Ten post będzie nieco kontrowersyjny i osobom, które łatwo się obrażają zalecam nieczytanie go. To, co tutaj napiszę może i będzie kolidować z tym, co codziennie praktykuje większość ludzi. Nie zmienia to faktu, że prezentowane tutaj zalecenia sprawdziły się wielokrotnie w życiu i warte są co najmniej wypróbowania.
Krowy są, jak wiadomo ze szkoły, tzw. przeżuwaczami. Oznacza to, że najpierw na pastwisku najedzą się do syta, potem, przeważnie wieczorem cierpliwie ponownie przeżuwają połkniętą wcześniej trawę.
Co to ma wspólnego z nami?
Posłuchajcie uważnie w jaki sposób i o czym rozmawia większość ludzi, którzy spotykają się towarzysko. Łatwo zauważycie, że bardzo wiele, jeśli nie większość z ich wypowiedzi to powtarzane i przeżuwane w nieskończoność relacje z przeszłych przeżyć mówiącego. W ten sposób cała rozmowa staje się odgrzewaniem konserw z czasów minionych (wszystko jedno jak dawno), a konserwy jak wiadomo nigdy nie będą tak pożywne jak świeże produkty. Często bywa tak, że całe towarzystwo po kolei robi taki recykling przeżyć każdego z uczestników, który staje się główną zawartością spotkania. To zdaje się być jeszcze jednym przejawem zamiłowania do życia w przeszłości, o czym pisałem już kiedyś
Oczywiście każdy może spędzać swój czas wolny tak, jak chce, niemniej takie przeżuwanie minionej rzeczywistości nie posunie nas dalej. Przyjrzyjmy się dwóm negatywnym przykładom, zaczynając od biznesowego:
- Kiedyś u jednego z moim klientów nastąpiła zmiana na stanowisku szefa d/s szkoleń. Nowy manager umówił się ze mną na godzinne spotkanie na mieście. Normalnie takie spotkanie z kimś, kto przez dwa lata intensywnie trenował kluczowych ludzi danej firmy może być dla managera, który przyszedł z zewnątrz bardzo cennym źródłem rad i informacji, których naturalnie chętnie bym mu udzielił. Z tego niestety nic nie wyszło, bo „młody pistolet” przez 50 minut opowiadał mi historie ze swojej przeszłości w uprzedniej firmie i jaki on tam był dobry. No cóż, jestem cierpliwym słuchaczem :-) Nawiasem mówiąc po pewnym czasie na jego stanowisku był już ktoś inny, nic dziwnego przy takim podejściu.
- Przypadek drugi miał miejsce w ostatnie Walentynki. Siedząc w lokalu dyskutowałem ciekawe tematy z jednym z klientów, a przy stoliku obok atrakcyjny dwudziestoparoletni mężczyzna spędzał walentynkowy wieczór z równie atrakcyjną towarzyszką. W biznesie rozmawia się przy stoliku ściszonym głosem (czego nawiasem mówiąc wielu managerów nie wie), więc mimo woli słyszałem sporą część „rozmowy” obok. Piszę w cudzysłowie, bo głównie ograniczała się ona do tego, że ów mężczyzna opowiadał dość głośno historie ze swojego życia, mające pokazać jakim jest on super facetem. Po pewnym czasie jego towarzyszka była tak znudzona (czego nawet nie spostrzegł), że zaczęła oczami flirtować ze mną :-)
Spróbujcie w najbliższym czasie poczynić własne obserwacje w tym kierunku. Zwróćcie uwagę, kiedy inni odgrzewają przy Was swoje dawne przeżycia i jak się przy tym czujecie. Wypróbujcie, co się stanie, jeśli Wy sami przestaniecie opowiadać innym o swojej przeszłości, a zamiast tego zaczniecie dzielić się z nimi waszymi wrażeniami tu i teraz, ewentualnie kreując wizje przyszłości. Zróbcie to w czasie romantycznej kolacji, zobaczcie jak wpłynie to na atmosferę spotkania.
Ostrzegam, że wielu ludzi nie potrafi tego robić, zwłaszcza my mężczyźni mamy czasem problem z byciem tu i teraz oraz komunikowaniem tego co aktualnie czujemy i myślimy. Nie jest to rzecz nie do naprawienia, a nauczenie się tego może nie tylko w ogromnym stopniu zmienić jakość Waszych istniejących relacji, lecz też otworzyć dla Was całkiem nowe, niedostępne wcześniej możliwości. Polecam!!
Pozostawmy przeżuwanie przeżu(y)tego krowom :-)
PS: Po ostatnim spotkaniu w Warszawie uczestnicy w komentarzach napisali, że było bardzo ciekawe a 5 godzin przeminęło jak z bicza strzelił. Chcecie poznać małą tajemnicę? Na początku wieczoru umówiliśmy się, że poza przytaczaniem konkretnych przykładów niezbędnych do zilustrowania jakiejś tezy nie będziemy używali czasu przeszłego :-)
Nadmierne wybieganie w przyszłość skutkuje takim samym, jeżeli nie większym znudzeniem słuchacza. Ile można słuchać o tym jaki to ktoś będzie wspaniały? ;) Zjawisko może rzadsze ale równie uciążliwe.
Wszystko sprowadza się do tego, żeby żyć tu i teraz. Widzieć kolor trawy i ludzi dookoła. Warto docenić to co mamy, bo poza tym, tak na prawdę, nie ma nic innego.
Ciekawy tekst. Daje do myślenia.
pozdrawiam
Dzień dobry, trafne określenie. Każdy z pewnością spotyka się z ludźmi którzy o przeszłości lubią rozmawiać. Sama nie zwracałam kiedyś większej uwagi na tematy rozmowy (od zaraz będę bardziej uważać).
Nie piszę oczywiście o osobach które lubią „plotkować”, tj. rozmawiać o innych, o cudzych relacjach towarzyskich. itd. Takie osoby trzeba mijać z daleka! Może to zabrzmi krzydząco dla niektórych jednak unikam plotkarzy tak jak …… (odpowiednie wstawić;) )
Pozdrawiam
Albo ten temat nie jest kontrowersyjny, albo mnie to w ogóle nie rusza ;) Poza tym zgadzam się z tym co napisałeś, Alex. Wiele razy spotkałem się właśnie z taką sytuacją, kiedy któryś z rozmówców opowiadał o sobie, i opowiadał, i opowiadał… Mało kto chciał z nim później czas spędzać ;) Małym wyjątkiem od tego wg mnie jest sytuacja, kiedy każdy w towarzystwie opowiada jakieś zabawne historie ze swojej przeszłości i wszyscy się przy tym śmieją :)
Alex poruszyłeś bardzo ważny aspekt naszego codziennego życia.
To fakt, że spotykając się w gronie znajomych, przyjaciół, rodziny…. wielokrotnie ucieka to „tu i teraz” dlatego, że wiele osób albo żyje przeszłością i nią właśnie się dzieli (czasem jest ona pochmurna a czasem aż kipi od chwały – tak czy inaczej przesłania rzeczywistość) albo przyszłością i tym, czego tak naprawdę jeszcze nie ma i nie wiadomo nawet czy będzie.
Ostatnio widziałam film, w którym przewija się temat: dziś jest najlepszy dzień Twojego życia / dziś jest pierwszy dzień Twojego życia. Czyli przeszłość była wczoraj i nie ma jej, przyszłość będzie jutro – jeszcze nie nadeszła więc aż się prosi by żyć chwilą, która tu i teraz się dzieje.
Myślę także, że to jest właśnie element świadomego życia, które gdzieś czasami jednak umyka…
Kiedyś przeczytałam stwierdzenie: ” wszystko, co masz TERAZ w życiu, jest wszystkim czego potrzebujesz” :)
Pozdrawiam Wszystkich i dziękuję :)
Trudno się nie zgodzić z powyższym postem. Z pewnością nie należy nadużywać „czasu przeszłego”, jednak rozmowy o przeszłości mogą przynosić również korzyści. Oto te, które cenię najbardziej.
1 Opowiadanie o przeszłości pomaga ją zapamiętać. Przykład?
Zdarza mi się samotnie podróżować i nie chodzi tu o podróże z A do B, a raczej o coś typu „autostopem przez Europę”. Kiedy nie mam komu tego opowiedzieć poprostu zapominam różne niezwykłe zdarzenia, co wydaje mi się smutne. Po co podróżować, skoro się tego nie pamięta.
2 Często opowiadając co zrobiłem, zaczynam rozumieć, czemu to zrobiłem. Wypowiedź zmusza do dyscypliny myśli, ich logicznego ułożenia, co jest trudne do zrobienia w samotności i bez przyczyny.
Alex, czyżbyś był zwolennikiem tezy, że wszystkie kontakty międzyludzkie służą li tylko budowaniu przyszłości, że nie ma miejsca na wspólne wspominanie, smakowanie anegdot pokrytych patyną mijającego czasu i milczenie o zachodzie słońca z nieśpiesznie opróżnianym kieliszkiem dobrego, czerwonego wina w ręku? Na trochę krowiego przeżuwania?
Adam
Napisałeś:”Nadmierne wybieganie w przyszłość skutkuje takim samym, jeżeli nie większym znudzeniem słuchacza”
Oczywiście wszystko co jest w przesadzie jest szkodliwe. Już Paracelsus powiedział „Nic nie jest trucizną i wszystko jest trucizną, to tylko kwestia dawki”
Ja napisałem „zaczniecie dzielić się z nimi waszymi wrażeniami tu i teraz, ewentualnie kreując wizje przyszłości.” więc nie jest to zachęta do całkowitego przeniesienia rozmowy w przyszłość.
Z resztą twojego komentarza zgadzam się całkowicie.
Agnieszko
Posłuchaj uważnie innych (i siebie samą :-)) a zobaczysz, że jak bardzo rozpowszechnione jest takie zachowanie.
Marcin
Temat może być bardzo kontrowersyjny, jeśli zaczniemy bardzo dokładnie analizować nasze rozmowy z innymi. Może się bowiem okazać, że mniej czy bardziej dotyczy nas wszystkich. jeśli teraz szanuję wszystkich Czytelników, a z drugiej strony porównuję pewne zachowania do krów, to muszę prosić wrażliwsze dusze o zignorowanie tego, co napisałem :-)
Bosemi
Prawie się z Tobą zgadzam :-) Odrobinka spojrzenia w przyszłość raczej nikomu nie zaszkodziła, choć oczywiście nasze życie ma miejsce teraz.
Maciej
Witaj na naszym blogu :-)
Ad 1. Mam inne nastawienie do podróży, przede wszystkim nie lubię podróżować samotnie. Znasz to: „radość dzielona – podwójną radością … „. Osobiście staram się też bardziej mieć interesujące przeżycia niż je zapamiętywać (bo na ich miejsce przyjdą następne). No ale każdy z nas jest trochę inny i to jest OK
Ad 2. Refleksja nad własnymi poczynaniami to dobry pomysł. Pytanie czy dobrą rzeczą jest wykorzystywanie do tego innych
TesTeq
Nigdzie nie napisałem, że kontakty międzyludzkie służą do budowania przyszłości, bardziej podkreślam konieczność bycia przede wszystkim (choć naturalnie nie jedynie) tu i teraz.
Każdy może też smakować anegdoty pokryte dowolną warstwą patyny czasu, ja proponuje jedynie wypróbowanie innego podejścia. Jeśli dobrze to zrobisz, to będziesz miał tyle ciekawych przeżyć w teraźniejszości, że na odgrzewanie dawnych będzie Ci po prostu szkoda czasu.
Czego wszystkim życzę :-)
Alex
Alex W. Barszczewski Says: „Każdy może też smakować anegdoty pokryte dowolną warstwą patyny czasu, ja proponuje jedynie wypróbowanie innego podejścia. Jeśli dobrze to zrobisz, to będziesz miał tyle ciekawych przeżyć w teraźniejszości, że na odgrzewanie dawnych będzie Ci po prostu szkoda czasu.”
Jeśli wspomnienia są niewiele warte, to rzeczywiście nie opłaca się tracić na nie czasu. Dziękuję zatem losowi, że moje wspomnienia są inne i słuchające ich dziewczyny nie nawiązują wzrokowego flirtu z mężczyznami siedzącymi przy sąsiednich stolikach. Słucham także z uwagą ciekawych historyjek z ich życia, ponieważ uważam, że wymiana danych powinna być dupleksowa (za przeproszeniem).
TesTeq
Nawet najbardziej wartościowe wspomnienia są …… wspomnieniami. Jeśli teraz stwierdzimy, że człowiek dobrze może robić tylko jedną rzecz jednocześnie, to mamy wybór: wspomnienia, lub życie tu i teraz. Osobiście wolę po prostu dbać o to drugie, ale jak już powiedziałem każdy jest inny i powinien podejmować własne decyzje.
W moim poście po prostu zachęcam do przyjrzenia się pewnemu aspektowi naszej komunikacji i wypróbowania innego podejścia. Co poszczególny Czytelnik z tym zrobi, to jest jego sprawa.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam, Alex, spróbuję.
A teraz o czymś innym. Sama nie mogę sie nadziwić, ale uzależniłam się od oglądania tego bloga. Dzięki lc, że mi podałeś link, a Tobie Alex, że potrafisz być przyczyną uzależnienia, a właściwie to co piszesz :) Rzadko mi się zdarza uzależniać (jeden z nałogów to laptop) i cieszę się, że istnieją blogi, które pomimo „odgórnie” narzuconej tematyki nie powiązanej z moimi zainteresowaniami to mimo to zawsze coś skłania do lektury.
P.s.: nawet schowałam link Twojej strony by za często nie był przyczyną teoretycznej konieczności korzystania z internetu ;)
Pozdrawiam serdecznie!
witam
A jak myślicie, dlaczego ludzie (my, inni) tak często mówimy o naszej przeszłości?? To co mi przychodzi na myśl to:
1. Zbyt wysokie mniemanie o sobie (myślimy, że wszystkich interesuje nasze życie)
2. Nieśmiałość, nieumiejętność wyrażania aktualnych uczuć (sam mam z tym problem, przez cały czas siedzę cicho, gdy tylko ktoś powie coś co jest związane z moim życiem zaczynam swoją historię; inna sprawa że nie umiem dobrze opowiadać)
3. Brak swojej wizji (nie wiemy co chcemy robić w przyszłości, dlatego zaczynamy mówić o przeszłości)
4. Faktycznie ciekawe doświadczenia (bez komentarza)
5. tzw. lessons learned (chyba najbardziej wartościowe z wszystkich opowiadań o przeszłości, chociaż też mogą szybko znudzić słuchacza)
Sam kiedyś byłem ślepo zapatrzony w przyszłość, uważałem że przeszłość jest nieważna. Od pewnego jednak czasu uważam inaczej. Właśnie ze względu na te 'lessons learned’.
Interesuje mnie jeszcze Alex Twoje podejście do wspomnień. Chodzi ci o to, że zapamiętujesz (fotografujesz czy jakimś innym sposobem uwieczniasz) to co robiłeś lub zwiedziłeś i aktualnie tego nie wspominasz, ale za jakiś czas zaczniesz to sobie przypominać czy generalnie nie dbasz o wspomnienia?? Bo jeżeli to drugie, to dziwi mnie to. Uważasz że przez całe życie będziesz w stanie podróżować, być coachem, czyli 'żyć chwilą’?? Przecież kiedyś to się skończy, a wspomnienia razem z innymi czynnościami, które lubisz, a będziesz mógł wykonywać, umilą ci życie.
pozdrawiam
Bardzo ciekawy tekst. To prawda, zdarza mi się „przeżuwać”. Może wypróbuję Pana radę :)
Niektóre osoby mają wręcz obsesję życia przeszłością, a my czasem nie mamy wyjścia i mimo woli, słuchamy. Pracuję w biurze, z czterema osobami dużo ode mnie starszymi. Codziennie wszystkie te osoby opowiadają sobie nawzajem wydarzenia poprzedniego dnia ze szczegółami. Słuchanie w kółko tej samej historii w różnych wersjach staje się z czasem męczące i nie pozwala się skupić na najprostszych czynnościach. Oczywiście plotkowanie i dyskusje nt. „M jak Miłość” i podobnych są na porządku dziennym;) Jest jakiś sposób, żeby się „wyłączyć”? ;)
Przy okazji chciałam bardzo podziękować za tego bloga. Czytam od jakiegoś czasu i bardzo wiele rad ułatwia mi życie. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Witaj Alex!
Witam również wszystkich stałych jak widzę bywalców. Jako komentator zajmuję tutaj głos po raz pierwszy. Od paru dni kiedy przypadkowo znalazłem „Blog Alexa” czytam go z zaciekawieniem. Ciekawe spoty, ciekawe teksty…
Ten jednak sprowokował mnie do zabrania głosu. Jestem starym dinozaurem internetowym. Właśnie w tym roku skończyłem 71 lat i często wracam myślami do swoich wspomnień z czasów młodości i wieku średniego. Większość z moich dawnych przyjaciół już pożegnało się z tym światem. Pamiętam czasy pierwszych komputerów osobistych i nie tylko osobistych. Moim pierwszym komputerem był 8 bitowy Schneider CPC464, na procesorze Z-80, z systemem operacyjnym CP/M. Staram się jednak zawsze podążać za wymaganiami czasu, czego skutkiem jest fakt, że jestem tu i teraz.
Przedstawiłem się Wam i wracam do tematu. Czy Alex ma rację w tym co napisał w ostatnim spocie. Częściowo chyba tak. Oczywiście, że są nudziarze, którzy mogliby nas zanudzić na śmierć.
Czymże jednak byłby świat bez wspomnień…
Czymże byłaby cała światowa literatura. Czyż Hemingway i jego wspomnienia nie są wspaniałe, czy ktoś może mieć coś przeciwko – Komu bije dzwon, Śniegi Kilimandżaro, Pożegnanie z bronią etc, ect…
A nasz Ryszard Kapuściński jego wspomnienia i reportaże z podróży – Cesarz, Szachinszach, Heban, Chrystus z karabinem na ramieniu. Wymieniam tu tylko niektóre pozycje oparte na wspomnieniach. Takich rzeczy w wielkiej literaturze naszej i obcej jest multum. Ostatnio czytałem wydaną w tym roku przez wydawnictwo Branta książkę Krzysztofa Mroziewicza – „Ekstazja. Podróże z Afrodytą”.
Mroziewicz znany dziennikarz i dyplomata zadebiutował tutaj czymś spoza swojej specjalności. Jest to zbór wspomnień i esejów z pogranicza literatury faktu i erotyki. Czyta się to wspaniale – całość pisana lekkim piórem i do tego wspaniałe grafiki prof. Rosława Szaybo. Naprawdę warto przeczytać. To wszystko są wspomnienia o kobietach, które spotkał w swoim życiu i w swoich podróżach po świecie.
Wybaczcie, że tak wkroczyłem w Wasz świat.
Pozdrawiam – stary dinozaur Ludomir.
Ludomir Says: Wybaczcie, że tak wkroczyłem w Wasz świat.”
Jak to wkroczyłeś? Przecież cały czas jesteś z nami. Nie wątpię, że Alex bez przerwy czuje Twój i każdego z nas wzrok na swoich tekstach!
Agnieszko
To, co piszesz to z jednej strony miłe dla mnie, z drugiej zaś uzależnienia wszelkiego rodzaju są szkodliwe :-)
Nasze życie ma miejsce w tzw. „realu” i pamiętajmy o tym. Obiecaj, że zadbasz tam o ciekawe i pełne interesujących doświadczeń życie :-)
Artur
Bardzo ciekawe jest te pięć punktów, które podałeś. Moim zdaniem dobrze opisują one obserwowaną rzeczywistość.
Jeśli chodzi o moje podejście do wspomnień, to specjalnie o nie nie dbam. Abstrahując od „lessons learned”, które są bardzo ważne aby nie powtarzać starych błędów, rzeczywiście staram się możliwie jak najlepiej żyć tu i teraz patrząc od czasu do czasu w przyszłość co jest na drodze przede mną. Koncepcja zbierania „konserw” wspomnień aby mieć co odtwarzać w przyszłości jest mi całkowicie obca. Oczywiście, że z biegiem czasu pewne rzeczy możesz robić w życiu lepiej, inne gorzej, nie oznacza to przecież, iż nie możesz delektować się tym, co akurat jest możliwe i robić z tego to, co najlepsze/najprzyjemniejsze. To trochę jak ze związkami z innymi ludźmi. Każdy następny będzie inny od poprzedniego, co nie znaczy, że musi być gorszy, nieprawdaż?
Do tego tematu mam jeszcze dwa małe cytaty, pierwszy ze starej piosenki śpiewanej przez Cher i Ramazottiego:
„all you can, all you can,
you gotta take this life and live it „
a drugi to aktualny slogan Vodafone
„make the most of now!” z bardzo dobrym filmem o którym wspominałem kiedyś
Kasiu (możemy sobie mówić po imieniu? :-))
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuję za miłe słowa. To dla gospodarza bardzo cenne, kiedy widzi, że robi pozytywną różnicę w życiu coraz większej grupy ludzi. Taki jest cel tego serwisu.
Jeśli chodzi o Twoje pytanie to obawiam się, że jedyną praktyczną metodą (przynajmniej długofalowo) jest zmiana Twojego otoczenia w pracy na bardziej inspirujące. Tutaj nie chodzi tylko o to, że słuchanie takich dyskusji staje się męczące. Jest odrobina prawdy w polskim przysłowiu „z kim poprzestajesz, takim się stajesz” i jeśli parę lat popracujesz w takim środowisku to bądzie to dla Ciebie niekorzystne.
Ludomir
Witaj na naszym blogu :-)
Swoim pojawieniem się zapewne pozbawiłeś mnie pozycji najstarszego uczestnika naszych dyskusji, więc uroczyście przekazuję Ci ten tytuł :-)
Jeśli chodzi o „wybaczanie” to odpowiedział Ci już TesTeq, w całości dołączam się do jego zdania.
Wracając do głównego tematu zauważ, że mój post dotyczył rozmowy „na żywo”, a nie rodzaju literatury, jaki ktoś może sobie dobrać. A to ogromna różnica, zgodzisz się?
Nawiasem mówiąc, z całym szacunkiem dla Hemingway’a, Kapuścińskiego i innych, czyś nie powinniśmy postępować tak, aby nasze własne życie było materiałem na parę dobrych książek (nie wszystkie dozwolone dla nieletnich :-))? Ja tam patrząc na moje z żadnym z tych panów nie zamieniłbym się :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Rzeczywiście robię tutaj trochę zdjęć, ale to po to aby na blogu który w bólach powstaje od prawie roku zamieścić parę wskazówek dla ludzi, którzy chcieliby na tę wyspę przyjechać.
tez dobre jak kazdy inny post daje cos do myslenia. czasem trzeba posluchac ludzi jak gadaja o tym co robili bo przeciez bardzo to lubia :d
Witaj Alex,
Poczyniłeś bardzo dobre spostrzeżenie. Dotyczy ono jednak nie tylko rozmów ludzi, ale szerzej całej polskiej kultury. W polskim sporcie przed każdym meczem wspominamy sukcesy z lat 70, w polityce najważniejsze jest co ktoś robił 20/30 lat temu a rozmawiając o architekturze zaczynamy od pytania co było w danym miejscu kiedyś. Nie ma to nic wspólnego z „przeżuwaniem”. Taka jest nasza kultura. Jedną z cech, którą można przypisać każdej z kultur jest to jak rozkłada ona nacisk na rzeczy przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. W kulturze polskiej jest tak, że kładziemy nacisk głównie na to, co było – jest nam to wpajane od czasów romantyków. Niemcy dla przykładu w trosce o własne zdrowie psychiczne raczej nie żyją przeszłością i skupiają się głównie na teraźniejszości. Zresztą bardzo charakterystyczne jest to, że napisałeś „zamiast tego zaczniecie dzielić się z nimi waszymi wrażeniami tu i teraz, ewentualnie kreując wizje przyszłości”. Gdybyś na co dzień żył w kulturze amerykańskiej najprawdopodobniej napisałbyś „zamiast tego kreujcie wizje przyszłości, ewentualnie rozmawiajcie o tu i teraz”.
To jest normalne, że dla osób, które przebywają na co dzień w innej kulturze usłyszenie tego jak i o czym rozmawiamy w Polsce jest często „szokiem kulturowym”. Zwróćcie jednak proszę uwagę, że to działa w drugą stronę także. Jeżeli do naszej kultury włożymy nagle osobę z amerykańskim nastawieniem na przyszłość to większości osób będzie się ona wydawała… nienaturalna. Coś nie będzie pasowało z naszym utartym schematem myślenia. Nie można jednak twierdzić, że jeden sposób zachowania jest lepszy a drugi gorszy. Tak samo jak każdy wykształcony człowiek nie będzie dzisiaj próbował udowadniać, że kultura niemiecka jest lepsza od polskiej. One są po prostu inne.
Pozdrawiam,
Szymon
Hej,
Nasza tendencja do przeżuwania tłumaczy po trosze dużą popularność portalu nasza-klasa. To idealne miejsce aby, kosztem rozwijania „tu i teraz” odgrzewać stare kluchy :)
pozdrawiam, Artur
Witam wszystkich z pociągu do mikołajek. Moim zdaniem nie można żyć w oderwaniu od przeszłości. Ma ona byc dla nas inspiracją, a nie ucieczka. Ja lubię czasem w starym,zgranym towarzystwie „poprzezowac”, tak cy wynik byl dla mnie i pozostałych inspiracją na przyszłość.
Balon
Witaj na naszym blogu :-)
Zapraszam do obszerniejszego wypowiadania się i … podpisywania się przynajmniej imieniem :-)
Szymon
Twoje spostrzeżenie dotyczące tradycyjnej polskiej kultury (piszę „tradycyjnej” bo przecież też jesteśmy Polakami i tworzymy jakąś kulturę) jest bardzo trafne.
Pokrywa się w dużej mierze z moimi doświadczeniami, a przecież ponad połowę mojego życia spędziłem zanurzając się w kultury i mentalności takich krajów jak Austria, USA czy Niemcy. To z jednej strony pozwala dostrzec błędność wielu stereotypów, a z drugie wyciągnąć dla siebie „the best of all worlds”. Ta esencja postaw i mentalności pozwala mi na ciekawe życie i staram się nią dzielić tutaj na blogu.
Nawiasem mówiąc, Amerykanie których znam (a są to ludzie bardzo różni pod wzlędem podejścia i stanu majątkowego) byliby przede wszystkim bardzo zajęci korzystaniem z tu i teraz, nie aż tak bardzo martwiąc się o jutro. Najlepiej oddaje to powiedzenie wielu z nich: „jesteśmy krótko na ziemi, bardzo długo pod ziemią”
Naturalnie nie można definitywnie powiedzieć, że jeden sposób zachowania jest gorszy czy lepszy. Nie zmienia to jednak faktu, że w specyfice dzisiejszych czasów pewne z nich dają Ci przewagę nad innymi. To tak, jakbyś miał wynaleźć komputer i języki programowania na bazie alfabetu łacińskiego, a np. pisma chińskiego. Obserwując wielu rodaków mam wrażenie, że mówiąc metaforycznie ciągle opierają się na piśmie obrazkowym. No ale to już każdy musi zbadać sobie sam, ja tylko zachęcam do tego.
Artur
Mocno powiedziane :-) Ludzie mają różne potrzeby i geniusz twórców tamtego serwisu polegał na ich wypatrzeniu i zaspokojeniu. Całe szczęście, że ten skromny blog nie jest przedsięwzięciem komercyjnym, dzięki temu mogę sobie pozwolić na mówienie rzeczy niewygodnych :-)
Andrzej
Przede wszystkim udanej podróży! :-)
Uwierz mi że można, co nie znaczy, że to zalecam. Kluczową kwestią jest, jak napisał Szymon, odpowiednia proporcja. Większość naszych rodaków ma ją najwyraźniej przesuniętą w stronę przeszłości, a potem mówią ludziom takim jak ja „że mieli szczęście w życiu”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Artur Jaworski Says: „Nasza tendencja do przeżuwania tłumaczy po trosze dużą popularność portalu nasza-klasa. To idealne miejsce aby, kosztem rozwijania “tu i teraz” odgrzewać stare kluchy”
Alex W. Barszczewski Says: „Ludzie mają różne potrzeby i geniusz twórców tamtego serwisu polegał na ich wypatrzeniu i zaspokojeniu.”
Nasza-klasa jest klonem serwisów amerykańskich, które zyskały za oceanem wielką popularność kilka lat temu, przed pojawieniem się serwisów MySpace i Facebook. Słaby więc to argument.
Do Polski usiłowano przenieść ten pomysł już wcześniej, ale widocznie nie trafiono we właściwy moment oraz brak było wyczucia i sprawności marketingowej. Myślę, że określenie „geniusz” jest tu nadużyciem.
TesTeq
Pomysłów na tym świecie nie brakuje. Cały trick polega na właściwej realizacji, we właściwym momencie i z właściwym marketingiem. Na tym polega geniusz w biznesie.
Efekt końcowy wskazuje, że twórcy tego serwisu właśnie to zrobili. Dlaczego mielibyśmy tego nie pochwalić?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
W przypadku naszej-klasy – z zapożyczonym z innego rynku, sprawdzonym pomysłem trafiono we właściwy moment oraz wykazano wyczucie i sprawność marketingową. I to chwalimy i życzymy powodzenia, ale z tym geniuszem nie przesadzajmy. :-)
Natomiast powodzenie tego rodzaju serwisu w Polsce nie wydaje mi się szczególnym świadectwem naszej skłonności do grzebania się w przeszłości.
Witajcie,
Post Alexa o przeszłości zgrał się w czasie teraźniejszym w kontekście moich planów. Jedno z największych wydawnictw w Polsce wyda moją książkę, która będzie opowiadać o trzech epizodach w moim fajnym życiu: Norwegia, wyprawa na Aconcagua i wyprawa na Kilimanjaro, która ruszy 6 lutego. :) Przy tej okazji, miałem ostatnimi czasy kilka okazji, żeby podnieść pokrywkę pudełka ze wspomnieniami. Co zauważyłem, to fakt, że moje emocje i przemyślenia odnoszą się do stanu tu i teraz czyli jak przenieść wytrwałość z gór na dzien codzienny czy istnienie Norwegii w której byłem na stypendium raczej przejawia się na bardzo żywych kontaktach z moimi przyjaciółmi z tego okresu. Jednak te znajomości są osadzone na bardzo silnym tu i teraz. W wywiadzie, który ostatnio dałem powiedziałem, że tak: College był świetnym przeżyciem, ale teraz mnie tam nie ma i dobra rzeczą jest robić i być aktywny tak jak w czasach College’u w mojej codzienności.
A co do planów, to w ciagu nadchodzących 2 tygoni będziemy tworzyć folder reklamowy dla mediów i sponsorów projektu Korona Ziemi. Jestem zdecydowany, żeby kiedyś wejść na dach świata. :)
Sądze, że przeszłość daje nam dobre i złe doświadczenia, a teraźniejszość ma jedną dobrą właściwość. Nase zachowanie, postawa i praca w teraźniejszość daje możliwość sięgania i przewidywania przyszłości. Właśnie w teraźniejszości a nie w przeszłości określamy nasze cele, robimy coś żeby znaleść się w miejscu X czy Y.
Pozdrawiam was serdecznie i wracam do pisania materiałów na strone, która tworzy mi kolega. :)
Paweł Urbański
Witam po potrzebnej przerwie wypełnionej muzyką.
(czytam, czytałam) jednak co do uzależnień. Alex, pewne uzależnienia nie są tak bardzo szkodliwe, a przynajmniej tylko do pewnego stopnia.
Oczywiście obiecuję zadbać o ciekawe życie. Bez obaw ;) Jak na razie myślę, że jest dość ciekawie, tylko narzekam na brak dodatkowego tygodnia czasu. Dzięki za pozdrowienia.
Przypomniało mi się pewne powiedzenie. „Kto dużo mówi ten mało robi”. Myślę, że ogólnie rzecz biorąc wszelkie rozmowy na temat przeszłości czy omawianie tysiąca możliwości spędzenia przysżłości często prowadzą do niczego. Może kwestia zabobonu ;) jednak przekonałam się nie raz że lepiej działać niż za dużo rozpowiadać o swoich planach.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Witam wszystkich.
Wspominanie i przeży(u)wanie – to faktycznie jedno z naszych ulubionych narodowych zajęć. Myślę, że nie można powiedzieć, że jest ono złe, o ile nie przysłania ono myślenia o teraźniejszości i przyszłości. Moim zdaniem wszystko jest kwestią utrzymania odpowiedniej równowagi. Jednak rozpamiętywanie jest o tyle cenne, że dostarcza informacji o tym, jakie sytuacje występowały w przeszłości, jakie decyzje były wtedy podejmowane i jakie były ich skutki – cenna nauka dla innych. Nawet Alex, żyjący „w czasie teraźniejszym”, nawiązuje do swojej przeszłości by dać ilustrację tego o czym mówi – mnie się to na przykład dobrze czyta :). O ile przeży(u)wanie nie wnosi wartości dla nas samych, może ono być wartością dla tych, którzy nie mieli jeszcze do czynienia z daną sytuacją życiową. Oczywiście też ślepo nie można ufać, że powtórka z historii zawsze będzie dawała taki sam rezultat – wszystkie wspominki wymagają własnych przemyśleń od słuchaczy.
Pozdrawiam
Zajebista prawda Panie Alex! trudno nie mówić o przeszłości, ale nic co dobre nie przychodzi łatwo.
Witam:)
Ja podobnie myślę, zbytnia ruminacja nad tym co było nie jest dla nas najlepsza. Dodatkowo przykłady, które Alexie podałeś są zgoła niepokojące, dla mnie jako rozmówcy.
Zdaję sobie jednak sprawę z naszej mentalności, o czym zostało wspomniane wyżej. Czasem pragniemy dzielić się, imponować, wprowadzać ludzi w nasz świat, którego nie są świadkami i to jest również zrozumiałe. Ważny jest złoty środek, jak we wszystkim i oby nasi rozmówcy potrafili również go znajdywać.
Po przeczytaniu Waszych komentarzy naszedł mi na myśl jeden aforyzm, którego jestem zwolenniczką – „nie można zatrzymać żadnego dnia, ale można go nie stracić”:) Może nie traćmy go na scenariusz pt. „co piszczało w trawie”?!?
Pozdrawiam ciepło:)
Aleksandra
Witajcie
Dziękuję Wam za interesujące punkty widzenia.
Oczywiście użycie czasu przeszłego w rozmowie ma też swoje miejsce, choćby dla podania przykładów. Kwestia leży tylko w celowości w danym momencie i proporcjach.
Zróbcie mały eksperyment i zaobserwujcie jaki procent waszych rozmów jest powrotem do przeszłości. 10%, 25%, 50%, 75%?
Wnioski wyciągnijcie sami, pamiętając, że każda chwila spędzona w przeszłości jest stracona na przeżywanie teraźniejszości. Jak zwykle w życiu wszystko ma swoją cenę.
Marcin
Zwróć uwagę, że mój oryginalny post jest o rozmowie „na żywo”, nie o tekście pisanym
WojteK
Po pierwsze mówimy sobie tutaj wszyscy po imieniu (chyba że ktoś wyraźnie zażyczy sobie inaczej). Po drugie na przyszłość postaraj się proszę o używanie słów bardziej pasujących do tego miejsca :-)
Aleksandra
podoba mi się to „co piszczało w trawie” :-)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
Zjadło mi właśnie komentarz, muszę wrócić do wprawy w komentowaniu u Alexa ;)
Alex, oczywiście że zdaję sobie sprawę z tego, że piszesz o rozmowach na żywo. Być może Twój swobodny i naturalny styl pisania bloga zadziałał na mnie skojarzeniowo, a Ty odebrałeś to jako krytykę tego stylu, w nawiązaniu do wspominania. Nic bardziej mylnego. Jeśli tak to odebrałeś – przepraszam.
Ile % wracam do przeszłości podczas rozmów? Prosta zależność – zależy z kim, jak często się kontaktują z tą osobą i jak dobrze się z tą osobą znam. Im częściej się kontaktuję i im lepiej się znam, tym mniejszy odsetek powrotów do przeszłości. W zasadzie z najbliższymi mi osobami rozmawiam o teraźniejszości i przyszłości.
Można by wprowadzić taką eksperymentalną klasyfikację „wspominek”:
1. Znasz się dobrze, spotykasz często – przeżuwasz.
2. Znasz się źle, spotykasz się często – chcesz zaimponować (słusznie bądź nie).
3. Znasz się dobrze, spotykasz się rzadko – nadrabiasz zaległości.
4. Znasz się źle, spotykasz się rzadko – zanudzasz.
Wniosek taki – z przeszłości chyba najlepiej wyciągać historie, których nie zna rozmówca, ale będą dla niego one interesujące – jednak nie powinno być to nigdy treścią rozmowy.
Wspominanie „starych, dobrych czasów” to znak na to, że z „tu i teraz” coś jest nie tak jak powinno.
Witajcie,
Na moim zegarku jest mniej wiecej 9:00 rano. Po przeczytaniu waszych postow a szczególnie Agnieszki postaram sie nawe moze i notować jak mija ten dzien. Czy jest w nim duzo tego co pisczało czy co bedzie piszczeć – może da się to przeciagnać na kilka dni. Będzie to tez jakaś forma określenia proporji procentów, o których napisał Alex.
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
Marcin
Przede wszystkim absolutnie nie masz za co przepraszać!!!
Nawet gdyby to była krytyka z Twojej strony (a nie odebrałem tego w ten sposób) to byłoby to całkowicie OK (patrz post o feedbacku). Ja po prostu doprecyzowałem o czym mówimy.
Napisałeś: „Wspominanie “starych, dobrych czasów” to znak na to, że z “tu i teraz” coś jest nie tak jak powinno.”
Ja proponuję, aby to nieco stępić do: „wspominanie „starych czasów” to znak, że to, co rozmówcy w swoim odczuciu mogliby robić tu i teraz jest dla nich mniej atrakcyjne od przeżuwania przeszłości”
Paweł
Powodzenia w obserwacjach :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie,
Blog czytam od pewnego czasu, a głos zabieram dzisiaj po raz pierwszy. Ja mam spostrzeżenie, że „przeżuwacz” też może wnieść czasem coś dobrego w nasze życie. Łatwiej uświadomić sobie co mogą czuć inni ludzie, kiedy zaczniemy przy nich „przeżuwać”, a także zobaczyć, jakie to może dać skutki. Znam przykład jednej, bliskiej mi Osoby, która całe życie powracała do jednego rzeczywiście ważnego i tragicznego wydarzenia. Dla mnie dzisiaj koszt poniesiony przez tą Osobę jest inspiracją, żeby nie zatrzymywać się na tym, co się zdarzyło: przeżyć i zostawić za sobą ból i nie zmieniać go w cierpienie. Myślę także, że jest różnica pomiędzy wspominaniem dobrych momentów i przywoływaniem dobrych uczuć, które wywołały, o czym wielu z Was już napisało, a bezustannym powracaniem do przeszłości, której nie da się już zmienić (to drugie to dla mnie przeżuwanie).
Avigayil
Witaj na naszym blogu :-)
Rozumiem Twoją korzyść wyniesioną z kontaktu z tamtą osobą. Zastanówmy się tylko, czy:
1) tę korzyść można by było odnieść szybciej
2) jaki wpływ na relacje z innymi ludźmi miało nastawienie tamtej osoby
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Aleksie,
Dziękuję za szybką odpowiedź :-)
Podobno jest 250 sposobów mycia naczyń, więc pewnie w każdej sprawie jest wiele sposobów dochodzenia do tego samego rezultatu. Do mnie ten przykład przemówił, szczególnie dlatego, że dotyczył kogoś bliskiego. Dla mnie ważne, że skutecznie. Wczoraj miałam też okazję wziąć udział w rozmowie z małymi elementami „przeżuwania”. Mojej znajomej przydarzyło się niedawno coś, co wcześniej przydarzyło się mi. I kiedy w jej opowieści usłyszałam własne myśli, uczucia i zachowania, to poczułam, że mój proces „dystansowania” i „otrzeźwienia” znacząco przyśpieszył. Dlatego uważam, że przeżuwacz też może być pomocny ;-)
witam
No tak, wspominanie przeszłości wyłącznie jako tej lepszej niż dnia dzisiejszego, to związane jest chyba z polską mentalnością. Ogólnie jest przyjęte że sie narzeka, że nie mówi się 'jest wszystko w porządku’ tylko jak jest źle.
Czasami jeszcze idzie usłyszeć 'za gierka było najlepiej’ i tym podobne, bo kulturowo jest ustalone że się szuka dziury w całym, bo jeśli powiesz (tak jak to robią amerykanie nawet jak im ktoś umiera) że jest wspaniale, wtedy pojawia się u tej drugiej osoby zawiść.
To co opisałem wyżej jest pewnym modelem który często się spotyka, nie mówię że jest regułą, ale nie trudno coś takiego zauważyć.
Sam unikam takiego podejścia, ale nie powiem, bywa że też tak mówię skoro rozmówca zaczyna swój 'wesoły’ wywód jak to mu źle (a ma dom , piękną żone itd).
Co do przeszłości, owszem takie gadanie, marudzenie na okrągło o tym samym jest nudne.Tyle że sam mam grupę przyjaciół jeszcze z LO gdzie lubimy się spotkać przy dobrej wódce i owszem głównie mówimy o dniu dzisiejszym, ale jak wyskoczy coś z przeszłości, jest często kupa śmiechu.
Bo wiele rzeczy potrzebuje czasu, aby je zauważyć i odpowiednio ocenić. Stąd widzenie tylko teraźniejszości jest nierealne, a przynajmniej ją ogranicza jak klapki na oczach.
pozdrawiam
Avigayil
oczywiście, że istnieje sporo sposobów na osiągniecie danego rezultatu. W dzisiejszych czasach w wielu sytuacjach istotne jest jednak wybieranie tych, które pozwolą nam osiągnąć go w możliwie ekonomiczny sposób. Poza tym pamiętaj, że przeżuwając można zdyskwalifikować się jako partner do rozmowy wielu interesujących ludzi.
Piotrek
Można oczywiście oglądać różne sprawy z perspektywy czasu. Pozostaje tylko znów kwestia ekonomii użycia naszego czasu. jak już wspomniałem: minuta spędzona na przetrawianiu to minuta stracona na przeżywanie chwili obecnej. Czasem taka inwestycja ma sens, czasem nie.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
„pamiętaj, że przeżuwając można zdyskwalifikować się jako partner do rozmowy wielu interesujących ludzi”.
Zgadzam się z tym co napisałeś, a kiedy słucham „przeżuwaczy” rozumiem to jeszcze lepiej. Dlatego staram się nie przeżuwać. Sporo osób pisze tu jednak o wspominaniu, które jest przyjemne i zabawne, albo takim które pozwala nabrać dystansu do tego co było (na przykład Piotrek). Po przeczytaniu wielu Twoich postów widzę, że Ty także odnosisz się czasami do swoich przeszłych doświadczeń. Czy jest jakiś sposób istnienia przeszłości w teraźniejszym życiu, który aprobujesz? Mam także pytanie, co znaczy dla Ciebie sformułowanie „możliwie ekonomiczny” albo „ekonomia naszego czasu”? Dla mnie te pojęcia są względne, to znaczy krócej nie znaczy lepiej. No i każdy ma swój własny rytm i tempo w dochodzeniu do określonych wniosków.
Avigayil
Wspominałem już, że jest ogromna różnica między słowem pisanym a rozmową „na żywo”. W tym pierwszym przypadku czytelnik ma możliwość przeskoczenia nie interesujących go fragmentów, w tym drugi niestety nie :-)
Piszesz:”Czy jest jakiś sposób istnienia przeszłości w teraźniejszym życiu, który aprobujesz?”
To nie jest kwestia mojej aprobaty, o ile nie rozmawiasz akurat ze mną to jestem w tym równaniu najmniej ważną osobą.
„Możliwie ekonomiczny” oznacza na tyle zoptymalizowany na ile to w danej sytuacji jest możliwe biorąc pod uwagę wszelkie inne okoliczności. Wybrałem takie sformułowanie, bo nie będą to wartości stałe
Pozdrawiam
Alex
Myślę, że istotne jest zachowanie odpowiedniej równowagi pomiędzy przeżuwaniem przeszłości a przeżywaniem teraźniejszości. Wszystko zależy od towarzystwa, w jakim się rozmawia – jedni lubią wracać do przeszłości, inni lubią żyć i planować.
Zgadzam się z Alexem, że można rozpatrzeć to z punktu widzenia ekonomii naszego czasu. Osobiście ostatnio cierpię na brak kontaktów towarzyskich i w tej chwili chętnie poszedłbym na kilkugodzinną sesję niczego nie zobowiązującego przeżuwania wraz ze starymi znajomymi. Po takiej sesji na pewno miał bym zwiększoną motywację do życia tu i teraz.
Paradoksalnie, jednym z ludzi których znam, a żyją według zasady „tu i teraz” jest dziadek mojej lepszej połówki. Jest to 80-letni człowiek, nadal aktywny i chętny do pomocy każdemu. Jedyne sytuacje, w których wraca on do swojej (nota bene bardzo ciekawej i barwnej przeszłości są jego opowiadania z czasów II wojny światowej przy obiedzie, ale nawet to robi na wyraźną prośbę obecnych przy stole. Jest to niezmiernie pozytywny człowiek.
Przeżuwanie może mieć niezaprzeczalne wartości socjalne, chociażby dla tych, którzy są „konsumentami” tych przeżutych przeżyć. Nie wiem jak odległe od prawdy są podania o bardach śpiewających pieśni i opowiadających legendy, ponieważ nie żyłem w tamtych czasach, jednak dzisiaj też można zaobserwować popyt na tego rodzaju przeżycia.
W kontekście rozmów czy spotkań, które nie mają postawionego na celu przeżuwania – przeżuwanie może być faux pas.
Marcin
To co napisałeś jest słuszne. Zwróć tylko uwagę, że z ludźmi mojego pokroju nie umówisz się na „kilkugodzinną sesję niczego nie zobowiązującego przeżuwania ” bo będzie to dla nich marnotrawstwo czasu. Tak samo wykazując taką postawę w wielu sytuacjach biznesowych będziesz zbierał punkty ujemne, przynajmniej jeśli chodzi o zajęcia z górnej półki.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Oczywiście gdybyś był moim klientem to na początku pytałbym Cię o różne konkretne sprawy, np. jak robiłeś pewne rzeczy dotychczas. Wtedy oczekiwałbym też konkretnych odpowiedzi.
Chwilę mnie nie było na forum a tu taaaaka armata :-).
Cały czas powtarzam swoim dzieciom „Bądźcie raczej jak lwy, a nie jak krowy” sam nie zauważywszy jaka krowa ze mnie ;-)
Wszystkim opiewającym złote środki i zachowanie równowagi i proporcji przypominam, że złoty środek nie leży w połowie, równowaga nie polega na równomiernym rozłożeniu masy, a idealne proporcje zazwyczaj nie wynoszą 1:1
Krytyków sukcesu naszej-klasy zapytuję: czy bigos lepszy jest świeży, czy odgrzewany ? Dla mnie bobmunia: namówić 3 000 000 ludzi do skorzystania z byle jakiego serwisu wykonanego w byle jakiej technologii i sprzedać to za byle 1 000 000. To właśnie jest geniusz!!! :-)
Marcunio
Jeśli zastąpimy „złoty środek” „złotym podziałem” to rzeczywiście tak jest :-)
Sukces naszej-klasy widzę podobnie jak Ty, choć wolałbym aby było to przedsięwzięcie ukierunkowujące ludzi na przyszłość. Te jednak, jak widzę po statystykach, mają znacznie mniejsze wzięcie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
[Jeśli zastąpimy “złoty środek” “złotym podziałem” to rzeczywiście tak jest]
mój ulubiony test na wiedzę i odwagę, a przy okazji sprawdzenie, czy jestem słuchany. „Przejęzyczasz” się i sprawdzasz, czy słuchacz zareaguje.
Widzę wiedzę, odwagę i słuchanie ;-)
Marcunio
To był bardzo łatwy test :-) :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex, oczywiście zdaję sobie sprawę, że spotkanie z Tobą (i ludźmi Twojego pokroju) w celu wspólnego przeżuwania było by bezdyskusyjnie marnotrawstem Twojego/ich czasu. W Twoim poście zadałeś jednak na początku pytanie „w jaki sposób i o czym rozmawia większość ludzi, którzy spotykają się *towarzysko*” i moja wypowiedź odnosi się właśnie do tego aspektu przeżuwania :)
Pozdrawiam
-Marcin
Nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że rozpamiętywanie przeszłości jest manierą Polaków. Poza tym większość myśli, że podnoszenie swojej wartości (nie tylko w oczach innych, ale i własnych) odbywa się głównie przez wspominanie swoich zasług i dokonań… Łatka chwalipięty będzie jednak nieunikniona:) Pomysł z niemówieniem o przeszłych zasługach uważam za słuszny
Racja, przepraszam za słowa – moja ekspresja zahaczała o zachwyt pokroju Eureka! ;) A forma „panie Alex” to taki mój nawyk – często mówię do znajomych per „panie kolego” :)
Nie wiem zupełnie, skąd to wrażenie, że znowu komentarze zmienają się w litanię narzekań kosmpolitów którzy Polską i Polaków opisują takimi, jakimi chcieliby ich widzieć – niestety, w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości…
Smutne, smutne….
Pozdrawiam,
Piotr
Marcin
Zapewniam Cię, że są ludzie, którzy też spotykając się towarzysko nie przepadają za „przeżuwaniem”. Czy z takimi warto poprzestawać, czy też nie, to każdy musi sobie sam zdecydować
To_be_interim
Nie wylewajmy dziecka z kąpielą, jeśli taka wspomnienie z przeszłości ma czemuś konkretnemu służyć, można to zrobić
WojteK
Nie ma problemu :-)
Piotr
Zadziwiasz mnie.
Po przeczytaniu prawie 50 komentarzy piszesz: „znowu komentarze zmienają się w litanię narzekań”
Taki wniosek wyciągnąłeś z ich lektury?
Interesuje mnie też Twoje kryterium kosmopolity. Kto z nas jest według niego tymże kosmopolitą i na podstawie jakich cech?
Jeszcze dwa aspekty:
1) to jest blog pisany po polsku przez Polaków i, jak myślę, wyłącznie dla Polaków. Czyli „w rodzinie” możemy sobie powiedzieć co nas boli, z czego część z nas robi użytek (aczkolwiek bez przesady – przeważają konstruktywne uwagi)
2) Jak możesz pisać „w oderwaniu od rzeczywistości”, jeśli każdy człowiek ma swoją własną rzeczywistość i mogą się one diametralnie różnić?
Odpowiedź na powyższe pytania bŁdzie interesująca i to zapewne nie tylko dla mnie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
Po przeczytaniu wstępu o krowach zaniepokoiłem się – czyżby Alex miał coś przeciwko „lesson learned”? Przecież krowy przeżuwają same dla siebie. Widzę więc słabą analogie do sytuacji opisywanej dalej – rozmów towazyskich. To tyle w kwestii feedback-u :)
Refleksja nad przeszłością pod kątem wyciągnania wniosków jest ważna dla nas. Jeśli będziemy próbowali zainteresować tym naszych rozmówców, to będzie zazwyczaj nudne. Chodzi więc o podejście do komunikacji z innymi. Alex, podane przez Ciebie przykłady dotyczą wg. mnie głównie problemu osób, które wybrały metodę na „zabłyśnięcie”, a błyszczy się zazwyczaj opowiadając o swoich dokonaniach. Może ma to więcej wspólnego ze skupianiem się na sobie a nie koncentracją nad przeszłością? Tak więc z analogiami nie jest łatwo.
Z komentarzy wnioskuję, że głównym przesłaniem jest zachowanie odpowiednich proporcji między przeszłością-teraźniejszością-przyszłością. Zapewne mam tu sporo do przemyślenia. Jak dobrze, że jest tyle mądrych komentarzy :)
Dzięki za inspirację i pozdrawiam,
Tomek
Tomasz
Dziękuję za zwrócenie uwagi na ciekawy aspekt (z tym przeżuwaniem sam dla siebie). O tym nie pomyślałem, to ewidentna słabość mojego porównania. Tak to jest jak się spontanicznie siada do laptopa i pisze blog. Muszę się poprawić i wymyśleć coś lepszego :-)
Jeśli chodzi o samo zjawisko, to niekoniecznie musi ono być odbiciem chęci zabłyśnięcia. Wiele osób tak postępuje, bo nie miało w życiu innych wzorców komunikacji na spotkaniu towarzyskim i nauczyli się tego bezwiednie. ze mną było kiedyś całkiem podobnie, tylko ja musiałem uczyć się lepszego sposobu, jak to mówią Amerykanie, „hard way”. Jeśli poruszeniem tego zjawiska oszczędzę komuś choć części ceny, którą ja płaciłem, to warto było.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Niestety, ten marny wzorzec też mnie dotyczył – jest bardzo powszechny. Dzięki Twojemu blogowi lepiej ukierunkowałem i przyśpieszyłem przemyślenia na temat lepszych sposobów komunikacji.
Dzięki!
Tomek
Rozmowy o przeszłości czyli standard pytań rekruterów z kandydatem starającym się o prace…
Innymi słowy – lepiej tworzyć niż odtwarzać. Wartościowy tekst, bo otwiera oczy.
Moim zdaniem rada nie ma najmniejszego sensu. Odniesień do przeszłości chyba nie da się uniknąć w codziennej komunikacji międzyludzkiej.
Z tego co widzę większość wpisów Alexa siłą rzeczy nawiązuje do bliższej lub dalszej przeszłości – np. „Wrażenia po Startup Weekend Poznań” „Po Warsztatach Sprzedaży B2B dla startupów” i dziesiątki innych. Poza tym w każdym wpisie są zdania nawiązujące do przeszłości „Kiedyś wiele lat temu przeczytałem następującą informację…”, nawet w tym wpisie „Ostatnio dyskutowaliśmy o dość banalnej sytuacji…”. W ogóle czy życie chwilą bieżącą polega na pisaniu bloga??? Nie zmienia to faktu, że wpisy tutaj(nawet te o przeszłości) są ciekawe.
Problem polega raczej na tym by zachować we wszystkim umiar i wyczuć co jest interesujące dla słuchacza, a co może go zanudzić. Co złego jest np. w zdaniu relacji ze wspaniałej podróży znajomym. Ja np. lubię słuchać ciekawych relacji z życia przyjaciół, które mogą mnie do czegoś zainspirować i sama chętnie się dzielę swoimi przeżyciami. Ważne żeby były one interesujące, a nie żadne marudzenie i użalanie się nad swoim losem. Żyję chwilą, ale, mam cudowne życie, ale również wspaniałe wspomnienia i plany na przyszłość. Nie widzę żadnego powodu aby przestać się nimi dzielić z innymi.
Magdalena
Piszesz: „.. rada nie ma najmniejszego sensu „
Może tak być :-)
Wszystko, co piszę na blogu jest wysoce subiektywne, a użyteczność moich rad dla różnych osób będzie różna :-) Dlatego też każdy może też moje zalecenia kompletnie ignorować :-)
Słusznie zwracasz uwagę iż: „.. większość wpisów Alexa siłą rzeczy nawiązuje do bliższej lub dalszej przeszłości – np. “Wrażenia po Startup Weekend Poznań” “Po Warsztatach Sprzedaży B2B dla startupów” i dziesiątki innych. Poza tym w każdym wpisie są zdania nawiązujące do przeszłości “Kiedyś wiele lat temu przeczytałem następującą informację…”, nawet w tym wpisie “Ostatnio dyskutowaliśmy o dość banalnej sytuacji…”. „
Przeczytałaś uważnie mój post? Napisałem tam dość wyraźnie o rozmowie na żywo, Ty odnosisz się do blogu o charakterze edukacyjnym. Widzisz różnicę?
Pytasz: „..czy życie chwilą bieżącą polega na pisaniu bloga??? „
Po pierwsze wpis jest generalnie o konwersacji, nie o życiu w ogóle.
Po drugie odpowiedź na Twoje pytanie brzmi oczywiście „nie” :-) Nigdzie czegoś przeciwnego nie twierdziłem
Pozdrawiam
Alex