Nawiązując do poprzedniej dyskusji chcę zwrócić Wam uwagę na dwa bardzo ciekawe artykuły. Obydwa stanowią interesujące uzupełnienie naszej rozmowy. Jeśli chcecie o nich podyskutować, to proszę o przeczytanie ich w całości i ze zrozumieniem, naprawdę warto.
Pierwszy z nich to interesujący tekst w BusinessWeek. Jest dość krótki i polecam przeczytanie go.
Dla niecierpliwych parę tez i informacji z niego wyjętych:
Według ostatnich badań ok 35% przedsiębiorców w USA i ok 20% w Wielkiej Brytanii cierpi na….. dysleksję.
Wśród dyslektyków są szefowie firm jak Cisco, Schwab czy Kinko’s.
Co powoduje, że dysleksja może być czynnikiem sprzyjającym sukcesowi jako przedsiębiorca?
Dziecko z dysleksją uczy się następujących rzeczy:
- ciągłe niepowodzenia przy standardowych sprawdzianach wyrabiają oswojenie się z niepowodzeniami i mniejszy strach przed nimi
- problemy z szybkim czytaniem wyrabiają nawyk koncentrowania się na najważniejszych zagadnieniach
- konieczność wsparcia się na innych wyrabia zaufanie do delegowania
To są istotne cechy, jeśli chcesz prowadzić własny biznes :-)
One oczywiście nie pomogą, jeśli ktoś dysleksję wykorzystuje tylko jako usprawiedliwienie, aby nic nie robić w życiu.
Cały artykuł wart jest przeczytania i zachęcam Was do zapoznania się z nim. To jeszcze jeden przyczynek do ogólnego stwierdzenia:
Przestań sam się usprawiedliwiać i weź się za kształtowanie Twojego życia według Twoich marzeń!!
Drugi artykuł pochodzi z szacownego Scientific American, też gorąco polecam przeanalizowanie go i wyciągnięcie własnych wniosków. Kwestia bycia ekspertem w jakiejś dziedzinie jest bardzo ważna, jeśli długofalowo chcemy odbić się od szerokiej rzeszy innych ludzi.
Ten tekst jest niestety dość długi, więc też pozwolę sobie na wyciągnięcie z niego paru cytatów:
Najpierw o ekspertach jako takich (wytłuszczenia we wszystkich cytatach pochodzą ode mnie):
Without a demonstrably immense superiority in skill over the novice, there can be no true experts, only laypeople with imposing credentials. Such, alas, are all too common.”
Niestety, u nas jest to też dość rozpowszechnione zjawisko.
To jest interesujące spostrzeżenie:
„the expert relies not so much on an intrinsically stronger power of analysis as on a store of structured knowledge.”
Ten cytat o ważności odpowiedniej metody zdobywania umiejętności:
„Ericsson argues that what matters is not experience per se but „effortful study,” which entails continually tackling challenges that lie just beyond one’s competence. That is why it is possible for enthusiasts to spend tens of thousands of hours playing chess or golf or a musical instrument without ever advancing beyond the amateur level and why a properly trained student can overtake them in a relatively short time.„
Potem ludzie mówią, że ten student był wyjątkowo uzdolniony, a ci amatorzy nie :-)
Trochę o zjawisku, że nowicjusze często na początku robią szybkie postępy a potem stagnują (co często jest interpretowane brakiem talentu)
„Even the novice engages in effortful study at first, which is why beginners so often improve rapidly in playing golf, say, or in driving a car. But having reached an acceptable performance–for instance, keeping up with one’s golf buddies or passing a driver’s exam–most people relax. Their performance then becomes automatic and therefore impervious to further improvement.”
Teraz o konieczności posiadania talentu:
„Yet this belief in the importance of innate talent, strongest perhaps among the experts themselves and their trainers, is strangely lacking in hard evidence to substantiate it. In 2002 Gobet conducted a study of British chess players ranging from amateurs to grandmasters and found no connection at all between their playing strengths and their visual-spatial abilities, as measured by shape-memory tests. Other researchers have found that the abilities of professional handicappers to predict the results of horse races did not correlate at all with their mathematical abilities.„
Trochę o krytycznym czynniku przy stawaniu się ekspertem:
„Thus, motivation appears to be a more important factor than innate ability in the development of expertise. It is no accident that in music, chess and sports–all domains in which expertise is defined by competitive performance rather than academic credentialing–professionalism has been emerging at ever younger ages, under the ministrations of increasingly dedicated parents and even extended families.”
Czy z młodymi zdolnymi programistami nie jest podobnie?
I interesujaąca konkluzja na zakończenie:
„The preponderance of psychological evidence indicates that experts are made, not born. What is more, the demonstrated ability to turn a child quickly into an expert–in chess, music and a host of other subjects–sets a clear challenge before the schools.”
Cierpliwym Czytelnikom polecam uważne przeczytanie oryghinalnego artykułu i życze interesujących przemyśleń.
W następnym poście wracam do własnych tekstów i oczywiście języka polskiego :-)
Witajcie,
Bardzo miły dla mnie post. Ja ciągle mam problemy z pisownią, co już było raz podniesione na łamach tego bloga. POpieram opinie Alexa, że kiedy trzeba polegać lub prosić o pomoc innych w dość wydawałoby się prostych sprawach jak sprawdzenie tekstu czy nie ma w nim błędów czy jak jest to w moim przypadku przeczytanie czegoś nabiera się pewnych umiejętności. Mogę do nich zaliczyć:
Dobre filtrowanie ważnych informacji od plewów – nikt nie będzie nam czegoś czytał w nieskończoność
Szukanie skutecznych źródeł – wiedza to weidza, jeśli dla przykładu Wikipedia czy jakiś artykuł zawiera potrzebną mi wiedzę nie trace czasu na wertowanie setek stron
Dokladne opisywanie potrzeb – jeśli czegoś szukam i ktoś ma mi w tym pomuc to ważne jest żeby dokładnie określić czego potrzebuję, skracam czyjś czas pracy i mój czekania
Mówiąc o talencie to jest to kombinacja wielu czynników. Na początku trzeba się czymś zająć i fajnie jest mieć jakiś ludzi, którzy nie boją się eksperymentów. Zauważam, że często nawet młodzi ludzie boją się poświecić kilka godzin czy nawet kilka dni żeby coś sprawdzić czy im pasuje. Nie jest to w wiekszości przypadków ogromna cena. Tutaj kłania się post Alexa o testowaniu marzeń. Jeśli trafimy na coś co nam sprawia przyjemność to naturalnie będziemy to robić i przez to się doskonalić.
Pozdrawiam,
Pawel Urbański
Alex cytuje: „But having reached an acceptable performance […] most people relax”. To jest bardzo ciekawe spostrzeżenie. Pozwolę sobie odnieść się do niego w dość swobodny sposób.
Myślę, że można postawić hipotezę, że:
– Chcąc samemu nauczyć się danej umiejętności
– Mając dostępne wszystkie źródła wiedzy
– Nie mając postawionych przed sobą wymagań
– Nie mając możliwości bycia ocenionym z zewnątrz
łatwiej jest osiągnąć wysoki poziom umiejętności z danej dziedziny.
O ile w przyswajaniu umiejętności potrzebnych do wykonania konkretnego zadania na konkretny czas i z zamierzonym konkretnym skutkiem wszelkiego rodzaju feedback jest jak najbardziej potrzebny, to w „tworzeniu ekspertów” jedynym wymaganiem jest to, by dana osoba zdobyła jak najwięcej wiedzy w danej dziedzinie.
Mogę wśród swoich znajomych znaleźć kilku samouków, którzy sami osiągnęli poziom ekspercki w pewnej dziedzinie. Zastanawiające jest to, że robili to właśnie ze swojej woli i nie mieli możliwości nawiązania żadnej formy dialogu z autorytetami w danej dziedzinie. Alex pyta „czy z młodymi zdolnymi programistami nie jest podobnie?” – tak się złożyło, że (jak zwykle) moje spostrzeżenia dotyczą właśnie młodych programistów :).
Czyli może tak – przepis na sukces: dać motywację, usunąć *konkretne* wymagania/potrzeby, dostarczyć źródła wiedzy i nie oceniać?
Usunąłem ze swojego „przepisu” dokładnie opisane wymagania i potrzeby. Podając komuś konkretne wymagania, skłaniamy go do tego by optymalizował swój wysiłek. Zdaję sobie sprawę, że z jednej strony chodzi o dostarczenie satysfakcjonujących rezultatów, lecz z drugiej strony post dotyczy „tworzenia ekspertów”.
Paweł
Ty to w ogóle jesteś dla mnie ewenementem. Praca w IT bez zmysłu wzroku to wszyscy hiperdyslektycy mogą schować się ze swoimi trudnościami!!
To, że masz już własną firmę (niezależnie od jej wielkości) w sytuacji, kiedy wielu wykształconych ludzi nie wie co ze sobą zrobić też jest poparciem tej tezy z BusinessWeek.
Jak znajdziesz kogoś cierpliwego, to niech Ci przeczyta ten artykuł z Scientific, tam są prawdziwe perełki
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Marcin
Obawiam się, że większość ludzi pozbawiona wymagań i rozliczenia z ich realizacji bardzo wcześnie się „relaksuje”. Aby to zjawisko nie miało miejsca potrzebna jest silna motywacja i z tym sporo osób ma kłopoty.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, zgadza się – nie ma kija i marchewki, nie ma chęci do działania. Zwróć uwagę na moje pierwsze założenie: „Chcąc *samemu* nauczyć się danej umiejętności”. Zakładam tutaj, że motywacja niedoszłego eksperta jest spontaniczna i szczera i nie stanowi problemu. W jaki sposób mygślisz, że zmienia to całą sytuację?
Osobiście, jeśli nie widzę jak wysoko jest postawiona poprzeczka w tym, co robię, lub jej po prostu nie ma – uczę się, szlifuję tyle, ile się tylko da. Tutaj satysfakcji dostarcza mi sam proces podskakiwania. W momencie gdy poprzeczka jest widoczna, satysfakcji dostarcza jej przeskoczenie (bo przecież po coś ona tam jest). Jeśli nie istnieje później zewnętrzna potrzeba podniesienia poprzeczki, zwykle próby się kończą – cel został osiągnięty. W sumie myślę, że mógł bym tutaj zastosować się do jednej z Twoich wcześniejszych rad z bloga i dostarczyć więcej niż jest ode mnie oczekiwane (stworzyć wartość dodaną). Może to po prostu kwestia ustawienia sobie „prywatnej” poprzeczki nieco wyżej niż odbiorca naszej pracy?
W pierwszej chwili miałem ochotę napisać, że ten post jest o niczym. Już miałem to zrobić jednak zebrałem się do ponownego przeczytania… i okazało się że powoli zaczyna docierać do mnie wiedza, która jest w nim zebrana. Uważam, że wiele ludzi potrzebuje jakiegoś motywatora w swoich działaniach (nie każdy rodzi się dyslektykiem). Jednym z najlepszych motywatorów jest chęć pokazania, że ja też potrafię. Takie podejście najczęściej wykazują osoby, które są w jakimś stopniu upośledzone. Jest im bardzo ciężko pokonać strach przed odmiennością, ale jeśli się nie załamią to potrafią przekraczać wszelkie bariery, czego mamy wiele przykładów wokół nas i to nie tylko w biznesie ale i w polityce lub w sporcie. A co może być moywatorem dla osoby, która nigdy nie musiała o nic walczyć, z niczym sie zmierzać? Czy zawsze żeby do czegoś dojść to trzeba coś stracić?
Pozdrawiam
witja
Marcin
Jeśli użyjemy tego słowa „chcąc” w sensie silnej motywacji, a nie tylko „fajnie by było” to zgadzam się z Tobą. Mam mieszane doświadczenia z tym „chceniem” u innych ludzi, którym stawiałem przed nosem różne, czasem bardzo duże możliwości. No, ale to jest temat na dyskusję pod tytułem jak być aniołem biznesu :-)
Witja
Właśnie dlatego napisałem prośbę, aby jeśli ktoś chce komentować, to żeby uważnie przeczytał linkowane artykuły :-)
Wracając do twojego pytania, to zazwyczaj osoby, którym rodzice usuwali z drogi wszelkie przeciwności mają duże problemy z osiągnięciem czegoś w życiu o własnych siłach. Tyle na ten temat mogę powiedzieć.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex,
Bardzo ciekawe i jeśli to wszystkio prawda, to cieszę się, że takie są wnioski.
Mam małą wątpliwość co do stwierdzenia:
„problemy z szybkim czytaniem wyrabiają nawyk koncentrowania się na najważniejszych zagadnieniach”
Mogą, ale nie muszą. Mogą też mocno zniechęcać do dalszego czytania i nauki w ogólności. Pozostałe „zalety” bycia dyslektykiem brzmią sensownie. Przypomina mi to, że w każdej okoliczności da się znaleźć aspekty negatywne i pozytywne. My wybieramy na czym się koncentrujemy.
„…what matters is not experience per se but “effortful study,”…” – to by sporo tłumaczyło, dlaczego tak trudno o prawdziwych specjalistów, mimo udokumentowanych doświadczeń. Ponownie, wszystko zależy od naszego podejścia.
Jak patrzę wstecz na swoje podejście do np. nauki, to widzę, że szukałem „problemów”. Na studiach wyszukiwałem sobie przedmioty, nauczycieli i promotora, którzy zajmowali się czymś trudnym, byli wymagający itd. Takich większość studentów omija. Ja jestem zadowolony ze swoich wyborów. Ten tekst potwierdza sensowność takiego podejścia: „…continually tackling challenges that lie just beyond one’s competence.” Studia mogą nam bardzo pomóc, ale czy pomogą, zależy od nas! Nie jest tu gwarancją wybranie określonej uczelni, czy kierunku – choć dobrzy nauczyciele mogą umiejętnie uświadamiać. Reszta zależy od naszej ciekawości świata i odwagi podejmowania nowych wyzwań.
Muszę przyznać, że ten tekst z Scientific American jest też dla mnie małą lekcją angielskiego :) Może wrócę z nowymi przemyśleniami po doczytaniu…
Pozdrawiam,
Tomek
Tomek
To „effortful study” zdaje się być rzeczywiście sekretem do stania się ekspertem.
Każdy ambitny Czytelnik powinien sobie zadawać pytanie „jakie rzeczy robiłem ostatnio, które leżały na samej granicy (albo lekko powyżej) moich aktualnych umiejętności”. Gdyby taka postawa była bardziej rozpowszechniona mielibyśmy znacznie więcej „talentów”.
Scientific American nie jest przykładem najkrótszych i najprostszych tekstów :-)
Mimo tego warto do niego zaglądać, bo jest na niezłym poziomie i porusza zagadnienia z szerokiego zakresu wiedzy. A przecież nie chcemy być, jak to nazywają Niemcy „Fachidioten” :-)
Powodzenia w czytaniu !!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie,
Alex, bardzo dziekuje Ci za miłe słowa. Prowadzenie własnej firmy ma swoje plusy i minusy, tak jak większość rzeczy. Ja jak narazie jestem zadowolony z tego co robie. Ostatnio było dość sporo niestabilności Ale wychodzę na prostą. Technologicznie wiele rzeczy ejst możliwe w pracy w IT jeśli jest się osobą niewidomą. Warto w kontekście tej dyskusji przypomnieć pomysły Jarka Szponarskiego – czytelnika tego bloga i mojego srdecznego przyjaciela. Syntezator, który czyta treść ekranu komputera osobie niewidomej jest też dostępny dla kogoś widzącego. Wtedy znikają bariery dostępu do szybkiego czytania. Syntezator może czytać tak szybko, że będzie on na granicy zrozumienia i to my mówimy jak szybko to ma być. Jego plus to fakt, że się nie męczy i można go nagrać do mp3. :)
Artykuł z Scientific American mogę przeczytać sam, bo jest w wersji elektronicznej, ale czasem są treści, które są trudne do odczytu przez program rozpoznawania tekstu i wtedy faktycznie proszę kogoś jak ja to mówię: „Daj mi na chwile oczy”. :)
Wczoraj miałem dyskusję z moją przyjaciółką też na temat talentów. Cała rozmowa była głównie skupiona na osiąganiu wyników, czy to biznescie czy to w sporcie czy innych dziedzinach hobbystycznych. Potem doszedłem do wniosku, że teraz talentem staje się dobre wykożystanie wolnego czasu i solidny odpoczynek. Co Wy na to?
Pozdrawiam,
Paweł
Witaj Alex,
Ja mam małą uwagę co do wnioskowania o związku między dysleksją a posiadaniem cech sprzyjających odniesieniu sukcesu w biznesie na podstawie wyniku badania, że ileś proc. menedżerów jest dyslektykami (pierwszy artykuł podłączony pod Twój post). Na podstawie takiego badania nie można udowodnić, że dysleksja sprzyja wyrabianiu umiejętności przydatnych w biznesie.
Można wyciągnąć co najmniej trzy inne wnioski:
1) Dysleksja jest ubocznym efektem, a nie przyczyną, posiadania cech sprzyjających sukcesowi w biznesie
2) Dysleksja i cechy sprzyjające sukcesowi w biznesie są powodowane przez trzecią zmienną i to ta trzecia zmienna „odpowiada” za powstanie cech sprzyjających sukcesowi w biznesie (a przy okazji także za dysleksję)
3) Współwystępowanie dysleksji i cech sprzyjających sukcesowi w biznesie jest przypadkowe, tzn. dysleksja nie jest ani efektem ani przyczyną cech sprzyjających sukcesowi w biznesie, nie ma też żadnej trzeciej zmiennej powodującej te cechy. Po prostu iluś dyslektyków nie załamało się i dzięki swojej determinacji osiągnęło sukces mimo dysleksji.
To tak na marginesie. Dyskusja wprawdzie nie dotyczy dysleksji (tylko istnienia i roli „wrodzonych” talentów), ale ponieważ w jej toku pojawiły się odwołania do różnych badań, to myślę, że warto wziąć pod uwagę różne problemy metodologiczne związane zarówno z prowadzeniem badań, jak i interpretowaniem uzyskanych wyników. To jest częsty problem – poprawność wnioskowania na podstawie różnych badań – zwłaszcza kiedy do badań odwołują się media.
Pozdrawiam
Avigayil
Wszystko pieknie ale tej dysleksji to nie zniose :)
Dla mnie jest to najzwyklejsze w swiecie lenistwo, ktore tolerowane przez rodzicow pozostaje dziecku do konca zycia. A przywyknac do niepowodzen mozemy na wiele innych sposobow. Dysleksji mowimy zdecydowane NIE!
Avigayil
Oczywiście, że można to interpretować taj jak Ty, przedstawiłeś logiczne możliwości spojrzenia na sprawę.
Wstawiłem ten artykuł głównie, aby pokazać, że nawet takie „upośledzenie” jak dysleksja nie przeszkodziło dużej grupie ludzi zostać przedsiębiorcami.
Z drugiej strony, w rozumowaniu autorki (jeśli przeczytałeś cały artykuł) też jest parę interesujących punktów. Postaram się złapać cały raport, który ukaże się w styczniu.
Michał
Dysleksja, wykorzystana jako wytłumaczenie nic nierobienia jest rzeczywiście problemem (jak każdy „brak uzdolnień”). Całe szczęście, że dotyczy to innych ludzi, bo przecież Czytelnicy tego blogu nie stosowaliby takich tanich usprawiedliwień :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
mój komentarz odnosił się do artykułu (przeczytałam cały artykuł, gdybym go nie przeczytała, to nie komentowałabym go :-) ) Rozumiem też, że artykuł miał tylko służyć ilustracji głównego tematu postu.
Pozdrawiam
Avigayil
Avigayil
Wszystko jasne :-)
Ten pierwszy artykuł był bardziej jako ciekawostka, aby pokazać dość nietypowy punkt widzenia i parę mniej znanych faktów
Pozdrawiam serdecznie wszystkich (już z Berlina)
Alex
Ciekawy ten tekst w SA. Szczegolnie zaciekawily mnie trzy pierwsze strony z wnioskiem:
'(…)and why A PROPERLY TRAINED student can overtake them in a relatively short time. It is interesting to note that time spent playing chess, even in tournaments, appears to contribute less than such study to a player’s progress; the main training value of such games is to point up weaknesses for future study.’
Pytanie.. Jak szukac i dobierac sobie te wlasciwe metody nauki i treningu w celu osiagniecia wlasnych zamierzonych celow i poziomu eksperta w danej dziedzinie?
Alex
Powrót do dokładnego przeczytania artykuly nie był stratą czasu. Nie mówiąc o lekcji ang. np. spodobało mi się „oxymoronic coinage” :) BTW: the word oxymoron is itself an oxymoron :) :)
Widze dużo inspirujących informacji, nie mówiąc o tym, że opisali coś bliskiego moim metodom uczenia się np. „chunking theory” – skąd oni je znają ;)
expertise evaluation – for HR czy ogólnie pracodawców! Jak stworzyc 'expertise rating’? O co zapytać, jak przetestować kandydata np. jak dużo kodu może odtworzyć z pamięci programista po bardzo krótkim spojrzeniu na niego.
Ciekawa informacja dla expertów koncentrujących się tylko i wyłacznie na jednej dziedzinie: „ability in one area tends not to transfer to another.” Chyba, że dana dziedzina będzie wspólnym podłożem dla wielu innych np. matematyka, fizyka itp., ale to też z dużymi ograniczeniami. Mistrz szachowy ma w ogólności mało przydatne umiejętności.
Podejście do uczniów/pracowników: postęp zależy też od „point up weaknesses for future study”. Czyli sama motywacja poprzez pochwały to za mało.
Fajna uwaga na temat sukcesów – niebezpiecznym może być wciągać dzieci zbyt wcześnie do pewnych aktywności! Najlepsi piłkarze to ci, którzy zaczęli grac pózniej niż przeciętny wiek – odnosili więcej sukcesów wsród młodszych kolegów.
Na koniec pojawia mi się pytanie – co to jest inteligencja? ;)
Serdecznie pozdrawiam,
Tomek
Ciekawe, ile procent badanych przedsiebiorcow jest lysych… moze to lysina sprzyja przedsiebiorczosci? A moze to zamilowanie do koloru niebieskiego…?
Krzysiek
Zadałeś bardzo dobre pytanie. Osobiście mogę na nie odpowiedzieć tylko w zakresie, na którym się znam, czyli bardzo szeroko rozumianej komunikacji międzyludzkiej, a to niekoniecznie musi być temat, o który Ci chodzi.
Dobrym początkiem będzie zapewne szukanie trenerów i mentorów, którzy mają znaczące rezultaty w uczeniu innych. Drugim podejściem będą otwarte rozmowy z ludźmi, którzy osiągnęli sukces w dziedzinie, którą chcesz opanować, choć tutaj trzeba brać poprawkę na ewentualne różnice w sytuacji wyjściowej.
Tomasz
Podsunąłeś sporo pytań.
Daj mi trochę czasu na przestawienie się na europejski klimat, może przyjdą mi do głowy jakieś sensowne odpowiedzi :-)
Michał
Do czego zmierzasz Twoimi pytaniami?
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Alex
„szukanie trenerów i mentorów, którzy mają znaczące rezultaty w uczeniu innych.” – co masz na mysli piszac o „znaczacych rezultatach w uczeniu innych”? Jaki mentor i trener jest dobry a jaki zly?
Witam, bardzo fajny post muszę przyznać;)
Nawiązując do niego, chciałam dodać swoje trzy grosze. Moim zdaniem ludzie dzielą się na tych którzy łapią coś szybciej i łatwiej im przychodzi przyswajanie wiadomości a zwłaszcza ich wykorzystywanie w praktyce, na tych którzy chłoną informacje na krótko, i mają problemy z wykorzystaniem ich, i na ludzi którzy są oporni na nowe wiadomości, żyją w świecie „odgrzewanych kotletów”. Do tej trzeciej grupy, nie obrażając nikogo należy duża grupa 50 latków którzy liczą w życiu na swoje doświadczenie, z dala od Internetu i nowych technologii które usprawniają życie nie potrafią czerpać z tego – jest to grupa opornych ludzi którzy nie dopuszczają do siebie myśli „świat się zmienia”. Wbrew pozorom można ten podział porównać do „talentów”. Przecież od lat trąbią iż o sukcesie nie stanowi sam talent ale 70% własnego uporu walki z samym sobą i silnej woli….a to już od nas samych zależy. Jeśli się zaprzemy tak jak ta grupa o której wspomniałam, podcinamy sobie gałąź na której stoimy, i szanse na lepsze życie. Wmawiając sobie że nie damy rady „bo..” szukamy wymówki , zamiast dawać z siebie wszystko. Oczywiście nie twierdze że każdy dojdzie do perfekcji w konkretnej dziedzinie ale…efekty będą lepsze jak i samopoczucie że wygraliśmy z samym sobą, a ta wygrana smakuje najlepiej….
pozdrawiam
Kamil
Miałem na myśli dokładnie to, co napisałem :-)
Nie mając lepszych informacji patrzę, czy dana osoba ma znaczące sukcesy w uczeniu innych ludzi, którzy mieli zbliżoną pozycję wyjściową do mnie.
Znaczące sukcesy oznaczają, że ci podopieczni po treningu/szkoleniu w bardzo wyraźny sposób posunęli się do przodu w swoich umiejętnościach. Rozmawiając tak ogólnie trudno jest podać bardziej precyzyjne kryteria.
Aniu
Ta grupa „50 latków”, o której piszesz rozciąga się też na osoby znacznie młodsze, tylko symptomy są może odrobinkę inne :-)
I nie chodzi nawet o „dawanie z siebie wszystkiego”, lecz o dawanie z siebie choć trochę więcej niż kiepskich usprawiedliwień.
To jest temat na osobną dyskusję (która może dla wielu być bolesna, więc nie będziemy o tym rozmawiać na Swięta)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
’To jest temat na osobną dyskusję (która może dla wielu być bolesna, więc nie będziemy o tym rozmawiać na Swięta)’
To rozumiem, ze znajdzie sie na Twojej liscie tematow, bo jak wiadomo nowy rok za pasem a z nowym rokiem to i postanowienia / podsumowanie obecnego ;-))
Pozdrawiam serdecznie ..
Krzysiek
Lista tematów do napisania jest już dość długa :-)
Ten, o którym mówimy może być dla wielu ludzi dość nieprzyjemny, więc muszą go przemyśleć tak, aby był był jak najmniejszy przy jednoczesnej dużej skuteczności
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Korzystając z okazji życzę wszystkim pogodnych, spokojnych oraz radosnych świąt Bożego Narodzenia !!!!
pozdrawiam
Może troszkę nie na temat ;) Życzę Wam bardzo dużo zdrowia oraz pięknych doznań w Te Święta.
Pozdrawiam
Dziękuję za życzenia :-)
Alex
Tu są dwa tematy: jeden jak zostać ekspertem, a drugi jak wykorzystać to, że się jest ekspertem.
Talent to odpowiednie własności połączeń między neuronami w mózgu, które gwarantują odpowiednio sprawne przetwarzanie informacji. Talent można oczywiście wyćwiczyć, podobnie jak mięśnie, niemiej jednak pewna wrodzona budowa mózgu ułatwia to jednym bardziej a innym mniej.
Zajmowałem się uczeniem tworzenia stron www, włącznie z wykorzystaniem JavaScript do instrukcji for, if oraz prostych funkcji, 7-letnich dzieci. I nie miały z tym specjalnych problemów, podobnie jak z nauczeniem się mnożenie i dzielenia pisemnego i rozwiązywania liniowych układów równań. To są normalne możliwości wielu 7-latków. Tylko mało którzy rodzice je rozwijają, w szkole dzieci przez całą pierwszą klasę uczą sie dodawać i odejmować liczby do 20. Niestety szkoła działa destruktywnie i hamuje wszelki rozwój (i stresujuje nad dodatek).
Załóżmy, że talent umożliwiający odniesienie znaczących sukcesów w danej dziedzinie ma 120% społeczeństwa. Łatwo ich zauważyć w początkowych klasach podstawówki. Zanim skończą podstawówkę w 95% z tych 20% utalentowanych przygłupi i złośliwi nauczyciele zdążą zabić chęć do jakiegokolwiek rozwoju.
Zostaje więc 1% najodporniejszy psychicznie, który bez większej szkody przeżywa szkołę i zostaje ekspertami. Ale niestety często ich ambicje kończą się na zostaniu ekspertem dla samego bycia ekspertem, bez konkretnego planowania dlaszej kariery.
Znam kilku wybitnych programistów, którzy mają kilkunastoletnią praktykę i ciągle pracują w jakiejś małej podrzędnej firmie za 2k, a potrafią rozwiązać problemy zatrudne dla wielu programistów zarabiających >10k w dużych korporacjach. Kiedyś był taki stereotyp polskiego naukowca jako człowieka z wielką inteligencją matematyczno-logiczną ale z minimalną interpersonalną, życiowo całkowicie niezaradnego.
Przez kolejny etap dobrze przeprowadzonej kariery zawodowej przechodzi powiedzmy 10% ekspertów. Czyje jeden człowiek na tysiąc osiąga rzeczywisty sukces.
Sukces eksperta jest sprawą nie łatwą, trzeba mieć talent, przetrzymać destruktywny wpływ szkoły, zaplanować i konskekwentnie realizować karierę.
W Polskich warunkach etap drugi i trzeci jest bardzo trudny (choć może pomału coś się zmienia). Dużo łatwiej o to w USA, gdzie w szkole każdemu wmawia się, że jest „great”, a nie, że „osioł”, jak to ma miejsce w Polsce. Tradycja zaś w USA jest taka, że żyje sie po to, by robić karierę, a w Polsce mam wrażenie, że tradycja jest taka, że żyje się tylko temu, bo popełnienie samobójstwa byłoby grzechem.
Mirek
Bardzo ciekawa jest Twoja informacja o wynikach uczenia 7 letnich dzieci dość zaawansowanych rzeczy. Niewątpliwie istotne byłyby szczegóły dotyczące stosowanych przez Ciebie metod, bo założę się że odbiegały one bardzo od tych stosowanych zazwyczaj w szkole.
Reszcie Twojego komentarza trudno nie przyznać racji, choć parę spraw widzę nieco inaczej:
1) kwestia talentu – to już wiemy
2) niekoniecznie trzeba być ekspertem, aby osiągnąć sukces życiowy, to kwestia indywidualnej definicji, nie uważasz? Chyba że pisząc „Czyje jeden człowiek na tysiąc osiąga rzeczywisty sukces” miałeś na myśli sukces jako ekspert, niekoniecznie w „kategorii ogólnej”
Niestety zgadzam się z tym, że wielu dobrych ludzi nie potrafi się odpowiednio sprzedać, po drugiej stronie widzimy „przedsiębiorców”, którzy takie deficyty bezlitośnie wykorzystują. W tej sprawie chodzi mi po głowie pewnien pomysł, może w 2008 wrócę do tego.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Właśnie przeczytałem Twoje oryginalne CV :-)
Pozwolisz, że zwrócę na ten tekst uwagę innych Czytelników?
http://www.fizyka.umk.pl/~kordos/Miroslaw_Kordos_CV2.pdf
Co do metod nauki dzieci, to wydaje mi się, że w tym wypadku lepszym określeniem byłoby „metody zapewnienia dobrego startu w karierę” bo raczej to jest moim celem.
Na przyszłe życie człowieka największy wpływ ma sam początek i to tym większy, im bliżej tego początku. Wtedy intensywnie kształtują się połączenia między neuronami w mózgu, które już potem bardzo trudno zmienić. Dobrym przykładem może być, to że dorosłemu europejczykowi bardzo trudno nauczyć się języków tonalnych. Czyżbyśmy mieli gorszy słuch od Chińczyków? Bynajmniej nie. Jednakże na samym początku życia mózg się wyspecjalizował w łączeniu różnie brzmiących głosek „a” w jedną głoskę o współnym znaczeniu, co było korzystnym dostosowaniem się do życia w Polsce, ale bardzo dużym błędem, jeśliby potem takie dziecko chciało się przeprowadzić do Chin.
Podobnie ma się sprawa z odpowiednim uczeniem postaw życiowych. Mózg chłonie informacje z otoczenia i się specjalizuje jeszcze zanim dziecko pójdzie do podstawówki. Potem już coraz trudniej to zmienić, a w szkoła na ogół zmienia to tylko na gorsze.
Wracając do tego uczenia, a lepiej mówiąc przygotowania dzieci do dobrego startu w karierę, to trzeba zaczynać od urodzenia dziecka. W wieku 7 lat byłoby już nieco późno i mielibyśmy znaczne utrudnienie w postaci oduczania już nabytych błędnych postaw. W wieku ok. 2 lat zaczynamy dziecko uczyć liter (z powodzeniem 2 latki opanowują alfabet) i posługiwania się PaintBrushem i Wordem.
Ogólnie za wyjątkiem alfabetu to dzieci nie uczymy absolutnie niczego, a jedynie nakierowujemy je na to, żeby same wszystko odkryły i same się nauczyły. Dziecko musi czuć, że jest twórcą i odkrywcą. Wtedy z chęcią odkrywa i współtworzy otaczający świat. To jest główna zasada. Na każde pytanie dziecka odpowiadam „Nie wiem. Spróbuj to wymyślić”, albo „Nie wiem, ale spróbujmy to wymyślić”, a jeśli jest to pytanie na które nie da się odpowiedzi wymyślić, to odpowiadam „Nie wiem. Ale wiesz, gdzie można znaleźć odpowiedź na każde pytanie?” (dziecko odpowiada: „wiem w Google” i szuka – tu druga uwaga: od urodzenia dziecko musi również poznawać język angielski, inaczej w Google nic nie znajdzie.)
Kwestia wychowania dziecka do sukcesu począwszy od pierwszych dni życia
(bardzo jeszcze w Polsce zaniedbana, a rozwijana już intensywnie w wielu bardziej cywilizowanych krajach) jest sporym zagadnieniem, którym się od pwenego czasu zajmuję.
U nas natomiast ludzie „sukcesu” najczęściej albo dzieci nie mają, bo nie mają na nie czasu, a jak już mają dzieci to i tak nie mają czasu się nimi zajmować i taktując je jak towar oddają do byle przedszkola. Trudno natomiast od ludzi, którym nie zależy na sukcesie ich samych wymagać, by im zależało na sukcesie ich dzieci.
W sumie jest to obszerny temat na oddzielny wątek, jednak zgodnie z tym, co napisałem powyżej, nie sądzę, by ten temat wzbudził szczególne zainteresowanie.
Mirku
Dziękuję za informacje. osobiście uważam, że ten temat może być bardzo ciekawy i z pewnością przynajmniej część Czytelników (łącznie ze mną) przeczytałaby Twoje rozważania na ten temat. Jeśli chciałbyś to moglibyśmy zrobić to w formie gościnnego wpisu (a nie komentarza) tutaj. Ten blog jest odwiedzany prawie 50.000 razy w miesiącu, więc byłoby dla kogo pisać. Daj mi proszę znać, jeśli zechcesz to zrobić.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tak chcę.
Podaj mi twojego maila, to uzgodnimy szczegóły.
pozdr.
Mirek
Michale
Piszesz o dysleksji: „Dla mnie jest to najzwyklejsze w swiecie lenistwo, ktore tolerowane przez rodzicow pozostaje dziecku do konca zycia.”
Edukację w zakresie języka polskiego zakończyłem jakiś czas przed „rewolucją” dyslektyczną, kiedy to problem został nazwany i zdefiniowany. W tamtych czasach jeżeli ktoś robił błędy np. ortograficzne to albo dlatego, że leń albo że głąb :) Moja skromna osoba spowodowała małe zamieszanie w tej teorii dlatego, że w opinii wszystkich nauczycieli nie należałem zdecydowanie do żadnej z obu grup (czytaj byłem naprawdę mocny) a błędy popełniałem nagminnie i w oszałamiającej ilości. Nie miałem na początku większych oporów przed „rozwaleniem” tego problemu. Podszedłem do tego z zapałem i motywacją. Przysiadłem i …. udało się, byłem w stanie napisać dyktando prawie bezbłędnie. A po miesiącu niespodzianka, powrót do stanu wyjściowego i małe zdziwienie i u mnie i u nauczycieli. Wszystko po prostu ulotniło się z mojej głowy i śladu po tym nie zostało. Ale co tam jedno niepowodzenie. Udało się raz może się udać i kolejny. No i po kilku powtórkach tej historii dotarło do mnie, że nic z tego nie będzie i tak już zostało.
Na szczęście nauczyciele i rodzice też to w porę zauważyli i odpuścili mi ten temat co było dosyć wyjątkowe w tamtych czasach. Było to możliwe dlatego, że miałem w szkole wysoką reputacje w zakresie możliwości intelektualnych. Gdybyś Michale ze swoim podejściem do tematu był wtedy moim nauczycielem, pewnie bym teraz po raz kolejny wkuwał wyjątki w wariatkowie :) Dobrze, że trafiłem na trochę bardziej otwartych i potrafiących wnikliwiej obserwować świat ludzi.
Może i było coś nie tak z moim wykształceniem w wieku od 2 do 7 lat. Może rodzice zbyt często mówili „Spróbuj to wymyślić” i w ten sposób umiejętność zapamiętywania została zdegenerowana bo nie musiałem pamiętać czegoś co mogłem wymyślić. Ale dziś jestem im za to wdzięczny ponieważ radzę sobie całkiem dobrze również dzięki umiejętności wymyślania. Tylko nie wiem dlaczego większy problem z moją dysleksją mają ludzie tacy jak Michał niż ja sam :)
Pozdrawiam serdecznie,
Tom
Alex,
Przypomniało mi się skąd zaczerpnąłem tezę wygłoszoną w poprzednim poście o tym, że wystarczy 10 lat nauki aby uzyskać mistrzostwo w danej dziedzinie. To był właśnie ten artykuł Philipa E. Rossa który ukazał się w polskim tłumaczeniu w Świecie Nauki nr 9 (181) / 2006. więc jak ktoś ma dostęp do starych numerów może go sobie przeczytać w wersji polskojęzycznej. :)
Pozdrawiam serdecznie.
i jeszcze jeden swietny artykul dotyczacy tematu. Bryan Green zainspirowany artykulem o szachiscie wszechczasow pisze o talencie i pracy: http://optimaltraining.typepad.com/blog/2008/02/dick-cavett-bob.html
wolne tlumaczenie fragmentow ktore swietnie uzupelniaja dyskusje:
Fischer nauczył się grać w szachy jako sześciolatek, a szachowe mistrzostwa USA wygrał mając lat 13. To oznacza mniej więcej dwa tysiące dni, codziennej, dziesięciogodzinnej pracy. Wiecie ile to jest? To mniej więcej tyle ile Mozart poświęcił muzyce, John Stuart Mill nauce, czy Tiger Woods polom golfowym. To mniej więcej tyle ile oddany tematyce, jednak wciąż zwyczajny ekspert poświęca studiowaniu swojej dziedziny na przestrzeni dwudziestu, może trzydziestu lat.
(..)
Jedna jednak rzecz Fischer podkreśla mocno: iż talent to nie wszystko. Mówi o tym, ze talent jest potrzebny, aby stać się prawdziwie wielkim (w domyśle dojść do jego poziomu), ale dodaje iż wielu z najlepszych graczy nie jest wcale tak utalentowanych, jakby się wydawało, że po prostu 'pracowali jak szaleni’ i 'nie ustawali w wysiłkach, mieli charakter i nie pozwalali rozpraszać się innymi aspektami życia dopóki nie zrealizowali swoich zamierzeń’. Ich zdolności to bezpośredni wynik jakości zaangażowania.
(..)
Fischer wierzył, ze odpowiednie zaangażowanie rozwinie jego zdolności. I pracował dłużej, mocniej i lepiej niz którykolwiek z jego przeciwników (możliwe, że mocniej niż ktokolwiek, nad czymkolwiek, kiedykolwiek). I możesz nazywać to talentem, zaangażowaniem, czy motywacją, możesz nazywać to pasją, albo obsesją. Jednak jakkolwiek to nazwiesz to jest wlaśnie to, co uczyni cię mistrzem.
przydlugi ten komentarz, wlasciwie jeden wielki cytat. ale bardzo mi sie podoba. osiagniecia pokazuja, ze Fischer wiedzial co nieco o osiaganiu celow ;) a jakosc tekstow Bryana rowniez budzi szacunek. polecam lekture calego artykulu.