W jednym z poprzednich postów pisałem o godnych pożałowania ludziach, którzy pozwalają, aby firma robiła z nich zombie.
Dziś zwróćmy uwagę na nieco mniej dramatyczny, za to dość rozpowszechniony przypadek.
Zacznijmy od małej metafory z minionych czasów komputeryzacji.
Dawniej większość systemów składała się z jednostki centralnej, w której wykonywany był program, oraz tzw. „głupich” terminali („dumb terminal”), które potrafiły jedynie wysłać do tejże jednostki centralnej znak naciśnięty właśnie na klawiaturze, oraz wyświetlić na monitorze znak otrzymany z komputera.
Dziś na ogół mamy do czynnienia z siecią, gdzie są co prawda serwery, ale każdy z komputerów ma własną „inteligencję” i sporo rzeczy może zrobić lokalnie.
Co to ma wspólnego z nami? No cóż, przyglądając się niektórym ludziom widać wyraźnie, że pracują oni w miejscu, gdzie ich rolę zredukowano właśnie do bycia takim tępym terminalem będącym tylko przekaźnikiem informacji i decyzji. I to wszystko jedno, czy są to decyzje podejmowane przez przełożonego, bardzo sztywne procedury, czy też daleką centralę.
W każdym z tych przypadków szkodzi to zarówno na poczucie własnej wartości, jak też i na wartość rynkową.
Zapraszam do uważnego przyjrzenia się temu, co akurat robimy zarobkowo i odpowiedzeniu sobie uczciwie na pytanie:
Kim jestem w miejscu pracy – „tępym terminalem”, czy też komputerem w sieci.
W tym pierwszym przypadku mamy długoterminowo bardzo poważny problem, z którym koniecznie trzeba coś zrobić. Zdaję sobie sprawę, że ludzie często wmanewrowują się w sytuacje, kiedy nie ma dużego wyboru i trzeba po prostu zarabiać pieniądze, wszystko jedno jak (też mi się zdarzało :-)), niemniej nic nie stoi na przeszkodzie, aby przynajmniej uświadomić sobie jak to jest z naszą pracą i do czego to prowadzi. Podkreślam jeszcze raz: Długoterminowe skutki pracy jako terminal sa zabójcze dla Waszego samopoczucia, a przede wszystkim dla szans na przyszłym rynku pracy!
Nawet jeśli wynik tego „określenia pozycji” jest bardzo nieprzyjemny, to lepiej to po cichu stwierdzić teraz i podjąć jakieś działania, niż w 5 lat później obudzić się z przysłowiową reką w nocniku. Najbardziej nieprzyjemna prawda jest w tym przypadku lepsza niż życie w iluzji. Współczesny świat pędzi naprzód i łatwo w nim dostać się pod koła, czego oczywiście nikomu z Was nie życzę.
długofalowe skutki działania struktury opartej głównie na „terminalach” są zabójcze przede wszystkim dla tej struktury. Czy nasi pracodawcy zdają sobie z tego sprawę? w wielu firmach można zaobserwować proces ucieczki potencjalnych „komputerów” – właśnie z powodu niechęci do bycia „terminalami”. moim zdaniem takie organizacje prędzej czy później będą musiały się zreformować. dlatego popieram ucieczki „komputerów”…:)
Redaktor:
oczywiście, że długofalowo szkodzi to też firmie i wsród firm też działają prawa doboru naturalnego. Problem w tym, iż działają one zazwyczaj powoli (chyba, że pojawia się poważny kryzys) i dlatego trudno oczekiwać na szybką zmianę (to troche tak, jakbyśmy cierpliwie oczekiwali na zmianę osobowości partnera).
Na szczęście jest już wiele firm, których management rozumie, że firma musi konkurować na dwie strony: zarówno o klientów, jak i o naprawdę dobrych pracowników, których na rynku wcale nie ma w nadmiarze. Ci managerowie odpowiednio dostosowują zarówno własny styl zarządzania, jak i podejście do pracownika w ogóle.
Stąd zachęcam do tej analizy własnej sytuacji, bo zdaję sobie sprawę, że te dobre firmy (a przynajmniej spore ich kawałki) naprawdę istnieją i jest gdzie „uciec”. Po co się męczyć?
U „dumb terminali” pojawia się pewnie jakieś przeświadczenie o tym, że skoro tutaj jest „tak sobie”, to w nowej sytuacji może być już tylko gorzej. I tak jak kiedyś chciałem zmienić pracę, to pierwszy argument jaki padał z każdej strony brzmiał „zobaczysz, będzie gorzej” ;)
Ludzie boją się zmian i ryzyka – stąd właśnie często samo wpadają (wpadamy) w sidła bycia terminalem :)
Tak, tak, ludzie boją się tego. Szkoda że mało kto kalkuluje ryzyko rezygnacji ze zmian i pozostawienia istniejącego stanu rzeczy, bo wtedy wszyscy rzuciliby się do działania :-)
Dlatego na wakacje otwieram firmę ^^ (taki dżołk, chociaż to by było ciekawe :D)
Jakby na to nie patrzeć, to Ty sam jesteś już firmą, najwyżej masz w tej chwili jednego klienta.
Większość ludzi na etacie nie zdaje sobie z tego sprawy, niemniej dokładnie tak jest.
Jak pracuje Twój osobisty Dział Marketingu? Dział Sprzedaży? Dział Badań i Rozwoju?
zastanawiam sie dosc czesto co jest gorsze*: bycie nieszczesliwym 'terminalem’, czy nieszczesliwym 'komputerem’. mowie o sytuacji gdy ow niesamowicie wydajny komputer nie czuje sie dobrze w swojej roli. ale jest na tyle dobry w swojej aktualnej roli, ze nie jest w stanie znalezc niczego, w czym bylby chocby w przyblizeniu tak dobry. tak jak bycie 'terminalem’ otepia – efektem jest zupelny brak pomyslow i marazm tak bycie 'komputerem’ wypompowuje energie i wypelnia szczelnie czas nie pozwalajac poszukiwac drogi wyjscia z matni. w obu przypadkach nie brakuje sil/czasu na to zeby wydobyc sie z bagienka. nie potrafie jednoznacznie odpowiedziec na pytanie 'co gorsze’. w tej chwili wydaje mi sie, ze 'komputerek’ prowadzi ciekawsze zycie. tak… zakonczone przedwczesnym zejsciem z powodu zawalu serca… alez wizja… nic juz nie mowie ;)
*bo ze najlepiej jest byc szczesliwym 'komputerem’ – to jasne jak slonce :)
RM
Bycie tym „komputerem” pozwala Ci na gromadzenie na lokalnym twardym dysku cennych doświadczeń, wiedzy i kontaktów. To z kolei umożliwia Ci dłogofalowo znalezienie takiego zajęcia, abyś czuł się w nim dobrze.
Warunkami tego są:
– nigdy nie kasuj Twojego dysku, aby upodobnić się do kogoś, kto go nie ma (cząsty przypadek w zwiazkach partnerskich)
– nigdy nie rezygnuj z marzeń i poszukiwania tego właściwego zajęcia.
„cząsty przypadek w zwiazkach partnerskich” – aaach! mistrzowskie spostrzezenie! niby prawda oczywista, ale doswiadczenie mowi, ze ludzie nie zdaja sobie z niej sprawy. „nie zapominac siebie” – zlota zasada dobrego zwiazku! dobrze mowie?.. ;)
„nigdy nie rezygnuj z marzeń i poszukiwania tego właściwego zajęcia” – proponuje wytluscic 'NIGDY NIE REZYGNUJ’! albo i lepiej: zamienic owo przeczenie na 'zawsze podazaj w kierunku ktory wykresliles w marzeniach’ :)
RM
Dobrze mówisz z tą złotą zasadą :-)
Z tym drugim też masz sporo racji. Ja bym powiedział: podążaj w kierunku Twoich marzeń, tylko od czasu do czasu sprawdzaj, czy Ci się te marzenia nie zmieniły :-)
Tak się niestety dość cząsto zdarza.
To mój pierwszy post, więc na początek się przywitam :)
Można powiedzieć, że jestem dopiero na początku swojego życia zawodowego, ale niestety miałam już tą wątpliwą przyjemność pracowania w takiej wylęgarni „dumb terminals”. Była to praca dla angielskiej firmy z filią w Polsce zajmującą się archiwizowaniem danych z faktur. Nie wytrzymałam po 4 miesiącach. Pamiętam, jak kiedyś usłyszałam tam, że jestem jeszcze młoda i mam zbyt wyidealizowane podejście do pracy. Nie rozumiem firm, które zabraniają swoim pracownikom samodzielnego myślenia. Szczególnie, że jest to działaniem ze szkodą dla firmy w momencie, kiedy tylko dlatego, że „tako rzecze supervisor” 10 osób świadomie wykonuje swoją pracę źle! Ja postanowiłam nie dać się pozbawić rozumu i odeszłam, ale najgorsze jest to, że 9 na 10 osób dalej tam pracuje…