Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Wesołych Świąt !!

Drodzy Czytelnicy

Wszystkim Wam życzę Wesołych Świąt

Spędźcie je tak, jak chcielibyście najlepiej, w takim towarzystwie które w tych dniach będzie Wam najbardziej odpowiadało.

Gdyby ktoś z Was poczuł w tym czasie potrzebę porozmawiania, to od czasu do czasu może znaleźć mnie tutaj :-)

Wszystkiego najlepszego!!

Alex

Komentarze (24) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Eksperyment – rezultaty rok później cz.1

Latem zeszłego roku wystartowałem mały eksperyment, do którego zaprosiłem grupę młodych ludzi w wieku 21-25 lat.
W jego ramach przeprowadziliśmy dwa moduły treningu bardzo podobnego do tego, który prowadzę, o czym wspominałem tutaj, tutaj i tutaj. Ze względu na dodatkowe wyzwania, z którymi musiałem sobie poradzić w ostatnim roku odbyły się tylko dwa treningi, mimo tego uczestnicy nauczyli się paru bardzo przydatnych rzeczy. W rok później zapytałem ich, co zmieniło się w ich życiu i powoli spływają do mnie krótkie relacje, którymi za zgodą ich Autorów zamierzam się z Wami dzielić. Będzie to też okazja do zadania im różnych pytań, bo są to młodzi ludzie, dla których rozwój jest rzeczą ważną. Na początek zapraszam do przeczytania relacji Ani Olear:

_________________________________________________

Nadszedł czas na podsumowanie tego co dał mi blog Alexa, a przede wszystkim szkolenia na których miałam przyjemność uczestniczyć. Od dwóch lat to, co pisze Alex i wiedza jaką mi przekazał przeplatały się przez moje życie i można powiedzieć, że stały się integralną częścią mojej osobowości.

Moment, w którym Alex zadzwonił z pytaniem dlaczego chcę wziąć udział w szkoleniu był kluczową chwilą. Ta chwila była najważniejszą lekcją mówiącą, że większość zależy od nas samych. To MY kierujemy swoim życiem poprzez działanie, poszukiwanie. To my je formujemy i poprzez naszą siłę nadajemy życiu odpowiedni kształt. Ze szkoleń pamiętam najbardziej ciągłą walka z nasza niską samooceną i brakiem umiejętności sprzedawania własnych talentów i wiedzy. To Alex nam uzmysłowił, że nikt nie może nam odbierać prawa do własnego zdania. Zaprezentował nam pewnego rodzaj poziom życia i szczebel, na którym chcemy się znaleźć. Otworzył oczy na świat, który nie jest zamkniętym sześcianem, ale labiryntem możliwości.

Starcie z rzeczywistością po szkoleniu było trudne. Łatwo jest przyswajać teorie, ale trudniej odnieść ją do realiów. Trudniej, ale jest to w pełni wykonalne. Moim największym skarbem jest uzmysłowienie zachowań, które wpływały negatywnie na odbiór, a których wcześniej nie byłam w stanie wyłapać. Alex dał narzędzia, ode mnie zależało co z tą wiedzą zrobić.

Po szkoleniu byłam w trakcie mojej pierwszej pracy. Nowe otoczenie – nowe zasady gry. Jak rozmawiać, jak zdobyć szacunek u innych i jak sprawić, aby przekonać ludzi do swoich racji, jak wynegocjować to czego tak naprawę potrzebuję, Duże pole do popisu. Wiele wyszło, część nie. Zawsze jednak dostawałam informację zwrotną jak postępować na kolejnym zakręcie.

Nie do końca byłam przekonana do stosowania narzędzi, o których mówił Alex na szkoleniach, jednak szybki obrót spraw ukazał, że tak działa świat i albo się z tym zgodzę i przyjmę takie reguły gry, albo stanę się włóczykijem, wyizolowaną postacią mającą swój własny świat. Dzisiaj z pewnością jestem mocniejsza i znam swoją wartość.

Wiem, że nikt nie może mnie bezkarnie lekceważyć, obrażać czy traktować bez szacunku. Taką litanie powinien każdy sobie powtarzać przed snem, bo wiele osób nie uzmysławia sobie negatywnych zachowań i pokornie akceptuje wyższość drugiej osoby nad sobą. Chciałam bardzo podziękować Alexowi za daną szanse zdobycia wiedzy, i możliwość uczestniczenia na tak profesjonalnym szkoleniu.
_______________________________

Anna pisze o sobie: Dotychczas specjalizowałam się w takich obszarach jak konsulting, sprzedaż oraz  zarządzanie projektami. Ostatnie moje doświadczenie było w dużej mierze związane z rynkiem nieruchomości komercyjnych. Badałam między innymi potrzeby dużych firm logistycznych na tereny śląskie oraz analizowałam tendencję związane z nowymi inwestycjami. Aktualnie szukam nowych wyzwań niekoniecznie związanych z rynkiem nieruchomości. Chcę wykorzystać zdobyte umiejętności na innym polu. Moje zainteresowania są związane z miękkim HR oraz doskonaleniem organizacyjnym od strony jakości zarządzania w firmie.

Komentarze (22) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Telekonferencja na Skype 11.12.08 o 20:00

Po długiej przerwie z przyjemnością zapraszam na telekonferencję na Skype w czwartek o 20:00 Waszego czasu.

Bardzo proszę zainteresowanych Czytelników o wpisywanie się w komentarzach, z zaznaczeniem na jaki temat chcieliby porozmawiać. Skype dopuszcza do max. 9 uczestników więc pozwolę sobie bazując na Waszych tematach zaprosić grupę o mniej więcej pasujących zainteresowaniach. Osoby zaproszone proszę potem o przysłanie mi do czwartku godz. 19:30 Waszych nicków na Skype. Potem oczekuję, że każdy z zaproszonych będzie zalogowany i widoczny na skype najpóźniej o 19:55 (muszę zestawić konferencją). Proszę nie pingujcie mnie potem, kiedy konferencja się zacznie będę w 100% koncentrował się na jej prowadzeniu.

Rozumiem, że mamy też gentleman agreement, że nikt nie nagrywa naszej dyskusji.

Ważna uwaga:  Tę konferencję bądę hostował siedząc na jakiejś wyspie, więc w przeciwieństwie do tych prowadzonych z Berlina lub Warszawy nie mogę gwarantować, że będzie ona technicznie możliwa do przeprowadzenia. Normalnie mamy tutaj niezłe łącze (w tej chwili >700 kpbs down i prawie tyle samo up) ale od czasu do czasu choruje ono na calma canaria :-) i jeśli wydarzy się to akurat w trakcie konferencji to nie mam tu funkcjonującego rozwiązania awaryjnego. W takim przypadku proszę o zrozumienie.

Komentarze (31) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Mój „Gypsy Time 2008”

Jak niektórzy zapewne wiedzą, rozpocząłem już mój coroczny „Gypsy Time”, tym razem na słonecznej Gran Canarii.

Wreszcie nadszedł czas na założenie wypłowiałych szortów, ulubionej porozciąganej koszulki, rozchodzonych sandałów i przełączenie umysłu z „maszyny do skutecznego rozwiązywania problemów” w bardziej ludzki tryb działania :-)

Tym razem nie planuję kilkumiesięcznego „wyłączenia się”, to się staje nudne i w związku z tym będę trochę latał w te i wewte spotykając się w Europie z interesującymi ludźmi co będzie stanowić dobre urozmaicenie i źródła dodatkowej inspiracji.
Moje obecne miejsce pracy wygląda tak:
Moje miejsce pracy

Jak widać poniżej natura dobrze ustawiła klimatyzację :-)

a nieprzerwanie kwitnące otoczenie sprzyja relaksowi:

W takim miejscu łatwo jest nie tylko zadbać o formę fizyczną (maszeruję po plaży 10-15 km dziennie), ale też dobrze się myśli.

Mam kilka tematów, nad którymi będę się zastanawiał:

  • nieco zmieniona w 2008 koncepcja życiowa uwolniła u mnie nowe pokłady wolności w szerokim tego słowa znaczeniu i chcę się zastanowić jak wykorzystam tę dodatkową energię i zasoby
  • zahamowanie gospodarcze powoduje, że większość klientów będzie potrzebowała jeszcze skuteczniejszego i efektywniejszego  wsparcia. Mam kilka pomysłów, kiedy o nich wzmiankowałem moim rozmówcom biznesowym to wyraźnie zaświeciły im się oczy :-) Teraz z pomysłów trzeba zrobić „produkty”
  • ze względu na przepracowanie  tym roku trochę zaniedbałem ten blog, czas to nadrobić. Pierwsze efekty zapewne już widzicie, chcę jeszcze zastanowić się jak ułatwić dostęp do zgromadzonych tu informacji
  • chodzi za mną idea napisania książki dla młodych ludzi szukających pomysłów na życie, bo najwyraźniej jest takie zapotrzebowanie, a z moim życiorysem mam o czym mówić :-) Nie chcę zrobić tego jako zbiorowiska postów z blogu (to podejście nie spodobało mi się u Pavliny), więc trzeba wymyślić coś lepszego.

Nawiasem mówiąc, jeśli ktoś rozważa taki Gypsy Time to od tego roku mamy w Playa del Ingles dużą zmianę na korzyść. Firma Wavenet Canarias uruchomiła tutaj całkiem przyzwoitą całą sieć hotspotów, wszystko za rozsądne pieniądze (13 dni 28 Euro, 30 dni 40 Euro). Tutaj macie mapkę zasięgów, która ze względu na ciągłą rozbudowę sieci chyba już jest nieaktualna, bo siedząc akurat w dość brzegowym zakresie mam kontakt z 4 hotspotami, w tym 3 są z bardzo dobrym sygnałem. Gdyby ktoś z Was rozważał przylot tutaj i nie był pewien, czy w danym hotelu może Wavenet odbierać, to niech napiszę, wezmę laptop i sprawdzę :-)

Właśnie wykurowałem się z przeziębienia, więc za parę dni spróbujemy zrobić jakąś telekonferencję na Skype, zobaczymy czy ten system ją pociągnie.

Jeśli macie jakiekolwiek pytania to zapraszam jak zwykle do komentarzy. Jeśli macie czas, to zapraszam na wyspę :-)

    Komentarze (44) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Komu wierzyć i na jakie rzeczy patrzeć?

Jak widać z mojej aktywności na blogu robię sobie teraz wakacje. Oznacza to, że oprócz nadrabiania niedoborów aktywności fizycznej zacząłem wreszcie czytać tę sporą kupkę książek, które od pewnego czasu czekały na stole jak wyrzut mojego intelektualnego sumienia. Jedną z nich właśnie przeczytałem przedwczoraj, a dziś znalazłem w „Dzienniku” „recenzję” na jej temat, która spowodowała, że piszę ten post.

Chodzi o niedawno wydaną książkę Malcolma Gladwell’a „Outliers”. Pozycję tę bardzo przyjemnie się czyta, zdecydowanie polecam, a poza tym jest tam trochę ciekawych spostrzeżeń, które chcę wkrótce podjąć na blogu.

Tym bardziej byłem bardzo zaskoczony, kiedy rano natknąłem się w internetowym wydaniu „Dziennika” w dziale „Opinie” na tekst, którego Autorka wyraża zupełnie opinie, które delikatnie mówiąc budzą moje zdziwienie. Po chwili zdumionego przecierania oczami i pytania się, czy Autorka rzeczywiście przeczytała tę książkę (bo jest napisana tak prostym angielskim, że nie sądzę, aby ktoś po prostu mógł jej nie zrozumieć) postanowiłem napisać post o tym, jak rozpoznać wątpliwe źródło informacji. Tysiące ludzi czytają przecież gazety, jeśli nie papierowe, to przynajmniej w internecie i ryzyko poddania się fałszywym wpływom jest bardzo duże.

A więc do rzeczy :-)

Artykuł zaczyna się od zdania:”Gladwell: Filozof sosu do spaghetti”

To trochę tak, jak gdyby ktoś powiedział: „Alex: filozof lejka„, jest to merytorycznie bezwartościowe stwierdzenie nastawione na wywołanie określonych uprzedzeń czytelnika

Dalej jest początek właściwego tekstu „W internecie krąży 18-minutowy filmik, na którym pewien mężczyzna o fryzurze na Einsteina i rysach Mulata opowiada w stanie natchnienia o idealnym spaghetti.”

Tu są dwie rzeczy, na które warto zwrócić uwagę.

  • jeśli ktoś chce się wypowiadać merytorycznie o jakiejś idei i zaczyna od opisu wyglądu, rasy, koloru skóry lub pochodzenia osoby, która ją przedstawia to powinno to włączyć u Was wszystkie możliwe lampki alarmowe. Prawdopodobnie jego argumenty merytoryczne są kiepskie i osoba ta próbuje nadrobić ich słabość „ostemplowaniem” tego drugiego człowieka. Ta „technika” jest ciągle jeszcze dość popularna w Polsce u ludzi ze wspomnianymi powyżej lukami w rzeczowej argumentacji, nie dajcie się na to nabrać i nigdy sami tego nie stosujcie.
  • „opowiadanie w stanie natchnienia o idealnym spaghetti” w tym konkretnym wypadku dotyczy wystąpienia Gladwell’a na konferencji TED. Obejrzyjcie sami i przy minimalnej znajomości języka stwierdzicie, że wystąpienie poświęcone jest Howardowi Moskowitz’owi założycielowi i prezesowi firmy Moskowitz Jacobs Inc. który kiedyś zrewolucjonizował podejście amerykańskiego przemysłu spożywczego. Ten nieszczęsny sos do spaghetti był użyty jako jeden z przykładów pracy którą on wykonał i dokładnego sposobu myślenia przy poszukiwaniu rozwiązania. Wszystko lekko i przystępnie podane, typowy Gladwell. Wystąpienie trwa ok 15 minut, zobaczcie, wyciągnijcie własne wnioski

Taki wstęp powinien już wystarczyć do podważenia wiarygodności autorki, ale spójrzmy dalej.

Pierwsza uwaga o „Outliers” to „W najnowszym dziele przedstawia natomiast tezę, którą streścić można słowami: sam talent nie zapewnia sukcesu – ciężka praca i szczęście również mają ogromne znaczenie. ” jest słuszna, tyle że mało użyteczna, bo praktycznie każdą książkę non-fiction, która jest w miarę składnie napisana  można do takiej objętości „streścić” i w ten sposób „udowodnić” jej banalność, ale co z tego wynika??

Dalej mamy : „dostrzeżenie miałkości i efekciarstwa w rewelacjach„

Popatrzmy na użyte słownictwo. Zacznijmy od końca, Gladwell w żadnym momencie nie pisze o swoich spostrzeżeniach jako o rewelacjach (przynajmniej ja czytając tę książkę nie doszukałem się takiego określenia), raczej dzieli się swoimi danymi i interpretacjami. Użycie słowa „rewelacje” to manipulacja, aby bardziej (poprzez kontrast) podkreślić jego „miałkość i efekciarstwo” cokolwiek by to miało znaczyć.

Dalej mamy powołanie się na zewnętrzny autorytet Michiko Kakutani (krytyka literackiego) która mówi: „Gladwell ma do powiedzenia niewiele więcej, niż wynika ze zdrowego rozsądku”

Abstrahując od faktu, że dla mnie istotniejsza jest rekomendacja jednego z praktyków biznesu (po przeczytaniu której zamówiłem tę książkę), to wynikanie pewnych myśli ze zdrowego rozsądku wcale nie musi być słabością. Cały ten blog można skwitować stwierdzeniem, że nie ma tutaj tajemnych rzeczy, tylko kilka zdroworozsądkowych rozważań :-) Czy to przekreśla jego użyteczność? Książka non-fiction czy blog nie są po to, aby dawać „rewelacyjne” rozwiązania, ale by dostarczać danych i inspiracji do szukania własnych przemyśleń.

Potem mamy znowu to nieszczęsne spaghetti: „W swoim popisowym numerze Gladwell opowiada o wnioskach płynących z obserwacji natury ludzkiej, jak ludzie wybierają swój ulubiony sos do spaghetti……„
Jestem ciekaw na jakiej podstawie autorka twierdzi, że te 15 minut na TED to popisowy numer Gladwell’a? Ile jego innych wystąpień widziała na żywo, bądź w internecie? Jakie jest kryterium oceny „popisowości”? Jak ktoś używa takiego określenia, to trzeba koniecznie zadać takie pytania sprawdzające :-)

Z kolejnym stwierdzeniem zgadzam się w 80%: „Nie sądzę, żeby w polskich mediach znalazł się ktokolwiek, kto umiałby z taką lekkością, a zarazem w sposób tak zaskakujący i przemyślany udowodnić dowolnie postawioną tezę„. Te 20% to pytanie, skąd autorka wie (bo pisze o tym z przekonaniem), że ten człowiek potrafi udowodnić dowolnie postawioną tezę? Taką tezą może przecież być stwierdzenie, że człowiek rozmnaża się przez pączkowanie :-)

Nie jest dla mnie jasne, do czego odnosi się śródtytuł „Jak zarobić 200 milionów?” Książka nie jest odpowiedzią na takie pytanie i nie pretenduje do tego.
Następnie: „Także w najnowszej książce, dowodząc prawdy oczywistej, że geniusz jest zależny od okoliczności….”

Hmmmm…. takiego dowodu tam nie znalazłem :-)  Znalazłem dane i przemyślenia wskazujące, że spektakularny sukces w życiu nie zależy wyłącznie od inteligencji i nakładu pracy, lecz też od okoliczności, ale to chyba różnica. Może czytaliśmy różne książki?

Potem autorka ewidentnie się wykłada pisząc: „W rezultacie nawet banalna teza, zaczerpnięta chyba z piosenki Leonarda Cohena: „Bogaci się bogacą, a biedni biednieją” …………….. brzmi jak objawienie. ”

W moim egzemplarzu (ISBN 978-0-141-03624-3) na stronie 30 Gladwell powołuje się na tzw. „Efekt Mateusza” cytując z Ewangelii św. Mateusza wiersz 29 brzmiący: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie (więcej) dodane i będzie miał w nadmiarze. A temu, kto nie ma, i to, co ma, będzie zabrane.”

Ktoś, kto rzeczywiście przeczytał tę książkę powinien o tym wiedzieć, a nie spekulować z Cohenem :-)

To właściwie powinno wystarczyć, pozwólcie mi na parę dodatkowych uwag.
Interesujące jest stwierdzenie: „Stany Zjednoczone to kraj, w którym dzieci już od podstawówki uczone są publicznego przemawiania. W szkole średniej nie klecą rozprawek o „problemie domu w życiu bohatera”, ale perswazyjne eseje. „

To bardzo cenna uwaga. Gdyby tak było w Polsce, to miałbym znacznie ułatwione zadanie na wielu szkoleniach. Serio!!

„Na studiach zaś piszą po dwa teksty tygodniowo, a nie jedną, za to gęsto opatrzoną przypisami pracę na koniec roku. „

Ja mój blog też tak piszę :-) Mam nadzieję, że Wam to odpowiada :-)

Jest jeszcze parę stereotypów typu każdy dom na przedmieściach w USA ma sztuczny kominek i bibliotekę pełną książek różnych guru od rozwoju i sukcesu, albo rzeczą najdroższą rzeczą każdego Amerykanina jest kariera i pieniądze, albo, cytuję „jest krainą nie miłości do sukcesu, ale dzikiej, bałwochwalczej, związanej z nim namiętności „ :-)

To przypomina mi nieco literaturę Karola Maya („Winnetou” itp.), który pisał powieści o Dzikim Zachodzie nie postawiwszy tam uprzednio własnej nogi.

Osobom budującym sobie obraz świata na podstawie takich „źródeł” serdecznie współczuję.

O porównaniach do Coelho nie będę się wypowiadał z racji słabej znajomości twórczości tego ostatniego

Przeszkadzają mi zwroty typu „Także dlatego, że będąc tanim efekciarzem…” To są wycieczki osobiste, zazwyczaj wynikające z braku merytorycznych argumentów, a może nawet z braku znajomości książki, o której się pisze :-)

Jeszcze raz podkreślam, dyskwalifikujcie takich dyskutantów a sami nigdy tego nie róbcie.

Uff… zrobił się trochę długi post :-) Najlepiej sami przyjrzyjcie się wszystkim linkowanym źródłom, jeszcze lepiej przeczytajcie „Outliers” w oryginale i wyróbcie sobie własne zdanie, niezależnie od tego co napisałem. To bardzo pouczające ćwiczenie, które sam sobie ciągle jeszcze aplikuję.

Na zakończenie mam pytanie do Was. To jest na tym blogu dość nietypowy post, zarówno jeśli chodzi o tematykę, jak i obszerność. Napisałem go, bo pomyślałem, że abstrahując od samej książki, której dotyczy może to być niezły materiał do przestudiowania w następujących celach:

  • jak rozpoznać tanie metody manipulacji i nierzetelnego/źle przygotowanego dyskutanta
  • jak przygotować argumentację lub tezy tak, aby jakiś Alexopodobny (albo przez niego wyszkolony)  nie miał do czego strzelać :-)

Czy chcecie od czasu do czasu kilka takich rzeczy?

Komentarze (89) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Co się bardziej opłaca?

W dyskusji do poprzedniego postu (który dotyczył zupełnie innego tematu) wywiązała się wymiana zdań, która nasunęła mi myśl, że może nie wszyscy Czytelnicy uważali na zajęciach z rachunku prawdopodobieństwa i dlatego warto napisać coś na ten temat.

Tych z Was, dla których najbliższe akapity będą oczywiste proszę o odrobinę zrozumienia i cierpliwości, „w nagrodę” na zakończenie postu podam Wam przykład rozważania, które dało mi bardzo dużo do myślenia, a Was też może uchronić przed błędną decyzją w przyszłości.
No ale do rzeczy :-)

Często w życiu mamy przed sobą różne możliwe drogi postępowania, z których każda wiąże się zarówno z pewną szansą osiągnięcia zysku, jak też ryzykiem poniesienia straty. Jak teraz ocenić, która z nich jest lepsza?

Niektórzy z Rodaków zdają się przy tej ocenie patrzeć tylko na kwotę możliwego zysku :-), inni na możliwe straty, jeszcze inni kombinują, jak z porównania obydwu tych wartości „wydedukować” czy warto, czy nie. Często niestety po prostu się gdyba, zapominając przy tym o uwzględnieniu prawdopodobieństwa wystąpienia każdego ze zdarzeń (strata lub zysk). Tutaj przydaje się pojęcie wartości oczekiwanej, lub inaczej nadziei matematycznej.
Dla wytłumaczenia o co chodzi załóżmy sytuacje, gdzie mamy do wyboru trzy różne strategie robienia biznesu (znawcy, wybaczcie mi wszystkie uproszczenia!! :-)), które z różnymi prawdopodobieństwami prowadzą do różnych wyników:
Strategia 1

  • z prawdopodobieństwem 65% osiągniemy zysk  w wysokości 290 jednostek
  • z prawdopodobieństwem 35% poniesiemy stratę w wysokości 530 jednostek

Strategia 2

  • z prawdopodobieństwem 14% osiągniemy zysk  w wysokości 122 jednostek
  • z prawdopodobieństwem 86% poniesiemy stratę w wysokości 9 jednostek

Strategia 3

  • z prawdopodobieństwem 99,9% osiągniemy zysk  w wysokości 39 jednostek
  • z prawdopodobieństwem 0,1% poniesiemy stratę w wysokości 40000 jednostek

Jeśli teraz masz wybrać jeden z tych sposobów, aby stał się on podstawą Twojego biznesu, który chcesz prowadzić przez dłuższy okres czasu, to zakładając że wszystkie one są dla Ciebie równie możliwe do zrealizowania, który z nich wybierzesz?

Tutaj z pomocą przychodzi wartość oczekiwana, którą obliczamy w ten sposób, że mnożymy każdy możliwy rezultat (straty ze znakiem minus) przez prawdopodobieństwo jego wystąpienia, a potem te wyniki dodajemy do siebie.  Otrzymana liczba to średni rezultat pojedynczego zastosowania takiej  strategii jakiego należy się spodziewać. Im częściej będziemy daną strategię stosowali, tym średnia faktycznie osiąganych wyników będzie zbliżona do wyliczonej przez nas wartości oczekiwanej.

I tak w naszych przykładach:

  • Strategia 1 : 0,65*290-0,35*530 = 188,5-185,5 = 3 (zysk)
  • Strategia 2:  0,14*122-0,86*9 = 17,08-7,74 = 9,35 (zysk)
  • Strategia 3 : 0,999*39-0,001*40000 = 38,96-40 = -1,04 (strata!!)

No, którą strategię teraz wybierzecie? :-)
Całe zagadnienie rachunku prawdopodobieństwa jest niezwykle interesujące (dziedzina ta powstała przecież „na zamówienie” hazardzistów :-)) i gorąco polecam przynajmniej powierzchowne „liźnięcie” tego tematu jeżeli ktoś nie miał tego na studiach, albo tak jak ja prześliznął się przez egzamin :-). Nie chodzi nawet o dogłębne studiowanie formuł matematycznych, lecz przynajmniej o ogólne pojęcie jakimi prawami rządzą się zdarzenia, w których występuje element przypadku (więc prawie wszystkie :-))

Teraz obiecana część dla Czytelników, dla których powyższe było znane i oczywiste.

Po pierwsze polecam Wam lekturę książki „Fooled by Randomness„, której autorem jest Nassim Nicholas Taleb. Znajdziecie tam wiele interesujących przemyśleń, które rozszerzą Wasze horyzonty w tym zakresie. Dla wszystkich, którzy nie będą mieli okazji lub czasu sięgnąć po tę pozycję pozwolę sobie przytoczyć z niej jeden przykład, który szczególnie dramatycznie do mnie przemówił:

Załóżmy , że mamy badanie medyczne, które wykrywa u pacjenta pewną poważną chorobę. Badanie to na pewno stwierdza chorobę u pacjenta (brak false negatives), który na nią cierpi, jednak w 5% przypadków badania stwierdza istnienie choroby u pacjenta, mimo iż nie cierpi on na nią (tzw. false positives). W całej populacji na tę chorobę cierpi 0,1% czyli jedna osoba na tysiąc. W ramach akcji prewencyjnego badania całej populacji zostałeś przebadany tą metodą i wykazała ona, że jesteś chory. Jakie jest prawdopodobieństwo, że rzeczywiście cierpisz na tę chorobę i musisz poddać się skomplikowanej terapii o wielu skutkach ubocznych?

Większość zapytanych lekarzy (ja zresztą też :-( ) odpowiedziała że 95%, co jest odpowiedzią błędną, bo mamy tutaj do czynienia z prawdopodobieństwem warunkowym dwóch zdarzeń „jakie jest prawdopodobieństwo, że wybrany losowo z danej populacji człowiek u którego badanie wykazało chorobę jest rzeczywiście na nią chory”, a to wynosi 2% !!

Tutaj możecie znaleźć wzory do policzenia tego, Taleb podaje dość klarowny sposób wyliczenia tego, który łatwo zrozumieć:

Przy założeniach jak powyżej, na tysiąc losowo wybranych i przebadanych ludzi należy spodziewać się, że jeden z nich jest chory. Z pozostałych 999 osób u 5% badanie wykaże chorobę, mimo, że są zdrowi. To daje 50 osób. W sumie badanie stwierdzi chorobę u 51 ludzi, z których tylko jeden jest faktycznie chory!!! W związku z tym prawdopodobieństwo, że ktoś, komu test wykazał chorobę rzeczywiście na nią cierpi wynosi 1/51 czyli ok 2%. A to jest kolosalna różnica w stosunku do 95%!! Teraz wyobraź sobie, że lekarz zmamiony tymi 95% każe Ci np. coś odciąć!!

PS: Teraz zaobserwowałem, że przy danych założeniach przeprowadzenie badania dwudziestokrotnie zwiększa prawdopodobieństwo trafnego wytypowania prawdziwego chorego w stosunku do przypadkowego wskazania palcem dowolnej osoby i powiedzenia „ty jesteś chory”. Czy to dużo, czy mało niech każdy sobie wyinterpretuje.
Zapraszam do własnych przemyśleń i komentarzy.

Komentarze (75) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

We własnej sprawie

Jak widzicie, w ostatnim czasie ponownie jestem nieco aktywniejszy na tym blogu i będę starał się znów postować częściej niż w poprzednich miesiącach, jak też częściej zabierać głos w komentarzach. Nie oznacza to jednak, że mam duży luz czasowy, bo zajmują mnie następujące sprawy:

  • klienci dostarczyli mi mnóstwo ciekawych projektów (i ciągle pojawiają się nowe), z którymi trzeba coś zrobić
  • chcę nadrobić rezultaty mojego „tunelowego” życia, które prowadziłem co najmniej w ostatnim półroczu
  • podejmuję działania prowadzące do znacznie większej dywersyfikacji tego, co robię w moim życiu, zarówno jeśli chodzi o działania, jak też osoby i geografię :-)

Wyzwaniem, z którym muszę sobie poradzić, to jest prywatna korespondencja Czytelników. Niedobór czasu spowodował konieczność ustalania priorytetów i dlatego tutaj dochodziło i dochodzi do znacznych opóźnień w reakcji z mojej strony, za które zainteresowanych bardzo przepraszam. Rozumiecie jednak, że jeśli mam pisać pół godziny odpowiedź dla pojedynczej osoby, a w tym samym czasie mogę zrobić coś dla klienta lub np. napisać na blog to mam poważny dylemat.
Aby sobie z tym poradzić, proponuję wprowadzenie następujących zasad ogólnych:

  • jeśli ktoś pisze prywatnie o problemie, a moje zdanie interesować może większą ilość Czytelników, to proszę o zgodę w liście do mnie, abym po usunięciu wszelkich informacji mogących taką osobę zidentyfikować mógł opublikować odpowiedź na blogu
  • jeśli ktoś ma sprawę wyłącznie do porozmawiania ze mną, to proszę o zamieszczenie na końcu listu numeru telefonu na który mogę oddzwonić oraz godzin, w których byłoby to dla piszącego najdogodniejsze. Spędzenie kilku, kilkunastu minut na rozmowie telefonicznej jest znacznie efektywniejsze niż długie układanie odpowiedzi na piśmie. Proszę nie piszcie mi, kiedy mam zadzwonić, bo nie ma żadnej gwarancji, że wtedy będę miał czas.
  • jeśli ktoś ma sprawę, która nie mieści się w powyższych przypadkach, to proszę o zrozumienie, że zwłaszcza w sprawach wymagających dyskusji moja odpowiedź może nastąpić znacznie później. Podkreślam, że nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku dla Czytelnika, wynika po prostu z konieczności stosowanie przeze mnie hierarchii działań, które podejmuję
  • jeśli ktoś pisze do mnie nie podpisując się, to niech nie zadaje sobie trudu. Na taką korespondencję w ogóle nie będę odpowiadał.

Będę Wam zobowiązany za akceptację powyższego, zwłaszcza, że w tych zasadach pojawia się możliwość bezpośredniej rozmowy telefonicznej ze mną. W tym ostatnim przypadku proszę o bycie przygotowanym merytorycznie (fakty, pomysły, idee), oraz pamiętaniu o zasadzie „podaj dalej” :-)

Komentarze (8) →
Alex W. Barszczewski, 2008-09-19
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Alex is back

Witajcie po dość długiej nieobecności.

Trochę po macoszemu traktowałem ostatnio ten blog a niektórzy z Was w mailach do mnie zastanawiali się co się ze mną działo, więc wypada zacząć od kilku słów wyjaśnienia.

Jak pamiętacie gdzieś w lutym pisałem, że mam już zapełniony kalendarz i zaprzestaję poszukiwania nowych zleceń do końca roku. No cóż, nowe zlecenie nie zaprzestały poszukiwać mnie, a na domiar „złego” były to rzeczy bardzo ciekawe i w wielu wypadkach nie bardzo było wiadomo, kto inny mógłby to  klientom równie dobrze zrobić (to są wady bycia „jedynym na liście” :-)) Piszę „złego”, bo o ile trudno byłoby mnie zmotywować do ich podjęcia dodatkowymi pieniędzmi, o tyle mam słabość do projektów nowatorskich i prototypowych, czyli takich, gdzie nie ma gotowych rozwiązań, czy też literatury na ten temat.

W rezultacie, jak śpiewał Sinatra „I bite off more then I could chew”, przy czym w przeciwieństwie do tekstu piosenki „to spit it out” z oczywistych powodów nie było akceptowalną opcją :-)

No więc przeżuwałem wszystko co odgryzłem, w końcówce, z konieczności odkładając na bok wiele innych zajęć, w tym też pisanie na tym blogu. Wszystkie działania zakończyły się sukcesem, choć w ostatnim okresie byłem już całkiem nieźle wypalony.

24.07 siedziałem wreszcie na lotnisku w Warszawie czekając na mój lot do Berlina i pomyślałem, że można mnie porównać do bombowca z II wojny światowej wracającego do bazy z trudnej akcji bojowej. Znacie ten widok z filmów: jeden silnik dymi, z drugiego lecą iskry, a całość z trudem utrzymuje się w powietrzu :-) Oczywiście to ostatnie porównanie było z dwóch powodów nieprecyzyjne bo:

  • nie dokonałem żadnych zniszczeń, lecz stworzyłem nowe rzeczy i możliwości
  • w przeciwieństwie do bombowca moja masa przy lądowaniu w Berlinie była znacząco wyższa od masy startowej w lutym!! :-)

niemniej jak odtworzycie taki obraz, to będzie on dość dobrze odpowiadał mojemu stanowi.
Tak, czy inaczej ostatni tydzień spędziłem na intensywnych pracach „remontowych”, w co wliczony był także „detox” z adrenaliny, na której „jechałem” w ostatnich miesiącach. Kiedy robi się ambitne zadania, przy których porażka nie jest dopuszczalną możliwością produkuje się jej sporo, a kiedy jej zabraknie wpada się w głęboką „czarną dziurę” z której trzeba się najpierw wydostać.
No ale jak widać, to już za mną i mogę zacząć zajmować się innymi przyjemnymi stronami życia, do czego oczywiście należy też kontakt z Wami na tym blogu :-)

Powyższą historię napisałem, abyście nie mieli fałszywego obrazu, że autor tego blogu zawsze utrafia wszystko we właściwych proporcjach, a swoje zadania wykonuje „luzacko” z jedną ręką w kieszeni. O nie, jak widać zdarza mi się czasem przesadzać w jedną, czy drugą stronę, a czasem stoję przed zadaniem, kiedy nie do końca wiem jak je szczęśliwie doprowadzić do końca (ale jak na razie mam 100% success rate :-)).

Na blogu,mimo wakacji zacznie się wkrótce dziać nieco więcej. Mam kilka tematów, które czekają na dokończenie, do tego mamy drugą część postu Pauliny o „twierdzach”, oraz bardzo ciekawy post gościnny przeznaczony dla czytających nas pracowników Działów Personalnych. Dla tych ostatnich uruchomię wkrótce specjalną kategorię, bo stwierdziłem, w ostatnich miesiącach, że pracuje tam dużo zaangażowanych młodych ludzi, którzy często w trudnych warunkach muszą wykazywać swoją przydatność. Pisałem o tym kiedyś wspominając o „śmierci HR” (outsourcing, marginalizacja w firmach), teraz postaramy się dołożyć cegiełkę, aby w wypadku tych dobrych ludzi dostarczać im pożytecznych doświadczeń i przemyśleń.

PS: Od jutra zaczynam też nadrabiać zaległości w prywatnej korespondencji od Was. Dziękuję wszystkim, za zrozumienie, że ostatnio brakowało mi na to zasobów.

Komentarze (22) →
Alex W. Barszczewski, 2008-07-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

We własnej sprawie

Witajcie po sporej przerwie.
Na początek jestem Wam winien małe wyjaśnienie, co spowodowało moją tak długą nieobecność na blogu.
W ostatnich dwóch tygodniach, oprócz robienia całkiem „normalnych” szkoleń przeprowadziłem dwie „akcje specjalne”, bardzo trudne zadania przy których na dodatek wszystkiego żadna z akceptowalnych opcji nie obejmowała niepowodzenia. Niezbyt mogę wchodzić w szczegóły, niemniej ona zadania poziomem trudności przekraczały znacznie to, co robię zazwyczaj.
Teraz macie prostą odpowiedź na pytanie co spowodowało brak mojej obecności tutaj.
Jeśli ktoś z Was zapyta teraz „po co ci takie akcje?”, to śpieszę z zapewnieniem, że w ostatnim tygodniu kilkakrotnie sam sobie też zadawałem takie pytanie :-) No cóż, to jest trochę tak, kiedy alpinista wspina się na wysoką i stromą ścianę, choć właściwie jest tyle prostych i płaskich dróg. Porównanie do alpinisty jest dość trafne, bo w obydwu wypadkach rezultat końcowy nie jest co prawda gwarantowany, niemniej mając zaufanie do naszych możliwości i techniki wiemy, że jakoś sobie poradzimy.
Nawiasem mówiąc, jest to dobrym zaleceniem, abyśmy od czasu do czasu starali się robić coś, co leży tuż poza granicami naszych możliwości, choćby po to, abyśmy nie zardzewieli wykonując wyłącznie zadania wewnątrz naszej strefy komfortu. Innym powodem podjęcia tego wyzwania był fakt, iż bardzo lubię i szanuję CEO tych klientów i nie chciałem ich zostawić bez wsparcia.
Tak, czy inaczej, było to bardzo interesujące doświadczenie i poznałem przy tym ciekawych ludzi oraz rozszerzyłem moją wiedzę o ich mentalności, nie wspominając tego, że teraz, gdyby ktoś przyszedł do mnie z podobnym problemem, to wiem już dokładnie jak to trzeba zrobić (a jest przy tym parę trików na które trzeba wpaść). Pierwsze koty za płoty, następne podobne szkolenia powinny być już znacznie prostsze, a moje postowanie na blogu bardziej regularne :-)
Bardzo mile jestem zaskoczony, iż mimo mojej znikomej aktywności, na naszej stronie utrzymywał się ciągle spory ruch, poza samym weekendem prawie zawsze ponad 2000 odwiedzin dziennie. To oznacza, że coraz więcej osób uznaje nasze dyskusje za wartościowe i studiuje je, nawet jeśli chwilowo nie pojawia się nic nowego.
Po małym odetchnięciu obiecuję, że rozpocznę pisanie dalszych postów, mam nadzieję równie pożytecznych jak te dotychczasowe.

Post przeredagowano 29.05

Komentarze (30) →
Alex W. Barszczewski, 2008-05-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Telekonferencja na Skype 12.04

Witajcie

W ten weekend jestem w Warszawie i o ile nie bardzo mam czas na zorganizowanie spotkania w „realu”, o tyle możemy zrobić małą telekonferencję na Skype jutro w sobotę o godzinie powiedzmy 21:00

Mam nadzieję, że to łącze, które mam tutaj do dyspozycji „udźwignie” całą konferencję, ale jak nie spróbujemy to nie będziemy wiedzieć. Ze względu na ograniczenia Skype mogę zaprosić max. 9 osób, więc proszę zainteresowanych, którzy mają jutro wieczorem nieco czasu o wpisywanie się w komentarzach razem z propozycją tematów, o których chcieliby porozmawiać. Jutro wczesnym popołudniem podejmiemy decyzję o składzie i temacie telekonferencji. Jeśli z powodów różnych pasowałaby Wam godzina późniejsza (np. 22) to też proszę o propozycje.

Jeśli ktoś nie jest całkowicie pewny, że mam już jego skype name to może podesłać mi je używając formularza kontaktowego

Do usłyszenia !!

Komentarze (33) →
Alex W. Barszczewski, 2008-04-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 31 of 40« First...1020«2930313233»40...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025