Aby wyjaśnić o co mi chodzi przyjrzyjmy się obydwu wersjom tego samego zdjęcia:
Tak wygląda krajobraz kiedy potrafimy odbierać go w stosunkowo dużej rozdzielczości, która pozwala rozróżnić dużo niuansów światła i koloru
A tak, jak w małej, kiedy nasze możliwości rozróżnienia są niewielkie.
Zadajecie sobie zapewne pytanie, co to ma wspólnego z naszą komunikacją werbalną?
Niestety bardzo wiele, bo moje obserwacje wykazują, że mnóstwo ludzi, zwłaszcza jeśli chodzi o przekazy poza ich specjalnością zawodową lub jakimś hobby, wykazuje w swoich reakcjach „subtelność” rozróżniania i reakcji (szczególnie emocjonalnych) zbliżoną niestety do tego dolnego obrazka.
Nie mam przy tym na myśli nieznajomości języka polskiego i niezrozumienia znaczenia poszczególnych użytych wyrazów, choć czasem zabawne jest patrzenie jak wielu polskich „dziennikarzy” nazywa np. każdy silniejszy wiatr huraganem :-)
Bardziej chodzi mi o częste sytuacje, kiedy zupełnie różne wyrażenia naszego rozmówcy powodują tę samą, nieadekwatną do zawartości przekazu, reakcję. Zdarza się to zarówno w miejscu pracy, jak i w życiu prywatnym.
W tym pierwszym bardzo często zdania „to wymaga dopracowania”, albo „powinieneś popracować nad umiejętnością X” powodują identyczną reakcję jak stwierdzenia „jesteś do niczego”, albo „należałoby cie zwolnić”. Przeważnie jest to kompletnie nieuzasadnione, a ludzie sami sobie robią „kuku” nadinterpretując taki przekaz.
To jest jeszcze „małym piwem” w porównaniu do tego, co często dzieje się w relacjach prywatnych.
Jak często stwierdzenie „nie mam teraz czasu dla ciebie” albo „potrzebuję teraz skupić się na czymś innym” jest odbierane dokładnie tak samo jak powiedzenie „jesteś mi obojętna” lub wręcz „mam cię gdzieś”?
Weźmy dla przykładu taki przypadek, kiedy jedna osoba chce porozmawiać na jakiś temat, a drugiej chwilowo bardzo taka rozmowa nie odpowiada (bo np. ma coś innego do zrobienia, co wymaga sporego skupienia).
Rozsądnym zachowaniem w takiej sytuacji jest pytanie do partnera „czy musimy akurat teraz porozmawiać na ten temat?”, co ma na celu ustalenie, czy istnieje konieczność natychmiastowego zajęcia się tematem, czy też może to trochę poczekać. Niby prosta sprawa, a jak reaguje wiele osób??
Zdarzyło mi się rozmawiać w bardzo inteligentnymi młodymi ludźmi, dla których zarówno powyższe pytanie jak i stwierdzenie „opowiadasz pierdoły” były równoważne i spowodowałyby taką samą reakcję!!! Jakie szkody w relacjach z innymi ludźmi, zwłaszcza bliskimi nam może spowodować taki brak subtelności rozróżniania przekazów??
U jakich ciekawych ludzi możemy się w ten sposób zdyskwalifikować jako potencjalni partnerzy??
W starszym pokoleniu, szczególnie wśród kobiet takie „uproszczone” reakcje były dość rozpowszechnione, ale najwyraźniej przeskoczyło to jakoś na ich dzieci i w podobny sposób przyczynia się do wielu ich problemów.
Dlatego gorąco zalecam przyjrzenie się własnym zachowaniom i w razie potrzeby popracowanie nad nimi. Jeżeli zauważycie coś takiego u partnera, to macie dość poważny problem, bo tacy ludzie niechętnie pod tym względem się zmieniają. Niektórzy moi rozmówcy, kiedy zwróciłem im uwagę to zjawisko usiłowali argumentować, że tak jest dobrze, bo zwiększa to „tajemniczość” i „spontaniczność” w relacji :-)
Zgadza się, do wielu ludzi pasuje ten dolny obrazek, i ja się do nich dość często zaliczam :) Może rozdzielczość jest niezła, ale czasem brak odpowiednich kolorów wystarczy, żeby przekaz przeinaczyć.
Ja to nazywam „nadinterpretacją”, kiedy ktoś mówi A, to ja potrafię dopisać do tego całą historię – od A do Z. Oczywiście sama świadomość tego to już wiele i czasem wystarczy, żeby „obudzić się” w porę.
Tak w ogóle, to czy takie reakcje nieadekwatne do przekazu mają przyczynę np w niskim poczuciu własnej wartości (chociaż pewnie każdy i to inaczej rozumie) ?
Witam,
czyżbym był pierwszym, który odpowie na ten wpis? :)
Trafna wypowiedź Alex, ale czy masz jakiś pomysł na „tresurę” otaczających nas ludzi tak, aby nie interpretowały negatywnie naszych bezpośrednich wypowiedzi?
Wydaje mi się, że żyjemy w społeczeństwie, w którym nadinterpretacja tego, co chcemy powiedzieć jest powszechna. Jeśli zaczniemy porozumiewać się w taki bezpośredni sposób, możemy się spotkać z co najmniej sporym zdziwieniem, a nie byłoby to zaskakujące, jeśli wszyscy by się na nas obrazili.
W związku z tym może i zaczniemy się poprawniej i racjonalniej komunikować, ale narażamy się drastyczne zmniejszenie liczby znajomych, a także ludzi, z którymi nie wiążą nasz bliższe relacje, ale są oni ważni ze strategicznego punktu widzenia.
Tak czy siak – bardzo cenna uwaga. Dobrze jest przeczytać o czymś, z czym codziennie się spotykamy, a nie zwracamy na to szczególnej uwagi.
Swoją drogą – ciekawe co by się stało, gdybyśmy przez tydzień mówili samą prawdę i to, co mamy bezpośrednio na myśli. :)
Witam,
chciałbym dorzucić swoją cegiełkę pisząc o problemie, który mnie osobiście dotyczy, a który jest związany z tematem efektywnej komunikacji.
Jestem typem osoby, którą motywują czy inspirują do działania wielkie wizje (czyli pomysły zmiany świata). Sam jakiś czas temu stworzyłem swoją wizję tego, co chciałbym robić. Zauważyłem, że bardzo trudno jest mi rozmawiać o niej z osobami, które nie interesują się (rozumiem przez to głównie korzystanie z różnych zasobów typu książki, blogi, filmy itp., albo dyskutowanie) rozwojem osobistym, przywództwem. Dzieje się tak z jednej strony dlatego, że boję się, że uznają to za jakieś wariactwo, ale z drugiej strony dlatego, że nie umiem znaleźć słów, które trafiłyby do tych osób. A to jak nasz rozmówca zareaguje na to, co powiedzieliśmy zależy też od tego jakich słów użyjemy.
Myślę, że podobnie jest z pytaniem z postu Alexa („czy musimy akurat teraz porozmawiać na ten temat?”). Np. osobom, które nas bardzo dobrze znają możemy powiedzieć po prostu „Mam teraz ważną sprawę do dokończenia. Porozmawiamy później, ok?”. Ponieważ znają nas, to wiedzą, że ważne jest dla nas działanie wg planu, albo, że jeżeli nie możemy przerwać, to musi być to na prawdę bardzo ważna rzecz. Z koleji np. nowo poznanym współpracownikom powinniśmy powiedzieć „Słuchaj, muszę dokończyć ważną rzecz do projektu. Jeżeli to się opóźni, to będziemy mieć poważne problemy. Czy twoja sprawa może w takim razie poczekać?”, albo „Bardzo ważne dla mnie jest działanie wg planu. Denerwuję się, kiedy coś nagle mi wyskakuje. Możemy w takim razie umówić się tak, że dokończę co mam do zrobienia, a później spróbuję poprzesuwać następne zadania tak, żebyśmy mogli porozmawiać?”. Na pewno te ostatnie odpowiedzi zajmą więcej czasu (ale tak na prawdę to czy te dodatkowe 5s to tak bardzo dużo?), ale przez to damy się lepiej poznać, przez co współpraca, czy znajomość z drugą osobą powinny być lepsze. Mam nadzieję, że udało mi się napisać to dosyć przejrzyście (skoro już mówimy o efektywnej komunikacji :P ) po 4 godzinach snu :) .
pozdrawiam wszystkich,
Artur Stępniak
P.S. Właśnie zaczynam swoje „Comp-free 3 days”, czyli 3 dni bez używania komputera :), dlatego proszę o cierpliwość, jeżeli będziecie oczekiwać moich dalszych odpowiedzi.
Witam wszystkich,
Wg mnie wypowiedzi typu „niestety nie mam teraz zabardzo czasu” odbierane są w przesadnie negatywny sposób głównie dlatego, ponieważ nie współgrają z oczekiwaniami naszego rozmówcy.
Kolejną sprawą (tak jak Alex wspomniał) jest wychowanie/otoczenie. Zazwyczaj występuje tendencja albo do mocnego upraszczania albo do nadinterpretacji (np. dzięki romansidłom w TV) i tym samym doszukiwania się ukrytych znaczeń. W obu przypadkach rozmówcy dopowiadają sobie rzeczy wg własnego uznania, które w większości oznaczają coś negatywnego (bardzo powszechny i destrukcyjny nawyk…).
Swego czasu (odnosząc się do wpisu Artura) do każdego przekazu z poruszonej kategorii dodawałem uzasadnienie, ponieważ nie miałem nigdy pewności w jaki sposób dana osoba odbierze moją wypowiedź. Niestety coraz częściej rozmówcy odbierali moje uzasadnienie jako zwykłe tłumaczenie się (także nieszczere), co nadwyraz skutecznie zniechęcało mnie do kontynuacji stosowania tej praktyki.
Unikanie osób ze wspomnianymi skłonnościami i praca nad własną osobą w tej kwestii napewno pomoże nam w dążeniu do szczęśliwszego życia.
Pozdrawiam,
norrec
Witam,
Jak zawsze interesujacy post. Na studiach tez czesto reagowalem tak jak Alex pisze. Ale odkad pracuje to takie przyzwyczajenia same sie wykorzeniaja. Pracujac wszyscy rozumieja ze mozno nie miec czasu i reaguja normalnie. Pomimo tego czesto spostrzegam taki brak rozdzielczosci. Ciekawe, jak mozno te rozdzielczosc zwiekszyc?
Sadze ze pomimo osob ktore reaguja nerwowo na zdania w rodzaju :”nie mam teraz na rozmowe z toba czasu” sa tez tacy ktozi sie wogole tym nie przejmuja. Po prostu kiwaja przyjaznie glowa i bez zadnej zlosciwosci dalej zabieraja twoj czas. No ale takie przypadki zdarzaja sie rzadko:)
A według mnie ograniczenie się tylko do przekazu werbalnego jest daleko idącym uproszczeniem. Więcej informacji o tym, co naprawdę chce mi przekazać rozmówca mam z jego zachowania, gestów. „Nie mam dla ciebie teraz czasu” zależnie od intonacji i wyrazu twarzy może znaczyć zupełnie co innego.
Jest udowodnione, że trudniej te „znaki” odczytać mężczyznom, ale warto poćwiczyć.
Być może kobiety dają pozornie niejasny komunikat słowny-bo reszta jest przekazana niewerbalnie. I to jest dla nas naturalne.Trudny szyfr? Niekoniecznie.
Za to ogólnie mogę potwierdzić, ze w naszym społeczeństwie poziom komunikacji jako takiej jest dość niski. Miejmy jednak nadzieję, że każde kolejne pokolenie, będzie rozwijało te zdolności.
Wojtek
Piszesz: „Ja to nazywam “nadinterpretacją”, kiedy ktoś mówi A, to ja potrafię dopisać do tego całą historię – od A do Z. ”
Myślę, że znakomita większość ludzi wychowanych w Polsce tak ma w jakimś okresie życia. Ważne jest aby jak najszybciej rozpoznać ten nieszczęsny program i coś z nim z robić. Dla porządku stwierdzam, że też cierpiałem na taką przypadłość.
Krystian
Zgadzam się z Tobą kiedy piszesz: „Wydaje mi się, że żyjemy w społeczeństwie, w którym nadinterpretacja tego, co chcemy powiedzieć jest powszechna. ”
Większość Polaków nie tylko nie potrafi ze zrozumieniem przeczytać bardziej złożonego tekstu, ale nawet zrozumieć stosunkowo prostych przekazów werbalnych. TO jest duża szansa, bo jak mówi niemieckie powiedzenie „wśród ślepców jednooki jest królem ” :-)
Dalej: „W związku z tym może i zaczniemy się poprawniej i racjonalniej komunikować, ale narażamy się drastyczne zmniejszenie liczby znajomych, a także ludzi, z którymi nie wiążą nasz bliższe relacje, ale są oni ważni ze strategicznego punktu widzenia. ”
Zobacz, tak naprawdę potrzebujemy wokół siebie max. kilkadziesiąt osób, a tyle da się znaleźć w 38 milionowym narodzie, nieprawdaż?
Artur
Jest duża różnica pomiędzy moim pytaniem „czy musimy akurat teraz porozmawiać na ten temat? ” a Twoim Mam teraz ważną sprawę do dokończenia. Porozmawiamy później, ok? ”
Ty zakładasz z góry, że tamta sprawa jest mniej ważna (atak na poczucie własnej wartości drugiej osoby), ja staram się ustalić jak jest.
Norrec
Witaj na naszym blogu :-)
Niestety muszę przyznać Ci racje, kiedy piszesz: „zazwyczaj występuje tendencja albo do mocnego upraszczania albo do nadinterpretacji (np. dzięki romansidłom w TV) i tym samym doszukiwania się ukrytych znaczeń. W obu przypadkach rozmówcy dopowiadają sobie rzeczy wg własnego uznania, które w większości oznaczają coś negatywnego (bardzo powszechny i destrukcyjny nawyk…). ”
Dlatego też moje zalecenie na końcu postu.
Antek
Pytasz: „Ciekawe, jak mozno te rozdzielczosc zwiekszyc? ”
Masz na myśli u siebie, czy tez u innych?
Meg
Jesteś całkowicie pewna tego co napisałaś: „Więcej informacji o tym, co naprawdę chce mi przekazać rozmówca mam z jego zachowania, gestów. „???
Gdyby tak było, to wystarczyłyby tylko gesty i zachowanie, nie trzeba byłoby wypowiadać żadnych słów. W pewnych specyficznych sytuacjach takich jak seks rzeczywiście może tak być, ale w znakomitej większości innych zważanie na znaczenie słyszanych słów jest bardzo ważne.
Ja wiem, że dużo mądrych książek pisze, że znacznie więcej komunikujemy niewerbalnie, ale we wspomnianych już typowych sytuacjach życiowych, kiedy komunikacja werbalna „leży” to cała reszta nie pomoże Ci wiele.
Piszesz: „Być może kobiety dają pozornie niejasny komunikat słowny …”
Jeżeli ktokolwiek, niezależnie od płci daje niejasny komunikat słowny, to jest ewidentny brak umiejętności przekazywania jasnych komunikatów słownych, kropka. W normalnym życiu kosztuje to wiele straconych sposobności i możliwości i dlatego warto nad tym popracować. I stwierdzanie, że coś jest „naturalne” nie jest dobrym argumentem, żeby nie nauczyć się lepiej, inaczej podobnie moglibyśmy usprawiedliwiać np. brak umiejętności kontrolowanego chodzenia do toalety. :-)
Wspomniany przez Ciebie nisko poziom komunikacji ma jedno ze źródeł właśnie w traktowaniu pewnych ewidentnych upośledzeń w tym zakresie jako naturalne, tylko dlatego, bo większość społeczeństwa „tak ma”.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Ten post chyba najbardziej odczułam jako kubeł zimnej wody wylanej na mnie:) Wydaje mi się, że jestem najgorszą opcją ze wszystkich możliwych: – z mojej strony brakowało 'rozdzielczości’ w odbiorze , a w druga stronę – jak powiedziałam coś typu “czy musimy akurat _teraz_ porozmawiać na ten temat? ” – wymagałam odpowiednio dobrej rozdzielczości w odbiorze przez drugą osobę.
Koszmar:) Na szczęście wydaję się, że samo uświadomienie faktu w moim przypadku będzie wynosiło 90% sukcesu. Nie pytajcie czemu, po-prostu mam takie odczucia.
Dzięki za ten post!
Olga
Alex: Masz na myśli u siebie, czy tez u innych?
U Siebie. Tzn. nie konkretnie u mnie, ale u kazdej osoby ktora by chciala nad soba w tym kierunku popracowac.
Meg napisała:
„A według mnie ograniczenie się tylko do przekazu werbalnego jest daleko idącym uproszczeniem. Więcej informacji o tym, co naprawdę chce mi przekazać rozmówca mam z jego zachowania, gestów. “Nie mam dla ciebie teraz czasu” zależnie od intonacji i wyrazu twarzy może znaczyć zupełnie co innego.”.
W dobie smsów, e-maili oraz podobnych form komunikacji, gdzie co najwyżej można wcisnąć emotokon, szczególnie wazna jest umiejętność komunikacji werbalnej.
Nawet jesli kiedyś robione były badania, na które powołuje się wielu autorów, z ktorych to badań wynikało, ze komunikat werbalny to jedynie x procent całego przekazu, bo tembr głosu, intonacja, gest etc, to w dzisiejszej dobie komunikacji właśnie elektronicznej i pochodnej, trzeba sie do tego odnosic z dużym dystansem. To moje rzecz jasna zdanie. Zanm takie kobiety (ile się można nasluchać jadąć autobusem:)) które siedzą potem z przyjaciólkami i dyskutują, co też on takiego chcial jej powiedziec pisząc tego smsa:) i kombinacje są niezwykle bogate.
Według mnie jeśli – jak napisała Meg – „trudniej te “znaki” odczytać mężczyznom”, to lepszym rozwiązaniem od „warto poćwiczyć” kierowanym do mężczyzn jest „warto pocwiczyc’ skierowane do kobiet – żeby kobiety uczyły się jednoznacznego komunikowania, bez „między wierszami”, bez „powinien się domyślić”, bez „dałam do zrozumienia”, bez dodatkowych znaków.
Wtedy moze przestanie się powszechnie głosić pogląd, ze jak kobieta mówi „nie” to oznacza to „tak”, tylko, ze kobieta sie kryguje, bo…
Jeśli mówię, ze boli mnie glowa, to po prostu boli mnie glowa. Jeśli mówię, ze nie mam ochoty w danym momencie na seks to mówię, ze nie mam ochoty:)
Ewa
Alex, w pierwszej chwili byłam zdziwiona Twoją reakcja na mój komentarz. Zapewne przygotowując ludzi do negocjacji uczysz ich odczytywania gestów przeciwnika, uświadamiasz jak ukryć swoje. Mylę się?
Ale może chcesz tylko wyrazić opinię, że „chodzi o to by język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.
A to jest bardzo trudne. Znacznie trudniejsze w pisaniu-wiesz dlaczego, bo trudno zawrzeć w krótkiej, sensownej, ładnej formie pełny emocjonalny przekaz.
Wiele osób nie lubi matematyki, fizyki-bo są takie ścisłe. Jednoznaczne. A codzienne życie to nie tylko przekaz faktów, ale i emocji.
Osobiście mogę bardzo łatwo odczytać, co dana osoba czuje, zanim cokolwiek powie, albo choćby po kilku zdaniach. A jeżeli kogoś znam….
Poza tym mam cierpliwość w dopytywaniu-co znaczą dane słowa, zwłaszcza, gdy widzę, że mają coś innego w przekazie niż wynika z treści.
Innym problemem jest wg mnie nieumiejętność szczerego komunikowania wynikająca z różnego rodzaju zahamowań. To nie kwestia traktowania tego-jako przypadłość naturalna…raczej uważam, że to osobisty wybór, a ja pozwalam robić innym ze swoim życiem, co chcą i biorę poprawkę wpływu tego na moje sprawy.
Nie jest chyba możliwe odbieranie identyczne tego samego komunikatu(pomijam procedury-gdzie tak ma być) i identyczna reakcja. Czy świat byłby wtedy lepszy? Przewidywalny i nudniejszy na pewno.
Ewo
piszesz:
„Zanm takie kobiety (ile się można nasluchać jadąć autobusem:)) które siedzą potem z przyjaciólkami i dyskutują, co też on takiego chcial jej powiedziec pisząc tego smsa:) i kombinacje są niezwykle bogate.”
Cóż da ćwiczenie się kobietom w pisaniu, mówieniu bez zawoalowania treści-gdy i mężczyźni zbyt biegli w tym jednoznacznym przekazie pisanym nie są.
A poza tym jak długo podobałoby się mężczyznom jednoznaczność w naszych słowach (i ile czasu by ich oduczyć znaczenia, które są zakodowane).
Czy nie odbiłoby się to na literaturze?
Mówię „nie” i jest to dla mnie”nie”. A każdemu mężczyźnie kojarzy się ze znaczeniem „tak”. Ja ich tak programowałam? Kabarety o tym mówią, wszyscy słuchają, utrwalają.
Życia by mi brakło, by doczekać się zmiany. Wiem, że mówiąc”nie” muszę to ze trzy razy powtórzyć, a najlepiej w dłuższym zdaniu-by dotarło.;)
Świetne spostrzeżenia !
Trzeba przyznać Alex, że trafiłeś w 10 z tematem postu. Pięknie przedstawiony przykład!
Chciałbym zdać pytanie odwrotne. Chodzi mi o sytuacje, kiedy to mój rozmówca oczekuje ode mnie nadinterpretacji. To znaczy mówi „pomysł wymaga dopracowania” mając tak naprawdę na myśli „pomysł jest całkowicie bez sensu, odejdź” oczekując, że dointerpretuję sobie jego prawdziwe intencje. Ja wtedy zwykle wracam z pomysłem bardziej dopracowanym i napotykam na szczere zdziwienie, a czasem nawet niechęć osoby, której wydawało się, że „przecież wyraziła się jasno”.
Jak sobie poradzić w takiej sytuacji?
Meg
A według mnie ograniczenie się tylko do przekazu werbalnego jest daleko idącym uproszczeniem.
Myślę, że zawieranie głównej treści w przekazie niewerbalnym jest jeszcze większym ograniczeniem. Przede wszystkim dlatego, że części niewerbalnej nikt nie jest w stanie zacytować. O ile mogę powiedzieć, że „zgodnie z poniedziałkowymi ustaleniami to i tamto” o tyle nie mam możliwości powołać się na „twój akceptacyjny uśmiech w poniedziałek o 10:00”. Tym bardziej, że uśmiech wcale nie musiał oznaczać akceptacji planów czy projektu a na przykład politowanie. Lub twój uśmiech to pozostałość po świetnie spędzonym wieczorze dzień wcześniej :)
Więcej informacji o tym, co naprawdę chce mi przekazać rozmówca mam z jego zachowania, gestów. “Nie mam dla ciebie teraz czasu” zależnie od intonacji i wyrazu twarzy może znaczyć zupełnie co innego.
Intonacja i wyraz twarzy są świetnym dodatkiem do przekazu, jeśli potwierdzają słowa a nie stanowią ich główną treść czy też zgoła zaprzeczenie. Dodatkowo są konteksty, kiedy wymiana informacji jest tylko słowna. Bo jak zobaczyć wyraz twarzy przez telefon? Jak zinterpretować ton głosu przez maila?
Emotikony znacznie pomagają w korespondencji z takimi „nadinterpretowaczami”. Jednak posługiwanie się „pismem obrazkowym” w profesjonalnej wymianie listów jest niezbyt na miejscu.
Jest udowodnione, że trudniej te “znaki” odczytać mężczyznom, ale warto poćwiczyć.
Warto również poćwiczyć precyzję komunikacji werbalnej, o tym właśnie jest niniejszy post Alexa!
Być może kobiety dają pozornie niejasny komunikat słowny-bo reszta jest przekazana niewerbalnie. I to jest dla nas naturalne. Trudny szyfr? Niekoniecznie.
Możliwe, że takim „szyfrem” świetnie można się porozumieć z psiapsiółkami czy współpracownikami od X lat w jednej firmie. Ale wystarczy wziąć dwie kobiety z dwóch różnych środowisk i nagle niewerbalne niedomówienia przestają działać! Bardzo ciekawe jest być obserwatorem wyjaśnień po takich nieporozumieniach. Ciekawie jest porównać, co która osoba „chciała dać do zrozumienia” z tym jak przekaz niewerbalny został odebrany po drugiej stronie.
Za to ogólnie mogę potwierdzić, ze w naszym społeczeństwie poziom komunikacji jako takiej jest dość niski. Miejmy jednak nadzieję, że każde kolejne pokolenie, będzie rozwijało te zdolności.
Bardzo wielu ludzi czyta tego bloga jak i inne o komunikacji międzyludzkiej. Ludzie chcą się uczyć i to jest piękne samo w sobie :)
Pozdrawiam,
Gracjan
Meg
Nie mogę się powstrzymać, żeby (jako mężczyzna) nie wykazać pewnej nieścisłości w twoich wypowiedziach. Dwa cytaty z Twoich postów:
“Nie mam dla ciebie teraz czasu” zależnie od intonacji i wyrazu twarzy może znaczyć zupełnie co innego.
Mówię “nie” i jest to dla mnie ”nie”.
„Nie” to jest „nie” albo nie jest „nie”, gdyż „zależnie od intonacji i wyrazu twarzy może znaczyć zupełnie co innego”. :)
Czy wzięłaś pod uwagę, że może mężczyźni są dobrzy w odczytywaniu znaków niewerbalnych, za to niektóre kobiety mają trudność w ich wysyłaniu?
Pozdrawiam,
Gracjan
Olga
Dziękuję za feedback. Zawsze się cieszę, kiedy ktoś zgłasza mi, że teksty tu publikowane do czegoś się przydały :-)
Antek
Przeczytaj w takim razie ostatni komentarz Olgi a szczególnie : „e samo uświadomienie faktu w moim przypadku będzie wynosiło 90% sukcesu. ”
To działa u wielu ludzi, zapewne też i u Ciebie. Ważne jest aby przestać reagować na „autopilocie”.
Ewa W
Pełna zgoda z małym pytaniem. Piszesz: „Jeśli mówię, ze boli mnie glowa, to po prostu boli mnie glowa. Jeśli mówię, ze nie mam ochoty w danym momencie na seks to mówię, ze nie mam ochoty:) ”
Rozumiem, że ta bezpośredniość jest symetryczna, czyli odnosi się też do sytuacji kiedy nie boli Cię głowa i masz ochotę na seks :-)
Meg
Nie dziwi mnie Twoja reakcja :-) Wiele osób wyobrażą sobie poważne negocjacje tak jak to pokazują w kiepskich filmach (pokerowe twarze, same nieczyste zagrywki itp.) Ku mojemu zdziwieniu, nawet wiele firm szkoleniowych wychodzi z takiego paradygmatu, co nieustannie napędza mi klientów :-)
Pierwszą i niezwykle ważną rzeczą, jaką uczę negocjatorów, to jak bardzo dokładnie słuchać, zadawać dobre pytania otwarte i praktycznie stosować się do zalecenia Chilli Palmer z filmu „Get shorty”: „Don’t say anything unless you have to” :-) Tutaj kuleje wielu nawet doświadczonych negocjatorów.
Piszesz: „Osobiście mogę bardzo łatwo odczytać, co dana osoba czuje, zanim cokolwiek powie, albo choćby po kilku zdaniach. ”
To jest często ryzykowna iluzja. Ja mając za sobą tyle lat intensywnych doświadczeń jestem tutaj znacznie pokorniejszy.
Zgadzam się z Twoim: „Innym problemem jest wg mnie nieumiejętność szczerego komunikowania wynikająca z różnego rodzaju zahamowań. ”
Nigdzie zaś nie twierdziłem, że możliwe odbieranie identyczne tego samego komunikatu . Postuluje tylko dbanie o znacznie większą rozdzielczość.
Napisałaś Ewie W: „A poza tym jak długo podobałoby się mężczyznom jednoznaczność w naszych słowach ”
Moje osobiste zdanie: uwielbiam kobiety, które potrafią i nie boją się jednoznacznie wyrażać!!
Prawnik
Dziękuję, zapraszam do obszerniejszych wypowiedzi
Gracjan
Jak ktoś mówi Ci :”Pomysł wymaga dopracowania” to pierwszą rzeczą jaką powinieneś zrobić jest natychmiastowe pytanie o szczegóły.
Najprostszym i najbardziej uniwersalnym będzie moje „co dokładnie chcesz przez to powiedzieć? ” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
„Rozumiem, że ta bezpośredniość jest symetryczna, czyli odnosi się też do sytuacji kiedy nie boli Cię głowa i masz ochotę na seks”
Dodam, ze także do sytuacji, kiedy boli mnie głowa i mimo tego mam ochotę na seks:)
Meg,
„Cóż da ćwiczenie się kobietom w pisaniu, mówieniu bez zawoalowania treści-gdy i mężczyźni zbyt biegli w tym jednoznacznym przekazie pisanym nie są.”
Daje dużo. Przetestowałam na sobie:) Ja nie wiem, co da wszystkim kobietom. Nie jestem też przekonana, ze trzeba dokonywać ostrych podziałów na „kobiety powinny to”, „mężczyźni tamto”. W moim odczuciu ludziom się żyje lepiej i prościej, kiedy się dobrze i skutecznie komunikują. Mnie się żyje z tym prościej zarówno w obszarach zawodowych jak i pozazawodowych. Staram sie wiec uczyć i doskonalić, bo widzę istotną różnicę w swoim życiu wynikającą z lepszej komunikacji.
I w niczym to nie ujmuje romantyzmu w relacjach. Dobrze, żeby uczyli się wszyscy – niezależnie od płci i wieku:)
„A poza tym jak długo podobałoby się mężczyznom jednoznaczność w naszych słowach (i ile czasu by ich oduczyć znaczenia, które są zakodowane).” – im szybciej będziemy się w tym ćwiczyć, tym szybciej będziemy odkrywać wartośc / efekty dobrej, jasnej komunikacji:) Dopóki nie będziemy się tak jasno i precyzyjnie komunikowały, nie mamy sie nawet co zastanawiać nad „jak długo”. mam wrażenie, że to jeden z tych „kobiecych” wybiegów, żeby niczego w sobie nie zmieniać:)
„Czy nie odbiłoby się to na literaturze?” – jakoś nie obawiam się w tym kontekscie o literaturę. Poetyka to osobna sprawa:)
Ewa
Moja żona źle reaguje na „nie mam teraz czasu”, radykalnie lepiej na „nie mam teraz czasu ale chętnie porozmawiam za pół godziny”.
I cały ten temat tak wygląda. Jeśli mówię ogólnikiem nie dodając szczegółu, to a) nie sygnalizuję swojego zainteresowania i b) mogę być odebrany tylko ogólnikowo. TAK lub NIE. Skoro „wymaga dopracowania” to znaczy NIE.
Mekk,
„TAK lub NIE. Skoro “wymaga dopracowania” to znaczy NIE”. proszę, rozwiń, bo nie jest to dla mnie jasne.
„Jeśli mówię ogólnikiem nie dodając szczegółu, to a) nie sygnalizuję swojego zainteresowania i b) mogę być odebrany tylko ogólnikowo. ”
Gdy słyszę „nie mam teraz czasu” to zawsze mogę dopytać: „Kiedy mozemy wrócić do tematu” a nawet – gdy zaczynam kombinować w glowie, ze moze nie o czas chodzi – dopytać: „Czy to znaczy, ze nie jesteś zainteresowany tą rozmową?”
– nie chodzi mi teraz o zmienianie Twojej żony ani sposobu Waszej komunikacji, bo to sprawa między Wami, tylko o pokazanie możliwosci doprecyzowywania, gdy w głowie pojawiają sie nadinterpretacje lub niejasności:)
A teraz z innej beczki:
W reklamie, gdzie jest duża skrótowosc – teraz slyszę (kampania spoleczna) np. „Kocham – mam czas”,”Kocham – nie biję”. Wiem, o co chodzi w kampanii. Zastanawiam sie jednak, czy takie komunikaty nie umacniają schematów typu: „Nie ma czasu – znaczy ze nie kocha”. „Nie kocham – mogę bić”:)
Ewa
Gracjan-moje „nie” jest zgodne werbalnie i niewerbalnie. Pracowałam nad tym i dlatego pisze, że moje „nie” znaczy „nie”. I nigdzie nie piszę, że wystarcza jeden ze sposobów komunikacji. Uważam, że niemożliwym jest stosować je rozdzielnie, choć można w konkretnych przypadkach przesuwać się bardziej w jedną, czy druga stronę.
Znacie poczucie nadawania na tych samych falach, rozumienia się bez słów. Idealnie pracuje nam się z osobami, które w lot nas rozumieją itd. To również kwestia komunikacji i to sumy kom. werbalnej i niewerbalnej.
Alex
Sama usiłuję pracować nad zasadą, o której wspominasz. Jest to dla mnie bardzo trudne, ale obwiniam za to geny, charakter itd.
Czy są skuteczne metody pracy nad tym? Możesz coś podpowiedzieć?
Ewa W,
Piszesz: W reklamie, gdzie jest duża skrótowosc – teraz slyszę (kampania spoleczna) np. “Kocham – mam czas”,”Kocham – nie biję”. Wiem, o co chodzi w kampanii. Zastanawiam sie jednak, czy takie komunikaty nie umacniają schematów typu: “Nie ma czasu – znaczy ze nie kocha”. “Nie kocham – mogę bić”:)
A ja się zastanawiam ilu ludzi pomyśli tak: „Znaczy inni biją to może i ja tak powinienem rozwiązywać swoje problemy? Bo te co te plakaty robią i tak się tylko na gadaniu znają”.
Ewo, poruszasz ciekawy temat tekstów w reklamach.
Kocham-mam czas, nie mam czasu-nie kocham, dla mnie to brzmi logicznie.
Kocham-nie biję, nie kocham-biję. Hmm… myślę, że chodzi o przekaz, braku możliwości mówienia o kochaniu, gdy ktoś bije.
Ty napisałaś „mogę bić”-zupełnie inaczej niż ja. Ale też znaczy to samo-trudno powiedzieć, że kocham-gdy daję sobie przyzwolenie na bicie.
Być może polonista wyjaśniłby to precyzyjnie, bo sądzę, że to o użycie zaprzeczenia chodzi.
Osobiście unikam pisania „nie” w ważnych przesłaniach. Ot tak, na wszelki wypadek, gdyby było prawdą, że podświadomość wycina owo „nie”.
Meg,
Zacznę od tego, ze ja, jako Ewa, jestem przeciwniczką bicia i przemocy niezależnie od tego czy kocham czy nie kocham:), usprawiedliwiam użycie siły jedynie w przypadku obrony koniecznej.
Napisałaś: „Kocham-mam czas, nie mam czasu-nie kocham, dla mnie to brzmi logicznie.”
Tę pozorną logicznosc stwarza konstrukcja językowa, ale czas / jego brak nie jest wyznacznikiem miłości lub jej braku. Dlatego takie przekazy reklamowe w moim odczuciu robią „zlą robotę”, bo potem kobiety interpretują, ze jak mężczyzna w danej sytuacji nie ma dla niej czasu, bo jest zapracowany etc, to nie kocha. A to przecież bzdura.
„Kocham-nie biję, nie kocham-biję.” – ja tego tak nie określiłam. Jeśli „kocham – nie biję” , to (w opozycji do tego) „niekochanie” nie oznacza przyzwolenia na bicie!Ani miłość ani jej brak nie określa prawa do stosowania przemocy i nie dają takiego przyzwolenia.
Ale chyba już za daleko odchodzimy od tematu gółwnego postu Alexa;)
Ewa
„Dlatego gorąco zalecam przyjrzenie się własnym zachowaniom i w razie potrzeby popracowanie nad nimi. Jeżeli zauważycie coś takiego u partnera, to macie dość poważny problem, bo tacy ludzie niechętnie pod tym względem się zmieniają. Niektórzy moi rozmówcy, kiedy zwróciłem im uwagę to zjawisko usiłowali argumentować, że tak jest dobrze, bo zwiększa to “tajemniczość” i “spontaniczność” w relacji :-)”
Z osobami z którymi jesteśmy i chcielibyśmy pozostać w bliższej relacji to jest tak, że jeżeli wykazują się takim oporem przed twoim uświadamianiem to warto spróbować odesłać ich do źródeł zewnętrznych(subtelnie, najlepiej przypadkowo) – zazwyczaj jest tak, że osoby nam bliskie szybciej dadzą sobie wytłumaczyć przez kogoś obcego(np. artykuł, wypowiedz itd) niż przez nas(chociaż byśmy mówili to samo tymi samymi słowami) U mnie działa :) – nie wiem na czym ten ewenement polega.
A co do reszty ludzi ? whatever :) nic na siłę
Witam (pierwszy raz),
od pewnego czasu czytuję blog Alexa, tym razem postanowiłam przyłączyć się do dyskusji.
Oto moje typy przyczyn problemów z komunikacją:
– język polski nie jest językiem precyzyjnym przez co ciężko wyrazić przejrzyście co ma się do powiedzenia (stwierdzam to na podstawie moich doświadczeń – uczenia się z polskich i angielskich książek akademickich) – ale czy tak naprawdę tylko Polacy mają ten problem?
– istnieją różne typy osobowości, każdy inaczej wyraża siebie, często ludzie zgadują „co autor miał na myśli” oceniając kogoś swoją miarą
Wg Griece’a http://en.wikipedia.org/wiki/Gricean_maxims#Maxim_of_Relevance i jednej z jego reguł konwersacyjnych należałoby unikać w swoich wypowiedziach dwuznaczności, bo tak naprawdę zdanie:
„Nie mam teraz (dla Ciebie) czasu” – może mieć wiele różnych znaczeń i tylko osoba znająca nas, umiejąca czytać nasze emocje, ton głosu, etc. jest w stanie stwierdzić jaki komunikat przekazujemy.
Kasia P
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „język polski nie jest językiem precyzyjnym przez co ciężko wyrazić przejrzyście co ma się do powiedzenia”
Zgoda, precyzja naszego języka ojczystego pozostaje w tyle możliwością dokładnego wyrażania się po angielsku lub niemiecku. Z drugiej strony nie jest tak źle, aby niemożliwe byłoby dokładne porozumiewanie się między ludźmi.
Przykład z podręcznikami akademickimi nie jest reprezentatywny, bo w polskim środowisku akademickim bardzo często pustkę merytoryczną pokrywa się niezrozumiałym bełkotem. Potem nazywa się to jeszcze „wyższym wykształceniem” :-)
Zdanie „Nie mam teraz dla Ciebie czasu” oznacza dokładnie to, iż w danym momencie nadawca nie ma dla odbiorcy wolnego czasu!!! Można debatować nad przyczynami takiego stanu rzeczy, ale sam przekaz jest jednoznaczny.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Być może ja również wyrażam moje myśli mało precyzyjnie:)
Prócz dosłownej warstwy przekazu często nadawca również implikuje dodatkową informację i np. mówiąc „Porozmawiamy kiedy indziej” wcale może nie uważać, że do rozmowy kiedykolwiek dojdzie. Szkopuł w tym, że czasami nadawca nic nie implikuje ( o tym zdaje się piszesz:)), a odbiorca mylnie odczytuje intencje mówiącego. W takim wypadku, gdy można wyczuć, że „coś jest nie tak”, najprościej jest doprecyzować „co autor miał na myśli”.
Witam!
Alex, moim zdaniem ten post był Twoim najlepszym od długiego czasu. Naprawdę, od dawna nie czytałem tak ciekawych i trafnych spostrzeżeń.
Odnosząc się do tematu, uważam, że warto czynić język jak najbogatszym. Wiele jest na to sposobów, za sprawdzony mam czytanie książek, zwłaszcza klasyki i słuchanie odpowiednich piosenek. Warto również postarać się o to, żeby ludzie, z którymi się komunikujemy zdawali sobie sprawę z różnic w znaczeniu sformułowań takich jak np. wspomniane „nie mam dla Ciebie teraz czasu”.
Pozdrawiam i dziękuję za ten post, czekam na kolejne tak dobre :)
Łukasz Kasza
Z męskiego punktu widzenia: kobiety, które potrafią mówić wprost to, to co czują i o czym myślą osiągają znacznie większe sukcesy. Dla mnie niezwykłym i niesamowitym przeżyciem (które trwa ;-) było spotkanie właśnie takiej kobiety. Zawsze wydawało mi się to niemożliwe, a tu proszę, taka niespodzianka…
Dzięki temu możemy cieszyć się swoim towarzystwem zamiast bez przerwy zastanawiać się co ona/on miał na myśli i doszukiwać się wszędzie podstępu. Szczerze polecam zadawanie pytań typu: „Co dokładnie masz na myśli?”. Ułatwia to dobrą komunikację.
Z drugiej strony jest niesamowitym luksusem możliwość mówienia o wszystkim bezpośrednio wiedząc, że każda wypowiedź najpierw zostanie przeanalizowana, a dopiero potem udzielona zostanie odpowiedź. Bez niepotrzebnych emocji :-)
Poza tym chciałem wszystkich przywitać i pogratulować Alexowi świetnego bloga, od którego czytania nie mogłem się oderwać. ;-)
Dawno mnie tutaj nie bylo w roli aktywnego uczestnika dyskusji, ale temat jest mi dosc bliski, wiec sprobuje dorzucic swoje trzy grosze.
Zagadnienie, na ktore chcialbym zwrocic uwage bylo poruszane m.in. przez Ewe W. i Kasie P. (tutaj poklony za przywolanie maksym Grice’a), a chodzi o proste spostrzezenie, ze w podstawowym modelu komunikacji jej sukces zalezy w rownie duzym stopniu od odbiorcy, na czym mam wrazenie skupil sie Alex takze w tytule tego posta, jak i od NADAWCY, ktory tworzy, koduje i nadaje przekaz.
W wiekszosci przypadkow nie znamy „rozdzielczosci percepcji” osob, z ktorymi sie komunikujemy. Dlaczego wiec za wszelka cene probujemy stworzyc komunikat rownie bogaty w niuanse i tresc, jak pierwszy obrazek wklejony przez Alexa? Gdyby nasz komunikat przypominal „kolko” lub „krzyzyk” daloby sie go bez trudu przedstawic nawet w bardzo niewielkiej rozdzielczosci, bez ryzyka niewlasciwej interpretacji. :)
Na wlasnej skorze doswiadczylem jak jest to wazne, szczegolnie gdy chodzi o komunikacje mailowa w strukturach duzej firmy… Tam raczej nie mozna sobie pozwolic na dwuznacznosc, bo jesli komus bedzie to na reke, to na pewno raczy zinterpretowac to „po swojemu”, a w formie e-maila bedzie mial na dodatek „twardy dowod” na to, ze ma racje :) To szybko uczy precyzyjnego formulowania mysli.
A teraz to samo, co powyzej, tylko w wersji „kolko-krzyzyk” – takie male cwiczenie:
Pamietaj, ze to takze od ciebie zalezy, jak rozumieja cie inni. Uzywaj prostych i jednoznacznych komunikatow, to wiecej osob zrozumie, o co ci dokladnie chodzi. Piszac maile do Wspolpracownikow i Klientow unikaj dwuznacznosci, bo ktos moze ja wykorzystac przeciwko tobie.
…czyli ten sam 'pseudoakademicki’ przekaz w kilku linijkach tekstu :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba
Mekk
Piszesz: „Moja żona źle reaguje na “nie mam teraz czasu”, ….”
To jest syndrom takiej nadinterpretacji.
Meg
„Sama usiłuję pracować nad zasadą, o której wspominasz. ”
Teraz nie jestem całkiem pewien, którą dokładnie zasadę masz na myśli.
Kasia P
Serdecznie polecam każdemu nauczenie się na pamięć zasady: „nie potrafimy czytać w czyiś myślach:”
Łukasz
Oczywiście, że należy wzbogacać słownictwo. Trzeba tylko pamiętać, że w wypadkach wątpliwych lepiej jest mówić językiem zbyt prostym, niż zbyt skomplikowanym
Bartek
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „Z męskiego punktu widzenia: kobiety, które potrafią mówić wprost to, to co czują i o czym myślą osiągają znacznie większe sukcesy. ”
Nie tylko z męskiego :-)
Nawiasem mówiąc umiejętność mówienia różnych rzeczy wprost przydałaby sie też wielu facetom.
Kuba
W tym poście skupiłem się świadomie na stroni odbiorcy, bo tam mnóstwo ludzi całkiem niepotrzebnie robi sobie „kuku”. Jako nadawca jesteśmy odpowiedzialni za rezultat naszej komunikacji, co czasem przejawia się w tym, że przestajemy z daną osobą komunikować w ogóle i szukamy sobie „lepszej”.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
zasadę najważniejszą, jak piszesz-żeby nie mówić, póki nie trzeba:)
Kasia P napisała „Prócz dosłownej warstwy przekazu często nadawca również implikuje dodatkową informację i np. mówiąc “Porozmawiamy kiedy indziej” wcale może nie uważać, że do rozmowy kiedykolwiek dojdzie. Szkopuł w tym, że czasami nadawca nic nie implikuje”.
Skoro przyglądamy się teraz sprawie z poziomu odbiorcy komunikatu, to według mnie jedynym słusznym jest , by zamiast zastanawiać sie, czy oprócz powiedzianego tekstu są jeszcze teksty domyślne, lepiej tak:
– Nie mam teraz czasu.
– ok. Kiedy mozemy wrócić do tematu?
Zamiast pytać, „czy to oznacza, ze będziemy mogli wrócić do tematu…” lepiej według mnie pytać „kiedy” – jeśli jest to dla mnie ważne, albo wprost „czy jutro znajdziesz na to czas?”, albo” zależy mi żebyś znalazł czas na to jeszcze w tym tygodniu, ok?”
jeś.i ta osoba nie chce w ogóle o tym rozmawiać / mieć na to czas, to nam to powie, albo będzie się wykręcać, więc należy zadać kolejne pytanie: A czy chcesz znaleźć na to czas / tym sie ze mną zajać?”
Język polski naprawdę pozwala na precyzyjne komunikowanie się:) Nie trzeba zdawać sie na domysły.
Ewa
Z poziomu odbiorcy komunikatu- ważne jest, by dopytać, co dokładnie nadawca ma na myśli. Daje to nam też pewne możliwości sterowania:
-Porozmawiamy kiedy indziej
-Czy to znaczy, że możemy wrócić do tematu za godzinę(jutro)?
Jeżeli zapytam „kiedy” (czasem oczywiście sytuacja wymaga tak zadanego pytania), inicjatywa wyznaczenia czasu przechodzi na „nadawcę”.
A jeżeli nadawca nie chciałby o tym w ogóle rozmawiać, powinien od razu dać stosowną odpowiedź. Jeżeli była rozbieżność między wypowiedzią a mową ciała, dopytywanie o detale może różnie wpłynąć na nadawcę.
Może powiedzieć, to, co zamierzał-że nigdy nie wrócimy do tematu.
Może oddalić sprawę…może kiedyś.
Może poczuć się niezręcznie i….. pojawi się szansa rozmowy na ten temat-czy ją wykorzystamy-inna sprawa.
A może dopytanie spowoduje zmianę decyzji i po prostu poda termin rozmowy.
Uważam, że Kuba trafnie ujął to, co miałam na myśli – komunikowanie w takim samym stopniu zależy od nadawcy i odbiorcy – jeśli nie potrafią się porozumieć znaczy, że należy popracować nad wzajemnym komunikowaniem się (jeżeli obu stronom na tym zależy).
Ewa W, w pełni się z Tobą zgadzam, nie uważam, iż należy pozostawać przy domysłach, tylko doprecyzować przekaz, co może zrobić zarówno odbiorca jak i nadawca.
To i ja na początku swej wypowiedzi wyrażę Alexowi swoją wdzięczność za ten post, z dwóch powodów: po komentarzach ostatnich postów mam wrażenie, że niektórzy ludzie widzą więcej, niż przekazuje to osoba, jak również po swoich ostatnich nadinterpretacyjnych doświadczeniach. Dziękuję za ten impuls. Post i komentarze zainspirowały mnie do kolejnych przemyśleń.
„nie mam teraz czasu” jest już dla mnie chlebem powszednim i możliwe, że mnogość występowania tej sytuacji spowodował wypracowanie skutecznego reagowania.
Jeśli słyszę powyższe stwierdzenie, to dopytuję kiedy moglibyśmy porozmawiać, mówię, że to jest dla mnie ważne, dlaczego jest, etc. Nie zostawiam pola na „nastolatkowe myślenie”, kiedy to każde słowa/e-mail/uśmiech/spojrzenie analizowało się na tysiąc możliwych sposobów – przyznaję i takie doświadczenia są również w moim życiowym pamiętniczku.
W sytuacjach zawodowych stosuję jeszcze mniej inwazyjną technikę: mówię o czym chcę porozmawiać i od razu po tym pytam kiedy moglibyśmy. Biorę poprawkę na to, że osoba chce się przygotować, przemyśleć, czy zagospodarować swój czas tak, by było najkorzystniej dla niej. Tego nauczyłam się we współpracy z osobą, która miała silną potrzebę mówienia tu i teraz, i to o sprawach miałkich, kiedy przede mną były istotne zadania.
Jeśli chodzi o mówienie wprost… Dla mnie z takiego postępowania wynikały dotychczas same pozytywy, aż do wczoraj, kiedy to pierwszy raz poczułam się źle w sytuacji, gdzie wprost się komunikowałam.
Na zadane kilka dni wstecz pytanie i wyjaśnienia skąd to moje pytanie dostaję informację od osób trzecich (nieobecnych podczas zadawania owego pytania), że to co zrobiłam jest bardzo złe i nie powinnam zadawać tegoż pytania, do tego spływa na mnie szereg nadinterpretacji, że w ten sposób na pewno chciałam osiągnąć to, czy tamto… W tej sytuacji, m.in. biorąc pod uwagę, że to osoby trzecie, potrafiłam tylko wyjaśnić, że nie lubię bawić się w przedszkole i prezentować rodzaj zachowań, który tam jest uznawany za normę (np. obrażanie się, rozmawianie za plecami, czy samemu snucie pięknych bajek), i jeśli mam wątpliwości, które mogą zaważyć na mojej relacji z adresatem tegoż pytania, to po prostu chcę to wyjaśnić.
Ze swojej strony próbowałam przeanalizować to, co wysłałam do drugiej osoby – intencje, o których powiedziałam, sam przekaz werbalny, intonacja. Niestety analiza niewerbalna była wykluczona. Nie sądzę jednak, że istnieje osoba, która mówi x, a całym sobą przekazuje (niewerbalnie) y.
Jak się okazało masa nadinterpretacji u mojego rozmówcy, o których dopiero dowiedziałam się od osób trzecich, spowodowały wiele nieporozumień w bardzo prostej sprawie. Tym bardziej zmiażdżyło mnie to emocjonalnie, ponieważ nie tylko jedna, ale kilka osób potworzyło sobie swoje własne wersje tej sytuacji, zamiast po prostu zapytać.
A teraz szkielet owego pytania: „X, chciałabym cię szczerze zapytać, czy powiedziałaś Y, że …” Pytam, ponieważ dostałam od Z informację, że…”. Dodam, że to relacje prywatne.
Ewa W,
Poruszyłaś ciekawy temat. Sama pomyślałam o tym przekazie z perspektywy bitego dziecka, które nie dość, że jest bite, to może wysnuć wniosek, że jest niekochane. Pamiętam jak dziś, mając kilkanaście lat, jak stworzyłam sobie strasznie mnie krzywdzącą nadinterpretację. Naoglądałam się wiele rodzin moich znajomych z podwórka – co konkretnie robią ci rodzice w kontakcie z dzieckiem, jak te dzieci się w tym czują, co rodzice mówią, jak wspierają, etc i stworzyłam wniosek, że jeśli ja tak nie mam, tzn., że moi rodzice mnie nie kochają.
Pozdrawiam ciepło :)
Aleksandra Mroczkowska
P.S.
Alexie na bazie tego tekstu przypomniało mi się pytanie do Ciebie – na jakim etapie jest „TOP GUN 2009”?
„Nie potrafimy czytać w czyichś myślach” – zgadzam się.
I nie staram się czytać, za to próbuję uważnie słuchać i precyzyjnie się komunikować.
Niestety, niektórzy rozmówcy chyba oczekują, że „zajrzę im do głowy”, albo że zrozumiem piąte dno ich uśmiechu numer 6. Albo reagują na moje czysto informacyjne teksty (np. „Nie mam teraz czasu. Może za godzinę?”) emocjonalnie (czują się lekceważeni, że NIE TERAZ).
Niespecjalnie to na mnie działa, ponieważ nie jestem typem empatycznym ani zbytnio uczuciowym. Spełnianie oczekiwań wszystkich dookoła też nie jest moim hobby ;-), więc chwyty pt „Powinnaś to zrobić. Inaczej Zośka będzie niezadowolona” – też trafiają kulą w płot.
Dużo lepszy efekt niż owijanie w bawełnę ma proste: Mogłabyś mi pomóc?
Jak mogę, zwykle pomagam. Od wielkiego dzwonu zdarza się, że nie chcę (zawsze jest jakiś konkretny powód). Jestem zwykle uprzejma, chociaż raczej zimna.
Zauważyłam, że do mojego stylu komunikacji (podobno „męski” jest;-) ludzie się po jakimś czasie przyzwyczajają. Oszczędzają mi więc słowotoku i niepotrzebnych „zagrywek” niewerbalnych, których i tak przeważnie nie rozumiem. Oczywiście, jak czyjś ton wyda mi się np. wyjątkowo zdenerwowany, to zapytam – czy dobrze interpretuję, ze to nerwy, i czy ja mam z tym coś wspólnego :-)
Spotkałam kilka osób, które reagują na mnie wręcz alergicznie, unikają komunikacji. Większości z nich zdarzyło się w mojej obecności kłamać lub pokazać wyjątkową hipokryzję – na co reaguję, zwykle ciętym dowcipem;-)
W razie problemów z komunikacją poruszonych na początku (ktoś oczekuje „wczuwania” się i czytania w myślach) czasem stwierdzam:
„Mów do mnie jak do faceta, prosto, ok?”.
Działa.
Nie wiem, czy to natura, czy kultura, czy stereotyp, ale z panami dogaduję się lepiej…
ps. Jak kulturalnie powiedzieć rozmówcy, że nie mam zamiaru gadać z nim o sprawach nieistotnych i mało dla mnie interesujących, czyli tzw. pierdołach? Typu ciuchy, kosmetyki, seriale… ;-)))
Pozdrawiam
Meg
„zasadę najważniejszą, jak piszesz-żeby nie mówić, póki nie trzeba:) ”
Ja wypracowałem taki case negocjacyjny, przy którym wszyscy, którzy nie trzymają języka za zębami wpadają w takie tarapaty, że zapamiętują tę lekcję na całe życie :-)
Ewa W
Pytać zamiast zgadywać to bardzo prosta zasada, której większość ludzi nie stosuje :-) To chyba pozostałości ze szkoły – ten kto pytał był często ostemplowany jako „głupi”
Meg
W Twoim przykładzie: „-Porozmawiamy kiedy indziej
-Czy to znaczy, że możemy wrócić do tematu za godzinę(jutro)? ” możliwość sterowania często okazuje się iluzoryczna, bo druga strona czyje się naciskana. Pytanie otwarte „kiedy” jest w tym przypadku mniej inwazyjne
Aleksandra
Piszesz: „Jak się okazało masa nadinterpretacji u mojego rozmówcy, o których dopiero dowiedziałam się od osób trzecich, spowodowały wiele nieporozumień w bardzo prostej sprawie. Tym bardziej zmiażdżyło mnie to emocjonalnie, ponieważ nie tylko jedna, ale kilka osób potworzyło sobie swoje własne wersje tej sytuacji, zamiast po prostu zapytać. ”
Musisz zaakceptować fakt, że bardzo wielu ludzi w Polsce żyje w swoim własnym, wewnętrznym świecie i komunikują sie na zewnątrz tylko wtedy, kiedy absolutnie muszą i najczęściej tylko po to, aby potwierdzić swoją wizję świata. Czasami posuwa się to tak daleko, że można już prawie mówić o chorobie psychicznej :-)
Tacy ludzie powinni dla nas być impulsem do poszukania sobie lepszego towarzystwa, nie jak napisałaś „miażdżyć nas emocjonalnie”
O komunikowaniu wprost będzie następny post, ten był pomyślany jako „rozgrzewka” :-)
Top Gun czeka na zamknięcie pewnej sprawy, która mnie dość absorbuje.
PaniSmok
Podoba mi się Twoje :”“Mów do mnie jak do faceta, prosto, ok?”. ” :-)
Jeśli chodzi o Twoje pytanie „Jak kulturalnie powiedzieć rozmówcy, że nie mam zamiaru gadać z nim o sprawach nieistotnych i mało dla mnie interesujących, czyli tzw. pierdołach? Typu ciuchy, kosmetyki, seriale… ” to jak już wspomniałem Aleksandrze, zajmę się tym w następnym poście
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Często spotykam się z takim podejściem do rozmówcy: „Jak jest inteligentny/-a to się domyśli”. I tu zaczyna się przygoda :) pełna niebezpieczeństw. Od niedawna staram się jednak mimo wszystko dopytywać o szczegóły. I rzeczywiście mniej muszę się domyślać, chociaż usłyszałam też opinię o sobie : „Ona się o wszystko pyta!”
W miarę potrzeby staram się też uzyskiwać informację co z moich wypowiedzi zrozumiał mój rozmówca i to również u niektórych wywołuje zdziwienie.
Nie zrażam się tym bo widzę, że mój sposób komunikowania się staje się coraz skuteczniejszy.
Pozdrawiam
Alex,
dziękuję za odpowiedzi.
Ta sytuacja była impulsem do zmiany towarzystwa. Po napisaniu swojego komentarza siadłam z kartką papieru i wypisałam wszelkie możliwe rozwiązania zmierzające do usunięcia ze swojego życia tego, co jest destrukcyjne. Niektóre kwestie już załatwiłam, niektóre jeszcze chwilę potrwają, ponieważ zobowiązuje mnie umowa.
W ramach refleksji na przyszłość… Nie od dziś mam do czynienia z ludźmi, którzy żyją w swoim wewnętrznym świecie, mieląc wszelkie napotkane trudności przez swoje mechanizmy obronne i role, jakie zwyczajowo przyjmują. Nawet mogę zaryzykować stwierdzeniem, że mam z nimi na co dzień do czynienia, lecz i tak doprowadziło mnie to do dużego rozczarowania. Pewnie z powodu bliższych, niż zwyczajnie relacji i dlatego, że wielokrotnie, na wielu polach, pomagałam wspominanej osobie.
Mandragora,
ja również co jakiś czas spotykam osoby, które są zdziwione tym, że pytam/ dopytuję. To chyba jakaś choroba cywilizacyjna. ludzie się sobą mniej interesują, mają mniej czasu na głębokie relacje, pełne szczerości, otwartości, wspólnego zrozumienia. Jest to przeze mnie coraz bardziej zauważalne wśród teraźniejszej młodzieży.
Pozdrawiam ciepło, a tymczasem zabieram się za nadrobienie komentarzy o cyklicznych spotkaniach :)
Aleksandra Mroczkowska
Aleksandro,
podziwiam twoją determinację do zmiany i trzymam kciuki za powodzenie. Dość często (za często) zdarzają mi się sytuacje, w których po obu stronach komunikacji napotykam na urazy i poczucie, że rozmówca/rozmówczyni rozmawia ze swoim cieniem czy głosem wewnętrznym, ale na pewno nie ze mną. Gdy jasno mówię: w tej chwili nie mam czasu (niekiedy dodaję: chyba że to kwestia niecierpiąca zwłoki?), rozmówca czuje się zlekceważony. Gdy z kolei słysząc podobną informację, pytam: kiedy możemy odo tego wrócić? – ktoś się czuje „popychany/a” czy naciskany/a. Często zresztą są to te same osoby.
Muszę przyznać, że trochę to rozumiem, wiedząc, jak sporo z nas jest/było wychowywanych czy wręcz tresowanych do zaspokajania zachcianek otoczenia czy chociaż nieprzeszkadzania mu. Długo sama miałam kłopoty z jasną komunikacją. Udało mi się to zmienić (choć czasem zdarzają mi się potknięcia) i może dlatego niewiele już mam cierpliwości do „recydywistów” – jak kilkakrotne wyjaśnienie nie pomaga, komunikację ograniczam do niezbędnego minimum.
Sądzę, że ma to dużo wspólnego z poczuciem własnej wartości i wiary w siebie – im niższe, tym bardziej zagrażający staje się nawet neutralny komunikat. I tym trudniej to zmienić. W każdym razie wydaje mi się, że pochylanie się z troską nad każdą nadinterpretacją (czy też: odpowiedzią na zupełnie inny komunikat, od zupełnie innej osoby, z zupełnie innego czasu) raczej sprawę pogarsza niż poprawia.
Alex,
ciekawa jestem Twojego następnego postu. Jak sobie z tym radzić, nie wpadając z jednej strony w pułapkę „terapeutyzowania” kogokolwiek, a z drugiej, nie lekceważąc realnego problemu z porozumiewaniem się.
Mandragora
Piszesz: „Często spotykam się z takim podejściem do rozmówcy: “Jak jest inteligentny/-a to się domyśli”. ”
To jest rzeczywiście często spotykane w Polsce podejście, które jest podwójnie niebezpieczne”
1) zachęca do wysyłania mało klarownych komunikatów
2) aby nie wyjść na „mało inteligentnego” ludzie wolą się domyślać, niż po prostu zapytać. A to powoduje bardzo kiepskie rezultaty zarówno w pracy zawodowej, jak i życiu prywatnym
Aleksandra
Piszesz: „Nie od dziś mam do czynienia z ludźmi, którzy żyją w swoim wewnętrznym świecie…. ”
Musimy zaakceptować fakt, że bardzo wielu ludzi wokół nas żyje na autopilocie, zabarykadowani w małym, bezpiecznym światku najbliższej rodziny, ustalonych obrazów świata i zachowań. Podobno wywodzi się to z tego, że większość społeczeństwa ciągle jeszcze nosi w sobie pozostałości mentalności chłopskiej. Całe szczęście, że aby szczęśliwie żyć zazwyczaj potrzebujemy tak naprawdę kilkadziesiąt, które w miarę świadomie idą przez życie, a taką grupę stosunkowo łatwo znaleźć
Napisałaś Mandragorze :”Jest to przeze mnie coraz bardziej zauważalne wśród teraźniejszej młodzieży. ”
Jaką grupę wiekową masz na myśli?
Yves
Stwierdziłaś: „Sądzę, że ma to dużo wspólnego z poczuciem własnej wartości i wiary w siebie – im niższe, tym bardziej zagrażający staje się nawet neutralny komunikat. ”
To bardzo ważne, co napisałaś i zalecam wszystkim Czytelnikom zastanowienie się na tym zdaniem. Z moich obserwacji wynika, że generalnie Polacy mają dość kruche poczucie własnej wartości (wynik wychowania w szkole, rodzinie i społeczeństwie), co potem wychodzi w wielu interakcjach.
„W każdym razie wydaje mi się, że pochylanie się z troską nad każdą nadinterpretacją …… raczej sprawę pogarsza niż poprawia. ”
Też tak uważam. W myśl zasady „errare humanum est” (błądzić jest rzeczą ludzką) daje każdemu, kto nadinterpretuje chwilkę czasu, na zrozumienie iż ze mną tak nie można, w wypadku braku reakcji włączam mój wewnętrzny program zaczynający się od słów „jest ponad 6 miliardów ludzi wokół mnie….” :-)
Jeśli chodzi o mój następny post, to zajmie się on pokrewnym zjawiskiem, niekoniecznie odpowiadając na Twoje pytanie.
Siedzę teraz w Intercity, więc jak nie opuści mnie wena :-) to opublikuję go w ciągu najbliższych godzin
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Yves
Dziękuję, dalej wdrażam swój plan i już widzę efekty.
Ja ostatnimi czasy zastanawiałam się o co chodzi z tym poczuciem popychania/ naciskania, o którym wspomniałaś. Przeanalizowałam sobie wszelkie sytuacje, które pamiętałam, kiedy to dostałam taki komunikat zwrotny. Wyszło mi z tych przemyśleń, że osoby mówią tak w sytuacjach, kiedy to, z czym przychodzisz ich przerasta. Nie zdarzyło mi się usłyszeć „naciskasz”, w sytuacji, gdy przychodziłam z czymś błahym, a wręcz w sytuacjach które wymagały zastanowienia się, pomyślenia, szczerej rozmowy, stawienia czoła swoim lękom, etc.
Wtedy warto zastanowić się, czy chcesz budować relacje z taką osobą, ponieważ co jakiś czas możesz spodziewać się „oskarżenia”, że naciskasz. Nawet ostatnio wzięłam się na sposób i sama dopytałam czy w ogóle nie chcesz ze mną nt. temat rozmawiać i co takiego jest, że nie chce. Zgadnij co się stało? Metoda na Sherlocka Holmesa (tak mówi się w psychologii rozwojowej sposób na rozmowę z dziećmi) spowodowała nawiązanie się dyskusji.
Alex,
Myślałam tutaj o osobach w wieku 19-22, może nawet 23 lat. Ostatnio miałam okazję przebywać w towarzystwie takowych nastolatków. Szczegółowe pytania, które w moim zamierzeniu miały dokładnie zrozumieć istotę sprawy były odbierane z dużą dozą zdziwienia, bo przecież to taka oczywista oczywistość, a reszty można się domyśleć (jak do tego doszło, co wpłynęło, jakie są powiązania, etc).
“jest ponad 6 miliardów ludzi wokół mnie….” – chętnie poczytam jak to dalej idzie ;) , potrzebuję stworzyć sobie taką „mantrę”.
Pozdrawiam ciepło :)
Aleksandra Mroczkowska
Alex, napisałeś: „Jest duża różnica pomiędzy moim pytaniem “czy musimy akurat teraz porozmawiać na ten temat? ” a Twoim Mam teraz ważną sprawę do dokończenia. Porozmawiamy później, ok? ” „
Faktycznie, jest to różnica i przyznaję, że Twoje pytanie jest lepsze, bo dajemy możliwość drugiej osobie wypowiedzenia się. Wygląda na to, że będę musiał zwrócić uwagę na tego typu komunikaty u siebie, bo dużo mogę przez to stracić.
Podtrzymuję cały czas swoje zdanie, że komunikat należy dostosowywać do osób, z którymi się komunikujemy, żeby dostosować się do ogniskowej rozmówcy i ten żeby odebrał komunikat z dużą ostrością :) .
Pewność siebie, czy poczucie wartości, o której piszą Yves i Alex także wg mnie są bardzo ważne w komunikacji i nie tylko. Od jakiegoś czasu skupiam się na tym, żeby podnieść poziom pewności siebie i daje to bardzo dobre rezultaty m.in. w jasnej komunikacji, satysfakcji z tego, co robię. Polecam.
pozdrawiam wszystkich,
Artur Stępniak
„Rozsądnym zachowaniem w takiej sytuacji jest pytanie do partnera “czy musimy akurat teraz porozmawiać na ten temat?”, co ma na celu ustalenie, czy istnieje konieczność natychmiastowego zajęcia się tematem, czy też może to trochę poczekać. Niby prosta sprawa, a jak reaguje wiele osób??
(…)
Jakie szkody w relacjach z innymi ludźmi, zwłaszcza bliskimi nam może spowodować taki brak subtelności rozróżniania przekazów??”
Alex, takie zdanie ma na celu ustalenie czy istnieje konieczność rozmowy, ale tylko w Twoim świecie- dla kogoś innego takie zdanie może znaczyć coś zupełnie innego! I nie sądzę aby to była kwestia tego, że ktoś nie umie rozróżniać czy dobrze odczytywać przekazów werbalnych, ponieważ to nie jest umiejętność, każdy odbiera po prostu to co te słowa znaczą dla niego w jego świecie.
Nie jestem zwolennikiem podejścia zrzucania odpowiedzialności za rozumienie przekazu komunikacyjnego na osobę, która ten przekaz odbiera. Według mnie to nadawca przekazu jest odpowiedzialny za jego zrozumienie przez odbiorcę. Powinien on uszanować to, że ktoś może inaczej widzieć świat i inaczej rozumieć pewne słowa i wziąć to pod uwagę podczas komunikacji.
Michał Pasterski
Także wg mnie ostatecznie to nadawca jest odpowiedzialny za poprawną komunikację. Trzeba pamiętać, że ostatecznym celem jest właśnie dobre zrozumienie komunikatu oraz reakcja na niego i moim zdaniem ten (jak i inne) post Alexa w tym pomaga. Przecież dużo łatwiej rozmawia się z osobą, która unika nadinterpretacji czy niedomówień, prawda?? Jeżeli zwrócimy u siebie uwagę na to jak interpretujemy słowa innych i czy jasno komunikujemy to będziemy dużo „łatwiejszymi” rozmówcami.
pozdrawiam,
Artur Stępniak
Michale,
uważam, że zarówno nadawca, jak i odbiorca odpowiedzialni są za przebieg komunikacji. Nie jest moją rolą jako nadawcy zastanawiać się nad tym, w jakim to potencjalnym świecie zagrożeń żyje mój odbiorca. Ja mam zadbać o to, by wyrażać się jasno i tak precyzyjnie, jak potrafię. Jeśli się natknę na reakcję wskazującą na niezrozumienie moich intencji, wtedy – i dopiero wtedy – mogę je wyjaśnić. Jeśli z drugiej strony nie napotkam dobrej woli komunikacyjnej, czyli chęci wyjaśnienia nieporozumienia, nie biorę na siebie odpowiedzialności za jego brak.
Przez wiele lat poświęcałam dużo – zbyt dużo – uwagi wyjaśnianiu takich nieporozumień. Teraz uważam, że szkoda czasu, by marnować go na przedsięwzięcia w żaden sposób nie poprawiające jakości mojego życia.
Jeśli mój wysiłek nie jest odwzajemniony i po kilku próbach nawiązania kontaktu nadal nie rozmawiamy otwarcie – odpuszczam sobie.
Pozdr,
yves
Pozdr,
I.
Bywa też na odwrót, gdy obrazkiem dolnym jest przekaz osoby dobrze zaznajomionej z tematem dla osoby będącej laikiem. Często w konwersacjach tak prowadzonych jest zbyt dużo danych technicznych, treści skomplikowanych albo rozmówca zakłada że druga osoba powinna to wiedzieć. Niestety często tak bywa, że rozmazany obrazek jest zapamiętany bez dopytania o jego braki. Jeżeli natomiast osoba dobrze obeznana w temacie próbuje powiedzieć coś jak laikowi, wtedy jest to nieraz zniekształcone ze względu na częsty brak umiejętności postawienia się na pozycji odbiorcy (wyczucia poziomu wiedzy, braków), gdy ten nie stara się zlikwidować niedopowiedzeń. Według mnie najbardziej winnym jest sam odbiorca.
Mamy jeszcze jeden dobry przykład ograniczonej rozdzielczości odbioru :-)
Sprawa dotyczy głośnego wyroku Trybunału w Strasburgu w sprawie kwestii wieszania krzyży w szkołach publicznych we Włoszech.
Pan Prezydent skomentował go : „Nikt nie będzie w Polsce przyjmował do wiadomości, że w szkołach nie wolno wieszać krzyży, nie ma na co liczyć. Być może gdzie indziej tak, ale w Polsce nie – zadeklarował Lech Kaczyński ….” http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/prezydent-i-premier-przed-grobem-nieznanego-zolnierza-,48661,1
Grupa parlamentarzystów tez zapałała oburzeniem : „”Uznając, że znak krzyża jest nie tylko symbolem religijnym i znakiem miłości Boga do ludzi, ale w sferze publicznej przypomina o gotowości do poświęcenia dla drugiego człowieka, wyraża wartości budujące szacunek dla godności każdego człowieka i jego praw”
http://wyborcza.pl/1,75248,7268542,Krzyze_bronione_w_Sejmie.html
Według tego, co znalazłem na blogu W. Orlińskiego sprawa wygląda całkiem inaczej:
„Naprawdę wygląda to tak, że obecność krzyży w włoskich szkołach jest obowiązkowa i wynika z przepisów prawnych pochodzących z lat 20., które wprowadził jeszcze Mussolini.
EHCR uznał, że OBOWIĄZKOWE wieszanie krzyży w szkołach (ja wprawdzie z francuskiego jestem taki sobie, ale tak rozumiem słowo „obligatoire” w oryginalnym uzasadnieniu; w angielskim skrócie jest „compulsory”) łamie zapisy o wolności religijnej w europejskiej konwencji praw człowieka.
Być może czytają tego bloga osoby o poglądach prawicowych, więc na wszelki wypadek napiszę jeszcze raz, ale powoli: OBOWIĄZKOWE.
Przełożenie tego wyroku na polskie realia jest więc właściwie żadne. U nas takiego obowiązku PiS nie zdążył wprowadzić, więc nie potrzebujemy EHCR, żeby go unieważniać.”
http://wo.blox.pl/2009/11/Migalski-w-obronie-krzyza.html
Dla zainteresowanych angielski skrót uzasadnienia wyroku jest tutaj:
http://cmiskp.echr.coe.int/tkp197/view.asp?action=html&documentId=857732&portal=hbkm&source=externalbydocnumber&table=F69A27FD8FB86142BF01C1166DEA398649
Kto ma kiepską rozdzielczość, kto nie potrafi czytać, kto manipuluje? Na to niech każdy z Was odpowie sobie sam :-)
Samo zjawisko jako takie, nawet w wypadku bycia naocznym świadkiem nie jest specjalnie odosobnione. Pięknie pokazał to klasyczny film Kurosawy „Rashomon”
http://en.wikipedia.org/wiki/Rashomon_%28film%29
Jeżeli ktoś zna niemiecki, to mam wersję z napisami w tym języku, polecam.
Pozdrawiam
Alex
Ja też w temacie wypowiedzi pana Prezydenta: „“Nikt nie będzie w Polsce przyjmował do wiadomości, że w szkołach nie wolno wieszać krzyży, nie ma na co liczyć. Być może gdzie indziej tak, ale w Polsce nie”
Trzymając się litery prawa to jest artykułu 126 ust. 2 Konstytucji RP Prezydent czuwa nad przestrzeganiem konstytucji, które z kolei w w art. 25, ust. 2 stwierdza, że: Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
Tak, więc Pan prezydent w tym przemówieniu złamał zasadę art. 25 ust. 2 Konstytucji RP.
Generalnie to ja mam duży problem z politykami. Nie wiem, czy oni naprawdę mają tak skrajne i dziwne poglądy, czy mówią to pod publiczkę?
No i czemu nie egzekwują prawa, które sami stanowią. Sami generują spory, w których się nurzają. Z tego powodu przestałem to śledzić na bieżąco, nie biorę też udziału w wyborach.
Pozdrawiam, Artur
Alex napisałeś:
Nie rozumiem o co Ci chodziło pisząc powyższe zdanie.
„Co ma prawica do wiatraka?”
Pytam, ponieważ nie rozumiem. Być może to moja nadinterpretacja, jednak z powyższego zdania wynika, że tylko lewica „nadąża”?
Nie utożsamiam się z politykierami i wyłączyłem się z mainstream’u jednak nadal lewicę i socjalizm trzymam w jednym worku, a przecież rozmawiamy tutaj o biznesie, pieniądzach i kapitalizmie czyli o sprawach dalekich piewcom socjalu.
Stąd konfuzja. Czy na pewno chodziło Ci o prawicę?
Wojtek
Ja tego nie napisałem, przytoczyłem tylko obszerny cytat z Orlińskiego. Nie chciałem go ciąć na kawałki.
Pozdrawiam serdecznie
Ale
Jeju jeju, rzeczywiście jest w cudzysłowie.
Najwyższa pora spać ;-)
Pozdrawiam
Wojtek
Witam Alex,
dziś byłam świadkiem dość ciekawej i pouczającej sytuacji, którą chciałam się podzielić na łamach bloga. Miałam przyjemność jeść dziś obiad i dyskutować w międzyczasie z trójką znajomych z uczelni. Rozmowa toczyła się w najlepsze, jednak w pewnym momencie postanowiłam zwrócić znajomym uwagę na fakt, że kilka razy z kolei zdążyli wtrącić mi się w zdanie w połowie mojej wypowiedzi. Jednocześnie wtrącając się zaczynali wykładać kontrargumenty nie pozwalając mi dokończyć myśli. Jakby tego było mało, rozmowy nie przerwała mi jedna osoba, tylko dwie osoby na raz przytaczając swoje argumenty w tym samym czasie. Po zwróceniu uwagi, na fakt że nie powinno się przerywać rozmówcy w pół zdania oraz, że robią to jednocześnie nie pozwalając mi zrozumieć co chcą mi przekazać znajomi oburzyli się. W ich odczuciu (co potwierdzili) nie mieli potrzeby słuchać do końca togo co miałam do powiedzenia ponieważ wiedzieli co zamierzam powiedzieć dalej i resztę dopowiedzieli sobie sami. To pozwoliło im wtrącić się i zacząć swoją kwestię. To co mnie wręcz zdumiało to słowa, które usłyszałam od trzeciego znajomego. Stwierdził on, że się wywyższam i staram się ich 'ustawiać’. Na zakończenie dodał jeszcze że przyjmuję dość niebezpieczną postawę i narażam się. I tu moje pytanie do Ciebie Alex. Jak sądzisz, jak powinnam się zachować otrzymując taki feedback? Są to osoby, które lubię, nie mniej jednak odnoszę wrażenie, że zupełnie nie radzą sobie z samym faktem zwrócenia im uwagi na rzecz, którą powtarzają wręcz z uporem maniaka (piszę z uporem maniaka bo to nie pierwsza tego typu zaistniała sytuacja) a odbierają to niesamowicie osobiście.
pozdrawiam
Marta
Dziękuję za ten przykład.
Mamy w kraju bardzo wiele osób, które wychowały się na programach Kuby Wojewódzkiego a do tego maja dość wysokie (i nieuzasadnione) mniemanie o sobie.
Pytasz: „Jak sądzisz, jak powinnam się zachować otrzymując taki feedback? Są to osoby, które lubię, nie mniej jednak odnoszę wrażenie, że zupełnie nie radzą sobie z samym faktem zwrócenia im uwagi na rzecz, którą powtarzają wręcz z uporem maniaka (piszę z uporem maniaka bo to nie pierwsza tego typu zaistniała sytuacja) a odbierają to niesamowicie osobiście. „
Chcesz naprawdę wiedzieć?
Poszukaj sobie lepszych partnerów do konwersacji i do „lubienia”.
Z tekstu wnioskuje, że jesteś osoba młodą, a w wypadku takiej środowisko w którym się obracasz będzie miało duży wpływ na Twoje zachowania i szanse w przyszłości. Szkoda czasu na kiepskich ludzi, którzy ewentualnie będą mieli na Ciebie niedobry wpływ.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, bardzo dziękuję Ci za odpowiedź Oczywiste jest, że zwracając się do Ciebie chciałam usłyszeć prawdziwą opinię. Cóż lepszego mogłabym otrzymać od osoby o tak bogatym oświadczeniu życiowym jak Ty? Głęboko przemyślę to co napisałeś.
Pozdrawiam
Marta
Marta
Proszę bardzo :-)
Pozdrawiam
Alex
Witam,
polecam przeczytanie artykułu, który pokazuje m.in. różnice w postrzeganiu wypowiedzi dwóch różnych osób.
Jak to określił mój znajomy (i ja się z nim zgadzam) „jeden z lepszych artykułów prasowych jakie ostatnio czytałem”.
Pozdrawiam,
Artur Stępniak
aha, pewnie chcielibyście jeszcze link do artykułu :D
http://wyborcza.pl/1,76842,8015317,Pranie_pl.html?as=1&startsz=x
Alex
pelna zgoda co do glownego przekazu postu – precyzja wypowiedzi najwazniejsza i ewentualnie zawsze trzeba dopytac czy dobrze zrozumielismy.
Mam pytanie – znajac mniej wiecej Twoj zyciorys, na ktorym etapie doszedles do takich wnioskow i jesli takie byly to co sprawilo, ze zmieniles kiedys swoje podejscie i za sprawa czego – osoby, szkolenia, praktyki czyli zycia, ktos to podpowiedzial.
Dążę do tego – jak się tego nauczyc by weszlo w krew, by to bylo nawykiem i swobodnym sposobem komunikacji.
Ewentualnie jak inni do tego doszli. Tez jestem ciekawy doswiadczen.
Calosc rozumiem doskonale – pytanie po prostu czy zmienic osobe odbiorce/nadawce, ktory tak komunikuje/interpretuje czy wystarczy praca nad soba i wlasnym jezykiem i rezultaty mozna miec dla obopolnych korzysci. Mowie tu o plaszczyznie pozazawodowej chociaz i tu i tu powinno sie miec takie same podejscie.
Pesymistycznie brzmi Twoje podsumowanie Alex: „Jeżeli zauważycie coś takiego u partnera, to macie dość poważny problem, bo tacy ludzie niechętnie pod tym względem się zmieniają.”
Dziekuje z gory za odpowiedz.
pozdrawiam
WitekZ
Tutaj mamy kolejny przykład kiepskiej rozdzielczości w komunikacji i do tego penie tez tzw. projekcji
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/ten-list-do-j-kaczynskiego-wywolal-miedzynarodowy-,4084403,8309495,artykul-fotoreportaz-duzy.html
Kolejny temat żywcem z życia wzięty :) Alex piszesz: „Jeżeli zauważycie coś takiego u partnera, to macie dość poważny problem, bo tacy ludzie niechętnie pod tym względem się zmieniają.” To rzeczywiście prawda. Podoba mi się w tym względzie podejście Stephena R. Coveya, który mówi, że trzeba zacząć od siebie. Trzeba zmienić nasz paradygmat, a nie na siłę starać się zmienić drugą osobę. Zacząłem się nad tym zastanawiać i wcielać w życie. Często łapałem się sam na nadinterpretowaniu wypowiedzi partnerki, odbieraniu słów jako tendencyjne i uderzające we mnie, a jeżeli przez pół godziny nic do mnie nie mówiła, to myślałem, ze jest obrażona. Ciągłe dopytywanie pogarszało tylko sprawę, bo było bardzo irytujące. Zmieniłem swoje nastawienie, kontroluję swoje emocje, zachowuję równowagę i dystans do wielu spraw. I co? Wprowadziło to do naszych relacji świeżość, radość i lekkość :)