Bellois wyraził w jednym z komentarzy powątpiewanie, czy Zasada Pareto rzeczywiście może być moim głównym systemem służącym do zarządzania czasem. Zgodnie z obietnicą opowiem jak ja to mniej więcej robię, może będzie to dla Was impulsem do przemyśleń. Oczywiście najpierw polecam uważną lekturę postu, w którym ta Zasada Pareto jest wspomniana, bo nie chcemy przecież się tutaj powtarzać.
Tak więc drogi Bellois, z pewnością nie uprawiam tego, co powszechnie nazywane jest Time Management, a w rzeczywistości jest próbą upchnięcia jak największej liczby zajęć w ograniczoną z natury ilość czasu. Naturalnie, że można w ten sposób zrobić więcej rzeczy, pytanie tylko, czy jest to najlepsza metoda do osiągnięcia sukcesu i zadowolenia w życiu. Osobiste doświadczenie życiowe pokazuje mi, że jest inna, dla mnie znacznie lepsza droga.
Droga ta polega na w miarę konsekwentnej eliminacji tego co nie przyczynia się do osiągania przez mnie moich celów (bądź też pożądanych stanów wewnętrznych :-)) Piszę „w miarę”, bo nie musi to być dokonywane z chirurgiczną dokładnością, wystarczy jeśli tego pozostawionego „tłuszczu” elementów zbędnych nie jest za dużo. Tutaj bardzo przydaje się właśnie stosowana podwójnie (4-64) Zasada Pareto.
Przy tej eliminacji w wypadku spraw osobistych na początku staram się:
- ustalić, o co mi tak naprawdę chodzi. Ten temat wart jest osobnego postu i chyba do niego w najbliższych dniach wrócimy w dziale „Rozwój Osobisty”, bo wbrew pozorom nie jest to sprawa prosta, a ma ogromny wpływ na osiąganą jakość życia
- rozważyć, jakie mam alternatywne metody osiągnięcia tego, co rzeczywiście chcę. Często okazuje się, że ta alternatywna metoda jest mniej kompleksowa, szybsza, tańsza, albo ma po prostu znacznie mniejszy współczynnik PITA.
- zastanowić, czy naprawdę mi na tym zależy. Czasem są to chwilowe zachcianki niewarte większych inwestycji z mojej strony :-)
W wypadku kontaktu z klientami robię podobnie, z tym że muszę się o te rzeczy dopytać, tutaj przydaje się podejście opisane w poście „Wiedza idomysły”
Już ten opisany powyżej prościutki proces pozwala, poprzez redukcję koniecznych aktywności i zaangażowanych zasobów na tak dużą oszczędność czasu, że używanie czegokolwiek innego niż kalendarz w Outlooku, czy nawet kawałek kartki :-) staje się zbędne, ale to jeszcze nie koniec.
Następnym decydującym krokiem jest wykonanie tego, co postanowiłeś. Tutaj cały trick polega na determinacji i całkowitej koncentracji na odpowiednim działaniu. Jestem dość leniwym człowiekiem, ale jeśli już coś poważniejszego robię, to angażuję w to całą moją energię i uwagę, bez żadnego przysłowiowego „ale”. Tutaj też mam wrażenie, że wielu ludzi robi to inaczej, czasem może dlatego, że są zbyt wyczerpani robieniem rzeczy, które tak naprawdę mogliby sobie darować.
Metaforycznie, można by to przedstawić w ten sposób: typowy Time Management to okładanie się po całych dniach szablami na polu bitwy w nadziei na doprowadzenie do rozstrzygnięcia, (trochę jak w czasach Pana Wołodyjowskiego). Moje podejście bardziej jest zbliżone do metod ninja: to bardzo staranne przygotowanie (zarówno jeśli chodzi o dobór celów, jak i rozwijanie własnych umiejętności „technik walki”), potem przyjęcie dobrej pozycji i końcu błyskawiczne działanie z pełnym zaangażowaniem siły używając bardzo skutecznych „narzędzi”. Rezultaty są tak przekonywujące, że nie trzeba walczyć codziennie :-)
Powyższe brzmi bardzo idealistycznie, niemniej jest do zrealizowania w rzeczywistości, czego dowodzi choćby moja praktyka zawodowa. Klienci mają swoje rezultaty szybciej i pewniej, a ja mam więcej czasu na, rozumiane w szerokim tego słowa znaczeniu, „doskonalenie rzemiosła” którym np. zajmuję się teraz na wyspach.
Tam gdzie jest słońce, tam jest i cień, więc dla pełnego obrazu spójrzmy na ograniczenia opisanego powyżej sposobu:
- pierwsze i oczywiste, to jest to, że nie należy go stosować w różnych sprawach dotyczących życia i śmierci. Nikt by nie chciał, aby leczący nas lekarz stosował 4% możliwej terapii w nadziei na 64% szans na wyleczenie. Tak samo nie chcielibyśmy, aby pilot, z którym lecimy na wakacje stosował tylko część procedur niezbędnych dla bezpieczeństwa lotu!! Całe szczęście, że większość spraw życiowych ma, jakby na to nie patrzeć, mniejszy ciężar gatunkowy, a wybierając sobie zawód, też możemy zwracać uwagę na ten czynnik.
- ze względu na bardzo przeładowane programy w szkole i na wielu uczelniach, duża część populacji jest skutecznie wytresowana w poczuciu konieczności robienia różnych bezużytecznych rzeczy („bo tak trzeba”, albo „bo tak się robi”). W kontaktach z tego rodzaju ludźmi łatwo stać się celem różnych ataków, co warto uwzględnić dobierając sobie towarzystwo.
- jeśli rzeczywiście znajdziesz te 4% działań i skoncentrujesz się na nich, to stają się one „mission critical” i nie bardzo możesz sobie pozwolić na poważniejsze potknięcia. To wymaga czasem wbudowania pewnych redundancji, a co najmniej przewidzenia Planu B, dla każdego z nich. Jest to pewien dodatkowy nakład, ale przeważnie i tak opłaca się to bardziej, niż „Time Management”.
Tyle, w dużym uproszczeniu, na temat poruszony w tytule. Jak zwykle przypominam, że powyższe jest odbiciem moich subiektywnych doświadczeń i niekoniecznie pretenduje do miana „prawdy absolutnej”. Z drugiej strony, muszę przyznać, że zarówno mnie, jak i paru „podopiecznym” bardzo podobają się osiągane w ten sposób rezultaty.
Więc „Use your judgement!!”
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
Dziękuję Alex, za obszerną na odpowiedź na mój komentarz. Wydaje mi się, że prowadzisz życie bardzo proste i trochę idealistyczne. Chyba większość nie może sobie pozwolić na takie przycięcie różnych rzeczy, które są do zrobienia. Widzę tutaj podobną sytuację, jak z metodą zarządzania czasem opisaną przez Coveya w „7 nawykach” – on też ma swój idelalistyczny świat ;-)
Niemniej będę się bardziej starał stosować zasadę Pareto i Podwójnego Pareto. Chcę jednak zauwazyć, że w sytuacji posiadania trochę większej liczby ważnych zadań nawet po ich przesianiu przez tą zasadę, jakiś system zarządzania tymi zadaniami staje się niezbędny.
Sam wspomniałeś, że używasz kalendarza i otulooka. Czyli jest to jakiś system! :D Ja stosuję system zwany GTD. Jest to nie system tyle zarządzania czasem, co bardziej system zarządzania zadaniami. Stworzył go David Allen, po polsku książkę wydał Helion(w ramach Onepress): „Sztuka efektywności. Skuteczna realizacja zadań.” Powstały nawet całe blogi poświęcone tylko temu systemowi, jak 43folders.com.
Bellois
Kto pyta, ten dostaje odpowiedz (na blogu albo na priv) :-)
Ja żyję całkiem dobrze w realnym świecie, Covey prawdopodobnie znacznie lepiej (przynajmniej finansowo) :-) To nie jest kwestia tego, na co kto może sobie pozwolić, bardziej w jaką sytuację się wmanewrował w rezultacie swoich działań i zaniechań. Ci, którzy znają mnie bliżej, wiedzą :-)
Mamy małe nieporozumienie, bo ja używam funkcji kalendarza w Outlooku, bardziej jako notatnika terminów (więc teoretycznie mogłaby być to zwykła kartka papieru).
Jeśli chcesz, to napisz więcej o systemie, który używasz (jak chcesz to an Twoim blogu, najwyżej podlinkujemy). Ja pozostanę przy Pareto i KISS :-)
PS: Do Bellois
Właściwie to należałoby sprecyzować, co masz na myśli pisząc „Wydaje mi się, że prowadzisz życie bardzo proste i trochę idealistyczne.” Może ja to niewłaściwie zinterpretowałem. Wyjaśnij to proszę, chętnie podyskutuję na ten temat
Pozdrawiam
Alex
Posługując się terminologią zaczerpięto z GTD przeciętny człowiek ma dużo więcej „otwartych pętli”, niż Ty. Pętli, czyli projektów – przy czym projektem może być wszystko co składa się więcej niż z kilku zadań. Jeżeli ktoś uczy się, pracuje, ma rodzinę(Ty chyba kawalerem jesteś?) i dodatkowo myśli o starcie własnego biznesu, to musi jakoś to wszystko wziąść w karby, aby kontrolować co robi, o niczym nie zapomnieć, etc. Jestem też pewien, że na przykład praca managerów, których szkolisz jest bardziej skomplikowana, niż Twoja własna :-)
Dlatego też przyznaję Ci rację, że dużo do rzeczy ma tu sytuacja. Ale takich sytuacji, jak Twoje jest raczej niewiele… Życie na ogół jest bardziej skomplikowane. I to prawa, że to kwestia osobistych wyborów.
Jeśli chodzi o Twój kalendarz. Nie posługujesz się niczym innym? Jak kontrolujesz rzeczy, których chcesz się nauczyć, prace nad nowym pomysłami które nie są związan terminowo, różne inne zadania do wykonania(naprawa komputera, samochodu, kupno tego i tamtego, książki do przeczytania, posty do napisanai na blogu, takie różne rzeczy)). Jak kontrolujesz swoje pomysły? Jak zbierasz notatki? Jak gromadzisz materiały związane z konkretnymi projektami? Bardziej więc chodzi mi o personal development, jakby to powiedzieli amerykanie. Właśnie system GTD umożliwia kontrolę tego wszystkiego przy czym jest bardzo prosty :-) Na pewno za jakiś czas o nim napiszę.
Bellois
O otwartych pętlach i innych sprawach z tym związanych napiszę znowu nowy post :-) ale już nie dzisiaj :-)
Wracając do techniki, to jeśli chodzi o sprawy terminowe, o których piszesz, to naprawdę wystarcza mi własna głowa i moj kalendarz w Outlooku :-)
Co do reszty to:
– nie kontroluję rzeczy, które chcę się nauczyć, jak mam czas i nastrój to po prostu się uczę.
– książki do przeczytania po prostu od razu zamawiam i ich fizyczna obecność w moim życiu jest najlepszym „przypominaczem”. Mam taki specjalny stos pozycji do przeczytania
– posty do napisania na blogu (tematy) noszę w głowie, czasem jakiś zapominam, to jest wtedy sygnał, że nie był taki ważny i nie warto było go rozwijać :-)
– o przeglądy samochodu dba człowiek, który na ogół zastępuje mnie za kierownicą
– materiały do konkretnych projektów zawodowych zbieram w postaci papierowej i elektronicznej. Staram się wykonywać stosunkowo niewielką ilość najciekawszych zadań, co niezmiernie ułatwia sprawę z „zarządzaniem”
– dużo rzeczy (np. płatności) jest w moim życiu zautomatyzowanych, albo poddanych czemuś, co sie nazywa outsourcing
– inne projekty noszę w głowie i pozwalam aby dojrzewały w podświadomości, jak dziecko w łonie matki :-) Kiedy jest czas, to nagle pojawiają się one w dość gotowej formie. Klik i są!! No ale to nie ma już nic wspólnego z zarządzaniem czasem.
;););) heheh Dobre.To mi poprawiłes humor. Aleksie przypominasz mi pewna osobę, która jest szaleńczo inteligentna, kocha ludzi, ma wszystko w nosie i tak na tym najlepiej wychodzi;) Bijesz i powalasz swoim optymizmem i patrzeniem na świat;);)
A tak na marginesie i dla przypomnienia mamy dzisiaj Wigilie;) Wszystkiego najlepszego zycze wszystkim !! spokojnych radosnych i zebyscie dostrzegli w okoł siebie to co nie widzialne dla oka i nie starcili tego co najłatwiej starcić…
Aniu
Muszę zaprotestować :-)
Nie mam wszystkiego w nosie i uważam moje spojrzenie po prostu za realistyczne a nie optymistyczne :-) :-)
Myślę, że bardziej chodzi tu o pewnien luz i dystans w stosunku do świata i przede wszystkim do siebie :-)
U nas na Kanarach Wigilia zacznie się za 42 minuty, więc z życzeniami poczekam do rana, bo teraz już odchodzę od komputera.
Dobranoc!!
Super mieć taką pamięć i umiejętność samokontroli jak ty, Alex. Są jednak ludzie tacy jak ja, którzy nie potrafią w „ruchliwych warunkach” naturalnie koordynować swoich działań. Był taki film Gattaca. Główny bohater nie mógł dostać się do elitarnej szkoły produkującej pilotów do lotów na Saturna, ponieważ jego geny nie były tak doskonałe, żeby sprostać ekstremalnym kryteriom podczas rekrutacji. Po prostu badano jakość genów i stwierdzali – pan tylko nadaje się na sprzątacza. Vincent – bo o nim mowa – oszukał system. Mozolnym treningiem, życiowymi trickami, zasadami Pereto, Time Managementami, czterdziestoma trzema folderami doszedł do takiego poziomu, że zdeklasował wszystkich konkurentów – superzdolnych, supermądrych i genetycznie doskonałych.
Zasada Pereto bardzo przypadła mi do gustu. „Droga ta polega na w miarę konsekwentną eliminację tego co nie przyczynia się do osiągania przeze mnie moich celów.” – twój bkig otwiera oczy ludziom.
„Przy tej eliminacji w wypadku spraw osobistych na początku staram się:
* ustalić, o co mi tak naprawdę chodzi. Ten temat wart jest osobnego postu i chyba do niego w najbliższych dniach wrócimy w dziale „Rozwój Osobisty”[…]” – czekam z niecierpliwością na tego newsa.
1. Widać, że masz aktualnie wysoką motywację, silną psychikę. Pytanie jak to wyćwiczyć.
2. NLP-owcy – dlaczego NLP jest złe (i czy jest złe?). Z moich doświadczeń wynika, że obserwowanie zachowania ludzi, którzy osiągnęli sukces prowadzi do sensownych efektów. Opracowywanie biografii, próby wczucia się w takie osoby itp.
3. System organizacji czasu/zarządzania czasem powinien być taki, żebyśmy czuli się w nim jak ryba w wodzie.
4. Ja używam PDA, odtwarzacza mp3 – wrzucam materiały w htmlu, pdf (openoffice, paint, gimp), mp3 (tekst zamieniam lektorem na mp3 i jak chodzę z psem to mam coś w rodzaju discovery channel). W pociągu, w autobusie, tramwaju, spacer z psem – jest możliwość nadrobienia strat i miłego spędzenia czasu. Wg mnie najlepiej trzymać dokumenty/teksty/ebooki/materiały w Internecie, tak żeby był dostęp z każdego miejsca i z każdej maszyny. Ja wszystko trzymam na skrzynce emailowej (wszystko jedno jaki system i tak program pocztowy będzie działał przy odbieraniu i wysyłaniu). Organizowałem „Ulubione” („Zakładki”), ale jest problem z synchronizacją – lepiej w formie linków na jakiejś stronie. Dobry jest kalendarz w PDA – bo ma możliwość wyświetlania planu z filtrowaniem np „plan bez zajęć na uczelni”. Prymitywnie, ale to tylko jakiś tam etap – jutro będzie lepiej. Mam bałagan w życiu, 30 spraw jednocześnie na głowie- jak sobie radzić (lepiej a może inaczej?).
5. Jak poprawić sobie morale, kiedy są na niskim poziomie.
Wesołych świąt!!
Paterson
Muszę się uśmiechnąć czytając Twoje pierwsze zdanie. Ja i wyjątkowa pamięć?? Ja i samokontrola i dyscyplina??? :-) :-) ha , ha , ha :-)
Już kilkakrotnie podkreślałem, że to co robię, to nie jest hardware, tylko software, a więc coś, co prawie każdy może sobie „wgrać”. Dobry przykład podałeś z tym filmem, bo w wielu wypadkach tak właśnie jest. To w takich pseudo feudalistycznych krajach jak obecna Polska ciągle jeszcze usiłuje się stemplować ludzi według mniej czy bardziej elitarnych „genów”, czy innych „wrodzonych” właściwości.. Tym się nie należy przejmować i po prostu robić swoje (w sensie dążenia do osobistego zadowolenia i osiągnięcia własnych celów).
Teraz do Twoich pytań:
ad1) mam dość silną motywację do życia, bo generalnie bardzo ono mi się podoba i nigdy nie wiemy jak długo będzie trwało. „Silna psychika” w moim wypadku to pewien dystans do życia i do siebie samego (nie branie wszystkiego śmiertelnie poważnie – poza rzeczami, które naprawdę tego wymagają), oraz wynikające z doświadczeń przekonanie, że powinienem poradzić sobie z większością wyzwań życiowych, o ile nie pozbawią mnie one życia, percepcji, bądź zdolności myślenia.
ad2) Nie napisałem nigdzie, że NLP jest złe. Sam jestem (między innymi) NLP- owcem i to naprawdę od bardzo dawna :-) Napisałem zapewne, że NLP nie jest idealną kuracją na wszelkie problemy i że często samo hasło jest nadużywane. To, co piszesz o modelowaniu innych ludzi jest rzeczywiście przydatne. W normalnym życiu nie trzeba tego nawet tak dokładnie robić jak wymaga tego sztuka NLP, wystarczy tak mniej więcej :-) Ważne jest, abyśmy z tym co i jak robimy czuli się w ostatecznym rachunku dobrze.
ad3) Masz rację. Ja czują się jak ryba w wodzie z prostym kalendarzem aby uniknąć kolizji terminów
ad4) Mam odtwarzacz mp3 na którym oprócz mojej muzyki trzymam całą kolekcją audio books i zakodowany backup moich danych. Specjalnie kupiłem odtwarzacz 30GB który po podłączeniu przez USB do dowolnego komputera jest natychmiast rozpoznawany jako twardy dysk (czego np. chyba nie potrafi iPod), bo w ten sposób mogę bardzo łatwo dokonywać transferu danych w razie konieczności. Jeśli kogoś interesuje to jest to Cowon iAudio 30GB. Co do bałaganu, to zastanów się, czy jest to naprawdę bałagan, czy po prostu kreatywny nieład :-)
ad5) to zależy, czy chcesz sobie poprawić morale długo, czy krótkoterminowo. Jeśli długoterminowo, to uświadom sobie, czego naprawdę pragniesz i zacznij robić rzeczy, które Cie do tego zbliżają. Jeśli krótkoterminowo, to oderwij się od codziennych zajęć i spędź w jednym kawałku całą dobę z kobietą, z którą się dobrze rozumiecie. Część tego czasu spędźcie na intensywnym kontakcie intelektualnym, część na intensywnym kontakcie fizycznym. Cały ten czas zadbaj o swobodny przepływ emocji między Wami, a w tej drugiej części pamiętaj o antykoncepcji :-)
Jeśli miałbyś odmienną od mojej orientację seksualną, to zamień słowo „kobieta” na „mężczyzna” a „antykoncepcja” na „zabezpieczenie”
Wesołych Świąt
w spokoju przeczytam odpowiedź (i odpowiem), tymczasem przygotowania do świąt, pozdrawiam
Alex, te rzeczy to były tylko przykłady :-) Ale, jak widać, zajmujesz się o wiele mniejszą liczbą rzeczy niż ja, co jest, muszę przyznać, ZDUMIEWAJĄCE. Ja też tak chcę! :-)
Ale… system stosuje właśnie po to, żeby o _niczym_ nie pamiętać. O ani jednej rzeczy. Wszystko mam zapisane, spisane, posegregowane. Wiem z doświadczenia, że to w specyficzny sposób uwalnia umysł. Ta wspaniała świadomość, że na 100% nic Ci nie umknie i że jeśli czegoś nie robisz w tej chwili, to dlatego, że tak postanowiłeś, a nie zapomniałeś :-) Wolę uwolnić swoją podświadomość od błahostek, aby skupiła się na naprawdę twórczych i wielkich rzeczach.
Bellois, robię dokładnie to samo, co Ty. Kiedyś próbowałam nie zapisywać i niestety nie dało się normalnie funkcjonować.
Bellois
Zajmowanie się mniejszą ilością rzeczy pozwala lepiej robić te, które wybrałeś.
Jeśli wybrałeś te właściwe 4% to rezultaty są bardzo dobre.
Przypomniało mi się, że rzadko, a jednak stosuje coś, co się po angielsku nazywa check list. jak np. po roku pojawiasz się na łodce i wybierasz się w dłuższy rejs, to lepiej niczego z wielu rzeczy nie zapomnieć zrobić/sprawdzić/kupić.
Tak samo jak po dłuższym pobycie na wyspach jadę na pierwsze szkolenie :-)
Do tego mam takie listy i rutynowo je odhaczam jak piloci przed startem.
Shrew
Witaj po dłuzszej nieobecności na tym blogu :-)
To co piszesz jak organizujesz swoj czas wydaje mi sie bardzo naturalne. Z przyjemnoscia czytam Twoje listy by sobie przypomniec, ze tak mozna i trzeba. Po prostu, zyjesz naturalnie, swoim umyslem, organizmem, a nie 100-ka skomplikowanych gadzetow. Masz pewna przewage, ze juz zdobyles doswiadczenie, poukladales je i masz je w kosciach. Nie siegasz nerwowo po wszystko dookola, bo znasz swoje zainteresowania i ich granice. Warto sie zastanowic czy nadmierne wykorzystywanie informatyki, w organizacji wlasnego zycia, nie wynika czasami z fascynacji wspolczesnym postepem technicznym i checia przyswojenia sobie wszystkich nowosci. Sam sie lapie jak przed kupnem laptopa analizuje wszystkie modele. A wystarczy isc do Vobis i kupic Toshibe lub HP. To, ze zajmowales sie informatyka pozwala Ci automatycznie siegac po to co z niej jest Ci potrzebne i w pewnym sensie uwalnia Cie od niej.
To, że uwolniles sie od tych zazwyczaj zbednych zyciowych balastow, pozwala Ci wchodzic w zycie niemal „fizycznie”, własnym organizmem, a to jest sila. Łatwiej jest Ci byc zorientowanym na czlowieka, cieszyc sie zyciem, etc…
Ten list napisalem w stylu mowienia do siebie samego, ale chcialem sie podzielic tymi myslami.
Krzysztofie, organizacja zadań i rzeczy z nimi powiązanych przy pomocy jakiegoś systemu wcale nie musi być skomplikowana, zapewniam Cię :-)
Przy okazji. Alex, chyba nie tylko ja czekam, aż uzupełnisz stronę „Interesujace ksiazki” :-D
Bellois
ta sprawa jest u mnie, jak mawiają Amerykanie :”on the back burner” :-)
trochę nie za bardzo mam na to czas, a poza tym okazało się, że tylu różnych ludzi czyta ten blog, że należałoby najpierw trochę ich poznać, aby dopasować literaturę do sytuacji i zainteresowań. Katalog prawie tysiąca godnych przeczytania książek nikomu tak naprawdę nie pomoże a wiązałby się z dużą ilością czasu, ktśry musiałbym poświęcić.
Noszę się natomiast z zamiarem stworzenia takiej przechodniej biblioteczki dla Czytelników, których miałem (i będę miał) przyjemność poznać bliżej, każdy z nich będzie mógł korzystać z niej pokrywając tylko koszty przesyłki książek do następnego chętnego. To powinno być atrakcyjne rozwiązanie dla tych z Was, którzy jak ja kiedyś dysponują ograniczonym budżetem i na małą skalę funkcjonuje już ono niezależnie od tego blogu.
Taka biblioteczka to _doskonały_ pomysł! Jak tylko przejdzie w fazę 'globalnej działalności’ to zapisuję się do kolejki :D
Przy okazji zbliżającego się nowego roku życzę Tobie, jak i wszystkim czytelnikom, by przyszły rok był znacznie lepszy od aktualnego – chyba wszyscy jesteśmy tu po to by tak się stało :)
Czyli ta sprawa funkcjonuje w Twoim umyśle, jako otwarta pętla, którą nie masz kiedy się zająć i obciąża niepotrzebnie Twoją psychikę :-) A pomysł z biblioteczką doprawdy świetny .
Jeszcze jedna drobnostka, tu macie mały przykład ciekawej i chyba skomplikowanej organizacji czasu/zadań/etc: http://www.flickr.com/photos/jazzmasterson/sets/72057594134116938/
Robi wrażenie :-)
Tomasz
Myślę, że to nie będzie „działalność globalna”, bo jak napisałem, chodzi o tych Czytelników, których w jakiś sposób znam (a przytłaczająca większość z odwiedzających ogranicza się do czytania, co jest zresztą ich dobrym prawem). Jeśli kogoś znam choćby z wypowiedzi tutaj i jego dzielenia się przemyśleniami z innymi, to praktycznie powinno wystarczyć :-)
Dziękuję za życzenia, co myślisz o tym, abyśmy to poprawianie jakości życia zaczęli od jednostek 24 godzinnych a nie 12 miesięcznych (jak w Kaizen)? :-)
Bellois
Używając terminologii komputerowej taka sprawa jest „wyswapowana” na twardy dysk i nie obciąża pamięci operacyjnej.
Ten link to przykład jak rozkładane są dane na twardym dysku – też chaotycznie (przynajmniej tak było za moich czasów IT), potrzebujesz tylko jakąś tabelę w której zapisane jest ich fizyczne połączenie. Znam sporo kreatywnych ludzi (łącznie ze mną :-)), którzy w podobny sposób emulują low-tech HD : dane porozkładane tam, gdzie akurat jest miejsce a File Allocation Table gdzieś w podświadomości właściciela :-)
Nawiasem mówiąc mam ważną uwagę do partnerów/partnerek takich ludzi: wszelkie naruszenia tego systemu (sprzątanie, „porządkowanie” itp.) grożą utratą dostępu do tak zmagazynowanych danych i wymagają potem długotrwałego „recovery process” :-)
Alex, jeżeli tą sprawę masz gdzieś zapisaną to jak najbardziej. Ale jeśli opierasz się na swej pamięci, to… jednak ją obciążasz.
Fajnie opisujesz ten sposób działania na bazie twardego dysku, ale ja preferuję prostotę. Jeśli system mi się rozsypie przez przypadek(dyski twarde też padają), to jego naprawda potrwa długo, a to zajmie czas, a to wydaje mi się marnotrastwem niezgodnym z zasadą pareto ;-D Mój system do zarządzania aktualnymi „najbliższymi działaniami” to aż jedna kartka papieru :-)
Bellois
Moj system też jest bardzo prosty, popatrz parę postów wcześniej. Ja tylko zinterpretowałem ten optyczny chaos pokazany na zdjęciach, które podlinkowałeś.
Udostępnianie 'biblioteczki’ jedynie najaktywniejszym czytelnikom (jak i uczestnikom) tego bloga uważam za bardzo sensowne podejście – w ten sposób unika się ryzyka wysłania książek w jedną stronę – do kogoś kto nie przekaże materiału dalej.
Nawet jeśli ktoś nie zostanie dopuszczony to tego 'magicznego kręgu’ to i tak będzie mógł dalej czerpać z wielu interesujących i ciekawych informacji które tu publikujesz – na razie stosuję się do zasad ze starego postu „Czy Twój związek to samochód czy motocykl?” – reszta czeka na wdrożenie ;)
Tomasz
Nie jest moim zamiarem tworzenie kolejnego „magicznego kręgu”, do którego trzeba by być „dopuszczonym :-)
Sprawa jest znacznie prostrza, ale napiszę o tym wieczorem. Teraz ide pochodzić na plażę.
Hello!
Czy zastanawialiscie sie czasem [sic!] nad „filozoficznym” znaczeniem sformulowania „Time Management”? :)
Wydaje mi sie, ze jak przyjrzymy sie temu blizej, to nie bedziemy daleko od wniosku, ze mozna darowac sobie czytanie znacznej czesci poradnikow traktujacych o tym, jak poskromic czas. Te pozostale lektury, warte uwagi, beda zapewne poruszac temat zasady Pareto :)
Chodzi mi dokladnie o to, ze Zarzadzanie Czasem wykracza znacznie ponad znane mi mozliwosci Czlowieka, if U know what I mean… Jak moze nam sie wydawac, ze „zarzadzamy” czyms, co jest od nas zupelnie niezalezne? To troche tak, jakby podczas silnego wiatru stanac na plazy i dmuchajac w kierunku wody stwierdzic, ze wspaniale potrafimy wywolac na morzu fale…:)
Konkluzja, ktora nasuwa sie mi sie po tym spostrzezeniu jest taka, ze zaden „system” nas nie uratuje, jesli nie uzyjemy „interfejsu bialkowego” do przefiltrowania zadan „na wejsciu”. Jest to chyba nieco odmienne od podejscia, ktore polega najpierw na spisaniu, segregowaniu i planowaniu, ktore ma uwolnic umysl i pamiec, a potem na decyzji podjetej w poczuciu 'pelnej kontroli’ czy cos zrobimy, czy nie.
Nie sadze, by zapisanie 150 pozycji „to do” w jakimkolwiek systemie sprawilo, ze bede chocby o krok blizej, zeby podniesc swoja jakosc zycia. Dlaczego? Bo gdyby byly to rzeczy naprawde istotne, to:
– nie byloby ich az 150
– nie potrzebowalbym ich zapisywac, bo na pewno bym o nich nie zapomnial ze wzgledu na ich wage dla mnie :)
Jedyny system, ktory ma dla mnie sens to kalendarz pozwalajacy na bookowanie spotkan w dogodnym terminie i przypominajacy, kiedy powinienem do pracy zalozyc krawat :)
P.S. Moze kogos zainteresuje przyklad „filtrowania na wejsciu” ze swiata duzej firmy – ten „filtr” nazwalbym „sprawdz, czy to co bedziesz robil na czyjes zlecenie, ma dla tej osoby jakas wartosc” :)
Prowadzilem kilkuosobowy dzial, ktory m.in. realizowal rozne analizy na potrzeby marketingu i sprzedazy. Przychodzilo do nas kilkanascie osob dziennie z dziesiatkami pytan i zadan na tzw. „wczoraj”, co kompletnie dezorganizowalo prace nad projektami o dlugim horyzoncie czasowym.
Wprowadzilismy prosta zasade „filtrowania” takich zadan – zadawalismy delikwentowi niewygodne pytanie „jakiego typu i czyja decyzje biznesowa ma wspomoc analiza, o ktora prosi?”.
Wyobrazcie sobie, ze co najmniej 50% ludzi prosilo o rzeczy, ktore do niczego nikomu nie byly potrzebne lub w najlepszym przypadku nie wiedzieli tego dokladnie. Kolejne 50% prosilismy, zeby sprecyzowali swoje potrzeby w krotkim mailu, zebysmy mogli sie temu przyjrzec blizej. Co drugi nie raczyl nawet poswiecic 5 minut czasu na to, by pozwolic nam lepiej sobie pomoc… :)
W ten sposob uniknelismy 75% dodatkowych zadan, ktore albo nie mialy zadnej obiektywnej wartosci, albo nie byly na tyle wazne, by „zleceniodawca” poswiecil swoj czas na sprecyzowanie jakiej pomocy oczekuje.
Moze sie to komus przyda – w roznych miejscach pracowalem i wszedzie zdarzaja sie takie patologie…:) Znacie z autopsji jakies inne skuteczne metody?
Kuba wrote:
Ja osobiście mam troszkę odmienny pogląd na „czas”. Otóż moim zdaniem każdy w jednostce doby dysponuje taką samą ilością czasu, z którym może zrobić co mu się rzewnie podoba. Z tego powodu kompletnie nie przyjmuję do wiadomości tłumaczenia w stylu „Nie mam czasu”, czasu nie można nie mieć, każdy ma go dokładnie tyle samo, kwestia jedynie ważności priorytetów.
Z tego też powodu ja osobiście nie traktuję czasu jako coś niezależnego ode mnie. Ja jestem panem swojego czasu, ponadto moim zdaniem poświęcenie komuś swojego czasu i uwagi jest jedną z najcenniejszych rzeczy, jakie możemy podarować drugiej osobie. Moja definicja hojności to umiejętność ofiarowania własnego czasu a nie rozdawanie pieniędzy.
A do zarządzania swoim życiem i czasem stosuję KISS i Paerto sprawdza się doskonale.
Artur Jaworski
Artur,
Calkowicie sie z Toba zgadzam. Do tego wlasnie zmierzalem – nie mozna „zarzadzac” czyms co jest stale, niezmienne i nie ma sie na to wplywu. Rownie skuteczna bylaby proba zarzadzania plamami na Sloncu. Mozna zarzadzac jedynie tym, co zdecydujemy sie robic, by wypelnic kolejne 24h i w uswiadomieniu tego sobie tkwi chyba klucz do sukcesu :)
Wiec let’s KISS Pareto :)
Bellois – ciekawy link, dzieki.
Nie jestem pewien, czy w moim przypadku ten system zda egzamin. Jestem chyba inaczej skonstruowany, choc zazwyczaj rzeczy, ktore mam zrobic robie na czas i we wlasciwej kolejnosci – taki wewnetrzny zegar i organizer w jednym…
Podoba mi sie bardzo sugestia robienia natychmiast rzeczy, ktore zajmuja do 2 min. Jesli zastosujemy to konsekwetnie takze do tego, co robimy dla innych, to spodziewalbym sie doskonalych efektow jesli chodzi o budowanie swojego profesjonalnego image’u (i nie tylko profesjonalnego z reszta). Good point.
zobaczcie ;-)
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,3868102.html
i kto kogo kopiuje? Pozdrawiam wszystkich
Gregory
Dziękuję za link. Chyba nikt nikogo nie kopiuje. Ja nie, bo cykl moich postów ukazał się wcześniej, abstrahując od tego, że nigdy świadomie bym takich rzeczy nie robił. Autor tamtego artykułu też nie, bo gdyby to zrobił, to jego „dzieło” byłoby znacznie lepsze :-) To co on napisał, to można stworzyć w oparciu o Wikipedię, nie trzeba innych źródeł :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex