W środę po południu tydzień temu siedzę sobie na tarasie w Playa del Ingles i nagle otrzymuję od jednej Czytelniczki pilne zapytanie. Poleciła ona książkę „Sukces w relacjach międzyludzkich” jako bardzo dobry prezent urodzinowy, tylko że impreza ma mieć miejsce już w sobotę i powstaje pytanie, czy uda się ja dostarczyć.
Ponieważ w tym mieście jeszcze żadna księgarnia nie ma książki w programie, wchodziła w rachubę tylko wysyłka z Warszawy, która planowo miała mieć miejsce niecałe dwie godziny później. No więc najpierw trzeba było sprawdzić, co się da zrobić.
Dzwonię do Polski do osoby, która pod moja nieobecność zajmuje się wysyłką i pytam jaka jest sytuacja.
Odpowiedź „ Wszystkie przesyłki są wygenerowane, pliki przekazane na pocztę, a paczki w moim bagażniku. Bezpośrednio po pracy jadę na pocztę je nadać” . Tak powinno być, ale dla nas niedobrze, więc pytam, czy da się jeszcze wpaść wcześniej do domu i zrobić tę dodatkową. Okazuje się że tak, pod warunkiem, że ja wcześniej wygeneruję przesyłkę, naklejkę i książkę nadawczą, a cały plik przekażę na pocztę. OK.
Szybki telefon do Czytelniczki, że ma natychmiast złożyć zamówienie. Dziesięć minut później zamówienia nie ma systemie. Jeszcze jeden telefon z definicją słowa „natychmiast”, w międzyczasie zamówienie jest. Rozłączam się, zaznaczam „na wiarę”, że zamówienie jest zapłacone, i generuje przesyłkę. Standardowo wysyłamy poleconym zwykłym, ale tutaj mamy sytuację szczególną, więc pal licho te parę złotych, robimy z tego priorytet. Wytwarzam pdf-y z naklejka i książką nadawczą, wysyłam na maila do osoby nadającej wraz z sms-em, że wszystko jest gotowe a przesyłka MUSI dzisiaj wyjść. Cały zbiór przesyłam na pocztę.
Kiedy po dwóch godzinach nie mam informacji, że przesyłka wyszła, dzwonię do Warszawy. Otrzymuje nieco „niewyraźne” zapewnienie, że wszystkie przesyłki zostały planowo wysłane, rozmowa się urywa.
Godzinę później otrzymuję telefon, z opisem co się stało.
Okazało się, że kiedy dzwoniłem akurat odbywało się przesłuchanie przez policję :-) Osoba, która miała nadać przesyłki, w drodze z pracy do domu spowodowała niegroźny wypadek samochodowy, w który uwikłany był też jakiś samochód służbowy, a to wymagało wezwania stróżów prawa i czekania na nich.
Aby nie zawalić wysyłki ściągnięto w międzyczasie innego członka rodziny z drugim samochodem, przeładowano paczki do wysyłki, a ten członek rodziny dostał jeszcze hasło do maila i instrukcje, jak zrobić tę dodatkową przesyłkę, a potem zawieźć całość na pocztę. Tak postępuję ludzie, którym zależy na reputacji u mnie!! Dziwicie się, że jak cos ode mnie potrzebują, to zawsze jestem w gotowości?
Książka została doręczona w piątek, więc pewnie dziś solenizantka czyta już ją sobie. A to jest najważniejsze :-)
Która księgarnia internetowa oferuje taki serwis?? :-)
PS: Książka jest rzeczywiście bardzo dobrym prezentem, proszę tylko, pomyślcie o tym odpowiednio wcześniej, aby nie było konieczności robienia takich akcji :-)
Mam mieszane uczucia co do opisanej historii.
O ile robienie wszystkiego przez osobę zajmującą się paczkami, aby dotrzymać zobowiązań, robi wrażenie, o tyle nie mam przekonania, czy warto było angażować się w taką akcję ( i tym samym angażować tyle ludzi) w stosunku do klientki.
A taki wniosek mam z tych 2 zdań
„Szybki telefon do Czytelniczki, że ma natychmiast złożyć zamówienie. Dziesięć minut później zamówienia nie ma systemie. Jeszcze jeden telefon z definicją słowa „natychmiast”, w międzyczasie zamówienie jest.”
Mało, że osoba zamawiająca nie pomyślała wcześniej aby zaplanować zakup prezentu dla solenizantki (sorry, ale książka w sprzedaży nie pojawiła się wczoraj); to jeszcze, gdy sprzedawca angażuje się w takie nietypowe rozwiązanie, rozumiejąc że jest bardzo mało czasu i trochę osób musi się spiąć – nie jest w stanie wystawić zamówienia natychmiast…i trzeba ją poganiać…
Dodatkowo, gdyby nie ta jedna pilna przesyłka, zapewne osoba zajmująca się wysyłkami nie musiała by ściągać posiłków w postaci osoby z rodziny, tylko spokojnie po rozwiązaniu problemu ze strłuczką podjechać na pocztę.
Olga
Olga
Jak uważnie przeczytasz zdanie :”Poleciła ona książkę „Sukces w relacjach międzyludzkich” jako bardzo dobry prezent urodzinowy..” to zrozumiesz w czym rzecz.
Czyli to nie Czytelniczka potrzebowała książki na prezent, tylko osoba trzecia. Dlatego tak późno i dlatego zdobycie i wpisanie dokładnego adresu zajęło parę minut.
Z mojego punktu widzenia wszyscy sa „do przodu”
Rekomendująca Czytelniczka – bo nie tylko zarekomendowała dobra książkę, ale tez potrafiła załatwić jej ekspresowe dostarczenie
Osoba obdarowująca – bo sprezentowała solenizantce wartościową książkę
Osoba obdarowana – bo dostała do ręki książkę, która potencjalnie może bardzo przyczynić się do poprawy jakości jej życia
Osoby wysyłające – bo „zarobiły” potężnego plusa u mnie
Ja – bo lubię wrzucać w życie innych ludzi promień słońca
Pozdrawiam słonecznie z Gran Canaria
Alex
Wszystkie opisane działania zawierają się w pojęciu: „Stanąć na wysokości zadania”. Współpraca z ludźmi, którzy wiedzą, co to pojęcie znaczy, to prawdziwa przyjemność.
Ach te przygody podczas urlopu ;)
Być może to co napiszę spotka się z krytyką, ale zaryzykuję – wszak to blog edukacyjny, więc jest okazja, by rozmawiać i uczyć się poprzez wymianę poglądów. :-)
Przede wszystkim Alex – uznanie dla Twojego zaangażowania, chęci oraz gotowości pomocy – bo to nie budzi wątpliwości. Tak, masz racje – takiego serwisu nie zapewni żadna księgarnia internetowa.
Moje wątpliwości jednak snują się wokół pojęcia „adekwatności”. Chodzi mi o adekwatność zaangażowanych środków/ zasobów (rozumianych tutaj jako czas, energia, zaangażowanie wielu osób, nakład środków finansowych – choćby paliwo dla dodatkowego „kuriera”, koszty telefonów, priorytetowej przesyłki). Adekwatność tych środków do celu – do wagi tego celu.
Nie miałabym żadnych wątpliwości, gdyby w grę wchodziła sytuacja ratująca zdrowie lub życie – gdyby potrzebny był transport chorego, podesłanie leków etc. Nie miałabym wątpliwości, gdyby trzeba było nakarmić głodnego, zaopiekować się drugim człowiekiem. Nie miałabym też wątpliwości, gdyby chodziło o sytuację biznesową związaną z ryzykiem niespełnienia podjętego zobowiązania.
Tu jednak mówimy o prezencie urodzinowych czy imieninowym, o prezencie, którego niedostarczenie na czas nie skutkuje żadnym szczególnym uszczerbkiem. Oczywiście jeśli uruchomi się własna kreatywność – bo w miejsce prezentu można wręczyć jubilatce czy solenizantce „voucher” oprawiony w zwykła rameczkę, z którego będzie wynikało, że prezent w postaci książki Alexa jest w drodze. Nie jest nawet problemem przy odrobinie wysiłku zrobić to atrakcyjnie graficznie wykorzystać print screen okładki zrobiony ze strony internetowej książki. I jest co wręczyć, jest zapowiedź, jest działanie, jest rozwiązanie , które miast angażować szereg osób, czas i dodatkowe środki – wymaga jedynie odrobiny kreatywności.
Taka odrobina kreatywności odbarczyłaby szereg osób z łańcucha zaangażowanych, byłby prezent, a i szereg osób wygranych (wygrana osoba polecająca książkę, wygrana osoba fundująca prezent, wygrana osoba mająca swoje święto, wygrany Alex, bo jego książka trafiłaby do Czytelnika, inni goście imprezy też by się o książce dowiedzieli – efekt promocji – i wygrani ludzie zajmujący się wysyłką, bo nie musieliby w trudnej sytuacji uruchamiać nadzwyczajnych środków.
Alex kiedyś pisał o nieobarczaniu innych swoimi problemami. Może to nie „problem”, ale jednak obarczenie wielu ludzi czymś, co nie było konieczne. A wystarczyło, by osoba chcąca zrobić prezent zadała sobie pytanie: jak mogę rozwiązać problem jeśli książka ma dotrzeć z opóźnieniem…
Oczywiście nie ma niczego złego w gotowości sprostania wyzwaniu, jakim jest tu niezwykle szybkie zrealizowanie z pozoru niemożliwego do wykonania zadania (a nawet to zacne, godne pochwały).
Ja jednak mam poważne wątpliwość co do adekwatności nakładów. A co do działań określanych mianem „robienia wszystkiego, co w naszej mocy” – jestem przekonana, że tak naprawdę rzadko mamy sytuacje wymagające robienia wszystkiego aż na poziomie „co w naszej mocy”. Wystarczy zrobić wszystko co należy i co jest adekwatne do sytuacji i do celu.
Wtedy zostanie nam więcej siły i energii na te szczególne sytuacje, gdy działanie na poziomie „co w naszej mocy” ma głębokie uzasadnienie z uwagi na cel.
Jestem ciekawa, co sądzicie o takim moim podejściu. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W. – mam bardzo podobne odczucia.
Ewa W. jak zwykle trafiasz w sedno. Nic dodać nic ująć. Absolutnie się z Tobą zgadzam.
Nie wydaje mi się zasadne by obarczać taki sznureczek ludzi odpowiedzialnością za dostarczenie prezentu urodzinowego. Wydaje mi się, że osoba, która Cię Alex pytała czy jest możliwe jest dostarczenie książki na sobotę, po przeczytaniu jak wiele wysiłku różnych ludzi kosztowała ta prośba musi się czuć co najmniej niezręcznie.
I masz rację Ewo, voucher jest doskonałym rozwiązaniem. Nawet moje smarkate dzieci gdyby nie dostały prezentu w dniu urodzin tylko informację, że prezent jest w drodze nie robiłyby problemu tylko z ekscytacją czekały na listonosza.
Natomiast Alex pełen podziw za sposób traktowania klientów.
Pozdrawiam
Hej,
Ja natomiast mam zupełnie inne odczucia. Każda z zaangażowanych osób zachowała się wg mnie zupełnie w porządku i adekwatnie. U żadnego z uczestników nie widzę działania nieadekwatnego do jej aktualnej wiedzy lub o charakterze „za wszelką cenę”.
1) osoba, która zamawiała książkę – po prostu postawiła hipotezę i postanowiła ją sprawdzić poprzez zapytanie do Alexa, czy uda się załatwić książkę do soboty. Mogła się spodziewać różnych odpowiedzi. Dla mnie sam fakt zadania tego pytania, nie jest niczym niestosownym a raczej swego rodzaju wychyleniem się. Wiele osób nałożyłoby pewnie na siebie autocenzurę i by pomyślało, „nie, jest już za późno”. Dopiero, gdyby Alex odpowiedział, że do soboty książka nie dotrze to by mogła kombinować z Voucherem czy jakoś inaczej, a tak szczęśliwie dla niej Alex się zgodził. 10 minutowe opóźnienie moim zdaniem nie jest zbyt duże, nie znamy też jego przyczyny, zresztą nadeszło ono jak rozumiem w „międzyczasie” a nie na skutek interwencji Alexa. Po drugie, zadając pytanie nie zdawała sobie zapewne sprawy z perypetii, jakie to zamówienie może mieć, więc nie jest za nie odpowiedzialna. Zatem biorąc pod uwagę wiedzę tej osoby (postawienie hipotezy zapewnienie Alexa, że sprawę da się załatwić), można uznać, że postąpiła do niej adekwatnie.
2) Alex: zamawiająca trafiła akurat ze swoim pytaniem, w okres kiedy Alex ma sporo czasu wolnego do wykorzystania, mógł się zatem spokojnie podjąć przyspieszonej wysyłki. Sam się zresztą upewnił u chłopaka zajmującego się wysyłką, czy jest to do zrobienia (także się zatem mógł liczyć z odpowiedzią odmowną). Zresztą cała akcja kosztowała Alexa faktycznie tylko kilka telefonów i prostych czynności technicznych. Przecież nie zdawał sobie sprawy że dojdzie do kolizji i że w zamówieniu będą uczestniczyły dodatkowe osoby! O wszystkim dowiedział się po fakcie. Dlatego biorąc pod uwagę jego wiedzę w momencie całej sytuacji (wolny czas informacja od chłopaka od wysyłki, że da się to zrobić) również postąpił w porządku.
3) Chłopak od wysyłki: ten nie wiedział dwóch rzeczy. Po pierwsze że dojdzie do kolizji. Być może bez tego jego poświęcenie nie miałoby charakteru „za wszelką cenę”. Po drugie, dla kogo robi tę przyspieszoną wysyłkę. Nie wiedział pewnie, jaką rangę ma ta osoba w oczach Alexa – ale mógł się domyśleć, że całkiem sporą, skoro sprawa była pilna. Ważne jest zatem to, że wysyłkę realizował na zlecenie Alexa a nie osoby, która zbyt późno wpadała na pomysł na prezent.
4) Osoba z rodziny, która ostatecznie załatwiła sprawę. Tu wiemy najmniej. Zaangażownie tej osoby może się wahać od „i tak jechałem na pocztę tą samą trasą”, do „musiałem zostawić jakieś ważna sprawy, narażając tym samym czyjeś zdrowie lub życie”. Rozumiem, ze nie zrobił tego z uwagi na wagę całej sprawy, ale na to, że relacja z osobą nr 3 była dla niego w jakiś sposób ważna.
Podsumowując, patrząc na całość sprawy, faktycznie wygląda to na wielkie zaangażowanie dużych sił i środków, ale biorąc motywy i wiedzę poszczególnych osób, nie jest ono aż tak duże, jednak dało całkiem fajny dla wszystkich efekt (o czym napisał Alex)
Czego uczy ta sytuacja? Przede wszystkim tego, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się kryje za tym, co wydarza się w naszym życiu. Klient, któremu załatwiam jakąś sprawę często nie wie, ile gimnastyki kosztuje to co robię. Albo przeciwnie, sprawa którą ktoś uważa za trudną, kosztuje często wykonanie jednego telefonu. Z drugiej strony, jest pewnie mnóstwo sytuacji, gdzie coś co łatwo otrzymujemy, jest okupione pracą wielu ludzi.
Tak ja widzę całą sytuację.
Pozdrawiam
Maciek K.
Maciek K. bardzo ciekawy głos w dyskusji. Wiele z tego co napisałeś jest bardzo słuszne. Część rzeczy, które się wydarzyły w tej historii rzeczywiście ciężko było przewidzieć na początku.
W dodatku znasz bardzo wiele szczegółów tych wydarzeń, których ciężko się domyśleć z opisu Alexa. Wnioskuję, że musisz wiedzieć więcej niż reszta czytelników, jesteś najwidoczniej w bliskim kontakcie z gospodarzem. Tym cenniejsza Twoja opinia :)
Zastanawia mnie jednak mocno jedna rzecz, która napisałeś:
„Nie wiedział pewnie, jaką rangę ma ta osoba w oczach Alexa – ale mógł się domyśleć, że całkiem sporą, skoro sprawa była pilna.”
Z opisu Alexa wynikało, że jest to jego standardowo ponadstandardowy sposób obsługiwania klientów. Jeśli jednak osoba prosząca miała jakąś „wyjątkową rangę” w oczach Alexa to sprawa ekstra obsługi wygląda całkiem inaczej, nieprawdaż?
Pozdrawiam
Alex – z jednej strony jestem pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu, zaangażowania ludzi odpowiedzialnych za wysyłki, skuteczności działania całego przemyślanego systemu dostaw i szybkiej reakcji. To świetne przykłady bardzo efektywnych działań.
Z drugiej strony mam podobne do Ewy odczucie odnośnie adekwatności finalnie wynikłych poniesionych nakładów, w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z tematem dostarcznia książki jako prezentu urodzinowego.
Maciek K. – zgodzę się z Twoimi spostrzeżeniami na temat prawdopodobnego stanu wiedzy osób biorących udział w tym przedsięwzięciu. Jednak z mojego punktu widzenia dużo tu spekulacji i założeń (logicznych ale jednak tylko domniemanych założeń). Mam wrażenie, że tylko te osoby mogłyby się na temat swojego stanu wiedzy i motywacji wypowiadać w sposób jednoznaczny.
Rozumiem, że taka sytuacja to przypadek dość szczególny i złożyło się na nią wiele czynników, wydarzeń, motywacji. I kiedy patrzę Maćku na twój komentarz, to ja się z nim w zasadzie zgadzam. Przy założeniu, że trafnie domniemasz (co przecież niekoniecznie musi być zgodne z rzeczywistym stanem rzeczy) – to ma sens dla każdej z uczestniczących osób z osobna i dla każdej z nich jak wypunktował Alex jest to swojego rodzaju „wygrana”. Razem to też dało pozytywny efekt – mamy więc i „wygraną” z punktu widzenia całej sytuacji.
A jednak w tych wszystkich „wygranych” mam wrażenie, że gdzieś po drodze czai się niepowiedziana otwarcie potencjalna „przegrana”. I jak słusznie zwracasz uwagę Maćku – waga tej sytuacji, jest tu absolutnie kluczowa. Mam spostrzeżenie, że w kilku miejscach waga jaką poszczególne osoby przykładają do tematu dostarczenia książki stopniowo narasta. A co za tym idzie narasta zaangażowanie, ponoszony nakład środków i presja związana z ralizacją wysyłki. I to właśnie finalny poziom tych trzech czynników oraz ich przyłożenie do przyczyny całej akcji nie jest dla mnie ani oczywisty ani przystający.
I na to właśnie bardzo trafnie zwróciła uwagę Ewa, pokazując, że przy okazji da się osiągnąć inny rodzaj „wygranej” zarówno na poziomie całej sytuacji, jak ich uczestników, przy tych samych założeniach.
Jak widać mamy bardzo ciekawy case i jeszcze ciekawszą dyskusję.
Pozdrawiam serdecznie
Emilia Ornat
Ja bym rozpoczął od doprecyzowania co Alex miał na myśli pisząc o „powstaniu pytania”? Bez tego dalsze rozważania są dla mnie tylko przypuszczeniami. :-)
Jeśli dzowniąca osoba zadała Aleksowi pytanie „Alex, chciałabym zamówić Twoją książkę jako prezent na urodziny – mam mało czasu, tak więc czy(!) uda Ci się to zrobić tak, żebym otrzymała ją przed sobotą?”.
Na tak postawione pytanie są dwie odpowiedzi:
– to zbyt mało czasu aby być pewnym, że książka dotrze do Ciebie tak szybko – w zamian za to mogę zaproponować Ci „to i to”,
– tak, będzie to wymagać pewnych działań i z przyjemnością zrobię to dla Ciebie.
W przypadku pierwszej odpowiedzi obydwie osoby znajdują wspólne rozwiązanie (np. z voucherem zaproponowanym przez @Ewa W), w drugiej – akcja toczy się tak, jak się potoczyła. Wszystko dlatego, że akurat mogło być to po drodze wysyłającemu (jak zasugerował @Maciek K), albo nie stanowiło to dla Aleksa większego problemu, albo, po prostu, chciał się podzielić dobrą energią z Czytelniczką, tak po prostu, i ilość zaangażowanych środków (np. wykonanie dwóch telefonów) nie miała większego znaczenia. :-)
Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że to co czytającym może się wydawać „wielkim zaangażowaniem środków”, dla Aleksa może być tylko czy zwyczajnymi „dwoma telefonami i jedną prośbą” (to odnośnie komentarza m.in. @Ewa W i @Emilia Ornat). ;-)
Pozdrawiam serdecznie.
P.S. A co w tym świetle oznacza zapytanie Czytelniczki o ekspresową wysyłkę? W zasadzie nic – na tym polega otwarta komunikacja, że jedna strona zadaje pytanie, a druga odpowiada. Czasem odpowiedź jest że „niedasię” (:-P), czasem „spróbuję, ale nie mogę zagwarantować że – w zamian proponuję to i to – co o tym sądzisz”, a czasem „oczywiście, zrobię to” (jak w tym przypadku).
Mateusz,
nie widzę nic złego w pytaniu czytelniczki o możliwość dostarczenia. Masz rację – zawsze warto zapytać.
Problemem nie jest też wysiłek Alexa. Masz rację ten był niewielki. Dla Alexa to rzeczywiście były tylko dwa telefony.
Pomyślmy jednak o ludziach wysyłających książki. To na nich spoczął ciężar powodzenia akcji. To oni musieli wykonać wiele ponad standardowych działań, nieadekwatnych do rangi problemu. I to oni ponieśli by prawdopodobnie konsekwencje porażki.
Zastanawiam się czy ci ludzie nie są pod nadmierną presją. W końcu nie czuwają nad transportem organów do transplantacji.
Pozdrawiam
Mateusz Pakulski,
Napisałeś:”to co czytającym może się wydawać “wielkim zaangażowaniem środków”, dla Aleksa może być tylko czy zwyczajnymi “dwoma telefonami i jedną prośbą”” – doprecyzuję zatem: nie mówię o wielkości zaangażowanych środków, a jedynie o wątpliwości co do ich adekwatności. Gdy bowiem czytam słowa Alexa o telefonach, o potrzebie dodatkowej nieplanowanej wcześniej jazdy do domu po tę jedną dodatkową książkę (reszta spakowana w samochodzie), o potrzebie pilnego wygenerowania dokumentów dla poczty i przesłania, pewnie osoba wysyłająca musiała też wydrukować pilnie nalepki, uszykować dodatkową paczkę na cito, zatem się zastanawiam. Z Alexa strony dwa czy trzy telefony, przygotowanie na cito druków. A jednocześnie te „dwa telefony” uruchamiają „nadprogramowe” działania innych ludzi – działania pod presją czasu.
Fajnie, że taka akcja się powiodła, że wszyscy się zaangażowali, że była taka możność, ze wszyscy są finalnie wygrani.
Inna sprawa, że efekt finalny „diabli by wzięli”, gdyby (jak się okazuje) ktoś dodatkowy albo nie miał samochodu, albo nie mógł przyjechać „na ratunek” do osoby zaliczającej stłuczkę…
Dzielę się tutaj swoimi myślami, bo chodzi mi nie o ten jednostkowy przypadek szczegółowo w miarę opisany w poście. Chodzi o wiele różnych sytuacji w życiu, w biznesie,w codziennej pracy – kiedy podejmując działania według mnie warto brać pod uwagę ten aspekt przystawania nakładów do efektów i do celu. Wydaje mi się dość istotnym czynnikiem :-)
Ewa
W pierwszych słowach chciałam się ze Wszystkimi przywitać. To mój drugi wpis. Nie zrobiłam tego należycie przy pierwszym, więc teraz pozwólcie, że to nadrobię:-)
Witajcie, bardzo mi miło, że mogę z Wami wszystkimi wymieniać się opiniami i nauczyć się czegoś pożytecznego!
Opisaną przez Alexa sytuację widzę w kontekście poprzedniego postu „Nie mów nieprawdy mówiąc ”. Na pytanie czytelniczki Alex nie powiedział od razu „nie”, tylko sprawdził co da się zrobić. Upewnił się, że się da, określił warunki (szybkie zamówienie) i machina ruszyła. Z pewnością nikt nie mógł przewidzieć tych trudności, które się pojawiły. Zgadzam się z opinią Maćka K., że wszyscy zachowali się w porządku, szczególnie osoba w Polsce wysyłająca książki (pogratulować takich współpracowników).
Pozostaje pytanie, które stawiają Ewa W i Olga o „adekwatność tych środków do celu” i „czy warto było angażować się w taką akcję ( i tym samym angażować tyle ludzi) w stosunku do klientki”.
Moim zdaniem warto było. Uważam, że warto ponadstandardowo traktować naszych „klientów”. To nas może wyróżnić wśród tych, którzy działają standardowo lub robią tylko tyle ile trzeba (nie mówiąc o tych, którzy działają poniżej standardów). Oczywiście nie za wszelką cenę, w szczególności wtedy, jeśli wiemy jak duże będą „nakłady” jeszcze przed podjęciem decyzji o realizacji zamówienia. Wtedy, nasz klient powinien zostać poinformowany o tym i wspólnie można się zastanowić co robić.
Jeśli spojrzymy na sytuację od strony klienta, to kto z nas nie byłby super zadowolony z takiej właśnie obsługi? Kto z nas nie lubi być wyjątkowo potraktowany? Fakt, że to ponadstandardowe działanie dotyczyło „zwykłego” klienta (a nie bardzo ważnego) świadczy o tym, że Alex ma takie traktowanie klientów w swoim standardzie. Poza tym, jak sam powiedział lubi „wrzucać w życie innych ludzi promień słońca”, a okazja urodzin dodatkowo sprzyja naszej chęci sprawiania komuś radości”:-)
Pozdrawiam serdecznie
Ola
PS. Właśnie czekam na drugi egzemplarz (ten z autografem) na prezent … dla mnie;-)
Małogrzata,
Doprecyzuj, proszę, co masz dokładnie na myśli pisząc o tym, że:
„To na nich spoczął ciężar powodzenia akcji. To oni musieli wykonać wiele ponad standardowych działań, nieadekwatnych do rangi problemu. I to oni ponieśli by prawdopodobnie konsekwencje porażki.”
Jest dosyć prawdopodobne, że każda z tych osób dobrowolnie zgodziła się na udział w tym przedsięwzięciu (prawda, Alex?). Tak więc to, czy działania były adekwatne czy nie pozostawiłbym ich ocenie. Zresztą, czy Ty pomagając osobie którą znasz i/lub cenisz kalkulujesz czy działania są adekwatne czy nie?
Ewa W,
I tu podobnie – co rozumiesz pod pojęciem „adekwatności”? Dla Ciebie działania mogły być nieadekwatne, dla Aleksa i osób, które zgodziły się zaangażować – mogły być jak najbardziej, bo np… te osoby lubią jeździć samochodem i mają akurat sporo wolnego czasu w danej chwili.
I, jak sama zauważyłaś, była to sytuacja win-win – Alex zrealizował zamówienie o czasie, dobre nowiny (treść książki) trafiły do kolejnej osoby, drobne przysługi zostały wykonane i nawet dla blacharza zaświeci(ł) promyk rykoszetem. :-D
Witam wszystkich.
Probowalem przebrnac przez te wszystkie komentarze wbijajace sie w tzw. „sedno sprawy”, jednak niektore mnie przerosly. Co niektorzy zrobili analize zachowania Alexa jak by chodzilo o „Rocket science”.
Zachowanie Alex’a i innych ludzi uwiklanych w intryge to poprostu zwykla zyczliwosc, ktora ostatnimi czasy jest naprawde zadko spotykana, a co jest wynikiem mierzenia wartosci poprzez pryzmat adekwatnosci do sytuacji, ilosci srodkow jakie trzeba do tego zaangarzowac a co najgorsze „przeciez tak naprawde nic z tego nie bede mial/a” „tylko strace cenny czas – swoich i innych”.
Panie i Panowie, polecam mniej analizy zyskow i strat a wiecej niezobowiazujacych, zyczliwych posuniec dzieki ktorym mozecie zyskac duzo wiecej;)
Pozdrawiam
Czesc!
@Roman, mi taka analiza sie bardzo podoba bo to jest 'rocket science’ zyczliwosci i biznesu ;-)
Sam na poczatku mialem wrazenie ze naklad srodkow byl nieadekwatny do rezultatu ale lektura komentarzy pokazala nowe punkty widzenia co dalo mi do myslenia – a o to chyba na tym blogu chodzi, prawda?
Pozdrawiam
@Lukasz
Jasne, doskonale Cie rozumiem i popieram Twoj punkt widzenia.
Z mojej prespektywy zbytnie zastanawianie sie nad sensem pewnych zachowan, ktore tak naprawde najwiecej wartosci przenosza przez swa prostote, mija sie z celem o ile nie jest to zamierzone dzialanie majace za zadanie doglebne przeanalizowanie pewnych odruchow z uniwersyteckiego punktu widzenia;)
Oczywiscie, analiza pewnych przykladow z zycia pozwala rozwazyc rozne spojrzenia na dana sutuacje i to jest dobre bo mozesz postawic sie w sytuacji roznych osob w roznych scenach i przemyslec swoje odczucia, jak ty by sie zachowal, jak to by na Ciebie wplynelo, czy odczowal bys to samo co inni uczestnicy, jak by staral sie wybrnac z niektorych niekomfortowych wobec Ciebie oczekiwan:)
Moj wniosek jest taki:
Odebranie pewnego zachowania w prosty sposob i przyklejenie mu znaczka z kategorii „dobre” lub „zle” to nasz pierwszy odruch co okresla postrzeganie przez nas swiata.
Tak ja go postrzegam mowiac o tym, ze „omawiana sytuacja” to byla poprostu zwykla zyczliwosc i dlatego nie widzialem sensu deglebnej analizy zlwaszcza, ze dalszy ciag pokazywal, ze kazda kolejna scena rozegrala sie w pomyslny sposob, wlasciwy z mojego punktu widzenia. Pokazala „zyczliwosc Alexa i profesjonalizm kierowcy”.
Staram sie nie potrzegac swiata w strikte materialny sposob, z tad nie potrzebowalem szukac drugiego dna calej tej histori:)
Pozdrawiam
http://www.hotmoney.pl/Sprzedawca-z-Allegro-nadlozyl-340-km-zeby-uszczesliwic-klienta-a32875
pzdr
MacDom (wcześniej Maciej D.)
Wszedłem tu podlinkować dokładnie to, co wrzucił wyżej MacDom.
Piorunujący efekt na Wykopie, mnóstwo ludzi dodających do ulubionych sprzedawców, plany, by robiąc charytatywne akcje zaopatrywać się w towary u tego Pana…jak niewiele potrzeba, by wybić się spośród całego morza handlujących :)
Pozdrawiam
Paweł
Może to nie księgarnia, ale można powiedzieć, że facet poszedł o krok dalej:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15190931,Sprzedawca_z_Allegro_przejechal_specjalnie_360_km_.html
Przepraszam Alex, nie spojrzałem już w komentarze, że moi poprzednicy o tym napisali. Odrzuć proszę oba.
Wesołych Świąt!