Wyobraź sobie następującą sytuację:
Pracujesz nad czymś, co wymaga dość intensywnego skupienia się i właśnie wprowadziłeś się w odpowiedni stan umysłu, a tu nagle dzwoni telefon. Dzwoni ktoś, kogo dobrze znasz, nie chcesz być nieuprzejmym więc szybko odbierasz
Ty: „Witaj/dzień dobry/ cześć X…..”
X: „Cześć, co słychać?”
Ty: „Wiesz, jestem teraz zajęty” – maksymalnie ograniczasz Twoją wypowiedź, aby jak najszybciej wrócić do swojego toku rozumowania
X: „A co takiego robisz/ a czym jesteś zajęty?”
albo
X: „wiesz, chciałem porozmawiać z Tobą o temacie ABC”
Ty zastanawiasz się, co się stało z inteligencją X-a i postanawiasz na przyszłość w podobnej sytuacji nie odbierać telefonów od niego
Inny scenariusz
Masz poważny, osobisty problem Z (np. ktoś poważnie chory w rodzinie itp.), który bardzo Cię obciąża. Aby funkcjonować normalnie w innych, niezmiernie istotnych sprawach jakoś odsunąłeś go chwilowo na bok, tak aby nie zajmował pokaźnej części Twojego umysłu. Dzwoni telefon, widzisz, że znajoma osoba (inaczej prawie zawsze się przedstawiam)
Ty: „Witaj/dzień dobry/ cześć X…..”
X: „Cześć, co słychać?”
Ty: „pracuję nad tematem QQQ/ relaksuję się”
X: „ A co nowego jeśli chodzi o problem Z?”
Twój umysł został właśnie ponownie wrzucony w problem Z, a tak bardzo chciałeś choć na chwilę utrzymać go wolnym dla innych spraw.
Jeszcze jeden przykład:
Jesteś ekstremalnie zajęty a tu dzwoni telefon. Widzisz, że to ktoś z grona bliższych Ci osób. Więc odbierasz i tylko mówisz szybko „Oddzwonię za 5 minut/ pół godziny itp.” po czym przerywasz połączenie.
Po obiecanym czasie dosłownie wyszarpujesz sobie chwilkę, aby zadzwonić do X, bo może ta osoba miała coś ważnego.
Ty: „Teraz mam małą chwilkę, co mogę dla Ciebie zrobić?”
X: „Dlaczego nie mogłeś odebrać wcześniej/ co porabiasz?”
Jak myślisz, jakie są szanse, że X w przyszłości zostanie „spuszczony na drzewo”?
Widzicie, że często dzwoniąc do innych ludzi niechcący popełniamy takie niezręczności, które całkiem niepotrzebnie psują nam relacje z ważnymi dla nas osobami?
Co robić, aby takie wpadki się nie zdarzały?
Jeżeli ja dzwonię do kogoś i nie jest to rozmowa, na którą uprzednio umówiliśmy się, względnie jakaś awaryjna informacja typu „uciekaj, zaraz na Twój dom spadnie meteoryt” :-) to najpierw próbuję oszacować, jak długo będzie ona trwałą.
- Jeżeli mogę to zrobić, bo chodzi o konkretną sprawę to po zgłoszeniu się drugiej strony, po moim przedstawieniu się i pozdrowieniu (dopasowanym do rozmówcy) mówię „masz minutę/ 5 minut/ czas na jedno pytanie itp.?”
- jeśli nie mogę, lub nie chcę szacować niezbędnego czasu (bo na przykład chcę pogawędzić z kolegą, lub poświntuszyć z przyjaciółką :-)) to pytam „masz chwileczkę?”
Zwrócicie uwagę, że nie pytam „czy mogę przeszkodzić”, bo moim telefonem najprawdopodobniej już w czymś przeszkodziłem :-) Poza tym nie chcę aby kontakty ze mną kojarzyły się z przeszkadzaniem.
Z podobnego powodu nie pytam „czy możesz poświęcić mi trochę czasu”, bo nie chcę aby ktokolwiek dla mnie cokolwiek „poświęcał”.
Nie zaczynam też pytaniem „ile masz czasu?”, bo to jako wstęp może zabrzmieć dla drugiej strony jak przesłuchanie, a tego na pewno nie chcemy. Teoretycznie do tego ostatniego pytania moglibyśmy dołączyć wyjaśnienie o co nam chodzi, ale jeśli akurat w czymś bardzo przeszkadzamy, to nie pomoże to sytuacji.
Nawiasem mówiąc, pewna, skądinąd sympatyczna osoba którą znam, wychodzi z założenia, że „ma prawo wiedzieć” i lubi na początku rozmowy zadawać różne nieco „inkwizytorskie” pytania, czym często skutecznie zamraża atmosferę rozmów ze mną i znacznie ogranicza ich ilość.
Wróćmy teraz do naszej rozmowy:
- Jeśli na któreś z zalecanych pytań odpowiedź brzmi inaczej niż „tak”, „dla Ciebie zawsze” albo „oczywiście” to jedyną moją reakcją jest pytanie „kiedy mogę zadzwonić?”. Jeśli druga strona zada potem pytanie o co chodzi, to oznacza to, że ma na jego zadanie czas i oczywiście krótko odpowiadam. Ważne jest, że to osoba do której dzwonię podejmuje decyzję.
- Jeśli osoba sygnalizuje, że ma czas to kontynuuję, w miarę możliwości starając się zmieścić w zadeklarowanym, lub umówionym czasie.
W dalszej części rozmowy, nie wypytuję o problemy danej osoby, a jeśli wspomina ona o nich sama, to pytam „czy chcesz o tym teraz porozmawiać ?” i jeśli odpowiedź jest „nie”, to bezwzględnie stosuję się do tego.
Myślę, że powyższe proste zalecenia przydadzą się, tym bardziej, że przykłady wziąłem z kontaktów z Wami w ostatnich kilku tygodniach :-)
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
Ja to uwielbiam takich telefonujących X-ów z kategorii „nie cierpiące zwłoki”. Pomijając fakt, że z reguły zwłoki już nie cierpią, to często trudno z daną sprawą coś zrobić na wczoraj w kilka minut przez telefon, dodatkowo gdy ma się w danej chwili inne priorytety.
Ostatnio coraz częściej podczas zajęć wymagających 100% spokoju i koncentracji wyłączam telefon a pocztę email odbieram 2 razy dziennie.
Nie wszyscy to rozumieją, ale trudno.
Czasami mam wrażenie, że pomimo poprawy technicznych aspektów komunikacji, kultura komunikacji i ich jakość bardzo spadła. W rozumieniu niektórych posiadanie telefonu komórkowego oznacza 100% dyspozycyjność jego właściciela.
Dziękuję Alex za post o komunikacji. Sądzę, że to dla wielu ludzi (dla mnie na pewno) trudny temat, popełniamy w nim, najczęściej nieświadomie, wiele błędów. Pisanie o komunikacji w postach jest jeszcze lepsze niż mówienie o tym na spotkaniach, ponieważ, zanim się nauczymy i wejdzie nam to w krew, można kilkukrotnie wrócić co jakiś czas do poprzednich postów i się skontrolować: czy już nie popełniam tych błędów?
Rozmowy telefoniczne to jeszcze trudniejszy temat: mamy tylko chwilę na przekazanie tego co ważne a niestety jakoś tak dużo czasu na popełnienie jakiegoś błędu/gafy. No i odpada sporo z komunikacji niewerbalnej, co utrudnia sprawę.
I jeszcze nastawienie odbierającego może być negatywne, gdyż np. ja niestety kojarzę coraz bardziej dzwonek telefonu (przynajmniej z nieznanego numeru) z rozmową typu „proponujemy Panu 100 minut do wszystkich sieci” albo „przygotowaliśmy ofertę kredytową na ile tylko Pan chce”.
Poproszę o więcej postów w tej tematyce.
jak sie nie ma czasu na rozmowe to wystarczy nie odbierać
Alex,
ten wpost to dla mnie strzal w dziesiatke! Od paru miesiecy zawodowo wykonuje i odbieram duzo ilosci rozmow telefonicznych. Nieswiadomie od jednego z kolegow z ktorym czesto rozmawiam przejalem jego pytanie „czy moge ci przeszkodzic na minutke”, teraz sie bede tego wystrzegal.
Jesli bys byl sklonny pociagnac temat telefonow to interesowaly by mnie jeszcze dwa tematy: jak grzecznie acz stanowczo odlozyc rozmowe na pozniej. Czasem odnosze wrazenie, ze niektorzy sie obrazaja, ze nie moge poswiecic im w tej chwili czasu („taki wazny, ze nie ma czasu ze mna rozmawiac”). Glownie chodzi o romowy zawodowe. Drugie pytanie o nawiazanie bardziej przyjaznego i mniej oficjalnego kontaktu z ludzmi ktorych rzadko lub nigdy nie spotykam osobiscie ale czesto z nimi telefonuje. Ciagle pytanie o pogode krore slysze u kolegow wydaje mi sie po jakims czasie irytujace. Przypuszczam, ze mozna to zrobic lepiej, tylko wlasnie jak?
@grzes
Nie kazdy ma ten luksus, ze moze nie odbierac telefonow (np. tel. ze szkoly, przedszkola lub tel. od klientow – czasem pilne, ze trzeba szybko reagowac, a czasem z malo waznymi pytaniami).
Pozdrawiam
Pawel
Ja po wielu różnych doświadczeniach z „telefonującymi inaczej” nauczyłam się ważnej rzeczy: że komórkę można wyciszyć, wyłączyć, a nawet nie odbierać ;). Podobnie jak można „wyłączyć się” z komunikatora (niezwykle przydatna opcja bycia niewidocznym). To rozwiązuje mi przynajmniej problem nr 1, wspomniany w poście.
Sama staram się nie popełniać gaf, o których wspomniał Alex.
Dla mnie największą trudnością przy kontakcie telefonicznym (i tak samo komunikatorowym) jest to, że nie widzę twarzy rozmówcy. To mnie pozbawia bardzo dużej ilości informacji. Nie widzę co osoba robi, w jakim jest nastroju, jak wygląda jej sytuacja. Być może brak tych niewerbalnych sygnałów sprawia, że tak wiele osób ma trudność z prawidłowym odczytaniem komunikatów świadczących np. o braku czasu. Ktoś policzył, że tylko 7% komunikatu odczytujemy ze słów, reszta to sygnały niewerbalne, w przeważającej części mimika i język ciała. Nie usprawiedliwiam, ale staram się znaleźć wyjaśnienie.
Pozdrawiam
Agnieszka
W Anglii pracowałem w agencji tłumaczeń i rozmawiałem chyba ze wszystkimi nacjami świata. W życiu nie pomyślałbym, że jest tyle sposobów rozpoczynania i prowadzenia rozmowy. W kulturze Brytyjczyków jest długi wstęp ocieplający przed przejściem do konkretów. Bardzo mi się ten zwyczaj podoba i bardzo mi go w Polsce brakuje. Kiedy do kogoś dzwonię i mnie nie zna lub nie poznaje, pierwsze co słyszę to chłodna nieufność, zamiast uprzejmego i życzliwego wysłuchania po brytyjsku. Niby wszyscy jesteśmy w Europie, ale różnice są dużo większe niż np. między stanami USA.
A ja z kolei nie lubię rozmawiać przez telefon i nie byłbym zachwycony gdyby ktoś zadzwonił do mnie z pytaniem „co słychać?” niezależnie jak bardzo byłbym zajęty.
Ciekawe jak dużo osób podziela moją preferencję.
Alex,
dzięki za przypomnienie i uwrażliwienie na ważne rzeczy dotyczące komunikacji i pokazanie różnych możliwości.
Agnieszka,
Dla wielu osób brak kontaktu wzrokowego jest problemem. Jednak co do: „nie widzę twarzy rozmówcy. To mnie pozbawia bardzo dużej ilości informacji. Nie widzę co osoba robi, w jakim jest nastroju, jak wygląda jej sytuacja.”
– warto zastanowić się, czy naprawdę do tego, żeby się poprawnie (przynajmniej) komunikować jest nam taka wiedza potrzebna.
Według mnie niekoniecznie. Nie potrzebuję widzieć, co rozmówca robi ani w jakiej jest sytuacji – potrzebuję jedynie wiedzieć czy teraz ma czas/siłę/możność/możliwosć/ochotę na określoną rozmowę.
Jak to robić (a czego nie robić) – Alex podaje rozwiązanie.
To samo dotyczy nastroju – wystarczy sie wzajemnie informować, czy jest to dobry moment (uwzgledniajac np. nastrój) na taki a nie inny temat rozmowy.
Można to robić bardzo skutecznie wykorzystując komunikację werbalną.
Piszesz, że „tylko 7% komunikatu odczytujemy ze słów, reszta to sygnały niewerbalne, w przeważającej części mimika i język ciała” – rózne „procenty” rózni teoretycy wskazują. Mniejsza o to.
Według mnie można w prosty sposób uzupełniać niedobory tego pozawerbalnego kontaktu właśnie świadomie i w miarę precyzyjnie używając słów i komunikatów słownych. C
zęsto ludziom nie chce się po prostu pracować nad komunikacja słowną.
A przy tej okazji – możliwość błędnej interpretacji sygnałów niewerbalnych jest ogromna. Mam takie przekonanie, że łatwiej nauczyć się precyzyjnie komunikować za pomocą słów, niż opanować sztukę odczytywania sygnałów pozawerbalnych. One są bardziej zindywidualizowane niż wielu osobom się wydaje.
grzes,
co do Twojego zalecenia – skąd przekonanie, że to dobre w każdej sytuacji?
Odebranie telefonu i pytanie, czy możesz oddzwonić za x czasu jest w wielu przypadkach lepsze niż nieodbieranie telefonu. To moje przekonanie.
Co powiesz na to, ze gdyby naprawdę zajęci i aktywni ludzie stosowali zaproponowaną przez Ciebie zasadę, do raczej miałbyś marne szanse w ogóle się z nimi skontaktować telefonicznie?
Pozdrawiam, Ewa
Paweł Kuriata,
Teraz dopiero zauważyłam Twój wpis (pisaliśmy pewnie w tym samym czasie).
Czy to naprawdę istotne, ile osób podziela Twoją niechęć do rozmów telefonicznych?
O czym miałoby to świadczyć i w czym pomóc?
Może lepiej rozmawiać o tym, jak to zmieniać, by z większą swobodą komunikować się przez telefon? Zmiana tego może powodować lawinę pozytywnych zmian w życiu. :-)
Nie wiemy co preferujesz, więc trudno odnosić się do Twoich preferencji – zwracam na to uwagę, bo to przykład braku precyzji w komunikacji:-)
Z życzliwością,
Ewa
@Ewa W.
Napisałaś: „Czy to naprawdę istotne, ile osób podziela Twoją niechęć do rozmów telefonicznych?
O czym miałoby to świadczyć i w czym pomóc?”
Mogłoby pomóc. Jeżeli dużo to nie wiem czy dobrą praktyką jest dzwonienie do ludzi w celu przeprowadzenia rozmowy o tym co słychać. Jedyne co bym poczuł słysząc przez telefon takie pytanie to dyskomfort. A telefonując do kogoś nie chcemy wywoływać w nim takich uczuć, prawda?
Wiem, że to nie temat powyższego posta, ale Alex praktykę telefonowania do znajomych, nie tylko gdy mamy konkretną sprawę, rekomendował. Stąd moje nawiązanie do samej przyjemności związanej z rozmową telefoniczną.
Drugą kwestią jest uczynienie z rozmów telefonicznych swobodną formę komunikacji, którą proponujesz. Zgadzam się. Chyba nawet wiem jak to zrobić. Pomimo to może mi coś doradzisz? ;-)
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Paweł Kuriata,
hm…
Napisałeś: „czy dobrą praktyką jest dzwonienie do ludzi w celu przeprowadzenia rozmowy o tym co słychać.” – to pytanie jest dobre niezależnie od tego, ile osób tak myśli i ile osób go nie lubi.
Dla mnie nie stanowi ono żadnego problemu, gdy je słyszę pytanie „co słychać”. Albo dopytuję: „a co szczególnie Cię interesuje”, albo pytam: „a dlaczego pytasz?”, „a o co dokładnie pytasz?”. A jak mam wątpliwości co do życzliwości pytającego: „a jakie to ma dla Ciebie znaczenie?”
I każde z tych pytań mogę zadać ciepło i sympatycznie, niekoniecznie spowiadając się każdemu z tego, co u mnie. :-) A czasem odpowiadam „to zależy gdzie ucho przyłożyć” :-)
Ale gdy ktoś bliski mi i życzliwy zadaje to samo pytanie, to czasem po prostu mówię o tym, co dla mnie w danym momencie ważne, czym żyję, etc. I to samo pytanie odbieram jako wyraz szczerego zainteresowania. Tak jak pytanie „co Cie teraz zajmuje”. Albo mówię (czasem mi się zdarza), że to nie jest dla mnie dobry czas, żeby odpowiadać na takie pytanie.
Wiesz, w samym pytaniu nie ma nic niestosownego i nieprzyjemnego. Pytanie jak pytanie:-)Po prostu mało precyzyjne. :-)
Wcześniej w komentarzu napisałeś: „nie lubię rozmawiać przez telefon i nie byłbym zachwycony gdyby ktoś zadzwonił do mnie z pytaniem “co słychać?””.
To dwie kwestie a nie jedna.:-)
1 – „nie lubię rozmawiać przez telefon” – co można zrobić i jak prowadzić rozmowy, żeby polubić tę telefoniczną formę kontaktu. Czyli może pomyśleć sobie, co sprawiałoby nam przyjemność (lub nie sprawiało nieprzyjemności choćby) – gdyby wszystko było możliwe – w rozmowach telefonicznych. Zastanowić się też, co sprawia, że właśnie tak zadane pytanie odbierasz za niekomfortowe.
Ja na przykład czasem lubię słuchać i niewiele mówić (tak, tak, zdarza mi się), a czasem po prostu poflirtować przez telefon :-) A jak biznesowo to biznesowo.
Druga kwestia dotyczy samego pytania „co u Ciebie słychać?”. Skąd poczucie dyskomfortu zwiazane z właśnie tak zadanym pytaniem? Z samego pytania? Moze nie? A może nie wiemy, jak na nie odpowiadać albo nie wierzymy w szczerość zainteresowania? A może jeszcze coś? Każdy w sobie potrzebuje znaleźć odpowiedź. Wtedy znajdzie rozwiązanie :-)
To pytanie może brzmieć jak próba szybkiego przesłuchania albo pozorne zainteresowanie. A może być najczulszym pytaniem sprawiającym przyjemność. Czy to możliwe? Skoro u mnie możliwe, to znaczy że mozliwe :-)
A może gdyby ktoś zapytał Cię: co dobrego u Ciebie słychać? Albo gdyby powiedział: „Dzwonię do Ciebie żeby Cię usłyszeć. Co dobrego u Ciebie?” albo: „Dawno nie mieliśmy okazji rozmawiać. Powiedz, co dobrego u Ciebie, co Cię zajmuje?” Tak lepiej?
Pozdrawiam,
mam nadzieje, że nie napisałam zbyt chaotycznie – choroba raczej mi nie sprzyja w precyzyjnej komunikacji. :-)
Ewa
Witam,
Osobiście bardzo lubię posty Alexa dot. komunikacji. Dla mnie są one najlepszą częścią tego bloga (choć inne aspekty też są wyśmienite).
Ponieważ dość dużo wykonuje i odbieram telefonów w mojej pracy nauczyłem się zadawać pytania przed rozmową „Czy mogę Pani/Panu/Ci chwilkę zająć?”, bo dość szybko zdałem sobie sprawę, że rozmówca może być akurat na ważnym spotkaniu lub pochłonięty czym innym, co znacznie ogranicza szanse sesnownego załatwienia sprawy czy uzyskanie przemyślanej odpowiedzi. Faktycznie tego typu pytanie znacznie ułatwia rozmowę i pozwala w znaczny sposób uniknąć sytuacji, gdy rozmówca jest w jakiś sposób nieobecny lub podświadomie próbuje mnie zbyć. Zadanie tego pytania powoduje, że osoba do której dzwonię poprzez świadome wyrażenie zgody lepiej nastawia się na słuchanie i rozmawianie ze mną.
Natomiast czasem mam sytuacje odwrotne: dzwoni klient (bywa że się nawet nie przedstawia) gdy ja jestem czymś pochłonięty i od razy zaczyna przedstawiać swoją sprawę, która rzadko ma charakter niecierpiący zwłoki. Gdy mówię mu, że oddzwonię za chwilę, to on mi mówi „ok, ja tylko chciałem/chciałam powiedzieć, że….” i dalej nawija, w zasadzie często ignorując moje pytania czy uwagi :/. Nie jest dużo takich klientów, niemniej są tacy. Jedyne co stosuję wobec nich, to bezwzględne nieodbieranie telefonów od nich poza godzinami pracy biura (na tyle mogę sobie pozwolić bez znacznych konsekwencji) oraz staranie się o uprzedzanie ich telefonów i dzwonienie do nich w dogodnym dla mnie czasie.
Chciałbym jeszcze zadać pytanie Alexowi i czytelnikom odnośnie następującego fragmentu z posta:
„Nie zaczynam też pytaniem „ile masz czasu?”, bo to jako wstęp może zabrzmieć dla drugiej strony jak przesłuchanie, a tego na pewno nie chcemy.”
W jaki sposób można rozróżnić, jakie pytania mogą mieć dla rozmówcy charakter inkwizycyjny, a jakie bedą odebrane jako wyraz szczerego zainteresowania rozmówcą?
Pozdrawiam serdecznie
Maciek :)
Wojtek S., bardzo mnie zaciekawiło to co napisałeś, o różnych sposobach rozpoczynania rozmowy przez różne nacje. Czy mógłbyś podać jakiś ciekawy przykład?
Paweł Kuriata, wolę kontakt bezpośredni od telefonicznego. Pytanie „co słychać” jest dla mnie ok. Traktuję to jako rodzaj niezobowiązującego zagajenia rozmowy i wyraz życzliwego zainteresowania moją sytuacją. W ten sposób rozmówca daje mi swobodę wyboru, o czym chcę rozmawiać. A co Tobie nie odpowiada w pytaniu „co słychać?”?
Ewa W., to prawda że można sobie poradzić bez wspomnianych przeze mnie informacji. Nie są one konieczne w 100%. Są jednak bardzo pomocne, bo w ich kontekście łatwiej zrozumieć słowne komunikaty.
Podam przykład:
Jeśli zapytam kogoś „Czym teraz się zajmujesz? Co teraz robisz?” i dostanę odpowiedź „Właśnie jestem w dołku”, to taką odpowiedź można różnie rozumieć. Jeśli rozmowa toczy się twarzą w twarz, to łatwiej mi zrozumieć komunikat. Mogę na przykład zobaczyć, że mój rozmówca właśnie siedzi ze swoim dzieckiem w dołku, który wspólnie wykopali w ziemi i oboje dobrze się bawią. Mogę też zobaczyć, że rozmówca leży na kanapie, patrzy pustym wzrokiem w sufit, nie ma żadnego fizycznego dołka, za to prawdopodobnie jest dołek psychiczny. I wreszcie mogę zobaczyć, że mój rozmówca z przerażeniem wpatruje się w wykres giełdowy na ekranie komputera, gdzie właśnie ceny akcji jego firmy lecą gwałtownie w dół. Reakcje niewerbalne tych osób też dużo mi mogą powiedzieć. Jeśli rozmówca nr 1 wyciągnie do mnie rękę, to będzie to dla mnie sygnał, że jestem zaproszona do wspólnej zabawy w dołku. Jeśli po odpowiedzi odwróci się do mnie plecami i skupi na dziecku, to będzie dla mnie sygnał, że są zajęci sobą, a moje towarzystwo prawdopodobnie nie jest mile widziane.
Wszystkie te informacje pomagają mi lepiej zrozumieć komunikat słowny i adekwatnie zareagować. Rzecz jasna nie mam 100% pewności, że dobrze odczytuję ich sygnały, ale jednak mam o wiele więcej informacji. Przez telefon tego nie zobaczę, mogę (muszę) dopytać, co mój rozmówca ma na myśli. A to dopytywanie czasem może być dla rozmówcy irytujące.
Sprawy nie ułatwia fakt, że część ludzi ma zwyczaj odbierać telefon, nawet jeśli nie mają w tym momencie czasu bądź ochoty na rozmowę. A komunikat słowny takiej osoby nie zawsze jest precyzyjny dla odbiorcy. Nadawca może mieć poczucie, że jest precyzyjny, bo dla niego jest jasne, co chciał powiedzieć. To kwestia empatii poznawczej, żeby umieć sobie zdać sprawę z tego, co może usłyszeć z naszego komunikatu osoba z drugiej strony słuchawki. Tym bardziej, że my też nie widzimy sytuacji osoby dzwoniącej. Być może jest ona w silnym stresie, który dodatkowo ogranicza jej zdolność prawidłowego odczytywania naszych słów.
Pozdrawiam
Agnieszka
Alex napisałeś, że w dalszej części rozmowy, nie wypytujesz o problemy danej osoby.
Ja właśnie mam z tym problem, często po takich rozmowach, mowa tutaj o ludziach, których znam, mam odczucie, że zadzwoniłem, załatwiłem co miałem załatwić i cześć, nie wykazałem zainteresowania drugą osobą, nie zapytałem choćby co słychać, czy co u Ciebie?
@Ewa W. i Agnieszka M.
Nie zrozumieliśmy się. Ja pisząc: „nie byłbym zachwycony gdyby ktoś zadzwonił do mnie z pytaniem “co słychać?”” zwracam szczególną uwagę nie na pytanie „co słychać” lecz na to, że jest ono zadawane przez telefon. Nie chodziło mi tu o konkretnie to pytanie, lecz o formę rozmowy. Innymi słowy nie chciałbym aby ktoś do mnie dzwonił bez żadnej konkretnej sprawy, bo wszystkie rozmowy staram się skrócić do niezbędnego minimum.
Zatem wszystkie pytania typu:
– co porabiasz
– co słychać
– co dobrego u ciebie słychać
– jak się masz
– jak leci
– co tam
– co nowego u ciebie.
Zadane przez telefon nie pomogłyby w nawiązaniu dobrych relacji ze mną. I ciekawi mnie czy jestem wyjątkiem, czy jest takich osób więcej. To może być ważne w kontekście telefonowania do ludzi bez konkretnego interesu.
Mam nadzieję, że teraz już jaśniej.
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
P.S.
Aha – Ewa. Jeśli zadajesz komuś pytanie „a jakie to ma dla ciebie znaczenie” w odpowiedzi na „co słychać” to nie wiem jak byś to ciepło i życzliwie zrobiła to chyba nie pomaga w budowaniu dobrych relacji. Wydaje mi się to bardzo szorstkie i nie wiem jak inni, ale ja już bym się nie interesował w zadawaniu życzliwych pytań osobie, która tak odpowiada…
Ale jak wspomniałaś, masz wątpliwości co do życzliwości takiego pytania. A to dużo zmienia.
Alex,
Bardzo fajnie ujęty temat, bo już od jakiegoś czas szukałem nowej formuły pytania „czy nie przeszkadzam?”. Ten poradnik na pewno się przyda do nawiązywania nowych znajomości, jak i podtrzymywania obecnych.
PawelI
Pozwalam sobie odnieść się do Twojego pytania, skierowanego do Aleksa.
Napisałeś: „Czasem odnosze wrazenie, ze niektorzy sie obrazaja, ze nie moge poswiecic im w tej chwili czasu (“taki wazny, ze nie ma czasu ze mna rozmawiac”).”
Osobiście, nie widzę sensu podtrzymywania znajomości z ludźmi, którzy nie rozumieją podstawowych potrzeb innych ludzi. Po wnikliwej lekturze blogu Aleksa, nawet nie zamierzam im tego tłumaczyć.
„Drugie pytanie o nawiazanie bardziej przyjaznego i mniej oficjalnego kontaktu z ludzmi ktorych rzadko lub nigdy nie spotykam osobiscie ale czesto z nimi telefonuje. Ciagle pytanie o pogode krore slysze u kolegow wydaje mi sie po jakims czasie irytujace. Przypuszczam, ze mozna to zrobic lepiej, tylko wlasnie jak?”
Pytanie o pogodę może być irytujące, jeżeli stosujemy je w stosunku do tej samej osoby wielokrotnie. Jest cała masa pytań otwartych i uniwersalnych tematów. Na początku, można je wypróbować na … sobie.
Myślę, że szczere zainteresowanie drugą osobą ma prawo pomóc także podczas telefonowania. Warto zbierać informacje o ludziach, oczywiście zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Sokole Oko
Agnieszka M,
Jeśli mój rozmówca mi mówi „jestem w dołku” to zawsze zamiast domysłu mogę zadać pytanie: jak mam to rozumieć? Co chcesz przez to powiedzieć? Co to znaczy? Albo żartobliwie zapytać :okopałaś się?” I dostaniesz odpowiedź. Kontakt wzrokowy upraszcza (albo pozornie upraszcza), ale nie warunkuje rozumienia.
A co do „empatii poznawczej” i „umieć sobie zdać sprawę z tego, co może usłyszeć z naszego komunikatu osoba z drugiej strony słuchawki” Nawet mistrz empatii nie wymyśli wszelkich możliwości, co ktoś może sobie pomyśleć, poczuć, etc… Wystarczy wiedzieć, ze można być odebranym róznie, nie zawsze zgodnie z naszą intencją. Więc lepiej zadbać o precyzję własnego komunikatu i odpowiednie pytania, na wypadek, gdyby odbiór był inny niż zamierzony.
Wcześniej Paweł napisał . „A telefonując do kogoś nie chcemy wywoływać w nim takich uczuć, prawda?” I tu jak z ową empatią – zastanówmy się, za co jesteśmy odpowiedzialni. Ja nie czuje się odpowiedzialna za uczucia, jakie w kimś wywoła moje pytanie „co u Ciebie dobrego”
Paweł Kuriata,
„ nie chciałbym aby ktoś do mnie dzwonił bez żadnej konkretnej sprawy” – no tak, raczej małe były szanse na zrozumienie się po tym, co napisałeś wcześniej . Teraz to jasne.
Co powiesz na to, by w ogóle wyłączyć swój telefon, a na skrzynce głosowej nagrać: „jeśli masz do mnie jakiś interes – wyślij mi mailem szczegóły. Wtedy oddzwonię”?:-) Wtedy masz pewność, ze nikt nie zadzwoni do Ciebie choćby po to, żeby Ci powiedzieć, że lubi z Tobą rozmawiać albo lubi Twój głos, albo nie tylko głos :-) :-)
Opowiedz samemu sobie (nie musisz pisać tego tu na forum):
– Czy masz ochotę zmieniać cokolwiek w swoim podejściu „telefon= tylko interesy”, czy tylko szukasz poparcia dla tej koncepcji?
– Co w rozmowie telefonicznej pomogłyby w nawiązaniu dobrych relacji z Tobą? Jak Ty sobie to wyobrażasz?
– O czym rozmawiasz z ludźmi siedząc np. razem przy kawie? (bezpośredni kontakt)
– O czym rozmawiasz z partnerką zanim zaczniecie się zajmować seksem?
– Co by było potrzebne, żebyś podobną rozmowę mógł prowadzić przez telefon?
A co do Twojego PS – : “a jakie to ma dla Ciebie znaczenie?”- mogę dzięki intonacji zmieniać „poziom szorstkości” tego pytania.. Poza tym kontekst na który zwróciłeś uwagę jest ważny.
Wyobrażam sobie kogoś, kto dzwoni do mnie po dwóch latach milczenia i zadaje pytanie: Co u Ciebie słychać?” Zadanie pytania “a jakie to ma dla Ciebie znaczenie?” jest ważne – skoro nie interesowało kogoś dwa lata, co u mnie, to czego teraz oczekuje? Mogę powiedzieć to serdecznie, co nie znaczy, ze nie mam prawa Bronic się przed cudzym brakiem kultury :-)
Sokole Oko,
Bardzo mi się to podoba to Twoje podejście: „Po wnikliwej lekturze blogu Aleksa, nawet nie zamierzam im tego tłumaczyć.”
Pozdrawiam, Ewa
@Paweł Kuriata
Piszesz: „Zatem wszystkie pytania typu:
– co porabiasz
– co słychać
– co dobrego u ciebie słychać
– jak się masz
– jak leci
– co tam
– co nowego u ciebie.
Zadane przez telefon nie pomogłyby w nawiązaniu dobrych relacji ze mną.”
Dałeś mi dobry fundament do kilku przemyśleń. Potrafię sobie wyobrazić, że różni ludzie mogą mieć bardzo różne standardy i różnie reagować na takie pytanie, jako „opening” rozmowy telefonicznej. Potrafię sobie jednak też wyobrazić kilka różnych scenariuszy, gdzie pojawienie się takiego pytanie jest dla mnie całkowicie w porządku, jako mały wstęp do rozmowy.
Wyobraź sobie sytuację, w której:
1) Twój rodzic, przyjaciel – ktoś kogo uważasz za osobę bliską żyje w innym kraju niż Ty.
Albo
2) Twój partner/partnerka mieszka w mieście znacznie oddalonym od miejsca Twojego zamieszkania. Wasze sprawy zawodowe pozostają w osobnej gestii każdego z was i nie przeplatają się one.
Twoją intencją jest utrzymywanie kontaktu z tą osobą. Realia wyglądają tak, że z różnych względów (czy to geograficznych, czy czasowych) widujecie się raz na kilka tygodni/miesięcy.
Jakie konkretne pomysły na podtrzymywanie tego kontaktu masz w przedstawionych przeze mnie sytuacjach, jeśli jak sam napisałeś: „innymi słowy nie chciałbym aby ktoś do mnie dzwonił bez żadnej konkretnej sprawy, bo wszystkie rozmowy staram się skrócić do niezbędnego minimum” oraz „zatem wszystkie pytania typu: – co porabiasz (…)zadane przez telefon nie pomogłyby w nawiązaniu dobrych relacji ze mną”.
Interesuje mnie to szczególnie o tyle, o ile dość stanowczo określiłeś, czego nie lubisz, to już jednak nie zaproponowałeś konkretnych rozwiązań.
Swoją drogą, bardzo ciekawie i wnikliwie odniosła się do Twojego komentarza Ewa W.
Ewo, dziękuję za Twoje dwa ostatnie komentarze, są one dla mnie bardzo wartościowe i świetnie pokazują z jaką dbałością o szczegóły podchodzisz do kwestii komunikacji. Szalenie mi się takie podejście podoba :-). Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy Twoje komentarze w mojej ocenie wnoszą wyjątkową wartość do dyskusji. Myślę, że tę uwagę mogłabym spokojnie odnieść do wszystkich Twoich wypowiedzi zamieszczanych tutaj, ale to już taka dodatkowa dygresja :-).
Marta,
to, co napisałaś sprawia mi nie tylko radości przyjemność, ale jest to ważny dla mnie feedback.
I poprawia samopoczucie (energetyzuje) lepiej niż dwa antybiotyki razem wzięte :-)
Ewa
Paweł Kuriata, rzeczywiście nie zrozumieliśmy się ;). Chodziło mi o to, co Tobie przeszkadza w tym, że ktoś do Ciebie telefonuje z pytaniem „co słychać”. Po Twoim ostatnim poście, rozumiem, że chodzi o to, że wolisz jak ktoś dzwoni w konkretnej sprawie.
Ewa W., gdy napisałam o poznawczej empatii miałam na myśli zrozumienie, że rozmówca nie widząc co robimy, nie wie o jakim dołku mówimy. I nie będzie wiedział dopóki mu nie powiemy. Tylko tyle i aż tyle. Empatia poznawcza nie polega na „wymyślaniu”, co ktoś może sobie pomyśleć albo poczuć. Ale np. na zdaniu sobie sprawy, że słowo „dołek” jest wieloznaczne i że rozmówca nie ma kompletu informacji, żeby prawidłowo (czyli zgodnie z intencją nadawcy) zrozumieć komunikat.
Zwróć też proszę uwagę, że nie pisałam, że kontakt wzrokowy „warunkuje” rozumienie, ale że widzenie osoby i jej sytuacji (to więcej niż sam kontakt wzrokowy) ułatwia zrozumienie. Takie jest moje doświadczenie. Jestem też świadoma, że można zadać pytania dodatkowe (o czym też napisałam w poprzednim poście), ale to jest właśnie ten dodatkowy wysiłek, którego przy kontakcie bezpośrednim często nie ma.
Jeśli słysząc „jestem w dołku” widzę jednocześnie lecący w dół kurs akcji firmy rozmówcy to na pewno nie zadam mu żadnego żartobliwego pytania „kopałaś się”. Od razu wiem, że jakiekolwiek żartobliwe pytania są w tej sytuacji nieodpowiednie. Przez telefon tego nie wiem. A w tej sytuacji takie żartobliwe pytanie mogłoby być źródłem dalszych nieporozumień.
Pozdrawiam
Agnieszka
Agnieszko,
– małe a ważne sprostowanie: Zjadło mi literę. Miało być „Okopałaś się?”
Słowa są wieloznaczne niezależnie od tego, czy wypowiadamy je przez telefon, czy piszemy, czy mówimy siedząc razem i widząc kontekst. Jeśli dla kogoś dopytanie to wysiłek, to cóż – może się przecież nie wysilać. Jego wybór. :-)
Pytanie, jakie to ma praktyczne znaczenie, o czym piszesz. Dla mnie takie:
1- dopóki nie dopytasz – nie wiesz na 100% (ważne i w biznesie i w sferze relacji prywatnych, i w seksie etc)
2- chcesz się dobrze komunikować – nie bazuj na domysłach a pytaj.
3- Wszelkie domysły to tylko potencjalnie większe komplikacje
A żeby pytać, trzeba się tego nauczyć, potrenować. A żeby pytanie przynosiło pożądany skutek – też trzeba się nauczyć.
„Widzenie osoby i jej sytuacji (to więcej niż sam kontakt wzrokowy) ułatwia zrozumienie.” Naprawdę? A może zbyt często jednak ulegamy takiemu złudzeniu?
Moje doświadczenie wskazuje, że czasami widzenie przeszkadza, zakłamuje. Bo zbyt często wyciągamy wnioski opierając się na pozorach.
A skoro jesteśmy przy poście „zanim zatelefonujesz” – to według mnie ważne jest: zanim zadzwonisz, zastanów się do kogo dzwonisz, w jakiej naprawdę sprawie dzwonisz, przygotuj się. Także na to, że możesz mieć minutę, a może i mniej, ze druga strona nie musi być gotowa na te rozmowę itd.
Zaletą rozmów telefonicznych jest to, że zakładają one wymóg słuchania drugiej strony – słuchania słów, zdań, głosu.
I w drugą stronę – wymóg mówienia słowem, barwą, intonacją – oznajmiania, dziwienia się, pytania, etc.
To potężna gama możliwości. Aż sobie pomyślałam, ze zrobię szkolenie z komunikacji przez telefon…
W ogóle komunikacja na odległość to super temat. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewo W.,
zastanawiam się: do czego zmierzasz? Ja opisuję moje doświadczenie: że łatwiej mi rozmawiać twarzą w twarz.
Napisałaś „Naprawdę? A może zbyt często jednak ulegamy takiemu złudzeniu?” Dla mnie to nie jest złudzenie. Rzeczywiście łatwiej mi rozmawiać twarzą w twarz. Tak to dla mnie działa. Zakładam, że nie kwestionujesz mojego doświadczenia, a opisujesz po prostu swoje?
„Jeśli dla kogoś dopytanie to wysiłek, to cóż – może się przecież nie wysilać. Jego wybór.” To zdanie zupełnie nie odzwierciedla tego, co napisałam. Napisałam „dodatkowy wysiłek, którego przy kontakcie bezpośrednim często nie ma”. Absolutnie nie ma tu mowy o niechęci do wysilania się. Jest jedynie stopniowanie wysiłku, które przy kontakcie telefonicznym jest dla mnie większe.
Pozdrawiam
Agnieszka
Przed każdą rozmową, także telefoniczną, podstawowym pytaniem jakie sobie zadaję jest „co chcę tym osiągnąć?”. I podejmuję odpowiednie kroki dopiero wtedy, gdy znajdę odpowiedź na to pytanie.
Pierwsze moje słowa po debraniu telefonu przez drugą stronę to „cześć/dzień dobry/itp., tu [Ja], możesz teraz/w tej chwili rozmowawiać?” i dopiero oddaję głos drugiej stronie. Wszystko po to, aby do minimum skrócić wstęp i dać drugiej stronie szansę na (od)powiedzenie „nie, teraz nie mogę”. W takim przypadku następuje pytanie „kiedy zatem mogę do Ciebie zadzwonić” oraz dodaję ewentualnie czas potrzebny mi na przprowadzenie rozmowy (np. 3 minuty). Tę zasadę stosuję praktycznie w każdej sytuacji, bez względu na to czy jest to Mama, partnerka czy zupełnie obca mi osoba.
Wojtek S.,
Chętnie bym się od Ciebie dowiedział w jaki sposób rozpoczynają rozmowę różne nacje i być może wybrał coś dla siebie. Tutaj z pomocą przychodzi m.in. @Ewa W i jej wskazówki – dziękuję Ci za nie, Ewa. :-)
Oczywiście istnieje również (w moim przypadku) możliwość wyciszenia dzwonka lub wyłączenie telefonu – zależy to od tego jak bardzo ważna jest dla mnie aktualna chwila.
Z kolei z drugiej strony działam w ten sposób, że jeśli do kogoś dzwonię raz i nie mogę się dodzwonić, to ponawiam próbę po raz drugi w poźniejszym czasie. Jeśli po raz drugi się nie udaje – wysyłam SMS-a z prośbą o kontakt lub z pytaniem kiedy mogę się skontaktować z tą osobą. :-)
Agnieszko M,
Nie zamierzam dyskutować z Twoim osobistym doświadczeniem ani mu zaprzeczać.
Dla mnie jednak dopiero teraz wybrzmiało to, co jest Twoim doświadczeniem: „łatwiej mi rozmawiać twarzą w twarz”. Ok. Przyjmuję to. Skoro nie pytasz, jak to zmieniać, to znaczy dla mnie, ze nie masz takiej potrzeby.
Wcześniej pisałaś w sposób, który dla mnie był przedstawianiem poglądów a nie osobistych doświadczeń. Np.”Jestem też świadoma, że można zadać pytania dodatkowe (o czym też napisałam w poprzednim poście), ale to jest właśnie ten dodatkowy wysiłek, którego przy kontakcie bezpośrednim często nie ma.” – gdzie tu jesteś TY i Twoje doświadczenie?
A wcześniej np.: „Empatia poznawcza nie polega na “wymyślaniu”, co ktoś może sobie pomyśleć albo poczuć. Ale np. na zdaniu sobie sprawy, że słowo “dołek” jest wieloznaczne i że rozmówca nie ma kompletu informacji, żeby prawidłowo (czyli zgodnie z intencją nadawcy) zrozumieć komunikat.”.
A gdzie tu jesteś TY?
Odbieram takie wypowiedzi jako przedstawienie poglądów, a z poglądami dyskutuję. Nie z doświadczeniem, odczuciami czy emocjami.
Serdeczności, Ewa
Ale mi ten wpis z nieba spadł. Dziękuję za niego Alex bardzo!. Ponieważ piszę pierwszy raz, od razu dziękuję za całościowy dorobek Twojego bloga i jego aktywnych czytelników. Mam nadzieję że też do nich z czasem dołączę.
Wracam do meritum. Mam pracę w której zdarzają się awarie. IT. Rzecz normalna. Ludzie się obrażają, gdy podnoszę słuchawkę i dpowiadam szorstko. Mam awarię, napisz mejla oddzwonię. Nie rozumieją tego. Jestem rozdarty. W jednej strony bezczelnie ich spycham, z drugiej, moim priorytetem jest usunięcie problemu. Nie mogę odłożyć telefonu i go nie odbierać aby zająć się tylko rozwiązywaniem, ponieważ czasem dzwoni ktoś konkretny od tej awarii którego wiedza jest mi potrzebna, i nie wiem kto to jest aby tylko od niego odbierać. Takie trochę błędne koło. Sytuacje rzadkie, ale te które nas bardzo testują jak się zachowujemy w sytuacjach naprawdę stresowych. (np. w danej chwili wyobrażasz sobie 300 pracowników biura, którzy odchodzą od biurek, przez awarię którą naprawiasz). Jak rozwiązywać takie węzły ? :-)
Około dwóch miesięcy temu sam zastanawiałem się nad tematem rozmów telefonicznych (w ogólnym pojęciu, komunikacji synchronicznej), choć moje wnioski i sugestie odbiegają w bardziej radykalnym kierunku od waszych (w tym Aleksa) zaleceń.
Po pierwsze: telefon, jak każda inna forma komunikacji synchronicznej (komunikator, rozmowa osobista) wymaga poświęcenia czasu przez obie strony w tym samym momencie. Stąd – o ile to możliwe – unikam rozmów telefonicznych jeśli sprawę da się załatwić listownie/mailem. Ponadto, uważam że bardzo nietaktownym jest dzwonienie bez przynajmniej wcześniejszej zapowiedzi (najlepiej umówienia) rozmowy telefonicznej, lub przynajmniej uzasadnionego oczekiwania takowej. Zawsze lepiej wspomnieć rozmówcy, czego dotyczy sprawa i pozwolić się przygotować do rozmowy. Oczywiście pomijam tu przypadki nagłe.
Po drugie: jakkolwiek byśmy nie prowadzili niezapowiedzianej rozmowy, zawsze jesteśmy intruzem i w pewnym stopniu zaburzamy plan dnia osoby, do której dzwonimy. Dlatego też – jeśli połączenie jest niezbędne – dobrze jest założyć, że rozmwówca akurat nie ma dla nas czasu i chce błyskawicznie przebrnąć przez temat. Jeśli w toku rozmowy wyjdzie, że jest inaczej, wtedy większa ekspresywność nie powinna przeszkadzać.
Po trzecie: czerwona słuchawka i poczta głosowa to jedne z najlepszych wynalazków telekomunikacji. Fakt, potrzeba trochę czasu, żeby nauczyć nasze otoczenie, że w ważnych sprawach oddzwaniamy (i oddzwaniać należy), natomiast może się zdarzyć, że akurat telefonu nie odbierzemy. Sam praktykuję trzymanie telefonu wyciszonym większość czasu, wyłączając go gdy nie mam żadnej możliwości odbierania połączeń (spotkania służbowe itp.), włączając dźwięki, gdy spodziewam się rozmowy. Gdy akurat nie chcę/nie mogę rozmawiać, odrzucam połączenie i od razu (w czasie, gdy rozmówca nagrywa się na pocztę) piszę SMSa o treści „Cześć, nie mogę teraz odebrać, odsłucham Twoją wiadomość i skontaktuję się o XX:XX, jeśli to będzie możliwe.” Dzięki temu moja organizacja dnia się nie rozsypuje, a komunikacja z ludźmi ciągle jest utrzymana na przyzwoitym poziomie.
Zauważyłem też tendencję w przypadku rozmów czysto biznesowych i m.in. krajów skandynawskich czy Niemiec – tam każda rozmowa telefoniczna jest umawiana wcześniej, z przesłaniem agendy i/lub tematu rozmowy. Bardzo żałuję, że ten zwyczaj w Polsce jest niezbyt popularny, ułatwia sprawne rozwiązanie problemu (obie strony mają czas przygotować się do rozmowy i od razu udzielić potrzebnych informacji).
Bogumił Wiatrowski,
Czytałam z zainteresowaniem.
Jednak trudno mi sobie wyobrazić zastosowanie tego co piszesz do sytuacji tzw. niebiznesowych.
Widzisz, właśnie przed chwilą skończyłam 1,5 godzinną rozmowę z moją przyjaciółką.
To nie jest odosobniony przypadek naszej tak długiej rozmowy – mieszkamy w rożnych miastach, rzadko się widujemy, więc rozmowa przez telefon to jak wspólna kolacja czy wspólny wieczór przy kawie.
Zaczęłyśmy od pytania o zdrowie, o psa, przeszłyśmy przez rosół, kaszę jaglaną i jej zalety, bańki lecznicze, przez ekipy budowlane,gładzie gipsowe, glazurę, meble kuchenne (przyjaciółka jest przed remontem mieszkania a ja przed renowacją kamienicy – wymieniamy się pomysłami, informacjami, kontaktami do specjalistów), wymianę poglądów na temat NLP i tego, co jest w nim ważne a wyrózniające spośród różnych „systemów terapeutycznych” (ona jest psychologiem i pedagogiem). Skończyłyśmy na neuronach lustrzanych. A teraz sobie na ten m.in. temat czytam, żeby zgłębić temat.
Owszem, wcześniej dostałam sms z pytaniem, czy jestem dostępna i czy możemy sobie pogadać.
Jak wyobrażasz sobie przesłanie mi wcześniej agendy takiej rozmowy? Według mnie to niemożliwe. Tematy są w takiej komunikacji żywe.
Według mnie jest wiele wspólnych zasad dla komunikacji biznesowej i pozabiznesowej, niemniej nie wszystko można stosować i tu i tu.
Umiejętność różnicowania jest tu według mnie bardzo istotna.
I jeszcze Twoje: „jakkolwiek byśmy nie prowadzili niezapowiedzianej rozmowy, zawsze jesteśmy intruzem i w pewnym stopniu zaburzamy plan dnia osoby, do której dzwonimy.”. Pewnie tak bywa, niemniej nie zgodzę sie z Twoim „zawsze”. „Intruz” – to nie brzmi przyjaźnie :-)
Zgoda że możemy zaburzać plan dnia. Możemy ale nie musimy. Są takie sytuacje, gdy ma to wpływ np. obojętny na nasz plan dnia. Co innego gdy mówiąc „plan dnia” masz na myśli „plan pracy”. :-)
Ewa
Dzień dobry Wszystkim,
Bardzo podoba mi się powyższy post. Chcę w tym temacie podzielić się własnymi refleksjami. Spontaniczne telefony mogą sprawić (mnie często sprawiają) dużą przyjemność. Podstawową funkcją telefonu jest możliwość przeprowadzenia rozmowy, a nie napisania sms-a. Wysłanie sms-em pytania przed rozmową o to, czy i kiedy można się ze mną skontaktować, uważam za zbędne (chyba, że jest to nietypowa pora lub jeśli kontakt wymaga, z mojej strony, specjalnego przygotowania merytorycznego). Nawiązuję w ciągu dnia dość dużo rozmów telefonicznych, więc odpowiadanie na sms-y dotyczące tychże rozmów jest dla mnie niepotrzebnym przekombinowaniem, ponieważ mogłabym się pogubić w tym co, kiedy i komu odpisać. Odpowiedzieć, że oddzwoni się później to najprostsza, moim zdaniem, metoda. Jeśli naprawdę nie mogę odebrać, nie odbieram i oddzwaniam później. Oddzwaniam zawsze, nawet pod nieznany numer. Często toczyłam dyskusje ze znajomymi czy jest to konieczne – oddzwonienie wówczas, gdy nie wiemy, kto do nas dzwoni. Pomijam fakt, że dobrze jest nie oddzwaniać na nietypowe numery lub zaszyfrowane ze względu na możliwość oszustwa. Czy są jakieś reguły w tym względzie? Zasady savoir-vivre’u na ten temat, z tego, co wiem, nie są jednoznaczne. Jak to jest u Was? Oddzwaniacie na numery nieznane lub zaszyfrowane? :) A czy w ogóle oddzwaniacie? Pytam, zastanawiając się „głośno”, że przecież nie zawsze to, co „wypada”, jest obowiązkowe.
Pozdrawiam,
Magda
Ewo W.
podobają mi się Twoje odp. do Agnieszki M. bo podzielają one mój punkt widzenia.
Szczególnie zapamiętam to: ” Ja nie czuje się odpowiedzialna za uczucia, jakie w kimś wywoła moje pytanie „co u Ciebie dobrego” ” :)
Agnieszka M.
w przykładzie z „dołkiem” = wg. mnie robisz założenia, zamiast po prostu spytać :)
– tak jak Ewa to napisała.
Alex
post interesujący, dziękuję. Dłużej zatrzymałem się przy 2 przykładzie – z ciężką sytuacją osobistą.
Dlaczego to pytanie wrzucającego adresata ponownie w ciężką sytuację jest niemile widziane?
Opieram się na Twoim przykładzie.
Czy po prostu chodzi o to, że dana osoba powinna zacząć od razu rozmowę z konkretnym pytaniem o ciężką sytuację? Bo jak usłyszała, że dana osoba jest zajęta czymś innym, to nie powinna „wyskakiwać” z takim pytaniem?
Mam jeszcze 1 pytanie:
jakie jest Twoje zdanie co zwrotu „Przepraszam, że przeszkadzam” przy zaczynaniu rozmowy telefonicznej?
Pomijać go?
Mateusz Pakulski
napisałeś: „Przed każdą rozmową, także telefoniczną, podstawowym pytaniem jakie sobie zadaję jest “co chcę tym osiągnąć?”. I podejmuję odpowiednie kroki dopiero wtedy, gdy znajdę odpowiedź na to pytanie.”
tak jak Ewa W. wcześniej napisała w 1 z komentarzy – chodzi o przygotowanie do rozmowy, a pytanie o cel jest jednym z ważnych elementów tegoż.
pozdrawiam serdecznie
Piotr
Grisha
Ja podczas spotkań z klientami i innych ważnych działań też wyłączam telefon. Post dotyczy sytuacji poza tymi momentami.
Dawid B.
Piszesz: „Pisanie o komunikacji w postach jest jeszcze lepsze niż mówienie o tym na spotkaniach ..”
Obydwie metody mają swoje zalety i wady. Pamiętaj że komunikacja to jest umiejętność, a nie wiedza :-)
Grzes
Nie zawsze mamy taką zerojedynkowa sytuację
Pawell
Pytasz: „jak grzecznie acz stanowczo odlozyc rozmowe na pozniej. Czasem odnosze wrazenie, ze niektorzy sie obrazaja, ze nie moge poswiecic im w tej chwili czasu (“taki wazny, ze nie ma czasu ze mna rozmawiac”). Glownie chodzi o romowy zawodowe „
Argumentuj korzyściami dzwoniącego np. „oddzwonię za 15 minut, bo wtedy będę mógł w 100% zająć się pana sprawą”
dalej : „Drugie pytanie o nawiazanie bardziej przyjaznego i mniej oficjalnego kontaktu z ludzmi ktorych rzadko lub nigdy nie spotykam osobiscie ale czesto z nimi telefonuje. „
Trudno mi dać Ci jakieś zawsze działające wskazówki. Na pewno pomaga pozytywny i pełny energii głos, moi rozmówcy często mówią mi, że po rozmowie ze mną (też telefonicznej) czyją się doładowani i nakręceni :-)
Co do reszty, to robię to dość intuicyjnie (mieszanka szacunku dla rozmówcy i odrobiny zuchwałości), bardzo trudno mi to opisać
Agnieszka M.
Piszesz: „Nie widzę co osoba robi … „
Czasem tak jest lepiej :-) Przypomina mi się parę zabawnych lub frywolnych historii :-) :-)
Dalej : „ Być może brak tych niewerbalnych sygnałów sprawia, że tak wiele osób ma trudność z prawidłowym odczytaniem komunikatów świadczących np. o braku czasu. „
Dlatego ja nie odczytuję, lecz pytam na samym początku rozmowy.
Dalej: „Ktoś policzył, że tylko 7% komunikatu odczytujemy ze słów, „
Zastanawiałaś się, jak to ktoś policzył? :-) Jaka byłą metodologia i „how it was validated” (brak mi teraz określenia po polsku, przepraszam :-(
Wojtek S.
Napisałeś : „W kulturze Brytyjczyków jest długi wstęp ocieplający przed przejściem do konkretów. „
proszę podaj jakiś konkretny przykład, najlepiej w oryginalnym języku
Paweł Kuriata
Piszesz: „A ja z kolei nie lubię rozmawiać przez telefon i nie byłbym zachwycony gdyby ktoś zadzwonił do mnie z pytaniem “co słychać?” niezależnie jak bardzo byłbym zajęty. „
Naprawdę? A gdyby dzwoniła jakaś interesująca znajoma a pytanie byłoby wstępnym wybadaniem, czy jesteś dostępny na małe bara-bara dla urozmaicenia czasu?
Ewa W
dziękuję bardzo za wszystkie Twoje wyjaśnienia. Oszczędziłaś mi mnóstwo pisania i wniosłaś też rzeczy, które mi nie przyszłyby w takiej formie do głowy. Jeszcze raz dzięki :-)
Maciek K.
Piszesz: „nauczyłem się zadawać pytania przed rozmową “Czy mogę Pani/Panu/Ci chwilkę zająć?” „
Intencja jest dobra, tylko wywołujesz w umyśle rozmówcy wrażenie, że będziesz mu zajmował czas, a to nie jest dobrze. Dlatego ja pytam „czy ma Pan chwilkę”
Pytasz: „W jaki sposób można rozróżnić, jakie pytania mogą mieć dla rozmówcy charakter inkwizycyjny, a jakie bedą odebrane jako wyraz szczerego zainteresowania rozmówcą? „
Nie mam ogólnie ważnej reguły :-(
To co często robię, to krótkie wyjaśnienie do czego odpowiedź na pytanie jest potrzebna (najlepiej korzyściami rozmówcy ZANIM takie pytanie zadam. Całą reszta to kwestia wyczucia, które trudno przelać na słowo pisane bez wchodzenia w zbytnie uproszczenia.
Jerzy
Piszesz: „Alex napisałeś, że w dalszej części rozmowy, nie wypytujesz o problemy danej osoby.
Ja właśnie mam z tym problem, często po takich rozmowach, mowa tutaj o ludziach, których znam, mam odczucie, że zadzwoniłem, załatwiłem co miałem załatwić i cześć, nie wykazałem zainteresowania drugą osobą, nie zapytałem choćby co słychać, czy co u Ciebie? „
Ja bardzo często mówię „czy jest coś, co ja dla Ciebie mogę zrobić?”, albo „jeśli jest coś, co ja dla ciebie mogę zrobić, to bardzo proszę powiedz mi/ daj mi znać”
Sokole Oko
Piszesz: „Osobiście, nie widzę sensu podtrzymywania znajomości z ludźmi, którzy nie rozumieją podstawowych potrzeb innych ludzi. Po wnikliwej lekturze blogu Aleksa, nawet nie zamierzam im tego tłumaczyć. „
Witaj w Klubie :-)
Mariusz Pakulski
Piszesz: „Przed każdą rozmową, także telefoniczną, podstawowym pytaniem jakie sobie zadaję jest “co chcę tym osiągnąć?”. I podejmuję odpowiednie kroki dopiero wtedy, gdy znajdę odpowiedź na to pytanie. „
To jest bardzo dobre podejście. Ja po tym , a przed zatelefonowaniem jeszcze pytam się „ jaką korzyść z tej rozmowy będzie miała druga strona?”
JD
Jeżeli musisz jednocześnie usuwać bardzo poważną awarię i odbierać telefony, to ktoś źle zorganizował Twoją pracę.
Nie odzywaj się szorstko. Mów uprzejmie „właśnie pracujemy nad usuwaniem poważnej awarii”, a jeśli to do kogoś nie dociera, to uprzejmie pytaj „woli pan teraz rozmawiać, czy jak najszybciej móc dalej pracować?” cały czas uprzejmie ale stanowczo.
Bogumił Wiatrowski
Generalnie zgadzam się z tym, co napisałeś za wyjątkiem „Zauważyłem też tendencję w przypadku rozmów czysto biznesowych i m.in……. czy Niemiec – tam każda rozmowa telefoniczna jest umawiana wcześniej, z przesłaniem agendy i/lub tematu rozmowy. „
Tutaj mam inne doświadczenia :-)
Magdalena
Piszesz: „Oddzwaniam zawsze, nawet pod nieznany numer „
Ja też tak zazwyczaj robię, pewnie z ciekawości :-)
Co to jest „zaszyfrowany” numer?
Piotr Stanek
Pytasz: „Dlaczego to pytanie wrzucającego adresata ponownie w ciężką sytuację jest niemile widziane? „
Nasza rzeczywistość to jest to, na czym w danej chwili koncentrujemy naszą uwagę. Możesz mieć poważny problem, a jednocześnie np. potrzebujesz luzu i kreatywności dla innej ważnej sprawy. Jeśli skoncentrujesz się na tej drugiej sprawie, to w tych chwilach problem jak gdyby nie istnieje w Twojej świadomości. Pytanie z zewnątrz narusza ten stan.
Pytasz: „jakie jest Twoje zdanie co zwrotu “Przepraszam, że przeszkadzam” przy zaczynaniu rozmowy telefonicznej? „
Bardzo kiepskie! To oznacza, że na pewno nie dzwonisz z jakąś wartością dodaną lub dobrym interesem dla rozmówcy, lecz po prostu… przeszkadzasz :-)
Dlatego ja zaczynam tak, jak napisałem w poście
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
Alex,
Dziękuję za Twoje pytanie. Uśmiałam się z siebie samej. Numer telefonu „zaszyfrowany” do dziś znaczył dla mnie tyle, co „niezidentyfikowany”. Błąd? Błąd.:)
Pozdrawiam,
Magda
Maciek K piszesz: „“Nie zaczynam też pytaniem „ile masz czasu?”, bo to jako wstęp może zabrzmieć dla drugiej strony jak przesłuchanie, a tego na pewno nie chcemy.”
W jaki sposób można rozróżnić, jakie pytania mogą mieć dla rozmówcy charakter inkwizycyjny, a jakie bedą odebrane jako wyraz szczerego zainteresowania rozmówcą?”
Z mojej perspektywy samo pytanie „ile masz czasu” brzmi bardzo jednostronnie bez najmniejszego pokwapienia się na wyjaśnienie swoich intencji/powodów telefonu. Odebrałabym to jako próba „przejęcia dowodzenia” (najpierw JA poznam warunki rozmowy, żeby o niej zdecydować) i zadbanie o własny interes w rozmowie, zamiast skupienia się na wymianie i komunikacji. W moim wykonianiu wyglądałoby to raczej „hej, chciałam pogadać w sprawie X (lub: dawno Cię nie słyszłam i chciałam po prostu pogadać), miłabyś teraz czas (/dysponujesz czasem) na taką rozmowę?”, czyli staram się stawiać osobę, z którą rozmawiam na podobnym poziomie posiadanych informacji.
Wyjątkiem chyba byłaby rozmowa z bliskimi osobami, co do których mam zaufanie w daniu im takowej chwilowej „kontroli informacyjnej”.
Czy podzielenie się swoimi wrażeniami w jakiś sposób Ci pomogło? :)
Agnieszka M.
Jeśli chodzi o przytoczone przez Ciebie „jestem w dołku” to np. mi ta wieloznaczność bardzo się podoba :) Uważam, że wieloznaczność interpretacji daje możliwość do podjęcia żartów, czy nadania interesującego kierunku rozmowie. I nawet, gdyby hipotetycznie ktoś chciał wyrazić, że boryka się z jakimiś problemami, to poczucie humoru i kreatywność tworzy bardziej przyjazną i swobodną atmosferę do dzielenia się nimi.
Od siebie dodam, że BARDZO nie lubię pytań typu „co słychać/ co u ciebie/ jak leci” itp. bo są właśnie zbyt ogólne, dla mnie nie budują żadnej podstawy do wymiany zdań. Najczęściej wtedy odpowiadam równym ogólnikiem i niespacjelanie „zapraszająco” do rozmowy. W zasadzie przerzucam wtedy odpowiedzialność za rozwijanie rozmowy na drugą stronę (zadającą pytanie) i spotykam się, że najczęściej druga strona nie jest w stanie kontynuować rozmowy.
Nie wiem czy problem komunikacyjny leży po mojej stronie (niepodejmowanie rozmowy po zbyt ogólnych pytaniach), czy raczej drugiej osoby (nieumiejętność konkretyzowania rozmów).
Po prostu cenię sobie rozmowy mocno zindywidualizowane, które jako „wstępniakiem” posługują się konkretną wiedzą na temat danej osoby, jej preferencji, charakteru, zainteresiwań itp.
Oczywiście tyczy się to tylko rozmów osobistych.
Alex
Odniosę się do przytoczonych przez Ciebie dialogów „konfrontując” je ze swoim podejściem :)
Ty: „Witaj/dzień dobry/ cześć X…..”
X: „Cześć, co słychać?”
Ty: “Wiesz, jestem teraz zajęty” – maksymalnie ograniczasz Twoją wypowiedź, aby jak najszybciej wrócić do swojego toku rozumowania
X: „A co takiego robisz/ a czym jesteś zajęty?”
Brzmi to na tyle absurdalnie, że nie wyobrażam sobie z tego nie żartować i najprawdopodobniej pierwszą moją reakcją byłby śmiech :D Moja odpowiedź to (z rozbawieniem) „czymś bardzo ciekawym i jeszcze bardzej zajmującym, jeśli rozumiesz co chcę przekazać” lub „chętnie bym Ci opowiedziała, co mnie zajmuje, gdybym się tym nie zajmowała”.
Ty: „Witaj/dzień dobry/ cześć X…..”
X: „Cześć, co słychać?”
Ty: „pracuję nad tematem QQQ/ relaksuję się”
X: „ A co nowego jeśli chodzi o problem Z?”
A jak odniósłbyś się do odpowiedzi: „Mam parę pytań/chciałam dopytać o kwestię/interesuje mnie Z, masz teraz ochotę o tym porozmawiać?”, lub „Rozumiem, czy w związku z tym rozmowa o Z byłaby teraz przez Ciebie mile widziana?”. Z jednej strony są one także przypomnieniem o Z, ale forma pytań wydaje mi się być bardzo stosowna i moim wykonaniu pewnie tak by to wyglądało.
Ty: „Teraz mam małą chwilkę, co mogę dla Ciebie zrobić?”
X: „Dlaczego nie mogłeś odebrać wcześniej/ co porabiasz?”
W przypadku rozmów z bliskimi często pytam w taki sposób, bo po prostu ciekawi mnie co aktualnie pochłania tę osobę i takie pytania w stosunku do mnie też traktuję „normalnie”. Gdyby chodziło o osoby dalsze, z którymi nie mam ochoty z taką swobodą dzielić się swoimi zajęciami, pewnie na swój sposób odpowiedziabym żartem np. „musiałam znaleźć budkę telefoniczną, żeby zakryć strój suberbohatera, a z budkami na mieście już coraz gorzej”. Raczej nie daje to możliwości drugiej osobie do drążenia tematu :)
Zgadzam się z Wojtkiem S.
W mojej pracy w Anglii od czasu do czasu zdarza się telefon od klienta, który nie został uprzednio prawidłowo poinformowany o zakresie pracy jakie nasza firma świadczy dla niego. I pomimo tego, że można wyczuć, że klient wewnątrz już się wręcz gotuję, aby wykrzyczeć parę gorzkich słów na nasz temat, to jednak zawsze grzecznie zapyta jak się masz. Nie żartuję, jeśli powiem, że nawet zagai coś o obecnej pogodzie!
Jak widać więc – można.
Do niedawna raczej nie lubiłem rozmów przez telefon, szczególnie z osobami obcymi. Ostatnio jednak zmieniam niekorzystne przyzwyczajenia, więc także korzystam więcej z telefonu. I jak podszedłem do niego jak do przyjaciela a nie wroga, to okazało się, że wcale nie taki diabeł straszny :)
Ba nawet niektórzy ludzie, których nie znam okazują się być mili przez telefon!
Ostatnio zależało mi na uczestnictwie w pewnej imprezie, gdzie bilety dawno się już skończyły, a długość listy rezerwowej nie dawała nadziei. Jednak wystarczyło porozmawiać z bardzo sympatyczną Pani organizator i zadać jedno otwarte pytanie: Naprawdę chcę uczestniczyć w tej imprezie. Co mogę zrobić, aby dostać bilet na nią?
Na co miły głos po drugiej stronie mi odpowiedział: Panie Wojtku, pan nic nie może już zrobić. Ale za to ja mogę dla pana :)
I wczoraj dostałem potwierdzenie mailem, że już mam miejsce.
Muszę poćwiczyć, aby takie rzeczy zdarzały mi się częściej.
Ewa W., mam trudność ze zrozumieniem sensu Twojej ostatniej wypowiedzi. Więc nie mogę niestety skomentować.
Piotr Stanek, jakie według Ciebie robię założenia w przykładzie z dołkiem?
Alex,
czy możesz jakoś opisać, co rozumiesz przez „validated”. Nie rozumiejąc, o co pytasz, nie jestem w stanie odpowiedzieć.
Diana Cz., dziękuję za podzielenie się swoim punktem widzenia. Z tworzeniem przyjaznej atmosfery poprzez humor i kreatywność różnie bywa, bo poczucie humoru bywa różne u różnych ludzi. I co jednego nastroi pozytywnie, drugiego niekoniecznie. :) Dlatego ja z tym uważam. Sama zresztą widzisz, że nawet zwykłe pytanie „co słychać” u różnych osób wywołuje różne odczucia. Ty go nie lubisz, a dla mnie jest w porządku. Ja w takiej sytuacji opowiadam o czymś konkretnym, co się u mnie akurat dzieje. I ogólność pytania w niczym mi nie przeszkadza.
Pozdrawiam
Agnieszka
Ewo,
Też miałem okazję utrzymywać znajomość zdalnie, głównie za pomocą telefonu, prowadząc rozmowy trwające do kilku godzin. Istotną sprawą tutaj jest fakt, że „tematem rozmowy” było w gruncie rzeczy podtrzymanie znajomości, co – jako temat (podejrzewam) domyślny i oczywisty – nie wymagało jawnego podania samego tematu czy agendy (z braku takowej). Wcześniejszy SMS z pytaniem o dostępność pozwala też oszacować (mniej-więcej), że rozmowa zajmie więcej niż kilka minut – w końcu to nie pierwszy taki telefon – dzięki czemu np. nie dzwonicie do siebie stojąc w kolejce do sklepu.
W przypadku niebiznesowych rozmów agenda ma sens, jeśli przynajmniej jeden z tematów jest wcześniej znany i wcześniejsza wzmianka pozwoli rozmówcy nawet pobieżnie i przy okazji innych czynności zastanowić się nad tematem, co ziwększa efektywność i jakość komunikacji (więcej treści i przemyślanych pomysłów w trakcie rozmowy). Przykładowo: SMS o treści „Zastanawiam się, gdzie wybrać się na wakacje; mogę zadzwonić za godzinę?” jest moim zdaniem lepszy niż napisane w tej samej sprawie samo „Mogę zadzwonić za godzinę?” – wspomniany wcześniej temat niemal automatycznie nasuwa na myśl potencjalnie ciekawe kierunki wyjazdu wakacyjnego, w trakcie innych czynności (np. gotowania, zakupów) pozwala zastanowić się, co możemy zaproponować rozmówcy, czy nawet jakie – według naszej wiedzy – ma preferencje wakacyjne.
Mówiąc „plan dnia” mam na myśli właśnie plan dnia – poza pracą jest jeszcze kilka innych czynności do wykonania, często w ustalonych ramach godzinowych (większość sklepów nie jest całodobowa, sąsiedzi nie przepadają też za pralką działającą w środku nocy); zwykłe uprzedzenie o rozmowie pozwoli przeorganizować/przesunąć te czynności tak, aby nie kolidowały z rozmową. Dotychczas, większość niezapowiedzianych rozmów miała zwyczaj zdarzać się w momentach niezbyt dogodnych (kolacja, dojazd z pracy, zakupy) – zwykłe uprzedzenie kwadrans wcześniej pozwoliłoby mi lekko przeorganizować najbliższą godzinę-dwie.
Magdaleno,
W przypadku krótkich rozmów uprzedzanie SMSem czy w inny sposób to zwykle przerost formy nad treścią – jeśli rozmowa zajmie dosłownie chwilę (co wnioskuję z „Nawiązuję w ciągu dnia dość dużo rozmów telefonicznych” – podejrzewam, że spora część tych rozmów trwa do 10 minut), przeczytanie SMSa i zastanowienie się, w jakiej sprawie będziesz dzwonić, może zająć rozmówcy więcej czasu niż sama rozmowa. Metoda GTD sugeruje, żeby sprawy krótsze niż 2 minuty załatwiać od ręki – w przypadku telefonów też można to stosować (jeśli ktoś naprawdę nie może rozmawiać, nie odbierze lub odrzuci połączenie).
Nie zgodzę się natomiast z wysyłaniem SMSa w przypadku nietypowej pory rozmowy – obecnie telefony mają tyle możliwości selektywnego wyciszania (poczta głosowa, wyciszenie telefonu, wyciszenie dzwonków dla kontaktu/grupy), że – według mnie – obowiązek regulowania właściwej pory kontaktu leży po stronie odbierającego. Nie znaczy to oczywiście, że dzwonię do ludzi w środku nocy. :) W moim przypadku jednym z efektów takiego podejścia do dostępności (znanego m.in. z komunikatorów internetowych) jest druga karta SIM, w stale włączonym telefonie, przeznaczona wyłącznie do służbowych spraw alarmowych.
Oddzwanianie stosuję tylko w jednym przypadku – gdy dzwonię z odpowiedzią na wiadomość pozostawioną na poczcie głosowej lub przesłaną SMSem (ciągle uczę moje otoczenie, że nagranie się na pocztę nie boli ;) ), w przypadku nieodebranych połączeń zazwyczaj odsyłam SMSa o treści podobnej do „Przepraszam, nie mogłem odebrać. Jeśli mnie potrzebujesz – jestem dostępny teraz, możesz dzwonić.” Ogólnie trzymam się zasady minimalnego możliwego ingerowania w życie innych ludzi – jeśli ktoś chce się ze mną skontaktować, potrzebuje tylko okazji (stąd informacyjny SMS); jeśli nie – oddzwanianie tym bardziej nie ma sensu.
Diana Cz., Maciek K.,
Pytanie „ile masz czasu?” traktuję jak zapowiedź zajęcia całego dostępnego czasu rozmową (prawo Parkinsona działa i w tym przypadku), gdy – z korzyścią dla wzajemnej komunikacji – można rozmowę przeprowadzić krócej. Najlepszym pytaniem o możliwość rozmowy, z jakim miałem do czynienia, jest „Czy mogę zająć Ci teraz X minut?” – sugeruje pilność sprawy („teraz”), a dodatkowo pozwala od razu oszacować, czy taki przedział czasowy jest dostępny. W rozmowach towarzyskich takie pytanie brzmi dziwnie, zwykle zastępuję je czymś zbliżonym do „Cześć, mam nadzieję, że możemy chwilę porozmawiać.”
Last but not least, jeśli tylko mam wybór pomiędzy zadzwonieniem do kogoś a napisaniem maila, w większości przypadków wybiorę drugą opcję – mail daje obu stronom poczucie większej kontroli nad rozmową (można przeczytać całą wiadomość przed wysłaniem, pod ręką mamy archiwum rozmowy), jednocześnie nie wywierając tak dużej presji jak kontakt w czasie rzeczywistym.
Pozdrawiam,
Bogumił
Alex,
Dobry post. Był już kiedyś podobny ale dobrze sobie przypomnieć dobre zasady.
Agnieszka M.
Przypuszczam, że Alex przez „how it was validated” rozumiał weryfikację. W jaki sposób badanie / metodologia została poddana weryfikacji i czy komuś udało się powtórzyć ów eksperyment i uzyskać podobne wyniki.
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz.
Bogumił Wiatrowski,
Dziękuję za Twoje ustosunkowanie się do mojej wypowiedzi.
Zaskoczyły mnie Twoje słowa: „Ogólnie trzymam się zasady minimalnego możliwego ingerowania w życie innych ludzi…” Gdybyśmy wszyscy przyjęli taką zasadę, to, czy nie uważasz, że życie byłoby bardzo smutne? A na czym to minimalne ingerowanie polega? Jeżeli, Twoim zdaniem, to dobra zasada, to mam prośbę: uzasadnij z jakiego powodu.
Pozdrawiam,
Magda
Alex, dziękuję za odpowiedź. Już staram się wprowadzić Twoją sugestię w życie :)
Diana Cz. faktycznie, to co piszesz ma dla mnie sens.
Ogólnie pod wpływem tego co Alex pisze i mówi, czasami tracę nieco pewności w komunikacji z innymi, szczególnie wtedy gdy zaczynam się zastanawiać, czy to co mówię, nie brzmi zbyt ofensywnie. To jest trochę jak nauka obcego języka. Ale przyznam, że jest to ciekawe doświadczenie.
Pozdrawiam :)
Witajcie
Alex
dziękuję za Twoją odp. tutaj:
http://alexba.eu/2012-11-24/szacunek-i-zaufanie-u-innych/zanim-zatelefonujesz/#comment-113015 (na końcu)
1) Piszesz: „pytanie z zewnątrz narusza ten stan.”
Zacząłem na to zwracać uwagę. Czasem jednak chcę wiedzieć co u drugiej strony, zwłaszcza jeśli wiem (zwłaszcza od niej) jak sobie radzi/poradziła z nieciekawym czasem/problemem. Jak wtedy pasuje użycie Twoich pytań:
„czy jest coś, co ja dla Ciebie mogę zrobić?”, albo „jeśli jest coś, co ja dla ciebie mogę zrobić, to bardzo proszę powiedz mi/ daj mi znać””?
Czy to już jest neutralne, nienaruszające wolności 2 strony?
Jeśli te pytanie nie pasują to jak nawiązać i kiedy rozmowę w danym przykrym temacie?
2) Już nie przepraszam, za to, że przeszkadzam :)
Agnieszka M.
pytasz:
„Piotr Stanek, jakie według Ciebie robię założenia w przykładzie z dołkiem?”
komentarz do którego się odniosłem:
http://alexba.eu/2012-11-24/szacunek-i-zaufanie-u-innych/zanim-zatelefonujesz/#comment-112992
piszesz:
„jeśli zapytam kogoś “Czym teraz się zajmujesz? Co teraz robisz?” i dostanę odpowiedź “Właśnie jestem w dołku”, to taką odpowiedź można różnie rozumieć.” i to co dalej napisałaś to są założenia.
pozdrawiam serdecznie
Piotr
Agnieszka M
Piszesz:
„Ktoś policzył, że tylko 7% komunikatu odczytujemy ze słów, reszta to sygnały niewerbalne, w przeważającej części mimika i język ciała.”
Ten ktoś to Albert Mehrabian i policzył to w 1967 roku. Z Wikipedii:
„Warto zaznaczyć, że Mehrabian badał zależności komunikacji werbalnej i niewerbalnej tylko w kontekście komunikacji postaw i uczuć, czyli w sytuacji, kiedy osoba badana mówiła o swoich uczuciach, przekonaniach, postawach.” Link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Mehrabian
Samo badanie polegało na tworzeniu tzw. niespójnych ekspresji, np. czule wypowiadane „Zaraz Cię uduszę” co raczej zapowiada miłe pieszczoty niż duszenie. Przykład zaczerpnąłem z książki „Zakazana Psychologia” Tomasza Witkowskiego.
Krótko mówiąc, powoływanie się na zasadę, że tylko 7% komunikatu odczytujemy ze słów, jest poważnym błędem,
Piotrze Stanek,
w komentarzu, który zalinkowałeś, podaję różne przykłady znaczenia sformułowania „jestem w dołku”. Celem było pokazanie, że kontakt twarzą w twarz (dzięki możliwośći obserwacji mimiki rozmówcy, języka ciała, jego sytuacji itp.) dostarcza większej liczby informacji (bez potrzeby dodatkowych pytań) niż kontakt telefoniczny (tutaj – w kontekście przykładu z dołkiem – uzyskanie tych samych informacji wymaga dodatkowych pytań).
Łukaszu O.
z Twojej wypowiedzi nie bardzo rozumiem na czym polega ten rzekomo „poważny błąd”, który miałabym popełnić – jeśli masz zamiar wykazywać mi „poważne błędy” to proszę o lepsze uargumentowanie swojej wypowiedzi. W przeciwnym wypadku uznam, że popełniasz „poważną niegrzeczność”, a z taką osobą ja nie mam ochoty dyskutować.
Przykład sformułowania „Zaraz Cię uduszę” doskonale pokazuje jak duża jest rola komunikacji niewerbalnej. W zależności od tonu wypowiedzi, te same słowa będą miały bardzo różne znaczenie.
Pozdrawiam
Agnieszka
Agnieszka M
Nie do końca rozumiem o co Ci chodzi.
Czy czytałaś jak wyglądał i na czym polegał eksperyment i mimo to nie rozumiesz czemu powoływanie się na niego jest błędem? Czy może chodzi Ci o coś innego?
Magda,
W kwestii formalnej, bo napisałaś: „Numer telefonu »zaszyfrowany« do dziś znaczył dla mnie tyle, co »niezidentyfikowany«.
Dziś, jest tego sporo więcej! :)
Nieznany – nie znam numeru dzwoniącego (ale mogę oddzwonić, jeżeli nie jest zaszyfrowany).
Zaszyfrowany – zatarte niektóry cyfry lub całkowicie zmieniony (udaję, że się nie ukrywam).
Niezindentyfikowany – ukryty numer dzwoniącego, dzięki usłudze CLIR lub równorzędnej (otwarcie się ukrywam).
Zachęcam do przyjrzenia się innym, ciekawym usługom telekomunikacyjnym, które mają koncepcyjne odpowiedniki w internecie.
Pozdrawiam,
Sokole Oko
Sokole Oko,
Czyli naprawdę jest coś takiego jak numer zaszyfrowany? :) Oto, przy okazji, dowód na to, jak popełnienie błędu może doprowadzić do zainteresowania tematem: źle użyłam słowa i zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle coś takiego ,jak numer zaszyfrowany, istnieje:).
Dzięki za te ciekawostki techniczne!
Pozdrawiam,
Magda
Ileż to można popełnić faux pas przy tak codziennych czynnościach!
Dziękuję ALEX
za ten post.
Od dwóch miesięcy sukcesywnie przeglądam bogatą treść Twojego bloga
i dzielę się nią ze znajomymi. Jednocześnie widzę, że konsumpcja tak obszernej wiedzy trochę czasu mi zajmie, dlatego tym bardziej doceniam Twój wkład energetyczny i czasowy w stworzenie swojego własnego exegi monumentum :)
Pozdrawiam słonecznie!