Właśnie rzuciłem okiem na kilka dostępnych w internecie polskich gazet i ze zdziwieniem przeczytałem informację, że firma Red Bull zamierza zakazać małej śląskiej fundacji wspomagającej dzieci używania nazwy „Dodaj Dzieciom Skrzydeł”. Ze zdziwieniem, bo przy całym zrozumieniu dbałości o własny slogan reklamowy atakowanie fundacji wspierającej dzieci świadczy o niezwykle małej wrażliwości społecznej osoby, która taką decyzję podjęła. Może to jest kolejny przypadek zjawiska, które opisywałem już dwa lata temu? Tak, czy inaczej firma niezwłocznie trafia na moją osobistą „czarną listę” bojkotowanych przedsiębiorstw. Nawiasem mówiąc polecam każdemu założenie takiej listy – świadomość, że nie jesteśmy bezwolnymi konsumentami produktów i usług firm o praktykach, które są wątpliwe z naszego punktu widzenia dobrze robi na samopoczucie :-). Trochę szkoda mi jest osoby, która będąc rzecznikiem prasowym musiała z imienia i nazwiska firmować takie działanie. Google nie zapomni!!!
No ale to nie koniec. Wiedziony ciekawością odnalazłem stronę tej fundacji i tutaj kolejna niespodzianka. Najpierw otwiera się strona na której możesz wybrać punkt „Fundacja”, „Numer Konta”, „Kontakt”, „Galeria Sztuki” (!!!???)
Po naciśnięciu „Fundacja” otwiera się nieco przydługie i patetyczne („ludzie o wielkim sercu i równie wielkiej odwadze”) intro, a potem strona główna na której czołowym miejscu jest wielka czerwona informacja, „przekaż 1% podatku” na cele tejże fundacji. Jeśli jestem tam pierwszy raz, to wolałbym najpierw dowiedzieć się, co takiego konkretnego ta fundacja robi. Powyżej jest jeszcze możliwość wyboru „Galeria Handlowa” (!!!), „Galeria Sztuki” (!!!), „Możesz pomóc!”. Co na stronie o pomocy dzieciom robi (nieużywana na razie) Galeria handlowa, czy też komercyjna Galeria Sztuki???? Tyle pierwsze (niekorzystne wrażenie). Część odwiedzających już w tym momencie daruje sobie i pójdzie na inną stronę. Ja z ciekawości zajrzałem do tej Galerii. Na samym początku natknąłem się na obrazy o cenie wahającej się pomiędzy 0 a 400.000 zł a po dalszym poszukiwaniu natrafiłem na wzmiankę, że „Każdy zakup realizowany przez Państwa w Galerii Sztuki MALECHA wspiera działanie Fundacji Grażyny Malecha „dodaj dzieciom skrzydeł…”.” Jako potencjalny darczyńca bardzo chciałbym wiedzieć, na czym dokładnie to wsparcie ma polegać. Jaki procent dochodu galerii idzie na potrzeby biednych dzieci, najchętniej zobaczyłbym opublikowane sprawozdanie roczne z wyszczególnionymi pozycjami. takich informacji brak, a przynajmniej ja nie moglem się ich doszukać. Ode mnie taka instytucja nie dostanie żadnych pieniędzy!!
Dlaczego o tym piszę? Zdaję sobie sprawę, że wśród Czytelników tego blogu są zarówno ludzie gotowi wspierać innych, jak i tacy, którzy takie wsparcie będą kiedyś organizować. Tym pierwszym polecam uważne przyjrzenie się organizacjom, którym chcecie przekazać Wasze pieniądze. Tym drugim zalecam gorąco: nie mieszajcie dobroczynności z własnym biznesem, a jeśli już taka kombinacja jest nieunikniona, to wykażcie maksimum przejrzystości w tym, co robicie. Inaczej potencjalni sponsorzy, którzy dysponują większymi środkami będą omijać Was z daleka.
PS: Ten pomysł z osobistą czarną listą firm jest naprawdę warty polecenia :-)
Pomysł z czarną listą nie jest zły, ale trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że służy tylko i wyłącznie naszemu dobremu samopoczuciu. Firmy to ani ziębi, ani grzeje – no chyba, że kogoś stać na gest w postaci wpłynięcia na ich wynik finansowy. Tylko jaki sens miałaby taka akcja ? I tak poszkodowani zostaliby najmniej odpowiedzialni za całe zamieszanie…
Pozdrawiam,
Piotr
Witam,
To co napisałeś powyżej przypomniało mi historię pewnej organizacji charytatywnej z wysp ostatnio gęsto odwiedzanych przez naszych rodaków. Do rzeczy jednak. Kilkanaście lat temu pracownik tej organizacji ukradł bardzo dużo pieniędzy. Sprawa była głośna i przez wiele lat ciągnęła się za nimi. Wiele osób nie chciało dawać datków z uwagi na ten incydent. Z czasem sprawa ucichła i organizacja ponownie zaczęła spokojnie prosperować. Główny produkt, który był „sprzedawany” to zdrapki które dawały szansę na wygranie wycieczki. Około 1/3 – 1/2 zdrapek było „wygrywających”. Tak zdrapka upoważniała do wzięcia udziału w losowaniu wycieczki. Ponieważ zdrapki upoważniające do wzięcia udziału w losowaniu można było (po wypełnieniu) przekazać „wolontariuszowi”, wracali oni do siedziby ze zdobytymi pieniędzmi oraz ze zdrapkami.
I tu zaczyna się smutna część, zdrapki w biurze leżały wszędzie, całe stosy. Pytałem się osoby która pracowała dla tej organizacji czy ktoś taką wycieczkę w ogóle wygrał, usłyszałem, że przez 2 miesiące pracy nie słyszał aby odbyło się losowanie a stosunek do „wygrywających” zdrapek jest co najmniej olewający. Druga sprawa to zarobki, „wolontariusze” zbierający datki mieli dzienny „target”, który musieli zebrać aby dostać dniówkę. Od wszystkiego ponad „target” dostawali spory procent. Wszystko sprowadzało się do tego, że osoba która miała dar/umiała zbierać, potrafiła tygodniowo zarobić więcej niż w niejednym biurze.
Sądzę, że tego typu organizacje powinny być czyste jak kryształ. Czy takie postępowanie jest czyste i etyczne ? Moim zdaniem nie. Powinni przeprowadzać losowania a wyniki powinny być publikowane. Co do płacenia za zbieranie. Jeśli płacą to moim zdaniem nie ma mowy o wolontariacie. W przeciwnym wypadku też jestem wolontariuszem – bo w końcu sam się zgłosiłem do firmy że chcę w niej pracować.
Piotrze: taka lista to dobra rzecz, inna sprawa, że w dobie internetu o wiele łatwiej zorganizować bojkot takiej firmy i wtedy już ta firma nie będzie taka obojętna.
Alex pisze: „Tak, czy inaczej firma niezwłocznie trafia na moją osobistą 'czarną listę’ bojkotowanych przedsiębiorstw.”
Czy to nie przesada? Poczekałbym ze trzy dni. Jeśli firma się wycofa, to będzie znaczyło, że nie jest głupia, tylko ma nadgorliwych, bezmyślnych pracowników z działu prawnego lub marketingu, którzy chcieli się wykazać.
Jeśli chodzi o fundacje, to zadziwia mnie, z jakim lekceważeniem traktują one korespondencję. Kiedyś, po obejrzeniu programu Anny Dymnej, usiłowałem skontaktować się z jej fundacją w sprawie pomocy jednemu z jej podopiecznych. Listy wysyłane na oficjalny adres poczty elektronicznej pozostały bez odpowiedzi, więc dałem sobie spokój – i tyle. Wspieram ludzi, którzy to doceniają.
PS. Na Święta wysyłam kartki malowane przez Artystów Malujących Ustami i Nogami (AMUN). Polecam – są bardzo ładne.
Ale co do organizacji: jeśli jest to organizacja pożytku publicznego to powinna publikować sprawozdania finansowe. WłaÅśnie zrobiłem mały rekonesans, ale nie znalazłem sprawozdań w internecie
Tak więc jedyne wyjście to udać się do siedziby organizacji i poprosić o sprawozdanie do wglądu (OPP powinno to umożliwić, takie są obowiązki statutowe).
Kontynuując wątek formalny: jeśli to jest fundacja to oznacza, że otrzymuje finansowanie z jednego podmiotu. Podejrzewam, że tym podmiotem może być ten malarz. W takim wypadku chyba nie można tak surowo ich oceniać. To takie działanie trochę na granicy dobrego smaku, ale trudno wyrokować
Piotr
Czasem wystarczy, że wystarczająco dużo ludzi dowie się o pewnych praktykach. W Polsce jesteśmy jeszcze trochę oddaleni od bycia jako społeczeństwo świadomymi konsumentami i klientami, ale gdzieś trzeba zacząć.
A.Benedykt
Dziękuję za tą historię. Podkreśla ona konieczność przejrzystości jeśli używamy pieniędzy innych ludzi aby czynić coś dobrego.
TesTeq
To nie przesada. Jeśli chodzi o duże korporacje z ogromnymi zasobami, to moja poprzeczka jest bardzo wysoko. Firma to pracownicy w niej zatrudnieni, wszystko inne to pusta skorupa.
EM
Coś nie wyszło z polskimi znakami :-) Pozwól, że to poprawię
jeśli chodzi o tę fundację, to po prostu dzielę się moimi wrażeniami i tłumaczę dlaczego tak myślę. Zrobiłem to po to, aby ktoś, kto w przyszłości będzie chciał założyć podobną organizację wiedział, na co między innymi zwracać uwagę
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Stosuję podobą taktykę, wobec tych którzy albo mi się „narazili” albo stosują dziwne praktyki (nie etyczne, na granicy dobrego smaku, nachalnej propagandy zaciemniajacej rzeczywistość).
I powiem, że to nie jest kwestia dobrego samopoczucia, ale zdrowia, samopoczucia i większego szacunku wobec ciężko zarobionych środków finansowych.
Mam na niej (black liście) kilkanaście banków, sklepów, producentów, mediów, ludzi których omijam z daleka. Generalnie wychodze z załozenia – od każdego wymagam godnego traktowania i obsługi. Albo inaczej – nie androidalnego, proceduralnego, zdroworozsądkowego podejścia.
Witajcie
Jakie macie sposoby podejścia do urzędów i innych instytucji Państowych, których nie da się ominąć a pracują tam „zombie”?
Pozdrawiam
Tomek
Na własnej skórze, wypracowałem taki model:
Poczta
– rachunki płacę przez Internet.
– przesyłki/listy odbieram i nadaję tam przed samym zamknieciem (wtedy zombie dostaja speeda i brak emerytów)
Spółdzielnia mieszkaniowa/elektrownia/gaz/telefony/Internet:
– rachunki płacę przez Internet na zapas (co 3/6 mce)
– sprawy urzedowe raz na 1/2 roku wczesnie rano (zombie są wypoczete, mało petentów)
– tel tpsa/stacjonarny – wyrzuciłem 10 lat temu
– tel. komórkowy/ (długie umowy postpaid)
– internet – operator TV & Internetu w 1 (Aster)
Urząd miasta/wojewódzki/sądy/ubezpieczenie
– meldunek (nie ma obowiązku zmiany)
– prawo jazdy (bezterminowo – wiec nie musze tam chodzić)
– samochód (stanę w kolejce przed zamknieciem – patent też działa)
– paszport wyrobiłem 5 lat temu, za 5 lat znowu będę tam musiał pójść
– ubezpieczenie – przez Internet/telefon
– sądy: uzbrajam się w „grubą skórę”, przychodzę rano – można w miarę szybko załatwić sprawy.
Służba zdrowia:
– dbam jak mogę o własne zdrowie,
– staram się uprawiać sport, omijam papierosy i ograniczyłem alkohol :),
– gdy już muszę korzystać z felczerów, korzystam z prywatnych
Zakupy:
– zywność/chemia/paliwo/prasa/rozrywka (1 w tygodniu)
– elektronika/tekstylia/inne (kwartalnie)
– informacje sprawdzam w internecie
Posumowujac: wykorzystuję max Internet, ograniczam uczęszczanie do tych instytucji jak tylko się da, efektywnie optymalizuję „stratę czasu”, szanuje swoje pieniadze. Próbuję nie denerwować się, wyluzować oraz znależć pozytywne cechy zombie. Podsumowujac – staram się efektywnie planować/optymalizować.
@Jacek Gadzinowski: W sprawie załatwiania spraw urzędowych o okresie odnawialności liczonym w latach polecam lipiec i sierpień. Wtedy co prawda liczba urzędników jest mniejsza, ale liczba petentów jest niemalże zerowa. Dobry jest też czas między Świętami Bożego Narodzenia a Sylwestrem.
Fajny artykuł i bardzo słuszne podejście!
Chciałbym jednak generalnie przestrzec przed pochopnym podejmowaniem decyzji o wciągnięciu kogoś/czegoś na „czarną listę”. Wiele rzeczy, które, na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo jednoznacznie, mają drugie, a nawet czwarte dno. Często okazuje się, że oceniamy nie to, co trzeba. Mam kolegę, który kilka razy słusznie powstrzymał mnie przed pochopnym osądem i miał rację, chociaż nawet więcej niż pobieżna analiza mówiła coś zupełnie innego. Co do postu z telefonem to muszę powiedzieć, iż jakiś czas temu miałem podobną sytuację w innym głównym salonie z telefonami w Warszawie. Było sporo ludzi i dyskusja z kierownikiem zrobiła się ciut publiczna (kilkanaście osób) i choć byłem w stanie wykazać, że pan jest niekompetentny, prowadziłem rozmowę tak, aby pan „pomagając” mi wyszedł z sytuacji więcej niż obronną ręką. Pan szedł w zaparte. Ręce mi opadły, bo nawet nie rozumiał, co się dzieje. Naprawdę jak pomyślę jak mało kosztowałaby go pomoc… Szczególnie, że przyglądało się temu parę osób. Ale znowu, może pan miał słaby dzień, może żona go zostawiła, może byłem 100ny z kolei i firma ma taką procedurę, a pan się z nią nie utożsamia, mimo że tam pracuje, bo jest na okresie wypowiedzenia, może… Fakt, że ręce opadają, ale nigdy nie wiemy na pewno.
Jacku
Dziekuje za podzielenie sie swoimi wnioskami z optymalizacji w kontaktach z urzędadmi np.
„przed samym zamknieciem (wtedy zombie dostaja speeda i brak emerytów)”
„wczesnie rano (zombie są wypoczete, mało petentów)”
Nie są one uniwersalne (przed zamknięciem można być rozkojarzonym i chaotycznym a z rana zdziwionym, że już trzeba rozpocząć pracę :) ), ale chyba warte wypróbowania.
Faktycznie, internet może pomóc diametralnie zmienić sytuację w urzędach. Dzięki niemu mogę prawie wszystko łatwo załatwić za granicą, nawet w języku, którego nie znam :) Kontakty osobiste ograniczone są do niezbędnego minimum i może to jest wystarczające do poprawy atmosfery (znacznie mniejsza liczba interesantów).
Pozostaje jeszcze kwestia odnoszenia się do ludzi, z którymi musimy rozmawiać, a są dla nas niemili/obojętni/nieuczynni. Czy należy im to sygnalizować?
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Alex:
Co do samej strony www tejże fundacji to po pominięciu intra masz menu po lewej, gdzie są informacje o fundacji. Co do reszty – masz rację – powinno być to opisane.
Ja osobiście wspieram tylko jedną organizację charytatywną od wielu lat. Pewnie dlatego, ze znam osoby stojące na jej czele.
Urzędy, banki i inne poza pocztą omijam z daleka. Poczta – przykra konieczność, ale faktem jest że po 18:30 bywa już pusta :)
Mariusz
zwróć uwagę, że na „czarną listę” wpisuję korporacje. te powinny mieć procedury zapewniające pewne minimum jakości obsługi i podejścia do klienta, niezależnie od przypadków losowych ich pracowników. Jak wsiadasz do samolotu, to też oczekujesz, że siedzący za sterami pilot potrafi wystartować i wylądować niezależnie od perypetii swojego życia osobistego (a w najgorszym wypadku linia zastąpi go kimś bardziej dysponowanym)
Ze wspomnianą w tamtym poście firmą telefoniczną miałem ostatnio inną konwersację, bo okazało się, że pewną sprawę rozwiązano „po polsku” w najgorszym tego słowa znaczeniu. Natychmiastowa czarna lista i odpowiednia „reklama ” w gronie znajomych.
Andrzej
Specjalnie opisałem, jak odbiera taką stroną człowiek mojego pokroju, może komuś się to przyda.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq:
Dzieki za pomysł, przetestuje niedługo.
Tomasz C:
Próbuje znależć złoty środek, ale nie zawsze się udaje :) Przez samo unikanie kłopotów nie da się wszystkiego załatwić.
Niestety niewiele w Polsce da sie załatwić przez Internet (poza przelewami), nie jesteśmy jeszcze tak zaawansowani jak np. kraje skandynawskie.
Zreszta, im wiecej osób załatwiałoby sprawy urzędowe, finansowe, drobne sądowe przez Internet – zmniejszyłaby się ilość kolejek, zombie nie byłyby przeciążone, no i ruch na drogach byłby mniejszy (znowu oszczędności czasu, finansów i natury). 100 razy bardziej efektywne byłoby składanie wniosków przez Internet, czy też zwykłe szukanie informacji, czy też kontakt z urzędem przez np. Live Chat.
Podobnie z głosowaniem – dlaczego nie ułatwić ludziom głosowania w ciągu 2 dni, korespondencyjnie lub przez Internet? Zwiększyłaby się frekwencja oraz szansę na głosowanie mieliby także ludzie niepełnosprawni, chorzy lub starsi. No tak, nasza „bizantyjska struktura państwowa & politykierów” zostałaby naruszona…
Co do sygnalizowania swoich pogladów, oceny zombie – myślę że trzeba być w dobrym tego słowa znaczeniu asertywnym a przemilczanie spraw nic tak naprawdę nie załatwi. To nie są „świete krowy”!
Jacek Gadzinowski Says: „Niestety niewiele w Polsce da sie załatwić przez Internet (poza przelewami), nie jesteśmy jeszcze tak zaawansowani jak np. kraje skandynawskie.”
No tak. Ale, jak już można, to ludzie nie korzystają z Internetu, bo nie mają zaufania (kto wie – może i słusznie).
Z dzisiejszej Gazety Wyborczej:
Kartka na gwoździu lepsza od sieci.
[…]
Mamy w domu komputery z internetem, ale czy potrafimy się nim posłużyć? Weźmy wykształconych 30-latków, którzy próbują zapisać dziecko do przedszkola.
[…]
Choć 70 proc. młodych mieszkańców dużych miastach ma w domu komputer z internetem, większość zapisuje dzieci 'na piechotę’?. W Krakowie, gdzie w ubiegłym roku elektroniczna rekrutacja odbyła się po raz pierwszy, z możliwości złożenia podań przez internet skorzystało 3 tys. osób. A mogło 12 tys.! W Poznaniu, gdzie e-rekrutacja prowadzona jest od trzech lat, dzieci do przedszkoli za pomocą internetu zapisuje niecałe 40 proc.”
Witam,
W sprawie urzędów muszę pochwalić Bielski UM. Nie wiem czy to tylko ja miałem szczęście czy może coś się zmienia na plus (mam głęboką nadzieję że to drugie), zmieniając dowód osobisty przyszedłem w sobotę (dla wygody UM zrobił ukłon w stronę „ludu” i w sobotę można było to załatwić. Ludzi praktycznie nie było. Wszystko zajęło mi 10 minut. Panie były bardzo pomocne w wypełnianiu wniosku mimo że była to sobota a one musiały tam siedzieć. Odbierałem dowód w Sylwestra. 20 minut stania – za to wszystko bardzo dobrze zorganizowane. Odbierający wchodzili swoim wejściem, krótka kolejka do okienka, najpierw odbiór dowodu u Pani potem przesunięcie się o 2 metry do następnego okienka w celu oddania PITu/NIPu i po krzyku.
Wszystkim życzę tylko takiej obsługi. Współczynnik PITA b. niski :)
Alex:
Bardzo ciekawa uwaga. Od wielu lat wspieram przysłowiowym dwie fundacje właśnie dlatego, że na bieżąco w internecie mogę sobie poczytać na co idą ich fundusze. W jednej publicznie nawet odnotowane są wpłaty! Istnieje oczywiście opcja dawcy anonimowego. Poza tym jestem wyznawcą poglądu, że należy dawać wędkę, nie rybę, aczkolwiek nie zawsze ma to rację bytu. Jeśli jednak płacę pieniądze, to chciałbym wiedzieć jak i na co zostają przeznaczone.
A właśnie mamy termin rozliczeń podatkowych. ;-)
Zdravim moc:
Marcunio
Alex,
Zgadzam się z przypadkiem dotyczącym samolotu. Oczekuję pewnego minimum. Jednakże chodziło mi o coś ciut innego. Nie każdy pilot jest w stanie przelecieć przez tornado i chyba żaden nie jest przygotowany na wszystko, co może się zdarzyć. Tak, samo i my nie możemy oczekiwać gotowej procedury na to, co zdarza się rzadko. W takich przypadkach pilotowi pomaga wieża. W firmie tam, gdzie nie ma procedur pojawia się kierownik/manager, który ma kompetencje by „załatwiać” takie nietypowe sprawy.
W przypadku z telefonami, manager zamiast zrobić to, czego nie przewiduje system, zrzucił to z siebie. Zawiódł czynnik ludzki albo zwyczajnie niewłaściwa osoba była zatrudniona na swoim stanowisku. W każdym razie nie rozróżniałbym tu „korporacja”, „firma”, po prostu człowiek.
Co do Red-Bulla to myślę, że decyzja przeszła przez kilka szczebli i raczej została dobrze przemyślana. W takich silosach na niepopularnej decyzji można „popłynąć”, więc poziom ostrożności jest bardzo wysoki. Widzę 2 warianty:
1. Red Bull zbadał tą fundację lepiej niż my i miał podstawy do podjęcia takiej decyzji inne niż my możemy zdobyć. (np. fundacja jest generalnie nieuczciwa, a Red Bull nie chce być z kimś takim kojarzony. )
2. Taka jest polityka firmy. Wtedy tylko współczuć i na czarną listę.
To, na co chciałem zwrócić uwagę to fakt, że pierwszy przypadek wcale nie jest taki nieprawdopodobny. (Czas pokaże). W każdym razie zalecam ostrożność.
Mariusz Says: „Zgadzam się z przypadkiem dotyczącym samolotu. Oczekuję pewnego minimum.”
Ostatnio coraz częściej słychać o tym, że piloci przysypiają za sterami samolotów albo zajmują się przyjemniejszymi zajęciami z udziałem stewardes.
Marcunio
Właśnie o przejrzystość (można po polsku powiedzieć „transparentność”?) mi chodziło.
Mariusz
Może być tak, jak mówisz. W takim przypadku należałoby też klarownie powiedzieć o co chodzi (znowu postulat przejrzystości). Zdaję sobie sprawę, że wielu pracowników takich koncernów ma obawy przed takimi rzeczami, ale cóż, bycie na świeczniku zobowiązuje :-)
TesTeq
Jeśli zamieszczasz tutaj tego rodzaju informacje, to proszę z podaniem w miarę wiarygodnego źródła. Ten blog to nie jest tabloid
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Alex: Źródła informacji o śpiących pilotach:
http://abcnews.go.com/US/wireStory?id=3809606
http://www.telegraph.co.uk/news/main.jhtml?xml=/news/2008/03/16/wplane116.xml
TesTeq,
A przyjemniejsze rzeczy z udziałem stewardes ?
pozdrawiam, Artur
Artur Jaworski Says: „A przyjemniejsze rzeczy z udziałem stewardes ?”
Skoro kolega nalega (ale The Sun to jednak brukowiec):
http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/news/article757277.ece
Swoją drogą, to sam nie wiem, co robić z takimi informacjami. Niby ich podanie było uzasadnione dyskusją, niby da się podać ich źródło, ale całkiem nie pasują do tonu, jaki stara się utrzymać Szanowny Gospodarz. Chyba muszę jeszcze bardziej autocenzurować moje komentarze. No ale wtedy oderwiemy się od realnego świata, który jakoś nie chce się sam autocenzurować i zmądrzeć.
Witam,
Czemu się dziwić Red Bullowi że wytacza proces? Przecież taką fundacją, która jest przykrywką dla innego biznesu powinna się również zająć prokuratura (chociaż pewnie tak działają że żaden paragraf ich nie chwyta).
Jedno jest tutaj smutne,że są ludzie którzy tworzą pseudo-fundacje pomagające dzieciom a zarabiają na tym tylko pieniądze. Co do Red Bulla to ma tutaj problem, bo z jednej strony wytacza proces firmie która kradnie jej hasło, a z drugiej strony ta firma w każdej chwili odwróci kota ogonem i mówi że jest tylko biedną fundacja.
Pozdrawiam,
TesTeq
Dziękuję za podanie źródła.
Czy przytaczanie informacji z brukowców na tym forum jest stosowne prawdopodobnie odpowiedziałeś sobie już sam :-)
I nie jest to kwestia cenzury, lecz przemyślanej odpowiedzi na pytanie „how relevant is that?” Inaczej skończymy na przekazywaniu informacji o cielęciu urodzonym z dwoma głowami i tym podobnych. Takich miejsc w internecie jest sporo, nie ma powodu tworzyć tutaj kolejnego.
Piotr
Może tak być jak napisałeś. Tym bardziej ważne są „jaja” firmy, aby otwarcie powiedzieć o co chodzi.
Pozdrawiam serdecznie już z tej strony Atlantyku
Alex
@Alex: Podziwiam Twoją nieprzejednaną postawę w utrzymywaniu standardów, które uważasz za słuszne. Podobnie jak Ty jestem zwolennikiem konsekwencji w działaniu. Odnoszę jednak wrażenie, że ta swego rodzaju „sztywność” działa często odpychająco na tych, którzy nie są zdolni do takiej postawy. A z moich obserwacji wynika, że jest to większość społeczeństwa. Co z nimi zrobić? Odrzucić ich? Zignorować? Wykreślić ze swojego życia?
TesTeq
Jeśli pisząc o mojej postawie zastąpisz słowo „nieprzejednana” słowem „konsekwentna” (wyczuwasz tę różnicę?? ten pierwszy przymiotnik ma w sobie lekko negatywny posmak, ten drugi neutralny) to możemy podyskutować :-)
Wracając do Twojego pytania:
1) dopasowując się do większości nie dokonasz znaczącej zmiany na lepsze ani na tym świecie, ani nawet we własnym życiu
2) każdy może przyjmować dowolną postawę w miarę zgodną z prawem i ogólnymi zasadami współżycia. Ja nie „nawracam” nikogo, idę z tymi ludźmi, z którymi jest mi „po drodze”. Wszyscy inni, którzy mnie odrzucają robią więcej miejsca dla tych pierwszych. Cała reszta może żyć jak tylko zechce, pod warunkiem, że nie usiłuje ograniczać mojej wolności wyboru.
Proste?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Tak czy inaczej świat podzielony jest na różne, często niewidoczne na pierwszy rzut oka kasty, o czym napiszę wkrótce
http://www.wykop.pl/ramka/52424/red-bull-neka-fundacje
To wykop dotyczący 'fundacji’ jeszcze ktoś zmusza protestować i jej bronić, dosłownie paranoja.Pewnie takie wykopy tworzą najbardziej zainteresowani co mogliby stracić gdyby fundacji nie było.
Piotrek
Nie bardzo rozumiem jak ma działać mechanizm tego „zmuszania” o którym piszesz.
Pozdrawiam
Alex
@Alex:
Ach ta moja skłonność do pozytywnej nadinterpretacji znaczenia słów. Przepraszam Cię bardzo za użycie wobec Ciebie słowa „nieprzejednany”.
Według „Słownika języka polskiego” wydanego przez PWN w 1979 roku jedno ze znaczeń słowa „nieprzejednanie” opisuje następująca definicja: „brak ustępliwości, bezkompromisowość”. I podany jest następujący przykład: „Imponował wszystkim swoim nieprzejednaniem.” Ten odcień znaczeniowy miałem na myśli pisząc swój komentarz.
W słowniku tym jest jednak także definicja słowa „nieprzejednany”: „nie dający się przejednać, zjednać, przekonać do czegoś, przekonać; nieustępliwy, nieubłagany, zawzięty”. Podane przykłady są w tym przypadku negatywne: „Nieprzejednany wróg. Nieprzejednana nienawiść, zawziętość.” Obawiam się, że ten odcień znaczeniowy zaważył na Twoim odbiorze mojego komentarza.
Muszę pamiętać, że słowa, które dla mnie mają wydźwięk neutralny lub wręcz pozytywny, mojemu rozmówcy, który niesie ze sobą inny bagaż doświadczeń życiowych, może wydać się negatywny. Jeszcze raz przepraszam. I wyczuwam różnicę.
Dziękuję za merytoryczną odpowiedź na moje pytania. Rozumiem Twoją postawę, aczkolwiek czasami trudno iść tylko z tymi, z którymi jest nam „po drodze” (szczególnie, jeśli „nie po drodze” nam z naszymi dziećmi lub rodzicami). To trudny wybór. Dla mnie nie jest to aż takie proste.
Z niecierpliwością będę czekał na Twój wpis o kastach.
Tak w ogóle, to dziękuję Ci za czas poświęcony na wyczerpujące odpowiedzi, bowiem każda wymiana poglądów między nami jest dla mnie okazją do nauczenia się czegoś nowego.
TesTeq
Nie musisz za nic przepraszać :-)
Zwróciłem Ci na to uwagą, bo jest to było nie było blog edukacyjny i widzą, że zależy Ci na podniesieniu skuteczności Twojej komunikacji.
Kiedyś już wspominałem o tym, że często niechcący atakujemy poczucie własnej wartości u innych a potem dziwimy się, że „mamy z nimi złą chemię”. To są często takie drobiazgi, jak użycie niewłaściwego słowa, które daje odbiorcy możliwość niekorzystnej dla nas interpretacji.
Zgadzam się z Tobą, kiedy piszesz: „trudno iść tylko z tymi, z którymi jest nam “po drodze” (szczególnie, jeśli “nie po drodze” nam z naszymi dziećmi lub rodzicami).”
W wypadku rodziców możemy zminimalizować kontakty lub wpłynąć na ich charakter stosując delikatną tresurę :-) Jeśli chodzi o dzieci, to jest to trochę trudniejsze, jeśli chcemy być odpowiedzialnymi rodzicami, opcją jest całkowite uniknięcie problemu poprzez pozostawienie prokreacji innym.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie,
Poruszony został bardzo ważny temat. Nie będę się wypowiadał na temat strony internetowej w/w fundacji ponieważ byłem na niej za krótko, żeby zgłębić wszystkie jej zasoby.
Zastanawia mnie czemu nikt nie zwrócił uwagi na to co dzieje się w telewizji? Mam nadzieję, że nie jest to objaw przyjmowania rzeczywistości TV jako tej jedynie słusznej i prawdziwej.
Nie wiem czy wypada mi tu podawać nazwy ale skoro są to moje własne poglądy o których rozmawiam ze znajomi i rodziną to najwyżej JA i tylko ja będę miał kłopoty. Chodzi mi o wszelkie Fundacje TVNu, Polsat’u itd. Jak bezczelnie manipulują naszymi uczuciami szczególnie w tym zacnym okresie rozliczeniowym. Przyznam, że jestem bardzo wyczulony na tego typu próby przejęcia kontroli nad moim życiem i zachowaniem przez media. Zresztą podobnie jest z produktami spożywczymi.
„Kupując nasz serek przekazujesz 1PLN na ………”. Czy to jest normalne? Właściwie piszę teraz o moich wielkich wątpliwościach ponieważ serce w jedną a logika w drugą.
Reasumując wszelkie „akcje”, „fundacje” przyjmuję z dużą dawką „nieśmiałości”. Rozejrzyjmy się w około jest tyle osób którym można pomagać, bez udziału pośredników nad których poczynaniami tak na prawdę nie mamy kontroli.
Jedno w tym wszystkim jest pewne Warto pomagać! Jest to obopólna korzyść i warto to robić bezpośrednio, nie tylko poprzez dary materialne ale także poprzez dawanie dobrego przykładu i rozmowę.
Kończy mi się bateria…
Jutro postaram się nawiązać do pilotów i stewardess ;)
3majcie się!
Witam wszystkich,
Alex
Piszesz „Kiedyś już wspominałem o tym, że często niechcący atakujemy poczucie własnej wartości u innych a potem dziwimy się, że “mamy z nimi złą chemię”. To są często takie drobiazgi, jak użycie niewłaściwego słowa, które daje odbiorcy możliwość niekorzystnej dla nas interpretacji.” – podpisuję się pod tym obydwoma rękoma :).
Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. „Nieinwazyjna” mowa ma kolosalne znaczenie dla naszych kontaktów z ludźmi. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że przypisując słowom innych ludzi – odbiory – tak naprawdę mówią o sobie.
Wojciech
Piszesz „objaw przyjmowania rzeczywistości TV jako tej jedynie słusznej i prawdziwej.” To prawda i to niezbyt przyjemna. Dlatego zrezygnowałam z tego medium – robiąc wyjątki tylko dla programów z których lekko, łatwo i przyjemnie mogę się dowiedzieć czegoś o świecie ( np. przyrodnicze, geograficzne, popularno-naukowe )
Podam przykład z naszego ostatniego eksperymentu z mężem. Wysłuchaliśmy w radiu reklamy o proszku do czyszczenia płyt ceramicznych kuchni ( przypadkowo mieliśmy go w domu ). Proszek ” sam czyści …” Daliśmy mu 2 godziny czasu i ścierkę – nie wyczyścił :). OK jest to podejście humorystyczne, do komunikatu. Ale może nie wszyscy mają poczucie humoru i wystarczający poziom paranoi, żeby odbierać odpowiednio takie reklamy.
Pozdrawiam serdecznie
Wojciech
Właśnie z powodów, o których piszesz wolę osobiście pomagać innym.
Monika
Firma, która puszcza kłamliwą reklamę ląduje u mnie na czarnej liście, bo usiłuje obrazić moją inteligencją :-)
Do wszystkich
Właśnie się pakuję i wyruszam do Warszawy. Od jutra powinienem już normalnie blogować
Pozdrawiam serdecznie
Alex