Chcesz wywołać agresję u drugiego człowieka?
Jednym z najpewniejszych sposobów jest powiedzenie mu czegoś, co spełnia dwa warunki:
- kompletnie nie pasuje do jego obrazu świata
- jednocześnie budzi w nim wrażenie, że w Twojej wypowiedzi jest przynajmniej ziarenko prawdy
Większość ludzi reaguje na takie coś agresją w mniejszym, czy większym stopniu.
Co z tego wynika? Dla mnie przynajmniej dwa ważne wnioski:
Po pierwsze, pominąwszy sprawy życia i śmierci nie udzielam konsultacji bez zlecenia (nie ma to nic wspólnego z kwestią odpłatności). Udzielając nieproszonych rad zauważyłem już wiele lat temu, że w takich przypadkach ludzie nie są wdzięczni za zwrócenie im uwagi, lecz wręcz przeciwnie, obrażają się, próbują udowodnić ci, że się mylisz, że ich sytuacja jest inna itp.
Jeśli dzisiaj coachuję kogoś, to na samym początku domagam się od partnera „licence to kill” :-) zobowiązania, że będziemy komunikować całkowicie otwarcie i bez przysłowiowego owijania w bawełnę. We wszystkich innych przypadkach stwierdzam, że mój obraz świata nie jest jedynym możliwym i każdy może sobie wybrać taki jaki mu w danym momencie odpowiada. Przy 6 miliardach współmieszkańców jest z czego wybierać i nie ma potrzeby kogokolwiek na siłę zmieniać.
Często wokół mnie widzę ludzi próbujących „bez zlecenia” coachować partnerów, znajomych a nawet przełożonych, przeważnie z miernymi wynikami i sporą dozą frustracji po obydwu stronach. Po co? Większość ludzi będzie się opierać nowemu, bo to oznaczałoby wyjście poza własną strefę komfortu. Pozwólmy im zostać tam, gdzie są.
O tym drugim aspekcie obiecuję napisać jutro……
Ooo tak :D Wystarczy powiedzieć coś, z czym druga osoba się nie zgadza i atmosfera się zagęszcza :D I nie musi to być coś wielkiego, np. ostatnio powiedziałem, że jak po skończeniu studiów sytuacja w kraju mi się nie będzie podobała, to sobie wyjadę i będę miał gdzieś problemy kraju, co momentalnie wywołało burzę, łącznie z falą wyzwisk itp. ;)
Coś w tym jest, że ludziom się nie pomaga na siłę, zwłaszcza jeśli się jest coachem ;)
przeslalem adres Twojego bloga znajomemu, odpisal mi przed chwila swoje uwagi. w skrocie: burza w glowie.
pomyslalem, ze owa prosba o licencje powinna pokazywac sie kazdemu pierwszy raz odwiedzajacemu to miejsce i wymagac zgody i nastepnie co najmniej trzykrotnego jej potwierdzenia ze czyni sie to z pelna swiadomoscia konsekwencji ;)))
RM
To co piszę na tym blogu (przeznaczonym przecież dla młodych managerów) to przysłowiowe „małe piwo” tego co można by powiedzieć. Ot takie powierzchowne liźnięcie tematów :-)
jasne. ale wiesz co? jesli nad glowa marna jarzeniowka, nie ma sie pojecia o istnieniu slonca to katem oka zauwazony, pojedynczy promyk dziennego swiatla wzbudzi zachwyt. heh, wzniosle nieco :) a mowie o tym, jak bardzo wazna jest swiadomosc, ze mozna inaczej.
Oczywiscie ze masz racje! Ten promyk może być tym wyjątkiem, który zachwieje (fałszywym) obrazem świata tego kogoś i w rezultacie doprowadzi do dużej zmiany. Sam miałem takie momenty w moim życiu i to nie raz.
Zgadzam sie z przedmowcami. Ignorantow trzeba zostawic ignorantami. Jesli ktos bedzie potrzebowal zmiany to sam sie do nas zglosi. Pasuje do tego takie powiedzenie ze wschodu „When the student is ready, the Teacher will appear” – BARDZO mi sie ono podoba. Ostatnio sam mialem taka sytuacje, w ktorej okazalem sie Teacherem dla swojego o rok starszego brata, ktory prowadzi business. Niestety brak umiejetnosci w zarzadzaniu soba w czasie, delegowaniu zadan itd itp doprowadzil do tego, ze jego interes balansowal na granicy zysk-strata. Wiedzac, ze jestem pozytywnie zakrecony na punkcie rozwoju, samorealizacji itd zadzwonil do mnie ktoregos dnia pytajac czy nie moglbym mu w jakis sposob pomoc. Powiedzialem, zeby wpadl do mnie w ustalonym terminie i zrobimy sobie male szkolenie z roznych ciekawych technik. Minal miesiac i juz widze doslownie w jego pracy znaczna zmiane na lepsze. Fakt, ze moglem mu w jakis sposob pomoc podnosi mnie mocno na duchu i napawa radoscia :).
I kto powiedzial, ze nie mamy wplywu na to co sie dzieje na tej planecie :) ? Otoz mamy :))
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelnikow :)
Ostatnio znalazłem się po drugiej stronie takiego niechcianego doradztwa i przypomniał mi się ten post.
Najpierw w luźnej prywatnej rozmowie, powiedziałem że chcę osiągnąć X w taki a taki sposób Y, który trochę odbiegał od oficjalnej ścieżki jaką się przyjmuje, a który w mojej ocenie jest po prostu lepszy/przyjemniejszy (przy czym ewentualne negatywne skutki X mogły dotknąć tylko mnie.)
Otrzymałem radę 'nie wprost’ w takim sensie, że nie wypowiedzianą bezpośrednio do mnie np.”myślę, że powinieneś zrobić tak i tak, ponieważ tak i tak…”. Zamiast tego usłyszałem, skierowane do innej osoby biorącej udział w rozmowie „powinno być inaczej – robi się to w sposób Z w systemie praktykowanym od 80 lat i nie ma innej możliwości żeby to zadziałało”.
Z mojej strony pojawiły się 2 reakcje:
a) wrażenie braku szacunku ze strony udzialającego radę i wystąpienie w roli pouczającego nauczyciela
b) sama rada wydawała się być kierowana bardziej agresywną reakcją na te dwa punkty wspomniane w poście, niż moim dobrem.
To do czego zmierzam – skoro już otrzymujemy rady bez zlecenia, przydałby się jakiś 'filtr’ do odrzucania tych, które są wartościowe od tych mniej wartościowych. Zapytanie siebie 'dlaczego on/ona mi o tym mówi?’ może być dobrym na to sposobem. To na razie teoria jednego przypadku, ale myślę że ma potencjał na sporą sprawdzalność :)
pozdrawiam
Michał
Witam
Przyznam się bez bicia, że feedbek często wywołuje u mnie opór zwłaszcza, gdy autor opinii nie jest dla mnie autorytetem i robi to „bez zlecenia”. Natomiast staram się nie reagować od razu, na gorącą, gdy jeszcze kieruję się silnymi emocjami. Po pewnej chwili staram się dookreślić co mój rozmówca miał na myśli i czasem tłumaczę zwłokę w reakcji. Bardziej racjonalne przepracowanie pozwala mi łatwiej przyjąć czyjąś „krytykę”, co jest punktem wyjścia do zmiany. Celowo użyłam zwrotu „łatwiej”, bo nie opanowałam jeszcze tej sztuki, dopiero się uczę i często jeszcze wygrywa: „co on/ona będzie mi mówił, przecież JA lepiej wiem, że …………”
Pozdrawiam wszystkich adeptów tej sztuki