Czas na kolejną, ostatnia już grupę facetów – Koneserów (KON) :-)
Koneserzy są dość rzadko występującym „gatunkiem”, czasem opowiadając o nich spotykam sie wręcz z zarzutem, że tacy mężczyźni nie istnieją w rzeczywistości :-) Istnieją proszę Pań, choć nie jest to typ mężczyzny, który spotyka się na każdym kroku.
KON – to mężczyźni, którzy ogólnie mówiąc znają kobiety, lubią kobiety i bardzo chętnie wchodzą z nimi w różnego rodzaju interakcje.
Faceci ci, zamiast spłacać wieloletnie kredyty, budować duży biznes i zajmować się podobnymi długoterminowo absorbującymi przedsięwzięciami, woleli przez lata i dziesięciolecia zgłębiać (w przenośni i dosłownie :-)) tajniki kobiecości. W rezultacie:
- na ile jest to w ogóle dla mężczyzny możliwe, to znają psychikę i sposób myślenia kobiet
- potrafią z kobietą swobodnie i kompetentnie rozmawiać na najbardziej intymne tematy, prawie jak inna kobieta
- poprzez wiele różnorakich przeżyć z bardzo często różnymi kobietami mają świadomość i luźne podejście do własnych słabości i ograniczeń, dokładnie tak samo podchodzą do ewentualnych „problematycznych elementów” kobiety
- przez to nie mają potrzeby dodatkowego dowartościowywania się, szczególnie kosztem innych
- te poprzednie punkty plus sympatia dla kobiet powodują, że potrafią dać kobiecie bardzo dużo bezpieczeństwa emocjonalnego (bo finansowe, czy fizyczne to jest w porównaniu do tego „małe piwo”)
- to umożliwia wspólne przeżywanie pięknych doznań, też tych najbardziej intymnych i to niekoniecznie w ramach jakiegoś „oficjalnego” związku.
- z drugiej strony większości koneserów nie można mieć „na własność”, bo maja silne poczucie własnej wartości i są niezależni
- koneserzy nie bawią się w różnego rodzaju gierki i podchody. Uważają udawanie i stwarzanie pozorów w relacjach damsko-męskich za dziecinadę.
- koneserzy nie „walczą o związek” cokolwiek by to miało znaczyć, choć oczywiście mogą być wartościowymi, dożywotnimi przyjaciółmi niezależnie od aktualnej formy relacji
Te cechy powodują, że komunikacja z nim na temat poruszony w pierwszym poście (ale nie tylko) może odbywać się nieco inaczej niż z poprzednim grupami.
No ale to, razem z zaleceniami dla wspomnianych już wcześniej 4 „gatunków” będzie przedmiotem ostatniego postu w tym cyklu. Od jutra muszę na parę dni wyjść z Gypsy Mode i zająć się poważnymi sprawami biznesowymi, dlatego proszę o chwilę cierpliwości. W międzyczasie zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Czy ty sobie za bardzo nie schlebiasz Alexie? ;)
Kris
Co to pytanie ma wspólnego z postem powyżej??
Za moich czasów tych koneserów nazywano inaczej. Nie będę pisał jak bo przez cenzurę nie przejdzie.
Hej,
Jeżeli ktoś chce zarówno dosłownie jak i w przenośni zagłębiać się w tajniki kobiecości. Natomiast aktualnie jest wypełniony niepotrzebnymi stereotypami, może zacząć od poniższych linków:
Konferencja TED, gdzie Cindy Gallop wyjaśnia wpływ dostępności porno na edukację seksualną młodych ludzi:
http://www.youtube.com/watch?v=FV8n_E_6Tpc
a następnie jej strona, gdzie przypadek po przypadku rozprawia się z przeszkadzającymi wierzeniami.
http://makelovenotporn.com/ideas
pozdrawiam, Artur
Alex,
Chyba rozumiem co miał na myśli Kris. Najpierw opisałeś kilka niezbyt atrakcyjnych i uproszczonych męskich typów, a na koniec jaskrawo kontrastujący z nimi typ będący w sporej części opisem samego siebie.
Pozdrawiam,
Marcin
I to jest mój ulubiony, ukochany, uwielbiony typ mężczyzny.
Bo choć relacje z nimi odbywają się na zasadzie pełnej swobody to włąśnie te ralcje dają mi największą satysfakcję i to właśnie w takich relacjach dosłownie rozwijam skrzydła i odkrywam ze mogę na nich polecieć dalej niż mi się wydawało.
Być może czuję się w nich tak dobrze bo sama jestem typem konesera – tyle że mężczyzn. I ta wzajemna fascynajcja, ta otwartość i chęć przeżywania, właśnie to radosne dawanie sobie tego co w nas najlepsze jest po prostu wstrząsające w porównaniu do jakichklolwiek relacji z innymi typami które wypadają przy tym blado.
Ale ale… to nie jest typ dla każdej kobiety.
Może najpierw kilka słów o koneserach.
KON jest szczery. Ma wysoki poziom empatii i w większości przypadków doskonale rozumie kobiety. Zwykle w relacji z kobietą pragnie dać jej to co w nim najlepsze i potrafi wyciągnąć z kobiety to co najlepsze w niej. Kobiety czują się przy nim bardzo komfortowo – bo i rzeczywiście nie ma się czego bać. To facet który stanowczo za punkt honoru stawia sobie sprawianie, ze kobiety czują się dobrze – więc skrzywdzenie jej jest dla niego czymś absolutnie wykluczonym.Jest pewny siebie, zna swoją wartość, zna siebie samego. Jest emocjonalnie dostępny. KON to mężczyzna który z radością wciągnie kobietę w świat swoich pozytywnych przeżyć i równie radośnie będzie się poruszał w jej świecie. To człowiek o nieskończonym głodzie poznawania, doświadczania, odkrywania, uczenia się. Charakterystyczne jest jego podejście do kobiet – on wie co ma do zaoferowania więc nie namawia, nie przekonuje. Pokazuje otwarcie to kim jest i jaki jest – pozwala kobiecie wybrać.
Wydaje się że jest to partner idealny. Ma jednak poważną dla większosci kobiet wadę.
Sporadycznie zdarza się że KON można mieć na zawsze. A rzadko można go zatrzymać choćby na kilka lat. Jest to gatunek dziki i swoją wspaniałością emanuje tylko pod warunkiem wolności. Udomowienie więc się zupełnie nie sprawdza. O tym jednak KON zwykle mówi wprost i bez ogródek. „Przeżywajmy to co jest między nami tak długo jak oboje będziemy chcieli to przeżywać” (to cytat który usłyszałam od pierwszego Konesera na którego się natknęłam ).
KON nie obieca domku z białym płotkiem. On zabierze kobietę w podróz do krainy w której świat nie istnieje, w której nie istnieje nic poza dogłębną przyjemnością czerpania radości z obcowania z drugim człowiekiem w każdej możliwej formie. I uwierzcie mi – seks jest tylko ułamkiem tych przeżyć. I choć potem zostawić może po sobie nutkę tęsknoty to jednak obok niej jest wdzięczność za to co się przezyło.
KON najczęściej jest inteligentny, można z nim rozmawiać o wszystkim. I kocha kobiety.
Zle będą się przy nim czuły Panie które chcą domku z białym płotkiem, męża i ojca przyszłych dzieci. Jeśli szukasz partnera na całe życie, drugiej połówki – KON może być dla ciebie jesynie przygodą. Jeśli zamierzasz wycisnąć życie jak cytrynkę i nie dusić się na smyczy zobowiązań – to ten typ jest właśnie dla takich kobiet.
KON występuje rzadko – baaardzo bardzo rzadko. Można go spotkać wszędzie i nigdzie jednocześnie. Spotkanie jednego zmienia pogląd na mężczyzn. I trzeba pamiętać że relacja z KON nigdy się nie kończy, bliskość nie blednie, pozytywne uczucia nie znikają. KON raz spotkany zostaje na dnie serca, głęboko, ciepłą iskierką która trwa latami.
To tyle jeśli chodzi o opisy.
Buzie
Koci
To już? Nie ma więcej kategorii? Mamy wybór tylko pomiędzy tymi co się boją, tymi którzy traktują kobiety przedmiotowo i tymi, którzy tak się w kobietach zatracili, że na niewiele więcej energii im zostało? Nie sądzę, żeby takie było Twoje założenie, ale jakoś tak humorystycznie odbieram posty z tej serii :) Dodaj może przynajmniej jeszcze jedną kategorię dla „Otwarty na Nowe Doświadczenia i Szybko Uczący Się” Chyba nikt się nie rodzi Koneserem? ;)
Wydaje mi się dość niewiarygodne, że można stać się ekspertem ds. kobiecej psychiki en masse. Będąc kobietą i mając w swoim życiu całą masę przyjaciółek mogę powiedzieć z pewnością, że każda jest inna i to zróżnicowanie jest większe niż zróżnicowanie międzypłciowe, co więcej niektóre przechodzą takie przemiany, że czasem trudno mi w to uwierzyć nawet, jeśli znam je od urodzenia.
Ponadto skoro ów Koneser (KON kojarzy mi fatalnie ze względu na j. angielski – „pros and cons” i „con” w sensie oszust, kryminalista) jest taki niezależny i nie uznający gierek i podchodów chyba nie ma w ogóle szans wejść w bliski związek z dużą grupą kobiet, które chcą mieć mężczyzn na wyłączność i które lubią/potrzebują tego, co nazywasz podchodami. W jaki sposób Koneser nabywa praktyki z takimi kobietami?
SinOfCane
A jakie to ma znaczenie dla Ciebie czy dla nas?
Kiedy babcia mojej koleżanki mówiła: „za moich czasów kobieta, która sama [bez tzw. przyzwoitki] odwiedzała mężczyznę w jego domu była traktowana jak kobieta lekkich obyczajów” lub gdy mówiła: „za moich czasów prało się na tarze”, to wskazywała na fakt historyczny i zjawisko społeczne, co oprócz informacji o wartości nazwijmy to poznawczej, niczego nie wnosiło. Po dopytaniu okazało się, że teraz to jest lepiej. :-)
Przy tym ja wiedziałam od niej, że chodzi o czasy, gdy babcia miała naście lat i było to jeszcze przed wojną. :-)
Proszę zatem – sprecyzuj, co masz na myśli, wyraź swoje poglądy w bardziej otwarty i czytelny sposób.
– „tych koneserów nazywano inaczej” – dlaczego nazwa ma tu dla Ciebie taką wartość, co to dla Ciebie zmienia, oznacza, co chcesz przez to powiedzieć?
– Co to były za czasy? Co rozumiesz pod sformułowaniem „za moich czasów” (przecież teraz też żyjesz i to na tyle sprawnie, żeby pisać i się komunikować przez internet, zatem to tak samo Twój czas jak poprzedni)
– „bo przez cenzurę nie przejdzie” – Może a/ spróbuj i zobaczysz czy tak się stanie faktycznie jak to napiszesz, b/ „niecenzuralną” nazwę zamień na słowa kulturalne, a wyrażające to samo, ewentualnie użyj opisu, żeby jasne dla Czytelników było to, co chcesz powiedzieć.
Pozdrawiam, Ewa
Alex,
Napisaleś o KON: „Faceci ci, zamiast spłacać wieloletnie kredyty, budować duży biznes i zajmować się podobnymi długoterminowo absorbującymi przedsięwzięciami, woleli przez lata i dziesięciolecia zgłębiać (w przenośni i dosłownie) tajniki kobiecości.”
Czy w Twoim przekonaniu możliwe jest bycie mężczyzną z grupy KON przy jednoczesnym np. budowaniu/prowadzeniu dużego biznesu, spłacaniu wieloletniego kredytu (przy założeniu, że np. nie zaburza to płynności finansowej i dokonuje się bez uszczerbku na materialnym poziomie bieżącego życia, bo np. kredyt spłacany jest z istotnej nadwyżki przychodów nad kosztami)?
Jeśli tak, to jakie warunki muszą być spełnione, żeby to było możliwe, jeśli nie – to z jakiego powodu.
Kocimiętka,
bardzo mi się to podoba: „I ta wzajemna fascynajcja, ta otwartość i chęć przeżywania, właśnie to radosne dawanie sobie tego co w nas najlepsze jest po prostu wstrząsające w porównaniu do jakichklolwiek relacji z innymi typami które wypadają przy tym blado.”
Pozdrawiam, Ewa
Magda napisała:
„Koneser […] chyba nie ma w ogóle szans wejść w bliski związek z dużą grupą kobiet, które chcą mieć mężczyzn na wyłączność i które lubią/potrzebują tego, co nazywasz podchodami.” – mam przypuszczenie, że KON w ogóle nie jest zainteresowany tą grupą kobiet (pewnie z wzajemnością :-) ) i nie ma potrzeby wchodzenia z nimi w bliskie relacje.
I jeszcze coś: Alex w poście użył określenia „na własność”, co dla mnie oznacza albo niewolnictwo, albo uprzedmiotowienie (jak posiadanie rzeczy, którą można dowolnie dysponować). Magda (ale nie tylko, bo to sformułowanie co jakiś czas się na tym blogu pojawia) pisze „mieć mężczyznę na wyłączność”?? Co to znaczy (jak w praktyce ta wyłączność miałaby wyglądać)?? Pomijam słowo „mieć” bo ono kojarzy mi się z „posiadać”, a człowieka nie da się przecież posiadać.;-)
Pozdrawiam, Ewa
Aleks, przeczytałam z dużą ciekawością wszystkie dotychczasowe posty i komentarze z cyklu „Jak mu to powiedzieć?”.
Po ostatnim poście czuję jednak lekki niedosyt. Brakuje mi po prostu kategorii – nazwijmy to „Partner”. Czyli mężczyzny, który traktuje kobiety podmiotowo, mimo że nie jest ekspertem od psychiki kobiecej, ani nie ma za sobą wielu doświadczeń i lat spędzonych na zgłębianiu tajników kobiecości. Nie jest więc osobą doświadczoną tak jak Koneser, ale mimo to ma podmiotowe i pełne szacunku podejście do kobiet – np. potrafi słuchać, interesują go potrzeby kobiety, jest chętny żeby uczyć się „kobiecości” od swojej partnerki i gotowy zapewnić jej bezpieczeństwo emocjonalne. Taki mężczyzna może być nawet osobą bardzo młodą, a jednak nie traktować kobiety jak zdobyczy, ani ich się nie bać.
Wiem, że to co napisałeś opiera się na Twoim osobistym doświadczeniu, bo jak przyznałeś kiedyś sam widziałeś siebie w tych mniej atrakcyjnych wcieleniach męskości, a dzisiaj (jak sądzę) raczej określiłbyś się mianem Konesera (czy mam rację – czy się mylę?).
Pominąwszy Twoje osobiste doświadczenie – czy uważasz jednak, że mężczyzna dopiero po zdobyciu wielu doświadczeń z płcią przeciwną może stać się człowiekiem, który nie boi się kobiet i nie traktuje ich jak zdobyczy?
@Ewa W
Wyłączność oznacza dla mnie wierność w sensie emocjonalnym i seksualnym, podjęcie zobowiązania do takiej wierności. Człowieka oczywiście mieć nie można, niefortunne uproszczenie. Powinnam była napisać „kobiety, które interesuje związek na wyłączność”.
Magda,
dziękuje Ci za to doprecyzowanie. Ono jest według mnie o tyle ważne, że widziałam w praktyce różne realizacje „wyłączności” (zarówno w wydaniu kobiet jak i mężczyzn):-), znacznie szersze, np. takie: wyłącznie z nim chodzą do kina, wyłącznie ze mną chodzi do kina; wyłącznie ze mną jeździ na wakacje, wyłącznie ze mną jest w wolnym czasie, wyłącznie ze mną tańczy, wyłącznie na mnie patrzy, wyłącznie mnie podziwia czy komplementuje etc, etc. A to dla mnie to wtedy „zabójcza wyłączność”.:-)
Pozdrawiam, Ewa
@Ewa W
>>>>>Mam przypuszczenie, że KON w ogóle nie jest zainteresowany tą grupą kobiet (pewnie z wzajemnością ) i nie ma potrzeby wchodzenia z nimi w bliskie relacje.
Mam identyczne przypuszczenie, dlatego wydaje mi się, że Alex powinien nieco ograniczyć zakres znajomości kobiecej psychiki Konesera do psychiki kobiet, które są skłonne być z nim na jego warunkach. Ale nie raz zdarzyły mi się zbyt pochopne przypuszczenia, więc wolę najpierw dopytać Alexa. A nuż niezwykła osobowość Konesera sprawia, że wszystkie bez wyjątku kobiety rzucają wszystko i padają w jego ramiona bez względu na dotychczasowe plany i przekonania? ;)
Magda,
ja mam takie przekonanie, że chodzi o to, by ludzie (w tym przypadku Koneser i Kobieta) mieli podobne podejście, podobne wartości, podobne oczekiwania etc i nikt dla nikogo niczego nie porzucał ani nie „poświęcał”. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Byłam z takim właśnie człowiekiem, było dokładnie tak, jaką charakterystykę przedstawiła Kocimiętka…Z jednym jedynym wyjątkiem. Człowiek ów w pewnym momencie zapragnął wyłączności. Ja nie chciałam mu tego dać, choć to był związek absolutnie wyjąkowy. A dlaczego nie zechciałam związać się „na poważniej” i długoterminowo? Ze strachu. On jest uzależniony od alkoholu, poza tym ma skłonność do agresji (osobiście nie doświadczyłam, ale miałam okazję zaobserwować – zapalała mi się czerwona lampka). Jemu w pewnym momencie nie wystarczyło cudowne „przeżywanie tu i teraz”; stwierdził, że dojrzał do założenia rodziny. Ze względu na jego problemy, które wymieniłam wyżej, nie chciałam ryzykować. Postanowił zakończyć znajomość, chociaż przyszło mu to ciężko. Ja do dzisiaj tęsknię i rozpamiętuję. I czasem nachodzą mnie wątpliwości – czy dobrze zrobiłam? Nie wierzę, że kiedykolwiek jeszcze spotkam mężczyznę, z którym połączy mnie taka więź.
Agnieszka P,
Gratuluję decyzji (choć podjętej jak piszesz ze strachu). Warto w podobnych sytuacjach takie decyzje podejmować, z reguły im szybciej, tym lepiej:-)
Ewa W
Widzę, że w międzyczasie rozwinęła się tutaj dyskusja, więc wtrącę moje 3 grosze :-)
SinOfCane
Szkoda, że Ewa W już Ci obszernie odpowiedziała, chciałem to zrobić mocniej :-)
Artur
Nie do końca w temacie, niemniej ten drugi link jest bardzo wartościowy. Może warto wbudować go w jakiś post na ten temat?
Marcin
Wszystkie typy są z konieczności opisane w sposób uproszczony. To, że niektóre z nich nie są specjalnie atrakcyjne, to nie moja wina :-)
Nie przeszkodziło mi to otwarcie przyznać, że w różnych etapach życia byłem co najmniej dwoma z nich. O moim dniu dzisiejszym nie wypowiadam się w tej serii w ogóle.
Kocimiętka
Jak zwykle bardzo ładnie uzupełniasz mój post kobiecą perspektywą, dziękuje :-)
W większości tego, co piszesz jest to bardzo trafna obserwacja KON. Jedyną wątpliwość budzi we mnie twierdzenie: „A rzadko można go zatrzymać choćby na kilka lat. „
Oczywiście, jeśli chodzi o zaprzęgnięcie KON do typowego kieratu to czarno to widzę, z drugiej strony łatwo wyobrażalne są wieloletnie związki polegające nie jak u większości ludzi, na wspólnym więzienie, lecz na wspólnym „wybiegu” :-) No ale to jest temat wykraczający poza zakres postu
Piszesz: „I uwierzcie mi – seks jest tylko ułamkiem tych przeżyć. „ To bardzo ważna uwaga (choć dobrego seksu tez powinno być w bród) :-)
Magda
Napisałaś: „Mamy wybór tylko pomiędzy tymi co się boją, tymi którzy traktują kobiety przedmiotowo i tymi, którzy tak się w kobietach zatracili, że na niewiele więcej energii im zostało? „
Czytając to widzę dwie możliwości:
1) albo tak niewiele zrozumiałaś z tego, co napisałem
2) albo to manipulacyjnie uprociłaś
Pierwszy przypadek napawa smutkiem, drugi zniechęca do dyskusji.
Patrząc na to, że z mojej wypowiedzi:
„na ile jest to w ogóle dla mężczyzny możliwe, to znają psychikę i sposób myślenia kobiet „
zrobiłaś
„Wydaje mi się dość niewiarygodne, że można stać się ekspertem ds. kobiecej psychiki en masse. „
mam wrażenie, iz mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Fe!!
Opisany przez mnie podział dotyczy jednego kryterium, którym zajmujemy sie w pierwszym poście. „“Otwarty na Nowe Doświadczenia i Szybko Uczący Się” „ może być reprezentant kilkuy wymienionych grup.
Pytasz: „Koneser …. jest taki niezależny i nie uznający gierek i podchodów chyba nie ma w ogóle szans wejść w bliski związek z dużą grupą kobiet, które chcą mieć mężczyzn na wyłączność i które lubią/potrzebują tego, co nazywasz podchodami „
Prawda jest taka, że dużo kobiet, o których piszesz co prawda przyzwyczajonych jest do, mówiąc metaforycznie, oddychania we własnym domu, ale od czasu do czasy biorą oddech rześkiego powietrza na zewnątrz :-)
To powiedziawszy warto podkreślić, że prawdziwy koneser niechętnie pozwala używać się jako takie urozmaicenie codzienności, bo jemu w tym wszystkim nie chodzi tylko o seks. No ale to już zupełnie inny temat.
Ewa W
Pytasz: „Czy w Twoim przekonaniu możliwe jest bycie mężczyzną z grupy KON przy jednoczesnym np. budowaniu/prowadzeniu dużego biznesu, spłacaniu wieloletniego kredytu (przy założeniu, że np. nie zaburza to płynności finansowej i dokonuje się bez uszczerbku na materialnym poziomie bieżącego życia, bo np. kredyt spłacany jest z istotnej nadwyżki przychodów nad kosztami)? „
To, co pisze opieram na wieloletnich obserwacjach własnych i bardzo wielu rozmowach. W tej „bazie danych” był tylko jeden człowiek, który postawił na nogi naprawdę spory biznes i jednocześnie był KON (nie pytaj jak zdobyłem te wiedzę :-))
Generalnie w życiu zawsze jest coś za coś – bardzo intensywne zajęcie sie jedną dziedziną życia pozostawia ograniczone zasoby dla innych „działek”.
Agnieszka M.
Zwróć uwagę, że ja nie pisałem o byciu ekspertem od psychiki kobiecej :-)
Ale pewne minimum wiedzy i doświadczenia trzeba mieć i nie da się tego nauczyć z książek ( i z tego blogu tez nie)
FTP tez nie musi traktować kobiety przedmiotowo, ten ZDM tak samo. Ale mówiąc otwarcie, co to za partner, który nie ma pojecia o psychice kobiecej czy minimalne doświadczenie z Paniami. OK, wszyscy kiedyś byliśmy na takim etapie, ale to nie powód, aby upiększać rzeczywistość
Oczywiście nie możemy wykluczyć istnienia jakiś wyjątków, ale pisząc praktyczny post nie będę sie zajmował promilami :-)
Twoje ostatnie pytanie pozwolę sobie rozbić na jego części składowe:
„czy uważasz jednak, że mężczyzna dopiero po zdobyciu wielu doświadczeń z płcią przeciwną może stać się człowiekiem, który nie boi się kobiet „
Aby przestać sie bać wystarczy jedno doświadczenie, ważne jakiego rodzaju i jakiej intensywności
„..i nie traktuje ich jak zdobyczy? :
To sa programy w jego głowie, sama ilość doświadczeń będzie miała prawdopodobnie niewielki wpływ na ich ewentualną zmianę
Magda
Piszesz: „Alex powinien nieco ograniczyć zakres znajomości kobiecej psychiki Konesera do psychiki kobiet, które są skłonne być z nim na jego warunkach. „
Koneser prawdopodobnie poznał bardzo szeroką gamę kobiecej psychiki i własnie dlatego nauczył dość szybko wybierać :-)
I w żadnym wypadku nie chodzi o poświęcanie czegokolwiek, jak słusznie zauważyła Ewa W.
Agnieszka P.
Piszesz: „On jest uzależniony od alkoholu, poza tym ma skłonność do agresji ..”
Każdy z tych 2 powodów jest wystarczający, aby niezwłocznie „odstrzelić” takiego faceta. Gratuluje dobrej decyzji.
Piszesz: „Nie wierzę, że kiedykolwiek jeszcze spotkam mężczyznę, z którym połączy mnie taka więź. „
Taka sam na pewno nie. Ale może być inna i znacznie lepsza! Trzeba tylko możliwościom wyjść trochę naprzeciw. Powodzenia!
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Ewo – naprawdę uważasz, że słusznie postąpiłam?
…bo ja czasem sama nie wiem… niby to rozsądne, a jednak przepełnia mnie niepewność i tęsknota. Ale nie, nie biorę pod uwagę opcji „odkręcenia tego” i podjęcia próby stworzenia trwałego związku.
Albo te ostatnie porsty to prowakacja albo auto promocja
Wyjachal pan na zachod dorabil sie kasy a to wszystko bez kobiety, zwiazku, potrzeb …
Imho nie obrazajac Pana, niewiele Pan wie o zyciu poza wyswiechtanymi ksiazkami o modelowych sprawach.
Spojrzmy prawdzie w oczy, nie wiem Pan jak to jest dlugo byc z jedna osoba, krytykuje pan typy osobowe jednoczesnie zabarbiajac na szkoleniach by takie typy sie dogadywaly.
Prosze pozyc z kimkolwiek dluzej niz trwaja szkolenia bo narazie to marnie widze Pana jako dlugodystansowca.
„woleli przez lata i dziesięciolecia zgłębiać (w przenośni i dosłownie :-) ) tajniki kobiecości” „koneserzy nie bawią się w różnego rodzaju gierki i podchody” to jak to poznales kogokolwiek plci przeciwnej bo ja sobie nie wyobrazam zeby nie porozmawiac z kobieta wlasnie tak aby poczula romans. Musisz byc nudny.
Pogorszyles sie, wady facetow wymieniasz jak z rekawa a to ze cos moze nie zaistniec to omijasz zdawkowym „choć nie zawsze”. Tak nie zachowuje sie prawdziwy facet.
Coz mam nadzieje ze przyszly post bedzie odwolaniem prowokacji albo poprostu jestes samotny i wlasnie w ten sposob z bloga robisz sobie randke bo wiesz ze wiele czytelniczek jako to latwowierne kobiety chcialoby spedziec weekend gypsy ;)
Alex,
Dziękuję za Twoją odpowiedź. Rozumiem. Przy okazji – Twoje „nie pytaj jak zdobyłem te wiedzę” jak na przekór pobudza moją ciekawość.:-) Ale ok – nie pytam i sama nie kombinuję odpowiedzi. :-)
Agnieszko P,
pytasz czy uważam, że słusznie postąpiłaś – JESTEM TEGO PEWNA!!! GRATULUJĘ! Zrobiłaś dla siebie coś bardzo ważnego i dobrego. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Po zapoznaniu się z niemal każdym materiałem na blogu, wreszcie zlokalizowałem osobę, którą pod wieloma względami chciałbym naśladować w swoim życiu. Alexie, dziękuję za możliwość czerpania z Twojej rozległej wiedzy.
PS. To, że piszę to w akurat tym wątku, nie ma żadnego znaczenia.
Pozdrawiam
Łukasz, lat 25.
Alex, z niecierpliwością czekam na wersję dla Panów. Najlepiej w formie postów gościnnych jakieś przedstawicielki płci pięknej. :)
Witaj Alex,
przeczytałam Twoje ostatnie posty z dużą ciekawością, jednak również uważam, iż podane opisy są sporą generalizacją i „autoreklamą”;) bez urazy…
Sama uciekam przed zobowiązaniami na całe życie, bo wiem, że jestem jeszcze za młoda, niewiele wiem o sobie i o tym czego chcę od życia, coraz częściej trafiam w moim życiu na koneserów… co nie znaczy, że potrafię się zaangażować w tego typu relacje.
TYp który przedstawiłeś jest nieco podkoloryzowany, w rzeczywiści niektórzy bawią się w takie relacje, jednak nie są oni pozbawieni kompleksów, owszem znają kobiecą psychikę, gdyż zważywszy na doświadczenie życiowe mają bogaty wachlarz doświadczeń, jednak nie znaczy to, że zawsze wykorzystują swoją wiedzę fair. Często zdarza się, że takie osoby kierują się egoistycznymi pobudkami, by zaspokoić swoje potrzeby, a gdy te zostaną zaspokojone (lub wrecz przeciwnie) uciekaja. Do tej pory jestem pod urokiem jednego konesera, ktory powiedzial mi otwarcie, że dla niego słowo związek nie istnieje, nie wyobraża sobie budowania czegokolwiek z jedną osobą. Co z tego, ze byl dla mnie szalenie inspirujacy, skoro uczuciowo nie byl w stanie zaspokoic moich potrzeb, nie wyobrazam sobie (przynajmniej na obecnym etapie jakim sie znajduje), by spotykac sie z mezczyna, ktory nie jest w stanie nawet sprobowac zaangazowac sie w budowanie czegokolwiek i nie mowie tu o wspolnym mieszkaniu, dzieciach, rodzinie, zobowiazaniach… niech to bedzie miesiac, 2 lata, 5 lat, ale chce by ta osoba byla ze mna)
Anonimowo
Zawsze zdumiewa mnie jak kompletnie nieznający mnie ludzie, oczywiście anonimowo wypowiadają się na mój temat :-)
Co do reszty, to powstrzymam się od komentarza :-)
Ewa W
Piszesz: „Twoje “nie pytaj jak zdobyłem te wiedzę” jak na przekór pobudza moją ciekawość.:-) „
Odpowiem Ci przy jakimś spotkaniu Czytelników, zgoda?
Łukasz
Piszesz: „wreszcie zlokalizowałem osobę, którą pod wieloma względami chciałbym naśladować w swoim życiu. „
Proszę Cię, nie naśladuj mnie :-) Skorzystaj z doświadczeń moich i i innych Czytelników, ale zrób sobie unikalne Twoje życie!! I oczywiście zadbaj, abyś był w nim szczęśliwy. Powodzenia!!
Patryk M.
Czego dokładnie oczekujesz?
Kasia
Piszesz: „…uważam, iż podane opisy są sporą generalizacją …”. Oczywiście, że są, sam to zaznaczyłem gdzieś na początku :-)
dalej: „.. i “autoreklamą” ..”
Co Was napadło z ta autoreklamą??
Ostatnio zarzucono mi autoreklamę, bo na blipie są zdjęcia ciasteczek, czy tez mojego starego laptopa, teraz to :-)
Piszesz: „ ..coraz częściej trafiam w moim życiu na koneserów… ..”
Jesli tak jest, to gratuluję szczęścia, choć w chwilę później mam wątpliwości, kiedy piszesz: „jednak nie znaczy to, że zawsze wykorzystują swoją wiedzę fair. Często zdarza się, że takie osoby kierują się egoistycznymi pobudkami, by zaspokoić swoje potrzeby, a gdy te zostaną zaspokojone (lub wrecz przeciwnie) uciekaja. „
To nie jest koneser, to któryś ze zdobywców!! Chyba niewystarczająco wyjaśniłem na czym polega bycie koneserem!
Aha, piszesz jeszcze: „..jednak nie są oni pozbawieni kompleksów „
W trzecim punkcie wyraxnie napisałem : „mają świadomość i luźne podejście do własnych słabości i ograniczeń„ To jest bardzo ważny punkt.
Pozdrawiam
Alex
@anonimowo
Mylisz się, mylisz, nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz :)
Ale to się zdarza najlepszym, mam przynajmniej nadzieję, że Twój post nie jest prowokacją.
Alex niejednokrotnie pisał tu o związkach, w tym o systemie seryjnej monogamii. I kto powiedział, że przez cały ten czas był samotny? Bez kobiety? Bez potrzeb? :)
Warto poczytać wcześniejsze posty :)
„to jak to poznales kogokolwiek plci przeciwnej bo ja sobie nie wyobrazam zeby nie porozmawiac z kobieta wlasnie tak aby poczula romans. Musisz byc nudny.”
Odpowiem Ci więc ja. „Rozmawianie z kobietą tak, aby poczuła romans” widzę tu jako „tanie sztuczki na podryw”. Żeby wejść z kimś w zażyłą relację czy związek, czasem nawet nie trzeba używać żadnej z „pick-up lines”. Po co?
Osoba, która ma wejść z Tobą w głębszą relację nie ma znać Twojej natury podrywacza, tylko ma poznać Ciebie. Ma poznać Twój świat, stać się jego częścią. Ma widzieć w Tobie kogoś, z kim chce spędzać czas. To, że porozmawiasz z kobietą tak, że „poczuje romans” owszem, może Ci zagwarantować miłe chwile teraz, ale na dłuższy dystans – któż wie, jak to się potoczy?
Z drugiej strony, wspomniany tu Koneser potrafi, jak sam Alex napisał, porozmawiać z kobietą swobodnie i kompetentnie na nawet najbardziej intymne tematy. Osobiście konesera widzę jako erudytę, który przy okazji potrafi też porozmawiać z kobietami na niemal dowolny temat. Potrafi zainteresować ją swoją osobą, potrafi też wyciągnąć jej osobowość na światło dzienne. Koneser nie potrzebuje rozmawiać tak, aby „poczuła romans” – bo w pewnym momencie kobieta sama stwierdzi, że czuje rosnące zainteresowanie do tego mężczyzny. W dodatku Koneser nie będzie posuwał się do sztuczek, które będą miały na celu sztuczne wywołanie/podtrzymanie zainteresowania, ale też sam nie da się wplątać w żadne gierki. Po prostu zrezygnuje.
„Tak nie zachowuje sie prawdziwy facet.” – Więc jak zachowuje się prawdziwy facet? Rzucając z anonimowego komentarza oskarżenia w kierunku drugiej osoby, bez zapoznania się z jej poglądami, w dodatku oskarżając kogoś o oszustwo i próbę wykorzystania niewinnych Czytelniczek? To ja nie chcę być utożsamianym z takim wizerunkiem prawdziwego faceta. ;)
@Agnieszka P.
Moim zdaniem również postąpiłaś całkowicie słusznie. Na dłuższą metę taki związek nie skończyłby się niczym dobrym.
@Kasia
W sumie, adresuję do Ciebie, bo o tym napisałaś, chociaż powinienem to raczej zaadresować do wizerunku samego konesera.
Konesera jako takiego ciężko wciągnąć w związek, bo mało jest kobiet, które potrafią zrozumieć jego samego. Większość kobiet, które znam szukają właśnie mężczyzny, który da im właśnie domek z białym płotkiem i ogródkiem, w dodatku będzie ich i tylko ich. Widywałem partnerki, które nie pozwalały swoim partnerom nawet wyjść gdzieś bez nich (i vice versa! Facetów też to dotyczy.), widziałem też kobiety, którym zależało tylko na tym, żeby maksymalnie zawłaszczyć i ograniczyć faceta, żeby ten spędzał czas z nią i tylko z nią.
Jak rozumiesz „żeby ta osoba była ze mną”? Czym jest dla Ciebie bycie z kimś? Czym jest dla Ciebie zaspokojenie uczuciowe?
Wyczuwam, że chodzi Ci tutaj o takie wirtualne ramy, które próbujesz narzucać. Nie napisałaś o tym zbyt wiele, ale związku nie można widzieć jako „okres od-do, w którym się dzieje to i to”. Wyznania, kwiaty itd. Relacja konesera z kobietą może być nierzadko znacznie głębsza niż „związek” i może dawać znacznie więcej każdej ze stron. :)
@Komentujący
Mam świadomość, że niektóre z opinii po prostu spłyciłem. Nie bijcie. :)
Witam,
do anonimowo
„…albo poprostu jestes samotny i wlasnie w ten sposob z bloga robisz sobie randke bo wiesz ze wiele czytelniczek jako to latwowierne kobiety chcialoby spedziec weekend gypsy ”
zwracam Ci uwagę na fakt, że w w/w tekście wyciągasz błędne wnioski nie tylko w stosunku do Alexa, ale posuwasz się dalej i dokonujesz oceny Czytelniczek bloga.
Dlaczego ?
KrysiaS
Z całym szacunkiem – ale cały cykl jak do tej pory wnosi więcej szkód niż pożytku… Okazuje się, że jedynym pociągającym typem jest KON czyli:
„KON – to mężczyźni, którzy ogólnie mówiąc znają kobiety, lubią kobiety i bardzo chętnie wchodzą z nimi w różnego rodzaju interakcje.
Faceci ci, zamiast spłacać wieloletnie kredyty, budować duży biznes i zajmować się podobnymi długoterminowo absorbującymi przedsięwzięciami, woleli przez lata i dziesięciolecia zgłębiać (w przenośni i dosłownie ) tajniki kobiecości”
To budowanie innego typu stereotypu i utwierdzanie niektórych w przekonaniu na jakiej to oni świetnej drodze nie są bo zgłębiają – w przenośni i dosłownie – tajniki kobiecości.
To ile lat trzeba zgłębiać te tajniki, jak je zgłębiać i z iloma kobietami?
Nie chce aby to było odebrane jako atak -bo nie ma być to atak na Ciebie Aleksie. Ale czy przypadkiem nie wyrządzasz młodym ludziom krzywdy, bo zamiast uczyć się o swoich uczuciach i uczuciach innych sami, to będą chodzić z Twoją klasyfikacją na kartce i porównywać. A ona jest mocno uproszczona i zazwyczaj facet jest miksem kilku tych charakterystyk, a i nie każda kobieta ma ochotę na KON’a czy innego Casanove
Niestety zgadzam sie z postem Krzyska S. i anonimowego (częściowo).
Te posty to autopromocja i to marna. Pal licho autopromocje, ale z punktu dydaktycznego to gniot splycony do kilku stereotypowych rol i nie pokrywajacy nawet 30% mozliwych wariantow, a oczywiscie pretendujacy do akiego.
Aleks od wielu lat nie zbudowal trwalego zwiazku (fakt) a chcialby sie wypowiadac.
Niestety blog schodzi do kategorii 'lecze tutaj swoje ego’.
Przykre.
KrysiaS – ale dlaczego twierdzisz, że jedynie KON jest interesujący?
I co ważniejsze intesesujący dla kogo.
Wszak jeśli kobieta chce stabilizacji, rodziny, dzieci, pieska, wspólnego mieszkania, małżeństwa etc… to ma wybór pomiędzy AŻ trzema ( FTP, ZDM i ZDS ). I oni wszyscy – ok mają swoje wady – ale zalet również niemało.
I oni są bardzo, bardzo interesujący. Zwłaszcza ZDM ma potencjał do tego aby rozwinąć się do emocjonalnego poziomu KON jeśli chodzi o relację z jedną konkretną kobietą. I po latach kobieta ma za partnera faceta w formie moim zdaniem pośredniej między typami łączącego najlepsze cechy obu typów w monogamicznej stabilnej długotrwałej relacji ze wspólnym gospodarstwem domowym i dziećmi.
I co w tym nieinteresującego?
KON jest fascynujący, zapiera dech w piersiach – ale jest raczej kiepskim wyborem dla każdej kobiety która chciałaby mieć rodzinę w rozumieniu „dom, mama, tata, dziecko”.
Jednak dla kobiet które np. na hasło „macierzyństwo” czy „domek z ogródkiem” myślą sobie „ja chcę czegoś innego” i ważniejsze jest dla niej przeżywanie wspólnych chwil tak długo jak są super zamiast zobowiązań „do końca życia” kiepskim wyborem będzie ZDM dążący do stabilizacji, a KON będzie dokładnie takim typem mężczyzny z którym relacja będzie odbywać się na takich zasadach jakie są dla niej optymalne.
Więc nie chodzi tu o wartościowanie co jest lepsze a co gorsze. Bardziej o pokazanie że są różne podejścia i każdy znajdzie coś dla siebie i, że każde z rozwiązań ma swoje zalety i wady.
Buzie
Koci
Miało być KrzysiekS zamias KrysiaS :)
Wybaczcie pomyłkę.
Koci
Grzegorz N.
Dziękuje, że zechciałeś tak obszernie odpisać anonimowi. Mi było trochę szkoda czasu, bo przecież tam nie było z czym dyskutować.
Może tylko parę uwag do miejsc, gdzie moim zdaniem stawiasz troszkę za wysoką poprzeczkę.
Piszesz: „Osobiście konesera widzę jako erudytę…”
To niekoniecznie musi być aż tak. Wystarczy zdrowy dystans do samego siebie, troche pojęcia o zyciu, otwartość i pewne minimum umiejętności posługiwania się językiem mówionym.
Bardzo słusznie wspomniałeś: „Koneser nie będzie posuwał się do sztuczek, które będą miały na celu sztuczne wywołanie/podtrzymanie zainteresowania, ale też sam nie da się wplątać w żadne gierki. „
Bardzo słusznie, bo i po co?
Troszkę dziwię sie, bo co to znaczy „wciagnąć w związek”? Kojarzy mi się to z użyciem siły w jakiejś formie. Mam nadzieję, że nikt z Czytelniczek/Czytelników nie da się wciągnąć w związek jeśli tego nie chcą!
Piszesz: „Większość kobiet, które znam szukają właśnie mężczyzny, który da im właśnie domek z białym płotkiem i ogródkiem, w dodatku będzie ich i tylko ich. „
To dotyczy głównie młodszych roczników. Potem wiele kobiet przekonuje się jak złudna/nudna jest ta iluzja z domkiem i około 40 szukają własnego życia, z tym co jest dla nich naprawdę najważniejsze.
KrysiaS
Piszesz anonimowi: „ale posuwasz się dalej i dokonujesz oceny Czytelniczek bloga „
Może on myśli, że wszystkie kobiety to niemądre gąski? :-)
Krzysiek S
Piszesz: „..cały cykl jak do tej pory wnosi więcej szkód niż pożytku… „
Proszę wylicz na czym te szkody konkretnie polegają.
Bardzo interesującym dla mnie jest fakt, że piszesz:
„utwierdzanie niektórych w przekonaniu na jakiej to oni świetnej drodze nie są bo zgłębiają – w przenośni i dosłownie – tajniki kobiecości. „
zamiast na przykład:
„pokazywanie większości facetów jakie kolosalne niedostatki mają w tej tak ważnej dziedzinie życia”, bo to uważam za znacznie ważniejsze.
To bardzo znamienne, że wielu mężczyzn po przeczytaniu tego niewinnego i dość beznamiętnego opisu Konesera rzuciło sie na mnie z różnymi, często naprawdę dziwnymi zarzutami („autopromocja”???), zamiast przeczytać raz jeszcze, spojrzeć w lustro i ewentualnie powiedzieć sobie „o k…. lepiej coś z tym zrobię, bo inaczej ominie mnie spora i przyjemna część bycia człowiekiem”. Bo to, że nacisnąłem na bolesny punkt, to chyba nie ma w międzyczasie wątpliwości.
Pytasz: „To ile lat trzeba zgłębiać te tajniki, jak je zgłębiać i z iloma kobietami? „
To nie sa tzw. studia wyższe, gdzie zaliczasz odpowiednią ilość godzin, kolokwiów, egzaminów i „jesteś gotowy”. W tej dziedzinie uczymy się (a przynajmniej mamy taka możliwość) całe życie i ciągle doświadczamy czegoś nowego. Czyż nie wspaniała perspektywa?
Piszesz: „czy przypadkiem nie wyrządzasz młodym ludziom krzywdy, bo zamiast uczyć się o swoich uczuciach i uczuciach innych sami, to będą chodzić z Twoją klasyfikacją na kartce i porównywać. „
Zwróć uwagę, że ta uproszczona (co do tego jesteśmy zgodni i pisałem o tym od samego początku) klasyfikacja powstała jako narzędzie ułatwiające rozwiązanie konkretnego wyzwania, a mianowicie jak kobieta w pewnej określonej sytuacji towarzyskiej ma powiedzieć facetowi, że chce też uprawiać z nim seks. Efektem ubocznym może być mniej rozczarowań u kobiet, jeśli ogólnie lepiej będą się przyglądać jakie programy „tikają” w głowie konkretnego mężczyzny. Być może niektórzy mężczyźnie też skorzystają, bo zrobią sobie małą analizę samego siebie i być może coś zmienią w sobie samym z dużą korzyścią dla swojego życia uczuciowego (i erotycznego też :-))
Ciekawe co sobie pomyślałeś, wprowadzając w to Casanove??
Mateusz Nowak
Jeszcze jeden anonim :-)
Co i Ciebie ugryzło z tą autopromocją??
Piszesz: „to gniot splycony do kilku stereotypowych rol i nie pokrywajacy nawet 30% mozliwych wariantow „
Jeżeli tak jest, to zapraszam abyś opisał choćby połowę z tych pozostałych 70%, oczywiście w kontekście konkretnego zadania postawionego na początku pierwszego postu :-) Pokaż co tam masz :-) :-)
Pozdrawiam
Alex
Cześć Alex, bardzo słusznie piszesz:
„większości koneserów nie można mieć „na własność”, bo maja silne poczucie własnej wartości i są niezależni”
pytanie, w jaki sposób wytłumaczyć tę kwestię kobiecie, z którą chciałbym rozwinąć jakąś dłuższą relację bez wchodzenia związek na wyłączność?
No to dobrnąłem do części trzeciej i czekam na ostatnią.
Warto zauważyć, że chociaż zastosowana kontra w sposobie pisania dwóch pierwszych części i trzeciej pokazuje na preferencje Alex’a co do typu KON, to Alex nigdzie nie powiedział w której grupie siebie pozycjonuje. :)
Pisze za to wyraźnie, że są to obserwacje, oraz że ostatnia część będzie zawierać zalecenia dla każdej ze „zaobserwoawanych” przez niego grup.
Niewiarygodne, że tak wiele osób traktuje wpisy na tym blogu jak prawdę objawioną a nie subiektywne spojrzenie człowieka z określonym bagażem doświadczeń życiowych i preferowanym stylem życia.
Bardzo podoba mi sie anonimowo. Pokazuje, że temat wzbudza emocje a przecież najgorsza obojętność.
Jedyne co mi sie nie podoba u anonimowo to przejście z Pan na Ty bez bruderschaft’a. Skoro tradycyjne poglądy to i tradycyjne obrzędy być powinny. No ale afekcie nieazamierzone skrócenie dystansu wybaczyć należy.
@Mateusz Nowak
Dlaczego „niestety”? Przecież to tylko Twoja subiektywna opinia. Nawet to co nazywasz faktem. Poszukaj może na tym blogu jak autor definiuje związek, czego oczekuje itp. Najprawdopodobniej definicja nie przystaje do Twojej.
@kocimiętka
Do Twojego opisu bardziej pasuje MUSTANG a nie KON. :)
Przyznam, że spodziewałem się takiego zamknięcia serii i to charakterystyką mniej więcej w takim właśnie kształcie. Jednak wydaje mi się, że sformułowanie „woleli przez lata i dziesięciolecia zgłębiać tajniki kobiecości” jest nieco niefortunne, bo sugerujące jakiś rodzaj desperackiego sfokusowania KON’a na kobiety właśnie. W moim przypadku to o czym piszesz Alex, jest nieszczególnie zamierzonym efektem ubocznym pracy nad pobudzaniem własnej ciekawości wszystkimi wartymi zainteresowania aspektami życia w świecie, w którym samemu jest się dla siebie wyzwaniem (Nie rywalizuję z innymi uczestnikami wyścigu. Rywalizuję ze sobą).
Jeśli chodzi o bycie KON, to pierwszą moją myślą była: „nikt się nim nie rodzi” i jakaż to urocza pułapka myślowa. Właśnie wszyscy się tacy rodzą, tylko mity, „wychowanie”, kultura, religia itd… odbiera rozum implantując w jego miejsce machinę autocenzury (proszę nie mylić z samokontrolą) i całą masę błędnych wyobrażeń na temat rzeczywistości. Innymi słowy, droga od KON do KON biegnie przez meandry bycia zdezorientowanym maminsynkiem, czyli otwarcie mówiąc dupkiem. Wiem z doświadczenia.
W komentarzach przewinęło się również domniemanie ograniczonej liczby kobiet potencjalnie zainteresowanych omawianym typem. Jako że aspekt jakościowy ma dla mnie zdecydowanie więcej sensu od ilościowego, zadaję proste pytanie – co z tego że takich kobiet byłoby nawet liczebnie mniej? Zwróćmy przy tym uwagę, że światło w zależności od ośrodka w którym się „porusza”, zachowuje się jak fala albo cząstki. Z kobietami jest podobnie. Ich zachowanie i swoboda w „byciu sobą” ekstremalnie zależą od otoczenia w którym się znajdą. Dla mnie naprawdę ważne jest to, co w kobiecie wyzwalam, szczególnie gdy jej się to podoba. Niemal każda relacja między kobietą i mężczyzną jest erotyczna. Rzadko która kobieta zainwestuje czas w co innego (no chyba że akurat szuka kogoś do pomocy w opiece nad swoim potomstwem). Trzeba jednak rozumieć że erotyzm o którym piszę, nie sprowadza się jedynie do scenek łóżkowych i że wszystko zależy od tego, co z owym napięciem erotycznym między K i M robimy.
@Magda
„To już? Nie ma więcej kategorii?”
Już.
Tylko że tak już jest, że gdy przygotowuje się szufladki aby powkładać do nich ludzi, to od początku zakłada się, że praktycznie żaden człowiek nie będzie pasował w 100% do swojej szufladki.
Aby podjąć akcję należy człowieka jednak przyporządkować i działać wg najlepiej pasującej.
„Mamy wybór tylko pomiędzy tymi co się boją, tymi którzy traktują kobiety przedmiotowo i tymi, którzy tak się w kobietach zatracili”
Czyli masz trzy wierzchołki trójkąta, opisującego całą nieskończoność punktów znajdujących się między nimi. Witamy w cudownym świecie nieskończonych możliwości. :)
P.S. Słowa „szufladkować” użyłem zamiast „kategoryzować” dlatego, że jego negatywne konotacje wynikają właśnie z tego, że żaden człowiek nie pasuje w 100% do przydzielonej mu kategorii – stąd ludzie nie lubią być „szufladkowani”. Nie wieszajcie mnie więc za ten środek ekspresji. :)
r-next
Napisałeś: „Dla mnie naprawdę ważne jest to, co w kobiecie wyzwalam, szczególnie gdy jej się to podoba.” – to bardzo ważne i cenne, choć ja bym to nieco zmodyfikowała :-) : „Ważne jest to, co kobieta (doświadczając relacji ze mną) wyzwala w sobie”.
Ta różnica według nie tylko pozornie jest na poziomie słowa. W moim sformułowaniu sprawczość jest po stronie kobiety. Otóż mam takie przekonanie, że jeśli kobieta wyzwoli coś w sobie sama, to w niej to „wyzwolone” zostanie, ewentualnie, że będzie wiedziała, co jej potrzebne, by uzyskiwać „dostęp” do tego własnego wewnętrznego wyzwolenia, nawet jeśli Ty już będziesz daleko, daleko, poza relacją. „Obdarzasz ją” w ten sposób nie tylko na teraźniejszość, a i na przyszłość. Mężczyzna sam nie wyzwala, ale stwarza „okoliczności”, obdarza (sobą, swoja postawą, sytuacjami w jakich z nim kobieta się znajduje), w których kobieta ma możliwość coś ważnego, cennego sama wyzwolić w sobie (a czasem wręcz odkryć, ze to ma). Takie kobiece „rozkwitanie”. :-)
Co o tym sądzisz?
JimB40
Co do Twojego „Niewiarygodne, że tak wiele osób traktuje wpisy na tym blogu jak prawdę objawioną a nie subiektywne spojrzenie człowieka z określonym bagażem doświadczeń życiowych i preferowanym stylem życia.” –ciekawa jestem, na czym opierasz to przekonanie. Ja znam kilka osób spośród Czytelników tego bloga osobiście i niczego takiego nie zauważyłam. Tu dyskusjach też jest to rzadko widoczne w moim odczuciu. Zauważyłam natomiast, że wiele osób traktuje to jako inspiracje dla własnych przemyśleń, określania swojej własnej ścieżki, okazję do lepszego poznawania siebie etc.
Napisałeś też: „Bardzo podoba mi sie anonimowo. Pokazuje, że temat wzbudza emocje a przecież najgorsza obojętność.” Przyznam, że poczułam wielkie zaskoczenie i zdziwienie. Hmmm… przechodzenie z Pan na Ty jest naturalne na tym blogu i akurat w tym nie widzę żadnego, najmniejszego problemu. Co do wzbudzania emocji – dobrze rzeczywiście, gdy tekst wzbudza emocje, Pytanie, co z nimi robimy i jak je wyrażamy. A tu …. Przeczytaj może jeszcze raz wypowiedź anonimowego Czytelnika i zobacz, że np. zamiast wchodzic w dyskusję, atakuje i ocenia swoje wyobrażenia o autorze postu (tak, wyobrażenie, a nie wiedzę), żeby nie być gołosłowną: „Wyjachal pan na zachod dorabil sie kasy a to wszystko bez kobiety, zwiazku, potrzeb … […] niewiele Pan wie o zyciu poza wyswiechtanymi ksiazkami o modelowych sprawach.”. Ten sposób komunikacji i tego typu wnioskowanie oraz efekt wywołanych przez tekst emocji naprawdę Ci się podobają? Tylko dlatego, że temat wywołał w nim emocje i on daje im upust (w takiej formie)????
Pozdrawiam, Ewa
Mateusz Nowak,
Korzystając z chwili wolnego czasu zdecydowałam odnieść się do Twojego komentarza.
Napisałeś w odniesieniu do ostatniej serii postów Alexa: „nie pokrywajacy nawet 30% mozliwych wariantow, a oczywiscie pretendujacy do akiego.” (boldowanie moje).
Tymczasem Alex w pierwszym poście z tej serii napisał: „dziś zacznijmy klasyfikację” (boldowanie moje).
Tak więc „dopadł Cię” w moim przekonaniu podstawowy błąd metodologiczny / logiczny.
Alex słusznie NIE zabrał się za opisywanie poszczególnych „możliwych wariantów” ani nawet samych tylko „wariantów”. To wymagałoby napisania wielu tomów, a nie kilku postów. Dokonał tylko podstawowej klasyfikacji (dalej używa miększego słowa „grupa”) dla potrzeb poznawczych służących celowi nadrzędnemu, jakim jest odpowiedź na pytanie zawarte w temacie postu i pytania Czytelniczek. W każdej z tych grup mogą występować różne warianty i znacznie większa jeszcze liczba „możliwych wariantów” (podczas gdy Alex wskazuje NIE na „możliwe”, a na faktycznie występujące i nie na warianty, o czym było wyżej)…
Niezauważenie przez Ciebie tego, prowadzi Cię z kolei do błędnej oceny wyrażonej w sformułowaniu „a pretendujący do takiego”. Wskazanie procentowe w tym kontekście też jest w związku z tym mocno przeszacowane. :-)
Co do „a chcialby sie wypowiadac”, – kolejny błąd! Alex zdecydowanie nie „chciałby”, a wypowiada się! Inaczej niczego byś tu nie przeczytał. :-) Logiczne, prawda?
Także w dydaktyce metoda jest dobierana do grupy docelowej i zamierzonego do osiągnięcia celu. Cel tej klasyfikacji też Alex wskazał w pierwszym poście. Grupa odbiorców też jest określona – dorośli ludzie, którzy korzystają z tego bloga na własną odpowiedzialność. :-)
To razem budzi we mnie poważne wątpliwości, czy przypadkiem w kwestiach dydaktycznych (napisałeś ” z punktu dydaktycznego to gniot”) nie jest u Ciebie podobnie jak z nieszczęsnymi „możliwymi wariantami”, choć i w tej kwestii wypowiadasz się równie autorytatywnie.
Czy to przypadkiem nie Ty leczysz tu swoje ego poprzez taki komentarz, zarzucając to właśnie Alexowi? ;-)
Pozdrawiam, Ewa
@Ewa W
Swoje przekonanie opieram na komentarzach. Pierwszy z brzegu. „… Ale czy przypadkiem nie wyrządzasz młodym ludziom krzywdy, bo zamiast uczyć się o swoich uczuciach i uczuciach innych sami, to będą chodzić z Twoją klasyfikacją na kartce i porównywać”.
Co do komentarza anonimowo, której/którego wypowiedź przeczytałem i drugi raz nie zamierzam, co by sie bezpośrednio po urlopie nie katować.
Faktycznie w akapicie zabrakło smiley’a z przymrużonym okiem. Serewr wywalił mi błąd 500 przy pierwrszym wysyłaniu komentarza. Mam zwyczaj pisać komentarze w notatniku i przeklejać je do formularza. Widać dopisałem przymrużenie oka w formularzu i tym razem się zgubił. Opcji edycji komentarza po wysłaniu nie ma. W rozmowie twarzą w twarz nie miałabyś wątpliwości co do przekazu słysząc intonację głosu. Reasumując następnym razem wezmę akapit w tagi .
Przechodzenie na Ty jest naturalne, chyba, że ktoś w ten sposób chce zwiększyć siłe ataku. W sytuacji konfliktowej na drodze kiedy ktoś mówi do mnie „Panie jak Pan jedziesz, Ty debilu”. Po przecinku upominam się się o brudzia bo jak tworzyć pozory to konsekwentnie.
Co do emocji podtrzymuje. Negatywne też częścią rzeczywistości.
Tak przy okazji forma jest akceptowalna skoro komentarz przeszedł moderację.
JimB40
Dziękuję za odpowiedź. Bardzo się cieszę się, że dopytałam. :-), bo dla mnie teraz Twój wcześniejszy komentarz nabrał innego znaczenia / wydźwięku. Dzięki temu mogę właściwie Cię rozumieć.
Pozdrawiam, Ewa
@Alex W. Barszczewski
Posted July 22, 2011 at 12:16 | Permalink
@Kris
Co to pytanie ma wspólnego z postem powyżej??
Osobiście i ja się dołączę do pytania. Rozumiem, że jest na tyle niewygodne by „zabawić się w jezuitę i dominikanina” jak to czynisz Alex w tym przypadku.
Szanuję Ciebie i Twój blog, bo pokazujesz ludziom, nie bójmy się użyć tego słowa „głupszym” w pewnych kwestiach, inną drogę/inny punkt widzenia. Niestety ostatnimi czasy, widzę (oczywiście subiektywnie/osobiście) jakieś „wypalenie?” i odgrzewanie „starych schabowych” byle coś umieścić na blogu? Wiem, że to nie do końca na temat postu :-), ale jako wierny czytelnik, oczekiwałbym/chciałbym (wiem, obydwa słowa nie istnieją w słowniku) byś jak to się mówi „trzymał formę” :-). Powtórzę się jeszcze raz, Twój blog jest naprawdę super wartościowy, i mam nadzieję (ponownie słowo matki głupich :-)), że nie będziesz świadomie „zaniżał średniej” skupiając się na hipotetycznych tematach, które są sztucznymi problemami części ludzkości. Pozdrawiam i życzę jak najprostszych dróg w skuteczności spełniania swojej misji :-)
Witam wszystkich,
czytam ten blog od 2007 roku i zawsze tematy dotyczące relacji damsko-męskich wywołują u mnie pewien niesmak… Po prostu ten blog (przynajmniej w tytule) ma dotyczyć marketnigu, kariery i rozwoju osobistego.
Podobnie jak innym czytelnikom płci męskiej trudno oprzeć mi się wrażeniu, że posty te dotyczą właśnie marketingu…
A teraz pytanie do Ciebie Aleksie. W jaki sposób KON, który nigdy przenigdy nie jest w stanie skrzywdzić kobiety zrywa z nią? (A musi to robić dość często by dalej <> tajniki kobiecej psychiki) Co mówi? I czy to co mówi ma dla porzucanej jakiekolwiek znaczenie…
Cieniasy (finansowe) też wiedzą coś nie coś o kobiecej psychice…
Pozdrawiam,
Softice
Pakuję sie przed wylotem, więc pozwólcie, że teraz tylko krótko odniosę się do komentarzy skierowanych bezpośrednio do mnie
Baca
Piszesz: „Osobiście i ja się dołączę do pytania „
Do którego pytania teraz się dołączasz? Do tego zadanego przez Krisa, czy przeze mnie? :-)
Popatrz, Kris rzucił po prostu pytanie i jak dotąd nie pofatygował się odpowiedzieć na moje, a nie bardzo wiem o co mu chodziło. Chcesz dołączyć do grupy takich dyskutantów?
Dziękuje Ci za miłe słowa pod moim adresem, przyjrzyjmy się sprawom, w których się różnimy.
Piszesz: „Niestety ostatnimi czasy, widzę (oczywiście subiektywnie/osobiście) jakieś “wypalenie?” i odgrzewanie “starych schabowych” byle coś umieścić na blogu? Wiem, że to nie do końca na temat postu , ale jako wierny czytelnik, oczekiwałbym/chciałbym (wiem, obydwa słowa nie istnieją w słowniku) byś jak to się mówi “trzymał formę” .
Masz oczywiście prawo do takiego zdania. Z drugiej strony zobacz proszę jak to wygląda z mojego punktu widzenia:
1) nikt mi za prowadzenie tego blogu nie płaci
2) nikt nie płaci za wejście na blog, a jego opuszczenie wymaga tylko jednego kliknięcia myszą
3) poza satysfakcją i ciekawymi rozmowami z Czytelnikami nie czerpię z jego prowadzenia innych korzyści
4) mam tyle innych rzeczy do roboty w życiu
Biorąc pod uwagę te punkty bez wyrzutów sumienia, „dyktatorsko” decyduję kiedy i o jakich tematach piszę. I formę mam taka jaką mam, niektórym to będzie pasowało, innym nie. W miarę możliwości i kompetencji uwzględniam tutaj tematy interesujące Czytelników nie bojąc się poruszać różnych nie do końca przyjemnych kwestii. I dopóki będę widział, że ktoś to czyta, to będę tak robił. Ty masz wybór, czy będziesz to miejsce odwiedzał, czy też nie.
Tak czy inaczej pozdrawiam i życze znajdowania w sieci materiałów, które Cię interesują :-)
Softice
Miło mi usłyszeć od Czytelniczki/Czytelnika, który odwiedza mnie tak długo :-)
Potem mam z Twoją wypowiedzią mały kłopot, ale po kolei.
Piszesz: „zawsze tematy dotyczące relacji damsko-męskich wywołują u mnie pewien niesmak… „
Po prostu je pomijaj, to najprostsze rozwiązanie. Ja piszę takie rzeczy, aby ludzie mieli bodziec do przemyśleń, a nie tylko negatywne odczucia.
Dalej : „Po prostu ten blog (przynajmniej w tytule) ma dotyczyć marketnigu, kariery i rozwoju osobistego. „
Ależ oczywiście!! Kwestia relacji damsko-męskich jest kluczowym, tematem rozwoju osobistego, przynajmniej dla osób heteroseksualnych, a do takich głównie piszę. Do tego w naszym kraju cała problematyka niestety „leży i płacze”, czego rezultaty widać wokoło.
Pytasz: „W jaki sposób KON, który nigdy przenigdy nie jest w stanie skrzywdzić kobiety zrywa z nią? „
Po pierwsze gdzie napisałem, że KON nie jest w stanie skrzywdzić kobiety?
Koneser nie jest aniołem, lecz normalnym człowiekiem, mającym w pewnych sprawach dość spore kompetencje a co za tym idzie i możliwości.
Po drugie, dlaczego zakończenie relacji, w której brakuje woli obydwu stron do jej kontynuowania ma być skrzywdzeniem kogokolwiek, o ile nie ma innych uwarunkowań (np. dzieci) a całość odbywa się w kulturalny i cywilizowany sposób?
Na podstawie jakich założeń twierdzisz: „A musi to robić dość często by dalej <> tajniki kobiecej psychiki) „
Koneserzy zazwyczaj prowadzą na początku dość bezpardonową selekcje z kim się bliżej zadają, ale potem z nikim nie zrywa się „dla sportu”.
Przeczytałeś to zdanie z postu: „koneserzy nie „walczą o związek” cokolwiek by to miało znaczyć, choć oczywiście mogą być wartościowymi, dożywotnimi przyjaciółmi niezależnie od aktualnej formy relacji „ ?
W tym kontekście nie ma mowy o porzucaniu kogokolwiek (to jest raczej domeną Zdobywców), ale jak coś nie funkcjonuje, to trzeba wyciągnąć konsekwencje. Zrobiłbyś inaczej?
Co i kogo masz na myśli pisząc: „Cieniasy (finansowe) też wiedzą coś nie coś o kobiecej psychice…”?
Pozdrawiam
Alex
@Alex
Oczywiście moje pytanie nie dotyczyło związku który obie strony chcą zakończyć, a takiego, który KON ze względu na wypalenie, czy znudzenie daną osobą chce zakończyć. Druga strona oczywiście nie… Co wtedy. Osoby zakochane bywają w takich chwilach nieobliczalne (mam na myśli próby samobójcze).
Stwierdzenie o tym, że KON nie skrzywdziłby kobiety zaczerpnąłem z komentarza Kocimiętki.
Jeśli zaś chodzi o Cieniasy (finansowe) to jest to grupa do której częściowo należę (ze względu na brak istotnych osiągnić w życiu). Oczywiście relacji damsko-męskich nie traktuję jako sportu i metody na rozładownianie monotonii życia.
softice
„Podobnie jak innym czytelnikom płci męskiej trudno oprzeć mi się wrażeniu, że posty te dotyczą właśnie marketingu…”
ja bym tylko prosił by nikt tutaj nie generalizował, bardzo proszę bo to lekko uwłacza poziomowi dyskusji, szczególnie jeszcze wypowiadanie się w imieniu grupy
w mojej opinii powyższa seria dotyczy rozwoju osobistego i to zarówno Pań i Panów, ale mogę się mylić – na pewno wpływa na mój rozwój osobisty :-)
dla mnie liczą się wnioski dla mnie: z postów, komentarzy i odpowiedzi, nie dopatruję się intencji, prób manipulacji i autopromocji
życzę każdemu by przyjemnie spędzał chwile :-)
softice,
Co do finansów (stan posiadania, stan majątku, etc), to w moim przekonaniu jest to zupełnie odrębna kwestia od tych, które wiążą się ze znajomością czy poznawaniem sfery psychicznej drugiego człowieka i nie warto moim zdaniem tego łączyć. Jest prawdą, że ograniczenia finansowe mają wpływ na nasz sposób życia, czasami niestety też na sposób myślenia, na podejmowane decyzje, ale nie na poznawanie / znajomość psychiki. :-)
Zgadzam sie z Alexem i Witkiem Z, że podejmowane tematy z zakresu relacji damsko-męskich są bardzo ważne dla rozwoju osobistego, a (to już moje przekonanie i obserwacja) jakość tych relacji przekłada się w całkiem sporej mierze na jakość i skuteczność działań w innych sferach życia.
Wszak nasze życie jest całością a nie dwoma życiami – zawodowym i osobistym – zlepionymi tylko w jedno z „linią demarkacyjną” pomiędzy. ;-)
Pozdrawiam, Ewa
„Po prostu ten blog (przynajmniej w tytule) ma dotyczyć marketnigu, kariery i rozwoju osobistego.”
i nawet gdyby temat relacji nie byłby częścią szeroko pojętego rozwoju osobistego (a jest) to co wywołuje u Ciebie ten niesmak? Bo w tytule jest inaczej? ;) Nie, coś zupełnie innego i jest to związane z twoimi przekonaniami. Jestem ciekaw jakimi i czy jesteś zakomunikować to wprost. Pozdrawiam serdecznie.
@Alex
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem przesłanie tej serii postów, ale chodziłoby mi opis różnych grup kobiet (oczywiście, tak samo jak tu, mocno uogólniony), z którymi można się spotkać w trakcie nawiązywania relacji damsko-męskich. :)
@Softice
Poczułam się „wywołana do tablicy” :) Już spieszę z wyjaśnieniem.
W mojej opinii i opierając się na doświadczeniu relacji z tym typem KON nie krzywdzi kobiety. Nawet rozstaniem. Jak?
Po prostu relacja odbywa się na zasadzie wzajemnego DOBROWOLNEGO obdarzania się cudownymi przeżyciami. I od początku nikt nikomu nie składa obietnic tego że będzie to trwało dłużej niż obie strony są usatysfakcjonowane. Kluczowym elementem jest zrozumienie, że ta relacja jest budowana na obopólnej akceptacji wolnej woli drugiego człowieka. Tzn. nikt nie OCZEKUJE w tej relacji, że dostanie coś od drugiej strony tylko dlatego że CHCE, zamiast tego funkcjonuje coś w rodzaju „chcę to z tobą przeżyć więc przeżyjmy to jeśli OBOJE mamy na to ochotę”. I jeśli druga strona nie ma na chęci to nadal jest ok. To nie niesie ze sobą rozczarowań bo też nie ma zawiedzionych oczekiwań. Wszystko jest możliwością, nie zaś powinnością. Nikt nic nie musi.
I dlatego kiedy taka relacja się kończy nie ma problemu. Bo obie strony akceptują i rozumieją opcjonalność tego co jest między nimi. Bo wszystko co między nimi jest jest MOŻLIWOŚCIĄ OPCJĄ nie powinnością czy koniecznością.
Pomyślmy o tym na podstawie przykładu. Kiedy ktoś częstuje cię wyjątkowo pysznym ciastkiem cieszysz się jego smakiem i możliwością jego spróbowania. Mówisz „dziękuję” i delektujesz się wyjątkowymi doznaniami smakowymi. Nie oczekujesz natomiast że z faktu że to ciastko ci smakuje wynika , ze osoba która cię nimi poczęstowała powinna ci je przynosić kiedy tylko zapragniesz.
W relacji z KON jest podobnie. Delektowanie się tym co pojawia się między dwojgiem ludzi dzieje się na płaszczyźnie „tu i teraz” i nie wiąże się z oczekiwaniami dotyczącymi przyszłości.
I nawet kiedy pomyślisz sobie „chętnie zjadłbym jeszcze raz takie ciasteczko” to nie ma w tym żalu że nie są one już dostępne. Jest za to piękne wspomnienie doznań wynikających z doświadczenia spróbowania tego ciastka.
I to działa w obie strony.
Dlatego właśnie „zrywanie” nie jest twardym odcięciem od dotychczasowych źródeł. Jest po prostu czymś w rodzaju końca przedstawienia które było wspaniałe i poruszające, skończyło się, kurtyna opadła i życie toczy się dalej odrobinę inne dzięki temu co przeżyłeś w trakcie spektaklu.
To moim zdaniem kwestia podejścia. I kwestia wyboru partnera. znamienne jest to, ze KON nie wybiera na partnera do relacji osoby która ma skrajnie inne do niej podejście bądź ma jakikolwiek problem z zaakceptowaniem takiej a nie innej formy. Nie okłamuje i nie obiecuje tradycyjnego monogamicznego związku żeby wymiksować się potem i pójść w swoją stronę. Od początku stawia sprawę jasno i daje wybór.
„Te ciastka są wspaniałe i masz okazję ich spróbować jednak miej świadomość, że być może będzie to jedyna chwila w twoim życiu kiedy poczujesz ten smak, nie obiecam ci że doznasz go kiedykolwiek później”. :)
Są kobiety które zrezygnują na takim etapie bo wiedzą, ze jeśli jej posmakują to będzie chciała więcej. Są kobiety które spróbują i będą się cieszyć doznaniami a kiedy doznania się skończą uśmiechną się i pójdą w swoją stronę bogatsze o nie i bez żalu, że takich ciastek nie ma już więcej.
W takim sensie KON świadomie nie krzywdzi. Po prostu. Mam nadzieję że dobrze to wytłumaczyłam :)
Bo KON po prostu nie wejdzie w relację z poszukiwaczką wielkiej miłości do końca życia. On zwyczajnie ją ominie po to aby właśnie nie zrobić jej krzywdy. Więc raczej nie ma do czynienia z zakochanymi nieobliczalnymi niewiastami używającymi jakichkolwiek manipulacji. Ot relacja z takimi kobietami nigdy się nie zaczyna.
Buzie
Koci
@WitekZ
Zazdroszczę Ci postrzegania świata – bo ja wszędzie widzę złe intencje i próy manipulacji. W szczególności w internecie.
@Michał Urban
Podobnie jak odpowiedziałem Witkowi – wszędzie doszukuję się złych intencji i nie jest to opinia osamotniona – co można było zauważyć w początkowych komentarzach do postu.
To nasuwające się pytanie, dlaczego dla kobiety miałbybyć najodpowiedniejszym kochankiem KON (bo KON nie utworzy z nią rodziny więc jak go inaczej nazwać) Kogo można zaklasyfikować do typu KON. Dlaczego pozostałe typy są strikte negatywne? No i oczywiście gdzie typ do którego mógłbym mniej lub bardziej zaklasyfikować samego siebie i więksozść moich znajomych? Czyżby moje środowisko było nietypowe?
@Ewa W
Tak, jest to prawda. Nie jestem cieniasem ze względu (chyba) na nieznajomość, czy ignorowanie sfery psychiki kobiet lecz z tego względu, że nie udało mi się osiągnąć sukcesu finansowego. I oczywiście poznawanie nowych osób – szczególnie prawdy o nich nie jest zależne od statusu finansowego. Wręcz, część ludzi szczególnie tych „bogatych z dużym kredytem” lub „bogatych bo tata ma” dość szybko odrzuca maskę fałszywej uprzejmości i prezentuje słomę wychodzącą z butów w całej swojej okazałości.
@ Softice – czytaj proszę komentarze.
Pozostałe typy nie są negatywne, wyjaśniła to chyba dość jasno – pisałam o tym tu:
http://alexba.eu/2011-07-22/tematy-rozne/jak-mu-to-powiedziec-cz-3/#comment-109869
Pozdrawiam
Koci
softice
Pytasz „dlaczego dla kobiety miałbybyć najodpowiedniejszym kochankiem KON” – chyba nikt nigdzie tego nie stwierdził w odniesieniu do wszystkich kobiet. Dla niektórych kobiet taki, dla innych inny – byle np. od KON np. nie oczekiwać „domku z białym płotkiem” (cytując Kocimiętkę), a od FTP, że np. będzie KON. Właśnie w tym jest według mnie wielka wartość tego typu postów – pomagają w oglądzie, pozwalają na refleksję etc. Łatwiej o większą świadomość wyborów, uświadomienie prawdziwych nawet ukrytych potrzeb etc. :-)
Pytasz też: „Kogo można zaklasyfikować do typu KON” – masz w poście bardzo jasne wskazania.
„Dlaczego pozostałe typy są strikte negatywne” – a kto to powiedział???? Z czego tak wnioskujesz? Zobacz, że to nie próba oceny w postach a klasyfikacja.
Czy jabłko jest gorsze od śliwki (a przecież są kompletnie inne)? Jednym bardziej smakuje jabłko, a innym śliwka. :-). Jednym jabłka służą, innym nie, jeszcze innym śliwki szkodzą. Kolejni w ogóle wolą coś na ostro, inni na bardzo słodko. He, są i tacy, co lubią sałatki wieloowocowe, czyli jadają wszystkie owoce i nawet nie zastanawiają się głębiej nad ich smakiem. Niemniej warto wiedzieć, że nawet w przypadku jedzenia preferencje smakowe zmieniają się w toku życia, więc i tak może być w odniesieniu do relacji, intymności, seksu. :-)
„gdzie typ do którego mógłbym mniej lub bardziej zaklasyfikować samego siebie” – patrz, przyglądaj się sobie, poznawaj siebie. Ty masz największe możliwości w poznawaniu siebie.
Co do: „część ludzi […] prezentuje słomę wychodzącą z butów w całej swojej okazałości.”. Tutaj też mam wątpliwość, czy taka zależność (od kredytów, otrzymanych pieniędzy etc) w ogóle istnieje – według mnie jest zdecydowanie prościej: jak ktoś ma „słomę w butach” to ona wychodzi. Jak jej w butach nie ma, to ona nie wychodzi, bo nie ma co wychodzić. :-) Mam wrażenie, że czasem pieniądzom przypisujemy więcej niż faktycznie od nich zależy, choć z pewnością brak pieniędzy bywa dokuczliwy i „niewygodny” i niesie ze sobą różne ograniczenia (czasem jednak pomaga też odkrywać możliwości). :-).
Pozdrawiam, Ewa
@softice
„Wszędzie doszukuję się złych intencji” – intencji doszukuj się na podstawie przesłanek. Doszukując się wszędzie złych intencji, zobaczysz je tam, gdzie ich nie ma. Podobnie jest z dobrymi intencjami. Filtrujesz rzeczywistość.
Nie ma czegoś takiego jak manipulacja. Chyba, że uznasz wszystko za manipulację. Ps. Jaki jest twój największy lęk?
„nie jest to opinia osamotniona”
Prawdziwość argumentu nie zależy od ilości jego wyznawców. To jest stary, grecki sofizmat i wystrzegaj się go w poważnych rozmowach (szczególnie biznesowych).
Nie czytasz komentarzy.
Wielokrotnie pisano, że KON nie jest najlepszy.
Jeżeli powiem „Jesteś mało inteligentny” to stwierdzam tylko fakt (jeżeli jesteś mało inteligentny). To nie jest krytyka. Na tej podstawie powstała klasyfikacja Alexa. Ty sam możesz dołożyć do tego emocje (negatywne lub pozytywne), wynikające z Twojej interpretacji tych słów, ale to już jesteś Ty (Alex nie chanelluje Ci twojej interpretacji ani emocji).
Przemyślenie „na szybko” czekając na lotnisku:
Na tym blogu piszę bardzo oględnie i delikatnie (ale prawdziwie)
Ciekawe co by było, gdybym pisał prosto z mostu (ale równie prawdziwie) :-) :-)
Pozdrawiam
Alex
„Ciekawe co by było, gdybym pisał prosto z mostu (ale równie prawdziwie)”
Chętnie zobaczyłbym co masz na myśli. Może jakaś kategoria postów z wyskakującym monitem w stylu „Alex ostrzega: prawda serwowana wprost grozi podniesieniem ciśnienia.” :)
pozdrawiam
Michał
Michał – i mogłoby być mocniejsze niż poranna kawa ergo zdrowsze ;-)
ps nasunęła mi się pewna hipoteza: KON jest na pewno typem b. przyjemnych i może dostarczać przyjemności, których nie dostarczają wcześniej opisane typy i to bardzo działa na ego niektórych „osobników płci męskiej” ;-) i stad pewno wnioskują, że najlepszy ;-)
inna sprawa, że przyjemność to żaden grzech ;-)
Witek Z
Co do „najlepszego” typu – cała „heca” polega na tym, że KON czy inny typ ma być najlepszym nie w swojej opinii czy w opinii innych mężczyzn, ale dla konkretnej kobiety i w relacji z nią, a więc w jej opinii. ;-)
Poza wszystkim mężczyźni zastanawiający się nad „najlepszością” KON zapominają lub zdają się nie zauważać, że dla wielu kobiet „najlepszy” nie koniecznie oznacza „dostarczający przyjemności”. :-(
Są kobiety, dla których ważniejsze jest np. „rokujący na dobrego ojca dzieciom”, „zapewniający bezpieczeństwo materialne” czy „rokujący na stabilny związek”, „dający poczucie stabilności”, „na całe życie”. A to tylko niektóre z motywacji kobiet.
Czasem rozmawiając z różnymi kobietami mam wrażenie, że seks i intymnosc w ogóle wypadły z ich obszaru myślenia o sobie i relacji z mężczyzną, jakby było to tylko „mniej ważnym dodatkiem” do całej reszty, który zawsze „jakoś się ułoży” lub z którego kobieta w pewnym momencie w ogóle niestety rezygnuje lub unika.
Przyjemność dla wielu kobiet nie jest na pierwszym miejscu, a czasem w ogóle na żadnym miejscu. Tu zastrzegam, że stwierdzam fakt a nie oceniam kobiet i ich wyborów.
Stąd to, który typ jest najlepszy może określić każda kobieta w odniesieniu do swoich potrzeb, a nie mężczyzna. ;-)”Obiektywnie najlepszy” tu raczej nie istnieje. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Michał Hubicki, Alex,
Pomyślałam, że podobnie jak „Notatki Alexa” mogłoby powstać miejsce nazwą „Bez znieczulenia” na takie właśnie posty. Czasem to co bolesne szybciej leczy (jak antybiotyk w iniekcji a podawany doustnie) :-)
Pewnie profil czytelnika byłby tu trochę inny (jakiś zbiór wspólny pewnie by został) :-)
Pozdrawiam, Ewa
@Kocimiętka
Pozostałe typy są negatywne – proszę oto one:
ZDM (od mamuśki)
ZDS (od sukcesu)
ZDC (od cieniasów)
FTP (Faceci trzęsący portkami)
Proponuję przeczytać jeszcze raz dwa poprzednie posty.
@Ewa W
Tworzenie realzcji partnerskich jest zgoła odmienne od umowy kupna-sprzedaży. To nie jest tak, że umawiamy się, że będzie bez uczuć. Uczucia przychodzą same. Czasem pojawiają się nieplanowane dzieci. I co wtedy? A co gdy jedna ze stron ulegnie np. wypadkowi czy chorobie? Małżeństwo jako instytucja została stworzona przez naszych pradziadów z pewnych przyczyn. To, że nie jeździli samochodami nie świadczy, że byli głupsi od nas. Być może jest wręcz przeciwnie, to oni kolonizowali świat, dziś świat kolonizuje Europę…
„patrz, przyglądaj się sobie, poznawaj siebie” ni jak nie potrafię dopasować siebie do żadnego z przedstawionych pięciu typów.
@Michał Urban
„Nie ma czegoś takiego jak manipulacja. Chyba, że uznasz wszystko za manipulację. Ps. Jaki jest twój największy lęk?”
Ja uważam, że jest takie coś jak manipulacja. Posługują się nią wszyscy. Manipulacja odgrywa kluczową rolę w sprzedaży, która jest grą o wszystko albo nic (klient kupi nasz produkt bądź konkurencji). Jeśli nie widzisz do okoła manipulacji proszę obejżyj sobie dowolną reklamę telewizyjną.
Cytujesz mnie „nie jest to opinia osamotniona” po czym piszesz, że „Prawdziwość argumentu nie zależy od ilości jego wyznawców”.
„Wielokrotnie pisano, że KON nie jest najlepszy” – proszę wskaż mi osobę z lepszą charakterystyką w pozostałych czterch typach
@GRzegorz N
Odpisuje nieco pozno, wlasnie wrocilam z weekendu. Sama potrzebuje przestrzeni i wolnosci, nie lubie byc ograniczana, wiec jako tako dobrze czuje sie w towarzystwie Konesera. Mowiac o byciu ze mna mam na mysli inwestowanie czasu w budowe relacji z jedna osoba, a nie z wieloma na raz, bo tak nie mozna niczego zbudowac. Mysle, ze mamy nieco inne wyobrazenie i doswiadczenia, Ty dopisujesz cos do mojego posta na podstawie swoich doswiadczen („bialy plotek i ogrodek”, co niekoniecznie mi sie marzy), a ja pisze o swoich (utrzymywanie relacji z wielona partnerkami w tym samym czasie).
MMichal
Pytasz: „w jaki sposób wytłumaczyć tę kwestię kobiecie, z którą chciałbym rozwinąć jakąś dłuższą relację bez wchodzenia związek na wyłączność?”
Rozmawiając. Pokazując. Pozwalając doświadczyć czegoś nowego bez usilnego przekonywania do własnych racji.
Zamówiłem ostatnio b. pozytywnie komentowaną książkę Tristan Taormino „Opening Up” (jeszcze jej nie czytałem, więc nie ręczę za jej treść!!). Może tam znajdziesz swoją odpowiedź?
Na rynku są oczywiście inne pozycje opisujące ten temat – jak np. dość popularna „Ethical Slut”, ale dla mnie wiele z nich po prostu zbyt pobieżnie podchodzi do tak ważnych kwestii.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
@Alex, napisałeś:
„Na tym blogu piszę bardzo oględnie i delikatnie (ale prawdziwie)
Ciekawe co by było, gdybym pisał prosto z mostu (ale równie prawdziwie)”
Skoro ciekawe to dlaczego by nie zrobić eksperymentu? Ja na przykład z miłą chęcią przeczytałbym tego typu post. :-)
Scyzoryk mi się z kolei otwiera, mówiąc brzydko, kiedy czytam tego typu wypociny:
„Aleks od wielu lat nie zbudowal trwalego zwiazku (fakt) a chcialby sie wypowiadac.
Niestety blog schodzi do kategorii ‘lecze tutaj swoje ego’.
Przykre.”
Co mają w intencji ludzie piszący tego typu komentarze? Zrobić przykrość autorowi czy może Czytelnikom bloga?
I nie wiem dlaczego niektórzy uważają, że tylko ludzie, którzy stworzyli „trwały, długi związek” mają prawo do wypowiadania się w tematach relacji kobieco-męskich. Ja tam wolę posłuchać kogoś kto spotkał się po dwa razy ze stoma kobietami niż sto razy z dwoma (takie małe uproszczenie, mam nadzieję, że nikt mi nie wytknie ;-) ).
Człowiek pracujący w kilkunastu firmach w swoim życiu też nie może wypowiadać się w kwestiach związanych z pracą, ponieważ nie ma kilkunastoletnich doświadczeń z jedną korporacją??
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
softice
Do jakiej mojej wypowiedzi to odnosisz cały akapit zaczynający się od:
„Tworzenie realzcji partnerskich jest zgoła odmienne od umowy kupna-sprzedaży. To nie jest tak, że umawiamy się, że będzie bez uczuć. […]”
?????
Pozdrawiam, Ewa
Paweł Kuriata,
Zgadzam sie z Twoja opinią. Ten zacytowany przez Ciebie tekst jest przykładem albo bezmyślności autora, albo zwykłą manipulacją.
Rozumiałabym ewentualnie tego typu zarzut, gdyby Alex pisał instrukcję „jak utrzymać szczęśliwy związek od ślubu do śmierci”. Tymczasem pisze o tym, jak kobieta ma powiedzieć meżczyźnie, że chce z nim iść do łóżka… :-)
Paweł, chyba jednak szkoda naszej energii na to :-)
Pozdrawiam, Ewa
@softice
Wybacz, nie będę dyskutował, bo mam wrażenie, że piszemy do ściany. Życzę jednak miłego dnia :)
Hej
Alex w komentarzu piszesz: „Nie do końca w temacie, niemniej ten drugi link jest bardzo wartościowy. Może warto wbudować go w jakiś post na ten temat?”
Ja jestem jak najbardziej ZA, to może nacisnąć kolejne bolesne przyciski.
W innym komentarzu piszesz: „Zawsze zdumiewa mnie jak kompletnie nieznający mnie ludzie, oczywiście anonimowo wypowiadają się na mój temat :-)”
Może czasem robisz lub robiłeś coś podobnego i to tak po prostu wraca?
Pozdrawiam, Artur
„Przedstawiony tutaj punkt widzenia jest całkowicie subiektywny i nie pretenduje do miana prawdy absolutnej.” jak to Alex na samym poczatku zaznaczyl.
Opisane kategorie opieraja sie na doswiadczeniach jednego czlowieka, ktory z pewnoscia nie wie o wszystkich zjawiskach wystepujacych na swiecie.
Gdyby jednak dla zabawy przyjac, ze kategorie sa prawdziwe, to musialabym swierdzic, ze moj partner jest nie z tej ziemii :))
Pozdrawiam,
Karolina J
softice:
<<>>
ale to są słowa, które w Twojej interpretacji są negatywne, a nie obiektywnie negatywne, tak jak pisała Ewa – jabłko i śliwka
tak samo jak z manipulacja – to twoje programy i przekonania, piszac dlugopisem tez manipuluje? to komunikacja po prostu
Gdzie bylo napisane, ze bez uczuc i cokolwiek o małżeństwie?
Mam pytanie: czy wierzysz w program – żeby mieć bezproblemowy dostęp do seksu muszę się oświadczyć mojej kochance ?
To że coś zostało stworzone dawno nie znaczy, że jest automatycznie dobre a na pewno nie ma nic automatycznie wspólnego z przyjemnością tu i teraz :-)
<<>>
softice – nie gustuje w facetach więc ciężko powiedzieć mi który ma lepsza charakterystykę, ale skoro umiesz to ocenić ze swojego punktu widzenia to gratuluję :-)
tak już na boku – dużo tutaj słów: trwały, budowanie, aż do śmierci, dzieci, bezpieczeństwo, stabilny, na całe życie, oczekiwania – co to ma wspólnego z głównym pytaniem postu i serii? :-)
Ewa:
<<>>
probowałem wczuć się w tych zastanawiających i postawiłem pewną hipotezę roboczą a główny problem, polega na tym, ze o „najlepszości” mężczyzn wypowiadają się … właśnie mężczyźni
swoją drogą to ciekawe :-)
Wychodzi mi niewątpliwie że jestem normalny :D. Ewidentnie łapie się pod ZDM. I może raczej ciężko tu powiedzieć że to akurat rodzice mieli jakiś decydujący wpływ na kształtowanie takiej postawy.
Pozdrawiam
@Sebastian Bigos
Nie jesteś ani nienormalny, ani normalny. Po prostu jakiś jesteś.
Witek Z
Mam tu i ja swoją hipotezę. ;-)
Otóż mężczyźni nie zastanawiają się (oczywiście niektórzy mężczyźni) nad tym, dla której grupy kobiet są atrakcyjni będąc takimi jakimi są, a próbują znaleźć „obiektywnie najlepszy wariant mężczyzny” traktując go jako „wyznacznik” swojej męskości i atrakcyjności dla każdej kobiety (wszystkich kobiet). Jakby przedstawione tu grupy i wybrane cechy miały być też podstawą do rywalizacji, ustanawiania miejsc w rankingach, narzędziem do poprawy samooceny etc.
Tak dalej myśląc o tym:
To się w rzeczywistości czasami wyraża w sformułowaniach (i myśleniu) typu: „na tego to wszystkie babki lecą, a ja…”, „ten to się kobietom podoba”, „ten to ma powodzenie u kobiet”, „jak się zachowywać żeby się podobać kobietom”, „co te kobiety nim widzą, przecież on wcale nie jest przystojny”, „jego to babki lubią, a mnie…” .
Według mnie ważne, by choć czasem zastanowić się nie nad tym, „czy jestem w grupie tych najlepszych” (po co to w ogóle wartosciować), a nad nad tym:
– jaki naprawdę teraz jestem (nie tylko jak wyglądam),
– co oferuję (czym obdarzam kobiety, co „mogę dać”),
– czego dawać nie chcę lub nie mogę
– czego ja teraz oczekuję, czego ja teraz potrzebuję (za 10 lat może to być zupełnie inna potrzeba lub oczekiwanie),
– potrzeby i oczekiwania jakiej grupy kobiet spełniam (nie wartościując a myśląc o ich potrzebach, oczekiwaniach, osobowości etc),
– czy to jest ta grupa docelowa kobiet, o którą mi chodzi,
– a jeśli nie jest to ta grupa, to co mogę zrobić w swoim życiu, jak się dalej rozwijać, jakie zdobywać doświadczenia, nad czym pracować, żeby stać się atrakcyjnym dla tych, dla których chcę być atrakcyjnym.
Akurat te powyższe pytania dobrze gdy zadaje sobie także kobieta. W kontekście tej serii postów według mnie szczególnie.:-)
Wtedy unika się niemiłego etykietowania kobiet, które „nie są w mojej grupie zainteresowań, a nawiązuje się relacje (szuka się relacji) z tymi „dla mnie”.
I tu także kłania się kwestia rozumienia słowa „atrakcyjny”, „atrakcyjna”, o czym już kiedyś na tym blogu była ożywiona dyskusja. :-) Bo jeśli atrakcyjna to np. brunetka z długimi nogami i miseczką D, to rzeczywiście koncentrując się wyłącznie na powierzchowności może być problem :-)
Pozdrawiam, Ewa
Witam,
Problem „jak mu to powiedzieć” jest bardzo ciekawy, a dodatkowo można trochę pomarudzić jak trudno jest znaleźć naprawdę interesującego partnera :-) Osobiście jestem trochę rozczarowana klasyfikacją – nawet uwzględniając to, że jest uproszczona.
Bo co tu mamy? – FTP, którego główną zaletą jest możliwość nawiązania z nim stabilnej i długotrwałej relacji – niestety z osobą niezainteresowaną kobiecą psychiką, nie mającą doświadczeń z kobietami i bojącą się intensywnej relacji z kobietą.
Jakoś nie jestem zainteresowana.
Zdobywców róznego rodzaju nawet nie umiem brać pod uwagę – mam wrażenie, że jak na trofeum jestem dla nich zbyt mało atrakcyjna ;-). Dość szybko zorientowałam się, że niechęć do bycia księżniczką nie pozbawia mnie żadnej z życiowych przyjemności, a daje dużo swobody, więc mam niewiele doświadczeń z tego typu mężczyznami.
No i koneserzy… Osobiście znam jednego mężczyznę który zna kobiety, lubi kobiety, potrafi swobodnie rozmawiać na różne tematy, ma dystans do własnych ograniczeń i słabości i nie wymaga doskonałości od kobiety, dzięki czemu można czuć się w jego towarzystwie bezpiecznie i seksownie. Jako konesera dyskwalifikuje go jednak brak wielu doświadczeń z różnymi kobietami i to, że od wielu lat jest moim mężem (szczerze muszę jednak przyznać, że ani dzieci, ani dom nie są sednem naszego związku).
Przy okazji – zgadzam się z Ewą W., że nie da sie „posiadać” innego człowieka – w związku z tym nigdy nie uważałam, że można mieć mężczyznę na własność.
I jeszcze jedna sprawa, która przyszła mi do głowy w związku z uwagami co do ograniczoności tej klasyfikacji i w związku z moim własnym rozczarowaniem ;-)
Jeśli klasyfikacja została stworzona w związku z pytaniem „jak zaproponować mężczyźnie wzbogacenie relacji o aspekt seksualny” to nie ma sensu uwzględnianie w niej zadeklarowanych monogamistów i innych facetów w szczęśliwych związkach. W końcu żadnej z pań nie chodzi chyba o rozbijanie cudzych związków?
@Michał Urban piszesz:
„Nie jesteś ani nienormalny, ani normalny. Po prostu jakiś jesteś.”
No chodziło mi bardziej w sumie o to że ja dla odmiany jestem w stanie zakwalifikować się do jakiejś grupy :-). Nie jestem więc wyjątkowy w tej kwestii :D.
@Alex
Napisałeś:
>>>>>”Czytając to widzę dwie możliwości:
1) albo tak niewiele zrozumiałaś z tego, co napisałem
2) albo to manipulacyjnie uprociłaś
Pierwszy przypadek napawa smutkiem, drugi zniechęca do dyskusji.”
Moje uproszczenie zawiera to, co w Twoich opisach typów było dla mnie najbardziej charakterystyczne. Rozumiem, że te trzy słowa nie zawierają całościowej analizy charakteru Twoich typów. Biorąc pod uwagę złożoność ludzkiej psychiki i pozostałych uwarunkowań ludzkich zachowań IMHO mój stopień uproszczenia niewiele się różni od tego, do którego Ty się posunąłeś tworząc swoje kategorie. Dlaczego uznałeś to za manipulacyjne?
Następnie napisałeś:
>>>>>>>>>>”Patrząc na to, że z mojej wypowiedzi:
„na ile jest to w ogóle dla mężczyzny możliwe, to znają psychikę i sposób myślenia kobiet „
zrobiłaś
„Wydaje mi się dość niewiarygodne, że można stać się ekspertem ds. kobiecej psychiki en masse. „
mam wrażenie, iz mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Fe!!”
Moje stwierdzenie odnosiło się do innego fragmentu Twojego postu:
• „potrafią z kobietą swobodnie i kompetentnie rozmawiać na najbardziej intymne tematy, prawie jak inna kobieta”
Otóż jestem kobietą, przyjaźnię się z kobietami, ale nie mam pojęcia jak to jest rozmawiać na najbardziej intymne tematy „jak kobieta”. Tak jak pisałam kobiety są różne, w sferze osobowości różnią się od siebie nawzajem znacznie bardziej niż przeciętna kobieta różni się od przeciętnego mężczyzny. Moje intymne rozmowy z zaprzyjaźnionymi kobietami i mężczyznami nie różnią się w żaden ogólny, istotny jakościowo sposób. Każdy człowiek niezależnie od płci jest inny i z każdym rozmawia się trochę inaczej. Oczywiście zdarzają się ludzie, którzy mają nadprzeciętne zdolności komunikacyjne, ale to nie ma nic wspólnego z rozmawianiem na najbardziej intymne tematy „prawie jak inna kobieta”.
>>>>>>>”Opisany przez mnie podział dotyczy jednego kryterium, którym zajmujemy sie w pierwszym poście. „“Otwarty na Nowe Doświadczenia i Szybko Uczący Się” „ może być reprezentant kilkuy wymienionych grup.”
Jakoś mi się kłóci „Otwarty na Nowe Doświadczenia i Szybko Uczący Się” z Facetem, Który Trzęsie Portkami, czy też takimi cechami innych typów jak:
„- w poszukiwaniach partnerek koncentrują się na tych „wartościowych które nie są łatwe”
Jak ktoś jest otwarty na nowe doświadczenia i szybko się uczy to ciężko mu chyba uniknąć satysfakcjonujących relacji z kobietami innymi niż te „wartościowe” czyli nie łatwe?
„- mają zazwyczaj zasoby, aby takie działania podjąć i uparcie kontynuować, niezależnie od ich rzeczywistej skuteczności”
Jak ktoś jest otwarty na nowe doświadczenia i szybko się uczy to powinien chyba dość szybko zauważyć, że jakieś jego działania nie dają spodziewanej skuteczności i zamiast je uparcie kontynuować, spróbować czegoś nowego?
„- ze względu na ogłupienie spowodowane monotonna i mało rozwijającą pracą możliwości rozmowy z nimi są dość wąskie i ograniczają się do kilku banalnych tematów”
Jak ktoś jest otwarty na nowe doświadczenia i szybko się uczy to rozmowy z nim raczej nie są wąskie i nie ograniczają się do kilku banalnych tematów?
Napisałeś również:
>>>>>> „Prawda jest taka, że dużo kobiet, o których piszesz co prawda przyzwyczajonych jest do, mówiąc metaforycznie, oddychania we własnym domu, ale od czasu do czasy biorą oddech rześkiego powietrza na zewnątrz”
Nie jestem pewna czy dobrze rozumiem Twoją metaforę. Sugerujesz, że Koneser ma „dostęp” także do tej części kobiecej psychiki, która potrafi marzyć o rodzinie, dzieciach i wspólnym ich wychowywaniu ponieważ zamężne czy też pozostające w związkach kobiety czasem zdradzają z nim swoich partnerów?
Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden problem wart rozważenia. Ciekawa jestem czy Alex ma jakąś obserwacje na ten temat.
Przy okazji różnych swoich erotycznych poszukiwań miewałam również problem, jak zaproponować seks, żeby nie zostało to uznane za deklarację chęci wejścia w związek.
Nawet niektórzy mężczyźni zarzekający się, że zależy im na swobodzie oraz że nie ma mowy o związku na wyłączność, czuli się mocno urażeni i np. zrywali ze mną wszelkie kontakty, kiedy okazywało się, że wzięłam to, co mówili na poważnie i swojej swobody również nie ograniczałam. Co zabawne, jeśli bym miała ich dopasować, do któregoś typu wymienionego przez Aleksa to chyba najbardziej pasowali do typu Konsera ;)
@Ewa W
„Do jakiej mojej wypowiedzi to odnosisz cały akapit zaczynający się od:
“Tworzenie realzcji partnerskich jest zgoła odmienne od umowy kupna-sprzedaży. To nie jest tak, że umawiamy się, że będzie bez uczuć.”
Przepraszam, pisałem na szybko i coś musiało mi się przeoczyć… Zwracam honor.
@WitekZ
„tak samo jak z manipulacja – to twoje programy i przekonania, piszac dlugopisem tez manipuluje? to komunikacja po prostu” pisałem nie o programach, a o reklamach telewizyjnych. Są pełne manipulacji. Pracują nad nimi najlepsi psychologowie, socjologowie i specjaliści od NLP.
„Mam pytanie: czy wierzysz w program – żeby mieć bezproblemowy dostęp do seksu muszę się oświadczyć mojej kochance ?”
Nie piszemy o „bezproblemowym dostępie do seksu” tylko o budowaniu relacji damsko-męskich. I w wmomencie gdy powstaje relacja (wolę staromodne określenie uczucia) pojawia się cały problem. Oczywiście sposób(program ?) działania gdy mężczyzna oświadcza się by mieć „bezproblemowy dostęp do seksu” to raczej metodoa działania pasująca do osób z pozostałych czterech wymienionych przez Alexa grup(nie KON-a).
„To że coś zostało stworzone dawno nie znaczy, że jest automatycznie dobre”
Jak pożyjesz dłużej przekonasz się, że rodzące się „nowe tradycje ;)” nie wytrzymują próby czasu. Te stare rozwiązania niekoniecznie muszą być dobre, ale skoro były testowane przez tyle lat…
I wierzę (mam nadzieję) że tak jak karmienie piersią powróciło do łask, tak samo do łask powróci instytucja małżeństwa i wielodzietne rodziny. Ale to chyba „marzenia ściętej głowy”….
Alex,
Twoje posty z tej serii podobnie jak Magda odebrałam.
Pisałeś do Magdy
„>>>>>>>„“Otwarty na Nowe Doświadczenia i Szybko Uczący Się” „ może być reprezentant kilkuy wymienionych grup.””
Nie widzę tego, nie przemawia ta argumentacja do mnie i bardzo ładnie (tzn bardzo podobnie do mojego sposobu rozumowania) wytłumaczyła to Magda w swoim komentarzu http://alexba.eu/2011-07-22/tematy-rozne/jak-mu-to-powiedziec-cz-3/#comment-109918
Nie zgodzę się (nie jestem pewna co Magda chciała przez to powiedzieć) z ostatnimi 2ma akapitami jej wypowiedzi.
Pozdrawiam,
Olga
Mimo, iz nie udalo sie uniknac pewnych generalizacji, uwazam, ze ostatnie posty Alexa sprowokowaly ciekawa dyskusje (jak zwykle z reszta). Byc moze warto byloby przyjrzec sie rowniez typom kobiet, kore mezczyxni moga spotkac na swojej drodze?
softice,
Nie odebrałeś mi honoru, żeby go zwracać. ;-)Ani nie masz takiej mocy, ani przypisanie mi nie moich słów nie ma nic wspólnego z moim honorem.:-)
Wróciłam do wcześniejszych Twoich komentarzy i wyczytałam w nich Twoje przekonanie, że koniec bliskiej relacji miedzy kobietą a mężczyzna może nastąpić tylko poprzez porzucenie kobiety przez mężczyznę – piszesz bowiem: „W jaki sposób KON, który nigdy przenigdy nie jest w stanie skrzywdzić kobiety zrywa z nią? (A musi to robić dość często by dalej tajniki kobiecej psychiki)”. Czy bierzesz w ogóle pod uwagę inne możliwości (pomińmy przypadek śmierci jednego z nich)czy tylko porzucenie kobiety???
A co do tego, co napisałeś potem do Witka, to pozwól ze się odniosę:
„w momencie gdy powstaje relacja (wolę staromodne określenie uczucia) pojawia się cały problem.”
Problem pojawia się gdzie indziej – mianowicie gdy traktuje się jako tożsame pojęcia „relacja” i „uczucie”, co Ty też robisz A o czym świadczy powyższy cytat.
Są oczywiście takie relacje damsko-męskie, w których jest uczucie, są takie, w których było uczucie, a są takie w których go nie ma, nie było. Przy tym nienawiść to też uczucie!;-)
„Jak pożyjesz dłużej przekonasz się” – co to w ogóle za argument w dyskusji??? Bo z pewnością nie merytoryczny.
To mi przypomina rozmowy niektórych rodziców z dziećmi – jak rodzicom brakuje merytorycznego argumentu, to sięgają po takie właśnie.
Przy tym przy okazji zwracasz uwagę na to, ze to są tylko przekonania, a nie fakty. Masz prawo do swoich przekonań, inni do swoich. :-)
„stare rozwiązania niekoniecznie muszą być dobre, ale skoro były testowane przez tyle lat…” – to co ??? co z tego wynika??? Dokończ tę myśl. Dla mnie z faktu wieloletniego „testowania” a nawet z wieloletniego realizowania czy stosowania czegoś wynika, że w zależnosci od efektów tego „testowania” coś można kontynuować w niezmienionej formie lub zmieniać. Oglądasz nadal telewizje w wersji czarno-białej? A przecież była „testowana” a raczej praktykowana wiele lat… Pierzesz na tarze czy masz pralkę elektryczną? Niewolnictwo też było długo stosowane…
„tak samo do łask powróci instytucja małżeństwa i wielodzietne rodziny.” – a jakie konkretnie dla Ciebie i dla Twojego życia ma znaczenie to, że „powróci do łask” instytucja małżeństwa i że rodziny będą wielodzietne lub nie?? I co to ma wspólnego z tym postem?
Pozdrawiam, Ewa
@Alex „…Na tym blogu piszę bardzo oględnie i delikatnie (ale prawdziwie)
Ciekawe co by było, gdybym pisał prosto z mostu (ale równie prawdziwie)…” – Doskonały sposób na podniesienie ilości komentarzy ;) lecz prawdopodonie z jeszcze większą polaryzacją poglądów. Jak dla mnie pisanie prosto z mostu zwiększa częstotliwość efektu „uderzenie o ścianę” przez co jeszcze bardziej skłania do myślenia.
Dziękuję wszystkim za komentarze bo z nich można sie naprawdę dużo nauczyć.
Pozdrawiam
softice – Ewa dużo dopytała więc odniosę się do pominiętych kwestii:
przez programy rozumiem programy w Twojej głowie a nie przerywanki między reklamami
zastanawiam się skąd u Ciebie wzięło się przekierowanie dyskusji z „jak mu to powiedzieć” na „budowanie relacji” i nie odpowidziałeś na pytanie – czy wierzysz w ten program o którym wspomniałem?
mnie interesują rozwiązania dobre dla mnie i poprawiające mój komfort, to mogę natychmiast stwierdzić tu i teraz i argumentowanie, że coś ma długą historię mnie nie przekonuje
wręcz odwrotnie – im dłużej żyję tym więcej mnie zadziwia jak ludzie wierzą w różne narzucone programy ale to już inna kwestia :-)
zmiana perspektywy na tu i teraz odrzuca wszelkie argumenty oparte o czas
„I w wmomencie gdy powstaje relacja (uczucie) pojawia się cały problem” – czy chcesz nam coś przez to powiedzieć? :-)
czy przez „testowane” rozumiesz „sprawdzone”?
Znowu ta metodologia argumentowania – karmienie piersią (co może mieć znaczenie in plus) i wyciąganie z tego wniosków nt małżeństwa a już wogóle o wielodzietnych rodzinach i dopowiadanie, że to są jakieś marzenia. Rozumiem, że to są Twoje marzenia – masz do nich prawo ale pozwól nie generalizować.
Magda
„Jak ktoś jest otwarty na nowe doświadczenia i szybko się uczy to ciężko mu chyba uniknąć satysfakcjonujących relacji z kobietami innymi niż te “wartościowe” czyli nie łatwe?”
pozwól, że najpierw przetłumacze na pozytywny język i potem się do tego odniosę
” Jak ktoś jest otwarty na nowe doświadczenia i szybko się uczy to łatwo mu chyba wejść w satysfakcjonujące relacje z wartościowymi kobietami czyli nie łatwymi ”
i wszystko byłoby w porządku wg mnie tylko to ostatnie porównanie jakoś spłyca sprawę – w jakim sensie nie łatwymi? jak doprecyzujesz to odniosę się chętnie do tego
dalej
„Przy okazji różnych swoich erotycznych poszukiwań miewałam również problem, jak zaproponować seks, żeby nie zostało to uznane za deklarację chęci wejścia w związek.”
z mojego punktu widzenia tu chyba dużą rolę gra czas – im wcześniej tym lepiej, po prostu jako istotna część komunikacji rozszerzająca ją i łatwiej o takie propozycje jak rozmawia się o teraźniejszości i bieżących odczuciach rzeczywistości a nie roztrząsa jakieś problemy przeszłości lub plany na przyszlość
Z Twoich doświadczeń wyłania się kolejny zawodnik – czyli Zazdrosny Koneser? coś mi tu nie pasuje, to raczej taki Zdobywca na Jednostronną Wyłączność :-)
@WitekZ
Napisałeś:
>>>”i wszystko byłoby w porządku wg mnie tylko to ostatnie porównanie jakoś spłyca sprawę – w jakim sensie nie łatwymi? jak doprecyzujesz to odniosę się chętnie do tego”
Odnosiłam się do terminologii użytej przez Aleksa w opisie ZDM:
>>>w poszukiwaniach partnerek koncentrują się na tych „wartościowych które nie są łatwe”
Rozumiem, to tak, że w oczach ZDM łatwa kobieta to taka, która nie wymaga długich zalotów czy też wręcz oświadczyn, przed rozpoczęciem współżycia.
Magda
już rozumiem – chodziło Ci o ZDMa , który sam sobie utrudnia sprawę i to w jego mniemaniu podnosi „wartość” ;-)
nie mieszajmy do tego Kobiet (bez etykietowania „wartościowe”)
wz
@Alex, @Marcin, @Baca
Rozumowanie Marcina jest prawidłowe. Ponieważ czytam Twojego bloga już od dłuższego czasu, mam wrażenie że jest to opis samego siebie. Jeśli się nie mylę i nawet po części jest to opis Twojej osoby w kontaktach z kobietami to gratuluję.
Wybaczcie ale urlop uniemożliwił mi wcześniejsze skomentowanie wpisów.
Blog oceniam bardzo wysoko pod względem merytorycznym. Dobór tematyki postów – genialny.
Pozdrawiam,
Kris
@Ewa W
„koniec bliskiej relacji miedzy kobietą a mężczyzna może nastąpić tylko poprzez porzucenie kobiety przez mężczyznę”
Tak oczywiście to kobieta może porzucić, ale raczej nie porzuci idealnego KON-a świetnie znającego jej psychikę, umiejącego dać jej bezpieczeńśtwo psychiczne, etc… Może i ktoś wyrzuca banknot 100 PLN, ale nikogo takiego nie poznałem…
„Problem pojawia się (…) gdy traktuje się jako tożsame pojęcia “relacja” i “uczucie””
TAK TAK TAK traktuję te pojęca jako tożsame, a właściwie słowo „relacja” traktuję jak słowo „miłość”. A to dlatego, że post opisuje taką sytuację gdy dwie osoby są razem, miszkają razem, uprawiają seks, etc…
To nie do pomyślenia, żeby dwie osoby mieszkały ze sobą bez miłości. Jeśli dziewczyna zgadza się na mieszkanie (życie) z chłopakiem pod jednym dachem, współdzielenie łoża to jest to miłość i nawet nie chcę myśleć, że mogą istnieć takie sytuacje gdy dwoje ludzi mieszka razem i uprawia seks bez miłości. To straszne i obrzydliwe. To symbol nie postępu, a degeneracji jaka następuje w dzisiejszych czasach…
„Jak pożyjesz dłużej przekonasz się”
To dobry argument. Często to słyszałem i często przekonywałem się… Mimo że nie merytoryczny…
„stare rozwiązania niekoniecznie muszą być dobre , ale skoro były testowane przez tyle lat (…) co z tego wynika???”
Wszystkie produkty, nowości w momencie wejścia na rynek są pełne wad, które producent poprawia w nowych wersjach stopniowo jak otrzymuje informację o tych wadach – czyli feedback z rynku. To samo dotyczy socjologi. Pewne formy zachowania społeczeństwa miały miejsce tylko raz i mimo że w miomecie gdy powstawały uważane były za coś wspaniałego po czasie takimi się nie okazały. Łatwo takie formy zauważyć w stosunkowo dynamicznych zjawiskach jak: rewolucja Francuska czy Bolszewicka, ruch hipisowski, dziecięca krucjata, itp. Społeczeństwo przetestowało te pomysły na sobie i już nigdy nie chciało ich dalej sprawdzać. Instytucja małżeństwa jednej kobiety z jednym mężczyzną do śmierci była testowana przez 1000 lat i jakoś lepiej lub gorzej się sprawdzała. Nowa froma życia – konkubinat masowo się w obecnych czasach namnaża – pytanie czy społeczeństwo po latach zweryfikuje ją pozytywnie czy negatywnie.
„“tak samo do łask powróci instytucja małżeństwa i wielodzietne rodziny.” – a jakie konkretnie dla Ciebie i dla Twojego życia ma znaczenie to, że “powróci do łask” instytucja małżeństwa i że rodziny będą wielodzietne lub nie??”
Ma znaczenie – społeczeństwo ulega degradacji. Ludzie budują domy, kupują telewizory, samochody, wszystko nowe. Nikt nie docenia już wschodu zachodu słońca nad jeziorem, bo ważne jest, żeby sobie zrobić zdjęcie na śmierdzącym wielbłądzie tuż obok tej samej palmy co sąsiad w poprzednim roku… Liczy się pusty szpan i gadżety. Matki zamiast wychowywać dzieci (co mysiałyby robić, gdyby miały więcej dzieci) chodzą do pracy i zaniedbują to co jest naprawdę w życiu ważne… i dzięki tej pracy – mogą sobie zrobić zdjęcie na śmierdzącym wielbłądzie…
@WitekZ
„czy wierzysz w ten program o którym wspomniałem”
Piszesz o „programie” (cokolwiek to ma być)
„żeby mieć bezproblemowy dostęp do seksu muszę się oświadczyć mojej kochance ?”. Otóż nie tylko nie wierzę w ten program, ale samo to stwiedzenie wydaje mi się obrzydliwe. Jest to oszustwo przy użyciu którego jedna osoba (w tym przypadku mężczyzna) ma wykorzystać kobietę czy dziewczynę. Oświadczyny mają sens tylko wtedy gdy są oficjalnym potwierdzeniem miłości jaką dwie osoby się darzą. Dobrze jest gdy podczas zaręczyn określony zostanie termin ślubu.
„mnie interesują rozwiązania dobre dla mnie i poprawiające mój komfort”
Rozwiązanie dobre i poprawiające komfort nie powinny niszczyć innych osób, odbierać im komfortu, opierać się na kłamstwie, etc.
„zmiana perspektywy na tu i teraz odrzuca wszelkie argumenty oparte o czas”
Niestety od czasu nie da się uwolnić. Pojęcie tu i teraz jest pojęciem abstrakcyjnym – podobnie jak nieskończenie mały punkt czy nieskończenie cienka prosta.
„“I w wmomencie gdy powstaje relacja (uczucie) pojawia się cały problem” – czy chcesz nam coś przez to powiedzieć?”
Chcę powiedzieć, że coś co jest tu nazywane relacją, czyli mieszkanie pod jednym dachem bez uczucia (miłości) może zakończyś się tak, że jedna ze stron jadnak się zakocha. I wtedy pojawi się problem. Jeśli nigdy się nie zakochałeś to i tak tego nie zrozumiesz. Mówiąc Twoim językiem – miłość to najbardziej pasjonujący program jaki może się uruchomiśc głowie. Szalony i nieoprzewidywalny. Może zniszczyć na zawsze albo unieść pod chmury. Niestety program ten uruchamia się tylko jeden raz, no może kilka (2-3) razy. Potem już nie ma miłości – potem mogą być tylko relacje.
Pozdraiam
Softice
softice
„słowo “relacja” traktuję jak słowo “miłość”’ – skoro nadajesz własne znaczenia słowom, to rzeczywiście trudno się porozumieć.
„post opisuje taką sytuację gdy dwie osoby są razem, mieszkają razem, uprawiają seks, etc…” – w takim razie czytamy zupełnie inne posty. Ja przeczytałam post o dwóch osobach, z których jedna chce z drugą uprawiać seks i nie wie, jak jej to powiedzieć. Nie było nic o miłości ani wspólnym mieszkaniu.
„nawet nie chcę myśleć, że mogą istnieć takie sytuacje gdy dwoje ludzi mieszka razem i uprawia seks bez miłości” – to czy o czymś chcesz myśleć czy nie, nie ma zdecydowanie żadnego wpływu na fakty. A liudzie mieszkają razem i uprawiają ze sobą seks nie obdarzając się miłością (dotyczy to także niektórych małżeństw, nawet sakramantalnych), czasem nie mieszkają ze sobą, nie kochają się i uprawiają seks na dodatek ku obustronnemu zadowoleniu. Takie są fakty.
Co do „straszne i obrzydliwe” – cóż, widocznie masz takie przykre doświadczenia… Ja nie wiem, czy wspólne mieszkanie jest straszne i obrzydliwe, bo nie mam takich doświadczeń. Jeśli natomiast chodzi o seks – jest on piękny,fascynujący, przyjemny etc. Mogę jedynie współczuć tym, którzy doświadczają bliskości jako czegoś strasznego i obrzydliwego. :-( Wtedy rzeczywiście lepiej nie mieszkać razem i nie uprawiać seksu.
Resztę zostawię już bez komentarza.
Pozdrawiam, Ewa
@Softice
„Tak oczywiście to kobieta może porzucić, ale raczej nie porzuci idealnego KON-a świetnie znającego jej psychikę, umiejącego dać jej bezpieczeństwo psychiczne, etc… Może i ktoś wyrzuca banknot 100 PLN, ale nikogo takiego nie poznałem…”
Pytanie czy mężczyzna ma trwać w związku, który przestał mu odpowiadać, by „nie krzywdzić” drugiej strony. Jakikolwiek ma powód, że związek przestał mu odpowiadać, jest on wystarczający.
„“mnie interesują rozwiązania dobre dla mnie i poprawiające mój komfort”
Rozwiązanie dobre i poprawiające komfort nie powinny niszczyć innych osób, odbierać im komfortu, opierać się na kłamstwie, etc.”
To rodzi ciekawy dylemat. Nie ranić i zostać czy kłamać i zostać.
„Niestety program ten uruchamia się tylko jeden raz, no może kilka (2-3) razy. Potem już nie ma miłości – potem mogą być tylko relacje.”
?
Jakieś uzasadnienie.
Ewa W napisalas: ” Ja nie wiem, czy wspólne mieszkanie jest straszne i obrzydliwe, bo nie mam takich doświadczeń.”
Czy to znaczy, ze nigdy nie mieszkalas z osoba z ktora sypialas? Jesli tak, to tlumaczy dlaczego nie rozumiesz o czym pisze Softice.
Dalej piszesz:
„A liudzie mieszkają razem i uprawiają ze sobą seks nie obdarzając się miłością (dotyczy to także niektórych małżeństw, nawet sakramantalnych)” – mi sie tez taka sytuacja wydaje straszna.
„czasem nie mieszkają ze sobą, nie kochają się i uprawiają seks na dodatek ku obustronnemu zadowoleniu. Takie są fakty.” – faktycznie czasem sie taka zadarza, tylko, ze taka sytuacja do niczego nie prowadzi, nie spelnia podstawowych potrzeb czlowieka, takich jak: potrzeba milosci, przynaleznosci, ktora wiekszosc ludzi spelnia poprzez malzoniestwo lub konkubinat.
Pozdrawiam,
Karolina J
Z lektury licznych komentarzy i wypowiedzi panów, wyłania się dosyć ciekawy obraz – do grupy KON zaliczają panów cechujących się pozorną łatwością wchodzenia w różne relacje z paniami, z niemal całkowitym pominięciem takich cech jak więcej niż minimalna znajomość kobiecego myślenia oraz dystans do własnych słabości i ograniczeń… Panie także nie są od tego wolne np. komentarz Magdy: http://alexba.eu/2011-07-22/tematy-rozne/jak-mu-to-powiedziec-cz-3/#comment-109919 Przykład o całkowitym niezrozumieniu przez panów pojmowania braku wyłączności – świadczy to raczej o dużych problemach w rozumieniu myślenia pań, a nie znajomości kobiecego myślenia…
softice
Kobieta może porzucić idealnego KON-a. Tak! Każdy może zostać porzucony, wszak największy ideał nie sprosta wszystkim oraz zmieniającym się potrzebom drugiego człowieka.
Z twoich wypowiedzi wynoszę obraz osoby, która ma silne przekonania przez które filtruje wszystko i wszystkich wokół, niekoniecznie odnosząc się do istniejących faktów. Ale też sam napisałeś, że spodziewasz się złych intencji. To wyziera z wielu twoich słów, które tutaj zostawiłeś.
Bardzo podoba mi się komentarz Kocimiętki o postępowaniu i wchodzeniu w relacje KONa – http://alexba.eu/2011-07-22/tematy-rozne/jak-mu-to-powiedziec-cz-3/#comment-109893
Niestety nie znam wielu panów z tej kategorii (w szczególności chodzi tu o cechę rozumienia pań), a życie byłoby znacznie lepsze dla obu płci gdyby proporcje się odwróciły :)
Karolina J
Zakładanie (oczekiwanie?), że każda relacja w której chcemy by pojawiła się intymność i seks, doprowadzi nas do happy endu rozumianego jako wzajemna miłość/małżeństwo – to dopiero jest straszne dla mnie… Oczywiście, zakładam że potrzeba miłości i przynależności nie jest jedyną którą kobieta może kierować się w życiu. Nie każda relacja do czegoś prowadzi – wystarczającą wartością może być to, co się dzieje tu i teraz, w takim pojęciu uważam KONa za najbardziej odpowiadającą mi kategorię. Nie chciałabym stracić wielu wspaniałych momentów w życiu zakładając z góry, że skoro nie doprowadzą mnie „dalej”, nie warto ich zaczynać.
@Ewa W
„„słowo “relacja” traktuję jak słowo “miłość”’ – skoro nadajesz własne znaczenia słowom, to rzeczywiście trudno się porozumieć.”
A jak mam rozumieć słowo relacja w odniesiueniu do tego postu? W wikipedii mamy: „Relacja – odzwierciedlenie oddziaływania między dwoma bądź większą liczbą podmiotów, przedmiotów, cech, obiektów matematycznych, itp.”. Znane mi oddziaływania między ludźmi to uczucia – nienawiści, litości, miłości etc. Oczywiście dla mnie seks jest jednoznacznie związany w uczuciem miłości, dlatego przyjąłem takie założenie. Post ma tytuł „jak mu to powiedzić” czyli kobieta wyraźnie chce tego więc ewidentnie miłość.
@Enitaplap
„Pytanie czy mężczyzna ma trwać w związku, który przestał mu odpowiadać, by “nie krzywdzić” drugiej strony. Jakikolwiek ma powód, że związek przestał mu odpowiadać, jest on wystarczający.”
Nie, nie jest wystarczający. To egoizm. Nie jesteś zdecydowany – nie zawracaj dziewczynie głowy. To nie jest zabawka która może się znudzić – a wtedy na półkę lub do kosza i sięgasz po drugą. To jest sprawa najważniejsza – żeby nie skrzywdzić i nie zranić. Jak się zakochasz – to będzie to dla Ciebie oczywiste. Umawiasz się – chodzisz z dziewczyną – to jesteś za nią odpowiedzialny.
„“Niestety program ten uruchamia się tylko jeden raz, no może kilka (2-3) razy. Potem już nie ma miłości – potem mogą być tylko relacje.””
Oczywiście – słowo „program” nie jest moje – to próba odpowiedzi w specyficznym języku osoby która zadała pytanie. Powiem tak – w moim przypadku miłość miała miejsce tylko jeden raz i nie wyobrażam sobie kolejnej. Z tego co opowiadali moi znajomi to przeżywali miłość najwyżej 2 czy 3 razy. Potem to już „odgrzewane kotlety” (ze względu na słowa używane w tym poście – te miłostki po prawdziwaej miłości nazwałem relacjami). Ta prawdziwa miłość – to jak być w środku ognia płonącej puszczy, przez półtora roku chodziłem jak by mi ktoś podłączył kroplówkę z morfiną. Od stanu najwyższej depresji i przygnębienia do euforii przechodziłem w ciągu sekundy. No cóż. Życzę Ci, żebyś przeżył to wspaniałe uczucie. Wierz mi – raz wystarczy na całe życie.
@Karolina J
DZIĘKI !!! SUPER !!! Czytając posty pod tym artykułem myślałem, że osoby o poglądach podobnych do moich dawno już dawno wiginęły jak dinozaury.
Pozdrawiam
Softice
Joasia
To prawda co piszesz. Jednak ludzie są różni, reagują różnie, chcą czego innego. Najważniejsze żeby pozostać spójnym w tym co się robi i co się deklaruje, czyli np. nie wchodzić w romans, w ustalony układ który oparty będzie jedynie na przyjaźni i sexie, jeżeli to czego chcemy to związek i miłość. Bo i po co.
P.S Mój współlokator i najlepszy przyjaciel to KON :)
@Softice
Kilka założeń.
Egoizm – założenie, altruizmu prowadzi do męczeństwa „dla wyżej sprawy”.
Odpowiedzialność – odpowiadam za siebie i swoje czyny i ich efekty. Nawet jeśli starasz się nie krzywdzić lub działać na czyjąś korzyść, efekt nie zawsze da się przewidzieć.
Zdecydowanie – zdecydowany jestem Tu i Teraz. Nie wystawie sobie zaświadczenia o dożywotniej pasji do Airsoftu(hobby) bo ona może minąć. Właściwie tak działa małżeństwo. Ludzie nie zawsze wiedzą, jak wewnętrznie się zmienią.
A to nawet jeśli nie zgadzasz się z założeniami.
„Jak się zakochasz – to będzie to dla Ciebie oczywiste. Umawiasz się – chodzisz z dziewczyną – to jesteś za nią odpowiedzialny.”
A jak przestaniesz kochać?
„To nie jest zabawka która może się znudzić – a wtedy na półkę lub do kosza i sięgasz po drugą.”
Tak to nie jest zabawka. Tak może się znudzić, nawet jeśli byłeś zdecydowany, wiesz co będzie za kilka lat? Tak lat.
„Ta prawdziwa miłość – to jak być w środku ognia płonącej puszczy, przez półtora roku chodziłem jak by mi ktoś podłączył kroplówkę z morfiną.”
Czy wykluczasz miłość spokojniejszą?
Czy jest ona mniej wartościowa?
I tu przytyk, za który przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać.
” narkotyczne (odurzające), przeciwbólowe, przeciwkaszlowe, działa depresyjne na ośrodkowy układ nerwowy (zalicza się do depresantów). ”
„Natomiast na pierwszym planie występują zaburzenia charakterologiczne: osłabienie woli, rozleniwienie, zanik obowiązkowości i uczuciowości, spłycenie dążeń życiowych, zawężenie zainteresowań, które ześrodkowują się na pogoni za morfiną”
Sprawdzaj co piszesz.
@Karolina J
Taki związek do czegoś jednak prowadzi. Do seksu, a gdy inne z wymienionych przez ciebie nie wymagają w danym czasie zaspokajania na wyższym poziomie, to dlaczego nie?
PS: Kształtujemy przyszłość, ale jej konsekwencje będziemy ponosić w jeszcze dalszej przyszłości. Nie mówmy jak byśmy znali wyniki wyborów sytuacji które dopiero nadejdą.
Softice
„Nie, nie jest wystarczający. To egoizm. Nie jesteś zdecydowany – nie zawracaj dziewczynie głowy.”
ale jak ma się poczuć zdecydowany jak nawet nie zacznie a co jeśli zmieni mu się zdanie albo jej? ma trwać? w imię czego? w imię nieskrzywdzenia? a jak Ty sie „zakochasz” a dziewczyna nie?
„przez półtora roku chodziłem jak by mi ktoś podłączył kroplówkę z morfiną. Od stanu najwyższej depresji i przygnębienia do euforii przechodziłem w ciągu sekundy.”
i to jest takie fajne? czy podejmowałeś przy tym racjonalne decyzje?
„No cóż. Życzę Ci, żebyś przeżył to wspaniałe uczucie. Wierz mi – raz wystarczy na całe życie.”
tak, zdecydowanie wystarczy raz :-)
później jest zdecydowanie ciekawiej kiedy możesz poznać samego siebie dzięki różnym relacjom, sytuacjom, miejscom, intensywności i wielu innym niemierzalnym czynnikom
widzisz różnimy się co do założeń:
Ty zakładasz od razu dozgonne i w takim razie musisz być na 100% pewny zanim zaczniesz
ja zakładam, że jak jest dobrze tu i teraz i można sprobować posunąć się dalej, jak dotrę do takiego punktu gdzie jest jeszcze dobrze i coś mi zaczyna nie pasować to dziękuję ale nie myślę o tym w przód – to samo przyjdzie :-)
tu nie chodzi o to które podejście jest lepsze, po prostu jest inne
„Post ma tytuł “jak mu to powiedzić” czyli kobieta wyraźnie chce tego więc ewidentnie miłość.” to jest WYRAŹNIE Twój tok rozumowania, Twoje wynikanie – to nie jest obiektywne
„Oczywiście dla mnie seks jest jednoznacznie związany w uczuciem miłości, dlatego przyjąłem takie założenie.”
dla Ciebie
Karolina J
„faktycznie czasem sie taka zadarza, tylko, ze taka sytuacja do niczego nie prowadzi, nie spelnia podstawowych potrzeb czlowieka, takich jak: potrzeba milosci, przynaleznosci, ktora wiekszosc ludzi spelnia poprzez malzoniestwo lub konkubinat.”
do czegoś jednak prowadzi skoro się wydarza :-)
a kto powiedział że potrzeba przynależności jest podstawową potrzebą człowieka?
mówisz o KONkubinacie czy konkubinacie? :-)
wz
Ana
Właśnie dlatego KON jest grupą, która w wymienionych przez Alexa najbardziej odpowiada i każdemu życzę, by nabrał niektórych tego rodzaju cech. Żaden ze znanych mi przedstawicieli poprzednich grup nie zatrzyma się na chwilę, by chociaż zadać sobie pytanie czy ta druga osoba ma podobne potrzeby, co może nam ofiarować a co my jej… i zdecydować. Jak to mówią, tu leży pies pogrzebany – tylko ilu to pojmuje? :(
@Enitaplap
Daj wiarę, że miłość nie kończy się. Czasami słabnie, czasami zamienia się wręcz w nienawiść (awantura) po czym znowu powraca. Nie ukrywam, że najlepsze jest godzenie… To bycie z drugą osobą zamiast rozstania powoduje, że po jakimś czasie uczucie znów się nasila. Trzeba nauczyć się tego falowania i podchodzić do niego ze spokojem wiedząc, że odejście fali to początek przed nadejściem kolejnej. Osoby rozchodzące się nie czekają na nadejście kolejnej fali. Jest źle – więc każde idzie w swoją stronę. To nieprawda, że miłość końćzy się – ona tylko faluje.
Za przytyk nie przepraszaj… Działanie morfiny w większości cech które podałeś pokrywa się z tym co przeżyłem. To był najtrudniejszy, najbardziej pokręcony czas w moim życiu. Naprawdę, nie chciałbym tego przeżywać jeszcze raz…
„Czy wykluczasz miłość spokojniejszą? Czy jest ona mniej wartościowa?”
Nic o innym odczuwaniu miłości nie mogę powiedzieć – po prostu przerabiałem tylko tą.
„Egoizm – założenie, altruizmu prowadzi do męczeństwa “dla wyżej sprawy””
W Faustcie szukaj prawdy – co jest prawdziwym szczęściem człowieka. Alex też to wie – dlatego prowadzi ten blog.
@WitekZ
„tak, zdecydowanie wystarczy raz
później jest zdecydowanie ciekawiej kiedy możesz poznać samego siebie dzięki różnym relacjom, sytuacjom, miejscom, intensywności i wielu innym niemierzalnym czynnikom”
Tylko po co? Po co mam Bóg wie jak dogłębnie poznawać siebie. Może lepiej poznam siebie obserwując swoje dzieci – jak dorastają, jak popełniają błędy, które ja też popełniałem. Może uda mi jest je poprawić w ich życiu? To jest wyzwanie!
„widzisz różnimy się co do założeń:
Ty zakładasz od razu dozgonne i w takim razie musisz być na 100% pewny zanim zaczniesz”
Oczywiście zanim zaczniesz nie możesz być pewny. Ale nie cierpię gdy chłopak (a robi tak wielu moich znajomych) chodzi z dziewczyną tylko dla seksu bądź z założeniem, że będzie to związek przejściowy. Chodzenie „dla próby”. Czekają w ten sposób na wielką miłość. Jest to dla mnie zwykłe oszustwo, które na ogół dosięga rykoszetem także oszusta.
„ja zakładam, że jak jest dobrze tu i teraz i można sprobować posunąć się dalej, jak dotrę do takiego punktu gdzie jest jeszcze dobrze i coś mi zaczyna nie pasować to dziękuję ale nie myślę o tym w przód – to samo przyjdzie”
Nie za bardzo rozumiem, ale zastanów się, czy jak za 30-ci lat spojrzysz na swoje przemieszczanie od punktu do punktu, to czy nie okaże się, że chodziłeś w kółko – w cyklu
nowa dziewczyna, chodzenie, mieszkanie, rozstanie. Czy nie okaże się – że jesteś sam z bagażem super doświadczeń. Czy jak wtedy spojrzysz na swoje życie – czy nie pomyślisz sobie, że niechcący wiele dziewczyn skrzywdziłeś, a na koniec siebie. Memento mori. Życie nie jest nieskończone. Jest czas na dzieciństwo, dorastanie, małżeństwo, dzieci, wnuki i śmierć. I nikt tego nie zmieni.
Witam,
Chciałabym się odnieść do dyskusji na temat natury związków prowadzonej powyżej przez Ewę W., Softice i innych.
Kiedy trafiłam tutaj jakiś rok temu bardzo spodobała mi się formuła tego blogu, jego otwartość i poziom dyskusji. Przeczytałam większość archiwum, czytam wszystkie posty i prawie wszystkie komentarze. Niektóre posty mnie bawią, niektóre inspirują, jeszcze inne złoszczą albo otwierają mi oczy :-). Jednak ostatnio omijam dyskusje odnoszące się do relacji damsko-męskich, ponieważ mam wrażenie, że do niczego nie prowadzą.
Alex wiele razy dość dokładnie przedstawił swoje poglądy i doświadczenia dotyczące tego tematu – polecam post na temat seryjnej monogamii i inne dotyczące związków. Moim zdaniem jest to cały system przekonań, bez znajomości którego kończymy prowadząc dyskusję, w której każda ze stron posługuje się własnymi definicjami i bazuje na własnych przekonaniach. Z jednej strony mamy miłość i małżeństwo z drugiej wspólne przeżywanie przyjemności i wolność. Trzeba by zacząć od zdefiniowania słowa związek – a nawet w słowniku „związek” ma kilka znaczeń…
Kiedy używam „filozofii związków Alexa” wszystko wydaje mi się jasne, zrozumiałe i naturalne, na co dzień jednak postępuję zgodnie z moją własną wypracowaną przez lata filozofią, w której centralnym pojęciem jest akurat „miłość” – słowo, ktorego Alex prawie nie używa. Mogę wyciągnąć z tego tylko jeden wniosek – moja wizja świata w tym zakresie jest inna niż wizja Alexa, ale nie mogę stwierdzić, że jest lepsza czy bardziej prawdziwa.
Wybaczcie odejście od tematu – jak pisałam wcześniej ten blog zmusza mnie czasem do przemyśleń :-)
@Elżbieta
Te dyskusje prowadzą do przemyśleń dyskutujących. I niczego więcej.
Czy to mało czy dużo?
@softice
Fali w związku albo może fali nowego związku?(miłości)
Faust… Tylko czego ma być dowodem? Historia kontrastywna do Fausta może być równie bezcelowa.
Przytyk po głębszej analizie, naprawdę nim jest ;)
Tu pozwolę sobie skontrować twoją odpowiedź Witkowi.
Blog Alexa jest blogiem praktyka. Boga, istoty której nawet teoretycznie nie da się udowodnić lub wykluczyć nie mieszajmy do treści.
Każda decyzja której nie możesz być pewny jest ryzykiem więc i próbą, a nie możesz być pewny.
Myślę że bierzesz nas za osoby bardziej cyniczne niż jesteśmy.
Alex nie mówi o wchodzeniu w związek Mający się skończyć. Alex mówi o wchodzeniu w związek Mogący się skończyć
Czy krzywdząc siebie i pozostając w związku nie krzywdzisz też drugiej strony? Jedyną różnicą jest brak bagażu super doświadczeń. Nikt tego nie wie, to osobista sprawa.
@Alex
Wiem, że to off top, ale takimi wątkami się prowokuje dyskusje z tendencjami do oddalania się od punktu.
Inną sprawą jest to, że dopóki nie odpowiesz na część pierwszą i nie podasz sposobów komunikacji poszczególnym typom, , nie będzie za dużo do dyskutowania.
Joasia,
” Zakładanie (oczekiwanie?), że każda relacja w której chcemy by pojawiła się intymność i seks, doprowadzi nas do happy endu rozumianego jako wzajemna miłość/małżeństwo – to dopiero jest straszne dla mnie…” – odpowiem na to tak jak wczesniej napisal Softice, tak moze sie zdarzyc 1 raz lub 2-3.
Softice,
„DZIĘKI !!! SUPER !!! Czytając posty pod tym artykułem myślałem, że osoby o poglądach podobnych do moich dawno już dawno wiginęły jak dinozaury.” – wlasnie nie wyginely, ludzie, ktorych znam w wiekszosci tak, zyja. Ja, siostra, rodzice, ciocia, wujek, babcia, dziadek, kolezanki, koledzy, nawet Mr & Mrs Smith :) Zdarzaja sie przypadki, ze ktos jest sam i ma przyjaciela/przyjaciolke plus, ale nikt tego nie traktuje powaznie, raczej bez zaangazowania.
Enitaplap,
„Taki związek do czegoś jednak prowadzi. Do seksu, a gdy inne z wymienionych przez ciebie nie wymagają w danym czasie zaspokajania na wyższym poziomie, to dlaczego nie?” -w takim wypadku mozna rownie dobrze zaplacic za usluge. Nie mowie, ze jest w tym cos zlego. Tylko nigdy nie powiedzialabym, ze taka relacja jest bardziej wartosciowa od malzenstwa.
Witek Z
„a kto powiedział że potrzeba przynależności jest podstawową potrzebą człowieka?” – z tego co czytalam w ksiazkach i internecie, to jest to podstawowa potrzeba zaraz za potrzebami fizjologicznymi.
„mówisz o KONkubinacie czy konkubinacie?” – ;)
Pozdrawiam,
Karolina J
@Karolina J
Piszesz ” Tylko nigdy nie powiedzialabym, ze taka relacja ( przyjaciele plus – przypis ) jest bardziej wartosciowa od malzenstwa. ”
A ja nie rozumiem po co w ogóle wartościować ze co jest lepsze lub gorsze, bardziej lub mniej wartościowe, odpowiedniejsze lub mniej odpowiednie… Uważam to za bezcelowe, bo są to kwestie z gruntu subiektywne, ponieważ za każdym LEPSZE stoi LEPSZE DLA KOGOŚ KONKRETNIE. Dla konkretnego człowieka mającego konkretne potrzeby, konkretne marzenia, jakieś wartości, poglądy itd…
To oznacza, ze jeśli dla mnie A jest lepsze od B to równie dobrze dla kogokolwiek niebędącego mną B jest lepsze od A. Ot tak po prostu.
Dobrze jednak żeby każdy z nas wybierał to co dla tej konkretnej osoby jest LEPSZE – ze względu na własne potrzeby etc.
Mam wrażenie że zapominamy o tym że klasyfikacja Alxa nie została stworzona po to abyśmy robili sobie zawody – który z typów jest naj naj.
Dzięki tej klasyfikacji każda świadoma własnych potrzeb kobieta może sobie choćby w przybliżeniu ocenić jakiego typu partner po prostu spełnia jej kryteria a który raczej nie rokuje dobrze pod kątem jakiejkolwiek relacji związanej z intymnością.
Co do tematu dyskusji
Swoją drogą nie uważam żeby małżeństwo i wielodzietność same w sobie były jakimś panaceum na wszystko. A już zwłaszcza niekoniecznie receptą na szczęście. Na pewno nie powinno być celem samym w sobie w jakichkolwiek relacjach z drugim człowiekiem. Choć żeby było jasne – jestem zwolenniczką wszystkiego co sprawia ze ludzie są szczęśliwi. Więc jeśli to ma uszczęśliwić dwoje ludzi to tak długo jak nikomu z tego powodu nie dzieje się krzywda jestem za.
Z tego samego powodu popieram wszelkie formy konkubinatu czy też luźnych opartych na bliskości ale jednak niemonogamicznych relacji, wszelkie przejawy seryjnej monogamii, w ogóle wszelkie możliwe odmiany relacji w których dwoje ludzi jest szczęśliwych. A już to czy ja to rozumiem, czy wybrałabym to dla siebie i w ogóle jakim cudem niektóre układy się dla niektórych ludzi sprawdzają – to jakby inna kategoria pytań.
Bo nie chodzi o to żeby ludzie byli szczęśliwi realizując moją wizję och szczęścia. Chodzi o to ąeby byli szczęśliwi po swojemu i żyli tak jak sami chcą żyć.
Buzie
Koci
Karolina J
„tak moze sie zdarzyc 1 raz lub 2-3” – Karlolina, a jesteś pewna, że 4 lub 5 już nie??? Na czym opierasz ten swój pogląd? :-)
O potrzebie miłości i przynależności piszesz: „tego co czytalam w ksiazkach i internecie, to jest to podstawowa potrzeba zaraz za potrzebami fizjologicznymi.” – Karolina, to poszukaj może jeszcze pogłębionych informacji na ten temat, a dowiesz się o tym, w jak różny sposób ta potrzeba przynależności i potrzeba miłości może być zaspokajana i jak różnych sfer może dotyczyć. :-)
Potrzeba przynależności nie musi być realizowana np. jako przynależność do jednego określonego człowieka. Może być np. równie dobrze spełniana jako przynależność do określonej grupy społecznej, narodu etc . Potrzeba miłości może być realizowana nie tylko jako potrzeba miłości do partnera, a np., do dziecka, Boga, ludzkości, psa (ilu starszych ludzi właśnie dlatego ma zwierzę), ilu ludzi realizuje je np. w pracy na rzecz cierpiących etc. Życie w zakonnej wspólnocie np. też zaspokaja obie te potrzeby. A przecież nie jest ani konkubinatem, ani małżeństwem. Wyjdź ze swojego schematu myślowego, a wtedy zobaczysz więcej możliwości na realizacje tego samego! Z kolei np. bliska relacja, gdy ludzie mieszkają osobno też nie przeczy zaspokajaniu tych potrzeb. Nie zaspokaja natomiast „potrzeby posiadania” drugiego człowieka , a ta u niektórych jest niestety bardzo wysoka, choć o ile pamiętam nie opisał jej Maslow :-). Wyjdź na chwilę poza swój schemat myślowo-kulturowy i zauważ, że na przykład te przypadki, gdy ludzie nie mogą (z bardzo różnych i różnorodnych względów) mieszkać razem albo być małżeństwem, a zaspokajają wzajemnie swoje potrzeby przynależności i miłości. I zobacz te, gdy są konkubinatem lub małżeństwem i nie zaspokaja to im ani jednej, ani drugiej potrzeby, dlatego np. szukają tego w innych relacjach poza tzw. związkami.
Pozdrawiam, Ewa
Kocimietka,
„Uważam to za bezcelowe, bo są to kwestie z gruntu subiektywne, ponieważ za każdym LEPSZE stoi LEPSZE DLA KOGOŚ KONKRETNIE. Dla konkretnego człowieka mającego konkretne potrzeby, konkretne marzenia, jakieś wartości, poglądy itd…” – dokladnie, mam takie same zdanie, dlatego wypowiadam sie tylko w swoim imieniu. Zaskakuje mnie tylko, ze jestem „atakowana” w komentarzach za swoje poglady.
Ewa W,
„„tak moze sie zdarzyc 1 raz lub 2-3” – Karlolina, a jesteś pewna, że 4 lub 5 już nie??? Na czym opierasz ten swój pogląd? ” – na wlasnych doswiadczeniach i obserwacji otoczenia. Moze byc i 4 :)
Jesli chodzi o potrzebe przynaleznosci i milosci, to tez doczytalam, ze mozna ja zaspokoic w inny sposob niz tylko przez zwiazek z druga osoba, az taka ignorantka nie jestem :) i nie uwazam, ze jesli ktos nie ma meza/zony to ta potrzeba jest niezaspokojona. Ludzie z natury daza do zaspokojenia swoich potrzeb; skoro mowimy o relacjach damsko-meskich, to jeden rodzaj relacji moze ta potrzebe zaspokoic, a drugi nie lub w malym stopniu. I tutaj wychodzi roznica miedzy nami Ewa (popraw mnie jesli sie myle). Ty zaspokajasz swoja potrzebe przynaleznosci w pracy/jakies grupie itp i nie potrzebujesz zaangazowania w zwiazek, zeby zaspokoic ta potrzebe. Dlatego wybierasz bardziej luzne relacje. Ja swoja przynaleznosc widze glownie w swojej rodzinie, a reszta to juz tylko tlo. Dlatego pod tym wzgledem nigdy nie bedziemy zgodne.
Pozdrawiam,
Karolina J
@softice
„Może lepiej poznam siebie obserwując swoje dzieci – jak dorastają, jak popełniają błędy, które ja też popełniałem. Może uda mi jest je poprawić w ich życiu? To jest wyzwanie!”
wyzwaniem jest poznać samego siebie przed posiadaniem dzieci o ile wogóle trzeba cokolwiek rozpatrywać pod kątem wyzwania albo jeszcze inaczej: „jak nie jest wyzwaniem to nie robię a jak jest, O to dopiero się będę mógł wykazać”… przed kim i po co? przed sądem ostatecznym? bardzo zboczyliśmy z tematu i powoli się będę wyłączał bo tu nie chodzi o wykazanie właśnie tylko poznanie innego punktu widzenia :-)
Po drugie po co kogokolwiek poprawiać zamiast z nim przebywać i czerpać z tego przyjemność?
Jak możesz poprawić swoje błędy na nich skoro nie wiadomo czy wogóle posiadanie dzieci nie jest błędem albo przynajmniej tego wykluczyć nie można i to jest dopiero zagadnienie jak ten cykl przerwać :-)
„Ale nie cierpię gdy chłopak (a robi tak wielu moich znajomych) chodzi z dziewczyną tylko dla seksu bądź z założeniem, że będzie to związek przejściowy.”
widzisz – projektujesz postawy „wielu Twoich znajomych” na ogół i nie dostrzegasz zasadniczej różnicy pomiędzy deklaracją dozgonności a deklaracją bycia tu i teraz z jedną osobą i wplątujesz w to postawę „wielu Twoich znajomych”, którzy robią jak robią, po prostu nie dostrzegasz innych możliwości o czym cytowała Ela
http://alexba.eu/2007-08-16/rozwoj-kariera-praca/seryjna-monogamia/
ciekawym jestem co powiesz swojemy synowi jak będzie dorastał :-)
co ja powiem swojemu to chyba się domyślasz ale wyłuszczę by nie było nieporozumień :-)
przede wszystkim raczej nie będę mówił tylko pytał by sam się rozwijał i sam decydował o swoich wyborach
i po drugie po prostu by nie deklarował żadnych długoterminowych zobowiązań dopóki sam siebie nie pozna, to jedno mogę mu powiedzieć bo nie zamyka ona drogi do żadnych rozwiązań :-)
i to właściie wszystko
@Koci
„Choć żeby było jasne – jestem zwolenniczką wszystkiego co sprawia ze ludzie są szczęśliwi. Więc jeśli to ma uszczęśliwić dwoje ludzi to tak długo jak nikomu z tego powodu nie dzieje się krzywda jestem za. ”
Sytuacja z dziećmi o tyle komplikuje sprawę, że to jest więcej niż dwoje i zmienia się w czasie.
Tak jak sami chcemy prawa do zmieniania się, tak samo jest z dziećmi, które są odrębną istotą a stawianie sztywnych granic: „że do tego i tego wieku masz się słuchać bo tak zawsze było” tylko zapętla sprawę i nie pozwala wypłynąć młodemu człowiekowi na wody naprawdę swojego życia
„Z tego samego powodu popieram wszelkie formy konkubinatu czy też luźnych opartych na bliskości ale jednak niemonogamicznych relacji, wszelkie przejawy seryjnej monogamii, w ogóle wszelkie możliwe odmiany relacji w których dwoje ludzi jest szczęśliwych. A już to czy ja to rozumiem, czy wybrałabym to dla siebie i w ogóle jakim cudem niektóre układy się dla niektórych ludzi sprawdzają – to jakby inna kategoria pytań.”
Oczywiście, że inna kategoria pytań tylko chodzi o to by układ nie sprawdzał się cudem tylko normalnie, z pożytkiem dla obu stron, z przyjemnością i wogóle :-)
A jak jest więcej niż dwoje i jest to nieodwracalne to może być różnie, np całkiem co innego niż to czego oczekiwaliśmy :-)
„Bo nie chodzi o to żeby ludzie byli szczęśliwi realizując moją wizję och szczęścia. Chodzi o to ąeby byli szczęśliwi po swojemu i żyli tak jak sami chcą żyć. ”
I pytanie jest czy ta sama zasada jest stosowana również do dzieci. Już nie piszę własnych bo to znowu odrębna kategoria pytań :-)
Karolina J
Bardzo szybko i na podstawie bardzo znikomych danych wyciągasz bardzo daleko idace wnioski filtrując przez swoje obserwacje swojego otoczenia i swoje doświadczenia. Zrobiłaś to tym razem i poprzednio w jednym z komentarzy wyżej także. To dość ryzykowne :-)
Nie będę jednak wdawać się w wyjaśnianie szczegółów, bo analizowanie mnie nie ma generalnie większego znaczenia, jest to po prostu realizacja jednej z wielu możliwości jakie w ogóle istnieją, a dodatkowo nie jest przedmiotem publicznej dyskusji i pozwolę sobie tu zachować prawo do prywatności. :-)
Istotniejsze wydaje mi się to, że ja nie wartościuję, które są lepsze „obiektywnie” a które gorsze. Na to zwraca też uwage słusznie Kocimiętka. :-)
Co do: „a czym opierasz ten swój pogląd? ” – na wlasnych doswiadczeniach i obserwacji otoczenia. Moze byc i 4 :)” – he, zobacz, w tym tkwi pułapka myślowa. Bo skoro jednak nie koniecznie do 3 a moze i 4, to ja zapytam, a może gdy się dłużej żyje to i 5 albo 6? I nie masz podstaw do odpowiedzenia, że nie. Bo to nie jest uniwersalne dla wszystkich. A wcześniej z taką pewnością pisałaś, że 1, no może 2-3 bezrefleksyjnie zgadzając się tu z innym dyskutantem :-) :-)
Pozdrawiam, Ewa
Karolina J,
dopowiem jeszcze taka myśl:
Czasem te „luźniejsze związki” rozumiane jako nie małżeństwo i nie konkubinat bywają głębsze i bogatsze pod wieloma wzgledami od tych realizowanych pod jednym dachem. Wspólnota gospodarcza i wspólny dach nie są tu w moim przekonaniu żadnym istotnym wyznacznikiem. Być może tu właśnie tkwi istotna różnica w naszym podejściu do tematu. :-)
Ewa
Ewa W,
„Bardzo szybko i na podstawie bardzo znikomych danych wyciągasz bardzo daleko idace wnioski filtrując przez swoje obserwacje swojego otoczenia i swoje doświadczenia. Zrobiłaś to tym razem i poprzednio w jednym z komentarzy wyżej także. To dość ryzykowne ” – wiem, ze ryzykowne, ale zeby mnie przekonac powinnas napisac „nieprawdziwe”.
„Istotniejsze wydaje mi się to, że ja nie wartościuję, które są lepsze “obiektywnie” a które gorsze. Na to zwraca też uwage słusznie Kocimiętka.” – moje wartosci sa subiektywne.
„Bo to nie jest uniwersalne dla wszystkich” – masz racje, dlatego powtorze, mowie we wlasnym imieniu, wyrazam subiektywny punkt widzenia.
„Moze byc i 4 ” – he, zobacz, w tym tkwi pułapka myślowa. Bo skoro jednak nie koniecznie do 3 a moze i 4, to ja zapytam, a może gdy się dłużej żyje to i 5 albo 6?” – tu nie ma pulapki, w tym przypadku konkretna liczba nie ma wiekszego znaczenia, chodzi o ograniczenie. Jesli ktos mi powie, ze wlasnie jest z 50 miloscia swojego zycia, to raczej nie uwierze, ze to rzeczywiscie milosc.
Pozdrawiam,
Karolina J
Ewa W,
Pominelam dopowiedzenie, wiec dopowiadam :)
Tez mysle ze wspolnota gospodarcza i wspolny dach nie sa wyznacznikiem. Jednak ja swoja gleboka relacje mam pod wspolnym dachem i bylabym nieszczesliwa, gdybysmy zamieszkali osobno.
Pozdrawiam,
Karolina J
Ewa W,
Jeszcze jedna rzecz:
„bezrefleksyjnie zgadzając się tu z innym dyskutantem :) :)” – ublizasz mi, bardzo szybko i na podstawie bardzo znikomych danych wyciągasz bardzo daleko idace wnioski (twoje slowa). Dodam, ze do tego nieprawdziwe.
Pozdrawiam,
Karolina J
@Enitaplap:
Jeśli te dyskusje prowadzą kogoś do przemyśleń to moim zdaniem jest dużo. Ale czasem mam wrażenie, że każda ze stron umacnia się w przekonaniu, że właśnie jej poglądy są „właściwe”. Ewentualnie – że marnuje się wielki wysiłek wkładany w próby wyjaśnienia własnego/Alexowego punktu widzenia. A ja naprawdę jestem ciekawa odpowiedzi na pytanie postawione w temacie…
Karolina J
Zacznę od końca czyli Twojego ”ja swoja gleboka relacje mam pod wspolnym dachem i bylabym nieszczesliwa, gdybysmy zamieszkali osobno” – jasne, cieszę się, jeśli jesteś w tym szczęśliwa – wszak o to chodzi. :-) Inni ludzie swoje szczęście realizują inaczej, czyli np. bez potrzeby wspólnego dachu.
Żadna z tych opcji nie jest obiektywnie ani wartościowsza ani lepsza. Są po prostu inne i ważne jest, aby każdy znalazł te dla siebie optymalną. A żeby znaleźć, warto być otwartym na różne możliwości. :-)
„wiem, ze ryzykowne, ale żeby mnie przekonać powinnas napisac “nieprawdziwe”” – Widzisz, ja wcale nie zamierzałam Cię do niczego przekonywać. Tylko zwróciłam uwagę na fakt. To, jakie Ty wyciągasz wnioski nie przecież wpływu na moje życie. I nie o przekonywanie tu kogokolwiek do swoich racji chodzi. :-)
„Jesli ktos mi powie, ze wlasnie jest z 50 miloscia swojego zycia, to raczej nie uwierze, ze to rzeczywiscie milosc” – to czy uwierzysz w to, czy nie też nie ma żadnego wpływu na prawdziwość przeżywanych przez tego kogoś uczuć. :-)
Samo formułowanie „miłość mojego życia” zawiera w sobie (moim zdaniem) ryzykowny podtekst „na całe życie”. Ja daleka jestem od takiego podejścia. Jeśli przeżywam miłość czy głęboką przyjaźń, (czasem na wyrost nazywana miłością), to tak po prostu, w danym czasie. Nie zastanawiam się wtedy, jak długo potrwa – rok, dwa pięć, a może dłużej niż ja żyję… Tak czy inaczej to jest prawdziwe. Nie jestem przecież wróżką, zmieniam się, moje uczucia ewoluują, czasem się kończą. Takie podejście jest mi zdecydowanie bliższe. Rozumiem, że są ludzie, którzy podchodzą do tego inaczej. :-)
Pozdrawiam, Ewa
@ Witek Z
Aleś się uparł na dzieci… Co ja mogę wiedzieć o dzieciach… Własnych nie posiadam. Mogę się zatem oprzeć wyłącznie na wiedzy teoretycznej i obserwacjach i opinii moich Rodziców którzy w tej materii są wyjątkowo zgodni i moim zdaniem ich pogląd jest całkiem logiczny ( a bądź co bądź wychowali oni dwójkę bardzo szczęśliwych dzieci ). A oto i on:
Szczęśliwi rodzice mają szczęśliwe dzieci.
I lepszym rozwiązaniem jest dwoje „osobno szczęśliwych” rodziców w związkach z innymi ludźmi niż dwoje nieszczęśliwych rodziców razem.
I moim zdaniem to ma sens :)
Odmeldowuję się
Koci
Karolina J,
Przykro mi, ze tak negatywnie odebrałaś to moje sformułowanie.
K woli wyjaśnienia:
Najpierw napisałaś: „odpowiem na to tak jak wczesniej napisal Softice, tak moze sie zdarzyc 1 raz lub 2-3.” Zabrzmiało zdecydowanie. Do trzech razy sztuka. Koniec. Więcej nie.
Potem do mnie dopisałaś, ze i 4 może być. Po wymianie zdań dopiero wyjaśniłaś: „w tym przypadku konkretna liczba nie ma wiekszego znaczenia, chodzi o ograniczenie”. To na tej jakze konkretnej przecież podstawie oparłam swoje zdanie, że w pierwszym przypadku było to Twoje bezrefleksyjne powtórzenie za kimś (a to stwierdzenie samo w sobie nie ma dla mnie niczego obraźliwego, bo tak się zdarza).
Jeśli odbierasz jako ubliżajace / obraźliwe, to przepraszam, nie było to moją nawet najmniejszą intencją.
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W,
„to czy uwierzysz w to, czy nie też nie ma żadnego wpływu na prawdziwość przeżywanych przez tego kogoś uczuć” – oczywiscie, ze nie ma i nigdy nie twierdzilam, ze mam na to jakis wplyw. To tylko daje mi podstawy, zeby twierdzic, ze ktos myli pojecia.
„Jeśli odbierasz jako ubliżajace / obraźliwe, to przepraszam, nie było to moją nawet najmniejszą intencją.” – gdybys zakonczyla swoje zdanie o mojej bezrefleksyjnosci kropka, to uwierzylabym, ze obrazenie mnie nie bylo Twoja intencja, ale dodalas na koniec dwa usmieszki, ktore w kontekscie wygladaja na sarkastyczne.
Smiac mi sie chce jak to pisze, poziom dyskusji schodzi do podstawowki :)
Pozdrawiam,
Karolina J
@Enitaplap
„Faust… Tylko czego ma być dowodem? Historia kontrastywna do Fausta może być równie bezcelowa.”
Pisałeś, że „altruizm prowadzi do męczeństwa “dla wyżej sprawy”” dlatego poleciłem Ci historię Fausta. Może altruizm da Ci szczęście zamiat męczeństwa. Spróbuj. Historia Fausta nie jest żadnym dowwodem na cokolwiek, bo jest fikcją literacką…
@WitekZ
„wyzwaniem jest poznać samego siebie przed posiadaniem dzieci”
Pociąg do Yumy odjechał o 15:10. Żeby nie okazało się, że przegapiłeś moment na dzieci zachwycony „poznawaniem siebie”. Zresztą – co to jest poznawanie siebie? Nie znasz się?
„ciekawym jestem co powiesz swojemy synowi jak będzie dorastał”
A jak myślisz?
„Najważniejsze co się czuje,
słuchaj zawsze głosu serca, hej”
Oczywiście brak decyzji dugoterminowych jest istotny ale w przypadku nastolatków. Jak się ma dwadzieścia parę lat to czas się zdecydować, bo fakt że nie deklarujesz się – z jednej strony powoduje że nie zamykasz żadnych drzwi – z drugiej strony nie przesuwasz się do nowego pomieszczenia – przedziału życia, w którym są inne drzwi do otwierania i inne cele.
@Ewa W
piszesz w odpowidzi na post KarolinyJ
„Najpierw napisałaś: “odpowiem na to tak jak wczesniej napisal Softice, tak moze sie zdarzyc 1 raz lub 2-3.” Zabrzmiało zdecydowanie. Do trzech razy sztuka. Koniec. Więcej nie.
Potem do mnie dopisałaś, ze i 4 może być.”
Za każdym kolejnym razem odczucia i miłość jest mniej intensywna, przeżycia, słowa powtarzają się. Przynajmniej tak to opisywali moi znajomi.
Pozdrawiam
Softice
W moim systemie wartości – jakże różnym od Alexa – wolałbym chronić córki od takich koneserów. Dobrze, że to rzadki typ.
Zawróci taki w głowie. Dostarczy paru uniesień (nie tylko erotycznych). Zakazi serce i umysł. Gdy atrakcyjność fizyczna kobiety zmieni się – zaproponuje zmianę relacji na „przyjaźń”. Bo monogamia jest dobra, gdy jest seryjna.
Dziewczyny, nie dajcie się zwieść skojarzeniom do słów: „koneser”, „trzepiące portki”, „maminsynek”, „cienias”.
„Koneser” jest „casanovą”, „don juanem” i „bawidamkiem”. Ot inny dobór wyrazów.
Czytajcie Alexa uważnie. Alex często pisze: „nie naśladuj mnie – szukaj własnej drogi”. Zastanówcie się więc nad własnym systemem wartości. Jak wysoko są tam dzieci? Jak wysoko będą za kilkanaście lat?
Gdy zapomnimy na chwilę o zdobyczach techniki to okaże się przecież, że naturalną konsekwencją związku kobiety i mężczyzny są właśnie dzieci.
Czy Waszym zdaniem koneser zapewnia bezpieczeństwo emocjonalne również dzieciom jakie spłodzi? Ponieważ koneser jest majętny – stać go na alimenty. Ale czy naprawdę nadaje się na ojca?
Jaki jest więc dobry kandydat na ojca i męża?
Przecież nie będzie on lepszym mężczyzną od prawdziwego konesera. Nie dostarczy tylu pięknych doznań. Czy można mieć męża w domu a konesera w łóżku? Tak. Ale najpierw znajdź kandydata męża a potem pozwól się poznać w taki sposób, aby choć trochę został koneserem. Może Alex napisze jeszcze, jak to zrobić.
Giacomo (Jacques) Girolamo Casanova, kawaler de Seingalt nigdy dobrym ojcem i mężem nie został. Inni „koneserzy” też nie rokują.
No chyba, że Twój system wartości dopuszcza poligamię albo „monogamię seryjną”. Ale czy dopuści ją również dobry mąż?
—
P.S. Alex, Twój blog jest świetny. Różnimy się w pewnych ocenach. Bywa, że razi mnie promowanie Twojego światopoglądu czy postawy życiowej. Stąd ten komentarz. Nie mniej jednak imponuje mi, że poświęcasz nam swój czas i przekazujesz cenną wiedzę i doświadczenie. Dużo skorzystałem czytując Twe wpisy. Zarówno zawodowo jak i prywatnie.
Dzięki.
@Artur N.
Dla mnie to Alex pokazuje, a nie promuje.
Co do reszty Twojego post scriptum ( 3 ostatnie zdania) mam bardzo podobne odczucia.
Za co też Ci dziękuję Alex.
pozdrawiam
Kocimiętka napisała:”…KON występuje rzadko – baaardzo bardzo rzadko. Można go spotkać wszędzie i nigdzie jednocześnie. Spotkanie jednego zmienia pogląd na mężczyzn. I trzeba pamiętać że relacja z KON nigdy się nie kończy, bliskość nie blednie, pozytywne uczucia nie znikają. KON raz spotkany zostaje na dnie serca, głęboko, ciepłą iskierką która trwa latami.” – chyba wiem o czym piszesz:)Aż mi sie cieplej na sercu zrobiło, mimo, że tego mego KONa nie widziałam już kilka lat..
Kocimiętka
„Mam wrażenie że zapominamy o tym że klasyfikacja Alexa nie została stworzona po to abyśmy robili sobie zawody – który z typów jest naj naj”.
Dziękuję za przypomnienie o tym wszystkim uczestnikom dyskusji:)
Zarówno blog Alexa, jak i wpisy jego czytelników traktuję jako
inspirację, wymianę myśli i doświadczeń. Nie pociąga mnie gra w „moje
lepsze” albo jej odmiana „ja mam rację”.
I cenię wpisy Aleksa właśnie za taką postawę szacunku dla odmienności świata drugiego człowieka.
Temat potrzeby miłości i przynależności przyciągnął moją uwagę ponieważ zajmuję się komunikację empatyczną, której motywem przewodnim są potrzeby. Jestem przekonana, że ludzie mają te same potrzeby (np.
miłości, akceptacji, dotyku), ale różne strategie ich zaspokajania. Ważność potrzeb też się zmienia w różnym czasie.
I właśnie strategie zaspokajania potrzeb są najczęściej powodem konfliktów wśród ludzi (na blogu na razie pojawiły się emocje i pytania- jak „najlepiej” zaspokoić potrzebę miłości i przynależności:))
Zdaniem Maxa-Neefsena (chilijskiego ekonomisty)oraz M.B. Rosenberga (twórca metody Nonviolent Communication)mamy 9 głównych potrzeb (pożywienia, bezpieczeństwa, zrozumienia, kreatywności, miłości, zabawy, wypoczynku, autonomii, sensu). Oczywiście to tylko przykład jak można widzieć i klasyfikować główne potrzeby. Choć oczywiście można pokusić się o rozwinięcie listy potrzeb (na mojej jest ich ponad 40:)
pozdrawiam ciepło,
Beata
@Artur N.
Twój komentarz odbieram osobiście jako przejaw Twojego niezrozumienia idei, która przyświecała całej serii postów „Jak mu to powiedzieć” oraz braku umiejętności czytania ze zrozumieniem.
Piszesz : „W moim systemie wartości – jakże różnym od Alexa – wolałbym chronić córki od takich koneserów. Dobrze, że to rzadki typ.”
Przez dalszą część Twojego komentarza zdaje się raczej przebijać komunikat o treści zbliżonej do: „W moim subiektywnym wyobrażeniu konesera – jakże różnym od Alexa – wolałbym chronić córki od takich koneserów. (…)”
Czy zauważyłeś, że operując pojęciem konesera, opisujesz tak naprawdę mężczyznę, który z koneserem zdefiniowanym przez Alexa ma niewiele wspólnego?
Piszesz: „Zawróci taki w głowie. Dostarczy paru uniesień (nie tylko erotycznych). Zakazi serce i umysł.”
Taki opis, jaki przytaczasz, przywodzi mi na myśl mężczyznę manipulacyjnego, przysłowiowego „zdobywcę kobiecych serc”. Na tle konesera scharakteryzowanego przez Alexa (sympatyzującego z kobietami i nie bawiącego się w gierki), brzmi to dość niedorzecznie.
Dalej piszesz: „Dziewczyny, nie dajcie się zwieść skojarzeniom do słów: “koneser”, “trzepiące portki”, “maminsynek”, “cienias”. „Koneser” jest “casanovą”, “don juanem” i “bawidamkiem”.
Właśnie po to, aby uniknąć mylnych skojarzeń i interpretacji, Alex dość pobieżnie, aczkolwiek wystarczająco wyraziście opisał w podpunktach typy mężczyzn, o jakich myślał pisząc całą serię postów.
Następnie: „Czytajcie Alexa uważnie.”
Zważając na to co piszesz w swoim komentarzu takie zalecenie z Twoich ust brzmi wręcz zdumiewająco… ;-)
„Zastanówcie się więc nad własnym systemem wartości. Jak wysoko są tam dzieci? Jak wysoko będą za kilkanaście lat? Gdy zapomnimy na chwilę o zdobyczach techniki to okaże się przecież, że naturalną konsekwencją związku kobiety i mężczyzny są właśnie dzieci.”
Co to ma tak naprawdę do rzeczy? Tematem dyskusji nie są przecież dzieci ani decyzja o ich posiadaniu, czy też nie posiadaniu, tylko to, jak we właściwy sposób kobieta ma zakomunikować mężczyźnie, że chciałaby satysfakcjonującą, z jej punktu widzenia, znajomość z tymże mężczyzną wzbogacić o aspekt seksualny.
„Czy Waszym zdaniem koneser zapewnia bezpieczeństwo emocjonalne również dzieciom jakie spłodzi?”
I tutaj znowu podobnie. A co to wspólnego z tematem poruszanym w poście? Zaprezentowana w całej serii klasyfikacja mężczyzn nie ma na celu służyć za wytyczną przy wyborze potencjalnego kandydata na ojca dzieci. Opisy te sprowadzają się w dużej mierze do prezentacji tego, w jaki sposób ma szansę wyglądać bliższa interakcja poszczególnych grup mężczyzn w zetknięciu z kobietą, oraz wskazują na cechy osobowościowe, które taki a nie inny charakter interakcji kształtują.
W takiej sytuacji odnoszenie się do dalszej części komentarza, dotyczącej konesera, wydaje mi się bezcelowe.
Pozdrawiam,
Marta
Artur N.
„wolałbym chronić córki od takich koneserów.”
a skąd wiesz, że one by tego chciały?
„Zakazi serce i umysł.”
a gdyby odkaził to byłoby lepiej?
„Zastanówcie się więc nad własnym systemem wartości. Jak wysoko są tam dzieci? Jak wysoko będą za kilkanaście lat?”
a dlaczego mają być wysoko jak ich jeszcze np nie ma?
” Gdy zapomnimy na chwilę o zdobyczach techniki to okaże się przecież, że naturalną konsekwencją związku kobiety i mężczyzny są właśnie dzieci. ”
a możesz powiedzieć czy to jakaś prawda objawiona z tą „naturalną”?
czy jak ktoś nie uważa jej za „naturalną” sam jest „nienaturalny”?
„Jaki jest więc dobry kandydat na ojca i męża? Przecież nie będzie on lepszym mężczyzną od prawdziwego konesera.”
a kto powiedział, że wogóle któryś jest lepszy? dlaczego nie zostawić kobiecie wyboru z kim się chce spotykać – dotyczy to rónież „córek” :-)
„Czy można mieć męża w domu a konesera w łóżku?”
jak zwykle na pytanie zaczynające się na „czy” można odpowiedzieć „tak” lub „nie” :-)
„Najpierw znajdź kandydata męża a potem pozwól się poznać w taki sposób, aby choć trochę został koneserem.”
czyli zamiast akceptować człowieka jakim jest lepiej go zmieniać?
„Casanova nigdy dobrym ojcem i mężem nie został. Inni “koneserzy” też nie rokują. ”
a jakby się stał to byłoby dobrze dla Ciebie, niego czy coś innego? a kto to ocenia – gdzie trzeba się zwrócić by otrzymać certyfikat bycia dobrym lub rokującym?
„No chyba, że Twój system wartości dopuszcza poligamię albo “monogamię seryjną”. Ale czy dopuści ją również dobry mąż?”
jw
dodatkowo skojarz fakt, że cała seria postów dotyczy tego „jak mu to powiedzieć” więc albo kobieta nie jest w związku małżeńskim albo jeśli jest to czegoś jej w nim brakuje
jeśli nie brakuje to ten post jej nie dotyczy :-)
czy wiesz już czego brakuje Twoim córkom? a czego będzie im brakować za lat 5, 10?
Alex,
W pierwszej części napisałeś:
„lepiej jest napisać naprawdę kontrowersyjny post na blogu :) Dawno takiego tu nie było :)”
Ja akurat lubię te kontrowersyjne posty. Często pozwalają spojrzeć na dany temat z zupełnie nowej perspektywy. W ogólności lubię czytać, właśnie z tego powodu, Twoje posty na tematy damsko-męskie.
„Mam nawet taki post w szkicowniku pod tytułem „Nie posyłaj jej kwiatów” ”
Chętnie przeczytam i ten post :)
Co do całej kwalifikacji to i ja, jak spora część czytelników, w pierwszej chwili miałem takie odczucia, że typy FTP i ZDx są nacechowane negatywnie, a typ KON pozytywnie. (wiem, że to suche opisanie/stwierdzenie faktów i generalnie się z tymi opisami zgadzam niemniej jednak takie pierwsze odczucia miałem) Przypuszczam, że stąd mogła wziąć się część zarzutów o autopromocje. Na zasadzie, że część czytelników mogła to odebrać na sposób: „patrzcie w większości przypadków występują typy FTP i ZDx, a Koneser to rzecz naprawdę rzadka i ja jestem takim koneserem. ” Osobiście brakuje mi w tej kwalifikacji typu pomiędzy FTP/ZDx a KON. Takiego który w pierwszym odruchu budziłby odczucia neutralne / neutralnie-dobre. Taki już nie zdobywca jeszcze nie koneser. :)
Chciałbym też podziękować Kocimiętce za komentarze w szczególności ten (http://alexba.eu/2011-07-22/tematy-rozne/jak-mu-to-powiedziec-cz-3/#comment-109869) w którym pokazała, że zdobywcy tak naprawdę nie muszą być postrzegani negatywnie.
Alex pytasz: „Ciekawe co by było, gdybym pisał prosto z mostu (ale równie prawdziwie) :) :)”
Przypuszczam, że komentarzy byłoby więcej. Byłaby większa ich polaryzacja. Otrzymywałbyś także więcej anonimów jakim to jesteś żałosnym człowiekiem i jak to na starość zobaczysz, że jesteś całkiem sam i nikt Cię nie kocha. :) (a i jeszcze więcej zarzutów o autopromocję)
Osobiście chętnie bym takie posty poczytał i jestem jak najbardziej za powstaniem takiego miejsca bez znieczulenia :) (ciekawym byłoby także przeczytanie dwu postów na ten sam temat w wersji light i strong :) )
Pozdrawiam.
Grzegorz.
Witam wszystkich,
Chciałbym dołączyć jeszcze jeden komentarz, wprawdzie nie mój, ale idealnie dla wszystkich zwolenników koneserów w niniejszej dyskusji…
„Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.”
pozdrawiam
Softice
Softice
Własnie dotarłem do mojej letniej siedziby i jestem piekielnie zmęczony. Dlatego do wszelkich dyskusji odniosę się może jutro.
Na dziś mam do Ciebie prośbę, abyś przekonująco
uzasadnił wklejenie „Ody do młodości” w tę dyskusję. Brak takiego uzasadnienia zakończy Twoje wypowiedzi na tym blogu.
My tutaj wymieniamy się własnymi poglądami i doświadczeniami, bezrefleksyjne kopiowanie jakichkolwiek cudzych tekstów zachowaj sobie na inne miejsca
Alex
@Alex W. Barszczewski
Też zasanawiałem się, czy wysłać ten post… Mimo, że „Oda do młodości” dotyczy trochę innej tematyki, to według mnie pasuje do tej dyskusji. Większość z wypowiadających się tu osób, to osoby młode i jako takie powinny kochać i przez pryzmat uczucia, całej tej chemii miłości postrzegać związek z drugą osobą. Według mnie, tylko wtedy ma to sens. Jednakże wiele postów prezentuje podejście do związku z drugą osobą odarte z miłości, bez małżeństwa, bez dzieci, bez deklaracji, że to do końca życia, bez romantyzmu i odrobiny szaleństwa. To właśnie (według mnie) stary świat zaprezentowany w tym wierszu.
Może część czytelników tego bloga wybierze inna opcję na życie niż KON, ZDM, ZDS, ZDC czy http://FTP...
Pozdrawiam
Softice
Sezon ogórkowy w pełni widzę.
Gdyby nie założenie tematu (’poszukiwanie faceta do seksu’), o czym wiele osób piszących chyba zapomina, możnaby pomyśleć że autor to 100% feministka ;)
Swoją drogą widać w tych postach wiele osobistych ’emocji’ tych z własnego doświadczenia jak i (frustracji) z obserwacji otoczenia.
Myślę że uwzględniając generalizowanie oraz subiektywne opisy, należy się zgodzić z przedstawionymi typami, chociaż IMHO to bardziej etapy (przynajmniej część z nich) niż typy. Ale to też subiektywna opinia :)
Jakby nie było, fajna relacja ma w podstawie dojrzałość emocjonalną, która to dojrzałość zawsze po części wynika z doświadczeń życiowych. Niekoniecznie 'hurtowych’. Oczywiście praktyka czyni mistrza, ale też znam pary naprawdę szcześliwe które od zawsze mają i miały tylko siebie. I nie zgodzę się z tymi co mówią: 'ale oni nie wiedzą co tracą’, bo oni nic nie tracą mając w zamian co innego…
Co do opisu KON’a zgadzam się w pełni z Kocimiętką. Trafność uderza, co tylko potwierdza że pisząca zna to z własnego doświadczenia :>
Niemniej KON to dla mnie nadal (a może już) pejoratywne znaczenie z racji granicy nie do przekroczenia o której właśnie pisze Kocimiętka. Niezatrzymywalność na dłuższą metę może przynieść różne skutki. Tutaj dojrzałośc emocjonalna jest baaardzo potrzebna, najlepiej nie tylko po stronie KONa. Jest to piękny i intensywny etap życia, ale docelowo myślę niewystarczający.
Tak jak Alex jednym wytłuszczonym zdaniem fajnie ujął opis KON’a, tak uważam że to przedsionek do bycia facetem który interesuje się i fascynuje kobietami – w szerokim rzecz jasna rozumieniu. Nie znajomość kobiet (zdobywana najczęściej metodą 'prób i błędów’) ale partnerstwo czyli miks części wymienionych typów daje sukces.
Natomiast dla założonego tematu, tak – KON to najlepszy typ na którego poszukująca bliskości kobieta może trafić…
Ciągle zastanawia mnie natomiast popyt na taki temat. Czyżby był on faktycznie aż tak duży? Czy to jednak tylko sezon ogórkowy? :>
Jeśli to zapotrzebowanie, to ludzie faktycznie mają przeogromne problemy w szeroko pojętej komunikacji i identyfikacji samych siebie…
Zapomniałem jeszcze o drobnym wątku dyskusji.
@Marta
Myślę że Artur N. słusznie porusza pominięte/niepodjęte wątki, po to by DYSKUTOWAĆ. Oczywiście popada trochę w skajności, ale to mała przeciwwaga do wpisu Alexa.
Pamiętajmy że KON to z samej definicji dojrzała emocjonalnie jednostka, co nie zmienia faktu że mimo znajomości kobiet i mocno rozwiniętej empatii może trafić na bardzo różne osobniczki płci przeciwnej, które można przewidywać ale i tak nie można wiedzieć w 100% jak się ostatecznie zachowają.
@Piotr Stanek
Nie zgodzę się z Twoim pierwszym zdaniem. Osobowość taka jak Alex czyni swoje wypowiedzi opiniotwórczymi. Oczywiście nie można brać odpowiedzialności na jaki grunt (osobę) słowa trafią, ale też trzeba mieć świadomość przeróżnych 'gruntów’. I to mówię do nas wszystkich czytających i komentujących. Osoba rozsądna i dojrzała zrozumie przekaz, nawet jeśli z niektórymi twierdzeniami się nie zgodzi.
OK – nie twierdzę że autor promuje jakieś postawy, ale też nie wiesz i nie masz pewności kto to czyta i jak odbiera, więc nie można ocenić wszystkich jedną miarką.
No ale z tego obaj zdajemy sobie sprawę.
@Artur N.
Wszystko fajnie i poniekąd zasadnie (chociaż trochę skrajnie wyolbrzymiając) piszesz, ale na samym wstępie robisz złe założenie – nie ochronisz swoich córek. Możesz je tylko uczyć by same dokonywały możliwie najlepszych dla nich wyborów. By kierowały się nie tylko emocjami ale i rozsądkiem i by znały możliwie życie nie tylko z tego czego nauczą się na własnej skórze, ale też z tego co troskliwy ojciec im możliwie OBIEKTYWNIE przedstawi…
Czytuję tego bloga od czasu do czasu i chyba zamieszczam w nim swój pierwszy komentarz, dlatego serdecznie wszystkich witam.
Widzę, że w tej serii postów podjąłeś Alex próbę ogólnego sklasyfikowania „grup facetów”, chociaż trudno byłoby się spodziewać, że w trzech krótkich postach opiszesz studium psychologiczne nad rodzajem męskim. Co prawda, brakuje mi tu choćby wspomnienia o tym, że są jeszcze inne, pośrednie typy facetów, ale traktuję te posty jako zwrócenie uwagi na to, że w naszych relacjach damsko-męskich (choć nie tylko) da się zauważyć w pewnych grupach charakterystyczne cechy, dzięki którym takie przybliżone klasyfikacje można tworzyć.
Ja zwrócę uwagę na jedną, chyba nie poruszoną w komentarzach kwestię (mogę się mylić, bo szczerze przyznam nie przeczytałem wszystkich z powodu ograniczeń czasowych, a chciałem wyrazić jeszcze swój pogląd), że jeden facet w różnych sytuacjach, z różnymi kobietami, może przyjmować różne postawy i z punktu widzenia np. trzech kobiet, może klasyfikować się do trzech różnych grup. Taki, można by rzec, „kameleon”. :)
Trzeba pamiętać o tym, że ludzie mają na siebie różny wpływ i między sobą tworzą, powiedziałbym, specyficzną mieszankę relacji, zachowań, czy chociażby stanów emocjonalnych. To jest tak, jak z kolorami, można je sklasyfikować np. na ciemne, jasne, ciepłe i zimne, a każdy z tych kolorów po połączeniu z innym utworzy inną barwę lub odcień i zaklasyfikowany może być do zgoła odmiennej grupy niż pierwotna.
Tak też jest ze mną. Z różnymi kobietami mam różne relacje i sam mogę zaobserwować u siebie, że w relacji z jedną kobietą mam przewagę cech charakterystycznych dla jednej grupy, ale już z drugą kobietą, ujawnia się więcej cech drugiej grupy. Mają na to zapewne wpływ różne mechanizmy psychologiczne, nad którymi, w danym momencie, nawet się nie zastanawiam. I od razu uprzedzę, że nie chodzi tu głównie o to, czy kobieta jest mniej lub bardziej atrakcyjna, mniej lub bardziej inteligentna itd., chociaż podświadomie wpływają takie cechy na moją postawę, ale raczej o to, w jaki sposób się zachowuje w stosunku do mnie, czy jest mniej lub bardziej otwarta, czy jest opryskliwa czy taktowna, czyli generalnie mówiąc, do jakiej grupy można by ją zaklasyfikować, gdyby taką klasyfikację zrobić dla kobiet np. matka opiekunka, nieporadna córeczka, władcza zdobywczyni itp. (Tyle tylko, że w przypadku kobiet taka klasyfikacja byłaby chyba z pewnością bardziej skomplikowana). Ale też nie tylko, bo dajmy na to, przy dwóch kobietach, które uznaję za ładne, atrakcyjne, inteligentne, kulturalne z silnymi osobowościami, o cechach, które można byłoby sklasyfikować do danej grupy, potrafię się zachowywać zgoła odmiennie. Myślę, że procesy oddziaływania pomiędzy dwiema osobami są na tyle skomplikowane, że trafne opisanie ich w prosty, krótki sposób może być zadaniem niezwykle trudnym, o ile nie niemożliwym. To dlatego w codziennym życiu posługujemy się klasyfikacjami, ogólnikami itd. I dobrze, bo w przeciwnym przypadku wymiana poglądów byłaby niezwykle zawiła. Ja jednak za każdym razem kiedy czytam, słyszę czy sam stosuję uogólnienia, staram się pamiętać o tym, że jest to znaczne uproszczenie tematu, w celu umożliwienia zrozumiałej komunikacji.
Dlatego, chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na to, że czasem oczekując danej postawy od faceta czy obserwując i klasyfikując gościa, dobrze byłoby, gdyby panie zwróciły uwagę też na własną postawę wobec niego. I vice versa. Zatem w uproszczeniu, relacje z osobą z danej grupy można/trzeba więc również postrzegać na zasadzie przyczynowo-skutkowej, Akcja-Reakcja. Może się okazać, że zmiana jednego elementu w sposobie naszego oddziaływania na drugiego człowieka spowoduje również zmianę klasyfikacji, gdyż automatycznie jego postępowanie w stosunku do nas ulegnie zmianie.
Pozdrawiam,
Marek
@MarekKk
>>>Zatem w uproszczeniu, relacje z osobą z danej grupy można/trzeba więc również postrzegać na zasadzie przyczynowo-skutkowej, Akcja-Reakcja
Bardzo mi się wydaje słuszne to, co napisałeś.
@Piotrek:
„Myślę że Artur N. słusznie porusza pominięte/niepodjęte wątki, po to by DYSKUTOWAĆ. Oczywiście popada trochę w skajności, ale to mała przeciwwaga do wpisu Alexa.”
Starając się poprzeć wypowiedź Artura powołujesz się na argument prowadzenia dyskusji przedstawiając to, jako główny cel/atut jego wypowiedzi, który (z tego co wnioskuję) ma tę właściwość, że niweluje wagę wszelkich nieścisłości czy też jak sam zauważyłeś skrajności pojawiających się w samym komentarzu.
Abyśmy się dobrze zrozumieli, to sama należę do osób, które od dyskusji nie stronią i te uważa za nader satysfakcjonującą i pobudzającą do wielu przemyśleń aktywność. Dyskutować tak więc lubię.
Nie lubię jednak, gdy w trakcie dyskusji pojawiają tzw. „mętne” komentarze (gdzie istnieje spore pole do domysłów przy znikomej ilości faktów) tak jak w przypadku komentarza Artura.
W mojej opinii, jeśli formułuje się już tak konkretne tezy jak np.: „Zawróci taki w głowie. Dostarczy paru uniesień (nie tylko erotycznych). Zakazi serce i umysł. Gdy atrakcyjność fizyczna kobiety zmieni się – zaproponuje zmianę relacji na “przyjaźń”. Bo monogamia jest dobra, gdy jest seryjna.”, czy też: „Ponieważ koneser jest majętny – stać go na alimenty. „ i przedstawia się je szerszemu gronu to albo:
a) trzeba mieć naprawdę twarde fakty na ich poparcie, albo
b) trzeba bardzo wyraźnie zaznaczyć, że jest to czyjaś subiektywna opinia, czyjeś osobiste wyobrażenie powstałe na bazie np. życiowych doświadczeń
Artur nie robi ani tego ani tego. To, co robi Artur N., to pojawia się i bombarduje czytelnika całym naręczem swoich „prawd” zawartych w komentarzu, bez słowa wyjaśnienia na jakiej podstawie taki oto obraz czytelnikom serwuje. Komentarze takie uważam bardzo szkodliwe, bo jakiś mniej uważny czytelnik jest się jeszcze gotów na to złapać, na co swoją drogą najlepszym przykładem jesteś np. … Ty.
Skąd to stwierdzenie?
Piszesz: „@Artur N.
Wszystko fajnie i poniekąd zasadnie (chociaż trochę skrajnie wyolbrzymiając)”.
Gdzie ty się Piotrku zasadności w treści komentarza Artura doszukałeś, to naprawdę nie wiem. Z chęcią jednak przeczytam Twoją odpowiedź, jeśli zechcesz wyjaśnić mi, co w komentarzu Artura było zasadne.
Marta
No tak, przez moje zęjecia biznesowe wypadłem z bardzo ciekawej dyskusji i teraz mogę tylko odnieść sie do kilku spraw, niekoniecznie związanych z postem:
Ewa W
Twoja propozycja „mogłoby powstać miejsce nazwą “Bez znieczulenia” na takie właśnie posty.”
Raczej tego nie zrobię, bo i tak czytaliby wszyscy a skończyłoby sie oburzonymi bojówkami pod moim domem :-)
Paweł Kuriata
Piszesz: „Scyzoryk mi się z kolei otwiera, mówiąc brzydko, kiedy czytam tego typu wypociny: ….”
Przełącz na luz i zaakceptuj fakt, że wokół nas żyją ludzie odbierający rzeczywistość i reagujący na nia zupełnie inaczej niż my. Nie musimy ich wpuszczać do naszego życia, a czasem trzeba się tez sprężyc i pójść na wybory, to wystarczy :-)
Ewa W
Zwracasz słusznie uwagę że: „Rozumiałabym ewentualnie tego typu zarzut, gdyby Alex pisał instrukcję “jak utrzymać szczęśliwy związek od ślubu do śmierci”. Tymczasem pisze o tym, jak kobieta ma powiedzieć meżczyźnie, że chce z nim iść do łóżka… „
Jak myslisz, który z opisanych przeze mnie typów najczęściej pomyli te dwie rzeczy? :-)
Artur
Twierdzisz w Twoim komentarzu: „Może czasem robisz lub robiłeś coś podobnego i to tak po prostu wraca? „
Może :-)
Sebastian Bigos
Piszesz: „Ewidentnie łapie się pod ZDM. I może raczej ciężko tu powiedzieć że to akurat rodzice mieli jakiś decydujący wpływ na kształtowanie takiej postawy.”
„Rodzice” są moim uproszczeniem, oczywiście mogą to być inne osoby z otoczenia
Elżbieta
Piszesz: „Osobiście jestem trochę rozczarowana klasyfikacją”
To ciesz się że tylko tym :-) Większość kobiet, z którymi rozmawiałem na ten temat jest rozczarowana facetami a to poważniejszy problem.
Zgadzam sie z Tobą, kiedy piszesz: „Jeśli klasyfikacja została stworzona w związku z pytaniem “jak zaproponować mężczyźnie wzbogacenie relacji o aspekt seksualny” to nie ma sensu uwzględnianie w niej zadeklarowanych monogamistów i innych facetów w szczęśliwych związkach. W końcu żadnej z pań nie chodzi chyba o rozbijanie cudzych związków? „
Dlatego nie opisuje tutaj ani takich przypadków, ani nie udzielam rad jak to zrobić.
Magda
Piszesz: „Moje intymne rozmowy z zaprzyjaźnionymi kobietami i mężczyznami nie różnią się w żaden ogólny, istotny jakościowo sposób. „
No to może w tych rozmowach nie poszłaś jeszcze wystarczająco głęboko, aby to stwierdzić?
Zgadzam się za to z Twoim: „.. kobiety są różne, w sferze osobowości różnią się od siebie nawzajem znacznie bardziej niż przeciętna kobieta różni się od przeciętnego mężczyzny. „ oraz „Każdy człowiek niezależnie od płci jest inny i z każdym rozmawia się trochę inaczej. „
Piszesz: „Sugerujesz, że Koneser ma “dostęp” także do tej części kobiecej psychiki, która potrafi marzyć o rodzinie, dzieciach i wspólnym ich wychowywaniu ponieważ zamężne czy też pozostające w związkach kobiety czasem zdradzają z nim swoich partnerów? „
Tego nie sugeruję. Faktem jest, że zdumiewająco duża ilośc kobiet w którymś momencie swojego życia przestaje zadowalać się marzeniami „ o rodzinie, dzieciach i wspólnym ich wychowywaniu” i szukają sobie tego, czego im brak, co w naszym społeczeństwie wstydliwie się przemilcza. No ale to juz inny temat.
Piszesz: „Nawet niektórzy mężczyźni zarzekający się, że zależy im na swobodzie oraz że nie ma mowy o związku na wyłączność, czuli się mocno urażeni i np. zrywali ze mną wszelkie kontakty, kiedy okazywało się, że wzięłam to, co mówili na poważnie i swojej swobody również nie ograniczałam. Co zabawne, jeśli bym miała ich dopasować, do któregoś typu wymienionego przez Aleksa to chyba najbardziej pasowali do typu Konsera „
Takie podejście usuwa wszelkie przypuszczenie, że mogli być koneserami, raczej jakąś formą Zdobywcy.
Kasia
„ Byc moze warto byloby przyjrzec sie rowniez typom kobiet, kore mezczyxni moga spotkac na swojej drodze? „
Zwróć uwagę, że ta klasyfikacja powstała nie jako cel sam w sobie, lecz jako narzędzie pomocne w rozwiązywaniu konkretnego dylematu wielu kobiet.
Panowie takiegoż mi nie ujawniali :-)
WitekZ
Teraz widzę, że odpisałeś Marcie podobnie jak jak wyżej :-)
Kris
Piszesz: „Ponieważ czytam Twojego bloga już od dłuższego czasu, mam wrażenie że jest to opis samego siebie. „
A co by było, gdybym np. zaliczał się do jakiejś bardzo rzadkiej, egzotycznej grupy, o której nie warto pisać w kontekście głównego postu ? :-)
Dziękuje za pozostałe miłe słowa :-)
Joasia
Podobają mi się Twoje komentarze :-)
W jednym zadajesz pytanie: „.. tylko ilu to pojmuje? „
O wiele za mało!!
Kocimiętka
Bardzo słusznie napisałaś:” Bo nie chodzi o to żeby ludzie byli szczęśliwi realizując moją wizję och szczęścia. Chodzi o to żeby byli szczęśliwi po swojemu i żyli tak jak sami chcą żyć. „
W naszym, bardzo nastawionym na uniformizacje społeczeństwie jeszcze się to nie przebiło :-(
Artur N.
Dziekuje za Twój komentarz. Pokazuje on, że można fundamentalnie różnić się w istotnych rzeczach a jednocześnie w cywilizowany i nawet sympatyczny sposób ze sobą rozmawiać. To cenny przykład.
Wracając do tematu, piszesz: „wolałbym chronić córki od takich koneserów. „
Ciekawe jaki tym mężczyzny i z jakim doświadczeniem uważasz za idealny dla Twoich córek?
To, co potem napisałeś o Koneserach pokazuje niestety niezrozumienie koncepcji tej grupy, za co ja jako autor postu ponoszę odpowiedzialność. Pozwolisz, iż ponieważ cała seria postów przeznaczona jest głównie dla Pań, to nie będę teraz pisał specjalnej wersji wyjaśniającej dla Ciebie, bo czeka mnie jeszcze tak czy inaczej sporo odpisywania.
Jako wprawkę wyobraź sobie 5 identycznych mężczyzn (inteligencja, charakter itp.) różniących sie jedynie podejściem do kobiet, tak jak to opisałem. Postacie z literatury nie mają tutaj nic do rzeczy, mówimy o teraz i realnie istniejących ludziach.
W sprawach damsko-meskich mój system wartości dopuszcza prawie wszystko, co mogą robić ze sobą za obopólnym porozumieniem świadomi i dorośli ludzie, o ile nie narusza to w znaczący sposób praw osób trzecich.
Mag
Dziekuje za tak otwartą wypowiedź o Koneserach. Może Panom da to coś do myślenia.
Beata
Napisałaś: „Choć oczywiście można pokusić się o rozwinięcie listy potrzeb (na mojej jest ich ponad 40:) „
Myślę że taka lista byłaby ciekawa i pouczająca dla wielu mężczyzn :-)
Marta
Napisałaś Arturowi N. „Czy zauważyłeś, że operując pojęciem konesera, opisujesz tak naprawdę mężczyznę, który z koneserem zdefiniowanym przez Alexa ma niewiele wspólnego? „
Bardzo trafna uwaga!!
Grzegorz Kudybiński
Ten post o kwiatach napiszę.
Piszesz: „Osobiście brakuje mi w tej kwalifikacji typu pomiędzy FTP/ZDx a KON. Takiego który w pierwszym odruchu budziłby odczucia neutralne / neutralnie-dobre. „
Ten podział opisałem w konkretnym celu praktycznym, a nie po to, aby wzbudzić określone odczucia :-)
Piotrek
Piszesz: „Sezon ogórkowy w pełni widzę. „
Po czym rozpoznajesz to na blogu??? Poruszamy tutaj trudny i bardzi istotny dla większości ludzi temat.
Piszesz: „Myślę że uwzględniając generalizowanie oraz subiektywne opisy, należy się zgodzić z przedstawionymi typami, chociaż IMHO to bardziej etapy (przynajmniej część z nich) niż typy. „
Wielu mężczyzn przechodzi przez różne postawy w trakcie swojego życia, to fakt. To co opisałem należy jednak traktować jako chwilową migawkę stanu obecnego, bo przecież kobieta chce zapytać o seks TERAZ.
Piszesz: „też znam pary naprawdę szczęśliwe które od zawsze mają i miały tylko siebie. „
Skąd Ty wiesz to tak dokładnie?? :-)
Zgadzam się za to z Tobą, że pary, które są ze sobą i jest im naprawdę bardzo dobrze nic nie tracą. Dobrze jednak, kiedy taki etap poprzedza faza szukania i eksperymentowania.
Stwierdzasz: „Ciągle zastanawia mnie natomiast popyt na taki temat. „
Widzisz, najwyraźniej ta delikatna i bardzo ważna dziedzina życia jest zbyt często „zamiatana pod dywan”, tabuizowana, lub traktowana prześmiewczo. Jeżeli jest możliwość kulturalnej i bezpiecznej dyskusji, to włączają się do niej ludzie nawet o diametralnie różnych poglądach. Co ja osobiście uważam za bardzo wartościowe, nawet jeśli czasem muszę czytać, wybaczcie to słowo, bzdury na mój temat :-) :-)
Ciekawe są Twoje uwagi o odpowiedzialności za rzeczy opisywane na blogu. Zdaje sobie z tego w pełni sprawę, dlatego wszędzie podkreślam, aby używać własnego rozumu i dochodzić do własnych wniosków. Nigdy tez nie pozuję na nieomylnego guru, nieprawdaż? Niemniej ograniczanie zakresu, czy też głębi poruszanych tematów, bo ktoś mógłby zrobić sobie „kuku” równałoby się zakazowi sprzedaży zapałek i zapalniczek, bo w rękach dzieci….
MarekKk
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „Co prawda, brakuje mi tu choćby wspomnienia o tym, że są jeszcze inne, pośrednie typy facetów …”
Pamietaj, że nie jest to klasyfikacja facetów jako takich, lecz tylko ich jednego, wycinkowego zakresu.
Piszesz o „kameleonie”. Może tak być, ale
po pierwsze świadczy to o pewnej słabości wewnętrznej tego mężczyzny, względnie o manipulacyjnym nastawieniu
po drugie jeśli nie chodzi o manipulacje, to można wyróżnić pewną dominująca tendencję. A to juz wystarczy do naszych celów, zobaczysz w następnym poście.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
Witaj Alexie, witajcie Czytelnicy :)
Chcialbym bezpośrednio Ciebie Alex, jeśli pozwolisz, zapytać o to jak sobie poradziłeś będąc wrażliwym facetem z sytuacjami dłuższej rozłąki, indywidualnych decyzji partnerki które się kłuciły z życiem razem, jej bliskich relacji z innymi męzczyznami?
Pozdrawiam :)
Alex
Piszesz: „…po pierwsze świadczy to o pewnej słabości wewnętrznej tego mężczyzny, względnie o manipulacyjnym nastawieniu, po drugie jeśli nie chodzi o manipulacje, to można wyróżnić pewną dominująca tendencję. A to juz wystarczy do naszych celów, zobaczysz w następnym poście.”
Byłby to pewnie temat na oddzielne rozważania, więc postaram się odnieść do tego w miarę krótko.
W Twojej odpowiedzi wszystkie stwierdzenia mogę uznać za prawdziwe. Z pewnością znajduję u siebie i słabości i działania manipulacyjne oraz pewną dominującą tendencję.
Mam swoje słabości i niekiedy zdarza się, że w nowych dla mnie sytuacjach czasem odkryję nową :)
Chociaż słowo manipulacja ma dla większości osób wydźwięk negatywny, ja traktuję ją na równi – tzn. może być postrzegana zarówno negatywnie jak i pozytywnie. To zależy od zamiarów, metod, rezultatów. Trzeba być niezwykle świadomym wszystkich metod manipulacji, aby móc jej się wystrzegać. Nawet osoby z natury dobre, czyniący dobro, korzystają z niej w pewnych sytuacjach, w mniejszym lub większym stopniu, świadomie lub nie.
Rzeczywiście każdy ma swoją, jak to ująłeś, dominującą tendencję, czy też mniej podatne na zmiany cechy, po których łatwiej jest przeprowadzać ogólną klasyfikację. Uważam przy tym, że przy najmniej w niektórych przypadkach, aby ją przeprowadzić na danym człowieku, trzeba go na prawdę dobrze poznać w różnych sytuacjach lub znać i umieć zastosować „sztuczki” psychologiczne.
Chętnie poczekam na kolejny post z tej serii.
PS. Określenie FTP jest łagodniejszą formą określenia, które gdzieś, kiedyś przeczytałem odnośnie relacji damsko-męskich – WSN – wiecznie sfrustrowany nieudacznik. Miało ono chyba nieco głębsze znaczenie, gdyż tekst mówił o tym, że frustracje wynikające z nieudanych kontaktów mają również wpływ na niepożądane zachowania WSNa (agresja, depresja itp.) oraz zdecydowanie wpływają negatywnie na inne dziedziny jego życia.
W przypadku FTP natomiast zakładasz, że niska samoocena może nie dotyczyć innych dziedzin.
Pozdrawiam,
Marek
Alex, piszesz do Grzegorza Kudybińskiego
”
Piszesz: „Osobiście brakuje mi w tej kwalifikacji typu pomiędzy FTP/ZDx a KON. Takiego który w pierwszym odruchu budziłby odczucia neutralne / neutralnie-dobre. „
Ten podział opisałem w konkretnym celu praktycznym, a nie po to, aby wzbudzić określone odczucia ”
Ale nie pisząc w swojej klasyfikacji o takim typie 'pośrednim’ twierdzisz, że
a) albo oni nie istnieją
b) albo, że im kobiety nie będą chciały zadać pytania o seks (podobnie jak monogamistom lub będącym w szczęśliwych związkach)
Żadna z tych 2 opcji mnie nie przekonuje. Czyżbym pominęłam jakąś 3cią?
Olga
Softice
Z ubolewaniem stwierdzam, że Twoje zrozumienie tego, co tutaj piszemy i zdolność dyskusji jest nieco poniżej poziomu, który uważam za minimalny na tym blogu. Doceniam Twoją kulturę osobistą, niemniej tutaj naprawdę dyskutujemy.
Dziękuje Ci za dotychczasowy udział.
Marta
Dziękuje za podane przykłady „mętnych komentarzy”. To jest istotne dla ich Autorów nie ze względu na ten blog, lecz prawdziwe życie, gdzie taka „argumentacja” dyskwalifikuje nas do wielu ciekawych i intratnych zajęć.
Arek
Pytać możesz zawsze, choć zastanawiam się jaki to ma związek z tematem postu? :-)
Wracając do samego pytania, to jest ono nieprecyzyjnie postawione, zdajesz sobie z tego sprawę?
Jeżeli pytasz (poprawki moje):
„jak sobie poradziłeś będąc wrażliwym facetem z sytuacjami dłuższej rozłąki i indywidualnych decyzji partnerki które się kłóciły z życiem razem i jej bliskich relacji z innymi męzczyznami? „ to nie miałem sytuacji życiowej, w której występowałaby taka kombinacja.
Jeżeli pytasz o kazdy element oddzielnie to:
a) „z sytuacjami dłuższej rozłąki” – byliśmy rozdzieleni maksymalnie 3 miesiące, intensywnie pracując nie stanowiło to dla mnie wielkiego problemu, jak trzeba było to trzeba.
b) „ indywidualnych decyzji partnerki które się kłóciły z życiem razem” – no to w rezultacie nie zyliśmy razem, przynajmniej w tym zakresie, w jakim jej decyzje z tym się kłóciły
c) „jej bliskich relacji z innymi męzczyznami?” – to jest nieprecyzyjne. O jakich relacjach konkretnie mówisz? Możliwości i kombinacji jest bardzo wiele. Doprecyzuj proszę to odpowiem
MarekKk
Piszesz: „…po których łatwiej jest przeprowadzać ogólną klasyfikację. Uważam przy tym, że przy najmniej w niektórych przypadkach, aby ją przeprowadzić na danym człowieku, trzeba go na prawdę dobrze poznać w różnych sytuacjach lub znać i umieć zastosować “sztuczki” psychologiczne. „
Niekoniecznie :-)
FTP ma bardzo niewiele wspólnego z opisywanym przez Ciebie WSN, bo FTP może być całkiem spełniony w innych dziedzinach życia.
Olga
Do celów praktycznych zrobiłem taki podział, który ułatwi mi wyjaśnienie podstawowej kwestii opisanej w pierwszym poście. I tutaj nie widzę innych opcji mających znaczenie.
Wyjaśnię to na przykładzie:
Dla początkującego grzybiarza istotny jest przede wszystkim podział na grzyby trujące i jadalne. Wszelkie inne „typy pośrednie” (rodzina, gatunek itp.) są w tym momencie drugorzędne
Pozdrawiam
Alex
Alex
„Wyjaśnię to na przykładzie:
Dla początkującego grzybiarza istotny jest przede wszystkim podział na grzyby trujące i jadalne. Wszelkie inne „typy pośrednie” (rodzina, gatunek itp.) są w tym momencie drugorzędne”
W tym przypadku analogią dla typu pośredniego były by grzyby trujące, ale w jakichś określonych warunkach, lub np. generalnie trujące, ale jak je się przyrządzi w specjalny sposób – to nie zatrują. (Jest chyba taka ryba, nie wiem czy istnieją takie grzyby). Rodzina, gatunek – to już zupełnie inna płaszczyzna(atrybut,właściwość) podziału niż trujące/nietrujące. Więc, według mnie, przykład nietrafiony.
Ale, idąc za metaforą, dla początkującego grzybiarza te pośrednie najprościej zakwalifikować do trujących (aby nie zrobił sobie krzywdy). Ale wtedy on traci możliwość skosztowania super-smaku tego specjalnie przyrządzonego grzyba.
I z tym (nazwała bym go 'uczącym się i otwartym’) „pośrednim” facetem wydaje mi się, że będzie podobnie. Owszem, możemy potraktować go jako ZDx, ale czy osiągniemy cel? No zobaczymy, czekam z ciekawością na propozycje sposobów załatwienia sprawy. Może one trochę wyjaśnią, a może i nie.
Olga
Alexie już odpowiadam Ci o co mi chodziło.
Chodziło o podejście KON czyli zakończyć związek jak tylko coś zaczyna być nie tak – tak większość to odbiera co widać po komentarzach. Nie wiem czy tak był Twój cel, ale znając trochę psychologię ludzką to każdy odczyta sobie to tak jak będzie chciał -albo przeinaczy w jedną stronę (że niby się „autopromujesz”) albo w drugą (że zmienianie kobiet jak rękawiczki jest jak najbardziej w porządku – i nie trzeba ich wcześniej o swoich zamiarach informować).
Ogólnie przez cały ten cykl (i nie tylko, bo w kilku innych postach też była o tym mowa) pojawia się wychwalanie stylu bycia singlem i jaki to oni mają możliwość poznania „psychologii kobiety”. Tylko, że może tą „psychologię” się poznaje tylko nie do końca i nie poznaje się psychologi tej konkretnej kobiety. Bo to się naprawdę robi ciekawe jak są jakieś kłopoty i jak kobieta jest na tyle przed nami otwarta, że ma ochotę o tym opowiedzieć. A to przychodzi jej z czasem dłuższym niż jeden czy dwa lata….
Więc nie wiem czy to uproszczenie, to narzędzie które spłyca relacje między kobietą, a mężczyzną przynosi więcej pożytku czy szkody.
@Krzysiek S
piszesz:
„Tylko, że może tą “psychologię” się poznaje tylko nie do końca i nie poznaje się psychologi tej konkretnej kobiety. Bo to się naprawdę robi ciekawe jak są jakieś kłopoty i jak kobieta jest na tyle przed nami otwarta, że ma ochotę o tym opowiedzieć. A to przychodzi jej z czasem dłuższym niż jeden czy dwa lata….
Więc nie wiem czy to uproszczenie, to narzędzie które spłyca relacje między kobietą, a mężczyzną przynosi więcej pożytku czy szkody.”
Zacznę od tego ze w ogóle odkrywając psychikę ( nie psychologię… ) kogokolwiek skupiasz się na tej KONKRETNEJ osobie w związku z czym twoje zdanie o poznawaniu psychologii KONKRETNEJ kobiety jest dla mnie mocno enigmatyczne…
Jeśli jednak je dobrze rozumiem ( że twoim zdaniem można albo powierzchownie poznać wiele kobiecych psychik albo tę jedną zgłębiać latami ) to się z tobą kompletnie nie mogę zgodzić. Zwłaszcza, że na starcie wykluczasz to co moim zdaniem jest rozwiązaniem optymalnym ( poznawać wiele charakterów i psychicznych konstrukcji jak najgłębiej ).
Moim zdaniem bliskość i „głębokość” relacji a co za tym idzie poziom „zgłębienia” czyjejkolwiek psychiki zależy przede wszystkim od otwartości emocjonalnej obojga. Przy czym obserwuję pewną zależność polegającą na tym, że każda ze stron otwiera się i odkrywa emocjonalnie tak bardzo jak druga strona jest w stanie to zaakceptować.
Przytoczę ci najlepiej znany mi przykład kobiety jaki znam ( mnie :) ). Często łapię się na tym, że w stosunku do jednych mężczyzn mam automatyczny niezależny ode mnie emocjonalny hamulec który przejawia się wewnętrznym dyskomfortem w sytuacji otwartego mówienia o rzeczach które mogą dać drugiemu człowiekowi wiedzę o tym jak mnie można mocno zranić a przy innych w prawie identycznych sytuacjach ten dyskomfort się nie pojawia. Co odróżnia jednych od drugich?
Głównie ich otwartość emocjonalna. Im bardziej otwarty emocjonalnie facet tym łatwiej kobiecie się emocjonalnie otworzyć przed nim i pokazać mu całą tą piękną paletę kobiecych emocji. Im bardziej otwarta emocjonalnie kobieta tym łatwiej jest to zrobić mężczyźnie. A im bardziej oboje są emocjonalnie otwarci tym głębsza emocjonalnie będzie ich relacja.
I niekoniecznie zależy to od czasu jaki spędzili razem.
I jeszcze moja dygresja – moim skromnym zdaniem ta sama zależność funkcjonuje moim zdaniem w kwestii seksualności i jest być może nawet bardziej widoczna.
Dziękuję Alex za serię postów o męskich typach – wiele zrozumiałam. Oczywiście, jak zastrzegasz wśród tych typów są i wyjątki („ … nie możemy wykluczyć istnienia jakiś wyjątków, ale pisząc praktyczny post nie będę sie zajmował promilami…”), ale jakie jest prawdopodobieństwo trafienia na wyjątek?
W tym miejscu przypomina mi się wiele wnoszący (w mojej opinii) w temat schematów męsko-damskich film „He’s just not that into you” („Kobiety pragną bardziej”). Możemy wierzyć, że nie jesteśmy regułą i napotkany przez nas:
– FTP wyewoluował i jednak dowiedział się czegoś istotnego o kobietach, dzięki czemu nie szuka już drugiej mamusi,
– ZDM zrozumiał, że naprawdę wartościowe nie muszą być twierdze trudne do zdobycia,
– ZDS jest na najlepszej drodze do oduczenia się traktowania kobiet przedmiotowo,
– ZDC zaczął pracować nad własnym poczuciem wartości i nie buduje go używając do tego bez zahamowań kobiet, a
– KON zapragnął zbudować relację „na całe życie” (zrozumiałe, że wtedy nie byłby już typowym KON),
czyli spotkałyśmy odstępstwo od reguły – wyjątek. A jednak prawdopodobieństwo natrafienia na wyjątek jest nieznaczne, więc szukamy reguł, aby mieć większe zrozumienie tego (proszę wybaczyć uproszczenie), co jest dostępne na rynku i jak to się wpasowuje w nasze potrzeby konsumpcyjne. I oto pojawia się, moim zdaniem, kluczowe zadanie: uświadomienie sobie WŁASNYCH potrzeb.
Pisała już o tym Ewa W wyliczając trafne pytania, które warto sobie zadać poszukując tych potrzeb, indywidualnych, a nie zaczerpniętych ze schematów, które nas otaczają i są powszechnie akceptowane.
Trafnie ujęła to także Kocimiętka: „Dzięki tej klasyfikacji każda świadoma własnych potrzeb kobieta może sobie choćby w przybliżeniu ocenić jakiego typu partner po prostu spełnia jej kryteria a który raczej nie rokuje dobrze pod kątem jakiejkolwiek relacji związanej z intymnością”.
I, choć rozumiem Alex, że punktem wyjścia było poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „Jak mu to powiedzieć…?” i temu właśnie służyła typologia mężczyzn, to – w moim rozumieniu – podział ten obejmuje znacznie większy obszar niż jedynie odpowiedź na pytanie postu.
Równocześnie rodzą się kolejne pytania: jak odnaleźć te indywidualne potrzeby czyli jak stać się świadomą własnych potrzeb kobietą? Pytanie może wydać się banalne, ale jest kluczowe, bo wiąże się z odwagą realizacji własnego scenariuszu na życie. Wielokrotnie pisałeś, Alex o tym, że – a to szkoła, a to rodzina, a to otoczenie – często narzucają nam akceptowalne schematy. Stan taki trwa z reguły dosyć długo, w związku z czym wyjście z tego stanu jest – według moich doświadczeń – procesem, często długoterminowym. Być może także z tego powodu czterdziestokilkuletnie kobiety uświadamiają sobie, że na monogamiczną relację, jaką stworzyły w swoim życiu z mężczyzną, zdecydowały się realizując powszechnie znane i akceptowane schematy życiowe, a nie własne potrzeby w tym zakresie. W tym kontekście pojawia się grupa ludzi, którzy mają odwagę iść własną drogą, także w obszarze związków. Taką grupę skupia Twój blog nie zamykając się przy tym na dialog z różnymi postawami życiowymi. I to jest w moich oczach wielka wartość, bo dyskusja ludzi o różnych poglądach zawsze czegoś uczy, choćby tego, że jesteśmy różni i powinniśmy te różnice nie tylko akceptować, ale i szanować. Nawet, gdy ktoś napisze niewybredny komentarz pod Twoim adresem, jako czytelnik wynoszę z takiej wymiany zdań wiedzę. Być może w tym właśnie celu publikujesz takie komentarze (?).
Kocimiętka:
Twoje porównanie (bardzo ciekawie i jasno obrazujące) typ KON i ciasteczko wzbudziło kilka moich przemyśleń:
Sądzę, że typ KON będzie odpowiadał tylko kobietom, które potrafią żyć w teraźniejszości. Nie skupiają się na przeszłości (nie przepytują faceta o jego poprzednie partnerki, nie badają życiorysu) i nie wybiegają myślą w przyszłość (nie planują partnerstwa po sakramentalne „aż śmierć nas nie rozłączy”, a po drodze zacieśnianie więzów poprzez tworzenie wspólnego domu, budżetu, rodziny). Sądzę, że sprawa zamyka się w powszechnie znanym „mieć ciastko i zjeść ciastko”. Albo mieć albo zjeść, inaczej nie sposób…
Dodam, że posty na tym blogu dotyczące relacji damsko-męskich są przeze mnie czytane z wielkim zainteresowaniem i postrzegam je jako część mojego rozwoju osobistego. Z tego też względu nie zgodzę się z opinią Softice o nie poruszaniu tego typu tematyki w tym miejscu. Zauważmy, że Alex ma pod zdjęciem zamieszczone – obok określeń „coach” i „trener” – również termin „life mentor”, a w życiu większości ludzi istotne znaczenie odgrywa tematyka męsko-damska. I – pro forma odpowiem Alex na Twoje pytanie umieszczone w jednym z komentarzy – to, że w tej dziedzinie możemy doświadczać czegoś nowego całe życie to faktycznie wspaniała perspektywa :).
Olga
Piszesz: „ generalnie trujące, ale jak je się przyrządzi w specjalny sposób – to nie zatrują. „
W wypadku zarówno mężczyzn jak i kobiet gorąco zalecam trzymanie się z daleka od takich przypadków :-)
Dlatego nie ma ich w klasyfikacji.
Krzysiek S
Mamy chyba spore poplątanie :-)
Piszesz: „..podejście KON czyli zakończyć związek jak tylko coś zaczyna być nie tak ..”
To nie jest tylko podejście Konesera, lecz wielu innych typów, zwłaszcza ZDS i ZDC. Logiczne, że jeśli relacja nie funkcjonuje z jakiś poważniejszych powodów, to po co ja kontynuować?
Jeżeli ktos odczyta post o Koneserze : „że zmienianie kobiet jak rękawiczki jest jak najbardziej w porządku – i nie trzeba ich wcześniej o swoich zamiarach informować” to albo nie przeczytał postu i moich komentarzy pod nim, albo ma ciężki problem z odbieraniem przekazów werbalnych, który opisałem w poście http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/
Gdzieś wspomniałem, że Koneser bardzo starannie dobiera sobie kobiety na początku znajomości („trup” ściele się gęsto), ale potem są to często bardzo długotrwałe znajomości, choć czasem o zmiennym charakterze.
Piszesz: „Ogólnie przez cały ten cykl (i nie tylko, bo w kilku innych postach też była o tym mowa) pojawia się wychwalanie stylu bycia singlem i jaki to oni mają możliwość poznania “psychologii kobiety”. „
No cóż, ja opisuje bardzo oględnie jak jest :-) Każdy może sobie z tego zrobić co zechce, w tym tez zignorować.
Dalej: „Bo to się naprawdę robi ciekawe jak są jakieś kłopoty i jak kobieta jest na tyle przed nami otwarta, że ma ochotę o tym opowiedzieć. A to przychodzi jej z czasem dłuższym niż jeden czy dwa lata… „
To są Twoje doświadczenia, z całym szacunkiem moje są zupełnie inne. Generalnie ludzie w bezpośrednim kontakcie bardzo szybko otwierają się przede mną.
Kocimietka
Bardzo słusznie piszesz: „Moim zdaniem bliskość i “głębokość” relacji a co za tym idzie poziom “zgłębienia” czyjejkolwiek psychiki zależy przede wszystkim od otwartości emocjonalnej obojga. Przy czym obserwuję pewną zależność polegającą na tym, że każda ze stron otwiera się i odkrywa emocjonalnie tak bardzo jak druga strona jest w stanie to zaakceptować. „
Wiele osób ma z tym bardzo duży problem.
Marysia
Piszesz: „
FTP wyewoluował i jednak dowiedział się czegoś istotnego o kobietach, dzięki czemu nie szuka już drugiej mamusi,
– ZDM zrozumiał, że naprawdę wartościowe nie muszą być twierdze trudne do zdobycia,
– ZDS jest na najlepszej drodze do oduczenia się traktowania kobiet przedmiotowo,
– ZDC zaczął pracować nad własnym poczuciem wartości i nie buduje go używając do tego bez zahamowań kobiet, a
– KON zapragnął zbudować relację „na całe życie” (zrozumiałe, że wtedy nie byłby już typowym KON), „
To jest słuszne i się zdarza, choć w wypadku Konesera tez nie ustrzegłaś się od typowego błędu. Gdzie jest napisane, że Koneser nie pragnie długoterminowych związków?? (bo „na całe życie” to gruba przesada). Ja tylko napisałem:
z drugiej strony większości koneserów nie można mieć „na własność”, bo maja silne poczucie własnej wartości i są niezależni
koneserzy nie „walczą o związek” cokolwiek by to miało znaczyć, choć oczywiście mogą być wartościowymi, dożywotnimi przyjaciółmi niezależnie od aktualnej formy relacji a to coś innego, nieprawdaż? :-)
To, co piszesz o uświadomieniu sobie własnych potrzeb jest kluczowe, większość młodych kobiet przytłoczona rolami, które oczekuje od nich społeczeństwo ma niewielki szanse, aby do tego dojść, czasem ma to miejsce dopiero po czterdziestce. No ale lepiej późno niż wcale, czego dowodzi przykład babci Elfriede http://alexba.eu/2010-11-08/rozwoj-kariera-praca/poki-zyjesz-nie-jest-za-pozno/
Piszesz: „Nawet, gdy ktoś napisze niewybredny komentarz pod Twoim adresem, jako czytelnik wynoszę z takiej wymiany zdań wiedzę. Być może w tym właśnie celu publikujesz takie komentarze „
Dokładnie tak jest :-)
Stwierdzasz: „to, że w tej dziedzinie możemy doświadczać czegoś nowego całe życie to faktycznie wspaniała perspektywa”
oczywiście :-) Trzeba tylko z niej skorzystać
Alex i Ewa W.
No cóż – co człowiek to inne doświadczenia i zawsze miło je powymieniać.
@Alex:
„eżeli ktos odczyta post o Koneserze : „że zmienianie kobiet jak rękawiczki jest jak najbardziej w porządku – i nie trzeba ich wcześniej o swoich zamiarach informować” to albo nie przeczytał postu i moich komentarzy pod nim, albo ma ciężki problem z odbieraniem przekazów werbalnych, który opisałem w poście http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/”
Alex – mam wrażenie (i nadzieję) że Ty byś tak nie postąpił.. chodzi mi tylko o to, że ludzie różnie mogą ten post odbierać.. ale pewnie jak nie użyją Twoich wypowiedzi do argumentowania sobie samemu, że dobrze robią to znajdą coś innego.. ludzie zawsze znajdą coś by swoje postępowanie jakoś wytłumaczyć
Dalej piszesz:
„To są Twoje doświadczenia, z całym szacunkiem moje są zupełnie inne. Generalnie ludzie w bezpośrednim kontakcie bardzo szybko otwierają się przede mną.”
i Kocimiętka
„Moim zdaniem bliskość i “głębokość” relacji a co za tym idzie poziom “zgłębienia” czyjejkolwiek psychiki zależy przede wszystkim od otwartości emocjonalnej obojga. Przy czym obserwuję pewną zależność polegającą na tym, że każda ze stron otwiera się i odkrywa emocjonalnie tak bardzo jak druga strona jest w stanie to zaakceptować.”
Raczej nie mam problemów z tym aby się przed ludźmi otworzyć, albo żeby oni otworzyli się przede mną. Na pewno brak mi Twojego życiowego doświadczenia, chociażby z racji wieku – nie wszystko jeszcze widziałem. Natomiast są sprawy, które tkwią tak głęboko w człowieku, że sam sobie nie zdaje z tego sprawy. Po to przecież, między innymi, piszesz na tym blogu o naszym „zaprogramowaniu” – to są rzeczy o których przeciętny zjadacz chleba nie będzie zdawał sobie sprawy do końca życia.
I jest dużo tego typu spraw, a je można zaobserwować dopiero po jakimś czasie, przy określonych warunkach, w określonych sytuacjach.
A teraz postaram się wytłumaczyć to obrazowo. Niektórzy ludzie lubią grać w pokera na żywo. Gra jest emocjonująca – można obserwować innych, zauważyć jakie są ich ukryte znaki (tells). Po wielu grach z różnymi osobami pojawia się obraz całości – okazuje się, że część znaków się powtarza. Jednak najmocniejszą przewagą jest poznanie znaku konkretnej osoby i pewność, że za każdym razem jak jest on wykonywany, to oznacza on coś konkretnego.
Tak samo jest moim zdaniem z kobietami. KON – którego większość zgromadzonych na blogu osób odbiera jako „najlepszy” z przedstawionych typów o czym świadczą komentarze(ale jak mówisz to efekt nie zamierzony – tak wyszło) – jest taką osobą która gra ze wszystkimi i zna tą „grę” bardzo dobrze. Mi jednak dużo bardziej sprawia przyjemność poznanie mniejszej liczby osób, ale za to na tyle dobrze, na ile potrafię.
To że mamy różne punkty widzenia to pewnie nawet jest ciekawiej. Obawiam się tylko, że niektórzy mogli Twoje słowa źle zinterpretować (możliwe, że sam na początku podświadomie tak zrobiłem) – ale w sumie to chyba nie nasz problem.
Co do poplątania to mogłem trochę się zakręcić – pisałem z pracy i po długiej przerwie w komentarzach.
A już całkiem na koniec – ja po prostu już tak mam.
Niby informatyk, ale nie lubię schematów, uproszczeń czy wzorów. Nigdy nie czytam instrukcji, nie uczę się zasad gier, zachowań itp. Polegam najczęściej na intuicji i poprzez doświadczenia ją buduję.
Dlatego pisanie o kimś ZDM, ZDS czy KON mi jakoś nie podchodzi. Chociaż pewnie z punktu czysto poglądowego ma sens ;).
Czekamy teraz na klasyfikację kobiet :)
Pozdrawiam serdecznie
Tytułem wyjaśnienia.
Przyznaję, mój post był zupełnie nie na temat.
Wątek „w jaki sposób kobieta ma/może/powinna zaproponować seks mężczyźnie” jako taki mnie nie interesuje. Mój stosunek do relacji damsko-męskich jest dość konserwatywny. Tam gdzie jedni widzą „rycerza” inni zobaczą „zakuty łeb”. Oszczędzę nam tej dyskusji. Może nawet niepotrzebnie zabrałem głos?
Moim celem było tylko zwrócenie uwagi na negatywne cechy KONesera. Zrobiłem to, ponieważ jego charakterystyka mogła wydawać się najbardziej sympatyczna, pozytywna. Również w komentarzach. Tymczasem w mojej opinii jest to typ najbardziej niebezpieczny. Prawdopodobnie z uwagi na doświadczenie i znajomość kobiet. Niebezpieczny dlatego, że proponuje intensywną relację ale ze z góry założonym, ograniczonym terminem ważności. Młode dziewczyny, nawet mimo jasnych deklaracji tzw. konesera, mogą naiwnie liczyć na trwały związek. Tymczasem inne typy w mojej opinii gwarantują związki trwalsze. Może nawet zdobywca. Uważacie, że koneser nie zaangażuje się w związek z młodą, naiwną dziewczyną? Nie wierzę.
Owszem pisałem o dzieciach, mężach, ojcach. Mam nadzieję, że są dziewczyny, dla których facet to nie tylko przygoda. Pisałem głównie do nich.
Niektóre osoby źle przyjęły moje słowa: „chronić córki”. Proszę nie wyobrażać sobie tutaj krat, pasa cnoty czy jakiejś psychoprzemocy, manipulacji. Miałem na myśli zwykłe wychowanie w określonym systemie wartości. Niemodne? Być może.
Alex:
„Myślę że taka lista byłaby ciekawa i pouczająca dla wielu mężczyzn :-)”
Taka lista jest odkrywcza również dla kobiet:)
Bo można sobie uświadomić, że wiele potrzeb jest wciąż przed nami- do zaspokojenia. I niekoniecznie ich adresatem jest nasz partner:) Bo strategie zaspokajania są różne- część potrzeb zaspokoi najbliższa osoba np. potrzebę dotyku, ale wiele potrzeb np. potrzebę rozwoju- spełniamy na tysiące różnych sposobów, też poprzez czytanie inspirujących blogów:)
Marysia
„jak odnaleźć te indywidualne potrzeby czyli jak stać się świadomą własnych potrzeb kobietą?”
Tu wydaje mi się ważne jest z jakiego punktu świadomości potrzeb startujemy. Jeśli kobieta naprawdę niewiele wie o sobie, to ważne jest żeby najpierw w różnych sytuacjach poczuła „jak to jest coś lubić”. To jak z jedzeniem- jeśli wiemy, który owoc uwielbiamy- i nie mamy wątpliwości- sięgamy po niego naturalnie, bez wahania (tym samym zaspokajamy np. potrzebę zdrowego pożywienia).
I dobrze jest wiedzieć, którego owocu naprawdę nie lubimy. Dzięki temu nie tracimy czasu na szukanie, próbowanie takiego owocu (i tak wyplujemy jeśli nam nie smakuje?:)
Czasem możemy próbować jednocześnie kilku owoców i dopiero wtedy mamy pewność, który najlepiej nam smakuje?
Z potrzebami jest jak z życiem- trzeba je spełniać, myślenie o nich to za mało:))
Pozdrawiam ciepło
Witam,
przeczytawszy charakterystyki wszystkich przedstawionych przez Aleksa typów mężczyzn, z pełną świadomością stwierdzam, że mój partner to zdecydowanie typ KONESERA.
Postaram się opisać, jak wygląda nasz związek.
Decydując się na relację z nim musiałam opuścić moje rodzinne strony – zostawić bliskich, przyjaciół…
I tu sprawdziły się jedne ze słów Aleksa:
„na ile jest to w ogóle dla mężczyzny możliwe, to znają psychikę i sposób myślenia kobiet,
potrafią z kobietą swobodnie i kompetentnie rozmawiać na najbardziej intymne tematy, prawie jak inna kobieta”.
Jego otwartość i zrozumienie spowodowały, że stał się dla mnie najbliższą mi osobą. Nie mam już potrzeby dzwonić do przyjaciółek z każdym problemem, gdyż wiem, że mój partner nie tylko mnie wysłucha, ale i będzie się starał zrozumieć i pomóc. Dzięki takiej jego postawie moja tęsknota za rodzinnymi stronami nie jest aż tak dotkliwa. To jest właśnie to 'bezpieczeństwo emocjonalne’, o którym mowa w powyższym poście.
Kolejny punkt to bardzo silne poczucie własnej wartości i niezależność KONa.
I to jest dla mnie najtrudniejsze w tej relacji, albowiem wymaga dużej pracy i mądrości z mojej strony.
Podstawą udanego związku z KONem jest uczciwość i zaufanie. KON nigdy nie stanie się 'pieskiem na uwięzi’, nigdy nie będzie budował relacji na wzajemnym uzależnieniu od siebie – jego związki opierają się na dobrowolnym wyborze ( nie jestem z tobą, bo żyć bez ciebie nie mogę, ale dlatego, że tak wybrałem i tego chcę). Mi, jako partnerce KONa czasem sprawia to trudność, bo – nie ukrywam – przyjemnie i wygodnie jest mieć kogoś 'na uwięzi’, wpatrzonego w ciebie jak w obrazek i spełniającego twoje zachcianki. Ale to jest oczywiście złudne i niedojrzałe. Gdy obdarzysz KONa bezgranicznym zaufaniem, wtedy otrzymasz od niego o wiele dojrzalszą i piękniejszą relację. To człowiek, u boku którego kobieta czuje się bezpiecznie, pewnie, który potrafi inspirować, mobilizować, wspierać. Jak żaden inny typ mężczyzny swoje relacje opiera na uczciwości i jasnych zasadach. Przejrzystość i szczerość. I w naszym przypadku to się sprawdziło już od samego początku – gierki, pół-słówka nie zdały egzaminu. Dopiero gdy zebrałam się na odwagę i otwarcie postawiłam pytanie – „może do mnie przyjedziesz?” /wcześniej znaliśmy się jedynie z internetu/ – poskutkowało. 'Zaryzykował’ ;) .
Już pierwsze spotkanie z nim zrobiło na mnie piorunujące wrażenie, choć nie umiałabym nazwać tego, co konkretnie wtedy mnie w nim tak urzekło…
Nigdy przy żadnym mężczyźnie nie czułam się tak jak przy nim. Nikt nigdy nie był w stanie mnie tak inspirować do działania i tak dodawać skrzydeł jak on. Dzięki jego odpowiedniemu podejściu do spraw seksu (kolejny ukłon w stronę znajomości kobiecej psychiki) odłożyłam na bok moje lęki, zranienia, strachy, kompleksy, zahamowania… (choć one lubią wracać, ale WSPÓLNIE dajemy sobie z nimi radę). Nigdy przy nikim nie czułam się taka bezpieczna i kochana. No właśnie – niektórzy w swoich komentarzach obawiają się czy KON może być dobrym kandydatem na męża, ojca. Z własnego doświadczenia powiem tak – jeśli KON trafi na odpowiednią partnerkę to oboje mogą stworzyć naprawdę udany i trwały związek. Bo jeśli KON zdecyduje się na założenie rodziny, to dane kobiecie słowo i wierność będą miały dla niego ogromną wartość. Kluczem jest uczciwość, zaufanie, nieustanna praca i wolność drugiego ponad własny egoizm. Cechy te równomiernie wypływające z obu stron dają niesamowity efekt.
Pozdrawiam,
szczęśliwa żona KONa.
Agnieszka KK
„Nigdy przy nikim nie czułam się taka bezpieczna i kochana. No właśnie – niektórzy w swoich komentarzach obawiają się czy KON może być dobrym kandydatem na męża, ojca. Z własnego doświadczenia powiem tak – jeśli KON trafi na odpowiednią partnerkę to oboje mogą stworzyć naprawdę udany i trwały związek.”
chciałbym dobrze zrozumieć – chcesz powiedzieć, ze jeżeli KON zamieni się w męża i może kiedyś w ojca to dopiero wtedy oboje mogą stworzyć udany i trwały związek?
czy to jest aby podstawowy cel?
porównując definicje Alex’a
„•to umożliwia wspólne przeżywanie pięknych doznań, też tych najbardziej intymnych i to niekoniecznie w ramach jakiegoś „oficjalnego” związku.”
z Twoim
„niektórzy w swoich komentarzach obawiają się czy KON może być dobrym kandydatem na męża, ojca.”
to widzę tu sprzeczność: ktoś kto jest w relacji z KONem wogóle się nie zastanawia a co za tym idzie i nie obawia czy to jest dobry kandydat na męża albo ojca, po prostu cieszy się chwilą – bo tylko tak można odczuć pełnię spełnienia
ja np głupio bym się czuł gdybym wyczuł, że partnerka obawia się czy będę „przykładnym kandydatem na męża” i zapewne wogóle nie zaczynał relacji, zresztą nie obracam się w takich kręgach :-)
„Bo jeśli KON zdecyduje się na założenie rodziny, to dane kobiecie słowo i wierność będą miały dla niego ogromną wartość. ”
na podstawie czego tak kategorycznie sądzisz?
czy to, że jest Ci bliższy niż Rodzina (vide http://alexba.eu/2010-12-11/szacunek-i-zaufanie-u-innych/osoba-bliska-czy-blisko-spokrewniona/ ) automatycznie nadaje status KON?
Artur N
„Tymczasem w mojej opinii jest to typ najbardziej niebezpieczny. Prawdopodobnie z uwagi na doświadczenie i znajomość kobiet. Niebezpieczny dlatego, że proponuje intensywną relację ale ze z góry założonym, ograniczonym terminem ważności.”
możesz powiedzieć gdzie to jest napisane? w czym okreslenie „az do smierci” jest lepsze „poki jest nam obojgu dobrze”? prosze o konkretna odpowiedz
” Młode dziewczyny, nawet mimo jasnych deklaracji tzw. konesera, mogą naiwnie liczyć na trwały związek. ”
a kto mowi o deklaracjach? jak one mialy by wygladac? i jesli to w czym deklaracje miedzy dwojgiem ludzi sa lepsze od deklaracji przed urzedem?
„Tymczasem inne typy w mojej opinii gwarantują związki trwalsze.”
i co za tym idzie lepsze czy gorsze? przyjemniejsze czy trudniejsze? i od jakiego terminu liczy sie juz zwiazek za trwaly? to jest miesiac? pol roku czy 10lat?
” Może nawet zdobywca. Uważacie, że koneser nie zaangażuje się w związek z młodą, naiwną dziewczyną? Nie wierzę.”
a dlaczego stawiasz rownosc pomiedzy mloda i naiwna? takie sa Twoje doswiadczenia?
„Owszem pisałem o dzieciach, mężach, ojcach. Mam nadzieję, że są dziewczyny, dla których facet to nie tylko przygoda. Pisałem głównie do nich.”
to jest jakaś oferta?
„Niektóre osoby źle przyjęły moje słowa: “chronić córki”. Proszę nie wyobrażać sobie tutaj krat, pasa cnoty czy jakiejś psychoprzemocy, manipulacji. Miałem na myśli zwykłe wychowanie w określonym systemie wartości. Niemodne? Być może.”
ja się tylko dopytywałem „co córki na to”? czy będą miały okazję na porównanie?
czy jak któraś spotka KONa, który może dać lepsze poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego niż np. ojciec i na dodatek nie wyjdzie za niego i jej się to spodoba to będziesz to traktował jako porażkę?
Powtarza się tutaj to bezpieczeństwo emocjonalne, które hipotetyczny KON „zapewnia” kobiecie. Czy tylko ja jestem przekonana, że bezpieczeństwo emocjonalne można sobie zapewnić jedynie we własnym zakresie? Co to za bezpieczeństwo emocjonalne skoro zależy od osoby trzeciej?
WitkuZ,
spróbuję odpowiedzieć na Twoje pytania i wątpliwości.
„chcesz powiedzieć, ze jeżeli KON zamieni się w męża i może kiedyś w ojca to dopiero wtedy oboje mogą stworzyć udany i trwały związek?
czy to jest aby podstawowy cel?”
Nigdzie nie napisałam, że to jest podstawowy cel. Poza tym pomieszałeś Witku kolejność, o której piszę – warunkiem udanego związku nie jest zamiana w męża czy ojca! Udany związek z KONem zależy od wielu innych czynników, a małżeństwo czy ojcostwo mogą być kolejnymi etapami relacji, które mogą ją pogłębić, ale na pewno same w sobie nie są jakimś gwarantem szczęścia.
Następnie piszesz:
„ktoś kto jest w relacji z KONem wogóle się nie zastanawia a co za tym idzie i nie obawia czy to jest dobry kandydat na męża albo ojca, po prostu cieszy się chwilą – bo tylko tak można odczuć pełnię spełnienia”
Nie rozumiem dlaczego partnerka KONa wg Twojego mniemania nie zastanawia się nad ewentualnym rozwojem relacji z nim biegnącym np w stronę małżeństwa. Takie myśli są czymś zupełnie normalnym. Nie zgodzę się również, że pełnię spełnienia można odczuć jedynie ciesząc się chwilą. Również długotrwałe monogamiczne relacje mogą dostarczyć człowiekowi niesamowitych wrażeń.
Dalej:
“Bo jeśli KON zdecyduje się na założenie rodziny, to dane kobiecie słowo i wierność będą miały dla niego ogromną wartość. ”
na podstawie czego tak kategorycznie sądzisz?
czy to, że jest Ci bliższy niż Rodzina (vide http://alexba.eu/2010-12-11/szacunek-i-zaufanie-u-innych/osoba-bliska-czy-blisko-spokrewniona/ ) automatycznie nadaje status KON?
Po pierwsze – gdybym miała w jednym słowie scharakteryzować KONa to by to była UCZCIWOŚĆ. To facet szczery, lubiący przejrzyste zasady. To ktoś, kto decyzje podejmuje świadomie i w pełni dobrowolnie. Jeśli zatem KON zdecyduje się na małżeństwo, będzie to decyzja przemyślana. Będzie także gotowy ponieść jej konsekwencje. Oczywiście nie wyklucza to ewentualnego rozstania w przypadku, gdy wzajemna relacja się rozsypie, niemniej jednak uważam, że KON decydując się na taką deklarację jaką jest małżeństwo, jak mało kto zrobi to bardzo, bardzo przemyślanie i świadomie. Małżeństwo to nie kajdany. Również w małżeństwie KON może być wolny. Dla mnie to się nie wyklucza. Bo moim zdaniem dla KONa nie tyle wolność w – przepraszam za sformułowanie – dostępie do kobiet – jest ważna (a takową małżeństwo rzeczywiście ogranicza, likwiduje ), co wolność wewnętrzna. To jest to, o czym było tutaj wspominane- KONa nie można nigdy mieć całego. On musi mieć tę swoją wewnętrzną wolność i niezależność. To jeden z najtrudniejszych elementów w budowaniu trwałego związku z KONem, bo czasem kobiecie ciężko taki stan rzeczy zaakceptować.
Poza tym, to że mój mąż jest dla mnie najbliższą osobą nie jest równoznaczne z tym, że jest KONem. O tym świadczą inne sprawy, o których już wcześniej wspominałam-dzięki bardzo dobrej znajomości kobiecej psychiki nie tylko z uwagą mnie słucha, ale i stara się zrozumieć, pomóc. Niestety z moich doświadczeń wynika, że jednak wielu panom owo 'zrozumieć’ wypada i zostaje jedynie – wysłucha (ale z jakim skutkiem?) i chce doradzić (czyli działanie po męsku-jest problem, należy go rozwiązać). Tymczasem u kobiety nie jest tak łatwo. Czasem ona sama nie wie dlaczego akurat czuje tak czy siak, dlaczego płacze, lub jest jej smutno, dlaczego dane sprawy widzi w takim świetle itp. I KON stara się zrozumieć swoją partnerkę, oraz daje jej prawo do takiego zachowania. Sam fakt, że on jest mi bliski nie czyni z niego KONa, ale to, jaki w tej bliskości jest, jak się zachowuje wobec mnie oraz szereg innych cech, o których już wspomniałam, moim zdaniem, pozwala mi wysnuć wniosek, że mój partner jest właśnie owym KONem. I dobrze mi przy jego boku.
Pozdrawiam :)
Widzę dyskusja bardzo się rozwinęła. Naprawdę trafiłeś z tematem Alex. W swoim komentarzu chciałem opisać moje kontakty z KON. Ja jako ZDM:) Jako, że jestem trochę emocjonalnym kaleką, brak mi szczególnej empatii mój opis to głównie pierwsze i kilka kolejnych wrażeń. Ciężko mi odróżnić które cechy są indywidualne tej osoby, a które charakteryzują generalnie KON, więc nie bądź dla mnie zbyt krytyczny Alexie :)
Musze przyznać, że KON którego poznałem całkiem niedawno a mam 23 lata był pierwszym dotychczas! Na pierwsze wrażenie jest bardzo łagodny, spokojnie odpowiada i trochę tak sprawia wrażenie geja. Lubi spędzać czas z wieloma osobami ( ekstrawertyk ) i lubi relacje jakie zachodzą między ludźmi. Szczególnie interesują go relacje i uczucia innych oraz lubi również opowiadać o swoich relacjach. Nie potrafię wyjaśnić tego fenomenu jak on to robi, ale potrafi zainteresować sobą płeć przeciwną. Jest sentymentalny, lubi się „drażnić” słownie.
Prowadziliśmy wiele dyskusji na tematy związków damsko-męskich. Jestem z jedną dziewyczną w długim, już kilkuletnim związku. KON uważał, że nie mogę być szczęśliwy, a przynajmniej nie da się powiedzieć tego bez porównania do poprzednich związków.
Wcześniej był poruszony temat kończenia relacji przez KON, szczególnie, że jest ich często wiele. KON zwyczajnie tłumaczy dlaczego ten związek nie ma przyszłość. Przeważnie odbywa się to w otwartej i szczerej rozmowie.
A nawiązując do dyskusji. Jako ZDM chciałbym zachwalić ten typ. Właśnie oferuje on wierność i zaangażowanie. Wnioskuję z postu, że twoim zdaniem Alexie jest to często zbyt duże zaangażowanie utrudniające rozstanie, gdy kobieta ma go dosyć. Jednak właśnie ten typ zapewnia stabilność, szczególnie w przypadku często tymczasowych trudności nie poddaje się i dalej dba o rozwój związku. Co więcej próbowałem swój związek bardziej ” poluzować ” i spotkałem się z negatywnym odzewem partnerki:) Może Cię zaskoczę, ale w pełni mi to odpowiada, ponieważ realizują się w inncyh interesujących dziedzinach. Stabilny związek bardzo mi w tym pomaga. Bycie KON zwyczajnie nie jest dla mnie.
Ps. Dodam, że poruszyłeś bardzo interesujący temat. Widać, że masz duże doświadczenie na tym polu, ale trochę inną perspektywę. Co czyni twoją opinie jeszcze ciekawszą.
Do WitkaZ
Wszystko co piszę to moje opinie wynikające z moich obserwacji. Nie wykonywałem badań socjologicznych i na żadne się nie powołuję. Nie zastrzegam sobie prawa do prawdy absolutnej. Być może jestem w błędzie.
> W czym okreslenie “az do smierci” jest lepsze “poki jest nam obojgu dobrze”?
Nie ma prostej odpowiedzi. Po pierwsze słowo „obojgu” w tym zdaniu zwykle oznacza „mnie”. Gdy „mnie” nie jest dobrze to nie może być dobrze „obojgu”. Zapomniałeś jeszcze, że w związku bywają inne osoby – dzieci. One do prawidłowego rozwoju emocjonalnego potrzebują obojga rodziców.
W skrajnie toksycznych sytuacjach lepiej gdy jedno z rodziców odejdzie. Oby tak działo się najrzadziej. Konflikty daje się jednak rozwiązywać, czas bardzo w tym pomaga. Związek oparty o „póki dobrze” to pójście na łatwiznę. Utrzymać związek „gdy jest źle” wymaga m.in. siły charakteru ale i pewnych umiejętności komunikowania się, których Alex nam nie żałuje na blogu. Szczególnie gdy liczy się dobro dzieci.
> a kto mowi o deklaracjach? jak one mialy by wygladac? i jesli to w czym deklaracje miedzy dwojgiem ludzi sa lepsze od deklaracji przed urzedem?
Uczciwy koneser nie obiecuje małżeństwa aż po grób. Przeciwnie, mówi że: „będziemy razem dopóki będzie nam (mi?) dobrze.”
>> “Tymczasem inne typy w mojej opinii gwarantują związki trwalsze.”
> i co za tym idzie lepsze czy gorsze?
Każdy niech sobie oceni sam co dla niego ważne. Dla mnie lepsze. Dla potomstwa zwykle też lepsze.
> a dlaczego stawiasz rownosc pomiedzy mloda i naiwna?
Dla mnie przecinek to „oraz” a nie „=”.
Och gdybym umiał pisać jaśniej…. Założyłbym bloga.
> to jest jakaś oferta?
Nie wiem co chcesz osiągnąć takimi pytaniami, ale wątpię, czy chcę w to brnąć. Nie to nie oferta. Jestem żonaty.
> ja się tylko dopytywałem “co córki na to”? czy będą miały okazję na porównanie?
czy jak któraś spotka KONa, który może dać lepsze poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego niż np. ojciec i na dodatek nie wyjdzie za niego i jej się to spodoba to będziesz to traktował jako porażkę?
Moją porażką będzie jak moja córka zostanie sama z dziećmi bo nie nauczę jej jak rozpoznać wartościowych ludzi.
Moją porażką będzie jak córka zostanie starą panną bo facet zostawi ją, gdy zapragnie dzieci.
Moją porażką będzie, gdy córka będzie nieszczęśliwa przez drugą połowę życia, płacąc cenę za kilka lat upojnego wspaniałego związku z tzw. KONeserem.
Niestety mam dwie koleżanki w takiej sytuacji. Bardzo cierpiące samotne, przucone kobiety. Jedna z nich ma autystyczną córkę. Wiesz, że one dalej mają ciepłe uczucia do swoich byłych koneserów?
Agnieszka KK
„Nigdzie nie napisałam, że to jest podstawowy cel.”
W takim razie co znaczy określenie: „to dopiero wtedy” ?
„Poza tym pomieszałeś Witku kolejność, o której piszę – warunkiem udanego związku nie jest zamiana w męża czy ojca!”
uff, ja tylko pytałem by się dowiedzieć co masz na myśli :-)
„Udany związek z KONem zależy od wielu innych czynników, a małżeństwo czy ojcostwo mogą być kolejnymi etapami relacji, które mogą ją pogłębić, ale na pewno same w sobie nie są jakimś gwarantem szczęścia.”
no właśnie – mogą ale nie muszą, masz jakieś gwarancje, że tak się stanie? co możesz powiedzieć/zaplanować za 5-10lat? a za 20?
skoro nie są gwarantem szczęścia to po co są?
„Nie rozumiem dlaczego partnerka KONa wg Twojego mniemania nie zastanawia się nad ewentualnym rozwojem relacji z nim biegnącym np w stronę małżeństwa. Takie myśli są czymś zupełnie normalnym.”
to, że dla Ciebie jest to normalne to nie znaczy, że to jest obiektywnie normalne :-)
oczywiście, że możesz się zastanawiać ale im dłużej się zastanawiasz tym mniej jesteś w chwili obecnej wszystkimi zmysłami :-)
'Życie jest czymś, co przydarza się nam w czasie, kiedy jesteśmy zajęci planowaniem innych rzeczy.’
” Nie zgodzę się również, że pełnię spełnienia można odczuć jedynie ciesząc się chwilą. Również długotrwałe monogamiczne relacje mogą dostarczyć człowiekowi niesamowitych wrażeń. ”
To pierwsze wiesz napewno bo odczuwasz TERAZ a to drugie obarczone jest dużą dozą niepewności :-)
Poza tym, na długotrwałą monogamiczną relacje składają się pojedyncze chwile a nie rozmyślanie jaka to ona jest długa czy krótka.
„Po pierwsze – gdybym miała w jednym słowie scharakteryzować KONa to by to była UCZCIWOŚĆ. To facet szczery, lubiący przejrzyste zasady. To ktoś, kto decyzje podejmuje świadomie i w pełni dobrowolnie.”
to po prostu samodzielny partner, który jest sobą i otwarcie o tym komunikuje
„Jeśli zatem KON zdecyduje się na małżeństwo, będzie to decyzja przemyślana. Będzie także gotowy ponieść jej konsekwencje.”
po prostu nie mieszałbym do tego KONa :-) zrobiłaś takie założenie i dalej wyciągasz z tego wnioski, nie mówie, że wnioski są jakieś od czapy ale założenie jest conajmniej uproszczone
„Oczywiście nie wyklucza to ewentualnego rozstania w przypadku, gdy wzajemna relacja się rozsypie, niemniej jednak uważam, że KON decydując się na taką deklarację jaką jest małżeństwo, jak mało kto zrobi to bardzo, bardzo przemyślanie i świadomie.”
myślę, że się na nią nie zdecyduje :-) i to bardzo świadomie :-) wręcz przemyślanie :-) jak mało kto :-)
„Małżeństwo to nie kajdany. Również w małżeństwie KON może być wolny. Dla mnie to się nie wyklucza. Bo moim zdaniem dla KONa nie tyle wolność w – przepraszam za sformułowanie – dostępie do kobiet”
to chyba jest isotne dla Zdobywców :-)
chyba wazniejsze od dostepu do kobiet jest dostep do swojego wnetrza i przezywania bez skrępowania ale mogę się mylić
„KONa nie można nigdy mieć całego. On musi mieć tę swoją wewnętrzną wolność i niezależność. To jeden z najtrudniejszych elementów w budowaniu trwałego związku z KONem, bo czasem kobiecie ciężko taki stan rzeczy zaakceptować.”
po pierwsze skupianie się na „budowaniu” i to od razu „trwałego” powoduje, że oddalasz się od chwili obecnej
po drugie jak ciężko taki stan zaakceptować to po co się zmuszasz?
„dzięki bardzo dobrej znajomości kobiecej psychiki nie tylko z uwagą mnie słucha, ale i stara się zrozumieć, pomóc. Niestety z moich doświadczeń wynika, że jednak wielu panom owo ‘zrozumieć’ wypada i zostaje jedynie – wysłucha (ale z jakim skutkiem?) i chce doradzić (czyli działanie po męsku-jest problem, należy go rozwiązać).”
Tu bym się zgodził: istnieje kolosalna różnica pomiędzy „pomóc” a „doradzić” :-)
„I dobrze mi przy jego boku.”
i niech tak zostanie :-)
Artur N.
„Nie zastrzegam sobie prawa do prawdy absolutnej. Być może jestem w błędzie.”
super, to mamy tak samo
dołożyłbym do tego prawo do zadawania niewygodnych pytań, jeśli pozwolisz oczywiście :-)
„Po pierwsze słowo “obojgu” w tym zdaniu zwykle oznacza “mnie”. Gdy “mnie” nie jest dobrze to nie może być dobrze “obojgu”. Zapomniałeś jeszcze, że w związku bywają inne osoby – dzieci. ”
oczywiście, że najpierw jest „mnie” a potem „obojgu”
nie – o dzieciach nie zapomniałem, tylko na początku ich po prostu nie ma i ten „początek” może trwać i trwać :-)
„One do prawidłowego rozwoju emocjonalnego potrzebują obojga rodziców.”
no taka jest ogólnie przyjęta prawda, tzw ogólnizm ;-) pozwolisz, że z uwagi na to, że nie jest to głowny temat tego postu nie będę się do niej ustosunkowywał
natomiast – partner/partnerka do swojego rozwoju emocjonalnego (tak nawiasem mówiąc: kiedy się ten okres rozwoju kończy?) potrzebuje jednego partnera – w danej chwili przynajmniej, chociaż nie jest to prawda absolutna ;-)
„W skrajnie toksycznych sytuacjach lepiej gdy jedno z rodziców odejdzie. Oby tak działo się najrzadziej. Konflikty daje się jednak rozwiązywać, czas bardzo w tym pomaga. Związek oparty o “póki dobrze” to pójście na łatwiznę.”
Rozumiem, że „to co trudne przychodzi mi z łatwością” a „to co łatwe przychodzi mi z trudem” – to są Twoje dewizy na życie? I tak również wpajasz dzieciom: pamiętajcie, jak coś jest za łatwe to jest podejrzane? ;-)
polecam refleksję nad http://alexba.eu/2007-04-27/rozwoj-kariera-praca/dobre-rzeczy-bez-trudu/
„Utrzymać związek “gdy jest źle” wymaga m.in. siły charakteru ale i pewnych umiejętności komunikowania się, których Alex nam nie żałuje na blogu. Szczególnie gdy liczy się dobro dzieci.”
cały czas mówimy tutaj o sytuacji dwojga partnerów a Ty tak mimochodem dorzucasz dzieci jako kolejną prawdę absolutną tzn, że one napewno będą
to jest mieszanie sytuacji i wogóle nie dopuszcza sytacji bezdzietnej
czy osoba bezdzietna ma silny charakter?
„Uczciwy koneser nie obiecuje małżeństwa aż po grób. Przeciwnie, mówi że: “będziemy razem dopóki będzie nam (mi?) dobrze.” ”
i co w tym złego? pamiętaj, że partnerki nikt nie zmusza i jest dlatego, bo jest jej przyjemnie i… przyjemnie :-)
„Każdy niech sobie oceni sam co dla niego ważne. Dla mnie lepsze. Dla potomstwa zwykle też lepsze.”
ok, chodzi tylko o to, że używając słowa trwalsze chcesz coś przekazać – a przekaz brzmi „dla mnie trwalsze to lepsze, dla innych niekoniecznie a przynajmniej nie jest to głowny cel”
„Moją porażką będzie jak moja córka zostanie sama z dziećmi bo nie nauczę jej jak rozpoznać wartościowych ludzi.”
ale jak ma się nauczyć jak nie będzie probować?
najpierw powinna rozpoznać siebie min poprzez kontakty z innymi ludźmi i wtedy rozpozna innych wartościowych dla niej a co z tym dalej zrobi to jej życie
na razie automatycznie niejako, Ciebie uznaje za wartościowego i tym filtrem postrzega rzeczywistość
czy nie widzisz tutaj innego rozwiązania – „nie mieć dzieci”?
„Moją porażką będzie jak córka zostanie starą panną bo facet zostawi ją, gdy zapragnie dzieci.”
właśnie tak myśląc podświadomie wgrywasz jej program do głowy – który wcale nie jest obiektywny a przynajmniej nikt córki o zdanie nie pytał
….zostaniesz starą panną…..
….kiedyś zapragniesz dzieci….
….facet Cię zostawi i będziesz nieszczęśliwa….
….to będzie porażka dla Taty….
coś byś dopisał do listy?
„Moją porażką będzie, gdy córka będzie nieszczęśliwa przez drugą połowę życia, płacąc cenę za kilka lat upojnego wspaniałego związku z tzw. KONeserem.”
ok, Twoją a nie jej
a dlaczego ma być nieszczęśliwa POTEM? jeśli nie chcesz odpowiadać na poprzednie pytania to chciałbym abyś na to pytanie szczególnie odpowiedział
„Niestety mam dwie koleżanki w takiej sytuacji. Bardzo cierpiące samotne, przucone kobiety. Jedna z nich ma autystyczną córkę. Wiesz, że one dalej mają ciepłe uczucia do swoich byłych koneserów?
dlaczego stawiasz znak równości pomiedzy porzuconą kobietą z dzieckiem a tym, ze partnerem byl KON? to jest bardzo daleko idące założenie z którego wyciągasz swoje wnioski
myślę, że ciepłe uczucia się skądś biorą – ale to trzeba by było zapytać zainteresowane osoby
wz
Alex,
Napisałeś „Ten podział opisałem w konkretnym celu praktycznym, a nie po to, aby wzbudzić określone odczucia :)”
Doskonale to rozumiem. Po prostu mam takie wrażenie (wiem, że to tylko moje wrażenie) że gdyby był tam typ pośredni o którym pisałem nie było by zarzutów, że klasyfikacja jest niekompletna. Choć może na potrzeby zadanego problemu jest wystarczająca (czasami się łapię na tym, że zapominam iz całość dotyczy dość konkretnej sytuacji)
Niemniej jednak dla mnie jest o tyle wartościowa, że mogłem zastanowić się do którego typu sam mam najbliżej i ewentualnie co z tym fantem zrobić.
WitekZ
Napisałeś” „Agnieszka KK “Nigdzie nie napisałam, że to jest podstawowy cel.” W takim razie co znaczy określenie: “to dopiero wtedy” ?”
Określenie „to dopiero wtedy” zostało użyte przez Ciebie. Agnieszka nigdzie tak nie napisała. Ja zrozumiałem wypowiedź Agnieszki „jeśli KON trafi na odpowiednią partnerkę to oboje mogą stworzyć naprawdę udany i trwały związek.”” tak, że tylko z odpowiednią partnerką KON może stworzyć trwały związek (a w szczególnym wypadku małżeństwo)
Piszesz też: ” “Oczywiście nie wyklucza to ewentualnego rozstania w przypadku, gdy wzajemna relacja się rozsypie, niemniej jednak uważam, że KON decydując się na taką deklarację jaką jest małżeństwo, jak mało kto zrobi to bardzo, bardzo przemyślanie i świadomie.”
myślę, że się na nią nie zdecyduje :) i to bardzo świadomie :) wręcz przemyślanie :) jak mało kto :)”
Niby dlaczego? Ze zacytuję odpowiedź Alexa z tego wątku: „Oczywiście, jeśli chodzi o zaprzęgnięcie KON do typowego kieratu to czarno to widzę, z drugiej strony łatwo wyobrażalne są wieloletnie związki polegające nie jak u większości ludzi, na wspólnym więzienie, lecz na wspólnym „wybiegu” No ale to jest temat wykraczający poza zakres postu” Ja bez problemu mogę sobie wyobrazić KONa w związku małżeńskim. Oczywiście nie będzie on oparty jedynie o wspólnotę gospodarczą i zasiedzenie.
Artur N.
Napisałeś: „Zapomniałeś jeszcze, że w związku bywają inne osoby – dzieci. One do prawidłowego rozwoju emocjonalnego potrzebują obojga rodziców.”
Pamiętajmy o tym, że cała seria postów opisuje sytuację w której to kobieta relację przyjacielską chce rozszerzyć o pierwiastek erotyczny. To o czym piszesz zupełnie jej nie dotyczy i wykracza poza zakres omawianego tu tematu.
Napisałeś też: „Po pierwsze słowo “obojgu” w tym zdaniu zwykle oznacza “mnie”. Gdy “mnie” nie jest dobrze to nie może być dobrze “obojgu”.” oraz „Uczciwy koneser nie obiecuje małżeństwa aż po grób. Przeciwnie, mówi że: “będziemy razem dopóki będzie nam (mi?) dobrze.” ”
Z tym się nie zgodzę. Odbieram te wypowiedzi jako sugestię, że to KON zawsze kończy relację i że jeśli się ona kończy to tylko dlatego że coś mu przestało odpowiadać. To jest moim zdaniem pewne nadużycie. Bez problemu potrafię sobie wyobrazić sytuację w której to kobieta kończy relację. No chyba, że sugerujesz, że KON nie da jej prawa do takiej decyzji i będzie za wszelką cenę starał się utrzymać związek bo mu on nadal bardzo odpowiada. Dla mnie nam jest jak najbardziej uprawnione.
W ogóle mam wrażenie, że KONa duża ilość osób postrzega jako takiego bawidamka. Zawróci taki dziewczynie w głowie, porucha sobie (że użyję takiego dosadnego wyrażenia) a jak mu się już znudzi to, po miesiącu / dwu, porzuci, bez słowa, bo przecież od początku ostrzegał, że nie można mieć go na wyłączność. Co jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe (bardziej pasuje do typu ZDC/S) podobnie jak przeświadczenie, że przy najmniejszym problemie KON szybko się ze związku ewakuuje.
W ogóle to dopiero pisząc ten komentarz dotarło do mnie jak bardzo trzeba mieć w pamięci że wszystkie typy opisane w postach dotyczą sytuacji w której to kobieta chce zaproponować sex facetowi i to nie pierwszemu lepszemu ale takiemu z którym jest w dobrym przyjacielskim związku.
Pozdrawiam.
Grzegorz.
Grzegorz
słusznie,
“jeśli KON trafi na odpowiednią partnerkę to oboje mogą stworzyć naprawdę udany i trwały związek.”
to – zamieniłem na „to dopiero wtedy” w formie pytania
jeśli była inna intencja to przepraszam za nadinterpretacje, co nie zmienia sensu zadawania takiego pytania :-)
co do małżeństwa:
właśnie wieloletni związek na „wybiegu” jest z gruntu rzeczy czymś innym i to zdecydowanie bez wspólnoty gospodarczej
pozdrawiam
wz
Drogi Witku,
po kolei:
-odnośnie Twojego 'to dopiero wtedy’? oraz
-„no właśnie – mogą ale nie muszą, masz jakieś gwarancje, że tak się stanie? co możesz powiedzieć/zaplanować za 5-10lat? a za 20?
skoro nie są gwarantem szczęścia to po co są?”
-żaden partner, żaden papierek i żadne słowo nie są same w sobie gwarantem szczęścia. Dla mnie osobiście małżeństwo, dzieci są naturalną koleją rzeczy w rozwoju udanego związku. Dla mnie. Wszystko zależy od wzajemnych oczekiwań obu partnerów. Dla jednych małżeństwo będzie tym, czego pragną, a dla innych będzie to ostatnia rzecz, do której by dążyli.
A na to, że związek jest udany składa się wiele czynników, z których praca nad takim stanem rzeczy jest zdecydowanie na pierwszym miejscu. Więc jak sam widzisz-nie uważam, by czy to małżeństwo, czy rodzicielstwo samo w sobie wpływało na satysfakcjonujący poziom relacji ( czasem jest to zauważalne na krótką metę, po czym, jeśli nie nastąpią inne zmiany, sytuacja zazwyczaj wraca do 'normy’)
-„to, że dla Ciebie jest to normalne to nie znaczy, że to jest obiektywnie normalne :-)
oczywiście, że możesz się zastanawiać ale im dłużej się zastanawiasz tym mniej jesteś w chwili obecnej wszystkimi zmysłami :-)”
-pisząc o tym, że takie myśli (o rozwoju relacji w stronę małżeństwa) są czymś normalnym chciałam powiedzieć, że nie tyle są one naturalną koleją rzeczy (czyli stanem przytrafiającym się każdemu ) tylko, że nie jest czymś niezwykłym, gdy u niektórych kobiet się one pojawią. Uważam to za normalne.
Poza tym, dla mnie osobiście Twoje podejście polegające jedynie na skupieniu się nad tym co 'tu i teraz’ jest złudne, albowiem owszem-żyję w danej chwili, ale odpowiednio planując przyszłość mam wpływ na to, jak ta 'dana chwila’ za jakiś czas będzie wyglądała. Nie umniejsza to jednak mojego stanu zaangażowania w 'tu i teraz’. Moim zdaniem to się nie wyklucza, a wzajemnie uzupełnia i kształtuje.
„To pierwsze wiesz napewno bo odczuwasz TERAZ a to drugie obarczone jest dużą dozą niepewności :-)”
-znów-czy niepewność wyklucza powodzenie i szczęście?
-„myślę, że się na nią nie zdecyduje :-) i to bardzo świadomie :-) wręcz przemyślanie :-) jak mało kto :-)”
-zgadam się z tym, że małżeństwo nie jest powszechnym stanem dla KONa, jednak uważam, że nie jest również stanem, na który – przy spełnieniu odpowiednich warunków i zaistnieniu odpowiednich okoliczności by się nie zdecydował.
„chyba wazniejsze od dostepu do kobiet jest dostep do swojego wnetrza i przezywania bez skrępowania ale mogę się mylić”
-chyba o tym napisałam w drugiej części tej wypowiedzi, nieprawdaż? Jednak cytując mnie przytoczyłeś jedynie pierwszą część przeinaczając całkowicie moją myśl.
„po pierwsze skupianie się na “budowaniu” i to od razu “trwałego” powoduje, że oddalasz się od chwili obecnej”
-A kto powiedział, że zaczynając z kimś relację od razu zakasam rękawy i już buduję podwaliny pod stały, długoterminowy związek? Nigdzie o tym nie pisałam. Początki relacji to wzajemne cieszenie się sobą, chwilą, poznawanie siebie itp. Dopiero z czasem można powoli zacząć (jeśli obie strony tego pragną oczywiście ) przekształcać ten związek w inny typ relacji. Ale to przecież przychodzi płynnie i naturalnie. Jednym z etapów może być małżeństwo, ale związek może równie dobrze ewoluować bardziej w stronę przyjaźni czy stać się innego typu układem. Wszystko zależy od wzajemnych oczekiwań i ustaleń między partnerami.
„jak ciężko taki stan zaakceptować to po co się zmuszasz?”
Zobacz jak przeinaczyłeś moją wypowiedź – napisałam, że czasami sprawia mi to trudność. To, że coś bywa trudne nie jest powodem, by to porzucić. Dla mnie to forma wyzwania, chęć pracy nad sobą, rozwijanie umiejętności 'uczenia się’ partnera. W żadnym wypadku nie napisałam, że jest to dla mnie droga przez mękę. Trudności są stałym elementem naszego życia. Nie zamierzam ich unikać, tylko chcę je rozwiązywać.
Tyle gwoli wyjaśnienia,
dziękuję Grzegorzowi za uzupełnienie mojej wypowiedzi :)
pozdrawiam Agnieszka KK
Grzegorza zapraszam do przeczytania poprzednich komentarzy, gdzie przyznałem się do komentowania nie-na-temat i wyjaśniłem swą motywację.
WitekZ – pochlebia mi fakt, że poświęcasz swój czas aby zadać mi Twoje trudne pytania. Jeżeli moje opinie są dla Ciebie interesujące ale wciąż niejasne, mogę jedynie zaproponować ich ponowną lekturę. Proszę tylko, aby nie posuwać się tak daleko we wnioskowaniu.
Ponieważ uporczywie staje mi przed oczami pewien stary obrazek:
http://xkcd.com/386/
pozwolę sobie nie zabierać więcej głosu w tym temacie. Dziękuję.
Witam
To jest pierwszy post więc chiałbym na początek się przywitać. Trafiłem na tę stronę zupełnie przez przypadek, a jest tutaj co czytać. Wielki więc szacunek dla Alexa, za tę stronę – daje dużo do myślenia.
Wracając do tematu, a czy to nie jest tak, że koneserów jednak nie ma, są to tylko inne typy zdobywców, którzy na czas konkretnych sytuacji grają koneserów (najczęściej do pewnego czasu) – jedni nieudolie i będą kwalifikiowani do zdobywców, inni bardziej udolnie i będą kwalifikowani jako koneserzy.
Pozdrawiam serdecznie
Paweł W.
ArturN – dzięki za polemikę ale przeceniasz siebie jako adresata :D
Bardziej wolałbym nakierować Czytelniczki, by się zastanowiły czy nie były tak właśnie chronione. W sumie nie muszą znać motywów działania swoich opiekunów, ważne tylko jak się czują z tym TERAZ, może daj swoim Córkom przeczytać – ciekawe co one sądzą :-)
Napisze tylko ze swej strony, że odkąd przemyślałem jakbym traktował Córkę w takich sytuacjach, zacząłem spotykać również inne bardziej otwarte Kobiety. Wcześniej nie przemyślawszy tego miałem problem z ich otwartością :-)
Tak przy okazji ciekawe skądinąd, akurat skąd u Ciebie wzięło się skojarzenie z tym obrazkiem, który podlinkowałeś, ale cieszę się, że mogłem Ci pomóc :-)
Na ten moment przyjmuję, że motywy chronienia są nieuzasadnione.
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi
wz