O ile jestem dobrze poinformowany i nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to w poniedziałkowym wydaniu „Dziennika” w dodatku „Praca, Rozwój, Kariera” powinien ukazać się artykuł bazujący na moim poście o cenie, za którą sprzedajemy godzinę naszego życia. Nie zdziwcie się więc, jeśli zobaczycie tam przemyślenia, które wydadzą się Wam znajome. Nie muszę chyba dodawać, że podobnie jak poprzednio p. Bartosz Zaborski wykorzystał je za moją wiedzą i zgodą :-)
Nawiasem mówiąc, kilka dni temu dyskutowaliśmy ten temat z moim doradcą bankowym, który zwrócił mi uwagę na jeszcze jeden czynnik: Jeśli spędzamy zbyt dużo czasu na pracy to nie mamy go na uprawianie sportu co długoterminowo może spowodować trudne do policzenia koszty związane z utratą sprawności, długotrwałą chorobą a nawet przedwczesną śmiercią. Muszę to przemyśleć, tym bardziej że sam grzeszę niedostatkiem ruchu w okresach, kiedy intensywnie pracuję
A to nie jest oczywiste? :) Nad czym tu sie zastanawiac – praca biurowa wymaga wzmozonych nakladow na utrzymanie sprawnosci fizycznej, a do tego, ze nasza kondycja wplywa na nasze samopoczucie oraz to, jak nas postrzegaja inni, nie trzeba chyba nikogo przekonywac. Dobrym przykladem jest chociazby Tony Robbins, ktorego na pewno kojarzysz, opowiadajacy czesto-gesto o tym, zeby w pogoni za szczesciem zawodowym i osobistym nie zapominac o zdrowiu.
Pozdrawiam!
Alex,
Gratuluję jeszcze wcześniejszego artykułu w Dzienniku z dnia 4 czerwaca 2007 w dodatku Praca dot. wartosci pracownika.
Blogowicze, w tym również niżej podpisany, mieli okazję zapoznania się z tym podejściem wyznaczenia wartości pracownika na rynku pracy dużo wcześniej. Przyznam się szczerze, że dopiero po przeczytaniu wersji papierowej zadałem sobie pyatnie, jak to jest z tymi trzema czynnikami tego magicznego iloczynu. Czy waga ważności każdego z nich jest taka sama czyli ok. 33% i wtedy 10X10X10=1000, czy czasami któryś z nich jest ważniejszy i np. 8X10X9 też mogą dać 1000. A jeśli tak, to od czego to zależy? (od specyfiki stanowiska, branży, czy od czegoś innego?_
Jest to pytanie otwarte do autora oraz do wszystkich blogowiczów :-)
Serdeczne późnoniedzielne pozdrowienia,
Robert
PS. Oczywiście zamierzam się zapoznać z jutrzejszym hard copy znanej już z blogu metodologii, a w zasadzie aleksologii stosowanej liczenia godziny naszego życia.
Michał
To łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować jeśli masz okres niezwykle intensywnej, zorientowanej na rezulalat pracy jak jak ostatnio :-) To jest dylemat, z którym boryka się wiele osób dostarczających ponadprzeciętnych wyników, które wymagają pełnego zaangażowania w ciągu całego dnia. Potem nie masz już energii aby zrobić cokolwiek innego. kto tego nie próbował to nie wie jak to jest.
Robercie
Witamy po dłuższej przerwie :-)
Ten wzór ma charakter poglądowy i oczywiście waga jego elementów będzie zapewne zmieniała się wraz z branżą itp. Jest on jednak dobrym narządziem samooceny gdzie aktualnie jestem w życiu zawodowym (z punktu widzenia wartości rynkowej) i gdzie jest największy niewykorzystany potencjał.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Oczywiście, ale:
a) każde poważnie traktowane zajęcie jest zorientowane na rezultat (a jeśli nie jest, to nie jest to poważne traktowanie ;P),
b) jeśli człowiek w pogoni za złudnymi ideałami, jak kariera zawodowa, zapomina o największej wartości, jaką jest harmonia w życiu (upraszczając – balans między: ja, moi najbliżsi, obowiązki służbowe), to znaczy, że trzeba zrobić krok wstecz i jeszcze raz ustawić życiowe priorytety – tak mi się wydaje.
Jak Ty łączysz swoją bardzo, jak opisujesz, momentami wyczerpującą pracą z rodziną i życiem osobistym? Nie lepiej spędzać czas z żoną i dzieciakami zamiast robić coś tak abstrakcyjnego, jak szkolenie ludzi pracujących w wielkich firmach, sprzedających skomplikowane usługi innym ludziom, pracujących w wielkich firmach po to, by obie wielkie firmy były ze swoich robaczków zadowolone? :) Jak Ty do tego podchodzisz?
Michał
Punkt „a” o którym piszesz jest pozornie oczywisty, niemniej spora grupa ludzi spądza czas na wykonywaniu „procedur” (bo tak uczą nas w szkołach), a nie osiąganiu konkretnego rezultatu końcowego.
Co do punktu „b” Twojej wypowiedzi, to zgadzam się, że harmonia w życiu to bardzo ważna rzecz. Warto przy tym zauważyć, że harmonia nie musi oznaczać idealnego wyważenia wszystkiego w dowolnej chwili (gdzie może, a nawet powinno dochodzić do wychyleń – inaczej życie byłoby mdłe i szare), a raczej pewną równowagę w jakimś rozsądnym okresie czasu.
Ja łączę moje życie osobiste z pracą dość dobrze, choćby dlatego, że ograniczam te zajęcia, które są „twardą” pracą do ok 70 dni w roku. To przełożone na „normalny czas pracy osoby na etacie (5 dni w tygodniu, 23 dni w miesiącu) daje trochę ponad 3 miesiące w roku. Reszta, czyli ok. 9 miesięcy to czas, kiedy mogę być z osobami mi bliskimi praktycznie kiedy tylko zechcę. Robisz to lepiej? Napisz jak rozwiązujesz tę kwestię.
Piszesz:” zamiast robić coś tak abstrakcyjnego, jak szkolenie ludzi pracujących w wielkich firmach, sprzedających skomplikowane usługi innym ludziom, pracujących w wielkich firmach po to, by obie wielkie firmy były ze swoich robaczków zadowolone”
To, co robię nie jest abstrakcyjne i to co najmniej z dwóch powodów:
1) moi uczestnicy uczą się rzeczy, które niezwykle przydają im się nie tylko w pracy, lecz także w życiu osobistym
2) firmy, które płacą za moje usługi muszą oczywiście otrzymać spodziewane rezultaty, niemniej przy okazji te rezultaty umożliwiają zatrudnionym w nich ludziom zdobywanie środków na realizację osobistych marzeń, jakiekolwiek by one nie były.
Jeśli w lepszy sposób przyczyniasz się do dobrobytu i zadowolenia na świecie, to proszę podziel się tym z nami
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ooooopsss!
Właśnie się dowiedziałem, że artykuł ukaże się prawdopodobnie za tydzień.
Przepraszam za nieświadome wprowadzenie w błąd
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Moim zdaniem zbyt często prawdziwe jest stwierdzenie „przez sport do kalectwa”. A w przypadku osób zapracowanych, które nagle pragną się usportowić jestem gotów nawet napisać, że „ sport = śmierć”. Ale to tak pół żartem, pół serio. Jedynym sportem, jaki uprawiam dla zdrowia to: spacery, wbieganie na 5 piętro, dobre „zdrowe” jedzenie(tłuszcz nie jest zakazany, ale nie przeważa:) i oczywiście nie palenie:):) Kondycje i wagę mam w normie. I ze zgrozą patrzę na moich usportowionych kolegów rwących ścięgna na treningach, skręcających kończyny, a oddzielną najbardziej kontuzjowaną i czasami nawet przechodzącą przerażające mutacje genetyczne są koledzy zaglądający na siłownie. Jeszcze smutniejsze są niestety przypadki ciężkich zawałów (już 2 podczas tenisa:( Moim zdaniem za często ulegamy magii słowa sport nie bacząc na konsekwencje. Często prowadzi to tego, że wycieńczony pracą organizm dobijamy sportem. I jeszcze jedna uwaga… niestety zbyt często uprawianie sportu przez osobę ciężko pracującą wiąże się z jeszcze większym ograniczeniem „widzeń” z rodziną. Pozdrawiam!
ajf
„przez sport do kalectwa” – muszę to zapamiętać. Z tym, że obserwując stosunek do sportowców (z AZS’ów) przez władze uczelni widzę, że w 100% mamy do czynienia z tezą „przez sport do kalectwa… intelektualnego”. Niestety, na naszych uczelniach wystarczy wylać z siebie trochę potu, żeby mieć zaliczone kolejne przedmioty i egzaminy. A potem piątki na dyplomach i szarganie opinii absolwentów. Przykre, a jednak tak powszechne :/
Pozdrawiam wszystkich
Ludwik
Witajcie
Właśnie wypoczywam w Radissonie po bardzo intensywnym dniu i mimo szczerych chęci nie chce mi się iść na bieżnię do siłowni :-) To tak jest, że jeśli mentalnie i energetycznie „dajemy gazu” przez kilka dni z rzędu, to poruszanie się wymaga przezwyciężenia się, przynajmniej u mnie.
Dziś na pewno nie będę z tym przesadzał :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie!
Dawno mnie tu nie było, a tu takie zmiany:)))
Alexie, a ja chyba przeciwnie, ponieważ po kilkudniowej pracy umysłowej, często i gesto zahaczających o noc, czy poranek, marzę o „odmóżdzeniu”:) W tym przypadku wysiłek fizyczny jest błogostanem… Nie wiem jak to się ma do balansu pomiędzy pracą/innymi aktywnościami, a dbaniem o zdrowie fizyczne, o którym pisaliście, ale na razie tak mi dobrze:) Polecam basen;)
Pozdrawiam ciepło;)
Aleksandra
Witam ponownie. Kalectwo w sporcie pojawia się wówczas, gdy osoba aspirująca do bycia zawodnikiem (mój trener nazywał ich kandydatami na kandydatów) uważa że wie więcej niż trener, tudzież że trenera wcale nie potrzebuje. Trenuję już prawie 20 lat i jak do tej pory jedyną poważną kontuzją było mocno naciągnięte ścięgno – na własne życzenie z resztą.
A jeśli chodzi o niechęć, to ona szybko mija jak już się człowiek zacznie ruszać. Najtrudniej jest się przełamać i zacząć.
Aleksandra, RomeoAD
Podziwiam Wasze podejście, ja nad moim muszę jeszcze trochę popracować (albo mniej intensywnie pracować w czasie tych moich 30%)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Właśnie dostałem wiadomość, że ten artykuł ukazał się w dzisiejszym „Dzienniku” :-)
Pozdrawiam i wracam na szkolenie
Alex
No dla mnie swietnie, jeszcze nie dlugo i zapraasza Cie do polskiej telewizji :P
Gratuluje Alex , ale jak zwykle rezultaty najpierw :) – podejscie godne nasladowani
Alexologia stosowana rulez ;)
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Kamil
Dziękuję za gratulacje, do telewizji raczej się nie wybieram :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Właśnie zadzwonił do mnie jeden z uczestników moich szkoleń z informacją, że po raz trzeci jesteśmy dziś cytowaniu w Dzienniku w części Praca, Kariera :-)
Tym razem chodzi o zasadę Pareto.
Pozdrawiam serdecznie
Alex