Witajcie po rekordowej chyba przerwie w moim postowaniu.
No cóż, intensywne życie w dwóch strefach czasowych jednocześnie, teraz po powrocie dodatkowy szok klimatyczny (z +32C do zera!!) oraz kilka niespodziewanych, a przy tym niezwykle ciekawych zleceń spowodowały moją absencję tutaj.
Kilkoro z Was prosiło o jakąś relację z USA, a ponieważ nie jest to blog turystyczny, to nie będę pisał o błękitnym oceanie w South Beach, czy też szmaragdowych wodach Zatoki Meksykańskiej, napiszę o paru mentorach, których spotkanie jakieś 15-20 lat temu wywarło duży wpływ na moje życie, a którzy nie całkiem pasują do utartego stereotypu Amerykanina, czy też człowieka sukcesu w ogóle.
Zacznijmy of J. który będąc emerytowanym komandorem Navy zapoznawał mnie kiedyś praktycznie z zasadami dobrej praktyki morskiej na jachcie. Przez dwa tygodnie intensywnie żeglowałem z nim przy każdej pogodzie i porze dnia zdając w międzyczasie najprzeróżniejsze (w USA dobrowolne) egzaminy. To, czego się przy tym nauczyłem nie tylko dało mi podstawę do wielu przyjemnych miesięcy spędzonych później między wyspami, ale też pozbawiło istniejących resztek „polskiej ofermowatości”, którą miałem a nawet dziś często rozpoznaję w rodakach, którzy nigdy nie żyli na własny rachunek poza granicami kraju. Okazało się też, że jest bardzo wiele analogii pomiędzy zręcznym i pewnym poruszaniem się jachtem żaglowym, a zręcznym i skutecznym prowadzeniem małego biznesu. Mógłbym prawie napisać książkę na ten temat :-)
Wracając do J. to mimo iż ma on dziś 79 lat, to jest bardzo sprawnym umysłowo i fizycznie człowiekiem, razem ze swoją niewiele młodszą żoną uprawiają co najmniej 3 razy w tygodniu sport (tenis, kajakarstwo). Ciągle ma też doskonały humor i dość „jaj” aby np. zaraz po huraganie „Charley”, który zastał go w Ohio kupić piłę łańcuchową i następnego dnia wsiąść z nią na pokład samolotu (!!) lecącego na Florydę!! Każdy kto wie jak wyglądają w tej chwili środki bezpieczeństwa w USA wie, że było to wielkie osiągnięcie. No cóż, „nie ma rzeczy niemożliwych” – tak mówi stara szkoła US Navy, bez paru jej elementów, które przejąłem, nie byłoby dziś też tego blogu.
Następnym mentorem, którego odwiedziłem po latach to R. multimilioner, który po kilku latach ciężkiej pracy i oszczędzania zainwestował pieniądze w ziemię w Las Vegas, samemu mieszkając przez wiele lat w przyczepie campingowej. Dziś mieszka w wielkim domu i narzeka, że kryzys cenowy na rynku nieruchomościowym zmniejszył wartość tylko jego florydzkich inwestycji o 2 miliony, „ale to nic, przecież nie muszę teraz sprzedawać”. To od niego i jego żony nauczyłem się kiedyś, że można mieć pasywne dochody, dużo wolnego czasu i być przy tym całkiem normalnym, sympatycznym człowiekiem. I na te dochody niekoniecznie trzeba harować, wystarczy intensywnie używać własnej inteligencji i rozsądnie wydawać to, co mamy. Nie wspomnę o tym, że człowiek jest ode mnie 15 lat starszy, a jak porównałem nas na wspólnym zdjęciu, to lepiej powstrzymam się od komentarzy :-)
Bez B. też nie byłoby tego blogu.
Ostatnim mentorem jest N. od którego nauczyłem się koncepcji semi-retirement, co ostatecznie najbardziej mi się spodobało i bez czego zdecydowanie nie byłoby tego blogu :-)
N. będąc o rok starszym niż ja ma najwięcej energii i dobrego humoru z wszystkich opisanych tutaj osób, ma też z nas wszystkich najniższe koszty stałe (niecałe 600 USD miesięcznie) i to posiadając całkiem sympatyczny mobile home (podobny do tego), normalny samochód a do niedawna nawet 9 metrowy jacht żaglowy :-) Mając sporo umiejętności technicznych i duży talent w tym kierunku potrafi taką sumę bez problemu zarobić w krótkim okresie, co pozostawia mu wiele czasu na podróże i różne hobby. I tak już co najmniej od dwudziestu kilku lat! Przy tym jest bardzo uczynnym i sympatycznym człowiekiem, o szerokich i bardzo różnorodnych znajomościach (ostatnio dowiedziałem się np. że Donald Sutherland od czasu do czasu zaprasza go na wspólny dinner). W połowie lat dziewięćdziesiątych podpatrzyłem u niego parę sposobów podejścia do życia i dzięki temu dziś jestem bardzo zadowolony z mojego :-)
Tyle krótkiej relacji o ludziach, od których kiedyś dużo się nauczyłem i których (między innymi) teraz odwiedziłem, aby zobaczyć jak po latach funkcjonują w praktyce ich koncepcje życiowe.
Jeśli interesuje Was coś szczególnego to proszę pytajcie.
Mógłbyś napisać więcej o poradach, które usłyszałeś od wymienionych osób? Jakieś konkretne przykłady? Mogą być interesujące :)
witaj Alex, milo Cie widziec z tej strony kaluzy,
'cos szczegolnego’?.. 'prosze pytajcie’?.. jasne ze tak! nazwiska, adresy, telefony! ;)
powazniej: powiedz mi, prosze, czy znasz takich ludzi w Polsce?* przez 'takich ludzi’ rozumiem osobe, ktora dazyla do 'alternatywnego’** celu w sposob niesamowicie konsekwentny, tak ze udalo sie go osiagnac? a jak to wyglada w kontekscie zachodniej Europy?..
*poza soba, oczywiscie… :)
** innego niz 'standardowa stabilizacja’ (postaci M4 i polonez, i kredyt oczywiscie), lub tez osiagniec ktorych efektem jest przymusowa emigracja do kraju ktory nie ma umowy ekstradycyjnej z Polska…
Alex
„Mając sporo umiejętności technicznych i duży talent w tym kierunku…”. Czy mógłbyś napisać czym konkretniej zajmuje się mentor N i jak przejawia się jego talent? Właśnie poszukuję inspiracji do czegoś, co nie opiera się tylko na programowaniu.
Serdecznie pozdrawiam
Tomek
Witaj Alex, miło Cię znów przeczytać ;-)
Bardzo ciekawe przykłady. W interesujący sposób ukazują znaczenie konsekwencji.
Przyłączam się do prośby – jakie to podejście tych osób i jakie porady stały się dla Ciebie Alexie interesujące i bardzo pomocne?
Witaj Alex!
Bardzo zainteresowała mnie Twoja wypowiedź dotycząca mentora N. w szczególności: „podpatrzyłem u niego parę sposobów podejścia do życia” – czy mógłbyś napisać więcej na ten temat?
Jednocześnie, dołączam się do próśb Jacka i Tomasza :).
Pozdrawiam,
Karol H.
Jwieczorek, Tomasz, Karol
W wypadku tych osób najistotniejsze było podpatrzenie pewnego nastawienia każdego z nich. Nie chodzi o to, aby kogokolwiek kopiować (to dotyczy też autora tego blogu), bo każdy z nas ma unikalną kombinację potrzeb, lecz aby wyciągnąć specjalne wnioski dla samego siebie. Wiele takich wniosków przebija się na łamach tego, co tutaj piszę, wystarczy uważnie poczytać.
Kilka najistotniejszych to:
– „podróżuj” przez życie z możliwie małym bagażem
– to jak delektujesz się twoim życiem jest znacznie ważniejsze od tego, co materialnie posiadasz
– jeśli masz dużo pieniędzy to nie oznacza to, że „musisz” koniecznie posiadać wszystko co najdroższe i z najwyższej półki (np. przez wiele lat multimilioner R posiadał łódkę znacznie mniejszą i gorszą od mojej, po prostu spełniała ona jego aktualne potrzeby)
– niepotrzebne wydawanie pieniędzy na rzeczy, które przy odrobinie inicjatywy mógłbyś mieć znacznie taniej nie jest przejawem bogactwa, lecz braku inwencji i ….
– tylko głupcy kupują drogie przedmioty konsumpcji na kredyt (nie zamierzam tutaj nikogo obrażać ani oceniać, ale jak już pytacie to uczciwie odpowiadam)
– ruszaj się zarówno fizycznie jak i mentalnie
– dobry i regularny seks jest eliksirem młodości dla faceta :-)
– prawie zawsze można znaleźć jakieś niekonwencjonalne rozwiązanie
– przy wykorzystaniu powyższego nie jest rzeczą konieczną, aby pracować przez całe życie
– i wreszcie dla takich ludzi jak ja – podpatrzona u N. genialna koncepcja semi-retirement (przeczytaliście choćby ten link, który podałem w głównym poście?)
Rafał
Jeśli chodzi o Polaków mieszkających w Polsce to nie znam takich. Może to oczywiście być rezultatem charakteru moich wizyt w kraju i związanego z tym kręgu ludzi, wśród których się obracam, bo nie jest to próbka reprezentatywna.
Tomasz
N. jest przysłowiową „złotą rączką” jeśli chodzi o wszelkie sprawy związane z nowoczesnym domem, czy też samochodami lub jachtami. jest mistrzem w wynajdowaniu prostych, tanich, a jednocześnie skutecznych rozwiązań (coś podobnego jak ja, tylko w nieco innej dziedzinie :-)) Na Florydzie są to bardzo poszukiwane umiejętności
Ostatnio, ku mojemu zaskoczeniu kupił sobie laptop i hobbystycznie opanował tajniki Windows XP w stopniu znacznie przekraczającym np. mój
Pozdrawiam serdecznie
Alex
J. to emerytowany komandor.
R. to milioner, inwestor w Las Vegas (zwany też B.).
N. to „złota rączka”.
Co ich łączy? To, że nie są marudami. Nie narzekają na świat, tylko biorą z niego to, co najlepsze nie czekając, aż ktoś im coś da. Oprócz tego, że biorą, także dają – na przykład Alexowi darmowe lekcje życia. Tak, czy inaczej inicjatywa jest po ich stronie. Nie oddają swojego życia walkowerem.
Alex W. Barszczewski Says: „tylko głupcy kupują drogie przedmioty konsumpcji na kredyt (nie zamierzam tutaj nikogo obrażać ani oceniać, ale jak już pytacie to uczciwie odpowiadam)”
Oprócz tego w Polsce panuje kult pseudo-solidnego, drogiego, betonowego budowania mieszkań. Patrząc na amerykańskie, czy kanadyjskie domy śmiejemy się, że to tylko jakieś tekturowe budy, ale w większości przypadków te domy są wystarczająco dobre i trwałe.
Alex W. Barszczewski Says: „ruszaj się zarówno fizycznie jak i mentalnie”
Kłania się pierwsza zasada dynamiki Newtona (bezwładności):
„Jeśli na ciało nie działa żadna siła lub siły działające równoważą się, to ciało pozostaje w spoczynku lub porusza się ruchem jednostajnym prostoliniowym.”
Wystarczy zatem odrobina wysiłku na początku i człowiek zaczyna się ruszać, zaś do podtrzymania tego ruchu nie jest już potrzebna znaczna siła. Kolejnego wysiłku może wymagać jedynie radykalna zmiana kierunku ruchu.
TesTeq
W tym kontekście warto jeszcze podkreślić, że J. nie posiada zbyt dużych zasobów finansowych (emerytura marynarki amerykańskiej nie jest znowu aż taka duża), R. jest synem biednych imigrantów gdzieś z regionu dzisiejszej Polski wschodniej, czy Białorusi, a N. wychował się na niebogatych przedmieściach Bostonu.
J. jest absolwentem Naval Academy, pozostali zakończyli swoją formalną edukacją chyba na poziomie szkoły podstawowej (!!!), co nie przeszkadzało R. zdobyć na własną rękę imponującej wiedzy o świecie, a N. czyta zapewne więcej książek, niż większość z Was.
Jeszcze jedna ciekawostka: Wszystkie dzieci R. (tego multimilionera) musiały po osiemnastych urodzinach same stanąć na nogi, najmłodszy syn (21 lat) wbrew zaleceniom ojca nie chciał się uczyć, więc aktualnie zarabia na życie ładując skrzynki piwa na ciężarówki, co bardzo mu się nie podoba. Tata stwierdził „jak nie chciał mnie posłuchać, to niech poznaje realia życia „the hard way””, po czym z zadowoleniem stwierdził, że syn poszedł po rozum do głowy i w rezultacie zostanie wkrótce managerem.
Masz rację z tym amerykańskim „good enough” jeśli chodzi o konstrukcję domów i wiele innych rzeczy :-) To ma coś wspólnego z filozofią kreatywnej destrukcji, o której kiedyś napiszemy.
Przy tym na Florydzie nawet te „tekturowe” domy muszą sprostać huraganom, takie są przepisy.
Bartek
Dziękuję za miłe słowa, niechcący pominąłem Cię w poprzednim komentarzu
Pozdrawiam serdecznie i startuje do ciekawego dnia
Alex
Witaj Alex z powrotem w Europie :).
Wygląda na to, że Panowie J B N mają coś wspólnego. Podejście do życia.
Mam pytanie: czy wiesz może czy Panowie J B N – urodzili się z takim podejściem do życia, czy ukształtowali je rodzice, czy też zdarzyło się w ich życiu coś co zaważyło na ich koncepcji życiowej?
Pozdrawiam serdecznie.
Na samym początku witam ponownie „po drugiej stronie kałuży” jak to bardzo ładnie określił Rafał – hihihi jesli mozna zapożycze sobie to okreslenie :)
R to pewnie, Rohn, Jim Rohn – hihihi.
Bardzo zaciekawił mnie fragment o tych kosztach wynoszących 600 USD miesiecznie. Sam teraz probuje minimalizowac wydatki, dokladnie wiem gdzie wedruja moje pieniadze. Łatwiej wydaje mi sie uciec z wyscigu szczurow majac niskie koszty i troche mniejsza pense niz duzo zarabiac ale miec wysokie koszty przy okazji.
Monika:
Osobiscie wydaje mi się, ze ciezko jest sie z czyms takim urodzic. Mysle, ze jest to raczej efekt ciezkiej pracy. Dlaczego ciezkiej ? – bo praca nad soba jest najciezsza ze wszystkich :), ale pozniej przynosi niespodziewanie dobre efekty. TesTeq wspomnial o Pierwszej Zasadzie Dynamiki. Ja bym to porownał ze startem parowej lokomotywy. Na poczatku potrzebujesz bardzo duzo dorzucic do pieca aby ja rozpedzic – tempo przy tym jest bardzo powolne. Ale juz pozniej lokomotywa nabiera rozpedu i jedzie coraz szybciej, nie potrzebujac juz tak wiele „paliwa”. I jak dobrze wiemy, ciezko taka lokomotywe pozniej nagle zatrzymac.
BADZ JAK LOKOMOTYWA !!! :))))
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Witaj Marcin,
Dziękuję za odpowiedź. Ciekawi mnie po prostu historia innych ludzi :).
” bo praca nad soba jest najciezsza ze wszystkich , ale pozniej przynosi niespodziewanie dobre efekty. ” – mam tę pracę już za sobą :D, tę najcięższą – teraz zbieram plon ciąglę nad tym pracując – jednak rzeczywiście potrzebuję już mniej „paliwa „. Tylko, że ja od urodzenia byłam szczęśliwa – i nie wiem dlaczego ? ;)
Na lokomotywę mam za małą wagę ;).
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia w obniżaniu kosztów własnych
A mnie zainteresowała szczególnie „złota zasada” w komentarzu Alexa: „dobry i regularny seks jest eliksirem młodości dla faceta”. Czy mógłbyś to rozwinąć Alex? co rozumiesz przez „dobry seks” i w jaki sposób sprzyja on sukcesowi w życiu? Czy ta zasada sprawdza się także w przypadku kobiet?
pozdrawiam
Avigayil
TesTequ,
wystarczająco dobre i trwałe? Ile czasu mieszkałeś w czymś takim? Sam miałem okazję mieszkać w kilku podobnych w Wielkiej Brytanii. W życiu bym czegoś takiego nie kupił ze względów ekonomicznych (wysokie koszty utrzymania) i zdrowotnych.
Taki dom wygląda dobrze z zewnątrz (i wewnątrz jeśli regularnie odświeżany), ale nic poza tym.
Jest w nim zimno i nie sposób tego ogrzać, bez konieczności ustawienia pieca na maksymalne grzanie.
Ocieplenie wystarcza na 2-3 lata jeśli zostały użyte badziewne (=tanie) materiały, po dłuższym okresie wystarczy zerwać tynki i dmuchnąć – styropian jest zwietrzały ze względu na wilgoć (cienkie ściany i dykta zamiast pustaków/cegieł i drewna robią swoje) i w efekcie masz po prostu kupę białego pyłu zamiast ociepelnia. Nawet waty szklanej nie potrafią wyprodukować – jest ona tak drobno mielona, że możesz na niej spać i nawet skóry nie zadrapiesz. Połóż sobie takie coś u siebie – będziesz miał siedlisko gryzoni i inne atrakcje.
Wilgoć, o której już wspomniałem, wynika z zastosowania niedopasowanych do potrzeb technologii – domy są jednym wielkim siedliskiem grzyba. Nawet jeśli go nie widać, to i tak siedzi pod kolejną warstwą farby i co rusz wyłazi. Strych, piwnica, komórka, małe dziury w zawilgoconych ścianach powodują, że zarodniki masz w powietrzu w całej chałupie. Nawet jak jesteś zdrowy, to po miesiącu lub kilku zaczynasz mieć problemy z układem oddechowym, a niech jeszcze ktoś z rodziny ma astmę… Popytaj ludzi, którzy mieszkali w takich domach ile osób miało kaszel i z czego on wynikał.
Do tego jeśli wiesz jak, to jesteś w stanie jednym młotkiem i kombinerkami rozebrać cały ten wspaniały budynek. Kolega rozbierał tak schody z cegieł w jednym z domów – bez żadnego zbrojenia! Całe szczęście, że przez te lata nikomu nic się nie stało – wyobraź sobie powrót do domu i swojego dzieciaka pod stertą gruzu, bo akurat bawił się i skakał na schodach prowadzących do ogródka.
Chcesz, to sobie buduj dom z dykty, z dwudziestocentymetrowym fundamentem, który trzyma się dzięki ścianom i dachowi i módl się żeby przez kilkadziesiąt lat nie było w Polsce gwałtownych wiatrów, obfitych opadów śniegu i żeby jakiś robotnik w czasie pierwszego lepszego remontu nie wpadł na pomysł zrobienia brakującej wylewki betonowej na piętrze, bo inaczej wszystko się na łeb zawali.
Nie żebym był jakimś fanem polskiego budownictwa, ale wmawianie ludziom, że bardziej się opłaca mieszkać w tekturowej budzie niż domu jest wpędzaniem ich w późniejsze kłopoty (nie tylko finansowe).
Aleksie,
przeczytałem polecany przez Ciebie artykuł i odniosłem wrażenie, że został napisany przez jakiegoś wielbiciela pana Kiyosaki lub podobnego finansowego „guru”. Nawet styl podobny – napisane jest co należy osiągnąć i jedynie kilka ogólników na temat sposobu w jaki należy osiągnąć ów cel. Oczywiście całość powtórzona jest kilka razy (prosty zabieg socjotechniczny), żeby człowiek przeszedł przyśpieszone pranie mózgu. Kojarzy mi się to z poradnikami w stylu „Jak zostać milionerem” z serii „dla debili”. Czytając polecany artykuł nie znalazłem praktycznie żadnych _konkretów_ mówiących jak rozwiązać lub uniknąć potencjalnych problemów finansowych. Rady dotyczące realizacji dorywczych, wysokopłatnych zleceń są użyteczne dla osób będących wysokiej klasy specjalistami lub mającymi odpowiednie zabezpieczenie finansowe. Dla więkości są jednak bezużyteczne ze względu na koszty stałe i ryzyko jakie się ponosi żyjąc w ten sposób. Jeść coś trzeba, mieszkać gdzieś też (z namiotem na plecach jest niezbyt wesoło w dłuższym okresie). Rodzinę utrzymać też trzeba, dziecku nie powie się przecież, że w tym miesiącu nie będzie papu, bo tatuś nie dostał zleceń przez ostatnie pół roku i nic nie zarobił, bo zajmował się byciem semi-emerytem.
Co do dzisiejszego wpisu, to mam pytanie o pana R. i jego inwestycje. Mógłbyś napisać w jaki sposób ów człowiek dokonywał tych inwestycji? Tzn. w jaki sposób je finansował (gotówka, kredyt, jakaś mieszanina leasingu i kredytu)? No i wreszcie jak i gdzie szukał ofert tzn. kryteria jakimi się kierował wybierając działki, jakiego rodzaju nieruchomości kupował? Bo tak się zastanawiam czy nie dałoby rady przenieść tego na grunt polski, ewentualnie europejski i nie byłoby mniej ryzykowne i upierdliwe niż moja strategia.
Oczywiście jeśli ktoś z komentujących realizuje swoje pomysły związane z inwestowaniem niewielkich kwot (rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu tys. złotych) i miałby ochotę się nimi podzielić lub podyskutować w komentarzach (oczywiście jeśli Alex się na to zgodzi), to bardzo chętnie poczytam i podyskutuję.
Monika Says: „Tylko, że ja od urodzenia byłam szczęśliwa – i nie wiem dlaczego ?”
Może lepiej się nad tym nie zastanawiać. :-) Ale, mówiąc poważnie, ten problem wciąż pozostaje nierozstrzygnięty – jak wiele z naszego „ja” to cechy wrodzone, a jak wiele to cechy nabyte po urodzeniu. Ja osobiście nie wierzę w amerykański mit, że każdy wszystko może osiągnąć, natomiast uważam, że większość ludzi nie osiąga tego, do czego potencjalnie mogliby dojść, gdyby się tylko choć trochę przyłożyli. Dlatego ci, którzy się przykładają mają ułatwioną drogę do sukcesu, ponieważ inni w tym czasie zalegają przed telewizorem.
Alex, Łukasz,
Wielu ludzi chciałoby być tacy jak człowiek opisany w przytoczonym przez Alexa artykule powtarzając sobie co dzień „Kiedyś będę taki jak oni….”
Dlaczego nie jest?
Wydaje mi się, iż kluczem jest tutaj słowo „kiedyś”, bo „kiedyś” nadchodzi na tyle późno, że całe czekanie traci sens gdzieś „po drodze”.
Mam wrażenie, że rozpoczęcie takiego życia nie dzieje się w jakiejś ściśle określonej chwili, gdy „coś tam” osiągniemy. (Spłacimy kredyt, dostaniemy podwyżkę, zmienimy pracę)
To zaczyna się od zmiany sposobu postrzegania świata, TU i TERAZ. Reszta jest już tylko konsekwencją tego faktu.
Problem w tym, że sama zmiana postrzegania świata jest właśnie najtrudniejsza….
PS:
Bardzo fajny fragment.
„Earnings are a combination of money, physical and moral support from close friends, a high degree of self-reliance, and an ever increasing love for simplicity. While the average semi-retiree may have considerably less possessions than others in mainstream careers, they don’t need to sacrifice good housing, heat, food, clothes, medical treatment when needed, and other essentials. They learn how to have all of those things and more without spending most of their waking ours working for money to pay for them.”
Pozdrawiam Mariusz
Mnie z kolei spodobał się ten kawałek:
'For instance, backpacking in wilderness areas is great training. Backpackers exchange the stresses of modern life for the peaceful serenity of the woods. They learn in a very real sense how packing lightly decreases their fatigue leaving more energy to enjoy the adventure. With such experiences, it’s not difficult for a person to grasp the idea that traveling lightly through life can actually increase their enjoyment of it.’
To tak w kontekście ograniczania się w życiu poprzez zaciąganie kredytów oraz innych obowiązków a także wcześniejszych komentarzy odnośnie ograniczania kosztów.
Monika
Każdy z tych panów jest zupełnie innym człowiekiem i myślę, że ich aktualne podejście nie jest kwestią urodzenia, raczej próbowania różnych koncepcji życiowych
Marcin
Piszesz: „Łatwiej wydaje mi sie uciec z wyscigu szczurow majac niskie koszty i troche mniejsza pense niz duzo zarabiac ale miec wysokie koszty przy okazji. „
Najlepiej mieć stosunkowo wysokie zarobki i niskie koszty – coś na ten temat wiem :-)
Avigayil
Dobry seks to przede wszystkim seks sprawiający wiele przyjemności osobom zaangażowanym w jego uprawianie. Nie napisałem, że sprzyja on sukcesowi w życiu (bo to będzie zależeć od definicji tego sukcesu), lecz jest eliksirem młodości. jaki jest mechanizm tego działania trudno mim z całą pewnością wyjaśnić, dzielę się po prostu obserwacjami :-)
jeśli chodzi o kobiety, to te z którymi na ten temat rozmawiałem twierdziły że działa to podobnie.
Łukasz
a propos tego, co napisałeś TesTeq – ja wyraźnie pisałem o domach na FLORYDZIE.
Napisałeś :” przeczytałem polecany przez Ciebie artykuł i odniosłem wrażenie, że został napisany przez jakiegoś wielbiciela pana Kiyosaki lub podobnego finansowego “guru” „
Obawiam się niedokładnie przeczytałeś albo jedno, albo drugie. Kiyosaki w swojej ostatniej książce napisanej wspólnie z Donaldem Trumpem dość lekceważąco wyraża się o ludziach, którzy stwierdzają „teraz mam dosyć” i zamiast zarabiać więcej zadowalają się tym, co mają. A to jest dokładnie odwrotne podejście do semi-retirement.
Może jestem zmęczony całodziennymi zajęciami, ale pod podanym przez mnie linkiem znajduję przyzwoity i dość dobrze napisany esej na temat semi-retirement a nie tak jak piszesz „Oczywiście całość powtórzona jest kilka razy (prosty zabieg socjotechniczny), żeby człowiek przeszedł przyśpieszone pranie mózgu. „
Jesteś pewien, że piszemy o tym samym tekście? ja podałem ten link, abym nie musiał sam opisywać na czym to konkretne zjawisko polega, co tam jest dość dobrze wytłumaczone.
Masz rację, że semi retirement, podobnie jak większość innych przedstawianych tutaj koncepcji życiowych nie jest dla każdego :-) Nigdy czegoś takiego nie twierdziłem :-) Faktem jest, że dla sporej ilości Czytelników mógłby być to atrakcyjny sposób na życie, ale każdy powinien przecież podejmować własne decyzje. i dobrze jest wcześniej wiedzieć, jakie są w ogóle opcje.
R. pierwszej inwestycji dokonał z własnych oszczędności, jeśli chodzi o dobór to polegał na własnym nosie i zdobywanych informacjach. Sporo pieniędzy zarobił potem wykorzystując pewne specyficzne elementy amerykańskiego prawa podatkowego, których nie da się wykorzystać przy obecnym stanie prawnym w Polsce, więc się na ten temat nie będę tutaj rozpisywał.
Jako ciekawostkę, to ostatnio dostał pismo od firmy ubezpieczającej pismo, że podwyższają mu składkę ubezpieczeniową na samochód, bo jako osoba nie posiadająca tzw. historii kredytowej uznany został za niepewnego kierowcę !!!! :-) A on po prostu nigdy kredytu nie potrzebował, co oczywiście dało się potem wyjaśnić. Ciekawostka numer dwa: R. nie posiada komputera, a pierwszy fax dostał 5 lat temu w prezencie od swojego agenta nieruchomościowego!! To jest przykład na inwestowanie low tech – high ROI !!! :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Mariusz
to „kiedyś” jest też ważnym kluczem, choć bardziej krytyczne jest nie zamykanie sobie przedwcześnie możliwości wyboru różnych dróg życiowych. Pisałem o tym w poście o lejku
Ten fragment, który przytaczałeś w PS też mi się podoba, bo odzwierciedla moje własne doświadczenia życiowe.
Krzysiek
Często jest niestety tak, jak w tym cytowanym przez mnie powyżej poście. Dobrym jest zalecenie „travel light”
Im więcej ludzi zda sobie z tego sprawę (najlepiej w miarą wcześnie w życiu), tym lepsze decyzje będą mogli podejmować
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Łukasz: Przekonałeś mnie, że dom powinien być zbudowany z odpowiednich materiałów przez wykwalifikowanych fachowców. Chociaż wydaje mi się, że nigdy nie twierdziłem niczego przeciwnego – chyba, że uznałeś „domy z tektury” za określenie dosłowne. Jeśli tak, to przepraszam – chodziło mi o to, że w Polsce domy budowane są „na wieki”, ciężko i drogo. Tymczasem moi znajomi mieszkają w okolicach Warszawy od lat w lekkim domu szkieletowym i nie narzekają na żadne grzyby, ryby i pylicę. A inny znajomy założył niewielką pasiekę na Mazurach, mieszka w skromnym drewnianym domku i uśmiecha się znacznie częściej niż jego koledzy, którzy zostali w mieście.
Alex W. Barszczewski Says: „Ciekawostka numer dwa: R. nie posiada komputera, a pierwszy fax dostał 5 lat temu w prezencie od swojego agenta nieruchomościowego!! To jest przykład na inwestowanie low tech – high ROI !!!”
W 1997 roku kupując telefon komórkowy dostałem w promocji kasetę video „Golden Eye” (James Bond – Pierce Brosnan + Izabella Scorupco). To była moja pierwsza w życiu kaseta video. Postawiłem ją na telewizorze i przez kilka lat zadziwiałem znajomych stwierdzeniem, że codziennie oglądam „Golden Eye”. Wszyscy nie mogli się nadziwić, że nie odczuwam potrzeby posiadania magnetowidu. :-)
Witajcie ponownie :)
Monika
” Tylko, że ja od urodzenia byłam szczęśliwa – i nie wiem dlaczego ?” – hmmm coż jest tutaj bardzo dużo czynników wpływających na Twoje rozumienie „szczęscia”. I jak mniemam pewnie bardziej pojmujesz je jako to coś co wypływa z Ciebie niż raczej cos co dostajesz z zewnatrz. Powiedzialbym, że dostajesz te dobre rzeczy, gdyż jestes w spokoju z wlasnym JA. Moze o tym, odwaze, zdecyduje sie napisac osobnego mail’a – beda to moje przemyslenia na temat szczescia, co w nas powoduje ten błogi stan itd. itp i jesli Alex wyrazi zgode to pozwole sobie na publikacje tutaj na blogu – oczywiscie oczekujac od was komentarzy. To samo sie tyczy tematu OPTYMIZMU, skad pochodzi i przede wszystkim jak wyrobic w sobie optymiste, nawet jesli bylo sie pesymista. Tutaj podejrzewam rowniez optymizm odgrywa jakas miare w Twoim wewnetrznym szczesciu.
Napisz mi Moniko co o tym myslisz – na ile trafne sa moje spostrzezenia, ciekaw jestem i z gory dziekuje za komentarz :).
Avigayil
Osobiscie podchodze do tego podobnie jak Alex. Osobiscie wydaje mi sie, ze aby ten sex spelniaj taka budujaca role trzeba wyjsc poza wlasny egoizm, trzeba zaczac dawac. Coz jest „prawo dawania” ktore mowi „giving starts the receiving process” i wierze, ze tak wlasnie jest. Jesli nie masz w sobie milosci do drugiego czlowieka, jak mozesz dac od siebie milosc? No raczej jest to niemozliwe, a przynajmniej bardzo trudne.
A skoro otrzymujemy zwielokrotnione to co dajemy ( czy nie dlatego agresja budzi agresje ?) to nie dawajac milosci raczej jej nie otrzymamy. Mysle, ze tutaj dobrze sie nada cytat Erich’a Fromm’a – „Nie jest bogatym ten, kto dużo ma, lecz ten, kto dużo daje. Ten, kto jedynie gromadzi, kto zamartwia się z powodu jakiejś straty, jest w sferze psychologicznej biednym
Oczywiscie jest druga strona medalu, czyli instynkty. Czy trzymajac je na wodzy, hamujac sie nie kochamy sie troszke jak roboty ?. Mysle, ze jesli zajdzie w nas wewnetrzna przemiana na ten temat i zmienimy trwale myslenie na ten temat to bedzie to bardziej osiagalne. Osobiscie mnie sie udaje….aczkolwiek….no dobra..nie bede mowil hihihi. Na koniec mysle, ze kobiety sa troche bardziej nastawione pod tym wzgledem bardziej emocjonalnie od mężczyzn.
Mariusz
„To zaczyna się od zmiany sposobu postrzegania świata, TU i TERAZ. Reszta jest już tylko konsekwencją tego faktu.
Problem w tym, że sama zmiana postrzegania świata jest właśnie najtrudniejsza….”
Z tym fragmentem całkowicie sie zgadzam.
Z tym jednak pozwole sobie na polemike, aczkolwiek moze zle Cie zrozumialem, to poprosze o sprostowanie.
„Wydaje mi się, iż kluczem jest tutaj słowo „kiedyś”, bo „kiedyś” nadchodzi na tyle późno, że całe czekanie traci sens gdzieś „po drodze”.”
Jest takie powiedzenie z kraju Kwitnacej Wisni – „Nie szczescie jest drogą, to droga jest szczęsciem”. Dla ciekawostki powiem wam, ze sa nawet na to dowody naukowe, ze wlasnie to podejscie daje czlowiekowi to upragnione szczescie. Moze sprobuje wytlumaczyc na wlasnym przykladzie jak to sie ma do rzeczywistosci.
Od trzech lat cwicze Judo. Staram sie na treningach dawac z siebie maximum. Startuje rowniez w zawodach o ile zdrowie i czas mi pozwalaja. Jestem troszke „powalony” gdyz jak mialem prawa reke (jestem praworeczny) w gipsie to i tak cwiczylem, ale lewa reka. Obecnie mam zielony pas, ale chcialbym w przyszlosci zdobyc upragniony – czarny. Ale wiecie co ? – jesli nie bedzie mi to dane to bede i tak bede umieral szczesliwie gdyz najwazniejsze jest to, ze probowalem i dawalem z siebie wszystko aby ten cel osiagnac. „I can accept failure, but i CAN NOT accept not trying.” Reasumując, NIE WOLNO czekac, czekanie nic nie daje…trzeba DZIALAC ….( i kto to mowi — ehhh Marcin wstydz sie ;P).
I tym optymistycznym akcentem…. :)
P.S. Milego czytania :)
„Nie wazne na czym skonczylismy. Ważne od czego zaczniemy”
Marcin
Wszystko w twojej wypowiedzi podoba mi się, za wyjątkiem ostatniego zdania :-)
W życiu jesteśmy wynagradzani (w szerokim tego słowa znaczeniu) za rezultaty (a nie za „just trying”) i w tym kontekście ważne jest na czym skończymy. oczywiście droga do tego też powinna być w miarę możliwości przyjemna i satysfakcjonująca
pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex :) poranny ptaszek z Ciebie :) – czujnie obserwujesz co sie dzieje na blogu z samego rana ;P (Blog kontrolowany!, blog kontrolowany!..hehehe).
Oczywiście zgadzam się z Tobą. Chodziło mi bardziej o to aby probowac i nie poddawac się na naszej drodze do celu. Aby nie ustawac w naszych dążeniach co do których jesteśmy pewni, że warto się dla nich poświecic i je realizowac – bez wzgledu na to czy będziemy posiadali pewną doze pewności osiągnięcia ich czy też nie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Marcin
Moniko,
Chodziło mi dokładnie o to, o czym sama napisałaś. Droga jest celem samym w sobie!
Alex,
Teoria lejka jest rzeczywiście zwróceniem uwagi na pomijany zwykle przez wielu ludzi aspekt życia.
Ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem „zamykanie sobie przedwcześnie możliwości wyboru różnych dróg życiowych”.
Kwestia dokonania określonego wyboru nie musi wiązać się z nieodwracalnym zawężeniem perspektyw, a tylko przesunięciem ich w inny obszar. (Oczywiście może ich zabraknąć, ale to raczej skrajny przypadek)
Dodałem kilka linijek od siebie w poście o lejku.
Pozdrawiam Mariusz
Witam wszystkich,
Alex – dziękuję za odpowiedź. Każdy z nich doszedł do podobnej koncepcji życiowej :).
TesTeq – ale ja lubię zastanawiać się nad takimi rzeczami :D. Jak znajdzie się ich przyczynę to można się nimi wtedy z kimś podzielić .
Avigail – W sprawie seksu, jako kobieta, mogę powiedzieć Ci tylko tyle, że ze wszystkich filozofów świata – mój mąż w odpowiednim momencie jest mnie zawsze w stanie sprowadzić do Freuda – za co mu jestem wdzięczna :D.
Marcin – bardzo podobają mi się Twoje wypowiedzi. To prawda szczęście wypływa ze mnie i jestem optymistką. Miałam dwa lata w życiu kiedy mój poziom szczęścia i optymizmu się obniżył – wiem już dlaczego. To min. „optyka świata” :D. Twoje spostrzeżenia są trafne.
Temat szczęścia drążę od pewnego czasu. Jeśli masz ochotę paroma przemyśleniami podzieliłam się na http://www.psychologia.net.pl – katalog główny – filozofia – Seminarium psychofilozoficzne nt. szczęścia – Paweł Więckowski
Filozoficzne doktryny szczęścia. Komentarz Sarna – to ja.
A propos – czy jest na blogu informatyk, który mógłby mnie nauczyć podstawowych rzeczy technicznych np. włączanie linka na blog ?
Wartości niematerialne, odwrotnie do materialnych – mnożą się wtedy gdy się je rozdaje a nie bierze :D.
Pozdrawiam serdecznie
Przepraszam Mariusz, zgubiłam się, gdzie ja tak napisałam ?
Wczoraj zapomnialem, wiec pozwolę sobie dopisac słowo do wypowiedzi TesTeq’a na temat wewnętrznych pokładów w każdym z nas.
TesTeq:
„Może lepiej się nad tym nie zastanawiać. Ale, mówiąc poważnie, ten problem wciąż pozostaje nierozstrzygnięty – jak wiele z naszego “ja” to cechy wrodzone, a jak wiele to cechy nabyte po urodzeniu.”
Hmmm. Swoją drogą bardzo ciekawy temat. Myślę, że ten (nie)roztrzygnięty problem polega na dwóch skrajnych, przeciwstawnych kierunkach. Jeden z nich to dobrze znana Tabula rasa – „nie zapisana karta”, pojęcie, zgodnie z którym człowiek rodzi się nie posiadając w umyśle żadnej wiedzy (D. Hume i J. Locke). Dziś wiemy, że isnieje coś takiego jak nasz wewnętrzny kod (DNA), który do pewnego stopnia ! determinuje nas i wpływa na nasze zachowanie, kształuje osobowośc, pewne zachowania itd., itp. Z drugiej zaś strony mamy przedstawiciela behawioryzmu – F. Skinner’a – nurtu w którym uważano, że człowiek jest tylko zwierzęciem, które działanie opiera się na zasadzie BODZIEĆ –> REAKCJA bez udziału świadomości.
Jak zwykle prawda pewnie leży po środku :). Dla mnie takim odbiciem tej prawdy jest nurt psychologii humanistycznej zakładający, że zachowanie człowieka zależy od bardzo wielu czynników zewnętrznych i wewnętrznych i konieczne jest całościowe podejście do problemów człowieka (A. Maslow). Osobiście to właśnie podejście jest mi najbliższe.
Myślę, że znajomośc tego w jaki sposób funkcjonujemy, myślimy może byc pomocny w określeniu się, czy jestem bardziej osobą REAKTYWNĄ czy PROAKTYWNĄ i wyborze drogi, którą chcielibyśmy podążyc.
„Ja osobiście nie wierzę w amerykański mit, że każdy wszystko może osiągnąć”
Pytanie brzmi co znaczy słowo „WSZYSTKO”. Bardzo rozległe pojęcie, wydaje mi się za mało precyzjne. Oczywistym jest, że nie osiągniemy wszystkiego w sensie dosłownym – byśmy musieli byc nieśmiertelni – a i tak byłoby to bardzo trudne. Pytanie można troszkę zawęzic. Czy możemy osiągnąc mistrzostwo na poziomie geniuszu w danej ( jakiejkolwiek) dziedzinie?. Czy możemy osiągnąc mistrzostwo na poziomie geniusza w jakiejkolwiek dziedzinie, w której byśmy chcieli byc „geniuszami”.
Osobiście wydaje mi się, że tak, ale pod jednym bardzo ważnym warunkiem – ten „geniusz” musi „wychodzic” z naszego wnętrza. Niektórzy naukowcy uważają, że każdy z nas rodzi sie z genem „geniusza” w pewnej dziedzinie. I ja się z tym całkowicie zgadzam i wierze w ten tok rozumowania. Myślę, że ważne jest szukanie tego „geniusza” w nas samych i rozwijanie go. Ciężko jest go znaleźc, ale warto go szukac, bo kiedy go już znajdziemy….to czeka nasz cieżka praca, ale po stokroc poźniej wynagrodzona.
Podam może przykład do powyższych rozważań. Nie wiem, czy słyszeliście o siostrach Polgar – arcymistrzyniach szachowych. Ważnym elementem ich wyników jest ich ojciec Laszlo Polgar.
„Grupa naukowców z University of Arkansas w Fayetteville rzucili światło w sprawie dyskusji na temat bycia geniuszem w jakiejś dziedzinie. Tym razem Amerykanie skupili się na flecistach i skrzypkach. Zastanawiali się, co ma większe znaczenie: nadzwyczajne wrodzone zdolności czy też raczej ciężka praca. Okazało się, że to drugie…
Wspierałoby to tezę ojca słynnych węgierskich szachistek, sióstr Polgar, których mózgi trenowano do osiągnięcia arcymistrzostwa od wczesnego dzieciństwa. Laszlo Polgar, z wykształcenia psycholog, twierdził, że mózg danej osoby można przekształcić w mózg geniusza w jakiejś dziedzinie, jeśli tylko będzie się dostatecznie dużo pracować.”
Oczywiscie zgadzam się, tylko co nie jest tutaj powiedziane – ojciec ich nie przymuszał do szachów. Na Discovery jest blok tematyczny na temat umysłu geniuszy. Była w nim prezentowana jedna z córek w/w profesora. Okazuje się, że to własnie Judit (jedna z córek) wykonała „pierszy krok” – wyciągając z szafki szachy i zaczynając je rozkładac z zaciekawieniem na szachownicy. Ojciec to dostrzegl i zaczął podsycac naturalne zainteresowanie córki szachami. Okazało się, że to ją coraz bardziej wciąga, do tego stopnia jaki możemy zobaczyc. Jestem pewien, że gdyby to nie było to „coś” rzuciła by to zajęcie w kąt po kilku miesiącach – czytalnikami sa również rodzice, podejrzewam, że zgodzą sie ze mną w tym względzie ;) – ale nie muszą :).
Podobno Geniusz to 60% cieżkiej pracy, 10% szczescia i 30% talentu ;).
” natomiast uważam, że większość ludzi nie osiąga tego, do czego potencjalnie mogliby dojść, gdyby się tylko choć trochę przyłożyli.”
Podpisuje się oboma ręcami :)) – Nie ma nic gorszego niż marnowac swój talent.
„Dlatego ci, którzy się przykładają mają ułatwioną drogę do sukcesu, ponieważ inni w tym czasie zalegają przed telewizorem.”
I robią sobie krzywdę, nie uświadamiając sobie tego……
Uffff…..to już koniec. Jak zawsze czekam na komentarze.
P.S. Jeśli doczytałes/aś do tego miejsca…to podziwiam Cie, że chciało Ci się to wszystko czytac ;).
Pozdrawiam wszystkich :)
Marcin
Czesc Alex, Czesc Wszystkim
Dlaczego nazywasz to Polska bezradnoscią? Czy takie rzeczy dzieją się tylko w Polsce?
Pozdrawiam serdecznie,
Kamil
Witam,
Z przyjemnoscia czytam nowe posty. Pozwole sobie na male uogolnienie wynikajace z mojego doswiadczenia. Dosc dlugo pracowalem w Maroku, Kanadzie – Montrealu i Polsce. Dla mnie pobyt w kazdym z tych krajow ma plusy i minusy. Przy pewnym zaokragleniu bilans wychodzi na zero. Sadze, ze adaptowanie stylow zycia z jednego kraju do innego jest b. trudne. Dotyczy to zarowno zagadnien biznesowych jak i prywatnych. To jest zjawisko podobne do domow opisywanych przez Lukasza, ktore sprawdzaja sie na Florydzie, a zle sprawuja sie w Wielkiej Brytanii. W Maroku mieszkalem w domu, w ktorym przy wiekszym deszczu sciany przesiakaly woda. Gdy pojawialo sie slonce bylo ekstra. W Kanadzie w ciagu 3 lat przejechalem ok. 7.000 km. na rowerze. Rower stal przed domem, jezdzilem nim wszedzie. W Polsce mi to kompletnie nie wychodzi (taka zabawa na sile). Kazdy kraj ma swoja specyfike wynikajaca z historii, kultury, klimatu, zamoznosci etc… Ale kazdy kraj ma rowniez wyrozniajace go zalety. I zyjac w nim na nich warto sie koncentrowac. Jak macie podobne doswiadczenia to napiszcie.
Poydrawiam
Moniko,
Zle wkleiłem imę, chodziło mi o „Grąbkowski Marcin”
Przepraszam!
Mariusz, nie ma sprawy :).
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
@Grąbkowski Marcin: Jestem pod wrażeniem głębi Twojej analizy mojego komentarza! Doczytałem do końca. :-)
Znakomicie zinterpretowałeś charakter moich obiekcji do stwierdzenia „możesz wszystko osiągnąć”. Uważam jednak, że są pewne – nazwijmy to – „defekty genetyczne”, które uniemożliwiają niektórym ludziom osiągnięcie geniuszu w pewnych dziedzinach.
Najbardziej oczywiste są przykłady z dziedziny sportu, ale sądzę, że kod genetyczny może mieć też wpływ na początkową złożoność ludzkiego mózgu, co w konsekwencji może być czynnikiem ułatwiającym bądź utrudniającym realizację pewnych zamierzeń.
Uważam, że istnieją „wybrańcy”, ludzie utalentowani, którzy już na starcie są daleko z przodu, a inni muszą ich mozolnie gonić. Ci drudzy nie są jednak na straconej pozycji, ponieważ geniuszom wszystko zbyt łatwo przychodzi i jakże często przedwcześnie osiadają na laurach.
Witam ponownie, ponownie :)
TesTeq:
„Uważam jednak, że są pewne – nazwijmy to – “defekty genetyczne”, które uniemożliwiają niektórym ludziom osiągnięcie geniuszu w pewnych dziedzinach.”
Zgadzam się. Na pewno. Niektórzy rodzą się z wyjątkową kordynacją ruchową, bądź jej brakiem. Oczywiście, Ci drudzy, poprzez ciężki trening mogliby rozwinąc w sobie te cechy, ale w porównianiu z geniuszem kosztowałoby to ich o wiele, wiele więcej pracy i wysiłku aby przybliżyc się do stopnia ruchliwości osoby utalentowanej (biorąc pod uwagę, że „talenciarz nic nie będzie robił ;) ) – faktycznie sport to dobry i łatwo dostrzegalny, gołym okiem przykład.
„Najbardziej oczywiste są przykłady z dziedziny sportu, ale sądzę, że kod genetyczny może mieć też wpływ na początkową złożoność ludzkiego mózgu, co w konsekwencji może być czynnikiem ułatwiającym bądź utrudniającym realizację pewnych zamierzeń.”
Z jednej strony jak najbardziej. Aczkolwiek biorąc pod uwagę plastycznośc mózgu i jego zdolności adaptacyjne (dziewczynka która urodziła się bez jednej półkuli mózgu – odpowiedzialnej za funkcje mowy – obecnie jest dorosłą dojrzałą kobietą i włada 3 językami) pytanie brzmi gdzie jest granica tych…zdolności. Dzieci autystyczne czesto posiadają niesamowite zdolności….wierze, że mózg potrafi doskonale kompensowac pewne braki – jeśli jestes np. niewidomy, twoje pozostałe zmysły zostają wyostrzone do „granic możliwości”. Był taki pianista nam współczesny ( nie chodzi o Mozarta) – niestety nieznany – może jego „defekt” – autyzm – wpłynął na brak rozgłosu. Potrafił zagrac dosłownie każdy utwór, słysząc go tylko raz. Po czym miał go już w głowie. I jak to nazwac ??. Dar czy przekleństwo ? :)
„Uważam, że istnieją “wybrańcy”, ludzie utalentowani, którzy już na starcie są daleko z przodu, a inni muszą ich mozolnie gonić. Ci drudzy nie są jednak na straconej pozycji, ponieważ geniuszom wszystko zbyt łatwo przychodzi i jakże często przedwcześnie osiadają na laurach.”
Dosyc często jeśli geniusz nie jest pod dobrą opieką marnuje się. Widząc jak łatwo przychodzą mu pewne rzeczy, nie rozwija w sobie takich cech jak: systematyczności, dyscypliny itd., które są niezbędne do rozwoju tego daru. Gwiazdy sportu to będzie też dobry przykład na marnowanie talentu :).
Pozdrawiam :)
Marcin
TesTeq
Napisales: „Uważam, że istnieją “wybrańcy”, ludzie utalentowani, którzy już na starcie są daleko z przodu, a inni muszą ich mozolnie gonić.”
Mysle, ze problem nie polega na tym by ich gonic, tylko na identyfikacji wlasnych talentow. Wszyscy ludzie maja talenty, tylko nie wszystkie sa tak latwe do zauwazenia jak te zwiazane z cialem: sportowiec, tancerka lub sztuka: glos. Te talenty mozna dosc szybko zauwazyc u dzieci i szybko je rozwinac.
Moze to zabrzmi przewrotnie, ale uwazam, ze nawet biedak z okaleczonymi rekami, ciagnacy zlom na rozpadajacym sie wozku, ma talenty. Nie zostaly one jednak zauwazone, nie rowinal ich, nie sa z tych medialno – rynkowych. Na przyklad moim ulubionym talentem u kobiet jest Bliskosc (zdolnosc do intymnych relacji z ludzmi). Kobiety obdarzone tym talentem czesto blyszcza w recepcjach firm.
Pozdrawiam
Witam
Krzysztof:
„Moze to zabrzmi przewrotnie, ale uwazam, ze nawet biedak z okaleczonymi rekami, ciagnacy zlom na rozpadajacym sie wozku, ma talenty. Nie zostaly one jednak zauwazone, nie rowinal ich, nie sa z tych medialno – rynkowych.”
Hihihi „nie są z tych medialno-rynkowych” dobre dobre :). ale pytanie, ktore sa ?. Dla mnie pojęcie względne, wielce uzależnione od czasu i mniejsca w jakim się dany talent odkrywa. Dziś może nie byc na niego „brania”, a jutro już tak :). Z reszta sie zgadzam.
„Na przyklad moim ulubionym talentem u kobiet jest Bliskosc (zdolnosc do intymnych relacji z ludzmi). Kobiety obdarzone tym talentem czesto blyszcza w recepcjach firm.”
Nie chodzi tutal o talent. Faktycznie u kobiet zdolnośc do intymnych relacji z innymi ludzmi jest genetycznie wyższa niż u mężczyzn – chodzi o późniejsze wychowywanie potomstwa – aby zrozumiec potrzeby nie potrafiącego się wysłowic dziecka, kobieta potrzebuje natrulanie wyższych umiejętności empatycznych.
Tak samo jest np z jazdą samochodem. Odwieczna wojna płci :). Genetycznie powiedzmy w skali od 1 do 10 statystyczna kobieta jest w tej skali powiedzmy na 4 kiedy mężczyzna np 6. I znowu uwarunkowania genetyczne. Kiedyś dawno temu to mężczyzna wychodził na łowy poza jaskinie i musiał sie orientowac w terenie, wiec automatycznie jego zdolnosci orientacji w terenie i inne z tym związane sa o wiele wyższe. Jesli jednak np taka kobieta bedzie te umiejetnosci rozwijac np: szkóły jazdy, kursy, rajdy ? :). Okazac się może po czasie, że jeździ lepiej od przeciętnego kierowcy, który wyszedł z założenia: „Jestem facet, jeżdze lepiej ;)” I faktycznie tak jak mówisz….błyszczą w porównianiu do nas :).
Pozdrawiam
Marcin
Alex, widać że temat „hardware/software” naszych mozgów powraca przy każdej okazji. Czy nie czujesz się w końcu sprowokowany do wyodrębnienia oddzielnego postu na ten temat? :)
Pozwolę sobie zostawić komentarz do fragmentu odpowiedzi Marcina dla TesTeq :)
„Okazuje się, że to własnie Judit (jedna z córek) wykonała “pierszy krok” – wyciągając z szafki szachy i zaczynając je rozkładac z zaciekawieniem na szachownicy. Ojciec to dostrzegl i zaczął podsycac naturalne zainteresowanie córki szachami. Okazało się, że to ją coraz bardziej wciąga, do tego stopnia jaki możemy zobaczyc. Jestem pewien, że gdyby to nie było to “coś” rzuciła by to zajęcie w kąt po kilku miesiącach”
Skąd pewność odnośnie istnienia magicznego „coś”? Może po prostu liczy się samodzielne zainteresowanie danym tematem, a jaki on będzie, to już kwestia dość przypadkowa, a nawet podpatrzona w otoczeniu.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Witajcie
Włażnie wróciłem do domu „z akcji” (dwunastogodzinna praca z ciekawym teamem top managerów) i dlatego na razie odpowiem tylko Marcinowi.
Napisałeś: „Witaj Alex :) poranny ptaszek z Ciebie :) – czujnie obserwujesz co sie dzieje na blogu z samego rana ;P (Blog kontrolowany!, blog kontrolowany!..hehehe).”
Właśnie że nie!!! :-) jestem nocnym Markiem z konieczności wstającym rano i wiedzącym, że do wieczora nie będę miał czasu na zajrzenie na blog :-)
Do pozostałych wypowiedzi ustosunkuję się troszkę później
Pozdrawiam
Alex
Alex, czy mógłbyś rozwinąć nieco pojęcie „polskiej ofermowatości”. Co wg Ciebie ona oznacza?
Mariusz
odpisałem Ci pod postem o lejku :-)
Marcin
Jeśli chodzi o wspominane przez Ciebie dwie koncepcje to czy przeczytałeś naszą dyskusję
http://alexba.eu/2007-12-15/rozwoj-kariera-praca/talent-przeceniany-element/ ?
W dalszych Waszych rozważaniach o geniuszach zalecam przeczytanie postu
http://alexba.eu/2008-02-04/rozwoj-kariera-praca/nie-musisz-byc-doskonalym-aby-byc-kochanym/ z całą toczoną tam dyskusją.
W świetle tego, w większości zastosowań jest rzeczą dość drugorządną, czy jesteśmy tzw. geniuszami, czy też nie.
Kamil, Michał
Napiszą o tym szerzej przy okazji, dziś nie bardzo mam już „wenę twórczą”
Krzysztof
bardzo ciekawie napisałeś o specyfice różnych krajów. Wniosek jaki można wyciągnąć, to konkluzja, iż nie warto w innym miejscu na siłę kopiować cech swojego poprzedniego otoczenia, lecz lepiej rozpoznać pozytywne strony nowego i odpowiednio je wykorzystać
Więcej później …..
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex W. Barszczewski Says: „W świetle tego, w większości zastosowań jest rzeczą dość drugorządną, czy jesteśmy tzw. geniuszami, czy też nie.”
Ludziom bardziej brakuje gotowości do działania i konsekwencji niż konkretnych zdolności i umiejętności.
Marcin
Ten biedak od zlomu moze miec calkiem sporo talentow, tylko w pewnym momencie zycia zatracil kontrole nad poczuciem wlasnej wartosci.
Piszesz, ze Bliskosc to nie talent. To jest talent. Moze go miec zarowno mezczyzna jak i kobieta.
Doba jazda samochodem jest zwiazana z talentem do koncentracji na otoczeniu i talentem stratega, polegajacym na mysleniu co bedzie jak zrobie taki czy inny ruch. Te talenty maja zarowno kobiety jak i mezczyzni.
Wydaje mi sie, ze my dosc steorotypowo pewne umiejetnosci przyporzadkujemy kobietom a inne mezczyznom. Oczywiscie jest to moje zrozumienie tematu i nie wykluczam, ze Ty rowniez masz racje.
Pozdrawiam
Krzysztof Drupka Says: „Wydaje mi sie, ze my dosc steorotypowo pewne umiejetnosci przyporzadkujemy kobietom a inne mezczyznom.”
Dane statystyczne w wielu przypadkach potwierdzają prawidłowość tych stereotypów. Kobiety są ostrożniejsze od mężczyzn, więc ich styl prowadzenia samochodu jest statystycznie rzecz biorąc mniej ryzykowny, co nie oznacza, że niektóre z nich nie mogą być znakomitymi, szybko i sprawnie jeżdżącymi kierowcami.
TesTeq,
Oczywiscie, ze kobiety rozna sie od mezczyzn, ku radosci obu stron. Sadze jednak, ze to nie dane statystyczne potwierdzaja prawidlowosc pewnych stereotypow, tylko role spoleczne kobiet i mezczyzn, ksztaltowane przez stereotypy, sa w naturalny sposob odzwierciedlone w statystyce.
Pozdrawiam
Krzysztof napisał:
Wydaje mi sie, ze my dosc steorotypowo pewne umiejetnosci przyporzadkujemy kobietom a inne mezczyznom.
Całkowicie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Dodam, że wnioski wyciągnięte z tak stereotypowego sposobu myślenia mogą okazać się niesprawiedliwe i krzywdzące dla wielu kobiet i mężczyzn. Jest w tym jakaś metoda szufladkowania ludzi i przydzielania im z góry utartych zadań, funkcji jak również eliminująca zdolności i predyspozycje w innych. Takie działania prowadzą do utraty indywidualności i wolności…osobiście bardzo bardzo bardzo mi się to nie podoba!
Witam :)
Alex nie pamiętam dokładnie czy dotarłem do tych artykułów, ale jak tylko wróce jutro do domciu to na pewno je dokładnie przeanalizuje. Ale już teraz się zgodzę, że doskonali byc NIE MUSIMY, co z drugiej strony nie koliduje z dążeniem ( rozsądnym) do doskonałości – Kaizen.
Tomek:
„Skąd pewność odnośnie istnienia magicznego “coś”? Może po prostu liczy się samodzielne zainteresowanie danym tematem, a jaki on będzie, to już kwestia dość przypadkowa, a nawet podpatrzona w otoczeniu.”
No tak masz rację. Mówiąc „coś” miałem na myśli pewny drzemiący w nas talent. Tutaj może wkleję definicje szybko znalezioną w wikipedii.
„Uzdolnienie (talent) – wrodzone albo nabyte predyspozycje w dziedzinie intelektualnej lub ruchowej, przejawiające się większym lub mniejszym stopniem sprawności w danej dziedzinie.
W innym kontekście, talent jest to wrodzona umiejętność łatwego przyswajania wiadomości oraz ich łatwego zastosowania w praktyce. Często się mówi „ten, to ma do tego talent”, znaczy to, iż ma on predyspozycje w danym kierunku.
Talent to predyspozycje, umiejętności do działań oryginalnych i wyjątkowych.” (Wikipedia)
Bardziej chodzi mi o to „coś” wrodzonego i unikatowego dla, co jest wierze w każdym z nas. Trudnośc polega na tym, aby to dostrzec i rozwijac. Faktycznie tak jak mówisz, może to byc „coś” podpatrzone (nieuświadomiony talent w tym wypadku?).
Krzysztof:
Faktycznie. Biorąc pod uwagę pierwszą częśc def. powyżej, to poprawiam się. Tak kobiety i mężczyźni, albo lepiej mówiąc, każdy zdrowy człowiek ma predyspozycje i talent związany z Bliskością. Bardziej chciałem w swojej wypowiedzi pokazac, że istnieją pewne różnice genetyczne ( tak jak słusznie piszesz a propos np. jazdy samochodem), które mogą warunkowac naszą biegłośc w różnych dziedzinach.
„Wydaje mi sie, ze my dosc steorotypowo pewne umiejetnosci przyporzadkujemy kobietom a inne mezczyznom. Oczywiscie jest to moje zrozumienie tematu i nie wykluczam, ze Ty rowniez masz racje.”
Oczywiście, ze używamy stereotypów. Robi to każdy, gdyż tak funkcjonujemy. Mamy w naszym mózgu szufladki do których wkładamy, różnego rodzaju informację, aby uporządkowac otaczającą nas rzeczywistośc. Inna sprawa czy tymi stereotypami się kierujemy w ocenie tej rzeczywistości i czy działamy opierając się na nich. Albo inaczje. To, że się opieramy na stereotypach to jest pewne (inaczej by nie istniały ;) ) pytanie do jakiego stopnia.
TesTeq i Krzysztof napisaliście:
„Dane statystyczne w wielu przypadkach potwierdzają prawidłowość tych stereotypów.” (TesTeq)
„Sadze jednak, ze to nie dane statystyczne potwierdzaja prawidlowosc pewnych stereotypow, tylko role spoleczne kobiet i mezczyzn, ksztaltowane przez stereotypy, sa w naturalny sposob odzwierciedlone w statystyce.” (Krzysztof)
Tutaj zarównio TesTeq jak i Ty Krzysztof macie racje….jedno odzwierciedla drugie…jak uważacie ?. Dane statystyczne pokazują pewien stereotyp, założenie. To z kolei umacnia ten stereotyp i te role społecznie….a później te role społecznie są pokazane w danych statystycznych. Czy nie mamy tutaj zamkniętego koła ?….Poważnie pytam. Bo wydaje mi się, że obaj macie racje. Tylko nie jestem pewien czy moja logika jest słuszna.
MADA:
„Jest w tym jakaś metoda szufladkowania ludzi i przydzielania im z góry utartych zadań, funkcji jak również eliminująca zdolności i predyspozycje w innych.”
Takie działania prowadzą do utraty indywidualności i wolności…osobiście bardzo bardzo bardzo mi się to nie podoba!”
Mnie też nie. Ale zwrócmy uwage na jeden fakt. Dawno temu, role wyznaczone kobiecie i mężczyźnie były z góry ustalone przez naturę. Kobieta zajmowała się domem, a mężczyzna polował. Ten podział utrzymywał się do czasów II Wojny Światowej. I wtedy zaczął powstawac „New World Order” ;). Przyczyniła się do tego również Era Industrializacji itd itp. i wszystkie plusy i minusy które dziś mamy. Niektórych rzeczy nie zmienimy – mężczyźni nie zaczną rodzic dzieci – a nawet jeśli kiedyś tak sie stanie, to nie wiem czy bedzie to zbawienie czy przekleństwo. Może lepiej pewnych rzeczy nie zmieniac ? :)
Podsumowując – temat równości płci to temat rzeka, książki możny by pisac.
Pozdrawiam :)
P.S.
Śpijcie dobrze i trzymajcie za mnie jutro kciuki. Dawno nie trenowałem, a jutro jadę praktycznie „na świeżo” na eliminacje do mistrzostw Polski w Judo. Będzie fajnie :P
Marcin,
Mysle, ze tak jak piszesz i TesTeq i ja mamy po polowie racji.
Pozdrawiam
-> Krzysztof
swietna ilustracja Twojej tezy o talentach drzemiacych w ludziach bedzie historia opowiedziana w 'The pursuit of happiness’ – bardzo na czasie opowiesc o granicach ludzkich mozliwosci. kto nie widzial – polecam film goraco, bardzo ladnie pokazuje jak wielka role odgrywa wiara, sila woli i konsekwencja w dzialaniu (zeby nie powiedziec upor).
-> TesTeq
dobrze Cie rozumiem, ze chodzi o 'wszystko’ w rozumieniu 'cokolwiek’ (angielskojezyczni mowia 'one can do anything but not everything’)? niuans, a jakze wazny, warto to podkreslic.
jesli chodzi o niemoznosc 'osiagania wszystkiego’ to i moj rozum mowi, ze to niemozliwe. ale mnostwo przykladow w rodzaju historii Lance’a Armstronga (’It’s not about the bike’ bardzo dobrze sie czyta) pokazuja, ze o cuda zdarzaja sie czesciej, niz by sie wydawalo. i gdy sie o nich slucha to ma sie wrazenie, ze rzecz nie w predyspozycjach, a w absolutnej wierze i rowniez absolutnym, totalnym skupieniu na celu. oczywiscie, ze jednym bedzie trudniej, innym latwiej, jednak latwo widac, ze wiekszosc ludzi nie radzi sobie zupelnie w okreslaniu granic i wyznacza je znacznie blizej niz tak naprawde mogliby, czy powinni.
-> Krzysztof, Marcin
akapit Krzysztofa:
„Sadze jednak, ze to nie dane statystyczne potwierdzaja prawidlowosc pewnych stereotypow, tylko role spoleczne kobiet i mezczyzn, ksztaltowane przez stereotypy, sa w naturalny sposob odzwierciedlone w statystyce”
mowi, ze stereotypy ksztaltuja role spoleczne. to truizm. ale jak sie to ma do tezy TesTeq? nie wiem, mnie sie wydaje, ze nalezaloby raczej kontynuowac i zapytac o prapoczatek stereotypu :) tylko to dyskusja na dlugie zimowe wieczory… :)
Witam,
Rafale napisales: „gdy sie o nich slucha to ma sie wrazenie, ze rzecz nie w predyspozycjach, a w absolutnej wierze i rowniez absolutnym, totalnym skupieniu na celu”.
Twoje wrazenie jest sluszne poniewaz te osoby podkreslaja koniecznosc skupienia sie na celu i potrzebe posiadania wiary w to co sie robi. Ale pomimo, ze o tym nie pisza, to wrodzone predyspozycje, talenty, sa kluczowe do osiagniecia sukcesu. Zazwyczaj odkrycie w sercu pasji daje prawdziwą wiarę w dzialanie.
Ludzie sukcesu czesto pisza, ze sukces to 10% talentu i 90% pracy. Te 90% pracy to nic innego jak rozwijanie własnych talentów. Ci co pracuja obok swoich talentow nie sa ludzmi sukcesu, tylko osobami zapracowanymi.
Pozdrawiam
Witam.
Rafał:
„nie wiem, mnie sie wydaje, ze nalezaloby raczej kontynuowac i zapytac o prapoczatek stereotypu tylko to dyskusja na dlugie zimowe wieczory… ”
Prapoczątek, dobre określenie dlatego, że moim zdaniem tak jak wczesniej troszke sugerowałem, powinniśmy się cofnąc do czasów Prehistorycznych. Zauważmy, że te role społeczne, które jako stereotypy obserwujemy dziś, zaczęły się kształtowac w czasach prehistorycznych. Tylko, że wtedy nikt tego nie nazywał stereotypem, tak po prostu było. Ewolucja ukształtowała nas tak, a nie inaczej. Kobiety ze względu na swoje zdolności z zakresu empatii wychowywały dzieci – aby lepiej wyczuwac stany emocjonalne dziecka, które nie potrafiło się komunikowac z otoczeniem w sposób w jaki robią to dorośli. Mężczyzna ze swej strony ma bardziej rozwinięte umiejętności łowieckie – gdyż to on polował.
Wydaje mi się, że ten stan ulegał powoli pewnym przemianom na drodze ewolucji, ale główne założenia pozostałe te same aż do dziś. W procesie ewolucji nasz umysł również się rozwijał i doszedł do takiego etapu, kiedy zaczął tworzyc te „szufladki” i świadomośc zaczeła się kształtowac. Wiec człowiek przyjął jako regułe to co zastał – czyli porządek gdzie kobieta generalnie mówiąc zajmuje się domem, a mężczyzna „łowami”.
Dziś jak to wygląda dobrze wiemy i znowu to zasługa ewolucji – może tym razem bardziej kulturowej i światopoglądowej niż tej biologicznej i genetycznej.
To tak słowem wstępu na ten temat. Przedstawiłem tutaj mój osobisty pogląd na ten temat – oczywiście nie mówię, że jest on jedyny i właściwy. Chcę raczej sprowokowac dyskusję i skłonic czytelników do przemyślen i reflekcji i do podzielenia się nimi.
Ciekaw jestem co o tym myślicie. Czekam na komentarze.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Marcin
-> Krzysztof
pozostanmy przy Armstrongu: nie istnieje cos takiego jak talent do pokonania choroby w sytuacji, gdy wlasciwie pewne jest, ze to koniec. ja wierze, ze to kwestia wyboru i konsekwentnego dzialania. i to co dzialo sie potem stanowi jakze spektakularne ukoronowanie calej historii.
tak na marginesie – z moich obserwacji wynika, ze (TesTeq o tym zdaje sie tez pisal), ze o wiare latwiej, niz o determinacje. hmm… wychodzi na to, ze nad konsekwencja tez trzeba pracowac. jakby nie patrzec – solidne fundamenty sie przydaja.
-> Marcin
kiedys myslalem, ze zapewne zaczelo sie od tego, ze utrata mezczyzny byla mniejsza szkoda dla plemienia niz strata kobiety – z oczywistego powodu, iz to kobieta daje zycie nowemu pokoleniu. a teraz?..
… teraz zgodzilismy sie, ze to temat na naprawde dluga dyskusje. i jesli mialbym byc szczery wolalbym skupic sie na terazniejszosci. co Ty na to?.. :)
Witam
Rafał:
Fakt długą :). W zasadzie mógłbym dodac komentarz do tego co napisałes odnośnie co wtedy było „ważniejsze” życie kobiety czy mężczyzny…ale tak jak powiedziałes. Skupmy się na teraźniejszości :)
Pozdrawiam :)
„Zazwyczaj odkrycie w sercu pasji daje prawdziwą wiarę w dzialanie.”
Proste, prawdziwe i słuszne stwierdzenie! Pasja dla mnie jest warunkiem koniecznym działania inaczej mi sie nie chce….też tak macie?
MADA Says: „Pasja dla mnie jest warunkiem koniecznym działania inaczej mi sie nie chce. też tak macie?”
Rozumiem, że chodzi Ci o cele życiowe, a nie o zmywanie naczyń, wymianę opon na letnie i wypełnianie PITa. Muszę to zrobić nawet bez pasji i już.
Witajcie
Byłem (i nadal jestem) trochę zajęty i widzę, że w międzyczasie dyskusja zdryfowała z głównego tematu (niecodzienni mentorzy) co najmniej w dwóch różnych kierunkach :-)
No cóż, nie jest to po raz pierwszy a przynajmniej pojawiło się tutaj sporo ciekawych wypowiedzi. Jeśli chodzi o talenty i predyspozycje, to szkoda, że nie była ona kontynuowana pod wspominanym wcześniej postem
http://alexba.eu/2007-12-15/rozwoj-kariera-praca/talent-przeceniany-element/
Tam też kierują wszystkich Czytelników zainteresowanych moim zdaniem na ten temat.
Jeśli chodzi o moje milczenie, to jest on rezultatem całej lawiny zdarzeń, która w trochę niezaplanowany sposób „uruchomila się” po moim przyjeździe do Europy. Zaplanowane było parę dni wypoczynku i luźnych rozmów z klientami, nawet weekendowe spotkanie z Czytelnikami w Warszawie. Zamiast tego działając w interesie jednego klienta podjąłem się niecierpiącego zwłoki zadania, przy którym niepowodzenie nie wchodziło w ogóle w rachubę, następnie zostałem trochę „niechcący” (bo pierwotne rozmowy były o czym innym) zaangażowany jako coach członków zarządu dwóch sporych firm, a do tego jutro bladym świtem muszę wystartować do latania po Europie i paru spotkań na wysokim szczeblu, do których naturalnie muszę być bardzo dobrze przygotowany. Jak będę siedział w wieczornym samolocie z Wiednia do Berlina to obiecuję otworzyć komputer i co nieco napisać (mam już temat), na razie życzę Wam słonecznego poniedziałku :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam wszystkich,
Alex – napisałeś ” nie warto w innym miejscu na siłę kopiować cech swojego poprzedniego otoczenia, lecz lepiej rozpoznać pozytywne strony nowego i odpowiednio je wykorzystać ” – zgadzam się z Tobą. To trochę ta nasza „pierwotność” – czyli rozpoznanie terenu i elastyczne współgranie z nim. Jest to niewątpliwie atut, który kiedyś pozwalał przeżyć w dżungli :). Może w dziesiejszej dżungli także?
Marcin – Czy judo pomogło Ci w jakimś stopniu nabrać spokoju wewnętrznego i dystansu ? Bo takie uczucia odbieram z Twoich wypowiedzi.
Rafał – przeczytałam kiedyś, gdzieś :) – że pewien lekarz lecząc pacjenta chorego na raka powiedział mu – ja zajmę się Panem od szyi w dół od szyi w góre musi się Pan sam wyleczyć :). Ten pacjent się wyleczył w całości.
TsTeq – mój przyjeciel mawia ” statystycznie rzecz biorąc ja i mój pies mamy po trzy nogi ” – ważne jest chyba sprawdzenie założeń statystyka robiącego analizę statystyczną .
Pozdrawiam serdecznie
Alex W. Barszczewski Says: „do tego jutro bladym świtem muszę wystartować do latania po Europie i paru spotkań na wysokim szczeblu, do których naturalnie muszę być bardzo dobrze przygotowany.”
Pozostaje więc tylko życzyć Ci, aby ten szczebel był dostatecznie wytrzymały i sprostał wadze tych spotkań. :-)
Witam :)
Alex:
„Jeśli chodzi o talenty i predyspozycje, to szkoda, że była ona kontynuowana pod wspominanym wcześniej postem”
?? Nie rozumiem tego. A przy okazji powodzenia :)
Monika:
„Czy judo pomogło Ci w jakimś stopniu nabrać spokoju wewnętrznego i dystansu ? Bo takie uczucia odbieram z Twoich wypowiedzi.”
Jak najbardziej. W tym wypadku bardzo dużo zależy od mojego nastawienia. Pomimo tego, że jest w Judo element rywalizacji (zawody, randori – wolna walka treningowa) to staram się na to patrzec z dystansu. Poprzez tę rywalizację staram się uczyc, można powiedziec, że staram się stosowac zasadę win-to-win or no deal :). Bez względu na to czy wygram, czy przegram zawsze jest to dla mnie nowe doświadczenie. Ucze się dzięki temu czegoś nowego.
No i faktycznie wycisza mnie to mentalnie i duchowo. Ostatnio miałem okres wytężonej pracy umysłowej, przestałem chodzi na treningi. Nagle wszystko zaczęło mi się sypac. Czułem się bardziej zmęczony – czułem jakby mój umysł nie odpoczywał. Kiedy ide na trening po ciężkim dniu pracy głową i dam sobie w kośc to wracam do równowagi :)
Pozdrawiam :)
Alex
Stereotypy dotyczą także stosunków międzynarodowych. Jak z p. widzenia Twoich doświadczeń wygląda stosunek obcokrajowców do Polaków, zarówno zawodowo jak i prywatnie?
Domyślam się, że zawodowo od pewnego czasu możesz tego nie zauważać, bo swoimi działaniami zdobyłeś sobie stosowne uznanie i rozgłos.
– Jak to wyglądało na początku?
– Jak jesteś odbierany na „wysokich szczeblach” jako Polak, który ma szkolić w dużej firmie? (np. przez nowego klienta, który jeszcze Cię nie poznał osobiście)?
Jak to było/jest w kontaktach prywatnych:
– z Twoimi mentorami
– z ludźmi, którym coś doradzałeś, jakoś pomogłeś (czy mieli problem, żeby zaufać Ci podczas pierwszego kontaktu)
– może inne, ciekawe przypadki?
Niech moc będzie z Tobą :)
Tomek
Marcin
Dziękuję za zwrócenie uwagi, pominąłem tam małe słówko „nie”. Zaraz poprawię.
Tomasz
Właśnie wróciłem z coachingu i jeszcze muszę popracować nad moim wystąpieniem, więc teraz krótko.
Osobiście nie doświadczyłem specjalnych problemów, nawet kiedy w latach 90 jeździłem po byłej NRD i tamtejszych Niemców uczyłem komunikować po niemiecku (z moim austriacko- słowiańskim akcentem :-))
Więcej jutro
pozdrawiam serdecznie
Alex
Tomasz Ciamulski Says: „Jak (…) wygląda stosunek obcokrajowców do Polaków, zarówno zawodowo jak i prywatnie?”
Mnie interesuje też (i martwi) kierunek przeciwny – jak Polacy zachowują się wobec obcokrajowców. I nie chodzi mi tu o kwestie kultury, lecz o postawę. Odnoszę wrażenie, że wielu moich rodaków traktuje obywateli świata zachodniego z przepełnionym zawiścią kompleksem niższości, z którego wynika między innymi zadziwiająca uległość negocjacyjna i wiara w to, że druga strona „nas nie skrzywdzi”, bo jest nam coś winna (Niemcy przecież zburzyli Warszawę, Anglicy i Francuzi nie pomogli w 1939 roku, Amerykanie wymagają wiz itd.). Kompletna aberracja umysłowa!
Witam,
Alex, Tomek – Przyłączam się do pytań Tomka. Gdybyś Alex znalazł chwilę czasu proszę również ze swej strony o odpowiedzi na te pytania.
Marcin – Dziękuję za odpowiedź. W moim życiu równowaga również odgrywa dużą rolę. podobnie jak u Ciebie, zarówno porażki jak i sukcesy są dla mnie nauką.
pozdrawiam serdecznie
TestTeq
„wielu moich rodaków traktuje obywateli świata zachodniego z przepełnionym zawiścią kompleksem niższości”
Mamy kompleks niższości po czasach komunistycznych i szczególnie mnie to nie dziwi (zachód byl dla wielu wzorem, marzeniem). Na szczeście jest to chyba tendencja zanikająca niż rozwijająca się.
„z którego wynika między innymi zadziwiająca uległość negocjacyjna i wiara w to, że druga strona “nas nie skrzywdzi”, bo jest nam coś winna”
Raczej widzę tu zwykłe braki w wiedzy i umiejętnościach. W relacjach z drugiej strony dochodzą do mnie inne głosy, iż Polacy są nieufni. Kiedyś jako potencjalny powód odpowiedziałem przytaczając podane przez Ciebie fakty historyczne :)
Stereotypy nie ułatwiają kontaktów. Obecnie martwi mnie jeden: Polska to kraj zacofany. Pewnie jest w tym sporo racji, ale świadomość jest często opóźniona w stosunku do stanu faktycznego o 10-30 lat. Jak ktoś wyjedzie za granicę, to może łatwo zademonstrować swoje umiejętności w kontaktach bezpośrednich. Gorzej jest, gdy szuka się nowych firm do współpracy na podstawie informacji ogólnych – tu polskie mogą tracić w przedbiegach.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
hej wszystkim,
nie bardzo wiem gdzie umiescic komentarz, mam nadzieje, ze tutaj wszyscy go dostrzezecie. bo…
dowiedzialem sie wlasnie, ze na poczatku lata zostanie wydana ksiazka Alexa!!! ponoc dwa grube tomy!!! co Wy na to?!!
uslyszalem, ze bedzie to osadzona w aktualnych realiach historia milosna z zeglarstwem w tle. jesli dobrze zrozumialem rozpocznie sie przyslowiowym trzesieniem ziemii: wyscigiem dookola swiata, romantyczny watek tak zawiaze sie w okolicach przyladka Horn gdzie super nowoczesny jacht glownego bohatera zostanie uwieziony w okowach lodu. no a potem napiecie bedzie stopniowo rosnac!..
ktos zna moze wiecej szczegolow? czy to prawda??? oj jesli tak, to bedzie sensacja!!!
Odnośnie niestandardowych ludzi sukcesu: J. R.i N. zastanawiałam się, czy przypadkiem na ich powodzenie życiowe nie wpływa fakt, że pochodzą z kraju, w którym przyklaskuje się drobnym choćby osiągnięciom, motywuje do dalszych działań, uzmysławia, że „American dream” jest możliwy do osiągnięcia dla każdego, kto wykaże się odpowiednią determinacją i pracowitością. Z drugiej strony, może to jest stereotyp zagnieżdżony w mojej głowie siłą popkultury. Bo przecież jakby na to nie patrzeć, na całym globie w różnych częściach świata widzimy ludzi, którym udało się i udaje wieść szczęśliwe życie. Tak, ewidentnie, to musi być stereotyp, kształtowany w moim (i chyba nie tylko moim) postrzeganiu świata latami i mówiący, że Ameryka to kraj mlekiem i miodem płynący. Tego rodzaju uproszczeń dostrzegam więcej (bardzo powszechne: wszyscy Szkoci skąpi, Niemcy pedantyczni, Słowianie pijący itp.) . Owszem, być może statystycznie rzecz biorąc stwierdzenia te są w pewnym stopniu prawdziwe, ale – jak niezwykle trafnie rzecze przyjaciel Moniki ” statystycznie rzecz biorąc ja i mój pies mamy po trzy nogi ”. Generalizowanie może zawierać w sobie statystyczną prawdę, ale zarazem może też bardzo krzywdząco i nieprawdziwie klasyfikować jednostki. Niezwykle trudno jest jednak wystrzec się takich ogólników, sama często łapię się na tym, że mówię szablonowo i „wrzucam do jednego worka” bardzo róznych ludzi nadając im wspólny mianownik, który choć jest prawdziwy (np. narodowość), nie stanowi jednak wystarczającego kryterium uwzględniającego złożoność każdego człowieka. Jak tego uniknąć?
Pisaliście powyżej, że Polska to kraj zacofany, a Polacy często czują się zakompleksieni wobec ludzi zachodu. Ja obserwuję jeszcze tendencję w drugą stronę: stanęliśmy już jedną nogą na zachodzie i z wyższością często zaczynamy patrzeć na wschód.
Pozdrawiam,
Marysia
Rafał: a gdzie można składać zamówienie? ;)
pytalem o ksiazke Alexa w Empiku, szukalem w Merlinie, dzwonilem po ksiegarniach, ale niestety nie udzielaja informacji na trzy miesiace w przod (pytam zawsze i o Alexa, i o Aleksa na wszelki wypadek). bede dalej szukal, jak sie czegos dowiem – napisze od razu! :)
czekam z niecierpliwością :)
skoro i tak juz wiadomo o ksiazce moze Alex nam powie?.. tak sobie tylko pomyslalem…
Witajcie z Berlina
Właśnie dotarłem do domu będąc od 5 rano na nogach, więc na Wasze pytania odpowiem jutro.
Dziś tylko jedna sprawa a mianowicie wypowiedź Rafała Mierzwiaka:
„dowiedzialem sie wlasnie, ze na poczatku lata zostanie wydana ksiazka Alexa!!! ponoc dwa grube tomy!!! co Wy na to?!!” i tak dalej….
Rafał, za takie „informacje” lądujesz od natychmiast na mojej Watch List, to oznacza koniec Twojego swobodnego pisania na tym blogu. Przy takim podejściu zalecam Ci poszukanie sobie bardziej pasującego miejsca w internecie. Tutaj mamy przy całym luzie poważny blog, na którym dyskutujemy poważne tematy, a mi zależy na zaufaniu Czytelników do tego, co się tutaj pojawia. Jeśli ktoś może publikować tutaj komentarze bez moderacji, to oznacza to, że ufam mu, iż też będzie dbał o poziom tego serwisu, a na pewno nie będzie publikował tutaj nieprawdziwych informacji.
Tego niestety nie mogę w tej chwili powiedzieć o Tobie. Abyś wyciągnął z tego jakąś przydatną lekcję:
1) Twoje informacja jest całkowicie wyssana z palca
2) tak, czy inaczej wypadałoby mnie wcześniej zapytać, czy to prawda, a jeśli tak by było, to czy życzę sobie publikowanie tego faktu
3) to zdecydowanie nie jest wątek na takie tematy
Pozdrawiam
Alex
Witam
Ludzie sukcesu, szczególnie w biznesie są zazwyczaj niesztampowi. Taki typ czarnej owcy, nie idzie tam gdzie stado ciągnie, zawsze znajdzie własną drogę. A stąd do sukcesu finansowego już blisko, w końcu bywają na nowej drodze sami, przed stadem.
Sam chciałbym spotkać na swojej drodze takich ludzi jak Ty Alex, myślę że jeszcze będę miał taką szansę.Zawsze można uniknąć błędów na swojej już drodze.
pozdrawiam
hej wszystkim,
jako ze od godziny mamy juz drugiego kwietnia pozwole sobie zdementowac informacje dotyczaca ksiazki.
to – oczywiscie – zart prima aprilisowy.
-> Alex
wyjasnienie przed chwila opublikowalem.
rozumiem, ze zart sie nie zostal dobrze odebrany. i w takim wypadku pozostaje tylko przeprosic. bez zbednych slow: przepraszam za zamieszanie.
Rafał
jedna z najważniejszych zasad w życiu brzmi „nigdy, przenigdy nie nadużywaj zaufania innych ludzi, nawet po to, aby sobie z nich zażartować!!”.
Pisałem o kwestii zaufania wielokrotnie. Niech wylądowanie na „Watch List” tego blogu będzie (tanią) lekcją dla Ciebie
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Czuję się zobowiązania do napisania paru słów na temat „żartu Rafała”, bowiem zareagowałam na niego i byłam słusznie przekonana, że to żart. Być może sprawi to, że i mnie wciągniesz na „Watch List”… Nie ukrywam, że byłoby mi przykro i jest mi także przykro, że Rafał się na niej znalazł. Pozwól, że wyjaśnię Ci, dlaczego wydaje mi się, iż żart ów jest zupełnie niewinny i można – w moim przekonaniu – przymknąć na niego oko.
Po pierwsze wczoraj był taki specyficzny dzień, kiedy prasa, w ogóle całe media, osoby publiczne, niepubliczne, wielu ludzi dopuszczało się do głoszenia informacji nieprawdziwych wychodząc z przekonania, że zostanie to rozgrzeszone. Miało to wzbudzić uśmiech na twarzy odbiorcy, który z reguły zdawał sobie sprawę z tego, że jest to nieszkodliwy żarcik.
Po drugie napisałeś kiedyś, że masz dystans do swojej osoby, czym bardzo mi zaimponowałeś, bo ja często tracę dystans do siebie. Sądziłam więc, że wobec powyższego nie odbierzesz tej wypowiedzi krytycznie i z całkowitą powagą.
Po trzecie informacja brzmiała bardzo nieprawdopodobnie – nie dlatego, że jest niemożliwa w realizacji, lecz dlatego, że – jak sadzę – wszyscy wiemy, iż nigdy nie splamiłbyś się publikacją o tak wątpliwej wartości, której celem byłaby jedynie czcza rozrywka, nie wnosząca w czytającym żadnego impulsu do przemyśleń, nie skłaniająca go do refleksji nad sobą i swoim życiem. To sprawiło, że odczytałam tekst jako niegroźny figiel i – wydawało mi się – że nie ma najmniejszej wątpliwości, iż tak samo odczytają go inni.
Po czwarte widzę, że mogłam się mylić, i wiem, że masz święte prawo do urazy i podjętej decyzji (niemniej jednak nie zmienia to faktu, że jest mi przykro…), bo jakby nie było żart ów dotyczył bezpośrednio Twojej osoby. Bardzo możliwe, że granice dobrego smaku zostały przekroczone i jest to lekcja dla Rafała, ale i dla mnie.
Po piąte błądzić jest rzeczą ludzką. Płacić za błędy niewątpliwie też. Niemniej jednak, proszę Cię abyś w swojej wspaniałomyślności uznał ów incydent za niewymierzony w Twój autorytet, którego tak banalny żarcik z pewnością nie jest w stanie zachwiać. Jednym słowem, proszę o łagodny wymiar kary i przyłączam się do przeprosin Rafała …
Pozdrawiam,
Marysia
Witam,
Właśnie nadrobiłem zaległości czytelnicze :-), również piszę w sprawie Rafała. Wprawdzie nie tyle w celu wybielania go co pozytywnego wykorzystania Jego żartu. W pierwszej chwili po przeczytaniu „wiadomości” było „WOW Super” a potem momencik…… to chyba żart, ale właśnie to WOW Super uświadomiło mi, że bardzo chętnie kupił bym „Twoją Książkę” Alexie. Choćby miałby być to spis artykułów z bloga lub krótkich felietonów a’la Świat wg. Clarksona (notabene polecam w wersji angielskiej, ubaw po pahcy :) )
@Rafal Mierzwiak i Marysia:
Musimy pamiętać, że gospodarzem jest tu Alex i to on wyznacza standardy, które w moim rozumieniu są następujące:
(1) pisać na temat zaproponowany w oryginalnym poście, dzięki czemu unikamy wątków dygresyjnych i skupiamy się na omawianej kwestii;
(2) nie używać brzydkich wyrazów lub sformułowań, które potencjalnie mogłyby zostać odebrane za niestosowne przez Autora lub innych czytelników;
(3) nie zamieszczać niesprawdzonych lub tabloidowych informacji, gdyż stanowią one tylko szum informacyjny;
(4) nie dowcipkować.
Informacja o książce Alexa (1) była nie na temat, (2) okazała się niestosowna, (3) była nieprawdziwa z posmakiem tabloidowości i (4) była primaaprilisowym dowcipem. Zasady zostały złamane, więc musi być kara.
Bycie na „Watch List” nie jest przyjemne, ale ciężka praca nad sobą i dyscyplina wewnętrzna pozwala ponownie zdobyć zaufanie Alexa, czego dowodem jest moja, skromna osoba (dziękuję Alexie! :-) ).
Marysiu
Dziękuję za interesujący komentarz. To miło, że podejmujesz się roli adwokata Rafała :-)
Wyjaśnijmy sobie na początek kilka spraw:
ad 1) piszesz: „wczoraj był taki specyficzny dzień, kiedy prasa, w ogóle całe media, osoby publiczne, niepubliczne, wielu ludzi dopuszczało się do głoszenia informacji nieprawdziwych „
Nie zauważyłaś jeszcze, że ten blog jest dość wyjątkowy, a ja przykładam ogromną rolę do zaufania jego Czytelników. Nie ma przy tym dla mnie znaczenia, co robi tzw. większość. Znasz to powiedzenie „jedzcie g…. miliony much nie mogą się przecież mylić”?
Jeszcze raz powtarzam bardzo dobrą radę: w życiu żartujemy co najwyżej z siebie samych, a na pewno nie z gości w miejscu, gdzie sami jesteśmy gościem. Jak zwykle każdy może z tą radą zrobić co zechce :-)
ad 2) co wspólnego ma mój dystans do samego siebie z czysto managerską decyzją odebrania komuś prawa niekontrolowanego pisania na tym blogu? Twoje wypowiedzi odbieram z powagą, bo szanuję każdego, kto zadaje sobie trudu, aby się tutaj wypowiadać
ad 3) na tym blogu sam często piszę dość „nieprawdopodobne” rzeczy, które odpowiadają prawdzie. Dlatego nie chcą aby pojawiały się tutaj nieprawdziwe wiadomości, bo następnym razem Czytelnik będzie się zastanawiał, czy piszemy serio, czy żartem
jeśli piszesz „wydawało mi się – że nie ma najmniejszej wątpliwości, iż tak samo odczytają go inni „ to masz rację, rzeczywiście Ci się wydawało. Wielokrotnie wspominałem na tym blogu, że nigdy do końca nie wiemy jak inna osoba zinterpretuje naszą wypowiedź i dlatego powinniśmy układać ją tak, aby była całkowicie jednoznaczna.
ad 4) nie jestem urażony, jak już wspomniałem wyżej moja decyzja jest czysto managerska. Gdyby to był żart z mojej osoby to też nie byłby to taki problem, jak zamieszczenie nieprawdziwej informacji i do tego jeszcze kontynuowanie przez jej autora dalszej dyskusji w sposób sugerujący jej prawdziwość. I jeszcze raz podkreślam, nie jest kwestia dobrego smaku (co może być rzeczą względną), lecz wiarygodności tego miejsca
ad 5) Tutaj nikt nie mówi o karze :-) Po prostu będąc czasem cały dzień z dala od internetu muszę polegać na tym, że Czytelnicy mający nieograniczone prawo do pisania na blogu (a to ma każdy, kto napisał jeden zaakceptowany komentarz) właściwie z tego korzystają (z punktu widzenia ducha i reputacji tego miejsca).
Rafał nie został też pozbawiony możliwości wypowiadania się tutaj, lecz jako jedyny w tej chwili z komentujących Czytelników wylądował na Watch List, co po prostu oznacza, że każdy jego komentarz przed opublikowaniem wyląduje najpierw w moderacji. Nic tragicznego się nie stało.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq Says: Your comment is awaiting moderation.
A co ja takiego znowu zrobiłem? Teraz, to już naprawdę nie wiem! :-(
Przepraszam, może to oprogramowanie zawiesiło mój komentarz – wykasuj proszę.
To jest Watch List :-)
Reaguje na nazwisko Rafała :-) wysyłając taki komentarz do moderacji (nie sądziłem, że ktokolwiek z Was będzie używał jego nazwiska w tekście).
Na przyszłość napisz mi maila w takim przypadku :-)
Jeśli chodzi o Twoją osobę, to masz tutaj „życie po życiu”, bo Ciebie, w przeciwieństwie do Rafała rzeczywiście wyprosiłem z blogu :-)
Twój come back wart jest osobnego postu, bo 99,99% ludzi na Twoim miejscu zrezygnowałoby a Ty w jedyny możliwy sposób (i to dlatego, że ja dość pragmatycznie podchodzę do tego serwisu) jesteś tutaj z pożytkiem dla nas wszystkich. Jeśli się zgodzisz, to opiszą dokładnie mechanizmy, które wtedy zadziałały, to może pomóc wielu ludziom w różnych sytuacjach życiowych. mogą to napisać?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS. Moje spojrzenie na zasady tego blogu nie jest aż tak restrykcyjne, jak napisałeś :-)
Alex, dziękuję Ci za odpowiedź :) – wiele mi wyjaśnia.
Pozdrawiam,
Marysia
Alex W. Barszczewski Says: „Na przyszłość napisz mi maila w takim przypadku”
Masz rację, tak powinienem zrobić, ale właśnie pisałem o moim wydobyciu się z „Watch List”, a tu patrzę – właśnie ten komentarz został zatrzymany.
Alex W. Barszczewski Says: „Jeśli chodzi o Twoją osobę, to masz tutaj 'życie po życiu’, bo Ciebie, w przeciwieństwie do Rafała rzeczywiście wyprosiłem z blogu”
Chyba nie zdawałem sobie sprawy z tego, że naprawdę było aż tak źle. Ale ważne, że dobrze się skończyło.
Alex W. Barszczewski Says: „jesteś tutaj z pożytkiem dla nas wszystkich.”
Miło mi, że tak sądzisz.
Alex W. Barszczewski Says: „Jeśli się zgodzisz, to opiszą dokładnie mechanizmy, które wtedy zadziałały, to może pomóc wielu ludziom w różnych sytuacjach życiowych. mogą to napisać?”
Będę z niecierpliwością czekał na opis tych wydarzeń – bardzo mnie interesuje Twoje spojrzenie na tę sytuację i wnioski, które sformułujesz. Poza tym to miłe być bohaterem wpisu blogowego – nawet, jeśli będę szwarc-charakterem, który dopiero w finale przechodzi na jasną stronę Mocy. :-)
Alex
Może miałbyś ochotę kiedyś napisać coś szerzej o ameryce i swoich spostrzeżeniach, z tego co piszesz, musisz mieć duży bagaż doświadczeń po tamtej stronie oceanu.
Albo napisać coś więcej o tych poznanych ludziach, nie chodzi mi o to aby pisać z imienia i nazwiska ale jakby ich filozofię życia, jak dochodzili od tego sukcesu.
pozdrawiam
-> Alex
dzieki za jeszcze bardziej klarowne wyjasnienia motywow moderacji. trafia do mnie to co podkresliles – ze zalezy Ci na wiarygodnosci. to rozumiem.
moze powinienes rozbudowac sekcje 'korzystanie tej strony’ o akapit 'lokalny savoir vivre’? mowie to szczerze, jak sadze w interesie nie tylko swoim ;) ale i przyszlych komentatorow.
i jeszcze jedno pytanie do wszystkich (ale nie do kontynuacji tutaj – nie chcemy przeciez rozkrecac dyskusji poza tematem :)). przemawia do Was muchowy argument w kontekscie prima aprilis?.. bo tak jak rozumiem i akceptuje, ze Alex nie zyczy sobie tego typu zartow tutaj to nie raz i nie dwa usmiechalem sie wczoraj sluchajac najwiekszego irlandzkiego radia ktore donosilo o inicjatywie aktualnego gubernatora Kalifornii. pan Arnold Schwarzenegger w ramach akcji 'Powroty do zrodel’ podjal sie usunac wlasnymi rekami napis Hollywood ze wzgorza i ze – jako byly mistrz kulturystyki – zobowiazal sie wykonac prace w trzy dni. rzekome rodziny mieszkancow i aktorow dyskutowaly zawziecie, cytowano znanych aktorow, wypowiadali sie prawdziwi eksperci od budownictwa… moim zadaniem zart byl przedni! :) hmm… no tak… ja tu sie podsmiechuje, ale zeby sie nie okazalo, ze to nie byl zart… ;)
-> Piotrek
trafilo to do mnie jakis czas temu i jakos tak od tamtego momentu rzadko zdarza sie wziac do reki polska ksiazke. roznice w podejsciu do zycia bardzo, bardzo dobrze widac przy polkach zwiazanych z rozwojem osobistym i biografie (w domysle: ludzi sukcesu…). oczywiscie mozna powiedziec, ze Ci, ktory interesuja sie taka tematyka to tylko drobny wycinek spoleczenstwa, ale a) skupiamy sie na tym co uwazamy za wazne i wartosciowe, b) jak dla mnie to niezly sposob, zeby samodzielnie dotknac owego mitu o sukcesie od pucybuta do milionera.
powodzenia w poszukiwaniach swietnej lektury! :)
Piotrek
To byłby jeszcze jeden projekt dodany do wielu, które czekają na półce :-)
Na razie wolę na bieżąco pisać i dyskutować o rzeczach bezpośrednio dotyczących Czytelników i realiów w których żyjemy.
jeśli chodzi o wpływ USA na moją postawę, to rzeczywiście był on bardzo duży i przyczynił się do moich osiągnięć, choć oczywiście nigdy nie byłem bezkrytycznym zwolennikiem wszystkiego, co tam widziałem.
Rafał
Twoja propozycja „moze powinienes rozbudowac sekcje ‘korzystanie tej strony’ o akapit ‘lokalny savoir vivre’?” jest chyba niepotrzebna. To czego tutaj oczekuję to normalne zasady, które Czytelnikom będą potrzebne na co dzień jeśli chcą w „realu” osiągać trwałe sukcesy. Jak dotąd wszystko funkcjonuje bardzo dobrze, jeśli raz na rok zdarza się komuś jakieś potknięcie, to mogę z tym żyć :-)
W tym kontekście wzorcem dla mnie jest Wielka Brytania, która nie ma spisanej konstytucji, a mimo tego całkiem nieźle funkcjonuje od wieków.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Wracając do tematu mentorów… Zastanawia mnie w jaki sposób ich spotkałeś na swojej drodze tzn. czy tak jak często zwracasz na to uwagę sam się wychyliłeś czy może to oni widząc Twoje działania sami zaproponowali Ci pomoc? A może były to zupełnie przypadkowe spotkania? I czy na Twojej drodze pojawiły się także mentorki bez których także nie byłoby tego blogu?
Pozdrawiam serdecznie.
Rafał
'…od pucybuta do milionera…’ i każdy w ten mit tam wierzy w stosunku do siebie samego.
Np. żaden amerykanin nie powie aby podnieść podatki najbogatszym, a to właśnie dlatego, że każdy wierzy w swój sukces. Każdy ma wiarę w to, że to on w końcu tym milionerem zostanie. Wiec głupotą by było podnosić larum, skoro ja w końcu tez rockefelerem zostanę.
A co do książek, może u nas jest mała część społeczeństwa która czyta książki o rozwoju, a u nich to najlepiej sprzedające się pozycje.
Alex
Masz rację, bezkrytycznie na stany z klapkami na oczach nie warto patrzeć, ale w sumie przez to że występuje tam tyle sprzeczności to np dla mnie jest ciekawe do poznawania. Kochać i nienawidzieć równocześnie jak w dobrym bluesie ;)
pozdrawiam
Witam wszystkich :)
Piotrek Cieślak:
Zgodzę się, że w stanach bardziej przeważa zasada „Keep smiling” niż „EEee do bani” (patrz. narzekanctwo ). Zauważmy, że pomimo „keep smiling” w Stanach również są osoby biedne, niewykształcone, ograniczone i takie które myślą w czarnych barwach. Na pewno nasze stereotypy o Ameryce wyrobione w latach 80-tych, również mają wpływ na to jak postrzegamy Amerykanów dziś. Alex pytanie do Ciebie: Czy faktycznie to „keep smiling” zawsze i wszędzie obowiązuje?, a może jest to zróżnicowane warstawami w społeczeństwie?. Ciekaw jestem jak wyglądają jakieś badania socjologiczne albo psychologów społecznych pod tym kątem. Natknął się może ktoś na takie badania ?
„A co do książek, może u nas jest mała część społeczeństwa która czyta książki o rozwoju, a u nich to najlepiej przedające się pozycje.”
Zgodze się, tylko przeczytac to nie to samo co „przerobic” ( w zyciu) daną książkę. O co mi chodzi: Osobiście czytam dużo tego typu książek. Powiedziałbym, że jest ze mnie pewnego rodzaju „freak” gdyż mam tylko tego typu książki na półkach. Tylko to wcale nie znaczy, że już posiadam te mądrości w nich zawarte w głowie. Czytanie bez refleksji nawet tych dobrych książek to tylko gromadzenie wiedzy. W tym kontekscie wiedza jest tylko POTENCJALNIE ! potęgą. Nie używana, nie przemyślana nic nie daje. Na książce „Sukces trzeba tylko chciec” widnieje ładny tekst: „Zbyt często to co czytamy i w co wierzymy wzbogaca nasze biblioteki i nasze słownictwo, zamiast stać się częścią naszego życia.”
Dlatego od jakiegoś czasu czytając książkę zapisuje numery stron na kartce, której używam jako zakładki i kiedy znajdę coś ciekawego, może to byc większy fragment, albo jedno zdanie, zapisuje je na tej kartce. Potem za kilka dni wracam do książki i wypisuje wszystkie te wartościowe dla mnie rzeczy, które w niej znalazłem.
Pozdrawiam wszystkich :)
Jakże inny model życia niż Alex proponuje swoim czytelnikom dzisiejsza Gazeta Wyborcza (dodatek „Pieniądze”) – cytuję:
Zainwestuj i żyj w luksusie
Mieć pieniądze na drogą limuzynę. co wieczór spędzać czas w drogiej restauracji, co i rusz wyjeżdżać do egzotycznych krajów – to marzenie wielu z nas. Aby je zrealizować wystarczy przez 20-30 lat systematycznie inwestować.
Dalej następuje oczywiście kryptoreklama funduszy inwestycyjnych, które wobec kryzysu giełdowego ledwie zipią.
Systematyczne inwestowanie nie jest czymś nagannym, ale sugerowanie, że należy odkładać całe życie na później i skupiać się na marzeniech o luksusowych limuzynach i drogich restauracjach jest jedną z najgorszych rad, jakie słyszałem w życiu.
Wniosek?
Nie dajcie się skusić kryptoreklamom, bo jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to znaczy, że chodzi o wasze pieniądze.
Moniko, Marcinie,
Dziękuję za odpowiedzi (to w temacie znaczenia seksu w życiu, o czym napisaliście kilka dni temu, a ja dopiero dzisiaj zajrzałam i dopiero dzisiaj mogę coś odpowiedzieć). Pytałam właściwie chyba dlatego, że w wypowiedzi Aleksa ten „dobry, regularny seks”, będący „eliksirem młodości” zabrzmiał tak jakoś technicznie i fizjologicznie, jak jakiś dopalacz. Marcin trafnie wyczuł moje intencje, kiedy napisał, że kobiety podchodzą do tego tematu bardziej od strony emocjonalnej. A w tym sformułowaniu ani nic o uczuciach, ani o innych ludziach, ani o ich potrzebach, ani o budowaniu relacji…
Alex, Rafał,
mnie żart Rafała rozbawił i jest dla mnie w granicach „przyzwoitego żartu”. Cóż Alex, to Twoje forum i możesz na nim ustanowić własne reguły, tylko że … no właśnie: tylko że coraz częściej, kiedy tu zaglądam, emocje i dyskusje zaczynają mi się wydawać jakieś takie sztucznie wygładzone, tak jakoś w duchu „to mówiłem ja Jarząbek” i to sprawia, że zaglądam tu coraz rzadziej i coraz mniej chętnie. No cóż, to jednak zapewne, Alexie, nie jest dla Ciebie problemem.
Pozdrawiam
Alex, avigayil,
Celnie opisal ten problem Marcin Jagodzinski, wprawdzie zartobliwie z racji prima aprilis, ale miejscami trafnie do bolu:
http://netto.blox.pl/2008/04/pisz-jak-mr-proper-blogowanie-profesjonalne.html
Pozdrawiam,
Michal
Grzegorz
W większości przypadków to ja byłem stroną aktywnie szukającą wzorców i mentorów. Czasem wystarczyło zapytać, czasem wymagało to trochę większego nakładu. Z niektórymi mentorami prowadziłem wspólne interesy.
Oczywiście nauczyłem się też wiele od kobiet, ale to dość długa historia :-)
Piotrek
Czytając Twoją wypowiedź „od pucybuta do milionera” zastanawiałem się, czy ktoś z Was ma doświadczenie jak to jest zaczynać na samym dole drabiny społecznej. Ja tak :-) ale nie życzą Wam abyście musieli zaczynać tak nisko !!!
W USA trzeba trochę pomieszkać, najlepiej z dala od środowisk polonijnych, to podłapiesz odpowiednie nastawienie do życia (oczywiście nie bezkrytycznie)
Marcin
Dobrze byłoby gdyby większość ludzi czytała książki o samorozwoju, nawet bez ich „przerabiania”. Czasem wystarczy po prostu zetknąć się z jakąś koncepcją, która potem sama w danym osobniku zakiełkuje ( tak było u mnie np. z early retirement, a potem z semi-retirement)
Oczywiście podjęcie działania jest konieczne, ale na początku zawsze jest myśl, lub marzenie
TesTeq
Cytowane przez Ciebie „Mieć pieniądze na drogą limuzynę. co wieczór spędzać czas w drogiej restauracji, co i rusz wyjeżdżać do egzotycznych krajów – to marzenie wielu z nas „ to typowe pranie mózgu dla maluczkich :-)
Wielu ludzi łącznie z niżej podpisanym ma pieniądze na limuzynę, ale takowej nie potrzebuje, co wieczór lubi jeść dobre jedzenie co niekoniecznie jest tożsame z drogą restauracją, a „co rusz” podróżowanie znudziło im się i wolą inne zajęcia pełne przyjemności, znaczenia, bądź najlepiej i tego i tego :-)
Inna sprawa, że dobrze jest inwestować w „dołkach”, np. teraz jest dobry czas na kupowanie nieruchomości np. na Florydzie (spadek cen plus spadek kursu lokalnej waluty).
Zamiast inwestowania drobnicy przez 30 lat lepiej jest popracować przez 5 nad poziomem swoich zarobków (o czym wielokrotnie pisałem na blogu), to potem znacznie ułatwia cały proces i nie trzeba robić tego kosztem większych wyrzeczeń.
Avigayil
gdzie ja napisałem o seksie rozumianym wyłącznie fizjologicznie i technicznie (choć dobra technika bardzo się przydaje dla obustronnej satysfakcji).
Piszesz : „emocje i dyskusje zaczynają mi się wydawać jakieś takie sztucznie wygładzone „. No cóż, masz prawo do własnych odczuć i swobodę wyboru miejsc, gdzie pojawiają się „autentyczne i niewygładzone” emocje. Kompletnie nie rozumiem co masz na myśli pisząc “to mówiłem ja Jarząbek” , to chyba jakiś kod pewnej subkultury, którego niestety nie znam.
Michał
Możesz proszę dokładnie napisać, co przez ten odnośnik chciałeś powiedzieć?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam
Hasło …od pucybuta do milionera… traktuje raczej jako taką przenośnie, która w stanach właśnie powstała przecież. Zresztą to hasło nie da się zamknąć w dwóch zdaniach. A jeśli chodzi o mnie, to nie jest mi obca praca 'pucybuta’ chociaż może miałem to szczęście, że nie musiałem być na samym dole drabiny (zawsze miałem oparcie w rodzinie), ale jak sobie przypomnę to zawsze miło wspominam gdy pot sie z czoła lał gęsto.
Druga sprawa, czy chciałbym być milionerem w 'hollywoodzkim’ wydaniu? Chyba nie. Jak dla mnie to obciach.
@Michal Says: „Celnie opisal ten problem Marcin Jagodzinski”
Tekst, do którego kierujesz – jeśli potraktować go poważnie – ma dwa oblicza. Z jednej strony prezentuje pożyteczne techniki stosowane w celu budowania reputacji blogu eksperckiego. Z drugiej zaś strony miesza je z kuglarskimi sztuczkami i doprawia cynicznym sosem.
Na przykład zamieszczenie swojej fotografii przez autora blogu można łatwo ośmieszyć, przypisując mu skłonności narcystyczne. Ale można też powiedzieć: ten człowiek nie wstydzi się tego, co pisze i nie boi się przypadkowego spotkania ze swoimi czytelnikami na ulicy.
Moim zdaniem w tym wszystkim liczy się cel. Jeśli intencje prowadzącego blog są jasne, jeśli jego głównym celem jest pomaganie czytelnikom, to nie widzę powodu, żeby nie stosował on wielu z opisanych tam technik.
A poza tym warto we wszystkim zachować równowagę pomiędzy powagą i luzem.
Avigayil,
„Dziękuję za odpowiedzi ” – Proszę bardzo :).
Masz szansę Avigayil, tworzyć „te emocje i dyskusje” razem z Alexem i innymi osobami komentującymi ten blog. Jak widzisz niewiele tu kobiet, po prostu dołącz tu.
” Sztuczne wygładzanie ” dyskusje w sprawie seksu w moim wypadku wynikają z tego, że jest to niewątpliwie kontakt dwóch osób i ta druga osoba, może nie życzyć sobie aby pisać również o jej życiu intymnym.
Podejście emocjonalne, w moim odczuciu jest OK ( do wszystkich spraw ) – pod warunkiem, że te emocje kontrolujesz.
Jeśli odniosłaś wrażenie, że mówi tu „Jarząbek Wacław” – to jest to wyłącznie jego problem. Jaki to ma wpływ na Ciebie i co Ty masz z tym wspólnego?
Pozdrawiam serdecznie
Alex,
tu w ramach tego postu napisałeś „dobry i regularny”, nie dodałeś „ku obopólnej satysfakcji”, ani „z kochaną osobą”, napisałeś „eliksir młodości”, a nie „poczucie szczęścia”. Twoje słowa są zapisane tu na forum, w tym poście, i takie to wzbudziło we mnie odczucia, jak opisałam powyżej.
Jeśli chodzi o powiedzenie „to mówiłem ja, Jarząbek”, to pochodzi ono ze znanej polskiej komedii, tak samo jak powiedzenie „miś na miarę naszych możliwości”, albo „parówkowym skryteżorcom mówimy nie”. To funkcjonuje jako normalne powiedzenie w polskiej kulturze, ogólnie w Polsce rozpoznawalne, nie jest to żaden kod subkultury. Chyba długo nie było Cię w kraju, że tego nie miałeś okazji obejrzeć, bo to raczej film Twojego pokolenia.
Michał,
zajrzałam pod linka. Rzeczywiście zabawny tekst. ;-)
TesTeq
Rzeczywiście warto zachować równowagę między powagą i luzem. Dlatego też czasem warto się pośmiać, nic tak dobrze nie pomaga zachować równowagi jak poczucie humoru i trochę dystansu do siebie i świata.
Pozdrawiam
Moniko,
To, co mówi Jarząbek, to faktycznie problem Jarząbka. Ale jeśli widzę Jarząbka i chcę powiedzieć, że widzę, to chyba mogę powiedzieć? :-)
„Sztucznie wygładzone” odnoszę ogólnie do różnych spraw, nie wyłącznie seksu.
„Podejście emocjonalne” oznacza dla mnie dostrzeganie uczuciowego aspektu spraw i odczuwanie, nie reagowanie niekontrolowanymi emocjami. Emocje wymagają też dla mnie oczywiście pewnej kontroli, ale w takim samym zakresie jak sposób myślenia, mówienie, zachowanie. Nie postrzegam emocji jako czegoś zagrażającego, myślę, że najłatwiej radzić sobie z nimi przez ich rozumienie.
A kobiet jest na tym forum rzeczywiście mało.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Avigayil,
Oczywiście, że możesz powiedzieć :). Tylko dlaczego z tego powodu nie chcesz wchodzić na blog ?
Nie do końca ufam statystykom :), jednak kobiety wnoszą emocje.
Pozdrawiam serdecznie
avigayil Says: „Rzeczywiście warto zachować równowagę między powagą i luzem. Dlatego też czasem warto się pośmiać, nic tak dobrze nie pomaga zachować równowagi jak poczucie humoru i trochę dystansu do siebie i świata.”
Należy jednak pamiętać, żeby szanować reguły narzucane przez Gospodarza, to znaczy stosować się do wyznaczonych przez niego zasad, jeśli uznajemy przebywanie w jego „internetowym domu” za korzystne.
Takie jest moje podejście, które możesz zweryfikować przeglądając moje wpisy i komentarze na moim i innych blogach z komentarzami, które zamieszczam u Alexa.
I nie ma to nic wspólnego z zakłamaniem czy dwulicowością – wszędzie jestem szczery i mówię prawdę, ale staram się dostosować ton wypowiedzi do charakteru forum.
TesTeq,
Prawdę mówiąc nie zauważyłam, żeby Alex narzucał zasady inne od normalnie obowiązujących. Zdarza mi się mieć inne zdanie od Niego i nie czuję się w żaden sposób postponowana z tego powodu. Możemy co najwyżej podyskutować na temat naszych różnych zdań :).
Dostosowywanie tonu ” wypowiedzi do charakteru forum” – nie ma nic wspólnego z wypowiadaniem w sposób cywilizowany, własnego zdania i dzieleniem się własnymi uczuciami na słowa innych osób.
pozdrawiam serdecznie
@Monika:
Trudno mi dyskutować z Twoją wypowiedzią, ponieważ użyłaś sformułowania „nie zauważyłam, żeby Alex narzucał zasady inne od normalnie obowiązujących”. Normalnych – czyli jakich?
Moim zdaniem różnica pomiędzy zasadami Alexa a sposobem dyskusji na innych forach polega przede wszystkim na rygoryźmie tematycznym. Alex wymaga od nas dyskusji na temat postu i podawania tylko tych informacji, których prawdziwości jesteśmy w 100% pewni. W zamierzeniu pozwala to zapewnić wiarygodność treściową blogu, natomiast ogranicza rozwijanie wątków pobocznych i wyklucza primaaprilisowe dowcipkowanie. W ten sposób Alex uzyskuje poważny, merytoryczny ton swojego blogu, który może wydawać się nieco „zimny”, pozbawiony emocji i interpersonalnego „iskrzenia”.
Monika,
czuję zniechęcenie do zaglądania na bloga, kiedy widzę kolejną osobę, która trafia na WatchListę, zostaje wyrzucona z forum, albo zagrożona wyrzuceniem itp. Obserwuję, że to zawsze zaczyna się od jakiegoś drobiazgu, np. żartu, który został zrozumiany inaczej niż chciał autor. Myślę sobie wtedy, że nie jesteśmy tu na równych prawach bycia i rozmawiania ze sobą. Że to nie jest „nasz” blog, na którym zasady są wspólnie negocjowane. Zniechęca mnie także łatwość, z jaką można utracić tu zaufanie i trafić „na czarną listę”. Dlatego zaglądam tu teraz rzadziej niż na początku.
TesTeq
Żeby szanować czyjeś reguły, trzeba je po pierwsze znać. To co oczywiste i normalne dla kogoś, nie musi być oczywiste i normalne dla kogoś innego: np. dla mnie żart Marcina był zabawny i niewinny i całkowicie mieścił się w konwencji polskiego zwyczaju, jakim jest Prima Aprilis. Otwarte wypowiedzenie jakiejś reguły (np. proszę ze mnie nie żartować na moim blogu) jest też dobre, bo nie zmusza innych do zgadywania cudzych oczekiwań.
Uznaję także, że szacunek należy się zarówno gospodarzowi, jak i gościom. Dwie dorosłe osoby są dla mnie zawsze równe w relacji i prawie do zgłaszania swoich potrzeb, oczekiwań, wyrażania uczuć i ustalania wzajemnych granic, bez względu na to gdzie przebywają. Bycie w cudzym domu nie pozbawia mnie prawa do posiadania i wyrażania potrzeb i oczekiwań, także w zakresie sposobu traktowania mnie przez gospodarza, oraz posiadania i wyrażania uczuć odmiennych od uczuć gospodarza. Tak ja to widzę.
Nie mówiłam o zakłamaniu ani dwulicowości. Raczej nierównowagę w relacji, raczej uniżoność, wyrażającą się tym, że „ja jestem u ciebie i ja się muszę starać, a ty jesteś u siebie i ty się nie musisz starać, tobie wolno, to co sam sobie ustalisz, a mi wolno to, na co mi pozwolisz.”
Pozdrawiam
Pozdrawiam
TesTeq,
zamiast wnioskować o czyichś zasadach, z tego co pisze i jak reaguje na różne poczynania użytkowników, wolałabym usłyszeć to wprost od autora blogu.
Poważny i merytoryczny ton blogu nie wyklucza „interpersonalnego iskrzenia”. Poza tym nie chodzi o „interpersonalne iskrzenie”. Raczej o wzajemny szacunek, uznawanie, że respektujemy swoje zasady, ale też informujemy się o nich, nie każemy nikomu zgadywać, inaczej oceniamy sytuację, w której ktoś łamie ważną dla nas zasadę, o której mu powiedzieliśmy, a inaczej kiedy łamie coś, o czym nie wiedział, że jest dla nas ważne. Wystarczy powiedzieć: „nie lubię, kiedy robicie mi żarty”.
Pozdrawiam
Alex,
Czy naprawdę chcesz aby Twój blog uzyskał „poważny, merytoryczny ton ….., który może wydawać się nieco “zimny”, pozbawiony emocji i interpersonalnego “iskrzenia”?
TesTeq,
” Trudno mi dyskutować z Twoją wypowiedzią, ponieważ użyłaś sformułowania “nie zauważyłam, żeby Alex narzucał zasady inne od normalnie obowiązujących”. Normalnych – czyli jakich?”
TesTeq – ponieważ ja nie zauważyłam – to znaczy, że obowiązujących normalnie dla mnie i nikogo więcej. Co jest normalne dla każdego innego – to każdy sam musi sobie na to pytanie odpowiedzieć.
„rygoryźmie tematycznym” Alexa – czasami zdarza się, że pod wpływem dyskusji – nie na temat – Alex pisze nowy post :). Zgadzam się, że rozmawianie kompletnie nie na temat, nie zawsze ma sens.
Jakich informacji ” prawdziwości jesteśmy w 100% pewni „? – możemy przecież mówić, tylko na temat naszych subiektywnych ocen.
Avigayil,
Mój odbiór żartu primaaprilisowego : bardzo śmieszne na poziomie brukowca. Lubię żarty i często humorystycznie podchodzę do rzeczywistości, jednak nie wszystkie żarty mnie śmieszą.
Z WatchListą – nie czuję się adresatem pytania. Wydaje mi się jednak, że nie jest to wyrzucenie tylko moderacja – Alex odpowiedział na to Marysi i dla mnie jest to jasne. O czarnej liście nic nie wiem.
A mnie zachęca łatwość z jaką dostaje się to zaufanie od samego początku :).
pozdrawiam serdecznie
Avigayil
Jeśli napisałem „dobry seks” to „ku obopólnej satysfakcji” jest dla mnie oczywiste, inaczej napisałbym „onanizowanie się przy użyciu partnera” :-)
Dobry seks niekoniecznie musi być z kochaną osobą, choć to oczywiście piękna rzecz. W wielu wypadkach wystarczy dobry kontakt, odrobina sympatii i …. podobne potrzeby.
Dziękuję za wyjaśnienia dotyczące Jarząbka i innych. Niestety nie funkcjonuje to w mojej kulturze i mogę sobie wyobrazić, że nie tylko jest tak ze mną.
TesTeq
„I nie ma to nic wspólnego z zakłamaniem czy dwulicowością – wszędzie jestem szczery i mówię prawdę, ale staram się dostosować ton wypowiedzi do charakteru forum. „
Oczywiście, że nie ma. ja robię podobnie, choć jak już wspominałem nie ma tutaj specjalnie spisanych zasad.
Monika
„Prawdę mówiąc nie zauważyłam, żeby Alex narzucał zasady inne od normalnie obowiązujących. ….” itd. Widzę to dokładnie tak samo :-)
TesTeq
Napisałeś: „polega przede wszystkim na rygoryźmie tematycznym. „ teraz przesadziłeś :-) :-)
Zobacz na pierwotny temat tego postu i naszą obecną dyskusję :-)
To fakt, że bardzo zależy mi na wiarygodności tego, co się tutaj ukazuje. Dlatego spodziewam się, że fakty będą podawane jako fakty, a spekulacje jako spekulacje. Nie chcę aby ktoś zrobił sobie „kuku” polegając na niesprawdzonych informacjach.
Avigayil
Zdziwiła mnie Twoja wypowiedź „czuję zniechęcenie do zaglądania na bloga, kiedy widzę kolejną osobę, która trafia na WatchListę, zostaje wyrzucona z forum, albo zagrożona wyrzuceniem itp „
Czy na pewno piszesz o tym blogu??? Przez ponad dwa lata jego istnienia zablokowałem możliwość pisania tutaj chyba z 3 osobom, które usiłowały umieścić dość ordynarne komentarze i nie zareagowały na mój mail (bo jak coś jest nie tak to piszę maila na podany adres), oraz jedną za niepasujące do charakteru tego miejsca wycieczki osobiste. Wyprosiłem TesTeq, po czym jak przysłał merytoryczny komentarz to niezwłocznie go opublikowałem (podobnie jak wszystkie następne). Ostatnia „sankcja” też nie oznacza nic innego, jak to, że komentarz napisany przez tego Czytelnika nie trafia od razu na blog, lecz najpierw do moderacji. Jest to dla mnie dodatkowa praca, która wyrażając się delikatnie, nie sprawia mi specjalnej przyjemności. Chodzi mi jednak o postawienie wyraźnego znaku „nie umieszczaj na tym blogu nieprawdziwych, mylących informacji, zwłaszcza świadomie „
Piszesz: „całkowicie mieścił się w konwencji polskiego zwyczaju, jakim jest Prima Aprilis. „
Zdajesz sobie sprawę ile takich „mieszczących się w konwencji polskiego zwyczaju” rzeczy utrudnia ludziom osiągnięcie sukcesu w nowoczesnym świecie?
Co do reszty twojej wypowiedzi, to powiem to tak: Staram się tutaj zamieszczać przemyślenie, które moim zdaniem mogą być wartościowe dla Czytelników, jak też w miarę moich możliwości i wiedzy zabieram głos w toczonych tutaj dyskusjach. Robię to w sposób, który uważam za naturalny dla mnie, zdając sobie sprawę, że nie każdemu musi to pasować. Ludzie różnią się przecież między sobą i jest to naturalne. Całe szczęście internet jest tak rozbudowany, iż nikt nie jest skazany na bywanie tutaj, więc nie ma specjalnych wyrzutów sumienia. Nigdy też nie pisałem i nie będę pisał tego blogu „pod publiczkę”, co chyba spora grupa osób bardzo ceni.
Myślę, że ta wypowiedź wyczerpuje to, co na ten temat mam do powiedzenia
Monika
Wystarczy poczytać moje wypowiedzi i mamy odpowiedź :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex:
—————
[Monika do Alexa:]
Czy naprawdę chcesz aby Twój blog uzyskał “poważny, merytoryczny ton ….., który może wydawać się nieco “zimny”, pozbawiony emocji i interpersonalnego “iskrzenia”?
[Alex do Moniki:]
Wystarczy poczytać moje wypowiedzi i mamy odpowiedź :-)
————–
Nie Alex, nie wystarczy. Na pytanie zadane wprost odpowiada się wprost. Nie chcemy przecież doprowadzać do sytuacji: „Mnie się wydaje, że autor miał coś na myśli .” ;-)
Moim zdaniem oczywiście :-P
S pozdravem,
Marcunio
Alex, może jednak dasz się skusić i spiszesz w jednym miejscu kilka podstawowych zasad tu obowiązujących (na początek możesz wykorzystać moją nieudolną próbę zamieszczoną w komentarzu „TesTeq April 2nd, 2008 at 10:32” :-) ).
Dzięki temu wszyscy unikniemy nieporozumień i bezproduktywnych dyskusji.
Witam,
Pierwsze prawo psychologii mowi – ludzie sa rozni.
Sadze, ze sympatyczny zart Raf… byl pouczajacy. W swiecie biznesu warto byc ostroznym w wypowiedziach na temat innych osob. Alex napisal: Zdajesz sobie sprawę ile takich „mieszczących się w konwencji polskiego zwyczaju” rzeczy utrudnia ludziom osiągnięcie sukcesu w nowoczesnym świecie? Cenne jest, ze Alex zakomunikowal swoje odczucia. Inne osoby moga nic nie powiedziec, nawet przyjaznie sie usmiechnac i skreslic milego zartownisia ze swojej listy, powtarzajac sobie w glowie:” wesoly chlopak, wszyscy sie z niego smieja.”
Alex
Ciekawi mnie Twoja opinia na temat zwiazku poczucia humoru z kreatywnoscia.
Pozdrawiam
hej wszystkim,
wiecie co? czy moge prosic (jako ten, ktory zaczal :)) o wyluzowanie i zakonczenie dyskusji? czas pokaze dokad idziemy – jak dotad podejscie Alexa mi sie podoba, bo zawsze precyzyjnie mowi co mu sie podoba, a co mu sie nie podoba. jak dla mnie wszystko jest jasne.
ojej, przeciez mozna by to ciagnac, mozna by zapytac TesTeq o te 'skromnosc’ ktora publicznie demostruje (tak, to mnie solidnie rozbawilo :), mozna tez slyszac sugestie o 'koniecznosci ciezkiej pracy’ poprosic o wiecej dystansu, mozna sprzeczac sie z Alexem o to jakie zasady obowiazywaly w erze PPA (’przed prima aprilis’ ;)) i czy sie zmienily, mozna by wreszcie zrobic gremialne 'łubu dubu’* :) tylko…
… po co?.. nie lepiej poswiecic czas na napisanie kilku slow dotyczacych *innego* :) tematu i poprosic Alexa o publikacje jako goscinny post?..
tak, troche patetycznie to zabrzmialo – tak jakos wyszlo, nie poradze :)
* w scenie o ktorej mowila avigayil lokalny dzialacz klubu sportowego zostawia wiadomosc dla prezesa takiej mniej wiecej tresci 'łubu dubu, łubu dubu, niech nam zyje prezes naszego klubu’ – dla nieznajacych: to jest smieszna scena :)
-> TesTeq
„Jakże inny model życia” – mowisz o tym: http://gospodarka.gazeta.pl/pieniadze/1,49966,5084651.html artykule?.. nie widze tam zadnej kryptoreklamy – przeciez od poczatku jada otwartym tekstem, ze fundusze to dobre rozwiazanie. artykul wcale nie sugeruje, aby „odkładać całe życie na później i skupiać się na marzeniech o luksusowych limuzynach i drogich restauracjach” – przedstawia dosc wiarygodne rozwiazanie zabezpieczenia przyszlosci. co wiecej w artykule zawarto nawet akapit mowiacy o tym dla kogo polisa NIE bedzie dobrym rozwiazaniem. takze jesli mowa o artykule – nie wiem o co Ci chodzi, wedlug mnie jest calkiem dobrze wprowadza w temat i dosc jasno wyjasnia mechanizmy na jakich koncepcja sie opiera.
wracajac do tematyki ktora nas interesuje, mam na mysli wspomniany przez Ciebie zagadnienie 'modelu zycia’ to znam wiele osob, ktore nie radza sobie z matematyka i finansami*. dla nich takie nowoczesne SKO ;) to dobre rozwiazanie. jesli tylko nie beda zabawiac sie w spekulantow** to wyjdzie im to na zdrowie.
na zakonczenie powiem, ze – oczywiscie – daleko mi do sugestii, ze to najlepsze czy jedyne rozwiazanie. ale jak wspomnialem – w okreslonych przypadkach jest wrogiem dobrego.
* no chyba, ze uwazasz, iz oni do tego miejsca nie pasuja?.. wtedy faktycznie nie ma o czym dyskutowac
** bo tylko spekulanci trzesa portkami wobec, jak to ujales, 'kryzysu gieldowego’, inwestorow tego typu wahania ani ziebia ani grzeja, bo w perspektywie dziesiatek lat spokojnie wyjda na swoje (jesli nie, jesli faktycznie mialoby nastapic zalamianie systemu finansowego na skale globalna, to i tak nie mialoby znaczenia jak/w co pieniadze zostaly zainwestowane)
Krzysztof,
Mój odbiór żartu Rafała w żadnym razie nie odnosi sie do jego osoby, tylko do jego żartu. Podałam mój prywatny odbiór żartu nie osoby. Czytałam jego komentarze wyżej i niektóre uwagi są bardzo cenne, również z nich się uczę :).
Czy nieodpowiedni żart upoważnia do skreślania kogokolwiek z czegokolwiek?
Na ile nieodpowiedni?
W jakim środowisku? itp..itd
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim miłego weekendu :D
Witam:
Alex:
Oczywiście, że liczy się myśl, od tego się wszystko zaczyna. U mnie również tak było z moim opytmizmem ( a można życ inaczej ?) i prosze :).
Piotrek Cieślak
„Druga sprawa, czy chciałbym być milionerem w ‘hollywoodzkim’ wydaniu? Chyba nie. Jak dla mnie to obciach.”
Co masz na myśli mówiąc „Hollywodzkie wydanie milionera” i dlaczego miałby to byc obciach ?!
Monika:
A propos statystyk jest takie powiedzenie, „statystyka może się mylic, ale nigdy nie kłamie” – hehehe to tak pół żartem, pół serio :)
Alex:
„nie umieszczaj na tym blogu nieprawdziwych, mylących informacji, zwłaszcza świadomie „.
Alex mam taką propozycję. Zgodzę się, że najlepiej wypowiadac się na tematy na których się znamy, mało tego, zdobyliśmy w nich doświadczenie. Ale mam pytanie. Ostatnio pisałem na temat szczęścia i użyłem sformułowania o śmieciarzu. Zadałes mi pytanie „Znasz taki przypadek osobiście, czy są to tylko Twoje dywagacje? W tym drugim przypadku proszę zaznacz to wyraźnie”. Odpowiedziałem, że są to moje dywagacje. I tutaj nastepuje „ALE”. Swoje dywagacje oparłem na podstawie pewnej książki na temat szczęścia, z którymi się utożsamiam, gdyż nie są to czyste przypuszczenia autora (światowy autorytet w tej dziedzinie) ale przede wszystkim autor podaje rzetelne dowody naukowe. Co powoduje, że utożsamiam się z tymi informacjami i wierze, że tak właśnie jest. Ponad to zauważam, analizując świat wokół mnie, że informacje w tej książce zawarte sprawdzają się w rzeczywistości.Pisząc tamte słowa chodziło mi głównie o mentalne podejście i wewnętrzne nastawienie, dzięki któremu stajemy się szczęśliwsi czyli „nieważne co robisz, ale z jakim nastawieniem” – ale oczywiście do pewnego też stopnia, nie wpadajmy w skrajnośc.
A może napisz osobny post na temat tego: co powoduje, że dana informacja nabiera tego ładunku „pewności” i „autentyczności”. Ciekaw jestem jak to widzisz ?
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Marcin
Grąbkowski Marcin
Pytasz „Co masz na myśli mówiąc “Hollywodzkie wydanie milionera” i dlaczego miałby to byc obciach ?! ”
Mam na myśli pusty blichtr, albo bliżej polskiej rzeczywistości 'aby pokazać sie’
Monika,
Mnie reakcja Alexa zdziwila, poniewaz zart Rafala ukazywal Alexa w korzystnym swietle, jako osobe interesujaco opisujaca swoja zyciowa pasje, ktora jest zeglarstwo. Mam zwyczaj wchodzic w skore innych osob i starac sie zrozumiec ich punkt widzenia. W tym przypadku nie bylo to latwe.
Pozdrawiam
-> TesTeq
przepraszam, wlasnie zauwazylem, ze w moim komentarzu, w akapicie „na zakonczenie powiem” brakuje slowka „lepsze”. czyli akapit powinien brzmiec:
ale jak wspomnialem – w okreslonych przypadkach lepsze jest wrogiem dobrego.
Grąbkowski Marcin Says: „Swoje dywagacje oparłem na podstawie pewnej książki na temat szczęścia, z którymi się utożsamiam, gdyż nie są to czyste przypuszczenia autora (światowy autorytet w tej dziedzinie) ale przede wszystkim autor podaje rzetelne dowody naukowe.
(…)
A może napisz osobny post na temat tego: co powoduje, że dana informacja nabiera tego ładunku “pewności” i “autentyczności”. Ciekaw jestem jak to widzisz ?”
Przepraszam, że się wtrącam, ale dla mnie rozwiązanie jest proste.
Zamiast pisać:
„na podstawie pewnej książki na temat szczęścia”
napisz:
„na podstawie książki 'Traktat o szczęściu’ Jana Kowalskiego, wydanej przez PWN w 2003 roku”
i masz sprawę z głowy.
Marcunio
Moja wypowiedź była skierowana bezpośrednio do Moniki i nie mogą się oprzeć wrażeniu, że ona zrozumiała mnie dokładnie :-)
Gdyby to było w ogólnym poście to rzeczywiście należałoby doprecyzować
TesTeq
Ten blog pozostanie miejscem dla ludzi z klasą, którzy nie potrzebują takich „przepisów”. Wierzę, że tak jak dotąd obejdziemy się bez nich :-)
Krzysztof
Pytasz: „Ciekawi mnie Twoja opinia na temat związku poczucia humoru z kreatywnoscia „
Nie znam naukowych badań na ten temat. osobiście znam osoby, które posiadają obie te cechy
Rafał
Dziękują za klarowny głos w dyskusji, jak też wytłumaczenie znaczenia tego powiedzenia z filmu.
Marcin
Niezależnie od tego, czy dywagacje pochodzą z własnych przemyśleń, czy też na podstawie literatury, to nie są one odzwierciedleniem osobistych doświadczeń i dlatego trzeba to zaznaczyć. I tutaj nie chodzi nawet o blog, ważniejsze jest aby robić to w życiu, bo ma to wpływ na naszą wiarygodność i zaufanie innych do tego, co mówimy.
Krzysztof
Wspominałem już, że nie chodziło o moją osobę, lecz o nieprawdziwą informację. Chyba napiszą cały post na ten temat :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Rafal Mierzwiak Says: „mozna by zapytac TesTeq o te 'skromnosc’ ktora publicznie demostruje (tak, to mnie solidnie rozbawilo , mozna tez slyszac sugestie o 'koniecznosci ciezkiej pracy’ poprosic o wiecej dystansu”
Nie wiem, co w tym kontekście rozumiesz przez moją „skromność” i co Cię rozbawiło, ale jeśli spojrzysz na mój blog (gdzie w ramach primaaprilisowego żartu dystrybuowałem darmowe piwo za pomocą Internetu), na blog Owczarka Podhalańskiego, Daniela Passenta czy „basiaacappella”, to znajdziesz tam inne oblicze TesTeqa (oczywiście w zakresie luzu i dygresji, a nie kultury wypowiedzi).
Co do „ciężkiej pracy” – muszę przyznać, że mam naturę luźno-dygresyjną i powstrzymanie się u Alexa od niewczesnego dowcipkowania kosztuje mnie trochę uwagi i skupienia.
Intelignetny człowiek dostosowuje się do reguł obowiązujących w miejscu, w którym chce przebywać – inaczej zachowuje się na plaży, inaczej w pracy, inaczej na weselu, a inaczej w kościele. Każdy, kto zagląda do Alexa prędzej, czy później sam zorientuje się, że obowiązują tu bardziej rygorystyczne normy niż na innych blogach (albo zostanie przywołany do porządku przez Gospodarza :-) ).
@Rafał M.: (przepraszam za skrót nazwiska)
Co do całego artykułu – masz rację – to nie jest kryptoreklama. Zwiódł mnie sposób prezentacji artukułu w wydaniu papierowym, gdzie na pierwszej stronie jest tylko ten cytat, który podałem i wykresy rewelacyjnych zysków najlepszych funduszy. Tak, jak napisałem – nie mam nic przeciwko samej idei systematycznego oszczędzania. Szkodliwe jest lansowanie przestarzałego modelu życia polegającego na odkładaniu „przyjemności” na emeryturę. Często człowiek nie ma wtedy ani ochoty, ani zdrowia, żeby wykorzystać możliwości, na które go stać. Poza tym nie potrafi – przyzwyczajony przez dziesiątki lat do życia w kieracie.
Moim zdaniem niewłaściwe jest też kierowanie ludzkich aspiracji na luksusowe dobra materialne. Marzenia o posiadaniu luksusowych limuzyn, zegarków i innych gadżetów wynikają bardziej z chęci imponowania innym niż z naszych własnych potrzeb, których zaspokojenie przyniesie nam zadowolenie z życia.
@Alex:
Myślę, że temat primaaprilisowego żartu jako przykładu nieprawdziwej informacji wart jest Twojego komentarza w postaci całego postu. Moglibyśmy dokładnie zrozumieć Twoje podejście do tego problemu.
Witam wszystkich :)
Alex:
W nawiązaniu do Twojego postu „Życie po życiu…” w którym napisałeś „to warto zapytać, co musiałoby się wydarzyć, aby zmieniła swoją decyzję”.
Przypomina mi to chińskie powiedzenie „Pytać to chwilowy wstyd. Nie pytać i być ignorantem to wstyd na całe życie” – dlatego zapytam :).
Odnośnie:
„Niezależnie od tego, czy dywagacje pochodzą z własnych przemyśleń, czy też na podstawie literatury, to nie są one odzwierciedleniem osobistych doświadczeń i dlatego trzeba to zaznaczyć…[…] ma to wpływ na naszą wiarygodność i zaufanie innych do tego, co mówimy.”
Czyli rozumiem, że jeśli o czymś mówię to warto się powołać na źródło, które dało nam do tych przemyśleń, reflekcji bodziec ?.
Jeszcze w odniesieniu do odpowiedzi dla TesTeq’a:
„Ten blog pozostanie miejscem dla ludzi z klasą, którzy nie potrzebują takich „przepisów”. ”
Czy widzisz coś złego w tym aby na przykład zaznaczyć skąd czerpie się tę inspirację do dywagacji?
Czy źródło, na które się powołujemy ma w tym przypadku znacznie ?, czy zwiększa naszą wiarygodność ? – osobiście uważam, że tak. Czym innym jest przytaczanie news’a z „FAKT’u” a czym innym szanowane na całym świecie czasopismo naukowe bądź osobistość. Oczywiście nie popadam w skrajność typu „wszystko co to pismo/ta osoba mówi jest święte”.
Dziekuje z góry za odpowiedź :)
Pozdrawiam
Marcin
Marcin
Pytasz:”Czy widzisz coś złego w tym aby na przykład zaznaczyć skąd czerpie się tę inspirację do dywagacji?”
Absolutnie nic !! Chcą tylko, abyśmy fakty i osobiste doświadczenia wyraźnie odróżniali od dywagacji i relacjonowania czegoś zasłyszanego/przeczytanego, to wszystko.
Pozdrawiam
Alex
Alexie,
Odnośnie Twojego pierwszego pytania: „czy na pewno piszesz o tym blogu???”, odpowiedź brzmi: tak, piszę o tym blogu, a obserwowanie, że sytuacja się powtarza powoduje u mnie rzeczywiście zniechęcenie.
Jeśli chodzi o dodatkową pracę związaną z moderacją, która jak napisałeś „nie sprawia mi specjalnej przyjemności”, to mogę powiedzieć tylko tyle, że sam decydujesz na co poświęcasz swój czas, a także czy i jaką jego część poświęcasz na to, co nie sprawia Ci przyjemności. To całkowicie wyczerpuje to, co mam do powiedzenia w tym temacie.
W kwestii Twojego kolejnego pytania: „Zdajesz sobie sprawę ile takich „mieszczących się w konwencji polskiego zwyczaju” rzeczy utrudnia ludziom osiągnięcie sukcesu w nowoczesnym świecie?” Nie wypowiadam się na temat polskich zwyczajach, odnoszę się do konkretnej sytuacji w kontekście sposobu informowania przez Ciebie o zasadach obowiązujących na tym forum. Prima Aprilis jest usankcjonowanym zwyczajem w Polsce, powszechnie tego dnia ludzie i media umieszczają masę żartobliwych informacji. Masz prawo nie życzyć sobie tego, co powszechnie obowiązujące, uważam jednak, że powinieneś o tym informować wcześniej, nikt nie musi wiedzieć z góry, że jakichś zwyczajów nie uznajesz.
Jeśli chodzi o ostatnią część Twojej wypowiedzi, a konkretnie zdanie: „Nigdy też nie pisałem i nie będę pisał tego blogu „pod publiczkę”, co chyba spora grupa osób bardzo ceni.” Mojej wypowiedzi nie należy w żadnym wypadku rozumieć, jako zachęty do wypowiadania się pod publiczkę. Chodzi o jasne i bezpośrednie informowanie o obowiązujących zasadach, nie oczekiwanie od drugiej strony, że zgadnie, co jest dla nas ważne i gdzie tkwi nasza indywidualna granica. Każdy z nas ma prawo być nieświadomy tego, co dla drugiego jest indywidualnie ważne. Uznawanie tego, i wyjaśnianie sobie nawzajem zasad, jest dla mnie przejawem szacunku.
Na koniec krótkie odniesienie się do reguły, którą wyłożyłeś: „Chodzi mi jednak o postawienie wyraźnego znaku „nie umieszczaj na tym blogu nieprawdziwych, mylących informacji, zwłaszcza świadomie”
Reguła umieszczania wyłącznie prawdziwych informacji jest ogólnie jasna. Rzecz w tym, że mamy w Polsce powszechnie uznany dzień robienia sobie żartów: w tym jednym dniu powszechną regułą jest umieszczanie nieprawdziwych, żartobliwych informacji. To, że żart pojawił się 1 kwietnia, dla mnie zupełnie zmienia sprawę. Ty masz prawo nie życzyć sobie takich żartów także 1 kwietnia, rzecz w tym, że nie każdy musi to wiedzieć z góry.
Mam nadzieję, że mój komentarz będzie dobrze zrozumiany.
Pozdrawiam
Witam wszystkich,
Marcin ,
Zgadzam się z tym powiedzeniem :).
Krzysztof,
Mamy po prostu inne zdanie na ten temat :). W jaki sposób wchodzisz w skórę innych ludzi ?
Pozdrawiam serdecznie
Monika,
Napisalas: „Mamy po prostu inne zdanie na ten temat”. Wrocilem do poprzednich listow, ale nie potrafie wylapac gdzie mamy inne zdania.
Pytasz: „W jaki sposób wchodzisz w skórę innych ludzi?” Przede wszystkim od dawna interesuje sie psychologia, ostatnio psychologia pozytywna, a temat ludzkich talentow jest moja pasja. Mam w glowie mape roznych osobowosci, talentow ludzi. Zbudowanie dobrej mapy jest kluczowe. To nie jest prosty model psychologiczny, chociaz od takich zaczynalem. Rozmawiajac z kims, nawet przez Internet, wsluchuje sie w swoje emocje, zastanawiam sie jaka osoba jest rozmowca. Staram sie go poznac. Powoli wylania mi sie obraz. Tu kluczem jest przemyslana mapa, bo po niej przesuwam wlasne wrazenia. Przy wieloletnim treningu takie dzialane ma postac „nieswiadomnej kompetencji”. Warto sie zastanawiac czy dla rozmowcy jestem osoba wazna, czy przyjemnie spedzam z nim czas, czy partner jest autentyczny w wypowiedziach…
Pozdrawiam
Krzysztof Drupka pisze: „Rozmawiajac z kims, nawet przez Internet, wsluchuje sie w swoje emocje, zastanawiam sie jaka osoba jest rozmowca. Staram sie go poznac. Powoli wylania mi sie obraz.”
Dużo bym dał, żeby dowiedzieć się, jaki obraz mojej osoby zbudowałeś sobie na podstawie naszych rozmów na blogu Alexa. Człowiek może dowiedzięc się bardzo wiele od innych ludzi, jeśli tylko ma szczerą chęć posłuchać. Nie wiem tylko, czy Alex byłby zadowolony, gdybyśmy tę wiwisekcję przeprowadzili u niego. :-)
Krzysztof,
Chodzi o inne zdanie na temat żartu primaaprilisowego.
dziekuję za odpowiedź.
Czy na podstawie wsluchiwania ” sie w swoje emocje, zastanawiam sie jaka osoba jest rozmowca” jestes w stanie poznać tę osobę czy swoje emocje na tę osobę ?
Pozdrawiam serdecznie :)
-> Monika
a czy z punktu widzenia badacza robi to jakas roznice? bo jak dla mnie to tak dlugo jak owe emocjonalne percepcyjne filtry sa 'wlaczone’ – zadnego :)
Testeq,
Generalnie nigdy nie udostepniam, nawet najniewinniejszych, analiz do publicznego wgladu. Twoja chec mojej opinii w Internecie mowi, ze masz pelna wiare w siebie. Ta wiara to sila, ktora daje radosc i ulatwia zarabianie na chleb. Slowem trzymaj ten kierunek i odniesiesz sukces. Niewielki procent ludzi chcialo by opinii w Internecie. Ludzie w ogole w niewielkim stopniu sa zainteresowani soba. Wystarczaja im wzorce do nasladowania z kolorowych pism.
W wyniku przemyslen doszedlem do wniosku, ze nie mozna ludziom komunikowac rzeczy negatywnych. Kazda ludzka energia, dobrze ukierunkowana, jest pozytywna – swiat jest dzielem Boga. Stad to moje zainteresowanie psychologia pozytywna i rozwojem talentow. Zle nawyki trzeba tylko oslabiac gdy przeszkadzaja w rozwijaniu istotnych talentow.
Mysle, ze jeszcze bedzie okazja do pogadania na te tematy.
Pozdrawiam
Avyigail
przypomnę jeszcze raz Twoją wypowiedź„czuję zniechęcenie do zaglądania na bloga, kiedy widzę kolejną osobę, która trafia na WatchListę, zostaje wyrzucona z forum, albo zagrożona wyrzuceniem itp „
Pokaż proszę z konkretnymi linkami, gdzie i jak często takie zjawiska tutaj występują (na 270 postów i 6438 komentarzy)
Do do Twoich dalszych rozważań dotyczących „usankcjonowanego” w Polsce zwyczaju nie będę dalej się odnosił, część Czytelników zrozumiała o co mi chodziło, pozostałym takie rozważania i tak nie będą przydatne.
TesTeq
„Nie wiem tylko, czy Alex byłby zadowolony, gdybyśmy tę wiwisekcję przeprowadzili u niego. „
Z pewnością nie w poście o moich nietypowych mentorach z Ameryki :-)
Krzysztof
Napisałeś : „Ludzie w ogole w niewielkim stopniu sa zainteresowani soba. Wystarczaja im wzorce do nasladowania z kolorowych pism „
Ta wypowiedź BARDZO mi się nie podoba. To jest klasyczny stereotyp będący odbiciem Twojego obrazu świata. Problem w tym, że takim generalnym stwierdzeniem obrażasz naszych Czytelników, bo są to w większości ludzie, którzy niezależnie od aktualnej sytuacji życiowej dążą do znalezienia swojej własnej, lepszej drogi w życiu. Proszę Cię, abyś do wygłaszania takich rzeczy używał innego miejsca w internecie
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Napisales: „Problem w tym, że takim generalnym stwierdzeniem obrażasz naszych Czytelników, bo są to w większości ludzie, którzy niezależnie od aktualnej sytuacji życiowej dążą do znalezienia swojej własnej, lepszej drogi w życiu. ”
Bylo to stwierdzenie generalne obejmujace miliony osob. Nie mialem na mysli czytelnikow Twojego Bloga z soba wlacznie. Jezeli tym stwierdzeniem kogos urazilem to przepraszam.
Pozdrawiam
Krzysztof
Mi nie chodzi o przeprosiny, lecz o trzymanie pewnego minimum poziomu i kierunku tego blogu. Nie chcę tutaj stereotypów, zwłaszcza takich, które nic nie wnoszą do meritum dyskusji.
Przemyśl proszę dokładnie kilka moich ostatnich komentarzy
Pozdrawiam
Alex
Monika,
Pytasz: „Czy na podstawie „wsluchiwania sie w swoje emocje, zastanawiam sie jaka osoba jest rozmowca” jestes w stanie poznać tę osobę czy swoje emocje na tę osobę?”
Tak, ale czesc osob musi najpierw zadbac o dobry kontakt z wlasnymi emocjami. Dzialajac w zewnetrznym swiecie „w akcji”, czesto sie go zatraca. Ale nie kontynulujmy tego watku poniewaz nie jest w temacie: „Z powrotem w Europie”.
Pozdrawiam
@Krzysztof: Dziękuję za zgrabną odpowiedź. Nie wszyscy uważają, że świat jest dziełem Boga – w szczególności nie wiem, czy taka uwaga jest odpowiednia na blogu Alexa (po prostu dmucham na zimne).
Z Twojej wymiany opini z Alexem na temat czytelników pism kolorowych chyba wreszcie zrozumiałem, jakich tematów powinniśmy tu unikać. Są to ogólnie mówiąc wątki przedstawiające negatywne wzorce, ponieważ rozpoczęcie takiego wątku kieruje naszą dyskusję na rozmowę o negatywach. A wielokrotnie podkreślane zamierzenie Alexa to inspirowanie czytelników do pozytywnego działania, a nie do narzekania.
Alex, czy mam rację?
TesTeq
„w szczególności nie wiem, czy taka uwaga jest odpowiednia na blogu Alexa”
Tutaj byłeś zbyt ostrożny, bo Twoja uwaga jest merytoryczna i na miejscu :-)
Sam chciałem zwrócić Krzysztofowi uwagę na to, że ten blog czytają zapewne też agnostycy i ateiści, ale machnąłem ręką, bo nie chciałem zaciemniać głównego przesłania. A dokładnie chodziło mi o:
„Nie chcę tutaj stereotypów, zwłaszcza takich, które nic nie wnoszą do meritum dyskusji.”
To jest chyba dość prosta wypowiedź, która nie wymaga dodatkowej interpretacji
Pozdrawiam serdecznie
Alex
jak wynikła ta sprawa z żartem Rafała, to nie bardzo miałem czas pisać dokładnie o co mi chodzi, ani też szukać na blogu.
Teraz, przygotowując kolejny post trafiłem na taką starą (2006) wypowiedź, która dość dobrze oddaje moje intencje i tłumaczy dlaczego jestem tak nieustępliwy jeśli chodzi o prawdziwość ukazujących sią tutaj informacji.
Zobaczcie sami http://alexba.eu/2006-12-07/tematy-rozne/wiedza-i-domysly-cz3/
Pozdrawiam i zabieram się do dalszego pisania :-)
Alex