Witajcie
Byłem ostatnio wyjątkowo zajęty kilkoma bardzo absorbującymi projektami, stąd mała przerwa w pisaniu tutaj.
Będąc w Warszawie rozmawiałem z kilkoma osobami, które przyznały, iż prawie co weekend wracają na te dwa dni w swoje strony rodzinne. Po bliższej rozmowie na ten temat nasunęła mi się refleksja, że dla większości z nich takie odwiedziny są podróżą w przeszłość, odwiedzaniem starych miejsc, starych znajomości, ba starych modeli życia. Trochę dziwi mnie taka postawa u młodych ludzi, ten wiek zazwyczaj kojarzy się z poznawaniem nowego i rozszerzaniem horyzontów. Jestem oczywiście daleki od osądzania jednego, czy drugiego podejścia. Myślę tylko, że wielu osobom przydatna byłaby odpowiedź na pytanie „spędzam weekendy w przeszłości, teraźniejszości, czy też przyszłości?” Jak to jest u Was?
PS: Ostatnio kilka razy zdarzyło mi się, że znajomi ze szkoły zapraszali mnie na „powspominanie starych, dobrych czasów”. Zawsze byli zdziwieni, kiedy zgodnie z prawdą odpowiadałem: „O czym mówisz? Mój najlepszy czas jest teraz!!”
PPS: Obiecany wywiad o pracy jest już prawie gotowy, potrzebujemy tylko OK ze strony koncernu, aby go opublikować
Witam
Jesteśmy tak skonstrułowani, że po pewnym czasie zapominamy większość nieciekawych i nieprzyjemnych przeżyć. Stąd dawne czasy jawią nam się w „różowych kolorach”.
Jeśli chodzi o „wypady” weekendowe, to moim zdaniem zależy czego brakuje nam w trakcie trwania tygodnia. Jeśli brakuje bliskości i bezpieczeństwa jakie daje rodzina, to jedziemy na obiadek do rodziców.
Ja osobiście lubię w sobotę wypoczywać bardzo aktywnie: rajdzik rowerowy, jazda konno, wieczorem zabawa z przyjaciółmi, natomiast w niedzielę totalne lenistwo i ewentualnie, poczęści również z lenistwa, obiad u rodziny.
Cześć,
Może jednak jakaś część tej winy jest po stronie Warszawy? Ma w sobie coś takiego (lub czegoś takiego nie ma?), że nie chce się w niej zostawać na weekend? Może mniejszą chęć podróżować w weekendy to miejsc rodzinnych mają ludzie mieszkający w Barcelonie, Paryżu, San Francisco, Berlinie, Sydney, … czy choćby w Krakowie, Trójmieście lub Wrocławiu?
Pozdr.
Marek
Mysle, ze podales zbyt malo informacji nt. tych powracajacych osob.
Wystarczy, ze w Warszawie mieszkaja sami, zas rodziny (partnerzy, dzieci etc.) pozostali w rodzinnych stronach – wowczas jest dla mnie jak najbardziej zrozumiale, ze wracaja chocby na weekendy…..
Ale to jeden z wariantow – mysle, ze bez blizszych danych jakiekolwiek wnioskowanie jest takim sobie gdybaniem … ;-D
Milego dnia Wam zycze !
Witam.
Z żoną mieszkam i pracuję w niewielkim mieście, w którym nie ma za wielu rozrywek w weekendy. No, jeszcze w lato można iść na spacer lub pograć w tenisa, ale w taką pogodę jaka jest ostatnio pozostaje albo siedzenie w domu, albo wyjazd do rodziców. Takie wyjazdy do rodziny to wygodne rozwiązanie, bo można się dobrze najeść (sami nie mamy czasu na gotowanie w tygodniu), zrobić pranie ;), odpocząć i odwiedzić znajomych. Z tego wszystkiego najważniejszy jest chyba odpoczynek, bo tutaj, w tym małym mieście, odpocząć się nie da.
Pewnie, że bym chciał wyjechać gdzieś indziej od czasu do czasu, ale po prostu nas na to nie stać na razie. Owszem, dobrze zarabiamy, ale co miesiąc pojawiają się jakieś nieoczekiwane wydatki :)
Odpowiadając na pytanie Alexa, gdzie (lub „kiedy”) spędzamy weekendy, to chyba muszę przyznać, że większość z nich spędzamy w przeszłości. W czasie roku akademickiego (robię zaocznie studia magisterskie uzupełniające) co drugi weekend spędzam w teraźniejszości i przyszłości ;)
Pozdrawiam!
Pozwólcie, że najpierw napiszę jedną rzecz natury ogólnej: Celem tego postu nie jest ocenianie, bądź krytykowanie jakiegokolwiek postępowania. Ciągle trzymam się zasady „Rób z Twoim życiem co tylko chcesz……….. najlepiej będąc świadomym co robisz”. Dlatego jeśli choć paru Czytelników zastanowi się nad tym (niezależnie od tego, do jakich dojdą wniosków), to cel tego co napisałem będzie spełniony.
Artur
Ta selektywność pamięci, o której piszesz jest bardzo dobra (sam też zapominam szybko o przykrościach). Nie rozumiem tylko, jak można chcieć spędzać czas na odgrzewaniu takiej, czy innej przeszłości, w sytuacji, jeśli fascynująca teraźniejszość czeka na to, abyśmy zrobili dla niej miejsce w naszym życiu.
Szczególnie, jeśli czas jaki mamy na tej planecie jest dość ograniczony (patrz ). Ja w każdym razie zabiorę się za wspominki jeśli będę miał 70-80 lat i ewentualnie nie będę w stanie robić tych rzeczy, którymi delektuję sie teraz :-)
Marek
Chyba się komuś narazimy, ale jest też coś w tym, co powiedziałeś (sam mieszkam w Berlinie mimo że są tu nominalnie wyższe podatki a wielu moich klientów jest w Warszawie). Z drugiej strony, jeśli ktoś ucieka z Warszawy, to też może wybrać ucieczkę w przeszłość lub ucieczkę w przyszłość i interesowała mnie odpowiedź na to pytanie.
Moniko
masz absolutną rację z tym, że ludzie często wyjeżdżają na weekend do rodziny, dzieci i partnerów. Nie zmienia to jednak mojego zasadniczego pytania: „wyjeżdżają do przyszłości, czy też do przeszłości?” Jak zmieniłoby się ich życie, jeśli dokonaliby innego wyboru?
Marcin
Jaka jest różnica w Twoich wewnętrznych odczuciach, kiedy wracasz do przeszłości, w stosunku do weekendów, kiedy robisz coś dla przyszłości?
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
A może to ciekawość?
Pod płaszykiem powspominania starych czasów, zawsze pojawiają się akualne tematy.
Ostatnio bardzo byłem ciekawy, jak się powiodło mojemu serdecznemu koledze.
( Wyjechał z Polski 20 lat temu do Australii , jego ojciec pracował tam w kopalni złota- to były czasy szkoły podstawowej)
Zaczałem szukać w internecie jego śladów.
Trwało to 2 tygodnie. Wpadłem na jego galerie ze zdięciami piorunów w nocy)
Nawiązaliśmy kontakt, on przedstawił swoje dotychczasowe dokanania – jest inżynierem na platformach wiertniczych, jeździ po całym świecie.
Ja opisałem co u mnie słychać.
Korespondencja w sposób naturalny urwała się po 3-4 tygodniach.
Ciekawość została zaspokojona:)
Alex
Kiedy jestem na weekend u rodziców czy teściów, to czuję się wypoczęty, bo przez te dwa i pół dnia nie musiałem się niczym przejmować, tak jak to było w dzieciństwie.
Kiedy wracam z „przyszłościowych” weekendów, to czuję się zmęczony, ale jednocześnie podekscytowany, czasami radosny. Zdarza się, że poważnie zastanawiam się wtedy nad swoją przyszłością, nad tym co chcę w życiu robić.
Kiedy w czasie weekendu jestem tu i teraz, to zwykle czuję tylko spokój i radość z tego, że mogę spędzić czas z żoną, wyjechać gdzieś za miasto i porobić zdjęcia :)
Pozdrawiam :)
Adam
Twoja podróż w przeszłość miała krótkotrwały i wirtualny charakter, więc odziaływanie na Ciebie było minimalne. To o czym piszę to sytuacje, kiedy ludzie przenoszą się w przeszłość znacznie bardziej „w całości”. Nawiasem mówiąc też kiedyś zaliczałem różne podróże w przeszłość z czystej ciekawości :-) To było częściowo bardzo pouczające!
Marcin
Twoje obserwacje oddziaływania różnych rodzajów „podróży” są bardzo interesujące. Będąc tego świadom możesz w zależności od potrzeb wybierać sobie „kierunek” w czasie. Podróże w przyszłość cząsto owocują takimi przemyśleniami, o których wspomniałes. To jest bardzo wartościowe i szkoda, że tak niewielu ludzi robi z tego użytek.
Pozdrawiam
Alex
Widzisz Alexie – wyglada na to, ze gdzies sie nie rozumiemy :)
Po przeczytaniu Twojego posta odnioslam wrazenie, ze podroze w rodzinne strony, stanowiace wg Ciebie swoista podroz do przeszlosci odbierasz negatywnie, jako cos co hamuje rozwoj danej jednostki ….
Moja odpowiedzia na to bylo stwierdzenie, ze trudno jest wyciagac jakiekolwiek wnioski na podstawie tak niewielu informacji jakie podales o tych znajomych bo owe „cofanie” sie moze nim byc w rzeczywistosci lub nie i ja osobiscie nie chce sie wypowiadac na temat tego typu zachowan jesli tak naprawde nie mam pewnej ilosci informacji a jedynie dostepna jest mi pewna interpretacja ….
Ale jesli dobrze probuje Cie zrozumiec, ze niewykluczone, ze masz na mysli pewne zjawisko, ktore opisal mi moj przyjaciel …
Otoz, ow przyjacie w chwili opowiadania mi o tym mial lat 60.
Rzecz sie dziala na zjezdzie abslowentow slawetnego bodajze Reytana …
Ow przyjaciel bedacy wcieleniem zywej energii, tryskajacego optymizu i duzej witalnosci wkroczyl dziarskim krokiem na miejsce zbiorki i …. pierwsza mysla byla to, ze pomylil miejsca i zamiast na zjazd trafil na … oddzial geriatyczny ….
drugim zas smutnym spostrzezeniem bylo to, ze te wszystkie kiedys super laski i wspaniali macho teraz jedynie moga rozmawiac o tym co ich boli i im doskwiera … a narzekanie jest podstawowym watkiem rozmowy …..
moze to troche z boku tego o czym wydaje mi sie, ze piszesz Alexie ale moze nie do konca …. ;-P
PS. Swoja droga czasami nie moge sie oprzec wrazeniu, ze to samo utyskiwanie znajduje tu …. utyskiwanie na tych „innych”, ktorzy nie ida jedyna sluszna swietlana droga wlasnego rozwoju, ktora zawiedzie ich do …. no wlasnie … do czego ? Kariery ? Pieniedzy ? Bieglosci mysli na wzor Kanta ? A co sie stanie jak ktos taki model odrzuca, czujac sie w nim nieszczesliwy ? A jesli ktos woli „Zycie na goraco” ;P
Palimy go na stosie bo nie pasuje do matrycy sukcesu ?
Oj….
najpierw dostalo sie nieszczesnej stabilizacji
a teraz
przeszlosc staje sie balastem, ktory nalezy odciac ?
A jesli ta przeszlosc nas zbudowala i dzieki niej jestesmy tacy jacy jestesmy – czyli wartosciowi, wyksztalceni, z kregoslupem moralnym i wartosciami, ktore czynia nas wrazliwymi ludzmi a nie korporacyjnymi zombi … ?
Moniko
Ciekawy punkt widzenia. Pozwól, że skomentuję po kolei.
Gdzieś już powyżej napisałem, że nie wartościuję tego jako zjawiska, poruszam ten temat, aby wszyscy zainteresowani zastanowili się jak to wygląda u nich i jaki ma wpływ na ich życie. Oczywiście, że moim zdaniem takie zbyt częste ucieczki do przeszłości mogą negatywnie wpłynąć na rozwój człowieka. Znam dość takich przykładów, niemniej każdy jest kowalem własnego losu i jeśli nie mam jednoznacznego zlecenia, to nikomu nie będę niczego zmieniał.
Zjawisko, które opisał Ci Twój przyjaciel jest mi znane, aczkolwiek tym razem to nie o to chodziło. Co prawda też nie jeżdziłem na wszelkiego rodzaju zjazdy klasowe (byłem na jednym, jak miałem chyba z 35 lat), ale jest to bardziej wynik konkurencji z innymi ciekawymi rzeczymi, które w tym czasie robiłem :-)
Hmmm… jeśli doszukujesz się w mojej wypowiedzi utyskiwania, to znaczy że muszę jeszcze popracować nad jej klarownością. W założeniu miało to być delikatne kopanie w szlachetne miejsce wszystkich tych, którym się to może przydać :-) Jak napisał mi ostatnio jeden z Czytelników, to są takie kije w mrowisko, które co najmniej kilku ludzi najwyraźniej pobudzają do myślenia. A to już wystarczająca motywacja dla mnie.
Niezmiernie ważna kwestią, którą poruszasz jest to, czy uważam jakikolwiek model życia, czy drogę rozwolu za jedynie słuszną. Otóż oczywiście że nie!! Już przy wielu okazjach pisałem na tym blogu, że wszystkie moje wypowiedzi tutaj są odbiciem subiektywnych doświadczeń i wynikających z nich równie subiektywnych punktów widzenia. Po prostu podobają mi się rezultaty, które pewne metody, podejścia i sposoby myślenia przynoszą w życiu zarówno moim, jak i sporej grupy innych ludzi. Ponieważ mam wrażenie, że jest wiele osób, którym z jednej strony też podobałyby się takie wyniki, a z drugiej nie bardzo mamy okazję spotkać się w tzw. realu, więc piszę tutaj różne, czasem kontrowersyjne rzeczy, najczęściej z zaleceniem „zastanów się nad tym”.
Co to ma wspólnego z paleniem kogokolwiek na stosie?
Ja też nikomu nie każę odcinać się od przeszłości. Moją wypowiedź z tego postu można raczej streścić jako: „zastanów się, czy Twój czas wolny spędzasz na powrotach do przeszłości, czy też delektujesz się teraźniejszością, bądź podróżujesz w nieznaną przyszłość. Potem przemyśl, jaki to ma wpływ na Twoje życie”
Pozdrawiam
Alex
najpiękniejsze w pisaniu/czytaniu bloga jest to, że czyta ten kto chce czytać, nie ma zlecenia więc nikomu się nie „naprzykrzasz” a czytacz tworzy sobie sam w głowie zlecenie i może być przed sobą szczery, taki odwrotny coaching :-)
bo czasami nawet nie wiem nad czym się chce zastanawiać a tu proszę – kolejny bardzo piękny, dość ogolny i klarowny wpis i każdy z niego czerpie to co chce, a że był tzw długi weekend więc przemyśleń sporo, oj sporo
dorzuciłbym od siebie pytanie, które sobie zadaje w tej chwili: czy delektuję się nieznaną przeszłością? czy delektuję się nieznaną przyszłością? :-)