczęśliwy.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
@Michal
Piszesz „Mam wrażenie, że autor tego bloga nie bierze pod uwagę faktu, ze za chwilę go nie będzie, a mimo to żyje strasznie asekurancko.” Nic bardziej blednego! Znam Alexa i wiem, ze zdaje sobie sprawe z tego sprawe. Wlasnie dlatego zyje na maksa w sposob, w jaki wielu mlodych ludzi moglo by pozazdroscic :) Ja majac polowe jego lat i teoretycznie wiecej zycia przed soba robie juz podobne rzeczy :)
PS: Przepraszam za brak polskich znakow ale od rana siedze na plazy i mam tylko BlackBerry ze soba
Dorota
Pisałaś w tym samym czasie co ja :-)
Do sprawy pierwszej:
Nie chodzi o konkretne „nazywalne” emocje, lecz o zdolność ich przeżywania. Nie zawsze intensywność jest jedynym wskaźnikiem. Zobacz jeszcze raz na zdjęcie pierwsze i drugie. I tu i tam jest biel i czerń, więc teoretycznie rozpiętość skali jest taka sama. Co je różni to bogactwo szczegółów i ten dodatkowy wymiar – kolor. Niestety nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć słowami niz tymi obrazami. Mam wrażenie że do niektórych z Was trafiam z ten sposób, do niektórych nie. Wobec ograniczoności moich umiejętności wyrażania się muszę to zaakceptować i z tym żyć.
Do sprawy drugiej:
Piszesz: „..są kobiety które w pełni rozkwitają jako kobiety dopiero będąc matkami, choć warunek to nie jest. „
Pewnie tak jest.
Dalej : „Jednakże więź z własnym dzieckiem jest bardzo szczególna i pozwala odkryć w sobie nieznane obszary. Z mojej perspektywy jest to bardzo wzbogacające doświadczenie dla potencjalnej księżniczki i jej psychiki „
Wierzę Ci, że tak to widzisz i nie polemizuję z tym.
Dalej „Czego Ty Alex nie polecasz. A chodzi o dodawanie, nie odejmowanie. „
Ale tez nie zakazuję :-) Napisałem tylko „bardzo ostrożnie i sceptycznie podchodzić do kwestii płodzenia wspólnych dzieci „
Do sprawy trzeciej, to zaczynasz dyskutować ze mną w sposób, który bardzo nie lubię i poza blogiem, który jest narzędziem edukacyjnym więc tu prawie wszystko wolno, też nie szanuje takich rozmówców. Chodzi mianowicie o przytaczanie stwierdzeń, których nigdzie nie wypowiedziałem typu: „..skoro część ludzkości, w domyśle ta lepsza część ludzkości, ..”
a potem: „doświadczenie muszą wziąć na siebie ci pozostali, czyli w domyśle głupcy. „
Komentując moje wypowiedzi proszę nie dodawaj słów, których niem powiedziałem. Jak uważam coś za lepsze to pisze to wprost, przy czym należy rozróżnić od lepsze w sensie rozwiązania od lepsze w ogólnej ocenie ludzi, tak samo z głupcami.
Wracając do meritum tej trzeciej sprawy, to zawsze będzie mnóstwo ludzi, dla których rodzenie i wychowanie dzieci będzie misją życiową i ci powinni się tym zajmować. Ja pisze o tym, aby nie zajmowali się tym ci ludzie, dla których to misją życiową nie jest i mogą być znacznie pożyteczniejsi dla ogółu a szczęśliwsi dla siebie robiąc coś innego.
Problem polega na tym, że za prokreację zabierają się często ludzie ZANIM wynajdą do której grupy należą
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, chciałbym popatrzeć na kwestie posiadania dzieci z perspektywy trochę szerszej niż perspektywa jednostki.
Przyjmując założenie, że udzielając rad dotyczących unikania potomstwa w związkach, uważasz że są one dobre dla ogółu społeczeństwa, a nie tylko dla jej wybranego fragmentu, jak wyobrażasz sobie istnienie społeczeństwa które Twoje rady wdraża w życie? Nie chcę żebyś oceniał realność tego, że wszyscy zdecydują się nie posiadać potomstwa, tylko wpływ jaki by taka hipotetyczna sytuacja miała.
P.S. Jeśli wpadła Ci do głowy jakaś publikacja o którą pytałem w poprzednim moim komentarzu do tego posta to czekam z niecierpliwością na podzielenie się tytułem :)
Pozdrawiam,
Tomek
Witam,
Alex: znów :-( wyrażam się nieprecyzyjnie:
uważam, że wykluczasz długowieczne związki ponieważ, moim zdaniem z Twoich wypowiedzi wynika, że nie wierzysz, że czas trwania wartościowego związku można liczyć w dekadach (co jest dla mnie całkiem zrozumiałe, skoro w Twoim przypadku to się nie sprawdza).
A z innej beczki – znasz może jakiś dobry sposób na poprawienie precyzji wypowiedzi? Wprawdzie nie negocjuję milionowych kontraktów ale cenię sobie własną wiarygodość…
Tomek G
Aleks napisał: „bardzo ostrożnie i sceptycznie podchodzić do kwestii płodzenia wspólnych dzieci”, a Ty w swoim komentarzu „że udzielając rad dotyczących unikania potomstwa w związkach” (tych rad ze niby udziela Alex).
Czy naprawdę nie ma rożnicy w Twoim odczuciu między radą pod tytulem: „unikaj posiadania, plodzenia dzieci”, a radą: „podchodź do plodzenia dzieci ostrożnie, w sposob sceptyczny”. ???
Przeczytaj moze też to, co Alex napisał wyzej do Doroty. :-) Poza tym to znowu tematy na post pod tytulem „miec czy nie mieć dzieci – konsekwencje dla człowieka i dla swiata” a nie do postu o emocjach.
Elżbieta,
Napisałaś do Alexa: „moim zdaniem z Twoich wypowiedzi wynika, że nie wierzysz, że czas trwania wartościowego związku można liczyć w dekadach”. Pomijam, czy to wynika czy nie (wedlug mnie wynika, że autor dobrze obserwuje rzeczywistosć i widzi że pobożne życzenia nie zawsze stają się faktem). Tak czy inaczej może lepiej zapytaj Alexa: „Alex, czy według ciebie możliwe sa (lub czy wierzysz)związki wieloletnie (np. kilka dekad), ktore będą wartosciowe i ubogacajace dla obu stron?
Pomijam, że to znowu nie w temacie postu.
Pozdrawiam, Ewa
Witam,
Alex
Napisales: „Od kiedy to głębia indywidualnego przeżywania i komercyjny sukces wśród szerokiej publiczności są w jakikolwiek sposób skorelowane?” Alex czy naprawde uwazasz, ze: Chopin, Moniuszko, Mozart, Strauss, Beetoven, Paganini, Vivaldi, Picasso, van Gogh, Degas, Renoir, Monet, nie posiadali glebi indywidualnego przezywania.
Magda
W pelni zgadzam sie z Twoimi pogladami i je rozumiem. Sa naturalne, odwazne i logiczne. Bije z nich sila zycia. Jednak dla niektorych mezczyzn, ktorzy mysla dokladnie tak jak Ty, rady Alexa moga byc inspirujace.
Pozdrawiam
Ewa W
Cytując Alexa : „Dlatego Ty proszę pisz o tym jak to jest doświadczać wychowania dzieci, zwłaszcza w długiej perspektywie, a je będę równie otwarcie pisał o tym jak to jest w długiej perspektywie żyć bez takiego obciążenia, zgoda?” – jeśli posiadanie i wychowywanie dzieci określamy jako obciążenie, to rozsądny człowiek działa tak żeby obciążeń unikać, a więc w tym wypadku unikać płodzenia dzieci.
Pozdrawiam,
Tomek
Lukasz Drozdowicz
Piszesz: „Wlasnie dlatego zyje na maksa w sposob, w jaki wielu mlodych ludzi moglo by pozazdroscic „
Ale proszę już bez dalszych szczegółów :-)
Tomek G.
Pytasz: „..jak wyobrażasz sobie istnienie społeczeństwa które Twoje rady wdraża w życie? Nie chcę żebyś oceniał realność tego, że wszyscy zdecydują się nie posiadać potomstwa, tylko wpływ jaki by taka hipotetyczna sytuacja miała. „
Ponieważ jak słusznie zauważyłeś sytuacja jest czysto hipotetyczna, to wolę się zastanawiać nad tymi czysto realnymi. Ma to większy wpływ na jakość życia mojego i mojego otoczenia.
Do Twojego PS: Siedzę cały czas na Gran Canarii i poza internetem i paroma książkami nie szperam teraz w literaturze, lecz raczej pracuję kreatywnie. Ten stan potrwa jeszcze kilka miesięcy
Elżbieta
Pozwól sobie powiedzieć, że odrobinę za dużo interpretujesz według tego, co pasuje Ci do koncepcji, a za mało pytasz.
Polecam uważną lekturę i przemyślenie postu
http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/
Ewa W
Celne uwagi, dziekuję :-)
Krzysztof
W tę stronę nie, ale brak „sławy” i publicznych sukcesów malarek i kompozytorek niekoniecznie świadczy o ich słabszej zdolności przeżywania. O to mi chodziło.
Tak na marginesie, który z przytoczonych przez Ciebie mężczyzn (Chopin, Moniuszko, Mozart, Strauss, Beetoven, Paganini, Vivaldi, Picasso, van Gogh, Degas, Renoir, Monet, ) miał tzw. normalną rodzinę i dzieci? :-) Jaki z tego wniosek? :-)
Tomek G.
Twoje rozumowanie w odpowiedzi Ewie W jest logiczne ale nie do końca :-)
Pisanie blogu i dyskutowanie z Czytelnikami jest tez sporym obciążeniem jesli chcesz to zrobić dobrze a jednak tego nie unikam :-) A ciągle jeszcze uważam się za rozsądnego człowieka :-)
Pozdrawiam
Alex
Witam Wszystkich Entuzjastów Związków, przeżywanych na różny sposób i na różnych zasadach (w zależności od danej pary, która sobie te ważne dla tego konkretnego związku reguły i zasady ustala). :)
Temat związków jest tak szeroki i wielowątkowy, że trzeba by było chyba uruchomić osobny blog tylko w tym temacie… Hmmm…. Nęcące… Ale w moim przypadku niestety chyba nierealne (za dużo innych zadań życiowych w realu, no i poczucie, że i tak ze wszystkim się nie wyrabiam)…
Pozostanę więc na chwilę tutaj wyłącznie w temacie emocjonalności człowieka – bo emocje są częścią naszego funkcjonowania, bez względu na płeć. Temat to ciekawy, wciąż intrygujący psychologów, a tak naprawdę niezwykle trudny do zbadania, właściwie niemożliwy (ze wzlędu na to, że emocje powstają jako indywidualna reakcja na to, co się dzieje, ale też na skutek tego, co w swej pamięci przechowuje ciało migdałowate – część naszego mózgu odpowiedzialna za powstawanie emocji i przesyłanie sygnałów o nich do naszego ciała i kory mózgowej).
Z pewnością nie stwierdzono różnic między ciałem migłdałowatym u kobiet i u mężczyzn – wszyscy jako ludzie mamy zdolność do odczuwania i przeżywania emocji (poza tymi osobami, które mają tę część mózgu uszkodzoną). W ostatnim pięćdziesięcioleciu coraz bardziej przywiązuje się wagę do tzw. inteligencji emocjonalnej. Okazuje się, że zależą od niej sukcesy życiowe – zarówno w obszarze budowania bliskich relacji, związków, jak też współpracy w innymi ludźmi w sferach życia społecznego, w tym również zawodowego. Inteligencję emocjonalną można kształtować, rozwijać – dużo w tym obszarze zależy więc tak naprawdę od naszej własnej pracy nad sobą.
Ponieważ blog to nie miejsce na wykłady, więc dyscyplinuję się teraz, aby skończyć w porę, zanim się totalnie nakręcę i rozgadam (bo nie ukrywam, że lubię ten temat bardzo).
Dla Tomka G., ale też wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy chcą mieć większą frajdę z przeżywania życia w świadomości własnej sfery emocjonalnej, bogatej i niezwykle fascynującej, polecam na początek książki, które dla mnie są niezwykle ważne:
– Daniel Golleman „Inteligencja emocjonalna”
– Marshall B. Rosenberg „Porozumienie bez przemocy”
– Jeanne Segal „Jak pogłębić inteligencję emocjonalną”
– Daniel Golleman „Emocje destrukcyjne”.
Na razie wystarczy… Jest wiele innych książek na temat emocji, ale te moim zdaniem najbardziej pomagają w przełożeniu sobie teorii na praktykę (własną).
Życzę miłej lektury i frajdy wielkiej w odkrywaniu bogactwa własnego świata przeżywania emocji i uczuć. A im większą mamy wiedzę o sobie i świadomość w tych obszarach, tym łatwiej nam o empatię dla innych. A tym samym o to, aby relacje z innymi ludźmi, związki z nimi, były satysfakcjonujące, twórcze, pełne, dobre, wartościowe, głębokie itd. itp.
Pozdrawiam serdecznie, Alicja
Tomek G
Jeżdzenie na nartach to obciążenie – stawów kolanowych. Jedzenie stekow to obciążenie – wątroby :-):-) Rozsądny człowiek powinien unikać. :-)
A teraz poważniej: rozsądny człowiek powinien sobie odpowiedzieć, czy jest gotów (w każdej sferze) przyjąć takie a nie inne obciażenie i czy tego naprawdę chce (znając choćby przybliżoną wagę).
Wniosek „Unikać” jest za daleko posunięty. Wniosek „Przemyśleć, zachowując sceptycyzm” jest ok. To oczywiście moje zdanie.
Pozdrawiam, Ewa
Alicja Krata,
pisałyśmy w tym samym czasie, stąd teraz dopisuję komentarz.
Napisalaś:
„Z pewnością nie stwierdzono różnic między ciałem migłdałowatym u kobiet i u mężczyzn – wszyscy jako ludzie mamy zdolność do odczuwania i przeżywania emocji”.
W moim odbiorze post Alexa nie traktuje w najmniejszym stopniu o rożnicach fizjologicznych i wynikających z tego możnościach i niemożnościach przeżywania i doświadczania emocji przez kobiety i mężczyzn.
Alex dość jasno wskazuje w swoim poście na rożnice w zdolności do odczuwania i przeżywania bogatej skali doznań nawet w zakresie określonej danej emocji (owa ograniczona gama oczywiscie nie dotyczy całej populacji mężczyzn).
To zupelnie inne kwestie, prawda?
Ta różnica to dla mnie tak, jakby widzieć tylko kolor niebieski jako jeden stały odcień niebieskiego, a nie całą gamę niuansów kolorystycznych w zakresie tego jednego koloru. Jakby slyszeć dźwięki w zakresie np. ich wysokości nie rożnicując niuansów wynikających z barwy. Dżwięk 'a” brzmi inaczej na klarnecie, inaczej na flecie, inaczej na wiolonczeli. A wszystkie mają ni by te swoje 440 Hz :-)
Tyle że kształcenie sluchu jest przedmiotem obowiązkowym w edukacji muzycznej. Szkoda ze nie ma takkego analogicznego ksztalcenia w zakresie odczuwania subtelności emocjonalnych. Tu widzę rolę księżniczki, jaką opisał Alex.
Co do książki „Porozumienie bez przemocy”, to polska wersja mnie rozczarowała mocno (oryginału nie znam). Być może wynika to z nieuwzględnienia przez tlumacza niuansow jezykowych, co ma istotne znczenie, gdy proponuje się określone nie tylko sposoby komunikowania się, ale i konkretne komunikaty (przykłady). Jest w niej wiele ważnych i ciekawych kwestii i spostreżeń, jednak ja mam wątpliwości czy jest to lektura dotycząca emocji w takim znaczeniu, w jakim akurat ten post Alexa traktuje temat emocji.
Czy możesz wyjaśnić, jak przywołana przez Ciebie inteligencja emocjonalna ma się do zdolności (umiejętności) przeżywania (!) wlasnych emocji w ich szerokiej gamie i do poszerzania tych emocji (zgodnie z postem). Moze ją różnie rozumiemy. Dla wyjaśnienia – mnie przekonuje definicja: EiEmotional Intelligence – kompetencje osobiste człowieka w rozumieniu zdolności rozpoznawania stanów emocjonalnych własnych oraz innych osób, jak też zdolności używania własnych emocji i radzenia sobie ze stanami emocjonalnymi innych osób. (wikipedia)
Tutaj nie ma o przeżywaniu gamy emocji, a to dla mnie ogromna rożnica.
Pozdrawiam, Ewa
Alicja Krata
Dużą część tego co powiedziałaś w ostatnim komentarzu wyraziłem w moim poście dość prostym zdaniem „Większość z nas, facetów przychodzi na świat wyposażona w zalążki wszystkiego tego, co jest niezbędne, aby prowadzić spełnione i wszechstronne życie jako pełnowartościowa istota ludzka.” :-)
Dziękuję za podanie Czytelnikom literatury, choć osobiście akurat w tej dziedzinie zalecam przede wszystkim zbieranie osobistych doświadczeń, co jasno i klarownie wyraziłem w którymś komentarzu.
To jest podobnie jak z seksem, nawet znajomość na pamięć całej Kamasutry nie robi z kogoś dobrego kochanka, często wręcz odwrotnie :-)
Widziałem kiedyś firmę której dział stracił najwartościowszych ludzi po tym, jak stanowisko dyrektorskie objęła osoba prawie recytująca z pamięci „Inteligencję emocjonalną” :-(
Ewa W
Ciekaw jestem, czy tym przekonasz Tomka G.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
nie jest to moją ambicją :-)choć nie wykluczam. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W
Dopiero teraz zobaczyłem Twój komentarz do wypowiedzi Alicji.
Ja generalnie czytam wyłącznie książki w wersji oryginalnej (za wyjątkiem „Szczęście czy Fart” bo nie dostałem wersji hiszpańskiej, i może czegoś po francusku) Inaczej z myśli autora rozumiemy zawsze tylko tyle ile zrozumiał tłumacz.
Dziękuję za bardzo dobry przykład z dźwiękiem a (440 HZ) na różnych instrumentach.
„Porozumienie bez przemocy” Rosenberga to niezła koncepcja, niemniej nie wszystkie rozwiązania i wzorce językowe, które on proponuje są skuteczne w dzisiejszym świecie. Jak ktoś chce to mam w Wawie DVD z jego wykładem – przesympatyczny starszy pan.
No ale to już całkiem off topic :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, podkreślasz edukacyjną rolę blogu, więc pozwoliłam sobie podzielić się tutaj swoją wiedzą – taką jaką mam na ten moment swojego życia, własnego rozwoju i świadomości. Tak naprawdę wciąż uwielbiam się uczyć, choć na tym etapie życia już częściej jestem w roli nauczyciela innych. Uwielbiam zgłębiać to, co przeżywam, także poprzez to, czego mogę nauczyć się dzięki poznawaniu perspektywy innych ludzi.
Książki, które poleciłam wyżej, wpłynęły znacząco na moją świadomość siebie w obszarze emocjonalności i doświadczaniu emocji we własnym życiu. Tej wiedzy mi kiedyś brakowało, więc z radością ją uwewnętrzniłam (i wciąż to robię). Mówiąc prościej – książki te (a szczególnie koncepcja Marshalla B. Rosenberga, bo on jest psychogiem praktykiem i metodykiem) przełożyły się więc na rzetelną praktykę życiową. Moją własną – oczywiście. :) Choć innych ludzi też, bo nie ja jedna przecież odkryłam te koncepcje jako znaki drogowe… Z innymi ludźmi na ogół dzielę się wyłącznie tym, co sprawdziłam na sobie – czyli wiedzą, którą wprowadzam w życie. Moją wiedzę też czerpię z własnych doświadczeń, podobnie jak Ty Alex. Ale w doświadczaniu życia w pełni bardzo mi czasem pomaga też wiedza innych mądrych ludzi. :)
Dziękuję, że zwraczasz uwagę na to, że można przeczytać mnóstwo książek, nauczyć się na pamięć pewnych koncepcji, technik itd., a mimo to wciąż nie umieć odnieść tego do siebie i zastosować we własnym życiu. To właśnie starałam się wyrazić, polecając powyższe książki – aby służyły Czytelnikom pomocą w odkrywaniu samych siebie, w lepszym rozumieniu własnych emocji, uczuć i potrzeb, w większej świadomości siebie. Każdy weźmie oczywiście z tego dla siebie, ile mu potrzebne, ile może, ile potrafi, ile zrozumie oraz ile będzie chciał. Zwykle tak zresztą jest – można dzielić się z ludźmi tym, co dla nas żywe, ale nie oczekiwać jednocześnie, że to będzie tak samo żywe i eskcytujące dla innych.
Pozdrawiam raz jeszcze ciepło Ciebie i Wszystkich Dyskutujących tu dzięki Twojej inspiracji, Alicja
Alicja Krata
Dziękuje za rekomendacje, z częścią z tych pozycji już miałem się okazję zapoznać, sprawdzę pozostałe.
Ewa W
Przyjmuję argumentację.
Alex
Wiem, że to już jest odbieganie od głównego tematu, ale interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Czy w Twoim przypadku odbierasz wychowanie i posiadanie dzieci tylko jako obciążenie?
Co do P.S. to chodziło mi bardziej o to, że gdyby przypomniał Ci się jakiś tytuł z tej „działki” wart przeczytania, to będę wdzięczny za podanie tytułu. Będzie to dla mnie wartościowa rekomendacja.
Pozdrawiam,
Tomek
Witam,
Alex, przepraszam za ten niegrzeczny ton, ale uznałam Twe zalecenia za bardziej kategoryczne niż są w rzeczywistości i chyba poniosły mnie …emocje. Bo i dyskusja bardzo gorąca. Rzeczywiście nie wydaje mi się abyś dzielił ludzi na jakieś kategorie albo oceniał, mylnie zinterpretowałam.
Dziękuję za cierpliwe wyjaśnienia. Dla mnie macierzyństwo jest bardzo ważnym elementem życia, choć na pewno nie jest jedyną misją życiową. Uważam je za wzbogacające doświadczenie, także w sensie emocjonalnym.
Czytam te same książki które czyta Alicja Krata, to dlatego dopytywałam się o konkrety w opisie emocji:)
Pozdrawiam,
Dorota
Witam,
Alex
Napisales: „Tak na marginesie, który z przytoczonych przez Ciebie mężczyzn (Chopin, Moniuszko, Mozart, Strauss, Beetoven, Paganini, Vivaldi, Picasso, van Gogh, Degas, Renoir, Monet, ) miał tzw. normalną rodzinę i dzieci? :-) Jaki z tego wniosek? :-)”
Sądzę, ze wszyscy oni byli ciekawi swiata, czuli w sobie moc tworcza, pragneli byc jej wierni do konca. Gdyby mieli normalne rodziny to najprawdopodobniej nie jeden z nich by musial zyc w ukladzie 1 dobrego i 1 zlego i sluchac na okraglo, ze jest dziad i grosza nie potrafi zarobic. Juz nie mowie o niemozliwosci podrozowania i romansowania z kobietami co pala cygara.
Pozdrawiam
Krzysztof, Alex,
Co do głębi uczuć i przeżywania, emocji i doznań – jeśli o mnie chodzi – wystarczy mi posłuchać beethovenowskiej sonaty cis-moll „księżycowej”, dedykowanej ukochanej Giulietcie czy poczytać listy miłosne Mozarta do żony Konstancji, by „poczuć” głębię tych uczuć i docenić umiejętność wyrazu – tak ja to odbieram. :-)
Co do „normalna rodzina”, to przede wszystkim pytanie o definicję tejże. Wszak np. W.A. Mozart miał żonę i – o ile pamiętam – dwóch synów. Czy była to normalna rodzina? I tak, i nie…
Co do Krzysztofa koncepcji, że „Gdyby mieli normalne rodziny to najprawdopodobniej nie jeden z nich by musial zyc w ukladzie 1 dobrego i 1 zlego i sluchac na okraglo, ze jest dziad i grosza nie potrafi zarobic. Juz nie mowie o niemozliwosci podrozowania i romansowania z kobietami co pala cygara.” to muszę przyznać – ciekawa koncepcja, ale jakoś mnie zupełnie nie przekonuje.:-)
Pozdrawiam, Ewa
Doroto, Tomku G. – cieszę się, że podobne książki nas inspirują. :)
Mogę jeszcze w tematyce emocjonalności ludzkiej polecić takie pozycje:
John Eldredge – Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy. (choć to nie tylko o emocjach)
Stefan Konrad, Claudia Hendl – Inteligencja emocjonalna. Poradnik z zestawem ćwiczeń. (chyba ciężko to zdobyć, ale pozycja naprawdę dobra – jeśli ktoś chce pracować nad sobą w tej sferze).
Roger Fisher, Daniel Shapiro – Emocje w negocjacjach. Jak je wykorzystać nie tylko w biznesie.
Zgadzam się z Alexem, że często tłumaczenia nie w pełni oddają to, co autor chciał powiedzieć w swoim ojczystym języku. W „Porozumieniu bez przemocy” na przykład jest zamieszczona lista uczuć, z których część to nie są nazwy emocji ani uczuć, ale pewnie trudno było tłumaczowi znaleźć polskie odpowiedniki… Dlatego warto sobie stworzyć własny „zestaw” uczuć, nie sugerując się tymi nazwami, które są tam wymieniane.
Co do książek i koncepcji innych ludzi – to nie przyswajam ich na zasadzie bezwględnego wzorca do odtworzenia. Staram się czerpać to, co mnie przekonuje, co jest dla mnie zrozumiałe i przede wszystkim, co mi się do czegoś w moim życiu praktycznie przydaje. Zdarza się, że nie ze wszystkim się zgadzam, albo nie wszystko jestem w stanie na ten moment przyjąć. Ludzie, którzy piszą książki, też piszą je na danym etapie swojego życia, świadomości, rozwoju. Tak jak każdy z nas – to co mówi, przekazuje, czym się dzieli – odnosi do tego, co obecnie uważa za najważniejsze i najmądrzejsze. Nie znaczy to, że na zawsze pozostanie na tym etapie świadomości. Za jakiś czas z pewnością te hipotezy zastąpi innymi…
Pozdrawiam emocjonalnie dziś zakręcona,
Alicja
W odpowiedzi na to, co piszesz Ewo W., wyjaśniam, że nie traktuję dzielenia się tym, co mnie pomaga w życiu – osobistym i zawodowym – jako polemiki z kimkolwiek. Raczej jako pewien rodzaj poszerzania własnych horyzontów.
Lubię Ewo W. wiedzieć, skąd się bierze to na przykład, że kobiety i mężczyźni mają takie same predyspozycje do odczuwania i przeżywania emocji. A nie tylko przyjmować to jako jakiś ogólny pogląd. Gdy kiedyś odkryłam, że bierze się to ze struktury mózgu, to była dla mnie fajna informacja. Dzieląc się nią myślę sobie, że dla wielu innych osób (albo niektórych) może też coś wnosić. Tylko tyle…
Szczerze powiem, że tak lubię rozmawiać – nie odnosząc się do tego, co mówi drugi człowiek, a mówiąc coś od siebie (gdy mam coś do powiedzenia). Potem na ogół okazuje się, że mówimy o tym samym, albo myślimy podobnie, albo łatwiej nam zaakceptować różnice.
Co do „Porozumienia bez przemocy” Marshalla B. Rosenberga – to podstawą tej metody jest umiejętność rozpoznawania, nazywania, wyrażania własnych uczuć w zależności od sytuacji i okoliczności. Pomaga ona zobaczyć, co w nas dzieje, z jaką siłą i natężeniem itd. Dlatego polecam tę pozycję w tym temacie właśnie. Nie poznałam dotąd nikogo, kto w tak jasny, klarowny, i praktyczny sposób porządkuje temat emocji, zwracając też uwagę na niuanse językowe (uczucia rzekome a uczucia prawdziwe).
Jeśli miałabym tu opowiedzieć, do czego zainspirowała mnie wiele lat temu ta książka, musiałabym napisać bardzo dużo. A to nie miejsce, i nie ten temat… Mnie też Ewo W. ta książka sama w sobie nie wystarczyła – więc odezwałam się do Autora, zapytałam, czy będzie prowadził szkolenia w Polsce… I tak się zaczął cały ciąg wydarzeń, który ta książka tylko zainspirowała… Wow!!! Miło to sobie powspominać – szkolenia, warsztaty, ciekawi ludzie (sam Marshall i inni trenerzy). Cała wielka przygoda… Ale mnie ta książką i ta metoda po prostu zakręciła – postanowiłam więc ją zgłębiać. I stosować we własnym życiu. Skutkuje dotąd. :)
Pozdrawiam raz jeszcze ciepło, i wyciszam się już – raz, że noc blisko, a dwa – gadam już za dużo (sama tak to odbieram),
Alicja
Alex,
Wiem ;-)
„Może tak być, że ze względu na to, co opisałaś w pierwszym cytacie nie miałaś możliwości zrobienia innych wystarczająco głębokich doświadczeń z mężczyznami, aby zauważyć problem o którym piszę?”
Jesli są tacy mężczyźni to jaką wartość w moje życie ( komfortowe uczuciowo ) może wnieść głebokie doświadczenie z mężczyzną widzącym czarno – biało i nie ostro?
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Krzysztof, Aleks,
Moniuszko miał dziesięcioro dzieci, trzech kolejnych artystów z Waszej listy mogło pochwalić się mniej licznym przychówkiem. Wśród pozostałych są tacy, którzy nie mieli rodzin nie dlatego, że nie chcieli, a dlatego, że nie mogli. Jedni byli słabymi kandydatami na mężów i ich oświadczyny były odrzucane (nawet Van Gogh się oświadczał), inni mieli po kilka żon, ale z jakiegoś powodu nie mieli dzieci (najprawdopodobniej z powodów zdrowotnych, co było w tamtych czasach dość częste).
Jaki więc z tego wynika wniosek Waszym zdaniem? Moim zdaniem taki, że pragnienie założenia rodziny i posiadanie takowej nie przeszkadza w tworzeniu.
Magdo,
Nie przeszkadza, pewnie też i nie wspiera lub jednym przeszkadza, innym nie, jednych wspiera i inspiruje, innych nie…
Dla jednych jest radoscią dla innych nie. Chodzi o to tak naprawdę, zeby dla WLASNEGO życia wybrać opcję najlepszą. A zatem nie opierać się na modach, stereotypach, etc.
O tym wlaśnie autor tego blogu pisze tak naprawde w każdym niemal poscie od kilku lat.:-)
pozdrawiam, Ewa
Ewo,
Ja piszę o tym samym. Żeby nie odrzucać a priori rodziny jako nieuchronnie przynoszącej jedynie niepożądane komplikacje, a raczej kierować się w tym względzie sercem i tym, co uznamy dla siebie za najlepsze.
Alex,
Ważny post. Sam wiem, że muszę nad pewnymi aspektami jeszcze popracować. Moje zdjęcie byłoby kombinacją wszystkich trzech. W niektórych miejscach kolorowe, w niektórych czarno-białe a gdzieniegdzie takie jak na trzeciej fotografii. Nic tylko znaleźć księżniczkę… :)
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz
Alexie,
przepraszam za długi czas odpowiedzi.
Częściowo się z Tobą zgadzam: partnerstwo nie polega na tym, żeby obie strony były takie same, a różnice w charakterach często są ubogacające. Jednak w pewnych aspektach powinna moim zdaniem panować symetria, na przykład jeżeli oczekujesz od partnera wierności, to on ma prawo oczekiwać wierności od Ciebie; w moim odczuciu jest to naturalne. Myślę, że nawet gdyby znalazła się osoba gotowa zgodzić się na asymetrię w tej sprawie, to byłoby to nieucziwe.
Oczywiście skłonność do ofiarności i pracy nad cechami drugiej osoby to inny kaliber niż wierność, ale jednak według mnie należy do tych obszarów, gdzie powinna panować przynajmniej względna symetria.
W wielu wypowiedziach wyraźnie zaznaczałeś, że Twoje opinie nie pretendują do bycia prawdą absolutną, natomiast w tym przypadku – niewchodzenia w relacje wymagające licznych „napraw” – mam wrażenie, że zdecydowanie zalecasz taką postawę wszystkim.
Dlatego też sądzę, że z punktu widzenia takiej osoby „upośledzonej emocjonalnie” Twoje wypowiedzi wyglądają przygnębiająco – gdyby wszyscy się do nich stosowali, to nie byłoby księżniczek gotowych całować żaby, którymi te osoby są. A odniosłem wrażenie, że taki pocałunek jest według Ciebie praktycznie jedynym sposobem, żeby człowiek taką żabą przestać być.
Podsumowując: moim zdaniem oczekiwanie od partnera cech osobowościowych (temperament, inteligencja itp) których samemu się nie ma jest w porządku, natomiast w zakresie postaw powinna panować symetria: jeśli oczekuję odpowiedzialności, to sam muszę być odpowiedzialny, itp.
pozdrawiam,
Janek
Jan Warchoł
W pełni zgadzam sie z tym co napisałeś w swoim komentarzu.
Alex,
Jesli na początku stawiasz swoje granice ( wymagania ) i chcesz aby je uszanowac powinienieś liczyć się z tym że Twoja partnerka również takie granice postawi i będzie wymagała ich uszanowania. Czy będziecie wzajemnie się w tym zazębiać i to akceptować to już inna kwestia. Poświecający się którykolwiek partner – w długim okresie czasu staje się nieszczęśliwy.
W sprawie środków ( czynników materialnych ) : np. jesli razem zarabiamy na dom równiez razem ten dom prowadzimy ( gotujemy, sprzatamy, naprawiamy, kosimy, odśnieżamy itp – dzieląc sie czynnościami w zalezności od upodobań i potrzeby chwili).
W sprawie wartości ( czynników niematerialnych ) nawet najlepiej logistycznie zorganizowany dom nie przetrwa zbyt wielu kryzysów jeśli nie bedzie w nim miłości, szacunku, wzajemnej akceptacji, zyczliwości, komunikacji, seksu, namietności, wzajemnej fascynacji …..
Słyszałam kiedys takie powiedzenie ( troche szowinistyczne ) Dobrze traktowana kobieta z wiekiem zamienia sie w doskonałe wino, zle traktowana w ocet.
Zamiast słowa „kobieta” wstawiłabym partner i jest OK.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Grzegorz Kudybiński
Mogę Cię pocieszyć, że chyba każdy z nas to jest „work in progress”
Ważne jest aby zdać sobie sprawę z tego no i żeby był ten „progress” :-)
Jan Warchoł
Piszesz: „Jednak w pewnych aspektach powinna moim zdaniem panować symetria, na przykład jeżeli oczekujesz od partnera wierności, to on ma prawo oczekiwać wierności od Ciebie; „
Absolutnie się z tym zgadzam!!! Tak samo jak ktoś wymaga tolerancji dla swoich „wyskoków”to powinien okazywać tolerancję dla takiego samego zachowania partnera. Zdaje się, że sporo facetów ma z tym problem stosując zasadę Kalego :-)
Zgadzam się też generalnie z Twoja konkluzją: „oczekiwanie od partnera cech osobowościowych (temperament, inteligencja itp) których samemu się nie ma jest w porządku, natomiast w zakresie postaw powinna panować symetria: jeśli oczekuję odpowiedzialności, to sam muszę być odpowiedzialny, itp. „
Podtrzymuję tez twierdzenie o niewchodzeniu w związek z osobą wymagająca licznych „napraw”. To nie jest sprzeczne z tym co pisze o księżniczkach. Na moim przykładzie, to poza pewnym upośledzeniem emocjonalnym byłem całkiem przyzwoitym człowiekiem i kochankiem, który nie wymagał wielu „napraw”, tylko tej jednej. Moje relacja z „księżniczka” tez nie była jednostronna, nieco upraszczając ona zrobiła ze mnie czującego człowieka, ja z niej business woman. Obie strony ruszyły w dalsze życie decydująco wzbogacone.
Monika Góralska
Piszesz: „Jesli na początku stawiasz swoje granice ( wymagania ) i chcesz aby je uszanowac powinienieś liczyć się z tym że Twoja partnerka również takie granice postawi i będzie wymagała ich uszanowania. „
Zgadzam się w 100%
dalej: „Poświecający się którykolwiek partner – w długim okresie czasu staje się nieszczęśliwy. „
Dlatego w żadnym wypadku nie chcę, aby ktokolwiek się dla mnie poświęcał
Co do reszty Twojej wypowiedzi to jest to generalnie prawda, nie bardzo widze związek z meritum mojego postu
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Aleksie,
wygląda na to, że inaczej niż Ty zrozumiałem sformułowanie „wymagający licznych napraw” i stąd się wzięła duża część moich wątpliwości.
W takim razie chyba się ze sobą zgadzamy :)
pozdrawiam serdecznie,
Jan Warchoł
Nagranie z konferencji TED uzupełniające temat tego wpisu:
http://www.ted.com/talks/tony_porter_a_call_to_men.html
Jan Warchoł
Zapewne jest tak jak mówisz :-)
Konrad
Dziękuję za ciekawy link
Pozdrawiam
Alex
Witam,
Ewo W.
Dziękuję za wskazówki :-)
Alex – dziękuję – na pewno masz rację jeśli chodzi o interpretacje i stawianie pytań, jeśli zaś chodzi o link – muszę to sobie przemyśleć :-)
Witajcie :-)
Alex napisałeś „Internet to jedno z lepszych miejsc poznawania ludzi odmiennych od nas samych, trzeba tylko wiedzieć jak :-)”
Mam pytanie jak to robisz? Chodzi mi o konkretne, praktyczne wskazówki. Czy miałeś sytuację, że to było coś więcej niż tylko luźna, internetowa znajomość? Jak wyszukujesz takich ludzi?
Ja mam z tym problem :( W mojej sytuacji najłatwiej zapoznać, nawiązać pierwszy kontakt przez internet ale często jest to scam, podszywanie się pod nieistniejącą osobę, szczególnie jak nie ja inicjuje znajomość. Masz na to jakieś rady? To jest ogólnie ciekawy temat, jak nawiązywać kontakty przez internet, gdyż jest to nowe medium i do tego dość zubożone pod względem odbioru, przez co narażone na większe przekłamania, wyobrażenia nie mające pokrycia w rzeczywistości.
Pozdrawiam
Tomek
@TomFromPoland
Aktualnie większość ludzi z którymi utrzymuje kontakt poznałem za pośrednictwem internetu. Jakie są skuteczne metody znajdowania ludzi?
Na pewno mogę polecić stronę couchsurfing.org. Do czego przede wszystkim służy ta strona jest opisane tutaj:
http://alexba.eu/2008-11-23/goscinne-posty/couchsurfing-podroze/
W dużych Polskich miastach jest zarejestrowanych po kilka tysięcy ludzi, każdy profil jest skrupulatnie wypełniony – umożliwia to wyszukiwanie ludzi po zainteresowaniach, lub językach w których mówią. Ideą portalu jest miedzy innymi poznawanie obcych ludzi. W związku z tym ludzie tam są zasadniczo chętni umówić się na kawę. Tak samo organizowane są spotkania couchsurfingowe gdzie każdy jest zaproszony. W Krakowie, Warszawie potrafi odbywać się kilka spotkań/imprez w tygodniu.
Inna możliwość to wszystkie spotkania nastawione na zebranie jak najwięcej ludzi z danej branży. Z tego co widzę jesteś z tej samej branży co ja – programowanie stron. W wielu miastach organizowane są spotkania bar campowe.
Piszesz też na swojej stronie o doskonaleniu języka angielskiego. W takim razie polecam tandemy językowe, jest to fajna możliwość połączenia poznawania ludzi (z poza branży) i języków obcych.
Witajcie Alexie i czytelnicy,
Jestem stałym czytelnikiem bloga. Nie ukrywam, że sporo mi pomógł. Mam 21 lat. Mam problem, z którym chcę zwrócić się do Ciebie Alexie i również do czytelników.
Piszesz o rozwoju emocjonalności poprzez wchodzenie w relacje z różnymi kobietami, w różnym wieku.
Piszesz jednocześnie o sobie, że potrafisz być bardzo agresywnym samcem kiedy widzisz taką konieczność.
Byłem wychowywany przez ciocię, nigdy nie miałem ojca, wzorców męskości. Ogólnie czuję się „wykastrowany”, w takim sensie, że brak we mnie agresji, brak we mnie chyba odpowiedniej ilości testosterownu, przez co, w moim rozumieniu jestem mniej atrakcyjny dla kobiet. Z racji tego, że byłem wychowywany przez ciotkę, która była nadopiekuńcza, usuwała mi przeszkody oraz tak naprawdę nie nauczyła zbyt dużo samodzielności (praktycznych rzeczy) mam mały kompleks.
Utrzymuję się sam, mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu, jednak czuję, że czegoś mi brakuje.
Alex – w jaki sposób pracować nad tą męską, samczą, agresywną, zdecydowaną stroną osobowości? W jaki sposób stać się bardziej męskim mężczyzną, jak nad tym pracować zdając sobie sprawę z tego, że zostało się wychowanym w nieoptymalny sposób (bardzo)?
Serdecznie proszę Ciebie Alex oraz innych czytelników o sugestię, pomoc.
Brawo Tomaszu K! Nie każdy miałby odwagę publicznie przyznać się do słabości i poprosić o pomoc.
Ja sam byłem kiedyś w podobnej sytuacji. Szukałem oparcia i męskich wzorców u swoich nauczycieli, starszych kolegów, nawet w szefów. Jednak w moim przypadku była to droga donikąd. Ci ludzie zawsze w najważniejszych dla mnie chwilach, nie mieli dla mnie czasu albo zajmowali się swoimi sprawami. Ojciec (a wiem to, bo sam nim już jestem) zawsze wyczuje ten ważny, krytyczny moment u swojego dziecka, w którym jego wsparcie jest potrzebne.
Nie mogąc więc znaleść siły na zewnątrz, byłem zmuszony powoli zbudować ją w sobie. Z pełnym przekonaniem mogę Ci polecić najlepszą szkołę charakteru, którą są dwie rady:
– Nie rób niczego ze strachu.
– Rób to, czego się boisz.
Powodzenia.