Witajcie
Tak oto zrobił się już prawie poniedziałek, postaram się mimo tego odpowiedzieć na Wasze komentarze, najwyżej zrobię to w dwóch odcinkach.
Ze względu na to, że chcę odwoływać się do innych postów, a nie bardzo wiem jak to zrobic przy pomocy tego prymitywnego edytora komentarzy pozwolę sobie napisać ten tekst jako nowy post, prosze o wyrozumiałość :-)
Najpierw może zaczniemy od tych wypowiedzi, gdzie pojawia się wyraźna różnica poglądów bądź interpretacji.
Jak juz wspomniałem w moim poprzednim, krótkim komentarzu, jestem zdziwiony, iż co najmniej dwoje z Was odebralo moje pierwotne wypowiedzi jako jednostronne, bądź jedyne słuszne.
Spójrzmy jeszcze raz na parę zdań z moich obydwu oryginalnych postów:
Na samym początku pierwszego (w tytule) postawilem pytanie (nie stwierdzenie!) czy stabilizacja jest szcześciem, czy też pułapką . Zaraz potem, zanim cokolwiek konkretnego powiedziałem napisałem:
„Nie mnie jest mówić komukolwiek zarówno co ma w życiu robić jak i kiedy, dlatego ograniczę się do zaproponowania Wam paru pytań, które warto sobie zadać zanim podejmiecie jakiekolwiek długoterminowe decyzje “stabilizacyjne””
I potem jeszcze:
„Aha, jeszcze jedno: ponieważ jest to Wasze życie, to odpowiedzcie sobie na te pytania samodzielnie”
Po Waszych komentarzach dodałem drugi post, w którym podałem kilka przykładów tego, co miałem na myśli w pierwszym ( w którym. powtarzam, zadałem tylko kilka pytań). Po tych przykładach napisałem:
„Opisane powyżej przypadki naturalnie nie oznaczają, że każdy, kto podejmuje takie decyzje popełnia błąd. Tutaj przy ocenie powinniśmy jak zwykle użyć rozsądku, najlepiej własnego, a nie zapożyczonego od innych ludzi”
Z całym szacunkiem Arturze , gdzie tu jest wzmiankowane przez Ciebie przedstawienie jedynie słusznej recepty na życie?
Zadałem parę niewygodnych pytań, zgoda, niemniej odpowiedzi pozostawiłem każdemu Czytelnikowi, bo każdy ma inna sytuację i wyobrażenia. A zadawać sobie te pytania naprawdę warto.
Twoj opis sytuacji z mieszkaniami w Warszawie podsunął mi dość interesujący pomysł, pozwól najpierw, że sprawdzę parę liczb i wróce do niego troszkę później.
Nie bardzo jestem pewien, kogo masz na mysli pisząc o ocenianiu wartości człowieka na podstawie jego zarobków, ja tego nigdzie nie twierdziłem. Co do stereotypów o pracy polecam lekturę tego postu
Moniko
Zacznijmy może od tego, gdzie niewątpliwie jesteśmy tego samego zdania.
Absolutnie zgadzam się z Tobą, że różni ludzie mają różne cele i potrzeby, różny model życia i najważniejsze jest, aby byli w trakcie jego realizacji szcześliwi.
Zgadzam się też, że prawie zawsze istnieje ten wspomniany przez Ciebie czynnik niepewności, czasem nawet dość duży.
Jesteśmy zapewne tego samego zdania, że ciągle poznajemy siebie i ten proces trwa co najmniej do naszej śmieci mentalnej, a w optymalnym przypadku do fizycznej.
Zgadzamy się też co do tego, że zbyt pochopne podejmowanie ważnych decyzji może znacznie utrudniać życie (co było zresztą przesłaniem pierwszego postu).
Twoja wizja rodziny i życia jest Twoja wizją i nikt inny nie ma prawa jej oceniać. Nie było też moją intencją ocenianie kogokolwiek, lecz pobudzenie do przemyśleń, ktore mogą przecież być zarówno pro, jak i kontra stabilizacji.
Teraz zobaczmy, gdzie mamy rozbieżności:
Twój przykład ze sprostowaniem (razem z umiejętnie użytą techniką kontrastowania:-)) nie jest adekwatny do naszego przypadku. Tam nie chodziło o sprostowanie czegokolwiek, lecz ten, jak go nazwałaś „akapicik” był integralną częścią mojej pierwotnej wypowiedzi.
Podany przykład kolegi, który został kurierem ma się nijak do moich wypowiedzi, bo on przecież „zdestabilizował” swoją sytuację (coś podobnego zrobiłem w 1991 roku jak zostawiłem branżę IT i zacząłem prawie od zera jako trener).
Jeśli chodzi o wzmiankowanych przez Ciebie outsiderów wypalających węgiel w Bieszczadach, to była to ich decyzja i ich sprawa. Jeśli, jak piszesz, musieli upijać się na umór spirytusem, to chyba nie byli za bardzo w tym co robili szcześliwi.
Nie umieszczam też pojęcia stabilizacji w negatywnym kontekscie jako takim. Uważam tylko osobiście, że kładzenie na jej ołtarzu wszelkich innych spraw jest niekorzystne, ale tutaj znowu każdy może mieć swoją prawdę :-)
W tej metaforze z żeglowaniem miałem bardziej na myśli coś, co po angielsku nazywa się „window of opportunity”. Zarówno w żeglowaniu, jak i w życiu przespanie korzystnego wiatru na kotwicowisku kończy sie często koniecznością mozolnego halsowania pod wiatr i nie ja to wymyśliłem (ale przerabiałem osobiście zarówno na morzu jak i na lądzie :-))
Pozwólcie że teraz udam sie na spoczynek i dokończę jutro. Mnie też Wasze wypowiedzi pobudzają do przemyśleń i dziekuję Wam za to.
:)))))))))
Witaj Alexie
dziekuje Ci za rozbudowana odpowiedz oraz odniesienia do konkretnych fragmentow moich komentarzy.
Podsumowujac z mojej strony nasza rozmowe, moge stwierdzic, ze teraz poznalam Twoje intencje :)
To co zas ja wczesniej przedstwilam jest reakcja odbiorcy na komunikat przeslany w pewnej formie, z uzyciem takich a nie innych konstrukcji zdaniowych oraz argumentow czy porownan.
A ze reakcja odbiorcow moze byc inna niz intencje nadawcy .. ?
Coz – czasami sie to zdarza .. prawda ? :D
Milego wieczoru !
acha ..
i jeszcze jedno male spostrzezenie …
Twoje twierdzenie:
„Podany przykład kolegi, który został kurierem ma się nijak do moich wypowiedzi”
z mojego pkt. widzenia jest nieprawdziwe …
dla mnie przyklad, ktory przytoczylam jest jak najbardziej adekwatny
widzisz … ja nie napisalam nigdzie, ze to co Ty piszesz ma sie nijak do rzeczywistosci …..
Hej
Alex wrote:
„Zadałem parę niewygodnych pytań, zgoda, niemniej odpowiedzi pozostawiłem każdemu Czytelnikowi, bo każdy ma inna sytuację i wyobrażenia. A zadawać sobie te pytania naprawdę warto.”
No właśnie temat był rozwijany w dwóch postach, ja potraktowałem je oddzielnie i z tego powodu mój komentarz jest nie trafiony.
Alex wrote:
„Nie bardzo jestem pewien, kogo masz na mysli pisząc o ocenianiu wartości człowieka na podstawie jego zarobków, ja tego nigdzie nie twierdziłem. Co do stereotypów o pracy polecam lekturę tego postu”
Potwierdzam nie stwierdziłeś tego, odpiszę więc coś bezpośrednio w temacie cytowanego wyżej postu.
Artur Jaworski
Moniko
Dziekuję za wyjaśnienie. To jest dla mnie cenny feedback, że powinienem jeszcze bardzie starać się pisać jednoznacznie i klarownie, bo jako nadawca jestem odpowiedzialny za wszelkie przekłamania wynikające z dwuznaczności mojego przekazu. Jest to znacznie bardziej krytyczne w wypadku tej formy komunikacji, bo tutaj nie mam możliwości szybkiego (niewerbalnego) wychwycenia i skorygowania faktu, że druga strona mogła mnie opacznie zrozumieć. To cenna lekcja, za którą dziękuję.
Pisząc „ma się nijak” powiedziałbym teraz „moim zdaniem nie jest adekwatne”, lepiej oddałoby to moje intencje. jeśli zinterpretowałaś cokolwiek ponad to, to przepraszam i obiecuję poprawę.
Artur
Twoja wypowiedź też jest znakiem, że rozbijając temat na kilka postów musze jeszcze wyraźniej podkreślić powiązania miedzy nimi.
Przy okazji podsunąłeś mi interesujący temat nad którym popracuję wkrótce.