Porozmawiajmy o kolejnej rzeczy, do której nie mamy prawa, jeśli chcemy bezproblemowo nawiązywać i utrzymywać ciekawe znajomości z różnymi ludźmi.
Dzisiejsze stwierdzenie brzmi:
„Nie masz prawa wypytywać o cokolwiek osobistego, ani zwracać na to uwagę”
Podkreślam na wszelki wypadek, że cały czas mówimy o relacjach prywatnych, w biznesie często jest potrzebne zrobienie due diligence, ale to jest zupełnie inna para kaloszy. Tak samo powyższe nie dotyczy spraw zagrożenia życia lub zdrowia, to też powinno już być oczywiste.
W tym punkcie tego „wypytywania” znowu Polacy mają spory problem, bo nieposzanowanie czyjejś prywatności jest bardzo silnie obecne w naszej „kulturze”.
Przypomnijcie sobie te wszystkie wścibskie pytania np. rodziny i tzw. „bliskich” o Wasze plany zawodowe, życie rodzinne lub intymne, plany co do posiadania dzieci, zmiany pracy, wysokość dochodów, cena mieszkania, powód nieposiadania dzieci, gdzie i za ile spędziłeś wakacje itp.
Denerwujące, nieprawdaż?
Jak sobie radzić z takimi osobami opisywałem w postach „Precz z dyktaturą pociotków i znajomych”, ale dzisiaj przyjrzyjmy się uważnie, czy sami nie popełniamy podobnych błędów.
Wielu rodaków ma wyniesioną ze szkoły silną tendencję „wyłapywania” u innych różnych szczegółów „odbiegających od normy” i dopytywanie się o nie. U niektórych zdaję się to być wręcz działaniem zastępczym zamiast innych przyjemnych rzeczy, które zazwyczaj robi się we dwoje :-)
Nie róbcie tego!!!
Bądźcie bardzo delikatni w takich sprawach. Ze względu na brak (w moich oczach) ostrych kryteriów, o co ewentualnie możemy pytać jest to tylko kwestia wyczucia, a to trudno przekazać słowem pisanym. Może opowiem coś o swoim podejściu, aby przybliżyć Wam o co chodzi.
W życiu zawodowym jestem bardzo dociekliwym człowiekiem, po 20 latach praktyki oraz studiowaniu takich zagadnień jak techniki przesłuchaniowe policji czy amerykańskich adwokatów procesowych z niewyszkolonego człowieka wyciągnę prawie każdą informację i wyłapię większość niespójności jak mi na tym zależy. Sytuacja zmienia się diametralnie, jeśli poznaję kogoś prywatnie w sprawach niezwiązanych z biznesem. Wtedy zazwyczaj jestem bardzo delikatny w moich pytaniach i generalnie zamiast wypytywać mówię danej osobie:
„powiedz mi proszę to, co według Ciebie powinienem o Tobie wiedzieć/ co jest ważne abym o Tobie wiedział”.
Innymi słowy pokazuje temu człowiekowi, że nie jest na jakimś castingu albo rozmowie rekrutacyjnej, że jestem gotów poznać go od tej strony, którą on zechce. Daje to tej osobie duży luz? Sprzyja otwarciu się jako człowiek bez konieczności długiego „stażu” w znajomości? Możecie się założyć że tak!!
Dodatkowym elementem, jest kwestia postrzegania :-) Tutaj znowu po tylu latach mojej pracy mam je chyba rozwinięte trochę ponad przeciętny poziom. Nie przeszkadza mi to często wyłączać je w różnych sytuacjach prywatnych, zwłaszcza jeśli jego rezultaty mogłyby być krępujące dla drugiej strony. Pamiętam kiedyś poznałem młodą, szczupłą kobietę. Wylądowaliśmy w łóżku i tam okazało się, że dziewczyna ma nieco powiększony chirurgicznie biust (wcześniej musiało być zero), do tego dość kiepsko zrobiony, z bardzo wyraźnymi bliznami. Ilu facetów zwróciłoby na to głośno uwagę, ewentualnie wypytując kto go tak spartolił itp? Ja, przez ponad 6 miesięcy naszej intensywnej znajomości nie tylko ani słowa na ten temat nie powiedziałem, ale cały czas zachowywałem się jakby była to najnaturalniejsza rzecz pod słońcem koncentrując się na innych przyjemnych aspektach naszego bycia razem. Rozumiecie o co chodzi?
Przeanalizujcie Wasze zachowanie w takich sprawach życiowych. Ewentualna zmiana może zrobić ogromną różnice!
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
PS: Wyjaśnienie kwestii antykoncepcji zanim pójdziemy z kimś po raz pierwszy do łóżka nie podchodzi pod kwestie osobiste, o które nie powinniśmy pytać :-) Całe szczęście można to zrobić zgrabnie i delikatnie :-)
Ja się nauczyłem „gryźć w język” dość późno, ale teraz nadrabiam.
Ostanio dalszy znajomy w korespondecnji wspomniał o drugiej rocznicy ślub (przy okazji wrażeń z mojej piętnastej – jest młodszy). Chciałem odpisać, że przy drugiej to ja pracowicie zmieniałem pieluchy, ale ręka mi drgnęła.
A może niechcący dołączę do jakiegoś chóru ciotek pytających „A wy kiedy…?” Pogratulowałem, życzyłem dalszych, ale bez opisywania moich „kombatanckich” wspomnień.
Hmmm,
jestem totalnie zaskoczony :-). Tego się w sumie nie spodziewałem. Co złego jest w pytaniu ludzi ile zarabiają, jakie mają zainteresowania etc?
Ja jestem zawsze ciekaw ludzi bo ludzie są fajni, przeróżni nadzwyczajni i każdy jest inny :D. Dlaczego ich nie wypytywać?
Sebastian Bigos;
Piszesz : „Ja jestem zawsze ciekaw ludzi bo ludzie są fajni, przeróżni nadzwyczajni i każdy jest inny :D . Dlaczego ich nie wypytywać?”
Ja też jestem ciekawa ludzi. Ale czy pytanie „ile zarabiasz” daje Ci naprawdę wiedzę o człowieku? Czy to naprawdę służy poznaniu tego co ciekawe w drugim człowieku?
Czy lepiej słuchać, co ten człowiek sam o sobie mówi, czy wypytywać? Według mnie słuchanie jest skuteczniejsze niz wypytywanie. Choćby dlatego, ze wypytywanie zatrzymuje Cię na obszarach, które są Ci znane, bo bazują na Tobie. A zostawienie przestrzeni na swobodne mówienie o sobie bez pytań pozwala drugiej osobie komunikować o tym, co ona uważa za ważne. I może sie okazać, ze tak poznajesz lepiej i prawdziwiej.
Poza wszystkim w ten sposób szanujesz pewną sferę prywatności czy intymności drugiego człowieka.
Co jest lepsze: ze zadajesz pytanie i druga strona czuje się zakłopotana, czy gdy stwarzasz tak bezpieczny klimat i budujesz bliskość, ze druga osoba się otwiera i sama mówi o sobie? Co bardziej służy poznaniu tego, co naprawdę ciekawe w drugim człowieku?
Pozdrawiam, Ewa
Nie rozumiem jak ma się ten post do postu zachęcającego do zadawania otwartych pytań i zainteresowania drugim człowiekiem.
Rozumiem, że bycie wścibskim nie jest dobrą strategię na zbliżenie do drugiego człowieka, ale samo zadanie pytania i uzyskanie odpowiedzi w stylu „nie chcę o tym rozmawiać” nie jest niczym strasznym i tak naprawdę często jesteśmy na to narażeni.
Według mnie ludzie otwarci na innych raczej nie mają zbyt dużo tajemnic i „wypytywanie ich o coś odbiegającego od normy” odbieram jako pozytywne, bo świadczy o zainteresowaniu, a nie wścibskie.
Pozdrawiam,
PK.
Hmmm,
no pytanie takie daje mi wyobrażenie o tym jak ktoś żyje co robi z jakimi problemami się boryka, oraz wiele wiele innych. Oczywiście nie jestem Amerykaninem którzy mają do tego bardzo zdrowe podejście i jednak takie pytanie zadaje raczej rzadko.
Okey spotykam koleżankę z pracy i wracamy autobusem do domu. Jako że jestem ciekawy i raczej wolałbym jej posłuchać niż sam coś mówić to zadaję jakieś pytanie, ale proponowane przez Alexa w takim przypadku pytanie jest nieco zbyt ogólne:
powiedz mi proszę to, co według Ciebie powinienem o Tobie wiedzieć/ co jest ważne abym o Tobie wiedział? – zabrzmiałoby hmmm no właśnie zbyt ogólnie.
Najbardziej lubię gdy ktoś opowiada o czymś co jest dla niego ważne. Piękne i ciekawe opowieści mogę usłyszeć o tym jak ktoś z kawałka drewna i dętki zrobił sobie kierownice do sterowania w grach, w czym pomógł mu szwagier, albo o tym jak ktoś tańczył na wpół zawodowo.
Ale hmmm ludzie nie opowiadaliby takich rzeczy w odpowiedzi o tak ogólne pytanie ;-).
Myślicie że ludzie z mojego pokolenia nie lubią odpowiadać na pytania o zarobki? Najczęściej nie chcą odpowiadać chyba osoby które zarabiają naprawdę przyzwoicie :-), lub bardzo mało. Wtedy to może być pytanie ryzykowne.
Sebastian:
Ja osobiście nie znoszę gdy ktoś mnie dopytuje o zarobki (ani o żaden inny aspekt moich finansów). Gdy tylko przeczytałem Alexa stwierdzenie na dziś to od razu pierwsza moja myślą były finanse. Spotykałem już ludzi którzy po minucie od poznania od razu pytali mnie o zarobki, a ja czułem jakby się dopytywali ile razy w tygodniu robimy „to” z zona :); dla mnie to porównywalnie osobisty temat. Przez to tez mieliśmy ostatnio scysje z niektórymi członkami bliskiej rodziny którzy nie potrafią tego uszanować.
Sam niestety stwierdzam, ze tez przekraczam tę granice aczkolwiek nie wynika to z niezdrowego zainteresowania cudzymi sprawami tylko z mojego braku umiejętności prowadzenia rozmów.
pozdrawiam
Pawel
Sebastian Bigos,
piszesz w odniesieniu jak rozumiem do pytania o zarobki: „no pytanie takie daje mi wyobrażenie o tym jak ktoś żyje co robi z jakimi problemami się boryka, oraz wiele wiele innych.” WYOBRAŻENIE, a nie POZNANIE. Gdybyś dowiedział się, ile ja zarabiam, zbudował sobie wyobrażenie na tej podstawie o tym, jak żyję, co robię i z jakimi problemami się borykam lub nie, a potem zadał mi pytanie: jak żyję, co jest dla mnie ważne w życiu, co lubię, co mnie na co dzień pochłania, a co jest problemem, to mógłbyś się baaardzo zdziwić, jak Twoje wyobrażenie mija się z rzeczywistością.
Takim pytaniem nie poznajesz człowieka, a jedynie dowiadujesz się, ile on zarabia. TYLKO tyle. Naprawdę nic więcej.
Wyobraź sobie, ze mam kilku przyjaciół od ponad 15 lat i nie wiem, ile zarabiają. I nie mam potrzeby pytać i do niczego nie jest mi ta wiedza potrzebna. A naprawdę bardzo dobrze się znamy. A o niektórych wiem, bo w jakiejś konkretnej sytuacji sami z własnej woli mi to powiedzieli i z uzasadnionego powodu.
A może (w przypadku wspólnej jazdy autobusem z koleżanka z pracy): Jak Ci minął dzisiejszy dzień? Czym się interesujesz poza pracą? Co lubisz robić poza pracą? Czym żyjesz poza pracą? Zwykłe, bezpieczne, otwierające, budujące relację. I nie wścibskie.
Paweł Kuriata,
Pytania otwarte służące poznaniu (a nie zaspokojeniu własnej ciekawości) to nie pytania: skąd masz te blizny, dlaczego zrobiłaś operacje piersi, ile zarabiasz, gdzie pracujesz, skąd pochodzisz, kim są Twoi rodzice, dlaczego nie masz dzieci, jakie studia skończyłeś.
Co do narażania się na odpowiedź „nie chcę o tym rozmawiać” to przyznam, że bardzo, bardzo rzadko mi się zdarza sytuacja wypytywania i sytuacja, w której musiałabym lub chciała tak właśnie odpowiedzieć.
Ewa
Dodałabym do postu Aleksa, z którym się całkowicie zgadzam, oraz do komentarza Ewy W, jeszcze jeden aspekt: o ile wypytywanie w sprawach zawodowych może być – w granicach zależnych od sytuacji – potrzebne i wskazane, o tyle nie warto zadawać pytań po cichu, tylko sobie, i samemu na nie odpowiadać – czyli przyjmować założeń. Zwłaszcza założeń na temat tego, że ja jestem „normalny/a”, więc inni na pewno też są „normalni”, czyli tacy sami jak ja. Z podejściem tym w Polsce stykam się przerażająco często – potrafi ono skutecznie zabić niejedną relację, i prywatną, i biznesową.
Przykład z życia: spotkałam niegdyś (w pozabiznesowym kontekście) osobę zawodowo zajmującą się doradztwem finansowym i spytałam, czy mogłaby udzielić mi kilku podstawowych informacji/wskazówek. Moją intencją było sprawdzenie, czy mogłabym umówić się na konsultację z tą osobą jako potencjalna klientka. Osoba ta zgodziła się i spytała o mój wiek. Usłyszawszy odpowiedź, rzekła: „No tak, to zaraz mąż, dzieci… Coś wymyślimy”. Nic jednak nie zostało wymyślone z prostej przyczyny: przyjmowanie założeń bez ich weryfikacji zdecydowanie nie sprzyja budowaniu wiarygodności. Jak widać, nawet w życiu zawodowym na początku relacji zdanie Aleksa „Powiedz mi, co chcesz, żebym o Tobie wiedział/a” może się doskonale sprawdzić :) Przynajmniej jako zdanie otwierające rozmowę – sprzyja budowaniu dobrej atmosfery, a o potrzebne informacje zawsze można dopytać. (Wracając na grunt prywatny: ileż to osób pytało mnie, co też mój -nieistniejący – mąż powiada na to czy na tamto…).
Otwarte pytania sprawdzają się najlepiej – wiem, bom sama nie bez winy i kilkakrotnie mimowolnie zdarzyło mi się „zabić” ciekawą rozmowę zbędnym pytaniem lub nieuprawnionym założeniem. A jednocześnie często byłam świadkiem prowadzenia rozmów przez osoby autentycznie zaciekawione innymi i zadające otwarte pytania płynące z tej ciekawości. Jakość tych rozmów, temperatura, szansa na nawiązanie relacji – były nieporównywalne.
Nawet teraz, gdy sama rozwinęłam umiejętność, którą na własny użytek nazywam „podążaniem”, nadal mam wiele okazji do ciekawych obserwacji i porównań, gdy widzę, co się dzieje, kiedy się zapomnę i wskoczę w koleiny zdobywania informacji. Z niejednej rozmowy natychmiast ucieka energia i pozostaje żal, że się w porę nie ugryzłam w język ;)
pozdrawiam,
yves
@Ewa W
Jeśli chcieć szczerze odpowiedzieć to IMHO pytanie „czym żyjesz poza pracą” może być znacznie bardziej osobiste niż „gdzie byłeś na wakacjach”.
W ogóle, co będzie osobiste/niezręczne/wścibskie itp. dla pytanego nie zależy niestety od pytającego i w tym widzę główny problem w zastosowaniu poniekąd słusznej rady Alexa, żeby nie być wścibskim i zachowywać się delikatnie.
Nie wiem może odnoszę mylne wrażenie, ale komunikuje się raczej z osobami dość młodymi z branży głównie IT, a jest to całkiem dobrze prosperujący sektor. Więc po kolei spróbuję wyrazić w czym problem z tym postem. Ludzie bardzo lubią opowiadać o rzeczach dla nich przyjemnych:
gdzie i za ile spędziłeś wakacje:
To temat prawie zawsze bezpieczny bo wszyscy lubią opowiadać o swoich wspomnieniach np wakacje w Grecji, miesięczna podróż do Indii, czy wyprawa na rejs wzdłuż wybrzeża Hiszpanii. Oczywiście są to wyjątkowo ciekawe opowieści o obcych kulturach innych miejscach więc mnie to interesuje i daje przy okazji poznać rozmówcę co jemu się podoba jak spędza czas co go ciekawiło. Obie strony na takiej rozmowie korzystają. Oczywiście jeśli czyjeś wakacje były wyjątkowo ciekawe to często zapytam ile to kosztowało żeby rozważyć czy mnie na to stać i czy ja bym się za rok w takie miejsce nie przejechał. Coś jak rekomendacja :D.
Kolejne pytania o plany zawodowe ceny mieszkań itd też nie uważam za osobiste jakoś szczególnie. Często jeśli ktoś kupował mieszkanie to szczegółowo wypytuje gdzie jakie czemu na to się zdecydował. Ludzie lubią o tym opowiadać a ja jako że potencjalnie mogę mierzyć się z identycznymi trudnościami proszę ich jakby o radę. Ludzie lubią dawać rady a mnie mogą się przydać.
Więc powtórzę moje pytanie. Co złego w tych pytaniach bo wciąż w sumie nie rozumiem :(
Pozdrawiam
Sebastian Bigos
@Ewa W
Nie rozumiem dlaczego miałbym się wzbraniać od pytań (wykorzystuję przykłady które wymieniłaś): skąd masz te blizny, gdzie pracujesz, jakie studia skończyłeś, a pytać o takie rzeczy jak „jak się Tobie podobał ten film, jakiej muzyki słuchasz, czym się interesujesz, co sądzisz o organizacji przez Polskę mistrzostw europy…. Czym tak naprawdę pierwsza kategoria jest „gorsza” od drugiej?
Każde pytanie o pogląd drugiego człowieka (nie koniecznie o życie osobiste) możemy określić jako zaspokajanie własnej ciekawości (w tym także nic złego nie widzę).
Pytanie o zarobki bardzo wielu ludzi traktuje jako nietaktowne i rzeczywiście może bardzo łatwo wprawić w zakłopotanie, szczególnie gdy druga osoba nie jest dumna ze swoich zarobków.
Ja w swoim życiu kompletnie nie wzbraniam się od pytań osobistych i jeszcze nigdy nie odniosłem wrażenia, że źle na tym wyszedłem, choć kilka razy zdarzyło się usłyszeć „nie powiem ci, za krótko się znamy”.
Paweł Kuriata,
– Jaką długość ma Twój penis we wzwodzie?
– Co chciałbyś, abym wiedziała o Tobie jako o potencjalnym kochanku?
Widzisz różnicę miedzy tymi pytaniami gdy zadaje Ci je kobieta? A na oba pytania odpowiedź może być przecież taka sama. Tylko to drugie pytanie daje możliwość także innej odpowiedzi, a zarazem daje możliwość uzyskania więcej naprawdę istotniejszych informacji i przede wszystkim nie narusza pewnej granicy intymności i prywatności rozmówcy.
Teraz widzisz różnicę?
Pozdrawiam, Ewa
RobertP
Dobra reakcja :-)
Sebastian Bigos
Zacznijmy od zalecenia uważnego czytania. Gdzie ja odnosiłem się do pytania o to, jakie ktoś ma zainteresowania?
Jeśli chodzi o Twoje pytanie „ Co złego jest w pytaniu ludzi ile zarabiają „ to przed chwilą miałem rozmowę telefoniczną z dość poważną osobą na kierowniczym stanowisku i kiedy na zakończenie zacytowałem (bez podawani Twojego nazwiska) Twoje pytanie i zapytałem co na to odpowiedzieć, to usłyszałem „To jakiś tłumok, którego mamusia nie nauczyła!”
Podkreślam, że to jest cytat, a nie moje zdanie!! Niemniej odpowiedz sobie na pytanie, czy chętnie wzbudzasz takie refleksje wśród osób trochę różniących się od Twojego grona kolegów?
Pozwólcie, że na dalsze komentarze odpowiem później, bo muszę zająć się głównym tematem, który właśnie omawiałem przez telefon.
Do usłyszenia później
Alex
Z pewnością to, czy ktoś odbierze nasze pytania jako wścibstwo, czy jako zainteresowanie zależy od człowieka, którego pytamy. Jedni są bardziej otwarci, inni mniej. Dopóki nie poznamy kogoś lepiej, to nie dowiemy się gdzie jest granica :) A poznajemy się poprzez rozmowę i zadawanie pytań między innymi. Więc moim zdaniem – trzeba testować i uważnie obserwować, aby granicy nie przekraczać :)
Ja na przykład nie mam w zwyczaju dopytywania się o wszystko – nigdy nie wiem co słychać u sąsiadów, czy dalszej rodziny… Czasem mam wręcz poczucie, że taka jakaś za mało zainteresowana jestem, że może wypada o coś zapytać :) Wydaje mi się, że ludzie lubią, jak się ich pyta, lubią opowiadać o sobie. Choć oczywiście zależy o co się pyta (finanse mogą być drażliwą sprawą, podobnie jak choroby, czy problemy najbliższych). Czasem też można niechcący trafić na kogoś, kto po zadanym pytaniu będzie nam się przez godzinę wyżalał jak to mu ciężko i źle ;)
A czy ja lubię osobiste pytania kierowane do mnie? Raczej rzadko czuję się komfortowo jak ktoś, kogo dopiero poznaję chce znać najdrobniejsze szczegóły mojego życia. Ale w relacji z pewnym stażem dzielenie się swoimi osobistymi doświadczeniami zacieśnia więź moim zdaniem i jest dobre. Choć pewnie też w pewnych granicach – wszystko zależy od ludzi i charakteru relacji.
Pozdrawiam
sniezka
Sebastian Bigos
Mam nadzieję ,ze ten szybki real world feedback nie zdemotywował Cię. Dla mnie wszelkie tutaj zadawane pytania są OK, to jest przecież blog edukacyjny i cenię jeśli chcecie się czegoś nowego dowiedzieć. Ważne jest tylko, abyście uświadomili sobie, że wiele rzeczy przed którymi tutaj ostrzegam ma bardzo konkretne i nie zawsze korzystne konsekwencje w świecie rzeczywistym.
Ja, podobnie jak Ty jestem ciekaw ludzi i odpowiednie zadawanie odpowiednich pytań jest w tym bardzo ważne. Nie może to jednak przyjmować formy wypytywania. Najchętniej poćwiczyłbym z Wami na żywo jak taką rozmowę poprowadzić, ale na blogu się nie da.
Poczytaj też co Ewa W napisała pod Twoim pierwszym postem.
Paweł Kuriata
Pytasz: „Nie rozumiem jak ma się ten post do postu zachęcającego do zadawania otwartych pytań i zainteresowania drugim człowiekiem. „
Tak jak wspomniałem w poście, jest to kwestia wyczucia, które trudno opisać na blogu. Zdecydowanie warto unikać pytania nowo poznanej drugiej strony o różne rzeczy jak te wspomniane dotychczas. Pozwól jej pokazać Ci się w tym świetle jakie jest dla niej komfortowe, a potem ewentualnie pytaj o przyjemne dla niej szczegóły.
Piszesz: „ zadanie pytania i uzyskanie odpowiedzi w stylu “nie chcę o tym rozmawiać” nie jest niczym strasznym „
Niestety jest. Po takiej odpowiedzi masz już pierwszą barierę w gładkim przepływie między Wami, to taki pierwszy zgrzyt. Po co Ci to?
Dalej: „..ludzie otwarci na innych raczej nie mają zbyt dużo tajemnic i “wypytywanie ich o coś odbiegającego od normy” odbieram jako pozytywne,…”
Co powiesz na to, że jestem człowiekiem otwartym na innych (to chyba dla Was wiarygodne), a jednocześnie mam mnóstwo tajemnic?
Sebastian Bigos
Co dokładnie masz na myśli pisząc : „Oczywiście nie jestem Amerykaninem którzy mają do tego bardzo zdrowe podejście „
Twój przykład koleżanki z pracy odbiega od sytuacji, kiedy kogoś poznajesz i oczywiście nie będziesz jej zadawał takiego pytania, jak zaproponowałem. Tam, w zależności od stopnia zażyłości możesz zadać jej bardzo ogólne pytania dotyczące jakiś przyjemnych dla niej rzeczy i potem zobaczyć co dalej.
Pawell
Piszesz: „Sam niestety stwierdzam, ze tez przekraczam tę granice aczkolwiek nie wynika to z niezdrowego zainteresowania cudzymi sprawami tylko z mojego braku umiejętności prowadzenia rozmów. „
Nie przejmuj się, każdemu z nas zdarzają się potknięcia i niezręczności. Ważne, że nie robisz tego na autopilocie
Ewa W
Dziekuję za wartościowy komentarz
Yves
Dziekuję za Twoje przykłady.
Dobrze by było, gdyby wszyscy Czytelnicy mogli zauważyć, że przy pewnych ich zachowaniach „Z niejednej rozmowy natychmiast ucieka energia ..”
Magda Lena
Piszesz:”W ogóle, co będzie osobiste/niezręczne/wścibskie itp. dla pytanego nie zależy niestety od pytającego „
Zgoda, dlatego mówię o wyczuciu i delikatnym podejściu do sprawy.
Sebastian Bigos
Piszesz: „..komunikuje się raczej z osobami dość młodymi z branży głównie IT ..”
Wierzę Ci. A przydałoby Ci się, gdybyś umiał komunikować i łatwo zdobywać serca całkiem innych ludzi?
Paweł Kuriata
Naprawdę zapytałbyś poznana dziewczynę, jak w moim przykładzie skąd ma te blizny??? Naprawdę masz taki brak wyczucia i delikatności??? Nie wierzę!!
Piszesz: „Każde pytanie o pogląd drugiego człowieka (nie koniecznie o życie osobiste) możemy określić jako zaspokajanie własnej ciekawości (w tym także nic złego nie widzę). „
A co jeśli to zaspokajanie własnej ciekawości psuje Ci możliwość nawiązania dobrej rel;acji z tym człowiekiem?
Dalej: „Ja w swoim życiu kompletnie nie wzbraniam się od pytań osobistych i jeszcze nigdy nie odniosłem wrażenia, że źle na tym wyszedłem „
Dopuszczasz myśl, że tych start po nie zauważyłeś?
Sniezka
Dziękuję za Twój komentarz
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Ewa W,
pozdrawiam serdecznie. Twoje wypowiedzi czytam wyjątkowo uważnie bo już wielokrotnie zdarzyło się tak, że dopiero dzięki Tobie rozumiałam to co chciał przekazać Alex :)
Tak stało się i tym razem. Twoja odpowiedź dla Pawła Kuriaty rozwiała wszelkie moje wątpliwości. Wielkie dzięki :)
Natomiast niestety zdarzyło mi się sparzyć na pytaniu :”Co lubisz robić poza pracą?”. Zadałam je właśnie koleżance, z która pracuję. Rozmawiałyśmy już na wiele interesujących tematów, czasami z mojego punktu widzenia dość osobistych. Kiedy jednak zadałam wspomniane wyżej pytanie usłyszałam: „Sorry ale ja nie lubię o tym mówić z osobami, z którymi pracuję.” Zaskoczyło mnie to ogromnie bo wydawało mi się to całkiem bezpiecznym pytaniem nie naruszającym jej granic wrażliwości. Jak widać myliłam się.
Alex piszesz:
„Mam nadzieję ,ze ten szybki real world feedback nie zdemotywował Cię.”
W skrócie: nieco zdemotywował. Nie bardzo wiedziałem co na niego odpowiedzieć więc nic nie odpowiedziałem :-).
piszesz
„Co dokładnie masz na myśli pisząc : „Oczywiście nie jestem Amerykaninem którzy mają do tego bardzo zdrowe podejście „
”
Z tego co czytałem (brak własnych doświadczeń) w Stanach pytanie o zarobki jest raczej zupełnie naturalne.
Dobrze przyjmując z reakcji twojego znajomego, wśród wielu osób wydaje się oczywiste że pytanie o zarobki jest nietaktem. W takim razie zrezygnuje z tego pytania.
Natomiast co kontrowersyjnego jest w pozostałych przykładach? Starałem się raczej naświetlić dlaczego można pytać o urlop, nawet jego cenę i raczej spotykało się to z sympatią.
Rozumiem też że zadawanie takich pytań w celu oceniania kogoś albo dawania nieproszonych rad jest raczej nie wporządku, natomiast wydaje się dobrym neutralnym tematem do rozmów :-).
Witam wszystkich.
Też bardzo nie lubię kiedy ktoś pyta mnie o zarobki, zazwyczaj odpowiadam bardzo wymijająco. Wychodzą czasem z tego dziwne sytuacje np. podczas imprezy rodzinnej „a Krzysiek to się o to nie musi martwić, on zarabia tyle i tyle i takiego problemy nie ma” oczywiście te wszystkie domysły dotyczące moich zarobków są bardzo wygórowane ale ja nie mam zamiaru ich wyprowadzać z błędu.
Osobiście staram się nie zadawać tak bardzo osobistych pytań, ale czasami jak zaczynam mieć wątpliwości co do danej osoby to zaczynam serię pytań i niekiedy zdarzy mi się przesadzić.
P.S.
Alex mógłbyś kiedyś zdradzić trochę parę trików jak wyciągnąć informację od drugie człowieka, oczywiście chodzi mi o relacje biznesowe. Pewnie dużo tutaj osób skorzystało by z takich porad.
Pozdrawiam
Krzysiek
Fajny post:)
Nie na darmo mówi się, że milczenie jest złotem:)
Jedni za „brak wścibstwa” obdarzą Cię dozgonną miłością i przyjaźnią, a drudzy sami wyśpiewają Ci rzeczy, których nawet nie chcesz wiedzieć.(Bo w głowie im się nie mieści, że tak po prostu nie chcesz wiedzieć.)
@Sebastian
„Starałem się raczej naświetlić dlaczego można pytać o urlop, nawet jego cenę i raczej spotykało się to z sympatią.”
W szkole, do której chodzą moi synowie, tylko cześć dzieci wyjeżdza na ferie zimowe. Ich rodziców nie stać. Dzieci, które mają możliwość spędzenia całych wakacji letnich w atrakcyjnym miejscu (nie Grecja, czy Hiszpania tylko domki w Borach Tucholskich itp.) jest garstka.
A jest to środmiejska szkoła w Warszawie.
Sytuacja, że dzieci chodzą na lato w mieście (to taka akcja, że szkoła daję opiekę, zajęcie i posiłek podczas wakacji) a tata korzystając z urlopu, maluje w tym czasie ze szwagrem mieszkanie nie jest rzadkością.
To już lepiej zadać pytanie otwarte „Udało Ci w tym roku gdzieś wyjechać?” i usłyszeć wieloznaczne „Nie, za dużo roboty, może później” niż pytać gdzie i za ile.
@Alex
Dopuszczam jak najbardziej myśl, że nie zauważyłem. :) I pisząc to nawet o tym pomyślałem dlatego podkreśliłem to pisząc o „wrażeniu”.
Na pytanie czy zapytałbym dziewczynę o blizny raczej nie, ale kumpla zdecydowanie tak. :-)
@Alex i Ewa
Dzięki za zdecydowanie lepsze naświetlenie tematu i chyba temat do przemyśleń. ;)
Małgorzata,
dzięki za dobre słowa. Cieszę się ze korzystasz.
Co do: „zdarzyło mi się sparzyć na pytaniu :”Co lubisz robić poza pracą?”. Zadałam je właśnie koleżance, z która pracuję. […] usłyszałam: “Sorry ale ja nie lubię o tym mówić z osobami, z którymi pracuję.” – i tak jest ok. Ona mogła odpowiedzieć w każdy dogodny sposób, lekko lub tak, jak to zrobiła, stawiając wyraźnie granice, że osób z pracy nie dopuszcza do prywatnego życia. Samo pytanie było w moim przekonaniu ok. Na to, co powiedziała wystarczy odpowiedzieć: „Ok, szanuję Twoją decyzje/postawę. A o czym lubisz rozmawiać / rozmawiasz z osobami, z którymi pracujesz?” lub ” Czy dobrze rozumiem, że z osobami z pracy wolisz ograniczać się do rozmów służbowych i kontaktów czysto zawodowych?” i jeśli odpowiedź jest „Tak”, to możesz powiedzieć: „Ok, szanuję to. Gdybyś jednak kiedyś miała ochotę porozmawiać o pozapracowych lekkich rzeczach, to jestem otwarta.” I już wiesz, jaka jest ta relacja, ale zostawiasz otwarte drzwi (jeśli chcesz je zostawić otwartymi).
Zaproponowane przeze mnie pytanie jest bezpieczne, nie jest pytaniem w stylu: „A jak układa Ci się w małżeństwie, mąż nie jest zły, że tak długo pracujesz?”
Bezpiecznie jest też powiedzieć do osoby z pracy: „Wydajesz mi się ciekawą osobą i myślałam o rozszerzeniu naszej relacji poza czysto zawodowe, co o tym sądzisz?”
Ludzie mają prawo stawiać nam granice. Nie wszyscy to potrafią, nie wszyscy też potrafią to przyjąć.Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni przez nasze wychowanie. Ale to temat rzeka. :-)
Ja sobie czasem robię takie ćwiczenia, „co by było, gdyby ktoś powiedział…”. To pozwala mi gimnastykować umysł i przygotowuje do reagowania w sytuacjach trudniejszych, by „nie zabrakło mi języka w gębie”. Fajna zabawa przy okazji.
Pozdrawiam, Ewa
Witam serdecznie,
Osobiście do tej części cyklu Aleksa dorzuciłbym jeszcze:
nie masz prawa do jakiegokolwiek oceniania: poglądów, dokonywanych wyborów i sposobu na życie innych ludzi.
Oczywiście o ile w wyraźny sposób nie krzywdzą one innych. Wydaje mi się, że bardzo wiele konfliktów międzyludzkich, które dzieją się wokół nas, spowodowanych jest przez nieuszanowanie tej podstawowej zasady (choćby konflikty na tle wierzący/niewierzący, czy wybory polityczne). Skoro ktoś zdecydował już się (sam z siebie, a nie wypytywany) podzielić się swoim jakimś poglądem, nie powinniśmy starać się go przekonywać, że jest zupełnie inaczej, a z czymś takim niestety bardzo często można się spotkać. Na marginesie, chciałbym dodać, że brak dyskusji na niektóre światopoglądowe tematy na tym blogu w moich oczach ogromnie podnoszą wartość tego miejsca.
W związku z tą serią postów, nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie: do czego w takim razie mam prawo? Rozumiem, że mam prawo do wymagania od innych, żeby respektowali moje granice. Co jednak z sytuacjami, gdy jesteśmy od kogoś zależni – np. pracodawca/klient/ważny rozmówca, który robi nam właśnie takie due diligence a pewne fakty osobiste mogą nam w jakiś pośredni sposób zaszkodzić, typu np. spłacany kredyt, opieka nad chorym członkiem rodziny czy planowane dziecko?.
Pozdrawiam
Maciek :)
Witam wszystkich. Zakorzeniony w Nas nawyk wypytywania innych o rzeczy prywatne jest na tyle głęboki, że dotyczy osób trzecich i jest często podstawą do rozpoczynania rozmowy w ogóle. Jest to częsty przypadek w sprawach sąsiedzkich, kiedy to spotkana na ulicy sąsiadka zapytuje mnie o różne sprawy dotyczące np. mojej siostry:) I uwaga zjawisko to nie dotyczy tylko osób starszych. Wynika to przede wszystkim z braku umiejętności słuchania innych i braku prawdziwych znajomości z ludźmi. Jeżeli kogoś słuchamy, wiemy o czym on nam lubi mówić, a czasami rozumiemy się nawet bez słów to ten problem w ogóle nie występuje. Pozdrawiam
Wyobraźcie sobie odwrotną sytuację. Poznajecie zupełnie nową osobę na portalu towarzyskim, wymieniacie pierwsze maile przed spotkaniem. I jedna strona pisze, że jedzie na narty i zatrzyma się w hotelu X – tu podaje nazwę drogiego, czterogwiazdkowego kurortu. Według mnie taka informacja nie jest mi potrzebna na tym etapie znajomości, bo ani w tym hotelu się nie umawiamy, ani nie wnosi do treści maila nic nowego. Natomiast czuję się niezręcznie i jakby manipulowana, bo wydaje mni się, że ta osoba próbuje zwrócić uwagę na swoje zasoby materialne i podkreślić swój status, co na tym etapie znajomości jest dla mnie niezręczne.
Można więc również wprawić kogoś w zakłopotanie, kiedy opowiada się o sobie w sposób nietaktowny.
Jak myślicie, czy ten przykład który podałam powyżej wzbudziłby w Was podobne odczucia jak u mnie?
Roma, myślę , że każda informacja wnosi cos nowego. Osoba , o której piszesz byc może chciała pokazać swój status materialny , a może tylko była ciekawa Twojej reakcji? Nie przejmowałabym sie tym specjalnie , tylko przyglądałabym sie dalszym informacjom płynącym od tego człowieka i dopiero potem zastanowiła się, czy jestem zainteresowana tą znajomościa. Nieraz bardzo pochopnie oceniamy innych. Ja staram się weryfikować moją wstępną ocenę. Nie przekreslam za szybko ludzi.
Podoba mi się powiedzenie o dżentelmenach i pieniądzach. Z małą modyfikacją- nie chodzi o duże pieniądze, tylko takie , które obsługują nasze potrzeby.
Przepływ informacji musi odbywać się za przywoleniem dwóch stron. Oczywiście nie wpadłabym na pomysł, aby kogoś mało znanego, albo z rodziny przepytywać ile zarabia.
Mam na przykład od lat wszystkie możliwe upowaznienia do konta bankowego mojego brata i nigdy nawet przez mysl mi nie przeszło, aby zerknąc jaki jest jego stan. To po prostu jest Jego konto.Kropka.
Choć , gdy moja przyjaciółka zaczyna marudzić ,że ma mało to oczywiście śmiejąc sie zadaję jej pytanie- ile zarobiła w tym miesiącu. Od razu prostuję jej poglądy i wyprowadzam z depresji :)). Jednak to moja przyjaciółka, więc tego typu rozmowy są nieraz wręcz potrzebne.
Małgosia S.
Też nie przekreśliłabym tej znajomości tylko na podstawie opisanego problemu, może był to przypadek, może jestem przewrażliwiona. Oczywiście, nigdy nie pytam, nawet przyjaciół, ile ktoś zarabia i w jaki sposób wydaje pieniądze, ile kosztuje ubranie czy inna rzecz, którą posiada. Sama nie lubię, kiedy bezceremonialnie stawia się takie pytania mnie.
Jeszcze raz przeczytałam cały post i wszystkie komentarze i wydaje się, Alexie, że za bardzo pojechałeś po Sebastianie B. On jest pewnie na etapie zarabiania swoich pierwszych pieniędzy i duma go roznosi i pewnie chce ogłosić światu „słuchajcie jestem samodzielny!”, bo pytając kogoś o zarobki, często pytająca osoba robi to tylko po to, żeby pochwalić się swoimi (wcale nie wysokimi, ale pierwszymi). Wątpię również, żeby przyszedł mu taki pomysł, żeby ot tak w towarzyski sposób, zapytał wujka dyrektora banku „słuchaj no wujek, powiedz mi ile to ty zarabaisz”.
Tak jak już napisałam wcześniej „milczenie jest złotem” z dwóch powodów: jedni za naszą niedociekliwość oddają nam serce i przyjaźń, drudzy być może odbiorą to nawet jako zachętę, żeby z „ważnymi dla siebie informacjami” się z nami podzielić..(nie ważne czy chcemy wiedzieć czy nie).
Nie mamy prawa do niczego? Czyżby? Czy ktoś zabroni mi czegokolwiek? Mogę robić co mi się podoba, czyż nie ? ALE trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie w 100% i ponosić konsekwencję za każde swoje słowo i czyn.
Często różne zachowania wynosimy z domu, w ogóle nie kwestionując ich prawidłowości, to co nam wydaje się normalne, dla innych może być wielce oburzające. I jak tu znaleźć „złoty środek”?
Wydaje mi się, że tak jak Alexie pisałeś już w jakimś poprzednim poście, najlepszą szkołą życia jest samo życie. Chcąc czy nie chcąć popełniamy różne błędy sytuacyjne i towarzyskie, ale ja uważam, że to dobrze. Uczy nas to bowiem wrażliwości i rzeczywistej oceny sytuacji. Ktoś powie, ale nie po to tutaj jesteśmy, żeby pewnych błędów unikać? z jednej strony tak, ale z drugiej strony skąd będziesz czym jest ogień, kiedy nigdy się nie poparzysz? Czystą teorią.
Sebastian Bigos
Nie było moim zamiarem zdemotywowanie Cię, raczej pokazanie na autentycznym przypadku, jak niepotrzebnie możemy tracić w oczach innych ludzi.
Piszesz: „Z tego co czytałem (brak własnych doświadczeń) w Stanach pytanie o zarobki jest raczej zupełnie naturalne. „
To nie pokrywa sie z moimi doświadczeniami w tym kraju, ale to ponad 300 milionów ludzi, więc trudno uogólniać.
Potem : „Starałem się raczej naświetlić dlaczego można pytać o urlop „
O urlop możesz pytać tylko „niewolników” na pensji, bo tylko tam taka kategoria w ogóle występuje. Jak tak zapytasz kogoś z ludzi swobodnie dysponujących swoim czasem, to pokazujesz na dzień dobry, że jesteś z innego świata. Jak myślisz, to zwiększa Twoje szanse na nawiązanie bliższej znajomości, czy zmniejsza? Pomyślcie o tym wszyscy!!
Jeśli chodzi o Twoje pozostałe pytania to zacytują z postu: „Ze względu na brak (w moich oczach) ostrych kryteriów, o co ewentualnie możemy pytać jest to tylko kwestia wyczucia, a to trudno przekazać słowem pisanym. „
Podałem potem konkretny przykład, aby Czytelnicy mogli choć trochę interpolować do konkretnych sytuacji.
W wypadku pytań o np. cenę urlopu zachowywałbym ostrożność odwrotnie proporcjonalną do stopnia zażyłości z drugim człowiekiem przemnożona przez włąsny współczynnik niezręczności w użyciu języka :-)
KrzysiekP
Pytasz: „Alex mógłbyś kiedyś zdradzić trochę parę trików jak wyciągnąć informację od drugie człowieka, oczywiście chodzi mi o relacje biznesowe.”
Nie bardzo. To jest kwestia umiejętności praktycznych, a nie kilku teoretycznych „tricków”. Moge kogoś tego nauczyć jak mamy trochę czasu, ale potrzebuję bezpośredniego kontaktu. Inaczej będzie to przypominało korespondencyjny kurs kite surfingu, albo wiekszość polskich studiów biznesowych :-)
Mags
Piszesz: „Jedni za “brak wścibstwa” obdarzą Cię dozgonną miłością i przyjaźnią, a drudzy sami wyśpiewają Ci rzeczy, których nawet nie chcesz wiedzieć „
Dokładnie tak jest :-)
Paweł Kuriata
Piszesz: „Na pytanie czy zapytałbym dziewczynę o blizny raczej nie..”
Całę szczęście!! Twoje akcje na Wall Street znowu poszły do góry :-)
Ewa W
Słusznie zauważasz, że nawet „bezpieczne” pytania moga prowadzić do negatywnej reakcji drugiej strony, mamy sporo ludzi z zaburzeniami społecznymi :-)
To ewentualnie można potraktować jako kryterium odsiewu i ja tak robię.
W poście chodziło o zupełnie inne sprawy, ale akurat Ty z pewnością to rozumiesz.
Maciek
Biblijne „nie sądź abyś nie był osądzony” ma być w następnym odcinku :-)
Zaciekawiłeś mnie: „ brak dyskusji na niektóre światopoglądowe tematy na tym blogu w moich oczach ogromnie podnoszą wartość tego miejsca. „
Ciekawe jakie tematy dokładnie miałeś na myśli :-)
Pytasz: „do czego w takim razie mam prawo? „
oczywiście, że jako człowiek w nowoczesnym społeczeństwie masz mnóstwo praw.
Tytuł serii dotyczy pewnej postawy w podejściu do innego człowieka, z którym chcę wejść w ciekaw relację o bardziej prywatnym charakterze.
Pytasz: „Co jednak z sytuacjami, gdy jesteśmy od kogoś zależni – np. pracodawca/klient/ważny rozmówca, który robi nam właśnie takie due diligence a pewne fakty osobiste mogą nam w jakiś pośredni sposób zaszkodzić, typu np. spłacany kredyt, opieka nad chorym członkiem rodziny czy planowane dziecko?. „
To wychodzi poza zakres tego postu, na szybko powiem Ci, że staram się mieć prawdę po swojej stronie, więc jak komuś któryś z wyliczonych przez Ciebie elementów nie odpowiada, to mówię do widzenia i szukam dalej. Właśnie dlatego warto byc wolnym od kredytów i innych poważniejszych zobowiązań. Poczucie wolności i kontroli nad swoim życiem – bezcenne”
Kamil Szympruch
Niestety bywa tak, jak opisałeś. Całe szczęście że w ten sposób kuku robię sobie inne osoby, a mnie nie jest ich żal.
Roma
Piszesz: „Natomiast czuję się niezręcznie i jakby manipulowana, bo wydaje mni się, że ta osoba próbuje zwrócić uwagę na swoje zasoby materialne i podkreślić swój status, co na tym etapie znajomości jest dla mnie niezręczne. „
To jest chyba Twoja nadinterpretacja, która może eliminować Cię ze znajomości z ciekawymi ludźmi. Gdzieś powyżej wspominała o tym Ewa W
Małgosia S.
Dziękuję za komentarz, jestem podobnego zdania.
Mags
Napisałaś: „Jeszcze raz przeczytałam cały post i wszystkie komentarze i wydaje się, Alexie, że za bardzo pojechałeś po Sebastianie B „
W którym dokładnie miejscu to JA „pojechałem” po Sebastianie B? :-)
Czytając Cię dalej zaczynam się przyjaźnie niecierpliwić :-)
Piszesz:”Nie mamy prawa do niczego? Czyżby? Czy ktoś zabroni mi czegokolwiek? Mogę robić co mi się podoba, czyż nie ? ALE trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie w 100% i ponosić konsekwencję za każde swoje słowo i czyn. „
W kontekście tego, o co chodzi w całej tej serii Twoja wypowiedź jest typowym TBU – True but useless.
W podręczniku latania znajdziesz wskazówkę, aby łagodnie ruszać sterami na dużej prędkości. Nikt tam nie pisze, że masz prawo stosować gwałtowne wychylenia jeśli zaakceptujesz, że coś Ci się w samolocie urwie i zginiesz, bo nie po to pisze się podręcznik latania.
Tak jest też na tym blogu.
Piszesz: „Często różne zachowania wynosimy z domu, w ogóle nie kwestionując ich prawidłowości, to co nam wydaje się normalne, dla innych może być wielce oburzające. „
Masz rację, przy czym oburzenie to małe piwo, bo wiele zachowań budzi lekceważenie i pogardę.
Jak myślisz, po co pisze ten blog? No chyba że ktoś być skazanym na środowisko, w którym wyrósł.
Pytasz: „I jak tu znaleźć “złoty środek”? „
Często nie ma złotego środka, trzeba wszystko wypalić ogniem i zastąpić czymś innym, patrz brak delikatności w stosunku do kobiet u wielu facetów.
Dalej stwierdzasz: „Wydaje mi się, że tak jak Alexie pisałeś już w jakimś poprzednim poście, najlepszą szkołą życia jest samo życie. „
Sorry, to kolejny TBU. Co w związku z tym?
Dalej: „Ktoś powie, ale nie po to tutaj jesteśmy, żeby pewnych błędów unikać? z jednej strony tak, ale z drugiej strony skąd będziesz czym jest ogień, kiedy nigdy się nie poparzysz? Czystą teorią. „
Proponujesz, abyśmy nie korzystali z kosztownych doświadczeń innych? Płacili za nie sami.
To tak, jakbysmy wyrzucili przed grzybobraniem atlas grzybów trujących i zbierali jak leci „zdobywając własne doświadczenia”
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Zamiast Maciej będę podpisywał się Maciej D.
Alex zastanawia kiedy możemy zadawać osobiste pytania w kwestiach: niezdrowe żywienie, papierosy, alkohol, itp. Np. widzimy kolegę w pracy który codziennie pije napoje energetyczne, inną osobę z nadwagą żywiącą się regularnie w McDonalds, koleżankę która co wieczór wypija butelkę wina, kogoś kto pali 1) samemu 2) np. przy dzieciach. Itp Byłem kiedyś na jednym szkoleniu i był tam bardzo sympatyczny człowiek, w necie oczywiście miał profil na fb. Facet ten miał z 30kg nadwagi i myślałem zeby do niego napisać żeby się wziął za siebie bo w takim stanie zamiast myslec o rozwoju itp będzie niedługo myślał tylko o tabletkach które po zawale itp chorobach będzie musiał brać. Skończyło sie na tym że nie wysłałem tego emaila. btw sam mam parę kg nadwagi z którymi „walczę” od lat :)
Myślę, że jeśli chcemy, albo musimy wejść w jakieś środowisko po prostu należy mu się przyglądać, a nie koniecznie chcieć zrobić wrażenie pt wejście smoka, bo możemy się po prostu zbłaźnić… Zgodnie z…- „nie rób drugiemu , co tobie miłe. Możecie mieć różne gusta”:))
Obserwowałam ostatnio kobietę przyzwyczajoną do brylowania w swoim towarzystwie. Była na tyle pewna swej atrakcyjności ,że nawet nie zapytała ,kim będą pozostali goście… I to był jej błąd. Bardzo kulturalnie została sprowadzona z piedestału, a jej partner /chyba bardzo uległy/ bardzo dziękował za bardzo udany wieczór…
Alexie , czy dobrze zrozumiałam ,że nalezy dążyć do poznawania ludzi, którzy swobodnie zarządzaja swoim czasem? Co to dla Ciebie znaczy? Ja przez swobodne zarządzanie rozumiem wybór- co robię z tym czasem.
A jeśli „zarządzanie czasem” polega na pracy non stop?;)) A co z ludźmi, którzy miewają urlopy? Są … nieatrakcyjni? Rozwiń, proszę te wątki:)
@Maciej D.
A skąd wiesz, że ten człowiek nie miał problemów zdrowotnych i z tego, a nie ze złego odżywiania, braku ruchu itp. spraw, wynikała jego nadwaga.
Nie wiem czy wiesz ale przypadłością niektórych chorób jest właśnie nadwaga, zresztą czy jest to ważne dla Ciebie kryterium w/g których oceniasz ludzi?
Może zamiast uwag zaproponuj mu taktownie jakiś niewymagający spacer czy chociażby PowerWalk podczas którego moglibyście podyskutować na temat rozwoju osobistego :-)
Pozdrawiam
Tomek
Alex,
w swoim poście opisałeś historię znajomości z kobietą, której biust według Ciebie wyraźnie odbiegał od normy, jednak milczałeś na ten temat – to znaczy „udawałeś”, że jest to zupełnie normalny biust.
Twoje słowa: „Ja, przez ponad 6 miesięcy naszej intensywnej znajomości nie tylko ani słowa na ten temat nie powiedziałem, ale cały czas zachowywałem się jakby była to najnaturalniejsza rzecz pod słońcem koncentrując się na innych przyjemnych aspektach naszego bycia razem.”
I w gruncie rzeczy mogę zrozumieć taką postawę, jeśli zakładamy, że ta znajomość jest tylko chwilowa – pobawimy się trochę i nasze drogi się rozejdą – nie muszę nic o Tobie wiedzieć.
Ale jeśli chce się zbudować głęboki związek, w którym jesteśmy wobec siebie szczerzy i wiemy o sobie maksymalnie dużo, to zachowanie takie jak Twoje opisane w poście, mogłoby się wydać dość obłudne.
Przypuśćmy, że jakaś kobieta w wyniku wypadku straciła dwa palce u stopy. Było to dla niej ciężkie przeżycie i choć udaje, że nic się nie stało, tak naprawdę wstydzi się swojego wyglądu. I nagle poznaje mężczyznę, w którym się zakochuje. I on w pewnym momencie widzi, że kobieta nie ma tych palców – jest zdziwiony, ciekawy, poruszony, przestraszony, ale… milczy i udaje, że nic! A kobieta nie wie co ma myśleć – widział i nic nie powiedział, to znaczy, że co? Nie możliwe, żeby nic nie pomyślał. Czyli pomyślał, ale nie powiedział… I w pierwszej chwili może poczuć ulgę, ale w głębi serca niepokoi ją, czy on to zaakceptował, czy może się przy nim czuć swobodnie? Czy on tylko udaje, że jest ok, a tak naprawdę budzi to w nim odrazę? Kobieta ma z powodu tych palców kompleksy, chciałaby, aby mężczyzna dał jej do zrozumienia, że dla niego te palce nie mają żadnego znaczenia. Boi się jednak, że jak poruszy ten temat, to się okaże, że on jej nie akceptuje, więc milczy, dusi to w sobie. Takie przemilczane sprawy często doprowadzają do wielu nieprawdziwych domysłów i powodują rozpad związku.
Uważam więc, że jeśli ma to być bliski związek, warto poruszyć drażliwy temat, zagłębić się nawet w tę najintymniejszą sferę.
Wiem, że być może napiszesz, że nie warto angażować się w związek z kimś, kto ma jakiekolwiek problemy emocjonalne, bo tylu jest na świecie innych, którzy ich nie mają :) Po przeczytaniu pewnej ilości Twoich postów domyślam się też, że nie dążysz w swoim życiu do tworzenia długotrwałych, głębokich związków, więc Ciebie ten problem nie dotyczy. Ale jest mnóstwo osób, które właśnie tego oczekują od życia – chcą budować głęboką i długoterminową relację z kimś, kogo kochają. I takie budowanie nie zawsze jest proste – wymaga pracy.
Skąd moje spojrzenie? Jestem psychologiem i pracuję z ludźmi, którzy mają problemy. Trzeba przyznać, że osoby, które często zmieniają partnerów i „cieszą się życiem” nie przychodzą do mnie :) Chyba, że tacy, który żyli tak przez 50 lat i nagle uświadomili sobie, że są niesamowicie samotni…
W innych przypadkach, to znaczy nie w związkach, które mają być długie i szczęśliwe, zdecydowanie lepsza jest powściągliwość.
Kiedyś poznałam dziewczynę, która miała wyraźnie południowoeuropejską urodę, ale polskie imię i nazwisko, nie miała też żadnego obcego akcentu. Strasznie mnie kusiło, aby zapytać ją jakie ma korzenie, ale powstrzymałam się. Uznałam, że to nie moja sprawa.
Więc – w przypadku nowych znajomości wskazania jest powściągliwość i ostrożność, w przypadku znajomości doraźnych/przelotnych pytajmy tylko o to, co jest nam minimalnie potrzebne do podtrzymania znajomości. Ale w bliskich związkach nie bójmy się pytać o sprawy osobiste – oczywiście taktownie, nie z wścibstwa, lecz troski, zainteresowania i chęci dogłębnego poznania drugiej osoby. No i oczywiście jeśli ktoś nie chce na dany temat rozmawiać – uszanujmy to.
Pozdrawiam
sniezka
Małgosia S.
W pierwszym poście całego cyklu (Wykorzystaj Twój potencjał) wyliczyłem trzy zakresy, gdzie większość ludzi niepotrzebnie strzela sobie w stopy.
Jednym z nich był:
„kiepska w gruncie rzeczy umiejętność nawiązywania oraz podtrzymywania bliskich i serdecznych relacji z innymi ludźmi „
Wielu ludzi potrafi dość dobrze nawiązywać i podtrzymywać kontakty z osobami podobnymi do siebie. W wypadku osób całkiem innych od takiego grona pojawia się wiele problemów, z których te najpoważniejsze staram się opisać w cyklu „Nie masz prawa…” A to znajomości z takimi osobami często mają potencjał katapultowania nas w zupełnie inną, bardzo ciekawą rzeczywistość, o której istnieniu wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Sam to przerabiałem, dlatego pisze o tym, bo są to doświadczenia, z których wiele osób przynajmniej teoretycznie mogłoby skorzystać. Czy teraz rozumiesz o co mi chodzi?
TomFromPoland
Piszesz: „A skąd wiesz, że ten człowiek nie miał problemów zdrowotnych i z tego, a nie ze złego odżywiania, braku ruchu itp. spraw, wynikała jego nadwaga ..”
Bardzo słuszna uwaga. Dlatego „nie udzielamy konsultacji bez zlecenia”, bo może się okazać, że nie mamy pojęcia
Sniezka
Piszesz: „ to znaczy “udawałeś „
Rozumiesz różnicę, pomiędzy udawaniem czegoś, a koncentrowaniem uwagi na innych aspektach?
Potem masz jeszcze czelność nazywać moje zachowane „obłudnym”??!! Co daje Ci prawo takiego ferowania sądów? Bez pojęcia jak ta relacja wyglądała!! Studia psychologiczne??
Taka postawa daje niewielkie szanse praktycznego skorzystania z tego, co piszę w tym cyklu.
Pozdrawiam
Alex
Lata swojej młodości spędziłam w pewnej stolicy zachodniej Europy, nigdy nie zdarzyło się aby ktoś pytał o prywatne, intymne życie a tym bardziej o finanse.
Może raz o intymne :)
W Polsce zdarza się nagminnie, niezależnie od tego czy znamy się kilkanaście lat czy tylko chwilę.
Pytania tego typu uważam za duże faux pas.
Czy posiadając wiedzę o zasobach finansowych naszego rozmówcy poznajemy jakim jest człowiekiem, co sobą reprezentuje, jakie wartości wyznaje w życiu?
Bardzo trafnie ujęła to Ewa W.
Zawsze tego typu pytania wprawiają w konsternację i mają zazwyczaj negatywny wpływ na relację z pytającą osobą. Gdybym miała ochotę, poinformowałabym a jeśli tego nie robię, tzn. że mam ku temu uzasadnione powody więc zamiast zadręczać „złymi” pytaniami może lepiej byłoby wsłuchać się w to, co ktoś ma do powiedzenia sam od siebie?
@Sebastian B
uważasz, że takie wypytywanie jest normalnym? czy ktoś w rozmowie z Tobą, sam z własnej woli mówi co za ile, po co i dlaczego?
Na szczęście takich nie znam a tych zadających niewłaściwe, unikam.
We wszystkim powinniśmy znać umiar, nie tylko w piciu i jedzeniu :)
Pozdrawiam.
A.L
Śnieżko,świete słowa. Wszystko zalezy od tego czego oczekujemy od relacji. Jeśli to relacja koleżeńska- to oczywiście mówię koleżance , czy koledze tyle o sobie ile chcę. Oczywiśćie , są to informacje dość powierzchowne. Natomiast z partnerem chcę rozmawiać o wszystkim- z wyjątkiem szczegółów intymnych z relacji z ” byłymi”.
Gdybym miała jakis problem z wyglądem czułabym się fatalnie, gdyby mój partner udawał ,że tego nie widzi, skoro nie da się nie widzieć.. Przecież o tym tez można rozmawiać delikatnie,z taktem, wręcz z wielką czułością w łóżku „po”… Wtedy wiedziałabym, że jestem ważna, a każdy przecież chce byc wazny.. , a defekt staje się nieważny
Jako młoda dziewczyna miałam kompleks na punkcie swoich bardzo szczupłych i jak mi sie wydawało -niezbyt prostych nóg. Oczywiście nikomu o tym nie mówiłam. Kiedys jednak oglądając z moim chłopakiem film , z aktorką o pięknych, prostych moim zdaniem nogach westchnęłam- „czemu ja nie mam takich nóg jak ona..?”. Na co mój chłopak popatrzył na mnie baranim wzrokiem i powiedział ” czyś ty zgłupiała??, ona ma TYLKO proste, zwykłe nogi. Twoje nogi są ciekawe , piękne… no i rozwinął swój talent oratorski :)) Od tamtej pory zaczęłam nosić krótkie spódniczki i na czyjeś stwierdzenie , że mam ładne nogi z usmiechem odpowiadam „dziękuję”:)))) Było mi to potrzebne. Myslę ,że większość z nas potrzebuje takiego zapewenienia.
Alex, proszę Cię, czytaj uważnie. Napisałam, że w przypadku budowania głębokiej, długotrwałej relacji takie zachowanie może być postrzegane przez drugą stronę jako obłudne. Wyjaśniłam dokładnie dlaczego. Nie napisałam, że Ty zachowywałeś się obłudnie – nie mam pojęcia na temat charakteru Twojej relacji z tamtą kobietą, ani też charakteru tej kobiety, jej postrzegania tej sytuacji. Nie wiem nic na ten temat i nie chcę wiedzieć – to Twoja sprawa. Dlatego nie pisałam o Tobie, tylko o tym, jakie mogę wyciągnąć wnioski na temat koncentrowania uwagi tylko na wybranych aspektach związku przy długotrwałych relacjach (takich, które mają przetrwać np. kilkadziesiąt lat).
Moja postawa jest otwarta – czytam to, co piszesz, rozumiem Twoje stanowisko i na podstawie własnych doświadczeń pokazuję swój punkt widzenia. Nie kłócę się, nie krytykuję, po prostu piszę co myślę. Nie chciałam Cię urazić, nie mam zamiaru nikogo osądzać. Nie wiem nic o Tobie, dlatego nie traktuj mojej wypowiedzi jako oceniającej Ciebie. Wręcz przeciwnie, chcę się podzielić spojrzeniem na sprawę od zupełnie innej strony, niż Ty. Każdy ma prawo być inny, mieć inne potrzeby i zachowywać się inaczej.
Pozdrawiam
sniezka
Tak , Alex Teraz rozumiem. Bardzo dziękuję:)
sniezka,
Poniżej 3 fragmenty Twojego komentarza, na które zwróciłam szczególną uwagę i – choć oddalę się trochę od głównego postu – chcę się do nich odnieść, bo to według mnie ważne także w kontekście cyklu „nie masz prawa”.
Napisałaś:
– „mogę zrozumieć taką postawę, jeśli zakładamy, że ta znajomość jest tylko chwilowa – pobawimy się trochę i nasze drogi się rozejdą – nie muszę nic o Tobie wiedzieć”
– „jeśli chce się zbudować głęboki związek, w którym jesteśmy wobec siebie szczerzy i wiemy o sobie maksymalnie dużo, to zachowanie takie jak Twoje opisane w poście, mogłoby się wydać dość obłudne”
– „Po przeczytaniu pewnej ilości Twoich postów domyślam się też, że nie dążysz w swoim życiu do tworzenia długotrwałych, głębokich związków, więc Ciebie ten problem nie dotyczy. „
Hmmm… To jednak może przeczytaj posty Alexa jeszcze raz i uważniej. :-) Naprawdę. Zwrócisz wtedy może uwagę, że Alex zwykle pisząc o relacjach damsko-męskich nie pisze o szybkim numerku w samochodzie po dyskotece, ale o relacjach dłuższych, często wieloletnich i wcale nie odżegnuje się od uczuć, zakochania, miłości.
Zatem Twoje stwierdzenia, które wyżej zacytowałam według mnie nijak do tego nie pasują, a co gorsza – to co napisałaś może budować w Czytelnikach szczególnie młodych fałszywe przekonanie, że aby budować długotrwałą relację, związek w którym jest miłość etc, to trzeba wszystko o sobie powiedzieć, o wszystko dopytać i korkociągiem wyciągać z nich wszystko, bo związek oznacza brak tajemnic itd. A skoro nie pyta, nie włazi w przestrzeń, nie przekracza granic, to nie myśli o partnerze poważnie tylko traktuje go jako chwilową przygodę, nie kocha…
Dziwię się, zwłaszcza gdy takie jak cytowane rzeczy pisze psycholog.
Głębokie relacje, w których jest miłość nie muszą być „na całe życie” z deklaracja popartą aktem ślubu. Głębokość relacji poza tym nie jest zależna specjalnie od tego czy wiem „maksymalnie dużo” czy nie o drugiej osobie. Jest natomiast potrzebny w niej szacunek, a ten zakłada prawo do własnej intymności i nie włażenie w życie drugiej osoby (i przeszłe, i teraźniejsze) jak do swojego mieszkania – z butami i kiedy ma się ochotę.
I jestem przekonana, że absolutna, bezwarunkowa szczerość może być tak samo niszczycielska dla relacji jak i brak otwartości i zakłamanie.
Kochać, mieć głęboką i długotrwałą relację –nie mów że do tego potrzebujemy wiedzieć o sobie „maksymalnie dużo”! Po pierwsze – dla każdego maksymalnie dużo to inna wartość. Wszystkiego NIE MOŻNA wiedzieć. Nie da się. Maksymalnie dużo o mnie, to tyle, ile JA CHCĘ powiedzieć. A nie to, o co mnie ktoś wypyta. Czujesz różnicę? Podobnie jak jest między „nic nie wiedzieć” a „wypytywać o wszystko” jest jeszcze cała gama innych możliwości.
Alex w tym poście zwraca uwagę na potrzebę wrażliwości i szanowanie przestrzeni drugiego człowieka, a to naprawdę jest ważne – zarówno gdy chcesz się z kimś „bzyknąc”, jak i wtedy gdy chcesz z miłością przeżywać kolejne lata, jak i w relacjach przyjacielskich, koleżeńskich etc.
Pozdrawiam, Ewa
Alexie,bardzo Cię przepraszam. Teraz widzę, że niezbyt fortunnie użyłam sformułowania
„święte słowa” w poście do Śnieżynki. Mi chodziło tylko o to ,że jeśli mamy jakis problem, to dobrze , gdy bliska osoba na to reaguje, bo może pomóc w podniesieniu naszej samooceny. Może wyniknąc wtedy taki dodatkowy plus znajomośći. Tyle .
Nie oceniam absolutnie Twojej relacji z tamtą dziewczyną, ani Ciebie wogóle. Wiem, że cel Twojej opowieści był zupełnie inny . Chodziło Ci o skupienie się na innych wartościach tego związku. Jeszcze raz przepraszam.
Małgosiu S,
przykład o nogach nietrafiony. To Ty sprowokowałaś do rozmowy o nogach, a nie Twój partner. On nie spytał: „A co sądzisz o swoich krzywych i cienkich nogach”.
Kobieta z bliznami nie podjęła rozmowy.
Ja o tym właśnie piszę: jeśli chcesz – mów. A druga osoba nie ma prawa włazić z butami.
Warto też pamiętać, że partner to nie terapeuta.
Pozdrawiam, Ewa
Za jakis czas lecę do Madrytu.. Mam nadzieję, że Wizzair ma się dobrze;))
Agnieszka L
Dziękuję za powyższy komentarz. Problem polega właśnie na tym, że wielu ludzi ludzi, którzy spędzili dużą część życia w jednym środowisku w naszym kraju kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Stąd ta seria, gdzie dość bezceremonialnie walę prawdą po oczach, nie dlatego, że sprawia mi to jakąś szczególna przyjemność (nie sprawia), ale dlatego, bo bez tych elementarnych rzeczy nie posuniemy się dalej.
Małgosia S.
Piszesz: „Gdybym miała jakis problem z wyglądem czułabym się fatalnie, gdyby mój partner udawał ,że tego nie widzi „
Jesteśmy trochę off topic, ale co Was napadło z tym udawaniem?? :-) :-)
Naprawdę jest Wam obca koncepcja koncentrowania sie na istotnych aspektach???
Weźmy taka sytuację: Facet idzie do łóżka z kobietą po 40-stce (generalnie wtedy zaczyna się dla większości kobiet najlepszy wiek seksualnie i nie tylko). Większość kobiet w tym wieku niekoniecznie odpowiada już wyidealizowanym obrazom: tu i tam jakież zmarszczki, jakiś rozstęp, piersi, które jak uroczo określiła pewna znajoma „kolaborowały trochę z grawitacją” itp. Czyli potencjalne „problemy z wyglądem”. A Ty jako mężczyzna idziesz z taka kobieta do łóżka i masz tak obłędne przeżycia, że potem cieszysz się, że nikt nie dostał zawału a sąsiedzi nie wezwali policji :-)
Gdzie tu jest udawanie??
Bierzesz tego człowieka jakim jest i robisz z nim maksymalnie to co możliwe!!
Gdzie tutaj udawanie??
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam, chcę podać prostą metodę, która u mnie się sprawdziła. Jako dziecko wróciwszy do domu słyszałam codziennie pytanie: Co było w szkole?
Dla mnie wysoce denerwujące. Kiedyś „palnęłam” odpowiedź – lekcje. Spotkał mnie wybuch agresji. Pamiętam swoje zdumienie.
Nie pytam swoich dzieci i nie oczekuję zdania przez nich relacji. Paradoksalnie wiem dużo więcej co robią, niż moi rodzice o mnie. Same mówią. Jak nabiorą dystansu do danej sytuacji lub znajdą wytłumaczenie przychodzą i opowiadają. Wtedy uważnie słucham. Wtedy pytam.
Polecam sprawdzenie.
Agnieszka Jankowska
Małgosia S.
„Za jakis czas lecę do Madrytu.. Mam nadzieję, że Wizzair ma się dobrze;))”
Prosze pod żadnym pozorem nie wrzucaj mi w poważną dyskusje takich rzeczy!! To nie jest onet
Alex
Ewo W,
prawdą jest, że nie znam postów Alexa dokładnie, gdyż trafiłam na bloga bardzo niedawno :) Stąd też, jak napisałam w kolejnym komentarzu, nie wiem o Alexie zbyt wiele, można wręcz napisać – nie wiem nic! Dlatego być może niektóre założenia czynię na wyrost (tak to już ludzki mózg działa, zjawisko antycypacji). Być może Alex pisze również o relacjach długotrwałych, głębokich. Być może związek 6-miesięczny może być głęboki, być może nawet dla niektórych długotrwały (to już zależy od podejścia, dla mnie długotrwały nie jest, ale to tylko moje zdanie). Stąd też absolutnie nie chciałam nikogo oceniać! To było tylko moje postrzeganie sprawy, na podstawie moich doświadczeń i odczuć.
Ewo, piszesz:
„Kochać, mieć głęboką i długotrwałą relację –nie mów że do tego potrzebujemy wiedzieć o sobie “maksymalnie dużo”! Po pierwsze – dla każdego maksymalnie dużo to inna wartość. Wszystkiego NIE MOŻNA wiedzieć. Nie da się. Maksymalnie dużo o mnie, to tyle, ile JA CHCĘ powiedzieć. A nie to, o co mnie ktoś wypyta. Czujesz różnicę? Podobnie jak jest między „nic nie wiedzieć” a „wypytywać o wszystko” jest jeszcze cała gama innych możliwości.”
Absolutnie się z Tobą zgadzam :) Pisząc „maksymalnie dużo” miałam na myśli właśnie takie indywidualne ustalenie granicy – dla każdego to oznacza coś innego. Maksymalnie to nie wszystko, oczywiście, że nie – nie wiem dlaczego uznałaś, że myślę inaczej. O to dokładnie mi chodziło. Maksymalnie, czyli tyle, ile trzeba, ile chcemy. Poszanowanie przestrzeni drugiego człowieka jest niezmiernie ważne.
Wobec tego, że z wyżej cytowanym akapitem się zgadzam, z tym poniżej się nie zgadzam:
„Zatem Twoje stwierdzenia, które wyżej zacytowałam według mnie nijak do tego nie pasują, a co gorsza – to co napisałaś może budować w Czytelnikach szczególnie młodych fałszywe przekonanie, że aby budować długotrwałą relację, związek w którym jest miłość etc, to trzeba wszystko o sobie powiedzieć, o wszystko dopytać i korkociągiem wyciągać z nich wszystko, bo związek oznacza brak tajemnic itd. A skoro nie pyt
a, nie włazi w przestrzeń, nie przekracza granic, to nie myśli o partnerze poważnie tylko traktuje go jako chwilową przygodę, nie kocha…
Dziwię się, zwłaszcza gdy takie jak cytowane rzeczy pisze psycholog.”
Nie pisałam nigdzie, że w związku nie może być tajemnic, że trzeba WSZYSTKO o sobie powiedzieć, o wszystko dopytać i korkociągiem wyciągać z nich wszystko, a tym bardziej, że trzeba przekraczać granice.
Czyli moje stwierdzenia można zinterpretować na dwa sposoby :) Ale tylko jeden wyraża to, co chciałam powiedzieć.
@Alex
Udawanie… Może to znów niefortunne słowo :) A może są tacy co udają i tacy, co się koncentrują na fajnych aspektach, a z zewnątrz wygląda to podobnie?
Widzisz, mi się na przykład zrobiło smutno po tym jak napisałeś co inny facet mógłby o tamtej kobiecie powiedzieć (cytuję: „Ilu facetów zwróciłoby na to głośno uwagę, ewentualnie wypytując kto go tak spartolił itp?”). Sam fakt, że według Ciebie ktoś mógłby powiedzieć, że biust jest spartolony, oznacza, że tak go postrzegałeś, ale po prostu nie koncentrowałeś się na tym. No po prostu MI zrobiło się przykro, jako kobiecie… Mogło? To tylko moje chwilowe emocje.
Masz rację co do tego, że przecież ludzie, z którymi tworzymy związki nigdy nie są bez wad. Zawsze jesteśmy z kimś dlatego, że coś nam się w nim podoba i nie zwracamy uwagi na pewne niedoskonałości – po prostu nie są ważne. Tak samo jeśli ktoś lubi wysokie kobiety, a umawia się z niską, bo ma mnóstwo fajnych cech, to nie można powiedzieć, że on udaje, że jego znajoma nie jest niska ;)
Masz rację, Alex, koncentrowanie się na aspektach, które są dla nas ważne i fajne jest niewątpliwie kluczem.
Pozdrawiam
sniezka
Alex… ;)), alez nie chodziło mi o taki rodzaj udawania!:)) W takich sytuacjach niczego się nie udaje..:))
Mówię tylko o tym ,że fajnie, gdy można rozmawiać o róznych rzeczach, nawet trudnych, bo wtedy można zrobic DODATKOWO cos dobrego.
Oczywiśćie , uważam ,że nie wolno włazic z buciorami w czyjeś życie. Oczywiście uważam ,że relacje międzyludzkie ( wszystkie) muszą być nacechowane kulturą osobistą . Oczywiście,zawsze musimuy mieć oczy szeroko otwarte i nikt nas nie zwalnia z myślenia. I oczywiście- mamy prawo do popełniania błędów, choć oczywiste jest ,że powinno być ich jak najmniej :)) :))
Ewo W,
mówisz ,że nie trzeba byc terapeutą. (Abstrahuję od Aleksa i dziewczyny z bliznami , bo to juz chyba w końcu wyjasnione)
Z pewnością partner nie musi byc terapeutą, ale chyba może zrobic cos dobrego dla drugiego człowieka, tym bardziej bliskiego?? Skoro na przykład pomagam obcym staruszkom na ulicy , jadę kilka czy kilkanaście kilometrów , by dowieżć do domu, to robię to niepotrzebnie? Bo nie muszę nikomu pomagać? Pewnie ,że nie muszę. Chcę.
Z każdego przykładu każdy wybiera to, co chce.
A propos zachowania względem partnerki opisywanej powyżej. Jako kobieta dojrzała, świadoma swoich wad i niedoskonałości nie chciałabym aby partner komentował jak i wypytywał. Nie widzę nic nagannego w zachowaniu Alexa, wręcz przeciwnie, było to wyrazem szacunku i niespotykanej dziś dojrzałości u mężczyzn.
W życiu tak bywa, że poznając osobę nigdy nie wiemy, jak długo będziemy pielęgnować tę znajomość, może potrwa chwilę a być może „całą wieczność”. Może pokochamy na chwilę a być może na zawsze? Ale nie to było istotą postu.
Pozdrawiam.
A.L
Dzięki Alex, szczerze powiedziawszy dostrzegam teraz drugą stronę – zawsze wychodziłem z założenia, że jak coś mnie intryguje/ciekawi to spytam, najwyżej nie dostanę odpowiedzi… ale teraz widzę, że nawet gdy dostaje odpowiedź to może źle wpływać na relacje… więc warto się zastanowić czy nie lepiej poskromić swoją ciekawość :)
Cześć wszystkim,
Od momentu, gdy zrozumiałem, że czasem nie wypada pytać o niektóre rzeczy, zacząłem używać określenia w stylu „Czy ? Oczywiście, jeżeli mogę wiedzieć!”. Jednak po tej serii postów Aleksa z kategorii „eye-opening” :) rozumiem, że nawet takie zastrzeżenie niewiele pomaga. Zamiast go używać potraktuje to jak ostrzeżenie, że skoro muszę dodawać takie warunki do mojego pytania, to może lepiej wcale tego pytania nie zadawać.
sniezko,
napisałaś „Czyli moje stwierdzenia można zinterpretować na dwa sposoby :) Ale tylko jeden wyraża to, co chciałam powiedzieć.”. Tak, rozumiem.
I dlatego napisałam o ryzyku „[…]to co napisałaś może budować w Czytelnikach szczególnie młodych fałszywe przekonanie, że […]”. Nie napisałam: buduje. O to ryzyko mi chodzi. Precyzyjnie formułując swoja opinię minimalizujemy ryzyko złej interpretacji, bo zmniejszamy pole do interpretacji :-)
Dziękuje za Twoją odpowiedź i uszczegółowienie.
Małgosia S,
piszesz w odpowiedzi do mnie ” mówisz ,że nie trzeba być terapeutą.”.
Przeczytaj uważnie: ja nic takiego nie napisałam!
Napisałam „partner to nie terapeuta”.
W ogóle nic nie było o trzeba czy nie trzeba.
Jedno z tego wynika – nie jest rolą partnera terapeutyzowanie drugiej osoby – czyli nie mozna od niego oczekiwać funkcji terapeuty w naszym życiu. A pomagać – jeśli chce – oczywiście każdy może, jeśli chce. Wspierać – jeśli chce. Stawać w roli terapeuty – jeśli chce a druga strona na to pozwala.
Ja mówię o innym przypadku – gdy ktoś oczekuje od partnera, że będzie terapeutą.
Co do staruszki, hm… pomagasz jej bo chcesz. A ja znowu o odwrotnej sytuacji – gdyby staruszka od Ciebie wymagała….
To nie jest kwestia tego, co chcemy z przykładu wybierać, tylko jak przykład jest dobrany do zagadnienia. Z całym szacunkiem i życzliwością dla Twoich poglądów i przykładów.
Pozdrawiam, Ewa
Ewo,
w bliskich, ciepłych relacjach partner zawsze pełni funkcję terapeutyczną…
Dobranoc, zyczę Ci bardzo miłych snów:)
Mags piszesz:
On jest pewnie na etapie zarabiania swoich pierwszych pieniędzy i duma go roznosi i pewnie chce ogłosić światu “słuchajcie jestem samodzielny!”, bo pytając kogoś o zarobki, często pytająca osoba robi to tylko po to, żeby pochwalić się swoimi (wcale nie wysokimi, ale pierwszymi).
Pewnie coś w tym jest podoba mi się twoja diagnoza :-). Dzięki za komentarz daje mi do myślenia, nigdy nie byłem człowiekiem nadmiernie skomplikowanym
Z drugiej strony też nie czuję się jakoś szczególnie zgnębiony na razie. Wiem że zadaję masę głupich i oczywistych dla większości pytań, ale taka moja uroda. Jestem jeszcze młody i wolę pytać i dowiedzieć się czegoś niż siedzieć i udawać mądrego.
Pozdrawiam
Sebastian
Tom – możliwe, ale fakt bardzo dużej nadwagi palenia sporej ilości papierosów powoduje bardzo złe konsekwencje… Power Walk – z innych miast jesteśmy.
Nie można działać bez zlecenia, z drugiej strony jeśli chodzi o czyjeś zdrowie myślę że jakaś interwencja czasem jest potrzebna.
Małgosia S,
Różnimy się w takim razie w spojrzeniu na temat. Ja, jako dojrzała i świadoma siebie kobieta preferuję innego rodzaju bliskie i ciepłe związki – te bez funkcji terapeutycznej. :-) I nie działań terapeutycznych oczekuję od partnera. ;-)
Pozdrawiam, Dobrej nocy.
Ewa
Z drugiej strony wspomniane przeze mnie problemy/nałogi wynikają z czegoś i samo powiedzenie, zwrócenie uwagi może być mało skuteczne. Np. powiedzenie alkoholikowi że pije za dużo nic nie zmieni, jego problem jest gdzieś indziej i od innej strony trzeba zacząć jeśli chcemy skutecznie pomóc. Więc sam sobie odpowiadam: że powiedzenie przestań tyle pić, odżywiaj się lepiej, zgub wagę, rzuć palenie często niczego nie da.
Sniezka
Piszesz: „Udawanie… Może to znów niefortunne słowo „
Jako profesjonaliści musimy uważać, jakich słów używamy, nieprawdaż?
Dalej: „A może są tacy co udają i tacy, co się koncentrują na fajnych aspektach, a z zewnątrz wygląda to podobnie? „
Co to ma wspólnego z moją wypowiedzią?
Napisałaś: „Sam fakt, że według Ciebie ktoś mógłby powiedzieć, że biust jest spartolony, oznacza, że tak go postrzegałeś, ale po prostu nie koncentrowałeś się na tym. „
Ależ oczywiście!! Właśnie chodzi nie o to, aby nagle oślepnąć, tylko o koncentrację uwagi na innych, ważniejszych aspektach.
Rozumiesz różnicę pomiędzy „widzieć” a „zwracać uwagę na coś”?
Dam Ci przykład: Przedwczoraj byłem oglądać piękny zachód słońca. Jak słońce zachodziło moje oczy zarejestrowały przelatujący helikopter, ale ani na moment nie odciągnęło mnie to od podziwiania tego spektaklu natury. Podobnie było z piersiami tamtej kobiety, tylko doznawanie piękna było, hm.. bardziej całościowe :-) Teraz rozumiesz?
Agnieszka L
Piszesz: „Jako kobieta dojrzała, świadoma swoich wad i niedoskonałości nie chciałabym aby partner komentował jak i wypytywał. Nie widzę nic nagannego w zachowaniu Alexa, wręcz przeciwnie, było to wyrazem szacunku i niespotykanej dziś dojrzałości u mężczyzn. „
Biorąc pod uwagę fakt, że nie tylko kobiety dojrzałe wiekiem są świadome swoich tzw. „niedoskonałości” polecam ten cytat wielu facetom, którzy zapisują się na kursy NLP o uwodzeniu zamiast nauczyć się paru prostych rzeczy, które u większości Pań katapultowałyby ich do zupełnie innej ligi.
Michał,
Maksymilian
Bardzo sie cieszę, o takie spostrzeżenia chodziło mi w tym poście. Powodzenia w zastosowaniu!!
Małgosia S.
Napisałaś: „w bliskich, ciepłych relacjach partner zawsze pełni funkcję terapeutyczną… „
Bądź ostrożna z użyciem słowa „zawsze”. Jeden jedyny wyjatek obala takie twierdzenia i tracimy wiarygodność :-)
Sebastian Bigos
Piszesz: „ Wiem że zadaję masę głupich i oczywistych dla większości pytań, ale taka moja uroda. Jestem jeszcze młody i wolę pytać i dowiedzieć się czegoś niż siedzieć i udawać mądrego. „
Jeżeli mówimy o pytaniac na blogu, to jest to bardzo dobra postawa. To w Tobie lubię :-)
Maciej D
Piszesz: „Z drugiej strony wspomniane przeze mnie problemy/nałogi wynikają z czegoś i samo powiedzenie, zwrócenie uwagi może być mało skuteczne „
No wodzisz, to jest jeden z powodów, dla których wyznaje zasadę „nie udzielaj konsultacji bez zlecenia”
Po prostu przeważnie nie wiemy wielu bardzo istotnych szczególów i udzielanie rad w takiej sytuacji oscyluje miedzy śmiesznością a brakiem odpowiedzialności. Tak często postępuje wiele osób po psychologii z niewielkim własnym doświadczeniem życiowym, którym wydaje się, że „wiedzą”, ale tego nie należy naśladować. Ostatnie zdanie NIE JEST aluzją pod adresem Sniezki!!!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Sniezko,
Piszesz: „Masz rację, Alex, koncentrowanie się na aspektach, które są dla nas ważne i fajne jest niewątpliwie kluczem.”
To tak jak na blogu Alexa, prawda?
Też chwilę mi zajęło, zanim to zrozumiałem. Alex (i wielu komentatorów) pisze na nim bardzo wartościowe rzeczy. Ale czasem piszą rzeczy sprzeczne z moimi poglądami czy doświadczeniem. Czy oznacza to, że powinienem od razu zaczynać krucjatę? Nawracać grzeszników, wypalać błędy rozpalonym żelazem? Prosił mnie ktoś o to? Nie, więc po prostu koncentruję się na innych postach Alexa, otwierających mi często oczy na sprawy, których nie byłem wcześniej świadomy i nie pozwalam sobie zepsuć świetnego odbioru całości bloga.
Mój Boże, Mariusz T., czy ja chcę nawracać grzeszników i wypalać błędy rozpalonym żelazem…? ;) Ja nikogo nie mam prawa nazywać grzesznikiem i nikt nie ma do tego prawa – każdy postępuje według siebie, żyje zgodnie z sobą.
Zdaję sobie sprawę, że post Alexa można skomentować na wiele sposobów – podać przykłady ze swojego życia, które potwierdzają genialność jego rad, lub podać wyjątki, kiedy rady nie miały zastosowania. Można napisać łagodnie, lub ostro, ogólnie, lub bardzo konkretnie, jest milion możliwości! Ale o wszystkim się nigdy nie da napisać, ani w każdy sposób, trzeba dokonać wyboru. Czasem jest on lepszy, a czasem gorszy :) Czasem mniej przemyślany i spontaniczny, czasem wynikający z długotrwałych analiz.
Czy można poznać człowieka po przeczytaniu kilku jego komentarzy? Na pewno nie. To tylko malutki wycineczek myśli, poddany selekcji i filtrowaniu przez różne czynniki, nawet włączając w to niskie ciśnienie, czy psa szczekającego nad uchem, który doprowadza do szału :) Niewątpliwie więc pisanie jasnych i dla wszystkich zrozumiałych komentarzy to sztuka :) I ja powiem, że jestem tu, bo się jej uczę. Ale przyznam, że na razie zmęczyło mnie to okrutnie… Chyba więc sama się „odstrzelę” na jakiś czas.
Pozdrawiam i życzę dalszych owocnych dyskusji :)
sniezka
@Maciej D.
Piszesz „możliwe, ale fakt bardzo dużej nadwagi palenia sporej ilości papierosów powoduje bardzo złe konsekwencje…” – zgadza się, ale konsekwencje są ogólnie znane i nie sądzę, żeby ktokolwiek nie był ich świadom.
Piszesz „Nie można działać bez zlecenia, z drugiej strony jeśli chodzi o czyjeś zdrowie myślę że jakaś interwencja czasem jest potrzebna.” – każdy jest autonomiczną jednostką i to co robi ze swoim zdrowiem (nie szkodząc przy tym innym) jest jego OSOBISTĄ sprawą.
Zresztą dlaczego ograniczać się do zdrowia, dlaczego nie nawracać go na „jednynie słuszną” religię której jesteśmy wyznawcami, na „jedynie słuszne” poglądy? Dlaczego ograniczać się tylko do osobistego podejścia do własnego zdrowia?
Dlatego, jeśli np. pali w Twoim otoczeniu jak najbardziej masz prawo interweniować, ale zabronić mu palenia? sorry ale to przerabialiśmy w poprzednim systemie.
Pozdrawiam
Tomek
W aspekcie blizn z postu, delikatności i koncentracji oraz komentarza Alexa do Śnieżki
„Rozumiesz różnicę pomiędzy „widzieć” a „zwracać uwagę na coś”?
Dam Ci przykład: Przedwczoraj byłem oglądać piękny zachód słońca. Jak słońce zachodziło moje oczy zarejestrowały przelatujący helikopter, ale ani na moment nie odciągnęło mnie to od podziwiania tego spektaklu natury. Podobnie było z piersiami tamtej kobiety, tylko doznawanie piękna było, hm.. bardziej całościowe”
Powtórzę tylko potwierdzający to cytat zasłyszany w pięknym filmie:
„Kiedy palec wskazuje niebo, tylko głupiec patrzy na palec”.
Miłego i dobrego dnia.
@Sniezka
Piszesz: „Niewątpliwie więc pisanie jasnych i dla wszystkich zrozumiałych komentarzy to sztuka”.
No właśnie, najwyraźniej ja też nie posiadłem tej sztuki. Spróbuj odczytać mój komentarz jeszcze raz, w duchu poparcia, nie krytyki Twojej wypowiedzi.
Napiszę trochę z innej beczki: też kiedyś wyraziłem się krytycznie na blogu Alexa wobec jakichś treści. Dostałem lekko po uszach (na pewno łagodniej niż „jak śmiesz”, które Ty usłyszałaś), więc wyciągnąłem wnioski.
Te wnioski masz w prosty sposób wyjaśnione w powyższej notce i całej serii „Nie masz prawa…”. Alex dzieli się z nami swoimi sposobami na życie. Często bardzo wartościowymi. Warto skorzystać z tych, które nam pasują, pozostałe postarać się zrozumieć (lub nie), a krytykę zostawić dla siebie lub co najwyżej do rozmowy w gronie przyjaciół.
Dzień dobry Alex, dzień dobry Wszystkim:)
ja mówiłam o „bliskich, ciepłych relacjach”, nie o „współistnieniu”- czyli byciu obok.W bliskich relacjach WZAJEMNIE doładowujemy się przeciez emocjonalnie i to miałam na mysli używając okreslenia „funkcja terapeutyczna”;) Nie mówiłam o przejmowaniu zadań , które są przeznaczone ze swej natury dla psychologa czy psychiatry!;)
Ewo- nie pisałam też o swoich specjalnych potrzebach;). Skąd taki pomysł??:)) Rzeczywiście zeszlismy z drogi , że ho, ho:)
Wracając więc do zasadniczego wątku Absolutnie zgadzam się , że nie wolno być wścibskim. Jeśli chce się poznac człowieka można wogóle nie zadawać pytań… Rozmawiać, patrzeć, słuchać i wyciągać wnioski. Jeśli chcę poznać czyjs pogląd na jakąś kwestię przedstawiam swój punkt widzenia(dośc ogólnie) albo z jakim poglądem się zetknęłam ( bez podawania oczywiście żadnych szczegółów , aby sytuacja pozostała anonimowa,czyli nie miała przypadkiem charakteru plotki). Takie postawienie sprawy jest bezpieczne i albo ktoś podejmuje temat , albo nie.
A w sytuacjach „autobusowych”- na przykład: -wybieram się do kina na film „x”, czytałam recenzje, w których było napisane… Ciekawe, czy będę podobnie odbierała?..
Albo -zastanawiam się,dlaczego właściciele psów nie sprzatają po swoich pupilach (nie – „oburza mnie to”, bo wtedy mogłabym spalić relację , jesli to posiadaczka psa , który zostawia swoje „ślady” gdzie się da…
albo- zastanawiam się jakie sobie/ dzieciom kupić zwierzatko
Wbrew pozorom można bardzo dużo wiedzieć o człowieku po kilku, nawet takich, rozmowach. A po lekturze blogu…;))
Prawda Alexie?:)
Może tyle dorzucam dziś )
Życzę wszystkim miłej niedzieli
Małgosia
„Kiedy palec wskazuje niebo, tylko głupiec patrzy na palec”
Piękne zdanie, Stello. Dobrze , że je przytoczyłaś.Oczywiście, mozna je czytać na wiele sposobów. Ja je teraz „przeczytałam” tak: Przestańmy czepiać się szczegółów, rozmawiajmy , uczmy się. Nie bądźmy zbyt przeczuleni, bo to tylko zamyka dyskusję , a nie rozwija
pozdrawiam
Witam,
Najpierw pewne wyjaśnienie tym, którzy wnikliwie czytają wszystkie komentarze: pisząc swojego posta powyżej powinienem użyć nicka Maciek K. zamiast Maciek, tak by było to spójne z innymi moimi wpisami na blogu – niestety, literka K. gdzieś mi uciekła.
Aleks napisałeś: „Zaciekawiłeś mnie: „ brak dyskusji na niektóre światopoglądowe tematy na tym blogu w moich oczach ogromnie podnoszą wartość tego miejsca. „
Ciekawe jakie tematy dokładnie miałeś na myśli”
Nie jest to do końca tematem tej dyskusji więc odpiszę bez zagłębiania się szerzej w temat. Miałem na myśli tematy stricte światopoglądowe typu, lepiej być wierzącym czy ateistą, lepiej być prawicowcem czy lewicowcem, lepiej być w związku czy żyć w samotności etc. Osobiście podoba mi się, że na tu na blogu rozpatrywane są praktyczne zagadnienia w kontekście konsekwencji, które one przynoszą. Dzięki temu, przy zachowaniu pewnych zasad, (np. uważne czytanie, uprzejmość wobec innych, poszanowanie spojrzenia innych, jasne formułowanie wypowiedzi, czy wreszcie – zasady, które często same w sobie są wyzwaniem), ja czuję się tutaj bardzo dobrze.
Wracając do meritum. Napisałeś: „Tytuł serii dotyczy pewnej postawy w podejściu do innego człowieka, z którym chcę wejść w ciekaw relację o bardziej prywatnym charakterze.”
Nieco mnie to zastanowiło, bo choć rozumiem, że w całym cyklu chodzi o „podtrzymywanie bliskich i serdecznych relacji z innymi ludźmi” to czy do tej pory nie padło określenie „prywatny charakter”. Moje pytanie zatem do Ciebie, jako osoby mającej duże doświadczenie w kontaktach biznesowych jest zatem takie, czy są jakieś znaczące różnice jeżeli chodzi o zasady tworzenia długotrwałych relacji o bardziej „zawodowym/biznesowym” charakterze? Czy jest jakiś aspekt, na który powinniśmy zwrócić większą uwagę niż w kontaktach prywatnych?
Dodam jeszcze, że akurat dość dobrze czuję zasadność podejścia „nie masz prawa” – choć pewnie łatwiej jest mi zauważyć gdy ktoś łamie te zasady wobec mnie, niż gdy ja je łamię.
Pozdrawiam
:)
Mariusz T., napisałeś:
„Ale czasem piszą rzeczy sprzeczne z moimi poglądami czy doświadczeniem. Czy oznacza to, że powinienem od razu zaczynać krucjatę? Nawracać grzeszników, wypalać błędy rozpalonym żelazem? Prosił mnie ktoś o to? Nie, więc po prostu koncentruję się na innych postach Alexa”
Oczywiście, jak zresztą napisałam w odpowiedzi na ten komentarz, zgadzam się z tym, że nie należy zaczynać krucjaty przeciwko autorowi bloga. Nie może też być mowy o nawracaniu grzeszników, czy „wypalaniu błędów”, gdyż każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania, więc nie ma „błędów do wypalania”. Ale czy wobec tego, że autor ma prawo powiedzieć co myśli, to nie należy sądzić, że czytelnik także może napisać co myśli, po prostu dzieląc się swoim odmiennym zdaniem? Nie próbując udowodnić komuś, że się myli – bo każdy ma prawo myśleć jak chce! Czytelnik z odmiennym zdaniem pisze po to, aby pokazać, że możliwy jest też inny punkt widzenia – nie gorszy, nie lepszy, a INNY. I wtedy każdy może się czegoś od siebie nauczyć, każdy się rozwija.
Szanuję i rozumiem to, że Ty nie wyrażasz swojego odmiennego zdania, gdy na blogu czytasz coś, co nie zgadza się z Twoimi poglądami. Masz do tego prawo. Ale to chyba nie jest reguła, czy wymóg, że odmiennego zdania wyrażać nie można? I jeszcze raz podkreślam, nie żeby kogoś potępiać, czy nawracać, tylko żeby (szanując zdanie autora postu) pokazać, że można też na tę samą sprawę spojrzeć inaczej.
W następnym komentarzu napisałeś:
„Spróbuj odczytać mój komentarz jeszcze raz, w duchu poparcia, nie krytyki Twojej wypowiedzi.”
Rozumiem, że poparciem nazywasz pośrednie udzielenie rady, powołując się na swój przykład :) Jak ja to odebrałam? Jako wyrażenie Twojego zdania. A ja wyraziłam swoje. I tyle :)
A według mnie krytyka sama w sobie, jeśli nie ma na celu „zmieszania przeciwnika z błotem”, ani nie niesie ze sobą oczekiwania zmiany zdania, jest bardzo cenna i pozwala poszerzyć światopogląd o spojrzenie z innej perspektywy. Dlatego nie mam nic przeciwko temu, jeśli ktoś w rozmowie wyraża zdanie inne od mojego – dla mnie to są najbardziej rozwijające rozmowy.
Pozdrawiam
sniezka
Mariusz T.
Napisałeś: „Ale czasem piszą rzeczy sprzeczne z moimi poglądami czy doświadczeniem. „
To jest naturalne, tym bardziej moje podejście do wielu spraw w życiu jest nieco…. egzotyczne :-)
W wielu miejscach pisałem, że nie chodzi o kopiowanie mnie, lecz wyciągnięcie dla siebie wniosków posuwających Czytelnika do przodu. Nawet gdyby miały być odwrotne od moich.
Sniezka
Piszesz: „.. na razie zmęczyło mnie to okrutnie… „
ja tez tak czasem mam :-)
TomFromPoland
Dobra uwaga, podpisuję sie pod nią :-)
Stella Polaris
Bardzo ładne jest to powiedzenie :-)
Mariusz T
Napisałeś: „..też kiedyś wyraziłem się krytycznie na blogu Alexa wobec jakichś treści. Dostałem lekko po uszach „
Teraz jestem ciekaw, na czym to „dostanie po uszach” polegało :-)
Jeszcze małe doprecyzowanie. Piszesz: „krytykę zostawić dla siebie lub co najwyżej do rozmowy w gronie przyjaciół.”
Tutaj śmiało mozna wszystko krytykować pod warunkiem że :
1) odnosimy sie do wypowiedzi drugiej osoby, którą przeczytaliśmy uważnie
2) krytyka jest rzeczowa a nie ad personam
3) krytykujący dostarcza propozycję lepszego rozwiązania :-)
Małgosia S.
Piszesz: „Wbrew pozorom można bardzo dużo wiedzieć o człowieku po kilku, nawet takich, rozmowach. A po lekturze blogu…;))
Prawda Alexie?:) „
Prawda!! Zwłaszcza jeśli autor pisze co myśli i nie ściemnia :-)
Ja w ramach przejrzystości („transparency”) mówię wszystkim nowym znajomym o tym blogu, gdzie moga sobie poczytać o moim podejściu do wielu spraw.
Dalej: „Przestańmy czepiać się szczegółów, rozmawiajmy , uczmy się. „
Tutaj na tym blogu niestety czepiamy się szczególów, jeśli mogłyby one prowadzić Czytelnika w niewłaściwym kierunku. To jest blog edukacyjny, dlatego tak jest
Maciek K.
Dziękuję za wyjaśnienie jakie tematy miałeś na myśli. Właśnie dlatego omawiam tutaj rzeczy, które mogą przydać się większości przyzwoitych i inteligentnych ludzi, niezależnie od ich poglądów politycznych, religii itp.
Wracając do Twojego pytania o to określenie „bardziej prywatny” śpieszę z wyjaśnieniem.
Osobiście nie dzielę relacji z ludźmi (nie firmami) na prywatne i nieprywatne). W prawie każdym przypadku podchodzę do danej osoby całościowo jako do człowieka i buduję z nim unikalną (jesli chodzi o komponenty i proporcje) relację międzyludzką.
W tej serii używam określenia o „bardziej prywatnym charakterze.” jako środka ostrożności. Po prostu zdaje sobie sprawe z następujących rzeczy:
1) w praktyce nawiązywania relacji z innymi mnóstwo rzeczy robię szalenie intuicyjnie, czyli nie mam w głowie gotowych „recept”
2) być może w wypadku spraw biznesowych stosuję jakieś dodatkowe rzeczy, z których na szybko nie zdaję sobie sprawy
3) nie mam teraz czasu i zasobów, aby dokładnie przeanalizować moje postępowanie w pkt 2
4) nie chce, aby ktoś zrobił sobie biznesowo „kuku”
Dlatego to ograniczenie, w relacjach prywatnych wszystko ma 100% zastosowanie tak jak opisuję.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie,
Dość dawno się nie odzywałem, ale szósty post z serii „Nie masz prawa…” skłonił mnie do zabrania głosu.
Post Alexa przypomniał mi niedawne spotkanie po N latach od matury. Na początku ktoś rzucił pytanie: No to jakie macie mieszakanie, samochód, pracę, dzieci? A mi przyszło do głowy: czy życie każdej z kilkunastu osób można sprowadzić do wektora Osoba=[mieszkanie, samochód, praca, dzieci]? I kolejne pytanie skierowane do mnie: Jak pracujesz na uczelni, to gdzie zarabiasz? (wiem Alex że masz kiepskie zdanie o polskich uczelniach, ale ja swoją pracę bardzo lubię i wydaje mi się że wiedza którą przekazuję moim studentom przyda im się w pracy) Pytania pozostawiły niesmak, ale postanowiłem maksymalnie dobrze się bawić i jak najlepiej wykorzystać czas spotkania. Nie żałuję, bo bardzo ciekawie porozmawiałem z kilkoma osobami z którymi w liceum utrzymywałem luźne kontakty i zobaczyłem je z zupełnie innej strony. Z innej strony zobaczyłem też osobę która zadała pytania.
Alexie,
napisałam wcześniej „Przestańmy czepiać się szczegółów, rozmawiajmy , uczmy się. „
A Ty- ” Tutaj na tym blogu niestety czepiamy się szczególów, jeśli mogłyby one prowadzić Czytelnika w niewłaściwym kierunku. To jest blog edukacyjny, dlatego tak jest” Oczywiśćie to jest jasne i zrozumiałe. Dobrze , że przypomniałes w komentarzu dla Mariusza T warunki dopuszczanej tu krytyki. Krytyka konstruktywna tak , ale krytykanctwo- nie. Przyznaję ,że mam wrażenie ,że w postach niektórych osób trochę zaczęło kiełkować..:) W takich sytuacjach często robi się krok w tył. A to dyskusji nie rozwija. O to mi chodziło:)
Wcześniej pisałeś o poznawaniu i.. ściemnaniu. Jasne, że ściemnianie nie prowadzi do niczego dobrego. Przecież prawda wyjdzie na jaw, wczesniej czy później.. Rano uroda kobiety, która się bardzo maluje, albo w łożku opowieści mężczyzny o swoich możliwościach… No i co wtedy;)?? Kiedys męzczyzna poprosił kobietę o jakies osobiste, intymne zdjęcie. Dostał zdjęcie w papilotach :)) :))
A juz bez zartów- Transparentność zasad, intencji, poglądów itp powinna byc w relacjach międzyludzkich standartem. Częstokroć zaoszczędziłaby wielu złych emocji, rozczarowań, nieraz cierpienia. Tak samo jak standartem powinna być uprzejmość, kultura. I bynajmniej nie chodzi o uprzejmość typu „Królowa Śniegu”.
I chodzi tez o to, aby wiedzieć,że kogoś miłego, kulturalnego i uczynnego nie należy wiecznie „poklepywac po ramieniu” czy uważać, że on cos musi dla nas. Raczej niewiele osób lubi byc tak traktowana? Szczególną skłonnośc do takiego typu skracania dystansu mają młodzi mężczyźni. Parę lat temu zetknęłam się z pewną analizą. Konkluzja z wyników badań była mniej więcej taka, że nieumiejętność utrzymania pracy przez młodą , dobrze wykształconą kadrę jest w dużym stopniu spowodowana przez nieumiejetność pracy zespołowej oraz nagminne skracanie dystansu z przełozonymi
@Maciej D. – sądzisz, że ktoś sobie nie zdaje sprawy z tego, że ma nadwagę albo że palenie jest szkodliwe? A jeśli zdaje sobie sprawę, to po co mu o tym mówić po raz kolejny? Żeby go pognębić? Żeby poprawić sobie samopoczucie (bo ja taki nie jestem, więc jestem lepszy)? Bo chyba nie jesteś na tyle naiwny, żeby uwierzyć w to, że ktoś rzuci palenie albo zacznie się intensywnie odchudzać dlatego, że jakiś obcy człowiek mu zwróci uwagę?
I proszę o niewyskakiwanie z argumentami, że ktoś będzie musiał płacić za jego leczenie – w któryś z krajów europejskich policzono jakiś czas temu ile palacze wpłacają „nadliczbowych” podatków w akcyzie, a ile idzie na ich leczenie. Ku zdziwieniu wszystkich wyszło, że palacze są „opłacalni” dla budżetu, bo dużo płacą, wcześnie umierają, do tego zwykle raka wykrywa się u nich w takim stadium, że i tak nic się nie da zrobić poza podawaniem coraz mocniejszych środków przeciwbólowych. Czysty zysk w stosunku do tych wszystkich zdrowych ludzi, którzy będą żyć do setki, a przez ostatnie 30 lat trzeba będzie coraz więcej przeznaczać na ich leczenie.
Żeby nie było, nie palę, nie toleruję palenia w swoim otoczeniu, ale jakoś zupełnie mnie nie interesuje, czy ktoś z moich znajomych pali czy nie, przynajmniej tak długo, jak długo nie robi mi się niedobrze od bijącego od niego zapachu fajek.
Katarzyna – odpowiedziałem sobie w kolejnym poście, że taka uwaga nie ma sensu…
„Żeby poprawić sobie samopoczucie (bo ja taki nie jestem, więc jestem lepszy)?” – albo miałem dany problem i wiem jakie powoduje konsekwencje… Dodam, że samemu znam problem „kg” a swego czasu w rodzinie dotknął mnie mocno problem konsekwencji palenia, alkoholizmu i złej diety. Stąd był mój topik.
Witam,
— Nie masz prawa wypytywać o cokolwiek osobistego, ani zwracać na to uwagę
Uważam, że mam prawo wypytywać o cokolwiek osobistego. To jedna z ważnych cech istoty ludzkiej: ciekawość.
Negowanie tej możliwości, prowadzi do niepotrzebnych napięć pomiędzy uczestnikami, w dowolnej relacji / grupie społecznej.
Wywodzimy się z różnych środowisk/grup społecznych, z różnie ukształtowanym zakresem/poziomem prywatności.
Jeśli aspirujemy do grupy społecznej, z bardzo szerokim zakresem tematów które oznaczone są naklejką 'prywatne’, to sami sobie powinniśmy ograniczyć liczbę tematów, aby się tej grupie znaleźć.
Jeśli aspirujemy do grupy społecznej, z bardzo wąskim zakresem tematów które oznaczone są naklejką 'prywatne’, to powinniśmy znieść ograniczenia które posiadamy.
Jeśli poruszamy się pomiędzy różnymi grupami społecznymi, to powinniśmy odpowiednio dostosowywać tematykę rozmów, do poziomu prywatności grupy, w której aktualnie znajdujemy się.
Jeśli w naszej aktualnej grupie społecznej, nagle zwiększymy sobie zakres tematów, o które nie pytamy, to nie zostaniemy zrozumieni przez pozostałych ( o ile im tego nie wyjaśnimy ).
Uważam, że miarą powodzenia takich relacji, jest właściwe dobranie 'poziomu prywatności’ do konkretnej osoby/grupy społecznej.
Trwanie w pozycji 'nie pytam’, nie jest optymalną propozycją.
Piszesz:
— nie tylko ani słowa na ten temat nie powiedziałem
Pani którą zapoznałeś, widocznie nie miała z tym problemu. Dobrze się z tym czuła i było to dla niej tym, czym jest oddychanie. Nie napisałeś, też co stało się po tych 6 miesiącach znajomości.
Czy kwestia jej urody została 'omówiona’, czy też po prostu rozstaliście się ?
Z moich obserwacji wynika, że osoby z różnymi kompleksami, co do urody, zatrudnienia, sytuacji osobistej itp. mają potrzebę rozmawiania o tym.
Kwestią jest tylko kiedy, w jaki sposób, i kto zada pytanie ? Jeśli odczuwam, że sprawa jest kluczowa dla powodzenia relacji, to nie widzę problemu z zadaniem takiego pytania.
— powiedz mi proszę to, co według Ciebie powinienem o Tobie wiedzieć/ co jest ważne abym o Tobie wiedział
Moje pierwsze, wrażenie po przeczytaniu tych słów to: manipulant.
Dla mnie to odbiera to urodę związaną z tworzeniem się relacji i naturalny dialog zamienia w szynę, do sprawnej 'trasmisji danych’.
Fajnie, że o tym napisałeś. Dało do myślenia.
Robert
Wojtek_TM
Piszesz: „ Pytania pozostawiły niesmak, „
I własnie dlatego warto uważać co i jak pytamy
Małgosia S.
Piszesz: „Krytyka konstruktywna tak , ale krytykanctwo- nie. „
Widzisz, każdy pod tymi słowami będzie rozumiał coś innego, dlatego to nie wystarczy. Trzeba dokładnie powiedzieć o co chodzi, podobnie jak zrobiłem to ja. To taka rada, szczególnie dla managerów wśród Was.
Dalej: „Kiedys męzczyzna poprosił kobietę o jakies osobiste, intymne zdjęcie. Dostał zdjęcie w papilotach „
Jeżeli ta kobieta na tym zdjęciu była TYLKO w papilotach, to był całkiem udany prezent :-)
Robert
Prosze jak cytujesz, to weź taką wypowiedź w cudzysłów, to taki znaczek „”
Piszesz: „Uważam, że mam prawo wypytywać o cokolwiek osobistego. To jedna z ważnych cech istoty ludzkiej: ciekawość. „
To i parę innych wypowiedzi poniżej dla mnie oznacza, że albo nie przeczytałeś uważnie mojego postu i całej dyskusji pod nim (ze szczególnym uwzględnieniem wypowiedzi kobiet), albo niewiele z tego zrozumiałeś.
Jak mawiają anglosascy prawnicy: I rest my case
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Drogi Aleksie,
dziękuję za tego posta.
Jak bardzo chciałabym, żeby był on dekalogiem postępowania dla wielu członków naszego społeczeństwa..Niestety, to, że tak nie jest odczuwam dość często na własnej skórze :(
Jestem osobą otyłą i wielokrotnie doświadczyłam bólu, upokorzenia, zażenowania tego typu osobistymi pytaniami czy uwagami, o których wspominasz (a czy ty tak od dziecka masz, a powiedz co jesz, to powiem ci co źle robisz, a próbowałaś już coś z tym zrobić..itp itd..doradców i specjalistów bez liku..o kąśliwych uwagach już nie wspomnę:/)
Nie potrafię się bronić przed (na szczęście niezbyt częstymi, ale jednak) atakami agresji słownej skierowanymi ku mojej osobie. Zbyt bolesne to jest dla mnie i zazwyczaj bardzo to mnie dotyka pod kątem emocjonalnym, stąd niestety, wiele razy, choć w serce krzyczało: dość!, usta milczały.
Poradziłam sobie natomiast z takim normalnym funkcjonowaniem wśród ludzi. Nie robię z moich kilogramów tabu. Nie udaję, że problem nie istnieje, że nic dla mnie nie znaczy. Nie. Jednakże takie rozmowy mają zazwyczaj albo charakter dość ogólny albo formę żartu(to drugie rozwiązanie stosuję zdecydowanie częściej). Dzięki temu udaje mi się zaspokoić tę ciekawość ze strony innych a zarazem wytyczyć pewne granice, których dzięki umiejętnemu prowadzeniu rozmowy przekroczyć nie pozwalam.
Działam w myśl zasady: wilk syty, owca cała, ale..to ja mam kontrolę nad całą sprawą i to ja decyduję, do jakiego stopnia owa 'sytość wilka’ zostanie zaspokojona :)
Odnośnie mojej relacji z mężem (piszę to w porównaniu do sytuacji Twojej Aleksie z ową kobietą o ‘nieefektownym biuście’)- pamiętam, jak my się z mężem poznaliśmy. Wiedziałam, że nie ma szans, by tego nie zauważył (no bo niby jak ;) ? ), jednak on był na tyle taktowny, że milczał i tak jak Ty Aleksie – swoją uwagę skierował na inne, o wiele ciekawsze aspekty tej znajomości. Ponieważ jednak we mnie rodził się niepokój i obawa – co on sobie o mnie myśli? jak on do tego podchodzi? itp (o tym wspomina śnieżka) postanowiłam sama zainicjować rozmowę na ten temat. Moje wątpliwości zostały rozwiane, a związek nabrał rozkwitu, ponieważ przede wszystkim opierał (i opiera) się na poczuciu wzajemnej akceptacji i bezpieczeństwa. Odnosząc się zatem do postu śnieżki z początku dyskusji –moim zdaniem tylko w sytuacji, gdy druga osoba otwiera przed nami furtkę do swojej prywatności, tylko wtedy możemy, odpowiadając na to zaproszenie, z dużą dozą wyczucia, taktu i życzliwości, odnieść się do pewnych intymnych i trudnych dla naszego współrozmówcy spraw.
W innym przypadku obowiązuje zasada: teren prywatny. Wstęp wzbroniony.
Agnieszka :)
Chciałam się jeszcze odnieść do postów Macieja D i komentarzy dotyczących jego wypowiedzi.
To rzeczywiście bardzo drażliwa sprawa i wydaje się że lepiej w rozmowach nie poruszać tematów czyichś nałogów. Nawet jeśli mamy najlepsze zamiary, chcemy pomóc, wydaje nam się, że znamy jakieś „rozwiązanie problemu” – nie powinniśmy tego robić, gdyż nasza interwencja może tylko pogorszyć sprawę, nie mówiąc już o zepsutej relacji (np. ktoś, kto ma problem z niekontrolowanym pochłanianiem jedzenia, po naszej uwadze zamiast pójść pobiegać, obrazi się na nas, zaszyje w domu i zamówi 4 pizze, żeby się pocieszyć).
Są jednak przypadki, kiedy ludzie swoim budzącym niepokój zachowaniem (nadmiar alkoholu i innych używek, zaburzenia odżywiania – od otyłości po anoreksję) naprawdę chcą zwrócić na siebie uwagę otoczenia, chcą, żeby ktoś ich zapytał co się z nimi dzieje. Oni swoim zachowaniem wołają o pomoc. Jednak należy pamiętać, że mimo wszystko NIE KAŻDY jest uprawniony do interwencji w takiej sprawie! Jeżeli dostrzegamy taką osobę w swoim otoczeniu i podejrzewamy, że potrzebuje ona pomocy, zanim cokolwiek zrobimy należy dobrze rozeznać się w sytuacji – czy ta osoba ma bliskich przyjaciół, lub kogoś w rodzinie, kto mógłby jej pomóc? Może się zdarzyć, że osoba jest zupełnie sama. Wówczas można na początek udzielić jej wsparcia poprzez zaproponowanie wspólnego spędzenia czasu, po prostu ją dostrzec i otworzyć się na nią, wysłuchać. Może się wtedy okazać, że się myliliśmy, albo że uratowaliśmy komuś życie. Jednak tak czy inaczej wypytywanie, wścibstwo, czy pouczanie w takiej sytuacji jest fatalne. Jeśli ktoś ma poważny problem naszym celem powinno być tylko wsparcie i zachęcenie takiej osoby do skorzystania z profesjonalnej pomocy, a nie udzielanie „dobrych rad”. Nie należy także brać za taką osobę odpowiedzialności – to ona sama musi sobie poradzić, podjąć decyzję i zacząć działać. Czasem jednak potrzebuje kopa, albo utwierdzenia, że praca nad sobą ma sens. Zawsze pamiętajmy jednak, że nasza interwencja powinna być niezwykle delikatna, taktowna i stopniowa…
Wiem, że to znów skrajny przykład, jeśli chodzi o ogólny wydźwięk postu Alexa, niemniej ważne jest, aby mieć świadomość, że takie sytuacje się zdarzają. To znaczy – czasem ktoś oczekuje, że inni wyjdą z inicjatywą i zainteresują się jego problemem.
Pozdrawiam
sniezka
sniezka
paradoksalnie w „zawód” psy-chiatry/chologa wpisane jest wypytywanie się i często balansujesz na bardzo cienkiej linii więc zalecenie z głównego postu:
„Nie masz prawa wypytywać o cokolwiek osobistego, ani zwracać na to uwagę” może sprawić istotną różnicę w postrzeganiu CIEBIE jako nawiązującą relację
zwróciłbym uwagę również na:
http://alexba.eu/2010-06-10/tematy-rozne/stabilnosc-emocjonalna/#comment-93479
„”Jeśli chcemy nad tym pracować z psychoterapeutą ..”
Nie chcemy!!! O ile ktoś nie ma za sobą jakiś traumatycznych przeżyć to odradzam. Lepiej zrobić to z człowiekiem, który studiował życie w… życiu a nie na uniwersytecie. Tego nie nadrobią żadne dyplomy i certyfikaty.”
Przypomniała mi się jedna rozmowa i podsumowanie: „i bardzo dobrze, bo najbardziej długotrwały związek tworzysz sam ze sobą i głupio byłoby gdybyś sam siebie nie znał”, „warto się ze sobą zaprzyjaźnić” itp
I żeby całość nie była TBU w kontekście całości wątku – wiele pytań, które naturalnie(?) ciśnie się na usta tak naprawdę chcemy sobie sami zadać by się lepiej poznać :-) co samo w sobie nie jest niczym złym tylko do złej osoby skierowane. A z nowo poznawanymi osobami lepiej rozmawiać o bieżących odczuciach i wrażeniach (stąd angielska rozmowa o pogodzie) zanim zaczniemy dopytywać się o dalsze informacje, które same ta osoba powie jeśli będzie chciała :-)
Zauważyłem również, że energia nie uchodzi z rozomwy jak się słucha wystarczająco aktywnie. Paradoksalnie nawet się wzmaga!
ps rozróżnijmy dwa pojęcia – długotrwałość a intensywność związku … za ten drugi nie dostaje się http://pl.wikipedia.org/wiki/Medal_za_Długoletnie_Pożycie_Małżeńskie ;-)
pozdrawiam serdecznie
Witek
Alex piszesz: „O urlop możesz pytać tylko „niewolników” na pensji, bo tylko tam taka kategoria w ogóle występuje. Jak tak zapytasz kogoś z ludzi swobodnie dysponujących swoim czasem, to pokazujesz na dzień dobry, że jesteś z innego świata. Jak myślisz, to zwiększa Twoje szanse na nawiązanie bliższej znajomości, czy zmniejsza? Pomyślcie o tym wszyscy!!”
Więc pomyślałem.
Ja osobiście pracuję na pensji, znam wiele osób, które nie pracują na etacie, a są porządnymi niewolnikami własnej działalności gospodarczej oraz takich, którzy nie pracują na etacie, a z wykorzystaniem wolnych zleceń, a używają słowa urlop.
Dla tych ostatnich, urlop to wolne dysponowanie własnym czasem, jednakże trochę inne od, tego, co robią na co dzień. No ile ludzi tyle podejść.
Jednakże nasuwa mi się pytanie, kto łapie się na Twoją metkę „niewolnika” a kto nie?.
Ja pracuję w energetyce z dużymi fajnymi urządzeniami i platformami wiertniczymi. Jeżeli chce się tym bawić to, tylko, jako pracownik etatowy. Ponadto w biurze nie mam nawet swojego biurka, mogę pracować z domu lub innego dowolnego miejsca.
Napisałeś też „Jeśli chodzi o Twoje pytanie „ Co złego jest w pytaniu ludzi ile zarabiają „ to przed chwilą miałem rozmowę telefoniczną z dość poważną osobą na kierowniczym stanowisku i kiedy na zakończenie zacytowałem (bez podawani Twojego nazwiska) Twoje pytanie i zapytałem co na to odpowiedzieć, to usłyszałem „To jakiś tłumok, którego mamusia nie nauczyła!””
Ta poważna osoba na kierowniczym stanowisku też jest „niewilnikiem”?
Nie bardzo też rozumiem: „Jak tak zapytasz kogoś z ludzi swobodnie dysponujących swoim czasem, to pokazujesz na dzień dobry, że jesteś z innego świata.”
No ale ja przecież jestem z innego świata. Jeżeli to dla tych wspaniałych osób będzie problemem, to raczej to świadczy o nich a nie o mnie?
Pozdrawiam.
Kleks.
Otaczanie zarobkow nimbem tajemnicy to raczej nasza krajowa specyfika. W Skandynawii wszystkie pensje sa jawne, wystarczy zajrzec na strone tamtejszego urzedu skarbowego. Cytowany przez Alexa 'kierownik’ powinien zapewne uswiadomic im, ze sa tlumokami.
Kleks
Piszesz: „ No ile ludzi tyle podejść. :
Właśnie dlatego nie pytam nikogo o „urlop” i zalecam Czytelnikom to samo.
„Metka niewolnika” nie jest tu istotna z punktu widzenia przesłania tej wypowiedzi.
Czy ta osoba jest niewolnikiem, czy nie jest bez znaczenia z punktu widzenia przesłania postu. Ważne jest, że mogłaby to być osoba od której zależy zatrudnienie na atrakcyjnym stanowisku i takie pytanie jak Sebastiana zdyskwalifikowałoby kandydata, nawet gdyby padło w luźnej rozmowie.
Piszesz: „No ale ja przecież jestem z innego świata. Jeżeli to dla tych wspaniałych osób będzie problemem, to raczej to świadczy o nich a nie o mnie? „
No nie wiem. Jeśli oni mogliby katapultować Twoją karierę do przodu, a nie nawiążesz z nimi odpowiedniego kontaktu, to będzie raczej Twoja strata a nie ich.
Pozdrawiam
Alex
ms
To jest chyba polski blog, dla Polaków i osadzony w polskich realiach, nieprawdaż?
Więc o co Ci chodzi?
@Alex
„albo niewiele z tego zrozumiałeś.”
Dokładnie tak. Niewiele z tego zrozumiałem.
Nie rozumiem, dlaczego sugerujesz nie wykonywać tego, co jest naturalne dla człowieka lub zostało wdrukowane mu w czasi jego dorastania ?
Czemu ma to służyć ? Jakie długofalowe skutki, odczuje osoba po wdrożeniu u siebie, takiego modelu 'prywatności’ jaki prezentujesz ?
Alex napisałeś: „Metka niewolnika” nie jest tu istotna z punktu widzenia przesłania tej wypowiedzi.”
Masz rację, jednakże użyłeś jej nawet ostatnim poście.
Mnie osobiście robi się trochę przykro, gdy to tu czytam, możesz tak dla mnie, napisać kto jest tym niewolnikiem?
Kleksio
Robert
Tak jak napisałem w Twoim przypadku I rest my case :-)
Kleks
Kiedyś napisze o tym post, tutaj zajmujemy sie czymś innym
Pozdrawiam
Alex
Robert,
Czy wszystko, czym nasiąknąłeś przez lata, co Ci wdrukowano w szkole, w domu, w gronie znajomych,w okresie dorastania jest tym, co Ci pozytywnie służy, otwiera nowe możliwości, pomaga się rozwijać etc?
Jeśli tak – nic nie zmieniaj, żyj tak dale.
Jeśli masz wątpliwości – czytaj, analizuj, próbuj.
Jeśli nie – jak najszybciej zmieniaj to, co nie służy korzystając z doświadczeń innych i obserwując następujące zmiany.
Nikt Ci nie zamierza tu implementować niczego wbrew Twoim potrzebom i woli.
Pozdrawiam, Ewa
Chodzi mi o to, ze moze dobrze byloby wziac przyklad zamiast kultywowac zle nawyki?
Witajcie
Podzielę się z Wami sytuacją, w której się niedawno znalazłem.
2-3 nowo poznane osoby zadały mi pytania o to co robię w życiu zawodowo. Po otrzymaniu odpowiedzi, otrzymałem pytania o powody zmiany profesji. Dla mnie osobiste pytanie, zwłaszcza to 2.
Następnie usłyszałem kilka komentarzy odnośnie słuszności takiego wyboru, rady i próbę oceny.
Czułem się niezręcznie, i osądzany.
Z drugiej strony – osobie, z którą komunikuję się przez internet (odległość) i w trakcie swobodnej rozmowy, swobodnie zapytany o to co chcę o sobie powiedzieć, sam z siebie opisuję pokrótce co robiłem kiedyś, dlaczego to zmieniłem, czym zamierzam się zająć. To była zupełnie normalna komfortowa sytuacja.
Konkludując – chodziło o dokładnie te same informacje. Jednak wypytywanie sprawiło, że czułem dyskomfort, mówiąc o rzeczach, które jakiś czas wcześniej opowiadałem o sobie zupełnie swobodnie.
To co się nauczyłem – warto zwracać na to jaki komfort ma druga strony po naszym pytaniu.
Dziękuję Alex za wpis, Ewo za Twoje wyjaśnienia i 2 Szanownym Czytelnikom i Czytelniczce
z którymi miałem przyjemność porozmawiać skypowo o tym zagadnieniu :)
pozdrawiam serdecznie
Piotr Stanek