Kilka dni temu kiepska pogoda skłoniła mnie do spaceru po Międzyzdrojach i w pewnym momencie zobaczyłem widok jak na zdjęciach poniżej (po kliknięciu na każde z nich możesz zobaczyć szczegóły w większym formacie).
Obydwa budynki, najwyraźniej powstałe w zbliżonym czasie kiedyś były piękne i tętniły życiem. A dziś….. zobaczcie sami jak różnie potoczyły się ich losy.
Taki widok pobudza mnie do refleksji, bo oba obiekty możemy potraktować jako metaforę nas samych za 10-15 lat.
Powinniśmy zadać sobie następujące pytania:
- Jeżeli nadal będę traktował siebie tak jak robię to dotychczas, to który z tych budynków będę przypominał (fizycznie, mentalnie i uczuciowo – wszystko jest ważne!!) za 10-15 lat?
- Jeżeli pozwolę mojemu obecnemu otoczeniu wpływać na mnie, to to który z tych budynków będę przypominał za 10-15 lat?
- Jeżeli będę w bliskiej relacji z ludźmi, z którymi jestem obecnie, to który z tych budynków będę przypominał za 10-15 lat?
- Jeżeli będę zarabiał na życie w dotychczasowy sposób, to który z tych budynków będę przypominał za 10-15 lat?
Polecam każdemu powiększenie tych zdjęć przez kliknięcie na nie, uważne przyjrzenie się im i głębokie zastanowienie nad powyższymi pytaniami. Jestem pewien, że większość z Was podobnie jak ja dojdzie do ciekawych, a czasem nawet dość radykalnych wniosków. Pomocnym może też być rozejrzenie się wokoło, przyjrzenie innym ludziom, którzy przypominają któryś z tych domów i zadanie sobie pytania „czy ja też tak chcę?”
Chętnie podyskutuję na ten temat w komentarzach….
Dziękuję za te zdjęcia… bo jestem wzrokowcem i właśnie w ten sposób najlepiej do mnie przemówić :)
Pytania to prawdziwe perełki, które powinnam zadawać sobie co jakiś czas, zwłaszcza, że mój sposób życia polega na stwierdzeniu „jakoś to będzie” albo „spoko, będzie dobrze”… i cieszę się z namiastek, a nie mam odwagi zrobić radykalnych kroków, bo co zrobię jeden do przodu, to o dwa cofam się…
Trafiłam tutaj przypadkiem, ale wierzę, że ten przypadek był „kierowany” ;)
Mi nasuwa się pytanie – czy mnie też da się tak odnowić?
Trafne. I poniekąd przygnębiające…
Dobre porównanie. Jakiś czas temu doszedłem sam do podobnych wniosków. Środowisko, które obecnie mnie otacza raczej kierowałoby mnie w stronę tego „zniszczołka” gdybym tylko uśpił czujność. Osoby bez perspektyw, bez planów, żyjące chwilą – bez, jakby to można nazwać samoświadomości. Smutne to z racji, że dobrze się znamy. Jednak dostrzegam to i nie pozwalam sobie na to grupa kierowała mną. Mimo wszystko jeśli to znajomi to ciężko z nimi nie przebywać i niejednokrotnie pierwiastek (może zbyt mocno to ująłem) samozniszczenia zapewne udziela mi się. Czy da się to całkowicie wyeliminować?
Hej
Piszesz: „Obydwa budynki, najwyraźniej powstałe w zbliżonym czasie kiedyś były piękne i tętniły życiem. A dziś….. zobaczcie sami jak różnie potoczyły się ich losy.”
Los tego pierwszego będzie dokładnie taki sam, to tylko kwestia czasu.
A do czego trzeba zajść w życiu?
Jeżeli nie obecne otoczenie, to co wpływa na Ciebie?
Czy nie jest to konkretny warunek, który musi być spełniony (jak np. ten lewy dom) aby gdzieś zajść? Po czym poznać czy już doszedłem, jak tak to co dalej?
Czemu to, co się wydarza nie może być najwspanialsze tylko, dlatego że może się wydarzać? Oczywiście niezbędna do tego jest umiejętność nie przejmowania się tym, co pojawia się w głowie.
Ja mam wrażenie, że sobie z tym nie radzisz i chwytasz się kurczowo pragnień, które pojawiają się w Twoim umyśle. Czy to jest wolność? Dla mnie to zamiana zniewolenia narzucanego przez otoczenia na zniewolenie pragnień i rządz. Jestem szczęśliwy tylko i wyłącznie, gdy podążam za konkretnym wyobrażeniem.
Cokolwiek robimy, by sprawić sobie przyjemność ma bardzo niepewny rezultat. Naprawdę fascynujące chwile to te, kiedy zapominamy chcieć i nie chcieć. Gdy po prostu spoczywamy w tym, co jest tu i teraz. Zanurzanie się w tych pytaniach oraz ich realizacja, skutecznie to odcina. Na końcu i tak będziemy tym budynkiem z prawej, może nawet szybciej niż 10-15 lat.
Pozdrawiam, Greg
Mnie zastanawia co zrobic jesli juz jestesmy tym drugim budynkiem, a na horyzoncie nie widac funduszy na „remont”?
Witaj Greg,
Napisałeś:” Cokolwiek robimy, by sprawić sobie przyjemność ma bardzo niepewny rezultat.”
Moim zdaniem przyjemnością jest robienie tego czegoś co doprowadza do przyjemności
:-), lepiej skupić się na działaniu rezultat pojawi się na końcu. Ważne aby wiedzieć co jest moim celem np. „budynek z lewej”.
Dalej piszesz
” Naprawdę fascynujące chwile to te, kiedy zapominamy chcieć i nie chcieć. Gdy po prostu spoczywamy w tym, co jest tu i teraz.” Doprecyzuj proszę co masz na myśli, ponieważ stan spoczynku i bez chciejstwa to dla mnie stan „nieżywy” jak to jest w/g Ciebie?
„Zanurzanie się w tych pytaniach oraz ich realizacja, skutecznie to odcina. Na końcu i tak będziemy tym budynkiem z prawej, może nawet szybciej niż 10-15 lat.” Moim zdaniem życie w teraźniejszości nie zakłada porzucenia rozwoju i braku obserwacji własnego życia, a także dostarczania sobie przyjemności i chęci poznawania nowego. To można przyrównać do prac konserwatorskich i remontowych w budynku Stella Maris (ten po lewej)i sadzę, ze trwanie w tzw.świetności bez refleksji może doprowadzić do stanu budynku po prawej.
Pozdrawiam słonecznie
Krysia
Jedna mała uwaga.
Ten blog, z tego co pisze Alex czytają głównie młodzi ludzie, więc w tym przypadku liczą się bardziej trendy, aniżeli sytuacja dotychczasowa. Sam Alex polecałeś pracę za darmo, jeśli jest taka potrzeba, w celu zdobycia doświadczenia, więc na pytanie:
„Jeżeli będę zarabiał na życie w dotychczasowy sposób” odpowiedziałbym, że to życie chyba nie wyglądałoby w ogóle. :)
Piszę to dlatego, że ktoś może dojść do refleksji, że jego życie nie stoi teraz na bardzo wysokim poziomie i musi to jak najszybciej zmienić, a to nie koniecznie korzystna refleksja we wszystkich przypadkach. Posłużę się metaforą: młody sportowiec trenuje bardzo dużo, na ile go stać – czy deszcz, czy upał on biega, skacze, ćwiczy. Jego jakość życia przez to spada, ponieważ męczy się, funkcjonuje na granicy swoich możliwości, jest przemęczony. I dojście do wniosku w jego przypadku, że lepiej byłoby zaprzestać treningów w złą pogodę nie koniecznie mogłoby się dobrze odbić na jego przyszłości.
Zmierzam do tego, że ważne jest przeanalizowanie czy to co robimy w danym momencie nie jest tylko okresem przejściowym, który jest konieczne na przeskoczenie na wyższy poziom w przyszłości.
Podobnie może być z bliskimi relacjami z ludźmi, z którymi żyję obecnie – również może to być tymczasowy trud, którego owoce będziemy zbierać w przyszłości.
Pozdrawiam,
Paweł.
Ten przykład polega na pokazaniu skrajności, a życie takie nie jest. Nie każdy może pokierować swoim życiem tak, żeby za 10-15 lat być tym pięknym domem z restauracją. Zawsze można zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę, ale w ten sposób możemy również wszystko przegrać i zostać tym niezamieszkanym domem. Podobnie jak przy wyborze miejskiego autobusu i samochodu rajdowego, tak i w tym przypadku większość większość ludzi zawsze wybierze bezpieczny środek, bo tak im mówi rozsądek.
W mojej wyobraźni te domy na chwilę ożyły, „uczłowieczyły się”. Zobaczyłam siebie za jakiś czas w wariancie jednego i drugiego domu. PaniDomA i PaniDomB – żyją obok siebie, przy sąsiednich uliczkach, widzą się codziennie, są w podobnym samym wieku. „Starsza PaniDomA” jest schorowana, nie ma pieniędzy na leczenie, zniszczona cera, osteoporoza, widoczne oznaki choroby, niesprawność fizyczna a przy tym to, co jej bardzo dokucza, to osamotnienie, opuszczenie, bylejakość relacji z ludźmi i poczucie bycia nieprzydatną, poczucie małej wartości, nieatrakcyjności na rynku pracy. Jest smutna, budzi litość a czasem niechęć. Nie jest w stanie na siebie zarobić, jest zdana na łaskę i niełaskę otoczenia. Widać, że gaśnie. „Młodziaki” patrzą na nią z politowaniem, a niekiedy wyższoscią – są nowocześni, eleganccy i mają super fasady. Jej biedę i smutek podkreśla kontrast z mieszkająca obok równolatką.
„Starsza PaniDomB”, zanim przyszedł dojrzały wiek, zadbała o siebie- swój rozwój, swoją kondycję, harmonię w swoim życiu, swoje relacje, swoje finanse, swoją wartość rynkową. Dziś, mimo sędziwego wieku –jest w miarę zdrowa, a gdy dopada ją choroba – ma środki na leczenie i działa natychmiast. Nie widać po niej cierpienia ani oznak poważnych chorób. Dobrze ubrana, choć bez ekstrawagancji. Ma dobrą energię, przyciąga, jest gościnna. Zadbała o swoje relacje z ludźmi, dzięki czemu jest w kontakcie z osobami w różnym wieku (patrzcie, nawet dziecięce ubrania wiszą na balkonie) zadbana, radosna. Ma taką kondycję, że jest jeszcze w stanie zarobić na siebie i swoje potrzeby, a jej wartość rynkowa stale rośnie i nie zagrażają jej „młodziaki z sąsiedztwa”. Zna i czuje swoją wartość, dla wielu jest niezwykle atrakcyjną pod wieloma względami.
Alex,
ten post jest dla mnie niezwykle prosty, i bardzo trudny – zapraszający do refleksji nad tym, jak żyję, czym się karmię, jak wydatkuję swoją energię, na co się zgadzam, jak o siebie dbam (w różnych sferach). Dla mnie jego lektura była mocnym uderzeniem, mimo iż dbam, zmieniam, staram się, patrzę, rozwijam się etc. Mocnym uderzeniem, bo wiem, ile mam do zrobienia, ile zaniedbałam przez lata, na co się zgadzałam i „obrosło w przyzwyczajenia”. Czy to, co robię teraz rzeczywiście zaprowadzi mnie tam, gdzie chcę być za kilka, kilkanaście lat? Nie wiem, podejmuję ryzyko, podejmuję odważne decyzje, czasem się boję tych zmian, niepewności etc. W pokoleniu moich równolatków dominuje czekanie do emerytury, zajmowanie się wnukami lub czekanie na wnuki, postawa „lepszy wróbel w garści…”, „nie eksperymentuj, bo zostaniesz z niczym”. A ja zaczynam zupełnie nowy etap w życiu, bez gwarancji powodzenia, bez zabezpieczenia, bez asekuracji…
Obie Panie z postu Alexa – PaniDomA i PaniDomB to mogę być ja po latach. Chcę być PaniąDomemB. :-)
Greg,
Piszesz np. „Czemu to, co się wydarza nie może być najwspanialsze tylko, dlatego że może się wydarzać?”, „Czy to jest wolność?”, „Jestem szczęśliwy tylko i wyłącznie, gdy podążam za konkretnym wyobrażeniem.”, „Cokolwiek robimy, by sprawić sobie przyjemność ma bardzo niepewny rezultat.” etc, etc…
Jak to się ma do tego Alexowego postu??? Ja nie bardzo widzę związek.
Pozdrawiam, Ewa
To bardzo interesujące, do jak różnych przemyśleń może może skłonić jeden metaforyczny post zilustrowany paroma zdjęciami!
Dziękuje Wam wszystkim za podzielenie sie nimi na blogu.
A teraz po kolei:
Bea
Tak to jest, że przy pewnym otwarciu na świat ciągle przydarzają się nam „kierowane” przypadki. Ja doświadczam tego dość często, czasem nawet bardzo radykalnie :-)
Cieszenie sie z namiastek ma swoje uzasadnienie, lepiej robić to, niż być zgorzkniałym do cna człowiekiem czekającym na „the real thing”. Trzeba tylko uważać, aby z tych namiastek nie zrobić czegoś nieodwracalnego, bo wtedy jest problem.
Leszek Cyfer
Pytasz: „ czy mnie też da się tak odnowić?”
Zwróć uwagę, że w każdym pytaniu podałem trzy aspekty, więc przyjrzyjmy się każdemu z osobna:
1) fizycznie – nasz organizm ma zdumiewające właściwości samoregeneracji, więc jak nie wyhodowałeś sobie naprawdę poważnego problemu (zawał, udar, rak itp.) to szanse są duże, że tak
2) mentalnie – nasz umysł tez ma zdolności do regeneracji, więc jeśli nie spędziłeś ostatnich kilkunastu lat na ogłupiającej pracy i oglądaniu telewizji, to tez tak
3) uczuciowo – zdecydowanie tak! Jeśli jesteś gotów odpuścić sobie 100% kontroli, 100% rozsądku i zaakceptować fakt, że w rezultacie końcowym możesz cierpieć to np. Nigdy nie jest za późno aby się zakochać :-)
Jurgi
Dlaczego przygnębiające?
Konrad
Piszesz: „Mimo wszystko jeśli to znajomi to ciężko z nimi nie przebywać i niejednokrotnie pierwiastek (może zbyt mocno to ująłem) samozniszczenia zapewne udziela mi się. Czy da się to całkowicie wyeliminować? „
Odpowiedź brzmi „Oczywiście że tak!!”
Trzeba po prostu wymienić całe środowisko znajomych. Ja tak zrobiłem i nie mam potrzeby ogladania się za siebie!
Greg
Piszesz: „Los tego pierwszego będzie dokładnie taki sam, to tylko kwestia czasu. „
Patrząc w długim okresie czasu i w aspekcie fizycznym poniekąd masz rację.
Wszyscy kiedyś umrzemy, a proces starzenia nie ominie nikogo (chyba że ktoś młodo umrze, co niekoniecznie jest atrakcyjna opcją).
Nie jest jednak wszystko jedno, czy ktoś straci sprawność fizyczną (choćby zdolność do uprawiania seksu) stosunkowo wcześnie i potem przez kilkadziesiąt lat będzie wegetował, czy też do zaawansowanego wieku zachowa względna sprawność i możliwość 'dawania gazu” kiedy potrzeba.
Jeśli chodzi o zakres mentalny i uczuciowy, to różnice wystąpienia momentu „game over” są jeszcze bardziej drastyczne.
Potem zadajesz całą serię pytań, które rodzą w mojej głowie jedno, a mianowicie „what is your point?”
jesli to doprecyzujesz, to chętnie na nie odpowiem.
Na podstawie jakich przesłanek twierdzisz: „mam wrażenie, że sobie z tym nie radzisz i chwytasz się kurczowo pragnień, które pojawiają się w Twoim umyśle. „? I z czym dokładnie sobie nie radzę?
Piszesz:” Dla mnie to zamiana zniewolenia narzucanego przez otoczenia na zniewolenie pragnień i rządz. „
Zgodzisz się, że nawet gdyby tak było, to ta druga opcja jest zdecydowanie atrakcyjniejsza, zwłaszcza jeśli dla tych żądz (tak, tak, pisze się przez „ż” :-)) i pragnień znajdziemy właściwe zaspokojenie :-)
Kamil
Pytasz: „co zrobic jesli juz jestesmy tym drugim budynkiem, a na horyzoncie nie widac funduszy na “remont”? „
To mi sie czasem zdarza, może niekoniecznie w aspekcie finansowym, ale czasowym lub motywacyjnym. Wtedy szukam miejsc podobnych do tych rynien na trzecim zdjęciu, które pozostawione same sobie doprowadzają do przyspieszonego niszczenia całego budynku. Te trzeba szybko, nawet prowizorycznie naprawić.
KrysiaS
Dziękuję za ciekawe uwagi do komentarza Grega.
Paweł Kuriata
Jeśli chodzi o pracę i moja dawna rekomendację, aby w wypadku braku doświadczenia pracować za darmo, to nie jest to sprzeczne z pytaniem w poście.
Zarobki, to wbrew powszechnemu mniemaniu nie jest kluczowy aspekt (ostatnio skutecznie pokazałem komuś, kto nie wierzył, że może być na rynku wart ponad 200% tego, co ta osoba uważała za górna granicę :-)). Kluczowe są możliwości rozwoju, dobre otoczenie i wyzwanie intelektualne. Jeśli tego nie ma to jesteśmy mentalnie na prostej drodze do tego domu po prawej.
Słusznie zauważasz: „ważne jest przeanalizowanie czy to co robimy w danym momencie nie jest tylko okresem przejściowym, który jest konieczne na przeskoczenie na wyższy poziom w przyszłości. „
ale….
jak mam taki „okres przejściowy”, to intensywnie zastanawiam się, czy nie da sie go jakoś inteligentnie „przeskoczyć” lub skrócić i o dziwo bardzo często sie da :-) Przynajmniej w przedsięwzięciach, które są dla mnie warte tego, aby je realizować. Wiem, że tym zdaniem „demoralizuję młodzież”, ale jak mam pisać prawdę, to tak właśnie jest. Zarówno wielu klientów, jak i dość sporo kobiet w moim życiu doceniało takie podejście :-)
Jeśli chodzi o Twoją wypowiedź: „Podobnie może być z bliskimi relacjami z ludźmi, z którymi żyję obecnie – również może to być tymczasowy trud, którego owoce będziemy zbierać w przyszłości „ to jestem jeszcze bardziej radykalny, ale to można znaleźć w wielu miejscach na blogu.
Michał
Piszesz: „Ten przykład polega na pokazaniu skrajności …”
Uwierz mi, to nie są jeszcze skrajności :-)
Dalej stwierdzasz: „Nie każdy może pokierować swoim życiem tak, żeby za 10-15 lat być tym pięknym domem z restauracją. „
Generalnie masz rację, ale dlaczego miałoby to być niemożliwe dla Czytelników tego blogu?
I nie ma to nic wspólnego ze stawianiem wszystkiego na jedną kartę, co zawsze stanowczo odradzam!!!
Ewa W
Dziękuje za piękną interpretacje tej metafory. Jest ona bardzo dobrym uzupełnieniem i rozwinięciem mojego postu.
Piszesz, że dla Ciebie lektura tego postu była mocnym uderzeniem. Cieszę się, bo dla mnie takim był widok obydwu tych budynków i nasuwająca sie potem refleksja. Właśnie nią chciałem sie podzielić z Wami i ciesze się, że w sporej liczbie przypadków dotarło to do Was.
Powodzenia w poszukiwaniach!
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Witaj Alex,
Tylko sie nie denerwuj ;-) Ja sobie połaczyłam te dwa domy.
Jak je zobaczyłam to zapragnęłam wejść do środka. Ze starego wziełam dach z dużą ilościa okien i zakamarków – tam na pewno jest strych a na nim mnóstwo starych szpargałów. Starych fotografii, zeszytów, książek, jekiś kapelusz z lat 20 i stara sukienka z koronkami. Dól wzięłam z nowego. Tam jest ciepło, sucho, nowa kanapa i fotel na których można usiąść z przyjaciółmi przy winie i porozmawiać o przeszlości, teraźniejszości i przyszłości. To taka stop klatka po całym dniu w XXI wiecznym świecie. Dla mnie to ciągłość życia korzenie, pień, konary, liście, owoce i znów nasiona, korzenie, pień … itd.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Ja zdałem sobie z tego sprawę ok. 1,5 roku temu i rzuciłem jeden zawód i teraz przestawiam się na inny, który naprawdę mnie „jara”. Mam 31 lat na karku i na szczęście nie mam kredytu (a może „niestety”? bo znajomi już i dziecko i kredyty na głowie ;;) ale chcę żyć życiem, a nie, że życie żyje mną – coś w tych klimatach : ) pozdro!
Byłem w międzyzdrojach w maju i dobrze zapamiętałem ten widok – Alex zapomniałeś o jednym :) – tabliczka informacyjna o remoncie ;) – nigdy nie jest za późno! :)
Michał: „nie każdy może pokierować swoim życiem tak, żeby za 10-15 lat być tym pięknym domem z restauracją” co nie zmienia faktu, ze w drugą stronę czyli żeby stać się ruiną wystarczy 10-15 tygodni/miesięcy jak na złych torach się zacznie jechać.
Z budynkami jest jak z ludźmi, jak dzisiaj zainwestujemy w lepsze komponenty je dobrze zamontujemy to przez jakiś czas będziemy mieli spokój, ale za x lat i tak musimy to odnowić. Całe życie człowiek musi dbać o siebie & budynek :) Pozdrowienia dla Wszystkich :)
Piszecie, że do zmian potrzebne są fundusze, ktoś porównał te dwa domy do pań na starość – ok. Ale wydaje mi się, że to bardziej przenośnia do naszego wnętrza. Znam ludzi mających po 20 – kilka lat, którym się nic nie chce. Są zwyczajnie zamuleni, nie mają pasji ani celów. Po drugiej stronie barykady stoją osoby tryskające życiem. Realizują swoje plany i pasje i są szczęśliwi. Gdzie leży przyczyna? W chęci i umiejętności wyznaczania sobie celów i realizowaniu ich. Przedstawione budynki nie muszą dosłownie być odzwierciedleniem naszego stroju czy fryzur ale odbiciem wnętrza. Tego jak się czujemy bez względu na to czy mieliśmy łatwy start czy nie. Tylko osoba świadoma tego, że jej los leży głównie w jej rękach będzie potrafiła stawiać sobie wymagania i dążyć do czegoś. Osoby, które są przeświadczone, że nie ma sensu się starać i pracować nad sobą nie dojdą do niczego. I tak 2 osoby z jednego podwórka z czasem bardzo od siebie się odróżnią. Po paru latach osoba realizująca plany i pasje wypielęgnuje u siebie pogodę ducha, humor, apetyt na życie niczym dziecko i będzie szczęśliwa i „piękna” niczym zadbany budynek na zdjęciu. Ta druga zdziadzieje od ciągłego narzekania na swój los i będzie tak odpychająca (swą mentalnością) niczym drugi budynek.
To taki przykład z życia wzięty. Widzę to wokoło siebie. Dorastało się razem ale za dzieciaka nie było różnic. Pojawiły się one kiedy trzeba było dorastać i zacząć pracować nad sobą. Niektórzy moi rówieśnicy są tak jakby dalej chodzili do gim. czy LO. Z dnia na dzień, z imprezy na imprezę no chyba, że mama nie da na piwo wtedy siedzą w domach.
Opisałem przykład dotyczący pozytywnej energii którą trzeba umieć w sobie uruchomić. Ale możecie pod to podstawić również dążenie do pieniędzy lub innych poprzez również realizację zadań i samorozwój. Przykład uniwersalny.
Pozdrawiam
Witajcie,
KrysiaS piszesz: „” Naprawdę fascynujące chwile to te, kiedy zapominamy chcieć i nie chcieć. Gdy po prostu spoczywamy w tym, co jest tu i teraz.” Doprecyzuj proszę co masz na myśli, ponieważ stan spoczynku i bez chciejstwa to dla mnie stan “nieżywy” jak to jest w/g Ciebie?”
To stan, kiedy jestem uważny, kiedy obserwuję jak myśli pojawiają się w mojej głowie, jak narastają oraz znowu rozpuszczają. Gdy działasz inaczej to jest podążasz za nimi tworzysz nawyki, sprawiasz, że pojawiają się ciągle, zaczynasz traktować je jako coś rzeczywistego. Wówczas najczęściej będą pojawiać się te, w które wkładasz najwięcej energii. Jedną z opcji jest podążania za tymi przyjemnymi, czyli to, co robi Alex, jednakże nazywanie tego wolnością jest wynikiem braku wiedzy, że można jeszcze inaczej.
To stan, kiedy idę do kina i wiem, że nie ma sensu porównywać tego co tam wyświetlą z moimi oczekiwaniami, po prostu doświadczam tego co się wydarza bez przylepiania łatek: o to było ładne, a to bardzo brzydkie.
Alex pytasz: „Potem zadajesz całą serię pytań, które rodzą w mojej głowie jedno, a mianowicie „what is your point?””
Chodzi o to, że tytuł postu to: „Jak tak dalej pójdzie to dokąd zajdziesz w życiu?”
No więc pytam „A do czego trzeba zajść w życiu?”
Jakie zewnętrzne warunki muszą być spełnione aby gdzieś dojść? Piszesz o sprawności seksualnej do długiej starości, jak Ty ją zaczniesz obserwować pierwsze oznaki jej zanikania to co?
Co powiesz na temat, jakości życia ze wspaniałym umysłem, a chorym ciałem Stephena Hawkinga?
Piszesz: „Zgodzisz się, że nawet gdyby tak było, to ta druga opcja jest zdecydowanie atrakcyjniejsza, zwłaszcza jeśli dla tych żądz (tak, tak, pisze się przez „ż” :-) ) i pragnień znajdziemy właściwe zaspokojenie :-)”
Właściwe zaspokojenie ?
To czemu ciągle się pojawiają, jak można je w pełni zaspokoić?
Kiedyś fascynowałeś się modelarstwem dziś fotografowaniem, tego potwora nigdy nie nakarmisz. Miałoby sens stawianie na tego konia, jakby nie czekały śmierć i choroby.
Pozdrawiam
Greg.
Monika Góralska
Znów dopatrujemy się całkiem różnych rzeczy w tej samej rzeczywistości :-)
To dobry przykład zjawiska, które opisałem w poście http://alexba.eu/2011-01-20/rozwoj-kariera-praca/dwie-rzeczywistosci/
W tym kontekście moja metafora jest dla Ciebie bezwartościowa, muszę z tym żyć :-)
Sponsi
Brawo!! Ja przerzuciłem sie na mój zawód życia w wieku 36 lat, więc masz przewagę :-)
M.D.
Ta tabliczka wisi tam co najmniej od roku, jak nie dłużej, a stan budynku jest coraz gorszy. Byłaby ona niezłą metaforą postanowień noworocznych :-)
Coś się obawiam, że skończy się to „remontem ogniowym” :-(
MaciejD
Pełna zgoda z tym, co napisałeś
Konrad
Dziękuje za dobre przykłady!
Greg
Napisałeś: „To stan, kiedy idę do kina i wiem, że nie ma sensu porównywać tego co tam wyświetlą z moimi oczekiwaniami, po prostu doświadczam tego co się wydarza bez przylepiania łatek: o to było ładne, a to bardzo brzydkie. „
Ależ ja się tutaj z Tobą całkowicie zgadzam!! Dokładnie tak robię w bardzo wielu dziedzinach życia. Nie o tym też jest post, zaraz to wytłumaczę.
Pytasz: „ „A do czego trzeba zajść w życiu?” „
Zwróć uwagę, że w tej materii wcale się nie wypowiadam. Zwracam jedynie uwagę, na kilka czynników, które zaniedbane mogą spowodować, że w kwestii stanu fizycznego, zdolności mentalnych lub emocjonalnych za parę lat możemy byc taką ruiną, jak ten budynek z lewej. Zakładam milcząco, że dla większości Czytelników tego blogu, przy wszystkim innym takim samym, lepiej jest być w dobrej formie fizycznej, mieć elastyczny umysł i serce zdolne do głębokich i intensywnych uczuć. Jeżeli ktoś woli inaczej, to nie dla niego pisałem ten post.
Pytasz: „Piszesz o sprawności seksualnej do długiej starości, jak Ty ją zaczniesz obserwować pierwsze oznaki jej zanikania to co? „
Moja strategia jest taka:
1) najpierw trzeba dbać o ogólny stan fizyczny i odpowiedni stan ducha :-)
2) potem konsekwentnie stosować zasadę „use it or loose it”, najlepiej z partnerką, z którą masz dobra relacje. Tę metodę zalecam wszystkim Panom, bo Panie jakoś lepiej znoszą nawet długie okresy abstynencji w tym zakresie
3) jak już to nie pomoże, to czas na kompensowanie brakującego poweru odpowiednia techniką. Jest tyle fantastycznych rzeczy, które w seksie można robić z kobietą i kobiecie bez użycia tego ciała jamnistego, że niezależnie od stanu tego ostatniego warto zacząć ich stosowanie od natychmiast.
4) Jak już nic nie pomoże, to będę miał wreszcie czas na pisanie książek i grę w golfa :-)
Pytasz dalej: „Co powiesz na temat, jakości życia ze wspaniałym umysłem, a chorym ciałem Stephena Hawkinga? „
Jestem pełen podziwu dla jego osiągnięć, ale za nic nie zamieniłbym się z nim.
Dalej mam kłopot z dokładnym zrozumieniem Twojego toku rozumowania. W aspekcie żądz i pragnień pytasz: „To czemu ciągle się pojawiają, jak można je w pełni zaspokoić? „
Bo to jest jak z myciem zębów – raz na całe życie nie wystarczy :-)
Dalej zauważasz: „Kiedyś fascynowałeś się modelarstwem dziś fotografowaniem, tego potwora nigdy nie nakarmisz. „
Ten „potwór” to ciekawość świata – mój największy sojusznik. Nawiasem mówiąc, poza tymi dwoma dziedzinami interesowałem się mnóstwem spraw i ludzi. Ta wiedza i doświadczenia pozwalają mi dzisiaj żyć tak, jak żyję!
Co chcesz powiedzieć pisząc: „Miałoby sens stawianie na tego konia, jakby nie czekały śmierć i choroby”?
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Witajcie,
Dziękuję Alex za przedstawienie mi swojego punktu widzenia, bardzo to doceniam. Szczególnie ten fragment: „Pytasz: „ „A do czego trzeba zajść w życiu?” „
Zwróć uwagę, że w tej materii wcale się nie wypowiadam.”.
Fakt, ja w pierwszym momencie tego nie zauważyłem.
Piszesz: „Dalej mam kłopot z dokładnym zrozumieniem Twojego toku rozumowania. W aspekcie żądz i pragnień pytasz: „To czemu ciągle się pojawiają, jak można je w pełni zaspokoić? „
Bo to jest jak z myciem zębów – raz na całe życie nie wystarczy”
To nie jest jak z myciem zębów. To jest jak z wymianą zębów na bez obsługowe implanty.
Pytasz: „Co chcesz powiedzieć pisząc: „Miałoby sens stawianie na tego konia, jakby nie czekały śmierć i choroby”?
Bo one to wszystko zabiorą. Poza tym te pragnienia są bardzo puste, są zbiorem uwarunkowań, istnieją tylko dlatego, że istnieje co innego. Jak zaczniesz rozbierać to na czynniki pierwsze okaże się, że nie takiego, który jest naprawdę trwały. Koncentrując się na nich odcinasz sobie możliwość poznania tego, co je generuje.
To co pojawia się na świecie jest bardzo ciekawe, jednakże dużo ciekawsze jest to, z czego to się wyłania.
Pozdrawiam
Greg
Greg
Piszesz: „To jest jak z wymianą zębów na bez obsługowe implanty. „
Co to jest za metafora??? Abstrahując od faktu, że chyba nie ma bezobsługowych implantów :-)
Piszesz: „Bo one to wszystko zabiorą „
Zgoda. Tylko czy to oznacza, że mam bezczynnie czekać aż przyjdą, czy też starać się zrobić z mojego życia udaną kombinacje przyjemności i znaczenia?
Czy czyjeś pragnienia są puste, czy też nie to jest autorytatywne stwierdzenie z zewnątrz. Ja nie czuje sie powołany do ferowania takich osądów.
Dalej piszesz: „To co pojawia się na świecie jest bardzo ciekawe, jednakże dużo ciekawsze jest to, z czego to się wyłania. „
Ja staram się obydwoma tymi elementami zajmować sie w odpowiednich dla mnie proporcjach. Jak na razie jestem bardzo zadowolony z rezultatów, czego i Tobie długoterminowo życzę
Pozdrawiam
Alex
Czytając Grega mam wrażenie, że ma on na myśli to co przekazywał Schopenhauer(lub bardzo zbliżoną wersję tego), czyli opcja, że znacznie gorsze jest zaspokajanie co chwile pojawiających się żądz przez co mamy wrażenia bycia szczęśliwym, aniżeli nie posiadanie żądz w ogóle i bycie szczęśliwym.
Z tego co pamiętam (przepraszam jeśli się mylę) twierdził on, że sam moment pojawienia się żądzy sprawia, że człowiek jest nieszczęśliwy dopóki jej nie zadowoli, a gdy zadowoli pojawia się kolejna przez co szczęście jest bardzo krótkotrwałe, chwilowe, a życie to ślepa pogoń za tymi wewnętrznymi pragnieniami. O wiele lepsze miało być wejście w stan Nirvany i odczucie szczęścia długotrwałego. W tym wypadku piosenka „w żuciu piękne są tylko chwile” przestałaby być aktualna”. :-)
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Paweł Kuriata, Greg,
a co to ma wspólnego z tym postem ??? – prostym i klarownym. Po co mieszać do tego Schopenhauera, filozoficzne rozważania dotyczące żądz etc. ???
Tu jest proste pytanie i przesłanie zarazem: Czym zaowocuje za kilka lat to, co teraz robisz i jak teraz żyjesz, jak siebie traktujesz?
Życie jest bardzo proste, jeśli go nie komplikujemy. :-)
Pozdrawiam, Ewa
@Ewa W: Ja również prosto odebrałem ten post, chyba podobnie jak Ty – jednak chciałem dopisać swój komentarz nt dyskusji jaką prowadzi Greg z Alexem – przecież często w komentarzach temat schodził z samego posta na równie ważne i ciekawe tematy. :)
Pozdrawiam,
Paweł.
Greg
Nie ma „bez obslugowych implantow”. O implanty nalezy dbac tak jak o swoje zeby a nawet bardziej starannie :-)
Alex a na power walka to polecam przejście tamtejszym parkiem krajobrazowym :) w stronę żubrów, 5cioma jeziorami(najczystsze jakie widziałem) i powrót plażą od rezerwatu(tamtędy pewnie już szedłeś z tego co widziałem) – razem 20km :D ale za to jakich różnorodnych!
Ale filozofia.
No więc dobra.
W życiu jest tylko jedna rzecz dostatkiem – to czas. I tylko od nas zależy jak go wykorzystamy. Oprócz tego nasze zasoby są (lub mogą być) praktycznie nie skończone. Czasu niestety nie da się oszukać i nie da się kupić. Trzeba jednak dbać o to aby jak najlepiej go wykorzystać.
Aby w pełni wykorzystać swój czas lepiej być w dobrej kondycji. To pozwala nam zachować energię na… cokolwiek. Jak pokazuje filozofia, logika, a nawet można i fizyka tą energię wykorzystać na dwa sposoby – na pozostawanie w bezruchu (taoistyczne Wuji) i czekanie na to co przyniesie los oraz na pozostawanie w ciągłym ruchu (Taiji).
Oba wybory są dobre, ale oba potrzebują tego samego – równowagi. Nic nie robienie (pojawianie się myśli to nadal jest robienie czegoś – dokładnie jest to medytacja) jest tak samo kiepskie jak 'bycie wyścigówką’ przez cała życie.
Co do Stephena Hawkinga – On nie miał wyboru!
A jeżeli ma się wybór i – za przeproszeniem – się zapuszcza tak, że jest to DLA CIEBIE nie do zniesienia to jest to tylko TWOJA wina.
Chodzi tylko o to, aby być w stanie, który Tobie odpowiada i z którym czujesz się dobrze. I robić wszystko by w tym stanie przebywać w przyszłości… A jeżeli się nie jest – to dążyć do tego.
znalazłam ten blog, googlując dość głupie pytanie „co zrobić ze swoim życiem?”. cóż, dziękuję, czuję się chwilowo zainspirowana do rozmyślań. jestem sobie 25letnim domem, zaraz po studiach, z dylematem: 1)czy żyć spokojnie, cicho i bezpiecznie 2) czy stać się „kreatywną kreaturą” 3) czy iść na całość i zacząć szukać swojego kawałka świata. Aktualnie podążam w trzecim kierunku, ale odbija się to rykoszetem na moich relacjach z ludźmi. Podłamałam się trochę, lecz lektura pozwoliła mi wrócić do pionu i nabrać nadziei. Mam nadzieję tu wracać. Pozdrawiam
Witaj Alex!
Po Pierwsze chcialabym ci podziekowac za wierne przywiazanie do tego bloga. Przypadkowo szukajac odpowiedzi na nurtujace mnie ostatnio pytania trafilam po kilku latach,ponownie,na twojego bloga!
Alex, to ironiczne ze studiuje na 3 najwiekszym w stanach uniwersytecie ktory zatrudnia dziesiatki useless counselors ktorzy maja pomoc ci w wlasciwych wyborach dotyczacych twojej przyszlosci a jednak to ten darmowy, bardzo dostepny blog kieruje cie na wlasciwa 'droge myslenia’.
Alex, jako iz jestes takim wspanialym life mentor, moze podzielilbys sie ze mna opinia na temat testow psychologicznych i z jaka doza trzezwosci powinnismy sie do nich odnosic? Chodzi mi o Myers-Briggs personality types. Jestem osoba pelna pasji; jesli pokierujesz mnie w kierunku medycyny – skoncze medycyne i zostane doktorem, jesli wyposazysz mnie w ksiazki do inzynierii i zapiszesz na inzynierjny kierunek – zostane inzynierem. JEsli dasz pioro i powiesz zostan dziennikarzem – tez uda mi sie to. To chyba najbardziej mnie w zyciu boli – bedac dobrym w tylu rzeczach, nie potrafie sobie odpowiedziec na proste pytania: gdzie zmierzam? Jak widze siebie za kilka lat? Czy jestem zadowolona z mojego otoczenia? Bedac ostatnio na jednym ze spotkac na psychology club rozwiazalam ow personality test i nasunal mi on ow wynik: ENFJ „The giver”. Czytajac moj profil bylam zdumiona jak bardzo opisuje on moja osobowosc i jak bardzi tlumaczy moje dotychczasowe wybory co do zycia. Jako osoba doswiadczona w szkoleniu ludzi, czy uwazasz, ze testy psychologiczne to droga do lepszego poznania siebie? Czy twoje posty to troche nie jak wnikanie w psychike kazdego z czytelnika i zmuszanie ich do reflekcji?
Wiem ze nikt nie wskarze mi palcem gdzie mam podazac i co w zyciu robic. Jednak jest jakas przyczyna dlaczego znalazlam sie ponownie na twoim blogu – szukam odpowiedzi na wiele pytan :) Lepsze poznanie mojego 'personality’ oraz twoj post zmusilo mnie do refleksji: Czy na pewno jestem typem czlowieka ktory nadaje sie aby pracowac w bioengineering field?
Jak z toba bylo Alex? Pamietam ze pracowales kiedys z softwares i prowadziles swoja firme. To zabawne ze przez tyle lat gdy mysle o twoim blogu, zawsze nasuwa mi sie na mysl opowiastka o gazetach, ktore sprzedawales w Austrii i jak mieszkales w piwnicy – bardzo inspirujace:) Czy jest jakas generalna formula mowiaca w jakim zawodzie bedziesz sprawdzac sie najlepiej?
Patrzac na ten zniszczaly domek na zdjeciu nie chce zostac taka miserable old lady ktora cale zycie ciezko przepracowala ale nie czerpala ze swojej pracy takiej radosci i satysfakcji jak ty. Podsun jakas recepte na sukces, prosze :)
P.S. Mam nadzieje ze nie ma w poscie bledow, sprawdzalam 4 razy :) Nie wiedzialamn jak zastapic niektore zwroty wiec je zostawilam w takim stanie jak sa :) Dziekuje za odpowiedz!
Pozdrawiam!!
Mnie w tym porownaniu uderzylo zalozenie, ze oba domy startowaly z tego samego pulapu. Skad pewnosc, ze wykonano jest z rownie dobrych materialow, tak samo odpornych na niszczenie, ze na starcie tam samo zabezpieczono je przed wilgocia i przeciekami?
Podobnie z ludzmi. Jestem daleka od fatalistycznego nastwienia, ze gorszy start przekresla szanse na sukces. Ale zapominanie o tym, ze jest to duze utrudnienie to druga skrajnosc, rownie nieprawdziwa.
Wsrod moich znajomych, blizszych i dalszych niewielu jest ludzi (na palcach jednej reki mozna policzc), ktorzy osiagneli sukces, stabilnosc zawodowa i satysfakcje bez wsparcia na starcie (nie tylko finansowego).
Alma,
tak na szybko:
w tym porównaniu jest tylko: „powstałe w zbliżonym czasie kiedyś były piękne i tętniły życiem”. Tyle. Nie ma nic o materiałach, ich odporności etc. Bo dla tego postu i w kontekście zadanych potem pytań nie ma to tak naprawdę znaczenia. Nie jest to też post o tym, kiedy jest łatwiej osiagnąć sukces, a kiedy trudniej.
Jest tylko proste pytanie: czy to co robisz zbliża Cię bardziej ku jednemu czy bardziej ku drugiemu obrazowi.
Żeby np. być zdrowym, energicznym, pogodnym, mieć dobre relacje z ludźmi – nie potrzeba „wsparcia finansowego na starcie”. Też nie jest ono absolutnie konieczne w innych sferach życia, co pokazują historie wielu ludzi, także tych, których znam osobiście. Rozumiem, ze Twoi znajomi ilustrują tezę przeciwną, ale przecież to nie świadczy o wszystkich i nie tworzy normy. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W. specjalnie podkreslilam, ze nie o samo wsparcie finansowe mi chodzi, tylko ogolnie o wsparcie wszelkiego rodzaju.
To co napisalam ma wiele wspolnego z tematem. Juz tlumacze. Calkiem czesto jest tak, ze stan tego drugiego domu jest najlepszym jaki udalo sie ogromnym wysilkiem i praca i dobrymi decyzjami osiagnac. Czasami to co robisz pozwla Ci zwyczajnie przezyc, a wyglad (status finansowy) jest wtedy sprawa drugorzedna. Nie kazdy bedzie mial mozliwosc osiagnac stan pierwszego, i nie jest to fatalizm, raczej realizm.
Wpis na blogu sugeruje, ze od indywidualnych decyzji dotyczacych tego jakimi ludzmi sie otaczamy, w jakim kierunku idziemy zalezy to jak skonczymy. Zarowno przekonanie, ze wszystko zalezy ode mnie jak i to, ze nic ode mnie nie zalezy sa tak samo falszywe.
Witajcie
Zastanawiające dla mnie jest, jak wielu z Was dość proste, choć bardzo brutalne w możliwych odpowiedziach pytania zamienia na rozważania czysto filozoficzne, które całkowicie mijają się z moimi pierwotnymi intencjami.
A te intencje, to był taki szczery „reality check”, który sam sobie zrobiłem i do którego zaprosiłem Was. To może przyczynić się do radykalnej zmiany na lepsze, jeśli zrobi si go dobrze i podejmie potem odpowiednie działania.
Debatowanie w ramach tego postu nad filozoficznymi aspektami szczęścia, czy życia, albo konstrukcją (metaforycznie) obydwu domów odbieram jako ucieczkę od niewygodnych pytań, które proponowałem wam abyście sobie zadali. To jest oczywiście Wasze niezbywalne prawo, ale szkoda nie wykorzystać okazji.
Alma
Napisałaś: „Wpis na blogu sugeruje, ze od indywidualnych decyzji dotyczacych tego jakimi ludzmi sie otaczamy, w jakim kierunku idziemy zalezy to jak skonczymy. „
To się zgadza, zwłaszcza, że nigdzie nie użyłem słowa „wyłącznie”
Dalej piszesz: „Zarowno przekonanie, ze wszystko zalezy ode mnie jak i to, ze nic ode mnie nie zalezy sa tak samo falszywe. „
To też prawda :-)
Ale….
1) ja nigdzie w poście czegoś takiego nie twierdziłem :-)
2) nawet gdybym tak stwierdził, to lepiej jest mylić sie po tej pierwszej stronie (wszystko zależy ode mnie)
Pozdrawiam
Alex
PS: Pozwólcie, że kilkoma pytaniami off topic zajmę się później
„Jeżeli nadal będę traktował siebie tak jak robię to dotychczas”
Kwestia taka jest ze niebardzo powoli idzie np zdrowo sie odzywiac :( nie ma zadnej gwarancji ze jem zdrowo nawet jesli tak na opakwaniu i skladzie pisze bo oszusci zwlaszcza w polsce sa na kazdym kroku. Dosc Wam powiedziec ze zawartosc witamin w warzywach i owocach spadła od lat 80tych tak ze wlasciwie bez syntetycznych tabletek witaminowych jedzenie warzyw to samooszukiwanie siebie.
„Jeżeli pozwolę mojemu obecnemu otoczeniu wpływać na mnie”
Nie mam praktycznie wielkien wplywu na to jak inni wplywaja na mnie. Moge tylko wybierac a ze nie jestem alfa i omega moge zle wybrac jedzenie, meble, samochod, laptopa, czlowieka, ksiazke wszystko to musze zaryzykowac co zajmuje czas i dopiero po czasie moge ocenic. Rowniez po czasie moge ocenic to jak ktos mentalnie na mnie wplywal bo moze mocny kop byl dla mnie stymulujacy a byc moze ow kop zdeprymowal i zamknol mnie w sobie.
„Jeżeli będę zarabiał na życie w dotychczasowy sposób”
Byc moze ktos lubi to co robi ale rynek weryfikuje cene inaczej i co, ma zarabiac 5 razy wiecej w pracy ktora go mierzi? Zapewne dzis w pl jest z 10 tys osob ktore nasladuja Alexa i chca byc coachami itp. czy oni zarabiaja takie krocie jak on czy jednak nie i byc moze zle zrobili w zyciu siedza po tych 10 latach i widza ze nic sie nie zmienilo ze bez wkretow w duzych firmach nigdy nie zarobia tyle ile zaplanowali.
Zyjemy w swiecie „moze, nie wiem, zobaczymy”
nie ma zadnej gwarancji ze to co dzis wydaje sie dobre zadziala jutro.
Mam nadzieje ze filozofia nie przeslonila materialno brutalnej czesci wpisu ;) Zycze Wam kochani – wielu dobry kontaktow biznesowych bo to one a nie wasza aktualna wiedza czy checi pozwola Wam zmieniac cokolwiek w ciagu 10 lat. Inaczej spocicie sie w walce o klienta z tymi co juz go po znajomosci maja.
Anon
Współczuje Ci Twojego obrazu świata i życia, które prawdopodobnie jest jego rezultatem.
Alex
Hej Alex piszesz:
„Debatowanie w ramach tego postu nad filozoficznymi aspektami szczęścia, czy życia, albo konstrukcją (metaforycznie) obydwu domów odbieram jako ucieczkę od niewygodnych pytań, które proponowałem wam abyście sobie zadali. To jest oczywiście Wasze niezbywalne prawo, ale szkoda nie wykorzystać okazji.”
Hm, to samo można napisać o Twoim podejściu, chociaż bliższe jest brak wiedzy, ignorancja.
W komentarzu wyżej pisałeś: „Czy czyjeś pragnienia są puste, czy też nie to jest autorytatywne stwierdzenie z zewnątrz. Ja nie czuje sie powołany do ferowania takich osądów.”
A jak nazwać to co napisałeś powyżej ?
Pozdrawiam, Greg.
Anon piszesz:
„Dosc Wam powiedziec ze zawartosc witamin w warzywach i owocach spadła od lat 80tych tak ze wlasciwie bez syntetycznych tabletek witaminowych jedzenie warzyw to samooszukiwanie siebie.”
Na czym dokładnie ma polegać to samooszukiwanie siebie? (bo tego już nie napisałeś).
A skąd wiesz jakie są moje pobudki, jako konsumentki, do spożywania warzyw? A może jem warzywa bo je po prostu lubię, jednocześnie wiedząc, że na przestrzeni lat zawartość witamin w warzywach spadła. Rozważyłeś taką możliwość? Bo po tym co piszesz mam nieprzyjemne podejrzenie, że raczej tego nie zrobiłeś.
Czy wtedy nadal będziesz Twierdził, że sama siebie oszukuję?
Co do całej reszty, to podpisuję się w pełni pod tym, co napisał Alex.
Greg
Pytasz: „A jak nazwać to co napisałeś powyżej ?”
Po pierwsze w mojej wypowiedzi, do której się odnosisz wyraźnie podkreśliłem że jest to mój osobisty pogląd a nie ogólny osąd (mam nadzieję, że rozróżniasz te dwie rzeczy)
Po drugie akurat ta wypowiedz: „Debatowanie w ramach tego postu nad filozoficznymi aspektami szczęścia, czy życia, albo konstrukcją (metaforycznie) obydwu domów odbieram jako ucieczkę od niewygodnych pytań, które proponowałem wam abyście sobie zadali. To jest oczywiście Wasze niezbywalne prawo, ale szkoda nie wykorzystać okazji.” to jest bezpłatny coaching :-)
Jak komuś on nie odpowiada prosze o jej zignorowanie.
Pozdrawiam
Alex
Greg,
Czy możesz tak po prostu i w skrócie – jeśli oczywiście potrafisz – przedstawić swoją koncepcję i pogląd? Z takiego kontrowania wypowiedzi innych, zarzucania ignorancji czy braku wiedzy niewiele wynika.
Pozdrawiam, Ewa
Hej Ewa piszesz:
„Czy możesz tak po prostu i w skrócie – jeśli oczywiście potrafisz – przedstawić swoją koncepcję i pogląd? Z takiego kontrowania wypowiedzi innych, zarzucania ignorancji czy braku wiedzy niewiele wynika.”
To „jeśli oczywiście potrafisz” jest poglądem czy osądem?
Pozdrawiam, Artur
Greg,
Ani jednym, ani drugim. :-)
Zgodnie z gramatyką j. polskiego, wskazane przez Ciebie wtrącenie, jest zdaniem podrzędnym warunkowym – wskazuje warunki, których spełnienie pozwala na wykonanie czynności określonej w zdaniu nadrzędnym. To w tym przypadku odpowiedź na moje pytanie o Twoje poglądy. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Alex napisales:
A te intencje, to był taki szczery „reality check”, który sam sobie zrobiłem i do którego zaprosiłem Was. To może przyczynić się do radykalnej zmiany na lepsze, jeśli zrobi si go dobrze i podejmie potem odpowiednie działania.
„Zrobi dobrze, podejmie odpowiednie dzialania” – dla mnie to puste slowa, ktore dosc czesto slysze z ust osob, ktore odniosly sukces w duzej mierze dzieki duzej dozie szczescia. Sam pisales, ze kiedys ktos pozwolil Ci pokazac co umiesz. Czy to nie bylo wlasnie wsparcie z zewnatrz? Czy gdybys musial czekac na to zeby ktos pozowolil Ci pokazac, co potrafisz dajmy na to przez 10 lat bylbys dzisiaj u gdzie jestes?
Sam podkreslasz wage dobrych kontatktow. Potem Anonowi wpolczujesz jego wizji swiata – przynajmniej w tym punkcie nie tak bardzo roznej od Twojej.
Zgadzam sie z Anonem, ze to czy decyzja byla dobra czy nie mozemy ocenic dopiero po czasie. Ze jest miliard mozliwych opcji i ignorancja jest twierdzenie, ze to, ze ktos odniosl sukces zalezalo tylko i wylacznie od niego. Bo zwykle jak sie dobrze przyjzec to poza praca, zdolnosciami i wysilkiem potrzeba jeszcze wiele szczescia. Mozna mu pomoc, ale nie wyreczyc.
Dalej napisales:
Debatowanie w ramach tego postu nad filozoficznymi aspektami szczęścia, czy życia, albo konstrukcją (metaforycznie) obydwu domów odbieram jako ucieczkę od niewygodnych pytań, które proponowałem wam abyście sobie zadali. To jest oczywiście Wasze niezbywalne prawo, ale szkoda nie wykorzystać okazji.
Ty widzisz w dyskusji fizlozofczne debatowanie, ja wskazanie bledow logicznych Twojego „reality check”. Dla mnie bardzo praktyczne, bo pomoagajace nie wpasc w pulapke myslenia „teraz zmienie prace, znajmomych itd. i dzieki temu odniose sukces”.
Alma
Napisałaś: „Wpis na blogu sugeruje, ze od indywidualnych decyzji dotyczacych tego jakimi ludzmi sie otaczamy, w jakim kierunku idziemy zalezy to jak skonczymy. „
To się zgadza, zwłaszcza, że nigdzie nie użyłem słowa „wyłącznie”
Dla mnie to kolejny blad, ktory teraz ratujesz zastrzegajac, ze nie napisales „wylacznie”.
Pozdrawienia
Alma
Dyskusje pomiędzy Gregiem i Ewą W pozostawię im samym :-)
Alma
Chcesz wiedzieć jak widzę całą tę sprawę?
Proszę bardzo:
Jestem na letnim Gypsy Time i na spacerze widzę dwa domy, które są dla mnie metaforą pewnych sytuacji życiowych.
Ta metafora pobudza mnie do dość głębokich przemyśleń z kilkoma istotnymi wnioskami dla mnie i mojej dalszej przyszłości.
Wiedząc z doświadczenia (też na tym blogu), że pewne przemyślenia są przydatne nie tylko dla mnie opisuję to w poście, zachęcając Czytelników do podobnej analizy. Zdaje sobie doskonale sprawę, że tylko część Czytelników odbierze to przesłanie zgodnie z moimi intencjami i skorzysta z tego. Pozostałym nie dzieje się krzywda, więc nie mam z tym żadnego problemu, jestem oczywiście gotowy wyjaśnić pewne rzeczy, jeśli problem polegałby na moim nieprecyzyjnym wyrażeniu się, a komuś naprawdę zależy na zrozumieniu o co chodzi.
Poza tym nie mam jakiegokolwiek interesu w przekonywaniu kogokolwiek i nie mam tez takiego zamiaru.
Nie mam tez zamiaru dyskutować z wypowiedziami typu :
„“Zrobi dobrze, podejmie odpowiednie dzialania” – dla mnie to puste slowa, ktore dosc czesto slysze z ust osob, ktore odniosly sukces w duzej mierze dzieki duzej dozie szczescia. Sam pisales, ze kiedys ktos pozwolil Ci pokazac co umiesz. Czy to nie bylo wlasnie wsparcie z zewnatrz? Czy gdybys musial czekac na to zeby ktos pozowolil Ci pokazac, co potrafisz dajmy na to przez 10 lat bylbys dzisiaj u gdzie jestes? „
i to z 2 powodów:
1) nie ma to nic, ale to kompletnie nic wspólnego z przesłaniem postu. Jak ktoś tego nie zrozumiał, trudno.
2) Wypowiadasz się autorytatywnie o rzeczach, o których kompletnie nie masz pojęcia i to jest na tym blogu „grzech śmiertelny”
Tak więc pozwól, że na tym zakończę i pójdę sobie na taras – mamy dziś taki piękny widok z księżycem w pierwszej kwadrze otoczonym chmurami. Jeżeli tam, gdzie jesteś masz dobrą pogodę, to zalecam zrobienie tego samego.
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Przy moim dotychczasowym postępowaniu ja niestety będę przypominał ten podniszczony budynek… :( To się tyczy w zasadzie wszystkich pytań (z otoczeniem i relacjami nie jest tak źle gdyż nie sądzę aby były jakoś destruktywne czy negatywne ale większym problemem jest raczej ich intensywności, a w sumie prawie praktyczny ich brak)
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że już od dłuższego czasu zdaję sobie z tego sprawę. Ba, wiem jak chciałbym aby moje życie wyglądało i jakie (mniej więcej) kroki powinienem wykonać, a mimo to nie mogę się zabrać za konkretne działania. Czas przecieka mi przez palce i schodzi mi na tzw. duperelach, na rzeczach kompletnie nieważnych. Pocieszam się, że przynajmniej zdaję sobie z tego stanu rzeczy sprawę i mam poczucie że jest we mnie pewien potencjał i naprawdę stać mnie na więcej.
Być może właśnie ten post popchnie mnie do bardziej zdecydowanych działań.
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz.
Alex i Ewa W pozwólcie, że ja, w przeciwieństwie do Was, mam ochotę podyskutować o kilku ważnych sprawach pomimo, ze ściśle nie dotyczą one tematu. Alex, jeśli nie życzysz sobie tego typu praktyk, proszę zasygnalizuj to. :)
@Alma, piszesz:
“Zrobi dobrze, podejmie odpowiednie dzialania” – dla mnie to puste slowa, ktore dosc czesto slysze z ust osob, ktore odniosly sukces w duzej mierze dzieki duzej dozie szczescia.”
A ja słyszę zarzuty do osób, które nie odniosły sukcesu, że w życiu niebagatelną rolę odgrywa szczęście. Ja to widzę inaczej – myślę, że nie jest ważne szczęście, ale ważny jest brak prawdziwego pecha.
Kiedy słyszę wypowiedzi typu „musisz mieć szczęście” to jest to dla mnie bardzo zniechęcające, ponieważ żyję ze świadomością, że nawet jakbym robił to co należy by osiągnąć swój cel to i tak to może nie wystarczyć…
Często też słyszę zdanie „trzeba mieć kontakty”, a ma to podtekst taki, że albo ktoś Cię zna, albo nie, albo masz szczęście, albo nie… Należy pamiętać, że posiadanie kontaktów także zależy od nas i to w bardzo dużej mierze. Można mieć z kimś wspaniały kontakt jednocześnie nie będąc rodziną, prawda? Ostatnio sam poznałem człowieka, który może w moim życiu dać mi dużą zmianę na plus tylko dlatego, że napisałem do niego meila z prośbą o spotkanie. Inicjatywa wystarczyła, by zrobić sobie duży plus w kontaktach.
I co to jest właściwie szczęście w życiu, tak w praktyce – że zakocha się w nas ktoś bogaty, że da wygramy kupę forsy w grach losowych czy, jak to zarzuciłaś Alexowi, ktoś ważny da nam się wykazać? :) Bo ja tego określenia troszkę nie rozumiem i jednak wolę żyć w przekonaniu, że to ode mnie zależy głównie jak moje życie się potoczy, a nie od szczęścia, które będę miał lub nie…
Pozdrawia,
Paweł Kuriata.
Uuuu,
Odpowiedzi u mnie nie sa piekne:)
Odpowiedzi na pierwsze i ostatnie pytania dla mnie sa latwe ale najgorzej z drugim i trzecim pytaniem. Najgorzej z tego powdu ze niedokonca potrafie na te pytanie odpowiedziec. No ale skoro nie jestem pewny czy z tym mam wszystko w porzadku,wiec chyba jednak w porzadku nie jest, inaczej watpliwosci bym nie mial:)
Hej Ewo,
Odpowiedziałaś mi bardzo ładnie, lecz nie o to pytałem.
Chodziło mi o intencje, które zasłaniasz gramatycznym dymem.
Naprawdę uważasz, że korzystnie jest umieszczać takie wtrącenia w prośbie do drugiej osoby?
Ja z kolei obawiam się, że szkoda mojego czasu, bo aby to zrozumieć potrzeba otwartego, wolnego od koncepcji i uprzedzeń umysłu.
. Poza tym wcześniej pisałaś: „a co to ma wspólnego z tym postem ??? – prostym i klarownym. Po co mieszać do tego Schopenhauera, filozoficzne rozważania dotyczące żądz etc. ???”
O co naprawdę Ci chodzi?
Zróbmy może tak, powyżej masz kilka moich komentarzy, jak coś jest tam nie jasne, pytaj śmiało.
Pozdrawiam
Greg
Antek
Nie przejmuj się tym :-) Lepiej „niepiękne” odpowiedzi teraz, niż niepiękne rezultaty 10 lat później. Teraz trzeba jeszcze tylko przejść do konkretnych działań
Greg
Obawiam sie że:
1) twój poziom zrozumienia tematu postu
2) sposób reakcji na konkretne pytania
bardzo ostro ociera się o dolną granice tego, co gotów jestem akceptować na tym blogu.
Jeśli chcesz aby Twoje dalsze komentarze ukazywały się tutaj, to uprzejmie proszę abyś to zmienił
Pozdrawiam
Alex
Dziękuję Alex. Twój blog jest skarbnica wiedzy, darmowego coachingu, który mi pomaga. Wylałeś na mnie wiadro wody, kolejny raz przebudziłem się dzięki Twoim 4 pytaniom. Dzięki nim kolejny raz mogę obrać lepszy kierunek.
Greg
Myślę, że popularność tego bloga wynika z tego, że jest tutaj dużo wypowiedzi merytorycznych (z całym szacunkiem do Twojej filozofii). Proszę, wypowiedzi personalne, kieruj prywatnie.
Alma
Przeczytaj biografię Donald’a Trumpa, który był miliarderem, zbankrutował i zrobił to jeszcze raz. Nie, to nie było szczęście.
Greg,
Moja odpowiedż była dokładnie odpowiedzią na Twoje pytanie.
Ja natomiast nie otrzymałam odpowiedzi na swoje dotyczące Twoich poglądów.
Pozdrawiam, Ewa
Hej Ewo,
Masz rację pisząc: “Moja odpowiedż była dokładnie odpowiedzią na Twoje pytanie.”. Miałaś też rację pisząc, żebym przedstawił swoją koncepcję – jeżeli potrafię, otóż nie potrafię tego zrobić tak, aby przyniosło to sensowną wartość dodaną dla Ciebie i innych Czytelników.
Czytając ponownie samego posta, jak i moje wypowiedzi, w pełni zgadzam się z Tobą i Alexem, że nie zrozumiałem go właściwie.
Nie jestem też dumy z formy moich wypowiedzi w komentarzach.
Jednakże wiele się z tego nauczyłem, mam nadzieję że równocześnie nie czyniąc wiele szkody.
pozdrawiam, Greg.
Grego (Greg),
Tak czasem bywa. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Mnie wniosek nasunal sie jeden. Karm swoja dusze, karm swoje cialo. Dbaj o rownowage. W zdrowym ciele zdrowy duch. Tak samo jest z tymi domami. Zamieszkany dom jest piekny, zadbany, bo dusza (czyli ludzie w nim mieszkajacy) troszczy sie o cialo (dom), dostarcza wszystkiego co mu potrzebne, zeby cialo bylo silne i piekne.(remonty, renowacje itd.) nie zapominajac o sobie, o wnetrzu domu (dba zeby byl porzadek, wyrzuca niepotrzebne rzeczy, i przygotowuje miejsce dla nowych, lepszych). Dusza slucha swojego ciala, i cialo slucha swojej duszy. Sa od siebie niezalezne.
Zaniedbany dom, to zaniedbana relacja pomiedzy dusza a cialem. Tak wyglada czlowiek, ktory gluchy jest na wolanie swojej duszy i ktory lekcewazy swoje cialo. Rozpada sie. Nie ma w nim spojnosci.
Taka oto moja interpretacja. Pozdrawiam i przepraszam za brak polskich liter..Mags
Dusza slucha swojego ciala, i cialo slucha swojej duszy. Sa od siebie zalezne (to mialam na mysli, przepraszam za roztargnienie i prosze moderatora o poprawke:)
Mags
A ja mam pytanie do Aleksa. Dlaczego miałbyś ograniczyć się do utrzymania się po tym czasie w stanie jak dom po lewej ? Dlaczego nie pokierować sobą tak, żeby za 10-15 lat być pałacem ze 100 komnatami ?
Innymi słowy, rozumiem Aleksie, że osiągnąłeś pewien poziom życia. Czy chodzi Ci tylko o utrzymanie tego poziomu czy mierzysz „wyżej” tzn. żeby zarabiać 5 razy więcej, mając dużo więcej czasu itp. itd. A jeśli tak (albo nie) to dlaczego tak (albo nie) ?
Witam,
Co do samego postu to już podjęłam decyzję i przystąpiłam do realizacji generalnego remontu. Remont mojego życia potrwa kilka lat (w końcu budynek niszczał od jakiś 15 lat, taki remont to poważna sprawa). Środkami się nie martwię. Planuję, rozważam… najwyżej będą jakieś opóźnienia. Nie mogę dłużej pozwolić sobie na zostawienie mojej konstrukcji na pastwę warunków atmosferycznych (otoczenie, szczęście, decyzje innych itd). To JA MÓJ dom remontuję, sprzątam i o niego dbam. Nawet jak ucierpi w trakcie burzy to znowu coś tam poprawię, naprawię i będzie GIT!
To takie moje przemyślenia na temat postu. Co do komentarzy:
Krzysiek S
Napisałeś
„Co do Stephena Hawkinga – On nie miał wyboru!”
Chyba wiem o co Ci chodziło, On nie wybierał choroby. Ale miał wybór. Mógł usiąść na wózku inwalidzkim, zamknąć się w jakimś mieszkaniu i użalać się nad swoim losem. WYBRAŁ co innego :) i chwała mu za to.
nawiązując do anon’a
1) co do samooszukiwania siebie i warzyw. Alex w kilku miejscach na blogu uwrażliwia na to czego słuchamy i jak to wpływa na nasze życie. W badaniach, telewizji, gazetach itp jest wiele nieprawdy i przekłamań. Ja się nie „samooszukuję” – świadomie wybieram to co jem. Mniejsza zawartość witamin w warzywach i konieczność łykania witamin może wynikać z nacisków jakiegoś lobby produkującego preparaty witaminowe a nie z faktycznych rezultatów badań. Jest mnóstwo zdrowej żywności np. na targach, ryneczkach czynnych w soboty. A co za frajda z kupowania i gadania z ludźmi! :)
2) wpływ innych ludzi i podejmowanie decyzji. U mnie w 100% zależy ode mnie. Kiedyś tak nie było i dużo przez to straciłam. Jak ktoś mi „szkodzi” to się odsuwam na bezpieczną odległość. Po co się użerać? A mocny kop od kogoś to dla mnie super możliwość do nauki.
3)A jak mnie zweryfikował rynek. Cóż odniosłam sukces. Dobre stanowisko, dobra firma, niezła praca i propozycje od innych firm. KOSZMAR! Codziennie wstaję przerażona, że znowu muszę iść do pracy. Odliczam dni od poniedziałku do piątku, czekając na weekend, na urlop. I co za to mam :) jestem cenionym pracownikiem, co to premie dostał JUPPI :( kupie sobie 20 parę butów.
i cytat:
„Zycze Wam kochani – wielu dobry kontaktow biznesowych bo to one a nie wasza aktualna wiedza czy checi pozwola Wam zmieniac cokolwiek w ciagu 10 lat. Inaczej spocicie sie w walce o klienta z tymi co juz go po znajomosci maja.”
Mam nadzieję, że Twoje życzenia nigdy się w moim życiu nie spełnią. Wiele kontraktów wygranych kosztem „innych co się pocą” starczy może na 10 lat, później zostanę na lodzie „pocąc się” by zdobyć kolejne kontrakty. Wolę chęci, wiedzę i doświadczenie, które dadzą mi możliwość przetrwania w każdych warunkach, z jednoczesną frajdą z „pocenia się” by coś fajnego w życiu zrobić.
Pozdrawiam,
Ewa
jot,
A czy to tak fajnie być pałacem?
A może lepiej zamiast koncentrowac się na zarabianiu 5 razy więcej sprawić by mieć 5 razy większą wiedzę, umiejętnoći? A może 5 razy więcej przyjaciół? A może pomóc 5 razy większej liczbie ludzi?
Tak sobie myślę, że jak już się osiągnęło pewien poziom finansowy, ma się ciało w dobrej kondycji i dbało się o wymiar duchowy to rzadko kiedy taki człowiek będzie zabiegał akurat o zwiększenie poziomu materialnego. Raczej ten wzrost będzie spoowdowany tym, że zajmuje się tym co mu sprawia przyjemność i jest w tym dobry.
Michał Urban
Proszę bardzo :-)
Pozwolę sobie tylko zauważyć, że przebudzenie nie wystarczy. Trzeba jeszcze wstać i zacząć działać. Powodzenia!!!
Mags
Piękna interpretacja, choć poszłaś w niej dalej niż było moim zamiarem. Ja po prostu walnąłem parę razy młotkiem we własną głowę, a potem opublikowałem ten młotek na blogu z zachętą „help yourself” :-)
Jot
Pytasz: „Dlaczego miałbyś ograniczyć się do utrzymania się po tym czasie w stanie jak dom po lewej ? Dlaczego nie pokierować sobą tak, żeby za 10-15 lat być pałacem ze 100 komnatami ? „
Odpowiedź jest prosta: Bo w życiu nic nie jest za darmo! Dlatego warto szukać dla siebie optimum, różnych czynników, tak aby odczuwana przez nas jakość życia była jak najwyższa. Tutaj kryteria będą oczywiście bardzo indywidualne i każdy musi sobie sam je ustawić.
Dla mnie bardzo ważnym jest ta podwójna wolność, o której pisałem tutaj http://alexba.eu/2007-10-17/rozwoj-kariera-praca/wolnosc/ i uzupełniłem tutaj http://alexba.eu/2011-02-09/rozwoj-kariera-praca/nasza-osobista-wolnosc-2/
W tym kontekście pracuje nad tym, aby mieć tej wolności coraz więcej i odpowiednio z tego korzystać. Więcej pieniędzy niż mam nie jest mi do tego specjalnie potrzebne.
Myślę, że to jest też odpowiedź na Twoje pozostałe pytania, jeśli nie to proszę doprecyzuj.
Ewa T
Dziękuje za Twój komentarz i powodzenia w remoncie!!
Małgorzata
Piszesz: „jak już się osiągnęło pewien poziom finansowy, ma się ciało w dobrej kondycji i dbało się o wymiar duchowy to rzadko kiedy taki człowiek będzie zabiegał akurat o zwiększenie poziomu materialnego. Raczej ten wzrost będzie spoowdowany tym, że zajmuje się tym co mu sprawia przyjemność i jest w tym dobry. „
Mogę się pod tym podpisać :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
@Ewa T
> “Co do Stephena Hawkinga – On nie miał wyboru!”
> Chyba wiem o co Ci chodziło, On nie wybierał
> choroby. Ale miał wybór. Mógł usiąść na wózku
> inwalidzkim, zamknąć się w jakimś mieszkaniu i
> użalać się nad swoim losem. WYBRAŁ co innego :) i
> chwała mu za to.
Ewa, chwała Ci za ten komentarz :-) :-) Myślę dokładnie jak Ty i smuci mnie to, że tak mało ludzi dokniętych różnymi przewlekłymi chorobami czy niepełnosprawnościami uczestniczy w Polsce (lub stara się) w sposób równoprawny w życiu społecznym i zawodowym.
Choroba czy niepełnosprawność to ciężkie doświadczenie. Mam dla tych ludzi ogrom sympatii i szacunku, bo nie dość że walczą z chorobą, przeciwnościami, to starają się żyć „pełnią życia” w ramach swoich ograniczeń. Smuci mnie to, że wielu ludzi „stygmatuje” ich chociażby w pracy zawodowej i nie chce nawiązać bliższych, normalnych kontaktów. Fakt, że tak mało z nich ma jakąkolwiek pracę mówi sam za siebie. Myślę, że powinniśmy podwójnie się jako społeczeństwo starać, żeby te osoby były aktywne, gdyż jest to w naszym interesie (także w sensie ekonomicznym – mniej naszych podatków na zasiłki). Pomyśleć jakie umysły (jak w przypadku Hawkinga) świat mógłby stracić :(
Pozdrawiam
Tomek
TomFromPoland
Ja też z uwagą przyjęłam komentarz Ewy T, zwracający uwagę na „masz wybór”. I podzielam to Ewy T myślenie.
Podczas, gdy Ewa T napisała:
„Mógł usiąść na wózku
> inwalidzkim, zamknąć się w jakimś mieszkaniu i
> użalać się nad swoim losem. WYBRAŁ co innego”,
Ty (zgadzając sięz tą opinią) napisałeś jeszcze: „Myślę, że powinniśmy podwójnie się jako społeczeństwo starać, żeby te osoby były aktywne”.
Ja widzę tu dwie zupełnie odrębne sprawy:
jedną jest „działanie wewnętrzne” i motywacja, WYBÓR dokonany przez osobę chorą czy niepełnosprawną (o czym pisała Ewa T),
a drugą i poniekąd odrębną – „starania społeczeństwa”.
Społeczeństwo a nawet najbliższe otoczenie może stawać na głowie, wspierać, stwarzać warunki – jeśli osoba doświadczona choroba lub kalectwem SAMA nie odejmie decyzji – nic się nie zdarzy.
Ten sam mechanizm dotyczy np. osób długotrwale bezrobotnych – system, programy aktywizacji zawodowej, dodatki, etc są „plastrem”, są nieefektywne, jeśli brakuje własnej decyzji, WYBORU.
Co więcej – ten sam mechanizm dotyczy np. mnie. Tak, tak. Jeśli ja nie dokonam wyboru, nie będę zdeterminowana, nie będzie we mnie pasji działania, odwagi, etc, to żadne siły zewnętrzne nie rozwiną np. mojego biznesu (zresztą dotyczy to każdej sfery życia – nie tylko biznesu czy pracy).
To my dokonujemy wyborów a nie społeczeństwo czy otoczenie. I w przeważającej mierze to my decydujemy o tym, jak wygląda nasz „dom”. Oczywiście trudności do pokonania i bariery są dla różnych ludzi różne. Ale tylko Ci napotykają czy pokonują trudności w drodze, którzy w tę drogę w ogóle zdecydowali się wyruszyć. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Antek,
Podpisuję się pod tym co napisał Ci Alex. Sama świadomość nie wystarczy (choć dobrze, że w ogóle jest) potrzebne jest jeszcze działanie. Sam wiem o tym nawet zbyt dobrze o czym pisałem tutaj w moim poprzednim komentarzu.
Pozdrawiam.
Grzegorz.
@Ewa W
Zgadzam się z tym co napisałaś :-) To dana osoba podejmuje decyzje, ma wybór. Problem w tym, że mam wrażenie zbyt łatwo rezygnujemy jako społeczeństwo z aktywizacji takich osób. Zamiast zainwestować w podjazd/umożliwić pracę zdalną zatrudniamy osobę pełnosprawną, zamiast dostosować tryb pracy dla młodej matki wymagamy pełnej dyspozycyjności, choć tak naprawdę nie jest to do niczego potrzebne. Wolimy zatrudnić młodego niedoświadczonego niż osobę po 50-ce.
Taki prosty pomysł, a jednak daje tak wiele. Najlepsze jest to, że jakieś 10 lat temu w tym walącym się budynku spędzałam wakacje (wynajmowali jeszcze wtedy pokoje). A dziś widzę, że moje życia też tak niepotrzebnie się marnuję…. dlatego też zamierzam dość dużo czasu spędzić na analizie każdego z tych pytań.
Pozdrawiam,
Marta
Alex napisales:
Nie mam tez zamiaru dyskutować z wypowiedziami typu :
„“Zrobi dobrze, podejmie odpowiednie dzialania” – dla mnie to puste slowa, ktore dosc czesto slysze z ust osob, ktore odniosly sukces w duzej mierze dzieki duzej dozie szczescia. Sam pisales, ze kiedys ktos pozwolil Ci pokazac co umiesz. Czy to nie bylo wlasnie wsparcie z zewnatrz? Czy gdybys musial czekac na to zeby ktos pozowolil Ci pokazac, co potrafisz dajmy na to przez 10 lat bylbys dzisiaj u gdzie jestes? „
i to z 2 powodów:
1) nie ma to nic, ale to kompletnie nic wspólnego z przesłaniem postu. Jak ktoś tego nie zrozumiał, trudno.
2) Wypowiadasz się autorytatywnie o rzeczach, o których kompletnie nie masz pojęcia i to jest na tym blogu „grzech śmiertelny”
Ja napisalam, mam nadzieje, ze dosc jasno, co mi w tym pomysle na refleksje nie pasuje. Jesli pozwolisz to wyjasnie.
W pierwszym odruchu pomyslam, ze to dobre porownanie, moze skolonic do kilku ciekawych przemyslen, ktore z kolei moge uzyc do znalezienia rozwiazan kilku istotnych dla mnie spraw. Musze przyznac, ze w pewnym zakresie okazalo sie to przydatne.
Refleksja maja jednak to do siebie, ze nie zawsze zatrzymuja sie w zamierzonym punkcie. Zauwazylam pulapke, ktora jest czescia zaproponowanej refleksji. I o niej napisalam. Dla Ciebie to co pisalam, nie ma zwiazku z tematem, dla mnie ma. Moze zostanmy przy tym, ze nasze myslenie sie rozni.
Co do stwierdzenia, ze moja wypowiedz jest autorytarna i do tego w temacie o ktorym nie mam pojecia. Ja zadalam pytanie, ktore opieralo sie na tym co wczesniej na blogu napisales. Jesli sie myle, nie obraze sie jesli wskazesz mi moj blad. To dla mnie naturalna czesc dyskusji. Zamiast tego dostalam wlasnie autorytarna ocene mojej wypowiedzi i zapowiedz, ze nie bedziesz z nia dyskutowal.
I w tym momencie mam watpliwosc na czym wlasciwie polega dyskusja na blogu.
Czy jesli zapytam co rozumiesz przez „wlasciwe decyzje, podjecie odpowiedznich dzialan” otrzymam odpowiedz?
A zeby nie znowu nie dostac w odpowiedzi zarzutu zbednego filozofowania i uciekania od odpowiedzi posluze sie wlasnym przykladem.
Moj zawod jest oparty na papierze czyli nie wazne ile i co umiesz, liczy sie ukonczone szkolenie/studia. Koszmarnie konkurencyjny i do tego zwiazany z ogromnymi wyadtkami na nauke przez wiele lat. Zasady, okreslajace dostep do zawodu (znacznie go ograniczajace)zmienily sie dwukrotnie od czasu kiedy ukonczlam piewrszy 5-letni etap studiow. Teraz koncze kolejny roczny etap i stoje przed wyborem. Kontynuowac przez kolejne 4 do 8 lat, ryzykujac kredyt na dalsze szkolenie i zaleznosc finansowa od meza czy w zwiazku z niepewnoscia i ciaglymi zmianami prawnymi odpuscic sobie i poszukac swojego miejsca w innej dziedzinie.
Kiedy podejmowalam decyzje o wyborze zawodu na starych zasadach moglam powiedziec, ze za 10 lat bede miala stabilna sytuacje zawodowa i finansowa, spore szanse na rozwoj i bardzo ciekawa prace, zgodna z pasja. Zupelnie nieprzewidwalnie regulacje prawne dotyczace zawodu zmienily sie, a w ciagu ostatnich dwoch lat zniknelo ponad 80% stanowisk, na ktorych trzeba przepracowac min. rok przed dalszymi studiami. Pracodawcy sami przyznaja, ze wybieraja teraz 1 kandydata z 500 – 700 (czasmi ponad 1000) aplikacji i co najmniej 30% z nich jest rownie dobrych. Jendoczesnie koszt dalszych szkolen poszedl w gore o jakies 200-300% w ostatnim tylko roku.
Czy moja decyzja o wyborze sciezki zawodowej byla sluszna? Wtedy kiedy ja podejmowalam, tak. Lubie swoj zawod, jestem dobra w tym co robie, mam rewelacyjne referencje. Niestety moi pracodawcy nie mogli mnie zatrzymac bo stanowiska zostaly odgornie zamkniete.
Czy dzisiaj doradzilabym wlasnemu dziecku wybor tej samej sciezki. Nie, nia na obecnych zasadach.
Zmian nie dalo sie przewidziec. Moi wspolpracownicy z wiekszym stazem opowiadaja jak byli swiadkami gigantycznych zmian na przestrzeni 2-3 lat. Tego jak zmienial sie caly system. Jak ludzie 2 lata temu mieli gwarantowane miejsca pracy jeszcze w czasie studiow, a juz rok temu nikt i niektorzy nadal szukaja.
Jaka wiec decyzja bedzie dobra. Kontynuowac inwesycje, bo kryzys nie bedzie trwal wiecznie, a ludzie beda potrzebowac specjalistow w mojej dziedzinie?
Czy moze odpuscic sobie, nie ryzykowac kredytu, zmienic zawod?
Nie wiem gdzie bede za 5, 10, 15 lat jesli bede robila to co robie a gdzie jesli podejme decyzje o zmianie.
To tylko jeden z pytan, na ktore odpowiedz nie jest taka czarnno-biala.
Nie siedze z zalozonymi rekami, jestem aktywna, szukam nowych rozwiazan. Nie narzekam na pecha, czy brak szczescia. Ale zdaje sobie sprawe z tego, ze nie zawsze istnieje „dobra deczja czy wlasciwe dzialanie”.
Bo w czym byla lepsza decyzja wspomnianej wczesniej grupy z gwarantowanymi miejscami pracy i swietnymi zarobkami od decyzji ich kolegow rok pozniej? Czy mogli przewidziec kryzys finansowy, zmiane rzadu, przepisow prawnych i drastyczne ciecia, ktore wiele pozycji praktycznie zlikwidowaly?
Mam nadzieje, ze czytelnicy wybacza mi ten dlugi post. Byc moze teraz jasniej wyjasnilam moj punkt widzenia. To nie jest proste „nic ode mnie nie zalezy, trzeba miec uklady i szczescie”. Nie lubie takiego podejscia na rowni z tym, kore mowi „podejmij wlasciwe decyzje i dzialania, zadbaj o kontakty z wlasciwymi ludzmi i to wystarczy”. Tak wiem, ze nie napisales „wylacznie”. Ale przemilczenie drugiej strony medalu dla mnie osobisice ma swoja wymowe.
Alex takie sa moje refleksje w odpowiedzi, na pytania, ktore zasugerowales. Jeli nie widzisz zwiazku, to cytujac Ciebie, trudno. Byc moze komus te niezamerzone refleksje tez sie przydadza.
Alma
Za autorytarną odpowiedź baz znajomości istotnych szczegółów uznaję „Sam pisales, ze kiedys ktos pozwolil Ci pokazac co umiesz. Czy to nie bylo wlasnie wsparcie z zewnatrz? Czy gdybys musial czekac na to zeby ktos pozowolil Ci pokazac, co potrafisz dajmy na to przez 10 lat bylbys dzisiaj u gdzie jestes? „
To tak gwoli wyjaśnienia.
Pytasz: „..co rozumiesz przez “wlasciwe decyzje, podjecie odpowiedznich dzialan” „
Generalnie staram sie pisać blog o bardzo konkretnych rzeczach. Czasem, jak w wypadku tej metafory operuję na bardzo wysokim poziomie abstrakcji wierząc, że mimo tego będzie to dla kogoś przydatne. Stąd też bardzo ogólne w tym wypadku „właściwe decyzje” i „odpowiednie działania”
Nie mając kompletnie pojęcia o konkretnej sytuacji danego Czytelnika mogę mu tylko coś takiego zasugerować.
W Twoim konkretnym przypadku rzeczywiście nie zazdroszczę Ci aktualnej sytuacji, choć nieco przypomina mi ona moja u schyłku mojej kariery w IT.
Mogę Cię pocieszyć, że podobnie jak Ty nie wiem gdzie będę za 5,10,15 lat i jest to dla mnie w miedzyczasie, jak byśmy powiedzieli „stały element gry”.
Czy to likwiduje przydatność mojej metafory z głównego postu? Nie, bo zawsze jest jakiś zakres elementów, na które mamy wpływ i warto ten wpływ wykorzystać. Ja tak robię od lat i o dziwo, mimo wielu potknięć i błędów strefa wpływu ciągle się u mnie powiększa.
Tyle refleksji z mojej strony.
Życzę Ci dobrych decyzji i skutecznych działań
Alex
…jest piękny… tylko tyle pomyślałam o ruinie, którą widać na drugim planie. Metafora do życia jak najbardziej właściwa, ale ten budynek naprawdę jest piękny.