Dziś zgodnie z życzeniem Pawła rozpoczniemy rozważania o radzeniu sobie w trudnych, często naładowanych negatywnymi emocjami sytuacjach z innymi ludźmi. Jest przy tym w gruncie rzeczy wszystko jedno, czy mają one miejsce w pracy, czy też w życiu prywatnym (jeśli ktoś robi takie rozróżnienie :-))
Pierwszą i najważniejszą rzeczą, z którą musimy sobie w takim przypadku poradzić jest …… własna reakcja emocjonalna. Zaden człowiek nie lubi, kiedy ktoś inny ma do niego pretensje, badź stawia mu zarzuty, niemniej moje obserwacje wykazują, że my Polacy jesteśmy na tym punkcie szczególnie wrażliwi i łatwo wpadamy w gniew.
Tak więc pierwsze zadanie dla każdego z Was polega na uważnej samoobserwacji, jak reagujecie wewnętrznie, kiedy ktoś atakuje Was werbalnie w dowolny sposób. Przy tym należy obserwować własną reakcję zarówno w sytuacji, kiedy te zarzuty są uzasadnione, jak i wtedy, kiedy są całkowicie bezpodstawne.
Jeśli zrobicie powyższe naprawdę rzetelnie, to zapewne większość z Was stwierdzi, że na ogół takie wypowiedzi budzą w nas silne reakcje emocjonalne, takie jak żal, poczucie niższości, czy tez agresja. Tak zostaliśmy wytresowani w dzieciństwie i tak długo, jak będziemy reagować zgodnie z tymi automatycznymi programami, to możemy zapomnieć o skutecznym radzeniu sobie z takimi sytuacjami, a także zaakceptować znaczne obniżenie odczuwanej przez nas jakości życia.
Na podstawie czego twierdzę, że jest to zachowanie nam wytresowane? Zróbcie taki mały eksperyment: Podejdźcie do dowolnego niemowlęcia (najlepiej wyjaśniając wcześniej cel tej próby jego rodzicom :-) ) i powiedzcie mu cokolwiek obraźliwego. Zobaczcie, czy to niemowlę się oburzy, czy też popatrzy na Was i się uśmiechnie. Podobnie będzie, jeśli w normalny sposób powiecie coś niezwykle obraźliwego osobie dorosłej, lecz zrobicie to w jakimś egzotycznym języku :-) Czy potrzeba jeszcze jakiś dowodów na to, że nasze emocjonalne reakcje na słowa wypowiadane przez innych to czysty software w naszym mózgu, a nie coś z czym przychodzimy na świat??
To dobra wiadomość, bo jak wiadomo w każdym komputerze (też tym znajdującym się między naszymi uszami) łatwiej zrobić update oprogramowania, niż zmienić coś, co jest, jak mówią komputerowcy „hard wired” w hardware.
Cała sprawa jest warta świeczki, bo wyobraźcie sobie, jak wyglądałoby Wasze życie, jeśli nikt bez Waszej zgody nie mógłby słowami negatywnie wpłynąć na Wasz stan wewnątrzny! Ja mam taką wygodną sytuację od wielu lat i uwierzcie mi, że ogromnie podnosi to wspomnianą wcześniej jakość życia i to bez konieczności wydawania pieniędzy, kupowania czegokolwiek, czy cieżkiej pracy.
Zmotywowani? No to do roboty!! :-)
Pierwszą rzeczą, którą musimy sobie uświadomić, to fakt, że abstrahując od bezpośredniej przemocy fizycznej, wszystko co drugi człowiek może w komunikacji z nami zrobić, to wprowadzić powietrze wokół nas w pewne określone drgania, które nazywamy słowami. Tak, tak, to jest naprawdę wszystko (OK, może robiąc jakiś wyraz twarzy, czy gestykulując dołożyć do tego zmiany w wiązce fotonów trafiającej do naszych oczu). Całą resztę, wszelkie zmiany emocjonalne i fizjologiczne w naszym organiźmie (jak np. zaczerwienienie skóry, podniesienie poziomu adrenaliny, wzmożone wydzielanie kwasów żołądkowych itp. reakcje) wytwarzamy sobie sami!! Są to zazwyczaj tak skomplikowane reakcje i procesy, że sztuczne wywołanie ich z zewnątrz wymagałoby użycia całej kombinacji różnych chemikalii i podania ich nam dożylnie w ściśle określonych proporcjach i właściwej kolejności. Takiej możliwości nasz przeciętny rozmówca nie ma, jedyne co mu pozostaje to właśnie ta wspomniana wcześniej fala powietrza. Smutnym faktem jest to, że w przypadku wielu ludzi to wystarczy, aby zmienić im ich stan wewnętrzny na znacznie gorszy.
Część ludzi stara się to zmienić, walcząc z występująca reakcją emocjonalną, bądź starając się ją stłumić. To z jednej strony jest mało skuteczne, z drugiej wręcz szkodliwe dla zdrowia, bo ta stłumiona negatywna energia wcale nie ginie, tylko zaczyna obracać się przeciwko nam. Każdy doświadczony lekarz mógłby wymienić całą paletę schorzeń, od wrzodów na żołądku, po takie rzeczy jak niektóre odmiany raka, które można w prostej linni odnieść do tłumionych latami negatywnych emocji. Tak więc nie róbcie sobie tego!!
Z drugiej strony to, że potrafimy się porządnie wkurzyć, to jest cenna umiejętność, która w pewnych sytuacjach może nawet uratować nam życie, więc nie próbujmy jej zlikwidować. Problem polega nie na tym, że mamy taki program, lecz na tym, że w wiekszości przypadków przyciski kontrolne mają w rękach (w rezultacie tresury uprawianej przez społeczeństwo) inni ludzie. I jeśli chcemy przestać być bezwolną marionetką w ich rękach i odzyskać własną suwerenność, to właśnie od odzyskania tej kontroli powinniśmy zacząć.
Ten post zrobił się trochę długi, więc jak to konkretnie zrobić opowiemy sobie w następnym odcinku. Na razie zostawiam Wam te przemyślenia do przetrawienia :-) Jeśli macie jakiekolwiek pytania, czy wątpliwości to zapraszam do zamieszczenia ich w komentarzach.
PS: Już dzieci w USA mają taki wierszyk: „Sticks and stones can break my bones, but words never hurt me”.
Czego i Wam z całego serca życzę!
Swietny tekst!
Szczegolnie obrazowa jest dla mnie analogia do faszerowania chemikaliami :]
Idac tym tropem to bardzo ciekawi mnie wlasnie, to jak przestac byc bezwolna „marionetka” w rekach osoby majaca nad nami przewage. W przypadku szefa wpsomniales, ze zawsze mozna zmienic owego okrutnego procodawce na kogos innego, ale w przypadku despotycznego profesor na uczelni to juz jest inna bakjka ;/
Świetny wstępniak :D Nie mogę się doczekać czegoś bardziej konkretnego, ale ten już leży wydrukowany na biureczku do wielokrotnego przeczytania i przemyślenia ^^
Trzymaj tak dalej, pozdrawiam :)
Arek, Pawel
Dziekuję za miłe słowa :-) Chwilowo musicie jeszcze kilka dni poczekać, bo mam wolny czas do końca tygodnia, pogoda i atmosfera w Berlinie jest super i raczej nie będę dłuzej siedział przy komputerze :-) Obiecuję nadrobić to później!
PS: Ciekawe, ile innych osób uważa ten temat za interesujący?
Mnie osobiscie dopadają tzw. trzęsawki w sytuacjach krytycznych (tak je nazywam). Przykładowo ktoś wyprowadza mnie z rownowagi w sposób gwałtowny i agresywny, wręcz zaczepliwy (prawie bójka). Cała sfrera drgań wychodzi od żołądka i wtedy różnie muszę sobie z tym radzić. Z reguły kończy się na słowach. One rozładowują moje emocje.
Najgorsze są jednak stany psychiczne po konfrontacji (nie ważne kto ma racje), dość długo kłębią się w głowie i trudno się od nich odpędzić. Psychika i jeszcze raz psychika, to ona nie jest przygotowana i wyszkolona na działanie w trudnych warunkach. Aby łagodzić własne emocje i kontrolować ciało moim zdaniem niewątpliwie jest potrzebna praktyka. Brrrr, aż mam ciarki jak pomyślę, że mógłbym szukać sytuacji, które będą mnie tresować.
Bywam
Jeśli te reakcje występują u Ciebie po atakach werbalnych (bo nie jest to dla mnie całkowicie jasne), to zaakceptuj fakt, że to nie ktoś wyprowadza Cie z równowagi, lecz Ty sam to robisz :-) Uświadomienie sobie tego faktu to już bardzo dobry początek do zmian na lepsze (będę o tym pisał jak to zrobić).
Niezależnie od charakteru sytuacji, jest dla Ciebie znacznie lepiej, jeśli wewnętrznie pozostaniesz całkowicie spokojny i „wycentrowany”, czego uczą też np. dalekowschodnie sporty walki.
Jasne, że raz wyzwolone negatywne emocje utrzymują się w nas przez chwilę i w znaczący sposób obniżają jakość życia, dlatego lepiej jest przeprogramować się na inne, bardziej nkonstruktywne reakcje. Ja dla przykładu reaguję ciekawością :-)
No ale o tym, jak to zrobić napiszę wkrótce, teraz idę potańczyć sambę na ogromnej party odbywającej się z okazji Mistrzostw pod Bramą Brandenburską :-)
PS: Na przyszłość proszę podpisz się imieniem, podobnie jak robi tutaj większość z nas, tak jest sympatyczniej.
To czekamy (przynajmniej ja) i życzę udanej zabawy :D (a za zasługi masz u mnie miejsce w notce :D)
Witam!
Ciekawie się zaczyna…
Przeczytałem, teraz zgłębię archiwum-
zbieg okoliczności jest taki, że akurat dziś w zamierzony sposób wyprowadziłem z równowagi jednego z kontrahentów/dostawców- trzymał się niby bardzo dobrze rozmawiając ze mną, ale kiedy wymieniał uwagi z swoim współpracownikiem w teoretycznie obcym języku, dużo zawodu i rezygnacji dało się odczytać, mimo, że akurat francuski prawie nie jest mi znany….
Ale ważniejsze jest dla mnie to, że zdarza mi się rozgalopować, stracić kontrolę- także z niecierpliwością czekam na kontynuację….
Bartku
Właśnie dostałem jeszcze 2 maile od Czytelników, którym przydarzają się podobne sprawy. W jednym ktoś napisał, że szkoda iż nie przeczytał tego postu rano :-)
Swoją drogą to śmiało możecie wszyscy pisać w komentarzach, chyba że chodzi naprawdę o osobiste sprawy.
Jeśli chodzi o kontynuację to mam nadzieję ze zabiorę się za to najpoźniej w środę. Przez najbliższe 2 tygodnie mam 4 wymagające treningi, sporo spotkań, ustaleń z klientami itp. Mimo tego postaram się nie kazać Wam czekać zbyt długo.
o nie jutro rano musze wstać! patrząc na to krótkowzrocznie nie wyśpie sie bo przeczytałem całego bloga jednym tchem, patrząc długowzrocznie, ciesze się bo jeszcze nie czytałem komentarzy i będę miał jutro do poduchy!
Nie mogę się doczekać dalszej części. Ostatnio miałem niemiłą przygodę na parkingu, naskoczył na mnie facet, zupełnie bez powodu (twierdził że nie mogę postawić auta w tym miejscu) zachowywał się agresywnie i absolutnie nie miał racji. Powinienem go zignorować, powinienem czuć się pewnie, powinienem powiedzieć mu stanowczo parę słów i spokojnie odejść, a jednak nie umiałem. Byłem wsciekły na siebie, że zareagowałem emocjonalnie, że mnie zaskoczył, że nie byłem przygotowany (wieczór, luz). Jakoś się broniłem, ale byłem zdenerwowany, taka głupota poparta agresją wyprowadziła mnie z równowagi i to było bez sensu. Czułem się po tym fatalnie, właściwe słowa i właściwa postawa przyszła dopiero później po przemyśleniu i przeanalizowaniu sytuacji. Bardzo chciałbym nauczyć się reagować odpowiednio od razu, na gorąco i panować nad swoimi emocjami. Nie pozwalać by byle kto odbierał mi pewność siebie i racjonalną ocenę sytuacji.
Kamil
Podoba mi się Twoje pozytywne podejście :-)
Paul
Właśnie dlatego, abyśmy w opisany przez Ciebie sposób nie psuli sobie jakości życia warto nad tym popracować, o czym może napiszę jutro.
Na razie powiem Ci tylko: nie chodzi tutaj o panowanie and emocjami, lecz o to, by mieć w takiej sytuacji inne emocje :-)
Jako komentarz zacytuję słowa dwojga znanych ludzi:
Eleonora Roosvelt: „Nikt nie może Ciebie zranić bez twojej zgody”
Ghandi:”Inni nie mogą nam zabrać naszego szacunku dla siebie, jeśli im go nie oddamy”
Uświadomienie sobie tego prostego faktu jest jedną z dróg do uzyskania niezmąconego spokoju wewnętrznego, którego to inni są najwidoczniej pozbawieni, stąd te próby odebrania go jego wlaścicielowi. Zastanawiające w tym jest to, że człowiek który podejmuje próbę zburzenia spokoju innej osobie jest taki przez większość czasu zarówno dla otoczenia jaki i dla siebie. On jest dla siebie taki przez 24 godziny na dobę a ja mam z nim do czynienia jedynie chwilę :-)
Zadziwiające, ile czasu spędziłem na wyszukiwarce by w końcu odnaleźć coś interesującego. Wpisywałem słowa m. in. takie jak: przewodnik duchowy, sens życia, pokrewna dusza, nonkonformista, poszukujący, autorytet, wymiana myśli itp: a trafiłem na tę stronę wpisując zwykłe: „napisz do mnie”. Choć czułem, że pisane przez mnie słowa klucze były momentami naiwne, to przynajmniej w jakiś cząstkowy sposób wyrażały stan mojego ducha i w rezultacie ten trop okazał się słuszny. Cieszę się bardzo!
Mam na imię Bartosz i jestem 28 letnim mężem i ojcem. Sądzę, że będę częstym gościem „Blogu Alexa” i za to z góry dziękuję autorowi…
Korespondując z wątkiem głównym, chciałbym zwrócić uwagę na pewną trudność jaka wystąpiła w moich osobistych kontaktach z ludźmi. Otóż od dziecka, matka starała się wpoić mi, bym był człowiekiem nieulegającym wpływom innych, bym raczej szedł pod prąd i nie równał jak woda do poziomu. Spowodowało to, że we wczesnej młodości byłem osobą buntowniczą, ekscentryczną, dominującą w grupie równieśników ale również hardą, egoistyczną, zbyt pewną siebie. Powodowało to, że nauczyciele, dalsza rodzina czy nawet mój ojciec tępili w różny sposób te moje, nazwijmy to, „ekstrawagancje”. Dla nauczycieli byłem „chamem albo gburem”, dla rodziny „filozofem” (w tym negatywnym, lekceważącym sensie), dla ojca „rzępoliłem” na gitarze albo byłem „dziwakiem”. To z kolei powodowało u mnie niechęć do osób dorosłych, autorytetów. Zawsze „najlepiej wiedziałem” co jest dla mnie dobre. Nagle okazało się, że ten antagonizm był na tyle silny, że nie potrafiłem rozwijać się systematycznie w żadnej dziedzinie. Brakowało mi kogoś w rodzaju mentora, któremu bym ufał, a który byłby w stanie zaakceptować moją niesforną naturę i wykorzystać ją w moim rozwoju. W rezultacie umiem robić „wszystko i nic”. Grałem w piłkę nożną (w szkole sportowej), ale sportową dyscyplinę łamałem ciągotkami do hucznego i nocnego życia bo grałem w zespole rockowym, czy byłem dj-em. Studiowałem przedmiot ścisły na uniwerku, ale raczej na codzień wolałem zajęcia twórcze (pisałem wiersze, tworzyłem muzykę, projektowałem strony www), itd. Nie chciałbym przynudzać zbyt szczegółowym opisem mojego dzieciństwa, więc przechodzę do konkluzji: być może problemy w zbyt emocjonalnym reagowaniu na słowa innych ludzi biorą się nie z „tresury” w dzieciństwie tylko raczej z braku równowagi pomiędzy akceptacją własnego „ja”, a tolerancją dla cudzego „ty”. Można oczywiście pracować nad sobą i nie przejmować się słowami innych, ale czy wówczas nie grozi nam obojętność w stosunku do drugiego człowieka? A jeśli faktycznie chodzi o zmianę emocji a nie tłumienie ich w sobie, to jak odróżnić je od obojętności? Czy przypadkiem to nie emocje właśnie są miarą stopnia zażyłości z drugą osobą? A jeśli źródło sposobu traktowania drugiego człowieka będzie w nas samych, to czy nie grozi nam swoista głuchota na potrzeby innych? Może ta wewnętrzna przemiana w istocie polegać ma na tym by skoncentrować się na treści tego co próbują nam przekazać inni, a dopiero w drugiej kolejności zwracać uwagę na formę samej wypowiedzi? Skoro ktoś wysyła do nas negatywne sygnały (dajmy na to: „upierdliwy” szef podnosi głos na pracownika), to chyba jest to odzwierciedlenie jakiejś autentycznej sytuacji wewnętrznej w jego psychice? Prosiłbym o bliższe wyjaśnienie jak dokonać tego wewnętrznego oglądu i nie popełnić pomyłki, oraz czy w ogóle można tę kwestię weryfikować na poziomie obiektywnym?
Pozdrawiam.
Bart
Dziękuję za bardzo interesujący i szczery komentarz.
wróciłem właśnie z bardzo intensywnego dnia i postaram się napisać parę słow do Ciebie.
Nasi rodzice starali się (w niektórych przypadkach ciągle starają) wpoić nam obraz świata, który oni sami uważają za słuszny. Z tym jest mały problem, bo nawet jeśli są oni osobami z doświadczeniem życiowym, to ich dzieci bądą żyły w zupełnie innych czasach i wiele postaw, czy strategii życiowych nie bądzie w tych nowych czasach skuteczne.
Stad często różne perturbacje w tę, czy inną stronę, zwłaszcza jeśli jakiś rodzic niezmiernie poważnie chce nam pokazać „właściwą drogę życia”.
Wracając do chwili obecnej, to nie masz co narzekać :-) jesteś dość wszechstronnym człowiekiem. To bardzo dobra pozycja wyjściowa, aby zabrać się za poszukiwanie swojej własnej drogi. Jeśli spojrzysz na mój (bardzo skrócony) życiorys, to stwierdzisz, że „wszystkoizm stosowany” to nie tylko Twoja domena :-) W ten sposób mamy w miarą szerokie spojrzenie na świat i trudno nas całkowicie zaślepić.
Ciekawe co dokładnie rozumiesz poprzez „brak równowagi pomiędzy akceptacją własnego “ja”, a tolerancją dla cudzego “ty””? To nie jest dla mnie całkowicie jasne.
Jeśli poprzez nieprzejmowanie się słowami innych rozumiesz to, że nikt bez Twojej zgody nie może wprawić Cie w negatywny stan wewnątrznyy, to nie ma to nic wspólnego z obojętnością wobec innego człowieka, lecz tylko jest to odzyskanie własnej suwerenności emocjonalnej. I nie ma to nic wspólnego z głuchotą na potrzeby innych (chyba że tą potrzebą jest zrobienie sobie dobrze poprzez sprawienie Tobie przykrości). Jeśli słuchając drugiego człowieka pozostaniesz całkowicie odprężony i w pozytywnym stanem wewnętrznym, to będziesz mógł o wiele dokładniej zrozumieć, co ta osoba tak naprawdę chce.
To oczym pisałem w poście nie oznacza też koncentracji wyłącznie na treści przekazu innych i zaniedbaniu jego formy. Chodzi mi o to, aby zarówno treść jak i forma tej obcej wypowiedz nie przejmowały automatycznie kontroli nad Twoim stanem emocjonalnym.
Proszę, wyjaśnij mi też, co rozumiesz pod „weryfikacją kogoś na poziomie obiektywnym”?
Ewa
O tak, ci niemożliwi ludzie rzeczywiście sa już ukarani na całe życie, bo musza ze sobą spędzać wiekszość czasu :-)
Pozdrawiam
Alex
Bardzo, bardzo, ale to bardzo fajny tekst :) No i niesamowicie przydatny. Kiedy go czytam, to wszystko to staje się dla mnie proste i oczywiste. Trudność polega jedynie na tym, aby właśnie w momencie zdenerwowania zdać sobie sprawę z tego, czym są słowa innych. Tutaj wartoby chyba napisać parę słów o prawdziwej relaksakcj i wizualizacji, czy też kompleksowych metodach „przeprogramowywania” siebie – np. o psychocybernetyce :)
Bellois
Naturalnie, że można by pisaś tutaj wiele o relaksacji i dorzucić troche wskazówek z NLP jak się przeprogramować ….. tylko że w większości przypadków nie jest to konieczne :-)
Przeczytaj o tej trzeciej metodzie w następnym poście, jest ona łatwa w użyciu i też bardzo skuteczna. Cały problem w naszych niekorzystnych reakcjach emocjonalnych polega na tym, że na ogół przebiegają one automatycznie, bez udziału naszej świadomości. W ten sposób stajemy sie bezwolnymi ofiarami tych emocji. Jeśli uda się przenieść je w zakres świadomy, to zazwyczaj łatwo sobie z nimi poradzić (choć chilę to może potrwać).
Niezmiernie ucieszyła mnie Twoja odpowiedź (mam nadzieję, że taki bezpośredni zwrot, nie będzie nietaktem z mojej strony). To bardzo przyjemne uczucie móc nawiązać kontakt z osobą, o Której jeszcze niedawno nie miałem zielonego pojęcia, a z Którą od razu można „przejść do rzeczy”.
Postaram się najpierw wyjaśnić te niezrozumiałe wypowiedzi z mojego poprzedniego komentarza, a potem chciałbym podzielić się z Tobą kilkoma luźnymi spostrzeżeniami, związanymi z bieżącym tematem, ale także z samym blogiem.
Wiem co znaczy precyzja i dokładność gdyż przez pewien czas pracowałem jako kartograf i w praktyce mały, nieprawidłowy szczegół mógł decydować o ocenie przez użytkownika, całej mapy. Podobnie nieprecyzyjne nazwanie myśli, może zniekształcić jej pierwotne znaczenie. Więc:
jeśli chodzi o tę „…równowagę między akceptacją ja a ty…” – posłużę się może dość obrazowym przykładem. Proszę sobie wyobrazić Księżyc krążący po orbicie Planety. To metafora Człowieka i jego Wyobrażenia o sobie. Gdyby odległość pomiędzy dwoma obiektami została zaburzona to albo doszło by do zderzenia albo oddalania się. Zderzenie byłoby autodestrukcją, skutkiem zbytniego egoizmu, skupieniu się na sobie. Oddalanie obrazowałoby zgubienie własnego człowieczeństwa, utraty własnego ja. W jednym i drugim przypadku nie można mówić o prawidłowym budowaniu relacji z drugim człowiekiem gdyż nie wiedzielibyśmy nic o sobie samym. Co gorsza ów zgubiony Księżyc, uwolniony spod kontroli mógłby zagrażać innej Planecie, innemu Człowiekowi, co oznaczałoby groźbę kolizji i pogwałcenie cudzej odrębności. Stąd być może bierze się tyle nieporozumień między ludźmi, gdyż nie ułożyli odpowiedniej proporcji na lini ja-wyobraźnia-ty. Jedni mają roszczeniowy stosunek do innych, inni przepraszają że żyją. Wyzwalane przy tym emocje są swoistymi radarami, które informują o tych niebezpiecznych przecięciach się orbit. Nie wiem czy coś w ten sposób rozjaśniłem, ale właśnie przyszło mi do głowy, że skąd Ziemia wiedziałaby o swoim istnieniu gdyby na ten malutki Księzyc nie padało światło i nie rozjaśniało gęstych mroków nocy…
Co do tej weryfikacji na poziomie obiektywnym, to zastanawia mnie na ile w temacie relacji pomiędzy ludźmi, możemy mówić w sposób obiektywny. Jakoś intuicyjnie dostrzegam sprzeczność w tych pojęciach. Relacja, a priori zakłada jakąś swoistość i niepowtazalność. Ech te paradoksy…przekroczyć granice poznania, ukoić ból istnienia…oto gratka dla człowieka.:)
Teraz w kwestii samego tematu:
Dziś, przy lodowej cherbatce, dyskutowałem z moimi przyjaciółmi na temat kontrolowania emocji w kontaktach z ludźmi. Przy okazji zareklamowałem „alexowego bloga”:) Dla jednego z przyjaciół kwintesencją emocji jest właśnie ich spontaniczność i nieprzewidywalność i próba kontrolowania tychże jest swoistym zubożeniem człowieka. Czy mógłbyś rozwinąć właśnie ten aspekt swoich przemyśleń?
A propos: zastanawiam się jak będzie wyglądać łączność na tejże witrynce, gdy natęzenie myśli tutaj prezentowanych przekroczy granice pojemności komunikacyjnej…
…zamykają mi się oczy więc nadszedł czas żeby zresetować przez noc swoją móżgownicę…
Na koniec mam także pytanie: niejako parafrazując słynne zdanie Napoleona Bonaparte: wg Twojej szanownej oceny lepszy menedżer, który pracuje z ludźmi, czy raczej dla ludzi?
Serdecznie pozdrawiam z gór skąd czasem widać Berlin
Bart
jak widzisz powyżej, o jednej sprawie napisałem już osobny post, w którym chyba dość klarownie przedstawiłem moje stanowisko. Ciekawe co teraz powie na to Twój znajomy? :-) Nawiasem mówiąc, może on sie przecież wypowiedzieć tutaj bezpośrednio :-)
Jesli chodzi o tę parafrazę Napoleona (ze wstydem przyznaję, że nie znam oryginału) to musielibyśmy najpierw sprecyzować, co to znaczy „lepszy” manager, bo tutaj może być wiele różnorakich kryteriów. Generalnie mświąc jest dobrze, jeśli jako manager możesz robić różne „deale” z Twoimi podwładnymi, tak aby z jednej strony realizować stojące przed Toba zadania, a z drugiej umożliwić Twoim ludziom zbliżenie się do ich indywidualnch celów. Takie win-win jest w praktyce nieco trudniejsze do znalezienia, niemniej od czego mamy kreatywność i dobrą komunikację?
Jeśli chodzi o łączność na tej stronie, to jej infrastruktura pozwliłaby z pewnością na prowadzenie ogólnopolskiego klubu młodych managerów, a w razie czego zawsze mamy do dyspozycji środki, aby ją skalować :-)
Tym się nie musisz martwić, na to hobby z pewnością starczy!
Pozdrawiam
Alex
Ja mam kilka niezawodnych metod na radzenie sobie ze stresem:
http://www.daily.art.pl/index.php?d=2005-12-21
Dyzio
Twoje metody co prawda nie są po linii tego blogu, niemniej rozumiem, że każdy ma swoje preferencje :-)
Alexie, świetny tekst! Gratulacje. Dziwi mnie jednak fragment: „i powiedzcie mu cokolwiek obraźliwego. Zobaczcie, czy to niemowlę się oburzy, czy też popatrzy na Was i się uśmiechnie. Podobnie będzie, jeśli w normalny sposób powiecie coś niezwykle obraźliwego osobie dorosłej, lecz zrobicie to w jakimś egzotycznym języku”. Podobnie niemowlę zareaguje na każde inne słowa. Dorosły na pochlebstwa wypowiedziane w egzotycznym języku także zareaguje zdziwieniem. Czy znaczy to, że jesteśmy tresowani w dzieciństwie do reakcji zdziwieniem na pochlebstwa? Myślę, że podane przez Ciebie przykłady nie są dowodem na wytrenowanie w nas reakcji na negatywne pochlebstwa.
Piotrze
Nie do końca jest dla mnie jednoznaczne, co rozumiesz pod hasłem „negatywne pochlebstwa”. Twoja teza na zakończenie też nie jest dla całkiem klarowna, szczególnie jej powiązanie z moją wypowiedzią w poście.
Dorośli na pochlebstwa w obcym języku reagują różnorodnie, w zależności od posiadanego przez nich obrazu świata – jedni będą zaciekawieni („co to może znaczyć?”), inni zaniepokojeni lub rozdrażnieni („co ten czlowiek o mnie opowiada, może się ze mnie naśmiewa?”)
Alexie
Nie użyłem hasła „negatywne pochlebstwa”.
Moja wypowiedź sprowadza się do dwu tez. Po pierwsze podany przez Ciebie przykład zawarty w cytacie (moja poprzednia wypowiedź) nie świadczy o wytrenowaniu w nas reakcji na negatywne przekazy. Po drugie uważam, że na owe reakcje mają wpływ także cechy osobnicze. Nie zmienia to jednak faktu, że typowe reakcje na owe przekazy są dokładnie takie, jak opisałeś (ich źródło to sprawa drugoplanowa).
Jeszcze raz gratuluję tekstu i całego bloga
Pozdrawiam
PiotrP
Piotrze
Rzut oka na ostatnie zdanie Twojego poprzedniego komentarza pokazuje że jednak użyłeś :-)
Jak inaczej wytłumaczysz brak negatywnej reakcji emocjonalnej każdego niemowlęcia na negatywne przekazy werbalne, niż brakiem odpowiedniego „programu” reagowania na nie? I to dość niezależnie od tzw. cech osobniczych?
Pozdrawiam
Alex
Dziękuję, że ten post się tu ukazał. Bardzo mi pan pomógł.
Wiki
Proszę bardzo :-)
I tutaj mówimy sobie po imieniu.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
dobrze, że się dokopałam do tego posta!
Bardzo ciekawy post, konkretny i dający do myślenia :)
Ciesze się, że go znalazłam.